[Event] Pył wojny

Yoichi

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoichi »

Obserwacja rzezi nie przynosiła odpowiedzi, lecz działanie jakie podjął Yoichi wraz z Akirą już nieco wyjaśniło sytuację. To nie był moment na użalanie się nad śmiercią, która co sekundę dotykała kogoś w zasięgu wzroku. Chaos wymagał zimnej krwi, która powinna być czymś naturalnym u każdego shinobiego, lecz jednak rudowłosy potrafił wywołać u siebie jedynie chwilową ignorancję. Zwyczajnie nie mógł się przejmować, że wokoło tak wielu ludzi umiera, gdyż straciłby rozum. Taka była rzeczywistość i należało się z nią w tym momencie pogodzić jednocześnie starając się coś z nią zrobić. Żywiołowa natura młodego Inuzuki natychmiast obudziła się - poczuł w sobie agresję, złość, która napędzała go do walki, wręcz zmuszała. Pragnął teraz rzucić się w ten wir, by ukarać wszystkich tych, którzy sobie na to zasłużyli. Ninken znał jak nikt inny swojego kompana, dlatego natychmiast zaczął szczekać każąc mu uspokoić się, myśleć trzeźwo - nie przez kurtynę furii. Działało to średnio, ale chociaż trochę opamiętał się. Zachowywanie spokoju w takich sytuacjach nie było mocną stroną Yoichiego.
Gdyby nie pyskaty, wygadany charakter chłopaka, to z pewnością zaniemówiłby słysząc wypowiedź jednej ze strażniczek, a może jedynie sędzi. Wychodziło, że cały ten chaos był zaplanowanym działaniem organizatorów, że dobrze wiedzieli co się stanie i w razie czego mieli zwyczajnie na to pozwolić. Od samego początku był to zamach, bitwa mająca rozpocząć wojnę. Z pewnością rody nie zignorują tego, że władcy Sabishi zaatakowali ich ninja, a nawet ich samych. Jednak czy to był bezpośredni atak? Może to coś bardziej złożonego? Może współpracowali z innymi rodami? Właśnie Kaguya walczyli z Sabaku, więc istniała taka szansa.
Nim Yoichi zdążył się odezwać, to usłyszał czyjś głos. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził, by zdać sobie sprawę, że to... Shigeru o ile dobrze pamiętał. Brat Reiki. Miał całkowitą rację, jednak do pewnego momentu. Z ostatnią kwestią się nie zgadzał. Może i młodym Inuzuką przemawiała brawura, głupota, szaleństwo lub inne mało rozsądne pobudki, lecz on cholernie mocno chciał narazić się temu całemu zakonowi lub samemu liderowi. Najlepiej naraziłby im się poprzez skrócenie ich o głowę. Lubił walkę, uwielbiał adrenalinę z nią związaną, ale nienawidził przelewania krwi niewinnych ludzi. Natychmiast poczuł się w to wszystko zamieszany i zobowiązany do działania. Dziewczyna miała rację - tego chaosu sami nie opanują. Akira zdążył poinformować Yoichiego o kilku ważnych sprawach z tym związanych. Pierwszą z nich był fakt, że nie są drużyną, ani nawet oddziałem. Nie znają się, nie znają swoich możliwości, więc ich współpraca byłaby na opłakanym poziomie. Drugą było spostrzeżenie, że nie mają przeszkolenia w takich sytuacjach - to shinobi, którzy potrafią walczyć i są w tym dobrzy, lecz jak radzić sobie z zamieszkami? Jak bronić tyle ludzi? Trzecią i ostatnią była świadomość, że o ile nie zajmą się Szkarłatnymi, to Ci mogą zająć się nimi. Mogli spróbować ich przekonać do pomocy, bo inaczej Ci mogą dostać rozkaz wyeliminowania wszystkich próbujących tłumić tę anarchię.
- A masz jakiś lepszy pomysł? Nie ma innego sposobu, aby pomóc tym ludziom. Musimy spróbować, bo inaczej wszystkich ich wybiją z nami włącznie. - rzucił spoglądając to na Shigeru, to na dziewczynę, której, swoją drogą, zrobiło mu się szkoda. Wydawała się całkowicie przygnieciona ciężarem tego wydarzenia, ale jakoś dawała sobie radę. Rudowłosy puścił ostrze kosy, która spoczywała na jego plecach i położył jedną rękę na ramieniu sędzi. - Razem z Akirą pomożemy Ci się tam dostać. Możesz na nas liczyć. - brakowało tym słowom uśmiechu charakterystycznego dla młodego Inuzuki, który zazwyczaj kierując je do niewiast próbował je oczarować. Nie tym razem, gdyż starał się zwyczajnie podnieść dziewczynę na duchu.
Przez cały czas wraz z Akirą pociągali nosem, by wykryć jakiekolwiek zbliżające się do nich źródła zapachu, które mogłyby znaleźć się zbyt blisko. Ninken w momencie nieuwagi Yoichiego rozglądał się, by dać mu znać, aby uniknął, chociaż sam chłopak starał się również zachować czujność. Przede wszystkim chodziło o uniki, później decydowaliby się na zablokowanie ataku - wielka kosa miała spore predyspozycje do tego. Również za jej pomocą chciał rozprawić się z ewentualnym zagrożeniem. Cięcia po nogach lub uderzenia "drzewcem" w żołądek, a później w głowę powinny spokojnie wyeliminować wrogów. Akira zaś był ogromnym psiskiem o potężnych szczękach i silnych pazurach. Z obu zrobiłby odpowiedni użytek, gdyby nadeszła taka konieczność.
YOICHI

KEKKEI GENKAI: Inushiro
NATURA CHAKRY: Fuuton
STYLE WALKI: Mokuzai (KiJutsu)
UMIEJĘTNOŚCI: Brak
PAKT: Brak
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 50
    WYTRZYMAŁOŚĆ 33
    SZYBKOŚĆ 50 | 60
    PERCEPCJA 45 | 55
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1

KONTROLA CHAKRY D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Mokuzai (+10 Szybkość, +10 Percepcja)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • NINJUTSU E
    FUUTON C
    KIJUTSU D
    KLANOWE B
EKWIPUNEK

PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Wielka, czarna kosa - Zetsumei (na plecach)

PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Lewa kieszeń - 2x Kunai, 8x Shuriken, 2x Bomba Dymna, 1x Notka Świetlna
Prawa kieszeń - 2x Kunai, 7x Shuriken, 1x Bomba Dymna, 1x Kunai z przyklejoną Notką Świetlną

AKIRA

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 75 | 94
    WYTRZYMAŁOŚĆ 75
    SZYBKOŚĆ 65
    PERCEPCJA 65
    KONSEKWENCJA 45
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Hardość (+25% siła)
0 x
Kaori

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Kaori »

Reiji był prawdopodobnie jedną z niewielu osób przebywających w Sachū no Senjō, której nie przeszkadzała zbierające swe żniwo wszechobecna śmierć, która pochłaniała coraz więcej bezbronnych istnień. Na początku siedział i obserwował. Obserwował, jak masa ludzi momentalnie pozostawiła w tyle swe człowieczeństwo. Już wtedy na jego twarzy zakwitł delikatny, a przez to jeszcze bardziej obrzydliwy uśmiech. Jak bardzo marny jest ten gatunek, prawda? W jednej chwili potrafią przełożyć własne dobro nad jakiekolwiek więzi. Nie było jednak czasu bardziej tego roztrząsać, gdyż uwaga jashinisty nagle została brutalnie przykuta do deszczu krwi, który ujrzał kątem oka, by już za chwilę zwrócić się w tamtą stronę. I momentalnie uśmiech się poszerzył. Po raz pierwszy zobaczył na własne oczy okrucieństwo wojny i niemalże od razu stwierdził, że to najwspanialsza rzecz, jaka mogła go spotkać. Posoka lejąca się z nieba, a za chwilę piaskowy mężczyzna przebity dziwacznymi kolcami i mszczący go kolejny. To wszystko pochłonęło Reiji'ego na tyle, że niemalże całkowicie stracił czujność. Jakby wtedy ktoś się do niego zakradł od tyłu pewnie by nawet tego nie usłyszał. Znowu zapragnął mocy. Znowu zapragnął tej potęgi, którą władali tamci wojownicy. Nie wiedział jeszcze jak ją posiądzie, ale postanowił. Chociaż nie, nie. Nie takie były jego ambicje. Nie mógł się z nimi równać, musiał stać się silniejszy, prawda? Pytanie to jednak pozostało bez odpowiedzi, bo z zamyślenia wybudził go piskliwy krzyk. Obrócił się powoli w kierunku tego dźwięku i obserwował z ukrycia najwidoczniej spanikowaną kobietę opowiadającą o tym, co się stało grupce innych ludzi.
I ponownie usta wykrzywione w tajemniczym uśmiechu. Niezręcznie ukrywany strach w głosie tamtej jeszcze bardziej go nakręcał. Z trudem się powstrzymał przed tym, żeby po prostu tam nie wpaść i nie zabić jakiejś przypadkowej osoby. Ale wiedział, że nie mógł. Jak na razie działał sam, a dodatkowo jashiniści nie byli traktowani zbyt przychylnie, więc niechybnie zostałby spacyfikowany. Rozważał nawet to, żeby udać młodzika chętnego by pomóc, ale szybko odrzucił tę myśl. W obecnym zamieszaniu ciężko byłoby mu się powstrzymać od wysłania kolejnej duszy Jashinowi poprzez po prostu rzucenie się znienacka na którąś ze znajdujących się tam osób.
Próbując się uspokoić, by zachować trzeźwy umysł i nie działać pochopnie znowu spojrzał na biegnący tłum, ale wzrok został porwany przez czarnowłosego nastolatka, który wskoczył w jedną z alejek, z której zaraz dobyły się krzyki. Szybkie połączenie faktów - młody wygląd i piski, oznaczające cierpienie. Reiji momentalnie podjął decyzję. Gdyby nastolatek nie okazał się bratem w wierze zawsze mógł go po prostu zabić, prawda? Nawet nie rozważał jakoś szczególnie za i przeciw. Pragnął działać, nie mógł tak po prostu siedzieć i się przyglądać. Sam chciał także zadawać ból. Dlatego też, wyciągnąwszy na wierzch wisiorek z symbolem Jashina wstał i przeskoczył po kilku dachach, starając się zbytnio nie rzucać w oczy, by potem, trzymając na wszelki wypadek rękę blisko kabury, wskoczyć w alejkę, w której zniknął ten człowiek. Nic nie mówił, jedynie trzymał dłoń wygiętą tak, by nieznajomy wyraźnie widział tatuaż na wnętrzu nadgarstka. Jednocześnie większość mięśni była napięta. Był gotów do ewentualnego uniku czy wyciągnięcia kunai i bloku, gdyby zaszła taka potrzeba.
Siła: 20
Wytrzymałość: 20
Szybkość: 20
Percepcja: 20
Psychika: 5
Konsekwencja: 5
0 x
Yoshimitsu

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Yoshimitsu »

Wojna... Coś czego ludzie boją się bardziej niż samej śmierci, coś znanego chyba wszystkim starszym ludziom tego świata, coś przed czym ludzie panicznie uciekają na drugi koniec świata w poszukiwaniu spokoju... Jednak w tym miejscu, gdzie właśnie rozpoczynała się kolejna historyczna chwila stał nie kto inny jak młody Uchiha, a w jego ślepiach odbijały się kolejne sekundy żyjących, a po chwili martwych ludzi, krew była niczym ciężkie ołowiane krople deszczu, opadające z większym hukiem niż wszystko inne w około, odbijające się echem między uszami Czerwonego Króla, zagłuszając raz za razem wybuchy, walące się fundamenty budynków czy choćby przychodzący niczym cicha orkiestra krzyk wszechogarniającej panik lub bólu.
Miejsce w którym się znajdował, tuż przy ścianie obok niego jego luba, dziewczę w Rudych włosach, bum! Kolejny wybuch, stłumiony przez wyobraźnię. Zaraz był kolejny i następny... Aż nagle w ich stronę pomknęło truchło dziewczyny, Yoshi nie wpatrywał się w nią w tym momencie. Lustrował niewidomym spojrzeniem wszystko co przed nim. Zatrzymała się tuż nad ich głowami, ciało zsunęło się po ścianie, pozostawiając szkarłatny malunek. Truchło upadło, głowa utrzymywała się na ostatnim ścięgnie, poruszana jeszcze przez sekundę przy pomocy mocy z którą uderzyła. Teraz dopiero wzrok powrócił mu znów między oczy. Spojrzał na to coś...
Przykucnął, wyciągnął powoli dłoń z kieszeni, a następnie sięgnął po ów łeb. Złapał za błękitne kłaki i uniósł ją do góry. Zatrzymała się w pewnym momencie na ów ostatnim ścięgnie. Uchiha mocniej pociągnął, a ten puścił, zerwał się. Łeb po raz kolejny poruszył się, lecz tym razem poprzez fale wiatru utworzoną przez kolejny wybuch. Lustrował ją z bezimiennym wyrazem twarzy. Resztki krwi, który kryły się między kanalikami w jej łbie własnie kapały tuż pod jego stopami. On delikatnie przechylił łeb, jakby pytając "Co się stało?". -Heh... -cichy krótki śmiech wydobył się z jego ust. -Ścierwo...-wyprostował się, trzymając cały czas głowę za włosy. Teraz po raz kolejny kąciki ust rozjechały się po same uszy, ukazały się białe zęby, a twarz znów przybrała tego wyrazu. Bestia po raz kolejny uciekła z klatki. -Widzisz to? Niezależnie kogo zabijemy, po której stronie staniemy i tak zawsze zostaniemy wyruchani. Zabijając wszystko i wszystkich, którzy staną nam na drodze. To jest cel... A kto stanie nam naprzeciw? Aktualny lider, armia czy sam bóg... Ukażemy światu czym jesteśmy!-brzmiało to sensownie? Czy było logiczne? Inu powinna wiedzieć, że teraz stoi przed nią nie kto inny jak postać mroczniejsza niż jej ostatnia forma. Dobrze go znała i mogła sobie wyobrazić co teraz kłębi się w jego myślach. Chaos... Był idealnym stanem w którym mógł tylko on czuć się jak prawdziwy Czerwony Król.
Między czasie strażniczka zaczęła swą przemowę, która niezbyt interesowała jego samego. On zwolnił uścisk, a bezpańska głowa opadła na ziemię, pył i piach nawet się nie uniósł, bowiem przesiąknięty był przez szkarłat. Po raz ostatni jego oczy zawiesiły się na tym truchle, by zaraz unieść stopę ku górze i opuścić ją prosto na łeb. Niczym gilotyna, która rozdziela ciało, tym on sam zmiażdżył jego część... Trzask zgniecionej czaszki rozszedł się między uszami, jak daleko dotarł i kto to widział? Nie interesowały go te sprawy.
Odwrócił się w stronę Inu, skręcił szyją na prawo i lewo, następnie dotkną lewym uchem lewego ramienia i następnie prawym prawego... Cichy trzask towarzyszył mu przy tych ruchach. -Mam pomysł... Idziemy do miejsca skąd unosi się dym, a po drodze zabijemy co się będzie dało? Jak myślisz? -choć to było pytanie z tych na które nie oczekiwał odpowiedzi zadał je, by zaraz unieść nogę do góry i wytrzeć but o czysty piach. Zakręcił nim kilka razy, po czym poprawił tanto i ruszył prosto do miejsca w którym zaczął unosić się dym... A Inu? Pewnie zaraz będzie obok niego. Miał zamiar skierował się tam przy pomocy zwykłych dróg ulicznych, z racji iż nie ma zamiaru walczyć z kimś kto unosi się w powietrzu lub coś w tym stylu.
Yoshi dogląda wszystkiego co się dzieje i gdyby była taka konieczność aktywuje swojego Sharingana by mieć większe szanse na uniknięcie ataku. Może skontrować coś przy pomocy tanto lub po prostu uniknąć.


ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA1 (+10 Styl) = 11
    WYTRZYMAŁOŚĆ 20
    SZYBKOŚĆ 84 (+10 Styl) = 94
    PERCEPCJA 32
    PSYCHIKA 100
    KONSEKWENCJA1
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: +10 Siła i Szybkość ze stylu
0 x
Inoue

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Inoue »

Udało im się bezpiecznie wybiec z centrum wybuchu zamieszek, wydostali się przez bramę i znaleźli się na zewnętrznej ścianie areny, skąd mogli wszystko dokładnie obserwować. Tuż pod nimi kotłował się tłum, ludzie pchali się jak opętani, deptali pechowców oraz wszczynali liczne bójki w jednym celu - by przetrwać. Każdy tutaj teraz walczył o przetrwanie wszystkimi możliwymi siłami, wszędzie było hałaśliwie, huk nie pozwalał racjonalnie myśleć. Inu mogła w prosty sposób wyselekcjonować wojowników, każdy z nich usadowił się z dala od możliwości stratowania przez falę ludzi lub oberwaniem kosą między żebra. Duży odsetek ludzi zaczął walczyć i zabijać, wykorzystując wszelkie narzędzia, które były w tym pomocne. Ruda uśmiechnęła się jadowicie od ucha do ucha taksując wzrokiem całe zamieszanie. Amatorzy. Wybuchom nie było końca, jeden potężny posłał falę ciał na uciekających, krew zalała przerażonych ludzi zdobiąc ich ciała wojenną barwą. Ziemia została pokryta brunatnym kolorem, wsiąkała w suchy piasek z którego zaczął unosić się paskudny odór. Starcie kościanego kolesia z przeciwnikiem było dość intrygujące. Piaskowy koleś wygrał potyczkę, jednak został zaatakowany przez resztę jego kompanów, jego ciało z łatwością przeszył potężna kość, która wyrosła z ziemi. Mamy więc pokazany rozkład sił, piaskowi walczyli z kościanymi, jednakże kto był po jakiej stronie? Ciekawe z kim zbratał się jej lider? W centrum zaczął unosić się dym, ciekawe co tam się działo? Tyle pytań i zero odpowiedzi, dziewczyna nie lubiła niepewności.
Nagle nieprzyjemny huk zatrząsł bębenkami rude, skrzywiła się znacząco. Zrobiła również unik kiedy nad nią jakieś ciało przyłożyło w ścianę. Po chwili upadło, błękitnowłosa była całkowicie zmasakrowała, z jej ciała wyciekało wszystko, co tylko mogło. - Bleh, zaczyna się seria fruwających trupów. Nie lubię nimi obrywać - Yoshiemu zapewne taka oprawa była krwawym rajem, spojrzał on bez żadnych emocji na postrzępione ciało. Złapał za czuprynę martwej kobiety, szarpnął za nie by najsilniejsze ze ścięgien się poddało i uniósł ją na wysokość swoich oczów, po czym przemówił. Inu wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. - W każdej wojnie wszystkie ścierwa są ruchani w dupska bez wazeliny - Rzekła w odpowiedzi i na zakończenie oblizała swoje spierzchnięte przez suche powietrze usta. Na jej policzku zaczęły gromadzić się czarne jak smoła płomienie, wędrowały wzdłuż twarzy ku jednemu z oczów, które także zaczęło zmieniać barwę. Czerń objęła całą gałkę oczną akcentując jadowicie bursztynowe tęczówki, które jarzyły się w ciemnościach niczym u żądnej krwi bestii.
W pobliżu nastąpiła mała kłótnia, lecz nie należała ona do zwykłych pionków. To kobieta odziana w czerwoną szatę została słownie zaatakowana przez jednego z uczestników turnieju - Yoichiego, którego Inu zdążyła poznać. Wydawała się wystraszona, cała ich sekta miała się wycofać w trakcie wybuchu wojny. Skurwysyny wiedzieli o wszystkim. Po chwili kobieta się uspokoiła, wyjawiła że punktem zbiórki jest południowa wieża. Inu prychnęła krótkim śmiechem. Kuszące byłoby wparowanie do ich centrum i zmiażdżenie tych tchórzowskich gęb, jednakże tchórzliwe płotki wydawały się niezbyt fascynującym celem. W tym czasie Yoshi rzucił swoją propozycję, równocześnie dał pokaz swojej cynicznej osobowości. Rzucił głowę na ziemię by następnie zgnieść ją swoim butem, połamać czaszkę, pozwolić by krew wypłynęła ze wszystkich otworów we łbie, by oczy wyskoczyły ze swojego należytego miejsca i zatopiły się w zakrwawionym piasku. Następnie Czerwony nonszalanckim ruchem wytarł krew nieszczęśnicy o czystszy piach, choć nie było to dobrym pomysłem, gdyż pojedyncze ziarenka uparcie wczepiły się w obuwie. - To lecimy - Inu odpowiedziała Yoshiemu na jego propozycję. Wszyscy wokół laski w czerwonym wdzianku byli w nią magicznie wsłuchali, było to standardowe kółko wzajemnej adoracji wraz z jakimś bachorem, który najwyraźniej nie mógł się odnaleźć w tej sytuacji. Jego "tatulek" wydawał się pasywnie nastawiony na całą sytuację, nie chciał ingerować w interesy jakiejś czerwonej mafii. Inu ysłyszała także szybką odpowiedź Yoichiego, który należał do heroicznych bohaterów. Inu zarechotała i znacząco gwizdnęła w stronę rudego z psem. - Powodzenia, złożę wam kwiatki na grobach! - Rzuciła głośno szczerząc się od ucha do ucha, ukazując ostre kły, które nabrały charakterystycznego kształtu pod wpływem aktywnej pieczęci. W tym czasie Yoshi rozgrał niektóre partie swojej ponętnej szyi, która strzeliła ogłaszając całemu światu swoją gotowość. Czerwony wykonał gwałtowny skok znikając z tego miejsca, ruda udała się za nim nie czekając nawet na odpowiedź Yoichiego. Pomknęli do miejsca, gdzie unosiła się gruba warstwa dymy, trzymali się w bezpieczniejszych miejscach będąc gotowym do uników w razie jakiegokolwiek ataku. Po drodze, jeśli ktoś tylko stanął im na drodze - zabijali. Inu robiła to w prosty sposób - za pomocą brutalnej siły. Wykorzystywała zwykłe uderzenie z pięści lub solidnego kopniaka. W taki sposób dwójka bestii pędziła na spotkanie z niewiadomym....
Staty:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 40
    WYTRZYMAŁOŚĆ 50
    SZYBKOŚĆ 100 (+10 ze stylu) = 110
    PERCEPCJA 10 (+10 ze stylu) = 20
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
    KONTROLA CHAKRY B

    Chakra: 120%
Techniki:
Poziom
Klątwa
Opis Pierwszy poziom charakteryzuje się nieznaczną przemianą użytkownika. Mianowicie na jego twarzy, na ramionach bądź innych, widocznych częściach ciała, zaczynają się pojawiać różne wzory, które powoli zaczynają się rozrastać, a sam użytkownik potrafi nieznacznie manipulować wybraną częścią ciała. W tym etapie zwiększa się siła oraz wytrzymałość użytkownika.
Wymagania
Dziedzina klanowa na randze C
Bonusy
Inne Wzrost agresji, użytkownik ledwie hamuje się przed atakowaniem sojuszników, jest opryskliwy, niemiły.
0 x
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Nikusui »

W sumie ciężko było szukać tu jakiegoś punktu zaczepienia. Największym problemem było to, że nie wiadomo było, komu ufać, a komu nie. Tak naprawdę każdy mógł być tu twoim wrogiem i wbić ci kunai prosto w serce, kiedy na chwilę stracisz czujność. A nie znała tu naprawdę nikogo. Osoby, z którymi zdarzyło jej się mieć jakąś większą styczność, nie znajdowały się w jej otoczeniu, a stanie i nic nie robienie nie było w jej stylu. Dlatego szukała czegoś bądź kogoś, kto chociaż trochę mógłby ją naprowadzić. Stąd też jej wzrok przykuła kobieca sylwetka, jakby znajoma, chociaż nie osobiście. Po krótkiej chwili dotarło do niej, że to była jedna z sędziów i najwidoczniej sama nie wiedziała, co się tu dokładniej dzieje. Co znowuż mogło znacząco wskazywać na to, że nie jest wmieszana w ten cały burdel.
Kiedy znalazła się bliżej kobiety dostrzegła również Shigeru i Toshio. oprócz nich była tu jeszcze dwójka shinobich, którzy brali udział w evencie i jakaś nieznajoma jej kobieta. A ta właśnie zaczęła nieco rozjaśniać sytuację, a przynajmniej były to jakieś próby odpowiedniego ukierunkowania ewentualnych działań. A sytuacja nakreślała się ciekawie. Wycofanie się elitarnej grupy w razie kłopotów? To po co oni byli przez większość turnieju? To wszytko było grubymi nićmi szyte i nawet słowa strażniczki mogły być formą pułapki. A co, jeśli chcą ich właśnie tam zaciągnąć? Nie wiedzą przecież co ich spotka w Południowej Wieży. Z drugiej strony... czy rzeczywiście musieliby się tak fatygować, skoro tutaj robili już niezłą rozpieruchę?
- A co leży w naszym interesie? Patrzenie się na fruwające flaki? - zapytała bezpośrednio, rzucając spojrzenie Shigeru. Niby nie bronił się przed walką, ale bardzo ostrożnie do tego podchodził. Nie uważał jednak, że udanie się do Południowej Wieży było dobrym pomysłem, jakby na wstępie skreślając swoją pomoc. - Od momentu, kiedy nas zaatakowano, dotyczy to już nas wszystkich. Może i to zaczęło się tutaj, ale rozprzestrzeni się dalej, jak nic nie zrobimy. Ci, co się wycofują, jedynie umywają ręce, ale prędzej czy później los sam się zemści. Ktoś jest dzisiaj twoim przyjacielem, a następnego ranka odetnie ci głowę. Ten spokój to jedynie pojęcie względne, które, jak widać, zmienia się przy najlepszej okazji. - mruknęła, już niekoniecznie do samego przedstawiciela klanu Senju, ale do wszystkich, którzy w ogóle byli w otoczeniu. Nie należała też do najlepszych mówców, a przynajmniej nie takich motywujących, ale nie bała się powiedzieć tego, co myśli.
- Może i lubię wrażenia, ale nie do cholery takie. - burknęła, po czym spojrzała na Yoichiego, który zgłosił się na ochotnika wyprawy do Południowej Wieży. - No... też się chętnie wybiorę do tej ich miejscówki, tak jak Jednooka Pomarańcza i jego Kudłacz. - dopowiedziała, nie zwracając uwagi na to czy takie nazewnictwo mogło chłopakowi odpowiadać czy też nie. Nagminnie zdarzało jej się nazywać nieznane jej osoby cechami wyglądu, więc było to dla niej coś naturalnego. Zresztą, to chyba nie czas na jakieś obrażanie się. Na wszelki wypadek jeszcze kiwnęła głową w ich kierunku, ale nie siliła się na żaden uśmiech. Wyjątkowo spoważniała, chociaż na trybunach jeszcze na jej twarzy widniał uśmiech. I zapowiadało się na to, że wybiorą się tam we trójkę... ale może i w czwórkę, jakby liczyć psa. W końcu coś jej się obiło o uszy o klanie Inuzuka, więc zwierzę mogło okazać się pomocne.
Dookoła dalej wiele się działo, więc nadal uważała, chociaż starała się znaleźć bliżej strażniczki na jednym z dachów. Nie chciał przecież dostać jakąś ludzką kończyną, przed którymi niedawno robiła uniki. Jeszcze jakaś piącha podbiłaby jej oko.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Gin

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Gin »

Gin właśnie skonsumował trzy życia ku czci wielkiego Jashina. Nachylił się nad ciałami i ich własną krwią narysował na czołach ofiar znak, trójkąt wpisany w okrąg. Zmieszana posoka wszystkich ofiar spływała teraz z palców nowicjusza wyznawcy, korzystając z zachowanej "farby" postanowił nakreślić na swojej klatce ten sam symbol. Wyprostował się z nad ciałami, lecz nie rozczulał się ich widokiem, jest w końcu jeszcze tyle pracy. *Ten dzień na pewno nie będzie należał do krótkich. Przydałoby się też lepsze narzędzie pracy.* Stwierdził w myślach i uśmiechnął się do siebie. Nagle zza pleców coś usłyszał, odwrócił się momentalnie z przygotowanymi kunai`ami w dłoniach. Jego oczom ukazał się młody chłopak mniej więcej jego wzrostu, czerwoną czupryną i różnokolorowymi tęczówkami z czego jedno miało podobny kolor do jego własnych. Zlustrował go od głowy w dół, wyglądał na przygotowanego na spotkanie z kimś mało wiarygodnym. Nagle w polu widzenia utkwił wisiorek z symbolem Wyznawców Jashina, a na prawym nadgarstku ujrzał ten sam symbol. *Nie ma mowy o pomyłce.* Z szyderczym uśmiechem i z goła dużą pewnością siebie postanowił pierwszy odezwać się do "brata".- Zapowiada się pracowity dzień, nie uważasz ?
Po czym zarechotał i naciągnął sznurowanie na klatce by symbol nakreślony przed chwilą krwią świeżo zabitych, ukazał się w całości kompanowi w służbie Jashina. Kogo jak kogo ale ludzi pałających się ranieniem lub zabijaniem innych Gin traktował na równi i czuł, że może bez problemu się dogadać, a jeśli tym kimś byłby właśnie wyznawca krwawego boga to tym bardziej nie przeszkadzałaby mu obecność tego kogoś. Przeczesał rękami włosy do tyłu i zaczął rozglądać się po okolicy. Wszak stwierdził wcześniej, że musi znaleźć jakiś oręż, a i dodatkowy ekwipunek w postaci paru kunai czy shuriken`ow nie zaszkodzi. -Wybacz, nie przedstawiłem się. Jestem Gin. Niestety nie ma za wiele czasu, a chce jeszcze znaleźć jakiś miecz, najlepiej długą i ostrą katane, która byłaby idealna do rozczłonkowywania ciał. Widziałeś może coś podobnego w drodze tutaj? Czekając na odpowiedź wskoczył na najbliższy dach by obadać okolicę w poszukiwaniu zagrożeń, lub innych charakterystycznych działań w wiosce. Gdzieś w oddali zobaczył kłębiący się dym, wiedział, że to zwróci czyjąś uwagę, on nie chciał się pchać w centrum zdarzeń. Postanowił więc, że oddali się ze swoimi skłonnościamu na bezpieczną odległość tak by posiłki w opanowaniu tego burdelu czy inne aparycje szukające wrażeń nie natknęły się na jego "teren" wysłany trupami i ziemią przesiąkniętą szkarłatem. Zeskoczył z powrotem na ulice. Czekał teraz na to co powie drugi wyznawca w między czasie przeszukując pobliskie domy i trupy w poszukiwaniu upragnionego ostrza, a jeśli ktoś obcy pojawi się na jego drodze, stara się obadać jego siłę z ukrycia. Jeśli okaże się, że to zwykły pionek którego ma szanse szybko zlikwidować to to robi.
Na wszelki wypadek chodząc po domostwach przygotował sobie skrzynkę i jakiś dzban na potrzeby techniki Kawarimi no Jutsu
______________________________________________________________________

Poziom Chakry: 100%
Statystyki: Siła 1|11, Szybkość 65|75
Reszta statystyk: 1
Klanowe: D
Kenjutsu: D
Reszta dziedzin: E
0 x
Murai

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Murai »

Chaos. Jeden wielki chaos. Wybuchy pośród tłumu, latające skrawki tkanki rozpryskujące się wokoło. Przeróżni ludzie starający się odnieść korzyść z obecnej sytuacji pokroju złodziei. Ludzie nie wahali się zabijać. Takie sytuacje ujawniały ich prawdziwą naturę. Kiedy pozory społeczne i zasady przestaną zobowiązywać, wszyscy zmieniają się w bandę bydła. Kiedy życie jest zagrożone, ofiara nie waha się podjąć wszelkich kroków by przeżyć. Dotyczyło to każdego, zarówno całej tej bezrozumnej masy, jak i jego. Każdy kurczowo trzymał się życia, jednak on jako przedstawiciel Szczepu Kakuzu miał większe możliwości na przeżycie. Tak, jest członkiem Szczepu. Większej grupy reprezentującej identyczne umiejętności. Nadal krążyło mu to po głowie. Mógł tytułować się kimś innym niż tylko swoim imieniem. Może i nadal nie znał wielu szczegółów odnośnie samego siebie, ale teraz miał wiedzę o kimś, kto jest taki jak on. I wie znacznie więcej niż on. Mimo krążenia po głowie tych absolutnie niepasujących do sytuacji myśli, zachowywał czujność. Krew na jego twarzy w niczym mu nie przeszkadzała, jedynie starł ją na oczach, by utrzymać idealną percepcję. Musiał uważać, może ktoś chciał go dźgnąć od tyłu? Gdzieś tam na horyzoncie trwała walka dwóch szczepów. Jedni tworzyli kości, inni kontrolowali piasek. Interesujące umiejętności i chętnie podszedłby zobaczyć je bliżej, gdyby nie jego niewiedza o obecnej sytuacji. Nie wiedział nic o aktualnym stanie rzeczy. Kto to spowodował? Czemu? I po co właściwie tutaj jest? Wydostanie się z tej sytuacji proste nie będzie, jednak o dziwo nawet przez chwilę nie myślał o ucieczce. Jakaś bomba trafiła całkiem blisko niego, pozostawiając jedynie duży krater i kolejną porcję szczątków. Na szczęście był na tyle daleko, że jedynie oderwało mu trochę skóry i nici. Ubytek tego drugiego naprawił prawie natychmiast, a o skórę się nie martwił. W tym całym morzu szczątków nie trudno będzie znaleźć odpowiadający kawałek. Biegł dalej, po chwili ból w głowie wywołany eksplozją osłabł.

I wtedy udało mu się dostrzec dość charakterystyczną osobę. Jego sędzina, która prowadziła walkę pomiędzy nim a tym szalonym Uchihą. Mimo wszystko jego pamięć była wyborowa i nie mógł zapomnieć jej aparycji. Jej postawa całkowicie się zmieniła. Nie była już tą pewną, sarkastyczną dziewoją. Gdyby szukać odpowiedniego porównania, na pewno byłoby nim zagubione dziecko. Kilka razy to widział w osadzie. Dziecko stojące gdzieś na ulicy i zapłakane szukające swojej rodzicielki, która go zgubiła. Albo on sam odszedł. Na jedno wychodziło. Tutaj było tak samo - niepewna i zszokowana. Ktoś zaczął jej zadawać pytania, a tego kogoś też poznał. Yoichi, jeden z uczestników turnieju. Posiadacz słusznych rozmiarów psa, w sumie zamienił z nim kilka zdań na trybunach. To co usłyszał odpowiadało tylko na część jego pytań. Lider strażników po prostu nie chciał się mieszać w to, co miało tu miejsce. Może był tak troskliwym przywódcą, że nie chciał ryzykować życia swoich podwładnych? Bez względu na powód było to zagranie minimalizujące ofiary. Postąpił jak postąpił. On też nie miał zamiaru ratowania przypadkowych ludzi. Ale jaki w takim razie miał zamiar? Co chciał zrobić?

Słyszał rozmowy pomiędzy ludźmi, w tym również te nieco bardziej ciekawe. Ktoś deklarował, że pójdzie do tej strażnicy. Jeszcze inni zdecydowanie odmawiali. On też tak zrobi, zdecydowanie. Co mu wyjdzie na pomocy innym ludziom? Czy wyniesie z tego jakiekolwiek korzyści? Gra nie jest warta świeczki, co go obchodzi życie stu czy dwustu całkowicie nieznanych mu osób, nie powiązanych z nim w żadnym stopniu. Ryzyko było zdecydowanie zbyt duże, nie może w takim miejscu i w takich okolicznościach stracić życia. Odwrócił się od nich wszystkich i wszedł na dach. Przynajmniej na nich jest chwila spokoju, z dala od pędzącego tłumu. Chociaż może faktycznie powinien pójść z resztą? Dla bezpieczeństwa? Nagle wpadła mu do głowy myśl - może zostanie doceniony za uczestnictwo w próbie ratowania ludzi? Nie, niemożliwe. Kto by się nimi przejmował. Pobiegł w swoją stronę - z dala od innych rozważających nad przystąpieniem do Grupki Ratowniczej. Wolał działać samotnie, jak miał to w zwyczaju. Gdzie tak pędził? Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Po prostu miał zamiar przeczekać cały ten chaos, oczywiście nie stojąc w miejscu czy skulony uciekając niczym szczur przed trutką. Przypomniało mu się, że chaos taki jest idealnym wręcz pretekstem do zdobycia pewnej długo oczekiwanej rzeczy. Na razie jednak po prostu biegł - głównie po dachach. Poszukiwał specyficznych zjawisk - podmuchów powietrza, poruszającej się ziemi, strumieni wody. Skoro nadarzyła się okazja, to czemu by jej nie wykorzystać? Oczywiście nie miał zamiaru szarżować i zabijać każdego wokoło - tylko jeśli sam go zaatakuje. "Jeśli masz zabić jednego, zabij jednego - nie mniej, nie więcej".
Kinobori no Waza do poruszania się w miarę bezpiecznymi, nietłocznymi drogami.

W przypadku zostania zaatakowanym nici z techniki klanowej starają się zająć oprawcą. Nie zapominam oczywiście o wszelkiego rodzaju unikach i ogólnej czujności. Nie ma mowy, bym dał się zaskoczyć spadającą bombą czy innym rodzajem ataku z zaskoczenia.
Nazwa
Jiongu
Pieczęci
Brak
Wytrzymałość
0,3 x wytrzymałość shinobi
Szybkość
0,4 x szybkość shinobi
Zasięg Max.
5 metrów
Koszt
  • Drobne wykorzystanie
    E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
  • Znaczące wykorzystanie
    E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6 | A: 4% | S: 3% | S+: 2%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jiongu jest niezwykłą umiejętnością, która zmienia ciało użytkownika w swoistą, szmacianą lalkę. Zdolność, którą uzyskuje się poprzez poddanie swojego ciała eksperymentom, pozwala na dowolne manipulowanie czarnymi nićmi znajdującymi się w naszym organizmie. Wprowadza się je w trakcie eksperymentu i po jego przyjęciu przez organizm następuje jego gwałtowny rozrost w wyniku czego już po niedługim czasie, nici znajdują się w każdym niemalże mięśniu naszego ciała. Ze względu na to, że nasze ciało składa się w głównej mierze jedynie z tych nici, jesteśmy w stanie także wykonywać dość poważne zabiegi na swoim organizmie, a także bez obaw je otwierać, a także zamykać.
Nazwa
Jiongu: Reberu Ei
Przedostatni poziom Jiongu. Wprowadza on szereg różnych zmian. Udoskonala zdolności nici, co jest oczywiste, lecz warto o tym wspomnieć. Idąc dalej, pozostają już tylko dwa narządy wewnętrzne: serce i mózg. Dochodzi również bardzo ważna dla Kakuzu rzecz. Zostaje wprowadzona możliwość aplikacji nowych serc. Aktualnie ich limit to trzy, lecz z czasem da się to zmieniać. Schemat zdobywania serc opisany jest poniżej.
Wytrzymałość
0,9 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
25 metrów
Szybkość
0,8 x szybkość shinobi
SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NiCI: 58,5
SZYBKOŚĆ 115 (125) (4 poziom)/NICI: 100
PERCEPCJA 53 (63) (2 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 5 (1 poziom)
KONTROLA CHAKRY C

CHAKRA: W zależności od wykorzystania nici - 97%(małe)/92%(duże)
0 x
Ryūji

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ryūji »

Śmierć, płomień, nienawiść, strach, desperacja wszystko to a nawet więcej można było zobaczyć dziś wśród piasków pustyni. Każdy w tym momencie mniej lub bardziej starał się ochronić swój własny tyłek, byli też tacy którzy starali się wykorzystać. Nasz blond bohater z kolei znalazł swój punkt zaczepienia i właśnie zmierzał w jego kierunku, wszędzie wokół szalały walki ale jego interesowała ta jedna szczególna w której brał udział jego pobratyńca. Niestety i tam sytuacja zmieniała się tonie szybko, pod naporem zbyt dużej ilości przeciwników Sabaku uległ i odszedł z honorem prawdziwego władcy piasku. "Cholera nie poradzenia sobie z nimi, nie dość że jest ich czwórka to jeszcze ich umiejętności są duże " W ten jakby już to stało się regułą sytuacja odwróciła się lecz tym razem z korzyścią dla Ryuji'ego. W niewielkiej odległości od siebie z tej samej strony której się zjawił dostrzegł dość dziwnego osóbnika lecz ważniejszym było to Co stało się z czterema podmiotami Kaguya, zostali wręcz unicestwieni z niesamowitą łatwością." Co za moc, tak brutalna a zarazem na swój sposób piękna! Co zrobi by ją posiąść! " Blondyn rozpoznał przywódcę swojego szczepu, pamiętał go ze spotkań na które zabierał go ojciec, więc bez chwili wahania postanowił się zbliżyć. Co ciekawe drugi osobnik również okazał się być Sabaku lecz niestety nie mógł go skojarzyć, szybka reprymenda i wyjaśnienie sytuacji od lidera rozwiała wszelkie wątpliwości, wojna.
-Wybacz, moje doświadczenie jest jeszcze niewielkie a siła pozostawia wiele do życzenia ale postarał się przydać szczepów i jak najlepiej umiem i wedle nauk mojego ojca Twoja prośba będzie dla mnie rozkazem, więc ruszam z Wami tym bardziej że moje szansę na przeżycie przy Tobie będą wieksze.
Mówiąc ostatnie słowa przywołał w pamięci scenę z przed chwili gdzie człowiek stojący przednim zabił czterech przeciwników jakby byli zwykłymi robakami. Przed ruszeniem w dalszą drogę zwrócił się jeszcze tylko na chwilę ku drugiej osobie która miała iść z nimi
- Jestem Ryuji, szkoda że poznajemy się w takich okolicznosciach.
Czy nasz bohater się bał? Niezbyt, zawsze był uczony by sytuację analizować na spokojnie, odkładając emocje na bok lub najlepiej całkiem ich się wyzbyć. Wpajano mu że działanie pod wpływem emocji najczęściej prowadziło do śmierci, wychowywanie w taki sposób pomogło mu wyzbyć się zbędnego zwątpienia a pozostawić sucha analizę.
SIŁA 14|14
WYTRZYMAŁOŚĆ 1|1
SZYBKOŚĆ 20|30
PERCEPCJA 20|30
PSYCHIKA 14|14
KONSEKWENCJA 1|1
100% CHAKRA
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Rokuramen Sennin »

Obrazek
//Mapka. Wiem, nie jestem ambitny, więc wyszukałem pasującą moim wyobrażeniom :v Ten okrągły cuś - arena, ten kwadratowy - ratusz i okolice rynku. Budynek na południowym wschodzie (sam dół mapy) - Wieża Południowa. I nie ma portów, to ciemniejsze po prawej to naturalne ściany z piaskowca.//
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Nikusui
Gracz nieobecny
Posty: 1028
Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
Wiek postaci: 29
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
Multikonta: Sayuri

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Nikusui »

Najwidoczniej strażniczce też nie podobały się słowa Shigeru. Wychodziło na to, że ich drogi zeszły się jedynie na krótką chwilę i zaraz ponownie ruszą w zupełnie inne strony. Czy miała mu to za złe? W sumie to nie. Był to jego świadomy wybór i teraz uznał, że ma ważniejszą rzecz do wykonania niż podążanie do Wieży Południowej. Każdy miał swoje priorytety. Może to też nie był taki głupi pomysł. Mógł się przydać bardziej gdzieś indziej. Oni w końcu mieli się udać do wieży i zorientować czy tam są strażnicy i spróbować ich przekonać do współpracy. Każda pomoc się przydaje, a przecież nie byli ludźmi bez serca.
Shigeru dostał jakiś zwój, którego zawartość i tak nie bardzo ją interesowała. Podjęta się już tego zadania, więc nie potrzebowała dodatkowych dowodów. Coś przecież i tak musiała zrobić w tym całym bajzlu. Teraz za to ruszyła się z miejsca, znajdując się dosyć blisko przedstawicieli klanu Senju.
- Nie daj sobie skopać tyłka. No.. nie dajcie. - mruknęła cicho, chyba pierwszy raz okazując troskę w stosunku do mężczyzny. O Toshio też wspomniała, ale to był jeszcze dzieciak, więc nie traktowała go jak całej reszty. Spojrzała jeszcze na Shigeru, wciągnęła głośno powietrze do płuc i rozchyliła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Odwróciła wzrok i przygryzła dolną wargę, słysząc kolejne słowa strażniczki. Rzeczywiście, nie było czasu do stracenia i musieli ruszać. To też jakby nieco ją otrzeźwiło i podniosła głowę wyżej, rzucając ostatnie spojrzenie klanowiczom Senju. Jej usta wygięły się w bardzo delikatnym uśmiechu, po czym ruszyła za Yukiko oraz Yoichim i jego psem. Nie wiedziała czy zdążyli już zniknąć z pola widzenia Shigeru i Toshio, czy może chłopaki już ruszyli w przeciwną stronę, ze swoim własnym celem, ale ich bieg nie potrwał długo. Donośny krzyk przerwał ich podróż, a ich spojrzenia powędrowały w stronę loży VIP. Wielka ptaszysko, a na nim członek Douhito. Nie był jednak zainteresowany dalszym przebywaniem w tym miejscu i bez oporów po prostu odleciał, najwyżej nie uznając ich za jakiekolwiek zagrożenie. Za to w niebezpieczeństwie był lider Hozuki. Zdawać by się jednak mogło, że wiszący na krawędzi mężczyzna zaraz otrzyma pomoc od swojego przybocznego. Mimo jego ponurej miny, kucnął i wyciągnął dłoń w kierunku swojego lidera, ale... nie zamierzał go ratować. Korzystając z okazji, po prostu go zabił. Tanto uderzyło w głowę lidera, brudząc się po chwili jego krwią. Oczy białowłosej otworzyły się szerzej, bo chociaż sama nie przepadała za swoim liderem, to nigdy nie dopuściłaby się takiego czynu. Nie pragnęła czyjejś śmierci od tak. zabijała tylko wtedy, kiedy nie miała wyboru, a kolejne słowa Hozukiego potwierdziły, że zdrowych zmysłów to on nie ma. Mogła przypuszczać, że pokojowa polityka jego poprzednika niezbyt mu się podobała i najwidoczniej pielęgnował w sobie nienawiść do szczepów czy innych klanów. Wspomniał w końcu nawet o Nara, z którymi kiedyś pewnie mieli spięcie i owy przyboczny nie chciał tak tego zostawić. To jasno mówiło, że był zagrożeniem, że nie chciał się wyzbyć nienawiści, pragnął władzy. To nie mogło umknąć nikomu. I zniknął im z oczu, wchodząc do środka budynku z dwoma przybocznymi.
- To nie będzie wojna między dwoma czy trzema klanami. Oni tylko wykorzystują okazję by wzniecić nienawiść i zabijać nawet swoich. - mruknęła, spinając się w sobie, przez co niekontrolowanie wokół jej dłoni i ramienia zabłysnęła splątane błyskawica, nie szkodząca oczywiście nikomu. Miała jednak na tyle opanowany ten żywioł, że mogła sobie na to pozwolić, nie narażając na szkody siebie czy ludzi obok, o ile oczywiście tego chciała. - Zostawimy to tak? - zapytała strażniczki, bo doskonale wiedziała, że sama z tamtą trójką może sobie nie poradzić. Możliwe, że walka i tak by się między nimi wywiązała, gdyby tylko stanęli sobie na drodze. A może aktualnie ich czwórka nie była w stanie stawić im czoła. Mimo dreszczyku emocji, to nie lubiła takich sytuacji, w których nie wiedziała co dokładnie zrobić. Nadal jednak była czujna by nie oberwać od kogoś lub czegoś i nie zginąć tylko dlatego, że się zagapiła. Było tu pełno odłamków budynku czy jakiś innych części, z którymi mogłaby się podmienić w razie potrzeby. Liczyła jednak na to, że wymiana paru słów odbędzie się w chwilowym spokoju i będą mogli zdecydować, co dalej.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Shigeru

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Shigeru »

Niemalże z pobłażliwością spojrzałem na znajomego Reiki, gdy ten zaczął mi prawić morały na temat tego, że musimy zareagować i przerwać tą krwawą łaźnie bo inaczej wszyscy się powyrzynają. Z pobłażliwością bo niby jak to chciał osiągnąc w trójkę, a właściwie w piątkę jeśli liczyć wystraszoną strażniczkę, a także Toshia, który był jeszcze dzieckiem wkraczającym pomału dopiero w wiek młodzieńczy. To co się w koło działo było doprawdy aktem przerażającym i sam gdybym czuł się na tyle pewnie i na tyle zobligowany, aby działać na własną rękę - to bym tak najpewniej zrobił. Niestety, w okolicy wciąż był mój ojciec, który chronił za cenę własnego życia Lidera naszego klanu i w tym momencie moim i Toshio obowiązkiem było do nich dołączyć, przekazać uzyskane informację, poradzić się i albo ich wesprzeć, albo dopiero zaczął działać. Zachowanie Yoichiego, a także Nikusui wydało mi się o tyle dziwne, że przecież i oni mieli tu swoich Liderów, których powinni wesprzeć w tym co się na około działo. To utrzymanie przy życiu głowy osad, które wyznaczają politykę wewnętrzną i zewnętrzną prowincji powinno być pierwszyzną, bo w przypadku ich śmierci, dopiero wybuchnąć mogła prawdziwa, niekontrolowana wojna. Milczałem jednak, pozwalając im się wypowiedzieć, nie chcąc ich obruszać swoich zachowaniem, które przejawiało się zgoła inaczej w stosunku do ich postanowień.
W międzyczasie od naszej grupki odłączyły się kolejne osoby. Najpierw Uchiha ze swoją obłąkaną dziewczyną - co przyjąłem z dziwną ulgą - a potem przeciwnik Natsume z finałowej walki. Oni także, dosadniej ode mnie, wyrazili to co sądzą o tym pomyślę i prawdę mówiąc nie byłem tym zdziwiony, choć mogli sobie oszczędzić co poniektórych słów, które jak widać, do żywego dotknęły strażniczki, która chciała jakoś temu wszystkiemu przeciwdziałać. Po zapoznaniu ze zwojem pokręciłem głową, bo rozkaz wydał mi się w dalszym ciągu niezrozumiały. Po co przysyłać oddział, który potem zamiast od razu pacyfikować i wprowadzić należyty porządek, pozwala rozwinąć się sytuacji, która prowadzi do masowej zagłady zwykłych mieszkańców, a także wzajemnych zabójstw wśród Shinobich szerokiej maści.
Yuriko nie domagała się zwrotu dokumentu, więc w chwili gdy kobieta odwróciła się w kierunku Inu oraz Yoshimitsu Uchihy, sam schowałem dokument do torby, którą miałem przyczepioną do pasa z tyłu. - Rozumiem wasze stanowisko, ale przede wszystkim stoją nad nami obowiązki, a te są jasne - odpowiedziałem, kierując swoje słowa przede wszystkim do Yoichiego oraz Yuriko, która nie chciała tracić więcej czasu i zamierzała ruszyć do południowej wieży. Nie dziwiłem się jej, to był w końcu jej psi obowiązek, a skoro i Inuzuka chciał jej towarzyszyć to może i faktycznie powiedzie się im ten plan. Bolało mnie jedynie to, że Nikusui zamierzała również poświęcić się dla tej sprawy, choć moim zdaniem, oboje postępowali nierozważnie. - Uważaj na siebie, jak tylko znajdę Isoshi-dono, przekaże mu uzyskane informację i jeśli nie wyrazi sprzeciwu, postaram się do Was dołączyć - dodałem, nie do końca jednak samemu wierząc w drugą część wypowiedzi, bo jak już wspominałem, wszystko działo się w prowincji Rodu Ayatsuri i mimo konfliktu jaki wybuchł, to przede wszystkim własne bezpieczeństwo i dobro Rodziny było najważniejsze.
Okrojona drużyna w końcu ruszyła przed siebie, a ja z Toshio zostaliśmy sami. Zastanawiałem się nad planem działania, czy rozsądniej podróżować górą czy też dołem. Podróż górą wydawała się dużo łatwiejsza, ale nastawialiśmy się w takiej sytuacji na atak kuszników. Z drugiej strony, czy Ci będą mieli czas zaatakować, gdy dosłownie na ziemi panował istny kocioł walczących ciał? - Ruszamy - rzuciłem do młodszego kuzyna i nie czekajac na żadne zaproszenie, gwałtownie ruszyliśmy w drogę powrotną do miejsca, gdzie ostatnio widzieliśmy naszego Lidera. W międzyczasie usłyszeliśmy krzyki, a gdy spojrzeliśmy w tamtą stronę to ujrzeliśmy jak przyboczny Lidera Klanu Hozuki, dopełnia krawego występku na własnym przywódcy. To wydarzenie jedynie upewniło mnie w tym, że pomimo tego co podpowiadało serce, słusznie uczyniłem kierując się rozsądkiem. Wiedziałem, że coś takiego nie przydarzy się Isoshi-dono, w końcu towarzyszył mu mój ojciec, niemniej w takiej sytuacji jaka teraz się działa na ulicach, nie trudno było wymyślić czegoś równie mocno zagrażającemu życiu.
Ogólne założenia:
W dalszym ciągu aktywne jest Moku Bunshin no Jutsu. Cały czas też uważnie rozglądam się na boki, szukając znajomych twarzy, które mogłyby sugerować, że Isoshi-dono wraz z Kazuo znajdują się gdzieś w pobliżu. W przypadku gdybym dostrzegł nadlatujący pocisk, ostrzegam Toshio i sam wykonuje unik. Gdybym miał pewność, że nadlatujący pocisk jest nie do uniknięcia przez mojego młodszego kuzyna, wtedy zasłaniam go swoim ciałem, mając świadomość że w odpowiednim momencie podmienie się z belką drewna [wtedy pojawiam się gdzieś blisko przy kuzynie, lub jeśli zaistnieje możliwość to przy przeciwniku]. Oczywiście sięgam też do kabury i wyciągam jeden z kunai, aby w razie czego mieć możliwość odpowiedniego zareagowania w celu odbicia nadlatującej broni, chyba że dostrzegłbym na niej (dzięki swojej percepcji) przyczepioną notkę. W takiej sytuacji odpycham Tohio i sam odskakuje na bezpieczniejszą odległość przyjmując pozycję bojową.

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 60
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 100 | 110
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50

KONTROLA CHAKRY:
B
POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Gōken (+10 Szybkości, +10 Percepcji)
0 x
Kaori

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Kaori »

Reiji, gdy stał kilka metrów od Gina, jeszcze przed jego odpowiedzią, znowu zapragnął po prostu siąść gdzieś i cieszyć się trwającym wokół nierządem. Napawać się ogólnym chaosem, śmiercią, walką pomiędzy klanami czy chociażby ostrym zapachem ziemi, która w zastraszającym tempie przesiąkała krwią tych nieszczęśliwców, którzy już zostali zabrani przez Jashina. Prawdę mówiąc to ponownie na chwilę stracił czujność, ale głos nieznajomego wybudził go z tego swoistego transu. Nie obawiał się już ataku z jego strony, gdy tylko zobaczył symbole na klatce piersiowej i ofiarach, dlatego odpowiedział krótko, uśmiechając się przy tym jadowicie.
- Ano, zapowiada. - W duszy cieszył się, że w końcu odnalazł kogoś, z kim mógł współpracować w wypełnianiu woli Jedynego Boga. No bo, co dwóch jashinistów to niejeden, jakby nie patrzeć. Dwaj wyznawcy tej wiary współpracujący ze sobą to koszmar dla kogoś, kto obserwowałby to wszystko z boku, ale dla Reiji'ego była to gwarancja, że tego dnia na pewno będzie się coś działo. Na pewno wreszcie będzie mógł się bezkarnie napawać mordem i cierpieniem.
- Reiji - przedstawił się krótko po kolejnych słowach bruneta. - Nic takiego nie widziałem, byłem zbyt zajęty podniecaniem się wszechobecnym chaosem. - Zaśmiał się gardłowo, ale szczerze. W końcu choć na chwilę mógł porzucić udawanie normalności, do czego był zmuszony podczas życia w Ryuzaki no Taki. Mógł uwolnić swoją wewnętrzną bestię i ukazać prawdziwą naturę przed kimś innym.
No i wtedy utracona chwilowo czujność dała się we znaki. Prawdę powiedziawszy jego organizm wydzielił już tyle adrenaliny, że owszem, poczuł spory ból, gdy senbony wbiły się w ciało, ale dotarło to do niego dopiero po kilku sekundach. Gdy odwrócił się w stronę, w którą skierowane były igły, zobaczył szarżującego mężczyznę zaledwie kilka metrów od siebie. Przytłumiony wizją rozlewu krwi umysł w ostatniej chwili zdołał wydać polecenie mięśniom, które zmusiły jego ciało do odskoku, a potem do szybkiego wyszarpnięcia igieł i rzucenia ich na bok. Dzięki temu wszystkiemu od razu oprzytomniał i uświadomił sobie, że oto zamiast zmuszać go do polowania, ofiara sama do niego przyszła. A więc czas się zabawić. Jashinista uniósł lewą rękę wysoko nad głowę, wciąż czujny i gotowy do uniku. Momentalnie dłoń zaczęła przyjemnie mrowić, otoczona malutkimi piorunami, które rozprzestrzeniły się na całe ciało, tworząc swego rodzaju powłokę. Po tym skoczył nagle w stronę mężczyzny, celem wymierzenia silnego ciosu pięścią prosto w jego brzuch. Gdyby coś się nie powiodło wciąż był gotów do uchylenia się, odskoku bądź w ostateczności bloku z pomocą kunai, który wciąż znajdował się w prawej ręce.
Siła: 20
Wytrzymałość: 20
Szybkość: 20
Percepcja: 20
Psychika: 5
Konsekwencja: 5

Chakra: 88%.
Użyte jutsu: Raiton: Hiraishin[/center]
0 x
Inoue

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Inoue »

Ruszyli niespiesznie na zachód, jednakże pełni determinacji, złaknieni krwi niewinnych mieszkańców jak również silnych przeciwników. Ich celem była największa zadyma by być w jej centrum i bawić się na całego nie bacząc na ograniczenia. Dwójka potworów dostrzegła nieszczęśników, którzy kierowali się w stronę bramy by wydostać się z centrum wojny i najzwyczajniej w świecie przeżyć. Niestety mieli pecha gdyż zbliżała się do nich dwójka zabójców, którzy mieli chrapkę na ich marne życia. Ruda szybko zaczęła pokaz morderczego tańca wskakując w sam środek tłumu nie patrząc na to, czy przypadkiem nie wylądowała na jakimś pechowym cywilu. Uśmiechnęła się diabolicznie ukazując rząd nienaturalnie ostrych kłów, jej oczy jarzyły się chęcią mordu, która wręcz emanowała z jej ciała. Ryknęła gromkim śmiechem i od razu rzuciła się do ataku uderzając najbliższe osoby z pięści, powalając jeden za drugim. Po chwili można było naliczyć pokaźną sumkę trupów, z każdym kolejnym dziewczyna napalała się na jeszcze więcej krwi i mordu. Jej śmiechu nie było końca, wszyscy w pobliżu ginęli od jej zwierzęcej siły. Nadciągnęli bardziej wykwalifikowani wojownicy, zamachnęli się broniami jednakże nie zdążyli niczego więcej uczynić, ruda doskoczyła do nich z zabójczą prędkością i po prostu trzasnęła im w twarz przeobrażając jej całą strukturę w dziwną masę. Przystanęła nad ciałami, wstrzymała się na krótką chwilę gdyż poczuła dziwny ból na ramieniu. Krwawiła, Inu przejechała palcami po ranie, uniosła dłoń na wysokość oczów i spojrzała na spływającą posokę nieco obłąkanym wzrokiem. Zachichotała jak wariatka i odwróciła głowę i dojrzeć człowieka, który jej to zrobił. Długo nie pozostał żywy, zajął się nim Yoshi który z ogromnym zachwytem załatwił ofiarę szybkimi ruchami.
W najbliższym zasięgu skończyły się ofiary, ruda zdołała choć trochę nasycić swoje pragnienia. Rozejrzała się, była blisko wojny między jakimiś olbrzymami, których ataki były blokowane przez ogniste techniki. Ciekawszą postacią był jednak mężczyzna bez jednego oka który dowodził katonową armią. Wielu ludzi chciało go zaatakować, jedna z nich padła u jego stóp nie otrzymując żadnego obrażenia. Ruda gwizdnęła przeciągle. - Czyżby iluzje? Dobry jest co nie? - Przechyliła łeb w stronę Czerwonego z ciekawością obserwując jego reakcję, równocześnie jej chakra zaczynała buzować coraz mocniej. - Skusisz się na niego? - Spytała gotując się do ataku na tegoż interesującego człowieka. Jej czarne znaki na policzku zapłonęły czystym ogniem, zaczęły rozchodzić się szerzej po jej twarzy zamieniając pojedyncze okolice ciała w dziwny wytwór. - Będę cię osłaniać - Mruknęła przygotowując się do startu wprost na jednookiego, choć była też gotowa na odparcie osób, które zapewne będą chronić wodza. Na pierwszej linii więc zapewne będą płotki, wtedy właśnie nimi zajmuje się dziewczyna pozostawiając danie główne Yoshiemu i torując dla niego drogę. Jeśli zaś takich by nie było, wtedy priorytetem jest jednooki. Miała na uwadze również to, że przeciwników może być zbyt wiele, wtedy używa Karada Shīrudo by zasłonić się przed groźnymi atakami, równocześnie by zadziałać nieco jako taran.
Czas podkręcić atmosferę!
Staty:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 40 + 45
    WYTRZYMAŁOŚĆ 50 + 55
    SZYBKOŚĆ 100 (+10 ze stylu) = 110
    PERCEPCJA 10 (+10 ze stylu) = 20
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
    KONTROLA CHAKRY B

    Chakra: 100% + 50%
Techniki:
Poziom
Przemiana
Opis Drugi poziom przemiany, w którym ciało użytkownika całkowicie zostaje całkowicie pokryte przez czarne wzory. Na tym etapie następuje znaczący wzrost siły oraz wytrzymałości użytkownika kosztem znaczącej kontroli nad swoim zachowaniem. To czy użytkownik rozróżni przeciwników od sojuszników zależy jedynie od jego kontroli chakry. Członek szczepu Jūgo ponadto potrafi w znacznie większym stopniu manipulować tkankami swojego ciała.
Wymagania
Dziedzina klanowa na randze B
Bonusy
Inne Gwałtowny przyrost agresji. W przypadku kontroli chakry niższej niż ranga B, użytkownik atakuje zarówno sojuszników jak i przeciwników.
Nazwa
Karada Shīrudo
Pieczęci
Brak
Zasięg
Przedramię użytkownika
Koszt
E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4%
Dodatkowe
Wymaga dziedziny klanowej na randze B
Opis Tym razem rozpatrujemy technikę stricte defensywną, wymagającą nieco lepszej kontroli swojego Kekkei Genkai - transformacji poziomu drugiego. Po aktywacji chakry natury w ciele użytkownika, całe ciało zmienia kolor na szary, zaś na czole i policzkach pojawiają się zgrubienia, mające tę samą właściwość co hełm. Techniką właściwą jednak jest co innego - otóż na ramieniu członka tajemniczego klanu Jūgo pojawia się szeroka, prostokątna tarcza, którą można się posłużyć do zablokowania nadchodzącego uderzenia. Jest ona bardzo wytrzymała i tylko naprawdę solidny cios jest w stanie ją uszkodzić lub przebić. Ze względu na swoje rozmiary nie można jej użyć w ofensywie - a nawet jeśli by się próbowało, to i tak nie miałoby to sensu, bo siła ciosu byłaby znacząco zmniejszona.
0 x
Murai

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Murai »

Jego decyzja była najlepszą, jaką mógł w obecnym momencie wybrać. Bo jakie miał opcje? Próba powstrzymania przyczyny zamieszania asystując przywódcom klanów? Jego umiejętności z pewnością nie były na takim poziomie, by móc się tego podjąć. Zresztą on nie był bezpośrednim powodem ataku, nie ma żadnych zobowiązań by im pomagać. I dostał jasne polecenie od lidera. Inna opcja? Próba pomocy uciekającym widzom. Pomocy albo w postaci próby opanowania tłumu, albo eliminowaniu co bardziej kłopotliwych według ich uznania jednostek, albo próba zaprowadzenia do porządku straż, która dostała rozkaz niewtrącania się w obecną sytuację? A niby dlaczego miałby im pomagać? Czy ci ludzie byli dla niego ważni? Pomogli mu, przysłużyli się w jego sprawie? Oprócz tępego wiwatowania nie zrobili absolutnie nic. Jeśli nie będą mieli wystarczająco szczęścia albo odpowiednich umiejętności to zginą, a jemu nic do tego. On miał własne cele, własną wizję aktualnej sytuacji. A jaka była po jego stronie? Poruszając się z zawrotną prędkością po dachach przyglądał się zaistniałej sytuacji. Rozpacz była wszechobecna, podobnie jak śmierć i całkowite porzucenie dotychczasowej moralności i zachowań. Jedna rzecz przykuła jego uwagę - gdzieś w głębi osady pojawił się istny kolos. Ogromny człowiek, około stumetrowy, po prostu się pojawił. Jego ruchy wyglądały, jakby chciał coś trafić. Uciążliwą muchę, swojego przeciwnika. Ale takie ogromne cielsko było również ogromnym celem dla przeciwnika. Ogień skierowany w jego stronę zmusił go do wycofania się. A więc zapanował totalny chaos, każdy walczył z każdym. Nie liczyło się to, że jeden lider oglądał walki u boku drugiego - teraz każdy był wrogiem każdego. Kilku nawet stanęło w miejscu, inni zaczęli ze sobą walczyć. Było to zaskakująco podobne do tego, co widział przy moście. Starzec po prostu stał w miejscu, a przeciwnicy się mordowali. Jeszcze gdzieś indziej powstał ogromny smok zrobiony z czegoś jakby lodu... nie, chyba jakiś rodzaj kryształu. Tyle fantastycznych umiejętności które chciał poznać. Ale nie miał czasu.

Skakał po dachach, biegł przed siebie. Poszukiwał unikając pozostałych, którzy również rozpierzchli się po wiosce. Nie potrzebował zbędnych problemów, zadanie powinien wykonać jak najszybciej i z jak najmniejszymi stratami po swojej stronie. To była chyba pierwsza taka sytuacja gdzie nie było żadnych przeszkód do działania. Był sam i walczył samotnie. W oddali widział to, czego oczekiwał. Zresztą nie spodziewał się niczego innego, kiedy każdy walczył z każdym o przeżycie wszelkimi środkami nietrudno było wyłapać konkretne rzeczy, zwłaszcza takie rzucające się w oczy. Walka odbywała się pomiędzy jedną grupą a drugą, z czego łatwo mogli się rozpoznać po strojach. Jedni nosili zwiewny błękit, a drudzy bardziej przyziemnie. Obydwie grupy walczyły i widać było, że nie zamierzają się poddać. Kiedy tylko Murai znalazł się w miarę blisko nich, jeden z błękitnych go zauważył. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć została w jego stronę wystrzelona kula ognia. Nie patyczkowali się. Postanowił uskoczyć - wykonać szybki unik. Może być w bok albo zeskoczyć z dachu, o ile wysokość będzie odpowiednia by nie wynikły z tego negatywne efekty. Skorzysta nawet z pomocy nici - przykładowo wystrzeli je spod stóp, by uniknąć kuli. Wszystko zależy jednak od sposobu. Kiedy pocisk go minie rozpocznie realizację planu.
- Nie atakuj, nawet nie znasz moich intencji. Wszyscy stracili tutaj rozum?! - powiedział poważnym tonem do napastnika. Tą psychologiczną zagrywką chciał na chwilę ostudzić jego bojowy zapał, zmusić do rozmowy. W tym szalonym piekle zwyczajna rozmowa była praktycznie niemożliwa, ale mimo tego miał zamiar podjąć próbę. Imitowaną, ale jednak. Grał idealnie, chłodny zwyczajowy ton brzmiał prawdziwie głównie dlatego, że takowy był. Jednocześnie jego nici niepostrzeżenie wpełzły do jego torby u jego lewego boku i oplotły bombę dymną.. Oponent nie powinien tego zauważyć. Może chcieć podjąć dialog albo też zaatakować. Przewidział obydwie opcje. Jeśli zauważy składanie przez niego pieczęci bądź przez jednego z jego współziomków, którzy byli skierowani do Muraia, natychmiastowo wyjmuje nićmi bombę z kabury i miota ją prosto pod nogi oponenta.. Ograniczenie widoczności przeciwnika wiele działa, pokazał mu to jego oponent podczas ostatniej walki. Następnie ucieka do tyłu i w bok starając się na bieżąco unikać potencjalnych ataków. Wycofał się na około 10-15m. Jednoczesnie pozłał swoje nici do dymu, na poziomie mniej więcej kostek. Mają dokładnie opleść każdego kogo się da - opleść nogi i ręce, by uniemożliwić składanie pieczęci. W przypadku próby podjęcia dialogu bądź też zawahania oponenta Murai wykonuje dokładnie te same czynności, wykorzystując element zaskoczenia. Oczywiście nie stoi w miejscu i cały czas zmienia swoją pozycję by nie dać się trafić. Na uzyskanie swojego przyjdzie pora, teraz należy wykorzystać walkę dwóch grup. Może zapewni przewagę drugiej, a następnie samodzielnie ją wykończy? Wszystko jest dozwolone, ale będzie musiał poczekać na rozwój wydarzeń.


Nazwa
Jiongu
Pieczęci
Brak
Wytrzymałość
0,3 x wytrzymałość shinobi
Szybkość
0,4 x szybkość shinobi
Zasięg Max.
5 metrów
Koszt
  • Drobne wykorzystanie
    E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
  • Znaczące wykorzystanie
    E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6 | A: 4% | S: 3% | S+: 2%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Jiongu jest niezwykłą umiejętnością, która zmienia ciało użytkownika w swoistą, szmacianą lalkę. Zdolność, którą uzyskuje się poprzez poddanie swojego ciała eksperymentom, pozwala na dowolne manipulowanie czarnymi nićmi znajdującymi się w naszym organizmie. Wprowadza się je w trakcie eksperymentu i po jego przyjęciu przez organizm następuje jego gwałtowny rozrost w wyniku czego już po niedługim czasie, nici znajdują się w każdym niemalże mięśniu naszego ciała. Ze względu na to, że nasze ciało składa się w głównej mierze jedynie z tych nici, jesteśmy w stanie także wykonywać dość poważne zabiegi na swoim organizmie, a także bez obaw je otwierać, a także zamykać.
Nazwa
Jiongu: Reberu Ei
Przedostatni poziom Jiongu. Wprowadza on szereg różnych zmian. Udoskonala zdolności nici, co jest oczywiste, lecz warto o tym wspomnieć. Idąc dalej, pozostają już tylko dwa narządy wewnętrzne: serce i mózg. Dochodzi również bardzo ważna dla Kakuzu rzecz. Zostaje wprowadzona możliwość aplikacji nowych serc. Aktualnie ich limit to trzy, lecz z czasem da się to zmieniać. Schemat zdobywania serc opisany jest poniżej.
Wytrzymałość
0,9 x wytrzymałość shinobi
Zasięg
25 metrów
Szybkość
0,8 x szybkość shinobi
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4026
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: [Event] Pył wojny

Post autor: Ichirou »

Wbrew własnej woli został wciągnięty w wir wojny, która dopiero nabierała rozmiarów i cholera wie jak wielką skalę miała przyjąć. Wcale nie widziało mu się uczestnictwo w tym całym gównie, ale tak naprawdę nie miał żadnego wyjścia. W wydarzeniach Sachū no Senjō jego szczep odgrywał pierwszoplanową rolę. W osadzie roiło się od kościanych zasrańców, w związku czym trzymanie się blisko swojego zwierzchnika dawało największe szanse na przeżycie. Pojawił się także aspekt samej ambicji, która rozbudzona z długoletniego snu sprawiła, że brązowowłosy znalazł w sobie determinację do dołożenia swojej cegiełki w odparciu natarcie przez Sabaku. I nie, nie chodziło tutaj wyłącznie o poczucie jedności lub przywiązania do rodu, a raczej chęć udowodnienia sobie oraz innym swojej wartości, która po ostatnich niepowodzeniach była bliska zeru. Poza tym, klęska szczepu wcale nie była mu na rękę. Po przejęciu wioski Kaguya z pewnością dążyliby do całkowitej eliminacji władców piasku, co uczyniłoby z dwudziestolatka zwierzynę łowną. Konieczność ukrywania swojego pochodzenia kłóciła się ze zdobywaniem popularności. Stał się zatem żołnierzem, choć nigdy nie chciał nim zostać.
Ruszył za swoim liderem, który tak naprawdę był jedyną nadzieją na wyjście z tego bagna ze szwanku. Podobnie jak on, posłużył się klanowymi umiejętnościami, odrywając z podłoża zwarte pokłady piachu, które przybrały formę latającej platformy. Choć w teorii wrócił do pełni sprawności, to wolał nie nadwyrężać nadmiernie nóg. Stworzony podest zapewniał mu lepszą mobilność i większą szansę na uniknięcia zagrożenia. Nie chciał po raz drugi nadziać się na pieprzone kolce kościanych rycerzyków. Podążał za Jou, wysłuchując jego słów. Najwyraźniej wojna była nieunikniona, na co na szczęście wcześniej się przygotowali. Przywódca Sabaku miał już właściwie plan, który cała trójka zaczęłaby realizować, gdyby nie pojawienie się wroga. Było ich chyba z ośmiu, a do tego jeszcze przeklęci łucznicy rozsiani po budynkach. Niezbyt ciekawie.
Uniósł się nieco nad ziemię, żeby nie zostać potraktowanym kolcem w taki sposób jak lider. Dokonał szybkiej decyzji dotyczącej eliminacji w pierwszej kolejności łuczników obsadzonych na dachach, którzy mogli napsuć im wiele krwi. Bez zastanowienia zaczął formować z wszędobylskiego tutaj piachu mackę, która zaraz po ukształtowaniu się zaczęła ciskać z siebie chmarę piaskowych pocisków w stronę łuczników. Warto nadmienić, że podczas ofensywy nie stał biernie. Piaskowa platforma dawała mu możliwość swobodnego poruszania się we wszystkich kierunkach, bo było kluczowej jeśli chodzi o własne bezpieczeństwo. Przede wszystkim ciągle znajdował się w pewnym ruchu, żeby nie stanowić łatwego celu dla ataków dystansowych. Poza tym, zamierzał korzystać z istniejących budynków i innych naturalnych zasłon, by chociaż częściowo ograniczyć wrogowi dostęp do siebie. Po prostu starał się uniknąć takiej sytuacji, w której oponenci byliby rozsiani dookoła niego. Wolał się nawet nieco wycofać, byleby tylko mieć wrogów przed sobą i najlepiej zza zasłony prowadzić zmasowany atak.
Dalsze posunięcia zależały oczywiście od sytuacji na placu boju. Dziesiątki pocisków powinny mocno przerzedzić przeciwników rozlokowanych na dachach, jeśli nie wybić wszystkich do nogi. Pozostawali prócz nich ci, którzy najprawdopodobniej walczyli w zwarciu, w tym trzech pieprzonych Kaguya. Ichirou wciąż starał się zachowywać dystans i w pierwszej kolejności dbać o własne bezpieczeństwo, stąd też był w każdej chwili był gotów do nagłego zwrotu platformą lub wzniesienia z podłoża piachu w celu utworzenia twardej ściany. Jeżeli jednak znalazł do tego dogodną szansę, przejął kontrolę nad piachem znajdującym się pod stopami wrogów, starając się w ten sposób ich powalić lub schwytać, ułatwiając w ten sposób robotę liderowi, który mimo wszystko powinien grać pierwsze skrzypce w obecnym starciu. Jeżeli jakiś oponent zdecydował się na natarcie na brązowowłosego, ten oczywiście skupi się na nim, próbując zatrzymać go i schwytać jego nogi. Najważniejszym priorytetem było jednak przeżycie, dlatego też Ichirou starał się cały czas mieć na uwadze wszystko, co działo się wokół. Tym razem musiał się skupić i podejść poważnie do stojącego przed nim wyzwania. Nie było tutaj miejsca dla lekceważącego wszystko narcyza o wyrośniętym ego.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości