Park Kaito 回答公園

Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Nikusui »

Początkowy chłód i niejaka agresja była jej normalnym etapem obronnym. W momencie, kiedy spotykała na swojej drodze kogoś, kto w pierwszej chwili nie zagości na dłużej w jej towarzystwie. Przede wszystkim dlatego, że ona tego nie chce. I z Kisho było przecież podobnie. Jednakże z kolejnymi chwilami zaczęło się to zmieniać. Zapewne dość nieświadomie, ale zainteresował ją. Dlatego za nim poszła, dlatego wciąż mu towarzyszyła. To ewidentnie znaczyło tyle, że w jego towarzystwie było jej dobrze i nie chodziło tylko o słowne przekomarzanki. Chociaż z przyjemnością je kontynuowała. Nawet tylko po to, by zobaczyć właśnie ten wyraz twarzy, który miał teraz. To jego zdziwienie, wielkie oczy, które ewidentnie mówiły, że nie wiedział, o co jej chodzi. Dlatego cierpliwie czekała, a nie musiała wcale czekać długo. Kisho puścił jej rękę niczym oparzony i szybko się zarumienił, co wywołało w niej radosny uśmiech. Nie prześmiewczy, taki naprawdę sympatyczny, rozbawiony.
- Nie mówiłam, że to źle. - rzuciła prowokacyjnie i poruszyła sugestywnie brwiami, o ile w tym momencie na nią patrzył. Oj, podpuszczała. Jednakże, czy było to jakoś szczególnie niedobre? Może nieco bawiła się jego kosztem, ale nie czuła, że go tym raniła. Bardziej próbowała przekonywać do pokonywania własnych granic. Mógł tego jeszcze tak nie rozumieć, a myśleć, że białowłosa najwidoczniej bardzo lubi się droczyć i podpuszczać. Co też nie mijało się z prawdą.
Gdyby nie to, że jej twarz zdobił jeszcze szeroki uśmiech, to zapewne zmiana w jej mimice twarzy byłaby widoczna. Teraz jednak mogła się zakamuflować za uniesionymi wargami, kiedy mężczyzna wyraził chęci, jakoby pojawili się na tym samym festiwalu w przeszłości. To było miłe, może nawet bardziej, niż by tego chciała.
- Może. - odparła krótko, nie bardzo wiedząc jak się zachować, co powiedzieć. Owszem, jego towarzystwo jej odpowiadało i jakoś nieśpieszno było jej do zakończenia tego spotkania. Ciche spostrzeżenia kręcące się po jej głowie już potrafiły ją zawstydzić, a co dopiero, gdyby musiała przyznać to na głos. Nie, to nie wchodziło w grę. Były jednak predyspozycje do tego, by mogła nacieszyć się jego towarzystwem. Nie mówiąc o bitwach, śmierci, nie wspominając tego, co bolało. Pobyć z kimś, kto wiedział zaledwie garść i wcale nie nalegał na to, by wyciągać z niej przykre informacje. Bo taki był właśnie on. Ten błękitnooki mężczyzna, z nietypowymi, brązowo-blond włosami. Dawał jej to, czego od dłuższego czasu potrzebowała. Życie chwilą. Tym, co jest tutaj i teraz. Nawet, jeśli właśnie proponował jej taniec, co było dla niej w pierwszym momencie irracjonalne. To był pomysł, który nawet przez sekundę nie przeszedł by przez jej myśli.
Opuściła lekko głowę w stronę swojego prawego ramienia, przerzucając wzrok z twarzy Kisho, na jego wyciągniętą rękę. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć, muzyka przestała grać, a jednej z grajków oznajmił koniec dzisiejszych wojaży.
- Ja... - urwała, widząc jego opadającą dłoń i nieudolny uśmiech. -...nie umiem tańczyć. - wypaliła, ni to się uśmiechając, ni krzywiąc z lekkim zażenowaniu. To stwierdzenie nie przyszło jej trudno, bo stwierdziła fakt. - Chyba. Nie sprawdzałam. - dodała i zaczesała dłonią kosmyk swoich białych włosów za prawe ucho. Cóż, nigdy nie tańczyła, nie próbowała, nie przyglądała się za bardzo innym. Chociaż, czy podrygiwanie w rytm muzyki jest aż takie trudne? Tylu ludzi to robi i jakoś nie jest to dla nich problem.
Czuła, że musi zmienić temat, bo sama czuła się nieco skrępowana sytuacją, która stała się chyba nieco zbyt... intymna? Ciężko było ją dobrze nazwać, po prostu obrót spraw był dość nietypowy dla Nikusui, więc miała prawo czuć się niekomfortowo, nawet jeśli robiła wszystko, by tego nie pokazać. I to dlatego, że nie chciała spłoszyć Kisho. Jakoś nie chciała by pomyślał, że nie chciała już jego towarzystwa, ale też ona sama nie chciała się w ten fakt zagłębiać.
- Szczerze powiedziawszy, skoro tak wszyscy się zmywają, to nie jestem pewna czy źródła też będą otwarte. - stwierdziła, odwracając wzrok od Kisho i zerkając gdzieś na bok, jakby tam szukała odpowiedzi na swoje pytania. Gorące źródła mogły być całodobowe, ale skąd miała wiedzieć, jak to jest w Hanamurze. Chociaż ta opcja była prawdopodobna na czas festiwalu. Prawdopodobne było też to, że mogło być tam sporo ludzi. - W razie co, skusisz się na czarkę sake? Przy okazji pomożesz znaleźć jakiś nocleg, hm? - zapytała, ponownie spoglądając na swojego towarzysza. Dobrze, że chwilę wcześniej zgarnęła kosmyk włosów za ucho, bo właśnie zawiał wiatr, który nieco zmierzwiłby jej włosy, chociaż i tak częściowo to zrobił. Nie był zbyt silny, ale zdecydowanie chłodny.
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Kisho »

Kisho zaczynał się gubić. Nie wiedział już, kiedy Nikusui najnormalniej się z nim droczy, a kiedy mówi normalnie. Kiedy sobie żartuje, a kiedy mówi coś na poważnie. Można było przy niej zwariować. Dosłownie. Najpierw zawstydziła chłopaka rzucając aluzje do randki, a już po chwili wychodziła z założenia, że wcale jej to nie przeszkadzało. Więc co? Mógł trzymać jej dłoń dalej i sprawiać wrażenie jakoby właśnie byli na wspólnym romantycznym wypadzie we dwoje? Nie. To zapewne ciąg dalszy tych jej prowokacji. Szkoda tylko, że na niej nie robiły one żadnego wrażenia, a w Kisho aż wrzy od mieszanych emocji, które bezskutecznie ukrywał.
Byli zwykłymi, w dalszym ciągu, nieco obcymi dla siebie ludźmi, którzy najnormalniej spędzili ze sobą czas. Kto w ogóle mógłby przypuszczać, że z tego chwilowego spotkania na placu wyniknie coś takiego? Chyba nikt, a przynajmniej nie Kisho, który początkowo traktował jej towarzystwo jako formę zabawy, docinków i żartów, a teraz... Miał wrażenie, że gdy się rozstaną, utraci coś naprawdę cennego. Nie był w niej zakochany czy zauroczony, a przynajmniej tak mu się zdawało. Po prostu mocno polubił Niku albo to w jak pozytywny sposób na niego wpływa. Albo jedno i drugie? Naprawdę trudno było wskazać, co konkretnie sprawia, że chce się przebywać w jej towarzystwie.
Zrobiło mu się nieco cieplej, gdy białowłosa pozytywnie rozpatrzyła jego zaproszenie na kolejny festiwal. „Może" nie oznaczało nie wiadomo jakiej pewności, a i trudno doszukać się w tym słowie jakichkolwiek chęci ze strony towarzyszki, gdyż mogła rzucić je ot tak, od niechcenia. Mimo to nie odmówiła, nie powiedziała stanowczego „nie", więc jakaś nadzieja na kolejne spotkanie była, a to chłopakowi wystarczało.
Propozycja tańca, mimo że nietrafiona w czasie, spotkała się z odzewem i to dość ciekawym. Okazało się, że oboje nie potrafili tańczyć, a przynajmniej nigdy nie próbowali. Tym bardziej szkoda, że nie mieli już okazji sprawdzić swoich umiejętności na parkiecie.
- Ja tak samo - rzucił z wesołym uśmiechem na ustach. Przynajmniej nie byłby jedynym, który wygłupiłby się podczas tańca. No i wiadomo, zapewne oboje szybko uciekliby z parkietu z powodu zbyt częstego stawania na stopach temu drugiemu. Chyba. Podrygiwanie w rytm nie wyglądało na trudne, wręcz przeciwnie więc równie dobrze mogliby się zaskoczyć, gdyby już za pierwszą próbą ruszyli z tańcem po całości i bez najmniejszych problemów.
- Otwarte pewnie będą, o ile takowe tutaj są - odpowiedział, gdy Nikusui zmieniła temat. - I pewnie będą opustoszałe, bo wiadomo, większość o tej porze raczej myśli tylko o pójściu do łóżka - dodał, po czym ugryzł się w język, wyczuwając, że tą informacją jedynie pogłębi wcześniejszą chęć na gorące źródła u Nikusui. Wiadomo przecież, że lepiej mieć cały basen wody dla siebie, niźli użerać się z jakimiś obcymi natrętami.
- Co do sake, to ten temat jeszcze przedyskutujemy - spróbował odciąć się od tematu alkoholu, który miał na niego zbyt dobry wpływ w większych ilościach, a zapewne na jednej czarce się nie skończy.
Widząc lekkie drgawki w momencie powiewu, podszedł do Nikusui i stanął bezpośrednio przed nią, by na moment osłonić ją przed chłodem. Sięgnął za siebie i jednym ruchem ściągnął popielaty płaszcz. Chwycił go obiema dłońmi i jak gdyby nigdy nic zarzucił na barki kobiety. Nie pytał o pozwolenie, po prostu to zrobił. Poprawił go i zacisnął pod jej karkiem. - Cieplej? - spytał, jednocześnie dla zgrywów zakładając na jej głowę kaptur. Widział i sam także czuł, że temperatura spadła, a jako że z natury był pomocny, to zareagował odruchowo i okrył towarzyszkę. Nie chodziło o to, że chciał się jej przypodobać i zapunktować, chociaż może nieświadomie tak właśnie było. W każdym razie chciał jej pomóc i zrobił to, całkiem tak jak to zrobił na placu - zauważył problem i zareagował.
- Nie ma problemu, zaraz coś ci znajdziemy! - zawtórował w odpowiedzi. Nie widział najmniejszego problemu w pomocy poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie mogłaby się wyspać. Bo, nawet nie musiała go o to pytać, bo i tak by jej pomógł. - To idziemy? - zapytał, odwracając się bokiem i wystawiając nieco prawy łokieć - dłonie miał w kieszeniach, bo i jemu zrobiło się zimniej, ale bynajmniej nie chciał dać tego po sobie poznać - robiąc tym samym lukę między kończyną a tułowiem.
0 x
Obrazek
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

Jedno trzeba było mu przyznać - Shikarui swoimi słowami uderzał równie celnie, co ona ostrzem. I kto wie czy nie mocniej! Już pierwsze zdanie nią zachwiało, przystanęła w pół kroku, rozdarta miedzy ochotą by mu odpyskować, wykląć go do wszystkich diabłów i przy okazji jego przodków siedem pokoleń wstecz i potomków, a tym by go po prostu uderzyć jak pozostałych, ogłuszyć by nie słuchać kolejnych nieprzyjemnych komentarzy i wbijanych szpilek, użyć prostej siły i nie musieć się nad tym zastanawiać, ale zacisnęła zęby. Przecież i tak odchodziła, prawda? Co ją obchodziła opinia kogoś, kogo pewnie w życiu nie spotka drugi raz? A nawet jak spotka.. To zapewne minie ją w milczeniu, tak że ona nawet nie będzie tego świadoma, a jego to nie będzie obchodzić? Przecież nawet nie znała jego nazwiska ani wyglądu. Był bezimiennym głosem, który teraz nawet nie miał dla niej ciała.
Racjonalnie, wiedziała, że zignorowanie go ma najwięcej sensu.
Emocjonalnie, miała ochotę rozszarpać go na strzępy.
Jednak ruszyła dalej, a całe emocje było widać tylko w tym urwanym w pół kroku, lekkim skrzywieniu twarzy, przelotnym, bo zaraz opanowanym. Dziwnie się czuła próbując zachować się dumnie, a mając przy tym podpuchnięte, zaszklone oczy i czerwony zapewne nos. Nie płakała w końcu jak te bohaterki romansideł, którym tylko łzy spływały malowniczo po policzkach, ocierały je krawędzią chusteczki i mogły udawać, że nic się nie stało. No ona nie mogła.
Jeśli on lgnie do niej do płomienia.. Stop, do NICH. Do emocji, nie osoby. Ha, takie drobne przeinaczenie, a tak łatwo byłoby to przeistoczyć w coś zupełnie mu obcego. Przecież jako osoba, była dla niego obojętna, prawda? Patrzył jednak na nią, zbliżał się i prowokował, by popatrzeć na tą gorączkę, grzać się w czymś, czego mu brakowało. Czy o to chodziło? Skąd to zaciekawienie? Może tylko dziękować, że Chise nie sprawiła jeszcze, że sam zajął się ogniem. Wszyscy przecież wiemy co się dzieje z ćmami jak podlecą za blisko mamiącego ich płomienia.
Bach bach bach.
Kolejne pociski.
Ona wyrzuciła swoją dumę?
Zwolniła kroku, zaciskając pięść. Zatrzymała się, powoli odwracając głowę w jego stronę. Już nie była smutna ani podłamana. Początkowe niedowierzanie znikło jej z twarzy, zatrzymała się jakby oczekiwała sprostowania, zaprzeczania, może nawet przeprosin.. Ale nic się takiego pojawiło.
Tragikomedia? Co on może wiedzieć o jej dumie?
Rozluźniła dłoń, przekręcając sztywno głowę by patrzeć przed siebie, by zaraz jednym płynnym ruchem odwrócić się, doskoczyć do niego, ręka zatoczyła niewielki łuk, by wylądować z satysfakcjonującym plaskiem na jego policzku. Nie uderzyła z całą siłą, nie chciała go znokautować.
Wciągnęła powietrze nosem, nawet nie patrząc na niego. Już nie była rozdygotaną dziewczynką, zagonioną w kąt, stała prosto, oddychając głęboko.
- I kto tu jest żałosny? Tylko szczekać potrafisz? - pogardliwie skrzywiła usta, powstrzymując ochotę by splunąć na ziemię obok niego, a może nawet na niego - Gdzie jest twoja duma? - dodała głośniej, kładąc dłoń na rękojeści.
Jeśli ona sama usiadła na ławce oskarżonych o słabość, to teraz postanowiła pokazać chłopakowi, że jego miejsce jest obok niej. W jej głowie jego obojętność już miała pogardliwy odcień, bliski kpieniu. A nie zamierzała dać się poniżyć jeszcze bardziej.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shikarui »

Mógł być jej złym snem. Jej nemesis, który nie ma ciała i jest jedynie demonem, który przysiadł na ramieniu i szeptał na uszka czułe słówka. Wpełzały przecież pod jej skórę. Chciała czy nie - posiadł jej myśli. Nie strachem, nie groźbą, nie romansem, o których pisało się tyle w książkach i nawet nie nienawiścią. To nie były uczucia skierowane w jego stronę - to były wszystko emocje, która ona kisiła wobec samej siebie. Ona spychała je na bok i starała zastąpić czymś innym, a On... On chyba nie zamierzał ich rozkładać na czynniki pierwsze. Nie. Zapomniał tylko, gdzie jest granica między tym, co powinno się mówić, a tym, co miało zbyt ostre kształty, by wydostawać się z ust. Usta pocięte chłodem zdań. Mówią, że te nie mogły zranić. Mówili, że przecież nie można nimi zabić, nie zniszczysz nimi człowieka, bo zawsze możesz się przed nimi uchronić, zamknąć uszy, odpowiedzieć. Traktować wszystko z takim dystansem, by stworzyć sobie zbroję, która będzie odporna na każde pojedyncze słówko i każde zdanie, ale przecież... ludzie umierali właśnie dlatego, że usłyszeli parę słów za dużo - bądź za mało. Dlatego mógł być złym snem. Duchem bez ciała i tylko tym spokojnym, snującym się po ostrych krzewach róży głosem, który zbierał wszystkie kolce z pięknych kwiatów i składał z nich bukiet, który wieńcem ozdabiał czoło słuchającego. I co z tego, że krew z ran od tych kolców nie była widoczna, a pod Księżniczką nie łamały się kolana? Nie mogła się złamać - nie oznaczało to też, że nie krwawiła, chociaż żadne dziury nie poznaczyły jej ciała. Karmin nie miał zlepić pięknych kosmyków włosów. Wystarczyło już, że żłobił swą drogę na jej skórze. Ten duch nic nie ważył. To dobrze. W porządku. W końcu Księżniczka też wydawała się kompletnie wolna od grawitacji ziemskiej. Gdyby zatańczyła, Kagutsuchi dotknąłby palcami jej skroni i spalił laur z wrzeciona, który nigdy się tam nie powinien pojawić, skoro większość traktowała dziewczynę z taką ostrożnością. W końcu była bardzo delikatna. W końcu jej zewnętrzna kruchość była zupełnie taka sama, jak ta wewnętrzna - patrz, podziwiaj, szepcz czule, ale nigdy nie dotykaj. Nie powinieneś. Bezczelni i skazani na wieczne potępienie ci, którzy wyciągnęli po nią swoją dłoń..! I Shikarui czuł, wiedział, że nie może, nie powinien, nie dla niego Zakazane Owoce i człowieczeństwo w całej jego okazałości. Niewidzialna Matula biła go po palcach i ostrzegała - wiedział i bez tego. Mimo to wyciągnął dłoń. Nie tą fizyczną, oh nie - to była ta dłoń, która dzierżyła niewidzialne ostrze i cięła precyzyjnie, na wskroś. Bez jego pełnej świadomości wbijała się najgłębiej w czułe punkty Uchiha, która snuła już wiele wizji tego, co może się wydarzyć, nie. Tego, co Ona może zrobić. Siedziała w przytulnym pokoiku, przy dębowym, ciężkim biurku, na miękkim, okutym fotelu i trzymała w dłoni pióro, pod ręką mając kałamarz. Kap, kap, kap. Krew z jej dłoni, którą pisany był dalszy ciąg historii kleksami zdobił rękodzieło i nikt zupełnie się tym nie przejmował. Z czasem można było uwierzyć, że ta widownia była nie tylko głucha, ale też niema. Lepiej dla nich.
Nie groziły im płomienie.
Shiikarui niczego się nie spodziewał, niczego nie oczekiwał. Nie mówił po to, by celowo ją zranić, nie mówił też po to, by ją pocieszyć. Po prostu wypowiadał na głos myśli. Nie dlatego, że był głupi i nie dlatego, że chciał ją celowo bardziej zdenerwować. Więc koniec końców - dlaczego? Po to, by ona więcej czuła? By się zatrzymała? By zwróciła na niego, nieważkiego Ducha, swoją uwagę? Ta wdzięczna wilczyca, której płatki rozsypywały się na boki i zgarniał je wiatr, coraz częściej muskając policzki czarnowłosego. Przecież mógł go zatrzymać - ona również mogła. Gdzie w tym było Przeznaczenie, a gdzie wola, żeby zatrzymać się i coś sobie udowodnić? Ta Wilczyca miała tutaj sporo do wniesienia, ale ani ten pokaz, ani to udowadnianie, nie miało odbywać się dla niego. Chłód lawendowego, podziemnego jeziora, nie miał być zaszczycony łaską pańską, co najwyżej ze stołu miały spaść ochłapy jedzenia, ale przecież to nie na nie czekał. Ciągłe zaprzeczenia - a powód? Powód tutaj chyba nie istniał. Nie zawsze wszystkie akcje i reakcje musiały mieć konkretną przyczynę swojego istnienia - rzeczy po prostu się działy i zazwyczaj nie można było uzyskać odpowiedzi dlaczego. Shikarui zapytał ją - ona nie pytała jego.
Czemu?
Cios więc siłą rzeczy nadszedł odgórnie niespodziewanie. Siarczysty policzek sprawił, że mężczyzna nie utrzymał równowagi. Widział, jak okręca się na palcach, jak jej płaszcz unosi się wokół niej, wiruje niczym szaty carskie na podobieństwo boskiego welonu, z jaką łatwością przychodzi jej płynne wygięcie ręki, zatoczenie nią odpowiedniego ruchu, by palce wylądowały na jego twarzy. Wydawało mu się, że widział to wszystko bardzo dokładnie - nie dość jednak dokładnie, by jego ciało miało jakiekolwiek szanse na reakcję. Przecież zakładał, że tak będzie, jeśli kobieta sięgnie po przemoc - widział to, jak radziła sobie z tymi zbirami i widział to teraz tak samo - kiedy siedział już na ziemi, podpierając się rękoma, by nie zwalić się na trawę kompletnie bez jakiegokolwiek ratunku, z pochyloną nieco głową, kiedy policzek piekł tak samo jak dolna warga, którą przez przypadek przygryzł. Zadrżały strzały w kołczanie, obiły się o siebie, ale nie wypadły. Łuk również nie ucierpiał.
Chłopak gładko przesunął się na trawie tak, by klęknąć. Klęczał naprzeciwko Chise, nie ośmielając się chwilowo unosić na nią spojrzenia. I w tej pozycji pochylił się do przodu, opierając dłonie na ziemi - głęboko i z pełnym szacunkiem, bo przecież koniec końców jej osoba na to zasługiwała, czyż nie? Na szacunek. Teraz, kiedy zmiażdżyła w sobie słabość i żałość. Następny do rozstrzelania pod ścianę, zapraszam! Demony zawsze chowały w zanadrzu parę kart, które potrafiły wykorzystać na swoją korzyść, gdy ktoś strącał je z ramienia.
- Nie wiem, Pani. Być może nadal ten, kto najpierw ulega słabości, a potem nie potrafi pogodzić się z prawdą. - Czasem lepiej nie kusić Losu. Problem Shikaruiego polegał na tym, że dla niego to nawet nie było kuszenie, bo przecież kusisz wtedy, kiedy wiesz, że namawiasz do czegoś złego. A czy on namawiał ją do czegokolwiek złego..? Do sięgnięcia po broń? I co? Zetnie mu głowę?
Przecież to nie byłoby nic złego.
Wyprostował się i uniósł na Chise spojrzenie.
- Nie ma sensu w działaniu Róży, która najpierw pozwala pognieść swoje płatki i chowa kolce, a gdy obedrą ją z płatków, dopiero kolce ujawnia. - Nie był wiele wyższy od Chise, ale spoglądając na nią teraz, z dołu, kiedy płonęła tak jasno jak sama Amaterasu... była piękna. Była piękna w swojej słabości, teraz rozkwitała w oczach, z bielmem swoich oczu, które nie tylko nic nie widziały. Te oczy nie dostrzegały, bo nie chciały dostrzegać. Zabawne, że Shikarui miał podobny problem, chociaż ślepota fizyczna go nie dotyczyła. - Zdzielenie psa kijem po grzebiecie przez silniejszego człowieka nie jest dowodem na to, że pies nie ma swojej dumy. - Czy nie była wręcz przeciwnym dowodem..? - Przepraszam, jeśli cię uraziłem, Pani. Nie takie były moje intencje. - Jego ton głosu nie zmienił się nawet odrobinę. Uniósł dłoń, by musnąć knykciami wargę.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Nikusui »

Każde zachowanie miało jakieś swoje usprawiedliwienie. Może niekoniecznie były one zrozumiałe dla osoby, które owe zachowania prezentowała. Takie jednak było uosobienie białowłosej. Nie lubiła wnikać zbytnio w swoje postępowania, działała instynktownie, uważając to za najlepsze rozwiązanie. Nie chciała poddawać się rozterkom czy rozważaniom. Stąd też ciężko było ją zrozumieć. I za nią nadążyć, z czym ewidentnie problem miał Kisho. Czy jej to jednak przeszkadzało? No nie. Mąciła na swój dziwny sposób, prowokowała go, lekko popychała do przekraczania niewidocznych granic. Kogoś, kogo dopiero co poznała. Jednakże, chociaż nie wierzyła w przeznaczenie czy coś podobnego, to nie mogłaby od tak opuścić jego towarzystwa. Z doświadczenia w interakcjach międzyludzkich (a było one niestety małe), wiedziała, że jeśli już coś ją do kogoś przyciąga, to nie mogła tego tak odrzucić, bo zdarzało się to niesamowicie rzadko. W sumie zdarzyło się raz, ale jej myśli nie pozwoliły na krążenie wokół tego tematu. Jeszcze nie teraz.
Temat tańca raczej mieli zakończony. Brak muzyki i brak doświadczenia mówiły same przez siebie. Owszem, gdyby była nieco bardziej otwarta na takie eksperymenty, zachęciłaby mężczyznę do tańca bez muzyki. Jednakże... tak nie było. Mimo swojej bojowej odwagi, nie było jej już w takich dziedzinach życia, nieco bardziej osobistych. Jej towarzysz mógł to zauważyć. Mógł, ale nie musiał. Nie starała się tego jakoś dziwnie ukrywać, bardziej miało to wyuczone, gdzieś już płynące w jej krwi. Dzięki temu nie odkrywała też wszystkich kart, ale jednocześnie chciała je odkryć u Kisho. To mogło znaczyć, że chęć kontroli sytuacji była u niej dość spora. To był jednak początek ich znajomości, więc nic dziwnego, że nie chciała pokazywać tego, co czasami mogła ukrywać przed samą sobą.
- A ty? - zapytała, kiedy wspomniał o tym, że gorące źródła raczej nie są oblegane. Było jednak stosunkowo późno i naprawdę, chociaż ciężko by jej to przeszło przez myśl, mogła zabierać mu czas, który chciał poświęcić na coś zupełnie innego. - Masz jakiś nocleg? Może się gdzieś śpieszysz? - zapytała, jednocześnie dyskretnie dając mu do zrozumienia, że nie chce jakoś nadwyrężać jego życzliwości chęci pomocy. Co prawda byłoby jej to bardzo na rękę i nie mogła ukryć tego, że towarzystwo tego nieprzeciętnego mężczyzny pozwalało jej zapomnieć o tym, czym jej myśli zapełnione były od długiego, naprawdę długiego czasu. Zdawał się być dla niej jakimś lekarstwem, które jeszcze chciała zażyć. - Może do łóżka. - stwierdziła i wyszczerzyła się do niego od ucha do ucha. No nie mogła się powstrzymać! To wręcz samo wyszło z jej ust, dokładnie w momencie, kiedy Kisho postanowił okryć ją swoim płaszczem. Sam przez to pozbawił siebie dodatkowej ochrony.
- I sam zaraz zmarzniesz! Przyznaj się, to po to, żeby szybciej znaleźć się albo w źródłach, albo w jakiejś karczmie czy coś podobnego. - zarzuciła mu półżartem, półserio. Chociaż bardziej półżartem, bo na jej twarzy dalej widniał lekki uśmiech. To było miłe, co zrobił, ale nie oczekiwała od niego takiego gestu. Chyba nawet ją to nieco zawstydziło.
- Idziemy, nie chcę cię mieć na sumieniu. - odpowiedziała, przez króciutką chwilę patrząc na lukę między jego ramieniem, a tułowiem. Wiedziała do czego to zmierzało, przechadzały się tak raczej jakieś pary, albo psiaspółeczki. Jednak, miała się tak po prostu speszyć, unieść głowę do góry i przejść obok? Hardo, wręcz nieco pokazowo, więc i zabawnie, przecisnęła swoją rękę przez utworzoną przerwę przez Kisho i opatuliła jego ramie, swoim ramieniem. Nie odważyła się jednak już, by zadrzeć głowę do góry i na niego spojrzeć, czego nie dało się nie zauważyć. Zresztą, założony na głowę kaptur prowizorycznie mógłby obronić ją przed zbyt ciekawskim wzrokiem, ale dla kogoś, kto znajdował się tak blisko jak Kisho, raczej nie stanowiło to większego problemu.

z/t z Kisho
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

W sumie dobre pytanie. Czemu? Na jego pytania odpowiedziała swoimi pytaniami, a gdy otrzymała w zamian coś, co w nią uderzyło.. Oddała. Niebyt racjonalnie to wyglądało, nie wyglądało zbyt sympatycznie. Nawet jeśli była roztrzęsiona, rozemocjonowana.. To nie powinna się tak zachowywać. Co by powiedziała rodzina, gdyby zobaczyli szanowną panienkę, którą tak ponoszą nerwy? Jej matka pewnie dostałaby zawału widząc, że zamiast pochylić głowę i ustąpić pola podejmuje walkę, i to na dodatek pierwsza i niesprowokowana wyraźnie. Bo czy to była aż taka obraza by na nią reagować tak gwałtownie? Gdyby Chise była spokojna, powiedzmy, chwilę przed poznaniem miłych panów chcących z nią zawrzeć znajomość dokładniejszą niż ona sobie życzyła, to zapewne te słowa nie zrobiłby na niej wrażenia. Wydawałoby się, że życie powinno ją na to uodpornić i ona sama sądziła, że tak się stało! Ale wszystko zależy jeszcze od tego czasu i miejsca. Cios, który zazwyczaj można było pominąć skrzywieniem ust mógł zabić kogoś, kto już chwieje się na nogach po poprzednich uderzeniach.
Nie zamierzała uderzyć tak mocno, by upadł. Samą ją to zaskoczyło, ale nie zatrzymało dalszych słów. Ani jego odpowiedzi. Wyglądało na to, że trochę ją wmurowało, bo zatrzymała się, nie poruszając się. A potem westchnęła, głęboko, przykładając dłoń do czoła. Przez moment wyglądała po prostu na bardzo zmęczoną.
Zaczęła od tego, że sama powoli osunęła się na ziemię, przyklękając, a następnie siadając na swoich stopach, składając dłonie przed sobą. Głupio jej było stać, kiedy sama rzuciła go o ziemię. Płaszcz odrzuciła za siebie, miecze przesunęła na bok, by nie przeszkadzały, przerzuciła włosy przez ramię, metodycznie. Kupowała nieco czasu takimi duperelami, żeby wszystko lepiej przemyśleć, zanim zacznie gadać. Bo co w sumie miała powiedzieć? Wszystko mieszało się w jej głowie. Odetchnęła głęboko.
- Przepraszam, że cię uderzyłam. Poniosło mnie, wybacz - zaczęła od najbardziej elementarnej i chyba podstawowej rzeczy. Zrobiła źle, więc należało przeprosić, poprosić o wybaczenie. I zadośćuczynić winy, ale o tym zapewne pomyśli później. Na razie trzeba zacząć od początku. A potem.. Ruszyć dalej. Pochylić głowę, pokazać swoją skruchę.. Tak samo jak zrobił to on. Z szacunku dla trafnych słów oraz tego, jak się zachował.
Gdyby to ją ktoś spoliczkował, to czy miałby rację czy to, zapewne nie skończyłoby się na pochyleniu głowy, tylko rozlałaby się krew. Znacznie więcej niż teraz, kiedy to tylko krwawiła jej dłoń.
- Ale, na swoje usprawiedliwienie mam, że mnie zdenerwowałeś. I to w momencie, gdy już byłam roztrzęsiona. To nie było w porządku. Jak niby wyrzuciłam swoją dumę? Jedne co się stało, to nieco się przestraszyłam, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiedziałam jak się zachować. A bać się, to żaden wstyd - to teraz wyjaśnienie całego powodu tego zajścia. Odpowiedź na pytania, które zdał. Z lekko zmarszczonymi brwiami, starając się utrzymać równowagę. Lekko zawierciła się w miejscu, kiedy zaczęła ją swędzić kostka. Jak zawsze coś musiało swędzić, kiedy stara się siedzieć nieruchomo i z jakąś.. Godnością się prezentować.
- Nikt mi nie poobdzierał ani nie pogniótł żadnych płatków - automatycznym ruchem poprawiła na sobie płaszcz - Nie jestem kwiatkiem, żeby ktoś mnie niszczył tak łatwo. Ale wobec tych śmieci to definitywnie było dowodem na to, że nie mieli żadnej dumy. Potrafili jedynie zaatakować osobę, która wydawała się im bezbronna. Nie ma w tym żadnej dumy - stwierdziła nieco gniewnie, interpretując po swojemu jego słowa. Tak to jest, że gdy wypowiada się metaforami, to ktoś może je odczytać inaczej niż było założenie twórcy.
- Jeśli nie takie były takie intencje.. To jakie były? Po co były te uwagi? O wyrzuconej dumie, interesie tych gnoi, tragikomedii? - zapytała bezpośrednio, rozplątując dłonie i kładąc jedną na ziemi, przy udzie, a zranioną wzdłuż uda by nie babrać jej w ziemi, nachylając się w jego stronę. Starała się nie okazywać dalej tych gwałtownych uczuć, wszystko powoli chowało się do środka.. Jak ślimaczek cofający się do skorupki po tym jak podrażniono jego czułki. A udawać w końcu potrafiła, zostawić tylko tą uprzejmą powłokę, maniery wyuczone przed rodziców.. Do końca nie potrafiła tego zrobić, uczucia się wymykały, bo nie była mistrzynią manipulacji, tylko zwykłą dziewczyną z Sogen.. Ale przynajmniej jej oczy niczego nie zdradzały. Zawsze tak samo białe i nieruchome, nawet drgnięciem nie dawały wskazówek co do jej aktualnych przemyśleń i tego co się działo w tej małej główce.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shikarui »

Pytania nie powinny rodzić pytań, ale tak to już było, że zawsze je rodziły. Zadałeś jedno - bądź przygotowany na to, że wypłynie milion następnych. Jeśli tylko ktoś poda ci dłoń to pojawi się ich jeszcze więcej, bo będzie więcej głów, które wysnują jeszcze więcej wniosków. Na miejsce każdej odpowiedzi będzie dziesięć kolejnych pytań. Chyba tak właśnie powstawało życie na Ziemi. Najpierw zapytano, co powinno być pierwsze, a kiedy już pierwszy byt machnął sim karykaturalnym ciałem, którego ludzkie oko nie mogłoby dojrzeć, zapytano - i co dalej? Gdzie ma żyć? Co jeść? Jak ma się pojawić więcej tych istot? Pytania. Coraz więcej, więcej, więcej - dopiero na samym końcu, kiedy nadeszła niedziela i wszyscy odetchnęli, wiedząc, że nadszedł czas odpoczynku, zapytano: dlaczego? Gdy dotarł do nich sens tego, co zrobili, albo własnie tego bezsens - kiedy odkryli, że przecież nie musieli tego wszystkiego czynić, że sen wieczny tej planety mógł jeszcze trwać i trwać, bo na pewno mieli lepsze i ciekawsze rzeczy do roboty, dopiero tam, szukając sensu, nie rozumiejąc przyczyny, zapytali po prostu dlaczego. Dopiero po tym pytaniu nie było żadnych kolejnych - bo każde kolejne i tak zaczynało się słowem "dlaczego". Zapytałaś samą siebie, czemu ONI to robili? Ci leżący na ziemi mężczyźni? Albo czemu ON to robił - ten mężczyzna, który ciął twoje ciało dogłębnie ostrzem słów? I koniec końców - dlaczego go uderzyłaś? W samoobronie? W chęci pokazania, że to ty tutaj masz najwięcej do powiedzenia? Samotna Wilczyca, która nigdy nie wyrzekła się swojej siły i nigdy jej nie wyrzeknie. Tak, to tylko chwilowy strach, to przestraszenie przed kijami, których drapieżnik nie znał do tej pory... ale to za chwilę, dobrze? Dopiero za rogiem zrównania się spojrzeniami.
Nawet jeśli na nią nie spoglądał to widział w kąciku oczu, że się poruszyła. Tylko lekko, nie znacząco - nadal była przecież tą samą, płomienną Księżniczką, która tańczyła na lawendowym polu, cieszyła wzrok - jaka strata, że tylko jego..! Tylko jego w tym nic nie znaczącym momencie, który przeminie, zostanie w końcu schowany do szufladki, głęboko. Kto wie? Może kiedyś ta Różana Księżniczka powróci do starej biblioteki, sięgnie po dawne pamiętniki i przypomni sobie właściciela chłodnego, beznamiętnego, cichego i spokojnego głosu? Jakież wielkie wyróżnienie by to było! Shikarui odetchnął płytko, czując nieprzyjemne pieczenie policzka i pulsowanie tej części twarzy, na której wylądowała ta drobna dłoń. To nie tak, że mu się to podobało. Nikomu nie podobałoby się to, że ląduje na kolanach, że właśnie oberwał i że jest zwyczajnie słaby - nie pozostaje więc nic innego jak ze swoją słabością się pogodzić. Na pewno nie spodziewał się tego, że kobieta tak po prostu z tej wyższości zrezygnuje. Że zrówna się poziomem z kimś, z kim nigdy zrównywać się nie powinna. Ściągnął brwi, prostując się. Dlaczego..? Ta kobieta zaskakiwała na każdym swoim kroku. Najpierw tam, gdzie wyrwała się paroma sprawnymi ruchami spod władania jurnych samców, potem tam, gdzie drżała, następnie w mocy swojej ręki i jej uniesieniu - i teraz tu, na kolanach, gdzie wyglądała tak, jakby gotowa była przepraszać cały świat. Nie uważał, by miała go za co przepraszać, ale aktualnie nawet o tym nie myślał. Przeprosiny za mocno uderzyły w jego "ja". Czy tak miało być od samego początku? Jeden samotny płatek, potem każdy następny wraz z każdym ruchem Róży, by teraz w końcu został zasypany ich morzem. Mógłby się położyć na tym aksamitnym dywanie i tak trwać - po prostu czując. Doprawdy, wydawało mu się, że nie zna żadnych emocji ponad nienawiścią i smakiem polowań - czym więc było to morze płatków i ich miękkość? Mógłby okrzyknąć je omamem. Odrzucić natychmiast! Przecież ciągle pozostawał... ach nie. Zapomniał teraz o swojej drogiej czujności.
- Strach jest napędem polowań. To jego zapach sprawia, że pogoń za sarną przez leśne ostoje jest tak pasjonujący. - Siedzieli naprzeciwko siebie - i niewiele ich dzieliło. Dzieliło ich jedynie zdziwienie. Jej pochylona głowa, jej skrucha... - Nie kłaniaj się, Pani. - Wyrwał się w końcu, nieco rozdrażniony. Co ona wyprawia? Klęka, pochyla głowę, przeprasza? Co to znaczy? Dlaczego? Podobno strach o nie dotyczył, bo nie dotyczyły go emocje - teraz odczuwał niepokój. Stąd nieco mocniejsza intonacja głosu. Nieco napięta. Czemu, czemu? Reszty słów mu zabrakło. Wytrąciła go z równowagi. Wpatrywał się w nią skupionymi, lawendowymi oczyma wiedząc, że teraz pościel z tych płatków jest wirem - nie czynił żadnej krzywdy, ale tego wiatru naprawdę nie dało się powstrzymać. Groteska - czy parę chwil temu nie był przekonany, że jest to kwestią jego krótkiej woli? Głupio pisać, że się tego nie spodziewał - a jednak. Nie spodziewał. Gdyby ta Księżniczka była spokojniejsza, co wtedy? Gdyby nie złamało się na chwilę serce i nie zabrakło odpowiednich słów? Gdybyś, Hime, nie zamilkła i sięgnęła po swój miecz - co dalej? Śmiałabyś się? Z ich niedoli, z ich nieudolności, polałaby się ich krew? Czy może ogłuszyłabyś ich, odetchnęła i odeszła w swoją stronę? Nie byłoby żadnych słów. Tyle ich tutaj padło, myślę, że o wiele za dużo, tyle było jeszcze do zobaczenia nie korzystając ze zmysłu wzroku - bo przecież najważniejsze nie było widoczne dla oczu. Przecież dobrze spoglądało się tylko sercem. Co by było, co by było... Albo dlaczego by było? Ach, co by wszyscy wokół powiedzieli, widząc was tak razem, klęczących przed sobą! Nie było jednak żadnej alternatywy, nie było rodziców i nie było świadków. Może to wykorzystamy? Na jeszcze jeden taniec na tym lawendowym polu - bez wstydu i bez masek, skoro nadal pamiętaliśmy początek całej tej farsy. Na jej początku i w jej środku niczego nie dało się pochować. Schowamy więc chociaż na sam koniec? Może warto - chociażby dlatego, żeby koniec pozostał trochę ładny, skoro już i tak był trochę brzydki.
Shikarui milczał - milczenie zawsze mu dobrze wychodziło. Wpędzony w niezrozumienie dla jej nastawienia wobec niego - w końcu obiecałaś, Księżniczko - teraz jego pora, by usiąść na ławie oskarżonych o słabość. Stało się zgodnie z groźbą. Czarnowłosy powoli wyciągnął dłoń i sięgnął, z zawahaniem, po ranną rękę Chise. Powoli. Powolutku. Złapał jej nadgarstek, jeśli tylko na to pozwoliła i przyciągnął nieco do siebie, by zawiązać kawałek materiału wokół jej rany, by nie grzeszyła więcej i nie przelewała tej cennej posoki nad ziemią grzeszników.
- Czy pytania muszą mieć swoją przyczynę? Ludzie rodzą się i umierają i nie ma w tym żadnego powodu. - Na pewno nie było? Aj, aj. Pytania, które rodziły się tak po prostu, bo mogły, bo... bo pulsowała czymś, czym większość ludzi nie pulsowała. - Nie jesteś kwiatkiem, a jednak pogubiłaś płatki, przejęta strachem. - Naprowadził ją dopiero teraz na swój tok rozumowania w tej metaforze i cofnął swoje ręce, opuszczając spojrzenie na ziemię. Nie ze wstydu. Z wpojonych manier, które czasem objawiały się dość irracjonalnie. - Gdy stwierdzę fakt, że kwitną róże, jedyną intencją jest podzielenie się wyraźnie widocznym faktem. Ten strach był straconą energią. Szkoda jej, gdy nie spotkałaś nawet godnych przeciwników.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

Oh. I kto tu jest wilkiem?
Ona, kiedy uderzyła, zagnana w kozi róg? Każde zwierze nie mając przed sobą drogi ucieczki może zaatakować. Najdrobniejsza mysz może ugryźć, nawet łagodna sarna może wyciągnąć kopyto i kopnąć, nie wspominając już o drapieżnikach, które robią się podobne właśnie wtedy najgroźniejsze, bo zdolne do wszystkiego by się uwolnić z pułapki. Chise jednak nie czuła tego pulsu polowania, chęci pogoni za słabymi. Nawet jeśli szczerzyła kły.. To nie były one wilcze.
Czy on, kiedy patrzył zafascynowany na to polowanie? Smak pogoni był mu bardziej znany od ciepła drugiej osoby, a nienawiść zlewała się w jedno z jego codziennością, czyż nie tak? Czy nie był bliższy temu szlachetnemu drapieżnikowi? Jedyne czego mu brakowało to watahy.
Wiadomo przecież, że kiedy spada śnieg i wieje biały wiatr, samotny wilk umiera, ale stado przeżyje.
Gdzie jest zatem jego stado, z którymi przeżywał zimy? Z którymi polował i dzielił radość? Ci, o których myśli przychodziły ciemną mocą, których wołał widząc jasny księżyc w bezsenną noc?
- Jesteś pasjonatem polowań? - rzuciła lekko, niezobowiązująco, jakby chciała subtelnie zmienić temat na inny, nawet pokrewny. Przerzucić rozmowę z ostatniego wydarzenia na.. Niego? A czemu nie? Jak się nieco o nim dowie, to przestanie być nieznajomym o obojętnym głosie i ostrym języku. Stanie się znajomym o określonym imieniu, o którym będzie mogła powiedzieć "Ten, który jest stamtąd, zna się na tamtym, a lubi to". A z tym jakoś lepiej się robiło człowiekowi, jak mógł zamknąć osobę przed nim w jakieś ramy czy szufladki, nawet prowizoryczne. A jej zawsze było z tym ciężko, bo każda nieznajoma osoba była tylko głosem, który łatwo było zapomnień, gdy nie było go do czego przywiązać. By mogła kiedyś wyjąć pamiętnik i przeczytać o nim jeszcze raz..
Uśmiechnęła się delikatnie na tą jego irytację i uniosła lekko głowę, przechylając ją nieco w bok, jednak nie podnosząc się za bardzo.
- Przestanę, kiedy mi wybaczysz. I kiedy przestaniesz tytułować mnie panią - cień humoru wkradł się w jej głos - Nie jestem jeszcze taka stara, mój nieznajomy. Mów mi.. Hime. Pod takim pseudonimem występuje w turnieju - skinęła głową głębiej, kiedy się przedstawiała, po czym uniosła się.
Rozmowa pomagała na skołatane nerwy, zwłaszcza kiedy rozmówca okazywał się tak.. Zabawny w swoich słowach, gdy się przedrzeć przez pierwsze, nieprzyjemne wrażenie, że z jego ust padają kpiny.
Ah, co by powiedzieli.. Jaka szkoda, że nie powiedzą, bo wszyscy świadkowie byli nieprzytomni. W sumie to jakby teraz po tym pomyśleć, gdyby ktoś zewnątrz na nich spojrzał, to że oboje przed sobą klęczą byłoby najmniejszą niestosownością, w porównaniu do tego, że było to tuż obok kilku bezwładnych ciał.. Tia, zaczęło robić się dopiero niepokojąco, prawda? Co to o nich świadczyło, że nawet się tym nie przejmowali?
Poczuła dotyk na ręce i ta mimowolnie drgnęła - ruch chłopaka był wolny i ostrożny, nawet go nie usłyszała - ale ponieważ był delikatny, to pozwoliła by przyciągnął do siebie jej dłoń, wysuwając ją do przodu, wewnętrzną stroną do góry. Uniosła brew do góry, zdziwiona, ale zaraz zrozumiała, gdy poczuła materiał. Wyprostowała ją, by lepiej było owinąć.
- To chciałeś zrobić wcześniej? - zapytała, po czym powoli przekręciła rękę i zacisnęła ją na jego dłoni - Dziękuje - skinęła głową, znów. Było jej zwyczajnie.. Głupio. Źle zinterpretowała jego słowa, nie widząc gestów. To dopiero prawdziwa ślepota. Można mówić, że dobrze widzi się tylko sercem.. Ale bez oczu i serce może się pomylić. Podniosła drogą dłoń i uniosła powoli, z wahaniem. Mogła tylko strzelać.. A on mógł ją w każdej chwili zatrzymać.. Ale chciała położyć dłoń w miejscu, gdzie uderzyła. Zupełnie innym dotykiem. Pogładzić je końcami palców pieszczotliwym gestem.
- Ahh, Amaterasu.. Zdaje się, że wyszłam na prawdziwą zołzę. Pytania nie muszą mieć powodu, ale człowiek ma. Rodzi się, by przeżyć swoje życie i zostawić ślad w innych - mruknęła nieco melancholijnie, przykładając łapkę do jego policzka i kciukiem muskając przygryzioną wargę. Skrzywiła się, czując niewielką opuchliznę i rozdarcie i sama przygryzła usta, nie wiedząc co powiedzieć poza kolejnym "przepraszam".
- Nawet nie mam jak ci z tym pomóc.. - pokręciła z żalem głową - Może i był straconą energią. Nie wiem. Może i był niepotrzebny. Ale nie zawsze nad nim panujemy. Czasem.. Tak się po prostu dzieje. Teraz zareagowałabym inaczej. Uczenie się na błędach jest moją dobrą stroną - wzruszyła lekko ramionami - Dobrze, że je zebrałam, zanim ktoś je ukradł, prawda? - zauważyła, zaczynając lekko się z nim drażnić.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shikarui »

Drogi Króliku, to było tak, że zgubiłem tą watahę. Uwierzysz mi? Wiem, że pisanie listów nie powinno się zaczynać od takch słów, powinienem dopełnić kurtuazji, wlepić coś na dbry początek, ale poweidz - uwierzysz mi? Jeśli powiem ci, że gdybym tylko mógł, to wróciłbym do nich? Do tych wilków o stalowych futrach, wśró których tylko ja byleś czarny? Do tych potężnych, rosłych istot, ktore dumnie wypinały piersi, a przy których bylem taki mały? Mały, maluczki, nic nie znaczący... Więc powiedz - czemu tylko ja przetrwałem? Możesz podejść, Króliku, przecież nic ci przy mnie nie grozi. Różnią nas nasze kły, różnią nas opuszki, którymi przemierzaliśmy ten świat, wygląd i pochodzenie. Masz białe futro zapalmione krwią, ja mam krucza czerń - czyście nieskazitelną. Masz białe oczy, bielsze niż śnieg sowijający Hyuo, a ja noszę śnieg w sercu. Mam jasne oczy, jasne jak lawendowe pole, a ty nosisz lawendy w sercu. To dlatego z tak łatwością przychodzi ci kroczyć po tym świecie czy może dlatego, że zawsze nosisz przy boku "wyjście zastępcze", które pozwala ci postawić wszędzie twoją zajęczą dziurę i schować się w niej tak samo, jak ślimak chował się do swojej muszelki? Już nie odpowiadaj na pierwsze pytanie. Nie musisz. Nie jestem pewien, gdzie postawiliśmy granicę między tym, co powinno się uważać za fakt dokonany, a gdzie pozostaje nam domyślać się pewnych czynników, ale wiem, że mimo różnic - ty również szczerzyć te kły potrafiłś i wiem, że twoje kły potrafiły rogryźć aż do kości. Nie wiem tylko, czy bezpieczniej byłoby tobie pod moim ogonem, czy mi pod twoim..? Dlatego, Drogi Króliku, możemy pójść na pełen układ, chcesz? Wymieńmy się na parę chwil. Oddam ci moje stado - ty mi oddaj swoje.
Bóg jeszcze nie zakazał zawierać Królikom paktów z Demonami.
- Jestem wytresowany do polowań. - Brzmiało to co najmniej śmiesznie - dla niego nie było śmieszne. Nie było tragiczne, nie było smutne - było jak stwierdzenie, że róże zakwitają wiosną, a ich pąki są pięknie, pięknie karminowe. Stwierdzenie faktu. Bo czy mógłby powiedzieć, że jest pasjonatem polowań? - A ty jesteś pasjonatką używania miecza? - Została do tego wyszkolona, czyż nie? Do te, by bronić dumę, o której utratę ją oskarżył. W jego oczach nie miał tej dumy w tamtej chwili. W tej, w której łzy toczyły się z jej niewidzących oczu, zanim klęknęli naprzeciwko siebie na polu bitwy ze swoimi własnymi ranami. Godni przeciwnicy, co? Nie ci, którzy wojują żelazem, a ci, którzy wznosili przeciwko sobie mecze ze słów i tarcze ze zdań. Tutejszą zbroję stanowiły doświadczenia, myśli, przekonania - wszystkie emocje, które sprawiały, że jeszcze przed paroma chwilami Chise była wrażliwa na wszystkie ataki, a teraz? Teraz Wilk nie odczuwał strachu, więc czemu niby miałby odczuwać chęć polowania? Nie było bodźca - nie było odpowiedzi. Zgubne. Zupełnie chore, ale wraz z jej wycofaniem się - przestał uderzać i on. Przynajmniej przestał uderzać tak twardo. Powinno być na odwrót, skoro tak sycił się jej emocjami... Och, najwyraźniej się najadł.
Przecież nie można być pazernym.
- Słucham? - Zapytał nieco chłodniej. Chłód jednak wynikał ze zdziwienia, zdziwienie zaś - z braku zrozumienia. Wybaczać? Co wybaczać? Ach tak, uderzenie dłonią. Czy to na pewno on był tutaj w pozycji do wybaczania czegokolwiek? On sam przepraszał. Czy szczerze? Wiedział, że jest urażona, ha! Mało powiedziane. Że kilka słów zdecydowanie za bardzo zabolało w punkcie, w którym wtedy siedziała. Nie oznaczało to jednak, że czuł się winny - a ona? Czuła się winna? Nie wiedział tego i nie pytał, ale... jednak się nad tym zastanowił. Wycenił. Pochwyciła jego myśli i sprawiła, że opadł na ziemię. Zainteresował się. Co prawda w nieznacznie negatywnym zabarwieniu, kiedy już odzyskał swoje skupienie, ale było to z całą pewnością osiągnięcie. - Oczywiście. - Jego ton wrócił do swojej normalnej barwy, tak jak i przestał ściągać brwi - chociaż tego przecież wiedzieć nie mogła, skoro nie mogła widzieć - o czym znowu on nie mógł wiedzieć. Tacy ślepi, chociaż byli teraz tak blisko - na wyciągnięcie dłoni..! - Wybaczam. Nic się nie stało, Pa... Hime. - Jeśli tego pożądała dla ukojenia duszy - mógł wypowiedzieć te słowa, nic go nie kosztowały. Ba! Wypowiedział już tyle tych słów, że ich dalszy ciąg nie robił różnicy. Odkrył, że to dziwne zmęczenie zniknęło, że jego gardło się rozluźniło i mówienie nie sprawiało żadnego kłopotu. Szło tak samo naturalnie jak oddychanie. Ciekawe. Mimo to zawahał się przy ty ostatnim, bo przecież, gdzież tam! Hime? Turniej? Ach, wschodząca gwiazda walk? - Wnioskuję, że paraliżujący strach nie jest dla Pani stałą niezmienną. - Zapomniał się, tylko troszeczkę. Jej zdolności władania bronią były tak godne podziwu... ale mimo wszystko tutaj tak bardzo się bała. - Imponujący popis szermierki. Walka z tobą jest honorem. - Wbrew temu, co mówił wcześniej? Czy może to jednak nie wykluczało się z tym, co zostało już powiedziane? W jego świecie wszystko było poukładane. Nawet jeśli nie zawsze miało konkretną przyczynę, bo rzeczy po prostu były i mimo wszystko rzadko pytał dlaczego, to przecież nie rzucał słów na wiatr. Och nie, tego czynić nie zwykł. Wystarczy już, że ona była wichrem, który targał ludzkimi myślami - jeden taki, który sam wpisywał się do pamiętników, jednocześnie pisząc własne, w zupełności wystarczył. Wicher, który pętał myśli.
Chwiał się. Mocno się zachwiał, ale odzyskał swój stabilny grunt. Zachwianie nie było wywołane bolesnym uderzeniem, które mu sprostowała - te fizyczne tak, a i owszem, ale nie te mentalne - ani ostrymi słowami, nawet nie jej gniewem. Zachwianie spowodowane było jej nagłą zmianą. Miał temu ufać? Dobroci? Podchodził do tego podejrzanie - jak każdy Wilk, który wyczuje zapach człowieka w swoim otoczeniu. Ale przecież zarówno człowiek oswajał wilka, jak i wilk oswajał człowieka. Proces nigdy nie był jednostronny, dopóki nie było się wystarczająco ślepym, żeby wszystkie znaki przegapić. Żeby uznać swoje jednostronne zwycięstwo sądząc, że nie oddało się niczego w zamian. Pewnie tak się dało, nawet na pewno - wystarczyło być dostatecznie nieczułym wyłączonym na uczucia, spoglądać tylko na czubek własnego nosa. Nie ma rzeczy niemożliwych - nie w świecie takim jak ten, przepełnionym cudami.
Chwiał się. Mocno się zachwiał, ale odzyskał swój stabilny grunt - tylko po to, by zachwiać się jeszcze raz. Automatycznie minimalnie odsunął swoją twarz na bok, kiedy wyciągała do niego dłoń, zaledwie o parę milimetrów, a z każdym centymetrem, w którym ta ręka była bliżej, bardziej surowe pole marsowe malowało się u nasady nosa i napinały mięśnie. Dwie sekundy, jedna, pół milimetra..! Huragan nie strącił go w przepaść. Huragan okazał się być orzeźwiającą bryzą, która chłodem musnęła obolały policzek. Co ona robi, co ona robi..? Wrócił o tych parę milimetrów do poprzedniej pozycji i jego mięśnie, ukojone dotykiem, same się rozluźniły, chociaż przez moment śmiesznie zezował na jej dłoń. Krótki moment, nim uniósł spojrzenie na jej twarz.
- Nie jest rozsądnym mieszać bóstwa w ludzkie sprawy. Lubią przeinaczać wszystkie prośby i modlitwy. - Brzmiało to jak groźba, ale nią nie było. Było kolejnym faktem - tylko niepokojącym, bo jak się okazuje - faktem, na który człowiek nie miał żadnego wpływu. Jedynym ratunkiem była myśl, że przecież bogowie... to tylko kwestia wiry, czy nie tak? - Jesteś tak naiwna, by w to wierzyć, czy tak zakochana w świecie i ludziach? - Jakby na to nie patrzeć, dziękując jego głosowi, brzmiało to jak kolejna obraza.
- Nie ma potrzeby. - Zapewnił krótko. Przecież do wesela się zagoi. Wszystko się do wesela goiło. Cięcia po mieczach, dziury po grotach strzał, odrąbane kończyny. Zagoi się i czerwony policzek, jak i rozcięta warga. Prędzej czy później, moja Księżniczko. Prędzej czy później. - Bardzo dobrze. Byłoby szkoda, gdyby ktoś je zniszczył. - Czystym przypadkiem, całkowicie machinalnie - nadepnąłby na drobne, kolorowe płatki i wgniótł w ziemię. Podniesienie ich nadal było możliwe - ale czy warto? Poprzylepiała się do nich ziemia, przestały być tak gładkie, zabrudziły się. Lepiej niech leżą. Niech powrócą do natury, o której należały. Poczekamy na nowe. - Słyszałem, że to różni wilka od człowieka - wilk pogna za instynktem, człowiek wybierze słuszną drogę. - Tylko człowiek, zanim wybierze słuszną drogę, musi nauczyć się na swoich błędach, czyż nie? Wystraszyć się czegoś, by wiedzieć, że może z tym walczyć. - Nauczyłaś się będąc wilkiem, więc już nie będziesz się bać będąc człowiekiem?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

Drogi Wilku,
Czy uwierzę, że mialeś swoją watahę? Od kogoś się nauczyłeś wszystkiego co łowca musi wiedzieć o polowaniu i byciu łowcą. Mówi się, że niektóre rzeczy ma się we krwi, związane z nami nieodłącznie, zapisane w gwiazdach.. Lub w szlachetnym świetle Luny. Nazywa się to czasem talentem lub geniuszem, pokazuje jako przykład.. Ale są rzeczy, do których nie wystarczy bycie samotnym wilkiem. Mądrością pokoleń, stada, przekazywana z generacji na generację.. Jak zagonić zwierzynę i rzucić się jej gardła, to instynkt mówi nam co mamy robić. Ale gdzie pójść by ją znaleźć, jak ją wytropić, zajść w najlepszy sposób, jak zaatakować..
Samotny wilk nie złapie nawet królika. W końcu ugną się pod nim łapy, opadnie z sił goniąc po śnieżnym polu.
Czy królik może uwierzyć wilkowi? Czy nie byłby wtedy bardzo głupią przekąską? Iść na układ z kimś, kto Może Cię pożreć.. Nigdy nie byłam tego typu samobójcą.
Nie panikuje, ale mam wrażenie, czas nam ucieka. Drogi wilku.. Czy to nie tak, że czekasz na mój błąd? Nie za blisko, nie za daleko.. Podkradając się w bólu płonącego policzka..
Zmarszczyła brwi, lekko zaskoczona odpowiedzią. Co znaczyło "wytresowano"? Tresować można było zwierzęta, nie ludzi. Przynajmniej tak powinno być. Czy to była wskazówka co do niezbyt udanego dzieciństwa i młodości? Chise wolała myśleć, że było niefortunne użycie niewłaściwego słowa.
- Nie widać? - uśmechnęła się w końcu naturalnie - Początkowo to była tylko metoda ćwiczeń, bym poruszała się sprawniej. Ale okazałam się w tym niezła, polubiłam to. Tak, można powiedzieć, że to pasja - pokiwała głową, zamyślona - Myślę, że ćwiczyłam to tylko po to by poczuć się lepiej. Silniej. Mam świadomość, że nawet jak nie widzę, to mogę odeprzeć zagrożenie. Ironiczne, prawda? - uniosła głowę do góry, łapiąc kropelki deszczu spadające na twarz. Drobna mżawka była przyjemnym ochłodzeniem i oczyszczeniem. Przymknęła oczy, uchylając usta, pozwalając by krople tam spadały.
Drgnęła jej nerwowo brew. Zapytał jakby prosiła o coś niemożliwego.

- Mam powtórzyć? - zapytała lekko rozbawiona, po czym nachyliła znów do przodu - Wybacz mi, proszę - powiedziała słodkim tonem, patrząc szczerze i prosto. A na ile sama była szczera? Było w tym trochę przekory, trochę drażnienia się, była rozweselona .. Ale nie było widać fałszu.
Wyprostowała się z uśmiechem kiedy usłyszała to, o co prosiła i kiwnęła głową, zadowolona. Czy słowa załatwiały wszystko? Z pewnością nie, ale były dobrym startem. Zaśmiała się na jego kolejne słowa. Kiedy już wiedziała, że w zachowaniu i wypowiedziach chłopaka nie było zamierzenia złych zamiarów, wszystko szło znacznie łatwiej, choć nadal wymagało skupienia by nie dać się ponieść pojawiającej się irytacji.
- Nie, nie jest - przyznała, przechylając głowę. Nie należała zazwyczaj do osób strachliwych, nie była chowającym się do nory króliczkiem. Poruszyła śmiesznie brwiami.
- Masz na myśli tych śmieci? - delikatny zgrzyt pojawił się w jej głosie - To było nic. Potrafię o wiele więcej - rozluźniła postawę, pozwalając sobie na zmianę oficjalnej pozycji. Zabrała dłoń z policzka chłopaka, kończąc pieszczotę. Osunęła się tyłkiem na wilgotną ziemię, przełożyła nogi do przodu, obejmując je rękami, a brodę ułożyła na kolanach.
- Być może nie jest. Ale to nie była prośba ani modlitwa, wiesz - stwierdziła zamyślona - Możesz to nazwać naiwność. Zakochaną się nie czuje na pewno - mrugnęła jednym okiem - A nawet jeśli.. To coś złego? - przechyliła głowę w bok.
Czy nie było potrzeby? To już była kwestia dyskusyjna. A może nie? Ostatnie słowo należało do niego na pewno, ale to nie znaczyło, że ma rację.
Słysząc kolejne pytanie, puściła swoje kolana i podniosła się zgrabnie. Przyciągnęła się, strząsnęła drobinki ziemi z ubrania i uśmiechnęła się do niego.
- Za wiele myślisz, mój nieznajomy. Najwyżej znów stanę się wilkiem - wyciągnęła w jego stronę dłoń, by pomóc mu wstać - Za dużo czasu tu marnuje, a może tymczasem moja walka właśnie mija. Idziesz ze mną?
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Shikarui »

Co było właściwie widać w tej kobiecie? Pewnie wiele. Być może wiele, a może po prostu sprawiała na tyle dobre wrażenie, że każdy wyciągał to, co chciał - wystarczający powód, żeby uczynić ją interesującą. Intrygującą. Na pewno jednak było to, że potrafi posługiwać się mieczem, a to, czy była pasjonatką? Jedno z drugim nie musiało przecież iść w parze, więc na jej pytanie pokręcił tylko wolno głową - raz w lewo, raz w prawo. Nie, nie widać. Nic nie widzę przez zasłonę z jedwabnych płatków, wiedziałaś? Rzuciłaś na mnie czar, więc teraz odpowiadaj - wiele jeszcze było przed nami ław do obskoczenia, kiedy już podnieśliśmy się z tej, która prowadziła do sądu wymierzającego kary za słabość. Pomimo tego, że nie skazali na więzienie - każda taka sprawa pozostaje już w aktach, nawet jeśli zechcemy o niej zapomnieć - ona będzie. Tylko nie wiem czemu, Drogi Króliku, miałbym o tobie zapominać. Może raczej ukradnę akta sędziemu i zachowam je tylko dla siebie..? Huh, pewnie to dlatego, że nie widziałem jeszcze wilka, który pozwoliłyby innemu skosztować swojej przekąski. Ponoć tak właśnie toczyły się losy tego świata - słabszy, który zaufa nieodpowiedniej istocie o zbyt wielkich kłach i zbyt potężnych szponach, zostaje przeznaczony na stracenie. Który się wywinie będzie jak kotka, która usiadła na rozgrzanym piecu. Nigdy już na tym gorącym nie usiądzie - nie usiądzie już jednak i na zimnym. To była, zdaje się, kolejna mądrość wyciągnięta przez pokolenia - dołączająca do tych prawiących o sztuce o mordu. Sztuka przetrwania, tak ją nazwano. Życia codziennego, dzięki któremu mogliśmy funkcjonować zdrowo i normalnie w społeczeństwie. W obu przypadkach, mimo wszystko, Shikarui czuł, że był daleko, daleko w tyle za tą kobietą. Musiałby unieść się na palcach, zadrzeć głowę, skupić wszystkie siły..! Za mało. Ciągle byłoby to za mało, dlatego już nie wiem, co było tutaj kuszeniem, a co nie - czarnowłosy po prostu nie potrafił sobie pomóc i tak po prostu odpuścić. Nie teraz, nie w tej sekundzie, nie w tym momencie. Nie ważne, jak mądry był Królik i jak wyćwiczony - Wilkowi wystarczyło tylko, żeby stracił czujność. Poddał się przyjemnemu ciepłu, odprężył przy wrażeniu, że rzeczywiście jest tutaj całkowicie bezpiecznie. Tak wróżyły ich rozluźnione ciała. Nie przeszkadzała mokra ziemia, lepiąca się do ubrań trawa, ani to, że irytująca mżawka osiadała na skórze, ramionach i włosach. Kiedy tak aż popsuł się ten dzień? Oh... chyba od samego początku był po prostu zepsuty. Jakby nie wystarczyło to, że Królik i tak został pokrzywdzony przez los. Ślepy.
- Rozumiem. Nadrobienie swojej ułomności. - Rzeczywiście, były oznaki tego, że jest ślepia, ale jakoś... nie pomyślał tak nawet. Jej ułożenie głowy, spojrzenie wbite przed siebie, mogły być po prostu kwestią braku chęci spojrzenia na niego. Jak się okazywało - w ogóle nie mogła na kogokolwiek spoglądać. Nawet na samą siebie. Nie to, że nie wiedział, jak się do tego odnieść - po prostu nie uważał, że było do czego się odnosić. Wojna potrafiła zrodzić wiele wybitnych jednostek bez ręki, słuchu, wzroku czy języka - i to nie sprawiało, że byli mniej wartościowi od innych. Zazwyczaj ich wada była nadrabiana na tyle silną cechą pozytywną, że ciężko było skorzystać z samej słabości. W przypadku tej kobiety nie wiedział nawet, jak to funkcjonowało, ale domyślał się, że musi mieć wyczulone inny zmysły - ten słuchu chociażby? Tylko w takim razie jak ona funkcjonowała? Dość interesujące. - Nie wiem, co w tym ironicznego. - Łapani ironii i szyderstwa nigdy nie było jego mocną stroną.
Ten idylliczny świat, który Chise plotła płatkami róż i wiśni nie pozwalał na przebijanie się do niego fałszu i kłamstw. Potrafiła kryć się przecież bardzo dobrze - tańczyć tak, jak tańczyła Wiosna na kurhanach zimy, niby nie dbając o to, co inni pomyślą, takie sprawiała wrażeni, a w rzeczywistości je spektakl był spektaklem jednoosobowym. Przy niej nawet reszta aktorów zatrudnionych, by uzupełniali tą scenę, stawali się widzami. Shikarui wcale nie był lepszy. Nie było w nim zaufania, ale nie było też braku tego zaufania. Z jakiegoś powodu ciągle klęczał na tej ziemi i spoglądał na nią, słuchał jej, chociaż nie była z niego osoba towarzyska. Powodem mogło być to, że koniec końców Chise była tą księżniczką, którą zbudowały ulotne płatki w postaci Królika o ostrych, długich kłach. Nie szczerzyła ich z grzeczności - bądźcie wdzięczni! Przecież to dama na wydaniu! Tą delikatnością, która ciągle muskała policzek i od którego bił przyjemny chłód. A skoro to wszystko, co do tej pory pokazała, zaprezentowała, to było nic, to... co jeszcze potrafiła? Jak wysoko mogła sięgnąć i jak to się stało, że zniżyła się do poziomu, w którym mogła dotknąć jego policzka, a on mógł dotknąć jej dłoni? Bluźnierstwo. Nie powinien był.
- Nie. Nie znalazłem na tym świecie dostatecznie złych i wystarczająco dobrych. - Przecież jeszcze tyle lat było przed nim..! Ale żył tak, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim. I w tym też nie było czegoś dostatecznie złego, ale nie było i czegoś wystarczająco dobrego. Ciekawe, jak żyła Chise? Pewnie tak, jak teraz.
Na ślepo.
Skorzystał z jej pomocy i nie obciążając jej podniósł się do pionu i otrzepał, wygładzając gładkie, czarne ciuchy. Pojedyncze źdźbła trawy przylepiły się do jego spodni, które zdążyły namoknąć. Co to w ogóle za pomysł, żeby siedzieć na mokrej ziemi, kto pierwszy na niego wpadł? Niewygodnie było podnosić się z tej gładkiej pościeli. Ciągle czuł w nozdrzach świeży zapach róż.
- Czy to jednak ludzie za często balansują na krawędzi, otaczając się pytaniami. - Pytanie? Stwierdzenie? Czy to on za dużo myślał, czy to ludzie generowali zbyt wiele pytań? Umysł ciemnowłosego był klarowny. No, przynajmniej częściowo - teraz trochę otumaniła go ta woń, wpływając na gesty, słowa, od dłuższej chwili. Nie wiedział, ile tutaj przesiedzieli, bo przecież... szczęśliwi czasu nie liczą, prawda? - Sanada Shikarui, Pani. - Pokłonił się w pas. - Z chęcią. Możliwość oglądania twojej walki będzie dla mnie zaszczytem.
Lepiej dla nas wszystkich, by Księżniczka nie stawała się znów wilkiem.
[z/t z Chise]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Kenji

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Kenji »

Kenji po dość długiej wizycie w szpitalu, w końcu go opuścił. Będąc już w pełni sił nie mógł się doczekać co przyniosą najbliższe dni. Mimo, że walczył o życie stosunkowo niedawno to był w dobrym, a nawet bardzo dobrym humorze. Niestety nie znał w ogóle okolicy, ba raczej całego regionu. Do tej pory odwiedził jedynie arenę i szpital. Na dodatek przechodząc między tymi dwoma lokacjami był nieprzytomny, więc nie byłby samodzielnie trafić ponownie na arenę. Brak orientacji doprowadził go do parku. W sumie jest to dla niego idealne miejsce. W końcu jest rekonwalescentem, a spacer na świeżym powietrzu dobrze mu zrobi. Przy okazji miał czas do namysłu. Postanowił przeanalizować cały swój udział w turnieju aby wyciągnąć z niego wnioski. Pierwsza walka zwycięska, jednak parę błędów popełnił. Dał się zranić przeciwnikowi. Kolejny raz nie może pozwolić sobie na takie niedociągnięcia. Druga walka przegrana, dosyć krótko trwała i ledwo pamiętał co się stało. Następnym razem zamiast uniku na pewno wykona jakiś blok. W sumie mógł przewidzieć doczepienie notki ale to już było. Kenji już wyciągnął z niej wnioski. Teraz spokojnie spacerował po pięknym parku i czekał na to co los mu przyniesie.
0 x
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

Misja C
1/15 (będę liczyć swoje posty)


Powiedzcie mi, jak to jest z tym Losem i shinobimi? Jak to jest, że za każdym razem gdy sięgamy ręką, zapraszając Ją do tańca, ta odpowiada, chwytając nas za dłoń i prowadząc na kolejną przygodę? Nieraz błądziła na manowce, czasem ciągnęła nas prosto w śmiertelną pułapkę.. Jednak czy można mieć do niej Niej pretensje?
To my wyciągnęliśmy do niej ramiona.
Młody Aburame ledwo się wywinął z chłodnych objęć śmierci, a już ucieka w kolejne. Po tak poważnych obrażeniach każdy medyk by powiedział, by się nie nadwyrężać, unikać zbędnego wysiłku, by nie popsuć tego co właśnie naprawili - i Kenji na razie się do tego stosował, spacerując spokojnie po parku. W końcu takie przechadzki mogły wpłynąć na zdrowie tylko korzystnie, dotlenienie organizmu i tak dalej.. Nawet niezbyt przyjemna pogoda nie odstraszała, choć zimna mżawka nie była zbyt przyjemna. Człowiek nie przemakał, ale i tak w pewien sposób stawał się wilgotny i zziębnięty, na całym ubraniu i odsłoniętych częściach ciała osadzała cienka warstwa wody, chwilę po wytarciu się znów stawał się irytująco mokry.
Spacerując, chłopak dotarł do małego placu, gdzie urządzona została zabawa muzyczna. Drzewa ozdobione były kolorowymi wstążkami, pozawieszane lampiony rozpogadzały nieco ponurą aurę dnia, kołysząc się delikatnie na wietrze. Ludzie tańczyli i bawili się do muzyki o rytmach typowo ludowych, wesołych, żywych i radosnych, wiele osób śpiewało z artystami pieśni.. A skoro o nich mowa, stali oni na prowizorycznym podeście złożonym ze zbitych razem skrzyń, przykrytych jakiś materiałem, nad głowami mieli rozwieszona markizę, dzięki czemu nie padało im na głowy i grali zawzięcie i radośnie. Bawiący wrzucali im symboliczne kwoty do specjalnego pojemnika, przez co na pewno nie byli na tym stratni, ale zdawało się, że sprawiało im to też prawdziwą radość.
Jedna z tańczących kobiet zauważyła Kenjego, zamachała w jego stronę, gestem zachęcając do dołączenia się do zabawy. Zwróciło to uwagę kilka osób, które również wydawały się przyjaźnie nastawione, uśmiechnięte, zadowolone.
0 x
Kenji

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Kenji »

Miła i spokojna przechadzka po pięknym parku doprowadziła chłopaka do jakiegoś festynu/zabawy. Zabawa połączona z tańcem to właśnie ujrzał Kenji, który zaraz po tym jak dostrzegł, że coś się dzieje na placu przed nim, zatrzymał się i zwyczajnie obserwował całe to wydarzenia. Udekorowane drzewa, pięknie wyglądające lampiony łatwo się było domyślić, że to nie jest pospolita zabawa w parku. Raczej było to zorganizowane i huczne przyjęcie. Pytanie tylko z jakiej okazji. Zaślubin? Urodzin? Może święte narodowe? Każda z tych opcji mogłaby być tą właściwą, wystarczy tylko zapytać. Chłopak nim cokolwiek zdążył zrobić zauważył zapraszający gest ze strony jednej z uczestniczek zabawy. Nie mógł odmówić, w końcu to raczej radosna chwila, a jego odrzucenie zaproszenia mogłoby tylko kogoś urazić. Podszedł do wcześniej wspomnianej kobiety i powiedział:
Cześć, jestem Kenji. Mogę wiedzieć co świętujecie?
0 x
Chise

Re: Park Kaito 回答公園

Post autor: Chise »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hanamura”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości