[EVENT] - Grupa Szturmowa
- Takashi
- Posty: 1072
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
- Ryuujin Kodai
- Postać porzucona
- Posty: 316
- Rejestracja: 27 maja 2023, o 15:13
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: 203cm | 157kg
- Widoczny ekwipunek: Zbroja, dwa miecze przy pasie
- Link do KP: viewtopic.php?p=207937#p207937
- Aktualna postać: Gōsui/ Shīrōdo
- BeeBee-Hachi
- Posty: 721
- Rejestracja: 27 gru 2019, o 14:39
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Tetsuro/Zankoku
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Gratisowe spóźnienia :
- Każdy dodatkowe 3h
- Ryuujin - darmowe nieprzygotowanie - zużyte
1 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Cóż, niestety Osamu nie był elitą pośród wezwanych, więc miał coś wspólnego z Kuroiem. To jednocześnie dobrze i niedobrze, bowiem dobrze byłoby mieć obok siebie kogoś na tyle silnego, że nie musisz się o nic martwić, po prostu podajesz butelki wody i uśmiechasz się mówiąc że jest mistrzem i żeby robił to dalej. Trochę taki kołcz, tylko nieco bardziej, bo jednak dopinguje i wspiera i podaje wodę, a jeszcze zrobi transport.
-Oby - odpowiedział mając nadzieję, że Osamu wszystko odbije, chociaż i tak wiedział, że w tej kwestii lepiej liczyć na siebie i tak na zaś wnieść swoją osłonę. Zdarzenie z Ryujinem niezbyt zrobiło na nim wrażenie. Niesubordynacja i arogancja - na to po prostu nie było miejsca w takich bitwach. Masz dowódcę i jemu musisz okazywać szacunek. I można się tutaj kłócić czy to w porządku że tak potraktował tego gnojka, czy może jednak nie jest to OK i wypadałoby położyć mu łapkę na ramieniu i wytłumaczyć wszystko jak zagubionej owieczce. Kuroi w tej kwestii był dosyć prosty - jak w sumie w większości kwestii. Dowódca musiał dowodzić, a nie rozmawiać z ludźmi na temat decyzji, które podjął. Oni byli najemnikami, mieli podążać za rozkazami. Oczywiście, że sam nigdy nie miał zamiaru oddawać się komuś w pełni i bezmyślnie wykonywać czyjeś polecenia. Co nie zmienia faktu, że Takeru musiał po prostu ustawić hierarchię. Ktoś jest wyżej, ktoś jest niżej. Jedni mają się słuchać, inni być słuchani - tak po prostu, z zasady.
-Jeżeli to Cię wzrusza, to nie idź dalej. Nikt nas do tego nie zmusił, a dalej będzie tylko użycie siły. No chyba że ta gadanina pomiędzy Dzikimi to faktycznie ma być prawdziwa metoda na rozwiązanie konfliktu - nie ukrywał swoich słów mówiąc do Osamu. Czy ktoś tutaj był spętany w łańcuchach, przymuszony do obrony tego miejsca. Jeśli obronisz siebie, to obronisz też miasto... no nie. Każdy był tutaj względnie przynajmniej wolnym człowiekiem, każdy umiał myśleć i wiedzieć, że nie ma i nie będzie tutaj kilku dowódców.
-Są ludzie i ludzie. Nie wrzucałbym nikogo do worka "wszyscy". Pewnie jedni bardziej, inni mniej, a nie każdy chce się przyznawać, że ma Unię w głębokim poważaniu - bo służyć pod barwami Unii to jedno, ale oddawać się jej ideom, działaniom i służyć bezwiednie to druga kwestia -Mój powód? W sumie to Jou mnie tu wysłał... Więc trochę z obowiązku, ale bardziej z ciekawości, z chęci dowiedzenia się jak to się wszystko potoczy i dołożenie swojej cegiełki. Mur upadł, wszystko się może zmienić. Miasto powinno zostać obronione, tu mieszkają i żyją ludzie. Ale nie zmienia to faktu, że Dzicy mogą się teraz po prostu osiedlić tuż obok i wieść normalnie życie, otworzyć się na handel i kto wie co jeszcze - bo w sumie sam za bardzo nie wiedział czy pobyt tutaj przyniesie mu jakąś większą korzyść, niż po prostu wiedza co się potoczy dalej w tym szalonym świecie.
Kuroi zerknął w dół jak lecieli - niezliczona ilość pułapek, dziur wyglądała imponująco, ale zapewne wróg mógł to po prostu przelecieć górą dokładnie tak samo, jak oni to robili w tym momencie. Chyba to właśnie ich zdolności pozwalały na stworzenie atramentowych ptaków i wzbicie się w przestworza, więc no... może to kogoś powstrzyma, ale wysiłek w większości pewnie pójdzie w piach.
-Nie powinni nas zaatakować, a jednak Mur upadł, a wszyscy tutaj przygotowują się do obrony - odpowiedział Yaseichiemu, który faktycznie zwrócił uwagę że Dzicy to nie tylko dzikusy, ale jednak z jakiegoś powodu tutaj byli, z bronią i niezbyt przyjemnymi zamiarami. Jednak zaatakowali, a nie zdecydowali się na pertraktacje. Wiele pytań, mało odpowiedzi. Kuroi jednak spiął się nieco czując, że są tak blisko ogromnych oddziałów i mają sobie z nimi poradzić. To wyglądało jakby cała wioska poszła do walki i nie ma nic do stracenia, dlatego będzie walczyć do samego końca. Działo się coś niedobrego. Widok ludzi zgromadzonych na dole i ich... wygląd bardzo niepokoił Staruszka, ale to co było dalej, zapowiadało tylko jedno.
-Mamy przesrane
Chakra i Statystyki
Techniki
Ekwipunek
-Oby - odpowiedział mając nadzieję, że Osamu wszystko odbije, chociaż i tak wiedział, że w tej kwestii lepiej liczyć na siebie i tak na zaś wnieść swoją osłonę. Zdarzenie z Ryujinem niezbyt zrobiło na nim wrażenie. Niesubordynacja i arogancja - na to po prostu nie było miejsca w takich bitwach. Masz dowódcę i jemu musisz okazywać szacunek. I można się tutaj kłócić czy to w porządku że tak potraktował tego gnojka, czy może jednak nie jest to OK i wypadałoby położyć mu łapkę na ramieniu i wytłumaczyć wszystko jak zagubionej owieczce. Kuroi w tej kwestii był dosyć prosty - jak w sumie w większości kwestii. Dowódca musiał dowodzić, a nie rozmawiać z ludźmi na temat decyzji, które podjął. Oni byli najemnikami, mieli podążać za rozkazami. Oczywiście, że sam nigdy nie miał zamiaru oddawać się komuś w pełni i bezmyślnie wykonywać czyjeś polecenia. Co nie zmienia faktu, że Takeru musiał po prostu ustawić hierarchię. Ktoś jest wyżej, ktoś jest niżej. Jedni mają się słuchać, inni być słuchani - tak po prostu, z zasady.
-Jeżeli to Cię wzrusza, to nie idź dalej. Nikt nas do tego nie zmusił, a dalej będzie tylko użycie siły. No chyba że ta gadanina pomiędzy Dzikimi to faktycznie ma być prawdziwa metoda na rozwiązanie konfliktu - nie ukrywał swoich słów mówiąc do Osamu. Czy ktoś tutaj był spętany w łańcuchach, przymuszony do obrony tego miejsca. Jeśli obronisz siebie, to obronisz też miasto... no nie. Każdy był tutaj względnie przynajmniej wolnym człowiekiem, każdy umiał myśleć i wiedzieć, że nie ma i nie będzie tutaj kilku dowódców.
-Są ludzie i ludzie. Nie wrzucałbym nikogo do worka "wszyscy". Pewnie jedni bardziej, inni mniej, a nie każdy chce się przyznawać, że ma Unię w głębokim poważaniu - bo służyć pod barwami Unii to jedno, ale oddawać się jej ideom, działaniom i służyć bezwiednie to druga kwestia -Mój powód? W sumie to Jou mnie tu wysłał... Więc trochę z obowiązku, ale bardziej z ciekawości, z chęci dowiedzenia się jak to się wszystko potoczy i dołożenie swojej cegiełki. Mur upadł, wszystko się może zmienić. Miasto powinno zostać obronione, tu mieszkają i żyją ludzie. Ale nie zmienia to faktu, że Dzicy mogą się teraz po prostu osiedlić tuż obok i wieść normalnie życie, otworzyć się na handel i kto wie co jeszcze - bo w sumie sam za bardzo nie wiedział czy pobyt tutaj przyniesie mu jakąś większą korzyść, niż po prostu wiedza co się potoczy dalej w tym szalonym świecie.
Kuroi zerknął w dół jak lecieli - niezliczona ilość pułapek, dziur wyglądała imponująco, ale zapewne wróg mógł to po prostu przelecieć górą dokładnie tak samo, jak oni to robili w tym momencie. Chyba to właśnie ich zdolności pozwalały na stworzenie atramentowych ptaków i wzbicie się w przestworza, więc no... może to kogoś powstrzyma, ale wysiłek w większości pewnie pójdzie w piach.
-Nie powinni nas zaatakować, a jednak Mur upadł, a wszyscy tutaj przygotowują się do obrony - odpowiedział Yaseichiemu, który faktycznie zwrócił uwagę że Dzicy to nie tylko dzikusy, ale jednak z jakiegoś powodu tutaj byli, z bronią i niezbyt przyjemnymi zamiarami. Jednak zaatakowali, a nie zdecydowali się na pertraktacje. Wiele pytań, mało odpowiedzi. Kuroi jednak spiął się nieco czując, że są tak blisko ogromnych oddziałów i mają sobie z nimi poradzić. To wyglądało jakby cała wioska poszła do walki i nie ma nic do stracenia, dlatego będzie walczyć do samego końca. Działo się coś niedobrego. Widok ludzi zgromadzonych na dole i ich... wygląd bardzo niepokoił Staruszka, ale to co było dalej, zapowiadało tylko jedno.
-Mamy przesrane
Chakra i Statystyki
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Ayumu
- Posty: 220
- Rejestracja: 1 lip 2023, o 09:23
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Ogromny rozmiar, dotkliwie poparzone ciało i twarz.
- Widoczny ekwipunek: Kamizelka shinobi
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11210
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
- Yaseichi-san. Wiecie za murem jak działają emisariusze, ale co jeszcze? U nas nikt nie wrócił z kontaktu, a ile z waszych wróciło ze zwiadów stąd, wie o naszych technikach, naszych klanach? Czy tak samo jak my posługujecie się żywiołami chakry? - Zadał parę pytań, licząc na, nawet zwięzłe odpowiedzi. Jeśli maja równie mało wiedzy co przedmurowcy wobec zamurowców, to zaskoczenie działałoby w dwie strony. - Rozumiem, że może nie byłeś tam dłużzy czas, ale zwiadowcy na dużą skalę musieliby działać latami, więc może coś ci się obiło o uszy. - Praktyczna wiedza. Jeśli nie posługują się Dotonem, to wielce obszarowe Suitony mogą zdziałać cuda na ten ognisty jęzor. Zwracał się to tak, by ich przewodnik i emisariusz go uslyszał, w końcu byli niedaleko siebie, zanim dolecieli.W tym wszystkim Ayumu się zastanawiał nad jednym. Mieli bardzo szczątkową wiedzę o Dzikich i jak lecieli, jeszcze się nie podziewał zobaczenia dwugłowych ani takich wężociałych, ale jak Yaseichi opowiadał, że nie są tacy zwyrodniali, to przychodziło co nieco do głowy meżczyźnie. Co oni, ci zza muru, wiedzą o nich, tych sprzed muru? Oczywiście z perspektywy "sprzed" jako dzisiejszych obrońców.
Czekał na odpowiedź Yaseichiego, ale też słuchał Takashiego i jego opowieści o własnej osobie. Zadanie pytania przewodnikowi bylo priorytetem, ale też warto było wiedzieć, u czyjego boku się będzie walczyć. Szczególnie iż wiedział teraz, że człowiek ten może korzystac z Suitonu. Ayumu też to umiał, ale na szczątkowym poziomie, więc nawet nie znał pełnych możliwości tego żywiołu. Z podstaw tych wiedział jednak, że to dość uniwersalny żywioł, który może posłużyć zarówno do obrony, ataku, jak i ukrycia się i ucieczki. Jeśli wróg nie miałby sensorów lub Dojutsu, zwiększało to ich szanse na przeżycie. Jeśli mieli, to w sumie niewiele to zmieniało. Poparzony śmiał jednak przypuszczać, że w tej rzeszy ludzi znajdzie się jednak jakiś tropiciel, dla którego mgła nie będzie przeszkodą w znalezieniu przeciwnika.
- Przemierzałem kiedyś Midori, ale chyba nie zatrzymałem się w Yokukage. Raczej stronię od większych osad... - Skomentował i zaczął odpowiedź na swój temat... - Sam pochodzę z... Juz prawie nie pamiętam. Z Yusetsu. Ale nie byłem tam już od bardzo dawna. - Bardzo się zadumiał opowiadając o swojej przeszłości, ale chciał odpowiedzieć na pytanie. Ciężko mu było jednak było sprawnie powiedzieć skąd pochodzi, skoro prawie połowę życia spędził w wiecznej tułaczce. - O dziwo, jak ty nie mogłeś z powodów rodzinnych opuścić osady, tak ja właśnie z powodów rodzinnych musiałem wyruszyć z Sanjin. Popełniłem straszne czyny i teraz staram się zrehabilitować gdziekolwiek zajdę, tak jak i tutaj. Dlatego tu jestem. Już jakąś dekadę żyję w samotności, gdzie nogi i moje czyny mnie poniosą. - W skrócie opowiedział swoją historię. Tak jak Takashi pominął posiadanie Bijuu w sobie wobec człowieka tylko z bajek słyszącego o Rokubim, tak Ayumu pominął fragment o zamordowaniu swego brata w przypływie szału. Ani nie wspominał o tym, że to brat go tak urządził z tą twarzą.
Pogadanki pogadankami, ale facetowi brakowało słów, jak zbliżali się nad ogromem armii wroga. Widział wytatuowanych ludzi. Widział to, co go przytłaczało. Niby człowiek się brzydził, ale oczu nie można było oderwać... Ciekawe, czy mieli jeszcze to z osłem.
- I to jak... - Dorzucił swoje trzy grosze. Miał gęsia skórkę, zbliżając się do lądowania, które w końcu nastąpiło. Zsiedli, przynajmniej część, z średków podniebnej lokomocji. Byli otoczeni przez obco wyglądających ludzi o zupełnie obcych obyczajach. Nawet taki wielkolud jak Ayumu czuł się przytłoczony przez całą tę masę ludzi wokoło. Rytm bębnów, który w końcu ustał. No i stanęli twarzami w twarz przed kimś, kto był tu wodzem lub królem.Dwugłowi ludzie byli bardzo zaskakujący. A myślał o tym nawet człowiek, który wyglądał jak żywa śmierć po dotkliwym poparzeniu ciała, do dziś noszący tego ślady. Ci o bladziej skórze z gadzimi oczami też wyglądali nietypowo, ale masa tych zrośniętych, dwugłowych... To była przesada. To, że coś takiego było tutaj normalne, było wręcz przerażające. Może to coś w rodzaju klanu? W końcu po tej stronie też niektórzy byli dziwni. Samo to, że ród Terumi mógł tworzyć kwas przepalający wszystkie przedmioty też wydawał się być okropny, tylko po prostu wyglądali normalnie, może poza Ayumu. Usłyszał słowa Kumy na niedalekiej chmurce, którymi ten skwitował sytuację. Właściwie, to stanęli nawet twarzami w twarze, ale dla ludzi, którzy nie byli w tym miejscu (pozdro dla kumatych), było by to nie do wyobrażenia. Mieli teraz szansę, by się wykazać. Nikt się nie odzywał. Sabaku z piaskowej chmurki nie zabrał pierwszy głosu, wódz nie zabrał pierwszy głosu. Zaraz Ryuujin pewnie wypali z jakimś morderczym tekstem, który pewnie spowoduje, że wszyscy umrą z rąk tutejszych. Była tylko jedna osoba, która mogła wiedzieć, jak się zachować. Ayumu starał się ograniczyć drżenie, co w końcu zaczęło się udawać. Musiał być twardy. Wyprostował się, poprawił ramiona. Patrzył się na wodza przybyszów. Ich była garstka, dzikich całe tysiące. Żeby zabić ich wszystkich pewnie wywalą całą chakrę. W tym momencie musieli rozmawiać.
- Yaseichi-san, może czas na jakieś wzajemne przedstawienie? - Powiedział, nie odrywając wzroku od wodza. Nawet nie wiedział, czy mówić do niego Wodzu Zjednoczonych Sił Dzikich, Wasza Wysogość, Wasza Dzikość.
Czy może Wasza Dwugłowość.
TLDR Twardo wyprostowany proszę Yaseichiego, by przedstawił nas wodzowi, lub wodza nam, by nie walnąć gafy ze złym nazewnictwem tytularnym, żeby nie było focha skutkującego nagłym zgonem ekipy.Stan chakryUżyte technikiUkryty tekstWiedzaUkryty tekstZdolnościUkryty tekstSprzętUkryty tekstPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Płaszcz; Kamizelka shinobi; Rękawiczki z blaszkami;
Ukryty tekst
0 x
- Takashi
- Posty: 1072
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Takashi po zadaniu swoich pytań oczekiwał jednoznacznych, konkretnych odpowiedzi. Kuroi także, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie. Mimo wszystko kwestie tej dwójki zostały, jakby nie patrzeć, zamiecione pod dywan. Ani Takeru, ani Yaseichi nie raczyli im odpowiedzieć, bardziej wyglądało to tak, jakby celowo ich zignorowali. Dziwne, karcili niesubordynację, czego przykładem było powalenie Ryuujina, aczkolwiek nie chcieli prowadzić dialogu z tymi, którzy faktycznie mieli coś do powiedzenia i posługiwali się jakimikolwiek argumentami. Jak wyobrażają sobie próbę nawiązania porozumienia z dzikimi zza muru, skoro nie potrafią nawet normalnie, po ludzku porozmawiać z częścią własnego oddziału? Należy nadmienić, że oddział ten nie jest jakoś szczególnie liczny w porównaniu ze zmierzającą w ich stronę falą tych, którzy stanowią rzekomo duże zagrożenie. Tych, przed którymi należy bronić Kōtei. Dopiero po jakimś czasie wytatuowany mięśniak przemówił, a nastąpiło to w momencie, w którym wesoła gromada zbliżała się do płonącej łuny, wraz z którą poruszały się tysiące dzikich. Jego wypowiedzi, choć motywujące i prawdopodobnie szczere, nadal nie zawierały meritum, o które prosił chociażby członek rodu Nara. Ich pierwsze - i oby nie ostatnie - zadanie było jedną wielką improwizacją. Zero instrukcji. Zero planu. Zero jakiejkolwiek próby współpracy. Yaseichi miał gadać, Takeru miał reprezentować klan Uchiha, zaś Inoko była łącznikiem, pełniła tutaj raczej tę jedną funkcję i nic poza tym. Jaka więc w tym wszystkim była rola pozostałych? Co robił tutaj taki Takashi? Za co odpowiadał Ayumu? Taki Ryuujin wiedział, jak się zachować? Co z Kuroiem, Osamu i całą resztą?
- Mam co do tego złe przeczucia, Ayumu-san. Brak jakiejkolwiek strategii mocno mnie niepokoi. Jeśli dojdzie do potknięcia, rozpocznie się krwawa jatka po środku niczego. - przemówił w którymś momencie do towarzysza, miało to miejsce gdzieś pomiędzy ich rozmowami.
Podróżujący z nim shinobi także poruszył dość interesujące kwestie. Jeden z nich był przecież zza muru. Mógł wspomóc ich informacjami, które mogły okazać się zbawienne nie tylko w walce. Mniejsza. W trakcie lotu, po drodze mijali puste pola, fortyfikacje wojskowe, okopy, wilcze doły, a także zgromadzenia ludzi tworzące inne grupy. Szturmowa wysunęła się teraz najdalej od innych, co oznaczało, że grozi im teraz największe niebezpieczeństwo. Byli tego świadomi, ale działanie z jakimkolwiek planem miałoby większy sens i z pewnością nie wywoływałoby takiego niepokoju, przynajmniej w niektórych członkach ugrupowania. Nim się zorientowali, dolatywali do celu, coraz bardziej zbliżając się do ciemnej, płonącej masy zmierzającej w przeciwnym kierunku. Trzeba było zamknąć niektóre tematy.
- Yokukage jest naprawdę piękne. Jeśli będziesz chciał kiedyś zawitać, zapraszam. Mój domek znajduje się na północnych terenach mieszkalnych, nieopodal pięknego jeziora. Okolica jest niesamowita, musisz kiedyś zajrzeć. - zrobił pierwszy krok i zaprosił znajomego nieznajomego do siebie.
Nie wiedział nawet, czy przeżyją to wydarzenie, ale nic nie tracił na tej luźnej propozycji. Ayumu kontynuował opowieść o sobie.
- Yusetsu, mówisz? Chyba nigdy tam nie byłem. - część jego historii była troszkę smutna, dotyczyła samotności, strasznych czynów i rehabilitacji, to dało Takashiemu do myślenia. - Nie będę cię oceniał, Ayumu-san. Każdy z nas trzyma jakieś potwory w szafie. W sumie - niektórzy trzymają je w szafie, inni głęboko w sobie. - przyłożył dłoń do klatki piersiowej w miejscu, w którym znajdowała się jego pieczęć wiążąca Rokubiego. - Mam nadzieję, że będziemy jeszcze mieli okazję dokończyć temat, teraz zachowajmy zimną krew i skupmy się na wrogu. Musimy być czujni. Trzymajmy się blisko siebie.
Chwilę po jego słowach wylądowali. Nie trzeba było długo czekać, komitet powitalny pojawił się natychmiastowo.- Oj tak. - dodał swoje trzy gorsze do łańcuszka, który rozpoczął Kuroi, a kontynuował Ayumu.To, co dane im było ujrzeć, znacząco przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Dzicy okazali się być prawdziwymi dzikimi. Większość z nich nie odstawała szczególnie od "naszych", czy też od Yaseichiego, który był jednym z nich. Mimo wszystko niektórzy przypominali jakieś wynaturzenia. Mieli podwójne głowy, albo gadzie oczy, wszystko to, co nadawało im tego dzikiego charakteru i może właśnie o to w tym wszystkim chodziło? Jinchuriki, który przeżył wydarzenia w Oniniwie, widział naprawdę przeróżne zjawiska i to, co miał teraz przed oczami, bardzo go zszokowało, ale na pewno nie do takiego stopnia, by szczególnie się tym przejąć. Nie tego się spodziewał, bardziej oczekiwał po prostu ludzi zza muru, którzy będą różnić się kulturą, obyczajami, czy też strojami, tymczasem spotkał to, jak i istoty o znacząco wyróżniających się cechach.
Ich szyk został zaciśnięty, ale nie był rozerwany, szturmowa cały czas trzymała się w jednej kupie. Dwudziestoczterolatek wykorzystał to i chwycił poznanego wędrownika za rękaw, kiwnął mu głową w bok, wskazując kierunek przemieszczenia się, po czym zaczął powoli przesuwać się ku dwóm osobom - Osamu i Kuroiowi. Tego pierwszego nie znał, usłyszał jedynie jego imię przy przedstawianiu się. Chodziło o drugiego - członka rodu Sabaku władającego niesamowitymi umiejętnościami zarówno defensywnymi, jak i ofensywnymi. Sam Takashi stawiał raczej na atak, dlatego dobrze było mieć w swoim zasięgu kogoś, z kim można było dobrze współpracować.
- Cześć, Kuroi-dono. Trzymajmy się blisko siebie. - zwrócił się do niego cicho, ale spojrzał też na stojącego przy nim Kaguyę i kiwnął do niego głową w geście przywitania.
Stali tak wszyscy otoczeni przez obcy lud, który w końcu zaczął ich wszystkich rozstawiać sobie po kątach. Przepychali ich tam, gdzie chcieli, by się znaleźli, aż w końcu stanęli przed obliczem tego, który najpewniej przewodził całym tłumem. On też wyróżniał się na tle pozostałych, a zasiadał na przerażająco ozdobionej lektyce. Atmosfera była bardzo gęsta, nawet prosty proces oddychania stał się cięższy. W skupisku ludzi Nara stał dość niedaleko obcych istot zza muru, jednakże miał przed sobą całą trójkę swoich towarzyszy, nawet Ryuujin znajdował się niedaleko ich i był w zasięgu wzroku młodzieńca. Jakikolwiek ruch mógł tutaj stanowić obrazę dla drugiej strony, a już na pewno nieodpowiednie odzywki, jedna osoba mogła zaprzepaścić ich szansę na powodzenie. Dialog miał się rozpocząć lada moment, dlatego należało się do tego przygotować. Bohater mógł jedynie przyglądać się całemu zajściu i nasłuchiwać, ale jego ręce były w ciągłej gotowości do złożenia tej jednej, atutowej pieczęci. Pieczęci, która w jednej chwili mogła sparaliżować nawet kilkanaście osób. Należało trzymać ręce na pulsie, by dało się zareagować w najmniej oczekiwanym momencie.
tldr
Kończę rozmowę z Ayumu, bo lądujemy. Przyciągam nowego kolegę do Kuroia i Osamu. Zachowuję spokój i koncentruję się na ruchach otaczających mnie istot, a także na nasłuchiwaniu tego, co dzieje się w okolicy. Staram się zachować zimną krew. Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Osamu
- Posty: 245
- Rejestracja: 7 lut 2023, o 12:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosy i wysoki młodzieniec przyozdobiony kilkoma białymi tatuażami.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10932&p=202568#p202568
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Osamu zachowywał spokój mimo tego, że nie zgadzał się z rozwiązaniem spraw między Ryujinem, a Takeru. Nie Był niezadowolony, że ten ludzki śmietnik nie jest wdzięczny wszystkim tym, którzy przyszli bronić tu jego dupsko. Kuroi był innego zdania od chłopaka. Cóż... Nie zamierzał przekonywać świata do swoich racji więc po prostu zostawił ten temat jedynie wzruszając ramionami. Stało się i trzeba z tym żyć. Byli w tym razem i musieli się wspierać bez względu na wszystko. -Po prostu nie spotkałem się z takimi członkami Rodu Kaguya o jakich wspomniałeś, a to czy ktoś ma w poważaniu Unie czy też nie... To świadczy tylko o Nim skoro sądzi, że lepsza jest walka o dominacje niż chęć współpracy. Skończył już ten temat bo nie było sensu go kontynuować.
-Nie myślałem o tym w ten sposób. To ciekawy punkt widzenia, może faktycznie skoro Muru już nie ma to pozostałości zabudowy oddać tym ludziom do zarządzania i może udałoby się wspólnie funkcjonować. Westchnął chwilę po tym jak tylko to powiedział, wiedział, że nie ma szans na to żeby to się tak ułożyło. Ludzie zawsze chcieli walczyć. Dla władzy, dla uzyskania większej siły czy po prostu z chęci sprawdzenia się ze sobą. -Ale to tylko naiwne myślenie, a i tak ludzie będą dążyć do konfrontacji. Był zniesmaczony tymi przemyśleniami i podejściem innych do tego typu tematów.
Rozmowę przerwał głos ich negocjatora, który objaśnił mniej niż więcej jak się mają zachowywać. Pełen luzik i chilling podczas spotkania z dziesiątkami tysięcy mieli nie dać się sprowokować. Okej... W tym Osamu był akurat całkiem niezły i chyba należał w tej jednej dziedzinie do elity klanu. Potrafił zachować spokój w różnych sytuacjach ale w takiej jak ta będzie pierwszy raz w życiu. Miał nadzieje robić dobre wrażenie, a całą rozmowę zostawić temu, który znał te wszystkie ich zwyczaje. Mężczyzna imieniem Ayumu miał kilka pytań, które faktycznie były interesujące. Skoro cywilizacja nie wiedziała za wiele o dzikich to może i dzicy nie za wiele wiedzieli o tym jakie klany są poza Murem.
skrócik:
CHAKRA:
TECHNIKI:
ZDOLNOŚCI:
EKWIPUNEK:
-Nie myślałem o tym w ten sposób. To ciekawy punkt widzenia, może faktycznie skoro Muru już nie ma to pozostałości zabudowy oddać tym ludziom do zarządzania i może udałoby się wspólnie funkcjonować. Westchnął chwilę po tym jak tylko to powiedział, wiedział, że nie ma szans na to żeby to się tak ułożyło. Ludzie zawsze chcieli walczyć. Dla władzy, dla uzyskania większej siły czy po prostu z chęci sprawdzenia się ze sobą. -Ale to tylko naiwne myślenie, a i tak ludzie będą dążyć do konfrontacji. Był zniesmaczony tymi przemyśleniami i podejściem innych do tego typu tematów.
Rozmowę przerwał głos ich negocjatora, który objaśnił mniej niż więcej jak się mają zachowywać. Pełen luzik i chilling podczas spotkania z dziesiątkami tysięcy mieli nie dać się sprowokować. Okej... W tym Osamu był akurat całkiem niezły i chyba należał w tej jednej dziedzinie do elity klanu. Potrafił zachować spokój w różnych sytuacjach ale w takiej jak ta będzie pierwszy raz w życiu. Miał nadzieje robić dobre wrażenie, a całą rozmowę zostawić temu, który znał te wszystkie ich zwyczaje. Mężczyzna imieniem Ayumu miał kilka pytań, które faktycznie były interesujące. Skoro cywilizacja nie wiedziała za wiele o dzikich to może i dzicy nie za wiele wiedzieli o tym jakie klany są poza Murem.
Osamu zachowywał się tak jak należy mimo tego, że czuł nacisk całej masy na swoje ciało. Czyli to jest ta ich prowokacja. Najchętniej zrobiłby sobie tutaj miejsce tak żeby odpuścili sobie te marne zagrywki ale Yaseichi nalegał na zachowanie spokoju. Pojawił się też Takashi, który wcześniej ciekawił Uesugiego albowiem nie wyglądał na spanikowanego. Brakowało mu bliskości tego wielkoluda z poparzoną twarzą wtedy czułby się względnie bezpiecznie. Nie prowokował niczego i oczekiwał na to co się wydarzy. Spojrzał na Takashiego i zareagował na cały ten łańcuszek biadolenia. -Spokojnie... Rzucił półszeptem tak, że słyszeć go mogli tylko Ci, którzy stali go najbliżej. Był przygotowany żeby utopić cały okoliczny rejon pod ziemią jednak bez wyraźnego rozkazu po prostu oczekiwał na to co się wydarzy z lekko opuszczoną głową w geście szacunku oraz oglądając okolice.Kiedy tylko cała grupa szturmowa, która pchała się w największe bagno we wszechświecie znalazła się w przestrzeni opanowanej przez dzikie ludy zza Muru można było dostrzeć, że są oni w luźnych grupach raczej nie prowadzeni przez dowódców oddziałów czy drużyn. Zmierzali po prostu powoli w kierunku Kotei, które wydawało się dla Nich łatwym kąskiem ale te wszystkie umocnienia może zdadzą egzamin i chociaż trochę wspomogą garstkę obrońców. Wyglądali bardzo różnie. Jedni byli zupełnie normalni, drudzy mieli mnóstwo tatuaży, trzeci z jasną skórą no i czwarci... CZWARCI MIELI DWIE TWARZE. Osamu przełknął ślinę jednak starał się to zrobić w maksymalnej ciszy żeby sprawiać pozory swojego spokoju. Jakim cudem? Może to jakiś klan? Przecież Kaguya też byli dzwini ale przecież dwie twarze... Czy są dwie osoby w jednym ciele? Tak wiele pytań ale tak mało odpowiedzi.
Kiedy w końcu wylądowali w tym różnorakim roju wściekłych dzikusów można było wyczuć to ogromne i ciężkie dudnienie wojennych bębnów. Twarde i mrożące krew w żyłach okrzyki czy dzikie tańce. Młodziak starał się zachować spokój zgodnie z tym co zalecił im Yaseichi. Nie dać się sprowokować, podobno wiedzieli jak działa dyplomacja przed bitwą. Może jednak nie byli tacy dzicy skoro mieli w sobie chociaż tyle honoru? Ciekawe... Niedługo później pojawił się chyba ich szef na niesamowitym tronie z czarnych kości. Może to krewniacy Kaguya? Kolejna rzecz ciekawiła teraz Białowłosego. Wszystko teraz stało na ostrzu noża albowiem z jednej i drugiej strony była absolutna cisza.
skrócik:
Rozmowa, lądowanie i pierwsze wrażenia. Oraz bycie w gotowości.
CHAKRA:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
WIEDZA:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Założona zbroja, Ochraniacz na czoło z symbolem "Zjednoczonych sił Sogen".
Ukryty tekst
0 x

- Ryuujin Kodai
- Postać porzucona
- Posty: 316
- Rejestracja: 27 maja 2023, o 15:13
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: 203cm | 157kg
- Widoczny ekwipunek: Zbroja, dwa miecze przy pasie
- Link do KP: viewtopic.php?p=207937#p207937
- Aktualna postać: Gōsui/ Shīrōdo
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Lecieliśmy sobie całkiem spokojnie, w mojej głowie raptem rozległ się głos. Znałem ten głos. Należał do dziekiego który parę chwil wcześniej pomógł mi się zebrać do kupy po żałosnej zagrywce Uchihy. Hmmmm... ciekawa sztuczka.
Informacje jakie przekazywał nam owy mężczyzna były dość jasne, ciekawe jednaka że nie zrobił tego pan dowódca. No ale kto wie kto tu właściwie był prawdziwym dowódcą. Po zachowaniu tego którego między innymi skórę przybyłem okazyjnie bronić oraz jego rodziny mogłem się spodziewać, że dowodzący nie koniecznie są tym za kogo się podali.
Po wylądowaniu na terenie wroga postanowiłem ustawić się w wewnętrznej części grupy. Byłem na tyle wysoki że mimo to nikt specjalnie nie był w stanie mi zasłaniać, a po drugie i tak mieliśmy nie atakować. Więc taka pozycja wydała mi się najrozsądniejsza.
Na miejscu wypatrywałem wśród tych powykrzywianych twarzy kogoś kto by się wyróżniał. Cała ta szopka odstawiona przez wroga nie interesowała mnie jakoś specjalnie. Wolałem szukać wzrokiem co silniejszych potencjalnych przeciwników oraz podejrzanych zachowań. W końcu po co taka prezentacja sił wroga? Albo aby obniżyć morale wroga, a zwiększyć własne, albo nas prowokowali. Natomiast trzecia opcja była taka, że ten cyrk miał na celu odwrócić naszą uwagę od czegoś co działo się w tle. Może już do nas mierzyli z łuku aby wystrzelać nas jak kaczki przy pierwszej lepszej okazji.
Ukryty tekst
0 x
- BeeBee-Hachi
- Posty: 721
- Rejestracja: 27 gru 2019, o 14:39
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Tetsuro/Zankoku
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Grupa Szturmowa
W grupie szturmowej było wiele wątpliwości. Nie byli pewni, czy mają jakiś plan, czy dowództwo jest odpowiednie i czy w ogóle wrócą. Mogło się to wydawać szaleństwem, jednakże czy aby nie po to właśnie wybrano tutaj najlepszych z najlepszych? Cała trudność ich roli polegała na improwizacji i dostosowywaniu się do nieznanych warunków. Nie wieli wywiadu, nie wiedzieli zbyt wiele o siłach wroga, tak więc trzeba było liczyć na ich wrodzone talenty oraz intuicję.
- Jako człowiek pochodzący z terenów za murem, mogę powiedzieć, że Mur i jego załoga nie byli tak skuteczna jak wam się wydaje. Z resztą, wiemy jak zbudować łódź, czy tak jak tutaj, biegać po wodzie. Więc tak, wiedza o umiejętnościach ludzi zza muru jest tam dosyć powszechna, choć nie o wszystkich klanach słyszano, bądź też tylko szczątkowo o nich wiadomo. Tak samo jak wszyscy posługujemy się tam dziedzinami ogólnymi jak żywioły, czy ninjutsu. Co zaskakujące, działalność Shinsengumi w niektórych aspektach pomogła bardziej ludom północy, niż tutejszym. - Przez to w jaki sposób działała obsługa muru i jak blokowały możliwość wypraw na nieznane ziemie, o rzeczach zza muru nie widziano zbyt wiele. Dzięki temu mieszkańcy cywilizowanego świata mogli w spokoju żyć i nie przejmować się tamtejszymi problemami, jednakże miało to też złe strony. Yaseichi starał się odpowiedzieć na pytanie jak najlepiej tylko mógł, nim wlecą do strefy czerwonej, niestety, czas był limitowany, więc musiał się sprężać.
Cała Grupa Szturmowa, około trzydziestu elitarnych wojowników, była teraz otoczona przez setki ludzi zza muru, którzy napierali na nich, chcąc przytłoczyć ich swoją obecnością i przestraszyć. Nawet po uciszeniu przez przywódcę, bębny uderzały w tle, a wojownicy robili przerażające miny i prężyli swoje muskuły. Teraz rozgrywał się psychologiczny pojedynek. Wiedzieli, że zgodnie z obyczajem, nie mogą podnieść ręki na emisariuszy, jednakże wiedzieli też, że jeden zły ruch, chociażby promil agresji i będzie to dobre wytłumaczenie do zrobienia z całej grupy jednego, mięsnego placka. Tylko, co ich powstrzymywało? Przecież jakby zaatakowali, to nikt nie powiedziałby ludziom w Kotei jak było. Musieliby oni uwierzyć w ich wersję, bądź też nie, ale nie byłoby innej.
- Higashimura-dono, Nishimura-dono... - Yaseichi wyszedł przed szereg, klękając przed przywódcami przybyszów zza muru. Kiedy został dostrzeżony przez zebranych wojowników, tłum bardzo szybko zareagował. Zaczęły się gwizdy, oraz plemienne dźwięki przypominające gotujące się do walki goryle. Zdecydowanie nie był on tutaj lubiany. "Zdrajca" pojawiło się na coraz większej ilości ust, po chwili większość zebranych wypowiadała rytmiczne to jedno słowo, zamieniając się w niezadowolony chór. Dopiero wzniesienie ręki przez jednego z przywódców powstrzymało wszystkich i w tle dało się znowu słyszeć jedynie bębny.
Yaseichi-san, wiele wody upłynęło w nurcie Kurokawy od naszego ostatniego spotkania. - Jego głos był bardzo głęboki, obijał się echem między drzewami otaczającymi polanę, przez co sprawiał on jeszcze groźniejsze wrażenie. Wstał on ze swojego tronu i powolnym krokiem zszedł po stopniach lektyki, ostatecznie stając naprzeciw Yaseichiego. Złapał go wtedy też za tył głowy i delikatnie pociągnął w swoim kierunku, samemu stykając się z nim czołem. Chwilę później zrobił to także drugi z przywódców, który wcześniej jedynie przyglądał się zebranym obrońcom Kotei.
- Syn marnotrawny wrócił... - jego głos z kolei było dużo lżejszy i wyższy, niczym woda górskiego potoku przepływająca po skałach. Przez chwilę przyglądał się wytatuowanemu negocjatorowi, a następnie przeniósł wzrok na wszystkich zebranych. Nie czuć było od niego strachu, ani grama.
- Przybywam prosić, w imieniu mieszkańców Kotei, Sogen jak i tej części znanego nam świata, abyście wstrzymali się z atakiem. Nie jesteśmy wrogami, nigdy nie byliśmy tak na prawdę. Ja i moich bracia jesteśmy dowodem na to, że możemy żyć w jedności, Bez przelewu krwi. - Skłonił się on obojgu, chcąc w ten sposób okazać należny im szacunek i wzmocnić rangę swoich słów.
- Doskonale wiesz, że nie jest to prawda. Nawet teraz widzę z jakim strachem, bądź nienawiścią patrzą na Ciebie i twoich braci, z którymi tutaj przyleciałeś. Mimo tego, że przekazałeś im swoje umiejętności, dalej ci nie ufają, prawda? - delikatnie uśmiechnął się. Widział po minie Yaseichiego, że to najszczersza prawda. Wszyscy to wiedzieli, przecież nawet chwilę temu Ryuujin wyraził swój brak zaufania. Mimo wielu starań klanu Uchiha, wielu ludzi dalej nie ufało przybyszom zza muru, mimo tego, ze od ich osiedlenia się upłynęły lata.
- Nie mamy wyboru. Idą z nami nasze matki, babki oraz córki. Jak zapewne się domyślasz, duchy się przebudziły. Nasi bracia cały czas walczą na północy o to, aby nasze domy dalej stały. My musimy zadbać o to, aby w razie porażki mieli gdzie wrócić.Takashi czuł, jak jego pasażer na gapę zaczyna stresować się całą tą sytuację. Było zbyt wielu silnych ludzi, którzy byli zagrożeniem. Ale było coś jeszcze, coś co jeszcze bardziej wprawiało go w strach, wręcz panikę. Mimo tego, że Takashi próbował nad sobą zapanować, to emocje Rokubiego powoli zaczynały przyćmiewać jego zdrowy rozsądek. Poczuł on, jak demoniczna chakra zaczyna gotować się w jego wnętrzu. Jeżeli czegoś zaraz nie zrobi, to może być źle, bardzo źle.
- Takashi! On tu jest! Czuję jego nienawiść! Musimy stąd uciekać natychmiast. On zabije nas wszystkich! Mówiłem, że przybywanie tutaj to zły pomysł! - Rokubi zaczął panikować, nie chciał tutaj być i mimo swojego pokojowego nastawienia czuł, że jak nie zacznie zaraz działać, to nie będzie co zbierać.
Takashi przez chwilę błądził wzrokiem po otoczeniu, szukając tego o czym, albo o kim mówił jego pasażer. Nagle zawiesił wzrok na mężczyźnie w wieku 60 lat o długich, siwych włosach spiętych w kucyk. Był on ubrany w czarne szaty i siedział z tyłu, opierając się plecami o lektyko-tron. Jego zmęczona twarzy była spokojna, choć było w nim coś bardzo niepokojącego. Wiele wyjaśniło się, kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Takashiego. Dostrzegł on wtedy jego intensywne, pomarańczowe oczy, które wręcz kipiały nienawiścią. Odsłonił on też swoje zęby, który bardziej przypominały te zwierzęce, lisie, niż ludzkie. W momencie spojrzenia na siebie nawzajem, Takashi poczuł jak Rokubi zaczyna szaleć jeszcze bardziej.
- Przemyślcie to jeszcze. Widzisz jak wielu ludzi udało się zmobilizować. Jeśli taka siła ruszyła by na północ z pomocą, to może bylibyśmy w stanie pozbyć się zagrożenia raz na zawsze. Tutejsi władcy nie chcą być waszymi wrogami. Są gotowi oddać część swoich ziem, żebyście mieli gdzie osiąść. - Yaseichi ciągnął dalej temat, choć dało się wyczuć, że ta rozmowa zmierza donikąd.
- Wybacz Yaseichi-san, ale nie możemy w tej kwestii za wiele zrobić. Rada Plemion podjęła decyzję przed wyruszeniem w drogę. Poza tym wiesz doskonale jak wiele cierpienia przyniosło ci układanie się z południowcami. Nie chcemy zapewniać tego samego naszym dzieciom...W trakcie gdy rozmowa trwała, nasi bohaterowie mieli trochę więcej czasu aby przyjrzeć się otaczającym ich wojownikom. WIele cech mieli wspólnych, jak charakterystyczne ubrania, czy duże ilości tatuaży. Byli jednakże tacy, którzy się wyróżniali. Przede wszystkim ludzie o dwóch identycznych, bliźniaczych głowach. Niektórzy mieli inne kolory włosów, bądź też tatuaże czy kolczyki, które miały ich odróżnić od siebie, jednakże ich rysy twarzy były charakterystyczne. Głowy były umieszczone w przeróżnych pozycjach. Czasami były obok siebie, spoglądając na zebranych, a czasami jedna była z przodu, przyglądając się, a druga zwisała z tyłu, tka jakby spała.
Druga grupa, która rzucała się w oczy, to byli bladzi ludzie o gadzich oczach. Kiedy śpiewali, bądź krzyczeli, widać było, że w ich ustach znajdują się kły, a języki mieli rozdwojone. Często też byli wyżsi i szczuplejsi niż inni zebrani. Wyglądali przerażająca, a niektórzy wręcz zdawali się oblizywać na widok przybyłych z południa śmiałków.
Ostatnia grupa, która mocno się wyróżniała, to byli ludzie całkowicie pozakrywani szatami. Mieli na sobie długie płaszcze, rękawiczki czy wysokie buty, które ukrywały ich skórę. Co najciekawsze, mieli oni też całotwarzowe maski z wszytymi szkiełkami w miejscach oczu, oraz pachnącymi ziołami zbiornikami w okolicach nosa bądź twarzy. Bardzo często ich maski były wymalowane przeróżnymi wzorami czy też kolorami, które zdawały się powtarzać u niektórych zebranych.Uchiha Takeru
Yaseichi
Higashimura
Nishimura
Ukryty tekstCzas na odpis Graczy : 22:00 20.07.2023
Czas na odpis Prowadzącego : 22:00 21.07.2023
Gratisowe spóźnienia :
- Każdy dodatkowe 3h
- Ryuujin - darmowe nieprzygotowanie - zużyte
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
-Oh z całą pewnością będą dążyć do konfrontacji. Czyż to nie jest właśnie ludzka natura? - uśmiechnął się do Osamu albowiem... tak. Ludzie lubili walczyć ze sobą, rywalizować. Mężczyźni bardziej, ale nie zmieniało to faktu, że ludzkość mimo swojej wysoce rozwiniętej inteligencji bardzo lubiła się ze sobą naparzać praktycznie cały czas i na każdym kroku.
Słysząc słowa Yaseichiego nie za bardzo się zdziwił, bo Mur to w sumie nic innego jak po prostu zbieranina ludzi, która przyszła bronić tej niegdyś majestatycznej budowli, a dzisiaj pewnie majestatycznego gruzowiska. Ludzie ze wszystkich stron, często bez doświadczenia i wyposażenia, chcących sobie po prostu zarobić czy też być z daleka od stróżów prawa i skorzystać z amnestii czy jak to się tam nazywało. Praca ta nie należała oczywiście do prostych, wręcz przeciwnie, bo warunki panujące na Murze były bardzo trudne do wytrzymania dla pierwszego lepszego Ichirou. Co jednak miał na myśli nasz Negocjator, gdy mówił, że Mur bardziej pomógł ludziom zza Muru, niż po tej stronie, gdzie obecnie się znajdowali? Trudno stwierdzić. Staruszek postanowił nie zwracać na to aż tak uwagi i dopytywać, no bo trochę zajętym człowiekiem teraz był.
Techniki
Ekwipunek
Słysząc słowa Yaseichiego nie za bardzo się zdziwił, bo Mur to w sumie nic innego jak po prostu zbieranina ludzi, która przyszła bronić tej niegdyś majestatycznej budowli, a dzisiaj pewnie majestatycznego gruzowiska. Ludzie ze wszystkich stron, często bez doświadczenia i wyposażenia, chcących sobie po prostu zarobić czy też być z daleka od stróżów prawa i skorzystać z amnestii czy jak to się tam nazywało. Praca ta nie należała oczywiście do prostych, wręcz przeciwnie, bo warunki panujące na Murze były bardzo trudne do wytrzymania dla pierwszego lepszego Ichirou. Co jednak miał na myśli nasz Negocjator, gdy mówił, że Mur bardziej pomógł ludziom zza Muru, niż po tej stronie, gdzie obecnie się znajdowali? Trudno stwierdzić. Staruszek postanowił nie zwracać na to aż tak uwagi i dopytywać, no bo trochę zajętym człowiekiem teraz był.
-Chyba wszyscy tutaj powinniśmy się trzymać razem. A czy blisko to już druga kwestia, ale na pewno nie za blisko. Nie ryzykujmy - odpowiedział cichaczem do Takashiego, bowiem tak bliskie skupienie ludzi mogło doprowadzić do tego, że wszyscy zostaną złapani i nie będzie szansy na reakcję, ucieczkę, czy pomoc. Jeżeli będą kilka metrów od siebie, to zawsze można zareagować, a tak... bycie za blisko jednak powodowało więcej zagrożeń, niż korzyści, ale w obecnej sytuacji raczej nie mieli wyjścia, musieli być w swoim otoczeniu, bo gdzie niby mieli się rozpychać i robić jakieś dzikie formacje?W sumie to zignorował słowa Ayumu czy Takashiego, bo nie było na co odpowiadać, prędzej potwierdzenie słów, które Kuroi wydobył z siebie wcześniej. Widok dwugłowych ludzi to bardziej niżeli niecodzienny widok. Coś całkowicie innego, obok czego nie przejdziesz tak po prostu i nie powiesz "ah no tak, to Ty/Wy". W sumie to też nadsuwało pytanie czy w tym ciele mieszczą się dwie osoby, dwa umysły, dwie świadomości, dwie osobowości, czy to może jedna która po prostu wykorzystuje powieloną czaszkę do... na pewno czegoś niesamowicie ciekawego. Nie zmieniało to jednak faktu że ile ich było... około trzydziestki jeśli dobrze policzył, gdy tutaj lecieli? Za to Dzicy byli w przerażającej przewadze. Nawet gdyby używali technik o szerokim zakresie rażenia - oczywiście zakładając, że nikt się nie będzie bronić - to i tak pewnie by zajęło im cały dzień, by pozbyć się takiej armii, bo inaczej się tego nie dało powiedzieć.
Chakra i StatystykiTo co jednak mocno zszokowało Kuroia, to... nasz Negocjator, który klęknął przed dwugłowym i jeszcze zwraca się do nich jak do dwóch ludzi. Czyli jednak to w tej sposób działa. Nie zmienia to faktu, że dźwięki, jakie się rozległy to nie radosne witanie, chęć rozmowy i wypicia wspólnie herbatki czy tam mocniejszego alkoholu, ale chęć pozbycia się jak najszybciej naszego Dzikusa. I trudno się temu dziwić, bo sprzysiągł się z wrogiem, połączył z nim siły i był po drugiej stronie barykady - dosłownie i w przenośni. Wszędzie unoszące się jedno słowo, które piętnowało tego człowieka tym bardziej nie napawało Kuroia przekonaniem, że to spotkanie zakończy się przyjaźnie. Kuroi mimowolnie się spiął, ciesząc się przy okazji, że stoi z tyłu i nie jest to tak widoczne. Czuł się trochę jak sprężyna gotowa do odpalenia, gdy tylko coś się wydarzy i bardzo żałował, że nie miał na tyle miejsca i czasu, by po prostu prewencyjnie wytworzyć wielką falę piachu i zmieść ich wszystkich na drugą stronę, po czym zostawić ten piach i udawać, że Mur dalej stoi, tylko trzeba go lekko ponaprawiać, bo piasek wiecznie się trzymać nie będzie. Zadziwiło go jedno - " Tutejsi władcy nie chcą być waszymi wrogami. Są gotowi oddać część swoich ziem, żebyście mieli gdzie osiąść." - kurwa którzy. Czy za naszymi plecami było jakieś wielkie zebranie władców, którzy stwierdzili sobie "nie no możecie sobie wziąć Tajemniczy Las, tylko uważajcie na ogromne pająki i inne ciekawskie zwierzęta, żeby was nie pożarły. Co to było za wspólne dzielenie się terenami i co jeśli trafią na kogoś, kto tam już mieszkał, eksmitują go z całym dobytkiem, czy tylko poderżną gardło i będą udawać, że nic się nie stało?
Kuroi przyglądał się wojakom - wszystkim trzem grupom, które faktycznie mocno się od siebie różniły. Dwugłowi, Gadzioocy potrzebujący lekcji muzyki czy tam dwudziestu, bo wyli jak ja pierdole, no i oczywiście Wstydzioszki. Chyba nie potrzebowali patrzeć, może mieli zdolność patrzenia przez te szkiełka lub widzieli świat w inny sposób? Ciężko powiedzieć co to za zdolność, ale na pewno trzeba będzie na nich uważać. O ile tamci mieli zmienione ciało, które mniej lub bardziej mogło nakierować na to, czym się specjalizują, tak Wstydzioszki to prawdziwa zagadka. Obecnie jednak zachowywał spokój, patrzył co zrobi Takeru, Yaseichi i wypatrywał ich najmniejszych ruchów wskazujących na to, że dzieje się coś niedobrego i trzeba spieprzać lub też postawić jakąś prowizoryczną tarcze.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Takashi
- Posty: 1072
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Bezpośrednie spotkanie z hordą dzikusów zza muru nie było najprzyjemniejszym doznaniem. Takashi z pewnością nie odhaczy go ze swojej listy "rzeczy do zrobienia", nie tylko dlatego, że takowej listy nie posiadał, ale dlatego, że po prostu taką rzeczą to nie było. Stres odczuwał prawdopodobnie każdy członek grupy szturmowej, ale nie ma się czemu dziwić, w końcu oddział liczący na oko trzydziestu paru członków miał się nijak w porównaniu do armii składającej się z dziesiątek tysięcy wrogów. Owszem, mówimy o specjalizacji z umiejętnościami pozwalającymi pozbyć się ogromnej ilości masy osób chociażby poprzez splunięcie ogniem, jednakże tutaj obie strony były do tego zdolne. Szturmowcy nie byli więc w najlepszym położeniu. Przed rozpoczęciem rozmowy Yaseichi rzucił jeszcze krótką informacją o tym, jak to dzicy są w stanie korzystać z ninjutsu tak samo, jak tutejsi, zrobił to, by odpowiedzieć na pytania Ayumu. Zdradził też, że Shinsengumi w niektórych aspektach pomogło bardziej tym z północy i chociaż Nara nie do końca zrozumiał ten przekaz, to jednak przyjął to do wiadomości i wysłuchał z zainteresowaniem.
Wytatuowany mężczyzna w końcu zaczął zbliżać się do przedstawicieli drugiej frakcji. Towarzyszyło temu mnóstwo niezrozumiałych ruchów i okrzyków, ci drudzy zaczęli tańczyć, bębnić, tworzyć coś w rodzaju melodii bitewnych, z kolei niektóre z słów, które wykrzykiwali, brzmiały, jakby były w obcym języku, dopiero jedno stało się w pełni przyswajalne i zrozumiałe. "Zdrajca", bo tak brzmiało, rozchodziło się echem nie tylko wzdłuż całej przestrzeni, w której się znajdowali, dało się je pewnie usłyszeć jeszcze dalej. Było głośne, donośne, a także piętnujące, skierowane do tego jednego, konkretnego człowieka. Dotyczyło tego, który wyszedł przed szereg i wyglądało na to, że nawet po tak długim czasie mieszkania w Kōtei ciągle uznawali go za swojego. Zdrajcę, ale swojego. Rozmowa zaczęła się łagodnie, tak po prostu zwyczajnie. Po kilku wypowiedzianych kwestiach zaczęła przybierać jednoznaczny kierunek, który nie był zgodny z założeniami negocjacji. Wszystko wskazywało na to, że żaden dialog nie pomoże, a walka jest nieunikniona. Żaden z przedstawicieli obcych nie zamierzał się ugiąć. W czasie, gdy bitwa na argumenty trwała w najlepsze, członkowie zespołu szturmowego w napięciu oczekiwali nieoczekiwanego. Czekali, rozglądali się zarówno po sobie, jak i po tych drugich, obserwując coraz to dziwniejsze zachowania i obrazy. Takashi błądził wzrokiem to tu, to tam, aż w pewnym momencie zaczął odczuwać ogromny dyskomfort.Osoby w najbliższym otoczeniu Nary mogły zaobserwować nagłą zmianę w jego zachowaniu. Już nie był spokojny, był roztrzęsiony, zaczął się pocić, a jego spojrzenie było puste, jakby nieobecne. Starał się stać równo, ale jego ciało zaczynało powoli odmawiać mu posłuszeństwa, musiał niezwłocznie znaleźć przyczynę tego incydentu.To był Rokubi. Jego chakra zaczęła wręcz buzować w organizmie hosta, chcąc wydostać się na zewnątrz. To uczucie nie było miłe i na pewno nie pomagało w zachowaniu zimnej krwi. Chłopak czuł, jak ogoniasty zaczyna się wiercić, nawet wyczuwał jego zdenerwowanie. Coś było na rzeczy, a nim w ogóle zdążył zapytać, odpowiedź przyszła sama, bijū przemówił. Jego słowa w ogóle nie zdziwiły Nary, bo słyszał je już wielokrotnie, jednakże teraz znajdował się w samym centrum wydarzeń, tuż przed zagrożeniem, przed którym ostrzegał go ślimak. W końcu Nara zebrał w sobie siły i wyszeptał kilka słów do Ayumu, Osamu oraz Kuroia.- Tutaj? Niby gdzie, przecież wcale go nie widać, a rzucałby się w oczy! - pomyślał, odpowiadając w rzeczywistości swojemu wewnętrznemu towarzyszowi.
Właśnie wtedy zdał sobie sprawę z tego, że brat ślimora mógł być tutaj ukryty tak samo, jak ukryty był on sam. Jakiś inny jinchūriki musiał tutaj być po przeciwnej stronie. Bohater zaczął skakać wzrokiem po różnych osobach, aż w końcu zauważył w oddali starca o długich, siwych włosach, emanująca od niego energia jednoznacznie wskazywała na skrywaną w nim potęgę. To był ON. Wszystko potwierdziło się, gdy tamten na niego spojrzał. Pomarańczowe oczy i ostre kły, które pokazał przy złowieszczym uśmiechu, ukazały jego zwierzęcą naturę i złowieszczy charakter. Teraz już wiedział, kim jest czarnowłosy dwudziestoczterolatek, musiał więc na niego uważać. Musiał też ostrzec swoich towarzyszy.
- Rokubi-sama, przysięgam, że jeśli tylko zrobi się niebezpiecznie, zacznę uciekać. Jestem pewien, że nie uwolnią ogoniastej bestii w takich okolicznościach, inaczej poświęciliby tak liczne własne wojska. Proszę cię, uspokój się i na razie pozwól mi działać. Nie zrobię niczego głupiego, ale jeśli się nie uspokoisz, nie dam rady utrzymać się na nogach, a jeden niebezpieczny ruch może wywołać zamieszanie wśród tych dzikusów. Rokubi-sama, proszę. - starał się uspokoić demona, jeden błąd mógł kosztować ich wszystkich życie.
- Starzec po lewej, ten z siwą kitką, kilkanaście metrów od nas, przy tektyce. Bez względu na wszystko musimy go unikać. Wyjaśnię innym razem. - opuścił wzrok, starając się uspokoić nie tylko samego siebie, ale również swojego kompana.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że potencjalne zagrożenie znajdowało się bardzo niedaleko. Nikt nie wiedział, do czego zdolni są wrogowie, ale też tamci nie wiedzieli, do czego zdolnych jest tych trzydziestu śmiałków. Mimo wszystko bohater cały czas czuł rosnący w nim niepokój i zagrożenie, które tliło się w nim samym.Poza starcem Nara miał także możliwość przyjrzenia się pozostałym wynaturzeniom. Na dwugłowych zwrócił uwagę wcześniej, dziwiąc się bardzo ich wyglądowi. Teraz zwrócił dodatkowo uwagę na szczupłych mężczyzn posiadających wężowe oczy i długie, rozdwojone języki. Byli też ubrani na cebulkę, zamaskowani, którzy w pełni ukrywali swój wygląd. Byli mocno podejrzani i z pewnością skrywali jakieś cudeńka pod tą całą warstwą ubrań. Choć większość towarzystwa wyglądała zupełnie zwyczajnie, to te rzadkie osobliwości pokazywały się co kilka osób, wywołując niemały niepokój. Znacząco wyróżniali się na tle innych i istniało prawdopodobieństwo, że mieli zupełnie inną rolę w całym przedsięwzięciu. Prawdopodobnie władali zdolnościami, o których szturmowcom nawet się nie śniło.
tldr
Zaczynam się źle czuć, rozmawiam z towarzyszami, ostrzegając ich przed zauważonym staruszkiem, próbuję się uspokoić i rozmawiam ze ślimorem. Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Ayumu
- Posty: 220
- Rejestracja: 1 lip 2023, o 09:23
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek B
- Krótki wygląd: Ogromny rozmiar, dotkliwie poparzone ciało i twarz.
- Widoczny ekwipunek: Kamizelka shinobi
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11210
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Z tego co Yaseichi zdążył powiedzieć podczas lotu, nie mieli żadnej przewagi zaskoczenia, jeśli chodzi o sztuki shinobi, chyba, że chodziłoby o niektóre klany. Ale to też dużo świadczyło o tym, że w odpowiedzi mogli się spodziewać zdolności wyjątkowych, na poziomie ich klanowych, co i zwykłego ninjutsu, co użycia żywiołów. Jeśli chodzi o zdolności bojowe, było to bardzo dużo, bo najgorsza była niewiedza. Tak jak by mieli dużą przewagę, gdyby Dzicy nie wiedzieli o większości zdolności shinobi - ale jak się wyjaśniło, to już nieaktualne. Tak na prawdę to Yaseichi był pomocny i w przeciwieństwie do tego idioty z klanu Uchiha, to nawet był całkiem rozsądny. Nie atakował Ryuujina i nawet mu wcześniej pomagał wstać, dobrze znosił liczne obelgi, był niewzruszony. A przynajmniej sie wydawał. Godny szacunku człowiek, przynajmniej z tego, jak się póki co zaprezentował.
Ayumu myślał i analizował słowa negocjatora, w miarę jak toczyła się rozmowa. Dzicy prowadzili już jedną walkę i teraz idą prowadzić drugą... Czy to ma w ogóle sens? W końcu na dwa fronty każda wojna idzie dobrze, prawda? Jeszcze jak powiedział o matkach, babkach i córkach. Oznaczałoby to, że albo kobiety też się u nich biją na równym poziomie, albo ciągną za sobą masę ludzi, którym muszą zapewnić obronę. A po tym, jak to przedstawił, to raczej było to drugie. Poparzony aż się wzdrygnął, jak przeszło mu przez myśl, że jeśli rozmwy się nie udadzą i będą zmuszeni do walki, to ucieczka stąd i atak na bezbronnych dołączonych do armii będzie bardzo bolał. Nie można było jednak nawet myśleć o takim okrucieństwie, więc mężczyzna szybko odrzucił tę myśl i zajął się tym, co się działo. Nie wzruszały go tłumy ludzi, chociaż przypominały mu o tamtej chwili, gdy szedł przez ulice Sansei z martwym ciałem swego brata na rękach, a ludzie go otaczali zaniepokojeni, myśląc, że coś zaatakowało ich obu, podczas gdy była to walka między nimi. Teraz jednak faktycznie, nie było powodu do walki. Negocjator jednak nie dawał rady. Takashiego zaczęło coś przerażać. Czyżby był sensorem? Czyżby był miał jakieś zdolności, by ocenić przeciwnika? A może po prostu spotkał już wcześniej tego mężczyznę?
- Higashimura-dono, Nishimura-dono. - Wysunął ze swoich towarzyszy, zasłaniając wręcz Takashiego. Skłonił się delikatnie do do obu wrogich liderów, jednego po drugim. Okazywał szacunek, ale nie uniżenie. Tak oto próbował zabrać najszpetniejszy z nich, wyrzutek społeczeństwa, pozbawiony jakiegokolwiek rodu, który by go wsparł. Był za to panem, sam sobie, co prawda, ale dowodził sobą. Ayumu wierzył w drugie szanse, wierzył w szanse na pokój, w dużo dobrych rzeczy wierzył. Szkoda, że jego nienawiść i czyny mówiły często co innego. Raczej wierzył dlatego, że liczył na okazanie tego samemu jemu. - Jestem Ayumu i nie reprezentuję nikogo poza sobą samym. Ale jeśli przyjmiecie pokój, zyskacie względny spokój i miejsce do życia na lata. Jeśli zaatakujecie i jeśli nawet tu zwyciężycie... - Poparzeniec nie miał żadnego umocnienia, wszystko co mówił było z obserwacji życia. - To jest tylko marny cień tego, co tutejsze klany są w stanie wystawić. Rzucają się do gardła sobie nawzajem, ale mając wspólnego wroga, jak was, będą się jednoczyc i podgryzać. Osłabieni po dzisiaj, osłabiani po każdej bitwie, w końcu zacznie to boleć. Babcie, żony i córki zamiast znalezienia bezpiecznego schronienia staną się głównym celem szaleńczych ataków, jeśli wy sami okazali byście się za silni. - Wiedział, że może zostać to odebrane jako groźba, ale mimo wszystko się nie bał. Próbował przemówić do rozumu i do serc. Nawet jeśli ktoś próbowałby mu przerwać, mógłby powiedzieć "Jeszcze nie skończyłem, wysłuchajcie proszę do końca". Ale musiał do tego końca tak czy inaczej dojść. - A wielu z tych, którzy dzisiaj broni tamtej twierdzy, to nie obrońcy własnych domów. To ludzie, którzy walczą z nieznanym, by bronić ludzkości, której znamy. Jeśli dziś nie dojdzie do walki, to wielu z nich będzie gotowych ruszyć dalej na północ, by walczyć z waszymi duchami na ile mogą. Sam pierwszy bym ruszył tam, by walczyć za życia każdego z tu obecnych. - No i skończył. Ukłonił się lekko i krokiem w tył wycofał do swoich. Znając swoje szczęście, pogorszył tylko sprawę. Albo po prostu pożartują z jego mordy.
Teraz po zabraniu głosu był ciekawym okazem. Nabrał pewności siebie, zaczął się napędzać. Tak jakby para zaczęła kręcić już jego trybami maszyny parowej, na której sie składał, jak gdyby nie był człowiekiem, organicznym stworzeniem, a rozpędzającą się maszyną. W zamkniętych ustach język gładził w koło wewnętrzną stronę zębów, jak gdyby się niecierpliwiąc. Powiedział, dał szansę... Pięśćsię zacisnęła, a potem rozprostowała. Naciągnął szyję w różnych kierunkach. Mieli przejebane, i to bardzo mocno. A ten psychol sie uśmiechał, oczy zaświeciły. Wiedział, że słowa nic nie dadzą i teraz zostawały dwie opcje - napierdalać się, albo wypierdalać z tej dziury. Takashi był chyba zwolennikiem tego drugiego, przeciwnicy tego pierwszego. W demokratycznych wyborach walka wygrałaby, bo opcja przeciwna miała dużo więcej głosów, ale Ayumu był gotowy, by coś robić. Nieważne co, byle coś odjebać.
TLDR PROWADZĘ NEGOCJACJE NA ZAJEBISTYM POZIOMIE.Stan chakryUżyte technikiUkryty tekstWiedzaUkryty tekstZdolnościUkryty tekstSprzętUkryty tekstPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Płaszcz; Kamizelka shinobi; Rękawiczki z blaszkami;
Ukryty tekst
0 x
- Ryuujin Kodai
- Postać porzucona
- Posty: 316
- Rejestracja: 27 maja 2023, o 15:13
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: 203cm | 157kg
- Widoczny ekwipunek: Zbroja, dwa miecze przy pasie
- Link do KP: viewtopic.php?p=207937#p207937
- Aktualna postać: Gōsui/ Shīrōdo
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Po zjawieniu się przywódców sił zbrojnych wroga moje postrzeganie przeciwnika uległo lekkiej zmianie. Wcześniej nie miałem styczności z tymi całymi "dzikimi" i całe moje pojęcie o wrogu wynikało z gdzieś tam zasłyszanych opinii. Dzicy. To określenie przestało mi pasować gdy wystarczył jeden gest by okiełznać, przynajmniej na pewno częściowo, wszystkich zebranych wokół żołnierzy.
Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy bo ewidentnie miałem przed sobą zebranych nie tyle pozbawionych rozumu czy inteligencji barbarzyńców lecz całkiem sprawnie działającą armię. Tym bardziej z racji niezbyt skutecznych pertraktacji uśmiech ten pozostał dłużej na moich ustach. W końcu czekała nas naprawdę ciekawa walka. Ziemie Sogen miały spłynąć krwią.
Niestety nie skończyło się to zabraniem tyłków i przygotowaniem do walki bo jeden z naszych zdecydował się zabrać głos. Ciekawe. Skierowałem wzrok na naszych dowódców. Byłem ciekaw zachowania uchihy skoro mi się oderwało za pytanie zadane wśród naszych szeregów to co wiąże się z działaniem na własną rękę pośród wrogich jednostek? A może facet chciał mi dać do zrozumienia, że zasługuje na mały wypadek... Dało się też usłyszeć jakieś szepty wśród reszty naszych ludzi, lecz nie zamierzałem się wtrącać w spiskowania shinobich.
Cały jednak ten czas wciąż byłem w gotowości do odwrotu bądź w razie konieczności obrony mieczami gdyby zaczęło się coś czego na razie mieliśmy unikać.
Ukryty tekst
0 x
- Osamu
- Posty: 245
- Rejestracja: 7 lut 2023, o 12:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosy i wysoki młodzieniec przyozdobiony kilkoma białymi tatuażami.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10932&p=202568#p202568
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Białowłosy Kaguya nie miał żadnych złudzeń wobec planu polegającego na negocjacjach. Nie wierzył w pozytywne zakończenie rozmów z całą amią ludzi, która miała tylko jeden zamiar. Wyszarpać sobie kawałek ziemii do życia. Czuł, że ludzie i tak prędzej czy później zebrali by armię, która miałaby tylko jeden cel... Wybić wszystkich dzikusów. Wszystkich, nawet kobiety i dzieci. Chłopak nie miał żadnych wątpliwości, że tak to by się skończyło. Może przeszli by kilka regionów ale Unia rozbiłaby całe to tałatajstwo w perzyne i użyźniła piaski pustyni. Jednak póki co trzeba było skoncentrować się na tym co dzieje się pod Kotei. Wyciągnąć z tego pozytywy i wierzyć w lepsze jutro.
Można było się dowiedzieć kilku rzeczy o tym, że ludy zza Muru miały całkiem sporo informacji o "południowcach". Jedynie nie mieli konkretniejszych informacji o raptem kilku klanach co było bardzo niepokojące ponieważ o ludziach z północy nie wiedziano prawie nic. Cała rozmowa jednak zakończyła się łańcuszkiem stwierdzeń jak bardzo mają przejebane. Sytuacja jest trudna nawet jeśli użyliby wszyscy razem technik obszarowych to mogą jedynie na kilka godzin opóźnić marsz ogromnej armii.
Znak wykonany przez jednego z przywódców dość skutecznie uciszył cały ten ogień, który starali się zgotować Naszemu super dyplomacie. Rozmawiali i rozmawiali aż coś nagle przykuło uwagę Osamu. Tutejsi władcy? Czy Uchiha stracili rozum? Mogą mówić tylko o dzieleniu się tym obsranym kurwidołkiem zwanym Sogen, a nie światem. Unia bez większego problemu po prostu zmiotłaby tych dzikusów tam skąd przyszli, a Ci frajerzy Uchiha chyba poczuwali się do zarządzania światem przez własne bycie pizdami. Przegrany przewrót Muru i osłabienie go co w konsekwencji doprowadziło do upadku i dzisiejszej sytuacji. Przegrana wojna, brak umiejętności zoorganizowania bezpiecznego turnieju. Naprawdę jako fajtłapy byli na samym szczycie największych parówek jakie chodzą po świecie.
Osamu nie mógł zabierać głosu. Był zwykłym dzieciakiem i poza tym jeśli Kaguya mieliby coś do powiedzenia to jest tutaj Taisho czyli dowódca wojsk przysłanych tu przez Kaguya i Ayatsuri. Uesugi rozumiał bardzo dobrze to czym kierowali się przywódcy dzikusów. Nie chcieli skazywać na pogardę swoich ludzi. Może gdyby zbudowali własne osady to miałoby to sens ale tylko w Sogen, jako kare i przypomnienie tym czerwonokim cymbałom, że to wszystko ich wina.
Nagle jakieś dziwne rzeczy zaczęły się dziać z Takashim bo zaczął cały dygotać i chować się za Ayumu, który chwilę później zaczął swoje wystąpienie jednak zanim to się wydarzyło Czarnowłosy Nara zdążył wydukować coś o starcu, na którego trzeba uważać. Co jest?! Takashi też kogoś zna spoza Muru? Może faktycznie wszyscy się przytulmy i żyjmy sobie razem. Miałoby to sens tylko do momentu, aż któryś wysokopostawiony shinobi poczułby się obrażony, a później standard. Rozpętać konflikt, prowadzić wojnę i zawrzeć pokój jak już wystarczająco młodych ludzi zdąży umrzeć. Tak właśnie funkcjonował ten chory świat ale Osamu nie miał póki co na Niego wpływu.
Ayumu prowadził swoją przemowę jako przedstawiciel samego siebie. Miał sporo racji co w tym wszystkim co mówi. Może faktycznie wystarczyłby minimalny ukłon w kierunku "Dzikich" i udałoby się zbudować coś pozytywnego na stałe? Położył dłoń na barku Ayumu kiedy ten kończył swoje wystąpienie. -Jestem z Tobą. Przemoc nie rozwiąże problemu, a jedynie go spotęguje. Pomóżmy sobie nawzajem. Powiedział spokojnie ale z przekonaniem. W końcu tego był uczony przez całe życie. Miał swoje ideały, których zamierzał bronić. Rozejrzał się w koło czy ktokolwiek się przejął tą próbą rozmów.
Uesugi wiedział, że kości właśnie zostały rzucone. Wszystko albo nic. Wojna albo pokój. Dreszcz przeszedł od czubku głowy do perskiego oka. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Zapowiedział się, że ruszy wspomóc Dzikich w ich walce jeśli tylko dojdzie do jakiegoś porozumienia i na to właśnie miał nadzieje jednak przerażała go myśl żeby ruszać w taką dal z nieznanymi sobie ludźmi. Obserwował cały czas Takashiego, który cierpiał z niewiadomego powodu. Może ktoś próbuje go sprowokować i rzucił na Niego genjutsu? Ciężko było mu powiedzieć. Osamu jednak był gotowy do reakcji jeśli Dzicy stwierdzą, że poczuli się obrażeni i spróbują wizji świata, która nie przyniesie nikomu nic poza śmiercią. W gotowości trzymał jedną pieczęć, która mogła został złożona i przyniosłaby spore opóźnienie całej armii.
skrócik:
CHAKRA:
TECHNIKI:
ZDOLNOŚCI:
EKWIPUNEK:
Można było się dowiedzieć kilku rzeczy o tym, że ludy zza Muru miały całkiem sporo informacji o "południowcach". Jedynie nie mieli konkretniejszych informacji o raptem kilku klanach co było bardzo niepokojące ponieważ o ludziach z północy nie wiedziano prawie nic. Cała rozmowa jednak zakończyła się łańcuszkiem stwierdzeń jak bardzo mają przejebane. Sytuacja jest trudna nawet jeśli użyliby wszyscy razem technik obszarowych to mogą jedynie na kilka godzin opóźnić marsz ogromnej armii.
Yaseichi zwrócił się do tej cholery z dwoma głowami, dwoma różnymi imionami! Czy w jednym ciele mieszkały dwie osoby? Jak to było w ogóle możliwe. W jaki sposób podejmowali oni decyzje o najprostszych sprawach. Przecież można było oszaleć z takim funkcjonowaniem. Jednak mimo pełnego szacunku zaprezentowania to ziemia zaczęła wibrować i tym razem nie była to sprawka żadnych machin wojennych. Dzikusy zaczęły wierzgać, krzyczeć dziwne wyrazy i ogólnie zachowywać się jak zwierzęta. Ciężko na początku było ich zrozumieć ale kiedy w końcu się udało można było usłyszeć słowo "Zdrajca". Takeru cymbale może się odezwij jako przedstawiciel obrony zanim te dzikusy zabiją Naszego Dzikiego. Rzucił sam do siebie bo wiedział jednak, że teraz są skazani na łaskę i niełaskę tych dwugłowych pojebów.
Znak wykonany przez jednego z przywódców dość skutecznie uciszył cały ten ogień, który starali się zgotować Naszemu super dyplomacie. Rozmawiali i rozmawiali aż coś nagle przykuło uwagę Osamu. Tutejsi władcy? Czy Uchiha stracili rozum? Mogą mówić tylko o dzieleniu się tym obsranym kurwidołkiem zwanym Sogen, a nie światem. Unia bez większego problemu po prostu zmiotłaby tych dzikusów tam skąd przyszli, a Ci frajerzy Uchiha chyba poczuwali się do zarządzania światem przez własne bycie pizdami. Przegrany przewrót Muru i osłabienie go co w konsekwencji doprowadziło do upadku i dzisiejszej sytuacji. Przegrana wojna, brak umiejętności zoorganizowania bezpiecznego turnieju. Naprawdę jako fajtłapy byli na samym szczycie największych parówek jakie chodzą po świecie.
Osamu nie mógł zabierać głosu. Był zwykłym dzieciakiem i poza tym jeśli Kaguya mieliby coś do powiedzenia to jest tutaj Taisho czyli dowódca wojsk przysłanych tu przez Kaguya i Ayatsuri. Uesugi rozumiał bardzo dobrze to czym kierowali się przywódcy dzikusów. Nie chcieli skazywać na pogardę swoich ludzi. Może gdyby zbudowali własne osady to miałoby to sens ale tylko w Sogen, jako kare i przypomnienie tym czerwonokim cymbałom, że to wszystko ich wina.
Nagle jakieś dziwne rzeczy zaczęły się dziać z Takashim bo zaczął cały dygotać i chować się za Ayumu, który chwilę później zaczął swoje wystąpienie jednak zanim to się wydarzyło Czarnowłosy Nara zdążył wydukować coś o starcu, na którego trzeba uważać. Co jest?! Takashi też kogoś zna spoza Muru? Może faktycznie wszyscy się przytulmy i żyjmy sobie razem. Miałoby to sens tylko do momentu, aż któryś wysokopostawiony shinobi poczułby się obrażony, a później standard. Rozpętać konflikt, prowadzić wojnę i zawrzeć pokój jak już wystarczająco młodych ludzi zdąży umrzeć. Tak właśnie funkcjonował ten chory świat ale Osamu nie miał póki co na Niego wpływu.
Ayumu prowadził swoją przemowę jako przedstawiciel samego siebie. Miał sporo racji co w tym wszystkim co mówi. Może faktycznie wystarczyłby minimalny ukłon w kierunku "Dzikich" i udałoby się zbudować coś pozytywnego na stałe? Położył dłoń na barku Ayumu kiedy ten kończył swoje wystąpienie. -Jestem z Tobą. Przemoc nie rozwiąże problemu, a jedynie go spotęguje. Pomóżmy sobie nawzajem. Powiedział spokojnie ale z przekonaniem. W końcu tego był uczony przez całe życie. Miał swoje ideały, których zamierzał bronić. Rozejrzał się w koło czy ktokolwiek się przejął tą próbą rozmów.
Uesugi wiedział, że kości właśnie zostały rzucone. Wszystko albo nic. Wojna albo pokój. Dreszcz przeszedł od czubku głowy do perskiego oka. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Zapowiedział się, że ruszy wspomóc Dzikich w ich walce jeśli tylko dojdzie do jakiegoś porozumienia i na to właśnie miał nadzieje jednak przerażała go myśl żeby ruszać w taką dal z nieznanymi sobie ludźmi. Obserwował cały czas Takashiego, który cierpiał z niewiadomego powodu. Może ktoś próbuje go sprowokować i rzucił na Niego genjutsu? Ciężko było mu powiedzieć. Osamu jednak był gotowy do reakcji jeśli Dzicy stwierdzą, że poczuli się obrażeni i spróbują wizji świata, która nie przyniesie nikomu nic poza śmiercią. W gotowości trzymał jedną pieczęć, która mogła został złożona i przyniosłaby spore opóźnienie całej armii.
skrócik:
Ogląda cały teren, rozmawia sam ze sobą. Wspiera Ayumu w jego wystąpieniu i cały czas jest przygotowany żeby zareagować jeśli zostaną zaatakowani albo Takeru wyda takie rozkazy.
CHAKRA:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
WIEDZA:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Założona zbroja, Ochraniacz na czoło z symbolem "Zjednoczonych sił Sogen".
Ukryty tekst
0 x

- BeeBee-Hachi
- Posty: 721
- Rejestracja: 27 gru 2019, o 14:39
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Tetsuro/Zankoku
Re: [EVENT] - Grupa Szturmowa
Grupa Szturmowa
Atmosfera była napięta i to nie tylko z powodu otaczających ich dzikich i prowadzonych rozmów. Pomiędzy zebranymi shinobi z grupy szturmowej też działo się coś dziwnego. Zaczęło narastać napięcie, którego źródłem był Takashi. Starał się on opanować swoje ciało, jednakże zbierające się w nim emocje tylko narastały.
Rozmowy jednakże trwały dalej. Wydawało się, że Yaseichi oraz przywódcy tej wyprawy wymienili już wszystkie uprzejmości i ustalili co i jak, jednakże wtedy do akcji dołączył Ayumu. Obaj przywódcy ze zdziwieniem przenieśli wzrok na człowieka z ogromną blizną na twarzy. Zaczął on przemowę w swoim własnym, nic nie znaczącym dla świata imieniu. Co prawda nie miał władzy, ale przynajmniej miał szczere intencje, czyli coś, co brakowało wielu w obecnych czasach. Przywódcy nie przegnali go, tylko zaczęli go słuchać, dając mu okazje do wypowiedzenia się. Niestety, nie wszyscy zebrani byli tak mili. Wielu przybyszów z północy spojrzało z pogardą na kogoś z południa, kto śmiał odezwać się nieproszonym do ich władców i zbliżyć się do nich. Niektórzy położyli ręce na broni, którą mieli przy sobie, inni chcieli zrobić kilka kroków przed siebie, tak aby stanąć mu na drodze, jednakże wtedy Higashimura podniósł rękę, jasno dając im do zrozumienia, że mają nie interweniować.
- Piękne słowa. Jest w nich wiele racji. Niestety, podejrzewam, że niezbyt wielu podziela twój pogląd. Myślisz, że pozwolono by nam zamieszkać na waszych ziemiach? Że oddany by tereny pod uprawy? Nikt nie przygotowywałby za naszymi plecami armii, żeby nas przegnać? Jesteś w stanie nam to zagwarantować? - zapytał, wpatrując się wprost w niego. Znał on odpowiedź, jednakże ciekawiło go zdanie nieznajomego. Czyżby był aż tak łatwowierny i nie wiedział jak prawdziwa polityka działa? Przecież nikt nie zdobył władzy dobrocią serca, zawsze jest ona wydzieraną siłą, było tak od setek lat i pewnie będzie przez kolejne tysiące.
- Mówisz, że wielu pójdzie walczyć na północ, walczyć z nieznanym sobie zagrożeniem? A odpowiedz sobie na pytanie, jak wielu przybyło tutaj, do Kotei, walczyć z nami? Myślisz, że to są wszystkie siły, które mogły wysłać wasze klany? - Spojrzał on po wszystkich, kierując to pytanie nie tylko do Ayumu, ale każdego zebranego na tej polanie. Przecież nawet tak potężny kraj jak Unia, któremu powinno zależeć na dobru świata, wysłał jakieś ochłapy. Niewielkie oddziały, pojedynczych shinobi. Ze spokojem mogli wysłać dziesięć razy więcej, a może nawet i jeszcze więcej.
W tym czasie Takashi skierował spojrzenie swoich towarzyszy na opierającego się o tron mężczyznę odzianego na czarno. Miał on siwe włosy spięte w kok oraz pomarszczoną twarz, która sugerowałaby już dojrzały wiek. Jego oczy powinny także być zmęczone, starcze, jednakże nie były takie. Były intensywnie pomarańczowe i buchała z nich dzikość. Kiedy delikatnie się uśmiechnął, odsłonił zaostrzone, zwierzęce kły. Od niego całego biła bardzo niebezpieczna, dzika aura. Zdawało się, że jakby chciał to by jednym susem wskoczył między nich i rozerwał wszystkich. Jednakże póki co jego wzrok spoczywał na Takashim. Widząc to całe wydarzenie, Inoko złożyła pieczęć, aktywując w ten sposób pieczęć sensoryczną. Ułamek sekundy później, Ci bliżej niej dostrzegli, jak zaczyna ona blednąć, a na jej twarzy maluje się przerażenie.
- Jeżeli uważasz, że wasi przywódcy są na tyle odpowiedzialni i sprawiedliwi, aby w spokoju usiąść z nami do stołu, to dlaczego nie przylecieli z wami na rozmowę z nami? Mówisz piękne słowa, niestety, nikt nad wami nie podziela tego zdania. Jednakże, widzę pewną nadzieję, przyszłość może nie jest taka czarna, jak ją malowaliśmy na początku. - uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na Ayumu, czyżby był przełom w negocjacjach? Czy słowo prostego człowieka mogło zmienić aż tak wiele?
Takashi czuł, jak emocje w nim narastają z każdą chwilą. Mimo rozmowy ze swoim pasażerem na gapę, ten nie planował się uspokoić. Rokubi był osaczony, czuł, że nie ma innego wyjścia i musi przejąć kontrolę. Musi stąd uciec, w tym momencie! Takashi poczuł jak traci panowanie nad sobą, a przez jego całe ciało zaczyna wylewać się ciemno-czerwona chakra, która zaczęła otaczać jego ciało niczym zbroja. Przyglądający się wszystkiemu staruszek uśmiechnął się, po czym wstał na równe nogi, jednakże dalej był daleko, tuż przy tronie. Ludzie, którzy byli blisko Takashiego od razu zrobili krok lub dwa, aby oddalić się od niego. Wtedy też Takeru odwrócił się przez ramię i dostrzegł, że ktoś podrzucił mu tykającą bombę do oddziału. Jego oko znowu błysnęło czerwienią, tym razem jednak koncentrując się na Takashim, któremu zdążył wyrosnąć już pierwszy ogon z chakry.
Ukryty tekstOgon, który uformował się na tyle Takashiego, rozbił się na malutkie drobinki czerwonej chakry i przepadł, podobnie jak cała zbroja, która otaczała jego ciało. Takashi był bardzo osłabiony, przez co zaczął on osuwać się na ziemię, na szczęście miał on kilku towarzyszy dookoła siebie, którzy mogliby służyć mu za oparcie, bądź też chwycić go, aby nie upadł na ziemię. Niestety, skupiająca się na swoich sensorycznych umiejętnościach Inoko odczuła co właśnie się wydarzyło. Poczuła ogromną ilosć chakry, która została uwolniona przez szalejącego Rokubiego, co spowodowało, że jej także zrobiło się miękko na nogach. Wyglądało, jakby miała stracić przytomność, na szczęście był ktoś w pobliżu, kto mógł ją złapać. Jeżeli nie któryś z naszych bohaterów, to wpadła ona w ręce stojącego z tyłu Kaguyi.
- Głupcze... Twoi dowódcy wysyłają wam do negocjacji młokosa, który nie panuje nad sobą i swoim demonem, a zakładasz, że są na tyle rozważni, żeby ze spokojem z nami usiąść przy stole biesiadnym i omówić przyszłość? Lepiej wracajcie do siebie. Rozmowy zakończone... - Powiedział do Yaseichiego, a następnie zrobił krok w jego kierunku, tak jakby chciał go objąć na pożegnanie.
Kiedy żegnali się, nagle przez plecy Yaseichiego przeszłą na wylot ręka Dwugłowego przywódcy. Była ona pokryta warstwą elektryczności, która tańczyła między pokrytymi krwią palcami. Co zaskakujące, była to trzecia ręka, gdyż pozostałe dwie dalej obejmowały olbrzyma, chcąc się z nim pożegnać.
- Północ Pamięta. - powiedział do niego, po czym pchnął jego przeszyte na wylot ciało w stronę zgromadzonych członków Grupy Szturmowej. Wielu z nich już zamierzało sięgnąć po broń, jednakże wtedy Takeru wzniósł rękę, chcąc w ten sposób zaznaczyć, aby nie rozpoczynali oni niepotrzebnej jatki.
- On jeszcze żyje... - powiedział jedynie, chcąc w ten sposób uspokoić pozostałych. To były ich porachunki z dawnych czasów, zapewne nie był to powód, aby tutaj niepotrzebnie tracić życie. W nadchodzącej bitwie wszyscy będą bardziej potrzebni.
- Wracajcie do siebie. Powodzenia na ubitej ziemi, niech wygra ten, po którego stronie jest racja. - powiedział jeden z przywódców, Niektórzy dzicy już szykowali się do bitki, jednakże jasno zostali skarceni spojrzeniem przez przywódców. To jeszcze nie miejsce na walkę.
- Kurwa... Zabieramy się, wszyscy na ptaki.. Natychmiast! - Wydał rozkaz Takeru, biorąc rannego na ręce. Jego oczy błyszczały od szkarłatnej czerwieni sharingana, którym chciał przegonić co bardziej wyrywnych dzikich. Ci doskonale wiedzieli co to oko oznacza i jak wiele problemów może im sprawić, dlatego też woleli nie ryzykować. Zapewne zabiliby go tutaj na tej polanie, jednakże straty, jakie wyrządziłby idąc na całość, byłby niewspółmierne. Grupa Szturmowa zaczęła się powoli wycofywać w stronę ptaków. Wielu z nich nosiły nerwy, ale czy któryś z nich jednak wypali? Tego się pewnie zaraz dowiemy.Uchiha Takeru
Yaseichi
Higashimura
Nishimura
Ukryty tekstCzas na odpis Graczy : 12:00 23.07.2023
Czas na odpis Prowadzącego : 12:00 24.07.2023
Gratisowe spóźnienia :
- Każdy dodatkowe 5h
- Ryuujin - darmowe nieprzygotowanie - zużyte
1 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości