Ale przynajmniej jedna rzecz okazała się po jego myśli - Matsuda wydawał się niepowiązany z nietypowym zachowaniem Taro. Oczywiście mógł grać. Udawać, próbować umyć ręce od odpowiedzialności. Tymczasowo współpracować i potem dopiero zdjąć go z boku. Albo eskalować sytuację na swoją korzyść, nawet. Ujawnić Mujina jako osobę odpowiedzialną za całą tą sytuację, jako "oszukującego". Jeśli był powiązany, to miał ogromną liczbę sposobów na wyjście z tej sytuacji. Tym więcej, im ważniejszy bądź sprytniejszy był. Ale wyraził chęć współpracy i nawet zabrał go na lożę. W której znajdowały się osobistości ważne. Ponownie - mógł być to jakiś podstęp, ale Mujin był w potrzebie złapania kolejnych tropów i wskazówek. Poszedł za Matsudą.
Nie miał czasu na rozejrzenie się. Poszukiwania jakichkolwiek znajomych twarzy czy osób, które potencjalnie mogły dać mu jakiekolwiek informacje "pasywne". uwaga wszystkich skupiła się na jednej osobie. Na jegomościu, którego nie był w stanie od razu zidentyfikować, ale też nie było potrzeby. Reakcja innych obecnych na trybunie dała mu do zrozumienia, że jest on potencjalnym zagrożeniem. Nie wypuścił swoich robaków od razu, a jedynie zapobiegawczo sięgnął za plecy, do swojego dużego zwoju. Nie wiedział, z jaką skalą zagrożenia może się mierzyć, ale jeśli faktycznie wszedł na lożę największych szych w celu ataku, to musi sobą reprezentować coś więcej, niż typowa, przeciętna jednostka Dlatego też Mujin nie mógł się oszczędzać.
Kolejna chwila. Wybuchy. Bardzo odczuwalne. I potencjalnie niebezpieczne. Ludzie wstali. Wszystko się chwiało. Konstrukcja ewidentnie nie była stabilna. Mujin zareagował praktycznie bez zastanowienia. Dopiero co wszedł na trybunę, ale ludzie wokoło byli ewidentnie zagrożeni.
- DO WYJŚCIA! - krzyknął Mujin, odsuwając się na bok i wyciągając zza pleców zwój z zapieczętowanym robactwem. W następnej chwili ogromne ilości Kikaichū poleciały pod lożę. Niby ogromna chmura. Czarna, bezkształtna masa. Robactwo w takich ilościach było ubite, skoncentrowane i nie dało się ot tak rozróżnić pojedynczych osobników. Do robactwa ze zwoju dołożył swoje, które przechowywał w ciele. Robaki miały za zadanie ustabilizować trybunę, na ile się dało. Zmniejszyć kołysanie i dać wszystkim czas na ewakuacje.
- Sam nie dam rady. Potrzebuję wsparcia! - zadeklarował Mujin, gdy tylko wypuścił robactwo. I nie była to przedwczesna deklaracja. Jego robactwo nie było idealne do tego typu zadań. Możliwości przemieszczania ciężarów poszczególnych osobników były żałosne i nawet ogromne chmary nie byłyby w stanie utrzymać całych trybun. Nie wiedział, ile mógł kupić czasu, ale miał zamiar kupić go jak najwięcej. W najlepszym scenariuszu któryś z kompetentnych pomoże jego inicjatywie i uda mu się ewakuować wszystkich. W najgorszym będzie musiał radzić sobie samodzielnie. Wolał nie, rzecz jasna, ale dopuszczał taką możliwość.
Skrót:
2. Mujin wysyła robaki na dół loży celem stabilizacji i krzyczy, by ktoś mu asystował bo sam nie da rady