W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Krótki wygląd: Białowłosy facet w wieku 25 lat. 188 cm wzrostu, 90kg wagi. Średnio umięśniony, niski poziom tkanki tłuszczowej. Całe ciało pokryte tatuażami za wyjątkiem dłoni, stóp, szyi i twarzy. Zazwyczaj ubrany w bojówki z licznymi kieszeniami i białą bluzę.
Widoczny ekwipunek: Ogromna kusza i kołczan, pokrowiec na broń.
Długo odpoczywał po akcji w magazynie, ale nareszcie w pełni doszedł do siebie i wylizał wszystkie rany. Sytuacja w mieście zdążyła się uspokoić, a on myślami wybiegał już w przyszłość, zamiast spoglądać cały czas na ostatnie minione dni. Trzeba było przygotować się na nadchodzące potyczki, a w tej ostatniej jego ekwipunek został znacząco uszczuplony. Na szczęście nie stracił swoich ciężarków, które od kilku już dni tkwiły jak zawsze na jego łydkach. Były już prawie jak część ciała, a dopiero bez nich Souei czuł się nieswojo. Tak samo jak bez kilku innych gratów, które zawsze wypychały jego torby i kabury. Matsuda miał swój ulubiony sklep, w którym był już kojarzony z widzenia. Grzecznościowy uśmiech i proste, acz drogie zamówienie. Rzucił na ladę kilka banknotów, zabrał co już było jego i wyszedł ze sklepu cięższy o kilkaset gramów.
Kilka dni później, po zakończonej akcji, otrzymał bardzo ładny bonusik do wynagrodzenia. Zasługiwał, a jakże. Dla takich momentów pracował i dla takich momentów zapierdalał. To, co dostał, spełni jego potrzeby przez przynajmniej miesiąc, a te nie były małe. Kto kiedyś widział głodnego Akimichi? No właśnie, nikt. Bo zawsze żrą i piją jak im się chce, jak serce i żołądek im powiedzą. Plus z tego co dostał, została jeszcze porządna suma na jakiś prezent. Dla kogo? Dla Mukutaro, rzecz jasna, duh. Miał na oku jeden przedmiot. Bardzo konkretny przedmiot. Nie tak dawno po niego był, ale niestety nie miał wtedy uciułanego Ryo. Teraz ma. I teraz go sobie weźmie. Mukutaro wszedł do sklepu z wyposażeniem. Lubił tu przychodzić, szczególnie popatrzeć na ostrza. Miecze. Małe i duże, cienkie i grube. Kastety, one też były niczego sobie. Takie proste, ale na pewno potężnie jebiące. Mu, jak się łapy powiększały często, na pewno by przeszkadzały. Rozwaliłyby się w drobny mak gdyby je tak ubrać na powiększającej się dłoni. Chociaż jego ubranie się nie kurczy, całe szczęście. Biegałby z wielką knagą za każdym razem, kiedy by się powiększył. Kobiety by szalały, ale shinobi z Shigashi pewnie by psioczyli. Chuj z nimi by był, w takim razie. Zamachnąłby się trzecią nogą na ich budynek, ot co. - Dobry człeku! Wróciłem. Pokaż mi ponownie ten wielki miecz. Biorę go. - powiedział go właściciela przybytku, gdy tylko go zobaczył. Miał na oku ten ogromny miecz od dawien dawna i brakowało mu tylko kilku Ryo. Teraz mógł spełnić to swoje marzenie. Ogromną chcicę na ogromny kawał żelaza z rękojeścią. Sklepikarz przyjechał ze sporym mieczem na wózku, tak jak wcześniej. Wziął w łapę i podniósł. Idealny. Ciężki i ledwo co przypominał miecz, tylko kształt go zdradzał. Wyciągnął worek z pieniędzmi i rzucił go na blat. Dokładnie odliczone. Poczekał, aż gospodarz wszystko przeliczy, by było na uczciwie i równo. Poprosił też o kilka pasków, żeby mógł miecz nosić na plecach. Jak to się nazywało? Nie pochwa, ale kabura? No, nosidełko na miecz. Po drodze kupił też jeden inny drobiazg - dwie notki wybuchowe. Coś, czego zwykle nie potrzebował. A co mógłby mieć, jak tak się nad tym zastanowił. - Dzięki wielkie. Do następnego. - pożegnał się ze staruszkiem, gdy tylko poukładał swoje rzeczy w torbie. Przyda mu się taki miecz. Na pewno przyda. A nawet jeśli nie, to będzie mógł go prężyć, godnie iść, machać przed twarzami dziewczyn w ich niemych podziwach jego surowej siły. No idealny zakup. Idealny. Zresztą co, chciał to kupował. Przed kim niby miał się tłumaczyć, co?
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz Karta postaci |PH | BankProwadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Krótki wygląd: Mierząca 154cm, drobna dziewczyna o błękitnych oczach i długich, śnieżnobiałych włosach sięgających do końca pleców. Ubrania zależnie od tego co robi - najczęściej wariacja czarnego kimona lub pancerz własnej roboty (szczegóły w KP).
Widoczny ekwipunek: Najczęściej pancerz na sobie, który ma podpięte dwie kabury i dwie torby. Fioletowa, japońska parasolka przy pasie i także drewniane pudełko z nogami przy pasie.
Krótki wygląd: Białowłosy facet w wieku 25 lat. 188 cm wzrostu, 90kg wagi. Średnio umięśniony, niski poziom tkanki tłuszczowej. Całe ciało pokryte tatuażami za wyjątkiem dłoni, stóp, szyi i twarzy. Zazwyczaj ubrany w bojówki z licznymi kieszeniami i białą bluzę.
Widoczny ekwipunek: Ogromna kusza i kołczan, pokrowiec na broń.
W oczekiwaniu na prawdopodobnie najważniejsze zlecenie w swoim życiu, Souei myślał dużo i intensywnie nad możliwymi sposobami wzmocnienia swojej niezbyt spektakularnej siły. Może komuś słabszemu mógłby zaimponować, ale on spodziewał się, że Tentora postawi im poprzeczkę na jeszcze wyższym poziomie, niż niższe rangą Smoki, które do tej pory stanęły mu na drodze. Czy kilka nowych metalowych rzeczy pomoże mu przechylić szansę zwycięstwa na swoją stronę? Czy na tym poziomie kawałek metalu mógł o czymkolwiek decydować? Matsuda doszedł do wniosku, że na pewno nie zaszkodzi. Ukłonił się grzecznie pani sklepikarce, a następnie króciutko i bez ceregieli wyłożył jej po co do niej przybył. Gdy tylko sakiewka zabrzęczała srebrnikami dostał to czego chciał niemal od razu, bo na szczęście mieli to na magazynie i nie musiał składać specjalnego zamówienia do odbioru za trzy miesiące. Grzecznie zapłacił, grzecznie się pożegnał i grzecznie wyszedł. Grzecznie.
Odebrałem pieniądze, w sumie trochę ich miałem nazbierane, a że zapowiadały się "ciekawe" czasy trzeba było się porządnie wyposażyć. Poszedłem do banku po wszystkie moje oszczędności i już po chwili znalazłem się w sklepie z wyposażeniem. Z ciekawością przyjrzałem się wszystkim bronią. Narzędzia mordu prawdopodobnie wzbudziły by we mnie więcej podziwu i zachwytu jednak nie miałem nastroju, dlatego też oględziny były raczej krótkie. Interesowało mnie co innego, zawędrowałem do działu z ubiorem. Pełne płytowe zbroje wzbudziły mój wielki podziw, właśnie czegoś takiego potrzebowałem.
Gdy już chciałem się rozejrzeć po sklepie w poszukiwaniu ekspedienta, ten niczym najlepiej wytrenowany shinobi był już zza moimi plecami. - Czym mogę pomóc, szanownemu panu ? Życzy pan sobie czegoś ? - zapytał łysiejący mężczyzna w okularach, szczerząc swoje żółte zębiska.
Cofnąłem się o krok i odpowiedziałem: - Jestem zainteresowany tą pełno płytową zbroją, chciałbym w niej dzisiaj od pana wyjść. - Uuuu !!! To może być bardzo trudne proszę pana, takie zbroje dopasowuje się godzinami, jak nie dniami. - rzekł z udawanym smutkiem.
Potrząsłem grubą sakiewką - Płacę teraz, gotówką od ręki i mam czas. - powiedziałem nie zmieniając swojej barwy głosu czy tonu. Nie chciałem poddać się jego grze, a już nie raz byłem świadkiem jak w takim sklepie żeśmy z chłopakami na szybko brali kilkanaście zbroi, by bronić władyków.
Po dłuższym zastanowieniu kupiec się zgodził, zawołał swoją żonę i syna, którzy wspólnymi siłami dopasowali piękną czarną zbroję do mojego ciała. Rzeczywiście trwało to bardzo długo, jednak tak jak wspomniałem i tak nie miałem co ze sobą zrobić. Z nijaką twarzą stałem niczym manekin z wystawy. Gdy wszystko było już gotowe, chcieli abym zdjął zbroję, aby mogli ją zapakować, odmówiłem...
- Napracowaliście się, aby wszystko leżało jak należy. Świetna robota, nie trzeba pakować, a tutaj są pieniądze za zbroję. Do tego wziąłbym jeszcze dużą torbę i dwie bombki świetlne
Ukryty tekst
Gdy zapłaciłem wyszedłem ze sklepu i szedłem przed siebie, szedłem i szedłem. Nogi wlokły się jedna za drugą, obserwowałem świat dookoła mnie jednak czułem się tak jakbym do niego nie należał. Dzień miał się ku końcowi, ale mimo pięknego Słońca cały czas czułem, że dla mnie świat jest pogrążony w szarości. Nawet piękne śpiewy ptaków na obrzeżu miasta, gdzie można było je usłyszeć tak jakby i chociaż własne myśli nie były w stanie poprawić mi nastroju...
- Tatusiu
Zaszumiało mi znowu w głowie, pierś znowu została targnięta nie opisaną siłą, łzy same napłynęły mi do oczu. - DOŚĆ ! DOŚĆ ! KURWAAAA DOŚĆ !
Nie byłem w stanie już więcej wytrzymać chociażby i krzty bólu więcej. Skupiłem się na gniewie, wytężyłem całą swoją siłę woli, aby przykryć obraz machającej do mnie córki, wesołymi gangusami którzy ją jak i moją żonę zabili. Waliłem się po łbie raz za razem, aby przestać słyszeć swoje martwe dziecko. W końcu przypomniałem sobie - może sam od nich jesteś ?
Wspomnienie oskarżenia o bycie członkiem tej plugawej frakcji zadziałało... Uaktywniłem pierwszy poziom mocy, pierwotną złość powitałem z radością, poczułem ulgę, myśli były czyste i klarowne *ZABIĆ!* - HAHAHAHA
Podnosząc się z kolan szczerze się roześmiałem. Gdyż złości udało się nakryć mój smutek
Shindo Ekspedient
0 x
Narrator / Myśli / MowaKP | PH | BANKProwadzone Misje: