Karczma "Akame"
Re: Karczma "Akame"
Issen wysłuchał słów swojego rozmówcy. Ciekawe, zupełnie jakby czytał w myślach. Młodzieniec nie dzielił się z nikim opowieściami o męczących go snach. Czyżby to lata praktyki w obserwowaniu klientów schodzących na śniadanie pozwalała mu na tak wprawne dedukcje? Tak czy inaczej herbata z rana zawsze spoko.
- Dziękuję duchu, ostatnio rzeczywiście sypiam nienajlepiej, ale nie ma sensu zbytnio się tym przejmować. Sytuacja najpewniej się uspokoi - odparł chłopiec, wychylając duży łyk ciepłego napoju.
Po tymże łyku chciał powiedzieć coś, co wydawało mu się w danym momencie rzeczą całkiem dobrą do powiedzenia, jednak wtedy właściciel gospody zwrócił jego uwagę na tego niewątpliwie wyróżniającego się z tłumu jegomościa zajmującego jeden ze stolików. Zabawne, bo pomimo niecodziennego wyglądu, Issen mógłby wręcz przysiąc że nie widział go kiedy wchodził do pomieszczenia. Albo pojawił się w nim później, albo młody shinobi był bardziej zapisany niż do tej pory podejrzewał. W każdym razie był podróżnym, więc mógł zrozumieć poszukiwacza przygód i zarobku, takiego jak masz bohater. Kto wie, być może miał jakieś informacje na temat pracy, lub co lepsza dam szukał kogoś, kto rozwiąże jego problemy. Taka wizja rozpaliła serce chłopaka, sprawiając że w jego oczach pojawiła się iskra. Dość dziwnie musiało wyglądać to z boku, ponieważ mimo wszystko wciąż patrzył na innego mężczyznę. Tak czy inaczej rzucił jedynie szybkie Dziękuję Ci przyjacielu w stronę swego dotychczasowgo rozmówcy i szybko ruszył w stronę nowego. Gdy dotarł do jego stolika wypalił szybko.
- Witaj, jestem Yamagata Issen. Mam nadzieję, że Ty, lub Twoi bliscy znajdujecie się obecnie w tarapatach i potrzebujecie pomocy
Tekst ten rzucony został z taką życzliwością, że gdyby ktoś nie zrozumiał ani słowa i oprysk się jedynie na pozawerbalnych przejawach komunikacyjnych, nigdy nie domyśliłby się jaką gafę strzelił właśnie młodzieniec.
- Dziękuję duchu, ostatnio rzeczywiście sypiam nienajlepiej, ale nie ma sensu zbytnio się tym przejmować. Sytuacja najpewniej się uspokoi - odparł chłopiec, wychylając duży łyk ciepłego napoju.
Po tymże łyku chciał powiedzieć coś, co wydawało mu się w danym momencie rzeczą całkiem dobrą do powiedzenia, jednak wtedy właściciel gospody zwrócił jego uwagę na tego niewątpliwie wyróżniającego się z tłumu jegomościa zajmującego jeden ze stolików. Zabawne, bo pomimo niecodziennego wyglądu, Issen mógłby wręcz przysiąc że nie widział go kiedy wchodził do pomieszczenia. Albo pojawił się w nim później, albo młody shinobi był bardziej zapisany niż do tej pory podejrzewał. W każdym razie był podróżnym, więc mógł zrozumieć poszukiwacza przygód i zarobku, takiego jak masz bohater. Kto wie, być może miał jakieś informacje na temat pracy, lub co lepsza dam szukał kogoś, kto rozwiąże jego problemy. Taka wizja rozpaliła serce chłopaka, sprawiając że w jego oczach pojawiła się iskra. Dość dziwnie musiało wyglądać to z boku, ponieważ mimo wszystko wciąż patrzył na innego mężczyznę. Tak czy inaczej rzucił jedynie szybkie Dziękuję Ci przyjacielu w stronę swego dotychczasowgo rozmówcy i szybko ruszył w stronę nowego. Gdy dotarł do jego stolika wypalił szybko.
- Witaj, jestem Yamagata Issen. Mam nadzieję, że Ty, lub Twoi bliscy znajdujecie się obecnie w tarapatach i potrzebujecie pomocy
Tekst ten rzucony został z taką życzliwością, że gdyby ktoś nie zrozumiał ani słowa i oprysk się jedynie na pozawerbalnych przejawach komunikacyjnych, nigdy nie domyśliłby się jaką gafę strzelił właśnie młodzieniec.
0 x
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Karczma "Akame"
Jeśli zgadzasz się pomóc, daj ZT na końcu posta, a kolejnego napiszę już w dzielnicy portowej.
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
To był dość leniwy dzień. Asaka od rana robiła wszystko, byle tylko nie robić nic konkretnego. Niby coś poćwiczyła, żeby mięśnie nie zapomniały jak się ruszać, ale jednak nie dużo; niby poprzechadzała się uliczkami Kōtei obgryzając słodkie, czerwone jabłko i leniwie przyglądała się mieszkańcom, którzy przestali już zwracać większą uwagę na przebywającą w Sogen białowłosą egzotyczną kunoichi, ale jednak znudziła się tym dość szybko; niby wybrała się w końcu na długo odkładaną wizytę do sklepu, ale skończyła się ona chyba nawet szybciej niż zaczęła i ostatecznie żółtooka wylądowała w ulubionej przez siebie karczmie, gdzie karmili dobrze, nie brali dużo i gdzie klientów, którzy by się na nią gapili, też nie było sporo.
Od rana nie potrafiła sobie znaleźć miejsca i snuła się tak po mieście jak smród po gaciach, nic więc dziwnego, że żołądek w końcu zaczął domagać się jedzenia. Nawet nic nie robienie zabiera energię, a już zwłaszcza, gdy tak bardzo intensywnie nic się nie robi. Asaka wkładała wiele serca we wszystko, czego się podejmowała – w tym w obijanie się. A w zbijaniu bąków była prawdziwą mistrzynią.
Przeciągnęła się na krześle i odsunęła od siebie pusty już talerz, dopiero teraz rozglądając się po sali. Siedziała przy jednym z dwuosobowych stolików, sama – zresztą była też taka godzina, że ludzie dopiero zbierali się z pracy, a choć pora obiadowa już się zaczęła, to była jeszcze dość wczesna. Zresztą… Tu nigdy nie było bardzo dużo klienteli.
Od rana nie potrafiła sobie znaleźć miejsca i snuła się tak po mieście jak smród po gaciach, nic więc dziwnego, że żołądek w końcu zaczął domagać się jedzenia. Nawet nic nie robienie zabiera energię, a już zwłaszcza, gdy tak bardzo intensywnie nic się nie robi. Asaka wkładała wiele serca we wszystko, czego się podejmowała – w tym w obijanie się. A w zbijaniu bąków była prawdziwą mistrzynią.
Przeciągnęła się na krześle i odsunęła od siebie pusty już talerz, dopiero teraz rozglądając się po sali. Siedziała przy jednym z dwuosobowych stolików, sama – zresztą była też taka godzina, że ludzie dopiero zbierali się z pracy, a choć pora obiadowa już się zaczęła, to była jeszcze dość wczesna. Zresztą… Tu nigdy nie było bardzo dużo klienteli.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
Można było powiedzieć, że jest już profesjonalną zbieraczką ziemniaków. Miała niebywałe szczęście, w Daishi nie mieli takich cudów. Jeśli komuś udało się wyhodować dajmy na to ziemniaki, albo kukurydzę – to był bogiem wioski, a tutaj? Rzuć bulwę na ziemię, a ta zaraz obrośnie w pędy, jak prawdziwa mandragora (swoją drogą widzicie to niesamowite podobieństwo kartofla do mitycznej mandragory?) i niewiele trzeba, a prawie zacznie tańczyć. Prawie.
Stała się prawdziwą profesjonalistką, bo sama zapuściła tutaj korzenie. Jak ziemniak. A rodzina, u której wyżebrała łóżko do spania, miała takie poletko obsiane ziemniakami, cebulami, rzodkiewkami, pomidorami, marchewkami… Jakoś trzeba było się odwdzięczyć i zapłacić. Więc Asaka płaciła, zamieniając się w elitarnego rolnika. Kunoichi grzebiąca w polu, do czego to doszło… Przynajmniej mogła się nacieszyć widokami.
Rozmyślała od rana, miała na to niebywale dużo czasu, chociaż starała się posiąść umiejętność absolutnego niemyślenia – ta jednak nie chciała na nią spłynąć. Albo to łaskawa Amaterasu nie chciała nią obdarzyć białowłosą. Tak czy siak, jak już wspomniałam, rozmyślała od rana – a jej myśli niebezpiecznie często wracały do jednej rzeczy: do ziemniaków. Te cholerne bulwy nie chciały uciec z jej myśli, albo okazywała się być jakąś pieprzoną wyrocznią, która przewiduje przyszłe wydarzenia. Albo przyciągała je do siebie jak magnes. Jedno z dwóch.
Podskoczyła na krześle i obiła sobie cztery litery, gdy najpierw usłyszała przenikliwy dźwięk rąbania łychą o pusty garnek, a później ryk. Czy to smok? Czy to wojna? Nie, to łysawy jegomość wtoczył się do karczmy i zaczął robić raban od samego wejścia.
Lenie śmierdzące. W myślach czytał, czy jak? Asaka od rana usiłowała wymigać się od roboty, ale powiedział dwa magiczne słowa układające się w „płacę Ryo” i jakoś nowe siły wtłoczyły się w żółtooką. Niewielkie, ale zawsze. Była kobietą, wydała dzisiaj swoje ciężko zarobione pieniądze i choć humor jej się poprawił (na krótko, ale zawsze), to bieda znowu zaczęła piszczeć w sakiewce z monetami. Nie było co wybrzydzać. Tylko te ziemniaki…
Rozejrzała się po karczmie niczym przyczajony tygrys, chcąc wybadać kto tu jeszcze siedział i czy przypadkiem ktoś nie chciałby podwędzić jej potencjalnego źródła gotówki, ale jakoś… Wyścigów nie było. Dobrze. Asaka to była cwana bestia i z ociąganiem odwróciła głowę, by spojrzeć na brodacza z parą w łapach. Nie zamierzała się wyrywać, bo jeszcze będzie chciał ją bardziej wykorzystać, do jakiejś dodatkowej roboty, już ona takich znała. A tak…
– A co przy tych ziemniakach? Wykopki? – facet z taką siłą rąbał w ten garniec, że pewnie sam mógłby oskubać całe pole. W godzinę.
Stała się prawdziwą profesjonalistką, bo sama zapuściła tutaj korzenie. Jak ziemniak. A rodzina, u której wyżebrała łóżko do spania, miała takie poletko obsiane ziemniakami, cebulami, rzodkiewkami, pomidorami, marchewkami… Jakoś trzeba było się odwdzięczyć i zapłacić. Więc Asaka płaciła, zamieniając się w elitarnego rolnika. Kunoichi grzebiąca w polu, do czego to doszło… Przynajmniej mogła się nacieszyć widokami.
Rozmyślała od rana, miała na to niebywale dużo czasu, chociaż starała się posiąść umiejętność absolutnego niemyślenia – ta jednak nie chciała na nią spłynąć. Albo to łaskawa Amaterasu nie chciała nią obdarzyć białowłosą. Tak czy siak, jak już wspomniałam, rozmyślała od rana – a jej myśli niebezpiecznie często wracały do jednej rzeczy: do ziemniaków. Te cholerne bulwy nie chciały uciec z jej myśli, albo okazywała się być jakąś pieprzoną wyrocznią, która przewiduje przyszłe wydarzenia. Albo przyciągała je do siebie jak magnes. Jedno z dwóch.
Podskoczyła na krześle i obiła sobie cztery litery, gdy najpierw usłyszała przenikliwy dźwięk rąbania łychą o pusty garnek, a później ryk. Czy to smok? Czy to wojna? Nie, to łysawy jegomość wtoczył się do karczmy i zaczął robić raban od samego wejścia.
Lenie śmierdzące. W myślach czytał, czy jak? Asaka od rana usiłowała wymigać się od roboty, ale powiedział dwa magiczne słowa układające się w „płacę Ryo” i jakoś nowe siły wtłoczyły się w żółtooką. Niewielkie, ale zawsze. Była kobietą, wydała dzisiaj swoje ciężko zarobione pieniądze i choć humor jej się poprawił (na krótko, ale zawsze), to bieda znowu zaczęła piszczeć w sakiewce z monetami. Nie było co wybrzydzać. Tylko te ziemniaki…
Rozejrzała się po karczmie niczym przyczajony tygrys, chcąc wybadać kto tu jeszcze siedział i czy przypadkiem ktoś nie chciałby podwędzić jej potencjalnego źródła gotówki, ale jakoś… Wyścigów nie było. Dobrze. Asaka to była cwana bestia i z ociąganiem odwróciła głowę, by spojrzeć na brodacza z parą w łapach. Nie zamierzała się wyrywać, bo jeszcze będzie chciał ją bardziej wykorzystać, do jakiejś dodatkowej roboty, już ona takich znała. A tak…
– A co przy tych ziemniakach? Wykopki? – facet z taką siłą rąbał w ten garniec, że pewnie sam mógłby oskubać całe pole. W godzinę.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
Asaka przybrała kamienną minę, gdy dziadek zaczął tłumaczyć, chociaż rozpędzał się w tym jak żółw na stepie. To znaczy w jej wyobrażeniu minę miała kamienną, a w rzeczywistości wyszedł jakiś dziwaczny grymas – nigdy nie była dobrą aktorką, kariery w objazdowym teatrze by nie zrobiła. Inna sprawa, że musiała się wysilać podwójnie: jej uszy były przyzwyczajone do nieco innego akcentu, i choć spędziła tutaj w Sogen trochę czasu i osłuchała się z tych ich kluchami w gębie, to dziadek tak zaciągał, że to wcale nie było takie proste. Nieświadomie nachyliła się nieco do przodu, jakby to miało pomóc jej w zrozumieniu szyfru.
Nie pomogło. Jej mózg zrobił fikołka gdzieś pomiędzy „nie wykopki” a „wielkie sto-…” – tutaj wiadomość się zamazywała, a mózg zaczął taniec w trawiastej przepasce gdzieś na poziomie bioder (to znaczy gdyby miał biodra, ale proszę sobie wyimaginować!). Kunoichi robiąca w polu mogłaby kogoś zaboleć, jednak sprawa z Asaką była taka, że prawie połowę swojego życia spędziła pośród prostego ludu, parając się skórowaniem zwierzyny łownej, garbowaniem i obijaniem mord swoich rówieśników; zwłaszcza w tym ostatnim miała niebywały talent, i chociaż teraz nie była już taka hop do przodu, bo Koseki dali radę wyplenić z niej kompletnego wsioka, to prostota życia (w stylu wyjaśnienia za pomocą pięści z kimś, kto obraża ciebie i twoją rodzinę) nadal gdzieś w niej została.
Potrzebowała chwili na przetworzenie informacji. A gdy dziadziuś zamachał rękami w powietrzu, oczyma – i uszami – wyobraźni już widziała – i słyszała – odgłos łojenia łychą o garnek. Na szczęście nie nastąpił.
Jednak wielkie stomki, czymkolwiek były, wzbudziły zainteresowanie kunoichi. W Daishi nie mieli takich atrakcji, tylko jakieś jelenie, zające, dziki i te inne. Ale wielkie stomki? To musiał być jakiś przedstawiciel tutejszej fauny, z którą nie zdążyła się zaznajomić. Z ociąganiem (chociaż wewnętrznie aż się paliła, żeby zobaczyć stomkę na własne oczy) podniosła się z zajmowanego krzesełka, całkiem zadowolona, że już wcześniej uregulowała rachunek za dzisiejszy obiad.
– Dobra, to skoro nikt się nie kwapi – i całe szczęście – to ja pójdę zobaczyć w czym problem, dziadku. Daleko to?
Nie musiała zbierać swoich rzeczy, wszystkie cały czas były na swoim miejscu. I torba przypięta do paska, i kabura na broń na udzie. Zarzuciła warkocz na plecy, gotowa przejść nawet tysiące kilometrów, byle zobaczyć stomkę. A co dopiero wielką!
Nie pomogło. Jej mózg zrobił fikołka gdzieś pomiędzy „nie wykopki” a „wielkie sto-…” – tutaj wiadomość się zamazywała, a mózg zaczął taniec w trawiastej przepasce gdzieś na poziomie bioder (to znaczy gdyby miał biodra, ale proszę sobie wyimaginować!). Kunoichi robiąca w polu mogłaby kogoś zaboleć, jednak sprawa z Asaką była taka, że prawie połowę swojego życia spędziła pośród prostego ludu, parając się skórowaniem zwierzyny łownej, garbowaniem i obijaniem mord swoich rówieśników; zwłaszcza w tym ostatnim miała niebywały talent, i chociaż teraz nie była już taka hop do przodu, bo Koseki dali radę wyplenić z niej kompletnego wsioka, to prostota życia (w stylu wyjaśnienia za pomocą pięści z kimś, kto obraża ciebie i twoją rodzinę) nadal gdzieś w niej została.
Potrzebowała chwili na przetworzenie informacji. A gdy dziadziuś zamachał rękami w powietrzu, oczyma – i uszami – wyobraźni już widziała – i słyszała – odgłos łojenia łychą o garnek. Na szczęście nie nastąpił.
Jednak wielkie stomki, czymkolwiek były, wzbudziły zainteresowanie kunoichi. W Daishi nie mieli takich atrakcji, tylko jakieś jelenie, zające, dziki i te inne. Ale wielkie stomki? To musiał być jakiś przedstawiciel tutejszej fauny, z którą nie zdążyła się zaznajomić. Z ociąganiem (chociaż wewnętrznie aż się paliła, żeby zobaczyć stomkę na własne oczy) podniosła się z zajmowanego krzesełka, całkiem zadowolona, że już wcześniej uregulowała rachunek za dzisiejszy obiad.
– Dobra, to skoro nikt się nie kwapi – i całe szczęście – to ja pójdę zobaczyć w czym problem, dziadku. Daleko to?
Nie musiała zbierać swoich rzeczy, wszystkie cały czas były na swoim miejscu. I torba przypięta do paska, i kabura na broń na udzie. Zarzuciła warkocz na plecy, gotowa przejść nawet tysiące kilometrów, byle zobaczyć stomkę. A co dopiero wielką!
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma "Akame"
Sogen. Dom. Nie ważne, ile razy zestawił te słowa ze sobą w swojej głowie - pojawiał się zgrzyt. Kąt. Jego własny kąt. Jego własne cztery ściany i jego własna przestrzeń, w której… przez jakiś czas czuł się naprawdę dobrze. Potem te ściany zaczęły go dławić. Buda dla psa i łańcuch dla kundla - nie tym był dom i czy nie tym było przywiązanie? Nie ważne, ile razy zestawiał ze sobą te słowa - pojawiał się zgrzyt. Wciąż zbyt mało rozumiał. Wciąż było bardzo wiele rzeczy do nauczenia się, powolnego przyswojenia - nie był gąbką, która chłonęła wodę w całości i którą równie łatwo było z niej wyzuć. Był kamieniem, który widząc prawdy świata postanowił ruszyć się ze swojego miejsca, wsunąć do strumienia i sprawdzić, na który brzeg przywieje go tym razem. To było chyba dobre określenie na chłopaka, który siedział w karczmie ze świstkiem papierka w ręku, spoglądając na postawione na nim równiutko znaki. Przy jego boku, oparty o krzesło, stał łuk, zaś przez oparcie przewieszony wisiał kołczan ze strzałami. Ekwipunek shinobi był dobrze widoczny - choć zwykli zbóje czasami też potrafili latać z torbami na broń i bawić się kunaiami. Zupełnie jakby posiadanie takowego mogło im zapewnić, że staną się kimś więcej niż przeciętną hołotą. Nie zapewniała. Jego przedramiona i szyje oplecione były bandażami ich biel kontrastowała z kruczą czernią jego włosów - tak typową dla przedstawicieli klanu Uchiha. Opalone od pracy w słońcu ciało okryte czarną kamizelką bez rękawów, czarne spodnie - i uwieńczeniem wszystkiego powinny być czarne oczy, ale te wcale czarne nie były. Lawenda. Jasna, przejrzysta, chłodna, jak zatrzymane lodową tarczą jezioro, tafla wetknięta w ten pergamin. Równie dobrze mógł wcale nie skupiać się na ulotce karczmy, która prezentowała rozmaitości serwowane przez przybytek. Z tym pełnym marazmu spojrzeniem mógł unosić się myślami daleko, daleko stąd.
- Zgrozo, ileż można?
- On już tak chyba godzinę… - Jęknęła kobiecina przy kości stojąca przy wejściu do karczmy. Obie panie, ubrane w fartuchy i podobne sukienki sugerujące, że stanowią tu obsługę, wpatrywały się w chłopaka - mężczyznę? - załamując (przysłowiowo) ręce. I choć marudzily to spoglądały na młodzieńca z niepokojem. Wyglądał na dwadzieścia parę wiosen - nie więcej. Dwadzieścia dwa maksymalnie?
- No zapytaj go! - Jedna szturchnęła drugą.
- Nie ma mowy, sama pytaj!
- Zgrozo, ileż można?
- On już tak chyba godzinę… - Jęknęła kobiecina przy kości stojąca przy wejściu do karczmy. Obie panie, ubrane w fartuchy i podobne sukienki sugerujące, że stanowią tu obsługę, wpatrywały się w chłopaka - mężczyznę? - załamując (przysłowiowo) ręce. I choć marudzily to spoglądały na młodzieńca z niepokojem. Wyglądał na dwadzieścia parę wiosen - nie więcej. Dwadzieścia dwa maksymalnie?
- No zapytaj go! - Jedna szturchnęła drugą.
- Nie ma mowy, sama pytaj!
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
Sogen dla jednych było domem, a dla drugich… nie było. Jedni mieli tutaj swój kąt, a drudzy… nie. Nie było żadnego zgrzytu. Drewniane, czasami kamienne domostwa na płaskiej jak wyheblowana deska ziemi, a gdzie okiem nie sięgniesz tam pola. Rzadkie lasy. Woda, odbijająca światło słońca. Dla jednych to zdecydowanie mógł być dom, a dla drugich… dla drugich było tutaj za mało gór, za mało drzew, za dużo wody, jeszcze więcej błota, ulewy zwiastujące powodzie, za ciepło… Komary. Asaka mogłaby tak wymieniać naprawdę długo, ale najpierw trzeba by o to zapytać. A skoro mogłaby tak długo, to chyba lepiej jednak nie pytać?
Ten dzień mimo wszystko był wyjątkowo przyjemny. Jak na Sogen rzecz jasna. Dzisiaj słońce nie prażyło tak w kark, a chowało się za chmurami zaganianymi przez wiatr, jak psy pasterskie zaganiają owce na pastwiskach. Ciepły zefir przyjemnie koił, bawił się włosami i ubraniem. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że jest za zimno; chyba nawet można było słyszeć takie komentarze, jeśliby przejść się ulicą targową, gdzie swoje kolorowe stragany porozstawiane mieli kupcy zachęcający do kupna swoich wyrobów - ale dla Asaki było w sam raz. Nie była przyzwyczajona do wysokich temperatur, wychowała się - bądź co bądź - w dużo chłodniejszym klimacie Daishi. Jej naturalnie blada skóra była tutaj skazana na zagładę. Teraz już nie taka blada, a mieniąca się miodową poświatą, chociaż wśród przyzwyczajonych tutejszych nadal mogła uchodzić za córkę młynarza - zwłaszcza, jeśli do kontrastu spojrzało się na srebrzystobiałe włosy, aktualnie zebrane czerwoną wstążką w wysoki kucyk, dla odmiany od częstych i nudnych warkoczy.
Było w sam raz zwłaszcza po samotnym treningu na polance pośród marnych drzew jednego z zagajnika; zwłaszcza po samotnym spacerze wydeptanymi ścieżkami prowadzącymi do Kotei. Komentarze, że “jest za zimno” zbywała zupełnie, tak jak i już całkiem nie zwracała uwagi na pogwizdywania marynarzy, którzy zapędzili się trochę dalej od dzielnicy portowej. Przez te… ponad pół roku nauczyła się ignorować wiele rzeczy. Stała się też głucha na większość słów - inaczej chyba połowie osady musiałaby dać w mordę.
Otworzyła drzwi do karczmy, bardziej głodna niż chciałaby to przyznać na głos, gotowa na to, że zaraz usłyszy pytanie w stylu “a panience to w tych krótkich spodenkach nie jest chłodno?”. Już miała przygotowaną ripostę, bo myślała nad nią tęgo całą drogę od bram osady aż tutaj. Ale nie. Przeszła obok dwóch kobiecin, które już kojarzyła ze swoich wizyt w tym miejscu, ale obie były zbyt zajęte dyskusją między sobą - dyskusją, której Asaka nie zamierzała podsłuchiwać. Zatrzymała się jednak i zlustrowała pomieszczenie, w poszukiwaniu wolnego stolika dla siebie, a gdy już takowy wypatrzyła, to ruszyła tam w linii prostej. To znaczy linii prostej załamanej slalomem między innymi stolikami.
Ten dzień mimo wszystko był wyjątkowo przyjemny. Jak na Sogen rzecz jasna. Dzisiaj słońce nie prażyło tak w kark, a chowało się za chmurami zaganianymi przez wiatr, jak psy pasterskie zaganiają owce na pastwiskach. Ciepły zefir przyjemnie koił, bawił się włosami i ubraniem. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że jest za zimno; chyba nawet można było słyszeć takie komentarze, jeśliby przejść się ulicą targową, gdzie swoje kolorowe stragany porozstawiane mieli kupcy zachęcający do kupna swoich wyrobów - ale dla Asaki było w sam raz. Nie była przyzwyczajona do wysokich temperatur, wychowała się - bądź co bądź - w dużo chłodniejszym klimacie Daishi. Jej naturalnie blada skóra była tutaj skazana na zagładę. Teraz już nie taka blada, a mieniąca się miodową poświatą, chociaż wśród przyzwyczajonych tutejszych nadal mogła uchodzić za córkę młynarza - zwłaszcza, jeśli do kontrastu spojrzało się na srebrzystobiałe włosy, aktualnie zebrane czerwoną wstążką w wysoki kucyk, dla odmiany od częstych i nudnych warkoczy.
Było w sam raz zwłaszcza po samotnym treningu na polance pośród marnych drzew jednego z zagajnika; zwłaszcza po samotnym spacerze wydeptanymi ścieżkami prowadzącymi do Kotei. Komentarze, że “jest za zimno” zbywała zupełnie, tak jak i już całkiem nie zwracała uwagi na pogwizdywania marynarzy, którzy zapędzili się trochę dalej od dzielnicy portowej. Przez te… ponad pół roku nauczyła się ignorować wiele rzeczy. Stała się też głucha na większość słów - inaczej chyba połowie osady musiałaby dać w mordę.
Otworzyła drzwi do karczmy, bardziej głodna niż chciałaby to przyznać na głos, gotowa na to, że zaraz usłyszy pytanie w stylu “a panience to w tych krótkich spodenkach nie jest chłodno?”. Już miała przygotowaną ripostę, bo myślała nad nią tęgo całą drogę od bram osady aż tutaj. Ale nie. Przeszła obok dwóch kobiecin, które już kojarzyła ze swoich wizyt w tym miejscu, ale obie były zbyt zajęte dyskusją między sobą - dyskusją, której Asaka nie zamierzała podsłuchiwać. Zatrzymała się jednak i zlustrowała pomieszczenie, w poszukiwaniu wolnego stolika dla siebie, a gdy już takowy wypatrzyła, to ruszyła tam w linii prostej. To znaczy linii prostej załamanej slalomem między innymi stolikami.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma "Akame"
Słońce nie wszędzie grzało tak samo. Wiatr nie był wszędzie taki sam. Ziemia nie była tą samą ziemią, a chmury tymi samymi chmurami. Nawet deszcz w niektórych zakamarkach padał inaczej - w jednym zakątku letnie mżawki, w których kąpały się dzieci wypatrując tęczy, były normą, w drugim długie ulewy, które zaganiały wszystkich do ciepłych domów i rozpalania ognia na palenisku. Te zgrzyty nie powodowały iskier - przynajmniej nie w jego świecie. Te zgrzyty były nowymi zębatkami, którymi nakazano ze sobą pracować, żeby przekonać się, czy postawienie ich obok siebie zaburzy funkcjonowanie rzeczywistości, czy sprawi, że będzie stabilniejsza. Brakowało tylko osoby, która wydawałaby opinię, bo przecież Aka ”nie będzie mu mówił, co ma robić”. W tym również było zgrzyt. Wolność była słodka, posiadanie skrzydeł było darem, którego każdy powinien doświadczyć choć raz, a zarazem przekleństwem, kiedy szybkowałeś sam i nie było nikogo, kto wskazałby ci kierunek. Wzbiłeś się ponad codzienność - naucz się ją kontrolować. Bycie panem swojego losu było przecież tak bardzo ludzkie. Jak to, że prędzej czy później człowiek się przystosowywał i uczył pewne rzeczy ignorować. Jak to, że ktoś na ciebie spogląda, wgapia się w ciebie intensywnie i to, że wytykają cię palcami, ponieważ jesteś inna. Inna nigdy nie równało się z “gorsza” - tylko czy na pewno właśnie tym torem rozumowania kierowali się sogeńczycy, w których oczach można było czasami dojrzeć tyle niechęci i zimny mur? Równie zimny co ten, któr wznieśli, by odgrodzić się od Dzikich i zabezpieczyć świat przed ich brutalnością i żądzą krwi.
Shikarui skierował spojrzenie na drzwi, w których pojawiła się nowa osoba. Nie zmienił się ich wyraz, kiedy sylwetka białowłosej niewiasty odbiła się w przejrzystej tafli. Osoba jakich wiele. Kunoichi jakich wiele. Albo niewiele? Drobna, smukła, można było pomyśleć, że jest córką jednego z bogaczy, która postanowiła przejść się po swoich włościach. Przecież takim kruszynom otwiera się drzwi, odsuwa im krzesła i dba o odebranie ich płaszcza, kiedy przechodziły przez próg. Można było tak pomyśleć? Pewnie tak. W końcu niewieście niczego nie brakowało. W twarzy, w spojrzeniu złotych oczu, w lśniących śniegiem włosach. Shikarui widział jej kaburę na broń, jej dość pewny i zarazem lekki krok, jej gotowe do potyczki spojrzenie, które wyłagodniało, kiedy minęła już kelnerki, kierując się do wolnego stolika - a tych było sporo. Aktualna godzina nie sprzyjała posiedzeniom przy piwie - sprzyjała pracy. Mimo to goście byli cały czas - pojedyncze osoby zajmujące stoliki, podróżni i miejscowi - czasami ciężko już było się połapać kto jest kto. Widział kunoichi o białych włosach, o wiele zbyt inną jak na przedstawicielkę klanu Uchiha. Nie oznaczało to jeszcze, że od razu zakładał, że rzeczywiście Uchiha nie jest. Jej bladość idealnie komponowałaby się z tym dumnym klanem - gdyby nie to, że teraz nabrała miodowej barwy. Arystokracji przecież nie przystoi ciężka praca. Zamiast obcej widział osobę, która wiedziała, jaki stolik chce wybrać i która była tutaj już tak wiele razy, że mogłaby się tutaj poruszać z zamkniętymi oczami.
- Kunoichi. - Jego głos był cichy, ale nie było potrzeby go unosić - w karczmie nie panował harmider. Wystarczająco głośny w swojej głębi, żeby dotarł do uszu Asaki i jeszcze do paru uszu za nią. - Białowłosa. - Powtórzył w razie gdyby niewiasta nie zwróciła najmniejszej uwagi na poprzednie wezwanie. Wskazał gestem dłoni miejsce przy stoliku zapraszająco.
Shikarui skierował spojrzenie na drzwi, w których pojawiła się nowa osoba. Nie zmienił się ich wyraz, kiedy sylwetka białowłosej niewiasty odbiła się w przejrzystej tafli. Osoba jakich wiele. Kunoichi jakich wiele. Albo niewiele? Drobna, smukła, można było pomyśleć, że jest córką jednego z bogaczy, która postanowiła przejść się po swoich włościach. Przecież takim kruszynom otwiera się drzwi, odsuwa im krzesła i dba o odebranie ich płaszcza, kiedy przechodziły przez próg. Można było tak pomyśleć? Pewnie tak. W końcu niewieście niczego nie brakowało. W twarzy, w spojrzeniu złotych oczu, w lśniących śniegiem włosach. Shikarui widział jej kaburę na broń, jej dość pewny i zarazem lekki krok, jej gotowe do potyczki spojrzenie, które wyłagodniało, kiedy minęła już kelnerki, kierując się do wolnego stolika - a tych było sporo. Aktualna godzina nie sprzyjała posiedzeniom przy piwie - sprzyjała pracy. Mimo to goście byli cały czas - pojedyncze osoby zajmujące stoliki, podróżni i miejscowi - czasami ciężko już było się połapać kto jest kto. Widział kunoichi o białych włosach, o wiele zbyt inną jak na przedstawicielkę klanu Uchiha. Nie oznaczało to jeszcze, że od razu zakładał, że rzeczywiście Uchiha nie jest. Jej bladość idealnie komponowałaby się z tym dumnym klanem - gdyby nie to, że teraz nabrała miodowej barwy. Arystokracji przecież nie przystoi ciężka praca. Zamiast obcej widział osobę, która wiedziała, jaki stolik chce wybrać i która była tutaj już tak wiele razy, że mogłaby się tutaj poruszać z zamkniętymi oczami.
- Kunoichi. - Jego głos był cichy, ale nie było potrzeby go unosić - w karczmie nie panował harmider. Wystarczająco głośny w swojej głębi, żeby dotarł do uszu Asaki i jeszcze do paru uszu za nią. - Białowłosa. - Powtórzył w razie gdyby niewiasta nie zwróciła najmniejszej uwagi na poprzednie wezwanie. Wskazał gestem dłoni miejsce przy stoliku zapraszająco.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
Gdyby powiedzieć jej, że przez swoją posturę, filigranowość, bladość pasuje do arystokracji, to w pierwszej chwili wzięłaby to za naprawdę kiepski żart, a w drugiej szukałaby drogi ucieczki. Ktoś, kto tak myślał, musiał być niespełna rozumu. W jej życiu nic nie było proste, nikt nie otwierał przed nią drzwi, nie kładł płaszcza na kałużę, by mogła przejść po niej nie brudząc delikatnych i drogich jak całe Kotei trzewików, nikt nie odsuwał jej krzesła, ani nie odbierał ciepłego okrycia, czy też torby. Może dlatego, że płaszcza przy sobie aktualnie nie miała, a mała torba była przytwierdzona do jej pasa? No i ta mina. Mówiła jasno, żeby dać jej spokój, albo… albo co - wybije komuś zęby? Już z tego wyrosła. No i nawybijała już tyle zębów, że więcej jej nie potrzeba było do szczęścia.
Rzeczywiście trudno było ją pomylić z kimkolwiek innym. Pierwsze wrażenie o delikatnej kobiecie pryskało natychmiast, gdy spojrzeć na to, jak była ubrana - a przecież nie było to zwiewne kimono, tylko koszula bez rękawów, która nie krępowała ruchów i nie majtała gdzieś bez sensu pod pachą, krótkie skórzane spodenki, gruby pas, do którego przypięta była torba, kabura na broń na lewym udzie - wszystko w przyjemnej dla oka tonacji brązów. Gdyby się przypatrzeć, to na jej dłoniach widać by było jaśniejsze, nie muśnięte tak bardzo słońcem miejsce, w którym nosiła rękawiczki bez palców, teraz schowane.
Asaka już sobie odsuwała wypatrzone krzesło, i to wtedy odezwał się mężczyzna, chłopak, ten ktoś, na którego nie zwróciła wcześniej większej uwagi. Czarne włosy, jakich pełno w Sogen, no to wzrok jakoś automatycznie przechodził dalej - do upatrzonego krzesełka. Ale zatrzymała swój ruch, jakoś nie widziała tutaj nikogo innego, kogo można by nazwać “kunoichi”, dopuszczała jednak do siebie, że albo się przesłyszała, albo to jednak nie do niej. Drugie słowo rozwiało te nadzieje i odwróciła się w stronę, z której usłyszała głos.
Ciemne brwi, tak niepasujące do bieli jej włosów, zmarszczyły się w lekkim zdziwieniu, gdy już zlokalizowała źródło, które się do niej odzywało. Najpierw dostrzegła jego twarz, jasne oczy, dopiero potem krótko spojrzała na bandaże, by na sam koniec dostrzec gest dłoni. I to taki, że nawet gdyby chciała, to nie mogłaby uznać, że chodzi o coś innego, jak na przykład “hej, twój płaszcz się zaczepił o to krzesło, weź go sobie”. Bo… no przecież nie było żadnego płaszcza! Nie była na to przygotowana. Miejsc było pełno, no to o ki licho chodzi?
- Czarnowłosy - nie zamierzała być dłużna. Przywitanie za przywitanie, ale dobrze, przykuł jej uwagę. Asaka stanęła przy wolnym krześle przy stoliku, który zajmował shinobi - tutaj też już zdążyła się połapać, skoro broń miał na wierzchu - ale nie usiadła. Raczej oparła dłoń na jego oparciu. - Jakiś problem?
Rzeczywiście trudno było ją pomylić z kimkolwiek innym. Pierwsze wrażenie o delikatnej kobiecie pryskało natychmiast, gdy spojrzeć na to, jak była ubrana - a przecież nie było to zwiewne kimono, tylko koszula bez rękawów, która nie krępowała ruchów i nie majtała gdzieś bez sensu pod pachą, krótkie skórzane spodenki, gruby pas, do którego przypięta była torba, kabura na broń na lewym udzie - wszystko w przyjemnej dla oka tonacji brązów. Gdyby się przypatrzeć, to na jej dłoniach widać by było jaśniejsze, nie muśnięte tak bardzo słońcem miejsce, w którym nosiła rękawiczki bez palców, teraz schowane.
Asaka już sobie odsuwała wypatrzone krzesło, i to wtedy odezwał się mężczyzna, chłopak, ten ktoś, na którego nie zwróciła wcześniej większej uwagi. Czarne włosy, jakich pełno w Sogen, no to wzrok jakoś automatycznie przechodził dalej - do upatrzonego krzesełka. Ale zatrzymała swój ruch, jakoś nie widziała tutaj nikogo innego, kogo można by nazwać “kunoichi”, dopuszczała jednak do siebie, że albo się przesłyszała, albo to jednak nie do niej. Drugie słowo rozwiało te nadzieje i odwróciła się w stronę, z której usłyszała głos.
Ciemne brwi, tak niepasujące do bieli jej włosów, zmarszczyły się w lekkim zdziwieniu, gdy już zlokalizowała źródło, które się do niej odzywało. Najpierw dostrzegła jego twarz, jasne oczy, dopiero potem krótko spojrzała na bandaże, by na sam koniec dostrzec gest dłoni. I to taki, że nawet gdyby chciała, to nie mogłaby uznać, że chodzi o coś innego, jak na przykład “hej, twój płaszcz się zaczepił o to krzesło, weź go sobie”. Bo… no przecież nie było żadnego płaszcza! Nie była na to przygotowana. Miejsc było pełno, no to o ki licho chodzi?
- Czarnowłosy - nie zamierzała być dłużna. Przywitanie za przywitanie, ale dobrze, przykuł jej uwagę. Asaka stanęła przy wolnym krześle przy stoliku, który zajmował shinobi - tutaj też już zdążyła się połapać, skoro broń miał na wierzchu - ale nie usiadła. Raczej oparła dłoń na jego oparciu. - Jakiś problem?
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma "Akame"
To raczej normalne, całkowicie naturalne - i wcale nie mam na myśli konkretnie tych stron. To naturalne, że kiedy ktoś cię zaczepia to najpierw pytasz “PROBLEM?!”, a potem ewentualnie wybijasz zęby. Nie koniecznie w tej kolejności. Shinobi żyli ze zleceń, które często napuszczały jednych na drugich. Nie zawsze wszystko było czarno-białe, nie za każdym razem świat tak prosto się układał, że byłeś w stanie stwierdzić jednoznacznie, czy ten człowiek na pewno ma dobre intencje. Ostatnio Shikarui tak dał uśpić swoją czujność, stracił swój rezon, tylko dlatego, że coś wydawało się proste i oczywiste, a on zachował się jak zardzewiała maszyna. Jakby zębatki jednak nie działały ze sobą dobrze, zardzewiały przez ciągłe zgrzytanie o siebie wzajem, zamiast w końcu dotrzeć się do idealnego stanu współpracy. Tutaj mogło być tak samo. Kobieta, którą ciężko było wziąć za zagrożenie i jednocześnie której trudno było za zagrożenie nie uważać. Ludzie byli tylko robakami - ale nawet robaki posiadały mechanizmy obronne, potrafiły ugryźć, ukąsić. Niektóre posiadały naprawdę paskudny jad, który uprzykrzał życie. A shinobi? Naturalni drapieżcy wpuszczeni w stado owiec - jak wilki między nimi, tylko w owczych skórach. Spojrzenie złotych oczu było mocne. Intensywne. Jedno z tych, które uważasz, że się nie zlęknie i nie złamie pod presją. Dlatego tak pięknie wyglądałoby, gdyby pogrążyły się w rozpaczy. Mogłabym uwierzyć, że to spojrzenie było w stanie niektórych zawstydzić i onieśmielić - może dlatego większość osób szeptała tak między sobą, z za jej plecami, lękając się powiedzieć w twarz to, co o niej sądzą? Jej postawa była bojowa. Nie, nie była wcale - ale na taką wyglądała. Jakby w każdym momencie była gotowa sięgnąć po broń, podczas gdy Shikarui wyglądał tak, jakby sięgnięcie po cokolwiek miało mu zająć tyle, ile ślimakowi zajmuje przebycie stu metrów. Gdzie był fałsz w tych złudzeniach i gdzie zaczynało się ziarno prawdy? Każda plotka, nawet ta najbardziej abstrakcyjna, musiała mieć powód swojego powstania. Czasem okazywało się, że stanowiły kompletne przeciwieństwo w prawdzie niż to, co przekazywały. Tonu Asaki w pierwszym momencie chyba nie dało się polubić. W takim wypadku była to pierwsza rzecz, która ich łączyła. Od puzzla do puzzla - tak tworzyło się obrazy.
Shikarui położył kartkę na stole. Jego dłoń z wolna naturalnie opadła na blat, teraz była to już tylko formalność. Podniósł się i pokłonił głęboko - tak, jak nakazywał zwyczaj w większości prowincji, by ukazać swoje uniżenie.
- Wybacz, Pani. Byłem zbyt śmiały. - Nie czekał na przyzwolenie, nie czekał na komendę podniesienia się. Przecież nie było żadnej różnicy poziomów. A Shikarui, jak na faceta, wcale nie był powalająco wysoki. Można było wręcz powiedzieć, że jeśli o wzrost chodzi - nawet nie był facetem. - Szukałem jedynie towarzystwa. I polecenia tutejszych przysmaków, które nie będzie zrzędzeniem służby. - Jej żywe, złote oczy były hipnotyzujące. Intrygujące. Gdyby mogły - łamałyby góry. A może mogła? Shikarui nigdy nie lekceważył przeciwnika, a za takowego właśnie kunoichi wziął z jej postawą. Za drapieżnika, który bardzo szybko zarysował tutaj swoją pozycję.
Shikarui położył kartkę na stole. Jego dłoń z wolna naturalnie opadła na blat, teraz była to już tylko formalność. Podniósł się i pokłonił głęboko - tak, jak nakazywał zwyczaj w większości prowincji, by ukazać swoje uniżenie.
- Wybacz, Pani. Byłem zbyt śmiały. - Nie czekał na przyzwolenie, nie czekał na komendę podniesienia się. Przecież nie było żadnej różnicy poziomów. A Shikarui, jak na faceta, wcale nie był powalająco wysoki. Można było wręcz powiedzieć, że jeśli o wzrost chodzi - nawet nie był facetem. - Szukałem jedynie towarzystwa. I polecenia tutejszych przysmaków, które nie będzie zrzędzeniem służby. - Jej żywe, złote oczy były hipnotyzujące. Intrygujące. Gdyby mogły - łamałyby góry. A może mogła? Shikarui nigdy nie lekceważył przeciwnika, a za takowego właśnie kunoichi wziął z jej postawą. Za drapieżnika, który bardzo szybko zarysował tutaj swoją pozycję.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma "Akame"
Większość ją za zagrożenie nie brała - właśnie z powodu lichej postury, którą sobą reprezntowała. Nigdy nie była wysoka, jako dziecko też wcale nie górowała nad innymi dzieciakami, ale no cóż… wzrost to nie wszystko, czyż nie? Liczyła się jeszcze determinacja i chęć pokazania, że wcale nie jest się takim śmieciem za jakiego cię mają. Asaka była cholernie przewrażliwiona na tym punkcie. Do tego stopnia, że jako szczyl w wieku przedszkolnym obijała rówieśnikom buźki jak leci, nie patrząc czy toto większe czy mniejsze, starsze czy młodsze. Zęby się sypały. I skargi rodziców też. Później trochę stonowała, ale nie raz postraszyła tego i owego zaciśniętą pięścią i ręką ułożoną w geście, którego nie dało się nie zrozumieć, a który jasno pytał “a wpierdol chcesz?!”. Cóż, w rodzinnych stronach wcale nie brano jej za brak zagrożenia - przeciwnie. Później uspokoiła się całkiem i wiedząc już ile jest warta wcale nie musiała nikomu obijać mordy za krzywe spojrzenie. Bo to jej krzywe spojrzenie brano za chęć do bitki. Całkiem omylnie, ale… Przynajmniej miała święty spokój.
Teraz też wcale nie chciała się z nikim bić, ani nikogo straszyć, ani pokazywać swoją wyższość. Bo wcale nie czuła się lepsza, mądrzejsza, bardziej doświadczona czy cokolwiek innego - była w tym stanie, że było jej wszystko jedno; mordowanie ziemniaków i kopanie stonek (albo to na odwrót było? kunoichi siedziała w tym po uszy to już jej się wszystko mieszało i myliło) zrobiło swoje, ale na pewno nie utemperowało tego silnego spojrzenia, którym obdarzała innych na lewo i prawo. W tym biednego Shikaruia, który chyba nie był do końca gotowy na spotkanie złotych oczu, które wpatrywały się w niego z odległości ledwie metra. Trochę z góry, bo Asaka stała, a on siedział. Śledziła jego ruchy, jak powoli kładzie kartkę na blacie, a później dłoń, jak wstaje i - o zgrozo - kłania się tak nisko, że aż dziwne, że nie szorował włosami po podłodze.
Białowłosa nie była w stanie ukryć zmieszania. Nie była dobrą aktorką, zwykle jej emocje były podane jak na tacy - wystarczyło tylko spojrzeć na jej twarz, względnie na żółte ślepia, bo gdy przejrzało się przez to pierwsze, groźne i drapieżne wrażenie, to można było wyczytać całą gamę innych rzeczy. Tak jak teraz. Nie była wielką panią, której trzeba się było głęboko kłaniać, wystarczyło skinąć głową i jej to wystarczało z nawiązką. Zresztą… W Sogen większość dokładnie tak się z nią obchodziła. I całe szczęście. Za daleko było jej do arystokracji.
Różnica poziomów była znaczna. Ale dla Asaki większość facetów była powalająco wysoka, nie inaczej było tym razem. Bez słowa również się skłoniła, co prawda nie tak głęboko, ale jednak. Nie powiedziała nic, na szczęście nie zapomniała zamknąć gęby, która jej opadła w zdziwieniu chwilę wcześniej. To dopiero byłoby wstyd.
- Nic nie szkodzi - to brzmiało śmiesznie, obojętnie czy mówiła to ona, on, czy ktokolwiek inny. “Pani” absurdalnie brzmiało to w jej uszach. Wybaczać? A niby co, to, że nazwał rzeczy po imieniu? Że kunoichi? Że białowłosa? To były jedne z milszych określeń jakie o sobie słyszała. - Dobrze trafiłeś, Panie - absolutnie nie mogła się powstrzymać przed zaakcentowaniem tego słowa. Facet nie mógł być starszy od niej. Z drugiej strony ona wcale nie wyglądała na tyle, ile miała w rzeczywistości, z jakiegoś powodu zawsze dawali jej mniej lat. To przez wzrost? Czy przez urodę? Trudno powiedzieć. - Próbowałam tu już chyba wszystkiego - przynajmniej do tego się nadawała. Do polecenia czegoś, co można tutaj zjeść. A że towarzystwo? No większość powiedziałaby, że białowłosa to gbur nad gburami. Gówno prawda, ale tak to było, gdy się patrzyło na pierwsze wrażenie. Drugie wrażenie było jednak dość bezpośrednie. Bo drapieżnik, którego przypominała, i którym z pewnością była, bezceremonialnie odsunął sobie krzesło, o które ciągle się opierała i opadła na nie z gracją worka ziemniaków. Dobra, kłamię. Ale listek opadający z drzewa to to nie był, zwyczajnie dlatego, że była zmęczona i głodna.
Teraz też wcale nie chciała się z nikim bić, ani nikogo straszyć, ani pokazywać swoją wyższość. Bo wcale nie czuła się lepsza, mądrzejsza, bardziej doświadczona czy cokolwiek innego - była w tym stanie, że było jej wszystko jedno; mordowanie ziemniaków i kopanie stonek (albo to na odwrót było? kunoichi siedziała w tym po uszy to już jej się wszystko mieszało i myliło) zrobiło swoje, ale na pewno nie utemperowało tego silnego spojrzenia, którym obdarzała innych na lewo i prawo. W tym biednego Shikaruia, który chyba nie był do końca gotowy na spotkanie złotych oczu, które wpatrywały się w niego z odległości ledwie metra. Trochę z góry, bo Asaka stała, a on siedział. Śledziła jego ruchy, jak powoli kładzie kartkę na blacie, a później dłoń, jak wstaje i - o zgrozo - kłania się tak nisko, że aż dziwne, że nie szorował włosami po podłodze.
Białowłosa nie była w stanie ukryć zmieszania. Nie była dobrą aktorką, zwykle jej emocje były podane jak na tacy - wystarczyło tylko spojrzeć na jej twarz, względnie na żółte ślepia, bo gdy przejrzało się przez to pierwsze, groźne i drapieżne wrażenie, to można było wyczytać całą gamę innych rzeczy. Tak jak teraz. Nie była wielką panią, której trzeba się było głęboko kłaniać, wystarczyło skinąć głową i jej to wystarczało z nawiązką. Zresztą… W Sogen większość dokładnie tak się z nią obchodziła. I całe szczęście. Za daleko było jej do arystokracji.
Różnica poziomów była znaczna. Ale dla Asaki większość facetów była powalająco wysoka, nie inaczej było tym razem. Bez słowa również się skłoniła, co prawda nie tak głęboko, ale jednak. Nie powiedziała nic, na szczęście nie zapomniała zamknąć gęby, która jej opadła w zdziwieniu chwilę wcześniej. To dopiero byłoby wstyd.
- Nic nie szkodzi - to brzmiało śmiesznie, obojętnie czy mówiła to ona, on, czy ktokolwiek inny. “Pani” absurdalnie brzmiało to w jej uszach. Wybaczać? A niby co, to, że nazwał rzeczy po imieniu? Że kunoichi? Że białowłosa? To były jedne z milszych określeń jakie o sobie słyszała. - Dobrze trafiłeś, Panie - absolutnie nie mogła się powstrzymać przed zaakcentowaniem tego słowa. Facet nie mógł być starszy od niej. Z drugiej strony ona wcale nie wyglądała na tyle, ile miała w rzeczywistości, z jakiegoś powodu zawsze dawali jej mniej lat. To przez wzrost? Czy przez urodę? Trudno powiedzieć. - Próbowałam tu już chyba wszystkiego - przynajmniej do tego się nadawała. Do polecenia czegoś, co można tutaj zjeść. A że towarzystwo? No większość powiedziałaby, że białowłosa to gbur nad gburami. Gówno prawda, ale tak to było, gdy się patrzyło na pierwsze wrażenie. Drugie wrażenie było jednak dość bezpośrednie. Bo drapieżnik, którego przypominała, i którym z pewnością była, bezceremonialnie odsunął sobie krzesło, o które ciągle się opierała i opadła na nie z gracją worka ziemniaków. Dobra, kłamię. Ale listek opadający z drzewa to to nie był, zwyczajnie dlatego, że była zmęczona i głodna.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma "Akame"
Podobieństwa się nie pokazywały - pokazała się za to różnica. Wygięte brwi, ostre spojrzenie, które gięło, cięło i przenikało na wskroś i to całkowicie obojętne. Bo spojrzenie czarnowłosego nie zmieniło się nic a nic - ani kiedy Asaka przesuwała się po pomieszczeniu, ani kiedy zbliżała się do niego, ani kiedy już jej drobna dłoń oparła się o krzesło, jakby chciała wyraźnie zarysować granicę możliwego zbliżenia w słowach, do którego druga strona, ta zaczepiająca, mogła się posunąć. Dawała przy tym kawałek swobody - przynajmniej tym odważniejszym, którzy nie szczali w gacie od razu, kiedy tylko wyczuli wpierdol w powietrzu. I tak miło ze strony niewiasty, że teraz najpierw pytała, a dopiero potem zdzielała prawym sierpowym. Shikarui czuł podmuch tego uderzenia. Powietrze, które wzburzała jej pięść, która przesunęła się tuż przed jego nosem, chociaż nie było żadnego ruchu. Nie musiała się ruszać. Miała w sobie wszystko, co decydowało o tym, by przydzielić ją do rodzaju ludzi, którzy nie zawahają się swoich słów poprzeć pięściami. Ta, która jest dumna, a jednocześnie nie jest próżna. Tak było? Przecież to tylko te słodkie pozory. Shikarui nie potrafił dobrze opisywać ludzi, ich emocji i charakteru, który posiadali. Nie oceniał. Nie szufladkował. Przyjmował jedynie to, co ktoś sam mu dawał, jakby kolekcjonował kłosy traw zbierane z prywatnego ogrodu, by pleść z nich wianki puszczane potem na cichą rzekę. Nie bał się, bo nie było żadnego powodu, żeby się bać, ale jego reakcja świadczyła o czymś zupełnie przeciwnym. Przecież ważył każdy ruch, żeby nie urazić pannicy! Wcale nie. Tak samo, jak wcale nie było mu przykro i wcale się przed nią nie korzył. Nie musiał. Jak na razie wiedział, że to tylko podmuch pięści - i mógł się przed nim bez problemu uchylić.
Pokłonił się połowicznie w ramach podzięki, kiedy jego przeprosiny zostały przyjęte, a grzech wybaczony. Mogło się okazać, że naprawdę pochodzi z wyższych kast, zresztą nie miało to żadnej różnicy. W kontaktach z ludźmi Shikarui zazwyczaj stawiał się niżej, w ich cieniu. Jak pies idący przy nodze, który zadziera łeb, żeby spojrzeć na skąpanych blaskiem słońca ludzi. Lub bardziej - jak tygrys. Z tym, że tygrysowi naturalne przychodziło wspięcie się na drzewo i spojrzenie na człowieka z góry.
- Zwykłe przeczucie. - Czsem tak było. Wystarczyło na kogoś spojrzeć i już wiedziałeś, czy ta osoba ocenia otoczenie, czy rozgląda się po kątach, czy poznaje ściany, w których przyjdzie mu spędzać parę chwil, czy może wchodzi od razu i wie, czego chce. Czego się spodziewać. Czarnowłosy usiadł i lekko przesunął karteluszkę po stole - jak się okazało - spis tutejszych specjałów, ni mniej, ni więcej. W przeciwieństwie do Asaki on rzeczywiście wydawał się jak listek puszczony na wietrze - cichy. Karta nie została podsunięta pod sam nos, zamarła na środku stolika tak, że w sumie można było to odebrać jakby ją po prostu odkładał - albo tak, jakby rzeczywiście chciał ją podsunąć Asace. Nie robiło to znaczenia, bo kobieta przyznała się, że próbowała tu wszystkiego. Więc tutejsza?
- Dobrze. W takim razie szczęście się do mnie uśmiechnęło. - Przyjrzał się jej z większą uwagą. Z błyskiem w oku, który śledził każdy ruch, lecz nie w ten natarczywy sposób - raczej ten magnetyczny. Zaraz ten wzrok odwrócił w stronę spoglądających w ich stronę kelnerek, ale tylko na drobny moment. - Śnieg włosów w środku lata nie świadczy o tutejszości. Oczy nawykły do kruczej czerni. - Właśnie, bo tak to wyglądało - jej wygląd pasował tutaj tak, jak kupka śniegu zostawiona środkiem lata na drodze. Nie to, żeby spacerowali tutaj tylko czarnowłosi, w żadnym wypadku, jednak akurat niewiasta nosiła jeden z tych kolorów, który ciężko było “zgubić w tłumie”. Była wyrazista - i nie chodziło tylko o jej kolor oczu. Posiadała naturalną charyzmę. Shikarui trafiał chyba tylko na takie osoby… albo nie? Takie go przyciągały. Z drugiej strony jeden z jego szczeniaczków, Inoshi, nie była charyzmatyczna, a jednak go przyciągnęła. Wydawała się… takim właśnie porzuconym szczeniaczkiem. Nic nie mógł poradzić na to, że naturalnym było zajęcie się nią, skoro stała się częścią “jego” stada na parę chwil tragedii.
Pokłonił się połowicznie w ramach podzięki, kiedy jego przeprosiny zostały przyjęte, a grzech wybaczony. Mogło się okazać, że naprawdę pochodzi z wyższych kast, zresztą nie miało to żadnej różnicy. W kontaktach z ludźmi Shikarui zazwyczaj stawiał się niżej, w ich cieniu. Jak pies idący przy nodze, który zadziera łeb, żeby spojrzeć na skąpanych blaskiem słońca ludzi. Lub bardziej - jak tygrys. Z tym, że tygrysowi naturalne przychodziło wspięcie się na drzewo i spojrzenie na człowieka z góry.
- Zwykłe przeczucie. - Czsem tak było. Wystarczyło na kogoś spojrzeć i już wiedziałeś, czy ta osoba ocenia otoczenie, czy rozgląda się po kątach, czy poznaje ściany, w których przyjdzie mu spędzać parę chwil, czy może wchodzi od razu i wie, czego chce. Czego się spodziewać. Czarnowłosy usiadł i lekko przesunął karteluszkę po stole - jak się okazało - spis tutejszych specjałów, ni mniej, ni więcej. W przeciwieństwie do Asaki on rzeczywiście wydawał się jak listek puszczony na wietrze - cichy. Karta nie została podsunięta pod sam nos, zamarła na środku stolika tak, że w sumie można było to odebrać jakby ją po prostu odkładał - albo tak, jakby rzeczywiście chciał ją podsunąć Asace. Nie robiło to znaczenia, bo kobieta przyznała się, że próbowała tu wszystkiego. Więc tutejsza?
- Dobrze. W takim razie szczęście się do mnie uśmiechnęło. - Przyjrzał się jej z większą uwagą. Z błyskiem w oku, który śledził każdy ruch, lecz nie w ten natarczywy sposób - raczej ten magnetyczny. Zaraz ten wzrok odwrócił w stronę spoglądających w ich stronę kelnerek, ale tylko na drobny moment. - Śnieg włosów w środku lata nie świadczy o tutejszości. Oczy nawykły do kruczej czerni. - Właśnie, bo tak to wyglądało - jej wygląd pasował tutaj tak, jak kupka śniegu zostawiona środkiem lata na drodze. Nie to, żeby spacerowali tutaj tylko czarnowłosi, w żadnym wypadku, jednak akurat niewiasta nosiła jeden z tych kolorów, który ciężko było “zgubić w tłumie”. Była wyrazista - i nie chodziło tylko o jej kolor oczu. Posiadała naturalną charyzmę. Shikarui trafiał chyba tylko na takie osoby… albo nie? Takie go przyciągały. Z drugiej strony jeden z jego szczeniaczków, Inoshi, nie była charyzmatyczna, a jednak go przyciągnęła. Wydawała się… takim właśnie porzuconym szczeniaczkiem. Nic nie mógł poradzić na to, że naturalnym było zajęcie się nią, skoro stała się częścią “jego” stada na parę chwil tragedii.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości