Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Nie wiedziała, co teraz działo się w głowie Shikiego, o czym myślał, ani co zrobi. W ogóle chyba nie do końca spodziewała się od niego takiej reakcji, chociaż kłamstwem byłoby powiedzenie, że zupełnie nie przyszło jej to do głowy. Ona sama to wszystko musiała sobie poukładać i przyswoić i nie było do tego żadnej drogi na skróty. Co zrobiłaby na miejscu Shikiego…? Ach, niejako była już na jego miejscu, bo musiała rozmawiać z jego byłym. I chciała go polubić, chciała zobaczyć w Akim to, o czym kiedyś opowiadał Shikarui. Nie zobaczyła. To z Toshiro… to była bardzo jednostronna relacja i Shiki nie musiał jej akceptować, bo niczego między nimi nie było. To naprawdę był problem tylko i wyłącznie Toshiro. I tego, że przyznał się do tego dopiero teraz. To nie zmieniało nic. Nic. A czy Asaka wypuściłaby Shikiego, skoro go już miała? Nie. Zamierzała starać się o jego względy do końca życia i jeden dzień dłużej. Miała go, był z nią, tak, ale to nie znaczyło, że można było już przestać nad tym wszystkim pracować. Nie chciała między nimi żadnej innej osoby, ani z przeszłości ani z przyszłości (ich dziecko, czy dzieci, to była zupełnie inna kwestia).
Zaskoczył ją tym, że rzucił tym listem na ziemię, bardzo niedbale zresztą, a później wstał, zaczął krążyć, a później jej pogroził. Tyle, że kobieta się nie wystraszyła, a po prostu kiwnęła do niego głową.
Gdy już poszedł sama opadła na krzesło i wlepiła oczy w niebo, chcąc ułożyć swoje niespokojne myśli… Na nic się to zdało. Dlatego w końcu wstała z zamiarem wejścia do środka domu, ale nim to – to podniosła zmieciony w kulkę list i… wyprostowała go, wygładziła, a później wsadziła raz jeszcze do koperty i do swojej torby. Próbowała kilku rzeczy, żeby się uspokoić i pozbierać te myśli. Ugotowała obiad dla ich trójki, a później poszła zacząć się pakować na jutrzejszy trzyosobowy wymarsz z domu w stronę miejsca zbiórki. Trzy razy sprawdzała, czy wszystko ma – ubrania na zmianę, potrzebne specyfiki, narzędzia, przedmioty. Czy zbroja dobrze leży pomimo lekkiego brzuszka – na szczęście nie była jeszcze tak gruba, by nie mogła jej na siebie założyć.
Myśli… się układały, choć wiedziała, że minie jeszcze trochę czasu nim to wszystko sobie przyswoi. Ale co sama chciała? Nie chciała się ciągle na Toshiro złościć. W kwestii jego uczuć do niej - nie rozumiała dlaczego nie powiedział nic te kilka lat temu, ale było dla niej jasne, dlaczego nie poczynił żadnych kroków czy uwag, gdy dowiedział się o weselu Asaki i Shikiego. To było jasne, oczywiste i jak najbardziej sprawiedliwe. Reszta, to że źle zachował się na Turnieju była oczywista i nie wymagała większego komentarza czy refleksji, choć dobrze, że sam też to zrozumiał. No a pozostałe kwestie… to jak bardzo Toshiro tkwił w przeszłości nie dostrzegając tego, co tak naprawdę leżało przed jego oczyma… Leżała sobie właśnie na poduszkach w pokoju dziennym, gdy chmura burzowa złych emocji powróciła do domu. Nie zaczepił jej wtedy, tylko wpadł chyba do łazienki, gdzie cumulonimbus pozbył się swojego deszczu i chyba się… uspokoił.
- Myślałam co nim targało przez cały ten czas. Część rozumiem doskonale, części nie, ale… - Asaka cały czas trzymała dłoń na brzuchu, gdy tak się wylegiwała, a drugą zaczęła podpierać się do pozycji półsiedzącej, gdy Shikarui wszedł do pokoju. - Ale chyba masz rację. Tęsknię za nim mimo wszystko. I martwię się o niego, bo czasami nie wiem czy z tym jaki jest roztrzepany to czy się nie pakuje w jakieś niepotrzebne problemy – brzmiała teraz jak taka matka. Albo właśnie jak starsza siostra, ale na pewno nie jak ktoś, kto żywi do drugiej osoby uczucia romantyczne. - O co się tak zezłościłeś? – dopytała, mając w głowie cały czas to, co Shikarui wyczyniał i jak się zachowywał, czyli nie tak, jak na co dzień z tą swoją chłodną i spokojną maską. Dopiero wtedy Asaka zobaczyła jego dłonie i zrobiła duże oczy. Przez moment nie potrafiła wydusić z siebie słowa, ale w końcu podniosła oczy na twarz Shikiego. - Chodź tu. Coś ty zrobił z rękami. Daj, wyleczę ci to… - mruczała teraz pod nosem niezadowolona, jak taka mama co musi sobie pomarudzić.
Nawet niespecjalnie zmieniła swoją pozycję. Nadal na jednej ręce się podpierała, ale drugą, tę, którą trzymała na brzuchu uniosła, by po skumulowaniu chakry dotknąć najpierw jednej a następnie drugiej dłoni Shikiego, zaleczając jego rany. Tak, dokładnie, jedną ręką.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

O co się tak złościł? O co i po co były te nerwy? O zdradę. Nie o zdradę Asaki, o nie. O zdradę Toshiro. Poczuł się zdradzony na tej najgorszej możliwej płaszczyźnie - bo najdelikatniejszej. Jego mózg kumulował i utwierdzał go we wszystkim, czego się w życiu dowiedział - że ludziom nie wolno i nie warto ufać, ponieważ zawsze wbiją ci nóż w plecy w ostatniej chwili. Asaka była inna. Przecież - należała do jego gatunku.
Usiadł przy niej i wyciągnął do niej ręce, wiedząc, że mając medyczkę pod ręką może sobie pozwolić na odrobinę więcej. Zwłaszcza, że w ostatnim wolnym czasie Asaka spędzała mnóóstwo czasu nad książkami do medycyny. Znaczy się - będzie coraz lepsza. Na to, że leczenie przeprowadzała jedną ręką nie zwrócił najmniejszej uwagi - sam doświadczył jej leczenia może raz, może dwa razy podczas ich wspólnych podróży, a brak znajomości sztuki iryojutsu nie pozwalał mu stwierdzić, że to było cokolwiek wyjątkowego. W końcu to nie była żadna poważna rana.
- Poczułem się zdradzony. Przez Toshiro. Możliwe, że naprawdę próbował mnie zabić. Ja bym próbował. Ale przypomniało mi się, że wtedy nie do końca jeszcze wiedział, kim jestem. - Miał na myśli ich pierwsze spotkanie... ach tak. Asaka chyba nawet nie wiedziała, co tam dokładnie zaszło. A może wiedziała? Nie pamiętał, czy opowiadał jej dokładnie, na czym polegał problem, że sam stracił nad sobą panowanie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Kobieta zmarszczyła ciemne brwi, widząc rany na jego dłoniach i ściągnęła usta w skupieniu, kiedy zielona chakra emitowana przez jej rękę zaczęła zaleczać zranioną skórę na szczupłych rękach męża. Przez moment milczała, ważąc jego słowa, jakby szukała odpowiedzi na to, co powiedział. Bo przecież Asaka zawsze miała coś do powiedzenia, zwłaszcza wtedy, kiedy Shikarui miał wątpliwości i gubił się w tym obcym dla niego świecie przepełnionym ludzkimi emocjami.
- Shikarui… - Asaka przestała już używać chakry, jej dłoń przestała ją wydzielać, ale zamiast zabrać rękę, ta zręcznie wsunęła się w dopiero co wyleczoną od Shikiego, znajdując sobie tam miejsce. Zacisnęła lekko palce, czując jego skórę. Lubiła to uczucie i jego dotyk. - Rozumiem doskonale, dlaczego Toshiro nic wcześniej nie powiedział. Nie wypadało mu już kiedy się dowiedział, że wychodzę za mąż. Są osoby, które mają w sobie takt, jak Toshiro, i są osoby, które go nie posiadają, jak Aka – była pamiętliwą bestią a Akiemu wypomniała wprost, ze pewnych rzeczy się po latach nie mówi, zwłaszcza kiedy obok jego byłego stoi jego żona. - Nie… Nie próbował. Shiki, znam go, to nie jest wyrachowany zabójca, który idzie po trupach do celu. Był zafiksowany na sobie i na swojej tragedii, ale nigdy nie widziałam, żeby zrobił komuś krzywdę celowo. Czy poza tym jednym razem przytrafiła się taka sytuacja, którą mógłbyś określić jako „próbował mnie zabić”? Przecież tyle razy zostawaliście sami – Asaka wiedziała, że wtedy razem trenowali i że to był ich pierwszy wspólny trening. Wiedziała też, że Toshiro bawił się w genjutsu, więc domyśliła się, że musiał go użyć na jej jeszcze wtedy narzeczonym, bo na kimś poćwiczyć musiał… Jeśli więc faktycznie było to genjutsu, to musiało być dla Shikiego niespodziewane, tak jak dla niej niespodziewane było to, co Toshiro zrobił podczas Turnieju w Watarimono. Oboje mieli prawo się zdenerwować, czyż nie? - Naprawdę przyszło ci do głowy, że dlatego, że był we mnie zakochany, a ja wolałam innego, to że chciał tego innego wyeliminować? Nie byłam z nim, nigdy go tak nie traktowałam. Zawsze był dla mnie bardziej jak młodszy brat. Może o to winić tylko samego siebie. A wyeliminowanie ciebie co by niby zmieniło, hm? Pomyśl logicznie. Nic. Bo na pewno nie sprawiłoby, że spojrzałabym na niego tak, jak na ciebie. I jestem pewna, że wiedział o tym doskonale – pokręciła głową. - Aka też nie próbował mnie zabić, a nawet liczyłeś na to, że z nim zostanę, kiedy ciebie nie było. Nie bałeś się, że mógłby chcieć mnie wtedy sprzątnąć, skoro zajęłam jego miejsce? Skoro ty byś tak zrobił – głupie gadanie – tak to widziała. Głupie i nie do końca przemyślane.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- To był mój przyjaciel. Toshiro jest twoim. Wiem, na co stać Akiego, nie wiem, na co stać Toshiro. Nie zamierzam drugi raz zaufać tak, jak zaufałem Irysowi. - Irys, bo tak czasami Shikarui nazywał Akiego, był bardzo mocną linią w jego umyśle. Tak samo jak śmierć Saki. Nie otwierała - zamykała. I chociaż Shikarui brał poprawki na zmiany w świecie i się go uczył, to czasem, kiedy wystarczająco się uparł, ciężko było zmienić to, co w nim siedziało. Wręcz było to niemożliwe - tak jak nigdy nie przestanie uważać, że ninja to nic innego jak sprawne narzędzia w rękach tego, kto potrafi się nimi posługiwać. Czasem również i innego ninja. Czasem w swoich własnych. - Dlatego, że logicznie o tym pomyślałem, prowadzimy tę rozmowę. - Zmęczenie i poukładanie sobie tego wszystkiego starło z niego negatywne emocje, ale wcale nie sprawiło, że miał jakkolwiek dobry humor. Bo nie miał. Po tak gwałtownym wybuchu czuł, że jego zapasy energii zostały wyciągnięte do absolutnego zera. Pewnie dopiero jutro będzie mógł powiedzieć, że wszystko jest w porządku, kiedy porządnie to odeśpi.
- Oby zakochanie mu się odwidziało. Dla jego własnego dobra. - Emocje właśnie takie są - nielogiczne. Dlatego Shikarui emocji z jednej strony nie lubił, z drugiej lgnął do nich jak szalony. Dlatego zwykł mawiać, że dla zabójcy posiadanie serca to zguba - dawno, dawno temu. Potem odkrył, po poznaniu Akiego, że ta zguba... prowadzi do niezwykłej siły. Nawet jeśli rzeczywiście człowiek robi rzeczy skrajnie durne. Jak stanięcie przed Wojną. Jak wywędrowanie na tereny wojenne. Jak atak na Klepsydrę. Wszystkie te rzeczy były niedoskonałościami i kompletnym zaprzeczeniem jego filozofii życiowej. Niby można było powiedzieć, że żałuje - nie byłoby to kłamstwo. Z drugiej strony gdzie by był, jeśli nie te konkretne chwile? Za każdym razem były naprawdę przełomowe.
- Przejdzie mi do jutra. Nie będę myśleć o tym liście i będę udawać, że go nie było. - Miał dość uganiania się za ludźmi jak skończony idiota. Wszystkich trzeba traktować tak samo - jak wrogów. Bo każdy z nich pożądać może tego, co posiadasz, albo roić złe myśli w swojej głowie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

- Komu? – ach tak, pewnie Akiemu. Asaka poczuła w tym momencie pewnego rodzaju ukłucie, bo ona było tylko tym – Asaką. Nie nazywał jej w żaden inny sposób, tak jak nazwał teraz gościa, którego znał raptem kilka miesięcy. Nie, ją znał latami i była po prostu Asaką. Naprawdę nie lubiła tematu tamtego chłopaka, bo była kiedyś o niego zazdrosna, a odkąd go poznała, to nie miała o nim dobrego zdania. - Mi też nie? – zabrzmiało to teraz tak, jakby to Akiemu ufał najbardziej na świecie, a ona była druga w kolejce i nigdy nie przekroczyła magicznej granicy. Poprawiła się niespokojnie na poduszkach. - Chcesz mi powiedzieć, że po kilku miesiącach znajomości wiesz na co stać Akiego, mimo tego, że nie miałeś z nim kontaktu przez ponad cztery lata z hakiem i jednak rok temu okazał się być inny niż zapamiętałeś? To nazywasz przyjaźnią? – zaczynała czuć złość, a wcale czuć jej nie chciała. Podparła się też na ręce mocniej i podniosła się już do pozycji całkowicie siedzącej.
Mimo tego, że cały czas trzymała za rękę czarnowłosego, to wcale na niego nie patrzyła. Wbiła spojrzenie w ziemię – mocne, zirytowane i właściwie to pełne złości. Nie podobała jej się ta rozmowa i to, co wygadywał Shikarui. O, jemu mogło się nie podobać to, co zostało napisane w liście, ale przynajmniej nie musiała na tę wiadomość czekać cztery lata i rozmawiać o niej tylko dlatego, że przypadkiem na siebie z Toshiro trafili podczas jakiegoś wydarzenia. Bo tak właśnie było z Akim.
- To jego problem, a nie mój ani twój. Może powinnam w takim razie złamać Akiemu nos za to, że rumienił się jak nieśmiała dziewczynka, kiedy tylko wspomniałam, że opowiadałeś o nim same dobre rzeczy? Toshiro miał przynajmniej tyle taktu, że nigdy nie zrobił żadnej uwagi i nie wiedzielibyśmy nic, gdyby o tym nie napisał – i w ogóle to pokłócili się przecież o coś zupełnie innego, a nie o skryte uczucia młodszego chłopaka do niej.
Ha, gdyby powiedział jej, że żałuje że poszedł za nią na tereny wojenne, to złamałby jej serce tak, że nie byłoby to już do naprawienia. Niby można było wtedy nadal być razem i mieszkać pod jednym dachem, ale cóż zdecydowanie zaczęłoby się psuć. Bo ona nie żałowała niczego.
- A co zrobisz, jak go nagle spotkasz? Na przykład zobaczysz go obok domu moich rodziców? – w końcu Toshiro mieszkał tuż obok.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- Ty nazywasz przyjaźnią tyle lat znajomości, po których nie znałaś nawet jego wszystkich uczuć? -Shikarui miał zły nastrój. Kiedy miał zły nastrój - był paskudny. Okrutny. Tutaj nie miało to żadnego wyjątku. Zrobił się trochę paskudniejszy po tym, co wyniknęło z Watarimono - i to nie dlatego, że popsuł się jego charakter - w pewnym sensie było przecież o wiele lepiej. Pękła po prostu bańka. Zniknęła iluzja. Więc mówił to, co myślał. A teraz naprawdę tak o tym myślał. Nie chciał złego słowa słyszeć teraz o Akim, chociaż przemyślał to dokładnie - siebie w tej sytuacji i Asakę w sytuacji przeszłej, tam, w Watarimono. - [bPo co rozwlekasz, skoro powiedziałem, że to przemyślałem. Zdenerwowała mnie ta myśl, była głupia. Nie ma nic do dodania. Ty to ty, Toshiro to Toshiro, a Aka to Aka.[/b]
Jej nastroje czy humory nie miały dla niego teraz żadnego znaczenia. Jak zazwyczaj - nie wiedział, o co jej chodzi, skąd wyciąga dziwne pytania, ale wiedział, że jak zazwyczaj - chciała narzucić swoje zdanie na pewne tematy jemu. Lubiła to robić - mieć kontrolę nad zdaniem innych. Kiedy przychodziło do takich starć zazwyczaj wychodziły wtedy niuanse tego, jak różniło się ich podejście do życia w pewnych kwestiach. I tutaj pojawiały się scysje. Shikarui szanował zdanie Asaki i chciał je poznawać, ale przychodziły właśnie chwile takie jak ta - kiedy on nie miał nastroju, jego głowa była ciężka, emocji było już za dużo... i wszystko się w nim zamykało.
- Hipokryzja, wiem. - Sięgnął do jej twarzy i ujął jej podbródek w swoje palce, żeby spojrzeć w jej oczy. - Dla ciebie to takt. Dla mnie na odwrót. - Jeog śliczna, piękna Asaka. Tylko i wyłącznie jego. Z nikim by się nią nie podzielił. Cofnął rękę. - Przywitam go jak dawno nie widziano znajomego. - Odparł spokojnie. - Nie tym jest? - A może... tym był? Asaka bardzo lubiła komplikować niektóre rzeczy i nakręcać je na przedziwne tory, tworzyć problemy z braku problemów. Przynajmniej Shikarui tak uważał, skoro tak jak powiedział - jak dla niego sprawy po prostu nie było i nic się nie zmieni. No bo - co by miało? Shikarui nie chciał, żeby to ewoluowało w problemy. - Cieszę się, że się pogodziliście. Nie wyolbrzymiaj moich uczuć - nic się nie stało. Poniosło mnie w pierwszej chwili. To tylko tyle, naprawdę.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

- Nie nazywam – kiedyś tak, ale to było przed tą wielką kłótnią w Ryuzaku no Taki. Od tamtej pory nie nazywała go już przyjacielem. Nie wiedziała jak go nazywać. Ale nie robiła tego i nie uważała, by Aki był przyjacielem Shikiego. Przyjaciele sobie takich rzeczy, jakie tamten zrobił wobec Shikiego, nie robią i wkurzało ją to, że go bronił. Był taki pewien kogoś, kogo ledwo znał i podważał to, co ona wiedziała o kimś po latach znajomości? Nawet jeśli sama wygarnęła Toshiro, że się zmienił i że nie wie czego chce. Cóż, przynajmniej to przyznał. W liście – ale przyznał. A jak inaczej miał to zrobić, skoro Asaka nie chciała z nim rozmawiać? - Kto to jest Irys? – zapytała raz jeszcze i zacisnęła szczęki. Gdyby jej wzrok mógł zabijać, to pewnie zrobiłaby właśnie dziurę w deskach podłogi.
Przeniosła spojrzenie na Shikiego wtedy, kiedy wyciągnął do niej rękę i odwrócił jej twarz do niego. To nie było to zwykłe łagodne spojrzenie, tylko takie zranione i pełne złości.
- Taktem jest dla ciebie to, co zrobił Aka? Musisz się więc nauczyć jeszcze wiele o takcie, bo był wtedy rozwydrzonym i roszczeniowym chłopaczkiem taktu pozbawionym – wycedziła pod nosem. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Shikarui pozwalał, by tamten czarnowłosy chłopak traktował go właściwie… właściwie jak śmiecia, a on co, bronił go teraz? W głowie jej się to nie mieściło. - Nie pogodziliśmy się. Po prostu przyjęłam do wiadomości to, co miał do powiedzenia i jego powody. Tyle. A rozwklekam bo nie mogę zrozumieć, czemu takie głupie myśli w ogóle ci do głowy przychodzą – „pogodziliście się” to było naprawdę zdecydowanie za dużo powiedziane. - Mi też nie ufasz? – powtórzyła pytanie raz jeszcze i zabrała dłoń, którą Shikiego do tej pory trzymała za jego rękę.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Racja, nie nazywała. To bardziej on nazywał go tak ciągle. Tym był, tak go poznał - przyjaciel Asaki. Tak też poznał Akiego - zagubionego chłopca. Tak też poznał Asakę - hardą dziewczynę. Wtedy jeszcze dziewczynę, prawda? Teraz już kobietę, panią domu.
- Kiedyś nazywałem tak Akiego. Miał takie oczy. Jak irysy. Moja matka mówiła, że przynoszą tylko smutek, dlatego dobrze do niego pasują. - Podobały mu się te kwiatki i lubiła je też jego matka. Mówiła, że irysy przynoszą ze sobą smutek - i cholera, miała całkowitą rację. Bronienie Akiego było nienormalne, bo też i to, co ich łączyło normalne nie było. To, co ich potem podzieliło, tym bardziej. Właśnie tak można było powiedzieć - że Aka potraktował go mało ludzko, a on, wstrząśnięty tym, uparcie wracał na tory nieprzyjemnego dla otoczenia idealizowania go. W tym wypadku tym otoczeniem była Asaka. Oczywiście nie mówił już o nim w superlatywach, tak też o nim nie myślał. Myślał o nim ze smutkiem. To była osoba, która prawdopodobnie nigdy już nie opuści jego myśli i zawsze będzie miała miejsce w jego głowie, tak samo jak Toshiro zawsze będzie gdzieś tkwił w głowie Asaki. Stawiając więc siebie na jej miejscu, na co próbował się wysilić, było zrozumiałe, że przeżywała to bardzo mocno. Zresztą, cholera - widział, w jakim była stanie, kiedy przeszli przez dwie kolejne kłótnie z Toshiro.
Kłamstwem byłoby powiedzenie, że na nowo nie był zirytowany, że się nie denerwował na Asakę w tym momencie - bo ona się denerwowała na niego. Przepis na kolejną kłótnię był wręcz pisany i czarnowłosy nieco się jednak wysilał, żeby do tego nie doszło. To, że się powstrzymał na samym początku, było dla niego samego wielkim osiągnięciem. To, że poszedł w swoją stronę, przekładając rozmowę, bo wtedy, oooj, wteeedy to by powiedział o wiele, wieeele za dużo słów prowokowanych właśnie emocjami. Więc i tymi, które nie były zgodne tak naprawdę ze stanem rzeczy. Byle tylko szpilę wbić. Dobić. Nie chciał tego. Lekarze zresztą mówili, że wszelki stres i nerwy były negatywne dla dziecka, tak? Nie tylko Asaka była za to maleństwo odpowiedzialna. Czarnowłosy wręcz wyłaził z siebie, gryząc się w język do krwi - choć jego język był cały i żadnej krwi nie było.
- Wychowałem się z tymi myślami, są naturalne jak oddychanie. Pracuję nad tym. - Odparł z lekkim rozdrażnieniem, cofając dłoń z jej policzka, który przygładził uprzednio kciukiem. Lekko i delikatnie. Teraz, kiedy mógł ruszać palcami bez odczuwania pieczenia, było to wręcz wskazane. - Ufam. Wiesz, że ci ufam. - Nikomu tak nie ufał i nikomu pewnie nie zaufa. Wszędzie pojawiały się gdzieś negatywy i tylko tutaj były one możliwe do wyprostowania - przynajmniej w jego tunelowym, płaskim widzeniu, jakie miał rozciągnięte przed oczami. - Mam nadzieję, że się dogadacie. Pogodzicie. Dobrze wspominam wspólnie spędzony czas. - I żaden z nich nie wiedział, w jakiego Toshiro się teraz zmienił człowieka i że niewiele zostało z tego delikatnego i łagodnego chłopaka, wiecznie niepewnego swojego zdania. Jak się miało okazać - niepewnego też samego siebie i swoich emocji. - Mówiąc, że zamierzam udawać, że tego listu nie widziałem, mam na myśli, że wszystko powinno wrócić do normy. Będę miał tylko na niego oko. Żeby się upewnić. - Inaczej chyba nie mógłby wytrzymać. Więc tak - upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu i świat nie zrobił kolejnego fikołka, jakiego zrobił dziś w jego głowie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

A więc jednak. Aka. Tak właśnie sądziła. Gdy usłyszała odpowiedź prychnęła pod nosem i uśmiechnęła się w sposób wcale niewesoły. Gorzki. I pokręciła głową, na nowo wbijając zranione spojrzenie w podłogę. Nie było płaczu, jak rok temu. Była po prostu złość i zawód. Od czasu ciąży Asaka miewała wahania nastroju. Na całe szczęście niezbyt często i ogólnie Shiki był na nie odporny, ale potrafiła z euforii wpaść w niezrozumiały dla nikogo, a zwłaszcza dla niej, płacz, a potem znowu zacząć się śmiać. W większości była jednak albo spokojna, albo ucieszona i rozpromieniona, ale miała swoje momenty burz. Tak jak miała ochotę na bardzo dziwaczne połączenia różnych potraw.
Tak, wiedziała, że został przez swoją rodzinę skrzywdzony i złotooka naprawdę robiła wszystko żeby jednak jakoś go na prostą wyprowadzić. Te jego myśli o tym, że nikomu nie może ufać, że może liczyć tylko na siebie, że wszyscy ludzie to sępy żerujące na czyimś nieszczęściu, i tak dalej i tak dalej. Wiedziała, że się starał. Naprawdę to widziała. Kiwnęła tylko głową na jego odpowiedź o tym, że pracuje nad tym – ot, przyjęła to do wiadomości. Tak jak to, że jej ufa. Tak, wiedziała to, ale jednak miała taką egoistyczną myśl, żeby to teraz usłyszeć, bo tamto powiedział tak, jakby nikomu miał już nie ufać po tym cholernym Irysie. To, co w ogóle o nim powiedział w końcu sprawiło, że na długi czas zamilkła i wydawało się, że temat olała, bo rozmowa poszła dalej.
- Zobaczymy. Niech będzie – może się dogadają, kiedyś. Wiele zależało od tego, co Toshiro w ogóle zrobi i jak będzie się zachowywać, bo list to jedno, a rzeczywistość… to zupełnie co innego.
Można się było spodziewać, że burza została jednak zażegnana. Ale… Ach. Chyba nie do końca. Bo Asaka w końcu przemieliła w głowie sprawę z Akim, Irysem i smutnym kwiatem. I wnioski zupełnie jej się nie podobały. Raniły.
- Więc ktoś tak obcy, ktoś kto zmieszał cię z błotem i traktował jak przedmiot zasłużył na pieszczotliwe określenie w twojej głowie, a ja zawsze byłam i jestem po prostu Asaką – to nie było pytanie. To było stwierdzenie. Wiedziała, że zachowywała się teraz niemądrze, ale wkurzało ją to wszystko. To, że po całym tym czasie tamten chłopak nadal siedział w jego głowie i sercu, choć nie zasługiwał nawet o milimetr tej uwagi. Bolało ją to – tak psychicznie, jak i fizycznie. Pokręciła głową jeszcze raz, z niedowierzaniem i podparła się na ziemi dwoma rękami, żeby wstać. Nie zamierzała zajmować jakiegoś śmiesznego drugiego miejsca na podium i przegrywać z jakimś mazgajowatym chłopaczkiem. - Niesprawiedliwe – powiedziała jeszcze, kiedy po prostu przeszła obok mężczyzny i skierowała się do wyjścia z pokoju. - Idę się przygotować do spania – powiedziała jeszcze i wyszła, a potem zaszła do łazienki. Niedługo później do sypialni.
Miała ochotę to wszystko pierdolnąć i wyrzucić. A najchętniej to tamtego chłopaka, który robił tyle zamieszania, a wart był mniej niż złamane ryo. Modliła się do bogów, żeby już nigdy więcej go nie spotkali, bo nie ręczyłaby wtedy za siebie, jeśli tylko wystartowałby znowu z jakimś głupiomądrym tekstem i robieniem z siebie ofiary. Tak czy siak – trzeba się było wyspać, a z rana wyruszyć, bo przed nimi było kilka dni podróży, a Mujin wspominał coś o tym, że musi zajść jeszcze do sklepu.

[zt] + Mujin + Shikarui
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

Wspaniały detektyw Yami Holmes i jego asystent Keion Watson rozgryźli nikczemnika Toshiro. Chociaż nie do końca. Bardziej rozgryźliby, gdyby nie to, że jego intencje były rzeczywiście takie jak mówił. Głównie chciał sprawdzić co kombinuje Yami i jeśli mu się uda to lepiej przyjrzeć się jego technice i poznać jej prawdziwą naturę, a przy okazji gdy to zrobił, zerknął już dookoła nich i upewnił się czy rzeczywiście nikt ich nie podsłuchiwał. Nie rozumiał jak można było tego nie zrozumieć. Przy okazji, oznacza, że nie był to główny cel, a widać było, że Yumichika nie do końca potrafił połączyć niektóre wątki i skupił się głównie na tym drugim. Oprócz tego pokusił się o odkopanie starych, już trochę nieaktualnych spraw co już w ogóle było chwytaniem się brzytwy przy tym tonącym, pogrążającym się statku. Parsknął tylko gdy chłopak kończył swoje zacne przemówienie nie chcąc już go bardziej komentować. Niech sobie żyje w swoim świecie i swojej nieświadomości. Bo przecież mógł ich zaatakować! Będąc u szczytu swojej formy, z dziurą w klatce piersiowej. Ta, sranie w banie i szukanie dziury w całym. Nishiyama był specjalistą w tej kwestii dlatego bez problemu dostrzegał to u innych.
Wiadomym było, że Toshiro też nie był w tym bez winy. Strasznie ciężko nawiązywało mu się jakiekolwiek relacje z innymi, szczególnie ostatnio. Zamiast coraz lepiej, było coraz gorzej. Można by rzec, że po prostu odsuwał się od ludzi. Nadzieje, które żywił po swojej wyprawie gasły z każdym niepowodzeniem. Jedynie jego relacja z Asaką nie była aż tak zła jak kiedyś. Jak na razie była to chyba jedyna więź, która dalej trzymała go w ryzach. Słabych, ale jednak. Gdyby nie jej obecność, to na pewno ta rozmowa w karczmie potoczyłaby się zupełnie inaczej. No i ta ciąża. Z zewnątrz Toshiro nawet nie drgnął. Mogłoby się zdawać jakby wiedział od samego początku. Wcześniej były to jednak jedynie podejrzenia, teraz potwierdzone przez białowłosą. Po chwilowym szoku, który przeżył wewnętrznie pokręcił jedynie przecząco głową w odpowiedzi nie za bardzo wiedząc jak na to zareagować wypowiedział po prostu żartobliwie tamto zdanie. Czarnowłosy tak już zazwyczaj miał. Gdy stawał wobec jakiejś sytuacji stresowej to starał się żartować, a przynajmniej teraz to się zaczęło coraz bardziej objawiać.
Kolejna porażka spuentowana przez Asakę. Kiepski z ciebie dyplomata. Wypisz, wymaluj - Toshiro. Zaśmiał się tylko po tym komentarzu, ale tak szczerze, bo na prawdę bawiła go już jego nieporadność w relacjach z innymi ludźmi. Mimo tego, że Yami się nie pożegnał, to ten życzył mu szerokiej drogi gdy białowłosa go odprowadzała. Następnie wróciła i zebrali się. Nishiyama również pożegnał się z być może przyszłym protegowanym Mujina, a następnie ruszył w drogę z Asaką i Mujiem, który swoją drogą też raczej średnio go trawił. Kto by się spodziewał, że stanie się z niego taka dusza towarzystwa, której każdy wolałby się pozbyć?
Gdy tylko Toshiro widział, że Asaka duma nad mieczem, który został stworzony wcześniej przed Keirę starał się do niej podejść, położyć dłoń na ramieniu, czy też lekko objąć i starać się ją jakoś zagadać, albo spróbować w jakiś sposób zażartować w zupełnie innym temacie, aby chociaż na chwilę przestała się nad tym zastanawiać. W międzyczasie jak zaczęli nieco więcej rozmawiać to starał się też podpytywać Mujina o jego osobę, tego jak stał sie iryoninem, a oprócz tego o klinikę. Jakieś banały oczywiście, żeby czegoś nie spieprzyć po drodze i pokazać się z nieco innej strony niż bycie nad wyraz nietaktownym i chcącym postawić na swoim. Nie podobało mu się jednak, że Shikarui zostawiał samą Asakę, gdy ta najbardziej go potrzebowała. Nie chodziło przecież o to, że zostawił ją z kimś kogo ufa, tylko o sam fakt, że powinien być przy niej, a jednak go nie było. Bo miał jakieś sprawy. Nie dał po sobie jednak w ogóle poznać, że tak jest i nie zamierzał ciągnąć tematu, bo widział, że Koseki dalej nie jest w najlepszym stanie i skupiał się raczej na tym, aby podtrzymać ją na duchu widząc, że coraz bardziej martwi się o tego nieobecnego.
W końcu dotarli do Seiyamy. Home, sweet home chciałoby się rzec. Dawno go tutaj nie było przez co widać było, że nie czuł się do końca pewnie.
-Inaczej wyobrażałem sobie powrót do domu, ale mimo wszystko dobrze jest wrócić.- mruknął gdy tylko przeszli przez bramę i przemierzali już dobrze znane mu okolice. Skorzystał oczywiście z zaproszenia białowłosej. Jeden dzień dłużej go przecież nie zbawi, a poza tym... Nie był jeszcze nigdy wcześniej u nich w rezydencji, więc to była idealna okazja tym bardziej, że przecież nie wiedział nawet gdzie mieszkają.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Te kilka dni podróży jej się dłużyło – nie dlatego, że towarzystwo było kiepskie, chociaż nie była typową, gadatliwą sobą – coś tam się jednak odzywać próbowała raz na jakiś czas. Dłużyło się, bo nie było obok osoby, na której mogłaby się najbardziej podeprzeć – nie tyle fizycznie co psychicznie, bo fizycznie sobie radziła. Fakt, że musiała częściej prosić o zatrzymanie się i chwilę odpoczynku, ale poza tym nie sprawiała żadnych problemów. Nie biegała jednak ani nie skakała – i w Oniniwie też tego nie robiła, ciągle trzymając się gdzieś z tyłu. Cóż, teraz przynajmniej było wiadome dlaczego. Brakowało jej milczącego towarzystwa Shikaruiego i jego niemądrych komentarzy; takich, że musiała mu coś czasami tłumaczyć jak dziecku, uroczy w tym był. Zastanawiała się ciągle kiedy go zobaczy, jak mu poszło to, co chciał zrobić. Czy nie zmienił zdania, nie zwątpił, czy… Czy nie doznał odmiany serca, czy te stare… sentymenty go nie porwały. Zaczynała wymyślać, bo się po prostu martwiła. A przecież mu ufała. Ufała temu, jak mówił, że ją kocha i że nie potrzebuje nikogo innego; że go nie interesuje nikt inny. Ona też nie potrzebowała, nie chciała nikogo innego. I nikt inny jej nie interesował.
Dotarcie do domu było więc pewnego rodzaju ulgą, bo w końcu znalazła się w swoim bezpiecznym miejscu. Oczywiście zaprosiła Mujina, ale to było wiadome i oczywiste – mógł więc jeśli potrzebował, schować się w łazience i wytaplać w balii z gorącą wodą zmywając zanieczyszczenia i doprowadzając się do sterylności; pokój jaki mógł zająć już zresztą znał, bo ten się nie zmienił. Toshiro też został zaproszony, co prawda z pewną dozą niepewności ze strony Asaki, ale jednak. Więc oprowadziła go po domu, pokazała gdzie co jest, wskazała mu wolny pokój, gdzie mógł się zatrzymać, nim nie uzna, że wraca do siebie. Sama pierwsze co zrobiła po wejściu do sypialni na piętrze – to pozbyła się zbroi i torby. Przebrała się też z przylegających spodni i koszuli w yukatę o pastelowym kolorze, a w końcu sama skorzystała z kąpieli, mocząc się w wodzie trochę dłużej. Oddając jej swój ciężar. Cały czas trzymała przy sobie miecz Keiry, patrząc na niego co jakiś czas. I co jakiś czas widać było szklące się w jej oczach łzy.
Czekała. Czekała na niego. I żeby skrócić sobie to czekanie – dużo czasu spędzała w kuchni, przyrządzając różne rzeczy do jedzenia z zapasów jakie mieli. To była oczywiście wymówka – że trzeba wykarmić gości (i siebie, a jadła przecież za dwóch), a tam naprawdę to to odciągało jej myśli. Tutaj w domu spała zdecydowanie spokojniej niż w podróży, ale nadal był to nerwowy sen. Shinobi martwiący się o swoją drugą połówkę chyba nie mógłby zaznać spokoju. I tak samo było też następnego dnia – Asaka… znajdowała sobie zajęcia, żeby zająć myśli.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Ciążyły mu nogi. Ciążyły mu ręce. Ciążyło mu ciało. Odgarniał lepkie włosy z czoła nerwowymi ruchami, kiedy mijał kolejne drzewa. A te żywe - wyciągały place, plątały kosmyki, zahaczały skórę. Jakby w cieniach coś było, jak gdyby coś zaczaić miało się za rogiem, choć rogi tu miały tylko korony drzew. Wyimaginowane problemy ponoć szybko doganiały człowieka, kiedy ten cierpiał na jedną przypadłość: wyrzuty sumienia. Shikarui na nie nie cierpiał, a jednak. Jednak coś sprawiało, że nie chciał iść swobodnie traktem. Że pilnował swoich pleców i gdyby ktokolwiek się do niego zbliżył to najpierw by strzelał - dopiero potem pytał. To była ta niepewność każdego drapieżnika, ten strach, który tłoczony był do mózgu przez ból mięśni. Informacje przesyłane przez układ nerwowy o tym, że wcale nie jest dobrze. Że cała ta akcja powinna pójść sprawniej, lepiej, że ta droga powinna być bardziej gładka i nie poprzecinana korzeniami drzew, pokrzywami i sieciami pajęczyn, które przylepiały się do zbroi. Ponieważ nie szedł głównym szlakiem. Za bardzo się bał, by zaufać otwartej przestrzeni. Wolał słuchać wycia wilków, leśnych stworzeń, które nie stanowiły takiego wyzwania, jakie mógł stanowić człowieka. Zwierzę łatwo było zrozumieć. Nie sposób było zrozumieć dwunogów.
Nie każda droga musiała balsamem smarować obolałe mięśnie i nie każda opowieść musiała być tą, która koi do snu. Myśli Shikaruiego, choć ciągle pracujące na maksimum możliwości zmysłów, były całkowicie ciche. Wszyscy zastanawiali się: jak on mógł, wyrodny mąż, porzucić żonę, kiedy ona go potrzebuje! Ano właśnie dlatego ją zostawił - w dobrych rękach. Przy najlepszym medyku, jakiego spotkał przez całą swoją karierę. Przy użytkowniku katonu, który był w stanie przelecieć przez ciało Sabaku i jego piaskową zbroję. Przy Uchiha, który mógł przejrzeć każde genjutsu. I tym dzieciaku, którego Asaka tak lubiła. Wątpliwe było, kto tu kogo bardziej potrzebował - Asaka Shikaruiego, czy może raczej Shikarui Asakę..? I tak nie było obawy o jej zdrowie. Nie drążył go strach, że o bogowie, cóż to się z nią dzieje! Bo wiedział, że dzieje się dobrze. Była zdrową, silną kobietą, posiadaczką takiego Kekkei Genkai, że mało co było w stanie się przez nie przebić. Nie miała wrogów i nie widziano w niej węża - nie w niej. To w nim go widziano. Słusznie, oczywiście, że słusznie. Inna sprawa, że przed publiką nigdy by tego nie przyznał i nie powiedział, zgrywając tego miłego gościa. Dopiero wieczorami, kiedy tkwił po pachnącymi igliwiem drzewami, tęsknił. Najzwyczajniej na świecie tęsknił. Dopiero wtedy zastanawiał się, co robi, jak się czuje i myślał, że na pewno się denerwuje i przejmuje. Myślał o tym, jak znowu blisko było do spotkania ze Śmiercią i że w tej decydującej chwili wcale się jej nie bał. To był jego własny strach na wróble - Śmierć. Postawiona na środku pola nie powalała zbliżyć się nigdy do soczystych zbiorów i cieszyć ich smakiem. Była wszędzie. Otaczała go. Sprawiała, że miał koszmary. Ale kiedy już miał jej zielone oczy tuż przed sobą to ten strach chował się - chyba gdzieś za nim. Okazywała się piękna. I co najważniejsze - okazywało się, że od zawsze to był tylko strach przed nieznanym. A przecież Ona była najdroższą przyjaciółką. Tym razem to Toshiro nie pozwolił, żeby złapał mocno jej dłoń, która w chłodzie deszczu zdawała się ciepła. Zapraszała do miejsca, w którym już żaden demon nie próbował cię wciągnąć pod podłoże, gdzie nogi nie zapadały się w mchu ni błocie.
Któregoś dnia podróży przystanął na chwilę dłużej przy strumieniu, by choć trochę się obmyć. Śmierdział tym błotem, ziemią i potem z mieszaniną własnej krwi. Przyzwyczaił się do tej woni tak bardzo, że przestała mu przeszkadzać. I jak nic wcześniej przypominała o bardzo dawnych czasach młodości. Niekoniecznie tych dobrych. Rozmyte odbicie strumienia nie pokazywało mu wiele - czara wrona nachylająca się nad migotliwą wodą, która nie mogła się zatrzymać. Zmył przynajmniej z twarzy i włosów błoto, część z wierzchu zbroi, ale nie fatygował się, by robić ze sobą większy porządek. Nie bardzo miał ku temu warunki i nie bardzo miał ochotę na ryzyko, że wykąpana w mroźnym strumieniu zbroja podziękuje mu za takie postępowanie z nią. Umył więc siebie - a to i tak sprawiło, że poczuł się, jakby miał 5 kilogramów mniej.
W końcu samotna sylwetka obładowana broniami, zwojami i w zbroi z kapturem zarzuconym na głowę wyłoniła się z linii lasu od zachodu. Dom. Dotarcie już tutaj, w jednym kawałeczku, zdjęło z barków kolejne 5 kilo. Zmusił swoje nogi, by przesunęły się dalej, chociaż miał ochotę wylądować na plecach właśnie tutaj - na tej konkretnie trawie, w tych promieniach słońca i w końcu poczuć się bezpiecznie. Na swoim terenie. Jaka zgubna to była myśl... i jakie zgubne poczucie - czuć się bezpiecznie gdziekolwiek. Ale istniało. I było naprawdę przyjemne.
Shikarui zsunął kaptur z głowy, spoglądając bladą twarzą i zmęczonym wzrokiem na domostwo, gdy mijał zbudowaną tutaj farmę. Przyzwyczajeni do jego milczenia pracownicy nawet się nie zdziwili, kiedy właściciel ziemski nie odpowiedział na pokłony i pozdrowienia. Za to zdziwieni byli, kiedy czarnowłosy spoglądał na nich i ulotnie się uśmiechał. Na te bezgłośne 'dzień dobry'. Na bezgłośne wróciłem do domu.
Drzwi do domu otworzyły się i huknąl o ziemię wielki zwój, który Shikarui zrzucił z pleców, opierając go o ziemię - i swój ciężar ciała na nim. Zatrzymał się w tych otwartych drzwiach, z jak zawsze chłodnym spojrzeniem skupionych oczu, wyprostowany... i wyglądający jak siódme nieszczęście po wszystkich tych perypetiach. Ale żywy, cały - i bez dodatkowych ran, które mógłby odnaleźć wzrok. Jego nieruchoma twarz poruszyła się, gdy tylko zobaczył Asakę. Uśmiechnął się, wyciągając do niej wolną rękę.
To był dobry powrót.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Czekała. Siedziała (czy raczej stała) w kuchni i pilnowała mięsa oraz warzyw na obiad – przecież bez jej troskliwej obecności obok nic z tego jedzenia nie wyjdzie. Miała do wykarmienia dwójkę dorosłych facetów, ninja, no i jeszcze dorosłą siebie z dzieciakiem pod sercem. A ona teraz jadła… sporo. I to sporo dziwnych rzeczy, choć moment na dziwaczne zachcianki i połączenia smakowe już jej w większości minął. Krzątała się po kuchni, popijając raz po raz herbatę z czarki – bo tę zaparzyła sobie w większej ilości do dzbanka i tak pozwalała, by mijał czas. Uznała, że Mujin i Toshiro sami znajdą sobie zajęcie, przecież nie musiała spędzać z nimi każdej wolnej chwili, a chyba wszyscy z nich byli zmęczeni po wyprawie do Oniniwy – tak jak zmęczeni byli samym powrotem. A przynajmniej Asaka była. I była też cholernie niespokojna; nie mówiąc już o smutku po stracie członka rodziny. Co jakiś czas wyglądała przez okno, to były krótkie momenty, liczyła na to, że w którymś takim dostrzeże wracającego Shikaruiego – ale nie miała pojęcia ile to wszystko może mu zająć. Mógł wrócić dzisiaj, mógł jutro, mógł za tydzień. Mógł… Nie dopuszczała do siebie myśli, że mógł nie wrócić. Toshiro z kolei poprosiła, by został u nich chociaż do momentu, w którym Shikarui wróci – o ile miał na to ochotę. Białowłosa po prostu… nie chciała być tutaj sama. Fakt, był Mujin, który czekał na powrót Shikiego, by pomóc mu z tą jego nieszczęsną nerką, ale to nie to samo.
Nie dostrzegła go jednak przez okno. Przede wszystkim nie wiedziała nawet z której strony go nogi przyniosą. Dosłyszała dopiero świst otwieranych drzwi (co mógł zrobić ktokolwiek, Mujin albo Toshiro), a później raban. I to ją wywabiło z tej kuchni. Wystawiła łeb, i skierowała swoje skonsternowane, chmurne spojrzenie złotych oczu na drzwi. I na przybysza, który postanowił zrobić hałas. Już miała otworzyć dziób by coś powiedzieć i wtedy zamarła. I zmiękła. Shikarui… Naprawdę wyglądał źle. Brudny, zmęczony.
Ale żywy.
Długo nie trzeba było czekać na reakcję Asaki, która zrobiła kilka miękkich kroków i niemalże podskoczyła, uwieszając się na jego szyi. A później pociągnęła go nieco w dół, bo jej stopy dosięgnęły podłogi, czyli mężczyzna musiał się pochylić, bo kunoichi ani myślała go puszczać. Mocniej zacisnęła tylko palce na płaszczu zarzuconym na zbroję męża i tak go zakleszczyła w swoim uścisku. Stęsknionym. Zmartwionym. Ale czuć było od niej ulgę. W końcu… nie widziała go kilka dni i gdy się rozstawali nie był w najlepszej kondycji. Nie mówiła nic… bo i co by miała. Tutaj słowa nie były potrzebne, bo gesty mówiły ich tysiące i jeden więcej.
W końcu go puściła i odsunęła się na długość ramion, w pierwszej kolejności patrząc na jego zmęczoną twarz. Dopiero później zrobiła oględziny reszty ciała… tak pobieżnie, bo przecież był ubrany. No i utytłany błotem i kurzem. Ale nic nie wskazywało na to, żeby coś mu się stało. Raz jeszcze wróciła wzrokiem do jego twarzy.
- Na Amaterasu, jak się martwiłam o ciebie… - mruknęła w końcu i stanęła na palcach, żeby na krótką chwilę sięgnąć ustami jego ust. - Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Jak… jak ta rana? Mujin-san tutaj jest, obiecał, że na to spojrzy. Może… Może przygotuję ci kąpiel? Na pewno jesteś zmęczony. I robię właśnie obiad – paplała. W sytuacjach nerwowych zwykle też paplała, a potem przychodził moment kryzysowy i przestawała mówić w ogóle. A teraz… Teraz paplała, jakby chciała sobie odbić tę ciszę ostatnich dni, bo oto z jej serca i ramion ściągnięty został naprawdę ogromnych rozmiarów i wielkim ciężarze kamień. Złapała nawet za dłoń Shikiego, w dupie mając to, ze w korytarzyku stoi i przeszkadza wielki zwój, i pociągnęła go za sobą do kuchni, posadziła przed stołem i podsunęła swoją czarkę z herbatą. - Napij się. Chcesz coś zjeść? Przegotuję ci tę kąpiel – podjęła decyzje i ach… trudno ją było teraz zatrzymać. Chyba trzeba by było ją złapać za rękę i usadzić w miejscu, żeby przestała tak nerwowo i jednocześnie z ulgą obijać się o dom, jak taka brzęcząca mucha.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Mógł wejść głębiej, wyjść naprzeciw Asaki - ale zatrzymał się w drzwiach i czekał. Słyszał jej kroki na korytarzu. Nadal czekał. Powierzył część swojego ciężaru ciała zwojowi. Tak jak powierzył część samego siebie tej kobiecie. Jak swoje myśli skupił wobec tego majątku - materialnej własności, jego i tylko jego. Jak bardzo jego była Asaka i wszystko, co się wokół niej kręciło. Mógł pełznąć do tej ziemi i do swojej kobiety, mógł gryźć z wściekłości obciążające go i zatrzymujące kajdany, ale zawsze by tu dotarł. Wiedział to tak samo jak to, że po nocy zawsze nastaje nowy dzień. Tak samo wiedział, że przyjdzie. Może złorzecząc, że ktoś robi przeciąg, albo że tak hałasuje, żeby nowe zajęcie sobie znalazł! A może z naburmuszoną miną. Ale przyjdzie, a potem zobaczy na jej twarzy ulgę. I wiecie co? Nie zawiódł się.
Puścił zwój, który ustał bez problemu tak, jak go zostawił. Potrzebował obu rąk, żeby ją objąć. Był brudny - ona nie powinna. Był brudny, ona się pobrudzi, do zbroi to wcale nie tak przyjemnie. Ale przytulił ją nie zastanawiając się nad tym i dał się pociągnąć w dół. Dla takiej atencji warto było włóczyć się po bezdrożach z wybrakowanymi wnętrznościami. Z tym, że mógł ją mieć na co dzień nawet się nie kłócił, ale to był zupełnie inny typ atencji. Shikarui po prostu lubił, kiedy Asaka się o niego martwiła. O niego konkretnie - o nikogo innego. Lubił zajmować jej wszystkie myśli. I lubił, kiedy to on był powodem jej wszelkich emocji, tych złych jak i tych dobrych.
- Nic. Dobrze. Boli. - Ona gadała, a on ukrócił wszystko do jednego słowa. Bo czuł się teraz dobrze. Czuł się bezpiecznie, na miejscu. Czuł się spełniony. Polowanie na żadną sarnę nie dawało tyle satysfakcji ile polowanie na drugiego człowieka. Shikarui odkrył, że mógłby się od tego uzależnić, gdyby tylko dać mu zbyt wiele okazji na takie polowania. Ale on zawsze na to czekał. Na krótkie "zabij", które szeptano psom gończym. Potem spuszczano je ze smyczy. Kochał ten moment, uwielbiał go. Mógł go piastować i chwalić pod niebiosa! Równie mocno kochał moment, gdy emocje opadały. Zostawała satysfakcja i ciepłe objęcia Asaki, której serce mocno biło. Dlatego teraz wcale nie miał ochoty jej puszczać i przytulił ją do siebie jeszcze na kilka chwil. - Mujin będzie mi jeszcze potrzebny do przeszczepu oka. - O tak - zdobył je. To był bardzo dobrze wykonany obowiązek. Obowiązek? Zachcianka? Genjutsu przerażało Shikaruiego - i dlatego zaczął się go uczyć. I dlatego pragnął tych oczu. By już nie istniało nic, co byłoby ich w stanie zaskoczyć. By już nikt więcej nie próbował przejmować kontroli nad JEGO własnością. Och, to było naprawdę niegrzeczne, panie Toshiro. I było jeszcze wiele do omówienia i obgadania w tym temacie. Sanada był aktualnie chyba naprawdę zdecydowanie bardziej z siebie zadowolony niż być powinien przez wzgląd na jego stan. Na zmęczenie. Jego oczy zalśniły na moment czerwienią, kiedy przypatrywał się Asace.
Poszedł za nią do kuchni, po drodze odpinając płaszcz od zbroi, który teraz był cały ciężki, brudny, osyfiony. Tak jak zbroja. Powoli zaczął odpinać sprzążki, zatrzymując się parę kroków przed stołem, by chociaż zrzucić z siebie górny pancerz. Rozsunął okno prowadzące na ogród i ułożył zbroję wraz z płaszczem na zewnątrz, by nie zabrudzić bardziej wnętrza.
- Najpierw posiłek, potem kąpiel. - Zgodził się, zasiadając przy stole. Był głodny. Cholernie głodny. Sięgnął po czarkę z herbatą, opatulając ją palcami. I jak zwykle paprając ją miodem, do którego potem zanurzył łyżeczkę i wpakował sobie bez pardonu do dzioba.
- Wasza podróż była spokojna? Gdzie Hikari? Nie skorzystał z zaproszenia? - Jego oczy znów stały się fioletowe. Pociamkał miód na łyżeczce i wpakował ją do czarki, odpinając miecze od pasa, stawiając obok, potem mały zwój, potem torbę... Kawałek po kawałku pozbywał się zbędnego balastu. I tak było coraz lżej i lżej, i lżej... Nie umknęło mu, że Mujin rzeczywiście tutaj jest. I nie tylko - bo spędzał najwyraźniej swój czas z Toshiro. Hoo? Czyżby szukał uwagi Asaki pod jego nieobecność? Toshiro mógł kochać w przeszłości Asakę, ale Shikarui miał raczej złe przykłady miłości i zmieniających się odczuć we własnym życiu. Nie to, że nie wierzył Toshiro. Widział jego emocje - był szczery z Asaką i z samym sobą. To była jego niewiara w ludzką trwałość.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Cóż, ta sytuacja nie za bardzo go dotyczyła. Był tam po prostu przez swoją decyzję żeby towarzyszyć Asace, przybyć tutaj, gościć w ich domu, i tak dalej i tak dalej. Te oczy Toshiro nie dotyczyły go w najmniejszym stopniu, nie miał zamiaru też stawiać się za którąkolwiek ze stron. Czemu miałby? No i to nie była dyskusja w której trzeba było jakkolwiek się stawiać. Była krótka, za krótka. Dla Mujina była to okoliczność pozytywna, w końcu nie musiał tam siedzieć i mógł bardzo szybko wrócić do domostwa Sanadów. Czego tam poszukiwał? Oczywiście że pomieszczenia sanitarnego. Bali z wodą. Mydła. Alkoholu o wysokim stężeniu. Jego ubranie, bandaże i ciało. Wszystko musiało zostać wymyte tak dokładnie, jak tylko się dało. Brud na pewno zatkał mu pory i przyległ do skóry... Sama świadomość tego wzbudzała w nim nieprzyjemne dreszcze. Wzdrygał się co chwila podczas podróży do ich domu, czując że z każdą kolejną chwilą granica szaleństwa przesuwała się powoli w stronę jego głowy. I ten cichy głosik z każdym krokiem podbijał poziom dźwięku do momentu, gdzie nawet nie słyszał szumiących na wietrze liści albo innych dupereli. W tym momencie, jak i w każdym innym, chciał po prostu powrócić do stanu nienagannej sterylności.
- Pozwolę sobie skorzystać z łazienki. - powiedział do Asaki jak tylko weszli do domostwa. Natychmiast właściwie ruszył do pomieszczenia z balą. Nagrzał spore ilości wody, znalazł mydło, alkohol na szczęście miał przy sobie, w niewielkich ilościach. Ściągnął z siebie ubrania, bandaże. Proces mycia każdego osobnego elementu jego ciała i odzienia był wyczerpujący i faktycznie trwało to nieco długo, ale udało mu się. Co miało się nie udać, to była prosta, powtarzalna czynność mechaniczna, która nie miała nawet prawa sprawiać jakichkolwiek problemów. Poradził sobie ze wszystkim, chociaż było ciężko. Oczywiście wziął ze sobą wszystkie przedmioty, nie miał zamiaru zostawiać zwojów z przedmiotami w jakiejkolwiek odległości od siebie. Wszystko wsadził do jednego zwoju, ten zwój zabezpieczył przed wilgocią. Wszystko było bezpieczne.
Około godzinę później wyszedł, odziany całkowicie inaczej. I ten strój towarzyszył mu przez kilka następnych dni w rezydencji Sanada, zapewne. Poprzednie ubrania znalazły swoje miejsce do wysuszenia, zwoje i inne kabury także wróciły pod ręką Mujina. Teraz tylko pozostawało czekać na Shikaruia. Jak długo? Cholera wiedziała. Robaki które powsadzał do kabur innych uczestników już dawno umarły, nie miał jak ich znaleźć. Może powinien pomyśleć o technice wydłużającej życie swoim robaczkom? To ewidentnie mogłoby przyczynić się do zwiększenia jego zdolności. Może nauczy się tej techniki od Yamiego? O ile byłoby to możliwe, rzecz jasna. Albo stworzy jakąś swoją wariację. Czasu miał dużo, na pewno dużo. Aż za dużo, jakby nad tym się zastanowić.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości