Masakra jaka wydarzyła się na polu walki z każdą chwilą stawała się nudniejsza i bardziej denerwująca. Agonalne krzyki, odór krwi, porozrzucane fragmenty ciał były wszędzie. Nigdzie tylko nie było wojownika z którym mógłbym się zmierzyć. Kogoś kto mimo tej całej szopki stanął by ze mną do uczciwego pojedynku. Starcia pełnego emocji i wzajemnego szacunku zamiast tego miałem motłoch. Danse macabre.
Zabijanie kolejnych dzikich zaczęło iść w pewnym momencie tak bardzo machinalnie że zatraciłem chwilę kiedy miałem się ewakuować. Dopiero szturchnięcie od Akimichiego obudziło mnie z swoistego transu. W odpowiedzi mruknąłem tylko coś niezrozumiale i miałem zamiar się zabierać z tego miejsca. Co prawda wokół było jeszcze wielu niedobitków, a ja obiecałem im rzeź jednak byłem też świadom swojego stanu. Poza tym tylko głupi wojownik zostałby sam na terenie wroga. W końcu istniało ryzyko śmierci z rąk jakiegoś trepa. Czyli jakby nie spojrzeć najgorsza możliwa śmierć.
Dlatego właśnie odwrót był jak najbardziej mi na rękę. Jeśli się uda znaleźć chwilę to proszę naszą medyczne o leczenie mojego ścięgna w nodze, klatki piersiowej i ogólnie całości bo ucierpiałem w wyniku zetknięcia z dziwną mgłą.
1. Staranie się wyłapać szczegóły i przepływ chakry przeciwników / olbrzymów.
2. Bla bla rozmowa
3. Wyciągnięcie shurikena i ew. obrona.
Techniki i Chakra
Ukryty tekst
[/ghide]
Staty:
Ukryty tekst
Wiedza:
Ukryty tekst
Eq:
1 kabura przypięta na pasku na prawym udzie, 1 torba pod pasem z kimona na plecach. Pochwa z kataną na plecach.
Co by się wydarzyło gdyby nie Akimichi? Czy faktycznie mógłbym paść z ręki jakiegoś podrzędnego dzikiego? Być może. Gniew jaki zawładną mną wyniknął częściowo z tego jak zostałem potraktowany przez przeciwników, a częściowo z długiego używania mojej zdolności dlatego postanowiłem ją dezaktywować. Wzory na moim ciele zdawały się płonąć i powoli cofać aż całkowicie zniknęły z mojego ciała.
Oczywiście sięgnąłem po wodę która została mi podana i pociągnąłem sobie solidny łyk uśmiechając się do ogromnego mężczyzny. Przetarłem ręką usta i oddałem mu bukłak. - Ichouri-san, dziękuję za rady i za to że nie zostawiłeś mnie tam na dole. Nie zapomnę o tym jednak nie mogę Ci obiecać że się zmienię. Tym bardziej w stosunku do wroga który nie traktuje mnie poważnie. - wyjaśniłem swój punkt widzenia, a przynajmniej miałem nadzieję że wojownik z jego doświadczeniem będzie w stanie to zrozumieć.
Następnie skierowałem wzrok na dowódcę, a później resztę oddziału. Byłem ciekaw w jakim byli stanie bo dotarło do mnie, że nie specjalnie orientowałem się co się działo z ludźmi z którymi "współpracowałem". To właśnie wtedy zorientowałem się, że walak nie do końca się zakończyła. Na tyłach widać było zbliżających się przeciwników. Dowódca jak na shinobiego użył nawet imponującej w swej destruktywności techniki jednak nawet to nie wystarczyło w pełni. Niestety sam nie za wiele mogłem zrobić ponieważ nie dysponowałem żadna techniką zasięgową. - Mamy ogon. - zakomunikowałem całemu swojemu czterooosobowemu zespołowi - Łuczniczko dasz rade coś z nimi zrobić z tej pozycji? Ichouri?
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Pomimo starań członków grupy szturmowej, zagrożenie cały czas wisiało w powietrzu. Wszyscy starali się, jak tylko mogli, żeby tylko pokrzyżować Dzikim plany i rozgromić ich posiłki. Było to priorytetem, ponieważ na polanie, do której wcześniej dotarli, przygotowane były gigantyczne balisty w postaci jakichś dziwacznych demonów. Jak się okazało, demony te były manipulowane za pomocą dźwięku wojowników zza muru. Mocny atak z zagrożenia pozwolił elicie Zjednoczonych Sił Sogen szybko opanować sytuację, w końcu zaprzestano miotania głazami w stronę twierdzy i pozostałych walczących, oddziały nieprzyjaciela zostały znacząco zdziesiątkowane. Dowódca Szturmowych, Takeru, wydał polecenie odwrotu, wówczas podległy mu zespół dobijał swoich oponentów i rozpoczął ewakuację. Niestety, wrogie posiłki nadciągały ich w stronę i wcale nie było ich dużo, należało ich szybko odeprzeć. Jedną z odpowiedzialnych za to osób był Nara, który wykorzystał wybuchowe notki i swoją klanową zdolność do stworzenia serii wybuchów, które znacząco osłabiły nadciągające jednostki. To jednak nie wystarczyło, na szczęście mieli w swoich szeregach Uchihę, który za pomocą potężnej techniki żywiołu Katon siał spustoszenie na polu bitwy. Pomarańczowa łuna rozświetliła całą okolicę, a trawiące wszystko na swojej drodze płomienie idealnie poradziły sobie z zadaniem. Byłoby po wszystkim, gdyby nie to, że kilku przeciwników uniknęło destrukcyjnej zdolności. Sześć ptaków, a na każdym trzy osoby - to był teraz ich ogon, z którym musieli sobie poradzić. Takashi nie mógł korzystać dalej z wysokopoziomowych zdolności. Zasoby jego chakry uległy sporemu wyczerpaniu. Jasne, miał jeszcze sporo błękitnej energii, ale wolał ją oszczędzać na wypadek następnych starć. Dlatego właśnie zdecydował się na użycie czegoś nieco tańszego w kosztach, ale równie przydatnego w zaistniałych okolicznościach. Szybka salwa czterech pieczęci wystarczyła, by chłopak mógł zebrać w ustach niezbędną do ofensywy wodę. Wcześniej nabrał sporą ilość powietrza w płuca, by móc jak najdłużej wypluwać stworzony przez siebie twór. Gdy był gotowy, zaczął wydmuchiwać wodę w postaci silnego strumienia, którego celem był jeden z wrogich środków transportu i znajdująca się na nim trójka Dzikich. Strumień był na tyle silny, że mógł nie tylko zniszczyć latający twór, ale również zadać obrażenia oponentom i zrzucić ich na ziemię, co prawdopodobnie skończyłoby się dla nich śmiercią. - Tyle musi wystarczyć. - powiedział w myślach do samego siebie. Przecież nie był w tym wszystkim sam, miał obok siebie wielu doświadczonych towarzyszy, których możliwości ofensywne znacznie przeważały jego własne. On i tak był już dość zmęczony, ciągłe przedłużająca się potyczka i stałe wykorzystywanie wysokopoziomowych jutsu miało swoją cenę. Teraz musiał chwilę przystopować. O nic się nie martwił, nawet trójka, z którą podróżował na jednym ptaku, była w stanie poradzić sobie z podążającymi za nimi Dzikusami. Dwudziestoczterolatek po zastosowaniu swojego wodnego strumienia stał i wypatrywał tego, co robią pozostali. Obserwował, bo dzięki temu był w stanie dowiedzieć się wielu istotnych informacji. Był skoncentrowany na otoczeniu, na sojusznikach i na wrogu.tldr
Cała ta malutka bitwa zbliżała się ku końcowi... Końcowi dzikusów na polanie. Wyrżnęli cały oddział przybyszów bez większych problemów, dużo dał im element zaskoczenia no i te olbrzymie techniki, których używał Osamu wraz z Ayumu dały solidnie w kość tej jebanej bandzie demonów. Takeru chwilę później skontktował się z Nimi, że to wystarczy po czym użył bardzo potężnej i niebywale silnej techniki ognia, która pochłonęła masę dzikich i większość latających oddziałów, które się do Nich zbliżały.
Zdecydowanie musieli coś z tym zrobić, a pierwszy do tego wyrwał się Takashi. Złożył kilka pieczęci i wypluł kolejny raz spore ilości wody w kierunku wrogów. Był to dobry pomysł bo dzięki temu może uda się ukryć kilka pocisków. Uesugi również złożył kilka pieczęci i zaczął wypluwać z siebie kamienie. Dokładnie sześć pocisków zmierzało w kierunku wrogich oddziałów. Po przeleceniu kilku metrów zmieniały się w dużej wielkości głazy, których będzie na pewno ciężko uniknąć. Trzy pociski na jednego ptaka czyli przy dobrych wiatrach uda mu się zbić dwie grupy. Ma nadzieje, że z jego strony tyle wystarczy, a jeśli nie to powtórzy salwe sześciu pocisków, a jego celem będą kolejni przeciwnicy. Nawet jeśli nie trafi to spadający głaz może zasiać zamieszanie na ziemii.
-Wszyscy cali? Takashi, Ayumu i Miuro? Jak się czujecie? Musiał to wiedzieć. Jeśli komukolwiek będzie coś dolegać to powinni oni się udać do grupy medycznej. Duży wydatek chakry, stłuczenia czy cokolwiek. Profesjonaliści powinni to zgłosić. Osamu oczywiście będzie bacznie obserwować sytuacje i w razie potrzeby spróbuje blokować atak swoją zbroją lub rzucić kunai z notką wybuchową w kierunku przeciwnego ataku.
Tldr
Ukryty tekst
CHAKRA:
Ukryty tekst
UŻYTY EKWIPUNEK:
Ukryty tekst
TECHNIKI:
Ukryty tekst
i
Ukryty tekst
WIEDZA:
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI:
Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Założona zbroja, Ochraniacz na czoło z symbolem "Zjednoczonych sił Sogen".
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Ewakuacja przebiegała sprawnie. Kilka ptaków Szturmowców zmobilizowało się do usunięcia szkodliwego ogona wspólnymi siłami. Masa technik dystansowych wystarczyła, by zniwelować zagrożenie i pozbyć się niechcianych natrętów. Gdy już wszyscy sojusznicy byli w powietrzu, bezpieczni i odizolowani od wroga, Takashi odetchnął. Nie był zresztą jedyny. Po tak intensywnej potyczce z przeciwnikiem o przerażających, nieznanych wcześniej zdolnościach każdemu należał się odpoczynek i odrobina wytchnienia. Zasłużyli na kilka chwil dla siebie. W czasie drogi powrotnej Osamu z troski o swoich towarzyszy zaczął pytać, czy u każdego wszystko w porządku. Mowa rzecz jasna o podróżującej razem z nim wesołej gromadce składającej się łącznie z czwórki shinobich. - Cały, ale bardzo zmęczony. Zużyłem dużo chakry, potrzebuję trochę czasu, by zregenerować siły. - przyznał się do własnych słabości, których wcale nie zamierzał przed nimi ukrywać. Miuro także odpowiedziała członkowi rodu Kaguya, chwaląc przy okazji resztę swojego zespołu. Nara uśmiechnął się na jej słowa. - Dzięki, Miuro-chan. Też świetnie się spisałaś. Cała nasza czwórka doskonale sobie poradziła. - niby powiedział to wcześniej, ale teraz poczuł się zobligowany do tego, by się powtórzyć. Rzeczywiście, ich grupa była znakomita na polu bitwy. Z pewnością grali pierwsze skrzypce i ułatwili całej Szturmowej znacznie łatwiejsze działanie. Teraz, kiedy było już po wszystkim, mogli w triumfie wrócić na obszar Twierdzy, by zregenerować siły, posilić się, napić, a także uzupełnić ekwipunek. Takashi od razu po lądowaniu udał się do miejsca, w którym przechowywany był suchy, pożywny prowiant. Wziął cztery porcje, zabrał też ze sobą picie, po czym dołączył do swoich towarzyszy i wręczył każdemu po jednej. Najbardziej zależało mu na zregenerowaniu sił, bo miał ich coraz mniej, a ponieważ czekały na nich następne ciężkie zadania, musiał być o pełnych siłach. Zjadł, napił się, następnie zauważył, że duża część towarzystwa gromadzi się przy jakichś skrzyniach. Podszedł do nich z ciekawości i ujrzał, że zawierały dużo wolnego ekwipunku. Nie był zachłanny i nie brał więcej, niż mógł udźwignąć, ale na pewno uzupełnił tę część ekwipunku, którą wykorzystał na polanie w lesie. Szczególnie zależało mu na wybuchowych notkach, których wszechstronność miała szereg zastosowań, szczególnie przy przemyślanej strategii. Kiedy już skończył wszystko chować i pieczętować, wrócił do swoich i usiadł na ziemi, podpierając się wygodnie o jakiś kamień bądź ściankę. Nie odzywał się pierwszy, jakoś nie rwał się do rozmowy. Był przemęczony, oddychał głęboko, starając się dać własnemu organizmowi jak najwięcej czasu na regenerację. Stawiał na własny komfort. W niektórych momentach spowalniał oddech i przymykał oczy, by wyciszyć się jeszcze bardziej. Czuł ogromny przypływ sił po zjedzeniu racji żywnościowej, ale cały czas odczuwał skutki uboczne częstego korzystania z wysokopoziomowych technik.[/uhide]
Pierwsza batalia właśnie się kończyła i nie zmieniała tego nawet grupa dzikich, która próbowała ich spowolnić. Dość szybko wszyscy dzicy zostali zestrzeleni przez szturmowców... Mimo tego małego zwycięstwa to bitwa trwała i Osamu miał tego świadomość. Ciężko byłoby sądzić, że rozbicie jednego oddziału nawet tak wyjątkowego jak ten, z którymi przyszło im walczyć przesądzi o zwycięstwie. Teraz w końcu spokojnie wracali do twierdzy na przegląd sił. Chłopak miał nadzieje, że tam dołączy do Nich Taisho co wielkrotnie podniesie siłę bojową elitarnego oddziału.
Miuro pochwaliła całą drużynę co Białowłosy przyjął ze spokojem zarazem zaspokoił swoją ciekawość i dowiedział się, że z dziewczyną wszystko w porządku. Ayumu oraz Takashi wydawali się być nieco zmęczeni co za chwilę potwierdził Czarnowłosy. Spojrzał na Niego ale w pierwszej chwili nic nie powiedział. Jednak martwił się o swojego towarzysza. Kiedy wylądowali to Osamu złapał większy bukłak wody i poszedł po nieco ekwipunku. Wziął jeden kunai z bombką dymną, którego włożył od razu do torby, po to żeby móc dwa razy zastosować mały fortel jeśli zajdzie taka potrzeba. Chwilę później stał już z resztą swojego oddziału, któremu jak na prawdziwego dowódce przystało Takashi wręczał posiłki. Kaguya oczywiście przyjął go bez zająkniecia mówiąc tylko krótkie dziękuje.
Osamu jadł powoli i miarowo. Nie chciał się zapychać ponieważ nie czuł aż takiego zmęczenia... W sumie to dopiero się rozgrzewał, a zamierzał pokazać tym sukinkotom jeszcze więcej ze swoich możliwości. Jednak jeszcze nie teraz. Teraz był czas żeby się uspokoić i bezpiecznie przyjąć niezbędne płyny oraz pożywienie. Rozejrzał się po całym oddziale, który zadziwiająco dobrze zniósł całą potyczkę. Jednak nie dawało mu spokoju zmęczenie jego kompana. Podszedł do Niego i spokojnie położył dłoń na jego barku.
-Takashi nie forsuj się tak. Jeśli będziesz chciał używać kolejnych technik to powiedz. Użyczę Ci do tego swojej chakry. Zaproponował z uśmiechem. Nie chciał go obrazić. Po prostu naprawdę był w stanie wykrzesać z siebie więcej energii niż inni bez większych problemów.
Po zjedzeniu posiłku i napiciu się wody czekał na dalsze rozkazy. Nie zamierzał nikogo pospieszać albowiem doskonale rozumiał zmęczenie innych. Zaproponować swoją chakre mógł tylko swojej drużynie albowiem więcej niż dwie osoby na raz mogły by zbyt drastycznie obniżyć jego pokłady energii. -Nie spieszmy się. Wziął duży łyk wody jednocześnie oblewając swoją twarz i przód zbroi. Poprawił swoje rozpuszczone białe włosy tak żeby opadały na jego plecy. -O ile tylko sytuacja na to pozwoli to trzymajmy się razem. Powiedział już to nieco bardziej poważnie i bez uśmiechu. Patrzył już tylko w kierunku Takeru jakby dając znać, że jest już gotowy do kolejnej rundy.
Tldr
Ukryty tekst
CHAKRA:
Ukryty tekst
UŻYTY EKWIPUNEK:
Ukryty tekst
JUTSU:
Ukryty tekst
WIEDZA:
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI:
Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Założona zbroja, Ochraniacz na czoło z symbolem "Zjednoczonych sił Sogen".
Wciąż lało i grzmiało. Wciąż gineli ludzie, shinobi i wojownicy po obu stronach. Był to smutny widok, jednak nie dla mnie. Wierzyłem że prawdziwi wojownicy ginął na własnych zasadach z kolei cała reszta? Cóż... kogo oni tak naprawdę obchodzili? - To dobra zasada, naprawdę jesteście godnymi kompanami. - odparłem uśmiechając się przez chwilę - Jelśli zdarzy mi się polecto cieszę się że wśród takich ludzi. Dodałem po chwili lecz już bardziej do siebie niż do najemnika.
Co do pościgu to można by rzecz, że przeminął z wiatrem. Równie szybko co się zaczął. Skinąłem głową z uznaniem łuczniczce z mojego oddziału widząc jej idealny strzał. Chyba naprawdę dobrze dobrałem ludzi pod siebie... z nimi nie szkoda byloby nawet umrzeć.
Po zajęciu miejsca już na swoim terytorium w pierwszej kolejności skierowałem się do oddziałów medycznych aby wyleczyć swoje rany. Dlatego też od razu opisałem swoje urazy. Zarówno ten związany z dziwną mgła jak i pozostałe dwa otrzymane w walce. Po opatrzeniu ran skierowałem swoje kroki do skrzyń z zaopatrzeniem. Szukałem tam pancerza który mógłby na mnie pasować, pigułek skrzepnietej krwi na wszelki wypadek oraz kunaiów do których mógłbym przymocować wybuchowe notki. Jednocześnie przekazując napotaknym ludziom informację o tym iż przeciwnik dysponuje dziwnymi potworami zdolnymi miotać głazy.
Jeśli starczy mi czasu kieruje się do reszty oddziału wypytując o ich spostrzeżenia j przemyślenia.
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Bitwa z potworem wielkości ogoniastej bestii nie była dla niego niczym nowym. To jak chleb powszedni, a ta walka wiązała się tylko z tym, że musiał podjąć inne ryzyko, po prostu spróbować dać z siebie więcej - przynajmniej do tego go zmuszała do póki nie wydarzyło się coś, czego nigdy w życiu by nie przewidział, a przynajmniej nie w takim momencie, w którym go to spotkało. Nim w ogóle mógł coś więcej zrobić, wykonać swoje zaplanowane ruchy, które miały niemalże dekapitować tego stwora - został on pochwycony przez wiadomo kogo, wiadomo gdzie. Była to pieczęć Sugiyamy, która w nieodpowiednim momencie i w nieodpowiednim czasie zaczęła błyszczeć i nagrzewać się do niewiadomo jakich temperatur. W jednej chwili po prostu wszystko wokół się zmieniło, a on stracił poczucie zagrożenia, które do tej pory wyczuwał niemal zewsząd.
Gęsty, głęboki dym unosił się wokół jego wyprostowanej sylwetki. Wszystkie zapachy i głosy wokół były inne, jednak nie wyczuwał już zagrożenia, co już wcześniej zdążył zarejestrować. W dymie błysnął jeszcze tylko jego szmaragdowy Sharingan, który jeszcze przed chwilą wykorzystywał w stu procentach. Gdy tylko wyczuł jak dym opada, zamknął oko, jednocześnie dezaktywując Kekkei Genkai klanu, dla którego pracował jako broń ostateczna. Usłyszał także głos wąsacza, by samemu uśmiechnąć się szyderczo, unosząc obydwie ręce na boki, jak w geście przywitania z daleka. Od razu odpowiedział uśmiechając się przed wszystkimi, nie rozpoznając jednak wszystkich.
- Czyli to ten moment, w którym wykorzystasz przywołanie? Już jest tak ciężko? - zapytał z wdzięcznym uśmiechem samego lidera, którym przecież był nie kto inny jak surowy Sugiyama. Nie wiedział co odpowie, jednak próbował zorientować się w tej jakże na pewno trudnej i nieprzewidzianej wręcz sytuacji. Do końca nawet nie wiedział gdzie jest, a ta teleportacja była dość niespodziewana, jednak w końcu nastąpiła. Szybciej rzeczywiście niż sam myślał, ale był na nią jakoś gotowy. Czuł, że był.
- Wskaż gdzie mam zaatakować i kto jest celem, najlepiej w miejsce, gdzie będzie jak najmniej sojuszników, nie chcemy przypadkowych ofiar... - rzucił pewny siebie, by wsadzić w kieszenie ręce. Wiedział, że to koniec żartów, jednak nie mógł nie być sobą nawet w takim momencie. Teraz wszystko zależało od dowództwa, które miało zdecydować w którą stronę Biały Demon ma ruszyć i kim się zająć. Misje typu uratuj kogoś - na pewno nie należały do tych, w których był mocny. Misją, którą mógł zająć się od ręki było wparowanie w miejsce, gdzie może rozkręcić się na sto dziesięć procent i zrównać wszystko z ziemią, najlepiej dookoła siebie, nie zważając na straty w ludziach. Lider wrogów także byłby idealnym zleceniem. Mało było shinobi, którzy mogli siać tak wielkie spustoszenie, więc należało to wykorzystać. Prawda Sugiyama-sama? Skrót
1. Pojawienie się w mrocznym stylu, z ostatecznym wygaszeniem w chmurze dymu Sharingana
2. Uroczyste przywitanie Jinchuuriki, sprowadzonego w krytycznym momencie
3. Podjęcie wyzwania - chęć podjęcia zadania natychmiast!
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Zwrócił na nich uwagę, widząc, że potężne głowy tego kontynentu były skupione na tym jednym problemie - dzikich, których trzeba było przezwyciężyć. Nie trzeba się było temu dziwić, w końcu objęli oni najstraszniejszą z możliwych strategii, czyli zniszczyć stary świat i zastąpić go swoim, stworzonym z dzikusów, a przynajmniej tacy byli dla tych ze starej części kontynentu. Białowłosy rozejrzał się dookoła kolejny raz by zweryfikować co się dzieje na froncie, by móc w końcu zorientować się co zagraża temu światu. W międzyczasie wysłuchiwał także słów dwójki dowódców, w tym większości staruszka.
- Pal licho moją misję, to co tutaj się dzieje aż przyprawia mnie o ciarki z ekscytacji! - rzekłszy, nie mógł się powstrzymać od tego typu komentarzy. Był w siódmym niebie chcąc zmierzyć się z tak liczną i nieprzewidywalną armią dzikich, która została mu niemal podana na tacy. Ale to co usłyszał później od członkini klanu Nara już go utwierdziło w słowach Matatabi, która już wcześniej obiecywała spotkać tu brata o dziewięciu ogononach.
- Nie mogłem prosić o więcej, dziękuję! - pochylił w jej stronę głowę i mocno zacisnął dłoń na jednej z katan, z drugą ręką położoną na udzie, wzdłuż ciała. Czuł niebywałe podekscytowanie, gdy już po chwili pojawił się atramentowy ptak, na którego bez słowa wskoczył, kiwając jedynie w potwierdzeniu głową w kierunku Sugiyamy. To był moment, w którym wyruszył by dołączyć do bitwy o stary porządek. "Czyli nici z niespodzianki? Ciekawe kim jest i jak jest silny... Jednak... Nikt nas nie powstrzyma, nawet twój brat." to była niemal obietnica dla Nibi, którą złożył wewnątrz swojej głowy w tej krótkiej, aczkolwiek treściwiej rozmowie. Wyglądało na to, że podczas tej podróży jeszcze zdążył sobie poobserwować z widoku ptaka co się dzieje nad polem bitwy, które mijał w celu dotarcia do grupy szturmowej.
Wyczuł, że zbliżają się do lądowania, gdy ptak osiągał co raz to niższy pułap. Widząc grupkę ludzi, uznał, że to ten moment, gdy może po prostu zeskoczyć niedaleko nich, amortyzując uderzenie o ziemię własnymi mięśniami i wytrzymałością, by stanąć po chwili na równe nogi, otrzepując się z ewentualnego kurzu. Wtem już słyszał, jak zostaje przedstawiany, przez Takeru, którego wcześniej nie znał, ale wiedział, że tylko on w tej grupie posiada te infomacje. Rozerzał się dookoła i wyszczerzył zęby w geście radości poprawił swój czarny płaszcz i w końcu się odezwał:
- Sorki za spóźnienie, miałem być wcześniej, ale co by to była za niespodzianka, heh - rzekłszy, od razu przeszedł do słuchania co mają wykonać nim dotrą do "Lisa", który był jego celem. To właśnie na nim skupił swoją uwagę, bo to jego pragnął zdetronizować, zdając sobie uwagę, że póki może to musi ukrywać swoją obecność. Wiedzieli obydwaj, że są w tej bitwie, ale nie mieli danych - gdzie dokładnie. Dzięki temu, wciąż mogli grać na zaskoczenie przeciwnika, jak jeden tak i drugi. Wsłuchiwawszy się w temat, mieli zająć się demonami, jednak nie zdawał sobie pojęcia jakimi.
- Demonami? - zapytał z ciekawości, gdy tylko ruszyli, to pytanie skierował do Takeru, jednak żadnym nietaktem byłoby odpowiedzenie mu w tej chwili, z kim mają się mierzyć, gdy on sam znał tylko jedne demony - ogoniaste. W międzyczasie mignęła mu też jedna postać, którą na pewno stąd znał, a jedną skądś kojarzył - może z turnieju, gdy była walczył z Antykreatorem i to była Nana, jednak czy tak dokładnie to pamiętał, ręki nie dał sobie za to uciąć. Natomiast Takashiego poznał od razu, z jeszcze weselszym wyrazem twarzy zwracając się ku niemu: - O, a Nara Takashiego to się tu w życiu nie spodziewałem. Panujesz nad sobą? - zapytał delikatnie prześmiewczo, czy jego bestia w środku się jeszcze nie rozszalała. Był to temat tylko miedzy nimi, spodziewając się, że pozostali mogą nie znać go tak jak znał go sam Shiroyasha, ale czy na pewno? Czy na pewno nie doszło tu już do jakiegoś incydentu? Tego nie wiedział, a samemu skupił się dość mocno na wysłuchiwaniu kolejnych rozkazów, które będzie mógł lekką ręką zignorować, gdy tylko nadejdzie dobra chwila. Skrót
1. Dokończenie gadki z generałami
2. Przybycie na front i dołączenie do grupy szturmowej
3. Zauważenie Takashiego i dopytanie o demony Takeru