Prowincja o znacznej powierzchni otoczona niedużymi wysepkami umiejscowiona na morzu na zachód od Prastarego Lasu. Kantai zamieszkiwany jest przez klany: Hōzuki, Hoshigaki i Shabondama. Umiejscowiona na niej Hanamura stanowi stolicę nowopowstałego Cesarstwa. Ze względu na swoje umiejscowienie na Kantai rozwijany jest w szczególności przemysł wodny, a także rybołówstwo. Ze względu na wysoką wilgotność powietrza przy równocześnie niewysokiej temperaturze zaobserwować można na wyspach praktycznie cały czas występującą mgłę, które skutecznie zakrywa pole widzenia na większą odległość.
Ostatkiem sił, niczym jakiś bohater z bajek, opowiadanych przez ojca, zdołał trafić i zranić swego przeciwnika. Minoru poczuł przeszywającą go radość, gdy wodny mężczyzna zaczął zmieniać swoją formę i wyć jak poparzony. Chwilę później zaniósł się jednak kaszlem. Był to kaszel zmęczonego życiem starca, człowieka na granicy świadomości, który lada chwila miał stracić kontakt ze światem. Jego pięść zacisnęła się jeszcze na chwilę na rękojeści ostrza, a w ostatnim zrywie świadomości Minoru zrobił krok do przodu, wyprowadzając śmieszną parodię cięcia. Następnym co poczuł był ogromny ciężar zwalający się na jego ostrze. Miał wrażenie, że coś wyrywa mu stawy z barku i do tego ten piekący ból w okolicach nosa... Chwila, czy on krwawił? Minoru padł na kolana ze zwieszoną głową. Ramiona zwisały mu bezwładnie, a trzymane w dłoni ostrze wypadło z niej, z łoskotem na ziemię. Był przytomny... a raczej jego ciało było, lecz świat wydawał mu się zupełnie obcy. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak lekki, a zarazem tak ciężki. Miał wrażenie, że jego myśli ulatują gdzieś do góry, a jednocześnie choćby drgnięcie dłonią stało się dla niego niemożliwym do osiągnięcia wyzwaniem. Czuł ból z otrzymanych ran, a jednak miał wrażenie, jak gdyby te rany nie należały do niego, a do kogoś innego stojącego tuż obok. Zastanawiał się czy to już koniec, czy tak wygląda właśnie umieranie? Podobno w takich momentach całe życie przelatywało człowiekowi przed oczyma, a jednak u niego nic takiego się nie wydarzyło. Miał wrażenie, że słyszy wokół siebie jeszcze jakieś hałasy, lecz wydawały się mu tak odległe. Mógłby podnieść głowę i rozejrzeć się, ale był tak bardzo zmęczony, a jego ciało tak okropnie ciężkie.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Zabiła człowieka. Z zimną krwią zabiła człowieka w tak bardzo okrutny sposób. Tak po prostu kazała mu poderżnąć sobie gardło. Ale nie czuła w tamtej chwili nic poza strachem. Strachem o cudownego przyjaciela. Strachem o jego życie. Strachem o to, że nie zdąży i go nie uratuje. Sprawa była prosta, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie miała czasu by się nad tym zastanawiać. Musiała działać. Sama nie wiedziała kiedy puściła się biegiem. Modliła się o to, tylko po to aby przypadkiem nie zabić się o własne nogi. Widziała jak mężczyzna wykonuje zamach. Trysnęła krew z rany na twarzy Minoru. Oczy dziewczyny otworzyły się szerzej. Jedyne co zdążyła zrobić widząc jak wysoki mężczyzna wykonuje zamach nad ciałem Rakurai'a. Jedyne co zdążyła zrobić to złożyć topową dla rodzinnej techniki pieczęć zatrzymując ciało napastnika. Nie obeszły jej słowa wojownika. W żyłach kunoichi buzowała adrenalina i czysta nienawiść. On chciał zabić kogoś kto sprawiał, że jej życie było naprawdę pełniejsze. -Jak mogłeś. Zrobić to Minoru... Trzeba było nie atakować karawany... ta misja miała ratować ludzkie życie, a wy chcieliście kraść... - jej głos nigdy nie był taki ostry. Misae nie rozumiała co oznacza woda zamiast jego ręki. Nie obchodziło jej to. W tym samym czasie kiedy mówiła zamierzała kazać mu sięgnąć po tasak i zrobić to samo co zrobił wojownik z kataną. Nie zamierzała go żałować. Widziała jak stara się jej opierać więc nie chciała marnować czasu. Wiedziała, że ten tym miał stracić życie. -Twoi przyjaciele nie żyją, chcesz do nich dołączyć? - zapyta jeśli jakimś cudem będzie w stanie jej się opierać i przeżyje to co zamierzała z nim zrobić.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Misae nie zważała na słowa wodnego przeciwnika. Był ją obrażać. Mógł nie doceniać jej zdolności -jego zdanie nie miało dla niej nawet najmniejszego znaczenia. Liczyło się to co zrobił jej przyjacielowi. Zacisnęła za to zęby kiedy wspomniał o Minoru. Jej spojrzenie nigdy jak wtedy nie było tak pewne i żądne śmierci. Ktoś kto ją znał i zobaczył ja teraz uznałby że białowłosa i kunoichi stojąca tutaj to ktoś zupełnie obcy. Czy faktycznie tak było? Yamanaka nie przejmowała się zupełnie tym faktem. Rządziły nią zbyt mocne emocje. Bez wyrzutów sumienia zmusiła mężczyznę by sięgnął po ostrze i rozpłatał sobie gardło. Zamiast umrzeć zmienił się w wodę. Chociaż tyle, że oddalał się od nich z chwili na chwilę coraz dalej. -Wróć tu a słowo daje, że zginiesz - warknęła ostro. Jego szczęście, że miała teraz znacznie ważniejsze rzeczy na głowie. Zemsta byłaby zbyt daleko na głowie aby teraz marnować na nią czas. Ważne było to, że Minoru ranny czekał na pomoc. Dziewczyna niczym rażona piorunem podbiegła do niego padając przy nim na kolanach. Złożyła dwie pieczęcie, a jej dłonie spowiła zielona energia. -Minoru-kun! Trzymaj się... Błagam nie rób mi tego... Pomyśl jak Sokiro będzie wściekły... Nie rób mi tego... - nawet nie wiedziała kiedy do oczy zaczęły jej się cisnąć łzy. Kryształowe krople spływały po jej policzkach.
Misae wiedziała, że musi być skupiona by choć zmniejszyć rany przyjaciela... Ale tak bardzo teraz się o niego bała. Tak bardzo nie chciała żeby ją zostawił. Przecież był dla niej jak brat. Przecież zawsze był przy niej... Jak teraz mógłby zniknąć? -Matsui-san! Matsui-san! -krzyknęła panicznie. Jego doświadczenie musiało się teraz przydać. Walkę musiała zostawić Oniemu. Dopiero kiedy poczuje, że z jej przyjacielem jest lepiej będzie mogła mu pomóc. Ratunek dla Minoru był ważniejszy niż jej bezpieczeństwo. Nie mogła sobie pozwolić na to by go stracić. Choćby nie wiem co. Oni musiał dać z siebie wszystko... Musiał kupić jej trochę czasu, bo przecież kiedy Matsui wymieni kunoichi ta będzie mogła wrócić do walki.
Nie mogła pozwolić im tak po prostu odejść po tym co zrobili.
Ktoś krzyczał, nie rozpoznawał jednak słów, ktoś mu odkrzyknął, potem zapadła krótka cisza. Czyżby walki się skończyły? Minoru zebrał się w sobie by skupić swoje zmysły i rozeznać w okolicy, lecz nie dał rady. To było daleko ponad jego siły. Wtedy poczuł, że ktoś zjawił się przy nim. Ktoś kto pachniał mieszanką potu i perfum. To śmieszne jak bardzo nie mógł zrozumieć co dzieje się wokół niego, a wychwytywał takie głupoty jak zapach perfum.
-Trzymaj się...- czyjś głos dotarł do niego. Otworzył usta, by odpowiedzieć, by zażartować w jakiś głupkowaty sposób i uspokoić spanikowany głos osoby siedzącej obok niego.
-Yyyyy...- wydarło się z jego ust, na nic więcej raczej nie miał teraz sił. No cóż, przynajmniej odgłosy walki ucichły. Wtedy poczuł... coś. Mrowienie, uczucie ciepła rozchodzące się z miejsc, w których został ranny, po całym ciele. Na początku zapiekło, co spowodowało mimowolne zaciśnięcie szczęk chłopaka. Później jednak zrobiło się milej, wręcz wydawało się Minoru, że ktoś go łaskocze.
-Hehe... łaskocze- zachichotał jak mała dziewczynka. A potem... potem zrobiło się bardzo przyjemnie, ból gdzieś zniknął, a chłopak poczuł ogarniającą go senność.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Misae nawet nie miała psychicznie siły patrzeć co robi Oni. Zbyt wiele stało się w tej jednej chwili, aby mogła skupić się na nim. Liczyła, że sobie poradzi - w tym jednym momencie nie mogła sobie pozwolić aby liczyć na więcej. Od jej reakcji i zdolności zależało teraz życie przyjaciela. Nie mogła pozwolić aby coś rozproszyło jej uwagę. Szczególnie kiedy widziała jak przyjaciel nieco porusza się, kiedy ta wykonywała na nim swoje medyczne techniki. -Tylko się nie kręć! - skarciła go, nie wiedząc na ile ją słyszy i na ile będzie w stanie ją zrozumieć. Wszystko wynikało teraz z jej bezsilności i zmęczenia... o emocjach jakie przeżywała nie wspominając. Musiała skupić się na leczeniu, szczególnie, że do przyjścia Matsui'a musiała sporo poczekać. Aż trudno nazwać jak wielki ciężar spadł z jej serca kiedy uklęknął obok niej. -Tak jest - skinęł na jego słowa. Przetarła oczy, ale łzy same spływały po jej policzkach i nawet nie wiedziała co powinna zrobić. Z jednej strony wiedziała, że musi być spokojna i skupiona, ale z drugiej dobrze, że miała kogoś kto mógł ją kierować i jej pomóc. Bała się, że sama by sobie z tym nie poradziła. Nawet nie wiedziała kiedy wszyscy zebrali się w jedną grupę. Trudno jej było powiedzieć kto jest bardziej przerażony tym wszystkim - ona, czy Oni, który stracił w tym samym wypadku najlepszego przyjaciela. Wszyscy zapłacili tego dnia wysoką cenę. Niektórzy - jak Momoru czy Hiromi; największą. -Tak będzie najlepiej... zasługują na... godny poch... - słowo "pochówek" nie było w stanie przejść jej przez gardło... ale chyba nikt się nie mógł jej dziwić. Powrót do Hanamury chyba był najlepszym wyjściem na jaki mogli sobie w tym momencie zdecydować - Zawsze też możemy podzielić się na dwa zespoły... niebezpieczeństwa już nie ma, jeden powóz może wrócić do Hanamury, ale dezycje należą do ciebie, Matsui-san
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
Stan Minoru był stabilny i tylko to się liczyło. Misae nie widziała jak chłopak dobija wroga... a może nie chciała widzieć, tak samo jak nie chciała widzieć wielu rzeczy. Niestety co gorsza wiedziała, że lada chwila będzie musiała się z tym zmierzyć. Rakurai leżał już w powozie, a dziewczyna pomogła Matusi'owi złożyć obozowisko. -Rozumiem, Matsui-san - odparła pracując dalej. Faktycznie teraz w tym momencie próba kontynuowania misji mogłaby być żartem... jakby jeszcze do tej pory nie była porażką. Dziewięć osób, z czego dwie zginęły, a jedna była w stanie... godnym pożałowania. Yamanaka chciała robić wszystko aby tylko oddalić myśli od tego co miało miejsce przed chwilą. Praca była jedyną ucieczką i odpowiedzią na pustkę, która coraz bardziej ogarniała dziewczynę. Mrok coraz bardziej ogarniał jej serce. Wiedziała, że chwile panująca cisza jest dopiero zapowiedzią nadchodzącej burzy. Burzy, która nastała już po kilku chwilach. Kiedy do białowłosej doskoczył Oni, ona widziała szkarłat jego oczu, a on pustkę w jej spojrzeniu. Pustkę, która nigdy jak wtedy ogarniała całą jej duszę. Słuchała jego słowa i choć czuła, że mogłaby po prostu nic nie mówić, w coś bliżej nieokreślonego przejęło jej usta. -Dlaczego ty też tego nie zrobiłeś - zapytała bez nawet najmniejszej emocji w głosie, zupełnie jakby rozmawiali o czymś zupełnie trywialnym, niby na tym mogłaby skończyć, ale jego kolejne słowa popchnęły kolejne - Poszłam ratować Minoru kiedy twój przyjaciel już nie żył. Jest dla mnie kimś, kim dla ciebie był Hiromi i nawet jeżeli miałbyś wbić mi kunai między żebra, zrobiłabym to jeszcze raz - mówiła beznamiętnie i nie obchodziła jej co zrobi. Na szczęście wyruszyli. Oczywistym celem ich drogi był szpital, gdzie po dłuższej drodze dotarli...
Numa dotarł spokojnie do portu jakimś cudem unikając przemoczenia, Niektórzy powiedzieli by że chmura poszła bokiem. Bezdomny jednak nic nie mówił, podrużował sobie spokojnie rozmyślając o pewnych wydarzeniach wówczas usłyszał nową dość przerażającą plotkę o tym co wydarzyło się w Ryuzaku. Że była tam jakaś plaga. czy inne cuda. Numa wówczas od razu zadecydował że musi coś sprawdzić. Dlatego ruszył i wykupił najbliższy rejs do Ryuzaku. Wyruszając w kierunku tego miasta kupieckiego. Miał swoje powody, trochę żył w Ryzuzaku, co gorsza z tego co pamiętał dziewczyna która była dla niego miła miała być w Ryzaku akurat tą porą. Sprawiało to że istniało ryzyko że coś jej się stało. Numa nie mógł tak po prostu zignorować tego co się stało chciał się upewnić czy z nią wszystko w porządku. Dlatego ruszył statkiem jako pasażer w kierunku Ryuzaku które już podobno było po tym kryzysie. Numa wydawał się być przejęty tą sprawą po raz kolejny ludzie których znał mieli dość sporą katastrofę u siebie.
<Hanamura -> Ryuzaku>
-100 ryo
Skąd:Stąd, Hanamura? Dokąd:Szlak transportowy, Ryuzaku? Czas podróży: Nie znam, napisali że 30 min. Czas przybycia: Nie wiem. Pewnie skopałem. Środek transportu: Statek, a nie zaraz łódkami po oceanie pływają...
0 x
- Myśli Numy - - Słowa Numy -[/center] Nie odpowiadam przed żadną władzą.
Oraz mogę mówić i robić co mi się żywnie podoba.
Bez ponoszenia żadnych konsekwencji !
Nie posiadam siły, wpływów czy pieniędzy.
Mało, nie mam nawet pracy.
Jestem Bezdomnym ![youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-QdgoBYUHBU[/youtube]
Gdy tylko Minoru dostał odpis ze szpitala cała grupa ruszyła do portu, mimo iż zarówno Minoru jak i Misae chcieli wynająć łódź, chłopak uznał iż nie ma sensu niepotrzebnie marnować pieniędzy, skoro stworzył technikę która zapewni im łatwą i szybką przeprawę do Kaigan. Po dotarciu do portu chłopak uparł się by zamiast do kierownika portu udać się na nabrzeże. Tam chłopak złożył cztery pieczęci, a na wodzie nieopodal zaczęła tworzyć się spora łódź na której mogłaby się na spokojnie zmieścić 4 osób, miała ona dość wysokie burty , wokół burty szło coś na kształt ławeczki, a na środku wszystko było wyrównane. Była to bardzo prosta łódź, nie miała żagla ani nic podobnego, ale chłopak miał inny pomysł jak zapewnić napęd łodzi. Lecz na razie chciał przygotować dla swoich przyjaciół odpowiednie miejsce by w trakcie podróży mogli spać. Gdy skończył jedną technikę zaczął wykonywać następną, na środku, gdzie cały pokład był równy zaczęło powstawać coś na kształt namiotu stworzonego z cienkiego kryształu. Chłopak zeskoczył na pokład łodzi, która lekko się zachybotała, by po chwili ponownie utrzymać swoją równowagę. Koseki w owym namiocie ułożył swoje bagaże po czym spojrzał na swoich przyjaciół.
-Na co czekacie? Spokojnie, ta łódź zabierze nas do Kaigan, zaraz przygotuję coś co ja napędzi, ale najpierw przygotujmy tu wszystko.
Powiedział z lekkim uśmiechem. Wejście do namiotu było dość niewielkie by wiatr nie wiał do środka, a sam "namiot" miał eliptyczny kształt, dzięki któremu wiatr będzie go owiewać, a nie zatrzymywać się na nim. Chłopak z bagażu wyjął kilka ciepłych kosy i wyżył nimi podłogę "namiotu" Gdy to było gotowe chłopak wyszedł na podkład i złożył kolejne pieczęci, po których przed chłopakiem pojawiło się jadeitowe z którego zaczęły wychodzić klony Kitashiego, pierwszy, drugi, trzeci. Chłopak starł kilka kropel potu z czoła, które wytworzyły mu się na skutek zużywania sporych ilości chary, chłopak już zaczynał czuć znaczne zmęczenie przez te wydatki chakry, ale przynajmniej podróż mieli zapewnioną bez wydawania ani jednego Ryo z kieszeni..
Na burcie łodzi dało się zauważyć niewielkie "oczka", chłopak wyjął z kabury żyłkę, którą przeplótł przez koczka i utworzył pętle, w które weszły klony, by następnie zacząć ciągnąć łódź niczym psy pociągowe. Dzięki wyporności wody łódź była dużo lżejsza niż w rzeczywistości, więc też dla klonów nie było dużym problemem by ruszyć z nią i zacząć oddalać się od brzegu.
</dd>
<dd class="opis-solo"><span class="opistxt">Opis</span> Technika charakteryzuje się tym, iż tworzy z kryształu w pełni pływalną łódź, którą można przemieszczać się po wodach z pomocą wioseł lub żagla. Może ona osiągać wymiary od małej łódki w której pomieszczą się 2 osoby, do średniej łodzi żaglowej na której można pomieścić do 6 osób. Łódź utrzymuje się na wodzie dzięki komorze powietrza, którą zostawia się pod pokładem, a która zapewnia wyporność kryształowej skorupie, lecz jednocześnie uniemożliwia stworzenie kajuty pod pokładem. Łódź samoistnie wytrzyma bez problemu dwa tygodnie na wodzie dzięki zawartej w krysztale chakrze, lecz [o tym czasie kryształ zacznie tracić swoje właściwości,a wówczas należy odnowić łódź lub stworzyć nową.
Drugi poziom kontroli Kekkei Genkai. W tym przypadku użytkownik może zwiększyć rozmiary wykorzystywanego przez siebie kryształu. Samo wytwarzanie Shōtonu nadal jest bardzo powolne, jednak rośnie zasięg powstawania tworów. Najważniejsze jest jednak poprawienie wytrzymałości materiału - osłony wytwarzane za pomocą Uwolnienia stają się trudniejsze do przebicia, poprawiając możliwości defensywy jak i wytwarzanej broni.
Wytrzymałość
Przeciętna
Szybkość
Bardzo słaba
Zasięg
Wielkość Max.
Dodatkowe
Przy Braku Skupienia Wielkości wynoszą 1/3 pierwotnej wartości
Lustro przed sobą / klony zasięg prowincji w której znajduje się twórca
Koszt E: 18% | D: 13% | C: 9% | B: 5% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% za klona + % który przekaże twórca
Dodatkowe Szybkość -> 1/2 twórcy; Siła -> 1/2 twórcy; Wytrzymałość równa kryształowi na tej randze.
Opis Użyteczna technika klonowania, wykorzystywana przez klan Kōseki. Po aktywacji jutsu tworzymy spore nefrytowe zwierciadło, z którego powoli wychodzą stworzone z tego samego materiału klony użytkownika. Są one bardzo wytrzymałe, a ich ciosy bolesne (w końcu zostały stworzone z minerałów), w zamian jednak mogą używać tylko technik klanowych oraz Taijutsu/Buki jutsu nieopierających się na chakrze, a także posiadanego ekwipunku za wyjątkiem nieszablonowych broni - notek, bomb, zwojów, itd. I choć ich tworzenie jest powolne, bo wychodzą z lustra pojedynczo, to ich wytrzymałość (równa randze reberu) pozwala dla najsilniejszych koseki określać je mianem niezniszczalnych bunshinów. Warto dodać, że samo lustro może posłużyć za całkiem dobrą defensywę dla jednej, może dwóch osób, a ponadto można się w nim przejrzeć, choć obraz nie będzie idealny. Po zniszczeniu chakra nie wraca do użytkownika
Skąd:Hanamura Dokąd: Soso Czas podróży:2h 30 minut minut Czas przybycia:20:05 Środek transportu:Łódź z kryształu->Podróż piechotą
Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy ♠ błękitne oczy ♠ rekinie kły ♠ 178 cm wzrostu, szczupły ♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery
Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców ♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę ♠ kabura umieszczona na prawym udzie ♠ sztylet u boku
Miłe popołudnie z mamą i spokojny sen we własnym łóżku, dawnym, tak rzadko teraz odwiedzanym pokoju. To było to, czego zdecydowanie potrzebował. Brakowało mu do szczęścia jedynie towarzystwa Ame, ale jego starszy brat miał do załatwienia parę swoich spraw, o których nie chciał mu mówić. Kaito obstawiał, że niebieskowłosy miał na boku jakąś dziewuchę, do której nie chciał się przyznać, ale mimo tego że przez pierwszy dzień jego nieobecności starał się go śledzić, nie zwietrzył niczego podejrzanego. Mógłby niby łazić za nim dalej, ale nie oszukujmy się, była to dość męcząca czynności, szczególnie kiedy miało się brata nudniejszego od flaków z olejem. Typowy mruk, który łaził po knajpach i upijał się w samotności, przegrana sprawa. Dobra, młodszy Hozuki trochę przesadzał, ale jakoś miał mu za złe to, że nie chciał wrócić z nim do domu, choćby na wspólny obiad. Właściwie on sam także nie zawitał w tych czterech ścianach za długo. Tęsknota za rodziną była silna, ale chyba na tyle przyzwyczaił się już do życia shinobi podróżującego po różnych krainach w poszukiwaniu przygód, że nie potrafił zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. A może po prostu ostatnio zbyt wiele czasu przebywał z Ame i zaczęło go tak samo nosić po świecie? Tak czy inaczej chłopak opuścił wioskę swojego rodu i udał się w kierunku szlaku handlowego, postanawiając zrobić sobie małą wycieczkę. Nie chciał płynąć nie wiadomo jak daleko, więc siłą rzeczy trafiło na najbliżej położoną wyspę, jaką była Hyuo. Chłopak wyszukał w porcie mężczyzny, który wynajmował takim jak on łódki i z bólem serca wyciągnął z portfela należne mu 100 ryo. W takich momentach żałował, że jest wyspiarzem. Może powinien pomyśleć o zakupie własnego środka transportu? Cholera, wystarczyłby mu nawet przeklęty kajak, byleby ominąć to portowe zdzierstwo. No trudno, wykupił sobie miejsce na drewnianej ławeczce. Szkoda tylko, że w cenie nie było wiosłującego przybocznego. Chociaż jeśli by patrzeć na plusy, to przynajmniej zrobi sobie trochę bicka. W końcu wypłynął na pełne morze z myślą „ahoj, przygodo!”, nie mogąc doczekać się widoku linii brzegowej Hyuo.
Dokąd: Hyuo Czas podróży: 15 minut Środek transportu: łódź
Dokąd: Ryuzaku Czas podróży: 30 min Środek transportu: Łódź
Wracając do tematu, że musiał coś ze sobą zrobić, to właśnie tutaj miał o tym zadecydować. Zawsze mógł poszukać brata, ale nie wydawało mu się to sensowne. Poradził sobie sam, widocznie Ame nie był mu już do niczego potrzebny. Wypadałoby zająć się sobą, wyruszyć w podróż obfitującą w nowe doświadczenia. Od dawna planował iść po rozum do głowy, lecz kiedy wróci to już nie wiadomo. Nie sądził, że w Ryuzaku znajdzie rozum, ale czasami nie trzeba się wykazywać mądrością tylko siłą.
Leniwie przechadzał się po porcie. Ten nie był zbyt zatłoczony. Leniwą atmosferę tego miejsca tworzyli głównie rybacy, którzy wracali z sieciami pełnymi lokalnych przysmaków. Rekin nie sądził, że którykolwiek z nich będzie skłonny go przewieźć za opłatą, a co dopiero za darmo, tak jakby mu najbardziej pasowało. Przez większą część poranka po prostu gapił się na łodzie, czekając na tę jedyną. Od czasu do czasu jakiś morski ptak wylądował gdzieś niedaleko wraz z rybką zabraną bez wiedzy i zgody owych jegomościów. No i bez zgody samej rybki rzecz jasna. No ale wiadomo, że dzieci i ryby głosu nie mają. Dlatego też siedział tu sam, bez Kaito.
Gdy zaczynało się popołudnie, zauważył grupkę ludzi pakujących skrzynki do sporego statku. Chłopak usłyszał jak krzyczą coś o tym, że są już spóźnieni a te rzeczy to się do Ryuzaku same nie dowiozą. Jackpot. Niebieskowłosy zagadał do człowieka, który wydawał się wydawać rozkazy, bo na kapitana to on nie wyglądał. Po krótkiej rozmowie, zdecydowali, że Ame może się z nimi zabrać za 50 Ryo. Tutaj Rekin uśmiechnął się szyderczo, gdyż wiedział, że jego charyzma i umiejętności negocjacyjne pozwolą mu zdobyć lepszą cenę. Zgadza się. Utargował na 100 Ryo.
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.
Statek do Kaigan wypływał w południe, dlatego też Reika miała czas na zrobienie odpowiednich zakupów, zanim wyruszy w swój rejs na kontynent. Przede wszystkim potrzebowała stroju, który będzie ją chronił przed zdemaskowaniem i jednocześnie był na tyle lekki i przewiewny, żeby się nie ugotowała w tych wysokich temperaturach, które miały występować w Prastarym Lesie. Długo chodziła po targu i sklepach, by w końcu dostać lekki, czarny strój skrytobójcy, z peleryną z kapturem i maską na usta. Był odpowiedni, właśnie ze względu na zwiewność materiału i zakrywał akurat tyle, ile powinien, żeby nikt jej nie rozpoznał. Na wszelki wypadek postanowiła jednak chwilowo zmienić kolor swoich włosów, więc udała się w tym celu do kobiecego salonu, który oferował właśnie czesanie, strzyżenie, makijaż i tak dalej. Ścinać włosów nie zamierzała, jednak zdecydowała się na czarny kolor, który idealnie będzie się komponować z jej nowym strojem. Do tego zakupiła jeszcze czarny tusz, którym mogła podkreślić oczy, aby tym bardziej wyglądać na kogoś zupełnie innego, bo przecież dobry makijaż sprawiał, że kobieta jest nie do poznania. Mając już cały pakiet tego co potrzebowała, łącznie z dwiema manierkami wody i prowiantem na podróż, Reika udała się wreszcie do portu, gdzie weszła na pokład statku, mającego płynąć prosto do Kaigan. Stamtąd będzie miała najbliżej do Midori, no i przez Ryuzaku no Taki raczej nie chciała iść. Nim jednak znowu wyląduje na kontynencie, czekały ją długie dni rejsu, po bezkresnym morzu. Dawno już tak nie podróżowała, mając do dyspozycji umiejętności Mishimy. Teraz jednak nie mógł z nią iść, więc czas wrócić do tradycyjnych metod podróży. Zapłaciła za rejs i stanęła przy burcie, patrząc jak statek przygotowuje się do wyjścia w morze. Wkrótce odbili z portu i kunoichi mogła już tylko patrzeć, jak Hanamura zostaje coraz bardziej w tyle. Miejmy nadzieję, że dane jej będzie tutaj wrócić, bo już tęskniła za swoim domem i trzema miśkami, które w nim zostawiła. Poradzą sobie bez niej, ale czy ona sobie poradzi? Najlepiej chyba będzie rozejrzeć się za ewentualnym sojuszem z innymi najemnikami, żeby w razie czego zwiększyć swoje szanse na przetrwanie. Nie miała pojęcia, czym były te dziwne zjawiska w lesie i co tak naprawdę ją czeka. Będzie musiała być bardzo ostrożna.
[zt]
Dokąd: Kaigan Czas podróży: 30 min Środek transportu: Łódź (100 Ryō)
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Dni, które minęły w Ryuzaku, tym złotym mieście pełnym życia, były spokojne. Tak samo spokojna była podróż... przynajmniej dla niego. Miejscu doskonałym, które nie miało żadnych ścian, ulic, zapachu ludzi. Była tylko zimna bryza, woda opryskująca ciało i przyjemne falowanie. Uczucie, którego nie pojmie nikt, kto nie kochał wody tak samo, jak kochał ją on sam. Na pewno nie rozumiała tego Asaka, która przez całą podróż wisiała przewieszona przez burtę i jeśli akurat nie wymiotowała, to starała się tego nie robić. Nie bawiło to czarnowłosego ani troszeczkę. Męczyła się przez cały czas niesamowicie, nie mogła nawet niczego porządnie przełknąć, dlatego dotarcie do celu było zbawieniem - przynajmniej dla niej, bo czarnowłosy najchętniej mógłby i na tej łodzi zamieszkać. Zapewne, gdyby nie był shinobi, to zostałby jednym z tych szalonych rybaków, którzy ryzykują swoje życie, by zarobić grube pieniądze na rybach. Niektóre z nich przecież było bardzo trudno wyławiać. W sztormie, deszczu, zimnie. Im głębiej wypływasz na ocean, tym bardziej ten ocean robił się niebezpieczny. To nie była siła, z którą można by było sobie pogrywać. Postawienie pierwszego kroku na stabilnym lądzie też było osiągnięciem i nie obyło się bez pomocy Sanady. Słaniała się na nich, nogi jak z waty, rwały się pod nią i uginały. Cała pływała. Już było przynajmniej wiadomo - jeśli chcesz pokonać Asakę, to nie walcz z nią wprost - wsadź ją na łódź i powiedz, że chcesz płynąć na Kantai. Nie, takie wnioski nie pojawiły się na szczęście w jego głowie. Zobaczenie na własne oczy, jak kobieta się męczy, sprawiało, że odechciewało się podejmowania jakiejkolwiek podróży i nagle zaczynało myśleć o tym, czy możliwe jest wynalezienie maszyny latającej. Takiej, które przeniosłaby ich na drugą stronę bez konieczności stykania się z tym nieposkromionym żywiołem.
Usiedli przy porcie, żeby kobieta miała moment na ogarnięcie się. Sanada poszedł do najbliższego straganu po kubek ciepłej herbaty - daleko nie trzeba było szukać, w głównym porcie kantańskim było takich od groma, w końcu klienteli było tu po pachy. Zamówił cały dzbanek - oh, ale dzbanek? Przecież to nie było problemem, Asaka ze swoim kryształem była w stanie zrobić wszystko. Przyniósł jej trochę, by ukoiło jej nerwy i przede wszystkim - jej żołądek. Nerwy zdążyły się już ukoić w Ryuzaku. Teraz dni płynęły spokojnie. Poza tymi spędzonymi na samej łodzi, oczywiście. Te chwile nie były łatwe, ale nie były też trudne. Były po prostu... ciche na swój sposób. Udowadniały wszystko, co między nimi zostało powiedziane na odległym brzegu, do którego mieli niedługo zawinąć z powrotem - tylko tym razem tylko przelotem... lub po to, żeby odpocząć przynajmniej jedną noc, żeby Asaka nie musiała się tak męczyć ze swoją chorobą. Nic już ich nie dzieliło. Żaden sekret i żadne niedomówienie. Nie było już słów, które mogłyby zranić ani szeptów, które doprowadziłyby do łez, bo choć żadne z nich nie płakało, to bólu było aż zbyt wiele. Być może kiedyś faktycznie będzie mógł powiedzieć, że to wszystko było tego warte, ale na dany moment zamknięcie oczu i bezpieczne zaśnięcie stało się jeszcze trudniejsze.
- Jak ci się poprawi, to pójdziemy najpierw coś zjeść. - Nie było mowy o kłóceniu się! Zresztą nie było też mowy o tym, że Asaka faktycznie zacznie się kłócić. Potrzebowała normalnego posiłku po tym wszystkim - i to bardzo. - Odpoczniemy i jutro możemy pozwiedzać. - Jutro. Bo przecież im się nie śpieszyło. Rzecz jasna należało przynieść informacje liderowi, ale czas ich nie wiązał w swoich sidłach. Zresztą Sanada nigdy donikąd się nie śpieszył, a teraz nie było mu do pośpiechu tym bardziej. Bardzo się wyciszył i cały jego świat zwolnił do dziwnej formy wrażenia, że stoi w miejscu, że pcha go do przodu tylko morski wiatr - bo nie porusza się on sam. To porusza się świat wokół.
- Czujesz się już lepiej? - Wynajęli jeden z nabrzeżnych lokali. Mieli kilka następnych dni, bo jak się okazało u kowala, po wszystkich pomiarach i sprawdzeniach, przygotowanie odpowiedniego pancerza zajmie mu kilka dni i nie będzie tanie... ale że, jakimś cudem, Asaka i sprzedawca się znali - to da się zrobić. Shikarui wziął go jeszcze na moment na bok, kiedy Asaka coś oglądała, by zamówić u kowala przedmiot, który miał być nie tylko symbolem przeproszenia, ale również prezentem ślubnym. Natchnęło go jeszcze w Ryuzaku, kiedy piękna biżuteria przechodziła z rąk do rąk przy jednym ze straganów. Asaka nigdy biżuterii nie nosiła. Lubiła ją w ogóle? Nawet nie wiedział. Pozostawała nadzieja, że niespodzianka będzie miła i sympatyczna. Rzecz jasna do ryokanu wrócił ze słodkimi dango, które jak przyznał, kojarzą mu się nieśmiertelnie z tym terenem przez to, że to właśnie tutaj ktoś pierwszy raz bezinteresownie go tym poczęstował. Niepozorny chłopak imieniem Kaito.
Dni mijały bardzo przyjemnie i gładko. Mieli co oglądać i co podziwiać. Mieli jakie informacje zbierać. Z możliwościami doujutsu Shikaruiego były to ledwo formalności, choć widać było, że w tych terenach byli przez to bardziej ostrożni - przynajmniej w samym pałacu. Lub czarnowłosy nie miał wystarczająco szczęścia, żeby coś godnego wypatrzyć. Stawiał na to, co podpowiadał mu instynkt - czyli na to pierwsze. Kantai miało bardzo wiele do zaoferowania i było przepiękne tego roku. Nic więc dziwnego, że zdarzyło im się tutaj zabawić o wiele dłużej niż tylko kilka dni.
[z/t x2]