Rudera Kamiru

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Młody Hozuki jednak poszedł po rozum do wody. Głowy znaczy się. Zamiast bawić się w małego terrorystę wewnątrz, wolał urządzić przedstawienie dla większego grona niż on sam i cztery ściany. Gdyby ktoś mógł przyglądać się jego poczynaniom pewnie niejednokrotnie krzyknąłby z przerażenia, widząc jak dziecko obchodzi się z tak niebezpiecznym narzędziem jak siekiera. Na (nie)szczęście Albinos był odporny na takie błahostki jak ostre, metalowe przedmioty sunące na spotkanie z jego młodym, apetycznym (dla zwyrodnialców) ciałkiem. Wszystko poszło mu zaskakująco sprawnie, przygotowania do swojego pierwszego samodzielnego posiłku byłby ocenione na przyzwoite nawet przez samą Magdę Gessler Mei Itaki, szefową kuchni jednej z największych restauracji w Ryuzaku. Zostawiając jednak pełnego ambicji początkującego kucharza samemu sobie, powróćmy do konwersacji toczącej się nieco dalej.
  • Wyspa jak Kantai. Mniej mgły, więcej śniegu. Zabandażowany wysłuchał, jakby nie było, historii życia dziewczyny. Jej droga nie należała do łatwych, prostych i dających wszystko czego sobie zażyczy na każdym kroku. Wychowanie się bez rodziców i prawdziwego rodzeństwa... Nawet nie starał się wyobrazić sobie, co musi czuć osoba której poskąpiono tego daru. Mowa tu oczywiście o normalnych, pełnych ciepła (albo zimna w przypadku Yukich) i miłości, a nie jakichś przerażających parodii tej bezpiecznej przystani. Dom należący do jego rodziny nadal był dla Kamiru jednym z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi, gdzie mógłby być sobą bez żadnych ograniczeń czy strachu, że ktoś uzna go za wariata. Może w końcu powinien zrobić to, co planował już dawno temu? Teraz jego głowę zakrzątała pewna mała, Białowłosa osóbka. Płci pięknej. Nie, to nadal nie Yuusuke. Pomimo tego, co przeszła to po jej dotychczasowym zachowaniu, pobyt w sierocińcu nie wpłynął na nią źle. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Za Twą historię dziękuję. Biorąc pod uwagę fakt, że znają się zaledwie... Chwilę, to tego typu opowieść musiała ją sporo kosztować, hu? Albo pogodziła się z losem i nie widzi nic dziwnego w takim dzieciństwie. Ciekawe, jak swoje młodzieńcze lata będzie wspominał Białowłosy? Yuusuke u boku Kamiru przeżył sporo różnych zdarzeń, z naciskiem na przeżył. Do tej pory nie miał chyba powodu do narzekań, zresztą, był zbyt zapatrzony w swego wybawcę by zauważyć jakiekolwiek niedogodności czy skazy na duszy Boga wygnanego. Rumieniec wykwitły na jej twarzy w jakiś dziwny sposób ucieszył chłopaka. Dlaczego? Nie potrafił wyjaśnić. W końcu nie był Bogiem, ne? Do tej pory jego kontakty z rówieśnikami były... Zerowe. Nie licząc ostatnich zdarzeń w mieście kupieckim. Wcześniej nie szukał kolegów, przyjaciół. Nie potrzebował tych więzi. A teraz siedział kilka metrów nad ziemią, choć zdawało mu się, że pod nim jest tylko przepaść, wokół niego ciemność, a wysoko nad nim gwiazdy, widoczne w jej błękitnych oczach... Hana była jedynym stałym punktem w tym dziwnym miejscu, nie odrywał więc od niej swoich szarych ślepek. Co jest z Tobą, baka-kun? I temu głosowi odpowiedziała cisza.

    Zły? Mówiła tak cicho, że młodzieniec mógł się przesłyszeć... Jednak nie, naprawdę tak podejrzewa. Faktycznie mogło się tak zdawać. Najpierw ta misja, która zajęła znacznie dłużej niż zakładał, potem poszukiwania Yuusuke, a koniec końców zaciągnięcie go na festyn... Miał powody, by nawet jego, trzymana w lodowatych ryzach, cierpliwość uciekła z krzykiem. To... Takiego nic. Odpowiedział szeptem, a przez swoją barwę głosu... Zabrzmiał trochę jak żaba. Albo tarka do ubrań. Dopiero wtedy poczuł, jak coś gorącego muska jego skórę Zamrugał. Skąd na jego nosie wzięły się palce Białowłosej? Widząc jednak, do czego to zmierza, sięgnął dłonią i złapał za nadgarstek dziewczyny. Tracisz formę staruszku. Powstrzymał się, by nie wykonać gwałtownych ruchów i powoli zabrał jej palce, które już zdążyły zaczepić się o bandaże. Nawet Albinos nie był tak głupi, by próbować pozbawić Czarnowłosego jego świętości, a jej się to prawie udało! Jak... Pokiwał głową na boki, jakby ze smutkiem. Teraz nie. Jeszcze nie. Nie był jednak w stanie zmusić się do kompletnego odtrącenia jej dłoni. Po prostu nie mógł. On był mumią, żywym truchłem, a Ona... Cała promieniowała energią i życiem. Nie mógł. Pozwolił jej chłonąć chłód bijący od swojego policzka. Cieszy się wszystkim? To tylko utwierdziło w jego przekonaniach. Powoli, jakby nie chcąc zniszczyć idealnego obrazu który miał tuż przed sobą skierował swoją dłoń ku jej twarzy. Zatrzymał swój chłód na uderzenie serca tuż przed nią, z wahaniem. Musnął palcem jej usta, nie mogąc uwierzyć w ich miękkość. Stary... Co Ty odwalasz? I ten głos pozostał bez odpowiedzi. Jak zareaguje na taki gest z jego strony? W końcu... Typowe to nie było. A uczucie najpewniej przypominało kostki lodu.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Hanaye delikatnie i dziewczęco uśmiechnęła się pod nosem. Pozbyła się jakichkolwiek infantylnych zachowań. Jej dojrzałe oblicze, które wcześniej sporadycznie dawało o sobie znać, wyjątkowo wybiło się w tę noc. Jednak Kamiru nie pozwolił na ściągnięcie bandaży... W sumie spodziewała się tego ale i tak gdzieś w głębi serduszka piknęło zawiedzenie. Westchnęła ale... nie przestała czuć jego chłodu wydobywającego się z ręki, która spoczęła na nadgarstku, pilnując by ta nie zapuściła się ani centymetra dalej. W tym wypadku mówiąc o chłodzie mamy na myśli jego bardzo pozytywną odmianę - zimno o dobrym wydźwięku, samym w sobie. - Mhm.. - odpowiedziała, a raczej cicho wymruczała z uśmiechem, przymykając ślepka. - Rozumiem. - kiwnęła potakująco głową. Nie chciała by ten się w jakiś sposób spłoszył, mimo, ze nie wyglądał na osobnika, który łatwo by uciekał. Wszystko dookoła emanowało przekonaniem, że dla ich dwójki była to zupełnie nowa sytuacja w którą brnęli w ciemno (dosłownie) i gdyby któregoś z nich zapytać co odczuwają, żadne zapewne nie umiałoby odpowiedzieć i sprecyzować swoich emocji. Hana wpatrywała się z lekko rozchylonymi ustami w jego kolejne gesty. Była troszkę jak we śnie, który pojawił się w świadomości po raz pierwszy. Krew uderzyła do jej głowy, serce biło chyba nieco głośniej niż zazwyczaj, a Hana nie odsunęła się ani nie zrobiła żadnego gestu który można by było uważać za płochliwość - mimo, że cała sprawiała wrażenie lekko roztrzęsionej. Chłód, który dosięgnął jej ust był przyjemny i trochę jakby wyczekany. Dała Kamiru kilka chwil na przyzwyczajenie się do dotyku miękkiej skóry warg bo ewidentnie było to nowe doznanie i chwilę potem tak jakby wsunęła policzek w jego dłoń, całując środek dłoni Kamiru. Trwając w takim geście, pilnując by nie stracić kontaktu z chłodną skórą uniosła spokojne ślepka, na nowo szukając odbicia nieba w błyszczących oczach czarnowłosego. Podparła się dłońmi o konar przed sobą, tym razem zupełnie przypadkiem trafiając na dłoń rówieśnika. Teraz nie interesowały ja takie sprawy jak ich pochodzenie czy nieszczęśliwa przyszłość. Były zbyt szare jak na to co teraz działo się wewnątrz nich. Czyżby Hanie zaczęło się za dużo wydawać? Może... ale teraz zupełnie nic nie miało sensu prócz tych kilku metrów kwadratowych dookoła nich i blasku gwiazd, które mocno dziś przyświecały i razem z księżycem dawały przyjemną poświatę.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Miękkie. No... To się młodzieniec inteligentnym i niespodziewanym stwierdzeniem popisał, nie ma co! Gdyby jeszcze go obchodziło, że w tej chwili nie myśli zbyt racjonalnie. Dobra, wcale nie myśli. Więc co tak właściwie robił? Tego sam nie wiedział. Jego palce nadal rozkoszowały się wargami Białowłosej, a szare ślepka wpatrywały się w jej oczy, przypominająca morza w których odbijają się gwiazdy. Huh, poeta się znalazł. O dziwo, ten głos był zaskakująco cichy i... Jakby zaintrygowany? Najwidoczniej całe więzienie które stworzył w swej głowie przypatrywało się teraz z uwagą temu, co stanie się dalej. Jeszcze chwilę mógł cieszyć się jej ciepłem, trawiącym jego palce, gdy Hana... Młodzieniec nie potrafił powiedzieć, co konkretnie zrobiła. W jednej chwili potrafił jeszcze zrozumieć, czego jest uczestnikiem, a teraz? Czuł fakturę jej skóry, jej miękkość i ciepło mieszające się z chłodem jego dłoni. D-dlaczego? Nie wiedział co ma dalej robić. Nie wiedział nawet, jakim cudem zrobił to, co już zostało uczynione. Rodzice rzadko próbowali z nim rozmawiać na tematy dotyczące uczuć, na kontynencie nic się nie zmieniło, a właściwie zabrakło kogokolwiek, kto mógłby prowadzić nastolatka przez tą zawiłą ścieżkę dorastania i uczuć. Czy nie uprzedzał faktów? Może myli zwykłą reakcję organizmu z uczuciem? Może. Kto wie. Duet siedzący na drzewie najwidoczniej nie wiedział. Ale żadne nie oponowało, nie uciekło z tego miejsca. Dokąd mieli uciekać? Byli tylko oni, kawałek kory trzymający ich w miejscu i morze gwiazd nad ich głowami, z pełnią księżyca jako królową tego balu. Kamiru podejrzewał jednak, że nawet gdyby zniknęło drzewo, zgasły gwiazdy a ktoś usunął grawitację... Oni i tak tkwiliby w miejscu, złączeni ze sobą czymś, czego nie potrafili wyjaśnić.

    W szarych ślepkach iskrzyło się coś więcej niż gwiazdy. Co dokładnie? Nie potrafił powiedzieć, po prostu czuł, że jest w nich coś, co chciał powiedzieć. Szkoda tylko, że nie potrafił używać słów tak, jak powinny być używane. Zamrugał, szukając odpowiedniej ścieżki. A jeśli Hana nie zrozumie tego, co starał się przekazać? Może uzna, że to tylko kolejna gwiazda, skryta do tej pory za chmurami? Jeśli zrobi coś nie tak? Jeśli... Nie. Nie mógł tego zrobić. A jednocześnie nie mógł tego nie zrobić. Nie mógł snuć planów, zastanawiać się nad najlepszym wyjściem... Nie teraz. Musiał działać w tej chwili, krótkiej i ulotnej, zanim wszystko minie. Oderwał z trudem swoje ręce od Białowłosej, jakby pokrył je lód. Starając się opanować drżenie dłoni (to z pewnością od zimna) poprawił bandaże, tworząc niewielki otwór na usta. Chyba mi odbiło. A potem powoli, niemalże powolutku, przysunął się jeszcze bliżej, o ile w ogóle to możliwe i ujął jej twarz w swoje dłonie. Jeszcze raz popatrzył w jej oczy i wyprostował się. Sam nawet nie zauważył, kiedy jego usta zbliżyły się do czółka kunoichi, składając na nim gorący, choć paradoksalnie zimny, pocałunek. Dopiero po chwili odsunął się od niej i... Zamarł. Nie wiedział co zrobić z rękoma, które trzymał przed sobą, z oczami, których nie mógł utrzymać w miejscu... Czy się wygłupił? Nie wiedział. Czy powinien przeprosić? Nie wiedział. Nie potrafił nic zrobić, jakby ten prosty gest kosztował go całą energię. Nawet oddech miał krótki, urywany.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Hana siedziała na tej gałęzi jak zaklęta, obejmując udami konar. Wpatrywała się w ich kolejne ruchy. Nie chciała by to się kończyło, jeżeli można by było to w tym momencie pragnęła długowieczności. Wszystko działo się tak nagle i tak niezrozumiale. Każdy gest wychodził od nich mimowolnie, dyktowany samymi emocjami chwili obecnej. Jego dłoń była tak przyjemna, że Hanaye nie chciała odrywać od niej łebka. Szybko jednak się okazało, że zaraz będzie jej dane poczuć chłód drugiej dłoni i namiastkę uczuć jakie buzowały w Kamiru. Do tej pory skryty chłopak odsłonił swoje usta, na widok których dziewczę odruchowo przygryzło wargi lecz... nie na nich złożył pocałunek, a na czole. Był to tak niespodziewany, a zarazem tak kochany gest, że dziewczę roześmiało się na głos, chwytając jego dłonie, które uciekły od jej twarzy jak sparzone. - Spokojnie. - szepnęła. Całe drżały, prawie tak samo jak głos należący do Białowłosej, która bała się teraz więcej odezwać by nie zburzyć nastroju, który wydawał się przypominać swoją lekkością skrzydła motyla. Było to pierwsze skojarzenie jakie Hozuki przyszło na myśl. Niesamowicie ucieszył Hanę fakt, że ten odsłonił rąbek tajemnicy spod bandaża, odsłonił fragment siebie, ciała, a może nawet i duszy. Dziewczyna korzystając z okazji przybliżyła się jeszcze mocniej do szarookiego i przejechała swoim palcem po jego ustach, delikatnie je muskając. Drugą dłoń oparła na ramieniu. Lekko zagryzła wargę i zaczęła zbliżać się do jego ust, wpatrując się w tak nieobecne, ciemne oczy. Palec który je muskał, zjechał w bok szukając oparcia w krawędzi bandaża, a Hana coraz bardziej naruszała przestrzeń osobistą Kamiru. Sama nie była pewna czy nie naprasza się chłopakowi. Jeżeli zobaczy, że coś jest nie tak zostawi ustka w spokoju i oprze się czółkiem o jego czoło, dalej palcem wodząc po jego zimnych ale delikatnych wargach.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Śmiech? Nie takiej reakcji spodziewał się Kamiru po swoim akcie odwagi. Ale z drugiej strony, czy spodziewał się czegokolwiek? Nie, w głowie miał pustkę. Lepszy radosny śmiech wibrujący między drzewami i zmierzający do gwiazd, niż panika i przemiana w wodę. Taka ucieczka byłaby zjawiskowa, ale... No, nadal byłaby ucieczką, smucącą serce i duszę młodzieńca. Dusza i serce. To i tak jedność. A przynajmniej tak zdawało się chłopakowi w tej chwili. Jednak to nie muzyka dla uszu, ale dotyk jej dłoni dodał mu pewności siebie, naprawiając nadwątloną odwagę i słuszność tego, co zrobił. Tkwił więc w miejscu niczym sparaliżowany i patrzył w jej oczy, szukając... Sam nie wiedział czego. Ale najwidoczniej to odnalazł, skoro pozwolił się jej zbliżyć i ponownie dotknąć bandaży. Pozwolił sobie odetchnąć głęboko, po raz pierwszy naprawdę czując jej zapach. A może to drzewa? W każdym razie, woń była miła i tylko powiększyła uśmiech na jego twarzy. A może uśmiechnął się dlatego, że teraz praktycznie nic ich od siebie nie dzieliło? Palec sunący po jego ustach był czymś... Niesamowitym. Po prostu. Bez zastanowienia wysunął język i dotknął nim skóry Hany. Oczywiście, nie zrobił tego jak krowa, wyciągając go przed siebie, tylko delikatnie i prawie niezauważenie. W końcu nie chciał wyglądać jak kretyn, nawet jeśli jego oczy lśniły jak po najlepszej herbacie i książce.

    Nie był to jednak koniec atrakcji które na nich czekały. Hana zbliżała się coraz bardziej, wlepiając swoje ślepka w Zabandażowanego, który... No, nie wyglądał na do końca zabandażowanego. Jedną dłonią objął ją w pasie, by uchronić ją przed potencjalną utratą równowagi, w końcu nikt nie chciał upadku, ne? Nawet jeśli Białowłosa przeżyje go bez problemu, to cała atmosfera zniknie niemalże bezpowrotnie. A tego żadne z nich nie chciało. Drugą dłonią ujął podróbek dziewczyny, czując bijące od niej ciepło. A potem? Ciężko powiedzieć, co takiego dokładnie się wydarzyło. Postronny obserwator przysiągłby, że widział całującą się na drzewie parę i tyle. A Kamiru? Nie mógł mówić. Myśli też zdawały mu się takie... Zamglone i splątane ze sobą, jak kłębek wełny. W momencie gdy jego usta dotknęły jej ust... Nie potrafił tego opisać. Stało się. Czuł tę rozkoszną miękkość i jej ciepło, a czas? Przestał się liczyć. Jak wszystko inne. Byli tylko oni, złączeni ze sobą i... Czy coś jeszcze mogło się liczyć? Nie. Przyciągnął ją mocniej do siebie, czując narastające... Coś. Cały wzburzony ocean czegoś. Otworzył swe usta smakując jej wargi zimnym językiem. Wydawało mu się, że dziewczyna płonęła. Wiedział, że to nieprawda, że sam jest po prostu zimnym i martwym głazem, który topi się przez jedną niepozorną osóbkę.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Czyżby sytuacja wymknęła się spod kontroli? Ależ skąd.. Była w pełni kontrolowana. Nie głową, a emocjami. No i tutaj już wchodzi zupełnie nowa rzecz. Czy zrobili dobrze dając się ponieść emocjom? Na rozpatrywanie tego przyjdzie czas już po wszystkim. Chociaż wydaje mi się, że chyba ta dwójka wie, że nie ma się czego obawiać. Czyżby na pewno? Koniec końców nadal nie zdają sobie sprawy z tego co za mała menda czai się na dole z notkami wybuchowymi. Hanaye była nad wyraz szczęśliwa, że nie została odrzucona. Zimne i silne ramię objęło ją w pasie, zadowolona przywarła do jego ciała i tutaj nastąpiło coś nowego, niespodziewanego. Poczuła się bezpiecznie.. w jego ramionach. I nie było to doskonale znane uczucie, które towarzyszyło jej podczas zamiany w wodę przy każdym narażeniu na uraz, a takie, którego nie miała gdzie wcześniej spotkać. Czyżby tak czuło się dziecko, które ma koło siebie rodziców podczas pierwszych prób walk, opiekunów którzy je wspierają? Niby tak mały krok dla kogoś kto patrzy z boku, a tak wielki krok w życiu dla Hany, która prawie go nie znała. Mówimy tu o życiu oczywiście .. no i w pewnym sensie o Kamiru. Jedno jest pewne. Chemia zadziałała i to bardzo intensywnie. Krótki dotyk jego języka na ustach Hany spowodował, że na jej buzie wpełzł łagodny uśmiech, zarzuciła jedną z dłoni na jego kark i wtedy.. Dodało jej to odwagi, a sytuacja powoli zaczynała być jasna. Skoro nie odsuwał się to znaczyło, że tego chce, skoro tego chce to ona nie pocałuje go w czoło i skoro... tutaj myślenie przerwały po raz kolejny kojące, zimne palce dotykające jej podbródka. Przymknięcie oczu, lekkie rozchylenie warg i dotyk tychże na swojej skórze. Na moment wszystko zgasło. Nie, nie wydawało mu się, że Hana płonęła. Ona była rozpalona całością tych emocji. Rumieńce rozlały się po całej twarzy. Oparła dłoń na jego karku i sama teraz zainicjowała przedłużenie pocałunku, nieco bardziej łapczywego, lekko uchylając ślepka by troszkę podejrzeć. Niby przypadkiem zahaczyła palcem o krawędź bandaża i kiedy po raz kolejny zresztą pogłębiła pocałunek, odwracając jego uwagę, pociągnęła go by swobodnie sfrunął i zaczepił się o konar, odsłaniając chłodne policzki, które teraz należały tylko do niej. Dziewczę spragnione czułości i jakichkolwiek silniejszych emocji nie odsuwało ust od Kamiru, czerpiąc z nich jak najwięcej przyjemności i uczuć, przelewając też obawy białowłosego łebka. Przesunęła jedną z dłoni na jego głowę, odruchowo go głaszcząc. W pewnym momencie po prostu oparła się główką czoło, Kamiru i głęboko zaczerpując oddechu, który dość mocno przyśpieszył, gnany emocjami dnia dzisiejszego ponownie zatonęła w szarości jego oczu.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Życie jest takie nieprzewidywalne, ne? Kara i wynagradza za czyny, których nawet nie dostrzegamy. Gdyby Kamiru dwa lata temu nie spotkał Yuusuke i pomimo swej woli zaopiekował się nim, zapewniając Albinosowi schronienie i różne atrakcje. Tak teraz nie siedziałby na drzewie z tą słodką istotką wpijającą się w jego usta. Czy to był nagroda za dwa lata wytrzymania z Kałużą i nie zamrożenia jej na wieki? Całkiem możliwe, Piątka lubiła splatać ludzkie losy w najdziwniejsze wzory. Najwidoczniej teraz chcieli zbliżyć do siebie dwie wyspy, symbolizowane przez ten duet. Czy Zabandażowany przed tym oponował? Nie. Cieszył się... Nie, on wręcz skakał z radości w swojej głowie! Też nie. Nie przywykł do takiego okazywania emocji. Był po prostu cholernie szczęśliwy z takiego biegu wydarzeń, z tej pięknej nocy i jeszcze piękniejszej dziewczyny siedzącej tuż przed nim. Tym bardziej, że Hana nie tylko pozwoliła mu się pocałować, ale odwzajemniła ten gest. W typowym dla niej stylu, szybciej, mocniej i energiczniej. A Szarooki nie miał zamiaru zostać wobec niej dłużny. Pocałunek za pocałunek, dotyk za dotyk. Równowaga musiała zostać utrzymana, ne? Dłonią, którą wcześniej chronił ją przed potencjalnym upadkiem, teraz przyciągnął ją do siebie. Nie chciał, by w tej chwili cokolwiek ich dzieliło. Za wyjątkiem ubrań.

    Ogień płynący z jej ciała powoli, nieubłaganie topił zimno Kamiru. Nie chciał się przed tym bronić, przed jej dotykiem, miękkością i żarem. Rumieniec wykwitły na jej twarzy jeszcze bardziej oczarowywał młodzieńca. Był potwierdzeniem, że siedzi przed nim zwykły człowiek, a nie inny Bóg. Nawet jeśli jej uroda przewyższa wszystkich bogów razem wziętych, a zdolność do przemiany w wodę także była niezwykła. W końcu z trudem oderwali się od siebie, oddychając jak niedzielni uczestnicy maratonu po dotoczeniu się do mety. Czy wszystko potoczyło się tak, jak wymarzyła to sobie kunoichi? Niestety dla niej, a stety dla shinobiego. Po raz kolejny zatrzymał jej dłoń przed pozbyciem się bandaży. Ten symbol był w nim wręcz zakorzeniony i nic nie mogło tego zmienić. Utrata ich równała się dla niego z utratą życia. A jeśli to znak? Że już wystarczy tej maskarady? Że może wrócić do normalnego życia? Jeśli Błękitnooka naprawdę jest jego wybawieniem, darem zesłanym z niebios? Jak mógłby ją odrzucić? Trzymał ją, czuł ją i ciągle jeszcze żył wspomnieniem, tak boleśnie świeżym. Jak w ogóle potrafił funkcjonować bez niej, tego małego i słodkiego cudu? Nie potrafił powiedzieć. Puścił jej dłoń wierząc, że nie spróbuje po raz trzeci zabrać materiału z jego twarzy. Nie wiedział co robić dalej. Działał więc instynktownie, tak jak i do tej pory. Zamknął oczy, skupiając się na tym, co chciał zrobić. Po chwili gałąź rozrosła się, tworząc półokrąg z barierkami. Grubość lodu i podpory na niższych gałęziach powinny wystarczyć, by nic się nie zawaliło. Teraz nie musieli siedzieć w sposób przypominający jazdę konną. A kilka sekund wystarczyło, by temperatura Kamiru wróciła do normy, a wzburzony ocean w jego wnętrzu zelżał. Gdyby nadal wpatrywał się w jej błękitne ślepia, utonąłby w nich na wieki. A przecież... To zaledwie chwila. Tak naprawdę nic o sobie nie wiedzieli. Młodzi, niedoświadczeni... Skłonni do robienia głupot. Sam siedział już wygodnie, zapragnął więc zniwelować resztki dzielącego ich dystansu. Powoli chwycił ją w talii i uniósł delikatnie, ale stanowczo. Dokąd trafiła Białowłosa? Na kolana Czarnowłosego, twarz ku twarzy z tym, że teraz to ona była wyżej. Nadal obejmował ją, nie dlatego, że bał się upadku. W końcu po coś stworzył ten lód wokół nich, ne? Trzymał ją tylko dlatego, że sprawiało mu to olbrzymią przyjemność. Nie chciał jej wypuszczać, a z każdą upływającą sekundą zdawał sobie coraz mocniej sprawę z tego, że będzie musiał to zrobić. Jej usta były za wysoko by móc do nich sięgnąć, ale nie przeszkadzało mu to. Nachylił się i zimnymi ustami musnął jej gorącą szyję, gdzieś tam pod opaloną skórą wędrowała jej krew, źródło jej życia. W końcu wybrał jedno miejsce, składając na nim pocałunek, by chwilę później ugryźć lekko. Szarooki chyba nie myślał zbyt jasno, skoro mogła zamienić się w tej chwili w wodę i... Nie, nie myślał. Skoro posadził Hane na sobie, a jak wiadomo, krew nie woda... Choć w przypadku shinobi z Kantai sprawy miały się nieco inaczej, to Kamiru, jak każdy mężczyzna w takich okolicznościach... Czy dziewczyna coś poczuła? Równie dobrze mógł to być jakiś konar czy inne złudzenie. W końcu oderwał się od szyi dziewczyny, patrząc w jej oczy. Nie chciał mówić tego, co musiał powiedzieć. Nie umiał używać słów tak, by tworzyły spójną całość. Poszedł więc na skróty w nadziei, że Hana i tak go zrozumie. Tak... Czy nie? O co dokładnie mu chodziło? Sam nie był pewien. Że chciał jej towarzyszyć już na całą wieczność, by chronić ją przed wszystkim co mogło jej zagrozić? Że jest gotów zginąć, choćby tu i teraz, jeśli to tylko zatrzyma radość w jej oczach? Możliwe, że właśnie to kryło się pod tymi prostymi słowami. Dobrze wiedział, że prawie się nie znają, że to wszystko mogło być po prostu magią chwili... Ale i tak zadał to pytanie. A jeśli odpowiedzią będzie nie? Huh... Kamiru przeżyje i to, w końcu był Bogiem czy nie?
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Logika dmuchania w ogień była dosyć pokrętna, ale jak na kałuże to pomysł był całkiem niezły. To znaczy, nie jako sama idea, bo wykorzystywanie wiatru jako miecha nie miało żadnego sensu. Ta pozorna głupota pozwoliła jednak, na ocalenie domostwa dwójki wyspiarzy przed destrukcyjną siłą niepozornej notki. Głupi ma zawsze szczęście co? Nie… Yü nie był głupiutki tylko malutki, mógł postrzegać świat w różowych barwach, zadawać naiwne pytania i nie rozumieć po co siedzieć w nocy z dziewczyną na drzewie, bo wciąż był tylko dzieckiem, słodkim i niewinnym jak Bogowie stworzyli. Wiecie, bo ludzie rodzą się z natury dobrzy. ((Uwaga drastyczne, tekst podany dla humoru nikogo nie ma obrazić, ale zastanów się zanim rozwiniesz spoiler.))
Dziecko nie stanie się mordercą z tego powodu, że zostało poczęte przez złego do szpiku kości zbrodniarza jedzącego płody i składającego ofiary z dziewic ku czci najwyższego pana szatana.
Mogłoby stać się potworem, dopiero wtedy, gdy ta straszna osoba wychowałaby je nie kryjąc swych parszywych dewiacji i przekonując, że jej zachowanie jest właściwe. Może i DNA ma jakiś wpływ na naszą osobowość, ale decydującym czynnikiem ją kształtującym życiu przejdziemy kształtuje nasze osobowości. Zastanawialiście się kiedyś co złożyło się na to, że jesteśmy jacy jesteśmy? Ja tak, ale nadal nie mam pojęcia dlaczego jestem taki pojebany. Może czas odstawić chińskie bajki.
Dobra! Dość tego pier… na drzewie odsuwania nieuniknionego. W czasie, gdy romans docierał do punktu zero, w którym czas i miejsce nie miały znaczenia, przygotowania Yüsuke również dobiegły końca. Stos z ładnie przyciętych klocków drewna był starannie ułożony i gdybym nie wiedział, że świat, w którym dzieje się akcja tej opowieści nie pokrywa się naszym za czasów świetności inkwizycji, to patrząc na ów stosik dałbym sobie rękę uciąć, że malec przeczytał młot na czarownicę albo terminował u jakiegoś religijnego fanatyka. Zdecydowanie przypominał stos do palenia czarownic, ale był o wiele mniejszy i zamiast błagającej o litość kobiety z kamieniami w macicy znajdował się na nim garnek z jajkami w wodzie. Zapomniałem dodać, że ów konstrukcja znajdowała się jakieś dwadzieścia metrów, na wprost od głównego wyjścia z rudery. Skończywszy przygotowania Albinos oddalił się z terenu zagrożonego eksplozją i schował się za drzwiami domku.
3!
2!
1!
Odliczanie w końcu dobiegło końca, a kat mógł czynić swoją powinność.
-Ninpou: Tamago no Gochisō!-W wolnym tłumaczeniu „Sztuka ninja: Jajeczna Uczta!”. Nazwa nie była zbyt górnolotna, a miało się okazać, że nie była też trafiona. Lepiej pasowałoby „Ninpou: Tamago no Daibakuhatsu” czyli „Wielki Jajeczny Wybuch. Skończywszy inkantację słodziak złożył pojedynczą pieczęć i… „i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię, i dano jej klucz od studni Czeluści. I otworzyła studnię Czeluści, a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca, i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze.”. Aż się prosiło o cytat z apokalipsy, ale gwiazda raczej wzleciała niż spadła. Właściwie nie była to gwiazda a garnek… Dobra! Przecież wszyscy wiedzą o co mi chodzi. Piach, liście, pył, trawnik, wreszcie drewno, woda, garnek i same jajka, wszystko zostało wyrzucone przez eksplozję w najróżniejszych kierunkach. Na szczęście żaden z lecących z ogromną prędkością pocisków nie uszkodził domku wyspiarzy.
((Ukrywam przed siostrą na złość, nie mów, że pokazałem :D)) Przerażony całym zajściem Hözuki zrozumiał, że z uczty nici. Na dodatek spodziewał się straszliwej kary za wysadzenie ogródka, więc porzucił swoje stanowisko i pobiegł do swojego pokoju. Tam błyskawicznie zrzucił swoje ubrania i wskoczył pod kołderkę. Słodki i niewinny, chciał oszukać wszystkich, że smacznie sobie śpi i nie ma nic wspólnego z eksplozją w ogrodzie.
/Ilekroć sam tak robiłem...
~Defrevin
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Jej półprzytomny wzrok został rozbudzony przez dziwne, lodowe zjawiska, które zaczęły pojawiać się dookoła. Czyli tak wyglądało ich klanowe KKG? Już nawet nie kryła urazu, że po raz kolejny nie udało jej się ściągnąć bandaży. Była to druga próba, podczas której dziewczę nadal nie spodziewało się fajerwerków. Gdy w końcu poczuła chłód powstającego lodu na nagich udach, poderwała się wyżej, dokładnie w momencie gdy Kami postanowił usadzić ją sobie na kolanach. Aura wróciła, dziewczę poczuło na nowo znajomy chłód, który już teraz bardzo przyjemnie jej się kojarzył. Tym bardziej, że dotykali się... no dużą powierzchnią wrażliwszego ciała. Cicho westchnęła, obejmując go za szyję. Zimny język na ciepłym ciele był doznaniem... które również w niespotykany wcześniej sposób pobudziło Hanę. O co chodziło? Sama nie do końca mogła wiedzieć, tak samo jak nie miała pojęcia co to stało się z Kamiru... a raczej co to stało się w jego spodniach. Gdy jednak wpadła na trop, który gdzieś tam majaczył w pamięci (chyba przeczytała o tym w któreś z książek) szerzej otworzyła oczy i ukryła buzię opierając łebek na jego ramieniu. Po ukąszeniu... cóż. Jej ciało mimowolnie zrobiło się bardziej płynne, ale panna Hozuki zachęcona przyjemny bodźcami płynącymi z tego co robił szybko naprawiła ten błąd materializując w pełni ciało. Później zaś nieco ześlizgnęła się w dół by dziewczę delikatnie oparło głowę na piersi Kamiru. Nadal odczuwając jakieś podniecenie spowodowane dotykiem jego ciała. Wtedy odezwał się. Gęsia skórka przebiegła po całym ciele białogłowej, ale.. nie należy zapominać, że to nadaj jest ta sama Hana, która zanim cokolwiek powie, przemyśli to kilka razy. Tak było też w tym wypadku. Znów podniosła się wyżej na jego udach i przejechała kciukiem po zimnych wargach, które przed chwilą należały do niej, tylko do niej. - Będę gotowa powrócić do zadanego pytania kiedy ty będziesz gotowy ściągnąć bandaże. - wyszeptała do niego ściszonym głosem. Bardzo delikatnie się uśmiechając. Lewą dłoń oparła na piersi zimnego chłopaka, lekko zaciskając palce. Już otwierała usta by zaczepić go gryźnięciem ale wtedy to rozległ się huk.
Dziewczyna, aż podskoczyła. - Wybuch... Notki? Tutaj? - Nasłuchiwała, zerwawszy się na proste nogi. Więcej nie trzeba było mówić - wystarczyło, że przypomniała sobie o małym Yuu, który samotnie poszedł spać. Sekundę potem zostawiła magię tej chwili z bólem rozstając się z dłońmi Kamiru. Miała niedosyt... ale mus to mus. Niewiele myśląc, przeskoczyła przez barierkę. Samobójczyni? Tylko dla kogoś kto nie znał jej klanu. Dziewczyna z głośnym plaskiem roztrzaskała się o ziemię i chwilę potem zebrała się, kształtując z prawej dłoni ostrze. Czujnie się rozejrzała dookoła. - He? - przekrzywiła łeb i zrobiła... bardzo, ale to bardzo zdziwioną minę. - Eeeeto... - Spojrzała na konstrukcję i doszła do wniosku, że wypada zaczekać za Kamiru, który zapewne wyskoczy zaraz za nią. No dobra, dobra. Czuła się przy nim bezpieczniej ale o charakterystyce tego wspominała gdzieś wcześniej. Nie rozpoznając zagrożenia ani nie zbierając na siebie żadnych Kunai oraz Shurikenów, odwróciła buzię do chłopaka. Przed jego ślepiami machnęła ręką, przywołując normalny kształt dłoni. - Nie wydaje mi się byśmy byli w niebezpieczeństwie. - powiedziała podchodząc jeszcze do dymiącej, dziwnej konstrukcji i krateru, koło którego o dziwo! Nie było małego gluta... - Też myślisz o tym samym? Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Ciekawe co on odwalił. - Białowłosa ruszyła z gracją przed Kamiru, opierając prawą dłoń na biodrze. Lekko pchnęła drzwi i zajrzała do środka. Po drodze śledząc trawę. A nóż znajdzie jakieś ślady krwi... Jednakże uspokojona ich brakiem.. - Yuu? - zagadnęła cichutko, rozglądając się. Gdzie ta mała menda? Zerknęła w prawo, w lewo... Zawsze w takiej sytuacji warto zachować czujność do końca. Od razu zmierzał w kierunku części domostwa należącej do braciszka. By zobaczyć czy znajdzie go i tam. - Jesteś tutaj, wszystko dobrze. - wsunęła łebek przez drzwi, jedną z dłoni ogarniając niesforną, opadającą grzywkę. Swoją drogą to chyba cud, że jeszcze przez nią nie oślepła. No ... Hanaye nie ma jeszcze swoich dzieci, a już jest z nimi problem typowe natury braku wyczucia w czasie.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Tak jak podejrzewał młodzieniec, w chwili ugryzienia struktura Hany została naruszona. Nie był to efekt na miarę Yuusuke, który rozchlapywał się na wszystkie strony. Nadal pozostała w ludzkiej formie, nie licząc lekkiego... Rozmycia? To chyba najlepsze słowo do tego, co się z nią stało. Na szczęście przemiana nie poszła dalej i Kamiru nie musiał suszyć swoich ubrań. Pewna część umysłu, która najwyraźniej nie miała uczuć i innych ludzkich słabości zastanawiała się, jakim cudem ubrania Hoozukich skraplają się razem z nimi. Zakrwawiało to o pewien mistycyzm, a nie sztuki shinobi. Ale wracając do większości, która nadal cieszyła się każdą sekundą obecności tego słodkiego cudu na sobie. W momencie gdy zsunęła się niżej, by cieszyć I wtedy nadeszła odpowiedź. ... Zawód? Nie. Może i nie była to odpowiedź twierdząca, ale nie powiedziała też nie, huh? A skoro tak, nadzieja urosła gdzieś głęboko we wnętrzu zimnego serca młodzieńca, topiącego się dalej w jej obecności. Skinął tylko głową na znak, że rozumie. To czego żądała... Niewątpliwe, trudne do spełnienia. Ale możliwe. Gdyby tego nie chciała, odmówiłaby i tyle, po wszystkim. Nie używał już więcej tych głupich, zwodniczych słów. Nie potrzebował. Wystarczyło mu jej ciepło, rozkoszny ciężar lekkiego ciałka niemalże leżącego na nim i świadomość, że nie potrzebuje w tym momencie niczego więcej. Mechanicznie bawił się białymi pasmami jej włosów, zlewających się z kolorem jego skóry. Jak świeżo opadły śnieg.
  • I bum! W tej jednej, głupiej chwili wszystko zniknęło. Bum. Wybuch faktycznie zabrzmiał podobnie do aktywacji notki wybuchowej, a pomimo odległości jaka dzieliła ich od domu był aż nadto słyszalny. Drzewa tylko wzmocniły efekt, odbijając dźwięk od siebie. Bum. Hana mogła jeszcze nie zdawać sobie sprawy, kto był sprawcą tego zamieszania, ale Kamiru... BAKA. W końcu żył z kałużą od dwóch długich lat. Jeśli coś w otoczeniu Yuusuke mogło być zagrożeniem dla jego życia, to tylko Yuusuke. Chaos odziany w cudnym, kawaii stroju potrafił zmylić kobiety w każdym wieku, nie wywoływać podejrzeń u mężczyzn. Przebranie idealne. No, prawie idealne, bo Zabandażowany już dawno dostrzegł i zrozumiał, do czego zdolny jest ten mały dzieciak. Sprawcę zdarzenia miał więc już wytypowanego, pozostało ustalić co konkretnie spróbował zrobić Albinos. Koniec magii, tamto minęło. Niechętnie puścił dziewczynę i... Jeszcze trochę, a poszedłby tą samą drogą, co i ona. A swoim lodem nie dałby rady zamortyzować upadku. W ostatniej chwili zmienił plan, wykorzystując jedną gałąź w formie przystanku.

    Wylądował na skraju lasku, uderzając miękko w trawę. Białowłosa wróciła już do swojej postaci, nie licząc dłoni zmienionej w... Ostrze? Więc naprawdę mogą kontrolować swoją zdolność przemiany, kto by pomyślał. Szarooki nie miał na to wcześniej czasu by podziwiać jej zdolności, a teraz... Także miał co innego do roboty. Obraz, który zastali był co najmniej niepokojący. Co tak w ogóle mógł roić w swojej główce Yuu, że stworzył coś takiego? Tlące się fragmenty gałęzi, porąbanych drew i większe skupisko wyżej wymienionych przedmiotów w rozrzuconej w epicentrum wybuchu. Dodając do tego elementy zabrane z kuchni. Gotował? Jeśli to głód zmusił go do zrobienia czegoś takiego, to... Nie. Nie chciał o tym teraz myśleć. Całe emocje targające przed chwilą młodzieńcem, zmieszane teraz z podziwianiem wyczyny Białowłosego. Ta mieszanka mogłaby się źle skończyć dla... W sumie, całej okolicy. Kiedy Ryuzaku miało prawdziwą burzę śnieżną? A jeśli domek Kamiru i pewna Kałuża znajdą się w jej epicentrum... Kogo by to obchodziło? Hane. Eh... Już Reika karciła go za takie traktowanie młodzieńca, nie mówiąc już o tym, co zrobiłaby Błękitnooka gdyby jej brat znalazł się nagle w bryle lodu i dryfował wesoło po morzu przez kilka lat. Najpewniej nie byłoby to nic miłego. Wyładował więc część swojej furii, zakrywając lodem tlące się fragmenty pobojowiska. Tylko pożaru im tu brakowało. Do tej pory milczał, starając się kontrolować się jak najlepiej. Zresztą, czy Bóg mógł mieć jakieś słabości? Nawet w takiej sytuacji, po tamtej sytuacji jego twarz nie zdradzała niczego. No, może tylko brew dziwnie drgała. Czy myślę o tym samym? Jeśli kunoichi myśli, że to wszystko sprawka małego smarka, który teraz się gdzieś schował dla niepoznaki, to miała rację. Wątpił jednak, by naprawdę tak myślała. Wzruszył więc ramionami i rozejrzał się jeszcze raz, szukając gdzieś białej czupryny chłopaka. Razem ruszyli do domu, jednak Zabandażowany nie śpieszył się z przekroczeniem progu. Sam był niemal pewny, że dzieciak schował się w szafie, pod fotelem czy po prostu w łóżku. Czasem naprawdę potrafił sprawiać wrażenie, że ma tylko... Um... Em... No, ileś tam lat. Hana szybko znalazła winowajcę, który najwyraźniej spał. Albo udawał. Mniejsza. Czarnowłosy szybko rozpalił ogień w wygasłym palenisku. Wystarczyły drzazgi, trochę machania wachlarzem i już, ogień gotowy. Znalazł jeszcze dzbanek zimnego mleka w prowizorycznej spiżarce wypełnionej lodem i zapasami, po czym przelał ciecz do miski i... Wstawił na palenisko. Chyba zasłużyli na coś smacznego, ne? A nawet jeśli nie, to Szarooki po prostu musiał się czymś zająć. Dodał trochę brązowego proszku, zamieszał i już, kakao jak marzenie. Zaczerpnął część dla siebie, zanim zdołałby się naprawdę nagrzać. Nie lubił pić czegoś, co odczuwał jako wrzątek. A lodowate kakao... Cud na duszę. Rozłożył się na jednym fotelu z kubkiem w dłoni i czekał. Nie miał zamiaru wchodzić do pokoju Yuusuke. Jeśli zobaczyłby tego małego, nieodpowiedzialnego szkraba który tak nieumyślnie przerwał ich rozmowę... Nie, wtedy nawet obecność Hany nie była czynnikiem gwarantującym życie dziecka. Skinął głową w jej stronę. Jak odbierze ten gest? Jeszcze jeden kubek czekał na swoją porcję słodkiego napoju, młodzieniec nie chciał jednak się z tym śpieszyć. Może jednak wolała gorące? Eh, te dylematy.
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Malec chyba był tym wszystkim bardziej przerażony niż cała reszta. Chyba, bo on schował się pod kołdrę i nie wiadomo co tam robił. Kwiatuszek rzuciła zaś wszystko w cholerę i popędziła na ratunek bratu, któremu mogło coś grozić. Była w pełni poważna, o czym mógł świadczyć fakt, że jej zazwyczaj delikatna, drobna dłoń przyjęła formę nie tak delikatnego, ale równie gładkiego ostrza. Jak zaś postąpił Kamiru? Jak zawsze... Cała sprawa z wybuchem chyba nie bardzo go obchodziła. Krater czy nie, Yuu przeżył czy nie, to nie było istotne, nic nie było istotne dla Boga Wygnanego, a przynajmniej tak to wyglądało. Mimo wszystko chyba wziął do lodowatego serca słowa Reiki albo bał się reakcji Hany, bo zamiast olać całe zdarzenie jak zazwyczaj, podążył za gnającą w kierunku miejsca wybuchu dziewczyną. A kiedy dotarli na miejsc zdarzenia? Hanaś wciąż się przejmowała bo w głębi duszy dobra z niej dziewczyna, Wygnaniec spokojnie gasił sobie niegroźne zarzewia ognia, które i tak same by zgasły. W samym domu też zachowywali się zupełnie inaczej. Gdy Szarooki przygotowywał sobie kakałko, dziewczyna wpadła do pokoju beksy. Tak, beksy. Jedenastolatek nie był zbyt odporny psychicznie, własna głupota doprowadziła go do stanu, w którym nie potrafił zrobić nic innego niż szlochać będąc ukrytym pod kołdrą. Był jednak ktoś, kto potrafił go z takich stanów wyciągać, tym kimś był oczywiście Kamiru. Zapytacie jak to robił? Karał, po prostu karał dzieciaka i choć kary zazwyczaj nie były zbyt dotkliwe to malec okropnie się ich bał. Żeby złagodzić karę mógł zrobić tylko jedno, ogarnąć się i przyznać się do winy, więc wychylił główkę spod pierzyny. Był pewny, że zobaczy rozgniewanego Kamiru, ale jego zapłakane oczka zobaczyły siostrzyczkę, która najwyraźniej odczuwała ulgę z powodu jego odnalezienia w jednym kawałku. -O-onee-chan...-Zająknął się maluch próbując powstrzymać wypływający z jego oczu potok łez.-J-ja nie chciałem zrobić dziu-dziury w ogródku. Chciałem ty-tylko zrobić sobie coś do je-dzenia.-Skończywszy tę wypowiedź maluch znowu schował się pod kołderką i głośno zawył, ale nie minęła pięć sekund, a znowu wystawił swój siwy łeb.-Gomenasai, gomenasai, gomanasai... Onee-chan.-Powtarzał wciąż nie potrafiąc powstrzymać płaczu. Szkrab nie wiedział nawet, że naprawdę miał za co przepraszać Hane... Z tego wszystkiego Albinos nie dostrzegał dostającego się do jego pokoju zapachu kakao, ba zniknęło jego standardowe de gozaru. Głodny, smutny i przerażony... Takim z reguły był Yuu, gdy zostawał sam, ale tym razem była to jego wina.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Kamiru odłączył się od niej gdy tylko przekroczyła próg domu... Hmm. Czyli domyślał się tak samo jak i Hanaye, że za tym wszystkim stoi mały glut. Dziewczę głęboko westchnęło. Oj dość ciekawie będzie z tą dwójką. Odprowadziła szarookiego wzrokiem. Czuła złość jaka spowiła jego jestestwo, lepiej gdyby zostawiła go jednak samego. Przynajmniej na ten moment w którym byłby w stanie roznieść młodszego, a przynajmniej go zamrozić na kamień. Sama weszła do pokoju Yuu. Już od progu słyszała chlipanie. Dzieci jednak były słodkie. Jej wargi drgnęły, chwilę potem mały biały łebek się wychylił. Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła na nim. - Chodź do mnie. - wyciągnęła dłonie, przyciągając malca na swoje kolana. Wolną dłonią odgarnęła włosy ze spoconego i zapłakanego czoła. Pierwsze co zrobiła to ucałowała go w głowię i przyłożyła policzek do kudełków. - Cieszę się, że jesteś cały. Wystraszyłeś nas. - odetchnęła, głaszcząc go. Chciała by brzdąc nieco się ogarnął. - Co nie zmienia faktu, że zrobiłeś źle. Chyba zdajesz sobie z tego sprawę. Nie powinieneś tak bezmyślnie używać tego co masz w ekwipunku. Żaden Shinobi nie działa tak bezmyślnie. Jesteś Hozukim ale notki tak samo jak i Raiton mogą nas zabić. Pamiętaj. - puknęła go w czoło, tak dobrze nam znanym, braterskim gestem. -Swoją drogą żarłoku... Poczekaj. - zsunęła go z kolan i przyniosła torbę, którą zostawiła gdzieś przy drzwiach. - Masz. - podała trzy pudełka i małe zawiniątko do góry. - Był festyn, jakieś wyjątkowe wydarzenie więc w tych specjalnych okolicznościach chyba mogę Cię trochę rozpuścić. Masz tutaj jedzenie, które wzięłam na później. Śmiało jedz, a to do góry.. na deser ciasteczka fasolowe. - Odparła i odeszła kilka metrów od niego, stanęła w drzwiach. - Zjedz i połóż się. Przyjdę później do Ciebie zobaczyć. I tak będzie trzeba pomyśleć nad karą. Na razie śpij psotniku. - uśmiechnęła się i wyszła, po cichu zamykając drzwi. Odetchnęła. Weszła do pokoju gdzie zastała siedzącego sopelka. Przeszła koło niego, zatrzymując się za plecami Kamiru i niespodziewanie oparła dłoń na jego ramieniu. - Nie denerwuj się już. - powiedziała miękkim głosem, nachylając się i szybko cmokając w policzek. Pod ustami poczuła tylko bandaże... zawsze to coś. Rozejrzała się po pomieszczeniu. - O, kakao. - zagadnęła i... wyciągnęła mu z jego ręki jego kubek. Zrobiła kilka łyków i.. oczywiście jakby to było gdyby się nie upaprała. Przetarła palcem kącik ust. - Ziimne.. fajnie. - odetchnęła i beztrosko się uśmiechnęła, spoglądając w tak jej teraz bliskie szare oczy. Na nowo włożyła do ręki naczynie. A to bezczelna bestia. To, co się przed chwilą stało, tam na drzewie, dalej nie mieściło jej się w głowie kiedy wpatrywała się w posiadacza tej czarnej czupryny. Odczuwała szczęście? Chyba, chyba tak... Podeszła do Kamiru i ... bezceremonialnie wtranżoliła mu się na kolana. Powtórzyła po raz kolejny. - Nie denerwuj się.. - musnęła palcem wskazującym jego policzek, odgarniając grzywkę, która nieco zachodziła na dzikie oczy. Może i lodowate ciało oraz ten wyraz jego zabandażowanej, tajemniczej twarzy kogoś odstraszał.. ale nie była to przynajmniej Hanaye, której podobał się chłód bijący od niego. W sumie to już jej udowodnił, że w sercu nie jest tak zmarznięty do kości. Teraz dopiero zobaczyła kolejny kubek. - To dla Yuu? Zanieść mu? - zagadnęła wesoło, dalej głaszcząc go po policzku. Machała sobie wesoło dyndającymi nóżkami. Przy jej wzroście te już nie dosięgały do podłogi.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Co takiego działo się w pokoju obok? To już sprawa kałuż. Czarnowłosy nie miał najmniejszej ochoty pojawić się w tamtym miejscu. Primo źle by się to skończyło dla lubującego wodę rodzeństwa. Secundo... Kakao było naprawdę dobre, a pite powoli wystarczało na długo. Siedział więc dalej na fotelu, a właściwie jego resztkach z lepszych dni i delektował się chłodną cieczą jak koneser alkoholi dobrym winem. Czas mijał, Hana nie wracała jeszcze z pokoju Yuu, a sądząc po dochodzących stamtąd głosach, choć niewyraźnych i trudnych do wychwycenia, rozmowa między Białogłowymi trwała w najlepsze. Może tak będzie lepiej? Może dziewczyna stosując odmienne podejście od dotychczasowych metod wychowawczych Kamiru zdoła uświadomić dziecko o jego karygodnym postępowaniu? Duet wyspiarzy przez blisko dwa lata znajomości nie potrafił znaleźć wspólnego języka i nic nie wskazywało na to, że go odnajdzie. Nie, żeby Bóg tego chciał. Miał w końcu swoją piękną i ujmującą osobowość zdolną zawrócić sobie w głowie. Teraz sytuacja się trochę zmieniła... Eh, nawet bardzo. Młodzieniec produktywnie wykorzystał wolną chwilę, zajmując się swoim ulubionym zajęciem, czyli myśleniem. Wcześniej niezbyt miał na to czas, chęci i inne takie, teraz jednak mógł na spokojnie przeanalizować całą sytuację, tak żywą w jego wspomnieniach, a już należącą do przeszłości. Nadal mógł tylko gdybać i spekulować ale... Dlaczego by nie? Nikt nie uciekł z krzykiem (za wyjątkiem Albinosa ale o tym nikt nie wiedział, nawet on sam) a to chyba dobry znak, ne? Bał się. Tak, bał się jak każdy inny śmiertelnik, nie wiedząc co przyniesie przyszłość. Czy postępowali słusznie? Czy on postępował słusznie? Nie miał pojęcia. Jeśli nie spróbuje, to co mu pozostało? Alienacja? Jeszcze bardziej? Niemożliwe. Tkwił w tym lodowym więzieniu które sam dla siebie stworzył... I było mu w nim dobrze. Z nią też. Poirytowany upił kolejny łyk słodyczy i starał się uspokoić myśli. Czy doszedł do konsensusu? Najwidoczniej tak.

    I wtedy Hana wróciła, gdy fizyczna skorupa Szarookiego nie zdradzała większych oznak życia, nie licząc miarowego unoszenia się klatki piersiowej i mrugania. Ale jak to zazwyczaj w takich bajkach bywa, pod wpływem magicznego głosu i równie magicznego dotyku śpiąca królewna wróciła do świata żywych. Drgnął lekko, gdy poczuł jej dotyk. Uspokoić się? Jeśli chodziło jej o wybryk Yuu, to niemal puścił go w zapomnienie, zbyt zajęty innymi wydarzeniami tej nocy. Krótki dotyk jej ust, nawet przez bandaże zmącił spokojne wnętrze młodzieńca. Ten się stara wyciszyć i podejść do sprawy racjonalnie, a ta pojawia się... I już. Sama obecność wystarczyła. Cisza i hałas, śmierć i życie było coś jeszcze o piersiach i męskim cz.. Równowaga, która musiała zostać zachowana. Nie zdążył nawet zareagować, gdy jego kubek zniknął z dłoni, mógł tylko patrzeć jak zimne kakao znika w jej ustach. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Przynajmniej młodzieniec na przyszłość zapamięta, że dziewczyna lubi zimne. Była na tyle miła, że oddała mu... Pusty już kubek. Odstawił go na podłogę. I słusznie, bo po chwili miał już co innego do trzymania. Uśmiechnął się na kolejną śmiałą decyzję Hany. Najpierw ryzykuje zamrożeniem zabierając mu napój, a teraz pakuje się na kolana. Ciało wzruszyło ramionami w odpowiedzi na toczącą się polemikę w umyśle Zabandażowanego. Teraz, mając ją blisko nie musiał myśleć, mieć wątpliwości i zmartwień. Na to przyjdzie czas później. Splótł swoje dłonie na jej talii, zamykając ją w ramionach. Żeby nie uciekła? Żeby nie spadła? A dlaczego by nie? I znowu to samo. Bliskość, dotyk, głos... Jak Yuki miałby się przed czymś takim bronić? Nie denerwuję. Myślę dużo. Za dużo. Odpowiedział cicho, wpatrując się w jej oczy. Stary... Palce bez większego celu poruszały się po jej plecach, na szczęście przez ubranie. W końcu żadne z tej dwójki nie chciało, by ktoś zachorował, a od tego całego zimna. Um... Ch. Jeśli chcesz. Co prawda kubek nie został postawiony z myślą o Albinosie, ale jeśli Dziewczę poradziło sobie w ten sposób z piciem, to... Yuu ma szczęście. Najpierw mała górka słodyczy, teraz jeszcze kakao. Niechętnie wypuścił ją z objęć, samemu też wstając. Noc może i była długa, i pełna strachów ale chyba wystarczy wrażeń jak na jeden dzień, ne? Zanim Białowłosa poszła z gorącym i słodkim napojem do brata (ale nie wrzątkiem, Kamiru w końcu sadystą nie był), Czarnowłosy zabrał jej swoją własność. Raczej się nie pogniewa, skoro byli już w ciepłym wnętrzu. Bóg wygnany skierował kroki ku swej komnacie, bezpiecznym czterem ścianom. Których pewnie by nie było, gdyby Kałuża spróbował zrobić... To Coś co zrobił, ale w domu. Na szczęście nawet Yuusuke miał wyższe IQ od połowy Yuusuke. Zamknął za sobą drzwi i... No, zamknął je.
  • Co zrobił dalej? Po pierwsze przygotował łóżko dla Hany. W końcu dziewczyna nie będzie spać na podłodze, ne? Chłopak nie miał z tym problemu. Znalazł nawet nowy, czysty koc. Nie, żeby poprzedni był brudny czy coś... Bo go nie było. Kamiru nie potrzebował czegoś takiego w Ryuzaku. Wszystkie pory roku odbierał jak lato, czasem tylko chłodniejsze niż zazwyczaj. Skoro łóżko miał już z głowy, zabrał się za upychanie swoich książek na półki. Po chwili zrezygnował, zdając sobie sprawę z niemożności wykonania zadania. Było ich po prostu zbyt wiele, zostawił więc je w kilku "wieżach" coraz wyższych w miarę czytanych woluminów. Zostawił więc wszystko tak, jak było wcześniej. Ubrania leżały gdzieś pod łóżkiem, ewentualnie poutykane w szafkach. Nie wyglądało to tragicznie. Ot, proste łóżko, zawalone bazgrołami biurko, sterty książek, trochę miejsca na ubrania (głównie czarne) i tyle. No, było jeszcze okno z widokiem na las. Przynajmniej słońce nie oślepiało o świcie. W końcu uznał, że wszystko było już gotowe... Co z tego, że nic się prawie nie zmieniło. Pozostało mu tylko zawołać, przywołać lub w inny sposób dać jej znać. Wychylił się z pokoju w poszukiwaniu Białowłosej i skinął głową, zapraszając ją do środka. Miał tylko nadzieję, że Yuusuke zasnął, bo nie obyłoby się bez głupich pytań, tak niepotrzebnych w tej chwili. Wskazał dłonią łóżko, wierząc, że Hana domyśli się o co chodzi. Używając słów wprowadził by pewnie niepotrzebne zamieszanie, dwuznaczności i nieporozumienia.

    Sam zabierał się już do wyjścia z pokoju, gdy przypomniał sobie o jednym. Nigdy nie lubił spać w ubraniach. Bielizna, spodnie, w najgorszych zimach Hyuo nawet koszulka. Ale tutaj? W jego kwaterze było chłodniej niż w reszcie domu, fakt. Ale skoro i tak miał eksmitować się do salono-kuchnio-pokoju, a ogień w palenisku nie ułatwiał mu życia. Tym bardziej, że miał zamiar ułożyć się na jednym z foteli i tam jakoś dotrwać do rana. I tak spał już wcześniej po treningu, teraz musiał przetrzymać do świtu i będzie dobrze. Płynnym ruchem zdjął koszulkę i upchnął ją w którejś ze stert. To samo zrobił z bandażem. Kiedyś uparcie trwał w nim przez całą dobę. Zrozumiał swój błąd po kilku porankach gdy i tak musiał zmienić płótno, bo poprzednie nie nadawało się do niczego. Odwrócił się jeszcze twarzą do Błękitnookiej, by życzyć jej dobrej nocy i. Staary... Cichy, niemalże niedosłyszalny szept w jego głowie zdawał się odbijać echem od innych cel, rozbrzmiewając po wielokroć. Zrozumiał. Na litość... Stał więc teraz przed nią jak ten posąg, wpatrując się w nią z przerażeniem w oczach. Nie dość, że zaczął się przy niej rozbierać... Bandaże. J-ja... Um... Umysł wrzeszczał, by ruszył się po nie, zasłonił twarz dłońmi, zrobił cokolwiek. A ciało te komendy zignorowało, dalej tkwiąc w miejscu, zdany na jej łaskę, tonąc w tych błękitnych morzach. A jak wyglądał? Całe szczęście, że w pokoju panował półmrok, nadal więc zachował resztki swej tajemnicy... Która nie była tajemnicą.
(ta wersja wydarzeń ma miejsce wtedy, gdy nikt im nie przeszkadza ~)
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Białowłosa znów poczuła to dziwne uczucie bezpieczeństwa, gdy otoczył ją swoimi ramionami. Na chwilę oparła łebek na jego ramieniu. Czerpiąc jak najwięcej z tego momentu. Była zachwycona. Okazało się, że jej wcześniejsze obawy były bezpodstawne. Hmm… Jakie? Cóż, bała się, że to co było na drzewie, pod gwiazdami, jakieś pół godziny temu minie.. pryśnie razem z wybuchem i rozwieje się z dymem, tymczasem zdawało się, że Kamiru nie miał takich zamiarów. Ba, chyba nawet nie myślał o takich samych wątpliwościach jak dziewczę. Chociaż jego twarz zdradzała, że szare komórki dzielnie pracowały. Hana w końcu zsunęła się z jego kolan, przyjemnie się uśmiechając. Ściągnęła kurtkę należącą do Kamiru i ją oddała, wpatrując jak zimne dłonie towarzysza przygotowują kakao dla brata. - Dziękuję. - odpowiedziała krótko, potrząsając łebkiem. Przeklęta grzywka ciągle wchodziła jej w oczy, ale tak bardzo jak jej nie lubiła tak samo mocno była do niej przywiązana. Za co dziękowała? Sama nie była do końca pewna. Czy to za spędzony wieczór (który przecież jeszcze się nie skończył) czy to za przygotowanie kakao lub.. po prostu za to, że dał jej chwilowo kurtkę na ogrzanie. Rozpromienione dziewczę ruszyło cicho do pokoju brata, dzierżąc w dłoni ciepłe naczynie. Weszła tam, ostrożnie stawiając stopy by czasem jakaś poluźniona deska przypadkiem go nie rozbudziła. Położyła kakao obok. Cóż… jeśli braciszek śpi, ta tylko nachyla się i całuje go w czółko, odgarniając włosy. Jeśli nie, z uśmiechem podaje mu do łapek kubek. - Masz i pij. - roześmiała się. - Dobranoc. Jeszcze raz przyjdę do Ciebie zajrzeć. - odpowiedziała po chwili wychodząc. Znów cichutko zamknęła drzwi zupełnie nie zdając sobie sprawy co dzieje się po drugiej stronie domu.
Na powrót weszła do salonu i rozejrzała się w poszukiwaniu Kamiru. Ten najwidoczniej poszedł do swojego pokoju, oczywiście bezpośrednia i bezczelna Hana zmierzała już w tamtym kierunku by go poszukać… ot co, zguba sama się znalazła. Hanaś odgarnęła dłonią grzywkę i weszła tam już na zaproszenie samego zainteresowanego. Aura jej się bardzo podobała, wcześniej nie miała okazji by przyjrzeć się pokojowi. - Ile tu książek! - jej oczy zaświeciły jak w jakimś nadludzkim uniesieniu, rozejrzała się dookoła. Tak blisko takiego miejsca, a ona oczywiście niczego nie widziała. - Tyle nawet u nas nie było… Pół roku czytania. W sumie życia się z książek uczyłam. - roześmiała się, podchodząc i czytając napisy na grzbietach. Schyliła się i oglądała od dołu do góry. Zapominając na jakiś czas o całym świecie no i.. szarookim. - Kamiru, zanim pójdziemy spać, czy mogę… - odwróciła się, mając w planach zapytać o pożyczenie do przeczytania jednej z książek, ale to co zobaczyła… najpierw ją speszyło, później wprawiło w jeszcze większe zakłopotanie. Stała tak jak on z rozdziawionymi ustami. Oblała się rumieńcem, ale na widok jego nieszczęśliwej twarzy bez bandaży, zlitowała się… Musiał być to dla niego horror skoro tak bardzo bronił się jeszcze nie tak dawno przed ich zdjęciem. Skoro nie ma bez nich życia to ona nie może pozwolić mu paść tu trupem. Hmm, jeśli można to nazwać wybawieniem.... Zrobiła kilka kroków do przodu, stanęła przed nim tak, że dotykała piersiami jego ciała i… oparła obie dłonie na jego policzkach. Teraz już bez zbędnych podchodów po prostu złączyła ich wargi w drugim dzisiejszego dnia pocałunku. Cała drżała z ekscytacji. To, co chował pod bandażami. Tak przystojny chłopak, który z jakiegoś powodu boi się pokazywać. Ślepia błyszczały na ten apetyczny widok, jednak trzeba było zachować odrobinę umiaru, hola, hola. Oderwała ustka od jego warg i lekko gładziła kciukami jego policzki, wpatrując się w tak śmiesznie przerażone oczy. Haaa… Nawet nie musiała sama po raz trzeci się silić ze ściągnięciem bandaży. Tutaj triumfowała! Dłonie, które przeniosła teraz na jego plecy, mimowolnie i dość odważnie sunęły w górę, znakując swoją obecność śladami paznokci. Hanaye przez chwilę miała wzrok nieobecny. Jakby zupełnie wyłączyła analityczne myślenia. Pogrążona była w niezwykłości tej sytuacji i po raz kolejny, stając na palcach z trudem ucałowała jego wargi, przejeżdżając językiem po ustach jakby chciała zebrać cały chłód jego ciała. Miała nadzieję, że nie spłoszy go takim odważnym zachowaniem podczas gdy ten panikował we wnętrzu siebie. Koniec końców… oparła czoło o jego zimną pierś, obejmując go tak i nic nie wskazywało na to, że będzie chciała go puścić gdziekolwiek!
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • (Już nie) zabandażowany widział, a raczej słyszał jej reakcję na widok jego kwatery. I spodobała mu się. Yuu nie doceniał książek. Znaczy, lubił oglądać obrazki, czasem nawet podniósł jedną z własnej woli! Co prawda by zabić karalucha, ale kto wie, może kiedyś zacznie je czytać? Gorzej, jeśli zacznie od stosu z horrorami. Chociaż... Czy dziecko w jego wieku potrafi w ogóle wyobrazić sobie klimat, który stara się stworzyć autor? Ciężko powiedzieć. Ale starczy już o tym! W końcu w tym małym, zamkniętym pokoju miały miejsce znacznie ciekawsze rzeczy, niż można by opowiadać o Albinosie.
    Bóg wygnany nadal stał przed nią, za późno zdając sobie sprawę z własnej głupoty. Siła nawyku? Nikt nigdy nie naruszał jego przestrzeni prywatnej o tej porze, mógł więc robić co chciał bez niepotrzebnych tajemnic. Początkowo Białowłosa była... Zaskoczona? Raczej zawstydzona. Pomimo ogólnego stanu ducha pewna cząstka jego jestestwa zarejestrowała to z dziwnym uśmiechem na nieistniejącej twarzy. Słodkie. Jednak reszta, wliczając w to ciało i duszę miała poważniejsze problemy. Nie chodziło tu o zimno w pokoju, bo to Kamiru był jego źródłem. Chociaż... Czy jest inny powód, dla którego nastolatek drżał lekko, jeśli nie chłód? Nie wstydził się przecież swojego, nota bene całkiem niezłego ciała, ale... Wszystko siedzi w głowie, ne? Lęki, pragnienia, marzenia... Koszmary. A teraz znalazł się w jednym z nich, pozbawiony wszelkiej osłony, z tymi cudnymi błękitnymi oczami wpatrującymi się w jego odsłoniętą twarz. W każdym innym wariancie, przy każdej innej osobie najpewniej zniknąłby za lodowym murem, szukając w panice materiału okrywającego jego skórę. Ale nie przy Hanie. Coś ciągnęło ją do tej radosnej osóbki, emanującej ciepłem i... Życiem. Niczym ćma lecąca z radością ku świecy która ją zniszczy, tak i Czarnowłosy czekał jej osąd. Być albo nie być. I wtedy istotka poruszyła się, robiąc kilka lekkich kroków. Czy to możliwe, że spiął się jeszcze bardziej? Ciężko powiedzieć, nadal drżał lekko, przypominając sopel lodu szykujący się do upadku w otchłań.
    Jej dotyk, początkowo ledwo wyczuwalny, potem tak rozkosznie miękki i ciepły, gdy w końcu zrobiła ten ostatni krok w jego stronę. Nie miał już materiału, który blokował by jego chłód, walczący z jej ciepłem w starciu, które chyba nigdy się nie rozstrzygnie... A potem dłonie, jej dłonie unieruchomiły jego twarz, roztapiając policzki swym żarem. I tak nie miał sił by się ruszyć, więc zabieg ten był teoretycznie zbyteczny, a w praktyce był symbolem, dodającym mu sił. Ile czasu później minęło? Mrugnięcie? Uderzenie serca? Nie wiedział. Widział tylko jej piękną twarz, zbliżającą się ku niemu by ponownie złączyć ich usta w pocałunku. To, co czuł... Nie, nie potrafił tego opisać. Był po prostu tak bardzo szczęśliwy, że jest tu z nią, że go nie odtrąciła. I dopiero wtedy chłopak odzyskał swoje ciało. Powoli, jakby ktoś zamroził wcześniej jego ręce, poruszył nimi i zatrzymał je na plecach dziewczyny, przyciskając ją do siebie. Kiedy wreszcie się od siebie oddzielili, jego oczy lśniły, choć nie było gwiazd które mogłyby się w nich odbić. Z sykiem wypuścił powietrze, kiedy jej paznokcie robił czerwone ślady na białej skórze. Nie mógł odpowiedzieć tym samym, bo jeszcze zerwałby z niej ubrania. A wtedy... Nie, bezpieczniej było nie gdybać, co by się z nimi wtedy stało. Ale nie był to koniec rozkoszy, które serwowała mu dziewczyna, jeszcze nie. Widząc jej wysiłki schylił nieco głowę. Po co miałby utrudniać jej pocałunek? Język sunący po jego wargach był nowym przeżyciem i... Chyba kierował nim instynkt, choć pewności mieć nie mógł. Ponownie jedną dłonią przycisnął ją do siebie, drugą wsuwając między jej włosy. Otworzył nieco szerzej usta, dołączając ze swoim językiem do tańca jej języka, smakując go. Ponowne, ile to trwało? Nie miał pojęcia. Ale w końcu się skończyło, a Kamiru oddychał z trudem sugerującym sześćdziesięcioletniego weterana tytoniu, niż młodego i zdrowego mężczyznę. Za tak biorę to. Tylko tyle zdołał wychrypieć. Ale i nie potrzebowali niczego więcej.
    Jego dłonie zjechały niżej, wzdłuż jej kształtnej talii by zatrzymać się udach, drapiąc je lekko. Co było potem? Jednym, płynnym ruchem podniósł ją do góry, ciągle patrząc w te błękitne ślepia. Przesunął nieco dłonie, trzymając ją teraz za pośladki. Oczywiście chodziło o większą stabilność i minimalizację ryzyka upadku, huh. Potem wystarczył krok, drugi... I już. Zatrzymali się tuż nad łóżkiem. Zbliżył swą twarz do jej ucha, jakby chciał zdradzić jej kolejną wiadomość, ale zamiast tego... Chłodny język zakręcił się kilka razy w tym miejscu i... Leżeli w łóżku. Yuki nawet nie zauważył, kiedy się to stało. Nie zrobił jednak niczego więcej poza położeniem się obok niej. Ile ich dzieliło? Mało, praktycznie nic. Łóżko było w końcu przeznaczone dla jednej osoby. Shinobi przymknął na chwilę paczałki, a z pokojem zaczęło dziać się coś dziwnego. Na ścianach, suficie, podłodze, a nawet oknie wyrosła warstwa lodu. Jedyną wysepką której nie tknęła ta nagła epoko lodowcowa, było łóżko. Nie była gruba, miała może kilka centymetrów. Dlaczego to zrobił? Nie chodziło tu bynajmniej o uniemożliwienie Hanie wyjścia z pomieszczenia, a raczej stanowiło barierę przed Yuusuke, który lubił sobie urządzać nocne przechadzki. Teoretycznie mało możliwe, ale... W takiej nocy jak ta, Kamiru wolał nie widzieć twarzy Albinosa w swoim, ani Hany pobliżu.
    Kiedy pokój przypominał już chłodnię, chłopak mógł wrócić do piękne Białogłowy w jego łóżku, leniwie sunąc palcami po jej udzie. Czy chciał czegoś więcej? Zapewne, był w końcu nastolatkiem... Ale z drugiej strony... Nie, nie miał zamiaru się z niczym śpieszyć. Bez namysłu wsunął kciuk w jej usta i przejechał delikatnie po rekinich ząbkach. Nie mógł przegapić takiej okazji, a wolał wiedzieć, co mu grozi gdyby Hana się na niego zezłościła.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości