Ogień trawiący budynek, rozprzestrzeniał swe zniszczenia na kolejnych częściach rezydencji. Chłopak zdając sobie sprawę z całkowitej izolacji od pomocy z zewnątrz, odetchnął głęboko po czym wbiegł na wyższe piętro.
Kolejny senny koszmar, pojawił się szybciej niż oddech który łapał w zmęczone płuca. Wiedział do czego zdolny jest ten żywioł, wiedział też że jego umiejętności to nic, w porównaniu destrukcji katonu. Oshi spojrzał w drzwi prowadzące do pokoju rady, oraz mężczyznę albo inną podobną postury istotę, ukrywającą się pod czarnym płaszczem. Biała maska bez wyrazu nie przedstawiała nic... Jak gdyby pusty obraz miał wyrazić koniec Oshiego, życie które nie odnalazło spełnienia.
Wojownik jednak miał swoje wady, wcześniej było o kilku z nich, i teraz możemy opisać pychę... Coś co podczas wszelkich starć nie pozwala mu się ugiąć, nawet gdy przeciwnik jest silniejszy. Wzrok wroga wlepiony prosto w jego odbiciu, chwila gdy to co do tej pory obaj poznaliście, decyduje o wygranej...
Burū również czekał na chwilę gdy chłopak się poruszy, gdy zacznie na nowo makabryczny taniec, kojący wszystkie chore pragnienia. Niebieski ogon mocniej zacisnął się na ramieniu młodzieńca, w chwili gdy wykonał wyczekiwany krok.