Jej półprzytomny wzrok został rozbudzony przez dziwne, lodowe zjawiska, które zaczęły pojawiać się dookoła. Czyli tak wyglądało ich klanowe KKG? Już nawet nie kryła urazu, że po raz kolejny nie udało jej się ściągnąć bandaży. Była to druga próba, podczas której dziewczę nadal nie spodziewało się fajerwerków. Gdy w końcu poczuła chłód powstającego lodu na nagich udach, poderwała się wyżej, dokładnie w momencie gdy Kami postanowił usadzić ją sobie na kolanach. Aura wróciła, dziewczę poczuło na nowo znajomy chłód, który już teraz bardzo przyjemnie jej się kojarzył. Tym bardziej, że dotykali się... no dużą powierzchnią wrażliwszego ciała. Cicho westchnęła, obejmując go za szyję. Zimny język na ciepłym ciele był doznaniem... które również w niespotykany wcześniej sposób pobudziło Hanę. O co chodziło? Sama nie do końca mogła wiedzieć, tak samo jak nie miała pojęcia co to stało się z Kamiru... a raczej co to stało się w jego spodniach. Gdy jednak wpadła na trop, który gdzieś tam majaczył w pamięci (chyba przeczytała o tym w któreś z książek) szerzej otworzyła oczy i ukryła buzię opierając łebek na jego ramieniu. Po ukąszeniu... cóż. Jej ciało mimowolnie zrobiło się bardziej płynne, ale panna Hozuki zachęcona przyjemny bodźcami płynącymi z tego co robił szybko naprawiła ten błąd materializując w pełni ciało. Później zaś nieco ześlizgnęła się w dół by dziewczę delikatnie oparło głowę na piersi Kamiru. Nadal odczuwając jakieś podniecenie spowodowane dotykiem jego ciała. Wtedy odezwał się. Gęsia skórka przebiegła po całym ciele białogłowej, ale.. nie należy zapominać, że to nadaj jest ta sama Hana, która zanim cokolwiek powie, przemyśli to kilka razy. Tak było też w tym wypadku. Znów podniosła się wyżej na jego udach i przejechała kciukiem po zimnych wargach, które przed chwilą należały do niej, tylko do niej. - Będę gotowa powrócić do zadanego pytania kiedy ty będziesz gotowy ściągnąć bandaże. - wyszeptała do niego ściszonym głosem. Bardzo delikatnie się uśmiechając. Lewą dłoń oparła na piersi zimnego chłopaka, lekko zaciskając palce. Już otwierała usta by zaczepić go gryźnięciem ale wtedy to rozległ się huk.
Dziewczyna, aż podskoczyła.
- Wybuch... Notki? Tutaj? - Nasłuchiwała, zerwawszy się na proste nogi. Więcej nie trzeba było mówić - wystarczyło, że przypomniała sobie o małym Yuu, który samotnie poszedł spać. Sekundę potem zostawiła magię tej chwili z bólem rozstając się z dłońmi Kamiru. Miała niedosyt... ale mus to mus. Niewiele myśląc, przeskoczyła przez barierkę. Samobójczyni? Tylko dla kogoś kto nie znał jej klanu. Dziewczyna z głośnym plaskiem roztrzaskała się o ziemię i chwilę potem zebrała się, kształtując z prawej dłoni ostrze. Czujnie się rozejrzała dookoła.
- He? - przekrzywiła łeb i zrobiła... bardzo, ale to bardzo zdziwioną minę.
- Eeeeto... - Spojrzała na konstrukcję i doszła do wniosku, że wypada zaczekać za Kamiru, który zapewne wyskoczy zaraz za nią. No dobra, dobra. Czuła się przy nim bezpieczniej ale o charakterystyce tego wspominała gdzieś wcześniej. Nie rozpoznając zagrożenia ani nie zbierając na siebie żadnych Kunai oraz Shurikenów, odwróciła buzię do chłopaka. Przed jego ślepiami machnęła ręką, przywołując normalny kształt dłoni.
- Nie wydaje mi się byśmy byli w niebezpieczeństwie. - powiedziała podchodząc jeszcze do dymiącej, dziwnej konstrukcji i krateru, koło którego o dziwo! Nie było małego gluta...
- Też myślisz o tym samym? Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Ciekawe co on odwalił. - Białowłosa ruszyła z gracją przed Kamiru, opierając prawą dłoń na biodrze. Lekko pchnęła drzwi i zajrzała do środka. Po drodze śledząc trawę. A nóż znajdzie jakieś ślady krwi... Jednakże uspokojona ich brakiem.. -
Yuu? - zagadnęła cichutko, rozglądając się. Gdzie ta mała menda? Zerknęła w prawo, w lewo... Zawsze w takiej sytuacji warto zachować czujność do końca. Od razu zmierzał w kierunku części domostwa należącej do braciszka. By zobaczyć czy znajdzie go i tam.
- Jesteś tutaj, wszystko dobrze. - wsunęła łebek przez drzwi, jedną z dłoni ogarniając niesforną, opadającą grzywkę. Swoją drogą to chyba cud, że jeszcze przez nią nie oślepła. No ... Hanaye nie ma jeszcze swoich dzieci, a już jest z nimi problem typowe natury braku wyczucia w czasie.