Droga prowadząca do portu

Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Na twarzy chłopaka zabłysł szeroki uśmiech. Początkowo nie bardzo wiedział, dlaczego kobieta nagle z krzykiem zaczęła uciekać, ale szybko zorientował się w sytuacji. To jegomość zaatakował, trzymając w ręku nóż i to on był sprawcą całego popłochu, w tym i utraty 60Ryo.
Szybko poszło - pomyślał. Wątpił, że uda mu się tak szybko zdenerwować bogacza, co najwyżej liczył na byle odzywkę z jego strony i tyle. Choć znając mu podobnych, równie dobrze mógł pokazać swoją wyższość i zacząć prawić jakieś moralne bzdury. Tymczasem słowna prowokacja wystarczyła, by zmusić go do ataku.
- To trochę zabawne - zaczął, widząc, jak przeciwnik się do niego zbliża. - Mówisz, że takich jak ja powinni palić na stosie za wzniecanie wojen, a sam jakby nie było, robisz coś podobnego, tyle że na mniejsza skalę. - Przez całą wypowiedź stał w miejscu. Był wyluzowany, delikatnie uśmiechnięty i jedynie co to drapał się z tyłu głowy. Walka dla Shiroiego to nie pierwszyzna i choć większość uznałaby go teraz za kompletnego debila, który bez przygotowania jedynie czeka, aż ten drugi wbije w niego nóż, to chłopak doskonale wiedział, co robi. W zasadzie świadomość, że tak czy owak, nie zostanie ranny, stosunkowo wystarczała, by zachowywać się tak pewnie. Podstawowa technika klanowa, która zmieniała ciało w wodę, zawsze go ratowała w trudnych sytuacjach, a tutaj nawet nie było czego się bać.
Wystarczyło poczekać, aż przeciwnik się zbliży, następnie doskoczyć do niego i z całej siły uderzyć pięścią w splot słoneczny. I nawet jeśli zostałby trafiony ostrzem, to rozbryzga się jedynie woda. Później wystarczy tylko, aż ręka zamieni się w ciecz, pokieruje się w stronę głowy i z myślą działania Suihō no jutsu stworzy bąbel. Potem to już tylko kwestia czasu nim nieprzytomny jegomość padnie na ziemie z braku powietrza. Przeżyć powinien, choć trudno to gwarantować.

Nwm czy ci to potrzebne, ale i tak podam :P

SIŁA na poz 42|62(z Rankanken - wybrany styl walki)
0 x
Masaru

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Masaru »

0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Cała walka, o ile można było tak to nazwać, była zbyt łatwa. Jeden cios i koniec z całą zabawą, a zapowiadało się dość ciekawie. Trudno się mówi. Może gdyby wiedział, że pod jego uderzeniem jegomość momentalnie padnie na deski, to pokusiłby się o jakieś fory, lżejsze uderzenia lub po prostu sam dałby się obić, by wyrównać szanse i wydłużyć pojedynek o kilka ciosów.
- Kto mógł wiedzieć - mruknął sam do siebie. Przez chwilę zastanawiał się, jakim to idiotą musiał być ten bogacz, skoro rzucił się do walki, nie mając o niej zielonego pojęcia, o fizycznym wyćwiczeniu już nie wspominając. Nie było mu go żal, wręcz przeciwnie, zasłużył sobie na bęcki, ale pozostawił Shiroiego z mocnym niedosytem.
- Raczej, że nic złego nie zrobiłem - dodał po strażniku, udając, że nawet nie ma pojęcia, o co mu chodzi. Odebrał swoje 100Ryo, pomachał nieprzytomnemu jegomościowi targanego przez shinobich i westchnął głęboko. - Powinienem poszukać sobie kogoś silniejszego, a trafiam na samych idiotów... no i na dziki. - Wzruszył ramionami nie bardzo wiedząc jak sobie pomóc, jednocześnie rozglądając się wokoło, w poszukiwaniu czegokolwiek, co przykułoby jego uwagę.
0 x
Masaru

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Masaru »

0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Kolejne ciekawe wyzwanie spotkało chłopaka. Tym razem było zlecone od starszej pani, której aż żal było odmawiać, choć może żal było tych 100 Ryo? Kto by tam wiedział.
Strasznie agresywny - powtórzył w myślach za kobietą i od razu się uśmiechnął. Czyżby tym razem polowanie na zwierzynę miało okazać się bardziej ekscytujące niż ostatnim razem? Co prawda podtapianie dzika było na swój sposób zabawne, ale nie wymagało wielkiego zaangażowania, a cała uciecha skończyła się równie szybko, co się zaczęła. Teraz jednak zapowiadało się znacznie ciekawiej.
- Czekaj, czekaj, czekaj! - odezwał się nagle. - Przywódca watahy? - spytał dla pewności, czy aby dobrze usłyszał. Z jednej strony wiadomość ta była nawet dobra, bo jak wiadomo więcej przeciwników to więcej walki, a to przekłada się na większą zabawę, ale była także druga strona medalu. - Jak dużej watahy? - Z kilkoma wilkami powinien dać sobie rady, ale co jeśli będzie ich znacznie więcej niż zakładał? Po ubiciu alfy raczej nie uciekną w popłochu jak małe warchlaki świętej pamięci lochy. Raczej wpadną w jakiś szał czy coś podobnego i będą chciały pomścić przywódcę. Tak przynajmniej zakładał Shiroi.
0 x
Masaru

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Masaru »

0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

- Że co? - Chłopak nie dowierzał. - Było ich siedmiu, a dobra połowa do piachu poszła? - Zwykli ludzie, to znaczy tacy, którzy nie znają się na sztuce ninja, może i nie są jakoś specjalnie silni, ale w zorganizowanej grupie, która była raczej stosownie przygotowana powinna bez problemu stawić czoła takiemu zagrożeniu jak wilki.
Czyżby te zwierzęta były aż tak niebezpieczne? - pomyślał, jedynie jeszcze bardziej napalając się na walkę z sierściuchami.
- A więc do sklepu! - krzyknął po dłuższej chwili i w dumnym marszu pognał odnaleźć sprzedawcę, który powinien rzucić trochę więcej światła na sprawę z wilkami i, kto wie, może nawet będzie wiedział, gdzie mają swoje leże.

zt
0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Wybiegł na drogę niemal cały spocony. Nie wiadomo, czy to z wysiłku, czy może ze strachu. Widząc jednak coś odmiennego niż ciasno usadowione pniaki i przejawy jasności, a nie ciemną niczym smoła mgłę zaczął się uspokajać. Co prawda nadal oddychał głęboko i dość szybko, ale jego puls miarowo zwalniał i powracał to swego normalnego stanu. Gdyby nie truchło wilka, które teraz na domiar złego zaczęło mu ciążyć, najpewniej przedtem nie odczuwał jego wagi z powodu adrenaliny, to teraz poszukałby zacisznego miejsca i najzwyczajniej odpoczął. Nie mógł sobie jednak na to pozwolić. Musiał czym prędzej oskórować wilka, zanim ten doszczętnie zesztywnieje. Zrzucił więc upolowanego zwierza z barków i zabrał się do pracy. Tak jak w przypadku dzika pokusił się także o odcięcie łba, tym razem jako dowód dla sprzedawcy, żeby wiedział, iż chłopak zmierzył się w agresywnym czworonogiem i bynajmniej nie zginął.
Mając wszystko co trzeba, wstał na równe nogi, zostawiając resztki wilka koło drogi i ruszył do starszej pani po swoją zapłatę.
- ZARAZ! - krzyknął, gdy w końcu dotarła do niego świadomość, że nie zapytał babci o to, gdzie może ją spotkać. - Co za imbecyl. - Klepnął się w czoło, aż niedowierzająca, jaki szczyt głupoty osiągnął. Całe szczęście był ranek i jeszcze mało kto był na nogach, więc chłopak mógł hałasować i przeklinać się do woli. - No idiota po prostu! - Po szybkim ochłonięciu podjął jedyną słuszną decyzję i udał się dokładnie tam, gdzie ów pani go zaczepiła. Nie liczył na jej szybkie pokazanie się albo że w ogóle się tutaj dzisiaj zjawi, ale może szczęście mu dopisze. Usadowił się wygodnie z boku traktu. Siedząc, obserwował okolicę w poszukiwaniu babci. Momenty, gdy na drodze było pusto, wykorzystywał na przyjemne drzemki.
0 x
Masaru

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Masaru »

0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Bezczynne siedzenie okazało się czymś naprawdę nużącym. Kilka razy zdało się, że Shiroi zaśnie na amen i najpewniej prześpi cały dzień, ale na szczęście po 2 godzinach na horyzoncie pojawiła się zleceniodawczyni. Chłopak nie miał zbytnio siły, by jej jakkolwiek odpowiedzieć bądź podziękować za zarobek. Był na tyle śpiący i zmęczony, że nawet pozwolił odebrać sobie głowę wilka bez jakiegokolwiek słowa oburzenia. Machnął jedynie ręką z bezsilności i pożegnał starszą panią niezgrabnym ukłonem i lichym uśmiechem. Babunia ulotniła się niebywale szybko. Choć może to i lepiej. Gdyby miała dla niego kolejne takie bądź podobne zadanie to shinobi z całą pewnością by wykorkował.
Shiroi dotruchtał resztkami sił pod jakieś drzewo nieopodal drogi. Ułożył swoje cztery litery na ziemi, a plecami oparł się o pień i bez walki poniósł się zmęczeniu. Zasnął w mgnieniu oka, charcząc tak głośno, że każdy przechodzący człowiek byłby zdolny go usłyszeć.
0 x
Murai

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Murai »

[/center]
0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

- Już mamo... - mówił przez sen, czując bliżej nieokreślone targanie. - Już wstaję, jeszcze tylko chwilka - mruczał dalej, zapewne licząc, że za chwilę wszystko się uspokoi i będzie mógł odpoczywać dalej. Trzęsienie mimo wszystko nie ustało i co ciekawsze jeszcze się nasiliło, co w końcu doprowadziło do pobudki Shiroiego. Chłopak na wpół nieprzytomny wpatrywał się w stojącą przed nim personę, która zdawała się coś od niego chcieć. Zamroczony i nadal mocno śpiący nie mógł pozbierać myśli, o całkowitym zrozumieniu wypowiedzi mężczyzny już nie wspominając, więc jedyne co robił, to bezmyślnie patrzył przed siebie, mniej więcej w okolice twarzy rozmówcy udając, że go słucha.
- Że co? - odezwał się po dłuższej chwili, całkiem tak jakby wszystko trafiło do niego ze sporym opóźnieniem. Zmrużył oczy, chcąc najpewniej wyostrzyć wzrok i przyglądnął się stojącemu mężczyźnie, który wydawał się znajomy. - Czekaj... Ty jesteś ten, no, emm... - Zbieranie myśli do kupy nie szło mu najlepiej, mimo iż naprawdę starał się skupić, toteż wyjaśnił wszystko dość prostymi słowami: - W kuźni robisz, nie? - spytał, próbując się podnieść. - Po coś mnie budził? - dodał szybko z niekrytym wyrzutem.
0 x
Murai

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Murai »

[/center]
0 x
Shiroi

Re: Droga prowadząca do portu

Post autor: Shiroi »

Shinobi wreszcie dochodził do siebie. Trzeba przyznać, że trochę mu to zajęło, ale miał do tego święte prawo. W końcu nie spędził ostatnich kilku dni na zbieraniu kwiatków i bieganiu po łąkach.
- Ankā? - powtórzył po mężczyźnie samu zastanawiając się, o co chodzi, a może o kogo. Na szczęście dalsze słowa wyjaśniły całą sprawę. Czeladnik najzwyczajniej robił za coś w rodzaju posłannika i miał mu przekazać, iż jego oręż jest już sprawny i gotowy do odbioru. Ankāyari tak nazywała się broń Shiroiego, którą równie dobrze można określić jako połączenie kija, łańcucha i prostej kotwicy. Jest to dość cenna zabawka bowiem dla shinobiego ma wysoką wartość pamiątkową.
- To jest Ankāyari - poprawił mężczyznę. - Mogłeś od razu powiedzieć, że to o nią chodzi, a i nikt ci nie kazał mnie szukać. Prędzej czy później i tak bym do was skoczył spytać, jak idą prace - odszczekał swoje, otrzepując nieco siedzenie z gliny i innych paprochów. Tak naprawdę przez nagromadzenie misji, jakie ostatnio dostawał, całkowicie zapomniał o swym orężu. Trochę wstyd, zwłaszcza że to jedyna solidna pozostałość po jego rodzinie.
Jednakowoż na samą myśl, że wkrótce będzie na powrót w posiadaniu swej niecodziennej broni, aż się ożywił i z całą ekscytacją ruszył za czeladnikiem, by go nie zgubić.

[zt]
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości