Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Iglica. Miejsce, które pozostanie w pamięci wielu ludzi na na prawdę długo, być może nawet na całe życie. Odgrywały się tutaj sceny, które przechodziły wszelki ludzki pomyślunek. W jednej z nich brał też udział Toshiro, który nie do końca znał powód całego przedsięwzięcia jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jest ono bardzo ważne dla Shikaruia. Był on bardzo zdeterminowany, tym bardziej prosząc ich o pomoc, już to znaczyło dla Nishiyamy wiele, ponieważ z reguły nie przywykł do takiego zachowania z jego strony. Co prawda chłopak był bardziej biernym obserwatorem, który był po prostu w razie czego, ale dalej jego bierność oznaczała też, że ich przed tym nie powstrzymywał, a nawet pomógł kiedy spadła na nich iluzja. Dzięki obecności innych osób bardzo łatwo było wyjść z genjutsu, była to zmora użytkowników tej sztuki. Tak też się stało tym razem, po czym cała trójka wskoczyła na wachlarz aby pognać w dół. Po swoją zwierzynę. A konkretniej ten jeden myśliwy z łukiem, który wystrzelił dwie strzały w kierunku Shigi. Ten zaś uwolnił się z iluzji wraz z Chise. Kobieta była na prawdę szybka, czarnowłosy musiał to jej przyznać, jednak nie miało to znaczenia, ponieważ w tej chwili pociski posłane przez Sanadę sięgnęły swojego celu. Nastąpił wybuch, po którym białowłosy skończył bez nóg, a obok niego leżała Uchiha. Nie był to zdecydowanie przyjemny widok, choć widywało się gorsze rzeczy. Tym razem jednak ten widok różnił się od innych, ponieważ można było rzec, że przyłożył do tego swoją małą cegiełkę. W końcu leciał z winowajcą tego wydarzenia razem na wachlarzu, który nie zamierzał próżnować i zaraz zawalił jeszcze na nich sporą część jaskini. Z tego nie mogli się już chyba wygrzebać, nie w takim stanie, a przynajmniej tak mu się wydawało i jak bardzo się mylił, tego jeszcze nie wiedział. Zaskakującym faktem było jednak to, że oprócz wszystkiego co się tutaj działo, demon, z którym wcześniej nie mogli sobie poradzić po prostu zasnął. Była to idealna okazja do tego, aby jak wspominał Shikarui - zapieczętować go i pozbyć się zagrożenia. Toshiro nie miał pojęcia jak coś takiego wygląda, tym bardziej, że z pieczętowaniem, to nie znał się zbyt dobrze, znał jedynie jego podstawy i tak wielki twór wymagał na pewno jakiegoś specjalnego pojemnika. Pytanie czy takowy ze sobą mieli. Wiedział jedynie, że są w stanie go zabezpieczyć. Może w tej jaskini? Nie było to aż tak istotne w tym momencie, ponieważ dzięki temu mieli czas właśnie na to, aby to ogarnąć.
Jak się okazało Chise i Shiga najwidoczniej dalej dychali, ponieważ czarnowłosy chciał zejść na dół. Twarde skurczybyki. Sprawnie zaczęli się przemieszczać niżej obserwując co dzieje się dalej.Niestety nie wszyscy poruszali się w kilkuosobowych "oddziałach" i jednym z przykładów był Kuroi, który leciał w dół. Na szczęście najprawdopodobniej został złapany przez technikę Ichirou, który najwidoczniej doszedł do siebie. Przytaknął tylko na sugestię Asaki i sprawnie przeskoczył z wachlarzu na chmurkę.
- Mam nadzieję, że szybko się z tym uporacie, bo mamy tutaj jeszcze demona. Powodzenia. - rzucił po przeskoczeniu widząc ten wzrok Shikiego, który mówił "zaaaabić!". Pierwszym co zrobił po dostaniu się na piaskowy twór, to użycie kai na Sabaku. Królewna w końcu powinna się od razu obudzić, chyba, że kimnął na prawdę, wtedy Toshiro po prostu nim potrząsa. Zaraz po tym odwrócił się w stronę ludzi, którzy stali nad przepaścią i pomachał do nich dając im wyraźnie znak, że nie trzeba ich transportować na górę i że to oni powinni przetransportować się na dół. Nie miał pojęcia jak głęboko spał teraz demon, ponieważ kto mógłby wiedzieć jak genjutsu działają na taką kupę chakry? Być może jakieś głośne dźwięki byłyby w stanie go obudzić, więc wolał nie ryzykować. Reszta zależała od tego co tak na prawdę zrobi Kuroi lub Ichirou, na którego chmurce się znajdowali.
- Ponoć w ich drużynie jest ktoś kto jest w stanie zapieczętować tę bestię, powinniśmy jak najszybciej odnaleźć i zacząć ten cały proces dopóki ta bestia śpi! - rzucił w kierunku starszuka, który już powinien normalnie funkcjonować. W międzyczasie jednak jego uwaga była skupiona na poczynaniach Shikaruia i Asaki. Na ciele tego pierwszego pojawiły się już dobrze mu znane znaki, które nie zwiastowały niczego dobrego. Miał nadzieję, że tym razem nie wpadnie w jakiś szał. Być może dobrze, że w tym momencie się od niego odsunął. Ostatnio gdy widział te znaki... Mogło być ostatnią rzeczą jaką kiedykolwiek by zobaczył gdyby nie Asaka, która wparowała podczas ich treningu. W każdym razie wiedział też, że zrobiło się bardzo poważnie i Sanada na pewno nie zamierza popuścić. Jak dla Nishiyamy, to zarówno Chise jak i Shiga byli już martwi. Nie mieli szans mu uciec kiedy wchodził w ten... "tryb". Na szczęście jedyną osobą, która nie musiała się tego obawiać była białowłosa, która była zaraz u jego boku również mając swoje zadanie do spełnienia. Teraz pozostało mu już jedynie obserwować jak kończą to co zaczęli, ponieważ jak to ktoś powiedział... Kiedy się powiedziało "a", trzeba też powiedzieć "b", a potem cały alfabet aż do "z". Żeby jednak powiedzieć "z", trzeba było zabić zarówno Shigę, jak i Chise. Przez to czego się dowiedział nie było mu ich jakoś specjalnie szkoda, szczególnie, że wiedział, że ta druga była z rodu Uchiha. Klan, który dla Toshiro był zepsuty od korzeni, aż po same liście. Szczerze ich nienawidził za to co przydarzyło mu się w życiu i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większość z nich taka jest. Pyszałkowaci, dumni ze swojego pochodzenia. Nad wyraz pewni siebie. Tak właśnie kończyli Ci, którzy przechwalali się swoją "potęgą" na prawo i lewo. Pogrzebani pod stertą głazów, bez nóg, czy też rąk, a co najważniejsze bez godności.
tl;dr
Toshiro przygląda się dziełu Shikaruia. Potem przeskok na chmurkę Iczira, używa kai na Kuroiu. Mówi mu o tym, że demona można zapieczętować, a także sugeruje, że powinni poszukać tego, który jest w stanie to zrobić. Macha do Iczira i reszty, żeby zeszli na dół, aby pomóc im z demcem.(Nie drze się, bo nie widzi w tym sensu i nie wie czy demon sie przez to nie obudzi, chociaż wiadomo zaraz jebutnie technika jeszcze Sikiego) Obserwuje dalej co się dzieje i czeka na ruch reszty.
* piszę to gwoli przyspieszenia, bo ile można biegać na siłę i bez sensu pisać o tym samym.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Przepraszam jeśli wasze posty nie zostały teraz przeze mnie odpowiednio opisane, ale nie miałem czasu na napisanie czegoś większego - przeprowadzka pożarła mi mnóstwo czasu.
Czas na odpis: 13:10, 25 września
Poszedł spory edit. Ci, którzy napisali posty przed nim - mogą je poprawić.
Udało się. W końcu dotarła do wojsk Nara, jednak radość nie trwała długo. Okazało się bowiem, że Shikami została w obozie, nadzorując centralę i nie było jej wśród tych ludzi. Reika westchnęła z rezygnacją. Nie mogła biec dalej do obozu, skoro miała przed sobą ludzi, którzy mogą pomóc. To musiało jej zdecydowanie wystarczyć, dlatego też wzięła jeszcze kilka głębszych oddechów i wyprostowała się, patrząc na dowódców, którzy się do niej zwrócili.
- W takim razie będzie trzeba kogoś wysłać do obozu z tym co przynoszę. - Odpowiedziała powoli miarując swój oddech po szaleńczym biegu. - Za te anomalie odpowiada Klan Aburame. Założyli tajną bazę pod Iglicą i sprowadzili tam broń, która miała zostać uruchomiona, gdyby polityka nowej Liderki Senju nie spodobała się im. Tą bronią był Jinchiuuriki. Osoba, w której zapieczętowano Ogoniastą Bestię. Niestety, nim do tego doszło, mężczyzna ten zmarł śmiercią naturalną, a Demon uwolnił się. Teraz szaleje pod Iglicą i odpowiada za obecny stan lasu. Ma pięć ogonów, a jego broń to wrząca woda i para. Od tego właśnie zginął Nara Shikari, który prowadził naszą grupę... Tyle chyba im wystarczy. Już widać było po nich, że pałają rządzą mordu do Aburame, którzy śmieli wejść na ich teren i atakować, ale te wieści mogły znaczni bardziej rozjuszyć to towarzystwo, o ile nie zmięknął im faje na wieść o Pięcioogoniastym. Tak czy inaczej liczyła, że ktoś przekaże te wieści dalej, żeby ona mogła wrócić, najlepiej ze wsparciem. Musiała jakoś wesprzeć grupy, skoro nie mogła się przydać w samym starciu z Demonem. Spojrzała więc na drugiego dowódcę, który zaproponował jej zostanie i odpoczynek. Pokręciła głową.
- Nie mam czasu na odpoczynek. - Powiedziała. - Wracam pod Iglicę, ale potrzebuję wsparcia. Kilku dobrych i szybkich ludzi by się przydało. Muszę im sprowadzić pomoc, o ile jeszcze żyją... Teraz zagrożeniem dla was są nie tylko atakujący Aburame, ale też Bestia, która może zrównać pobliską okolicę z ziemią, jeśli tamci polegną. Teraz pozostało już tylko czekać na reakcje i odzew. Było ich wystarczająco, aby lekko uszczuplić szeregi na oddział wypadowy do Iglicy, zaś reszta poszłaby się tłuc z Aburame, którzy niedaleko toczyli walkę. Decyzja jednak należała do dowódców, na których wiedzy i doświadczeniu musiała teraz polegać. Tak czy inaczej, wróci pod Iglicę, choćby sama, jeśli Nara odmówią pomocy najemnikom, którzy się dla nich poświęcili, żeby zbadać tą sprawę.
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu
NATURA CHAKRY: Fuuton
STYLE WALKI:
UMIEJĘTNOŚCI:
Nabyta -
PAKT: brak
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 30-10=20
WYTRZYMAŁOŚĆ 20-10=10
SZYBKOŚĆ 21-10=11
PERCEPCJA 22-10=12
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 20
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 82
KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 102%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E
GENJUTSU
STYLE WALKI 0 (dziedzina E)
---
---
---
IRYōJUTSU
FūINJUTSU E
ELEMENTARNE
KATON
SUITON
FUUTON C
DOTON D
RAITON
KLANOWE D
JUTSU:
Ninjutsu:
Bunshin no Jutsu [E]
Henge no Jutsu [E]
Kai [E]
Kawarimi no Jutsu [E]
Kinobori no Waza [E]
Suimen Hoko no Waza [E]
Nawanuke no Jutsu [E]
Fūinjutsu:
Fūin no Jutsu [E]
Shōton:
Shōton no Jutsu: Reberu Di [D]
Shōton: Kuri no Ruhoīru [D]
"Ja, kurde bele, chłopaki, to po wojnie szewcem zostanę..."
Każdy krok w ich biegu, każdy przeskok i ominięcie kolejnego powalonego pniaka zbliżał ich do tak niepewnego celu podróży. W głowach brygady szalało wiele pytań i żadnych pewnych odpowiedzi. Czy naprawdę na końcu drogi czeka ich walka z prawdziwym Bijuu, którym straszono ich za młodu? Czy spotkają tam kogokolwiek przy życiu? A co, jeśli jeszcze teraz, w tym wymarłym lesie, zostaną zaatakowani? Aburame rozsypali się w swoje ukochane żuczki. Kto wie, czy gdyby choć na chwilę stanęli w bezruchu, usłyszeliby bzyczenie malutkich skrzydełek?
- Co jest chłopaki, języka w gębie zapomnieliście? - spróbował zagadać Akarui swoich ludzi. Minęło już trochę czasu od kiedy sam się przedstawił i chciałby wiedzieć, czy pośród tych shinobich jest ktoś godny choć krzty zaufania. - Może ktoś z Was pochodzi z szanownego rodu Nara? Przydałby nam się jakiś trzeźwo myślący taktyk, a słyszałem, że wśród tego klanu można ich wielu znaleźć. Upił łyk ze swojej manierki i odwiesił ją na miejsce. Rozejrzał się po swoich kompanach-niemowach i sam już nie wiedział, jak może nawiązać z nimi przynajmniej namiastkę więzi, by mogli jakoś współdziałać "w razie co". - No to może ktoś z Was gotuje pyszną potrawkę z królika? Zjadłbym coś po powrocie do obozu...
Po paru chwilach ekipa znalazła się na niewielkim, aczkolwiek niezalesionym wzgórzu. Nie było to zbyt bezpieczne zachowanie, z tego miejsca byli widoczni jak na dłoni. Z drugiej strony, sami mogli co nieco zaobserwować. W tle majaczyła jakaś walka. A raczej jej końcówka. Dało się rozpoznać pełne płaszcze klanu Aburame. Tylko co oni robią na ziemiach Nara? I z kim walczą? - Ej, kojarzycie tych drugich? Pierwszy raz widzę takie stroje... Lekko przekręcając głowę i dało się zauważyć trzecie ugrupowanie. Tych już cała brygada Tozawy znała. Była to siła uderzeniowa z obozu klanu Nara. Albo dwóch panów z grupy Akarui'ego zdążyło już dostarczyć wiadomość, albo sami zareagowali na te wcześniejsze wybuchy i tąpnięcia. Grupa z obozu przystanęła na chwilę, gdy na swojej drodze spotkała jakąś osobę. Długo to jednak nie trwało i ruszyli dalej. Z sylwetki medyk mógł jednak rozpoznać kobietę, która wcześniej była z nim w grupie, która wyruszyła pod ziemię w kierunku Iglicy. Ona może mieć informacje na temat tego, co znajduje się na końcu drogi! Mężczyzna odezwał się do swojej ekipy: - Wiecie, trochę zboczymy z trasy. Wojska Nara pędza na Aburame, tam rozegra się zaraz pewnie kolejna bitwa. A my musimy lecieć w kierunku Iglicy. Ale tamta kobieta na pewno własnie stamtąd wraca. Może się czegoś dowiemy? Po tych słowach zaczął zbiegać z góry obierając sobie kierunek tak, by przeciąć drogę przebieganą przez panią medyk, złożył ręce w tubę i krzyknął do niej mając nadzieję, że go usłyszy: - RIIIIDA-SAMAAA!!! Biegnie, pije wodę, próbuje zagadać do swoich chcąc się coś o nich dowiedzieć. Zauważa końcówkę walki Aburame z "kimś" i pyta, czy ktoś zna te ugrupowanie. Zauważa oddziały Nara i domyśla się, że zaraz tam rozpocznie się druga walka, na którą nie chcą trafić, bo celem jest Iglica. Ale zauważa też Ridę, więc zachęcając swoich, że ona może mieć jakieś informacje, biegnie w jej kierunku i się drze z nadzieją, że ta na niego poczeka czy coś, żeby mógł się coś dowiedzieć.
tl;dr -Mówię ekipie z góry, że Aburame tłuką się z ziomkami Ichikatsu czyli Yośka. Widząc, że już nie jest tak tragicznie schodzę z resztą na dół. Poza tym bardzo dużo rozkminiania nad kwestią walku z lękami i co dalej robić
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Ty zdradziecka, niewspółpracująca bestio! Tylko tyle mógł pomyśleć o Nibim, który prawdopodobnie szczerzył swoje kły w uśmiechu. Gdy wcześniej się wypowiadał, miał znacznie lepsze poczucie humoru i nastawienie do Kyoushiego, a teraz – nawet nie zamierzał podzielić się krztą chakry do uwolnienia z techniki uśpienia, którą wykorzystał któryś z bliżej nieokreślonych shinobi. W końcu jednak, mógł przebudzić się, gdy tylko poczuł dotyk na ciele i jakiś wpływ obcej chakry, której nie potrafił określić. Okazała się to dwójka z grupy zwiadowczej, którą wcześniej spotkał w namiocie. Gdy tylko wstał i otrzepał się z kurzu, rzekł krótko:
- Dzięki… - wtem, musiał zorientować się, co się dzieje. Ci się nie spieszyli, więc mógł przyjąć, że jest całkiem bezpiecznie, z drugiej zaś strony spóźnił się z przekazaniem informacji do obozu, ponieważ na pewno już ktoś tam ruszył. Oddziały były niezwykle przerzedzone. Ostatnim, co widział na górze to sytuacja w dole jaskini, gdy tylko do niej podszedł i zejście Ichirou, który ruszył w dół. Nie było wyjścia by zrobić to samo i powrócić do groty, z której uciekł, by móc opracować nowy plan. Jak się okazało, ów ucieczka była strzałem w dziesiątkę, ponieważ wyszedł z tego bez szwanku – no może nie licząc przywalenia w kimę – ale teraz mógł podjąć kolejne kroki, które były niezbędne do powodzenia misji. Tak naprawdę sam nie posiadał umiejętności, które mogły w tej sytuacji w jakikolwiek sposób przydać się do pieczętowania bestii, jednak posiadał odpowiednie by uspokoić całą resztę, która toczyła dalszy bój na samym dole. Dowiedziawszy się o sytuacji Aburame, nieco jego zapędy ostygły. Czas gonił i nie grał na ich korzyść. Zdradziecki klan robaków, który chciał wykorzystać Jinchuuriki w boju wzbudzał w nim niezwykłe obrzydzenie. Teraz to ich mógłby, a nawet chciałby spacyfikować. Odpalił chakrę na powierzchni stopy by zejść w miarę szybko na dół, zahaczając jeszcze o tunel, który wcześniej wyczuł, a spotkał go na swojej drodze. Chciał się tylko rozejrzeć, by sprawdzić jego stan oraz to, co czyha w jego ciemnościach. Dowiedziawszy się, zbiegł z powrotem na dół, by stanąć w szranki z grupami, które walczyły dość regularnie. Niestety, rozejrzawszy się, nie mógł zlokalizować żadnego członka klanu Uchiha, a przecież była ich cała czwórka. Oprócz niego był także Hiroki, Chise i Shiga, który jak on służył Katsumi-sama. Nie miał pojęcia gdzie teraz byli, jednak będąc już na dole, rozejrzawszy się, zauważył mnóstwo kamieni, cały stos. Przeszukiwanie tego zajęłoby dni lub tygodnie. Na pewno w pojedynkę. Gdy tylko zauważyć coś dziwnego, gdzie mógłby zareagować to próbowałby pomóc zasypanym pod gruzami. W końcu może się to okazać nieoceniona pomoc, jednocześnie zwalanie każdego głazu jeden po drugim to durny pomysł i nic nie wniesie. Pozostała bierna obserwacja i reakcja, gdy coś zauważy. Widząc także walkę między grupą zwiadowczą, a psami Yoichiego nie mógł wchodzić w ogień, był niech cofnięty, obserwując, co się dzieje, spoglądając, co rusz na demona, który smacznie spał. Nadal nie był pewny, kto wykonał ów technikę, która uspała samą bestię.
Wiedząc, że nie wszystko tutaj może się wydarzyć, planuje po prostu uciec po ścianie do korytarza z wcześniej, który już wcześniej wybadał i sprawdzał. Póki co nie bierze też udziału w rozmowie czy licytacji, bo i o czym? Teraz mógł znów zrodzić się problem w kim zostanie zapieczętowana bestia, jednak faworytem stawał się aktualnie Murai. Chociaż, co by było, gdyby Nibi miał kompana w klatce? „Co byś na to powiedział, gdybyś miał nowego kolegę?” Zapytał ironicznie własnej bestii.
Streszczenie:
Zejście w dół po ścianie przelewając chakrę do stóp, wejście do przejścia, które wcześniej wyczuł i zauważył podczas wychodzenia w ziemi ku górze - sprawdzenie najbliższego otoczenia w niej, a nóż stamtąd nadchodzą jakieś posiłki? Lub wróg? Gotów do działania (obrony, bądź szybkiego kontrataku w zwarciu) w razie czego,
Mając na uwadze brak zagrożenia w przejściu, schodzi niżej do całej strony konfliktu, by przyglądać się dalszej akcji, sprawdzając jak sprawy nabiorą akcji - nie bierze w niej udziału póki co,
Rozgląda się po zawalonej jaskini w poszukiwaniu rannych, może uda mu się kogoś zauważyć i pomóc, w końcu nie zarejestrował obecności Chise, Hirokiego i Shigi.
Nazwa
Kinobori no Waza
Ranga
E
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Śpiąc sobie smacznie, zamknięty w technice Kuroi miał się całkiem nieźle, tylko te kolce na samym końcu i spotkanie z gruntem było powiedzmy "troszkę" niepokojące. Spadał jednak sobie przez chwilę - może śnił także i o tym? Że "lata", że wiatr owiewa jego włosy, że nic go nie ogranicza, tylko może poświęcić się odczuwaniu, a nie problemom znanym tylko ludziom. Sprzymierzenie dwójki ludzi wybudziło go jednak z tej pięknej przygody. Chmurka podsunęła mu się pod spadającą dupkę, przytuliła niczym mamusia. Tylko że zamiast ululać jeszcze bardziej do snu, to Kuroi wybudził się i przed swoimi oczyma zobaczył... Toshiro?
Zmrużył oczy patrząc na chłopaka nie chciał być niewdzięczny, ale to nie był widok, który chcesz zobaczyć jako pierwszy, gdy budzisz się ze słodkiego snu, a w dole szaleje bestyjka. Rozejrzał się jednak i kiwnął mu w podzięce za pomoc. Nie to żeby to jakoś polepszało sytuację, bo za wiele z bestią nie miał co zrobić, a dookoła cóż... PODZIAŁO SIĘ, kiedy to on sobie smacznie spał. Bo o ile bestię potrafił przetrawić, bowiem pogodził się z myślą, że ona istnieje, że faktycznie możliwe jest to, że takie stwory chodzą po ziemi razem z ludźmi tak... o matko. Czy ktoś tutaj zrobił herbatkę i podolewał wszystkim czegoś, gdy go nie było? Tuż obok niego była bowiem rodzinka unosząca się na wachlarzu, a Shikarui wyglądał jakby... szczerze to Kuroi nawet nie znajdował na to słów, ale coś z nim było bardzo nie tak. Co tutaj się działo? Brakowało mu kogoś, kto wytłumaczy co się stało, czemu zasnął, czemu to wszystko się potoczyło w złym kierunku? Widział lecący piach Ocirka, który miał zatrzymać szalonego łucznika i jego żonę, a do tego te psy zamienione w jeszcze bardziej dziwne coś. Rozejrzał się próbując zobaczyć cokolwiek w tym chaosie. -Dzięki, ale na mnie czas - rzucił Kuroi do Toshiro i pomachał mu na pożegnanie. Znalazł się w końcu na dole niesiony przez chmurkę Ocirka i cóż... był pierwszy na miejscu, ponieważ jego chmurka znajdowała się niżej, więc podbiegł do Kaia i Yoichiego - jedynej dwójki w tej jaskini (prócz Bydlackiej ekipy desantowej wyżej), która chciała rozwiązać ten konflikt, a nie zaogniać go. Złożył ręce przy kikucie Yoichiego, nie było czasu na zastanawianie się co i jak, bo ten chłopaczek zaraz się wykrwawi. Nanami pewnie sama nie zdąży go połatać, jednocześnie tamując taki wypływ krwi. Kuroi był pierwszy, pewnie da mu parę cennych chwil. -Weź to, byle szybko - wyciągnął z plecaka pigułkę z krwią i prawie wepchnął ją chłopakowi do ust na siłę. Po czym dalej kontynuując technikę zdjął bandaż z szyi i zablokował na tyle wyciek krwi, na ile mógł. Będą mieli więcej ofiar, jeżeli nie powstrzymają tej karuzeli śmiechu. Piasek Sabaku powinien rozprawić się z tym przeklętym małżeństwem... jeżeli to oni byli prowodyrem tych wydarzeń i to przez nich leciał na spotkanie z kolcami, to niech ten piach zamknie się na nich, niech ich zmiażdży, a nie chroni przed piesełkami. -Mamy jakiś plan na zakończenie tego żartu? Co tu się w ogóle dzieje? - popatrzył na dwójkę i ewentualnie na Bydlackich kompanów, którzy powinni pojawić się już na miejscu. Przespał najgorszy moment, ale przynajmniej widział efekty swoich działań, bowiem bestia była w piasku, jego piasku, chociaż tyle udało mu się zrobić przed kimą. Całym sercem, całą duszą pragnął, by to się zakończyło, bo i im i bestii należał się już spokój, a nie kolejne walki.
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Instynkt zawsze nakazywał się bronić. Czasem najlepszą obroną jest atak. Czasem... och, czasem różne rzeczy się dzieją. Na przykład dowiadujesz się, że jakaś nawiedzona suka est Ranmaru - albo Hyuga? - bo widzi przez ściany i wielkie głazy, które spadają. Lecz widzi w sumie co? To, że ktoś niszcząc głazy pokonuje demona. Sprawia, że układa się do słodkiego snu. Psychopatę - zapewne! - który jest w stanie poświęcić innych, by swoje osiągnąć. Tak to bywa - niektórzy są po prostu nawiedzeni. Dlatego potem tworzą się równie niedorzeczne legendy.
Shikarui nie był wyrozumiały, empatyczny i na pewno nie wybaczał. Dlatego nie zatrzymał Suidanhy na Chise. Przeciągnął ją na Shige, by rozciąć go w pół. To była tylko chwila, ułamek sekundy i technika, gdy zrobiła swoje, została zakończona. Zaraz jego skupienie przeniosło się na dwójkę psów. Och, ooch, walka?
Nic nie odpowiedział. W tym stanie ciężko mu wychodziło jakiekolwiek gadanie. Był gorszy od tych psów - jak zwierzę. Maszyna zaprogramowana tylko na zabijanie. Gdyby nie to, że był to pies, to pewnie teraz zastanawiałby się poważnie, czy czasem nie jest to posiadacz tsujiteigana albo byakugana. Lecz nie miały, ale on miał - dlatego obserwował ich ruchy i emocje. By mieć wgląd na całe pole, przeniósł się na wizję sferyczną. Przecież musiał mieć Shige na oku.
Gotów był ich bronić. Cala jego postawa na to wskazywała. Byli teraz we dwójkę na wachlarzu, zbyt wystawieni na ataki. Czy raczej - byliby, gdyby nie piach Ichirou. Przeżarty wściekłością. Cokolwiek one zrobić zamierzały - a nie wiedział, co - nie wyglądały ani pozytywnie, ani milutko ani tak, jakby rzucały się w objęcia, by polizać po mordzie. Czarnowłosy średnio kontrolował swoje odruchy. Jeśli psy jednak zamierzały ich dosięgnąć, zamierzał ich bronić Suijinheki.
Był gotowy do każdej reakcji strony przeciwnej, gdyby jakikolwiek atak nadchodził. gdy zniżali się w dół. Spojrzał na moment na Ichirou. Atmosfera naprawdę robiła się napięta. A może to on był spięty? Och tak. To na pewno. Był szalony, z całą pewnością. Przynajmniej tu i teraz, kiedy mógł zamknąć palce swojej ukochanej Przyjaciółki na szyi tego, który jak duch - nieustannie powracał i go nawiedzał.
- Tak jest. - Odpowiedział grzeczniutko. To już. Już niczego nie trzeba zmieniać. Naprawiać. Robić. Jego ręka zacisnęła się z całej siły na ramieniu Asaki. Wyciągnął ją gwałtownie, błyskawicznie wręcz, zaciskając szczęki z całej siły i wbijając płonące oczy ku demonowi i ludziom, którzy byli tam - na dole. W zależności od tego, co działo się z Shigą... Czy mógł jeszcze uciekać. Czy... biegł na swoich rękach. Czy nadal próbował się uwolnić. Ach... Tak bardzo chciał go zabić, tak przeżerał go triumf, niemal czuł jego krew, choć teraz wszystko przesiąknięte było gorącą parą z technik wodnych. Bo jeśli zaczął uciekać... to Sanada był gotów pociągnąć ze sobą Asakę i za nim gonić - tylko że górą. W końcu ten korytarz musiał prowadzić ku jakiemuś wyjściu. Zaś jeśli nie mógł już nigdzie uciekać...
- Potem. Potem... - Tak czy siak, w końcu kolce musiały się cofnąć. Ustąpić.
Zemsta nigdy nie była dobra. Jak ogień - oczyszczała do tego stopnia, że nie pozostawiała zupełnie niczego. Piasek dawał zadziwiające poczucie protekcji, choć wcale nie taka była jego rola. Przysłonięcie całego świata. Jakby było miło... Przymrużył nieznacznie oczy, ale piach wcale nie sprawiał, że nie widział, choć na krótką sekundę mu na to pozwolił. Tylko jedną. W końcu nie było tutaj nikogo, komu można byłoby zaufać. Jego mocno zaciśnięte ręce na ramionach Asaki w końcu odpuściły. Nacisk zelżał, kiedy siła opuściła jego ciało. W końcu - w końcu...
- Chise nie żyje.- Szepnął na wydechu na ucho Asaki.
To była naprawdę długa podróż poślubna.
tl;dr
dokończenie Suidanhy, by przepołowiła Shige, uniemożliwiając mu dalszą ucieczkę i operowanie technikami. Przygotowanie do obrony przed psami, jeśli lecą w górę. Jeśli zostały na dole i nie szykują się do walki - cofam pieczęć. Obserwuję ich emocje, które mogłyby sugerować atak. Opadanko w dół cdn. Przenoszę się na wizję sferyczną.
TECHNIKI:
Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Nie podejmował żadnej inicjatywy. Ślepo podążał za rozkazami. Analizując te słowa kilkukrotnie mógł dojść do kilku wniosków, mniej bądź bardziej odpowiadających stanowi faktycznemu. Nie ważne jak długo starał się nie brać niektórych opcji pod uwagę, te wracały regularnie i nie pozwalały wręcz na całkowite ich porzucenie. Jedną z nich było "Han ma rację. Jego słowa są prawdą". Murai nie podejmuje działań samodzielnie i poddaje się autorytetom. Ten scenariusz poddawał w wątpliwość jego dotychczasowe działania, praktycznie kilka lat dotychczasowego życia jako ninja. Oddawał swoje usługi tym, dla których było warto. I za co było warto. Mitsuchiemu za możliwość życia w społeczeństwie i zyskania potencjalnego wsparcia w ramach przyszłych działań. Dowódcom różnych operacji i wojen przez wzgląd na nagrodę i potencjalną wiedzę. Podczas Pustynnego Pogromu pozostawiony był samemu sobie. Zdobył serce i opuścił obszar powołując się na swój interes. Powinien jednak zostać. Kolejny błąd który potencjalnie mógł dużo kosztować i ukształtować przyszłe działania w zupełnie inną formę niż aktualnie. Prawdopodobnie wtedy po śmierci dowódcy także zabiłby kogoś podczas chaosu powstałego podczas walki z demonem. Zabrał jego serce i uciekł. Ale nie teraz, nauczony doświadczeniem został i miał zamiar wyciągnąć z tego wszystkiego możliwie jak najwięcej. A mógł wyciągnąć z tego możliwość zostania pojemnikiem demona. Opcja która wcześniej nie przeszła przez myśl Kakuzu, teraz dominowała wszystkie inne. Jego celem było zdobycia siły, a przed chwilą stawał z potęgą w czystej, fizycznej formie. Użyta przez Yoshimitsu mogła zabić ich jedną techniką. Możliwym było jej ujarzmienie, użycie jako broni. Inni zajmowali się swoimi sprawami, ratowaniem ludzi. Nie znaczyło yo jednak że Kakuzu całkowicie ignorował ich obecność, obserwacja i kontrola swojego otoczenia były dla niego równie intuicyjne jak oddychanie dla normalnych ludzi. Dlatego też, będąc na górze, miał doskonale okoliczności do rozglądnięcia się. Zbiegając w dół tak szybko, jak tylko się dało, zerkał na operację ratunkową Shikaruia. Widział psy które się na niego rzuciły. Yoichiego bez ręki. On był w prawdopodobnie najlepszym stanie. Kolejny raz - wyższość jego fizycznych atutów nad zwykłym ciałem zbudowanym z mięsa i kości. Dotarł na dół, obok Kaia. Inni także się zbliżyli, ci którzy byli w stanie i ci którzy nie byli zajęci walką. Ci którzy zostali. Murai nie miał zamiaru tłumaczyć czegokolwiek. Gdyby to uczynił, to mogłoby wyjść nie na jego korzyść. Pozwolił sobie jedynie na krótką uwagę, która w zamyśle miała i przyśpieszyć decyzję Kaia i włączyć innych do akcji. - Budzi się. Trzeba go jakoś przytrzymać, w przeciwnym razie nie zdążymy.
1) Sprawdza otoczenie
2) Mówi że demon się budzi. Trza działać, teraz albo nigdy.
EQ:
EKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): - Dwie kabury na broń (lewe i prawe udo)
- Płaszcz koloru czarnego
- 2 tonfy obwinięte bandażami (przy pasie)
- Manierka z wodą przy pasie
Śmierć. Chyba jedyny i nieodłączny element pracy shinobi. Taki, który można wziąć sobie za pewnik. Jednak czy dosięgnie ona nas swoimi szponami zależało to od naszych umiejętności, a często też sprytu, odpuszczenia w odpowiedniej chwili, ucieczka z pola bitwy. Każdy kierował się czym innym, szczególnie było widać to po tej zgrai najemników. Niektórzy przyszli tu mordować, ale czy na pewno? Shikarui raczej nie wiedział, że Shiga tutaj będzie. To musiał być impuls. Odpalił się w nim dzikus i zadecydował, że musi to teraz zrobić, ponieważ może nie być lepszego momentu, lepszej chwili na coś takiego. Jak się okazuje - miał zupełną rację. Jak dotąd nikt ich nie zatrzymał, nikt im nie pogroził paluszkiem i nie pokazał, że to co robi jest złe. Przy okazji z resztą przecież głazy, które obaliły mnicha i Chise pozwoliły też zająć się demonem. Sprawiły, że był słabszy i przez to podatniejszy na iluzję. Z racji, że był sam, to po prostu zasnął, tak jak technika miała w założeniu. Z jednej strony Toshiro widział też tutaj złą stronę, ponieważ teraz każdy z obecnych tutaj będzie znał tę technikę, która tak wiele już mu pomogła. Miał nadzieję, że nigdy nie będzie musiał walczyć z kimoklwiek z tutaj obecnych, ponieważ byli bardzo silni, dużo silniejsi od niego, a jednak okazało się, że część z nich jest podatna na iluzje i tutaj czarnowłosy pomógł jednemu z nich, a konkretniej Kuoriowi, który wyglądał na bardzo zdezorientowanego. Kiwnął mu tylko głową, a następnie podziękował i przeskoczył na swoja chmurkę. Cóż... Skoro miał taką możliwość, to dlaczego nie? Mieszkaniec Karmazynowych Szczytów jednak takiej możliwości nie miał, więc po tym był zdany wyłączanie na Ichirou, który jak się okazało - był zaaferowany tym co dzieje się na dole. Ups, widział ich wcześniej razem. Miał nadzieję, że zaraz nie odbije się to na nim za to, że był widziany z piekielnym małżeństwem Sanada. Rzucił okiem w kierunku Króla Pustyni, który w sumie nie zwracał na niego zbyt dużej uwagi - jest dobrze. Widząc co się dzieje i atak ze strony psów Yoichiego, posłał wiązki piaski na jego prośbę, aby to zakończyć.
Technika wodna ustała. Oznaczało to powodzenie Akcji, a co za tym idzie. Zgon Chise i Shigi. Osób, które udało mu się już raz w życiu spotkać. Nie zrobili na nim zbyt dobrego wrażenia od razu, ale nie miał pojęcia, że jedno z nich może być mordercą. A może jednak wiedział, ale nie spodziewał się, że Shikarui wpuści ich na wesele? Choć nie, czekajmy, bo Shikarui cały czas czeka. Napięty, obserwując otoczenie i wyczekując. Tik. Tak. Wstanie? Czy nie? Tego dowie się zapewne dopiero po chwili, ponieważ kto inny obruszył się jeszcze zaistniałą sytuacją. Były to psy Yoichiego, które postanowiły wziąć odwet na tym kto zranił ich pana, czyli lawendookim, choć teraz bardziej czerwonookim. Wysłane wcześniej wiązki piasku jednak miały za zadanie rozdzielić ich przed kolejnym bezsensownym rozlewem krwi. Nawet sam Inuzuka chciał zatrzymać swoje psy, które tym razem jednak go nie posłuchały i pognały przed siebie. Nishiyama drgnął w tym momencie. Jego ciało instynktownie ruszyło do przodu widząc, że niedługo Shikarui i Asaka mogą mieć kłopoty. Zatrzymał się jednak w porę, gdy zobaczył, że przednim jeszcze sporo metrów do przebycia w dół i jedynie obserwował. Obserwował w napięciu, gdy przemieszczał się w ich stronę. Adrenalina zdecydowanie uderzyła do jego krwi pobudzając całe ciało do akcji. Przecież zagrożeni byli jego jedyni bliscy tutaj! Gdyby jednak piasek Ichirou nie zadziałał, a także słowa Yoichiego to będzie musiał działać, oj na pewno będzie, przecież nie będzie się biernie przyglądać jak jakieś psy atakują jego przyjaciół. Na jego szczęście Ichirou zadecydował, że powinni zejść na dół, więc Toshiro skorzystał z chmurki, która zapewne pozwalała mu szybciej się przemieszczać niż jakby biegł po ziemi. W razie gdyby atak psów nie został w jakiś sposób spacyfikowany, to gdy tylko znajdzie się w zasięgu rzuca genjutsu na jednego z pisaków, który jest bliżej. To prawda, że nie potrzebowali się jeszcze bardziej zabijać, choć temu psu... No mogło się wydawać, że zaraz zginie.
Kuroi zaczął opatrywać jednego z rannych, a następnie chyba wszyscy zamierzali podjąć odpowiednie kroki, aby skończyć z głównym daniem wieczoru, czyli bestią, która jeszcze smacznie sobie spała. Doprowadzony w oblicze Kaia, który zrezygnowany już chyba chciał się tym wszystkim zająć. Nagle Murai, który swoją drogą wyglądał najlepiej z tutaj obecnych, chyba się za bardzo nie spocił, stwierdził, że bestia się budzi. Skoro tak, to jako jeden z tych, którzy trzymają się tutaj najlepiej powinien zająć się tym, aby pięcioogoniasty nie ruszył się z miejsca, nieprawdaż?
- W takim razie nie powinniśmy zwlekać. Poza tym jak Yami wspomniał - zbliżają się tutaj ludzie tego całego Ichikatsu, który zarządzał całą tą akcją. Im szybciej pozbędziemy się tego zagrożenia i zapieczętujemy to coś, tym lepiej. Skoro się budzi, to na pewno będzie stawiać opór, więc będzie go trzeba jakoś zabezpieczyć... - odparł spoglądając na Muraia, który był w swojej SZCZYTOWEJ formie, a także na złamasa Ichirou, potem na Kuroia, który zajmował się rannym, jego pomoc tutaj również mogła być nieoceniona. Oprócz tego Asaka ze swoim kryształem również mogła się tutaj mocno przydać, o ile nie zużyła już większości swojej chakry, co było bardzo prawdopodobne. Nie miał pojęcia w jaki sposób bestia będzie zapięczetowana, a także w czym. Rozejrzawszy się dookoła nie dostrzegł jakiegoś magicznego pojemniczka, więc być może po prostu ta jama będzie jej grobowcem, czy coś. W każdym razie nie pozostaje mu nic innego jak obserwować i czekać na rozwój sytuacji i podjęcie odpowiednich kroków przez Kaia, przy którym w sumie się teraz znajdował dzięki transportowi Ichirou.
tl;dr
Pitu, pitu. Wybudzenie Kuroia, przyglądanie się całej akcji. Gdyby coś poszło nie tak i psy by dalej atakowały, to traktuje jednego z nich swoją techniką. Pozostanie na chmurce Iczira. Podlecenie z resztą do Kaia i Yoichiego. Czekanko na rozwój wydarzeń.