[Event] Komplikacje

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Yuji Saga

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Yuji Saga »

Jak już wiele razy wspominałem, oraz będę o tym ciągle gadał, bo wielu z was o tym zapomina, nie wie albo nawet kryje się za nieprawdą i nie chcą wiedzieć. Dlatego moim zadaniem jest was ciągle uświadamiać w tym, byście wreszcie zrozumieli i sami o tym mówili, bo tego wymaga całe wasze marne życie na tym świecie, w którym centrum jestem tylko ja. A do czego dążę tym monologiem? Jestem Geniuszem i nie tylko, ale skupmy się teraz na mojej pomysłowości, dobrze? Na czym polega ten mój genialny pomysł? Wszedłem w ziemie i bez zbędnych zagrożeń ruszyłem w stronę w którą chciałem. Bezpiecznie i do celu, czego można więcej? No pewnie trunku, dobre kobiety czy też faceta, ale nie można mieć wszystkiego od razu? No ja mogę, ale tego nie chciałem teraz.
Kopałem tak tunel, było fajnie, jakbym był krasnoludem, bezpiecznie, ale był jeden minus. Nie widziałem co się dokładnie dzieje na zewnątrz. Nie mogłem zobaczyć całego widowiska, co się nowego działo i tym podobne. To było smutne, bo na scenie i wokół tyle rzeczy się działo, że warto by było to wszystko zobaczyć, po to by zapamiętać to historyczne wydarzenie. Na całe szczęście odgłosy na górze do mnie nawet dochodziły, więc nie byłem aż tak bardzo odcięty od informacji.
Ryk pewnego jakiegoś radnego doszedł aż nawet tutaj, jakby nawet był za mną w tym tunelu. Oczywiście pytał się co to ma wszystko znaczyć, głupek, jakby nie widział tego wszystkiego. Niektórzy powinni wyciągać wnioski z tego co widzą i działać, bo może czekać ich nie miłe zakończenie. I tam pewnie rozegrała się rozmowa, którą słyszałem coraz bardziej kiedy to się tylko przybliżałem, a do tego dochodziły do mnie głosy rozpaczy tłumu który uciekał. Nie powiem, żałosne ale śmieszne, że ludzie nawet nie umieją złapać za broń i spróbować wywalczyć swojego życia. To czyni ich niżej od Shinobi czy innych istot, które są wyżej w hierarchii. Nędzne robaki.
Kopałem dalej, i słyszałem ostatnie ogłoszenie tego który zrobił revolte. Powiedział słowa które zapadły mi w pamięć oraz spodobały się. Świat nie potrzebuje tej rady, nie potrzebuje tych ludzi, którzy rozkazują im co robić i takie tam. Dokładnie, zgadałem się z tym. Ludzie powinni mieć wolność w rozwoju, by być czymś lepszym od ludzi, a ci co są zwykli, stoją w miejscu bo chcą, tak jak rada chciała, są pożywką dla tych co ewoluują. Tylko ja będę na szczycie, będą mnie wielbić, traktować mnie jak stworzyciela tego świata, tego który włada wszystkim, lecz wolność ich nie ominie, będą mogli zabijać słabszych, rozwijać się, to co powinno trwać od zawsze bez jakiś smyczy w postaci tej kochanej RADY. Kolejne słowa bardzo podchodziły mi pod moją filozofię. Przez myśl mi przeszło, dlaczego by nie być po jego stronie? Dobrze by było go wykorzystać dla własnych celów, oraz myślimy nawet podobnie, więc by był dla mnie bardzo dobrymi schodami ku ewolucji.
WYBUCH! Ah, to jest mój żywioł, to co kocham i to co powinno rządzić światem. Niespodziewany oraz chaotyczny wybuch, który pojawia się i znika. Niszcząc porządek, nieład i wiele innych przez ułamek sekundy. Tylko no ja byłem w tunelu, więc trochę potrząsnęło mną i troszkę ziemi na mnie spadło. To był znak, że coś wysadzili. Po chwili tez uderzenie, jakby cos twardego spadło i coś zniszczyło pod swoim ciężarem, a to dokładnie pochodziło ze strony do której dążę.
Dotarłem tam gdzie miałem być, wyszedłem z dziury i byłem pod sceną. No byłem pod jej częścią, która nie zawaliła się przed czymś ciężkim. Spojrzałem w tamtą stronę lekko zawiedziony. Nie było mnie chwilę na powierzchni, a tyle ciekawych rzeczy się zadziało. Szkoda.
Mój wzrok skupił się na czymś co widziałem pomiędzy gruzem. To nie było jakieś wielkie okno, można było tylko przez nie zobaczyć co się działo na scenie. A co zobaczyłem? Cztery trupy! I to radnych! Czyli tamci postanowili lekko uszczuplić „władców” tego świata, albo raczej byłych władców. Nikogo z nich nie znałem, ba, wszystkich z rady nie znałem, więc przeleciała mi ich ta śmierć koło nosa.
Dobra, ale co zrobić? Bo nie przyszedłem tutaj popatrzeć na zwłoki. Oj nie. Nekrofilem nie jestem, podziękuje. Spojrzałem na górę, czyli na scenę nade mną. I wpadłem na ciekawy pomysł, kiedy połączyłem kilka możliwości, które tutaj mam. Ruszyłem do torby w poszukiwaniu czterech wybuchowych kartek. Chyba już się domyślacie nad moim planem, co nie? Ah, jacy wy mądrzy, dostaniecie nalepkę „Mądry urwis”.
Wracając. Postanowiłem nasłuchać gdzie kto stoi. Oczywiście postanowiłem dorwać tych co robią to przedstawienie. Po co jeszcze bardziej kopać słabszego, ciekawiej będzie trochę przeszkodzić tym wygranym. Niech się namęczą, albo zirytują. Kiedy ogarnąłem gdzie mogą mniej więcej stać, to musiałem po cichu nalepić notki wybuchowe na scenę nade mną, ale nie jedna na drugą, po prostu tak by były trochę od siebie oddalone. Dobrze, jak już to miałem ogarnięte. To wracam do mojego okienka, przez które widziałem zwłoki i możliwe kogoś nad nimi. Jeżeli mam możliwość to próbuje użyć techniki Doton: Doryūsō, by zaatakować z ukrycia kolcami z ziemi najbliższego przeciwnika? Ciężko go nazwać przeciwnikiem, bardziej osoby której chce uprzykrzyć życie. Po prostu kogoś z tej czwórki wielkich i wspaniałych jeźdźców(tylko nie tego w zbroi), albo tego ich lidera, a najlepiej bym miał możliwość by w niego je wycelować. Jeżeli mi się udało wykonać technikę z kolcami, czy też nie miałem takich możliwości albo mnie wykryli, to od razu wskakuje do dziury z której wyszedłem pod sceną przed chwilą, a następnie detonuje notki które przylepiłem. Niech kolejny wybuch zagrzmi! Niech ludzie znowu się wystraszą! Niech silni poczują kupę w gaciach, że ktoś miał na tyle jaj na takie zagranie. I po zrobieniu tego wszystkiego postanowiłem aktywować technikę, która mi pozwala poruszać się szybciej pod ziemią i uciekam stamtąd. Wykonuje taką partyzantkę. Zaatakować z ukrycia, spierdzielić na trochę, potem znowu się pojawić i kolejny atak. Z przewagą liczebną najlepiej tak się rozprawiać. Biegłem jak tylko mogłem, kiedy się oddaliłem za pomocą tej techniki na chwilę wystawiam głowę, by zobaczyć gdzie jestem i co widzę, a potem znowu się zanurzam, bo mogę dostać w łeb przez przypadek. No ale musi być takie ryzyko, jeżeli chce coś dalej tutaj robić, to potrzebuje wiedzieć co gdzie jest.
Techniki!
Nazwa
Doton: Doryūsō
Pieczęci
Ptak
Zasięg Max.
10 metrów
Koszt
E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (za 2 kolce)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Ofensywna technika Dotonu niskiej rangi. Polega ona na wytworzeniu włóczni/kolców z ziemi, które wbijają się w ciało przeciwnika. Choć techniki można stosować ofensywnie, można też czasem się nią bronić. Dużym plusem tego Jutsu jest to, że kolce mogą wyrastać ze ścian, ziemi, skał. W zasadzie ze wszystkiego, wystarczy, żeby miało to kontakt z ziemią. Wystarczy jednak uderzenie o sile 40 bądź Jutsu D i z naszych kolców zostanie tylko proch...
Nazwa
Doton: Dochū Senkō
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 co turę)
Dodatkowe
Użytkownik musi być pod ziemią
Opis Jedna z najbardziej przydatnych technik na tym poziomie. Użytkownik musi jednak znajdować się pod ziemią, aby wykonać to Jutsu. Umożliwia mu ono bowiem, zwiększenie swojej prędkości poruszania pod ziemią. Jest ona podobna do szybkości naszej postaci. Dodatkowo można wyciągnąć broń, albo część ciała, aby zadać niespodziewany cios. Pod ziemią poruszamy się z naszą normalną szybkością.
Opcjonalnie! Jeżeli dziura zniknęła magicznie
Nazwa
Doton: Moguragakure no Jutsu
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 co turę w trakcie przemieszczania)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z przydatnych technik Dotonu, która umożliwia wyjście nawet z najtrudniejszych sytuacji. Użytkownik wysyła chakrę do ziemi, aby ta stała się miękka. Następnie może się ukryć, a także przemieszczać. Technika bardziej nadaje się do tego pierwszego, ale i opcja druga jest możliwa. Warto dodać, że dziura w ziemi, która początkowo jest tworzona, jest bardzo prosta do zasypania w tym stanie, przez co nie da się nas wykryć.
Staty:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 41
WYTRZYMAŁOŚĆ 50
SZYBKOŚĆ 81
PERCEPCJA 49
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 222
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 105%
Chakra: 105% - 10% = 95%
Ekwipunek: (Tylko bez zmian w pojemności, bo aktualizacja wbiła kiedy już event był
Torba [68/70]
  • 4x Notek wybuchowych
  • 8x Kunaie
  • 5x Shurikenow
  • 2x Granat Dymny
  • Bojowa pigułka żywnościowa
  • Pigułka ze skrzepniętą krwią
0 x
Kei

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Kei »

Ech, do jasnej cholery skoro chciał wyciąć radę nie mógł tego zrobić w pałacu bez mieszania w to innych? Po co robić z tego to całe przedstawienie. - Rzucił w myślach całkowanie niesmaczny tą całą sytuacją. Czy był zdenerwowany? Tak zdecydowanie. Czy zbierało mu się na panikowanie? Tak, trochę ale trzymał się, w końcu wiedział że jeśli straci nad sobą panowanie to będzie skończony. Ratowanie oficjeli? Bądźmy poważni Kei nie miał na wystarczającej siły, a zresztą i tak wpierw musiał myśleć o swoim własnym bezpieczeństwie. Więc to nie wchodziło w grę, tym bardziej, że po chwili i tak nic z nich nie zostało. W sumie rozważał też uratowanie jakiś cywili przy okazji, zwłaszcza że dało się usłyszeć, że ktoś formuje jakaś grupę w tym celu. Współpracując z innymi shinobi i sam byłby bezpieczniejszy, więc ten układ nie wydawał się zły. Z drugiej strony czemu miałby sam od razu nie uciec? Cóż mimo wszystko nie był osobą bez serca. Gdyby ludzie podeszli do swej ewakuacji nieco na spokojniej i skuteczniej pewnie by tak zrobił, lecz przez panikę odbywało się to bez składu i ładu, a na to ciężko się patrzyło. Dlatego też postanowił skierować się w stronę grupy ratunkowej. Po drodze postanowił zachęcać tych co jeszcze się nie ruszyli do tego by się ewakuowali do najbliższego. Jakby nie patrzeć zawsze się trafiają jednostki zbyt przestraszone lub zdezorientowane by cokolwiek zrobić. Z lekkimi przypadkami tylko lekko potrząsał i zdecydowanym głosem nakłaniał do ucieczki. Jednak jeśli po tym nie reagowali, cóż trzeba było użyć nieco bardziej zdecydowanych środków, jak np. plaskacz i krzyk, choć miał nadzieje, że tego nie będzie trzeba stosować. Naturalnie w przypadku płaczących dzieci całkowicie starał się unikać policzkowania, w końcu miałby problem gdyby jeszcze bardziej się rozpłakały. Nawet jeśli chciał trochę pomóc ludziom to nie zamierzał się mieszać w przypadki, które naraziłyby go na zbliżenie się na niebezpieczną odległość do kontrolowanych członków zakonu. Jakby nie patrzeć samopoświęcenie nie bardzo go interesowało. Tak, więc starając się unikać zbędnego niebezpieczeństwa stara się dotrzeć grupy ratunkowej, po drodze osłupiałe, zdezorientowane i płaczące osoby kierując do wyjścia. Jeśli mu się uda to szybko podchodzi do różowowłosej, nawołującej dziewczyny i reszty osób jej towarzyszącej.
- Chcę pomóc, czym powinienem się zająć? - Rzucił szybko zdecydowanym tonem
Podczas wszystkich swoich działań Kei pozostaje ciągle czujny, w końcu w takim rozgardiaszu wszystko może się zdarzyć.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:

SIŁA 35
WYTRZYMAŁOŚĆ 30
SZYBKOŚĆ 30
PERCEPCJA 43
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Plecak

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
- Kabura x2 (przymocowane do pasa po bokach jedna po lewej druga po prawej, zwykle ukryte pod kurtką)
Lewa kabura:
- stalowa żyłka 15m,
- 6 shurikenów.

Prawa kabura:
- 4 kunai,
- bombka świetlna.

Plecak:
- 1 kunai,
- mały zwój pieczętujący,
- topaz.
0 x
Awatar użytkownika
Hitsukejin Shiga
Martwa postać
Posty: 2743
Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
Wiek postaci: 20
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Hitsukejin Shiga »

Soundtrack
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=GSKeo5AS5vM[/youtube]
Powiem wam, tak na boku, że z Chise to już chyba tak jest. Uprzedzając fakty - to jest osoba, która w jednej chwili potrafi być kochana, beztroska i rozkoszna, a po chwili jest w pełni zdeterminowana, robi ciach, prast, śliach i obcina ludziom głowy, wszędzie sika krew - krew, krew, flaki, krew. Dlatego to, że ona teraz wzięła Dango które mnich jej podał nie zrobiło na nim wrażenia. Chise nie uzależniała swojego apetytu od okoliczności czy emocji, co było troche słodkie i zabawne, ale troszeczkę jednak przerażające. Przypomniał sobie, jak na Hanamurze pierwsze co zrobiła po obcięciu bandycie łba i okaleczeniu innych, kąpiąc się w fontannie krwi, to było zjedzenie posiłku. Z cholernym smakiem zjedzenie posiłku. Twardość bebechów zasługiwała nawet na podziw Jashinisty, bo Shiga niejednokrotnie nie dałby rady zjeść niczego po jakiejś grubszej akcji - Chise nie miała tego problemu ani ciutek ciutek. Oblizywała paluszki z lukru z uśmiechem na ustach. Mimo napięcia wokół. Mały kochany przerażający potwór. Kiedy Chise stwierdziła, że jak coś jest nie tak, to się okaże, to Shiga złapał się za głowę, robiąc tak zwanego fejspalma. Naprawdę, Chise, naprawdę?!
-No. Nie da się ukryć, że jeśli coś ma się wydarzyć, to, uwaga, wiem, że to mocne, to się wydarzy. Ja to mam czasem wrażenie, patrząc na twoją beztroskę, że ty masz za dużo cukru w diecie. - Wyszczerzył swoje stalowe kły do niej po tej małej wrednostce, mimo, że zdawał sobie sprawę iż Chisiakowa nie zobaczy tego wyszczerzu. To była duża wada jej ślepoty, że tyle świetnych min i delikatnych niuansów twarzoworyjowych ją omijało. Nie widziała fejspalma, nie widziała podniesionych brwi Shigi, którymi machał jak wachlarzami przed daimyo jego słudzy, próbując zaakcentować konsternację jaką wywołały jej słowa. Widział też, jak ją zaciekawił słowami o Sharinganie. Jednak czy mądrym było jej o tym mówić? Zaraz pewnie poleci spytać innego bliskiego Uchihę, czyli tego frędzla Shinjiego. A Shinji kupą jest i trzeba go unikać z całych sił, bo on był jedyną osobą, chyba jedyną, o którą Shiga był tak poważnie zazdrosny. Długo się nie widzieli, ale widział jego zamiary w Hanamurze. Pod płaszczykiem good guya opiekuna krył się ruchacz przyczajony który tylko czekał na stosowną okazję by jak ten komar czy inny koliber zapuścić swoją malutką cieniutką rureczkę tam gdzie nie potrzeba. I to nie jest tak, że Shiga nie chciał dobrze. Bo Shiga chciał, naprawdę, dobrze. Ale co zrobisz, Panie, jak koleś idzie udry na udry i z całej mocy na każdżiusieńkim kroku próbuje ci dojebać. Serio, Shiga chciał mu dać błogosławieństwo, nawiązać z nim jakąś sympatyczną relację, ale taki chuj Panie Kochany, nie da rady. Tamten mikrocwel na wszystko reagował wulgarną agresją i podłą śmiesznością - problem był taki, że Shinji nie był ani ciutek śmieszny, ale ośmieszał innych swoją osobą, był jak niechciany kolega który robi kupę gdzieś w domu na imprezie i potem nikomu nie mówi. Upierdliwy pokurcz, tyle. Shigiemu pozostawało mieć cichutką, niepotrzebną nadzieję, że jego list, piękne męskie prącie, trafił do Shinjiego, nawet jeśli oznaczałoby to to, że Shinji dowie się od kogo ten list dostał i będzie pewnie chciał Shige skopać. Cóż, na dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć procent i tak musi do tego wcześniej czy później dojść. Ot takie chyba przeznaczenie niezbyt przepadających za sobą rywali o dobro Chise, bo obaj mieli bardzo radykalnie różny pogląd na przyszłość dziewczyny... A potem wydarzył się cały ten burdel, a Shiga przytomnie postanowił się oddalać krokiem jednostajnie przyśpieszonym spierdalającym. Nie, nie był tchórzem, który ucieka, ale wolał nie dostać pierwszą falą, pierwszym szeregiem ataku, bo to mogło, zwazywszy, że on jest władcą ognia, a nie miecza, wygenerować niesprzyjające ani ciutek dla mnicha warunki bitewne.
-Nie uciekamy, zyskujemy taktyczną przewagę. Brnąc prosto w scenę, patrząc na to co tam się dzieje i może wydarzyć, rzucamy tylko nasz los na zmarnowanie. Możemy walczyć, ale lepiej mieć jakiś plan, a by mieć plan trzeba nam czasu, a by mieć czas musieliśmy się odsunąc. Jeśli chcesz walczyć... będę walczył wraz z Tobą. - Westchnął, wiedząc, że Chise nie odpuściłaby, nie ma takiej opcji, walki. Ona za każdym razem musiała się wykazać, a Shiga nie był z tego powodu zachwycony. Bo dlaczego w sumie miałby być, co? Jego wyjątkowa osoba, jedyna w życiu którą Shiga obdarzył taką dużą sympatią, rzucała swoje życie na szale w obronie ludzi których ni cholery żadne z nich osobiście nie poznało. Bo kim jest niby taki radny? Cwelik, który siedzi na dupie i myśli, że fakt bycia częścią większej całości w jakikolwiek sposób czyni go lepszym od innych. I że jest nie wiadomo kim. Shigiemu jako Jashiniście to nawet podobało się to co się tutaj działo. Stanowczo stał po stronie człowieka, który planował utrzeć radzie nosy przy samej dupie, ale jednak Chise... A musiał jej pomóc, jeśli ona szła walczyć! Kurwa mac!
-W tym świecie nikt nie może czuć się bezpieczny. Uważaj na Siebie. Jakby co będę atakował na prawo. Po ostatniej eskapadzie dalej mam lekkie problemy z lewym okiem. - Tak, po tym jak Yarido mu swoim hyuugowskim czakrowym siatkowym ostrzem uszkodził oko, Shiga stał się cosik przewraźliwiony na tym punkcie i cały czas miał wrażenie, że gałka oczna go cosik uwiera, jakby coś było na niej... lub w niej. Aczkolwiek nie było ku temu możliwości, tamta siatka to była czysta czakra, a nie metal którego opiłek mógł zostać w oku. No nie, ale z drugiej strony czy nie może być coś takiego jak... ale to głupio bzmi... opiłek czakry? Czy to tylko znak, że Shiga jest przewraźliwiony i mu odbija, bo czuj coś, czego nie ma prawa być tam gdzie to czuje? Całkowicie możliwe, patrząc na to, jak Shigiemu się paranoja wyostrzyła, to jest to nawet bardzo możliwe...
Dużym problemem z tym co się działo była panika. Ludzie byli jak zwierzęta, gdy odczuwali przejmujący strach, naprawdę. Rzucali się na wszystkie strony, uderzali, wpadali na Siebie, a co najgorsze - tratowali bez cienia litości czy zawahania. Liczył się zwierzęcy instynkt przerwania i nic innego. Matki mogły zadeptać własne potomstwo, ludzie którzy kiedyś się znali, mogli teraz wbijać w ziemie stopami czaszki swych sąsiadów. Wszelkie relacje, więzi i konotacje rodzinne przestawały mieć znaczenie tam gdzie pojawiał się on, zguba ludzkości, STRACH. Strach zmieniał myślących ludzi, posiadających koniec końców przecież odruchy pozytywne jak pomoc biednym czy potrzebującym, w pokrzykujący, pohukujący zezwierzęcony tłum który prze jak pieprzone zwierzęta bez opamiętania i prosi się tylko o to, by ich wszystkich jakimś ładnym ogniem wziąć i przypalić, by paradoksalnie ich zapędy ostudzić. Ale myślicie, że to by coś dało? Nie, zwierzęta dalej by się zachowywały jak dzikie bestie. Co do samej zabawy w Kami no Hikage, to działo się grubo. Shiga spodziewał się, że coś się odpieprzy, ale stawiał na wojnę. I ta mu właśnie została dostarczona. Ale zdrady zakonu Shiro Ryu i tego, że zwrocą się przeciwko swoim szefom, a potem przeciwko wszystkim, to się kompletnie nie spodziewał. To była już taka... insza inszość której ani ciutek nie przewidział. Bo to, że impotencka rada będzie chciała pomachac swoim digidigidongiem przed twarzami świata i wręcz metaforycznie krzyknąć PATRZCIE NA MÓJ ŻOŁONDZHEHEHEHJAKIDUŻY. Ale to, że Rada wyciągnęła digidonga się zdarzyło, fakt, Shiga przewidywał, że to się wydarzy. Od początku już przeczuwał, że coś się spieprzy, że coś się odstawi... Wymachiwanie Digidodongiem.... Ale to, że ten digidigidong zostanie odgryziony przez Suzumurę, stanowiącego jak się okazuje głowę zakonu, to Shiga się w najzabawniejszych snach, wizjach i przeczuciach nie spodziewał. Jashin to dzisiaj chyba będzie ucztował, rozkoszując się rozpierdolem jaki musi się wydarzyć i właśnie ma mniej więcej miejsce. Shiro Ryu mierzyli do publiki, ich lider właśnie bawił się odgryzionym w przenośni digidigidongiem rady plując im na twarze jak tylko się dało bardziej. Shiga widział jak ten, który jest przywódcą rady, Takasu, mógł zrobić dosłownie nic, bo ten cień który wystrzelił z kolegi Suzumury trzymał wszystkich jak te dziwki na uzdzie.
Mnich po raz pierwszy od dawna zaczął odczuwać podziw. Prawdziwy, nieskrępowany wydestylowany podziw. Suzumura i jego koledzy byli właśnie tym, czego Shiga zawsze pragnął. Ucieleśniali potęgę. Ucieleśniali potęgę, a ucieleśniając ją byli wolni, najbardziej spośród wszystkich tutaj. Nieskrępowani niczym, nie musieli nikogo się słuchac, nie musieli nikomu usługiwać i dla nikogo pracować. Byli prawdziwymi orłami, które rozbiły potężnymi dziobami swoje klatki i teraz szukali ofiar. Zasługują na wielkie ilości szacunku i podziwu, i taki właśnie od Shigiego otrzymywali. Jeśli miałby jakiś wybór, czy może do nich dołączyć i z nimi tworzyć świat na nowo, to nie wahałby się ani chwili. Kult Dnia Sądu był uroczy, gdyby mieć ich po swojej stronie może mógłby dołączyć do Suzumury i jego wypranych Shiro Ryu, coby razem z nim zaprowadzać nowe porządki świata.
Chociaż Takasu miał jaja. Stał przed wykurwistym orłem którego nic nie trzyma i który może wszystko, on sam, skrępowany pisklak i mimo to nie zdradzał żadnych emocji. Dużo mocnych ludzi, dużo wartych do poznania, dużo wartych do zamordowania... Gdyby im odebrać życia, to Jashin byłby zachwycony. Z drugiej strony czy ten bożek zasługuje na kolejne dary od Shigi? Niekoniecznie, niech się najpierw wykaże tutaj, niech jego dar będzie mocny jak nigdy dotąd, niech jego błogosławieństwo nie ustępuje ani na chwileczkę. Wtedy pomyślimy o ofiarach dla Boga krwi, wojny, zniszczenia et cetera, et cetera... Tylko biedna Uchiha Ayame płakusiała i Shigusiowi zrobiło się przykro. Krewniaczka Chise płakusiała bardzo smutno i on miał ją straszną ochotę przytulić do piersi. Taka klęcząca, zapłakana i załamana... Wziąłby ją pod kimono, przytulił jak pięciolatkę... Na pewno zrobiłoby się jej o wiele, wiele lżej i raźniej. A tak musiała stać i płakać na scenie. To była wada Suzumury. Shiga nie lubił cierpienia kobiet. No, nie przepadał. Tak samo jak dzieci. Coż.
I nagle atmosfera się ochłodziła. Wielka lodowa ściana odcięła drogę ucieczki i Shiga już wiedział, że trzeba będzie walczyć, tak jak pragnęła Chise. Cofając się dalej nico, żeby nie być za blisko sceny, w końcu wszystko ma swój zasięg i wszystko ma swoje, że tak powiem wymagania, złożył pieczęć węża. Pojawił się jakiś zakolczykowany ziomeczek, którego Shiga ni ciut nie rozpoznawał... I postanowili zacząć uskuteczniać pieprzoną wstawkę obyczajową, który któremu co i jak bardzo przeskrobał. Troche śmieszne, trochę załosne. Tego Shiga akurat zbytnio nie lubił, takich nikomu niepotrzebnych obyczajówek. Chociaż, wysłuchanie, że Shiro Ryu którzy im grożą to wyprane ze wszystkiego zombie nieco poprawiła humor Shigiemu. Nie musi się martwić, że uszkodzi kogoś z potencjałem, kogoś godnego, kto zasługiwał by żyć, skoro wszyscy to już wyprane skorupy. Jeśli naprawdę są takimi kukłami bez woli to nie zasługują na życie. Złożona pieczeć szczura. Łysy i Suzumura dalej dyskutowali, przekrzykując się kto jak i dlaczego zdradził, po co i czemu. A Shiga nieco ryknął śmiechem do siebie słysząc użycie słowa coup, którego sam przed chwilą użył. Dziadek z kolczykami chyba był takim mentalnym Shigą, bo się strasznie rozpalał i emocjonował. A Suzumura był chłodny jak pieprzony lodowiec, taki sam jak ten który odcinał im jakąkolwiek drogę ucieczki. Zrobiło się ciekawie, kiedy zaczeli gadać o jeżdzcach. Ciekawe, antykreator? W sumie to słyszał o nich, jak pewnie każdy. Suzumura kreował się na drugiego antykreatora... a może nim był?! Przebranie, reinkarnacja? Shigiemu włos stanął dęba z wrażenia i z ekscytacji. Jeśli Suzumura dorównuje antykreatorowi z opowieści, to naprawde będzie warto w chwili próby stanąć po jego stronie. Może się bardzo opłacić znajomośc z kimś takim. Może nawet pomógłby pozbawić arcykapłana Jashinistów władzy i przejąć ją? Coż za piękna wizja, dla kogoś z potęgą jak antykreator taki arcykapłan to pewnie było jak splunąc. Shiga sam ani ciutek nie szanował arcykapłana, bo uważał, że poprzez Dar Jashina ten nakłada smycz na swoich wyznawców... I po części na pewno tak było. Dlatego po tym, jak te tatuaże stały się obowiązkiem, Shiga opuścił kult i długo nie ma zamiaru tam wracać. W końcu nie musi, ma przed sobą całą wieczność na czekanie. Czas mu nie straszny, a kostucha mówi mu dzień dobry - można czekać do końca świata i dzień dłużej.
Potem łysy zaczął krzyczeć, Suzumura znów się teleportował, sprawiając, że Shiga coraz bardziej był pewny, że to musi być kolejne wcielenie antykreatora bo tylko to by wytłumaczało potęgę jaką niewątpliwie jegomość dysponował na każde swoje skinienie. Kenshi, Reiya, krąg. Tylko ci z Shiro Ryu byli warci pozostawienia przy życiu, reszta już mogła ginąć. Shiga w swoich myślach otworzył notatnik i wszystko bardzo dokładnie notował. To się może przydać w przyszłości, do podjęcia bardzo ważnej decyzji jeśli taka zostanie Shigiemu przedstawiona. Teraz złożył kolejną pieczęć, znów pieczęć węża. Kiedy Shiga składał pieczęć tygrysa z dłoni mężczyzny imieniem Suzumura który samym obliczem potrafił doprowadzić dorosłego chłopa do śmiertelnego przerażenia wystrzeliła jakaś wiązka, przebijając na wylot łysego i zakańczając na tą chwilę tą część opowieści. Po pozbyciu się tego śmiesznego Pana, Suzumura postanowił obwieścić światu swój plan. I tutaj wlaśnie, już bez uprzedzania, stało się to, co sprawiło, że Shiga odnalazł swoją drogę.
Świat bez zwierzchnictwa, bez ludzi mówiących co można, a czego nie można. Co czynić, czego nie, decydujący kto ma ginąć, a kto żyć. Cóż za piękna wizja. Wizja Suzumury Hanjiego była wizją, gdzie wszystkie klatki zostają zmiażdzone, gdzie wszyscy są wolni, nic już nikogo nie trzyma, nikt nie może nikomu nic zarzucić. O wszyskim decydują same rody. Swoją potęgą zdobywają władzę i nią rządzą. Rządy potężnych, a nie tych, którzy mają wyimaginowaną władzę i wpychają ją w ryj jak kutasa dziwce wszystkim bez wyjątku. Piękna wizja, Shigiemu aż łezka z oka poleciała. Zacząłby klaskać jak głupi, ale niestety grzecznie składał sobie pieczęci i nie chciał przerwać sekwencji. Jednak "nowa era shinobi" zasługiwała na naprawdę oklaski... Więc Shiga zaczął klaskać jak głupi, bijąc brawa słowom Hanjiego. Piękna wizja. CUDOWNA WIZJA WOLNEGO ŚWIATA. WSZYSTKIE DRAPIEZNE PTAKI WRESZCIE NA ŁOWACH, KONIEC PRĘTÓW! W tym świecie Chise także byłaby wolna, uwolniona od swojej złotej klatki. Nie musiałaby wychodzić za nikogo, bo to by nikogo nie obchodziło i nikomu by na tym nie zależało. I tak bylaby po stokroć poteżniejsza od swojego męża... Bo Chise nie jest zwykłym ptakiem. Jest Orłem, jak Shiga czy Suzumura, tylko ten ostatni to taki jebitny orzeł z metalu i ziejący ogniem z piór. Czy Shiga stulejkował do niego? Ciutek. Ale co tu się dziwić, to co robił BYŁO IMPONUJĄCE....
A potem wybuchło. Niedobrze. Wszystko się zrobiło ciemne, gdy dym, gdzie kurz, wszystko się rozpieprzyło dokumetnie. Pałac nagle zapłonął i przestał jako tako istnieć, jednym Katsu Suzumura rozwiązał wszystkie problemy dzisiejszego świata. Rozwiązał problemy jednym Katsu! ZOBACZ JAK! brzmiało niemalże jak nagłówek jakiejś durnej gazety, ale było niesamowicie trafne.
Radni zaczęli umierać. W tym płacząca Ayame, co zasmuciło nieco Shigiego, bo nadal miał ochotę ją utulać, choć teraz była conajmniej ciut martwa. Szkoda.
Jeźdzcy zaczęli siać rozpierdol, po tym jak wszystkich wybili. Lodowa ściana zniknęła, więc można było się ulotnić stąd niby... Ale jacyś ludzie zaczęli pokrzykiwać, że potrzebują pomocy wszystkich, którzy są w stanie nieść oręż, by ewakuować miasto. Kwestia niezliczonych istnień? Widział, że chise się waha, co zrobić. Nie była pewna. On tez nie był... Ale od nowa zaczął składać swoje pieczęcie. Dużo szybciej, dużo prężniej. Widział, że Chise, stojąca obok niego, rusza.
-Pamiętaj, na lewo, ja na prawo. Bo oko. - Jęknął cicho, ale tak by usłyszała. - Chise, nie zgiń. Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego jak wrócisz. - Podobnym tonem wypowiedział, po czym nabrał powietrza w płuca. Musiał krzyczeć tak, żeby ci z kręgu Shiro Ryu go słyszeli. By wszyscy go słyszeli.
-JEŚLI CI LUDZIE DOBĘDĄ ORĘŻA TO BĘDA ZDYCHAĆ W IMIĘ PUSTEJ WOJNY. NIE MOŻECIE ODWRÓCIĆ SIĘ PLECAMI DO ZAGROŻENIA I WIAĆ, BO ZOSTANIECIE ZABICI OD TYŁU, TAK JAK ZASŁUGUJĄ NA TO UCIEKAJĄCY TCHÓRZE. JESLI CHCECIE KOGOKOLWIEK URATOWAĆ, TO ZAGROŻENIE JEST TAM. MÓWIE DO WAS, KRĘGU SHIRO RYU! - Skończył składać piątą pieczęć. - SPIERDALAĆ WSZYSCY! - Warknął do ludzi, starając się znaleźć jakąś małą przestrzeń do wystrzelenia ognia, nieco ludzi rozganiając, ale nie pchając się zbytnio w łapy Shiro. Jego technika miała bardzo ładny zasięg, a on wolał sie nieco wycofać z tłumem niż wpieprzyć się na ostrza. Jak on ich nie rozgoni to zrobi to ogień. Ogień, którego jęzory wystrzelą prosto od Shigi, rozgałęziając się nieco przed opętanymi Shiro Ryu i potem lecącymi dalej, by na końcu się zwęzić, tworząc eliptyczny okrąg więziący w sobie tylu opętanych pustych Shiro Ryu ile tylko jest możliwe. Ogień mnknie szybko, a gdy tylko się zamknie to wystrzeliwuje na pięć metrów w górę, odcinając Shiro Ryu od ludzi. Zamiarem Shigi jest usmażyć jak psy te opętane skorupy. Zasięg kręgu spalonej ziemi jest wielki, ale wiedział, że Chise się go posłucha i nie zbliży nawet do niego. Ona na lewo, on na prawo, mierząc nawet po ścianie tą ścianą, nieco psując kształt okręgu, byle dać Chise trochę pola. I tak powinien wielu złych złapać... bardzo, kurewsko, wielu. Shiga nie puszcza pieczęci, tylko przelewa do niej czakrę cały czas, co powinno sprawić, że ogień nie tylko poparzy mu ręce, dodając ekstazy i otrzeźwiając go z marazmu, ale od razu temperatura wewnątrz kręgu zacznie rosnąć bardzo szybko, powietrze zacznie być gotujące, osiągając temperaturę nawet stu dwudziestu stopni.
-JEŚLI CHCECIE OSIĄGNĄĆ CEL, PRZEBRNIJCIE PIEKŁO! - Ryknął, wiedząc, że sto dwadzieścia stopni to jest temperatura, której śmiertelni, nie jashiniści, nie przetrwają. Ani ciutek dłużej, niż sekundy. Zaczną się gotowac, dusic, oczy im eksplodują... Piękny widok zapewne. Shiga więc zesmaży w ten sposób tylu Shiro Ryu ilu się uda, celując ku scenie, jako że stamtąd nadchodzą rycerze. Niech zacznie się zabawa. NIECH STANIE SIĘ PIEEEEEEEEEEEEEKŁO!
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Aktualny wygląd fortecy-sana.
Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.

Ekwipunek
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:

Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.

Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Brak.
  • Nabyta -
  • Brak.

PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 70
    WYTRZYMAŁOŚĆ 77
    SZYBKOŚĆ 121
    PERCEPCJA 70
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1 | 16
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 328
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    GENJUTSU E
    STYLE WALKI
    • Chanbara S
    • Rankanken B
    • ---
    IRYōJUTSU A
    FūINJUTSU D
    ELEMENTARNE:
    • KATON A
      SUITON E
      FUUTON E
      DOTON E
      RAITON E
    KLANOWE B
Znane techniki
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki

Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu

Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu

Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!

Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri

Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa

Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Nazwa
Maska "Głód".
Typ
Ubranie, Maska
Objętość
Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
Waga Fūin
25
Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
Cena
600 ryou
Link do tematu postaci
KLIK!
Piękne ząbki Shigi.
Nazwa
Sumairu + Kiba
Typ
Unikat/Broń
Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
Wytrzymałość
100 punktów
Zdobycie
500 ryou + misja C na "zamontowanie".
Link do tematu postaci
KLIK!
Nazwa
Suiseki - Krzesiwo
Typ
Dodatek
Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
Zdobycie
300 za sztukę.
Link do tematu postaci
KLIK!
Awatar użytkownika
Izanagi
Gracz nieobecny
Posty: 144
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 14:34
Wiek postaci: 17
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Tak jak na avatarze.
Widoczny ekwipunek: Katana

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Izanagi »

Zapanował chaos z którego mogli wyjść tylko najsilniejsi, ale silniejsi powinni pomóc słabszym w razie potrzeby. Stojąc i obserwując okolicę że jakaś kobieta czegoś jakby szuka, więc czym prędzej postanowiłem ruszyć do niej, aby nie stać tak bezmyślnie póki co i jej pomóc, o ile oczywiście tego będzie potrzebowała. Podbiegłem do niej i zapytałem..- Pomóc Ci, widzę że czegoś szukasz?- chciałem być miły więc szybko się uśmiechnąłem, po czym wróciłem do mojej skoncentrowanej miny, gdzie podczas czekania na jakąś odpowiedź rozglądałem się dookoła czy przypadkiem nikt nas nie zaatakuje, lub czy ona nie mam takiego zamiaru, działy się tutaj co najmniej dziwne rzeczy w tym momencie więc starałem się być maksymalnie skoncentrowany, a to że miałem włączone czerwone oko, mogło tylko i wyłącznie w tej sytuacji pomóc.- Jestem ninja, mogę Ci pomóc, szukasz dziecka?- jeżeli zauważyłem dziurę w ziemi to szybko tylko na nią zerknąłem, wiedziałem już że to dziura raczej po technice ninja ale nie chciałem dać po sobie nic poznać. Miałem nadzieje że to ona sama mi powie czego szuka, no chyba że jej odpowiedzią będzie atak to mam włączonego sharingana oraz katanę zawsze przygotowaną do obrony, więc raczej jestem ubezpieczony w pewnym sensie. To co się działo dookoła mnie starałem się nieco wymazać, udać jakby to się nie działo, aby nie popaść w jakąś swego rodzaju histerię czy coś takiego, musiałem tutaj być po prostu bezwzględnym ninja, bo na pewno wszystkim nie pomogę, a postaram się komu tylko będę w stanie.
0 x
Megumi Ishida

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Megumi Ishida »

Megumi biegła tłumem, mając nadzieję na jak najszybsze wydostanie się z ten mało przyjemnej sytuacji. Orientowała się że wokół niej było co najmniej 2 shinobich, ale nie miała ochoty ani czasu z nimi rozmawiać. W końcu na razie w mieście było jakieś dziwne bum, a panowie na scenie zaraz się pozabijają. Właściwie już nie słuchała rozmów ludzi w miejscu głównych wydarzeń, tylko teraz wkładała całe serce w to żeby uciec. Uciekać jak najdalej ratując swoje marne bo marne, ale jednak dosyć jej potrzebne życie. I naglę usłyszała że ktoś zbiera ludzi i chce jakoś koordynować ewakuację. Poruszyło to jej serduszko. Zatrzymała się, a tłum przeciskał się wokół niej. Czy może z czystym sercem uciekać? Z jednej strony nie miała żadnych zobowiązań wobec tych ludzi. Mogła pomóc jakiejś staruszce, jednemu dziecku, ale nie pracować społecznie podczas ewakuacji zapewne całego miasta cywili. Ehh, ale z drugiej strony ktoś w niebiosach obdarował ją zdolnościami, grzechem będzie ich nie wykorzystać do pomocy innym. Jeśli nie dostała ich żeby pomagać, to po co? Żeby czynić źle? Wtedy powinna dostać również inne postrzeganie rzeczywistości, miała za dobre serce by ranić bez powodu. Wniosek był jeden, albo jej przeznaczeniem była pomoc uciśnionym, albo Bogowie bawią się jej kosztem. Jako że byłą dosyć dużą szczęściarą uznała że raczej to to pierwsze. Obróciła się na pięcie i rozpoczęła bieg do koordynujących ucieczkę. Zdziwiło ją iż najwyraźniej należeli do tej samej grupy co zakonnicy który chyba stawali po innej stronie barykady niż ich koledzy przy wejściu. Ściana lodu która się dosyć nagle pojawiła, stosunkowo szybko zniknęła. W jaki sposób nie wnikała. Nabrała powietrza w płuca i będąc blisko miejsca docelowego wykrzyczała: Megumi Ishida melduje się! Docisnęła się do nich i rozejrzała po okolicy jakie jeszcze osoby zdecydowały się nieść pomoc poszkodowanym.
KEKKEI GENKAI:
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona - Sensorka
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 50 (150PH)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 100 (350 PH)
    SZYBKOŚĆ 150 (650 PH)
    PERCEPCJA 101 (354 PH)
    PSYCHIKA 1 (3PH)
    KONSEKWENCJA1 (3PH)
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH:401
KONTROLA CHAKRY C(120PH)
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 110%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU
    GENJUTSU
    STYLE WALKI 1 (dziedzina D) (50PH)
    • Chanbara S
    • ---
    • ---
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON B (300PH)
      SUITON
      FUUTON
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE
0 x
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Kisho »

Festwal w Kami no Hikage zakończył się na dobre, a związana z nim zabawa odeszła w zapomnienie już kilka chwil temu. Teraz niż nikt nawet nie pomyśli o tym, jak kolorowo i wykwintnie przystrojono budynki czy ile różnorakich atrakcji mających na celu umilić pobyt obcym przygotowano na to uroczyste wydarzenie. Nic z tych rzeczy nie miały najmniejszego znaczenia w obliczu katastrofy. Wszyscy myśleli jedynie o tym by uciec jak najdalej i przeżyć, by przedrzeć się przez tłumy, chociażby brutalną siłą nie bacząc przy tym na ludzi obok siebie i opuścić to miejsce, puki jeszcze mają na to szansę.
Chaos, który rozpoczął się na placu szybko rozniósł się na całe miasto, a strach w obliczu nadchodzącej śmierci udzielił się każdemu. Dosłownie. Raczej nie było nikogo, kto w tym momencie w pełni panował nad swymi emocjami. Nawet shinobi nie byli tutaj żadnym wyjątkiem. Jedyna różnica między nimi a zwykłymi ludźmi była taka, że ci zdawali sobie sprawę z powagi i wielkości zagrożenia. Doświadczeni w ninjutsu wojownicy potrafili oszacować z czym przyszło im się mierzyć i mimo udzielającego się im strachu czy obaw, nie panikowali ot tak i zamiast uciekać na oślep przed siebie, starali się bezpiecznie opuścić plac bądź zachować czujność w razie niespodziewanego ataku.
Co robił Kisho? Najpierw obserwował scene - według niego to, co tam się działo było najważniejsze. Szybko jednak zmienił zdanie, gdy do jego uszu zaczęły docierać bolesne krzyki tratowanych osób. Tego nie mógł zostawić samemu sobie czy zignorować. Nie potrafił i nie miał najmniejszego zamiaru. Spojrzał jedynie jeszcze raz, kontem oka na scenę i złożył jedną prostą pieczęć. Sekundę później otoczyło go trzech innych Kisho, na pozór podobnych, ale o wiele wytrzymalszych niż on sam. Klony były najlepszym rozwiązaniem, gdy potrzebne były każde ręce do pomocy. Dodatkowo te kopie mogły śmiało przyjmować na siebie wszelkie ataki czy napieranie tłumu. Iwa Bunshiny praktycznie od razu po stworzeniu ruszyły w stronę tłumów, przeciskając się przez nie, by dotrzeć do poszkodowanych. Miały w zasadzie tylko to jedno zadanie, puki co. Pomoc w ewakuacji tym, którzy nie potrafili się ruszyć.
Oryginał także nie pozostawał bierny. Nim jednak jakkolwiek zareagował usłyszał za sobą nawoływania. Ktoś próbował zwołać ludzi. Pomysł dobry, ale nie wyglądało na to, by znaleźli się chętni. Jakby na to nie spojrzeć każdy pilnował własnego tyłka i myślał o ucieczce. Mimo to warto było spróbować. - Wezwijcie Cesarstwo na pomoc! - krzyknął, gdy tylko zbliżył się do nawołujących. Dopiero po chwili zauważył, że byli to członkowie zakonu i jakoś instynktownie odskoczył w tył. Skąd miał wiedzieć, którą stronę konfliktu trzymają?

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • kabura na broń (na prawym i lewym udzie)
  • torba (na lewym i prawym pośladku)
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Rokuramen Sennin »

MAPA MIASTA.
Obrazek
  • Czarna kropka - zgromadzenie
  • Niebieska kropka - Nikusui, Murai i Shigemi
  • Szara kropka - Shiga
  • Pomarańczowa kropka - Chise
  • Fioletowa kropka - Yuji
PS, tam między placem a zgromadzeniem jest mur. Nie ma mapy perfekcyjnej, it seems ¯\_(ツ)_/¯
Dobra, mam nadzieję że niczego nie pokićkałem i nikogo nie pominąłem. Odpis do godziny 0:35 we wtorek 15 maja. Spóźnienia proszę ogłaszać PRZED upływem czasu.

Od teraz macie się podzielić na trzy grupy - jedna będzie iść w kierunku szpitala przez dzielnicę centralną, i tę grupę poprowadzę ja w ścieżce głównej. Ścieżkę do dzielnicy rzemieślniczej poprowadzi Exodia, ścieżkę przez dzielnicę mieszkalną - Koala. Pewnie walczący na placu pozostaną u mnie, chyba że zdecydują się pójść którąś ścieżką - Shiga, Chise, Yuji, Numa, napiszcie co i jak. Zwłaszcza patrzę na ciebie, Numa. xD
Postarajcie się dobrać tak, żeby u każdego MG było 5-7 uczestników. Byłoby to znaczące uproszczenie dla nas wszystkich. ;)

// Izanagi, pozwoliłem sobie poprowadzić twoją postać, jako że chciałeś pomóc Mokuzu - a ta poszła do reszty.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Shikarui »

Huki wokół uspokajały. Drżenie ziemi przyjemnie rozpełzało się po kościach i Shikarui poddałby się temu uczuciu. Zostałby przez parę chwil w tamtej uliczce i obserwował. Chłonął czerwienią oczu, w których odbijały się płomienie i wykrzywione twarze uciekających ludzi i tych, którzy już donikąd nie uciekną. Tak jak chłonął to w tej chwili. Dym, smog i kurz podniesiony z zimnej ziemi. Gdyby Yamanaka zadała swoje pytanie na głos o to, czy ma się stać przypadkową ofiarą, czarnowłosy nawet by jej odpowiedział. Tak – padłyby słowa tonem takim samym, jak zawsze. Takim jak wtedy, kiedy obwieścił, że chce więcej dango i dokładnie tym samym, kiedy dał jej krótki nakaz do budy, psie. Nawet jedna zmarszczka mimiczna nie drgnęła na jego twarzy, kiedy spoglądał na morze krwi. Ach, chyba znów pomylił taflę jeziora z błękitem nieba..? Była jedna, jedyna. Był jeden bodziec, by uciekać i... i gdyby Shikarui myślał o sobie to rzeczywiście przystanąłby w miejscu, spojrzał, jak brat zabija brata, jak człowiek człowiekowi wilkiem, a potem odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Jakby nigdy go tutaj nie było. Nienamacalny duch, po którym nie zostałyby nawet odciski butów na twardej ziemi, bo ta była za bardzo zmarznięta, żeby przyjmować odciski kogoś na tyle lekkiego i za mocno zadeptana setkami innych, żeby zapamiętywać akurat tą jedną jednostkę. Nie znaczącą nic w cieniu potężnych shinobi, którzy wydostali się z pałacu. Nic nie znaczył dla Wielkich – i ci Wielcy niczego nie znaczyli dla niego. Nie było w nim iskry, która rozpaliłaby pożar i powoli doprowadziła ogród kwitnących myśli do spopielałej ziemi, na której nic już nie wyrośnie przez długie lata. Nic więc się również nie spali. Ten pożar objął umysł Akiego zdumiewająco szybko. Iskra? Nie można było nawet mówić o iskierkach. To był wybuch na miarę Douhito, który osiadł na podatnym gruncie. Słaby punkt, Przyjacielu? Chłopak rozbił się na tysiące kawałków. Jak lustro pękł w dłoniach i posypał się diamentowym pyłem, ogarniając okolicę niepokojem. Chyba był łatwopalny. Dotykał ludzi wokół, wchłaniał się do umysłu Inoshi i trafiał na równie podatny grunt – albo jeszcze bardziej podatny? Jeśli Aka był dębem, który został w pół zwalony przez wichurę, to czym miała być w tym układzie blondyneczka? Tylko po tafli lodu przesuwał się z wdzięcznością, odbijając się na równie krystalicznej tafli, która nie mieniła się lawendą przez ilość przelanej krwi i ognia. Lusterka miały to do siebie, że odbijały świat bardzo dokładnie, zupełnie jak zamarznięte tafle wody. Więc lustereczko, powiedz przecie, kto dziś Śmierci nie zawiedzie? Mimo tego, że łatwopalny nie miał czego w tym Lodowym Ogrodzie podpalić – Shikarui nie myślał tylko o sobie. Dwa króliczki schowały się pod jego ogonem, gdy opuścił swoje krwiożercze stado – jak więc miał o nie nie zadbać? Nie zamierzał jednak się pochylać i zbierać złamanych gałęzi. Nie zamierzał wbijać pali w ziemię, żeby podtrzymać silny db, który teraz smętnie witał się z zielenią traw, nie ubolewając nawet nad tym, że tak nisko upadł, bo jego myśli zostały wyczyszczone przez ten sam ogień, który tak hołubił jeszcze parę chwil temu. Nie zamierzał wiązać drobnego krzewu magnolii, by na nowo zapuścił korzenie i nauczył się samodzielności, bo został odgrodzony od rodziny i sparaliżował go strach, że to dąb przepowiedział złą wróżbę, otwierając wrota piekieł. Wszystko to było zbyt abstrakcyjne, a on? On przecież tylko tutaj stał. Stał i czekał, by dwójka złamanych dzieciaków sama nauczyła się podnosić. Szczerzył kły na wilki i lwy, skakał im do gardeł, by nie podchodziły i nie musiał tego robić w sposób oczywisty. Bo oczywistym było to, że Shikarui chciał ocalić tylko swoją dupę. Jasne, że chciał. Nawet jeśli nie bał się Śmierci, której gładkie, kościste dłonie jeździły po głowach, wplatały się we włosy, plotąc z nich warkocze i wyrywając niektóre kosmyki, by podarować je Mojrom, to nie miał zamiaru spotykać się z nią bezpośrednio – twarzą w twarz, tak, że musiałby podać jej dłoń, skoro ona wyciągnęłaby ją pierwszą. W tym wszystkim pewne było tylko jedno – na Shikaruiego nie można było liczyć. Nie można biec za plecami tego, który nagle zmienia swoje położenie. I nie możesz mieć za plecami kogoś, kto może nagle zniknąć. Jak ten cień, który zawsze pojawia się w kąciku oka, formuje w kształty, oplata cię swoimi ramionami... ale kiedy się obrócisz to obracasz się tylko po to, by przekonać się, że żadnego cienia tam nigdy nie było.
Więc? Jesteś już szalony czy to dopiero zalążek szaleństwa?
Shikarui nie miał pojęcia, o jakim dniu sądu krzyczała mała Yamanaka, ale nie było to skierowane do niego. Wpatrywała się ze słusznym gniewem w Akiego tak, jakby to wszystko było jego winą. Nie było. Szukanie winnych zawsze nudziło Shikaruiego, bo co za różnica, kto był winny, a kto nie? Wskazywanie winnego palcami nie zmieniało wydarzeń, które już miały miejsce, miały służyć tylko przelaniu emocji, które w kopule umysłu były nie do zniesienia i wymierzeniu "sprawiedliwości", pisane wielkimi literami, by mieć pewność, że chodzi o tą "jedyną, prawdziwą sprawiedliwość". Jedyną słuszną. Czyli... jaką? Sąd? Nie sąd? Co za różnica? Gdyby Shikarui nie był tak skupiony na otoczeniu i zbieraniu informacji, pewnie właśnie wywróciłby oczami. Gadka-szmatka. Nawet jeśli to sąd – co z tego? Myślenie, że ktoś tutaj kogoś karał nie wydawało się wcale błędną teorią – tak wyglądało to, co mężczyzna robił z Radnymi. To, jak ich ścinał po kolei. "I wyszedł głos od tronu, mówiący: "Chwalcie Boga naszego, wszyscy Jego słudzy, którzy się Go boicie, mali i wielcy!" Aniołom zabrakło skrzydeł, ale nikomu to nie przeszkadzało. Nadal byli tak samo piękni w swym spaczeniu. Oznaczeni znakiem Bestii, zdaje się, że właśnie tak ujmowała to Biblia. Całkowicie inne, Nieziemskie istoty, których nie wolno było dotykać. Osiadające na Nieboskłonie i ledwo dotykające podłoża, choć z taką łatwością przychodziło im to podłoże niszczyć. Shikaruiego przyciągała ta siła jak magnes. Sprawiała, że jego wzrok stawał się zamglony, że jego kolana zaczynały się uginać, ciało mięknąć – tak, jakby próbował kształtem dopasować się do istot doskonałych, nawet jeśli wiedział, że nie zbliży nawet do nich swojego palca. Słońce przecież było wystarczająco doskonałe – a i tak nikt nie mógł po nie sięgnąć. Może w dotyku byłoby miękkie jak brzoskwinia? Może mieściłoby się w garści, a może byłoby dziecięcą, kauczukową piłeczką. Aaach... Czarnowłosy nie pozwalał sobie, by jego myśli porwał obraz malowany krwią i popiołem. Lawendowooki demon, któremu nie można było ufać, myślał tylko o tym, by ochronić to stado. By osłonić Akiego nie żądając za to żadnych pieniędzy. Tak miało być?
Krok lekko niósł go poprzez mgłę i po ubitej ziemi, gładkiej, pozbawionej dołków i kamyczków, które chrzęściłyby pod butami. A może chrzęściły, tylko Ty tego nie słyszałeś? Chciał dogonić Akiego, złapać go za ramię, rzucić nim o ziemię. Zmusić do otrząśnięcia się. Dlatego wystartował za nim pełnym biegiem i biedna, mała Yamanaka została nieco z tyłu – tylko troszeczkę. Przecież ciągle kurczowo się ich trzymała. Dziwne, że łzy nie płynęły po ich twarzach. Po gładkim policzku młodego Uchihy i drobnej facjacie Yamanaki. Chciał dogonić Akiego, ale w końcu zwolnił, opuszczając lekko łuk. Najgorsze zostawiali za plecami, mgła powoli opadała. Przed nimi było to zgromadzenie, które nawoływało do pomocy poszkodowanym – ostatnie, do którego Shikarui by poszedł. Zwolnił jeszcze bardziej. W końcu gwałtownie się zatrzymał i obrócił, by złapać Inoshi za szmaty. Chwycić ją za kołnierz i spojrzeć w jej zielone oczy, które szkliły się i niewiele im brakowało do łzawienia. Czy już płakała? Śpiew Smoków był bardzo wyraźny.
Nie wiem, czy wiesz, Przyjacielu, ale Byakko i Niebiańskie Smoki nigdy się ze sobą nie dogadywały.
- Znajdę ich. Idź. Za Akim. – Upewnił się, że go zrozumiała i pchnął ją do przodu. Sam skoczył w bok, jeszcze zanim wbiegli pomiędzy budynki i w kilku gładkich susach wskoczył na dach, przyklękając na stromym dachu tak, by nie być zbyt widocznym z placu, ale samemu mieć na niego widok i w razie możliwości za kominem tak, by nie być widocznym od strony ulicy. Tylko przez moment zatrzymał wzrok na uciekającej trójce po przeciwległej stronie ulicy z Muraiem na czele, by upewnić się, że nie okrążają oni całego towarzystwa i nie zamierzają zrobić podjazdu na plecy. Chyba jednak ci mieli własne plany. Dobrze. Skupił wzrok na placu, gdzie znajdowała się Chise i znajomo-nieznajomy mnich, który zalał całe otoczenie falą płomieni. To ten ogień, który Aka tak kochał, co? Żywioł, który pasował do niego swoim ciepłem – lecz nie destrukcją, którą ze sobą niósł, nawet jeśli chłopak potrafił wznosić takie wielkie słowa. Ale Shikarui lubił tą część tego chłopaka. Tą część, w której jego dłonie nie były skażone litrami przelanej krwi.
Jugo naciągnął cięciwę na łuk i wymierzył pierwszą, a potem drugą strzałę w wojowników, którzy otaczali właśnie Chise – jedną w tego, który okrążał ją po prawej i drugą w tego, który otaczał ją od lewej i próbowali zajść ją od tyłu. Tyle wystarczy. Zresztą nie wątpił, że kobieta sobie poradzi. Zsuną się niżej, nie zamierzając się wystawiać na widok kogokolwiek z placu. Zresztą nie był Karitasem, który zwoził darmowego Skyrima, bo nie chcieli go nawet najbiedniejsi, taki właśnie szajs był z tej gry. Tym bardziej nie zwoził o wiele cenniejszych strzał. Przykucnął na dachu, obserwując okolicę. Bez względu na to, jakie decyzje padły na dole – powędrował tam, gdzie udał się Aka. Tylko górą.
Przykucnął na moment, spoglądając czerwonymi oczyma, które zawsze zmieniały swoją barwę, kiedy starał się sięgnąć po swoje zdolności Jugo, na shinobich gromadzących się w dole. Obietnica, którą żłożył Inoshi? Ha... jaka obietnica? Przecież jemu się nie ufa. Brak honoru - atrybut, którego nikt by atrybutem nie nazwał, a który pozwalał mu nie spełniać danych raz przyrzeczeń. Taki kaprys. Tygrysi, by zawsze chodzić własnymi drogami, wiecznie obcy i wiecznie wśród obcych. W cieniu Wielkich, a jednak na Górze. Czy to miało jakikolwiek sens? Jego wzrok w końcu zatrzymał się na Akim, który dobiegł do zwołującej wszystkich kobiety. Lecz w jego oczach nie dojrzał błękitu nieba. Splamione krwią, którą nie miały być splamione jego ręce. Ciemny szkarłat zmącił szlachetne wody, lecz przecież zrobił to już dawno temu. Wysepka czerni i dwie łzy. Chyba te, których nie zdążył wylać z jasnych oczu, które mylił z niebem. Nie były czyste - były splamione brudem i przybrały barwę czerni. Piękne. Może było rzeczywiście tak, jak Inoshi powiedziała. że Jugo był demonem. Potworem. Wiecie, Przyjaciele - demony miały to do siebie, że ciągnęło je do czystości jak do niczego innego. Do niesplamionych dusz, po które mogły wyciągać swoje pazury, żeby zobaczyć, jak będą krwawić. Jak będą wyglądać złamane, zniszczone i zabrudzone. Nie znał zdolności Uchiha. Widział już przecież za to wystarczająco wiele cudnych ocząt, by wiedzieć, że pewne przemiany nie dzieją się przypadkowo. To go przyciągnęło o wiele bardziej niż Jeźdźcy. A może oszukiwał samego siebie, bo od początku bardziej interesował go drobny Uchiha niż wszystko, co działo się wokół.
Shikarui był dobry w oszustwach.
Był jeszcze lepszy w oszukiwaniu samego siebie.

STATY:
  Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Średni łuk, kołczan - 18 strzał, torba na tyłku, mały zwój przytroczony do pasa, czarny płaszcz
  Ukryty tekst
TECHNIKI:
  Ukryty tekst

UŻYTE TECHNIKI:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Murai

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Murai »

Bywał w takich sytuacjach. Pustynny pogrom był zdecydowanie najbliższy względem sytuacji. Niewinne wydarzenie które nagle zmienia się w ogromny chaos, pełen walk i trupów. Wcześniej wywołane przez pojedynczego człowieka i była to okazja do wyrównania porachunków pomiędzy zzwaśnionymi Rodami. Teraz będzie podobnie? Może z uwagi na wspólnego wroga, ale wydawało się że nie. Komu zależałoby na pomocy Hanowi i jego podwładnym? Może i byli takowi, brak informacji kolejny raz uniemożliwia wysunięcie kolejnych wniosków. Aktualne położenie Kakuzu nie było złe. Zdecydowanie był znacznie silniejszy niż kiedyś, ale także potencjalne zagrożenie było większe. Bycie silniejszym i mierzenie się z silniejszymi przeciwnikami stwarzało więcej zagrożeń niż normalnie, dlatego Murai musiał mieć się na baczności w stopniu większym niż zazwyczaj, o ile było to możliwe. Także z powodu swoich towarzyszy. Owszem, Niku wysunęła dość trafną tezę na podstawie której w tym momencie mogliby zacząć sobie skakać do gardeł, ale Murai miał zgoła inne zdanie. Zgodnie z którym potencjalny zamachowiec czekałby na okazję, w której Kakuzu się odsłoni, okaże słabość, albo też po bardziej wyczerpującej potyczce. Atakowanie go kiedy jest maksymalnie wyczulony na wszelkie zagrożenia, kiedy jest w pełni sił, było całkowicie bezsensowne. To jednak zostawił dla siebie, uznając te informacje za zbyt ważne żeby dzielić się nimi z kimś. Informacje które pokazywałyby dokładnie sposób myślenia niciowca. Skupił się na poruszaniu się, planowaniu dalszych ruchów. Analizie sytuacji wokoło, żeby na podstawie wniosków wybrać odpowiednie zachowanie.
Mgła została rozwiana za pomocą techniki Kakuzu, a przynajmniej nieco zrzedła. Dzięki temu trójka mogła poruszać się w sposób bardziej pewny i z uszczuplonym ryzykiem pomyłki. O Ile Kakuzu nie mógł mieć większych problemów, to reszta owszem. Nie zakładał że ich poziom był równy jego. Zbyt wysokie mniemanie o sobie, powiedzieliby niektórzy. Nie zbyt wysokie, a odpowiednio wysokie. Nie znaczyło to, że ich bagatelizował, traktował z pogardą czy wyższością. Faktycznie uważał się za lepszego pod względem większości ludzi z uwagi na swój brak owego człowieczeństwa, ale nie miało to nic wspólnego z faktycznym potencjałem bojowym. Praca w grupie wymagała jednak współpracy. Skacząc na kolejne dachy i przemieszczając sie pomiędzy kolejnymi punktami, Kakuzu dostrzegł ludzi którzy zachowywali się zgoła odmiennie od reszty. Stali w miejscu, rozmawiali ze sobą. Cała reszta zwykłych ludzi uciekała, ale nie oni. Jednego z nich był w stanie nawet rozpoznać, widział go podczas potyczki Sabaku-Kagyua. Shirei-kan. Gestem nakazał swojej kompanii stanąć w miejscu, sam kucnął i nasłuchiwał ich rozmowy. Nie mógł pominąć takiego zgromadzenia tak ważnych osób. Ich poczynania mogły mieć realny wpływ na samego Kakuzu i stan rzeczy wokoło, w związku z tym głupotą byłoby zignorowanie takiej okazji. Całkowicie białe oczy bez źrenic. Charakterystyczne, ale nie był w stanie powiązać ich z czymkolwiek.
- Kojarzycie kogokolwiek? - zapytał się swoich towarzyszy, którzy powinni już być obok niego. Wachlarz, do tej pory trzymany w ręce, teraz spoczywał zwinięty obok niego, żeby nie zwracać uwagi. Może któreś z nich wiedziało dokładnie, z jakimi postaciami mają do czynienia. Bez względu na odpowiedź, Murai dalej się zastanawiał.
- Wydaje mi się, że powinniśmy dołączyć do jednej z tych grup. Obecność ich może dać nam nieco cennych informacji. I będzie okazja do zabawy. Dla mnie to bez znaczenia kto, ważne żeby zaatakował. A ktoś zaatakuje na pewno. Osobiście wybrałbym pierwszą opcję. - powiedział, zerkając na Niku w celu zbadania jej reakcji. Faktycznie, walka nie była priorytetem Muraia. Aczkolwiek mogliby dowiedzieć się czegoś ciekawego od tych osób, wydających się dobrze obeznanymi w obecnej sytuacji. Dopóki nie będą musieli mierzyć się z Jeźdźcami, nie będzie wielkiego problemu. Po usłyszeniu odpowiedzi twierdzącej, Kakuzu zamierzał rzecz jasna ruszyć za nimi. Poczekał aż się rozdzielą, a wtedy zeskoczył na dół, z gracją i z odpowiednią wprawą. Na tyle daleko, żeby nie wzbudzić swoimi czynami natychmiastowej reakcji. Następnie szybko do nich dobiegł.
- Słyszałem że potrzeba wam ochotników. - powiedział całkowicie spokojnie, zbliżając się do nich odpowiednio szybko żeby móc ich dogonić. Nie chciał swoją osobą wywołać jakiegoś poruszenia czy innej nadnaturalnej reakcji. Najzwyczajniej w świecie, ochotnik który przyszedł na wezwanie i chce pomóc. Dodatkowo ten ochotnik to członek Krwawego Pokolenia, czego chcieć więcej? Rzecz jasna podczas tego wszystkiego nie zaniechał ostrożności nawet na chwilę. Drobna chwila roztrzepania mogła go wiele kosztować.


ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Jiongu
NATURA CHAKRY: Doton
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 30 (1 poziom)
    WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)
    SZYBKOŚĆ 170 (5 poziom)
    PERCEPCJA 155 (4 poziom)
    PSYCHIKA 1 (1 poziom)
    KONSEKWENCJA 95 (3 poziom)
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 410
KONTROLA CHAKRY A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:251% [100% bazowe + 6% Wytrzymałości + 55% (Serce Katon B) + 45% (Serce Fuuton C) + 45% (Serce Suiton C)]
MNOŻNIKI:

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    STYLE WALKI: (2 - dziedzina B)
    • Goken - S
    • Seido - A
    KLANOWE A
    DOTON C
    FUUIN D
    KATON B (Klik)
    FUUTON C (Klik)
    SUITON E (Klik)

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Dwie kabury na broń (lewe i prawe udo)
- 2 tonfy obwinięte bandażami (przy pasie)
- Wachlarz na plecach (zwinięty)

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
  • Przy pasie:
  • Kabura na broń |Zapełnienie: 19,5/20 obj.| (prawe udo):
    • 2 kunai z notką wybuchową (13)
    • 1 kunai z notką oślepiającą (6,5)
  • Torba (60/70) (lewy bok):
    • Zwój Mały 1 (10/70) (Wypełnienie: 136,75/150):
      • Sztylet x2 (20/150)
      • Zaostrzony Kastet x2 (16/150)
      • Katana (30/150)
      • Parasolka z senbonami x125 (51,25/150)
      • 1 kunai z notką wybuchową (6,5)
      • 3 kunai z notką oślepiającą (13)
      • 11 shuriken (21)
    • Zwój Mały 2 (10/70) (Wypełnienie: 94/150):
      • 1 Fūma Shuriken (90)
      • 2 strzykawki (4)
    • Zwój Mały 3 (10/70) (Wypełnienie: 135/150):
      • Notka wybuchowa x19 (8/150)
      • Notka Świetlna x3 (1,5/150)
      • 4 porcje Makibishi (40 sztuk) (10/150)
      • Dzwoneczki x15 (3,5/150)
      • Żyłka 40m (40/150)
      • Bomba dymna x1 (2/400)
      • 10m żyłki (10/400)
      • Kunai x10 (60/400)
    • Zwój Średni 1 (30/70) (Wypełnienie: 270/400):
      • Gruda z ziemią z doczepioną notką wybuchową na zewnątrz (270)
    • Ukryte w ciele:
      • 4 notki wybuchowe (1 w każdej kończynie)
      • 4 notki oślepiające (1 w każdej kończynie)
      • Metalowe kolce - 6 w każdej ręce, 1 w nadgarstku, 3 w każdej nodze
    • W Domu:
    • Mały Zwój z tajemnicami Kakuzu
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
Chakra:
Serce główne 106/106%
Serce Katon 55/55%
Serce Fuuton 36/45%
Serce Suiton (nie do użycia) 45%
0 x
Awatar użytkownika
Numa
Martwa postać
Posty: 618
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 12:12
Wiek postaci: 16
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Brązowooki chłopak, rasy białej. Posiada ciemnobrązowe włosy.
Widoczny ekwipunek: -Hełm zakrywający twarz pozostawiający jedynie małą szczelinę na jego oczy.
-Czarny płaszcz z kapturem.
Multikonta: Ni ma

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Numa »

- Co mogę zrobić... żeby pomóc, zaraz jeśli rada nie żyje to kto teraz poprowadzi tą wojnę ? Więc jeśli mnie spotkają w takiej zadymie zapewne przymkną oko w chaosie. - W międzyczasie mgła zniknęła dając zupełnie nowe możliwości. -Ja widzę ?! Zaraz dlaczego ? czyżby ktoś kto używał tej techniki zbiegł gdzieś indziej. Tak zapewne... - Dalej obserwował przez chwilę stypulację, widział jednak że dziewczyna rozpoczęła ucieczkę w drugą stronę. Co sprawiało że miała spore szanse na ucieczkę. - Co mogę zrobić ? Zabijają ludzi. Muszę ich chociaż przytrzymać. Powstrzymać przed zalewaniem miasta. - Tak rozumiał to Numa w końcu najlepiej było zatrzymać ich tutaj. -Teraz tylko nie pomylić wrogów z potencjalnymi przyjaciółmi.. Ten z użytkownik ognia przynajmniej pomaga zwabiając innych, to samo tamta kobieta, był do tego ten pod sceną. Jego przeciwnik nie wygląda najlepiej... Muszę na niego uważać. Teraz gdy mgła zniknęła ktoś może mnie zobaczyć... może to temu została wyłączona. To chyba wszyscy muszę być skupiony aby kogoś nie pomylić. - Numa wówczas ruszył przekopując się w kierunku przeciwników. -Jak zadać jak największe straty ? Uderzyć tak aby nie wiedzieli co się stało... Zmaksymalizować śmiertelność, uczynić istną strefę śmierci ? Nie jestem silny, w walce bezpośredniej nie mam szans. Gdyby jednak uderzyć z zaskoczenia jak ten koleś którego pojmali na scenie miał bym szanse... - rozglądał się dalej podążając coraz bliżej sceny. - Najlepiej było by tu pomiędzy sojusznikami, jednak czy nie zbyt blisko tego który wyciągnął tamtego gościa spad sceny. Zaraz mogę coś na to zrobić !- Wymyślił, plan nie był perfekcyjny. Miał wiele luk, jednak w najlepszym przypadku jednak przełamał by natarcie przeciwników dając ogromne szanse w zdobyciu sceny. Tak przynajmniej rozumiał to Numa. Wyrzutek zamierzał wykorzystać w tym celu spore zamieszanie. I to że ten ktoś na scenie prawdopodobnie był nieco zajęty. Istniała szansa że uda mu się go zmylić. Może nie teraz jednak w dalszej perspektywie dawało to Numie przewagę. Teraz jednak zamierzał nieco połapać przeciwników grupując i wystawiając ich przy tym sojusznikom. Przy tym pojawiało się tam coraz więcej błota naprawdę sporo błota. Miał nadzieję jednak że nic im nie robi przypadkiem, w końcu sam miał plan na wyeliminowanie sporej ilości wrogów. Sam przypuszczał że jest dość bezpieczny pod ziemią. Jak wyjdzie nie miał pojęcia. - Oby nie pchali się do mojej techniki... Jednak trzeba działać szybko jeśli chcemy cokolwiek wskórać. - Pomyślał. -To musi się udać -

  Ukryty tekst
0 x
- Myśli Numy -
- Słowa Numy -
Obrazek[/center]
Nie odpowiadam przed żadną władzą.
Oraz mogę mówić i robić co mi się żywnie podoba.
Bez ponoszenia żadnych konsekwencji !
Nie posiadam siły, wpływów czy pieniędzy.
Mało, nie mam nawet pracy.
Jestem Bezdomnym !
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-QdgoBYUHBU[/youtube]
Awatar użytkownika
Hitsukejin Shiga
Martwa postać
Posty: 2743
Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
Wiek postaci: 20
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Hitsukejin Shiga »

Wstęp
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=KlavHh0 ... verified=1[/youtube]

Ogólnie to wszystko musi być jakąś większą lub mniejszą historią, nie, bo tak słabo tylko skupić się na tym, że ktoś kogoś zabił i ktoś sobie wziął i umarł. Niby można, ale czemu, tak. Bo w sumie wystarczyłoby skontestować rzeczywistość podsumowując, że ten, ten, ten, ten i tamten nie żyją no i cześć. Ale nie no, trzeba mieć jakiś background, zabijanie bez backgroundu to jest coś, co jest dobre dla takich typowych Jashinistów, run of the mill Jashin, którymi Shiga bardzo solidnie gardził. Pamiętamy czym gardzi Shiga? Shiga, kurwa mać, gardzi tymi, co zabijają innych bez dobrych ku temu powodów, grają w cholerną grę o sumie zerowej, nienawidzi doszczętnie szarych, nie wyróżniających się, takich którzy nic sobą nie reprezentują. Więc idąc nieco dalej... No stosunkowo to Shiga spodziewał się właśnie takiego obrotu spraw. Już jadąc na wyspy spodziewał się konfliktu. Za dużo ludzi w jednym za małym miejscu, żeby coś się nie wzięło i nie spsuło. Musiało, wcześniej czy później, się spsuć. Szkoda, że wcześniej niż później. Nie zdążyli dobrze się napic, zjeść czegokolwiek ciekawego, a tutaj już amba pełną gębą. No to jest stosunkowo mało korzystne i mało zadowalające dla Shigi, bo o ile Chise zjadła, to on nie bardzo, a też chciał i w ogóle to chciał potańczyć tany-tany-tany do muzyki granej na jakiś instrumentach z takimi tymi, no taki kijek i takie linki od kijka do kijka, bałałajka bandżo czy inna Okasan? Okamisen? Coś takiego, to się jakoś tak nazywało. Ale Okasan to chyba mama, nikt nie gra na mamie, chyba, że ktoś bardzo nie lubi mamy to może wziąć jelita jej wyjąć i naciągnąć na kij i grać jak na takiej bałałajce na jelitach swojej mamy, ale to musi bardzo mamy nie lubić. Shiga w sumie to nie wie czy lubił swoją mamę, bo następuje taki solidny dysonans poznawczy, bo w sumie to Shiga pamięta, że mamę to tata zabił i on zabił tatę iw ogóle bohatyr nie, ale rzeczywistość jest taka, że jak mama cierpiała tortury to tata już nie żył bo padł pierwszy więc tutaj następował dysonans który pogłębiła niesamowicie obecność Chise w jego życiu.
Main Soundtrack
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=lR8x85ZFu44[/youtube]

Bo taka Chise sobie przyszła i niby to jest metr pięćdziesiąt Sogenijki czy Uchiha jak kto tam woli ją nazwać, a jednak rozpierdol zasiała solidny. Bo to właśnie przy niej nastąpił podział na Shigę i Strzygę, na dwie osobowości w mnichu. Pierwsza z nich chce naprawiać świat, chce ratować tych, którzy na ratunek zasługują i ogólnie chyba ma coś do Chise. Ten drugi, Strzyga, to by wszystko co nie ucieka na drzewo molestował, podrywał, mordował i torturował, jest ucieleśnieniem tego co Shiga nienawidzi, czyli w sumie obaj są swoimi przeciwieństwami i bardzo się wzajemnie nienawidzą. Jedyne co ich łączy, to to, że obaj gardzą tym, co właśnie się działo. Kto zabił radę? Wyjątkowi ludzie. Wyjątkowi ludzie zabili wyjątkowych ludzi. Wyróżniających się. Zaatakowali liderów i radnych, którzy musieli się jakoś zasłużyć, czy to chcemy przyznać czy nie. A tutaj, teraz to co się działo? Shiro-kurwa-ryu. Oni sami może i byli wyjątkowi kiedyś. Z naciskiem przepotężnym na słówko kiedyś. Teraz byli nikim, co do jednego byli śmieciami, puste skorupy, lalki które umieją jak zaprogramowane wypełniać tylko jedno polecenie. Garandou. Puści, pustka, wszechobejmujący brak czegokolwiek. To było prawdopodobnie poruszające się czyjąś wolą mięcho. Zabijanie ich było bardziej moralnie uzasadnione niż rozgniecenie ślimaka na ulicy. Bo taki ślimak to może i miał jakiś pieprzony cel w swoim żywocie. A te... Ci garandou, puści, nie mieli nic. Już nie, byli wyczyszczeni z jakiejkolwiek wartości zajebistą skrobaczką do szyb, jak taka tafla treści z której ktoś zdrapał wszystko i zostawił tylko głębokie sznyty, rysy na materiale. Ni chuja tego już nie pomalujesz, to jest amelinowe tego nie pomalujesz. Tacy własnie amelinowi garandou byli teraz ich przeciwnikami, więc zabijanie ich to nie tylko obowiązek, a głównie przyjemność. Problem w tym jest taki, że ich, jak to bywa z odpadkami, jest dużo. Dlatego nic innego niż techniki które działają jak oczyszczalnia śmieci - obszarowo i na większą skalę - nie mają racji bytu. Bo to bezużyteczne jednostki będą jak te muchy do gówna leciały i jeśli się zabije jednego to przyjdzie dziesięć. Trzeba więc od razu utłuc kilkudziesięciu, żeby pokazać tym otępiałym, pustym w środeczku muchom, że nie ma tutaj czego szukać.
Martwiła go tylko Chise, czy sobie poradzi. Niby fizycznie, bojowo, stała na dużo lepszym poziomie od niego, ale nawet ona nie jest, wbrew pozorom, nieśmiertelna, choć wiem, że to jest dla niektórych niesamowite, to Shiga jak nikt wiedział, jak delikatna i niewinna jest to istota. Istotnie, jest to prawdziwa doskonale niedoskonała której szukał i oprócz tego, że UMIE zadawać śmierć jak mało kto, to jest tak filigranowa jak rozkwinięty kwiat na łące chwastów. Problem w takich kwiatach jest oczywisty - jeśli dookoła najpiękniejszego kwiatu jaki ktokolwiek w życiu widział rosną same chwasty, to każdy na tym polu nie będzię się kurwa schylał po chwasty z kolącymi gówienkami na łodyżkach tylko wlezie po ten kwiat i będzie chciał go zerwać. A ten tulipanek należeć musiał do ognistego mnicha i to właśnie ten ognisty mnich był gotów wypalić wszystko wokół niej, jeśli tylko jego tulipanek-hime powie, że jest jej duszno i chce na swoim polu mieć więcej przestrzeni. Czy mam przez to na myśli, że Shiga nie zawahałby się dokonać mordu na prośbę Chise? Nie, skąd.
Miałem na myśli, że jeśli Chise spadnie włos z głowy i choćby malutki paluszek lewej stópki ją zaboli to kurwa spłoniecie wszyscy, zrozumiano?
Kiedy Yakitsuku Daichi zadziałało i spalona ziemia zebrała żniwo, Shiga miał zmieszane nieco uczucia i podejście. Bo niby z jednej strony pozbył się ośmiorga Shiro Ryu co stanowi stosunkowo bardzo dobry wynik na sam początek, z drugiej strony ci Shiro Ryu nie krzyczeli, nie cierpieli... Jakby w ogóle nic nie poczuli. Nagle zmieszanie przerodziło się w niesamowitą determinację. Bo wszystko nagle stało się zupełnie jasne. To były tylko kukły, mięso armatnie które niedopilnowane mogło narobić szkód. A wiecie, drogie dziatki, kto nie robi szkód? No szkód nie robią CI CO NIE ŻYJĄ. WIĘC TRZEBA ICH ZAMORDOWAĆ, CO DO JEDNEGO. Kątem oka rzucił spojrzeniem w stronę kręgu, widząc, że się zmawiają i ustalają coś.
-CHIKUSHOU KOSHINUKE Z KRĘGU SHIRO-RYU!!! WYRUSZYCIE W GŁĄB MIASTA *KUSO!* I CO WAM TO DA?! JEŚLI TU NIC NIE ZOSTANIE ZROBIONE *KUSOOOO!*, TO TAM NAPOTKACIE WROGA I BĘDZIECIE MIELI WROGÓW Z KAŻDEJ STRONY. CHCECIE SIĘ DAĆ OSACZYĆ, UZAI FUZAKENNAYO!? - Darł się tyle ile miał sił w płucach, chcąc zagłuszyć cały świat swoim wrzaskiem. Shiga bardzo zgrabnie, przynajmniej swoim zdaniem, dokonywał przemieszania języka nieco bardziej tradycyjnego z potocznym, wplatając tyle wulgaryzmów, przekleństw i poniżających słów ile tylko znał i ile tylko potrafił. Wiele z nich było już nieco mniej używane w dzisiejszych czasach, więc ktoś mógłby przysiąc, że ten mnich nie jest tak młody, na jakiego wygląda. Czyżby taki mały hint hint dla słuchających tej pięknej wiązanki językowej która miała uzmysłowić Shiro-Ryu, że podzielenie się to najgłupsze co mogą zrobić i wystawią się na osaczenie z każdej strony i niechybnie zdechną?!
Yakitsuku zakończyło robotę zabijając ośmiu wojowników, Shiga niezwłocznie po tym gdy oni padli dezaktywował technikę coby nie zmarnować ani kropli więcej czakry niż to ostatecznie konieczne. Ale na szczęście na miejsce ośmiu zakonników przyszło jeszcze pięciu!
Czekaj, jak to tylko pięciu?! JAK MAM SIĘ BAWIĆ, UZAI AHO GDY TYLKO TYLU WROGÓW MAM PRZED SOBĄ?! JAK MAM POKAZAĆ, KTO TAŃCZY RAMIĘ W RAMIĘ ZE ŚMIERCIĄ I POKAZUJE SHINIGAMI-SAN NOWE KROKI, JEŚLI TYLkO TYLU WROGÓW JEST MI PRZYPISANYCH?! KUSO, KUSO, KUSO PO STOKROĆ! TYLKO PIĘCIU WROGÓW Z OSTRZAMI WYSTAWIONYMI BIEGŁO NA MNICHA. NIE, BIEGNĄ NA MNIE. NA STRZYGĘ.
Strzyga bez zawahania wyprostował rękę, wycofując się dalej do tyłu, bo każda sekunda się liczyła. Na ręku spoczywała napięta wcześniej kusza z przypiętą do żyłki notką.
- KUSO KURAE! - Strząchnięcie ręki i bełt z wielką prędkością pomknie w przestrzeń między Shiro-Ryu i jego. Szybka kalkulacja - Strzyga był w tym mistrzem, bo to on był prawdziwym drapieznikiem, nie ten zapluty mnich Shiga!
Dzieli ich kilka metrów, Strzyga strzelając więc pomiędzy nich, nieco bliżej Shiro Ryu... Zakładając, że pokonają metr w momencie gdy on wyciąga rękę, to metr od nich strzela, a trzy metry od Siebie. Powinni albo mocno oberwać, albo wpierdolić się prosto na notkę - bo po samym wystrzale, Strzyga od razu składa dłonie w pieczęć aktywując notkę gdy ta będzie blisko Shiro Ryu.
Ale on nie marnuje czasu, nie daje szansy wrogom na przegrupowanie się, na jakiekolwiek zebranie sił. Przesuwając się do tyłu, przesuwa się nieco w lewo, by móc atakować na prawo, z dala od Chise, by nie wpadła przypadkiem w efekt jego działań. Bo o ile Strzyga nielubił Chise, to Shiga ją kochał i ona dawała im obojgu dużo siły do walki.
-FUZAKERU-NA, SHINE SHINE SHINEEEEEE! - Wydzierał się dalej, zdzierając niemalże gardło, gdy złożył z pełną prędkością... KUSO! CO TO ZA PRZYJEMNE UCZUCIE?! W międzyczasie gdy robił ten manewr ktoś sie nie bał i ktoś coś w powietrze wyjebał i kawałek drewna z rozjebanej sceny rozciął mu łapę. Fala przyjemności zalała ciało, potęgując dewocję Strzygi i jego chęć do przelewania krwi. Więc, wracając, złożył mnich sobie z pełną prędkością cztery pieczęci, bardzo malutko, prężnie się to robi, biorąc głęboki wdech. Gdy tylko zostanie złożona czwarta pieczęć, smok, Shiga wypluwa z Siebie wielki płomień co to przypomina napalm i zajebiście się rozszerza obejmując wielkie przestrzenie. Nawet ich broń może zostać spopielona, tych UZAI SHIRO RYU! NIECH GINĄ!
-CHISE UWAŻAJ NA SIEBIE, JAK COŚ TO MOŻESZ WYCOFAĆ SIĘ DO MNIE! - Ryknął głosem Strzygi. Chise go jeszcze nie znała, był wyższy, nieco bardziej... potworny, skrzeczący, nieludzki, a bardziej pasujący do jakiegoś zwierzęcia. Albo i słyszała o jego SHINE SHINE które wykrzykiwał do Ayako, niemalże spalając ją zywcem na arenie...? Oczy płonęły chęcią mordu, tak samo jak płonął od środka Shiga, jak płonął jego napalm, jak płonęło wszystko. Ogień jest zajebisty.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek Aktualny wygląd fortecy-sana.
Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.

Ekwipunek
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:

Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.

Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Brak.
  • Nabyta -
  • Brak.

PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 70
    WYTRZYMAŁOŚĆ 77
    SZYBKOŚĆ 121
    PERCEPCJA 70
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1 | 16
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 328
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    GENJUTSU E
    STYLE WALKI
    • Chanbara S
    • Rankanken B
    • ---
    IRYōJUTSU A
    FūINJUTSU D
    ELEMENTARNE:
    • KATON A
      SUITON E
      FUUTON E
      DOTON E
      RAITON E
    KLANOWE B
Znane techniki
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki

Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu

Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu

Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!

Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri

Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa

Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150

Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150

Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.

Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.

Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.

Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.

Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.

Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.

Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Nazwa
Maska "Głód".
Typ
Ubranie, Maska
Objętość
Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
Waga Fūin
25
Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
Cena
600 ryou
Link do tematu postaci
KLIK!
Piękne ząbki Shigi.
Nazwa
Sumairu + Kiba
Typ
Unikat/Broń
Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
Wytrzymałość
100 punktów
Zdobycie
500 ryou + misja C na "zamontowanie".
Link do tematu postaci
KLIK!
Nazwa
Suiseki - Krzesiwo
Typ
Dodatek
Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
Zdobycie
300 za sztukę.
Link do tematu postaci
KLIK!
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Kisho »

Kolejne wybuchy nie robiły na Kisho większego wrażenie. Chociaż nie, tak naprawdę robiły, ale nie zwracał na nie uwagi. Nie miał tyle czasu, by dodatkowo marnować go na oglądanie kolejnych eksplozji. Trzeba było działać i pomóc mieszkańcom wyspy w bezpiecznej ewakuacji puki była ku temu idealna sposobność. Zamachowcy, którzy rozpoczęli zamieszanie, aktualnie nie interesowali się tym, co działo się na placu. Możliwe, że nie zamierzali nawet dalej atakować. Mieli po swojej stronie niemal cały zakon wojowników, więc najpewniej to nimi posłużą się w dalszej części planu, a sami ulotnią się niczym mgła. Chyba że szykują coś jeszcze...
Na chwilę obecną kopie Kisho miały jednak czas i pomagały poszkodowanym jak tylko mogły. Zakon na razie był zajęty czymś innym, tak samo zresztą główna grupa zamachowców, więc klony mogły spokojnie działać. W całym zamieszaniu jeden z nich oberwał i to dość solidnie. Odłamek, który wyleciał ze sceny po następnym wybuchu, uderzył w skalne ciało i rozkruszył je na maleńkie kawałeczki. Plusem tego był jedynie fakt, że w ten sposób, być może osłonił kogoś przed śmiertelnym ciosem. Dwie ręce mniej, pozostały cztery sprawne.
Błękitnooki, ten prawdziwy oryginalny po dotarciu do czterech członków Shiro Ryu, którzy wcześniej nawoływali do ludzi, cofnął się, ale dość szybko zrozumiał, że ci wojownicy rzeczywiście chcą pomóc mieszkańcom miasta. Poza tym byli otoczeni przez liderów z kontynentalnych klanów, więc raczej mógł im zaufać. Przynajmniej częściowo. Co do swej wcześniejszej prośby, tej dotyczącej wezwania Cesarstwa, to spotkał się z odmową. Rozumiał, że między wyspami a kontynentem zaistniał spór, ale czy był on na tyle wielki, by Cesarstwo odmówiło, chociażby wysłania kilku statków, by przyśpieszyć ewakuację ludzi? Na taki gest dobrej woli chyba by przystał. W mniemaniu Kisho, Natsume bynajmniej nie wyglądał na takiego, który ma cały świat w głębokim poważaniu i jedyne co się dla niego liczy to Cesarstwo. Owszem, jak to ogłosił na festiwalu, gdy ktoś spróbuje zaatakować, odpowie siłą i będzie bronił swoich poddanych, ale o ewentualnej pomocy bynajmniej nie wspomniał. Odciął się od Rady i kontynentu, ale nigdzie nie powiedział, że chce mieć z nimi na pieńku, wręcz przeciwnie. Wolałby mieć ich za sojuszników. Tak przynajmniej widział to Kisho, a to, co faktycznie myśli Cesarz, to już inna sprawa.
Jego pomysł szybko odrzucono, trudno, tak bywa. Poza tym miał przed sobą znacznie doświadczonych ludzi więc nie zamierzał się kłócić i szybko przystał na ich własny pomysł. W końcu chcieli tego samego co Kisho - uratować jak największą liczbę osób.
- Dołączę do drugiej grupy - rzucił bez wahania. Dzielnica mieszkalna wydawała się dla niego idealną opcją. Tam mógłby zrobić największy użytek ze swych szkarłatnych oczu i wyszukiwać co następne osoby. Wiadomo przecież, że nie wszyscy będą uciekać. Zapewne znajdą się też tacy, dla których bezpieczniejszą opcja będzie schowanie się czy ukrycie gdzieś w domu i najzwyklejsze przeczekanie. Kisho ani myślał zostawiać w Kami no Hikage kogokolwiek. Co więcej, skoro może czekać tam na nich inne zagrożenie, to chyba lepiej by jakiś sensor poinformował o tym wcześniej, czyż nie?Zgłaszając się, kontem oka dostrzegł znajomą twarz z szaro-czarną czuprynką. Wyglądało na to, że Akarui także ma podobny talent co Kisho. Talent do wpakowywania się w kłopoty. Kiwnął do zaprzyjaźnionego medyka głową, tak na przywitanie. Gdyby nie sytuacja, zapewne by się uśmiechnął, podszedł i przywitał, ale cóż. Może później, będzie na to czas.
- A co z nimi? - dodał, wskazując palcem na plac i walczących tam shinobi. Garstka, naprawdę nieliczna grupa wybrała walkę. Dość zaskakujący wybór, zwłaszcza że chyba każdy widział, do czego zdolni są przeciwnicy. Co nimi kierowało? Brawura czy może wręcz głupota? Cóż, to zapewne zweryfikuje się w przeciągu kilku kolejnych minut. Mimo wszystko w jakiś sposób pomagali, bo pozbywali się członków zakonu i tym samym dawali czas innym na ucieczkę.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • kabura na broń (na prawym i lewym udzie)
  • torba (na lewym i prawym pośladku)
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Aka

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Aka »

Festiwal śmierci i rozpaczy. Rewolucja stworzyła kolejne sieroty, pozbawiła dzieci rodziców, pary swych dziatków. Kolejne serca rozdarte przez wojnę, kolejni ludzie pozbawieni domów. Bezsensowna przemoc, nie wnosząca do ludzkich serc nic, tylko zniszczenie.
I gdzie tu sprawiedliwość na tym świecie? Gdzie sprawiedliwość, skoro banda skurwysynów wchodzi do miasta i morduje kogo popadnie. Gdzie prawo, gdy grupa samozwańczych władców wchodziła i ogłaszała nowy porządek? Gdzie wojownicy, gdy mordercy wchodzą do domów? Może i rada nie była doskonała, może nawet nie była dobra, ale nigdy nawet nie pomyślałaby, o zaatakowaniu w biały dzień swoich obywateli. Tamci dwaj - ci przeklęci tchórze - tak głośno mówiący o wolności, byli o wiele gorsi od całej rady razem wziętej. Byli śmieciami, niegodnymi dalszej egzystencji.
Mordowali w imię swojej chorej idei. Jak można było mówić o wolności, a chwilę później przyznawać się do ogłupienia i manipulowania swoimi wyznawcami?!
Nienawiść sączyła się niczym krew z ran, pochłaniało ciało jak gangrena, jak ogień trawiła wszystko na swej drodze. Czuł nienawiść w każdym skrawku swego ciała, jego umysł pochłaniały wizję, których żadna istota ludzka nie powinna była nigdy oglądać. Jego rodzina umierała. Jedno po drugim. Najpierw bitwa pod Dokuroyamą, gdzie żaden z możnowładców nie podjął interwencji, teraz - w Sercu Świata, gdzie nikt nawet nie kiwnął palcem, aby uratować Ayame. Nie obchodziło go to, że umarli wszyscy radni. To nie miało żadnego znaczenia - dla niego liczyła się jego rodzina, a nie reszta z tej bandy zasrańców. Nie mógł nic zrobić, był tak samo bezsilny jak wtedy. Na jego oczach umierał cały świat, a on wraz z nim. Patrzył na swoją krewną.
Tak bardzo chciał chwycić ją za ręce, wyrwać ją z objęć śmierci. Lub sprawić, by pociągnęła go ze sobą. W przepaść, w nicość. By uwolniła go od bólu.
I oto został sam. Lecz on nie płakał - tak, jak na Uchihę przystało. Jedyne łzy, jakie można było ujrzeć w jego oczach, były kruczoczarne. Nie płakał, lecz jego dusza wyła z bólu, pragnęła, by chłopak zrobił coś z tym cierpieniem, by się go pozbył, by odciął się od rozpaczy. Sharingan w jego oczach błyszczał złowieszczo. Był jego jedynym przyjacielem, jego towarzyszem w podróży, jego obrońcą, jego strażnikiem, jego duszą. Prawdziwa potęga Uchiha, tak potężna i zarazem tak smutna. Ich moc objawiała się, gdy byli sami, gdy nadzieja gasła i gasła, nie pozostawiając już żadnych złudzeń. Shikarui miał w nosie to, co brunet czuł. Inoshi również. Wszystko było tylko iluzją. Iluzją, którą jego oczy powinny były przejrzeć już dawno temu.
Nie było potrzeba wiele czasu, aż liderzy zaczęli wypełzywać. Pierwsze larwy pojawiły się bardzo szybko, jak tylko całe miasto zaczęło gnić. Oto przybyli przywódcy swych żałosnych prowincji, banda nieudaczników i pokrak. Najpotężniejsi Shinobi na świecie, pokonani przez jednego zdrajcę. Miał im ochotę splunąć pod nogi, zwyzwać za śmierć Ayame, dać im znać do zrozumienia, jak bardzo są beznadziejni i że nigdy, przenigdy nie powinni brać się za rządzenie. Dali się porobić jak dzieci. Najsilniejsi sensorzy, mistrzowie Kekkei Genkai, tropiciele - żaden z nich nie zorientował się, że w pałacu umieszczone są materiały wybuchowe. Uchiha po prostu nie mógł uwierzyć w to, że jakimś cudem nikt z nich nie wiedział, co się tutaj działo. Trudno było mu się dziwić - był wściekły. Nie przyjmował do wiadomości, że ktoś taki jak oni mógł zawieść.
Patrzył na nich ze złością w oczach. Nie wymieniali się między sobą uprzejmościami, ale to nie zmieniało faktu, że pieprzyli od rzeczy. - Marnujecie powietrze. - pomyślał, zerkając swoimi czerwonymi ślepiami na Senjuu, największego robala z nich wszystkich, wyszczekanego i pretensjonalnego. Kłapał mordą i oskarżał wszystkich wokół, a sam nie zrobił nic, by zapobiec takiemu rozwojowi zdarzeń. A to podobno Uchiha są aroganccy i zarozumiali. Z tych wszystkich stetryczałych idiotów, jedyną sensownie mówiącą osobą zdawały się być te najmłodsze - Yuriko i Miyuki. Najwyraźniej inteligencja nie szła w parze z wiekiem. Kobiety przeszły do rzeczy i słusznie zauważyły, że nie ma już czego ratować.
Miasto upadło.
- Grupa trzecia. - powiedział cicho Aka, nie oglądając się nawet na swojego... towarzysza. Tego na dachu. Czy było dla niego zaskoczeniem, że nie poszedł do szpitala ratować bezbronnych? Czy było dla niego zaskoczeniem, że nie chciał wyprowadzić ludzi z płonących domów? Może. Nie dbał o to. Już nie był smutny, już nie potrzebował Shikaruia. Mógł odejść - wszak w tym był przecież najlepszy. Mógł żyć swoim życiem, mógł też umrzeć sobie gdzieś z dala od cywilizacji. Samemu, tak jak żył - po cichu. Nie wiedział czemu za nim podąża, skoro wolał skakać po dachach, kryć się, uciekać. Aka miał dość. Całe życie był ptaszkiem trzymanym w klatce. Chciał to zakończyć. Raz na zawsze.
Jego oczy nie były już puste. Kipiały nienawiścią. Wybrał ścieżkę, na której będzie mógł dopełnić zemsty. Ścieżkę, z której sam już nie miał szans zejść. Nie był już irsyem, był różą, pełną kolców. I jeśli ktoś chciał go dotknąć, musiał liczyć się z ranami.
- Chodźmy. - był gotowy. Wiedział, co miał zrobić. Nie był już jaskółką, której ktoś podciął skrzydła. Był jastrzębiem, który chciał polować. To on będzie pożerał. Go się będą bać.
Niech więc przyjdą, niech przyjdą dziesiątkami, setkami! Gdy płomień zacznie palić ich skórę zrozumieją, jak wielki błąd popełnili, próbując podpalić Serce Świata. Gdy ich krew spłynie rynsztokiem, gdy sępy zaczną rozrywać ich ścierwa - dopiero wtedy dopełni się jego zemsta. To był jego cel.
Bo na tym świecie musi być jakaś sprawiedliwość.

// grupa przez dzielnicę rzemeślniczą: ja, Shikarui i Inoshi.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 41
WYTRZYMAŁOŚĆ 41
SZYBKOŚĆ 45
PERCEPCJA 75/45
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%/104%
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Nikusui »

Zapowiadało się naprawdę gorąco. Chociaż, właśnie ta trójka, w której znajdowała się Nikusui, zdawała się mieć jedną z bezpieczniejszych pozycji. Na tyle, że mieli wgląd na to całe zgromadzenie, jednocześnie nie będąc zauważonym. Oczywiście, odsunęła na bok lubość w samodzielnym działaniu, pozwalając, by to Murai przodował. W żaden sposób jej to nie przeszkadzało. I to właśnie Pustynny Pogrom Nauczył ją współpracy i tego, że warto mieć niedaleko siebie kogoś, kto czasem może uchronić przed atakiem w plecy. Pewnie dlatego nie upierała się by samodzielnie tu cokolwiek działać, albo chociażby uciec. Nie sądziła, by ucieczka była prostszym rozwiązaniem. Szanse były, ale żaden statek by teraz nie wypłynął, a i zapewne nie za szybko jakikolwiek tu wpłynie. Nie w tym chaosie, który był przeogromny. Wszechobecne krzyki, piski, skamlania i nawoływania. Mieszanka, z której nie dało się zrozumieć nic, zwłaszcza, gdy ktoś znajdował się na placu. Dlatego wszelacy wariaci mogli drzeć się wniebogłosy, a i tak gówno by tu zrozumieli. Dosłownie.
Białowłosa zatrzymała się przy Muraiu, oczywiście bacząc również na Shigemiego. Przyjrzała się uważnie zgromadzeniu, biorąc pod uwagę pytanie Kakuzu.
- Ta. - mruknęła niezobowiązująco, nieco zginając nogi w kolanach i opierając dłoń o prawe z nich. - Lider Sabaku, Jou. Shirei-kan Senju, Kazuo. - dodała, widząc jak chwilę wcześniej ojciec jej ukochanego zmarłego dostaje... z liścia. I to od członkini Shiro Ryu. Nikusui uśmiechnęła się krzywo, nie wyrażając zadowolenia, raczej zażenowanie obecną sytuacją. Nie był to czas ani miejsce na takie słowne przepychanki. Paranoja. - Przed chwilą grupę opuściła Liderka Inuzuka, wraz ze swoimi przydupasami i Ninkenami. Tworzą niezłe duety w walkach ze swoimi pupilami. - dopowiedziała, nawiązując do kobiety, która całkiem niedawno skierowała się w stronę rynku wraz z innymi Inuzuka. Reszta pozostała na miejscu. I niestety, ale reszty za bardzo nie kojarzyła, a przynajmniej nie znała ich zdolności. O tych, o których wspomniała, co nieco mogłaby powiedzieć.
Przysłuchiwała się planom, które zostały na gorąco wymyślane. Trzy grupa, ka? No cóż, jak sam Murai zauważył wcześniej, owi Jeźdźcy nie są czymś, z czym definitywnie chcieliby się mierzyć. I czuła, że nie ściemniał. Ich pewność siebie była wręcz zdumiewająca, i mimo, iż to oni mieli przewagę liczebną, to i tak poplecznicy Hana nie bali się atakować.
- Na ostatnim festiwalu jednak za mało się rozerwałeś, co? - zapytała z zadziornym uśmiechem, zerkając kątek oka na Muraia, a potem na Shigemiego. Skinęła głową w stronę pobratymcy z klanu, jakby chcąc mu przekazać, że jest zdecydowana do walki. Co prawda nie musiał podążać dalej za nimi, mógł obrać inną drogę, ale ani w jej krwi, ani w jego, nie leżała ucieczka ani poddanie się. Znali jednak swoje możliwości i nie pchali się w objęcia śmierci tylko dlatego, że się przecenili. - Zagrajmy więc. - dodała z tym samym uśmiechem, odczuwając jeszcze większą adrenalinę. Odruchowo ponownie spojrzała na tłum, gdzie dojrzała jeszcze jedną znajomą postać.
Kisho? Zapytała się w myślach. Jej brwi nieco się uniosły, ale nie na tyle, by zauważyć, że dojrzała kogoś lub coś jeszcze, a nie wspomniała o tym. Momentalnie przypomniało jej się, że przecież mówili o ewentualnym spotkaniu na następnym festiwalu. Trochę nie wyszło, co? Wyglądał jednak już znacznie lepiej, niż w dniu, gdy zostawiła go w ryokanie. I był zdecydowany do działania. W sumie była ciekawa usadzenia go w takiej roli. W roli wojownika, a nie tylko tego, który stara się wyleczyć każdą, nawet najmniejszą ranę. I o ile ona go widziała, tak on nie miał tej okazji. A przynajmniej nie z miejsca, w którym aktualnie się znajdowała. A była tam do momentu, aż Murai zdecydował się dołączyć do któreś z grup. Niezależnie czy nastąpiło to po rozłączaniu grup czy też jeszcze przed nimi (a wtedy na pewno cała trójka zwróciłaby na siebie większą uwagę), zamierzała ruszyć za tymi, co kierowali się w centralną część miasta. Wydawało jej się to najlepszą opcją dla niej, chociaż niekoniecznie byłaby przydatna w szpitalu. Nie sądziła jednak, by ten budynek był do użytku. Ewentualnie do ewakuacji. Jeśli Shiro Ryu byli zmanipulowani i to praktycznie ich całość, nie licząc jednostek, to mogli być wszędzie. Szpital byłby łatwym celem, by zdmuchnąć parę żyć z tego świata. Poza tym, Kakuzu również podzielał tę opcję. Nie wiedziała jednak, co z Shigemim, więc spojrzała na niego, jakby wyczekując deklaracji. Była sporo szansa, że dalej pozostaną w tym składzie, przynajmniej przez jakiś czas.
Jej postawa, o ile byli jeszcze w miejscu, ale również i mimika twarzy świadczyła o tym, że jest pewna swojego uczestnictwa w tym wszystkim. Jej mięśnie nie były całkowicie spięte, aczkolwiek była gotowa do reakcji, jeżeli narażeni byliby na niebezpieczeństwo. Nie mówiła nic, bo nie było takiej potrzeby. Ich obecność i chęć walki oznajmił już Murai, więc teraz trzeba było przejść do działania.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kenshi
Postać porzucona
Posty: 425
Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
Wiek postaci: 25
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
Multikonta: Azuma
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Komplikacje

Post autor: Kenshi »

Kenshi szybko w porozumieniu z Reiyą, uzgodnił dalszy plan działa. Mimo, że bardzo cieszył się na jej widok – szczególnie na jej dobry stan zdrowia, to nie było czasu na rozmowę, nie w chwili gdy w wkoło działy się tak straszliwe rzeczy. Stan Sau również nie pozwalał na marnotrawienie czasu, mimo że zapewne każde z nich, z chęcią wymieniłoby się swoimi spostrzeżeniami, bądź cokolwiek innego uczyniło by choć trochę się uspokoić. Na wzmiankę o przekazaniu istotnych informacji pozostałym, Maji kiwnął jedynie głową, po czym się rozstali – każde wyruszyło w własną stronę.
Pomimo mgły, walk, wybuchów, czarnowłosy zdołał bez problemów dotrzeć do ocalałych Shiro Ryu, członków Kręgu, którzy próbowali zrobić to co leżało w ich gestii – zorganizować pomoc, która by pomogła w ewakuacji mieszkańców. Obrana przez Kenshiego ścieżka – dachami ocalałych budynków, z pewnością w tym przypadku było najrozsądniejszym wyjściem. Ominęła go cała sytuacja z tłumem przerażonych ludzi, którzy wzajemnie się tratowali. Po przybyciu na miejsce, od razu poinformował ich o pomału zbliżających się, zindoktrynowanych żołnierzy Shiro Ryu – mięsa armatniego, jak ich nazwał sam Suzumura Hanji.
- Spotkałem Reiye, przechwyciła Sau. Jest ranny, ale żyje. Może uda się go postawić na nogi – czarnowłosy w międzyczasie zdążył jeszcze powiedzieć, bo była to niewątpliwie istotna dla członków Kręgu informacja. Według Reiyi, bez tego człowieka, ewakuacja mieszkańców z miasta mogła być niezwykle trudna. Więcej na ten temat się nie usłyszał nawoływanie. Szybko zlokalizował źródło tych okrzyków, choć po pierwszym spojrzeniu na mężczyznę, ściągnął brwi w zamyśleniu. Przyczyna była prosta – Kenshi go nie kojarzył. Na szczęście trwało to tylko chwilkę, bo Akarui domyślając się problematyki całej tej sytuacji, szybko wyjaśnił skąd go Maji mógł znać. Z Bitwy o Mur. Czy był w jego oddziale? A może wspólnie ucztowali po zakończonej bitwie? To było jednak już nie ważne – liczyło się to, że był to weteran, człowiek który zaznał okrucieństwa wojny, przeżył ją i wiedział jak ważne jest zachowanie rozwagi, a także nerwów na wodzy. W innym przypadku – przychodziło załamanie, niezdolność do działania i tym samym – również i śmierć.
Nim się Kenshi jednak odezwał, ten zauważył zapewne również jego odzienie i podniósł w jego kierunku – broń, a precyzując kastety, które mogły być niezwykle zabójcze na wyposażeniu u wprawionego w boju człowieka. – Spokojnie Akarui, Nas Hanji nie zdążył dorwać, nie jesteśmy bezwolnymi kukłami… Jak nasi towarzysze. Mimo, że była to prawda, Kenshiego by nie zdziwiło jakby jego słowa nie poskutkowały. W przypadku nie prawdy, czy przeciwnik nie mógłby powiedzieć tego samego, tylko po to, żeby ich dorwać? Na szczęście jego wyjaśnienia niemal natychmiast zostały poparte przez członkinię Kręgu, która wprost niemalże błagała o pomoc.
Grupa błyskawicznie się rozrastała – dość szybko dołączyli do niej kolejni ocaleni, w tym przywódcy klanów, choć i wśród nich nie obyło się bez rannych. Reakcje wśród nich na obecność Shiro Ryu była różna. Od podejrzliwości i słownej agresji, aż po oczekiwanie na to co mieli dalej robić. Doszło nawet do spoliczkowania Lidera klanu Senju, co aż Kenshiego zatkało. Nigdy by nie pomyślał, że ktokolwiek by się mógł na to odważyć. Z drugiej jednak strony… Członkowie Shiro Ryu funkcjonowali poza etyką i relacjami jakie obejmowały Shirei-kana i jego podwładnych. Mimowolnie spojrzał na Kirino, przywódczynię swojego Szczepu, która zdawało się, że go ignoruję, bądź nie zauważyła że ma do czynienia z przedstawicielem swojego klanu. W każdym bądź razie, została podjęta decyzja, zgodna z sugestią Kenshiego, by się podzielić, wyruszyć w miasto i ocalić tylu mieszkańców ilu się dało. Konkretne osoby zaczęły podejmować decyzje, gdzie i z kim wyruszą. Kenshi nie został w tyle.
- Ruszę z grupą trzecią. Moje umiejętności mogą się w tych rejonach bardziej przydać – zauważył Maji, wprost myśląc o magnetyzmie i jego swobodnym użytkowaniu w dzielnicy rzemieślniczej, która musiała mieć od cholery wszelkiej maści żelastwa. Znacząco mógł się przyczynić do przyspieszenia ewakuacji z tych obszarów. Wtedy też podszedł do ich grupy, kolejny znajomy Kenshiemu przedstawiciel – Murai ze szczepu Kakuzu, który zgłosił chęć uczestnictwa. Czarnowłosy w tym momencie usilnie się zastanawiał, co ten mógł o nim pomyśleć – w końcu sporo go wypytywał na temat Cesarstwa. Ktoś inny z ich grupy, wskazał na obszar który jeszcze niedawno było miejscem zebrania Rady Dwudziestu, a obecnie miejscem kaźni tych osób na którym toczyły się walki. Ktoś pojedynkował się z członkami Shiro Ryu. W opinii Kenshiego, nie było o czym tu dyskutować – ów ludzie za chwilę mieli być martwi. Jakby nie było, kupili dla nich czas, który właśnie wykorzystali do zorganizowania grup ekspedycyjnych w miasto. Zapewne było to nieświadome poświęcenie.

/Kenshi wybiera trzecią grupę - kierunek obszar rzemieślniczy

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
  • Katana przypasana z tyłu na wysokości pasa
  • Szkarłatny płaszcz Shiro Ryu
  • Biała zbroja Shiro Ryu
  • Rękawiczki na dłoniach
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Wiem, że niektórzy mają ser­ca jak dzwon

Silne, głośne, pra­wie niez­niszczal­ne

Lecz zim­ne jak żela­zo, z które­go je odlano
Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Miasto Kami no Hikage”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość