Obozowisko

Kamiru

Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności czy tajfun śmierci? [1/X]

1. Wczuj się w postać.
2. Nie da się zapisać gry by zobaczyć, co się stanie.
3. Myśl.
4. Nie masz ekwipunku, nie licząc małego noża (obieranie, krojenie etc. nie jesteś spętana ani nic).
5. Wczuj się w postać i myśl.

Chakra 100%, pieczęć herszta nałożona, w razie potrzeby nastąpi aktywacja (próba mówienia o obozowisku).

Nobu nie zwraca na Ciebie większej uwagi, niż na np. miskę / widelec / whatever.[/ghide]
Info dla mnie / adminów / nie wiem kogo.

Celem tej wyprawy jest ucieczka Mitsu od bandytów, poziom trudności będzie oscylował najpewniej wokół rangi C ze względu na okoliczności (następne posty). Szanse na wolność w chwili obecnej są niewielkie. ~
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Zefir wolności czy tajfun śmierci? [2/X]
Obudziła się i natychmiastowo podniosła, delikatnie zahaczając głową o namiot. Jej oddech był niespokojny, a serce miało przyśpieszone bicie. Nie mogła przypomnieć sobie, co właśnie jej się śniło. Miała jedynie przebłyski, pojedyncze wizje, jakby zdjęcia wydarzeń, które miały tam miejsce. Starała się skupić i przypomnieć sobie, ponieważ była przekonana o tym, iż był to jakiś ważny przekaz, aczkolwiek jej próby poszły na marne. Poczuła nieopisane uczucie duszności. Dopiero wtedy zorientowała się, że słońce już dawno wstało, a ona zaspała. Śniadanie powinno być już gotowe, obóz posprzątany. Wiedziała, co ją czeka, dlatego nie zwlekała ani chwili dłużej. Mimo wszystko w pewnym stopniu zdążyła się już znieczulić na niektóre uwagi czy zachowania. Trzy lata w niewoli jednak robiły swoje. Tęskniła za normalnym życiem, a jeszcze bardziej za rodziną, która została brutalnie zamordowana, ale najważniejszym aspektem było przetrwać. W końcu po tak długim okresie nie mogła się poddać. Nie miała już sił na walkę, ale podejmowała ją każdego dnia, usługując bandytom, a może braciom? Ciężko określić, kim oni byli w jej oczach.
Wyłoniła się z namiotu, ubrana tak samo jak zawsze. Nie miała ubrań na przebranie, dlatego starała się dbać o swoją higienę jak tylko mogła. Podniosła głowę i dostrzegła Nobu. Był przystojny, aczkolwiek przerażający. Najbardziej obrzydliwe były jego dłonie, na których znajdowała się jama ustna. Nie należało to do rzeczy normalnych, ale podobno każda osoba z jego rodu posiada coś takiego. Na całe szczęście nie wydawał się groźny, ponieważ przy każdej akcji nazywany był fajtłapą. Najwidoczniej nie był perfekcyjnym artystą wykonującym swoją sztukę. Rozejrzała się po reszcie namiotów i była przekonana, że z całą pewnością zdąży ze śniadaniem. Nie miało być to nic specjalnego, jedynie upolowana zwierzyna, którą niedawno udało im się upolować. Dołożyła drewna do ogniska, z pogardą spoglądając na towarzyszącego jej mężczyznę. Miała skrytą nadzieję, że może jednak pomoże, ale oni nigdy nie pomagali. Do jednego z najzwyklejszych metalowych garnków nalała cztery kubki wody i położyła na ogniu. Nie posiadała specjalistycznego ekwipunku kuchennego, dlatego starała się pracować tym, co miała pod ręką. Jednym z wcześniej ostruganych patyków zaczęła mieszać zupę, oczekując na przybycie reszty udręczonych przez los mężczyzn.
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności czy tajfun śmierci? [3/X]
1. Ugryzienie nie zostawiło większych śladów, ot, zabolało.
2. Zupa z wody i mięsa... Ciekawe podejście.
3. Nie jesteś ograniczona dokładnie tym, co napisałem. Choćby sprawa z jedzeniem, nie ma rarytasów ale podstawowe składniki będą. To samo tyczy się ubrań, jedna para ciuchów na trzy lata? Nawet Naruto po trzech latach zmienił swój dres ~ Sweter i buty rozumiem, ale reszta to ten... Nastolatka chyba rosła, huh.
4. Kwestia trzech lat gwałtów, a braku ciąży. Bezpłodność? Albo "Inne opcje o których lepiej publicznie nie pisać".
5. Tyle z ogłoszeń parafialnych.

100% chakry, pieczęć herszta nałożona
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Zefir wolności czy tajfun śmierci? [4/X] Nie miała zamiaru przygotowywać żadnych rarytasów. Doskonale wiedziała, iż obozowisko jest w stanie zadowolić się gotowanym mięsem, gdyż mimo wszystko w jej mniemaniu była to jedyną banda prymitywnych osób, które myślą tylko o walce spaniu i „innych zajęciach”. Doskonale wiedziała, gdzie znaleźć podstawowe przyprawy, ponieważ sama je tam chowała. Nie pierwszy raz w życiu przyrządzała dla nich posiłek, więc z pewnością żaden spożywczy produkt nie zdążył się przed nią ukryć. Być może i bandyci liczyli kiedyś na coś lepszego, ale z biegiem czasu zdążyli już przywyknąć do tego, że nie trafili na kucharkę najwyższych lotów, ale w końcu nie po to trzymali ją w obozowisku. Miała być ich oczami, a nie patelnią, czy jak to można nazwać.
Zajęta gotowaniem, początkowo nie zwróciła uwagi na ptaki. Jej wzrok skierował się na zbiór drzew, które wydawały jej się być jedyną drogą do ucieczki. Zawsze, kiedy miała odrobinę wolnego czasu myślała o tym, jak mogłaby zbiec z obozowiska, aby nikt się nie zorientował i nie zaczął jej szukać. Były to jedynie marzenia, ponieważ nigdy nie miała by odwagi uciec, bez zaplecza, które mogłoby zająć zbirów, aby ta mogła przebiec chociaż kilka metrów i zniknąć wśród otaczającej ich przyrody. Dopiero śpiew latających stworzeń sprawił, iż spojrzała na nie ukradkiem, aczkolwiek nie przebrnęło jej przez myśl, aby stać się jednym z nich. Zawsze miała niechęć do ptaków, uważając je za zwierzęta bez większego sensu życia, które tylko jedzą i latają w kółko. Mimo oczywistego skojarzenia, sama nigdy nie łączyła ich z wolnością, a raczej z zbytecznością. W końcu bez nich też istniałaby planeta. Dlatego też bardzo szybko spuściła z nich wzrok, kończąc przygotowujący się posiłek. Dopiero wybuch ponownie skłonił ją do skierowania głowy ku górze. Szybko domyśliła się, że była to sprawka mężczyzny, który raczył jej towarzyszyć przy codziennych czynnościach. Może nie tyle towarzyszyć, co beztrosko nic nie robiąc, denerwować ją swoją obecnością. Wzrok jej wędrował tuż za opadającymi bezwładnie ciałami ptaków. Dopiero wtedy pierwszy raz poczuła, że może być do nich podobna. Nic nie uczyniły, a jednak zostali zabici. Tak jak ona, znalazły się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Usłyszała szelest, a jej wzrok natychmiast powędrował na Douhito. Miała nadzieję, że nie zbliży się do niej, a jedynie pójdzie gdziekolwiek, aby tylko w inną stronę. Nic bardziej mylnego. Kiedy usłyszała, jak wymawiana w jej kierunku pierwsze słowa. Od razu się wzdrygnęła. Nawet nie wiem, kiedy sama zdążyła podnieść się z pozycji kucającej do stojącej. Miała przymknięte oczy, ze strachu. Domyślała się najgorszego. Kiedy poczuła jego dłoń na policzku wzdrygnęła się. Może i był artystą, a jego dłonie były delikatne, ale dla niej każdy dotyk był niczym zakładanie korony cierniowej. Na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a ona sama poczuła się sparaliżowana. Nie mogła się poruszyć, ani odezwać. Łzy same płynęły jej do oczu, ale starała się powstrzymać, aby uniknąć zbędnych komentarzy i przykrych sytuacji. Kiedy poczuła ugryzienie, była pewna, że zaraz zwymiotuje. Było to dla niej nie tyle straszne, co obrzydliwe, gdyż doskonale wiedziała, iż nie były to jego własne usta, w końcu były mniejsze, niż normalnie, a dodatkowo cały czas czułą jego dłoń na swoim ciele.

Jej twarz skamieniała, nie wyrażała żadnych emocji. Postanowiła spełnić żądanie i rozpocząć zwiad. Nagła zmiana wyrażania emocji, była spowodowana sytuacją, w której tkwiła. Nauczyła się, że najlepiej ukrywać to co się czuje i nie wyrażać nic. Wtedy to miała największy spokój, ponieważ uważali ją za dość silną kobietę, która nie chowa się po kątach i jedynie płacze. Mimo wszystko czasami zdarzało im się ukazać podziw do jej osoby. Najwidoczniej nie do końca byli oni bez żadnych uczuć. Odwróciła się tyłem do mężczyzny i aktywowała swoje czerwone oczy. Mogłaby udawać, że robi zwiad bez nich, ale kolor jej naturalnych oczu zupełnie odbiegał od tego, które prezentowała po aktywowaniu swoich unikatowych zdolności.
Użyte techniki:
  • ~Tsūjitegan: Reberu Shi [C]
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności czy tajfun śmierci? [5/X]
1. Widzisz na samej granicy swoich możliwości nieznajome postacie, sztuk trzy. Są pełni sił życiowych, wręcz tryskają energią. Powinny wędrować po drodze obok obozowiska za jakiś kwadrans.
2. Reszta bandytów wstała, bracia (w tym przywódca) siedzą w swoich namiotach. Ai już jest głodny, a ostatni banditos brodzi w okolicznej rzece, jakieś pół km od obozu (jest dalej od trójki nieznajomych niż obóz).
3. Decyzje ważne są.
4. Najwygodniej będzie mi oceniać ruchy, jeśli (jak na obecnym evencie) wkleisz uhide z kp pod każdym postem. Mniej szukania dla mnie w przyszłości. ~
5. Pytania na gg.



97% chakry, pieczęć herszta nałożona
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Doskonale zdawała sobie sprawę, że znajduje się w jednym z najlepszych miejsc na ucieczkę. Chodziło raczej o przestrzeń dookoła, aniżeli miejsce w którym obecnie się znajduje. W końcu dzika roślinność nie była jej obca, w końcu nie raz zdarzało się, że gdzieś z jakimś przyjacielem biegała beztrosko i wbiegała do lasu, aby pobawić się w chowanego, czy coś podobnego. Oczywiście nie była biegła w tym, co mogłaby zjeść, a czym otrułaby się, aczkolwiek nie bardzo się tym przejmowała. Im częściej myślała o wolności, o ucieczce, tym bardziej wierzyła w to, że nigdy tego nie zrobi, ponieważ nie pozwoliłby jej na to strach. Była przekonana, że szybko zostałaby złapana, a wtedy kara nie byłaby już taka delikatna. Nie ma co się jej dziwić, skoro minęły już trzy lata odkąd zdana jest na siebie i mężczyzn, których tak naprawdę nie obchodziła. Dodatkowo sama nie była pewna, czy odnalazłaby się w świecie, znajdujący się za całą chmarą drzew. Może najzwyczajniej w świecie była już ograniczona? Wątpliwości towarzyszyły jej codziennie. Odczuwała, że wszystko dookoła niej przemijało, a ona cofała się przez to mentalnie w wielu dziedzinach. Czy wszystko za lasem jest takie samo, a może pojawił się jakiś wynalazek, który zupełnie zmienił życie całej ludzkości. Cóż, nie była na bieżąco z informacjami, więc mogła tylko spekulować. Czy zdawała sobie sprawę, że jest w mentalnej klatce? Prawdopodobnie domyślała się, aczkolwiek trudno stwierdzić, gdyż bardzo często zatracała się w odróżnieniu dobra od zła, dlatego też nie sięgała po głębsze przemyślenia, które związane były z psychologią.
Rozglądała się, aby zbadać teren. Robiła to raczej od niechcenia. Od wielu dni nie zobaczyła nikogo, swymi czerwonymi oczami, dlatego też nie spodziewała się ujrzeć kogokolwiek i tym razem. Przekonana o tym, iż nikt dookoła się nie znajduje, miała już zdać raport, aż niespodziewanie kogoś ujrzała. Dość szybko odwróciła wzrok, rozpoczynając chłodną kalkulację, która i tak z pewnością nie miała sensu. Ujrzała mężczyzn, wyglądali jakby beztrosko dokądś wędrowali, dlatego też zastanawiała się, czy powinna o nich mówić. W końcu nie byli niczemu winni. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że mogą być to wybawcy. Wyobraziła sobie, jak zaczyna biec w ich stronę, dobiega do nich, a Ci zabijają bandytów i pomagają, aczkolwiek co dalej? W sumie sam Anie wiedziała, czy jej przemyślenia mają jakikolwiek sens. Wzięła głęboki wydech. Odwróciła się do bandytów, aby wreszcie cokolwiek powiedzieć. Czuła, że czekali oni na ten bezsensowny raport.
- Nie jestem pewna, aczkolwiek możliwe, że ktoś podąża do nas od południowego-wschodu – czemu skłamała? Czyżby głupia wiara? Szybko zwątpiła w swoje postępowanie. Miała wrażenie, że na kilometr widać po niej, iż nie powiedziała prawdy, więc jej ręce przez chwilę zaczęły drżeć.
- Chociaż nie, może to zachód. Myślę, że to tylko wiewiórki – kłamstwo za kłamstwem, wierząc, że jednak zdoła wybrnąć. Czy da się zagubić we własnych kłamstwach? Prawdopodobnie ona właśnie to zrobiła. Jej serce waliło jak oszalało. Wydało się. Wiedziała to. Czuła to. Czuje, że zaraz zemdleje, a mimo to dalej stoi, patrzy się na nich, karmi ich bezsensownymi słowami. Nie mogła odczytać z ich twarzy, czy uwierzyli.

Dopiero wyłączyła oczka. Nie mogła przecież stać z nimi cały czas, musiała stwarzać pozory, że wszystko jest zupełnie w porządku. Jedzenie właśnie zrobiło się i czekało gotowe do spożycia. Może to właśnie głód odwróci uwagę od potencjalnego zagrożenia. Czy bała się śmierci? Tak, ale była na nią gotowa. Jedyne czego pragnęła, to żeby umrzeć z rąk kogoś innego, a nie jednego z bandytów.

INFORMACJE:
  • ~Jigen Mahi no Jutsu - Podstawowa wiedza o zasadzie działania jutsu, jednak nie wie jak się nazywa
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
  • ~Aburame - ich ubranie zasłania praktycznie całe ich ciało, a oczy przysłonięte są przez ciemne okulary, potrafią manipulować robactwem, używając go w walce, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Kaigan
    ~Inuzuka - często charakterystyczny tatuaż na policzkach, jakby na kształt kłów, towarzyszą im, jak i walczą z nimi psy, preferują walkę bezpośrednią, wyszkoleni w taijutsu, zamieszkują tereny Yustsu
    ~Kaminari – członkowie tego klanu w większości przypadków charakteryzują się ciemniejszą karnacją, z natury spokojni, specjalizują się w manipulacji raitonem, wytwarzając go w innej, znanej sobie wersji, stawiają na ninjutsu, zamieszkują tereny Antai
    ~Nara - przeważnie nie wykazują chęci do walki, nie lubują się w bezpośrednich starciach, potrafią manipulować cieniem, używając go w walce, posiadają niesamowitą inteligencje, z natury są raczej strategami, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Midori
    ~Senju - młody wygląd i stosunkowo długi żywot, często wyśmienici w konkretnie jeden dziedzinie, manipulują drewnem, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Shinrin
    ~Shabondama – nie mają charakterystycznych cech wyglądu, ale potrafią tworzyć bańki, które potrafią być niebezpieczne, zamieszkują tereny wysp
    ~Uchiha – w większości przypadków ciemnowłosy przedstawiciele tego klanu, posiadają wyjątkowe oczy, które przy aktywacji stają się czerwone, zazwyczaj posługują się katonem, specjalizują w genjutsu i ninjutsu, zamieszkują tereny Sogen
POSTACIE:

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Tsūjitegan
NATURA CHAKRY:
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 12
    WYTRZYMAŁOŚĆ 14
    SZYBKOŚĆ 30
    PERCEPCJA 23
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 10
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
  • SIŁA 12
    WYTRZYMAŁOŚĆ 14
    SZYBKOŚĆ 30|10
    PERCEPCJA 23|10
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 10
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU D
    GENJUTSU
    TAIJUTSU
    BUKIJUTSU
    • KYUJUTSU
      KENJUTSU
      SHURIKENJUTSU
      KUSARIJUTSU
      KIJUTSU
    IRYōJUTSU
    FūINJUTSU
    ELEMENTARNE
    • KATON
      SUITON
      FUUTON
      DOTON
      RAITON
    KLANOWE C
JUTSU:
Klanowe
  • ~ Tsūjitegan: Reberu Shi [C]
Ninjutsu
  • ~ Suienzou no Jutsu [D]
    ~ Utsusemi no Jutsu [D]
    ~ Hikari no gijutsu-kyū [D]
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Zefir wolności czy tajfun śmierci? [7/X]
1. Powodzenia ~

Chakra - 97% pieczęć nałożona[/ghide]
Wcześniej, podczas rozmowy na gg, podałem Mitsu kierunki (mniej więcej), w swoim poście podała kierunek bandyty w rzece, a nie miejsce, z którego nadchodzi trójka shinobi.
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Zefir wolności czy tajfun śmierci? [8/X]

W jej głowie przez cały czas toczyła się bitwa. Zastanawiała się, czy postąpiła dobrze. Może powinna to przemyśleć wcześniej, w końcu teraz było już za późno. Swoimi oczkami, spoglądała na swoich oprawców. Zastanawiała się, jak zareagują, w końcu często bywali oni nieprzewidywalni. Kiedyś myślała, jak dużo czasu musiałaby z nimi spędzić, aby zrozumieć ich tok myślenia. Najwidoczniej trzy lata nie były wystarczające, ponieważ ich reakcje bardzo często potrafiły ją jeszcze zaskoczyć. Najbardziej obawiała się braci. Oni zawsze byli tymi, którzy dowodzili innymi, przynajmniej odkąd pamięta, tak było. Byli też tymi najbrutalniejszymi, którzy nie zważali w żaden szczególny sposób na jej uczucia, czy samopoczucie. Miała wykonywać każde ich słowo. Poziom jej samooceny, porównywalny był do śmiecia, a to za sprawą tego, iż już od jakiegoś czasu była tak traktowana. Podobno samoocena jest kreowana na podstawie sytuacji, których ma się okazję doświadczyć. Czasami jest to coś wspaniałego, co sprawia, że ktoś uwielbia samego siebie i ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Inne natomiast, a wśród nich ta, która spotkała Mitsu sprawiają, iż człowiek myśli iż jest podludziem. Jednostką wybitnie słabą, która nie powinna mieć prawa egzystencji, która powinna pozostać niespełnioną siłą, nigdy nie zmaterializowaną.
Czy ona sama zachowywała się jako feministka? W osobistym mniemaniu, na pewno nie. Przecież do tej grupy, należą reprezentantki płci pięknej, które chcą walczyć o równouprawnienie, a przynajmniej tak powinno być. Nie da się nic poradzić na pseudofeministki, które zamiast walczyć o coś słusznego, wykrzykują jedynie pojedyncze hasła, aby dogryźć facetom. Z pewnością naoglądały się one telewizji i zachciało im się opanować sam. Mitsu nigdy nie nazwałaby siebie feministką. W końcu pozwoliła dominować mężczyzna, poniekąd decydować o jej własnym życiu. Poza tym najpierw musiałaby czuć się kobietą, a nie ścierwem, które już dawno powinno umrzeć, ale mimo wszystko chce walczyć o przetrwanie, bo może.
Czy to jest konieczne? Pomyślała sobie, delikatnie marszcząc czoło. Miała nadzieję, że Nobu się sprzeciwi, że nie zrobi tego, że pozwoli nieznajomym dotrzeć do obozu. Doskonale wiedziała, że tak nie będzie, ale w końcu nadzieja matką głupich, a każda matka kocha swoje dzieci. Zastanawiała się, czy rzeczywiście była jakakolwiek szansa, że uwierzą w wymówkę z wiewiórkami. Z biegiem czasu wydało jej się to zupełnie głupie. Dopiero wtedy zrozumiała, że ostatnia deska ratunku zaraz wybuchnie, wraz z glinianymi ptakami. Ostatkiem sił powstrzymała łzy. Sama nie rozumiała, czemu cały czas wierzy w ucieczkę, co w końcu mogłaby robić, poza służenia innym? Zupełnie nic.

Kiedy ujrzała braci, wzdrygnęła się trochę. Nie lubiła ich obecności, to w końcu ze względu na głupie plotki, a także chorobę jednego z nich, znalazła się w tym obozie. To właśnie przez jednego z nich jej życie stało się jedną wielko ruiną, bez większego sensu. Jeszcze pieczęć, przez którą nie mogła nic powiedzieć na temat tego, co działo się w obozie. Kiedyś próbowała, kiedy spotkała kupca, podczas poszukiwani jagód, wraz z Nobu. Niestety natychmiastowo została sparaliżowana. Było to uczucie nieprzyjemne, któremu towarzyszył niewiarygodny ból, a może cierpienie to jedynie sobie uroiła. Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Mimo wszystko starała się unikać ponownie tego uczucia. Nie chciała aktywować niczego, co mogłoby zrobić jej krzywdę fizyczną czy psychiczną.
Cały czas im się przyglądała. Odczuwała, że niedługo będą mieli jakiś problem i prawdopodobnie będzie on związany z jej osobą. Dlatego starała się pozostawać w cieniu. W każdej chwili mogą nawet postanowić stłuc ją na kwaśne jabłko za to, iż się na nich patrzy. Bała się. Serce waliło jej jak oszalało, a ona sama zaczęła się trochę trząść.
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności czy tajfun śmierci? [9/X]
Chakra - 97% pieczęć nałożona, od teraz zaczyna się już gra na poważnie. Tak na bardzo poważnie.
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Zefir wolności czy tajfun śmierci? [10/X]
Komplet złoczyńców, jedyna rzecz, której mogła spodziewać się w najbliższym czasie. Od samego początku była przekonana, że szybciej ostatni zbir przybędzie z nad rzeki, aniżeli trójka wybawicieli przyjcie ratować niewiastę w potrzasku. Delikatnie westchnęła, jakby zupełnie nieprzejęta, a mimo wszystko nieco zawiedziona. Od zawsze żyła nadzieją, twierdząc, że ta umiera ostatnia. Najwidoczniej nie zdążyła się jeszcze nauczyć, że nie warto mieć nadzieję. Trzy lata nie nauczyły jej niczego, przynajmniej w tej kwestii. Każdy dzień był dla niej nadzieją na lepsze jutro. Tylko to podtrzymywało ją przy życiu, dlatego w pełni świadoma swojej głupoty, będzie miała nadzieję, do końca swojego życia.
Spojrzała na Kaguyę, który zawsze budził w niej dość pozytywne emocje. Kiedy na niego patrzyła, miała wrażenie, że jest on jedyną osobą, która nie nienawidzi jej, a może nawet trochę współczuje. Z drugiej strony mogły być to tylko jej wyobrażenia, teorie rodzące się w głowie, aby dać sobie trochę otuchy, aby zbudować fikcyjne wsparcie. Opcja ta jest bardzo prawdopodobna, biorąc pod uwagę fakt, iż Kira zawsze obdarzał ją tym samym, chłodnym spojrzeniem, nie wyrażającym żadnych emocji.
Jej wzrok natychmiast wylądował na koszu, który wylądował niemalże na jej stopach. Przymrużyła nieco oczy, z lekką nutą zaciekawienia. Została ona rozwiana wraz z drganiami kosza, co tylko utwierdziło ją w fakcie, że znajduje się tam kolacja, którą to oczywiście ona będzie musiała przygotować. Późniejsze słowa mężczyzny utwierdziły ją tylko w tym fakcie. Rzuciła spojrzeniem na każdego ze swoich oprawców, a następnie jakby zrezygnowana ruszyła po scyzoryk.
Przykucnęła przy rybach, jakby zmęczona, a może tylko udawała? Gra aktorska to jedyna rzecz, która dawała jej przewagę. Wyciągnęła jedną z ryb, dość pokaźnych rozmiarów i położyła ją na pieńku, który od dawna służył jej jako deska do krojenia i innych spraw kuchennych. Jak miała zamiar zabić rybę? Ano scyzorykiem. Oczywiście mogła użyć kamienia, ale wtedy nie mogłaby zrealizować swojego planu
. Usiadła przy Pieńsku tak, aby siedzieć na wprost wcześniejszego pobytu trzech nieznajomych jej mężczyzn.
Spojrzała ukradkiem na rybę, a następnie aktywowała swoje unikatowe oczy. Po co to zrobiła? Po to, żeby jedynie jednym cięciem zabić rybę. Żaden ze złoczyńców nie znał dokładnie działania jej umiejętności, dlatego mogła na przestrzeni lat wymyślić kilka dodatkowych opcji. Spoglądała na rybę, a później przed siebie, zadając płetwiastemu stworzeniu uderzenie śmierci. Udawała jakby ją to brzydziło i nie mogła na to patrzeć, dlatego za każdym razem mogła podnieść głowę, rozeznać się w otoczeniu.
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności, czy tajfun śmierci? [11/X]

#gomene, że tak długo nie było posta + że jest jaki jest, ale muszę się ponownie wdrożyć w treść wyprawy
0 x
Mitsu

Re: Obozowisko

Post autor: Mitsu »

Zefir wolności, czy tajfun śmierci? [11/X] Śmierć. Mordowała ryby, niczym zawodowy rybak, nie przejmując się ich uczuciami. Najzwyklej w świecie wbijała im niewielki nóź, ażeby zakończyć ich żywot, który w jej mniemaniu nie miał też najmniejszego sensu. W końcu to prawo natury, ryby umierają, aby człowiek mógł się najeść. Ale kim ona była, ażeby decydować o życiu innych stworzeń, nawet tak błahych, jak ryby. Powinna je puścić wolno, pobiec w stronę rzeki i je wypuścić, ale i tak nie miałoby to najmniejszego sensu. Ona również była rybą, tyle że bez płetw i skrzeli. Była bezbronna, podatna na śmierć na każdym kroku. Każdy mógł decydować o jej losie i również mogłaby skończyć od ciosu nożem w odpowiednie miejsce. Co za ironia, że to właśnie ona musiała decydować o losie innych zwierząt, mimo iż była jednym z nich w rasie ludzkiej. Dopiero wtedy zrozumiała zbyteczność wszystkiego co ją otaczało. Poczuła nawet jak zamyka się w sobie. Przestała myśleć o jakimkolwiek ratunku.
Mimo ciągłej obserwacji mężczyzn, którzy wydawali się wieść beztroskie życie, dobrze bawiąc się podczas swojej podróży, czuła, że nie są oni jej wybawicielami. Nawet jeśli byliby to nie miała najmniejszych szans, na zwrócenie ich uwagi na siebie. W końcu nie mogła najzwyczajniej w świecie zacząć krzyczeć. Ale czemu nie? W końcu równałoby się to tylko z uderzeniem w twarz, ewentualnie porządnym kopem i kosą między żebra. Przecież to nic nadzwyczajnego, każdego może spotkać taki los. Mimo wszystko, powstrzymała się od wydawania jakichkolwiek dźwięków. Była zrezygnowana. Mogła jedynie liczyć na to, iż jej warunki życiowe poprawią się, kiedy będzie współpracować ze sowimi oprawcami.
- Są tam – powiedziała dość zimno, jakby bez żadnych uczuć, chociaż w jej wnętrzu kłębiło się wiele emocji. Wskazała palcem w stronę, którą szło trzech mężczyzn. Z jej oczu popłynęły łzy, które natychmiast zaczęły opadać na jedną z ryb. Przyglądała się, jak na jej martwe ciało, opadają jej własne płyny. Co czuła? Jedynie smutek, jakby jedyna deska ratunku przelatywała jej między palcami. Miała jeszcze szansę wszystko naprawić, krzyknąć, aby ostrzec mężczyzn, ale niestety poddała się. Trzy lata spędzone w obozie zrobiły swoje.
- Jest ich wielu, idźcie, ja dokończę posiłek. Wyglądają na bogatych – odwróciła wzrok w stronę obozowiczów, z twarzą kamienną i chłodną. Przypominała ludzką górę lodową. Nagła zmiana nastroju? Cóż, to u kobiet jest normalne. Miała nadzieję, że ci ją posłuchają. Liczyła na nagrodę, którą miałoby być dobre traktowanie.
- Wszyscy są shinobi, mają sensora. Znajdą nas, przetnijcie im drogę – zachowywała się niczym dowódca, ale tylko ona była rozeznana w sytuacji, którą … sama wymyśliła? Nie było to niczym innym jak desperacką próbą uratowania siebie. Skoro nie mogła przyprowadzić obcych do obozu, to mogła wysłać obóz do nich. W końcu to też jakaś szansa na ucieczkę, o której myślała już od dobrych dwóch miesięcy. Mimo to zawsze brakowało jej odwagi, którą odnalazła po wyjątkowym śnie. Od dziecka matka wmawiała jej, że te sny są prorocze i dzięki nim zdziała cuda, dlatego tak bardzo miała nadzieję, iż rodzicielka nie mogła się mylić. Koszmary, to zawsze budowało jej samoocenę, tak samo jak znęcanie psychiczne. Czy sama była chora umysłowo? Bardzo możliwe, aczkolwiek nigdy nie miała okazji skonsultować tego z żadnym wykwalifikowanym na tym tle medykiem.
0 x
Kamiru

Re: Obozowisko

Post autor: Kamiru »

Obrazek
Zefir wolności, czy tajfun śmierci? [13/X]

#post krótki, ale no ~
Podaj jakieś konkretny dystans (nie przesadzaj tylko w żadną stronę), a reszta to już inwencja własna (którą najwyżej nieco ukrócę)
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Obozowisko

Post autor: Shikarui »

Sama podróż do Yusetsu odbyła się bez żadnych przeszkód. Tak jak żadnym problemem nie było drobne dorobienie na złapaniu paru bandytów, zupełnie podrzędnych, za którymi straż nie chciała się uganiać, bo byli leniwi, albo mieli ważniejsze sprawy na głowie - bez różnicy. Mapka Asaki znacznie pomagała w poruszaniu się, zdecydowanie będą musieli zainwestować w taką samą na nowych terenach - w królestwie wilków i dzikich koni, którym Los przeczesywała grzywy. Dom wilków, więc Asaka powinna się odnaleźć, co? Na pewno odnajdzie się jej wilcze spojrzenie, kiedy zew pchnie do przodu, a daleki widok wyrastających gór, zwiastujących bliskość Karmazynowych Szczytów, spłynie na nią błogosławieństwem oddechu znajomego powietrza. Złapie w końcu pełen dech? Wyprostuje się i uśmiechnie, kiedy w oddali zamajaczy dom, odcięty od świata silną linią zdecydowanych sensorów, którzy nie przepuszczali byle kogo? Bo Shikarui poczuł ten oddech na swojej twarzy, kiedy wędrowali drogą i tereny, przez które przechodzili, były mdło-znajome. Był tutaj raz, szedł tą drogą - tą samą? Chyba inną. Wszystko teraz wydawało się takie same, a odległe widoki przybliżały coraz bardziej, jakby chciały ich wciągnąć w swoją własną planszę i rozpocząć własną grę. Jeszcze nie wiedzieli, że tak było w istocie. Ta Śmierć, co czesała włosy dzikim ogierom i klaczom - ta sama miała przesunąć się po ich czołach, włosach, zamajaczyć przed oczami. Zatruć wizję złotych oczu. Odłamek kryształu, czarnego jak noc, której ukradli księżyc, wpadł tym razem do jej oka - i ten jej nie był ani trochę tak samo słodki, jak ten szkarłatny, co wkradł się do ocząt Shikaruiego.
Obozowisko, które mijali, było aż zbyt oczywiste. Ludzie tutaju się nie uśmiechali, nie rozmawiali głośno, nie obżerali się rozpustnie bogatymi daniami. Mizerne ogniska, szałasy łatane, które walczyły z wichrami, ludzie, którzy walczyli z zimnem, wilgocią i rozpaczą. Shikarui spoglądał na to bez wyrazu. Zupełnie obojętne. Granica była tuż-tuż. Widać było z daleka oddział Yamanaków, którzy właśnie kolejnym odważnym kazali zawrócić - przejścia nie było. O czym rozmawiali pozostawało tajemnicą, Shikarui nie był nawet tego ciekaw. Mogli zostać zarżnięci - wciąż ciekawość nie opętałaby jego serca. Bieda i ból zawsze kwitły najpiękniej tam, gdzie tętent kopyt rumaka Wojny był najsilniejszy. Tam, gdzie ziemia wręcz drżała od jej szalonego cwału, gdy niosła kolejne nowiny przed siebie. Edykty pisane łaską pańską, oj tak. Nie obnażała miecza, nie wznosiła lancy - nie musiała. Wystarczyła jej obecność, samo spojrzenie. Okrutna, ale jakże piękna pani! Nic się tutaj nie działo, a Shikarui już czuł zapach krwi i swąd spalenizny. Nie było mu z tym wyobrażeniem źle. Tylko nozdrza się lekko poruszyły, ale obojętny wzrok przesunął się po ludziach i równie ospale skierował przed siebie - niemal tak samo jak na tamtej ciepłej drodze w chłodny, jesienny dzień, którą szli pomiędzy łanami upraw. Już to przecież ustalili - mieli się tą wojną nie interesować, a czarnowłosy nie zmieniał tak szybko zdania. Przede wszystkim - nie było powodu, żeby zdanie zmienił. Przemknęło mu przez myśl zastanowienie, co robi Inoshi i czy właśnie walczy o swoją ojczyznę, ale nie tu i teraz - już wcześniej, kiedy jeszcze byli w Sakai. Teraz był ciekaw wielkich psów i pięknych rumaków. Może będzie mógł kupić sobie takiego..? Choć nie, to brzmiało uciążliwie. Koniem trzeba było się zajmować, zresztą... kiedy było się szybszym od konia to jakoś stawał się dość zbędnym elementem. Kolejna gęba do wykarmienia. Być może opanowali tutaj jakąś tajemną sztukę tresowania specjalnych wierzchowców, tak jak potrafiono tresować ptactwo do roznoszenia wiadomości i robiły to bezbłędnie. Trzeba się będzie o tym przekonać. Tak, tylko... tylko. Lawendowe oczy skierowały się na Asakę, która już od dłuższej chwili wydawała się zaniepokojona, a ten niepokój coraz bardziej w niej narastał, zamiast maleć. Sposób, w jaki spoglądała na to wszystko... upodabniał ją do tych ludzi, którzy rozbili tutaj namioty, licząc bogowie wiedząc na co. Na to, że magicznie pozwolą im przejść? Może byli uchodźcami, którzy nie mieli czego szukać nawet w Okami-den. Asaka uchodźczynią nie była. To nie oddech z gór, to nie tęsknota, to... niepokój. A niepokój bardzo sprawnie pobudzał jego zmysły. Zapraszał do polowania. Przeniósł wzrok za torem, na który spoglądała ona, nie odzywając się słowem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Obozowisko

Post autor: Asaka »

Chciała nadal podróżować. Chciała nadal poznawać nowe miejsca, nowe zwyczaje, chciała zobaczyć tych shinobi, którzy na polu walki nigdy nie stawali w pojedynkę, bo zawsze towarzyszył im pewien cień. Cień wiernego zwierzęcia. Chciała zobaczyć wszystko, nacieszyć te swoje złote oczy i przekonać się, czy jest na ziemi piękniejsze miejsce od gór Karmazynowych Szczytów. Na razie nie było, ale na razie widziała zbyt mało. Jedynie Wietrzne Równiny, w których spędziła praktycznie dobry rok (!) włócząc się to tu, to tam, głównie po znienawidzonym, mdłym i nudnym Sogen. A teraz byli tutaj, zaś góry, które były doskonale widoczne w oddali były niemalże na wyciągnięcie ręki. Więc dlaczego, gdy tę rękę wyciągała, nie mogła ich złapać?
Rzeczywiście umilkła, gdy zaczęli mijać coraz więcej ludzi, którzy wydawali się przygnębieni. Chcieli iść dalej a nie mogli, bo przecież gwardziści na granicy nie przepuszczali byle kogo. Może kupców, gdy dostatecznie ich przeszukali. Przecież w czasie wojny pewne towary były na wagę złota. Może najemników, gotowych walczyć po stronie prowincji, do której wchodzili. Ale zwykłych ludzi? Nie, oni musieli zostać. Oddech znajomego powietrza otulał kunoichi, nęcił słodyczą tęsknoty, którą białowłosa co i rusz od siebie odpychała. Przecież powiedzieli sobie, że nie będą się w to mieszać. To nie była ich wojna. Nie, zaiste nie była, żadne z nich nie nazywało się Yamanaka ani Hyuuga. Była tylko Koseki… Ach nie, przepraszam, przedstawiała się przecież wszystkim jako byle jaka panna Mori. Był też Sanada. To nie była ich wojna. A jednak im bliżej byli, tym Asaka stawała się bardziej mrukliwa, pogrążona w myślach, a zagadana, nie odpowiadała od razu, o ile w ogóle.
Czuła to. Ten uścisk strachu, który zaciskał się na jej sercu. Jak Shikarui to ujął? Że jej rodzinę może już pochłonęła wojna? Wtedy zbyła to zwykłym „wiedzielibyśmy, gdyby tak było”, ale teraz…? Widząc tych wszystkich ludzi – nie miała pewności. A coraz więcej wątpliwości. Daishi było odcięte. C a ł k o w i c i e odcięte od reszty świata, głupią wojną dwóch rodów sensorów. Co, jeśli Shiki miał rację, a ona znowu była głupią krową? Co, jeśli jej rodzina, jej klan, wszystko co znała do tej pory właśnie było pochłaniane przez wojnę, o której nikt nie usłyszy, bo nikt nie przechodził w jedną ani w drugą stronę, by móc o tym opowiedzieć…? Im bliżej byli granicy, tym więcej o tym myślała, wpadając w grobowy nastrój. Ona sama też wcale łatwo nie zmieniała zdania – nie robiła tego praktycznie w ogóle. Uparta oślica. Ale oślica, która dla swojej rodziny była gotowa zrobić wszystko. Albo prawie wszystko. Damn, dla Shikaruia powoli też była gotowa, zbyt szybko i zbyt łatwo się do niego przyzwyczajała, łaknąc jego towarzystwa i obecności obok.
– Shikarui – praktycznie nigdy nie zdrabniała, ani nie skracała jego imienia. Zawsze zwracała się do niego jego pełną formą. – Tutaj nasze drogi chyba się rozejdą. Nie mogę ich zostawić. I nie mogę też mieszać cię w tę wojnę – to przecież nie była wcale jego wojna. Nie była też jej… Nie była? Nie troszczyła się ani o Yamanaków, ani o Hyuugów, ale troszczyła się o swoich bliskich. Troszczyła się też o Shikiego i nie chciała go w to mieszać. Nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby przez jej decyzję – nie tę chłodną, logiczną, ale tak bardzo emocjonalną – coś mu się stało. – Nie chcę, żeby coś ci się stało… – czy więcej słów było w ogóle koniecznych?
Czy musiała mówić wprost, że zamierza tak jak stoi zaciągnąć się po stronie Yamanaków, z czystego przypadku, dlatego, że byli akurat tu, a nie gdzie indziej, i przejść przez granicę, przez całe cholerne Soso, by przedostać się do Daishi? Czy musiała mówić mu, że jest dla niej zbyt ważny, czy musiała przepraszać go za decyzję, którą podjęła i dziękować za towarzystwo, które było jej tak miłe? Czy to wszystko nie było aż nazbyt oczywiste?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości