Herbaciarnia

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

Shijima przystanął grzecznie, kiedy mężczyzna go złapał i zasłonił jego wargi, tym nie mniej nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Cierpliwie poczekał, aż mężczyzna go puści, spoglądając na niego otchłanią swoich oczu. Sekunda za sekundą. To nie były nawet sekundy, to były ułamki sekund ciągnące się w nieskończoność. Nie mówił głośno, zwyczajnie nie zamierzał dawać się ciągać do jakichś zaułków czy innych podejrzanych miejsc, jeśli nie postawi swoich warunków umowy, bo po co się nadwyrężać i opuszczać całkiem przytulną herbaciarnię, suszyć głowę bez potrzeby? Tak samo rzecz się miała w przypadku Keia. Silny, słaby, nie miało to nic wspólnego z ostro nakreśloną decyzją - nie on ją nakreślił. Seinaru to zrobił. Być może wydawało mu się, że robi dobrze, być może rzeczywiście chciał dobrze, chciał pokazać Shijimie drogę, w której będzie sam za siebie odpowiedzialny i nie będzie przywiązany sznurem do niego - szkoda tylko, że nie wiedział, że nigdy tym sznurem przywiązany nie był. I dopiero przy nim zrozumiał, czym jest prawdziwa wolność. Wielu rzeczy nie wiedział. Może nie chciał wiedzieć. Mimo że teraz nie miało to żadnego znaczenia i brunet chwilowo nad tym nie dumał, to słowa i myśli krążyły po jego głowie - tak jak w tych ciągnących się chwilach w przybytku, kiedy unosił je wraz z dymem. Zrozumieć, co? Za łatwo ludziom przychodziło to słowo, słowo rozumiem, chociaż nie wiedzieli, że zrozumienie w pełni drugiej osoby jest czasem niemożliwe nawet po latach znajomości.
Fakt, że shinobi ciągnął go do jakiejś ciemnej uliczki był zastanawiający, sęk w tym, że Shijima nie uważał, by miał jakichś wrogów, którzy czailiby się na jego życie, raczej też trudno o przypadkowego gwałciciela, który wolałby panów niż panie, co najwyżej mógłby chcieć go okraść. Wchodząc do uliczki brunet zerknął na boki, do góry, obserwując okna, wsłuchując się w jej dźwięki, póki w kąciku oka nie zamajaczyła mu kocia sylwetka. Odpowiedział na spojrzenie zwierzęcia. Witaj, Bracie. Jakiego Pecha nam dziś przyniesiesz? Nie, nie wierzył w takie rzeczy. W omeny, w pecha, w szczęście - nie znaczyło to, że nie używał tych słów, wypełniały one codzienność, pasowały do rozmów, potocznie używane miały sens, jednak nigdy nie brał tego na serio. Tak jak nie wierzył w bogów. Wierzył tylko w siłę własnych dłoni i umysłu... ach nie, przepraszam, przecież w ostatnim roku uwierzył też w kogoś innego. Maleńka pomyłka. Drugiej nie będzie. Nie będzie też żadnych poszukiwań światła, niektórzy po prostu powinni iść po ścieżce swojego przeznaczenia, jak widać próby zbaczania z niej nie kończyły się najbardziej szczęśliwie. Losie, stanie się, co ma się stać! Niech się stanie! Po co walczyć i nadwyrężać się, gdy nie ma o co walczyć? Lepiej zapadać w swój Sen Zimowy i zapomnieć o wiosennych, zielonych łąkach.
Kiwnął głową. Kłamał. Znów. Wcale nie zamierzał ot tak podjąć się zadania zabicia kobiety, która zawiniła sobie rozsiewaniem plotek. Kim on był, by wydawać na kimś wyrok śmierci i jak nisko musiałby upaść Shijima, żeby podjąć się tego zlecenia? Brunet skorzystał bardzo chętnie z tego, że było tu nie dość, że ciemno, to jeszcze ciasno. Nie było więc niczego dziwnego w tym, że sykali się butami, że stykali się ramionami, kiedy ten do niego przemawiał. Słuchał bardzo uważnie... a sekundy mijały i zegar tykał. Tykał na korzyść Shijimy, który teraz był bardzo blisko, nachylał się nad rysunkiem, niby to przypadkowo stykając się z palcem mężczyzny, kiedy lekko przytrzymywał papier. Byle utrzymać z nim kontakt cielesny na tych parę sekund. 4-5 sekund. Wystarczająco jak na jego przedłużającą się gadaninę, której oczywiście bardzo uważnie słuchał.
- Chyba wszystko już wiem... Będę musiał sam wybadać sytuację. Ktoś się wokół niej kręci? Jak spędza dni, co z jej znajomymi? - Po czym podniósł spojrzenie na twarz mężczyzny i złapał go wolną ręką za ramię, nie jakoś szczególnie prędko, w ten sposób, kiedy kogoś łapiemy, gdy się o niego martwimy. I takie też zmartwienie pokazało się na twarzy bruneta. Zmarszczone brwi, czujniejsze spojrzenie, nachylenie się nad czarnowłosym. - Wszystko w porządku? Zbladłeś strasznie. - Ach, ten niepokój w głosie! - Pomóc ci usiąść?
Myśli jak para nad herbatą.
Teraz ulatywały jak oddech, jak rozpływająca się w powietrzu para z ust.
Nazwa
Nehan Shōja no Jutsu
Pieczęci
Tygrys | Brak
Zasięg
Promień od używającego - 100 metrów | Bezpośredni
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Technika powodująca uśpienie większej ilości osób. Dzięki jej użyciu można spowodować uśpienie nawet stadionu wypełnionego po brzegi ludźmi. Warunkiem jest spojrzenie na cząstkę iluzji - w tym wypadku opadających białych piór - które powodują uśpienie przeciwnika. Aby wyjść z genjutsu wystarczy użyć techniki Kai co sprawia, że wpadnięcie w genjutsu jest równie proste co z niej wyjście. Jednak istnieje również druga odmiana tej techniki. Bezpośredni kontakt. Dotknięcie ofiary, a także utrzymanie z nią kontaktu przez około 4-5 (dwie tury) sekund powoduje natychmiastowe zaśnięcie, oczywiście w tym czasie robimy się coraz bardziej senni. A więc by uchronić się przez bezpośrednim atakiem tego Jutsu trzeba zorientować się przez okres dwóch tur, że coś jest nie tak.
[/zt]
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

0 x
Shinji

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shinji »

O tak! Doskonale znał te widoki, które się przed nim rozciągały - leniwie powiększając z każdym kolejnym krokiem bliżej miasta kupieckiego. Kochał to miejsce, naprawdę. Spędził tutaj niezliczoną ilość miłych chwil, prawdę powiedziawszy było to jedyne miejsce, które nie nosiło na sobie znaków zarządzania przez liderów klanów które widział na własne oczy i co? Aż kwitło przepychem pomimo zimy. Rzecz jasna nie należy mylić tego z jakimiś domami wybudowanymi ze złota. Nic z tych rzeczy. Po prostu było inne... takie bardziej wolne. Nawet ludzie mimo, że niesamowicie podobni w tych swoich codziennych czynnościach krzątający się niczym mrówki to zdawali się być jacyś tacy bardziej szczęśliwy. Wolny rynek bez bata nad plecami po prostu działał. Potrafił wyzwolić w ludziach tą przedsiębiorczość, którą mieli we krwi. Pozwalał im zarabiać na własne życie bez potrzeby utrzymania jakiejś wielkiej armii przeciwko rodom. Jeśli zagrożenie by się pojawiło najzwyczajniej wykupiliby tak ogromną rzeszę najemników, że nawet potęgi militarne - takie jak np. formujące się na wyspach cesarstwo mogłyby mieć problemy ze zdobyciem tego "czegoś". Dlaczego w takim razie nie wprowadzano podobnych rozwiązań w innych prowincjach? Czyżby to chęć utrzymania swojej władzy? A może co innego? Ciężko stwierdzić, prawdopodobnie gdyby dostał stołek dążyłby wręcz do czego innego. Centralizacji państwa tak by trzymać wszystko pod butem. Utrzymanie tej dowolności z jaką miał do czynienia w tym miejscu mogłoby być trudne do pogodzenia z takową polityką, a jednak gdzieś tam z tyłu pozostawała iluzja, że byłby świetnym władcom. Słuchającym swoich poddanych i dbającym o nich, a jednak gdzieś tam głęboko była jeszcze druga strona medalu. Szatańskie ziarno, które zostało zasiane wraz z pierwszym kontaktem jego stóp z lepkim i czerwonym od krwi piaskiem pola bitewnego. Kochał wszelki militaryzm. Irytowało go gdy element ten nie był eksponowany w rodzinnej prowincji. Klan Uchiha musiał odzyskać swoją utraconą potęgę i on był naznaczonym do uczynienia go takowym... Do realizacji swoich celów potrzebował robić to co robił. Rosnąć w siłę, chwytać dzień takowym jakim był nie poluźniając uścisku nawet na ułamek sekundy. Wyciskać go niczym napuchnięta od wody gąbkę tak by czerpać 100% i uczyć się na swoich błędach. Kluczowa była także ciekawość. To własnie ludzie ciekawscy dokonywali wielkich czynów. Bez bycia ciekawym otaczającej cie rzeczywistości nie wyciągasz właściwych wniosków, nie zauważasz kluczowych schematów i ostatecznie nie próbujesz ich łamać zastępując znacznie lepszymi rozwiązaniami, które zmieniają świat. To właśnie ta ciekawość zaciągnęła go z powrotem do Ryuzaku no Taki. Czuł gdzieś w głębi siebie, że podążanie śladami Shijimy pozwoli stać się mu silniejszym nawet jeśli ostatecznie miałoby się to zakończyć stworzeniem wroga, który także będzie rósł w siłę by dokonać swojej zemsty. Ale czy zagrożenie nie jest najlepszą motywacją do wzmacniania samego siebie? Oczywiście, że jest i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę krocząc krętą ścieżką nad przepaścią. Mogło się to zakończyć dotarciem do obiecanego człowiekowi Edenu, ale równie dobrze upadkiem. Trzeba było odpowiednio balansować i nie tylko w odniesieniu do tej drogi, która obrał ale i także do życia. Najsilniejsze jednostki świetnie zdawały sobie sprawę z siły, którą reprezentowały mrok i ciemność. Były niczym Yin i Yang. Dwie przeciwstawne siły, które stawały się jeszcze potężniejsze gdy wzajemnie się uzupełniały. Właśnie takowym połączeniem miał zamiar się stać. Nie postacią biała ani nie czarną, a szarą! Balansując na tej cienkiej granicy będzie mógł korzystać z zalet obu tych sił, a w ten sposób przewyższyć każdego przed nim i osiągnąć swoje cele reagując agresją wtedy kiedy to jest potrzebne, ale i czerpać radość z życia stanowiącą swoistą odskocznię tak jak w hotelu "Marmur" gdy zatracił się w tym cały... Cały nakręcony zdał sobie sprawę, że znalazł się przed miejscem docelowym jego podróży. Była to herbaciarnia i to chyba tutaj miał się zatrzymać Shijima - kolejny bohater wojenny, ale czy na pewno? Jego informacje co prawda były niesamowicie cenne i należało za to docenić, ale bezpośrednio się nie narażał. Wszystko zależy od definicji jaką przyjmiemy. To chyba stawienie swojego życia na szali takowym cię czyniło, a ludzie nazwali temu zjawisko tylko odpowiednią nazwę. Tak... to chyba było to. W takim wypadku nie bohater, a zwykły zdolny żołnierz - Dzień dobry. Szukam pewnej osoby o imieniu Shijima. Mówi to panu coś? Z tego co mi wiadomo miał się tu zatrzymać. - po chwili zdał sobie sprawę jak to brzmi - Spokojnie nie jest żadnym nukeninem, ani ja nie mam złych zamiarów. Ot jestem znajomym i nie mogę go dopaść. Przybyłem aż z Sogen i jeśli nie uświadczę go w Ryuzaku to już nie wiem co pocznę. Chyba sobie daruję. - sprawiał wrażenie nieco wylewnego, ale była to dobra gra. Choć nie do końca. W tym co mówił było dużo prawdy no może poza znajomym - choć czy nie byli takowymi - no i dochodziła jeszcze kwestia zamiarów. Czy można by je określić jako negatywne skoro nie pozytywne? Też nie. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czego tak naprawdę od Shijimy chciał. Do przodu pchała go chyba jedynie właśnie ta wcześniej wspomniana ciekawość. Czym było owe światło które zgasło co? Co chciałby mu powiedzieć, albo czego się dowiedzieć? Dopiero teraz zdał sobie sprawę czego tak naprawdę chciał podróżując przez ten cały czas niejako na oślep. Tak naprawdę chciał zobaczyć jak przebiega proces odnajdywania światła w przypadku Shijimy. Czy da się on pochłonąć mrokowi czy może znajdzie inną ścieżkę. To był właśnie ten element z którym wspólnie mogli się utożsamiać. Potrzebowali odpowiedniej osoby, której mogliby w pełni zaufać. Wyjawić co tak naprawdę czują, a ta okazałaby zrozumienie oceniając ich! Tak to było słowo klucz. Ocena musiała wystąpić i musieli zostać zaakceptowani. To właśnie tego chciał. Zobaczyć to na własne oczy. Przekonać się, że jest to możliwe...
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

0 x
Shinji

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shinji »

Chłopak wyglądał dość niepozornie - na tyle niewinnie by móc uznać, że nie będzie on stanowił żadnego zagrożenia. Był to jeden z tych momentów w których Shinji szczerze żałował, że nie zainteresował się dziedziną, która stanowiła specjalizację jego klanu. Mianowicie genjutsu. Odpaliłby tego swojego sharingana, który już sam w sobie powinien wywołać na jegomościu porażające wrażenie, ale nie... nie o to się rozchodziło. Wrzuciłby go w iluzje, gdzie po wpływem strachu wyśpiewałby mu absolutnie wszystko. Zresztą pewnie istniały i techniki wymuszające zeznania albo najzwyczajniej w świecie wyciągające informacje bezpośrednio z umysłu. Musiałby zaliczać się do naiwnych, a zdecydowanie nie przynależał do tej grupy mimo, że czasami sprawiał takowe pozory. Nie! Był niezwykle inteligentną istotą żerującą na wszechobecnej głupocie otaczającego go społeczeństwa. Próbował przez moment wyobrazić sobie dlaczego jegomość nie chce gadać gdy uświadomił sobie, że pewnie zachowałby się tak samo. Trzeba było podejść go sposobem bo zabicie czy znęcanie się nad kimś w tym miejscu na pewno nie skończyłoby się dobrze. Stosowanie przemocy było po prostu ostatnią rzeczą do której posuwać się nie mógł i raczej nie zamierzał - nawet w ostateczności. Wolałby chyba poszukać informacji gdzie indziej, nawet u cholernego właściciela tej knajpy, którego mógłby spróbować docisnąć. Wpierw jednak musiał po prostu spróbować. Chwycił do kieszeni po jedną z dwóch specjalnych monet, które otrzymał kiedyś od Kruków. Nie różniły się one niczym od tych zwykłych oprócz nieznacznej różnicy w wielkości, którą tak naprawdę były w stanie zauważyć jedynie osoby obeznane z tematem. Dzięki temu stanowiły świetny sposób do niepostrzeżonego wchodzenia w interakcje z innymi członkami organizacji zajmującej się wydobywaniem i handlem informacji - Weź tą monetę i powiedz mi czy dostrzegasz w niej coś szczególnego, czy może nie. - podał chłopakowi wcześniej dobyty z kieszeni pieniądz. Nie łudził się, istniała naprawdę nikła szansa, że ma do czynienia z członkiem organizacji, ale i takową ewentualność należało sprawdzić. Jeśli okazałoby się to prawdą naprawdę miałby farta gdyż rozpoznanie swojego powinno rozwiązać mu język. Jeśli jednak chłopak nie zobaczył w niej niczego szczególnego zabrał ją z powrotem chowając do kieszeni - była zbyt cenna by ja ot tak komuś oddać - To może porozmawiamy o sumie, która by wystarczyła za uzyskanie informacji co? Mam dobry humor nie chcę robić tu burdy to oferuję ci twoją miesięczną wypłatę na dobry początek znajomości. Powiedz ile, a zobaczę co da się z tym fantem zrobić. - jeśli i to nie poskutkowało od łagodnych układów przeszedł do nieco ostrzejszej rozgrywki - Straciłem cierpliwość.... Nie kłamałem, mówiąc że nie mam złych zamiarów względem poszukiwanej osoby. Ty z kolei jeśli będziesz nadal się opierał to zupełnie inna para kaloszy. Wyjdziesz stąd i już do domu nie wrócisz sprawiając jedynie przykrość swojej matce. Wpierw jednak dokładnie przypiekę ci każdą ze stóp po uprzednim wysmarowaniu tłuszczem tak, że skóra będzie schodzić. Wtedy to wyśpiewasz mi absolutnie wszystko z najmniejszymi szczegółami, a ja w akcie łaski odbiorę ci życie skracając cierpienia. - mówił to niesamowicie cicho tak by żadna postronna osoba nie zdołała usłyszeć gróźb, które mogłyby wzbudzić niepotrzebne zainteresowanie gawiedzi, a tego przecież nie chciał. Ton emanował tym samym mrokiem, które uświadczył Shijima podczas gdy Shinji groził mu zabiciem dwójki samurajów, ten sam którego uświadczył samuraj robiący burdę w hotelu "Marmur". Słysząc te słowa rozmówca najchętniej po prostu zapadłby się pod ziemię, ale spieprzał w podskokach. Tylko gdzie?! Przed gniewem Uchihy ucieczki po prostu nie było, a ten zdawał się wykorzystywać swoje atuty nad wyraz często w relacjach ludzi niezbyt skłonnych do gadania.
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

0 x
Shinji

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shinji »

Tak... W zachowaniu chłopaka zdecydowanie można było się doszukać pewnego elementu, który irytował Shinji'ego i to całkiem mocno. Czy była nim ta wymuszona postawa sprawiania miłego do granicy możliwości z uśmieszkiem zaciskającym oczy do tego stopnia, że nie był w stanie dojrzeć nawet jak się prezentowały? Tak to musiało być to. Prostaczek nie zdawał sobie sprawy z kim ma do czynienia! Gdyby wiedział ile ludzi, którzy irytowali Uchihe straciło życie bo taka była jego zachcianka od razu rozwiązałby mu się język, ale... nie był u siebie i musiał się zachowywać zachowując pozory. Był niczym zabłąkana owieczka w samej paszczy lwa. Nic to, że znał Ryuzaku jak własną kieszeń - nie były to zdecydowanie jego okolice a i tak nadwyrężał ostatnimi czasy zaufanie liderki nader mocno. Brakowało tylko by zrobił tutaj awanturę, wbił kunai w tętnicę jegomościa i już zastałby burdel, który ktoś musiałby sprzątać. Pomińmy już fakt, że za coś takiego mógłby trafić do więzienia bo i taka opcja wchodziła w rachubę. Był silny to fakt - nie na tyle jednak by pokonać całe zastępy strażników wałęsających się po osadzie, którzy przybędą tutaj w czasie krótszym niż trwa ta rozmowa. Wtedy dopiero Shinji narobiłby sobie bigosu, a przecież mogło być tak miło... Szczęśliwie udało się mu dostrzec w chłopaku chęć zysku. W końcu z jakiegoś powodu tutaj pracował - chyba nie dlatego, że pracę tą lubił. Nie! Chodziło o pieniądze, który wysypywały się Shinji'emu wręcz z kieszeni. Suma, która padła to były jakieś grosze. Nieodczuwalny wydatek na który mógł sobie spokojnie pozwolić - Niech będzie. Mam nadzieję, że będzie to warte swojej ceny. - wyjął sumę na blat i pozwolił jegomościowi na jej przeliczenie. Nie śpieszyło mu się za specjalnie, gdyby tak było zamiast podróżować tutaj pieszo zdecydowałby się na znacznie szybszy środek transportu. Jako, że kilka tygodni od opuszczenia Sogen przez Shijimę minęło to nie łudził się, że go tutaj zastanie. Pewnie udał się gdzieś dalej, a on musiał dowiedzieć się tylko gdzie. Informacje, które otrzymał tak naprawdę niczego mu nie dały - jedynie pewność, że Shijimy w mieścinie nie zastanie, dokładnie tak jak od początku zakładał - Drogo sobie liczysz za takie strzępki informacji. Pracujesz tutaj od dzisiaj czy jak? Nie rób sobie ze mnie głupca, wiesz na pewno coś więcej. Może z kimś rozmawiał? Albo przynajmniej powiedz do kogo mam w tym cholernym porcie zagadać by się czegoś dowiedzieć. Byłem miły dałem ci zarobić, a mogłem przyłożyć ci kunai do szyi jak tylko stąd wyjdziesz więc gadaj wszystko co możesz mi powiedzieć. - nieco się zdenerwował choć nie dał tego po sobie poznać w wypowiadanych słowach. Zamiast tego zastosował zupełnie inny zabieg. Papugował mimikę twarzy osoby z którą rozmawiał pokazując w jej kierunku ten sam uśmieszek, który rozświetlał twarz chłopaka. Wewnątrz było to już zupełnie co innego. Kipiał niczym rozbudzony wulkan. Najchętniej chwyciłby jakieś krzesło i przywalił nim w rozmówcę by ten pieprzony uśmiech tylko zniknął mu z twarzy. Należało jednak pamiętać dlaczego zdecydował się na bycie w pierwszej kolejności miłym - nie był u siebie to też nie miał aż takiej dowolności w środkach, które stosował. Niezależnie od tego jak potoczyła się dalsza część i tak poszedł w miejsce o którym powiedział mu chłopak - czyli port. Tak się składało, że posiadał jego mapę w kieszeni. Nieco podniszczoną przez upływ czasu, ale dalej czytelną. Wyciągnął ją i zaczął badać teren szukając jakiegoś dobrego punktu zaczepienia. Najlepszy zdawał się być jakiś przytułek z alkoholem. Jeśli Shijima był taki podłamany to po prostu nie było innej opcji niż zapijanie żali z innymi pijakami. Wiedzieć mógł coś jeszcze półświatek przestępczy, którego niestety zbytnio nie znał. Z tego też powodu zdecydował się na podróż do karczmy "Pod uwędzonym dzikiem". Było to pierwsze miejsce, które przyszło mu do głowy. Alkohol lał się tam litrami i chyba stanowiła jedną z tańszych lokacji to upicia się ot tak za grosze. A i w takich lokacjach barmani byli bardziej skłonni do rozmowy. Tak też zrobił od razu podbijając do lady - Dzień dobry. Poprosiłbym jedno piwo i krótką rozmowę jeśli można. Jeśli będzie trzeba posypię groszem pod ladą rzecz jasna. - nie bawił się w żadne kurtuazje bo i miejsce tego nie wymagało. Od razu walił z tematem sygnalizując o co mu chodzi - Szukam jegomościa, który być może był tu jakieś 2 tygodnie temu. Ciemne długie włosy. Tak jakby przybity, może zapijał smutki. Dusza artysty, podróżował z Sogen. Wiadomo ci może coś o takowym? - chwycił swój trunek i opróżnił 1/3 kufla jednym przechyleniem wlewając zawartość do spragnionej po podróży jamy ustnej. Szansa na to, że dowie się czegokolwiek przydatnego była nikła, ale zawsze istniała. Trzeba było mieć nadzieję...
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

0 x
Shinji

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shinji »

Chłopak wyraźnie sobie z Shinjim pogrywał - w tym wszystkim był jednak jeden malutki mankament. Wybrał sobie za cel niewłaściwą osobę. Bardzo możliwe, że Uchiha był jedną z ostatnich z którymi pogrywanie sobie dobrze się kończyło. Gdyby chociaż chłopak posiadał jakąkolwiek silną pozycje, ale nic z tego. Był zwykłym szaraczkiem, któremu w dupie się poprzewracało od dobrobytu, który otrzymał wraz z pierwszą kwotą, która wpłynęła na jego "konto". Nie trzeba było długo czekać na reakcję ze strony mężczyzny. Postanowił jednak ładnie zagrać tak by jegomość niczego się nie domyślał - Ach... Pazerny jesteś, ale wygląda na to, że nie mam wyboru... - powolutku powędrował ręką w kierunku sakiewki by nagle się zerwać i chwycić wolną dłonią za wyciągniętą rękę przekupnego recepcjonisty przyciągając ją do blatu. Ta która ruszyła w kierunku sakiewki momentalnie powędrowała w zgoła innym kierunku... a celem jej była kabura na udzie mieszcząca w sobie kunai. Nóż z dużą siłą wbił się w dłoń mężczyzny przybijając ją do blatu. Ból wywołany w ten sposób musiał być ogromny i wywołał z pewnością krzyk, bardzo szybko stłumiony bo dłoń trzymająca rękę mężczyzny zakryła mu teraz usta odcinając wszelkie "niepożądane" odgłosy - Ciiii... Widzisz mogło być tak miło a ty wszystko spierdoliłeś. Teraz cichutko bo odrąbię ci łeb. Za chwilkę odsłonię ci usta i powiesz mi wszystko co wiesz, a wtedy wyciągnę kunai z twojej dłoni. Jeśli nie usłuchasz już nigdy nie zobaczysz swojej matki ani nie wydasz tych pieniędzy. Cała ta buda pójdzie z dymem wraz z twoim ciałem. - nie modulował swojego głosu specjalnie pod przedstawienie. Wręcz przeciwnie cała sytuacja niezwykle go bawiła. Było to znacznie ciekawsze niż walka z nudnym samurajem, tak... wydobywanie informacji chyba powolutku małymi kroczkami zaczynało stanowić jego nowe hobby. Ten strach w oczach, spędzanie uśmieszku z ust ludzi - zastępowane przez krzyki bólu i błagalne prośby o przestanie. Tutaj nie mógł sobie pozwolić na dowolność, ale jeśli mężczyzna będzie stawiać opór to go zabije. Nic z niego nie wydobędą a zanim ktokolwiek go znajdzie już go tu nie będzie i nikt nie będzie go w stanie powiązać z tym co tutaj się stało. Plan idealny w swojej prostocie - znacznie łatwiejszy w realizacji niż bawienie się w kotka i myszkę z chłoptasiem, któremu od dobrobytu wyraźnie się w dupie poprzewracało.
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

0 x
Shinji

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shinji »

Oj tak... Nie chodziło tutaj o żadne głupie pieniądze, których Shinji miał aż nadto. Chłopak swoim zachowaniem wyraźnie nadszarpnął cierpliwość rozmówcy, który na jego nieszczęście był doskonale wyszkolonym shinobi, weteranem kilku wojen, a przede wszystkim osobą bez żadnych skrupułów. Był w stanie posunąć się naprawdę daleko by uzyskać informacje o tym co go interesowało. Czy inaczej było w przypadku Shijimy? Nie! Tam także niebezpiecznie przesuwał granicę grożąc innym śmiercią. Tutaj jednak nie zależało mu na rozmówcy to posunął się znacznie dalej przeistaczając groźby w coś całkiem realnego zwłaszcza, że chłopak najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z siły, którą Uchiha dysponował. Wystarczyła odrobina bólu, a ćwierkał jak nakręcona katarynka - O widzisz. Nie można tak było od razu? Rozmowa potoczyłaby się znacznie milszym torem. Zadarłeś z niewłaściwym gościem ciągnąc los za ogon. - ponownie zasłonił usta chłopaka - Odrobinkę zaboli. - wyciągnął kunai z dłoni. Zanim jednak odsłonił usta wytarł z niego krew o ubranie bogu winnej ofiary, wtedy to dopiero je odsłonił - Do wesela się zagoi. Obwiąż to jakąś szmatą. Najlepiej przemyj wodą bo jeszcze wda się jakieś gówno. - na chwilę spauzował patrząc przerażonemu jegomościowi prosto w oczy - Nie muszę chyba mówić co się stanie jeśli narobisz smrodu co? To co się tu stało pozostaje między nami. Młody jeszcze jesteś, uczciwie pracujesz... Powinienem cię zabić, ale dam szansę więc nie spierdol tego. A teraz bywaj i posprzątaj tą krew. - dzień dobrodusznego samarytanina? Brzmi przekomicznie biorąc pod uwagę krzywdę fizyczną, którą wyrządził chłopakowi, a jednak mógł zabić - nie zrobił tego. Czemu? Ciężko powiedzieć. Możliwe, że popełniał błąd. Zdecydowanie prostszym rozwiązaniem byłoby pozbawienie chłopaka życia, odebranie swoich pieniędzy wraz z tym co posiadał przy osobie oraz zawartością szuflad. Następnym etapem byłoby puszczenie tej całej rudery z dymem zacierając ślady. Ci którzy by przybyli nie mieliby czego zbierać, a tym bardziej szukać. Pozostałby całkowicie anonimowy, sprawcy brak, świadków też... kwintesencja zbrodni idealnej. On jednak nie przybył tutaj by zabijać, a po to by uzyskać informacje na temat Shijimy i takowe też utrzymał. Co prawda musiał się uciec do metod, których wielu by nie pochwalało, ale taki już był... Shinji w całej swojej okazałości, najzwyczajniej w świecie nie pierdolił się w tańcu, zwłaszcza gdy środki tego wymagały. Odwrócił się plecami do chłopaka chowając kunai do kabury. Następna była sekwencja 3 pieczęci: Pies › Świnia › Baran. Pojawił się obłok białego dymu, a w nim osoba wyglądająca zupełnie inaczej. Była to osoba w starszym wieku zupełnie nie pasująca do tego co się tutaj wydarzyło. Widział ją gdzieś na obrzeżach miasta gdy szedł w tym kierunku. Z takim wyglądem odszedł kawałek szukając jakiejś bocznej uliczki by przybrać w niej swoją prawdziwą postać. Był to tak naprawdę koniec jego przygód, gdyż miał zamiar wrócić do Sogen by stamtąd przymierzać się do znacznie większej wyprawy... Kto by pomyślał, że wiatr zawieje go aż na Hyuo tam skąd jeszcze nie tak dawno wracał...

[z/t]
0 x
Shijima

Re: Herbaciarnia

Post autor: Shijima »

Misja wykonana! Wynagrodzenie bez ryo i proszę sobie odjąć 100 za informacje :)
0 x
Kamui

Re: Herbaciarnia

Post autor: Kamui »

Wszystko chyba było już gotowe, chłopak miał nowy strój i dostawę informacji, oraz ciasteczek, których zbytnio nie chciał. Jedynie na czym teraz musiał się skupić to na swoim zadaniu i tym co ma zrobić. Starsza pani była miła, trochę natarczywa, ale to chyba urok staruszek, każda powinna tak mieć, prawda? Przynajmniej tak można wnioskować, miłą i troskliwa osoba. Jednak jej wypowiedź nieco zaskoczyła chłopaka. - Festiwal? Moglibyście powiedzieć coś więcej o tym? - powiedział, wyraźnie zaskoczony. Nie wiedział o czym mówili, najpierw informacje o weselu, a teraz jakiś festiwal. Co to miało być do cholery? Jednak starsza Pani miała jeszcze jakieś zadanie dla chłopaka po tym wszystkim. - Zobaczę co da się zrobić. - dodał po chwili, lekko się przy tym uśmiechając i wychodząc z domu razem z jego obecnym towarzyszem i swoim Psem. W trakcie drogi nie brakowało wyjaśnień oraz pytania o imię, mimo że chłopak wcześniej się przedstawił, najwyraźniej on tego nie zapamiętał, ciężko się mu dziwić. - Jestem Kamui. - odparł, krótko i zwięźle, nie liczył, że jego rozmówca na dłużej zapamięta jego imię. - Czyli mam robić wszystko by Panie dobrze się bawiły i się upiły? - zapytał się, nieco niepewnie i nie kryjąc swojego zdziwienia. Teraz pozostało się zająć weselem, ale najpierw poznać pannę młodą i jej druhnę. Wszystko trzeba zrobić powoli, a chłopak nie czuł się zbytnio pewnie swojej roli.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Herbaciarnia

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości