- Wygląda na to, że świat jest naprawdę mały. - Malutki. Ograniczony do czterech ścian. Czterech ścian i okienka. No tak, przecież dość sporo czasu byli w Sogen, Hayami wspominał, że chce odwiedzić znajomą, pewnie został tam dłużej... tą znajomą była Chise? Może Sagisa? Nie był pewien. Chłopak chyba wcześniej nie wspominał żadnych konkretnych imion - chyba. Przesiąkało go wrażenie, że wszystko to wydarzyło się jakieś miliony lat temu i teraz było już za późno na wspominki. - Dziękuję za miłe słowa. Są pochlebiające. - Chyba... chyba tak? Chociaż nadal nie potrafił wyjść z tego zdziwienia i wrażenia, że to nie jest normalne. Uwielbiał mieć kontrolę nad tym, co się wokół niego dzieje, a tu się okazało, że kompletnie ją stracił, bo ludzie go znali - z opowieści. Przecież nie było o czym opowiadać. Bo i o czym? O milczeniu? O ciszy? Obawiał się jedynie, co takiego Shinji mógł jej naopowiadać. Zerknął na niego kontrolnie jeszcze zanim odwrócił się i ukłonił przed Asagim w pożegnalnym geście, nim zaczął się oddalać od towarzystwa. Daleko nie zaszedł. Parę kroków i już czyjaś dłoń złapała go za nadgarstek - jego oczy automatycznie zalały się czerwienią i cały się zjeżył, napinając mięśnie... ale to nie był Shinji. Ta dłoń była kobieca, delikatna... ta dłoń była dłonią, która potrafiła ściąć głowę człowieka szybciej, niż ten zdążyłby mrugnąć. Dojrzał Muraia, z którym Shinji zaczął rozmawiać, nie drgnął nawet z miejsca. Dobrze. I wyraźnie usłyszał też przeprosiny. Zwrócił się w kierunku Chise, widząc, jak się kłania. Powinna? Chyba tak. Miała za co przepraszać - albo raczej - Shinji miał. Przeniósł z jej twarzy wzrok na Muraia, który zwrócił się do Chise i któremu dziewczyna odpyskowała. Proszę bardzo, strzał prosto w twarz! Gdyby nie to, że sytuacja nie była zabawna, zapewne by się nawet teraz uśmiechnął. Dorzucił swoje trzy grosze do tego wszystkiego. Zaraz jednak jego oczy wróciły do Chise.
Shijima spojrzał na Asagiego, a następnie na arenę, na której ruszyła walka. Ach... ledwo nadążał za ruchami Seinaru. Aż uśmiechnął się pod nosem do samego siebie. Przerażający. Był prawie tak samo szybki jak Chise. Albo szybszy..? Nie potrafił tego jeszcze zweryfikować.
- Sądzę, że będzie finalistą. Wierzę w niego. - Czy to było realne? Naprawdę mógł wygrać? Spojrzał na Chise. - Ewentualnie półfinalistą. - Dodał. - Sabaku podobno władają piaskiem, może być ciężko przebić się przez niego samą bronią, ale nie znam potencjału jego przeciwnika. Ciężko stwierdzić. - Dobry ruch, skierowanie się środkiem areny... Tymczasem na drugiej arenie pojawił się już intrygujący, białowłosy młodzieniec, przed którym Seinaru chciał umknąć. No proszę. Zapowiada się naprawdę ciekawa runda.