
Ceremonia, w której uczestniczył Toshiro w ogóle nie zapowiadała tego co miało wydarzyć się na weselu. Nie spodziewał się zupełnie takiego obrotu spraw. Jednak co to za impreza bez małego dreszczyku emocji czy też jakiejś dramy, no nie? Zdziwiło go jednak, że rozmowa przybrała taki, a nie inny obrót, ponieważ temat zszedł nieco na jego "pobratymców". Stwierdzenie w cudzysłowie, ponieważ Nishiyama nie uważał Uchiha za takowych, a przynajmniej większości z nich, ponieważ zbyt wielu ich nie poznał. Jedynie jego rodzice i ich opowieści o innych członkach tego klanu... Większość z nich była bardzo pyszna i uważała się za lepszych, szczególnie Ci, którzy odziedziczyli sharingana. Było dokładnie tak jak powiedział Hikari i wcale się nie zdziwił, że kogoś takiego spotkał.
-Uchiha są z reguły strasznie próżni, to prawda. Nic dziwnego, że chwalił się swoim sharinganem, bo dla nich te oczy są praktycznie wszystkim co posiadają. Bez nich jesteś gorszy. - powiedział nieco poważniejszym tonem. Aczkolwiek jego rodzice właśnie należeli do tych "szczęśliwców" i pewnie dlatego spotkał ich taki, a nie inny los. Bo przecież jak to tak rozprowadzać kekkei genkai aby usługiwało innemu rodowi? Okazało się jednak, że czarnowłosy również odziedziczył po nich coś co tutaj można by uznać za rarytas i nawet posiadanie czegoś takiego mogło okazać się niebezpieczne. Dlatego Toshiro nie za bardzo chciał się tym chwalić, szczególnie, że jak na razie wiedział w sumie o tym tylko Shikarui, który swoją drogą postanowił się tą wiedzą podzielić zarówno z Hotaru jak i Hikarim. Nishiyama zupełnie się tego nie spodziewał i posłał tylko pytające spojrzenie w jego kierunku. Po co wyciągać takie rzeczy jeśli główny posiadacz sobie tego nie życzył? Na szczęście ich grono było dalej wąskie, a zapewne Hotaru jak i pewnie Asaka, której obecnie nie było dowiedziałyby się prędzej czy później, jednakże Terumi był tutaj tym obcym, któremu nie ufał. Zabawa, wesele, wszystko fajnie, ale im więcej inni o Tobie wiedzą tym gorzej, a przynajmniej z takiego założenia wychodził Toshiro. Młodsza siostra Asaki zupełnie osłupiała gdy się o tym dowiedziała i dopowiedziała swoje trzy grosze, że nie powinien się tym przejmować.
-Sam nie wiem, jakoś nie uważam to za coś szczególnego, tym bardziej, że jak dotąd nikt o tym nie wiedział. - po raz kolejny posłał piorunujące spojrzenie w kierunku czarnowłosego. - I mam nadzieję, że tak pozostanie. Uważam, że im mniej osób o tym wie, tym lepiej, szczególnie tutaj. Wolę być uznawany za zwykłego shinobiego bez żadnego kekkei genkai, który nie odziedziczył też rodowego panowania nad kryształem. Dodatkowo posiadam też najniższą rangę, raczej wątpię, aby ktoś chciał wydać swoją żonę za doko bez majątku, nieprawdaż? - rzucił do jeszcze tutaj zebranych. Wtem Shikarui jakoś nie miał problemów, aby chwalić się swoim limitem krwi na prawo i lewo, ponieważ nawet od razu go zaprezentował zdradzając nieco jego możliwości. Toshiro nigdy wcześniej nie spotkał się z Tsujitenganem, ale teraz wszystko zaczęło się łączyć w całość. Wtedy podczas treningu... Również widział czerwone jarzące się oczy, czyżby pozwalały mu widzieć więcej? Na pewno. Nawet w trudnych warunkach znał przecież jego położenie. Nie był sensorem, a przynajmniej nic o tym nie wiedział, więc to musiało być to.
W końcu jednak Hotaru zrezygnowała i postanowiła iść do Inoshi zostawiając razem męskie grono ciemnowłosych. Hikari również zdradził co nieco informacji na temat swoich umiejętności. Było to wytwarzanie lawy, takiej jak w wulkanach. Oczy Nishiyamy nieco rozszerzyły się w zainteresowaniu gdy spoglądał na Hikariego. Dodatkowo mógł nią dowolnie "pluć". Brzmiało to na prawdę niebezpiecznie i w jego oczach wydawało się bardzo potężną umiejętnością.
- To tylko ja przy Was nie mam się czym pochwalić, bo oboje już znacie moją specjalność. - zaśmiał się z zaistniałej sytuacji, a w tym momencie Sanada zerwał się z miejsca. Uh, coś musiało się zdarzyć, jednak Toshiro wiedział, że nie musiał się zbytnio w to mieszać, ponieważ brunet całkowicie sobie poradzi. Oprócz tego poszedł też Hikari.
- Oczywiście, popilnuję Wam miejsca. - powiedział nieco zmartwionym tonem dopijając sake i spoglądając w kierunku, w którym odeszli obaj panowie.
Po krótkim czasie okazało się, że na wesele przybył ktoś jeszcze. Czyżby nadchodząca para była powodem tak nagłego zerwania się Shikaruiego? Zdecydowanie kryło się za tym o wiele więcej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W końcu jednak pojawiła się też Asaka, która wraz z Sanadą witała nowo przybyłych i zaprosiła ich do stolika, przy którym siedział już Toshiro.
- Nishiyama Toshiro, miło mi Was poznać. - powiedział wstając, aby ukłonić się zarówno w kierunku Shigi jak i Chise. Uchiha, tutaj? Nie oznaczało to niczego dobrego, a przynajmniej dla czarnowłosego. Miał nadzieję, że temat jego pochodzenie nie zostanie po raz kolejny podjęty.
Cholera. Poznała akcent Hikariego, który zdecydowanie zalatywał tym samym co jego. Nishiyama nie zwrócił nawet na to wcześniej uwagi, ponieważ był dla niego tym naturalnym. Chociaż on żył tutaj od urodzenia i przez to bardziej zaadoptował się do tutejszego. Choć samo jej zachowanie wydawało się całkiem dziwne i zdawało się jakby... niedowidziała? Tak, zdecydowanie kobieta zachowywała się jakby nie posiadała zmysłu wzroku, aczkolwiek było to prawie niezauważalne. Dodatkowo te blizny na twarzy...
- Ja akurat jestem tutejszy. Żyję w Daishi od urodzenia i jestem shinobi na usługach Koseki. - przedstawił krótko jak plasowała się sytuacja w jego przypadku. Nie bardzo podobało mu się, że ktoś z rodu Uchiha siedział z nim przy jednym stole, aczkolwiek bardzo dobrze to ukrywał udzielając sztampowych odpowiedzi jak gdyby nigdy nic. Co jeśli okaże się, że dowiedzieli się o jego istnieniu i teraz wysłali kogoś, aby go odzyskać? Niby byli zaproszenie, mógł być to zupełny przypadek, albo przemyślana akcja i wykorzystanie znajomości. Od tego momentu postanowił się nieco bardziej pilnować, adrenalina uderzyła do jego krwi sprawiając, że nieco wytrzeźwiał. Dodatkowo sporo pomogła mu przerwa od picia gdy został zupełnie sam. Założył ręce na klatce piersiowej głównie słuchając tego co mieli do powiedzenia inni, a także nie omieszkał obserwować cały czas Chise co jakiś czas na nią zerkajac.