Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Shikarui »

Dobre układy z rodziną przy podziale majątku? Wątpliwe, żeby takie miały jakąkolwiek szansę zaistnieć. Pozostawały zdjęcia. Stare, pamiątkowe fotografie i obrazy prowadzone ręką mistrza i tych zwykłych, ulicznych artystów, których można było spotkać za rogiem w Ryuzaku no Taki, gdy siedzieli na swoich stołkach i upamiętniali zupełnie nieznajomych im ludzi, którzy właśnie przechodzili przez plac albo właśnie siedzieli w kawiarenkach popijając herbatę, ciesząc się ciepłem popołudniowego słońca, które powoli już zachodziło i zwiastowało początek wieczoru. Tam naprawdę ładnie się wyglądało - na tych rękodziełach - dopóki któryś z rodzinki nie zrobił kretyńskiej miny, bo tak zabawniej i nie wykrzywił w grymasie niezadowolenia warg, żeby pokazać wszem i wobec, jaki jest niezadowolony z racji stania w pobliżu krwi ze swojej krwi. Niekiedy zresztą wystarczyło przypadkowe mrugnięcie i już fotografia dostarczała śmiechu. Nieźle się to wszystko wspominało - lepsze chwile,w których nie darło się z rodziną kotów i te, w których nie walczyło się z nimi o swój kawałek ziemi na tym ogromnym polu. Wszyscy wydrapywali sobie oczy o ten kawałek z jabłonką, bo podobno to właśnie tam dziadek zakopał kapsułę czasu, a w niej grube miliony. Szkoda, że tylko dziadek rozumiał to, że w milionach nie liczyły się pieniądze, a uczucia, które nie były do kupienia - i ta rodzina, z którą dobrze nam było tylko na zdjęciach.
Więc takiego piasku tu już nie robili, co? A kiedykolwiek robili? Tutaj, gdzie Królową była Śnieg, a Królem Mróz? Teraz temperatury utrzymywały się na sensownym poziomie, powyżej zera, ba! Sięgały powyżej dziesięciu stopni, ale zaraz obok było mroźne Hyuo, które przeszywało na wskroś swym klimatem i powiewami wiatru, które docierały aż tutaj przez spokojne dziś morze. Nie żeby robienie piasku miało sens. Nie żeby sprzedawanie go na plaży miało jakikolwiek sens. Jest to jest, sprzedaje to sprzedaje - na chuj się przypierdalać?
- Nic szczególnego. Oczekiwanie na statek. - Podróż bez celu też mogła być podróżą. A cel bez podróży? Taki nie mógł zaistnieć. Między jednym a drugim nigdy nie było idealnej podróży. Nie było w tych słowach polotu, nie było niczego wartościowego. Shikarui nawet przez moment próbował skupić się na swoim rozmówcy, ale po nieprzespanej nocy w najwyższej czujności, po równie ambitnym dniu, był po prostu na tyle zmęczony, by jakoś zupełnie nie czuć potrzeby wysilania się. Jasne - excuses. Właściwie tak można powiedzieć, że się przy Kuroi czuło - usprawiedliwionym. Nawet jeśli za plecami zostawiło się stos trupów, to przecież teraz siedzieli tutaj obaj - co było to było, drążenie przeszłości nie mogło mieć miejsca pod tym urokliwym drzewem wiśni, przy szumie fal i wspomnieniu wesołych przyśpiewków rozmownego Sabaku.
Czarnowłosy wodził spojrzeniem za ruchami rąk mężczyzny, jakby te ruchy zamiast pobudzać to tylko bardziej hipnotyzowały - ale przecież intencje miał dobre, tak? Lepiej zakładać, że wszyscy są twoimi wrogami - wtedy jakoś łatwiej ocalić się przed tą kosą w żebra. Położył łuk i kołczan na ziemi i usiadł obok nieznajomego, ale nadal trzymał je blisko, opierał nań jedną rękę, chociaż i tak łuk na nic by się zdał gdyby doszło co do czego. To bardziej przyzwyczajenie niż konieczność kazała trzymać broń tuż przy sobie.
- Nie wiem, czy przyjechał. Ale ja przypłynąłem. - Miał tak samo chłodny i spokojny głos, jak chłodne i spokojne były jego oczy wpatrujące się w Kuroia. Starszy mężczyzna, który nudził się? Chciał się zabawić? Shikarui nie miał pojęcia, co mężczyzna chciał osiągnąć tym machaniem rękoma, ale było dość zabawiające. Chociaż wydawały się nie pasować do kogoś, kto wyglądał na osobę oszczędzającą energię ponad wszystko, skoro tak mało jej regenerował. Zużycie energii na poziomie banana - jakoś tak to było. - Najmocniej przepraszam. Nie zamierzałem być nieuprzejmy. - Pochylił głowę z wyrazami szacunku i w celach przeprosin za to łapanie za słówka. Chociaż wcale nie było mu przykro. Nie wiedział, co myśleć o bezimiennym towarzyszu. Instynkt milczał. Mógł być rzeczywiście tylko wędrownym handlarzem, ale... coś w jego oczach sprawiało, że ciężko było w to uwierzyć.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kuroi Kuma »

To je Hamamuren, to nie Huyen, gdzie mróz szczypie w dupę, a szalone rudzielce z psami zatrzymują niewinnych, bogu ducha winnych przechodniów. Było trochę cieplej, w innym wypadku wszyscy z klanu Hoozuki pozostaliby żywymi mrożonkami, a Hoshigaki paluszkami rybnymi. Raczej nic nie wskazywało na to (obecnie), by wyspy zamieniły się w ogromny sklep z mrożonkami, którymi rozporządzać mieliby Yuki. Kuroiowi tutaj jeszcze pasowało, nie było na tyle chłodno, by musiał wybierać pomiędzy dygotaniem z zimna, a ubieraniem masy płaszczy co było po pierwsze niewygodne, a po drugie niemodne. Przecież jego nienaganny styl ubioru nie mógł zostać zbezczeszczony przez jakiś tam płaszcz zimowy. Zależnie od pory, w jakiej rozgrywały się nasze wydarzenia, a przecież mieliśmy turniejową wiosnę, zatrzymanych jeszcze w lecie ludzi na misjach, a także obecnych już podczas pięknej wiosny ludzi - to i tak każda z tych pół roku cechowała się mniejszą czy większą, ale jednak ciepłotą. Tutaj jednak autor na chwilę przerwie, zrobi minutę ciszy dla tego, co dzieje się we Wrocławiu tuż za oknem, gdzie śnieg w najlepsze napier... pada. Tak to już było z tą kapryśną wiosenną pogodą.
Chłopaczek czekał na statek, co lekko zdziwiło Kuroia. Tyle ludzi przybywało przecież na ten turniej, ze wszystkich stron świata. Nawet on zaszczycił swoją osobą Lodziarzy i ich parobów! Faktem było, że zaczynał go już trochę męczyć, czuł się jak ptak uwięziony w klatce i gdyby nie walka Seinaru, który przecież miał wygrać dzięki dango Kuroia, to by już dawno się stąd zmywał. Nic go tu nie trzymało, poznał kilka interesujących osób, kilka trochę mniej, więc droga wolna Panie Kuma. A jednak tu był, nie miał żadnego celu, może jakiegoś poszukiwał dlatego też wolał zostać na jeszcze trochę? Kogo w ogóle to interesowało, Kuroi do rzeczy!
-Tak rzadko kursują? Zawsze można popłynąć wpław jak nie straszne Ci rekiny i inne bestie żyjące w tych wodach. Chociaż wyglądasz na takiego, który raczej się ich boi... - pokiwał głową spoglądając na chłopaczka, by zaraz szybko dodać wystawiając przed siebie ręce - Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, czyli nie brakuje Ci piątej klepki... no - nie miał zamiaru go obrazić, co to to nie. Już obecnie chłopaczek był chłodny jak worek z kotkami wrzucony do rwącej rzeki, na której końcu czekały wygłodniałe piranie. Może mało mówił, miał mniejszą ekspresję niż Kuroi? Cóż, on sam obecnie oszczędzał swoją energię, bo był uwalony na pniu drzewa, rozwalony jak pan na włościach, więc jedyne czym ruszał, to rękoma. Można to nawet podpiąć pod trening pieczęci, bo przecież przybył tutaj trenować, a nie leżeć! Natura jednak wygrała i teraz miał chwilę przyjemności dla siebie. Już dużo się nalatał po fajkę, o właśnie! Kuma uniósł palec ku górze, by jego rozmówca chwilkę poczekał, po czym wyjął drewnianą fajkę z kieszeni, wrzucił coś do niej z drugiej kieszonki (nie trzymał obu rzeczy w jednej, bo jak tak jak mu wypadnie z kieszeni, to tylko jedno, a nie dwa na raz!), by JESZCZE do tego zapalić to wszystko małym urządzonkiem. Kółeczko wywołało iskrę, ta podpaliła "cuś" co było w fajce, by zaraz znowu utonąć w bezdennej kieszeni Sabaku. Pyknął kilka razy i wyciągnął rękę w stronę chłopaczka.
-Kuroi
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Shikarui »

Racja, Hanaura zrobiła się wyjątkowo tłoczna. I nie była lodówko-zamrażalką. Tym nie mniej w porównaniu do pustyni - była nią. Hyuo zaś było już miejscem, gdzie nawet diabeł mówił dobranoc i życie tam wydawało się niemożliwe. Szok różnicy temperatur niemal dla wszystkich stanowił przeszkodę trudną do przebicia, przez co nawet i pięć kurtek plus koc do tego wydawało się być nieco za małą ochroną przed mrozem, a w odwrotną stronę - ściągnięcie z siebie skóry. Szczęście w tym nieszczęściu dla Shikaruiego było takie, że pochodził z terenów o klimacie umiarkowanym, więc ani wielki upał ani wielki mróz nie stanowiły dla niego jakiegoś nadmiernego wyzwania, którego nie byłby w stanie przeskoczyć, a jednak nie mógłby powiedzieć, że Hanamura była ciepła, bo nie była. Zobaczenie tutaj plus dwudziestu na termometrze to był chyba jakiś cud. Pomijając fakt, że samo zobaczenie termometru tym cudem było. Dlatego lepiej było owinąć się ciepłym szalikiem, zwłaszcza jak siedziało się na plaży, na której powiewy zimnego wiatru były na porządku dziennym. Lecz nie dzisiaj, Przyjacielu. Dzisiaj serwowano dość niezłą pogodę na popołudnie.
- Za dnia często. Nogi same mnie tutaj zaprowadziły. - Iść i nie spoglądać na mapę, dokąd się właściwie podąża - no bo czemu nie? Kuroi też musiał tutaj jakoś trafić, zwłaszcza, że nie należał do miejscowych. Tylko o tym akurat Shikrui nie wiedział, ale niczego nie zakładał w tym wypadku z góry, zwłaszcza że to też było mu względnie... obojętne. Skądkolwiek przybywał Kuroi - miał piasek. A nie wrocławski śnieg ze środka marca. - Chyba nie brakuje. O sobie, Panie, też byś tak powiedział? - Zaciekawienie? Tak, zaciekawiło go to minimalnie. Czy Kuroi mógł powiedzieć o sobie jako o osobie normalnej? Ktoś, kto w ogóle wpadł na pomysł przepłynięcia morza wpław? Ciężko uwierzyć. Nie przypominał też jednak szaleńca. Pomijając to machanie rękoma, jakby próbował rzeczywiście gdzieś dopłynąć. Ha, ciekawe gdzie. Może po te zioła, co się ususzą do jesieni, skoro ciągle mieliśmy wiosnę, aż skowronki ćwierkały. Właśnie - tylko kogo interesował cel samego Kuroia? Jego podróż? Jego przygody? Chyba nie młodego chłopaczka, który sobie obok niego siedział.
- Sanada Shikarui. - Przedstawił się, skinąwszy głową, obserwując jak ten obsługuje swoją fajkę, napełnia ją czymś, potem podpala jakimś diabelskim urządzeniem i następnie wyciąga w jego kierunku. W momencie podpalania Shiki lekko drgnął, wpatrując się z zainteresowaniem w cały ten proces i czar dziejący się tuż przed jego oczyma. Wyciągnął dłonie po fajkę, by ją złapać i przyjrzeć się zarówno jej jak i jej zawartości, po czym podniósł znów wzrok na Kuroiego, spodziewając się chyba jakiejś instrukcji obsługi. Tym nie mniej przysunął fajkę do ust i pociągnął bucha... by zaraz się zakrztusić kaszlem, kiedy dym zaczął go swędzieć w gardziel. Zamachał lekko dłonią przed sobą i wyciągnął fajkę z powrotem do Kuroia, dbając, by nic jej się nie stało i by się nie wywróciła.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kuroi Kuma »

Pustynia też bywała mroźna. Czasami nawet groźniejsze było zimno. Ekstremalne temperatury występujące tam za dnia były niczym, w porównaniu do tych, które były nocą. Piasek nie trzymał ciepła, oddawał je niczym dziwka swoje ciało na ruchliwej (i dobrze płatnej) ulicy. Wtedy też fauna całkowicie się zmieniała, pojawiali się nowi łowcy, nowe ofiary. Pytanie tylko co za chory człowiek stwierdził sobie pewnego dnia, by zamieszkać w tak nieprzychylnym dla człowieka miejscu? Prawie wszystko próbuje cię zabić, w nocy cholernie zimno, za dnia zaś upały i słońce, które praży lepiej niż najlepsza lampa solarna. Do tego prawie nic nie wyrasta, ale ponoć są oazy... Czy ten aspekt wynagradzał resztę? Obecnie chyba ludzie mieszkali tam bardziej z przyzwyczajenia, po prostu znaleźli skrawek miejsca dla siebie i tam postanowili się osiedlić. Szczerze powiedziawszy to autor zapomniał już jaki główny wątek go tutaj przyprowadził, dlatego też wybrnie z tego jakąś szybką zmianą tematu!
-Zabrzmiało co najmniej tak, jakbyś się zgubił... - skomentował Kuroi z lekkim przekąsem w głosie. Chłopak całkowicie olał drogę, która go tutaj prowadziła. Ani się na niej nie skupił, ani nie czerpał z niej radości, ekscytacji z odkrywania tego co los przygotował. Co to był za obieżyświat, który tego podejmował? Cel był zawsze taki sam, niezmienny, stały. To był tylko punkt zaczepienia, króciutki postój, który prowadził dalej, w nieznane. Człowiek zawsze kończył w dokładnie ten sam sposób - różniło się tylko to, czy ktoś Ci wsadził nóż pod żebro, czy zrobi to on sam, czy może jednak ślepy los trafi go prosto pomiędzy oczy. Do tego czasu warto było się skupić na tym co było i tym co jeszcze na każdego czeka. Droga, jako nieskończona ścieżka życia. Ot takie małe przemyślenie Kuroia, który wybrał ten styl życia i czerpał z niego tyle, ile się tylko dało.
-Nie mi to oceniać - wyszczerzył zęby w odpowiedzi na brak piątej klepki. Nawet jeżeli ją gdzieś po drodze zatracił, to nie było mu z tym ani gorzej, ani lepiej. Może więc ona nadal gdzieś tam była? Nie wyczuwał ani jej istnienia, ani jej braku. Trochę jak z tym latającym w przestrzeni kosmicznej rondelkiem, który jest zbyt mały do wykrycia, ale ponoć jest, tylko nie można udowodnić jego istnienia, ale i też zaprzeczyć. Pozostaje więc trzymać się złotego środka. Poznał imię swego rozmówcy - znajomego już jakby nie patrzeć, skoro go znał to na to wychodziło. No i tutaj się pokomplikowało... Bo Kuroi w sumie nie miał najmniejszego zamiaru częstować Shikaruia fajką. Ba, nawet przez myśl mu to nie przyszło! Jeszcze przyglądał się jej jakby nie widział nigdy czegoś takiego na oczy. Człowieku, nie módl się, nie wyglądasz na dzieciaka, który pierwszy raz zobaczył dziwkę - pomyślał człowiek z niedźwiedzim nazwiskiem, ale już było za późno. Chłopak pociągnął z fajki, ale chyba nie poszło mu za dobrze. Kuroi odzyskał zgubę i powtórzył wspomnianą przed chwilą czynność, jednak bez zaniesienia się kaszlem. Kwestia przyzwyczajenia, ot co.
-Chyba nie podeszło co? Nie to żebym był sknerą czy coś, ale lepiej nie próbuj drugi raz, bo jeszcze Ci zaszkodzi
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Shikarui »

Chyba właśnie tak było. Zgubił się, ale nie dziś, nie wczoraj. Tylko jak się zgubić, jeśli nigdy nie miało się ścieżki? Tak samo było z topielcami - nie topi się ten, który już utonął. Mógł opadać w dół, ku nieskończonym głębinom, mógł wypływać na powierzchnie, jeśli tylko Los dobry pozwolił, ale nie miał szans na utonięcie po raz drugi, jeśli jego płuca od dawna nie pracowały. Smród zgnilizny sprawiał, że nawet gdyby fale wyrzuciły go na brzeg, to nie byłoby chętnego, który chciałby się zająć ciałem - zostawiono by je krabom i bezdomnym psom, które rozebrałyby truchło do kości. Te zaś przykryłby w końcu piasek albo jakieś dziecko dołączyłoby je do części budowanego właśnie przez siebie zamku gdzieś poza wzrokiem matki. Tak i błądzić mogli tylko ci, którzy kiedykolwiek mieli cel. Lub trzymałeś chociaż w dłoni kompas, mapę, by obrać kierunek, z którego byś zboczył - więc czy to brzmiało jak zabłądzenie?
- Żeby się zgubić, trzeba najpierw mieć cel podróży. - Ale przecież Shikarui go miał, nawet bardzo wyraźny - w końcu czekał na statek, sam tak powiedział. Potem też powiedział, że jakoś nie szczególnie mu się śpieszy - i raczej nie mogło śpieszyć, skoro zawędrował tak daleko od miasta. Głupie gdybanie. - Narzuciłeś sobie cel pod tym drzewem wiśni? - Cel trenowania, który przerodził się naturalnie w cel odpoczywania. Jedno z drugim całkiem nieźle się komponowało, jeśli tylko potrafiło się odpowiednio wyrezerwować czas na jedno i drugie.
Shikarui nie był mistrzem odczytywania intencji tego typu - staruszek wysunął fajkę, to ją... capnął. Jakoś tak po prostu. I jak już capnął i nie było żadnego "run you fools!", machania laską i "you shall not pass" to nie pozostało nic innego jak spróbować zakazanej rzeczy zakazywanej przez rodziców! Zafascynowała go ta fajka. Zbyt mocne słowo w dzienniku zblazowanego chłopaka, ale spodobała mu się na tyle, że nawet nie bardzo czekał na pozwolenie - zwłaszcza, że braku przyzwolenia nie było i Sabaku tylko się paczył - tak jak człowiek się paczy na śnieg za oknem, wsłuchując w wycie wiatru i modląc, żeby jutro przy wyjściu na uczelnię pogoda się poprawiła. Skarb narodów! Zwykła fajka. Co dla kogo było skarbem, a co dla kogo było śmieciem, ustalano już bardzo indywidualnie. Ale szczwany liseł z tego niepozornego chłopaczka, ha? Chwila nieuwagi i już lepkie łapki cap! I siup! I już! Już fajki nie ma! Znaczy była - oddana w stanie nienaruszonym. I tak, nie pierwszy raz widział fajkę, bo w gruncie rzeczy wcale nie o samą fajkę chodziło - tylko o źle odebraną intencję. Fajek w swoim życiu naoglądał się już wielu. Dziwek też. Mógłby przyszpanować! Na pewno by mu poważny dorosły uwierzył i z zapartym tchem słuchał jego przygód, jak to z kolegami nic nie robił w podstawówce, tylko siedział na krawężniku i wciągał oranżadki. Chłopak pokręcił głową dając jasno znać, że nie zamierza, zwłaszcza sądząc po jego minie, ale hej! Przynajmniej Kuroiowi udało się spełnić swoje ukryte zadanie i coś z niego wykrzesać!
- Straszne. - Stwierdził z jakże wielkim komplementem, czując teraz okropny posmak zielska na wargach.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kuroi Kuma »

-Skoro czekałeś na statek, to chciałeś gdzieś dopłynąć... To nie jest cel? "Jak najdalej stąd" to też jest jakiś cel. Chociaż co ja tam wiem, stary jestem, to nie moja era! - wyrzucił z siebie Kuroi, by zaraz znowu podsunąć sobie fajkę i powolutku, bez pośpiechu zatruć zaciągnąć się dymem. Nie był nieuprzejmy, w jego głosie pobrzmiewał spokój, który mógł sprawiać dziwne wrażenie. Jakie? Ciężko powiedzieć, bowiem każdy myślał inaczej, na swój własny sposób. Jak to zinterpretuje nasz czarnowłosy, to już jego sprawa i będzie musiał się tym przejmować bądź nie. Przez chwilę ignorował pytanie chłopaka, zastanawiał się co powinien powiedzieć, a raczej co mógłby mu odpowiedzieć. Jaki był jego cel przybycia tutaj? Prócz oczywistego treningu, ale o tym raczej wolał przemilczeć. Skoro oficjalnie nie zdradził się jako shinobi, to wolał jednak pozostawić tę informację w tajemnicy. Jeżeli Shikarui wiedział do czego służy gurda, to sam się domyślił o co tu chodzi.
-Mój cel? Odpoczynek. Pozwolić sobie na chwilę przerwy od zgiełku panującego w mieście. Za duży tam ruch, gwar, do tego jeszcze na mojej drodze pojawiają się co i rusz jacyś dziwni ludzie. Jak dziewczyna, która była jakoś "blisko" powiązana z chłopaczkiem, który nazwał się jakimś wampirem... Czasami przestaje rozumieć co na tym świecie się wyprawia i wolę zamknąć się na ten wyścig szczurów. Przyjść pod takie drzewko, wygonić wszystkie myśli, zapalić fajkę - po którą to swoją drogą musiałem się nalatać przez cały dzień - i spojrzeć na piękny krajobraz, jak ten przede mną... To już jakiś cel, hm? - zawiesił to pytanie w powietrzu, pozwolił mu wybrzmieć i spojrzał na tego niespełna rozumu dzieciaka, który tak bardzo umiał w konwersacje z innymi, że Kuroi był bliski "wbiciu" mu trochę informacji w stary, dobry sposób. Na kolano i przez dupsko! Był tak tego bliski, jak pustyni na tą chwilę, czyli jakąś... całą wyrysowaną mapkę i jeszcze trochę. Westchnął głęboko i spojrzał w morze - co on miał z tym naszym mistrzem lotnego słownictwa poradzić? Ani z tym pogadać, ani pójść pobiegać po łące z gurdą na plecach i bułeczką z rabarbarem w dłoni. Rabarbar na drożdżówce był o dziwo bardzo smaczny... Zdjąłby taką bułeczkę, ale niestety pod ręką żadnej nie było i musiał zadowolić się kolejnym buszkiem z fajki. W powietrzu rozległ się przyjemny syk palonego się ziółka, tak charakterystyczny, że chyba to właśnie on bardziej pociągał Kuroia niż zapach czy "skutki uboczne" palenia. Fakt, nie tylko to tworzyło jego nałóg, a sam proces, pewien rytuał odprawiany co jakiś czas. Głównie to mu się kojarzyło z odpoczynkiem i właśnie dlatego był to jego niezastąpiony towarzysz podróży. Gdy nie było z kim zamienić słowa, był jeszcze stary, drewniany przyjaciel... tzn że fajka, którą niedawno zgubił, ale miał teraz przecież nową i to ona stała się jego nowym towarzyszem!
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Shikarui »

Racja, nie potrafił w rozmowy. Mimo tego, że próbował i w jakiś swój nieudolny sposób je prowadził - tak jak teraz. Dobrze, że Kuroi był istną studnią cierpliwości! W innym wypadku ta pogawędka nie wyglądałaby tak kolorowo. Ciężko było wypadać chociaż trochę inteligentnie przy kimś, kto w tak prosty, ale dosadny sposób plótł zdania, do tego nutka cynizmu, do tego nutka niewymuszonej nonszalancji - nie tak? Z kociołka aż kipiało, a gotowało się tam coś naprawdę przyjemnego, zachęcało do tego, żeby siedzieć przy stole i czekać na wszystkie dania po kolei, które przez tego sztukmistrza zostaną zaserwowane. Najzabawniejsze było to, że mężczyzna nie wydawał się nawet zanadto zaaferowany tym wszystkim. Kucharz nie był wcale osobą pracującą pod napięciem - ot, wrzucał składniki na które sam miał w danej chwili ochotę, biorąc pod uwagę tego, że ma jakiegoś niedorozwiniętego gościa w swojej spelunie, z którym przyjdzie mu biesiadować, ale hej - różnych już dziwaków spotkał na swojej drodze, tak?
- Nie zgubiłem się. Idę tam, gdzie poniosą mnie nogi. Cel jest tam, gdzie umieści go osoba z woreczkiem ryo pod ręką. - Wyjaśnił całą tą plątaninę czarnowłosy. Byli dla siebie wzajem trudni i ciężcy do zrozumienia. Shikarui niby rozumiał, bo nie dało się zrozumieć tego, co przekazuje mężczyzna, ale nawet jeśli jego ton głosu brzmiał jak brzmiał, to wszystkie te wypowiedzi wydawały się obraźliwe w drugim dnie. Wydawało, Shikarui nie brał na to większej poprawki - brał świat takim, jakim był, niepotrzebne komplikowanie go sprawiało, że o wiele ciężej było iść prosto nie potykając się po drodze. Aktualnie myślał zbyt wolno jak na prowadzenie jakichkolwiek rozmów. Mógł się tutaj położyć i nie mówić nic, tylko że nie dało się oprzeć wrażeniu, że za ten język jest ciągnięty. Więc odpowiadał. Na swój dziwny sposób, nie konieczne przykładając wagę do tego, co właściwie plecie i nie było to aż takie złe. Podniósł się i zszedł na piasek, by zbliżyć się do wody i opłukać w niej dłoni i zwilżyć usta, szorując uprzednio palce piaskiem - starcie zapachu fajki poszło z mizernym skutkiem, ale było lepiej niż bez tego. Kto co lubił. Jedni lubili delektować się wonią kwiatów a inni zasmradzać spalanymi zielskami i tytoniem. Chociaż sam dym wcale nie pachniał tak źle - tak długo, jak były to rzeczywiście jakieś kwiaty i zioła, a nie tytoń. Przykucnął na tym brzegu, tyłem do shinobiego, unosząc wzrok w przestrzeń przed sobą, wsłuchując się w słowa Kuroia. Nie, nie był na tyle sprytny, żeby domyślić się, że ta gurda służy do ataku, zwłaszcza, że Kuroi wyglądał naprawdę niepozornie. Trzeba było być naprawdę przewrażliwionym, żeby każdego uznawać za shinobiego, który wbije ci kosę w żebra. Albo piach w plery.
- To prawda. I jest to cel, który chętnie z tobą podzielę. - Odparł, kiedy już wrócił na miejsce obok Sabaku i położył się na ziemi, kierując jasne oczy ku niebu. Cisza... spokój... wszystkie zmysły mogły odpocząć, kompletnie się wyłączyć. Zresetować po miastowym zgiełku. - Czy to na pewno w porządku, bym zwracał się do ciebie w tej formie? - W końcu Kuroi był starszy, sporo starszy, ale Shikiemu to jakoś nie szczególnie przeszkadzało.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kuroi Kuma »

Cóż, raczej kowal, który nie potrafił kuć, nie mógł prowadzić zakładu. Jedno wykluczało po prostu drugie, bo taki człowiek prędzej czy później po prostu umarłby z głodu. Nie każdy był stworzony do wszystkiego, rzecz raczej oczywista. Problem pojawiał się wtedy, gdy to właśnie rozmowa z ludźmi stawała się przeszkodą na drodze. Shikarui był chyba właśnie takim przykładem, który nie umiał w rozmawianie, ale jakoś musiał z tym żyć. Z braku laku mógł zostać niemą Hyuga, ale to nie była ta opowieść, nie ten czas, nie ta bajka, nie ta karczma. To co jednak powiedział zasiało w Czarnuchu trochę wątpliwości. Woreczek ryo? Kuroi właśnie dostał flashbacków ze swojej misji - szukanie fajki, jakieś burdy, jakiś Hoozuki, do tego jeszcze element ostatni, najważniejszy w tym całym wspomnieniu, czyli właśnie męska dziwka, która (czy który?) to czekał sobie na klientelę. Z dwojga złego było dobrze, że chociaż sam chłopaczek nie zaoferował swoich usług. Nie był jednak tym mówcą, uwodzicielem, za którym to kobiety lgną ustawiając się w kolejce, ciągając się za włosy i czekając tylko na jedno skinienie swego obiektu pożądania. Był raczej czymś przeciwnym, mrukiem - chociaż niektórych to też kręci - więc pracować musiał w inny sposób.
Kuroi znowu się zaciągnął, obserwował jak jego towarzysz jakże obfitej w "górnolotne wynurzenia" słowa rozmowy poszedł do wody przez piasek. Haha mam cię! To była pułapka, doktor Kamikadze atakiren! Ekhm... W każdym razie chyba chłopaczek poczuł klimat tego miejsca, jego... wolność? I chodzi tu nie tylko o to, że nie ma tutaj żadnej osoby, która tego dogląda, która tym zarządza, ale też o czas, który wydawał się jakby spowolnić, jakby wlókł się niczym Rastaman po niezłej imprezie.
-Polecam - powiedział tylko tyle, nic więcej wypuszczając przy tym dym z ust. Pozwolił wybrzmieć morzu, szumowi fal, szelestowi źdźbeł trawy muskanych morską bryzą. Świst piasku turlającego się po powierzchni plaży, a także nielicznych ptaków, które za dom obrały sobie to drzewo i rany boskie, niech się przypadkiem teraz nie zesrają, bo cały klimat pięknego wybrzeża szlag trafi i trzeba będzie zrobić jesień średniowiecza. Usłyszał jednak pytanie.
-Hm? Nie no, Czarny to nie jest coś dziwnego hm? W sumie w większości jestem ubrany na czarno, ale jedno z drugim raczej nie jest powiązane... - chyba nie do końca zrozumiał, że chodziło o jakieś tytuły grzecznościowe czy inne bzdety, którymi staruszek nie zaprzątał sobie głowy. Skoro nawet lidera traktował jak równego sobie - shinobiego, który przeszedł przez różne wyboje sprowadzone przez los, to czemu inaczej miał traktować jakiegoś chłopaczka? Był ludziem, nie groził mu mieczem przy pierwszej nadarzającej się okazji, a to już coś.
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Shikarui »

Nie każdy posiadał talent do tańca - nie oznaczało to, że tańczyć nie może, nawet jeśli nie pracowałby przez to w zawodzie. Podobno talent to nie wszystko. Podobno każdy może wypracować to samo co człowiek z talentem, tylko musi w to włożyć więcej wysiłku - akie bajki słyszałam. Prawdziwe? Nie sądzę. Myślę, że opowiadali je ludzie, u których talent nie objawił się od razu Picassem i tak jak każdy talent - objawił się dopiero, kiedy się do niego przyłożyli. I tak kowal zbankrutuje, tancerz połamie nogi, a niesprawny mówca? Ten ostatni pewnie ściągnie na siebie kłopoty. Kuroi przy tym też poliglotą się nie wydawał. przynajmniej, w przeciwieństwie do niektórych, potrafił prowadzić płynne rozmowy - to już jakieś osiągniecie. Całkiem spore, bo przynajmniej byłby zbajerować kobietę, gdyby mu jakaś wpadła w oko.
Czarny, co? Było w tym mężczyźnie coś, co całkiem nieźle prezentowało czarne plamki w słonecznym dniu. Ot - po prostu były, wylegując się na zadupiu totalnym, mająca wyjebane na wszechświat i mówiąc Kosmosowi wprost "nie", chociaż ten nie przyjmował zaprzeczeń do swojej świadomości. Bo jeśli nie czarny, to jaki kolor miałby się z nim kojarzyć? Przecież nie błękit oceanów, nie złoto piasków, które próbował sprzedawać zapewniając, że ma piasek jedyny w swoim rodzaju i nie brudny brąz prezentujący najgorsze emocje, jakie człowiek mógł żywić. Czarny był w porządku. Nienachalny, zupełnie prosty... i całkowicie nie w porządku, bo czerń była uosobieniem wszystkiego tego, czego człowiek mógł się bać. Operowała strachem, operowała nieskończonością, była Panią Śmierć o bardzo łagodnych ramionach głębokim, bardzo głębokim wejrzeniu. Spojrzenie Kuroia miało w sobie przecież coś więcej, pozostawało więc zapytać - należało się go bać? Tak oczywista interpretacja imienia, tak prosty znak, którym pisano to imię i tak idealnie pasujące do tego handlarza, że Shikarui tego nie zauważył - czemu? Wszystko mu się rozjeżdżało i rozmywało - nie żeby próbował z tym walczyć, ale brak skupienia prowadzi do błędów. Nie lubił błędów. Nie były tolerowane nigdy wcześniej, więc czemu teraz miałyby być? Zwrócił znów wzrok na niebo, bo przez chwilę znów przyglądał się swojemu towarzyszowi.
Nic już nie mówił. Czas płynął w przyjemnej ciszy - ten czas się chyba śpieszył. Oni śpieszyli się donikąd. Słońce leniwie wędrowało po niebie i Shikarui jakoś nie śpieszył się szczególnie na ten statek. Albo one rzeczywiście tak wolno pływały..? W końcu jednak małomówny chłopaczek zaczął się zbierać. Założył z powrotem kołczan na plecy razem z łukiem i pokłonił się głęboko w kierunku Kuroia, nie uważając najwyraźniej, żeby jakiekolwiek inne słowa były potrzebne, po czym odszedł tam skąd przyszedł.
[z/t]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Megumi Ishida

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Megumi Ishida »

Megumi dotarła po wyjściu ze szpitala do miejsca w którym wcześniej ćwiczyła techniki przed turniejem. Uznała że skoro raz już tu była to nie ma większego sensu szukać nowych miejsc skoro to jest dobre. Spacerkiem doszła pod drzewo wiśni. Rozejrzała się, i nie widząc blisko siebie nikogo kto by jej mógł przeszkodzić uznała że pora poćwiczyć odrobinę przed kolejnymi walkami w jej życiu. Wiedziała co powinna doszlifować, i co się jej najbardziej przyda jednak mogło to zająć naprawdę dużo czasu. Dlatego z tego właśnie powodu musiała rozdzielić trening, na kilka kawałków. Brakowało jej funduszy jak na razie więc chyba lada moment pora wyruszyć na jakąś misję!
KC-C 10 linijek.
Dziewczyna usiadła na ziemi po turecku. Zamknęła oczy wyobrażając sobie siebie siedzącą w tej właśnie pozie. Potem zobaczyła oczami wyobraźni czakrę która w niej płynie, potem dziesiątki jej dróg po których rozchodziła się po organizmie. Ta niebieska energia służyła jej do tworzenia technik, nadawała jej kształt i wyrzucała z ciała tworząc potężne dzieła sztuki. Musiała nauczyć się jednak ją lepiej kontrolować ponieważ obecnie marnowała mnóstwo energii niepotrzebnie co przekładało się na szybsze zmęczenie walczącej. Powoli w swojej wyobraźni przypomniała sobie siebie wyrzucającą technikę z ust. Rozpoczęła przesyłanie czakry do płuc i składanie pieczęci tak jak by zamierzała zaraz splunąć ogniem. Jednak nie wypuszczała jej z ciała tylko w ostatniej chwili zatrzymywała cofając. Systematycznie starała się za każdym razem przesłać jej odrobinę mniej niż poprzednio. A jak się nie udawało to powtarzać czynność cały czas, aż będzie mogła iść dalej z treningiem. I tak kawałek po kawałku doszła do momentu kiedy już mniej dać nie mogła. Odetchnęła. Teraz spróbowała ją lepiej kontrolować w sytuacji stresowej. Wstała idąc na taflę wody kumulując czakrę w stopach. Stanęła na morzu i drobniusieńko kawałek po kawałku przesyłała coraz mniej energii do stóp tak by dalej być wynurzoną. Po kilku godzinach uznała że efekt jest zadowalający.
0 x
Megumi Ishida

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Megumi Ishida »

Megumi podrapała się po głowie. Kontrolowanie czakry by mniej wydawać na techniki do jedno. Techniki nie wymagając czakry do drugie. Sprawność fizycznopsychiczna to trzecie. Ale techniki to czwarta rzecz. Najtrudniejsza wydawać by się mogło. A z tych wszystkich technik to najgroźniejsze są te które używają wrodzonego żywiołu właściciela. Tym żywiołem dla naszej dziewczyny był katon, ogień był czymś bardzo niebezpiecznym jak zauważyła na turnieju. Brakowało jej jednak czego co było wstanie współpracować z jej ekwipunkiem. W końcu posiadała go dosyć niezwykły. Technika do miecza już była jej znana, teraz pora na jakąś inną.
Trening 15 linijek- Katon: Hōsenka Tsumabeni
Pamiętała że kiedyś w książce widziała rozwinięcie podstawowego jutsu z dziedziny katonu, i było całkiem niezłe. Bowiem jego zadaniem było wsparcie rzuconych shurikenów, a nie jak w słabszym oryginale tylko zrobienie ognistych kul. Warto również nadmienić, że same kule ognia są zapewne tak słabe jak te z rangi D, ale głównie chodzi tutaj o zbustowanie broni miotanej oraz co ważniejsze posłanie ją szybciej i większą ilość miejsc niż przy normalnym rzucaniu. Czyli de facto służy ona do ataku na wiele słabych jednostek które mogły nawet otoczyć użytkownika. Świetna technika rzecz ujmując. Stanęła na ziemi jeszcze raz omotując teren wzrokiem, nie chciała niechcący trafić jakiegoś przykładowego menela który spał w trawie czymś co mogło go zabić. To by było bardzo niefajne, powtarzam bardzo. Pomijając aspekt moralny, to jeszcze ktoś jest gotów pomyśleć że to morderstwo na przykład rabunkowe a stąd już tylko kroczek od zawiśnięcia na sznurze z przybitą do klatki piersiowej kartką z napisem morderczyni. Mało to przekonujące. Westchnęła. Złożyła pieczęcie najpierw powoli potem szybko, nie kumulowała czakry, bo na razie zależało jej tylko na gestykulacji aby się nie pomylić potem. Kto wie co by się wtedy mogło stać. Gdy opanowała znaki skumulowała czakrę w płucach i ją wypuściła przed siebie. Niestety pomknęła ona od razu przed siebie po chwili gasnąc. A przecież tak nie miało to wyglądać. Musi ona zawisnąć przed twarzą użytkownika, a nawet troszkę niżej i unosić się tam przez chwilę. Powtórzyła czynność i tym razem dała radę przez chwile poskromić ogień który sam się rwał do wystrzału. Wrzuciła w płomienie 3 shuikeny, i spuściła technikę z mentalnej smyczy. Ogień oblepił dwoje z nich i wystrzeliły po linii prostej, a trzeci upadł na ziemię lekko się paląc. Pokręciła głową, ehh, nie wyszło do końca, ale część faktycznie zadziałała. Po połowie dnia prób dała radę nauczyć się panować nad tą techniką. Odetchnęła z ulgą. Chyba pora na jakaś ostatnią, która zapewniała jakieś dobre przełamanie obrony przeciwnika.
0 x
Megumi Ishida

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Megumi Ishida »

Dziewczyna była odrobinę zmęczona dlatego usiadła na kilka chwil na ziemi. Chwila przemieniła się w godzinę, a ona w kilak kolejnych. Tak się zdarzyło że dziewczyna sobie ucięła dosyć długą drzemkę budząc się w nocy. Pokręciła głową, jak to miała w zwyczaju gdy coś jej nie wychodziło lub stresowało, albo tak jak teraz dziwiło. Pogładziła naszyjnik który wygrała na turnieju i pogrzebała w torbie. Po kilku sekundach już spożywała suche racje żywnościowe która nagromadziła jakiś czas wcześniej. W końcu coś jeść musi, a niekoniecznie na tym odludziu jest karczma. Przełykając ostatni kęs popiła wszystko wodą z bułaku, zakręciła go i odstawiła do torby.
Technika Katon: Benijigumo 15 linijek.
Wstała przeciągając się. Była już noc, i było nawet chłodnawo, a ona w samej sukience! Pora się rozgrzać, a najlepiej to zrobić przy pomocy treningu, tak nasza bohaterka znowu rozpocznie ćwiczenia! Bynajmniej nie jakieś rozruchowe, zaraz będą tutaj latać potężne techniki! Wyjęła książkę z torby i otwarła, na totalnie losowej stronie z działu średnio zaawansowane. Przyjrzała się szkicowi na górze strony który przedstawiał ognistego pająka w falach płomieni. Ranga była określana jako B, tyle że w przeciwieństwie do tego co nauczyła się wczoraj, to było techniką typowo do ataku na przeciwnika. Baa miała nawet dwa etapy. Pierwsza to fala płomieni która pojawiała się po wystrzale, zapewne ona już była wstanie rozkojarzyć zwykłych ludzi i nawet zadać im znaczne poparzenia, a druga tworzy pająka który mknie do najsilniejszego celu. No po prostu idealnie! Nic tylko się tego nauczyć i siać spustoszenie na lewo i prawo. Gdyby dysponowała taką umiejętnością na turnieju to Seinaru nie miałby żadnych szans. Ponieważ pająk nie dałby rady zostać tak łatwo zniszczony jak jej klony, był odporny na większość słabszych technik pewnie poza wodą. Ale to już trudno. Na pewno będzie przydatny w nowej przygodzie którą lada dzień zacznie! W głowie prześledziła pieczęcie raz jeszcze i skupiła się na polu przed sobą. Czakra zebrana w ustach została wystrzelona i uderzyła o ziemie tworząc dziwny twór. Pająk to jeszcze nie był, raczej jakaś larwa pokraczna bez nóg która dosyć szybko wybuchła. Jednak z zadowoleniem uznała że fale ognia stworzyły się same przy okazji więc nie trzeba im poświęcać za dużo czasu i uwagi. Uśmiechnęła się. Czy wszystkie techniki tej rangi polegają na nadaniu tworowi jakiegoś kształtu? NA to by wychodziło, techniki słabsze bowiem to głównie ogień lecący do przodu, a tutaj trzeba mentalnie jakoś ogarnąć ten atak i mu rozkazywać. Po pewnym czasie dała jednak rade go opanować. Niedługo po tym fakcie upadła zmęczona na kolana i pogrążyła się znowu w śnie.
Gdy rano wstała otrzepała się i ruszyła do portu.
z/t
0 x
Kei

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kei »

Po spędzeniu nocy w gospodzie Kei uznał, iż jednak przez parę dni odpuści sobie podróż powrotną. Cóż jakby nie patrzeć przez najbliższy czas tłumy będą oblegać porty, więc nawet ciężko mogłoby być dostać się statek zmierzający na kontynent. Dlatego też zamiast głowić się nad powrotem do domu postanowił spędzić trochę czasu na treningach tym bardziej, że ciągle jeszcze był zmotywowany tym co przedstawili silni wojownicy podczas swych walk turniejowych. Jakby nie patrzeć obecnie miał dość spore chęci by ich dogonić. Z tego względu po zjedzeniu śniadania przyszedł do tego odludnego miejsca..
Dlatego też rozmyślał nad tym by opanować jedną z kilku technik, które kiedyś przedstawił mu ojciec, który także był użytkownikiem raitonu. Niestety wówczas chłopak jeszcze w niedostatecznym stopniu panował nag tym żywiołem, więc trenowanie tego w praktyce nie miało sensu. Teraz jednak mógł podjąć próbę nauczenia się Raiton: Raikyū. Hmm, według teorii powinienem krzyżując dwie metalowe bronie zebrać chakrę w jednym punkcie i wypuścić w postaci kulistego wyładowania. - Rzucił w myślach po czym wyciągając dwa kunaie i ustawił je odpowiedniej pozycji.Następnie postanowił zebrać chakrę z naturą raitonu w jednym punkcie. Cóż o ile potrafił przepuścić Raiton: Dendō Hando przepuścić przez broń, to teraz chodził o coś nieco trudniejszego, w końcu to była trochę bardziej zaawansowana technika. Energia zamiast zbierać się w danym punkcie przeskakiwała pod postacią wyładowań między kunaiami. Kolejnych parę godzin spędził na zebraniu ładunków w jednym miejscu z średnim skutkiem. W południe, jako iż jego czakra była na wyczerpaniu postanowił zrobić przerwę na posiłek i zebrane energii. Ze względu, że druga kwestia nieco trwała poświęcił parę godzin na trening koncentracji, gdyż uważał, że powinny one ułatwić mu nieco opanowanie kłopotliwego etapu techniki. Następnie do niego wrócił, lecz zaczęły pojawiać się widoczne postępy, a wieczorem brunet był w stanie na skrzyżowanych kunaiach stworzyć kulę raitonu. zmęczony i z końcówką chakry wrócił do zajazdu zjeść kolację i przespać się. Następnego dnia natomiast ponownie przyszedł kontynuować trening. Tym razem musiał popracować nad ostatnią fazą techniki. Ułożywszy kunaie w odpowiedniej pozycji tak jak poprzednio formował na nich kulę energii, lecz teraz zdecydował się ją też wystrzelić. Niestety wynik okazał się dość rozczarowujący, gdyż pocisk rozproszył się zaledwie po trzech metrach. Uznając to za przypadek powtórzył to jeszcze dwa razy, lecz zakończyło się to w ten sam sposób. Dlatego też postanowił spróbować popracować nad gęstością energii podczas tworzenia kuli i nad siłą wystrzału. Po paru godzinach zasięg wzrósł do dziesięciu metrów, lecz to wciąż było za mało. Jednakże po południu postanowił znowu zrobić przerwę na posiłek i regenerację chakry. Jako, że ta druga kwestia nieco dłużej trwała, to poświęcił nieco czasu na rozmyślanie nad metodami, które pomogłyby mu udoskonalić fazę techniki nad którą obecnie pracował. Właściwie wpadł na kilka pomysłów dlatego, też gdy poczuł się na siłach wrócił do treningu. Jak się okazało nie była to bezowocna praca, gdyż już wieczorem technika działała poprawnie i miała właściwą formę. Dlatego też zadowolony wrócił do zajazdu na kolację i by się nieco przespać. Następnego dnia jednak jeszcze raz zjawił się w tym miejscu, gdyż postanowił poświęcić jeszcze trochę czasu na udoskonalenie paru szczegółów i upewnienie się czy wszystko właściwie działa. Gdy nastało południe zmęczony stwiedził, iż tą technikę opanował w wystarczającym zakresie.
Raiton: Raikyū [C]
Dobrze, to chyba na tyle. Nie powinienem mieć z nią już problemów, czas wracać do miasta. - Rzucił w myślach i nieśpiesznym krokiem opuścił ten obszar.

[zt]
0 x
Kei

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kei »

Po spędzeniu kolejnego dnia całkowitym wypoczęciu postanowił podejść jeszcze do co najmniej jednego treningu. Cóż niby tłumy już nie powinny zajmować portów to czemu miałby teraz przerywać jak ćwiczenia szły mu całkiem nieźle? Dlatego też po zjedzeniu śniadania i opuszczeniu zajazdy ponownie przyszedł do tego odludnego miejsca. Być może i tym razem wszystko pójdzie w miarę gładko?
Tym razem postanowił opanować kolejną technikę, której teoretyczne działanie znał od ojca, Raiton: Ikazuchi no Utage. Jako, że w pewnym zakresie przebiegała dość podobnie liczył, iż zdoła ją opanować znacznie szybciej niż poprzednią. Hmm, w takim razie trzeba broń naładować czakrą z naturą błyskawicy, rzucić nią i aktywować jutsu. - Skomentował w myślach wyciągając kunaia. Niewiele czekając wlał czakrę w ostrze i nim rzucił. Niestety nie znając odpowiednich proporcji zdał sobie szybko sprawę że będzie z tym trochę roboty. Mianowicie gdy aktywował technikę okazało się, że uwolnione wyładowania były znacznie poniżej jego oczekiwań. Dlatego też najbliższe parę godzin poświęcił, by wybadać ile mocy właściwie powinien włożyć, aby móc osiągnąć zamierzony efekt. Wtedy jednak pojawiły się dwa inne problemy, mianowicie jutsu potrafiło aktywować się samo w powietrzu oraz koszty chakry wydawały się znacznie za wysokie. się jednak nimi zajął zrobił sobie przerwę, by coś zjeść i zregenerować chakrę. Po posiłku jeszcze jakiś czas zastanawiał się w jaki sposób powinien poradzić sobie z problemami związanymi z techniką. Następnie, gdy zebrał siły wprowadzał je w życie podczas popołudniowych ćwiczeń. Jak się okazało w ogólnym rozrachunku powinien podchodzić do jutsu w znacznie bardziej techniczny sposób i skupić się na kontroli, dzięki czemu technika sama się nie aktywuje i koszty są znacznie niższe. Po nastawieniu na to treningu większość została rozwiązana, po za jednym drobiazgiem, lecz to postanowił zostawić na następny dzień. Po nocy i kolacji w zajeździe wrócił, by zbadać maksymalny zasięg techniki, gdyż nie zawsze mógł ją aktywować. Po poświęceniu temu piętnastu minut upewnił się że wynosi on w przybliżeniu dwadzieścia metrów. Następnie do południa trenował całościowo technikę upewniając się, że w pełni działa właściwie.
Raiton: Ikazuchi no Utage [C]
Zadowolony z rezultatów posuwistym krokiem opuszczał ten obszar. Ćwiczenia poszły dobrze, więc lunch postanowił zjeść na mieście oraz dobrze wypocząć.

[zt]
0 x
Kei

Re: Ukryte wybrzeże z drzewem wiśni

Post autor: Kei »

Po kolejnym dniu wypoczynku ponownie postanowił odwiedzić to miejsce, cóż dobrze mu się trenowało, więc uznał, że przeprowadzi jeszcze jedne ćwiczenia nim opuści te miasto. Jednakże nie mógł zostać w Hanamurze na stałe, a przynajmniej nie to miał w planach, dlatego też obiecał sobie, że po tym opuści to miejsce. Jakby nie patrzeć inaczej mógłby się tu za bardzo zasiedzieć.
Tym razem postanowił sprawdzić swój własny pomysł opracowany na podstawie Hikari no gijutsu-kyu. Mianowicie używając zależności z tego jutsu chciał stworzyć oślepiający blask. W teorii wszystkie założenia już przemyślał, więc pozostało tylko wykonanie tego w praktyce. Na początku jak w przypadku normalnej techniki stworzył kulę światła, którą następnie zaczął manipulować. Tak jak wedle przewidywań, jej blask zaczął się nasilać, jednakże zniknęła nim osiągnęła oślepiającą siłę. Potwierdzając to co chciał przez następne parę godzin powtórzył próby z nastawieniem na dokładniejszą kontrolę chcąc zwiększyć efektywność. Wszystko przeszło ogólnie według przewidywań, więc ze spokojnym sercem w południe zrobił sobie przerwę na posiłek i regenerację chakry. Po zjedzeniu przygotowanych zapasów poświęcił trochę czasu na rozmyślania nad następnym krokiem. Cóż obecny etap był dość prosty, gdyż odbywał się w niezmienionej postaci Hikari no gijutsu-kyu, a teraz z kolei trzeba było się okryć tą techniką. Na początku postanowił się pokryć zwykłą wersją techniki, cóż była mniej nagła, więc łatwiej było kontrolować przepływ czakry, no i nie znikała natychmiast, więc miał czas by zrozumieć, to jak powinien rozprowadzić chakrę po swoim ciele. Szybko jednak zrozumiał, iż w takim wypadku będzie trzeba przekierować nieco więcej energii, gdyż inaczej całe jego ciało nie zostanie spowite przez światło. Gdy udało mu się w pełni zapanować nad tym etapem nastał wieczór, więc wrócił do zajazdu zjeść kolację i się przespać. Po śniadaniu przyszedł ponownie, by kontynuować trening i przejść do następnej fazy. Tym razem zamierzał pokryć swoje ciało zmodyfikowaną wersją wywołującą oślepiający blask. Po kilku próbach odkrył, iż technika będzie wymagać jeszcze trochę pracy, gdyż rozbłysk odbywał się w różnym czasie, bądź z niejednakową siłą. Dlatego też starał się do południe popracować jeszcze trochę nad równomiernym przepływem chakry. Szło to całkiem dobrze, dlatego z zadowoleniem zrobił sobie swoją zwyczajową przerwę. Po zregenerowaniu sił wrócił do treningu i okazało się,iż technika nabrała już w miarę pożądanej formy, lecz pojawił się szczegół którego nie uwzględnił, a mianowicie jutsu oślepiało też jego samego. Na szczęście można było sobie poradzić z tym zamykając oczy, więc tą wadę mógł puścić płazem.Następnie ćwiczył do wieczora, a gdy stwierdził, że opanował technikę w wystarczającym stopniu postanowił skończyć.
Hikari chōshinsei [c]
Dobra raczej już dobrze działa, nie powinienem mieć z nią problemów. Czas lecieć na kolację. - Rzucił w myślach i skierowal się do miasta.

[zt]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości