[Event] - Miasteczko Sarufutsu
- BeeBee-Hachi
- Posty: 721
- Rejestracja: 27 gru 2019, o 14:39
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Tetsuro/Zankoku
- Kubomi
- Posty: 657
- Rejestracja: 8 gru 2020, o 21:49
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Wyrzutek C|Kurotora
- Krótki wygląd: Mierząca 154cm, drobna dziewczyna o błękitnych oczach i długich, śnieżnobiałych włosach sięgających do końca pleców. Ubrania zależnie od tego co robi - najczęściej wariacja czarnego kimona lub pancerz własnej roboty (szczegóły w KP).
- Widoczny ekwipunek: Najczęściej pancerz na sobie, który ma podpięte dwie kabury i dwie torby. Fioletowa, japońska parasolka przy pasie i także drewniane pudełko z nogami przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9165
- GG/Discord: Vive#2979
- Multikonta: Umemoto Rei
- Osamu
- Posty: 247
- Rejestracja: 7 lut 2023, o 12:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosy i wysoki młodzieniec przyozdobiony kilkoma białymi tatuażami.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10932&p=202568#p202568
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Osamu trwał sobie w impasie razem z Tetsuro. Niby szukali jego siostry ale cały czas ktoś lub coś próbowało odciągnąć ich uwagę od tej najważniejszej sprawy. Każde życie Unijczyka jest warte kilkukrotnie więcej niż całej tej zgrai zebranych tu shinobich. Nawet Ci wielcy inteligenci mieli w swoich szeregach Dohito-dezertera. Musieli wiedzieć, że lepszy jeden Dohito niż stado swoich, oczywiście nie obrażając Takashiego, który był całkiem silny w swoich poczynaniach. Taisho-sama postanowił nie odpowiedzieć mu na jego pytanie ale przecież nie zamierzał się na to obrażać w końcu dowódca wyraził się jasno. Trzeba się było szykować do drogi bez względu na wszystko.
W międzyczasie Tetsuro poszedł gdzieś raz ale po jakimś czasie wrócił ale teraz znowu gdzieś odchodził. Okazywało się, że to Yurika znalazła ich, a nie na odwrót. Ależ Osamu był szczęśliwy, że ta młoda dziewczyna dała sobie radę i przeżyła to piekło. Rodzeństwo wymieniło kilka uwag ze sobą jakby całkowicie nie zauważając tego, że Białowłosy ruszył za Nimi do uszkodzonej marionetki. Bardzo miły widok, jak starszy brat pomaga swojej małej siostrze z naprawą. Był to też niezły pokaz umiejętności bo wszystkie te nici były bardzo dokładne i szybkie.
Nagle Yurika zauważyła, że Uesugi jest z Nimi. Przywitała się z Nim i widocznie ciesząc się, że ich umowa sprzed wyprawy do Sogen dojdzie do skutku. -Twój Brat naprawdę Nam pomógł. Gdyby nie on to straty byłyby dużo większe... Poza tym to wspaniały medyk. Pochwalił swojego krajana szczerymi słowami. Naprawdę uważał, że Zielonowłosy był ogromną wartością podczas całej bitwy. Tetsu powiadomił ich o tym, że zamierza się znowu oddalić tym razem z siostrą. Nie widział w tym problemu. Teraz pozostało mu jedynie czekać kiedy ruszą do cywilizowanej części świata jaką była Pustynia.
Osamu udał się do piaskowego obozu po czym skrył się pod jednym z namiotów. Nie zamierzał marznąć czy moknąć. Chciał maksymalnie odpocząć więc rozpoczął medytację, która trwać miała do ogłoszenia Unijnego wymarszu. W końcu tego śmiecia Kuroia trzeba było osądzić.
W międzyczasie Tetsuro poszedł gdzieś raz ale po jakimś czasie wrócił ale teraz znowu gdzieś odchodził. Okazywało się, że to Yurika znalazła ich, a nie na odwrót. Ależ Osamu był szczęśliwy, że ta młoda dziewczyna dała sobie radę i przeżyła to piekło. Rodzeństwo wymieniło kilka uwag ze sobą jakby całkowicie nie zauważając tego, że Białowłosy ruszył za Nimi do uszkodzonej marionetki. Bardzo miły widok, jak starszy brat pomaga swojej małej siostrze z naprawą. Był to też niezły pokaz umiejętności bo wszystkie te nici były bardzo dokładne i szybkie.
Nagle Yurika zauważyła, że Uesugi jest z Nimi. Przywitała się z Nim i widocznie ciesząc się, że ich umowa sprzed wyprawy do Sogen dojdzie do skutku. -Twój Brat naprawdę Nam pomógł. Gdyby nie on to straty byłyby dużo większe... Poza tym to wspaniały medyk. Pochwalił swojego krajana szczerymi słowami. Naprawdę uważał, że Zielonowłosy był ogromną wartością podczas całej bitwy. Tetsu powiadomił ich o tym, że zamierza się znowu oddalić tym razem z siostrą. Nie widział w tym problemu. Teraz pozostało mu jedynie czekać kiedy ruszą do cywilizowanej części świata jaką była Pustynia.
Osamu udał się do piaskowego obozu po czym skrył się pod jednym z namiotów. Nie zamierzał marznąć czy moknąć. Chciał maksymalnie odpocząć więc rozpoczął medytację, która trwać miała do ogłoszenia Unijnego wymarszu. W końcu tego śmiecia Kuroia trzeba było osądzić.
0 x

- Hana
- Posty: 308
- Rejestracja: 6 paź 2021, o 05:51
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Uczeń (Dōkō)
- Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
- Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=186981#p186981
- GG/Discord: Hana-chan/sushimaru9208
- Multikonta: Tetsu Maji
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Pogodzenie ze stratą mało swoje lepsze i gorsze strony. Pamięć o zmarłych, gdy była uczczona, nabierała większego sensu. Człowiek miał zalążek motywacji do dalszego życia. Tak samo było podczas upamiętnienia poległego w trakcie walki na arenie w Kotei Ukyo i teraz podczas uroczystości pogrzebowych po bitwie z dzikimi.
Pozostanie daleko z tyłu było kolejnym wytchnieniem dla Hany. Tłumy nie należały do miejsc, w których dziewczyna czuła się swobodnie. Każda uroczystość potrzebowała wyrazić trwogę po minionych wydarzeniach. Skoro już wszyscy znaleźli się w tym punkcie oznaczało to, że mogą połączyć swoje troski. Jako ludzie posiadali ich bardzo wiele. Dziewczynie co prawda zależało już na powrocie w swoje strony. Pomoc osobom jej bliskim w odzyskaniu sił i sprawności. Dopilnowanie własnego rozwoju, żeby uniknąć kolejnych dotkliwych porażek. Niekończąca się ścieżka, której nie było końca. Nikt dotąd nie uświadomił jej, że tak to będzie wyglądać przez większość czasu.
Pod koniec uroniła kilka łez. Zasłużyli na to polegli dowódcy i ich podkomendni, którzy wykazali się odpowiednią brawurą. Dla żołnierzy dzielnie stawiających opór przed siłami wroga. Uchiha poświęcili własny dom za cenę przetrwania. Konsekwencje niewystarczającej pomocy ze strony reszty prowincji będą dopiero odczuwalne, jeśli nowe zagrożenie uzna dalszą ekspansję za konieczna. Odwet był w tym wypadku bardzo prawdopodobny. Kiedy i jak, tego nikt nie mógł stwierdzić.
Shirakawa choć snuła własne domysły, to najbardziej martwiła się o obronę granic Antai. Nabyła wystarczająco doświadczenia, żeby brać udział w zagrażających życiu sytuacjach. Zbrojenie się klanu również było kwestia czasu. Sytuację nie poprawiał fakt, że Kaminari byli w trakcie wyboru nowego władcy. Kierunek jaki mogli obrać, a co będzie sprzeczne z przekonaniami wielu jednostek, napawa pewnymi obawami. Wiele klanów odwróci się od siebie i postawi na ochronę terytorialną. Czekała ich nowa era, w której przyjdzie dorastać nowym pokoleniom. Wytrwałość hamowała Hanę przed spazmami strachu przed niewiadomą. Musiała tylko postąpić słusznie, kiedy nastąpi właściwy moment. Dopilnuje, żeby jakoś to przetrwać.
Droga do domu miała być łatwa, lecz przez rany Chino na pewno taka nie będzie. Wiadomość o jej planie odzyskania nogi oraz oka wcale nie pomagała w odzyskaniu równowagi psychicznej. Zadanie oczywiście spadło przede wszystkim na Anzou, jednak dziewczyna wiedziała, że powinna go wspomóc. We dwójkę poradzą sobie o wiele lepiej. Dotrzymanie kroku Władcy piorunów było wręcz powinnością. Nie było to takie straszne, jak zakładała z początku. Potrzebowała jego siły, żeby sama stać się lepszą. I chociaż odkryła już swoje mocne strony i miała plany na rozwój, to zawsze pozostanie sentyment pierwszego zauroczenia. Gonitwa dopiero miała się rozpocząć na nowo.
zt.
Pozostanie daleko z tyłu było kolejnym wytchnieniem dla Hany. Tłumy nie należały do miejsc, w których dziewczyna czuła się swobodnie. Każda uroczystość potrzebowała wyrazić trwogę po minionych wydarzeniach. Skoro już wszyscy znaleźli się w tym punkcie oznaczało to, że mogą połączyć swoje troski. Jako ludzie posiadali ich bardzo wiele. Dziewczynie co prawda zależało już na powrocie w swoje strony. Pomoc osobom jej bliskim w odzyskaniu sił i sprawności. Dopilnowanie własnego rozwoju, żeby uniknąć kolejnych dotkliwych porażek. Niekończąca się ścieżka, której nie było końca. Nikt dotąd nie uświadomił jej, że tak to będzie wyglądać przez większość czasu.
Pod koniec uroniła kilka łez. Zasłużyli na to polegli dowódcy i ich podkomendni, którzy wykazali się odpowiednią brawurą. Dla żołnierzy dzielnie stawiających opór przed siłami wroga. Uchiha poświęcili własny dom za cenę przetrwania. Konsekwencje niewystarczającej pomocy ze strony reszty prowincji będą dopiero odczuwalne, jeśli nowe zagrożenie uzna dalszą ekspansję za konieczna. Odwet był w tym wypadku bardzo prawdopodobny. Kiedy i jak, tego nikt nie mógł stwierdzić.
Shirakawa choć snuła własne domysły, to najbardziej martwiła się o obronę granic Antai. Nabyła wystarczająco doświadczenia, żeby brać udział w zagrażających życiu sytuacjach. Zbrojenie się klanu również było kwestia czasu. Sytuację nie poprawiał fakt, że Kaminari byli w trakcie wyboru nowego władcy. Kierunek jaki mogli obrać, a co będzie sprzeczne z przekonaniami wielu jednostek, napawa pewnymi obawami. Wiele klanów odwróci się od siebie i postawi na ochronę terytorialną. Czekała ich nowa era, w której przyjdzie dorastać nowym pokoleniom. Wytrwałość hamowała Hanę przed spazmami strachu przed niewiadomą. Musiała tylko postąpić słusznie, kiedy nastąpi właściwy moment. Dopilnuje, żeby jakoś to przetrwać.
Droga do domu miała być łatwa, lecz przez rany Chino na pewno taka nie będzie. Wiadomość o jej planie odzyskania nogi oraz oka wcale nie pomagała w odzyskaniu równowagi psychicznej. Zadanie oczywiście spadło przede wszystkim na Anzou, jednak dziewczyna wiedziała, że powinna go wspomóc. We dwójkę poradzą sobie o wiele lepiej. Dotrzymanie kroku Władcy piorunów było wręcz powinnością. Nie było to takie straszne, jak zakładała z początku. Potrzebowała jego siły, żeby sama stać się lepszą. I chociaż odkryła już swoje mocne strony i miała plany na rozwój, to zawsze pozostanie sentyment pierwszego zauroczenia. Gonitwa dopiero miała się rozpocząć na nowo.
zt.
0 x
- Ario
- Posty: 2347
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Spisywanie raportów, dzielenie się swoimi spostrzeżeniami i ogólnie przebywanie w tym miejscu, pokazywało Ario jak sytuacja staje się niebezpieczna. Owszem, organizacja po przegranej inwazji nie należy do najprostszych i tym samym, ciężko mówić o tym, by ktoś miał w takich rzeczach doświadczenie. Nie często trzeba przeorganizować nie tylko wojska, ale całą logistkę i elementy z tym powiązane.
Wtedy też w pewnej chwili pojawił się przed nim chłopak o zielonych włosach. Przedstawił się jako Ishara Tetsuro i tym samym poinformował go, że ma list od liderki Ayatsuri. Sentokiego ciężko był zaskoczyć, ale Saori pisząca listy i to jeszcze do niego, to był jakiś emocjonalny rollercoaster, którego Ario nie do końca potrafił w jasny sposób zaklasyfikować. No kto jak kto, ale listu od niej to się nie spodziewał. Jego mimika twarzy raczej nie wskazywała na to, że cokolwiek w jego głowie się dzieje, ale tak rzeczywiście było.
- Ario Kunisaku, sentoki Ayatsuri. - przywitał się w swoim stylu, sięgając do kieszeni i pokazując medalion potwierdzający jego tożsamość. Następnie schował go i wziął list, patrząc się na chłopaka.
- Spotkałem Twoją siostrę po drodze, jest bezpieczna. - zaczął. - Myślałem, że nie wrócisz z tej wyprawy, ale wróciłeś. To bardzo dobrze. Będziemy potrzebować shinobi Ayatsuri, którzy mają doświadczenie bitewne, a tym bardziej wojenne, tym bardziej, że jesteś pierwszym, którego tutaj widzę. Przysłała Cię Saori-sama, czy sam przyszedłeś? - zapytał, celowo nie poruszając tematu siostry. Ario wiedział, że osoby, które zostały na tylnej linii nie są na tym samym poziomie, co osoby, które były na polu bitwy. Nie mniej, na pustyni większość obecnego pokolenia jedyne czym może się pochwalić, to ewentualnym rozbrajaniem mafii czy jakichś zbrojnych szajek. Ario przecież sam należał do tej kategorii ludzi. Idąc tym tropem, jeżeli Kunisaku ma już ponad 20 lat, kto będzie prowadził Ayatsuri na polu bitwy? Chłopak widział z pierwszej ręki jak wygląda dowodzenie małym oddziałem ludzi, a co dopiero dowodzić marionetkarzami? Dobrze rozstawieni pacynkarze mogą być kluczem do opanowania podstawowych linii ofensywnych czy defensywnych. Jakby zorganizować dostawy marionetek, wtedy...no, to już rozważanie na potem.
Nie mniej chłopak czekając na odpowiedź odpieczętował list i zaczął go czytać. Co ciekawe, Ario zamiast poruszać oczami, to poruszał rękami, przesuwając list przed swoim nosem, trochę jak maszyna do pisania. Jego wzrok skupiony był na jednym punkcie, w którym nowe literki pojawiały się na centralnym punkcie.
Chwilę mu zajęło przeczytanie całości, gdy nagle kaszlnął opluwając krwią część jego treści. W pewnej chwili jednak podczas czytania, zrobił dłuższą pauzę w jednym miejscu i znieruchomiał, skupiając się na jakimś fragmencie. Dopiero po chwili zwinął list i spojrzał przed siebie - w tym przypadku na Tetsuro, bo ten stał przed nim. Jego oczy zaczęły gwałtowanie ruszać się na boki, niczym we snie podczas fazy REM, gdy nagle zatrzymały się ponownie na chłopaku.
- A więc to ma nazwę. Myślałem, że to jakaś odmiana pasożyta, ale to ma nazwę. - powiedział beznamiętnie w swoim stylu, jednak gdy ktoś dłużej znał Ario, mógłby stwierdzić, że ten się ucieszył. Była to bardzo niewielka zmiana tonacji głosu, ale tak. Ario się cieszył.
W tej chwili dostał takiego zastrzyku energii, że niemalże aż się wyprostował. Dostał nową nadzieję, która pozwoliła mu wiedzieć, gdzie szukać odpowiedzi. Przynajmniej w którym kierunku iść. Sam planował zacząć badania nad szczepem Kakuzu, z którym przedstawicielem miał okazję zawalczyć. Rzeczywiście, wiedział, że jego organów nie da się naprawić i że w jakiś sposób, trzeba będzie je podmienic...czemu nie wpadł na to, by poszukać rozwiązania, w rejonie w którym się specjalizował.
I nagle przeszyło go uczucie złości. Równie subtelne, co przepływ radości przed chwilą. Ta menda Saori uwielbiała dogryzać Ario i on był tego świadomy, ale to nie o to chodziło. Ponownie, gdy opanował już technikę klanową i zamierzał przywrócić swietność bohatera wojennego, a jego towarzysza z frontu w formie ludzkiej lalki, Saori znowu była krok na przód. Ario nie traktował relacji z innymi jako jakiejś formy rywalizacji, żył w swoim świecie. Jednakże miał duży żal do starej pacynkary, że ta udaje, że nie widzi problemów globalnych, albo ich naprawdę nie widziała.
Jednakże po tym liście, który otrzymał...ona nie była tym, za kogo Ario ją brał wcześniej. Tak pokierowała treścią listu, by wiedzieć, że Ario znajdzie rozwiązanie i będzie dalej robić, to co robił. Nie minęło dużo czasu, nim słowa starego Sugiyamy stały się prawdą. Kunisaku był pionkiem w jakiejś grze politycznej, której nawet nie był świadomy. Kurwa, ile jeszcze ta kobieta wiedziała i jak daleko w wiedzy za nią stał Ario? Dopiero co zbadał ruiny i dowiedział się o Kaguyi Otsutsuki, dopiero co odkrył sekret klanu, dopiero co był świadkiem walki bijuu...dopiero co odkrył, że za murem istnieją przynajmniej cztery różne klany. Ależ był wściekły, na samego siebie. Kolejny raz wydawało mu się, że wie dużo, a nie wie nic. A ta stara pacynkara pokazała mu jego miejsce w szeregu.
- Ishara Tetsuro. - zaczął swoim beznamiętnym głosem. - Wróć do shirei-kan i opowiedz dokładnie co widziałeś. Opowiedz jej o klanach za murem i tym, że to nie była przypadkowa inwazja. O tym, że posiadają narzędzia ninja tworzone przez shinobi kontynentu, o tym, że posiadają silnych liderów i są zorganizowani. O tym, że mieli jakiś cel w tym, by zaatakować w ten sposób kotei. No i najważniejsze... - tu zrobił pauzę, spoglądając beznamiętnym wzrokiem na Tetsuro. - O tym, że mają doświadczonego Jinchuriki Kyuubiego. Takiego, który sam byłby w stanie wygrać wojnę. - Ario przez cały ten czas, mógł wydawać się, że wszystko jest mu obojętne, jednak tak nie było.
- Nie mogę wrócić z Tobą do klanu, muszę...muszę zrobić coś, żeby być dalej w formie. W mojej obecnej kondycji nie będę w stanie zrobić tego, co będzie trzeba zrobić. - Kunisaku zrobił pauzę. - W tej chwili, gdy inwazja posunie się dalej, nasz klan i pustynia nie jest gotowa się obronić. Unia jest pozorem, która odgrodziła się od reszty tworząc fikcję, której bały się inne klany, bo to było jak pójście na wojnę z 4 klanami naraz. Nikt na kontynencie nie był w takim sojuszu, więc problem rozwiązywał się sam, poza tym tereny pustyni nie są w żaden sposób atrakcyjne dla kogokolwiek. Tylko problem leży w tym, że ludzie zza muru o tym nie wiedzą. W tej chwili mogą wciągać każdy kraj po kolei, bo nie ma sojuszy, który da sobie z nimi radę. - chłopak zrobił przerwę. - Jeżeli ta teoria się sprawdzi, stworzą imperium.
Dobrze wiedzieć, że Ario nie był jedyny na froncie z Ayatsuri. Naprawdę go to napawało optymizmem. Dzieląc się tą wiedzą, czuł, że ściąga trochę ciężaru ze swoich barków. Kunisaku skinął głową by Tetsuro poszedł z nim w ustronne miejsce. Gdy byli sami, ściszył ton. Co więcej, zmodulował głos tak, by brzmiał jak bardziej kobiecy.
- Potrzebuję pomocy, bo pracy jest dużo. Musisz ustalić, gdzie znajdują się inne bijuu. Kto jest w ich posiadaniu. Kiedy przychodzi co do czego, to walka na froncie jest przeciw Jinchuriki. Nawet w mojej najlepszej formie, nie byłbym w stanie stawić czoła, a formę mam słabą. To jest wiedza tajemna, gdy próbowałem wypytać to mnie zbywali. Nasz klan musi wiedzieć, gdzie są bijuu, a jak nie wie, to musimy się dowiedzieć. Musimy znaleźć bijuu lub siłę im dorównującą i wyszkolić jinchuriki w naszym klanie. Bądź w tym dyskretny od tej pory.
- Przekaż jeszcze Saori, że za jakiś czas wrócę do klanu, a kiedy to nastąpi, będziemy musieli zrobić coś, co powinniśmy zrobić już dawno temu. - spojrzał ponownie beznamiętnym wzrokiem na Tetsuro. - Przypomnimy światu, że Ayatsuri pierwotnie był klanem bojowym, a nie inżynierami.
Wtedy też w pewnej chwili pojawił się przed nim chłopak o zielonych włosach. Przedstawił się jako Ishara Tetsuro i tym samym poinformował go, że ma list od liderki Ayatsuri. Sentokiego ciężko był zaskoczyć, ale Saori pisząca listy i to jeszcze do niego, to był jakiś emocjonalny rollercoaster, którego Ario nie do końca potrafił w jasny sposób zaklasyfikować. No kto jak kto, ale listu od niej to się nie spodziewał. Jego mimika twarzy raczej nie wskazywała na to, że cokolwiek w jego głowie się dzieje, ale tak rzeczywiście było.
- Ario Kunisaku, sentoki Ayatsuri. - przywitał się w swoim stylu, sięgając do kieszeni i pokazując medalion potwierdzający jego tożsamość. Następnie schował go i wziął list, patrząc się na chłopaka.
- Spotkałem Twoją siostrę po drodze, jest bezpieczna. - zaczął. - Myślałem, że nie wrócisz z tej wyprawy, ale wróciłeś. To bardzo dobrze. Będziemy potrzebować shinobi Ayatsuri, którzy mają doświadczenie bitewne, a tym bardziej wojenne, tym bardziej, że jesteś pierwszym, którego tutaj widzę. Przysłała Cię Saori-sama, czy sam przyszedłeś? - zapytał, celowo nie poruszając tematu siostry. Ario wiedział, że osoby, które zostały na tylnej linii nie są na tym samym poziomie, co osoby, które były na polu bitwy. Nie mniej, na pustyni większość obecnego pokolenia jedyne czym może się pochwalić, to ewentualnym rozbrajaniem mafii czy jakichś zbrojnych szajek. Ario przecież sam należał do tej kategorii ludzi. Idąc tym tropem, jeżeli Kunisaku ma już ponad 20 lat, kto będzie prowadził Ayatsuri na polu bitwy? Chłopak widział z pierwszej ręki jak wygląda dowodzenie małym oddziałem ludzi, a co dopiero dowodzić marionetkarzami? Dobrze rozstawieni pacynkarze mogą być kluczem do opanowania podstawowych linii ofensywnych czy defensywnych. Jakby zorganizować dostawy marionetek, wtedy...no, to już rozważanie na potem.
Nie mniej chłopak czekając na odpowiedź odpieczętował list i zaczął go czytać. Co ciekawe, Ario zamiast poruszać oczami, to poruszał rękami, przesuwając list przed swoim nosem, trochę jak maszyna do pisania. Jego wzrok skupiony był na jednym punkcie, w którym nowe literki pojawiały się na centralnym punkcie.
Chwilę mu zajęło przeczytanie całości, gdy nagle kaszlnął opluwając krwią część jego treści. W pewnej chwili jednak podczas czytania, zrobił dłuższą pauzę w jednym miejscu i znieruchomiał, skupiając się na jakimś fragmencie. Dopiero po chwili zwinął list i spojrzał przed siebie - w tym przypadku na Tetsuro, bo ten stał przed nim. Jego oczy zaczęły gwałtowanie ruszać się na boki, niczym we snie podczas fazy REM, gdy nagle zatrzymały się ponownie na chłopaku.
- A więc to ma nazwę. Myślałem, że to jakaś odmiana pasożyta, ale to ma nazwę. - powiedział beznamiętnie w swoim stylu, jednak gdy ktoś dłużej znał Ario, mógłby stwierdzić, że ten się ucieszył. Była to bardzo niewielka zmiana tonacji głosu, ale tak. Ario się cieszył.
W tej chwili dostał takiego zastrzyku energii, że niemalże aż się wyprostował. Dostał nową nadzieję, która pozwoliła mu wiedzieć, gdzie szukać odpowiedzi. Przynajmniej w którym kierunku iść. Sam planował zacząć badania nad szczepem Kakuzu, z którym przedstawicielem miał okazję zawalczyć. Rzeczywiście, wiedział, że jego organów nie da się naprawić i że w jakiś sposób, trzeba będzie je podmienic...czemu nie wpadł na to, by poszukać rozwiązania, w rejonie w którym się specjalizował.
I nagle przeszyło go uczucie złości. Równie subtelne, co przepływ radości przed chwilą. Ta menda Saori uwielbiała dogryzać Ario i on był tego świadomy, ale to nie o to chodziło. Ponownie, gdy opanował już technikę klanową i zamierzał przywrócić swietność bohatera wojennego, a jego towarzysza z frontu w formie ludzkiej lalki, Saori znowu była krok na przód. Ario nie traktował relacji z innymi jako jakiejś formy rywalizacji, żył w swoim świecie. Jednakże miał duży żal do starej pacynkary, że ta udaje, że nie widzi problemów globalnych, albo ich naprawdę nie widziała.
Jednakże po tym liście, który otrzymał...ona nie była tym, za kogo Ario ją brał wcześniej. Tak pokierowała treścią listu, by wiedzieć, że Ario znajdzie rozwiązanie i będzie dalej robić, to co robił. Nie minęło dużo czasu, nim słowa starego Sugiyamy stały się prawdą. Kunisaku był pionkiem w jakiejś grze politycznej, której nawet nie był świadomy. Kurwa, ile jeszcze ta kobieta wiedziała i jak daleko w wiedzy za nią stał Ario? Dopiero co zbadał ruiny i dowiedział się o Kaguyi Otsutsuki, dopiero co odkrył sekret klanu, dopiero co był świadkiem walki bijuu...dopiero co odkrył, że za murem istnieją przynajmniej cztery różne klany. Ależ był wściekły, na samego siebie. Kolejny raz wydawało mu się, że wie dużo, a nie wie nic. A ta stara pacynkara pokazała mu jego miejsce w szeregu.
- Ishara Tetsuro. - zaczął swoim beznamiętnym głosem. - Wróć do shirei-kan i opowiedz dokładnie co widziałeś. Opowiedz jej o klanach za murem i tym, że to nie była przypadkowa inwazja. O tym, że posiadają narzędzia ninja tworzone przez shinobi kontynentu, o tym, że posiadają silnych liderów i są zorganizowani. O tym, że mieli jakiś cel w tym, by zaatakować w ten sposób kotei. No i najważniejsze... - tu zrobił pauzę, spoglądając beznamiętnym wzrokiem na Tetsuro. - O tym, że mają doświadczonego Jinchuriki Kyuubiego. Takiego, który sam byłby w stanie wygrać wojnę. - Ario przez cały ten czas, mógł wydawać się, że wszystko jest mu obojętne, jednak tak nie było.
- Nie mogę wrócić z Tobą do klanu, muszę...muszę zrobić coś, żeby być dalej w formie. W mojej obecnej kondycji nie będę w stanie zrobić tego, co będzie trzeba zrobić. - Kunisaku zrobił pauzę. - W tej chwili, gdy inwazja posunie się dalej, nasz klan i pustynia nie jest gotowa się obronić. Unia jest pozorem, która odgrodziła się od reszty tworząc fikcję, której bały się inne klany, bo to było jak pójście na wojnę z 4 klanami naraz. Nikt na kontynencie nie był w takim sojuszu, więc problem rozwiązywał się sam, poza tym tereny pustyni nie są w żaden sposób atrakcyjne dla kogokolwiek. Tylko problem leży w tym, że ludzie zza muru o tym nie wiedzą. W tej chwili mogą wciągać każdy kraj po kolei, bo nie ma sojuszy, który da sobie z nimi radę. - chłopak zrobił przerwę. - Jeżeli ta teoria się sprawdzi, stworzą imperium.
Dobrze wiedzieć, że Ario nie był jedyny na froncie z Ayatsuri. Naprawdę go to napawało optymizmem. Dzieląc się tą wiedzą, czuł, że ściąga trochę ciężaru ze swoich barków. Kunisaku skinął głową by Tetsuro poszedł z nim w ustronne miejsce. Gdy byli sami, ściszył ton. Co więcej, zmodulował głos tak, by brzmiał jak bardziej kobiecy.
- Potrzebuję pomocy, bo pracy jest dużo. Musisz ustalić, gdzie znajdują się inne bijuu. Kto jest w ich posiadaniu. Kiedy przychodzi co do czego, to walka na froncie jest przeciw Jinchuriki. Nawet w mojej najlepszej formie, nie byłbym w stanie stawić czoła, a formę mam słabą. To jest wiedza tajemna, gdy próbowałem wypytać to mnie zbywali. Nasz klan musi wiedzieć, gdzie są bijuu, a jak nie wie, to musimy się dowiedzieć. Musimy znaleźć bijuu lub siłę im dorównującą i wyszkolić jinchuriki w naszym klanie. Bądź w tym dyskretny od tej pory.
- Przekaż jeszcze Saori, że za jakiś czas wrócę do klanu, a kiedy to nastąpi, będziemy musieli zrobić coś, co powinniśmy zrobić już dawno temu. - spojrzał ponownie beznamiętnym wzrokiem na Tetsuro. - Przypomnimy światu, że Ayatsuri pierwotnie był klanem bojowym, a nie inżynierami.
0 x
- Ero Sennin
- Support
- Posty: 1923
- Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
- Multikonta: Minoru
- Ai
- Postać porzucona
- Posty: 401
- Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
- Wiek postaci: 14
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
- Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
- GG/Discord: Laertes#9788
- Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Shinichi na jej słowa nie odpowiedział. Ale to lepiej, jeszcze by w jakiś wyjątkowo zawiły sposób dalej prowokował jej ojca, nawet jeżeli nie dałoby się tego w żadnym stopniu nazywać prowokacjami. No, był jej przyjacielem, w dziwaczny sposób łączyło ich przeznaczenie, no bo jak inaczej nazwać spotykanie demonów zawsze kiedy ta dwójka znajdzie się w jednym miejscu? Do tej pory było to dwa na dwa razy, aż strach myśleć co się stanie kiedy dojdzie do ich trzeciego spotkania w jeszcze innym miejscu, bo nawet i liczba demonów się zwiększyła. Wtedy był sam lis, wściekły, niszczycielski. Tu było ich dwóch. Trzecim razem będą trzy? Wolała o tym nie myśleć. Zwłaszcza, że Shinichi był dobrym człowiekiem. Najlepszym. Nie znała nikogo lepszego od niego, nawet jeżeli sam za takiego się nie uważał. Nawet miły był dla tego chłopaczka i mówił mu o samych dobrych rzeczach! Choć sam młodzieniec nie zdawał się albo tego rozumieć, albo nie wiedział co robić. No, nie siedziała w jego głowie, to też się tylko tu pałętała, zaczepiała. Ale przynajmniej wiedziała co powiedzieć by nawiązać kontakt! Nawet jeżeli o bęcwałach powiedziała tylko by jeszcze uszczypnąć swojego ojca, ale jest jak jest! Liczy się!
Kiedy staruszek się odezwał, nawet chciała już mu wejść w słowo! Jakby tylko jeszcze raz śmiał mówić cokolwiek złego o Shi-nii! Ale... wziął ją z zaskoczenia. Czy właśnie się z nią zgodził i postanowił odpuścić temat? Uf! Kamień z serca! Nie, żeby jakikolwiek jej ciążył, co to, to nie. Ale dziwnie się czuła jakkolwiek besztając czy krzycząc na swojego ojca. Nie przypominała sobie czy kiedykolwiek musiała to robić. Zwykle rozmawiali inaczej, ale element zaskoczenia zawsze jest niezły! Bo i ona, na jego słowa zareagowała inaczej niż planowała kiedy tylko ponownie usłyszała jego głos, bo kiedy skończył mówić to się tylko do niego delikatnie uśmiechnęła, skinęła głową przyjmując przeprosiny, choć te nie zostały słownie wypowiedziane. Nawet chciała powiedzieć tatusiowi, żeby się nie przejmował i wszystko jest w najlepszym porządeczku! Ale, zobaczyła Mijikumę, któremu też nie zdążyła odpowiedzieć, a właściwie, mogła to zrobić, ale widziała, że tym razem przyszedł do jej ojca. Nawet nie czekając na jego słowa, wiedziała czego można się będzie spodziewać. Wiedziała, że jego ojciec nie żyje, nawet jeżeli nie zostało to jej przez nikogo powiedziane. Zniknął bez słowa chwilę po tym, jak ona odnalazła swojego. Zapewne powiedział mu to Shizaki, wtedy, kiedy przywitał ich dwójkę, jak zobaczył, że to "Żywe zloto" żyje.
Więc... starała się odciąć od tego. Nie zamierzała przeszkadzać Mijikumie, nawet jeżeli ten temat był ciężki dla jej ojca, bo śmierć przyjaciela to śmierć przyjaciela. Ona wiedziała, że chciałaby wiedzieć, gdyby cokolwiek stało się jej ojcu. Więc wybrała ignorowanie. Ignorowanie białowłosego, ignorowanie Haibane. Odcięcie się od nich. Skupiła się w pełni na Shinichim i młodzieńcu, koło którego stała. To najlepsze co w tej chwili mogła zrobić dla Mijiego. Zająć się sobą, innymi, ale nie nim. Nie teraz. Na szczęście, jej rówieśnik jej odpowiedział. Pomógł jej, nawet nieświadomie, przenieść uwagę na cokolwiek innego. Uśmiechnęła się promiennie na jego "dokładnie", kiwnęła głową pokazując, że jest zadowolona z jego przytaknięcia.
-Ja? - Spojrzała na niego i palcem wskazującym prawej dłoni wskazała na siebie, jakby potrzebowała dodatkowego potwierdzenia, że chodzi o nią. Dodatkowo delikatnie się zaśmiała, nie chciała pokazywać nawet minimalnie, że podsłuchuje to co mówi. Przekręciła delikatnie główkę na bok, jak psiak, kiedy ludzie myślą, że on słucha co się do niego mówi. -Poszłabym z Shi-nii. - Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, najszczerzej jak to tylko było możliwe. Bo nie kłamała. Nie wiedziała o żadnych politycznych gierkach czy innych czarach. Ale znała Shinichiego. Wiedziała, że on niczego złego by nie zrobił. -Na pewno za Tobą tęsknią! O! Jak mnie moi przyjaciele zobaczyli po wszystkim to się uwolnić od nich nie mogłam! - Dodała energicznie. Bo tak było, ona tylko chciała odnaleźć tatusia, a się skończyło tak, że każdy chciał ją przywitać! No, prawie każdy. Nawet Ci Gazo, z którymi niewiele wcześniej rozmawiała, nawet Ci, którzy byli zza Muru! Więc o tej tęsknocie mówiła z głębi swojego gołębiego serduszka.
0 x
- BeeBee-Hachi
- Posty: 721
- Rejestracja: 27 gru 2019, o 14:39
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Tetsuro/Zankoku
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Fabułka Poeventowa
Kubomi
Sprawa szybko się wyjaśniła a Kubomi mogła opuścić broń. Nic dziwnego, była Kunoichi i to jeszcze z mafijnego Shigashi, więc musiała być czujna. Na szczęście obyło się bez rozlewu krwi i mogli skupić się tym co lalkarze lubią najbardziej, czyli na marionetkach.
- Miałem dużo roboty. Z resztą dalej mam i będę pewnie jeszcze przez wiele tygodni jej mieć. Współpracuję od jakiegoś czasu z klanem Uchiha przy ich budowach, a teraz, kiedy muszą rozbudować Sarufutsu, potrzeba na moje usługi urosła. Więc jak nie kręcisz się po placach budowy, to nic dziwnego, że nie mogłaś mnie znaleźć. - uśmiechnął się do niej, a następnie przeniósł wzrok na podwieszoną do sufitu kukiełkę.
- Aż dziwne. Myślałem, że każdy z nas lubi ten spokój i ciszę, kiedy przebywasz w samotności w warsztacie. Zawsze mnie to uspokaja, jak mam zbyt ciężki dzień, to po prostu schodzą na godzinkę do warsztatu i robię przegląd, nie myśle o niczym innym tylko o kukiełkach. - podrapał się po tyle głowy, lekko się przy tym uśmiechając. Jak widać, nie wszyscy marionetkarze to lubią, ale to dobrze, w końcu są różnorodni jak ich twory.
- To jest oznaka tego, że dojrzewasz jako twórca. Rozwój jest naturalną koleją rzeczy w naszej działaności, więc nic tylko się cieszyć. Teraz już wiesz co można zrobić lepiej i na pewno następna wersja projektu będzie jeszcze lepsza. Już masz pomysł co trzeba w niej zmienić? - Spojrzał na mechanizmy, a następnie przeniósł wzrok na wskazany mechanizm balisty. Podszedł nie go bliżej i zaczął przy nim majstrować, próbując zrozumieć jak działa.
- Bardzo ciekawe. Nie pomyślałem o tym. Bardzo różni się osiągami od takiego klasycznego miotacza kunai? - widać, że mechanizm go zaciekawił. Jeszcze przez chwilę oglądał jego elementy, czasami zerkając głębiej, czy coś majstrując różnymi narzędziami.
- Moje marionetki? No cóż, szczerze powiem, że od dawna nad żadnymi nie pracowałem. Używałem ich co najwyżej jako narzędzi, wiesz, piły, wiertła i takie tam. Teraz dopiero, kiedy szykowaliśmy się do bitwy, musiałem trochę do nich wrócić. I niestety, czasy nadchodzą ciężkie, więc chyba będę musiał zaprojektować coś nowego. Nie wiadomo, czy dzicy nie będą chcieli iść dalej, wgłąb kontynentu, skoro jedną bitwę już wygrali. - Założył ręce na ramiona i przez chwilę nad czymś rozmyślał, analizując wiszącą kukiełkę.
- Nie chcesz mi z tym pomóc? - rzucił prosto z mostu, spoglądając na Kubomi. Taka marionetka stworzona w kooperacji to przecież musi być coś!
Goketsu - Obrazek
0 x
- Tetsurō
- Posty: 1224
- Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
- Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie
Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
- GG/Discord: Kubalus#9713
- Multikonta: Zankoku
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Fabułka
W namiocie panowało spore zamieszanie. Załatwiano tutaj wiele spraw, wydawało się nawet, że zbyt wiele jak na tylko przegraną bitwę. No ale nie była to zwyczajna potyczka, wielu ludzi straciło dom a kraj swoją stolicę, więc wiadomym było, że minie jeszcze wiele dni, nim wszystkie formalności się dopełnią.
Kiedy tylko Ario pokazał swój medalion, Tetsuro przesunął swoją chustę na szyi, odsłaniając wiszący tam medalion z przynależnością klanową. Póki co tylko w randzie Akoraito, choć zapewne zmieni się to w najbliższym czasie. Tetsuro czuł, że dawno już przewyższył poziom, który Akoraito powinien sobą reprezentować, choć zrozumiał to dopiero niedawno.
- Wiem, że jest bezpieczna. To dzięki niej dowiedziałem się, że jesteś w okolicy. Już myślałem, że zabiorę ten list ze sobą z powrotem. - skinął głową na trzymany przez Ario skrawek papieru. - Więcej wiary w rodaka. Nawet mnie nie drasnęli, choć nie powiedziałbym tego samego o moich marionetkach. W delegacji Unii nie przybyło nas zbyt wielu, sami ochotnicy i trochę żołnierzy, ale z tego co widziałem po twarzach, to raczej młodych i niedoświadczonych. Z resztą, z shinobi to samo, w większości Akoraito, z silniejszych jednostek był Kaguya Taiho i Kuroi Kuma. - to była najsilniejsza dwójka w całej delegacji. Silni wojownicy, ale do Ichirou nikt z nich nie sięgał, było też ich mało, zbyt mało aby powstrzymać natłok dzikich.
- Przyszedłem tutaj z własnej woli, a raczej, aby przypilnować siostry, która rwała się, żeby pomóc tutejszym mieszkańcom. Teraz, po czasie, widzę, że była to dobra decyzja. - Z każdą chwilą Tetsuro coraz bardziej rozumiał w jaki sposób Unia wypięła się na tutejszych ludzi. Można było ich nazywać przeciwnikami, wrogami, ale byli przecież częścią tego samego świata. Podczas Turnieju pokoju umieli się zjednoczyć, tak więc czemu teraz, kiedy nadciągało nieznane zagrożenie, w takim sposób zignorowano sprawę. Dlaczego nie było tutaj Ichirou?
Gdy Ario był skupiony na liście, Tetsuro przyglądał mu się. Cały czas w głowie odbijały mu się echem słowa siostry. No i, trochę miała rację. Był dziwny, ciężko powiedzieć w jakim sensie, ale jego ruchy, jego zachowanie i reakcje, nie były ludzkie... No i nagle wykaszlał trochę krwi na list. Tetsuro wręcz instynktownie zrobił krok do przodu i wyciągnął rękę pokrytą zieloną, leczniczą chakrą, aby w jakiś sposób pomóc krewnemu z klanu, jednakże ten szybko wrócił do normy. No powiedzmy, że do normy...
- To jakaś poważniejsza rana? Jestem lekarzem... - urwał w połowie, uświadamiając sobie, że zapewne Ario też jest, jak wielu towarzyszy z kich klanu. Tak więc po chwili wrócił na swoje miejsce, czekając aż Ario zakończy czytać list.
Gdy Kunisaku skończył, Tetsuro zaczął słuchać co ma do przekazania. Wiele rzeczy, które wymienił, także były w świadomości Zielonowłosego. Widział wiele z nich na własne oczy, szczególnie w ostatniej fazie bitwy, gdy był kilkadziesiąt metrów od tego monstrum i czuł potęgę jego chakry.
- Przedstawię wszystko jak widziałem, nie zamierzam upiększać faktów, które niestety nie są na naszą korzyść. - skomentował. Piękne słowa zawsze wolał zostawić dla poetów i innych artystów, w życiu shibnobi liczyła się prawda oraz umiejętne skorzystanie z niej.
- Zgadzam się z tobą w pełni. Choć dziwi mnie też, że po tak wielkoskalowej inwazji nie poszli za ciosem. Mogliby tutaj nas dorwać, kiedy się przegrupowaliśmy, mimo to, nikt nie ruszył za nami. Wraz z Kuroi'em i Misae opuściliśmy pole bitwy jako ostatni, kiedy już wszystkie siły się wycofały. Na własne oczy widziałem klęskę Dwuogoniastego kota. Dzicy wlali się do miasta i nawet na chwilę z niego nie wyszli. Nie natrafiliśmy na żaden patrol, nie dostrzegliśmy żadnych sił, który miałyby ruszyć w pościgu za rozbitą armią. Przecież tutaj zgnietli by nas od razu na miazgę. W tym musi być coś więcej... - podzielił się swoim punktem widzenia. Był dosyć bystry, widział dosyć sporo, no i jak wspomniał, jako jeden z ostatnich ewakuował się z walki.
Kiedy Ario wskazał, żeby odeszli na bok, Tetsuro ruszył za nim. Ciekawiło go co jeszcze ma mu do przekazania Ario. Był bardzo dziwny, ale było w nim też coś interesującego. Powoli zaczynał rozumieć co Yurika miała na myśli.
- Wiesz gdzie powinienem ich szukać? Nie sądzę, żeby było to coś, czym ludzie od tak się dzielą z każdym przechodniem, szczególnie z innego klanu. - Tetsuro widział jak wielką potęgę reprezentowały Bijuu, zgadzał się, że jeżeli mają być bezpieczni, to w Unii muszą być w nie zaopatrzeni. Chociaż jak pokazała bitwa, nawet i posiadanie Bijuu nie wystarczayło, aby starcie wygrać.
- Co masz na myśli? Czy jest coś co jeszcze powinienem wiedzieć? - końcówka wypowiedzi Ario jeszcze bardziej rozbudziła jego ciekawość. Co on miał na myśli, czyżby znał jeszcze jakiś sekret, który będzie przydatny w tej całej sytuacji? Czy zamierza się nim podzielić z Zielonowłosym?
- Jeżeli cokolwiek odkryję, w jaki sposób się z tobą kontaktować? Widzę, że podzielamy zdanie w wielu aspektach, więc dobrze by było, jeśli przepływ informacji między nami będzie dosyć płynny. Masz jakiś zaufany adres w miejscu do którego zmierzasz? Albo chociaż osobę, z którą mogę próbować się kontaktować? - Jeżeli mieli zajmować się takimi rzeczami, to trzeba było ustalić jak mają się komunikować, skoro mieli sobie nawzajem pomóc.
0 x
Prowadzone Misje:
- Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
- Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Fabuła po evencie.
Czas płynął wyjątkowo szybko. Godziny zamieniały się w kolejne dni. Każdy jeden wyglądający dokładnie tak samo. Utracone rodziny, niegojące się rany, ból i smutek. Była też gdzieś nadzieja na nowe jutro. Na odbudowanie tego co utracone i zdobycie tego co odebrane. Nie widziała jej. Nie dostrzegała pozytywów spod grubej kopuły żalu, na jaki sobie pozwoliła. Była zgorzkniała widząc jak inni mieszkańcy samozwańczej wioski sobie radzili. Jak próbowali doszukać się szczęścia. Czym ono w ogóle było, kiedy umysł spowijały czarne chmury niczym choroba, której nie dało się uciec. Każdy miał swoje demony, jednak niektóre bywały bardziej niebezpieczne; bardziej groźne.
Wezwana od razu ruszyła do namiotu dowództwa. Chociaż nic nie trzymało jej już z klanem wciąż pozostawał w tym miejscu. Dobrowolnie. Może z sentymentu? Sama nie rozumiała swoich pobudek. Mogła odejść i pewnie nikt nie miałby jej tego za złe. Nikt by nie zatęsknił; nikt by się nie przejął. Była zaledwie weteranem wojennym. Kunoichi walczącą w imię Uchiha podczas pierwszej walki o Mur, jak i drugiego starcia z dzikimi. Odnalezioną córką, uczennicą byłej Shirei-kan. Została, bo tak chciałaby Katsumi. Tylko głupiec trzymał się rad zmarłych. Skoro była taka mądra czemu oddała wysłane życie za innych? Poświęcenie czy idiotyzm? Nie mogła oceniać ciotki. W końcu sama stanęła do walki w obronie Kotei i to nie jeden raz. Coś w klanie przyciągało. Niewidzialna siła; zew powołania. Obrony i walki.
Wchodząc do środka rozejrzała się po chaosie, z jakim musieli mierzyć się dowodzący. Od razu zauważyła siedzącego, młodego mężczyznę. Ruszyła w tamtym kierunku. Skinęła głową i zajęła miejsce tak jak sobie życzył.
- Żyję - odpowiedziała po prostu, bo przecież miała więcej szczęścia niż reszta poległych. Trupów jednej i drugiej ze stron. - Pomagam przy paleniu zwłok, żeby zapobiec epidemii - tak przynajmniej powiedział jej oddział medyczny, gdy wraz z innymi paliła ciała tych, których nie udało się odratować.
-
- Spojrzała na Uchihę siedzącego na przeciwko. Widziała ich różnicę. To jak on wierzył w swoją pracę, w to całe poświęcenie i oddanie sprawie. Czy ona też mogła wierzyć? Chciała zemsty. Chciała zapłaty. W pewnym momencie ich drogi mogą się przeciąć. Mogą stanąć po przeciwnej stronie. Wciąż jednak dzielili wspólny cel. Zemsta na dzikich. Ale czy na pewno?
- Ja również chciałam z tobą porozmawiać, Masahiro-dono - zaakcentowała tak jak by życzyła sobie tego Katsumi. W końcu wpajała jej do głowy hierarchię miesiącami. Miał rację, nie było czasu do stracenia. - Proszę. Zacznij
0 x
- Minoru
- Posty: 1235
- Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
- Wiek postaci: 30
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
- Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4573&p=68391#p68391
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Po pierwszej, w całości przespanej nocy, Minoru czuł się potwornie nieswojo. Cała bitwa, ewakuacja, wędrówka do Sarufutsu. Wszystkie te wydarzenia zdawały się zlewać w jedno. Jakby nie trwało to kilku dni, a jeden, baaardzo długi dzień. Ta jedna bitwa była największym i zarazem najpotworniejszym wydarzeniem jakiego był uczestnikiem. Nawet wojna między Yamanaka a Hyuga była bardziej cywilizowana i przyniosła mniej śmierci. Ale nie był to jedyny problem, który spędzał mu sen z powiek. Czekał go bowiem powrót do domu, a tam, kto wie. Puścił Misae, był to niezaprzeczalny fakt. Miał ją pilnować i nie pozwolić opuścić Soso, a ten przy pierwszym spotkaniu uknuł z nią plan ucieczki. Co prawda, wyglądało na to, że sojusz nie był zagrożony, ale wciąż nie mógł być pewnym swego bezpieczeństwa. Miał również nadzieję, że uda mu się odkupić przynosząc „prezent”, ale ten plan również nie wypalił. Pozostawały mu więc tylko dwie opcje. Albo wrócić i poddać się karze, jakakolwiek by ona nie była. Albo… udać się na banicję.
Dlatego też opóźniał moment decyzji o ile tylko mógł. Dlatego też, gdy przeprowadzano spis powszechny ludzi którzy przeżyli udał się na niego. Choć miał poczucie, że być może sfingowanie własnej śmierci ułatwiłoby mu wiele spraw. Tylko, że widziało go tutaj wiele osób. Część z nich znała go, w tym Misae. Ten plan nie mógł się zatem udać. Czuł, że jest w kropce. Że tylko opóźnia nieuniknione. Stał w jednej z kolejek, która powoli przesuwała się do przodu, by zostać wpisanym do rejestru i przyglądał się twarzom innych. Wszędzie dostrzegał to samo. Smutek, niepewność, stratę. Było mu żal tych wszystkich ludzi. Miał poczucie, że świat zostawił ich samych sobie. Że gdyby wielkie rody naprawdę chciały to obroniliby tych biednych ludzi i odparli najazd tych dzikusów. Ale tak się jednak nie stało. Mógł mieć tylko nadzieję, że ta klęska otworzy innym oczy, że ludzie którzy przeżyli i rozejdą się po świecie, nagłośnią to co wydarzyło się tutaj i jak bardzo kontynent musi się teraz zjednoczyć.
Z rozmyślań wyrwał go jednak pewien osobnik, który podszedł do niego i oznajmił mu, że został wezwany przez samego Masashiro. Tego samego Masashiro, który już dwukrotnie próbował z nim porozmawiać, a Minoru dwukrotnie nie wiedział co mu odpowiedzieć.
–Dziękuję - Podziękował i niezwłocznie ruszył w tamtym kierunku, zastanawiając się co też zaraz go spotka. Zatrzymał się tylko raz. Tuż przed wejściem do odgrodzonej miejsca, gdzie znajdował się człowiek, który po niego posłał. Minoru nie chciał tak naprawdę się z nim widzieć. Nie znał go. Pomimo kilku prób, tak naprawdę nigdy nie zamienił z nim żadnych zdań. A jednak samo to, że miał zostać mężem Misae powodowało, że nie chciał przebywać w jego otoczeniu. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka.
–Wzywałeś Shirei-kan dono?- Stanął tuż przy wejściu, wyprostowany, z dłońmi założonymi na plecach za sobą i lekko wypiętą piersią do przodu. Mógł za nim nie przepadać, ale był osobą u władzy. Trzeba było oddać mu wszystkie honory. Dopiero gdy ten pozwolił mu, Minoru ruszył w kierunku wskazanego miejsca i zajął miejsce, przyjmując pozycję podobną do samego Masashiro. Mówił szybko, skacząc trochę z tematu na temat, widać było, że jest w pośpiechu. Gdy skończył, Minoru wpatrywał się w niego przez chwilę, z otwartymi ustami. Nie wiedział gdzie zacząć. Został zasypany taką ilością pytań, że nie bardzo wiedział w którym momencie zacząć i jak płynnie przejść do kolejnego z pytań.
– Nie bardzo sądziłem, że coś zostanie mi tutaj przydzielone do roboty. Zamierzałem spotkać się z Misae i razem wrócić do domu. Jestem pewien, że wszyscy na nas tam czekają i odchodzą od zmysłów. Zwłaszcza względem Misae. - Zaczął, poruszając kwestię która nie tylko go zdziwiła ale i oburzyła odrobinę. Nie był pewien czy dobrze zrozumiał Masashiro, ale odebrał to tak, jakby tamten zamierzał wykorzystać Minoru do swoich spraw. A na to przystać nie mógł. Był przecież shinobi innego rodu. I o ile uważał się za dobrego żołnierza, z kilkoma wpadkami, ale wciąż, o tyle rozkazy przyjmował tylko od swoich zwierzchników.
– Traktują nas tutaj równo, każdy dostaje swój przydział jedzenia i suche miejsce do spania. Więc nie narzekam. Co prawda, wrogość między ludźmi z różnych części kontynentu jest wręcz namacalna, ale jak dotąd nie doszło jeszcze do żadnych rękoczynów. - Starał się jak najpłynniej przejść do kolejnych pytań, jednocześnie nie rozwlekając się za bardzo nad niczym. Nie chciał marnować czasu Shirei-kana. Miał tylko nadzieję, że nie brzmiał przy tym, zbyt oschle. Na sam koniec pozostała mu sama wisienka na torcie. Kwestia walk.
– Powiem szczerze… Jestem rozdarty. Widziałem walczące dzieci, w swojej grupie miałem 13 latkę, Ai, która pomogła nam przeogromnie, ale mam poczucie, że nie powinno jej tam być. Jestem również zdruzgotany tym, jak mało pomocy przybyło z głębi kontynentu. Mam poczucie, że zdradzono was. Mam nadzieję, że gdy inni usłyszą o tym co się wydarzyło tutaj, pójdą po rozum do głowy, lecz intuicja podpowiada mi, że każdy pozostanie samemu sobie. - Chyba nie o to został zapytany, lecz tak naprawdę chciał by ktoś z „góry” usłyszał co sądzi o tym wszystkim, chciał zobaczyć jego reakcję, być może usłyszeć jakie są jego dalsze plany. Znaleźć choć iskrę nadziei, że ich walka nie była na marne.
0 x
Prowadzone misje:
- Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
- Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
- Arii - Zadanie specjalne C Kress
- Mijikuma
- Posty: 354
- Rejestracja: 25 kwie 2023, o 15:16
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Ubrany w czarny płaszcz, twarz ukryta pod białą maską.
- Widoczny ekwipunek: Kusza na plecach | Kołczan | Płaszcz | Maska
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=206813#p206813
- GG/Discord: bombel#0351
- Multikonta: Meguru | Akira
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu


Wojny mogą się różnić, na pewno na przestrzeni ostatnich dekad co potyczka, to czymś się na pewno różniła. Bitwa sprzed paru dni też będzie czymś na kartach historii zdecydowanie istotnym - o ile jest mi wiadome, dzicy zaczęli przejmować okoliczne tereny, tak więc demografia znanego nam świata gwałtownie się zmienia i nie wiadomo co będzie za lat... sto? Kto wie. Tak czy inaczej, mimo tak wielkich różnic, istota wojny i potyczek pozostaje niezmienna. Zawsze, po każdej stronie będą ofiary, będą nadużycia, będą zbrodniarze wojenni. We mnie pozostaje pustka i nieprzyjemne uczucie będące wynikiem przebodźcowania, ale i niemiłosierna nerwacja będąca wynikiem ciężaru, który nagle i niepostrzeżenie spadł na moje barki. Z tyłu głowy wiem, że sam sposób załatwienia sprawy z siostrą był absolutnie tragiczny i można było to zrobić milion razy lepiej. Wiem to, ale nie zamierzam teraz obracać się na pięcie i pospiesznym krokiem do niej wrócić i przeprosić. Matki nawet nie widziałem. To, co jednak teraz jest moim priorytetem to poznanie prawdy i przystosowanie się do niej - znalezienie w niej zaczepienia, by następnie opracować cały plan zemsty. Musi ona bowiem być bardzo dobrze zaplanowana. Bardziej niż chociażby balisty, przy których przygotowaniu pomagałem ja z Ai. Doskonale wiem, że jako jednostka waląc na oślep, nie zdziałam wiele. Bitwa pokazała mi też, że jeszcze wiele przede mną, muszę się podszkolić w militarnych aspektach walki. W potyczce czułem się topornie, nieprzyzwyczajony do takiej skali walki oraz w ogóle do takich pojedynków - dwugłowy szermierz wydawał mi się czymś co nie powinno chodzić po tej ziemi, tak wytrzymałej osoby, która była w stanie poruszać się pomimo takich ran... no, coś niebywałego.
Będąc już obok Ai i jej ojca (są też inni, ale niezbyt mnie obchodzą) wysłuchałem odpowiedzi mężczyzny, wpatrując się martwo w jakiś punkt na jego twarzy. Nie wzbierają się we mnie większe emocje, już obecne zdają się pochłaniać więcej mojej uwagi, wprawiając mnie w bardziej nieobecny stan. Dzicy... zdążyłem poznać, że jest wśród nich parę nowych i niezidentyfikowanych klanów, które korzystały z zupełnie nowych mi technik, co by jednak nie mówić, to dwugłowy szermierz staje się w mym umyśle symbolem wszystkich złych cech, jakie przypisuję mimowolnie przybyszom zza muru. Gdy zamykam oczy, to jego widzę jako morderczą machinę do zabijania wzbudzającą strach - bowiem to była pierwsza emocja, która przychodzi mi na myśl jak wracam wspomnieniami do potyczki z jednym, a który zostawił mi blizny na torsie po próżniowych atakach.
Wzdycham, ostatecznie kiwając głową ojcu Ai w podziękowaniu i w formie szacunku, również dziewczynie i bez żadnych kolejnych słów odchodzę, udając się wraz z posłańcem do Masahiro, naszego klanowego "szefa". Dopiero teraz zaczynam o tym myśleć w kategoriach "po co, czemu mnie?". Bowiem to nie jest typowe, żeby lider klanu wzywał prostego doko, który nie wyróżnił się niczym szczególnym w trakcie bitwy, a powiem więcej, ledwo ją przeżył, prawie umierając pod zgliszczami własnych murów. Doprawdy niebohaterska śmierć. Z kolei rozkaz to rozkaz i nie zamierzam go ignorować, idę tam pospiesznym krokiem. Liczę jednak, że rozmowa przebiegnie szybko, muszę się bowiem pakować. Wyjeżdżam z Sarufutsu, to miasto nie może dać mi nic więcej niż poczucie braku sprawczości i nim się obejrzę, siedzieć będę zgorzkniały z sake w ręce, nie mając perspektyw na zemstę. Tutaj bowiem poświęcę się opiece rodziny, a jeśli mam być szczery - na piramidzie moich potrzeb, opieka bliskimi jest na prawie jej dole, na górze zaś potęga, siła i symbol dzikich, tym bardziej po tym jak się dowiedziałem w jaki sposób zmarł mój ojciec - dwugłowy szermierz.
Gdy jestem już przed gmachem budynku, wypuszczam z siebie powietrze, strzelam palcami i dopiero wchodzę do pokoju, w którym czeka na mnie sam lider klanu Uchiha.
- Stawiam się na wezwanie. - Kłaniam mu się nisko ze wzrokiem wbitym w podłogę, głowę podnosząc dość powoli. Czekam na jego odpowiedź, która mam nadzieje, szybko stanie się rozwinięciem samego posłania po mnie i przedstawi samą problematykę. Bo im dłużej o tym myślę, tym mniej mam prawdopodobnych wniosków, nie widzę żadnego powodu, dla którego chciałby po mnie posłać. A tym bardziej, że jestem teraz w pośpiechu - chcę stąd wyjechać i jak najszybciej zająć się wezbraniem na sile, żeby móc stawić czoła dzikim. Pragnę też dowiedzieć się jak najwięcej o tych bestiach, które stały się główną atrakcją tamtejszej bitwy, jej wynik bowiem zależał w zasadzie tylko od pojedynku tych dwóch monstrum, które, jeśli wierzyć plotkom, były manifestacją siły i potęgi shinobi, spośród których jednym z nich to był Kyoshi, który okazał się być żywy. Gdybym mógł, to bym chwilę z nim pogadał i się dopytał o wiele spraw, nie jest to jednak możliwe, szukać więc odpowiedzi będę po świecie i mam nadzieje, że w końcu mi się uda. Sam chcę posiąść taką moc, jest to teraz moim najwyższym priorytetem. Wezwanie lidera nieco krzyżuję moje plany, ale zamierzam im się dostosować, niestawianie się na rozkazy mogło przynieść jeszcze większą szkodę, a wyrzutkiem stawać się nie zamierzałem.
0 x
- Kubomi
- Posty: 657
- Rejestracja: 8 gru 2020, o 21:49
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Wyrzutek C|Kurotora
- Krótki wygląd: Mierząca 154cm, drobna dziewczyna o błękitnych oczach i długich, śnieżnobiałych włosach sięgających do końca pleców. Ubrania zależnie od tego co robi - najczęściej wariacja czarnego kimona lub pancerz własnej roboty (szczegóły w KP).
- Widoczny ekwipunek: Najczęściej pancerz na sobie, który ma podpięte dwie kabury i dwie torby. Fioletowa, japońska parasolka przy pasie i także drewniane pudełko z nogami przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9165
- GG/Discord: Vive#2979
- Multikonta: Umemoto Rei
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
- Imponujące, jeszcze zostaniesz w tym tempie naczelnym architektem Uchiha. – uśmiechnęła się przyjaźnie lalkarka, wkręcając się już w rozmowę i wraz ze swoim rozmówcą przyglądając się swojej lalce, która wciąż potrzebowała paru… poprawek, zanim nie będzie w pełni sprawna i gotowa do walki w Shigashi. Jednak nawet mimo atmosfery i porażki, zajmowanie się budowaniem budynków musiałoby… nawet przyjemne? Sama się tym nie zajmowała, więc mogła jedynie domniemywać.
- Wiem, że to dziwne… większość Lalkarzy uwielbia pracować, przy swoich dziełach, traktując to często jak sztukę, czyż nie? Wcześniej to lubiłam, ale z biegiem czasu znalazłam inne przyjemności i zajęcia, w które z chęcią wkładam ręce. Na przykład… papierkologia! Często się nią zajmuje. – zaśmiała się wraz ze swoim wyjaśnieniem, kiwając głową na perspektywę Goketsu. Była świadoma tego, że akurat była wyjątkiem wśród ich gatunku, jakby można ich kuglarzy określić. Dla niej lalki były bronią i niczym więcej, podobną przyjemność sprawiłoby jej wykuwanie miecza, a raczej jej brak. – W tej konkretnej marionetce? Nie wydaje mi się, żeby zmiany były tutaj warte zachodu. Osobiście wyznaje ideę, że ilość jest lepsza niż jakość i sort takich tańszych marionetek, które można by ulepszyć, ale się tego nie robi jest dosyć tutaj potrzebny. Jest to w końcu drogi biznes, co nie? Bardziej odbiegam myślami do czegoś nowego… o ile ilość lalek jest przydatna na polu walki, potrzebna jest jedna lub dwie, prawdziwie jakościowe, które dokonają przełamania tam, gdzie to potrzebne. – pozwoliła sobie na rzucenie myśli o swoim podejściu do walki kuglarskiej, z jej perspektywy w walkach mafijnych szczególnie potrzebna była broń, która zniweluje ewentualną przewagę liczebną przeciwnika lub zdominuje go masą. W walkach na ulicach i przybytkach Shigashi każda jednostka robi różnice.
- A to? Głównie tym, że bełty są praktyczniejsze do przebijania się przez twardsze osłony. Ale główna przewaga tego mechanizmu to zintegrowania z magazynkiem, zajmuje więc zaskakująco mało miejsca. Wersja ewolucyjna, inspirowana twoimi balistami, za to zamontowana jest wewnątrz kończyny marionetki, używając jej ścianek jako łożyska i ramienia, pozwalając naciągać cięciwę do dużego poziomu, jednocześnie chroniąc ją przed deszczem. Zaprojektowałam do niej też mechanizm magazynkowy w strukturze bębenka, by wciąż zajmował względnie mało miejsca i pozwalał na sprawne załadowanie pocisku. – z małym uśmiechem pochwaliła się, biorąc już śrubokręty i narzędzia do pracy i szykując się do roboty przy Sasorim, póki nie usłyszała ostatniej kwestii, na którą aż kilkukrotnie zamrugała, ewidentnie zaskoczona. – Chcesz wspólnie ze mną zaprojektować lalkę…? Nie wiem czy będę bardzo pomocna, ale… chętnie! Nigdy tego nie robiłam z kimś. I myślę, że to może być przyjemniejsze niż normalnie. – pozwoliła sobie na delikatny uśmieszek, kiwając dodatkowo głową dla podkreślenia zgody!
0 x


- Ero Sennin
- Support
- Posty: 1923
- Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
- Multikonta: Minoru
Re: [Event} - Miasteczko Sarufutsu
Fabułka Poeventowa
Mijikuma
Wszyscy mogli dostrzec jak wielkie emocje targają Mijikumą. Nie sposób było co prawda odczytać co tak naprawdę sobie myśli, lecz mieszanka tak wielu negatywnych uczuć odbijała się na jego twarzy wyraźnie. Staruszek Ai, patrzył się na niego zatroskany, nie robiąc jednak nic. Bo sam nie wiedział co miałby zrobić w tak okropnej sytuacji. Śmierć ojca chłopaka sama ciążyła mu okropnie. Wszak walczyli razem, razem bronili swego domu, ale w momencie próby, to tamten okazał się większym bohaterem. A teraz już go z nimi nie było.
- Gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy. Ty, albo twoja rodzina. Możecie na mnie liczyć. - Rzucił jeszcze na odchodne, nie chcąc by chłopak zniknął z myślą, że został z tym wszystkim sam.
Dotarcie do miejsca w którym znajdował się Masashiro-dono nie trwało długo. Miejsce to było wyraźnie bronione, co tylko podkreślało jak ważne osobistości znajdowały się w środku. Nie był to najlepszy ruch taktyczny, zdradzać które miejsce jest najlepiej bronione. Z drugiej strony, jaki mieli wybór, przecież nie zostawią ich bez straży. Na miejscu, Mijikuma został poprowadzony przez jednego ze strażników przed samo oblicze tego, który go tutaj wezwał. Sam przywódca wymierającego rodu Uchiha przyjął go w pokoju gościnnym. On ubrany był już w zupełnie inny strój niż ten, w którym walczył. Nosił się teraz bardziej elegancko i kolorowo. Siedział na fotelu, podpierając brodę o swoją rękę. Z jego twarzy biło potworne zmęczenie. Choć nie było ono chyba wywołane tylko zmęczeniem fizycznym. A jednak, gdy tylko dostrzegł wchodzącego Mijikume, uśmiechnął się do niego i przywołał do siebie skinieniem dłoni, wskazując na wolny fotel, znajdujący się przy okrągłym, niewysokim stole, przy którym sam siedział.
- Mijikuma, dobrze cię widzieć. Usiądź proszę. Napijesz się może czegoś? - Był niezwykle uprzejmy dla albinosa, choć jego wzrok przypatrywał się mu uważnie. Czy oceniał go w tej chwili, a może chodziło tylko o dość nietypową urodę chłopaka?
- Wybacz, że wzywam cię tak nagle. Jestem pewien, że chciałbyś odpocząć i upewnić się, że twoja rodzina jest bezpieczna. Lecz nasz ród znajduje się w najgorszym punkcie w całej historii. - Znów to zmęczenie. To samo, które dostrzec można było na samym początku, teraz ponownie wyszło na pierwszy plan, zwłaszcza gdy wspomniał o sytuacji w jakiej znajdował się ich klan. Nawet westchnął ciężko.
- Niestety czas nie zatrzyma się dla nas. Musimy przeprowadzić spis ludności. Rozesłać gońców do innych rodów i prosić o pomoc. Zacząć rozbudowę i… Ah, nie będę cię zanudzał takimi rzeczami. - Przez chwilę można było dostrzec, jak Masashiro gubi się we własnych myślach, jakby zapomniał gdzie jest i po co. Szybko jednak oprzytomniał zbywając temat o którym mówił.
- Nim jednak przejdziemy do konkretów. Doszły mnie plotki o twoich oczach. Chciałbym je zobaczyć. - Wbił swój wzrok w młodego Mijikumę wyczekująco. Pomimo zmęczenia które biło z jego twarzy, albinos, mógł dostrzec w tym spojrzeniu wzrok prawdziwego władcy.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości