Szlak prowadzący na północny-zachód
- Sasame
- Posty: 1132
- Rejestracja: 21 cze 2021, o 23:40
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: ~
- Średniego wzrostu
- Szczupła lecz dobrze zbudowana
- Burza czerwonych włosów
- Błękitne oczy
Ubiór: ~
- Czarna sukienka-kimono w czerwone chmurki
- Wysokie czarne sandały shinobi - Widoczny ekwipunek: ~
- Kabura na lewym udzie
- Kabura na prawym udzie
- Czarna torba przy pasie z tyłu na środku
- Tanto zamocowane poniżej torby
- Czarny płaszcz w czerwony chmurki
- Duży zwój - Link do KP: viewtopic.php?p=177516#p177516
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Sumi | Jawa
- Lokalizacja: Nawabari (Daishi)
- Arii
- Posty: 1835
- Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita
-krótka bródka - Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach
*Duża Torba
*Manierka - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
- Multikonta: Yuri
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Droga nie należała do najprostszych. Minoru postanowił zostać na powierzchni, dlatego to Arii trochę się ubrudził przeciskając się przez ziemne ściany, które zaczęły się w pewnym momencie rozszerzać. Wiedział, że doszedł do pagórków. którym dołączył do niego Sentoki i mogli razem wejść do dziwnej jaskini. Westchnął patrząc na notatki zostawione na stoliku. Pokiwał głową wskazując na list dla Minoru i podszedł do skrzyni, o której pisali. Otworzył ją ciągnąć mocniej do góry. Ba samym środku na poduszeczce leżał zwój. Rozwinął go delikatnie. Uniósł delikatnie brew. -Jestem w stanie rozszyfrować ten zwój. Możliwe, że jest to dla Ryuuzaku, Uchiha i Yuki szansa na wygranie na froncie.- powiedział do Minoru chłopak z błyszczącymi oczami, jakby dostał dopiero co nowy prezent na urodziny. Już chciałby zacząć go studiować. Wyglądał jak małe dziecko, które cieszyło się widząc swojego ulubionego pupila. Nagle machnął głową i zwinął zwój, nadal przyglądając się każdemu jego ozdobieniu z zachwytem, ale poważniejąc przed przełożonym. -Jeżeli to nie problem oczywiście. Oczywiście przy raporcie oddam przełożonym zwój.- ukłonił się przed Minoru. Jeżeli uzyskał zgodę to spakował zwój do torby i zaczął zbierać razem z Minoru całą resztę korenspodencji. To też również się przyda. Na pewno ten ostatni transport dla tego całego generała... Front mógł zyskać kilka kroków do przodu dzięki temu zadaniu.
Jeżeli nie mieli nic już tutaj do roboty to wyszedł za Minoru, aby spotkać się z mężczyznami. Zostało zabrać również martwych towarzyszy, aby przykryć ich na wozach. Sam medyk pomógł ich wnieść na środek transportu i przykrył ich ciała, zamykając delikatnie opuszkami palców oczy. -Przepraszam, że nie byłem w stanie was obronić.- ukłonił się przed nimi, dłonie składając do modlitwy. Chciałby, aby ich dusze mogły zaznać spokoju. Nie mógł zdzierżyć, że i tu na kontynencie zostało im tylko patrzeć na śmierć towarzyszy. Reszta pozostała jako powrót do obozu. Kiedy do niego dojeżdżali uśmiechnął się do Rakuraia. -Dziękuję za współpracę, Minoru-san. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w lepszych warunkach i będziemy zdolni do dłuższej rozmowy, i bliższego poznania się- i to by było na tyle z tej misji. Będzie trzeba czekać na możliwość złożenia raportu. Chociaż akurat on pamiętał najmniej...
z/t
0 x
- Minoru
- Posty: 1295
- Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
- Wiek postaci: 30
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
- Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Z/TPrzemieszczali się w kierunku pagórka zupełnie różnymi ścieżkami. Arii pod ziemią, z tylko sobie wiadomych powodów, a Minoru górą, martwiąc się, pułapkami które mogły być zastawione tam na dole. Przez cały jednak czas byli blisko siebie, a to za sprawą sensora Rakuraia, który pozwalał mu na baczne śledzenie poczynań młodego niby Doko. W końcu jednak dotarli do celu. Znaczy, Arii był pod ziemią, a Minoru na szczycie pagórka. Widok jaki rozpościerał się z tego miejsca, jasno dał znać Rakuraiowi że jego przypuszczenia były słuszne. Mógł z tego miejsca doskonale dostrzec chyba wszystkie miejsca, w których wóz został zaatakowany. Po chwili, Arii zaczął naciskać na jeden z głazów, który okazał się wejściem do podziemnej jaskini, więc Minoru pomógł chłopakowi przemieścić głaz i zszedł do niego na dół.
– Nieźle się urządzili. - Rakurai niemalże zagwizdał widząc jaką bazę wypadową urządzili sobie dzicy tuż pod ich nosami. Arii jednak podszedł od całej sprawy dużo bardziej rzeczowo, lub też pozachwycał się nad strukturą ich bazy, wcześniej, ponieważ przeglądał on już dokumentację i korespondencję jaką tu znaleźli, pokazując Minoru część z listów.
Rakurai z ciekawością przejął listy i zaczął je przeglądać. Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem, jego brwi marszczyły się coraz bardziej. Prawie każdy list zaadresowany był do tej samej osoby, do generała Bubaigawary. Było w nich wszystko. Daty, rozkazy, raporty. Był też list o zwoju, którym już zainteresował się Arii. Młodzieniec wydawał się być bardzo podekscytowanym swoim znaleziskiem. Wręcz stwierdził, że w odróżnieniu od tamtej dwójki, on był zdolny rozszyfrować zwój. Brew Minoru aż uniosła się mimowolnie na te słowa. Wychodziło na to, że nasz Doko nie dość że był silny w Dotonie i zdolnym medykiem, to jeszcze szkolono go w pieczęciach. Bardzo wszechstronnie jak na kogoś jego rangi. Choć już dawno ustalił, że Arii Doko być nie mógł.
– Dobrze, przekaż to komu trzeba. Ja również zaraportuje o naszym znalezisku w Sarufutsu. - Minoru przystał na to, żeby Arii przejął zwój do siebie. Był to świetny test co do jego prawdomówności. Sam Rakurai wrócił jeszcze do przeszukiwania jaskini, szukając kolejnych rzeczy które mogłyby się przydać. Lecz takowych nie znalazł.
W końcu jednak opuścili jaskinię i tempem marszowym udali się ponownie do karawany. Gdzie na miejscu dostrzegł jak Arii zaczął pomagać przy martwych strażnikach żałując wyraźnie ich losu. Wprawiło to niezmiernie Minoru w konsternację. Był to któryś raz, gdy Arii zachowywał się w ten niepozorny acz przekonujący sposób. Wciąż jednak miał w głowie obraz tego samego mężczyzny, torturującego swych przeciwników i grożącego Minoru śmiercią. Miał dwa podejrzenia co do zachowania Ariiego. Albo był Jinchu i z jakiegoś powodu siedząca w nim bestia potrafiła przejmować nad nim kontrolę. Albo był psychopatą i niezwykłym aktorem, który ukrywał swe bestialskie zapędy. Sam nie wiedział która wersja była gorsza. Serce podpowiadało mu, że powinien go wyeliminować, nim będzie stanowił zagrożenie. Rozum podpowiadał mu jednak, że było to zbyt wielkie ryzyko. Jeżeli zamordowałby go, a siedząca w nim bestia wydostała się na wolność… aż strach było pomyśleć co by się wydarzyło.
– Ja również dziękuję za współpracę. Okazałeś się zupełnie innym człowiekiem niż zakładałem. Nie jestem co prawda pewien czy uda nam się jeszcze kiedyś spotkać… ale kto wie. - Uśmiechnął się do Ariiego, żegnając go, gdy zbliżali się do celu ich wyprawy. Miał zamiar udać się natychmiast do Sarufutsu i zaraportować o swoich spostrzeżeniach. Była to sprawa zbyt ważna, by władze Uchiha nie zdawały sobie z tego sprawy.
0 x
Prowadzone misje:
- Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
- Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
- Arii - Zadanie specjalne C Kress
- Aya Takahashi
- Posty: 69
- Rejestracja: 14 maja 2024, o 18:41
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11580&p=218509#p218509
- GG/Discord: destro01
- Multikonta: ,Tanaka Misaki
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Plotki o Dzikich... Straszne plotki o Dzikich.. Aya skomentowała to tylko delikatnym pokręceniem głowy. Kakuzu widziała już swoje, każde spojrzenie we własne odbicie, czy to w lustrze, czy w tafli wody przypominało jej o tamtej wojnie i jej skutkach. Reakcja najemników na "umiejętności Kakuzu" była... przewidywalna. Yasui powoli się do nich przyzwyczajała, ba, sama doskonale wiedziała, że wygląda to co najmniej nieestetycznie. W połączeniu z wyglądem samej Ayi, dawało to paskudne połączenie.
-Żywe zwłoki, co? - przeszło jej przez głowę, ale odgoniła tę myśl i skupiła się na podróży. Najpierw musiała dołączyć do oddziału, później poczekać, aż wszyscy się zbiorą i na koniec dołączyć do marszu. Oddział był spory, stu ludzi, chociaż już na pierwszy rzut oka było widać, że to nie jest oddział hmm... profesjonalny? Nie była to hołota, ale do oddziału wojskowego też im brakowało, a przynajmniej tak Aya komentowała ów zgromadzenie w myślach. Poruszała się pieszo, trzymając się przodu kolumny. Starała się ignorować spojrzenia i skupić się na wypatrywaniu zagrożeń, które mogły na nich czekać po drodze.
-Uchiha nie mogą sobie pozwolić na lepszych najemników przez brak pieniędzy, czy brak najemników chętnych walczyć po tej stronie konfliktu? - pytała się w myślach, chociaż nie mogła znaleźć odpowiedzi. Logistyka i samo planowanie wojen nigdy jej nie interesowało. Zawsze pokazywano jej palcem gdzie ma iść i co zrobić. Była, razem z Taemą jak psy gończe, którym wskazywało się problem i zapominało o tym. Taema zresztą tak upajała się walką, że potrafiła ignorować niektóre rozkazy i przebijać się daleko na teren wroga, by narobić więcej szkód. Chociażby wtedy, gdy razem polowały na Kaminari i Inuzuka.
-Ciekawe czy jest na froncie z Dzikimi, czy z Kaminari... - zamyśliła się. Cała ta wojna była jakimś trójstronnym impasem. A shinobi i rody zamiast połączyć siły na czas walki z Dzikimi to dalej skakali sobie do gardeł. Jakże... ludzko.
-Żywe zwłoki, co? - przeszło jej przez głowę, ale odgoniła tę myśl i skupiła się na podróży. Najpierw musiała dołączyć do oddziału, później poczekać, aż wszyscy się zbiorą i na koniec dołączyć do marszu. Oddział był spory, stu ludzi, chociaż już na pierwszy rzut oka było widać, że to nie jest oddział hmm... profesjonalny? Nie była to hołota, ale do oddziału wojskowego też im brakowało, a przynajmniej tak Aya komentowała ów zgromadzenie w myślach. Poruszała się pieszo, trzymając się przodu kolumny. Starała się ignorować spojrzenia i skupić się na wypatrywaniu zagrożeń, które mogły na nich czekać po drodze.
-Uchiha nie mogą sobie pozwolić na lepszych najemników przez brak pieniędzy, czy brak najemników chętnych walczyć po tej stronie konfliktu? - pytała się w myślach, chociaż nie mogła znaleźć odpowiedzi. Logistyka i samo planowanie wojen nigdy jej nie interesowało. Zawsze pokazywano jej palcem gdzie ma iść i co zrobić. Była, razem z Taemą jak psy gończe, którym wskazywało się problem i zapominało o tym. Taema zresztą tak upajała się walką, że potrafiła ignorować niektóre rozkazy i przebijać się daleko na teren wroga, by narobić więcej szkód. Chociażby wtedy, gdy razem polowały na Kaminari i Inuzuka.
-Ciekawe czy jest na froncie z Dzikimi, czy z Kaminari... - zamyśliła się. Cała ta wojna była jakimś trójstronnym impasem. A shinobi i rody zamiast połączyć siły na czas walki z Dzikimi to dalej skakali sobie do gardeł. Jakże... ludzko.
0 x
- Uchiha Tsuyoshi
- Posty: 661
- Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
- Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
- Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
- Multikonta: Sashiko
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Starcie w dolinie
Aya Takahashi: Wojenna misja rangi B
7/17Pogoda dopisywała, w zasadzie był to wspaniały dzień na przełomie wiosny i lata. Słońce ogrzewało skórę, którą z kolei muskał ciepły wiatr wiejący gdzieś z wnętrza kontynentu. Podróż przebiegała całkiem sprawnie i mimo szybkiego tempa nie odczuwało się bardzo trudów marszu. Co jakieś dwie godziny marszu oddział robił przerwę na około dwudziestominutowy postój. W końcu jednak kolumna dotarła do niewielkiej wioski, przy której rozbiła się obozem na noc. Aya otrzymała swój własny namiot, racje żywnościowe i pozwolono jej oczywiście ogrzewać się przy którymś z ognisk obozowych. Ogólnie była traktowana całkiem nieźle - każdy (nie tylko dowództwo) zdawał sobie sprawę, że po pierwsze może im bardzo pomów walce, a po drugie, że nie warto drażnić kunoichi. Szczególnie... takiej kunoichi.
Rano, po noclegu, gdy wyszła ze swojego namiotu, który zwijali już za nią inni żołnierze, podszedł do niej Yamada Susumu.
- Dzień dobry, Aya-san - powiedział. Co ciekawe, chyba przełamał już swoją niechęć, bo zachowywał się zdecydowanie swobodniej. A może to perspektywa nadchodzącej bitwy zmieniła jego podejście? - ludzie już powstawali i pojedli, zaraz ruszamy jak widzisz. Ogólnie to szacujemy, że dzisiaj, wczesnym popołudniem dotrzemy na miejsce. Puściłem już ludzi przodem, żeby uprzedzili nasz garnizon o naszym przybyciu. Będziemy chcieli zaatakować zaraz po przybyciu, żeby tamci niczego się nie spodziewali. Dasz radę nam pomóc? - zapytał, choć to ostatnie pytanie miało na celu raczej dodanie otuchy sobie i ludziom, bo przecież jak miałaby nie pomóc? W końcu do tego właśnie została oddelegowana i od tego właśnie była - jako kunoichi.
Aoto Takahashi
Kaoru Abe
Yamada Susumu
0 x
- Aya Takahashi
- Posty: 69
- Rejestracja: 14 maja 2024, o 18:41
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11580&p=218509#p218509
- GG/Discord: destro01
- Multikonta: ,Tanaka Misaki
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Aya Takahashi alias Yasui towarzyszyła kolumnie, strzegąc jej podczas całej podróży. Na początku podróżowała z przodu, od czasu do czasu odskakiwała na flankę, sprawdzając teren na kilkadziesiąt metrów w bok od kolumny. Poprzednie wydarzenia wyrobiły u niej poczucie, że pułapka mogła czekać wszędzie. Stu najemników było zagrożeniem dla małej grupki w walce na otwartym polu, ale sabotażyści mogliby ich przecież ostrzelać i uciec, albo zastawiać pułapki. Dużej grupy Dzikich się nie spodziewała tak głęboko na terenie kontrolowanym przez "cywilizowane ludy". Chociaż, los lubił płatać figle, a Uchiha nie byli w stanie wojny tylko z Dzikimi. Aya wolała więc dmuchać na zimne i, szczęśliwie, jej obawy tym razem okazały się nieuzasadnione. Do żadnej nieprzyjemności nie doszło. Kobieta obozowała z reguły nieco na uboczu, nie wchodząc między szeregi najemników. Gdy otrzymała własny namiot, większość czasu spędziła w nim, od czasu do czasu tylko wychodząc, albo do ogniska, albo na obchód. Nie potrzebowała nie wiadomo ile snu, większość jej ciała to nici, skóra, krew i serca. Oczywiście, Yasui nie zarwała nocy. Coś ją jednak gryzło, coś nie dawało spać. Uczucie trudne do opisania, tak obce, że Aya przez całą noc nie potrafiło go nazwać. Im bliżej byli nadchodzącej walki tym krew zdawała się jej buzować, a Jiongu służące za mięśnie i nerwy - napinać. Jak u zwierzęcia, które szykuje się do skoku. Aya czuła... podekscytowanie, podszyte gniewem, ale wciąż, podekscytowanie. Oto los dał jej okazję wyrównania rachunków, stanięcia pod banerem Uchiha w walce z dzikusami. Do zemsty za towarzyszy i za siebie samą.
Rano wpadł na nią Yamada Susumu, kiedy to Aya stała przy zwijanym namiocie. Na początku chciała zrobić to sama, ale najemnicy się uparli, żeby się oszczędzała... czy jakoś tak. W każdym razie, wydawali się być mili, więc kunoichi nawet im podziękowała. Kiwnęła głową Yamadzie w geście powitania.
-Pomóc, pomogę ile będę w stanie. Planowałam dołączyć do ataku w pierwszej linii przy użyciu jutsu i zrobić z siebie wabik na ich shinobi. Jeśli nie zareagują, spalę żywcem ich oddziały na tym wzgórzu. Jak się objawią, spróbuję ich odciągnąć od was. Jeśli się nie pojawią, będę zabijała Dzikich. Chyba, że inaczej widzisz moją rolę w tym ataku. - odezwała się, budując dłuższą wypowiedź, ku własnemu zdziwieniu. Zawahała sie na moment, po czym zaczęła ściągać bandaże ze swoich rąk i nóg, odkrywając ślady po swojej "śmierci" w morzu odłamków i detonowanych notek.
Ciekawe, ilu ludzi wart jest jeden shinobi... - przeszło jej przez głowę.
Rano wpadł na nią Yamada Susumu, kiedy to Aya stała przy zwijanym namiocie. Na początku chciała zrobić to sama, ale najemnicy się uparli, żeby się oszczędzała... czy jakoś tak. W każdym razie, wydawali się być mili, więc kunoichi nawet im podziękowała. Kiwnęła głową Yamadzie w geście powitania.
-Pomóc, pomogę ile będę w stanie. Planowałam dołączyć do ataku w pierwszej linii przy użyciu jutsu i zrobić z siebie wabik na ich shinobi. Jeśli nie zareagują, spalę żywcem ich oddziały na tym wzgórzu. Jak się objawią, spróbuję ich odciągnąć od was. Jeśli się nie pojawią, będę zabijała Dzikich. Chyba, że inaczej widzisz moją rolę w tym ataku. - odezwała się, budując dłuższą wypowiedź, ku własnemu zdziwieniu. Zawahała sie na moment, po czym zaczęła ściągać bandaże ze swoich rąk i nóg, odkrywając ślady po swojej "śmierci" w morzu odłamków i detonowanych notek.
Ciekawe, ilu ludzi wart jest jeden shinobi... - przeszło jej przez głowę.
0 x
- Uchiha Tsuyoshi
- Posty: 661
- Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
- Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
- Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
- Multikonta: Sashiko
Re: Szlak prowadzący na północny-zachód
Starcie w dolinie
Aya Takahashi: Wojenna misja rangi B
8/17 Oddział podróżował terenami znajdującymi się pod kontrolą Uchiha. Były to tereny dość dobrze pilnowane przez ich oddziały, ale oczywiście trochę więcej ostrożności nie mogło przecież zaszkodzić. Na szczęście jednak chyba faktycznie Dzicy byli teraz zajęci innymi rzeczami i na zapleczu panował względny spokój. Wszystko szło więc do tej pory gładko. Nie mieli żadnego przyspieszonego sprawdzianu, żadnej niespodziewanej walki.
- Ty jesteś kunoichi, Aya-san, więc zdajemy się na ciebie - odparł szczerze Yamada, po czym westchnął - Powiem tak. Jeśli to, co powiedział nam ten Kogō w Sarufutsu to prawda, to powinniśmy dać radę Dzikim. Z jednym tylko sobie nie poradzimy - w tym momencie rozglądnął się i ściszył głos - ich shinobi. To prawdziwe demony. Walczyłem zeszłej jesieni na froncie na bagnach i wiem jedno: ani ja, ani moi ludzie nie damy im rady. Pewnie o tym nie wiesz, ale właśnie dlatego nie zgodziłem się na samotny atak mojej kompanii. Jeśli trafimy tam na te klony albo tego od węży, to nie ma szans żebyśmy dali radę. To będzie tylko twoja robota. Dlatego, jeśli chcesz, to pomóż nam w ataku na pierwszej linii, ale chcę, żebyś wiedziała, że dla mnie możesz siedzieć i walić sake, dopóki nie pojawi się ktoś z chakrą. Wtedy wszystko zależy od ciebie - przedstawił swój pogląd na przyszłą walkę. Widać było, że miał bardzo nieprzyjemne doświadczenia z shinobi Dzikich z jakichś poprzednich walk. Na tyle nieprzyjemne, że ten zaprawiony w wojach żołnierz (na takiego przynajmniej wyglądał), wolał grać otwarte karty, niż utrzymywać pozory tego, że on i jego ludzie ze wszystkim sobie poradzą.
Tak czy inaczej, trzeba było ruszać w kierunku frontu - i tak też się stało. W przyjemnym słońcu tego wiosennego dnia każdy kilometr mijał coraz szybciej. Było to spowodowane głównie tym, że im bliżej starcia, tym większa nerwowość udzielała się wojakom, a myśli płynęły żwawiej. Oczom Ayi i pozostałych dość szybko ukazał się widok, który mógł spowodować napływ adrenaliny do krwi. Po wyjściu z jednego z zagajników, na niezbyt dalekim horyzoncie zarysowały się wzgórza. Był to czytelny znak, że są już blisko, a za tymi nierównościami terenu czaili się Dzicy. Czekała tam na nich walka, której wielu zapewne nie przeżyje. O dokładnych liczbach miały zadecydować najbliższe godziny.
Z każdym krokiem wzgórza rosły coraz bardziej, aż w końcu oddział zaczął iść pod górę. Wtedy też dało się dostrzec między drzewami namioty obozowe oddziału, który utrzymywał tę pozycję przed naporem Dzikich. Obóz został rozbity po południowej stronie wzgórz, tak, żeby zachować anonimoJeźdźcy krążyli między oddziałem, a obozem, aż do momentu, w którym kompania najemników nie zatrzymała się obok niego, rozbijając się na krótki biwak. Nikt na razie jednak nie przekraczał wzgórz, żeby nie wystawiać się na widok wroga, który z pewnością dokładnie obserwował ich szczyty.
Odprawa przed bitwą miała miejsce w namiocie dowódcy lokalnego oddziału, którym był siwy jak gołąbek mężczyzna po pięćdziesiątce, wyglądający na weterana wielu starć. Oprócz niego, w odprawie uczestniczyli jeszcze Yamada Susumu oraz dwóch, znanych już jego pomocników: Haga Ryuu i Hokama Shigeo. I oczywiście Aya.
- Podsumowując, wygląda na to, że dzicy zaczęli coś podejrzewać, ale dopiero teraz. Ktoś musiał dostrzec waszą kolumnę, możliwe że z daleka unosił się pył z drogi. Najważniejsze, że jest dla nich za późno, bo w tak krótkim czasie nie zdążą wezwać posiłków. Jeśli uderzycie teraz, są duże szanse na sukces - zakończył komendant posterunku.
- No dobra, a wy? Pomożecie nam? - dopytał Yamada.
- Nie ma szans. Dzicy od dawna nas podgryzają, ludzie są wyczerpani. Gdybyście przybyli ze dwa-trzy dni później, to pewnie całkiem by nas rozbili. Mogę wam jedynie obiecać, że zabezpieczę zachodnią flankę, ale to tyle.
Po tych słowach zapanowało milczenie. Nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek miał cokolwiek do dodania, więc odprawa zapewne za moment się zakończy. Był to dobry moment, żeby zadać jakieś pytanie (o ile w ogóle takowe Aya miała), można było też poczynić ostateczne przygotowania. Było też możliwe, z zachowaniem zasad ostrożności, wejście na szczyt wzgórza i obejrzenie przyszłego pola bitwy.
Aoto Takahashi
Kaoru Abe
Yamada Susumu
Komendant posterunku
Hop tutaj
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości