Dom Masaru
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Dom Masaru
Czasem lepiej być nieco niedomyślnym, dzięki temu brzmi się na uprzejmego. Czy raczej po prostu jest się uprzejmym, bo celem Benisuke nie była żadna gra pozorów. Tak więc słysząc od Nany, że to jego herbata po prostu posłał jej uśmiech wdzięczności. Napar był rzeczą pierwszej potrzeby po wielu dniach podróży.
Widok całego i zdrowego Toshira był ewidentną ulgą dla Kutaro. Już wcześniejszą wiadomość, że żyje przyjął z radością, a widząc go w całej okazałości nie oponował i z radością przyjął uścisk Nishiyamy. Wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Okularnik widząc, że Nana wyciągnęła różne przekąski, a następnie zniknęła w kierunku spiżarki, wziął przygotowanie jedzenie i położył je na stoliku. Zawsze to jakiś uprzejmy gest w stronę gospodarzy, a może to wielkie faux pas gdyż nie uszanował obowiązków gospodarza i gościa. Taa, Kutaro nie zamierzał sobie zaprzątać głowy takimi problemami. Skoro mógł z czymś pomóc to zamierzał to zrobić, poza tym nieszczególnie się czuł tu jako oficjalny gość, tylko znacznie bardziej swobodnie. Przecież ostatnim razem trafił tu spity jak świnia i przez pół dnia trzeźwiał podczas treningów. Ah to było coś. Może warto to będzie powtórzyć.
Kiedy wszyscy się usadowili, a dziewczyna znikąd wyciągnęła butelki sake, (to powtórzenie zaczynało być coraz bliżej) Aburame mógł w końcu zabrać się za odpowiadanie na pytania.
- Gdy ostatni raz widziałem Ao miał się całkiem dobrze. Ba! Nawet pomagał nam przy transporcie chorych. - Rozwiał lęki Toshiro. - Tak więc po części zmienił stronę. Choć przy nim ubrałbym to w inne słowa. - Roześmiał się okularnik na wspomnienie sztywności samuraja. - Wydaje mi się, że od początku walczył przede wszystkim dla ludzi, a nie dla którejkolwiek ze stron. Tak czy inaczej na pewno przeżył bitwę. - Wzruszył ramionami. Samuraj był osobistością ciekawą, choć Kutaro miał wrażenie, że nie przypadł do gustu szermierzowi. No cóż. Choć zapewne przez to, że Aburame wierzył raczej w ducha prawa, a Ao wyglądał na takiego co wytapetował sobie pokój ustępami Bushido.
- Zastanawiam się czy już chcę rozdrapywać szczegóły bitwy, czy dopiero po kilku głębszych. - Wskazał nosem na butelkę sake. - Sam nie wiem... Powiedzcie mi przynajmniej, że nic wam się nie stało i wrócimy do tego później. - Zapytał dwójkę Uchiha. Niby z daleka było z nimi wszystko w porządku, ale na wszelki wypadek wolał się upewnić. Póki co zadowolił się gorącą herbatą i kęsem onigiri, ale jego wzrok zaczynał błądzić coraz bliżej ceramicznej butelki. Spokojnie, spokojnie, jeszcze do tego dojdziemy.
- Co robiłem? - Powtórzył z głupia pytanie drapiąc się po potylicy. - Wróciłem do Kaigan i pogadałem z liderem. Zlecił mi drobną fuszkę w Ryuzaku, potem wam o tym opowiem. No i ruszyłem od razu na północ. Chwilę się tutaj jedzie. - Delikatnie się uśmiechnął. W końcu zależało mu, żeby sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. Póki co nie musiał się martwić o konieczność robienia misji, żołd z Muru zaspokoi jego potrzeby finansowe na najbliższy czas. Tym bardziej, że jeśli klan był zadowolony to stał się świeżo upieczonym Akoaito. Chyba mógł sobie pozwolić na krótkie wakacje.
- A co Wy robiliście przez ten czas? - Zapytał z szelmowskim uśmiechem. W końcu byli “do przodu” nad nim kilka dni, ciekawe co takiego im ubarwiało ten czas. Co prawda z daleka wydawało się, że Nana po prostu szukała wsparcia doświadczonego członka swego rodu, to jednak czasem wyglądało to na nieco cieplejszą relację jak klasyczne mistrz i uczennica. Beniuske nie pozostawało nic więcej jak tylko z ciekawością obserwować rozwój sytuacji.
Widok całego i zdrowego Toshira był ewidentną ulgą dla Kutaro. Już wcześniejszą wiadomość, że żyje przyjął z radością, a widząc go w całej okazałości nie oponował i z radością przyjął uścisk Nishiyamy. Wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Okularnik widząc, że Nana wyciągnęła różne przekąski, a następnie zniknęła w kierunku spiżarki, wziął przygotowanie jedzenie i położył je na stoliku. Zawsze to jakiś uprzejmy gest w stronę gospodarzy, a może to wielkie faux pas gdyż nie uszanował obowiązków gospodarza i gościa. Taa, Kutaro nie zamierzał sobie zaprzątać głowy takimi problemami. Skoro mógł z czymś pomóc to zamierzał to zrobić, poza tym nieszczególnie się czuł tu jako oficjalny gość, tylko znacznie bardziej swobodnie. Przecież ostatnim razem trafił tu spity jak świnia i przez pół dnia trzeźwiał podczas treningów. Ah to było coś. Może warto to będzie powtórzyć.
Kiedy wszyscy się usadowili, a dziewczyna znikąd wyciągnęła butelki sake, (to powtórzenie zaczynało być coraz bliżej) Aburame mógł w końcu zabrać się za odpowiadanie na pytania.
- Gdy ostatni raz widziałem Ao miał się całkiem dobrze. Ba! Nawet pomagał nam przy transporcie chorych. - Rozwiał lęki Toshiro. - Tak więc po części zmienił stronę. Choć przy nim ubrałbym to w inne słowa. - Roześmiał się okularnik na wspomnienie sztywności samuraja. - Wydaje mi się, że od początku walczył przede wszystkim dla ludzi, a nie dla którejkolwiek ze stron. Tak czy inaczej na pewno przeżył bitwę. - Wzruszył ramionami. Samuraj był osobistością ciekawą, choć Kutaro miał wrażenie, że nie przypadł do gustu szermierzowi. No cóż. Choć zapewne przez to, że Aburame wierzył raczej w ducha prawa, a Ao wyglądał na takiego co wytapetował sobie pokój ustępami Bushido.
- Zastanawiam się czy już chcę rozdrapywać szczegóły bitwy, czy dopiero po kilku głębszych. - Wskazał nosem na butelkę sake. - Sam nie wiem... Powiedzcie mi przynajmniej, że nic wam się nie stało i wrócimy do tego później. - Zapytał dwójkę Uchiha. Niby z daleka było z nimi wszystko w porządku, ale na wszelki wypadek wolał się upewnić. Póki co zadowolił się gorącą herbatą i kęsem onigiri, ale jego wzrok zaczynał błądzić coraz bliżej ceramicznej butelki. Spokojnie, spokojnie, jeszcze do tego dojdziemy.
- Co robiłem? - Powtórzył z głupia pytanie drapiąc się po potylicy. - Wróciłem do Kaigan i pogadałem z liderem. Zlecił mi drobną fuszkę w Ryuzaku, potem wam o tym opowiem. No i ruszyłem od razu na północ. Chwilę się tutaj jedzie. - Delikatnie się uśmiechnął. W końcu zależało mu, żeby sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. Póki co nie musiał się martwić o konieczność robienia misji, żołd z Muru zaspokoi jego potrzeby finansowe na najbliższy czas. Tym bardziej, że jeśli klan był zadowolony to stał się świeżo upieczonym Akoaito. Chyba mógł sobie pozwolić na krótkie wakacje.
- A co Wy robiliście przez ten czas? - Zapytał z szelmowskim uśmiechem. W końcu byli “do przodu” nad nim kilka dni, ciekawe co takiego im ubarwiało ten czas. Co prawda z daleka wydawało się, że Nana po prostu szukała wsparcia doświadczonego członka swego rodu, to jednak czasem wyglądało to na nieco cieplejszą relację jak klasyczne mistrz i uczennica. Beniuske nie pozostawało nic więcej jak tylko z ciekawością obserwować rozwój sytuacji.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Dom Masaru
Spotkania po czasie miały to do siebie, że bardzo cieszyły. Szczególnie jeśli zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo zależy ci na jakiejś osobie. Toshiro przeżył już kiedyś coś takiego w swoim życiu. Teraz było jednak nieco inaczej. Dużo lżej i jakby... milej? Jakkolwiek by to nie brzmiało. Kamień spadł mu z serca gdy zobaczył swojego dobrego druha. Dopiero po chwili dostrzegł, że większość rzeczy była już poukładana. Jakieś owoce, tutaj onigiri. Hm. Ktoś się tutaj chyba nieźle zadomowił, co? Nawet się nie obejrzał, a Nana już wiedziała co gdzie jest, a przecież nie przyjmowali gości, prawda? Poza tym nie miała w tym zbyt dużego doświadczenia, chociaż z drugiej strony bywała w wielu przybytkach, zapewne stąd wyciągnęła tę wiedzę. Nawet herbatka zrobiona, zaparzona, ładnie podana, no proszę, proszę. Ani się nie obejrzał, a już w rękach trzymał butelkę sake, którą wręczyła mu jego nowa lokatorka. Oczywiście skoro ona miała chęć się napić to jak nie sposób jej tutaj nie odmówić? Korek poszedł w ruch, a oprócz tego przygotowania do posiedzenia, bo to zapowiadało się na nieco dłuższe. Oczywiście nie protestował gdy Aburame również chciał pomóc. Miał czuć się tak jakby był u siebie i rzeczywiście to robił. Gdy pierwszy raz tutaj trafił to byli nawaleni jak sto pięćdziesiąt, a potem i tak wyszło na to, że został u niego jakiś czas. Dzięki czemu też musiał całkiem nieźle znać jego dom. Co najważniejsze jednak to fakt, że słowa Kutaro również poszły w końcu w ruch.
-Och, to wygląda na to, że swoim przybyciem przynosisz same dobre wieści. Wydawało mi się jednak, że samuraje inaczej podchodzą do danego słowa i opowiadaniu się po jednej ze stron, a tu ci proszę, niespodzianka.- powiedział przykładając dwa palce do podbródka i lekko go pocierając jakby się nad czymś zastanawiał. Pomimo tego na jego twarzy cały czas widniał uśmieszek. -Zostawmy to na później. Definitywnie.- przytaknął kompanowi i zaczął rozlewać płyn bogów do trzech czarek. Jak to spokojnie? Już do tego momentu doszliśmy! Nie ma przecież lepszej okazji do opijania niż takie spotkanie!
-U mnie... W sumie nas, podobnie. Od wydarzeń z muru jakoś tak się stało, że... Podróżujemy razem.- słowa nagle jakoś tak ciężej mu przychodziły, bo jakoś ciężko było mu to wszystko tak wytłumaczyć, czy też nazwać to w jakiej sytuacji z Naną się w tym momencie znajdowali. Gdyby był bardziej wzięty to pewnie w jakiś sposób by zażartował na ten temat, ale cóż, nie był. -Najpierw lider, potem spotkanie w Ryuzaku no taki i teraz powrót. - niby z Ryuzaku było dość blisko do Kaigan, ale problem dalej zostawał ten sam, nie wiedziałby nawet gdzie szukać. Poza tym niestety czas ich nieco naglił. -A tak poza tym... To nie działo się nic ciekawego. Totalna rutyna.- spojrzał jeszcze lekko pytająco w stronę Nany. Czy coś pominął? Powinien dodać? Jeśli nie powiedział tego teraz, to zapewne wyjdzie to w praniu. Mieli przecież sporo czasu, aby jeszcze o tym porozmawiać, nieprawdaż? Nikt ich nie gonił, nigdzie się nie spieszyli. W końcu mogli na spokojnie usiąść i nacieszyć się swoim towarzystwem. Ta sytuacja jednak zmusiła go do tego, aby zastanowić się nad tym jaka tak na prawdę relacja łączy go z Uchihą. Wiedział już po co to robi, chciał jej po prostu pomóc, bo miała podobną sytuację do niego, może nawet gorszą. Nikt nie wyciągnął do niej pomocnej dłoni, aż los w końcu się uśmiechnąłalbo wręcz przeciwnie i w końcu zesłał Nishiyamę, który był tym naiwniakiem co zawsze chciał być dobry, ale mu nigdy jakoś nie wychodziło. Czy wyniknie z tego coś dobrego? Ciężko było powiedzieć, szczególnie na tak wczesnym etapie. Na szczęście myśli, które go dręczyły bardzo szybko odeszły, ponieważ na tapecie było zupełnie co innego, a konkretniej ktoś inny.
-Och, to wygląda na to, że swoim przybyciem przynosisz same dobre wieści. Wydawało mi się jednak, że samuraje inaczej podchodzą do danego słowa i opowiadaniu się po jednej ze stron, a tu ci proszę, niespodzianka.- powiedział przykładając dwa palce do podbródka i lekko go pocierając jakby się nad czymś zastanawiał. Pomimo tego na jego twarzy cały czas widniał uśmieszek. -Zostawmy to na później. Definitywnie.- przytaknął kompanowi i zaczął rozlewać płyn bogów do trzech czarek. Jak to spokojnie? Już do tego momentu doszliśmy! Nie ma przecież lepszej okazji do opijania niż takie spotkanie!
-U mnie... W sumie nas, podobnie. Od wydarzeń z muru jakoś tak się stało, że... Podróżujemy razem.- słowa nagle jakoś tak ciężej mu przychodziły, bo jakoś ciężko było mu to wszystko tak wytłumaczyć, czy też nazwać to w jakiej sytuacji z Naną się w tym momencie znajdowali. Gdyby był bardziej wzięty to pewnie w jakiś sposób by zażartował na ten temat, ale cóż, nie był. -Najpierw lider, potem spotkanie w Ryuzaku no taki i teraz powrót. - niby z Ryuzaku było dość blisko do Kaigan, ale problem dalej zostawał ten sam, nie wiedziałby nawet gdzie szukać. Poza tym niestety czas ich nieco naglił. -A tak poza tym... To nie działo się nic ciekawego. Totalna rutyna.- spojrzał jeszcze lekko pytająco w stronę Nany. Czy coś pominął? Powinien dodać? Jeśli nie powiedział tego teraz, to zapewne wyjdzie to w praniu. Mieli przecież sporo czasu, aby jeszcze o tym porozmawiać, nieprawdaż? Nikt ich nie gonił, nigdzie się nie spieszyli. W końcu mogli na spokojnie usiąść i nacieszyć się swoim towarzystwem. Ta sytuacja jednak zmusiła go do tego, aby zastanowić się nad tym jaka tak na prawdę relacja łączy go z Uchihą. Wiedział już po co to robi, chciał jej po prostu pomóc, bo miała podobną sytuację do niego, może nawet gorszą. Nikt nie wyciągnął do niej pomocnej dłoni, aż los w końcu się uśmiechnął
0 x
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: Dom Masaru
Siedziała grzecznie. Słuchała ich rozmowy. Z początku miała zamiar zostawić ich samych, żeby mogli swobodnie ze sobą porozmawiać, nadgonić zaległości. Teraz jednak zainteresował ją temat i ten pomysł zszedł na dalszy plan. Jeszcze chwilę, tylko króciutką! A potem da im trochę prywatności. Na pewno! Patrzyła jak Kutaro korzystał z przystawek i herbatki z uśmiechem. Potem oczywiście została otworzona butelka sake i od razu zrobiło jej się lepiej. Wspominanie nieprzyjemnych zdarzeń było znacznie łatwiejsze po alkoholu. Zresztą tak właśnie zaczęła się ich znajomość. Przy butelce sake w karczmie. Ciekawe co przeżyła ta dwójka podczas bitwy na Murze? Nie rozmawiała o tym z Toshiro. Nie było jeszcze okazji. Może wolał milczeć na tem temat? A jak wyglądało to ze strony Kutaro? Co się tam wydarzyło? Z jego perspektywy wszystko pewnie wyglądało całkiem inaczej. Widocznie jednak nie był to najmilszy temat dla nikogo. Doskonale to rozumiała. Sama nie była zachwycona ze swoich czynów. Z tego co się wydarzyło. Mimo wszystko chciała podzielić się z nimi listem, jaki udało jej się przeczytać w drodze z Muru do wioski. A może obydwoje już o nim wiedzieli? Nie było to tak naprawdę nic ważnego. Nic nie zmieniało.
Kutaro opowiedział o Ao. Nana posłała mu pełen ulgi uśmiech. Młody samuraj był ciekawą postacią. Nie znali się za dobrze, jednak zrobił na niej duże wrażenie swoim spokojem, opanowaniem nawet w tak młodym wieku. Ciekawe co teraz robił i czy ich drogi jeszcze się spotkają?
- U nas też w pewnym momencie nie było już stron - zaczęła cicho bawiąc się pustą czarką po sake. Chyba chciała, żeby Toshiro znowu ją napełnił. - Tylko przetrwanie. Nasza strona przegrała zanim wszystko się zaczęło - dodała wzruszając ramionami. Szkoda.
Nie roztrząsała się nad tym więcej. Chłopcy zdecydowali się odłożyć ten temat na później, nie miała im tego za złe. So be it. Zamilkła na chwilę widząc dwa zwęglone ciała przed oczami. Czy kiedykolwiek znikną? Podobno pierwsze zabójstwo było najcięższe. Czy potem będzie już tylko łatwiej? Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała przeżywać czegoś takiego za każdym razem. Zdawała sobie sprawę, że nie był to ostatni raz. Nie w świecie shinobi.
Toshiro zabrał się za odpowiadanie Kutaro. Była mu za to wdzięczna. Sama nie wiedziała co powiedzieć. Trzymała się chłopaka, bo tak było łatwiej? Niekoniecznie. Nie chciała znów być sama? Prawdopodobnie. Chciała stać się silniejsza, a Toshiro okazał się idealnym kandydatem na nauczyciela. Chyba zwyczajnie go wykorzystywała, bo jak inaczej to nazwać? Pewnie się nią opiekował, bo było mu jej żal. Strasznie ją ta myśl wkurwiała. Fakt, że ktokolwiek miałby jej żałować był przytłaczający. Z drugiej strony zdecydowali się razem znaleźć upragnioną zemstę. Z dnia na dzień zbliżali się do siebie, chociaż sam proces wyglądał trochę jak zabawka w kotka i myszkę. Jeden krok w przód, drugi w tył. Ich relacja nie należała do najprostszych. Kiedy już doskonale się dogadywali, jedno z nich się odsuwało. I tak w kółko.
- Toshiro zdecydował się mnie przygarnąć - zażartowała, chociaż nie było to tak odległe od prawdy. Prawie jak bezdomnego szczeniaka. Nie patrzyła na Toshrio. Nie chciała teraz zastanawiać się nad ich relacją. Nie łączyło ich nic romantycznego. Tak przynajmniej jej się wydawało. Może się myliła? A co jeśli łączyło? Znów zaczynała się denerwować. Przypomniała sobie jak podtrzymał jej podbródek. Zwykły, nic nie znaczący gest, prawda? Byli przyjaciółmi? Czy tak zachowywali się przyjaciele? Legendarne słowo, które słyszała wiele razy, jednak nigdy nie miała okazji doświadczyć go na własnej skórze. Do przyjaciół chyba mogła zaliczyć więzy Toshiro z Kutaro. Tak zgadywała. Nie mogła być pewna. Nie była w stanie tego do niczego porównać.
Wzięła w łapkę jedno onigiri z warzywami i zaczęła chrupać. Jedzonko zawsze pomagało na niewygodne tematy.
- Głównie trenujemy - dodała z pełną buzią, kiedy Toshiro posłał jej pytające spojrzenie czy czegoś nie pominął. W sumie to chyba tyle.
Kutaro opowiedział o Ao. Nana posłała mu pełen ulgi uśmiech. Młody samuraj był ciekawą postacią. Nie znali się za dobrze, jednak zrobił na niej duże wrażenie swoim spokojem, opanowaniem nawet w tak młodym wieku. Ciekawe co teraz robił i czy ich drogi jeszcze się spotkają?
- U nas też w pewnym momencie nie było już stron - zaczęła cicho bawiąc się pustą czarką po sake. Chyba chciała, żeby Toshiro znowu ją napełnił. - Tylko przetrwanie. Nasza strona przegrała zanim wszystko się zaczęło - dodała wzruszając ramionami. Szkoda.
Nie roztrząsała się nad tym więcej. Chłopcy zdecydowali się odłożyć ten temat na później, nie miała im tego za złe. So be it. Zamilkła na chwilę widząc dwa zwęglone ciała przed oczami. Czy kiedykolwiek znikną? Podobno pierwsze zabójstwo było najcięższe. Czy potem będzie już tylko łatwiej? Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała przeżywać czegoś takiego za każdym razem. Zdawała sobie sprawę, że nie był to ostatni raz. Nie w świecie shinobi.
Toshiro zabrał się za odpowiadanie Kutaro. Była mu za to wdzięczna. Sama nie wiedziała co powiedzieć. Trzymała się chłopaka, bo tak było łatwiej? Niekoniecznie. Nie chciała znów być sama? Prawdopodobnie. Chciała stać się silniejsza, a Toshiro okazał się idealnym kandydatem na nauczyciela. Chyba zwyczajnie go wykorzystywała, bo jak inaczej to nazwać? Pewnie się nią opiekował, bo było mu jej żal. Strasznie ją ta myśl wkurwiała. Fakt, że ktokolwiek miałby jej żałować był przytłaczający. Z drugiej strony zdecydowali się razem znaleźć upragnioną zemstę. Z dnia na dzień zbliżali się do siebie, chociaż sam proces wyglądał trochę jak zabawka w kotka i myszkę. Jeden krok w przód, drugi w tył. Ich relacja nie należała do najprostszych. Kiedy już doskonale się dogadywali, jedno z nich się odsuwało. I tak w kółko.
- Toshiro zdecydował się mnie przygarnąć - zażartowała, chociaż nie było to tak odległe od prawdy. Prawie jak bezdomnego szczeniaka. Nie patrzyła na Toshrio. Nie chciała teraz zastanawiać się nad ich relacją. Nie łączyło ich nic romantycznego. Tak przynajmniej jej się wydawało. Może się myliła? A co jeśli łączyło? Znów zaczynała się denerwować. Przypomniała sobie jak podtrzymał jej podbródek. Zwykły, nic nie znaczący gest, prawda? Byli przyjaciółmi? Czy tak zachowywali się przyjaciele? Legendarne słowo, które słyszała wiele razy, jednak nigdy nie miała okazji doświadczyć go na własnej skórze. Do przyjaciół chyba mogła zaliczyć więzy Toshiro z Kutaro. Tak zgadywała. Nie mogła być pewna. Nie była w stanie tego do niczego porównać.
Wzięła w łapkę jedno onigiri z warzywami i zaczęła chrupać. Jedzonko zawsze pomagało na niewygodne tematy.
- Głównie trenujemy - dodała z pełną buzią, kiedy Toshiro posłał jej pytające spojrzenie czy czegoś nie pominął. W sumie to chyba tyle.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Dom Masaru
Zabawna sytuacja. Skoro po Sogen Toshiro z Naną wyruszyli nie na północ jak Kutaro zakładał, tylko na południe do Ryuzaku to w niemal podobnym czasie musiała cała trójka stanąć u bram miasta. Gdyby okularnik tylko o tym wiedział z chęcią by gdzieś na nich poczekał. Niestety brak kontaktu i pośpiech Benisuke, tutaj działał na niekorzyść. Byli bardzo blisko, a jednak daleko. Poniekąd zabawnie potoczyły się ich kroki, gdyby tylko mieli jakąś możliwość skontaktowania się na odległość. Możliwe nawet, że w podobnym czasie wyruszyli po pobycie w mieście portowym na północ.
Rozmowa zaczynała się powoli rozkręcać. Dyskusja i również całe spotkanie odkąd zaczęły krążyć przekąski i alkohol. Rozluźniła się nieco atmosfera, Aburame wygodnie się rozsiadł, odchylając lekko na siedzisku. Swobodna rozmowa trwała w najlepsze. Nana powoli dawała się wciągnąć w rozmowę, póki co drobnymi uzupełnieniami Toshira, ale może zanim zapadnie noc nieco uchyli rąbka swojej osobowości.
- Zaraz, zgubiłem się. Po Sogen pojechaliście do Daishi, a potem z powrotem do Ryuzaku? - Zapytał zupełnie zbity z tropu Kutaro. - Ej, ja po wizycie u lidera w Kaigan wróciłem do Ryuzaku. To może nawet jakoś się tam wyminęliśmy. - Roześmiał się kręcąc głową z absurdalnego zbiegu okoliczności. Chociaż prawdopodobne, że mogły być to zupełnie inne tygodnie. Takie to było życie ninjy, czasem się czas dłużył niemiłosiernie, a czasem galopował jak szalony.
Na pytanie co tutaj robili dwójka zaczęła zachowywać się dziwnie. Niemal pociesznie, jakby nagle ktoś ich przydybał na czymś nieprzyzwoitym. Oczywiście opanowanie shinobi nie pozwoliło na rumieńce, ale nagle jakby bez powodu odpowiedzi stały się ostrożniejsze. Powolne, ostrożne słowa, wyważone tak by powiedzieć dokładnie to co się chce i ani grama więcej. Tak daleko posunięta przezorność była dosyć wymowna, ale jak na razie nie było co psuć zabawy, choć Aburame miał ochotę zaśmiać się w głos na widok tego przedstawienia. Uznał, że będzie obserwował ich “czysto merytoryczną relację” z wielką ciekawością.
- I tak sobie podróżujecie razem przez pół świata. - Benisuke podsumował ich przygody z szelmowskim uśmiechem. - Nie mieliście problemów z przejściem przez Sogen? Dwa razy? - Zapytał ciekawy sytuacji w prowincjach, osobiście zdecydował się na nieco dłuższą podróż omijając wspomnianą wcześniej prowincję. Przez pół Prasterego Lasu, potem przez Wietrzne na paskudne Shigashi i dalej przez Karmazynowe Szczyty. Okropna tułaczka w poprzek kontynentu, kto to widział?
- Trenujecie… - Kutaro powtórzył słowa Nany w zamyśleniu. No tak. Pochodzili z tego samego rodu, z pewnymi specyficznymi talentami. Pewnie bardziej doświadczony Kutaro mógł dziewczynę sporo nauczyć. Czy to z doświadczenia, ale też w sposób bardziej tradycyjny, pokazując różne techniki. Na pewno kunoichi miała sporo do zyskania. Toshiro natomiast? Ale przecież nie zawsze chodziło tylko rachunek namacalnych zysków i strat. Obojga łączyło coś więcej, oficjalnie żadne z nich nie utrzymywało kontaktów z Sogen. Przecież podczas jego ostatniej wizyty w Szczytach to właśnie za pomocą Nishiyamy znaleźli drobną pracę na rzecz rodu Koseki. Benisuke na chwilę zawiesił się myśląc nad sytuacją.
- No nic trzeba za coś wypić pierwszy toast. To może za szczęśliwe podróże, które nas przywiodły bezpiecznie do spotkania? - Wyrwał się z zamyślenia, nieco zbyt entuzjastycznie. Odruchowo chciał odwrócić uwagę od jego chwilowej zwiechy.
Rozmowa zaczynała się powoli rozkręcać. Dyskusja i również całe spotkanie odkąd zaczęły krążyć przekąski i alkohol. Rozluźniła się nieco atmosfera, Aburame wygodnie się rozsiadł, odchylając lekko na siedzisku. Swobodna rozmowa trwała w najlepsze. Nana powoli dawała się wciągnąć w rozmowę, póki co drobnymi uzupełnieniami Toshira, ale może zanim zapadnie noc nieco uchyli rąbka swojej osobowości.
- Zaraz, zgubiłem się. Po Sogen pojechaliście do Daishi, a potem z powrotem do Ryuzaku? - Zapytał zupełnie zbity z tropu Kutaro. - Ej, ja po wizycie u lidera w Kaigan wróciłem do Ryuzaku. To może nawet jakoś się tam wyminęliśmy. - Roześmiał się kręcąc głową z absurdalnego zbiegu okoliczności. Chociaż prawdopodobne, że mogły być to zupełnie inne tygodnie. Takie to było życie ninjy, czasem się czas dłużył niemiłosiernie, a czasem galopował jak szalony.
Na pytanie co tutaj robili dwójka zaczęła zachowywać się dziwnie. Niemal pociesznie, jakby nagle ktoś ich przydybał na czymś nieprzyzwoitym. Oczywiście opanowanie shinobi nie pozwoliło na rumieńce, ale nagle jakby bez powodu odpowiedzi stały się ostrożniejsze. Powolne, ostrożne słowa, wyważone tak by powiedzieć dokładnie to co się chce i ani grama więcej. Tak daleko posunięta przezorność była dosyć wymowna, ale jak na razie nie było co psuć zabawy, choć Aburame miał ochotę zaśmiać się w głos na widok tego przedstawienia. Uznał, że będzie obserwował ich “czysto merytoryczną relację” z wielką ciekawością.
- I tak sobie podróżujecie razem przez pół świata. - Benisuke podsumował ich przygody z szelmowskim uśmiechem. - Nie mieliście problemów z przejściem przez Sogen? Dwa razy? - Zapytał ciekawy sytuacji w prowincjach, osobiście zdecydował się na nieco dłuższą podróż omijając wspomnianą wcześniej prowincję. Przez pół Prasterego Lasu, potem przez Wietrzne na paskudne Shigashi i dalej przez Karmazynowe Szczyty. Okropna tułaczka w poprzek kontynentu, kto to widział?
- Trenujecie… - Kutaro powtórzył słowa Nany w zamyśleniu. No tak. Pochodzili z tego samego rodu, z pewnymi specyficznymi talentami. Pewnie bardziej doświadczony Kutaro mógł dziewczynę sporo nauczyć. Czy to z doświadczenia, ale też w sposób bardziej tradycyjny, pokazując różne techniki. Na pewno kunoichi miała sporo do zyskania. Toshiro natomiast? Ale przecież nie zawsze chodziło tylko rachunek namacalnych zysków i strat. Obojga łączyło coś więcej, oficjalnie żadne z nich nie utrzymywało kontaktów z Sogen. Przecież podczas jego ostatniej wizyty w Szczytach to właśnie za pomocą Nishiyamy znaleźli drobną pracę na rzecz rodu Koseki. Benisuke na chwilę zawiesił się myśląc nad sytuacją.
- No nic trzeba za coś wypić pierwszy toast. To może za szczęśliwe podróże, które nas przywiodły bezpiecznie do spotkania? - Wyrwał się z zamyślenia, nieco zbyt entuzjastycznie. Odruchowo chciał odwrócić uwagę od jego chwilowej zwiechy.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Dom Masaru
Początki zawsze bywają trudne, ale relacja Toshiro i Nany zdecydowanie do nich już nie należała. Nishiyama doskonale wiedział, że trudno było z niej coś w ogóle wyciągnąć, ale gdy już to zrobił to kolejne informacje praktycznie same wlatywały. Być może potrzebuje też kogoś kto spojrzy na to z innej perspektywy. Właśnie kogoś takiego jak Aburame, aby ta mogła w końcu odnaleźć siebie. To co działo się na murze na pewno w jakiś sposób na nią wpłynęło. Czarnowłosy również wyciągnął z tamtej akcji dość sporo, oczywiście głównie negatywy, które przerodziły się w lekcje, ale dalej był ważne i sporo mu dały. Na pewno świadomość tego, jak ktoś tak szary jak on ma wpływ na to co się dzieje na świecie. Może jedynie iść i walczyć lub zginąć jako pionek, albo dalej próbować coś zdziałać. Brunet oczywiście jeszcze nie tracił wszystkich nadziei i dlatego zgodził się na warunki stawiane mu przez Saisei. Dołączenie odłożył w czasie, bo musiał się jeszcze zastanowić, ale wszystko wskazywało na to, że jednak się na to zdecyduje.
Kobieta wspominała o tym, że w pewnym momencie nie było już u nich stron, Kutaro również wspomniał o tym, że doszło do pewnych zmian. Czyżby tylko grupa Toshiro trzymała się planu do samego końca? Nic dziwnego, że nie wiadomo czy "jego" strona odniosła sukces. Po tamtej rzezi sam jednak nie wiedział, czy którakolwiek ze stron była od samego początku dobra i czy nie przegrali oboje samym faktem, że w ogóle doszło do tak krwawego rozwiązania. Uchiha na pewno się dostanie, szczególnie, że teraz ta wojna... Ach, szkoda tracić na ten moment na to czas i myśli. Zmiana tematu była jak najbardziej wskazana i tak też zrobili.
-I potem z powrotem do Daishi. Tak. I oto jesteśmy.- powiedział i rozłożył ręce, byli tutaj ciałem i duszą. Nie spodziewał się jednak tego co nastąpiło za chwilę, czyli zbiegu okoliczności i miejsca, w którym byli. Zupełnie tak jak na polu bitwy, gdzie mieli się znaleźć, a jednak się to nie udało. Toshiro odpowiedział dokładnie tym samym, on również się roześmiał.-Tak samo jak wcześniej, nie udało nam się spotkać. Dobrze, że znasz mój adres i teraz też się jakoś nie wyminęliśmy. Jestem z tych co dużo podróżują. Do trzech razy sztuka jak to mówią, tym razem nam się przyfarciło.- przytaknął swojemu rozmówcy zerkając ukradkiem na Nanę. Była dziwnie milcząca i jakaś bardzo spokojna, to zupełnie jak nie ona. Prawdą było, że przez chwilę zrobiło się dziwnie, głównie dlatego, że zarówno Toshiro jak i Nana byli teraz w dziwnym miejscu ze swoim "podróżowaniem". Gdyby ktoś zapytał go o jakąkolwiek inną relację to mógłby odpowiedzieć od razu i z przekonaniem, a tutaj było inaczej. Pomimo chwilowego zawahania szybko udało mu się wrócić "do siebie" i już po krótkiej chwili nie było śladu tego dziwnego zmieszania.
-No wiesz, z tą połową świata to bym nie przesadzał.- odparł w lekko żartobliwym tonie. -Nie przechodziliśmy przez Sogen. Nadkładaliśmy nieco drogi i podróżowaliśmy dookoła. Nie mieliśmy nic innego do roboty, więc nie był to zbyt duży problem. A Ty? Jak tutaj trafiłeś? Granica dalej zamknięta, nieprawdaż?- zagadnął swego przyjaciela. Jeśli przebył taką drogę jak oni tylko po to, aby do niego trafić. Cóż, mówiło to chyba samo za siebie. -Tak, ze względu na nasze podobny wachlarz umiejętności, z oczywistych względów, trenujemy, szlifujemy nasze umiejętności razem. W sumie całkiem nieźle nam to wychodzi. Skoro już tu jesteś to mam nadzieję, że uda się potrenować w niedalekiej przyszłości. Jestem ciekaw czego nowego się nauczyłeś i jak się rozwinąłeś.- oznajmił z szelmowskim uśmiechem na ustach. Zamyślenie się Kutaro nie uszło jego uwadze, w końcu był na nim głównie skupiony, ale nie widział sensu, aby pytać czy coś nie tak. Wiedział, że jeśli by tak było, to ten po prostu by to powiedział.
-Za szczęśliwe podróże i za spotkanie!- uniósł w odpowiednim geście czarkę, a następnie ją przechylił wypijając całą jej zawartość. No to zaczęło się! Oficjalna posiadówka, a także nadrabianie czasu, którego nie mogli spędzić wcześniej razem. Toshiro na prawdę cieszył się, że jest to nie kto inny jak Nana i Kutaro. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że zbliżył się do tej pierwszej, a z tym drugim już był blisko. Być może na ten moment byli dla niego jednymi z najbliższych osób w jego życiu. Nie, nie być może. Na pewno nimi byli.
Kobieta wspominała o tym, że w pewnym momencie nie było już u nich stron, Kutaro również wspomniał o tym, że doszło do pewnych zmian. Czyżby tylko grupa Toshiro trzymała się planu do samego końca? Nic dziwnego, że nie wiadomo czy "jego" strona odniosła sukces. Po tamtej rzezi sam jednak nie wiedział, czy którakolwiek ze stron była od samego początku dobra i czy nie przegrali oboje samym faktem, że w ogóle doszło do tak krwawego rozwiązania. Uchiha na pewno się dostanie, szczególnie, że teraz ta wojna... Ach, szkoda tracić na ten moment na to czas i myśli. Zmiana tematu była jak najbardziej wskazana i tak też zrobili.
-I potem z powrotem do Daishi. Tak. I oto jesteśmy.- powiedział i rozłożył ręce, byli tutaj ciałem i duszą. Nie spodziewał się jednak tego co nastąpiło za chwilę, czyli zbiegu okoliczności i miejsca, w którym byli. Zupełnie tak jak na polu bitwy, gdzie mieli się znaleźć, a jednak się to nie udało. Toshiro odpowiedział dokładnie tym samym, on również się roześmiał.-Tak samo jak wcześniej, nie udało nam się spotkać. Dobrze, że znasz mój adres i teraz też się jakoś nie wyminęliśmy. Jestem z tych co dużo podróżują. Do trzech razy sztuka jak to mówią, tym razem nam się przyfarciło.- przytaknął swojemu rozmówcy zerkając ukradkiem na Nanę. Była dziwnie milcząca i jakaś bardzo spokojna, to zupełnie jak nie ona. Prawdą było, że przez chwilę zrobiło się dziwnie, głównie dlatego, że zarówno Toshiro jak i Nana byli teraz w dziwnym miejscu ze swoim "podróżowaniem". Gdyby ktoś zapytał go o jakąkolwiek inną relację to mógłby odpowiedzieć od razu i z przekonaniem, a tutaj było inaczej. Pomimo chwilowego zawahania szybko udało mu się wrócić "do siebie" i już po krótkiej chwili nie było śladu tego dziwnego zmieszania.
-No wiesz, z tą połową świata to bym nie przesadzał.- odparł w lekko żartobliwym tonie. -Nie przechodziliśmy przez Sogen. Nadkładaliśmy nieco drogi i podróżowaliśmy dookoła. Nie mieliśmy nic innego do roboty, więc nie był to zbyt duży problem. A Ty? Jak tutaj trafiłeś? Granica dalej zamknięta, nieprawdaż?- zagadnął swego przyjaciela. Jeśli przebył taką drogę jak oni tylko po to, aby do niego trafić. Cóż, mówiło to chyba samo za siebie. -Tak, ze względu na nasze podobny wachlarz umiejętności, z oczywistych względów, trenujemy, szlifujemy nasze umiejętności razem. W sumie całkiem nieźle nam to wychodzi. Skoro już tu jesteś to mam nadzieję, że uda się potrenować w niedalekiej przyszłości. Jestem ciekaw czego nowego się nauczyłeś i jak się rozwinąłeś.- oznajmił z szelmowskim uśmiechem na ustach. Zamyślenie się Kutaro nie uszło jego uwadze, w końcu był na nim głównie skupiony, ale nie widział sensu, aby pytać czy coś nie tak. Wiedział, że jeśli by tak było, to ten po prostu by to powiedział.
-Za szczęśliwe podróże i za spotkanie!- uniósł w odpowiednim geście czarkę, a następnie ją przechylił wypijając całą jej zawartość. No to zaczęło się! Oficjalna posiadówka, a także nadrabianie czasu, którego nie mogli spędzić wcześniej razem. Toshiro na prawdę cieszył się, że jest to nie kto inny jak Nana i Kutaro. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że zbliżył się do tej pierwszej, a z tym drugim już był blisko. Być może na ten moment byli dla niego jednymi z najbliższych osób w jego życiu. Nie, nie być może. Na pewno nimi byli.
0 x
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: Dom Masaru
Towarzystwo Toshiro i Kutaro było bardzo swobodne. Rozmawianie z tą dwójką przychodziło jej z łatwością. Słuchała ich przytakujący między jednym a drugim kęsem przekąsek, które porozstawiała na stole. Popijała herbatką. Przez większość rozmowy zachowywała się pasywnie. Nie chciała im przeszkadzać, wtrącać się niepotrzebnie. Zresztą Toshiro świetnie radził sobie z wyjaśnieniem całej sytuacji. Temat zszedł na następny konflikt, który pojawił się na świecie. Niestety sami się do niego przyczynili, walcząc na Murze. Nigdy nie mogło być zwyczajnie, spokojnie. Zawsze coś się działo. Następne problemy, chciwość ludzka nie miała granic. Ledwo ucichły walki na Murze, żeby przemoc rozkwitła w innym miejscu. Widocznie nie było przed nią ucieczki.
- Po której stronie byście się opowiedzieli? - Zapytała, chociaż tak naprawdę znała już odpowiedź. Czysto informacyjne pytanie. Nie splamiła go żadnym podtekstem. Sama nie była pewna co by zrobiła. Z jednej strony nie chciała mieć nic wspólnego ze swoim klanem. Z drugiej często o nim myślała. O innych. Nawet w walce na Murze zdecydowała się stanąć po stronie Uchiha. Niby chciała pomóc dzikim, ale był to jej jedyny powód? Oczywiście tamte zdarzenia nie przybliżyły ją do klanu w żaden sposób. Wręcz przeciwnie. Większość czasu żałowała, że dołączyła do Uchiha. Jej niechęć została jednak spłycona dzięki wiadomości, jaką udało im się przechwycić. Wciąż nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Wojna między klanami wydawała jej się jednak czymś błahym i niepotrzebnym. Zwłaszcza w świetle innego zagrożenia. Saisei i Toshiro otworzyli jej oczy. Nie potrafiła spojrzeć już na wojnę w ten sam, poważny sposób. Zwykle marnotrastwo siły i środków do walki. Osłabienie samych siebie, kiedy prawdziwe zagrożenie czaiło się tuż za rogiem. Głupota.
Pokiwała jedynie głową zgadzając się ze słowami Toshiro na temat treningu. Razem raźniej. Mogła się od niego wiele nauczyć i to było dla niej najważniejsze. Z drugiej strony posiadła kogoś o podobnych przeżyciach, doświadczeniach i problemach jak ona. Zrozumienie było dla niej ważne, chociaż sama o tym jeszcze nie wiedziała. No i oczywiście za żadne skarby by się do tego nie przyznała. Nawet przed samą sobą. Podchwyciła temat Kutaro i jego umiejętności. Sama była bardzo ciekawa. Był silniejszy od Toshiro?
- A ty w czym się specjalizujesz w walce, Kutaro? - Zagadnęła, kładąc łokcie na stole i opierając brodę na otwartych dłoniach. Wpatrywała się w niego z czystym zaciekawieniem. Łobuzerski uśmiech wykwitł na jej pełnych ustach. Jej oczy, na kilka chwil , zmieniły kolor na czerwony z dwiema łezkami. - Chętnie sama się przekonam - dodała chichocząc jak typowa dziewczyna. Świetnie się bawiła. Po chwili jej tęczówki wróciły do normalnego ciemnego koloru. Żartowała? A może nie do końca? Jak zawsze palnęła zanim wszystko przemyślała. Może nie chciał dzielić się takimi informacjami z obcą osobą. Cóż, słowa zostały już wypowiedziane i nie zamierzała się nimi zbytnio przejmować. Jeśli palnęła coś głupiego na pewno Toshiro ją jakoś upomni, prawda?
Potem przyszedł czas na toast. W r e s z c i e. Już myślała, że nigdy się nie doczeka. Uniosła czarkę razem z panami. - Za podróże i za spotkanie - powtórzyła za Toshiro od razu wypijając całą zawartości. Skrzywiła się znacznie hamując kichanie. Nie była najlepsza w piciu, ale wyraźnie tego potrzebowała. - Na-stę-pny - rozkazała Toshiro szturchając go łokciem. Posłał mu wesoły uśmiech. Wyszło jej to całkiem naturalnie. Często się dręczyli. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Dzień był jeszcze młody, jednak sake nigdy nie za dużo, prawda? Jeśli miała czuć się swobodnie i rzeczywiście poruszyć cięższe tematy na pewno potrzebowała trochę procentów.
- Chciałabym widzieć was trenujących po sake - dodała na koniec komentując słowa Toshiro. Rozsiadła się wygodniej na krześle kradnąc jeszcze jedno onigiri.
- Po której stronie byście się opowiedzieli? - Zapytała, chociaż tak naprawdę znała już odpowiedź. Czysto informacyjne pytanie. Nie splamiła go żadnym podtekstem. Sama nie była pewna co by zrobiła. Z jednej strony nie chciała mieć nic wspólnego ze swoim klanem. Z drugiej często o nim myślała. O innych. Nawet w walce na Murze zdecydowała się stanąć po stronie Uchiha. Niby chciała pomóc dzikim, ale był to jej jedyny powód? Oczywiście tamte zdarzenia nie przybliżyły ją do klanu w żaden sposób. Wręcz przeciwnie. Większość czasu żałowała, że dołączyła do Uchiha. Jej niechęć została jednak spłycona dzięki wiadomości, jaką udało im się przechwycić. Wciąż nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Wojna między klanami wydawała jej się jednak czymś błahym i niepotrzebnym. Zwłaszcza w świetle innego zagrożenia. Saisei i Toshiro otworzyli jej oczy. Nie potrafiła spojrzeć już na wojnę w ten sam, poważny sposób. Zwykle marnotrastwo siły i środków do walki. Osłabienie samych siebie, kiedy prawdziwe zagrożenie czaiło się tuż za rogiem. Głupota.
Pokiwała jedynie głową zgadzając się ze słowami Toshiro na temat treningu. Razem raźniej. Mogła się od niego wiele nauczyć i to było dla niej najważniejsze. Z drugiej strony posiadła kogoś o podobnych przeżyciach, doświadczeniach i problemach jak ona. Zrozumienie było dla niej ważne, chociaż sama o tym jeszcze nie wiedziała. No i oczywiście za żadne skarby by się do tego nie przyznała. Nawet przed samą sobą. Podchwyciła temat Kutaro i jego umiejętności. Sama była bardzo ciekawa. Był silniejszy od Toshiro?
- A ty w czym się specjalizujesz w walce, Kutaro? - Zagadnęła, kładąc łokcie na stole i opierając brodę na otwartych dłoniach. Wpatrywała się w niego z czystym zaciekawieniem. Łobuzerski uśmiech wykwitł na jej pełnych ustach. Jej oczy, na kilka chwil , zmieniły kolor na czerwony z dwiema łezkami. - Chętnie sama się przekonam - dodała chichocząc jak typowa dziewczyna. Świetnie się bawiła. Po chwili jej tęczówki wróciły do normalnego ciemnego koloru. Żartowała? A może nie do końca? Jak zawsze palnęła zanim wszystko przemyślała. Może nie chciał dzielić się takimi informacjami z obcą osobą. Cóż, słowa zostały już wypowiedziane i nie zamierzała się nimi zbytnio przejmować. Jeśli palnęła coś głupiego na pewno Toshiro ją jakoś upomni, prawda?
Potem przyszedł czas na toast. W r e s z c i e. Już myślała, że nigdy się nie doczeka. Uniosła czarkę razem z panami. - Za podróże i za spotkanie - powtórzyła za Toshiro od razu wypijając całą zawartości. Skrzywiła się znacznie hamując kichanie. Nie była najlepsza w piciu, ale wyraźnie tego potrzebowała. - Na-stę-pny - rozkazała Toshiro szturchając go łokciem. Posłał mu wesoły uśmiech. Wyszło jej to całkiem naturalnie. Często się dręczyli. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Dzień był jeszcze młody, jednak sake nigdy nie za dużo, prawda? Jeśli miała czuć się swobodnie i rzeczywiście poruszyć cięższe tematy na pewno potrzebowała trochę procentów.
- Chciałabym widzieć was trenujących po sake - dodała na koniec komentując słowa Toshiro. Rozsiadła się wygodniej na krześle kradnąc jeszcze jedno onigiri.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Dom Masaru
Z każdą chwilą atmosfera robiła się coraz bardziej rozluźniona. W końcu po długich tygodniach podróży, Kutaro nie musiał się zastanawiać czy ktoś będzie miał jakieś problemy i na przykład spodoba się mu mieszek okularnika. Nagle jego plecy mogły być odsłonięte, sprzęt rzucony w kąt, a sam ninja w końcu mógł się rozluźnić. Kiedy ostatni raz miał na to okazję? W karczmie w Kaigan? Nawet tam nie za bardzo. Czyżby więc ostatni raz udało się zrelaksować właśnie w Daishi i do tego właśnie w tym domu? Ciekawe spostrzeżenie. Może właśnie dlatego tak łatwo mu to tym razem przyszło. Ciężki jest los wojownika, ale wciąż sam Aburame był zaskoczony, że właśnie w Daishi znalazł miejsce, które okazało się być dla niego bezpieczną przystanią. Niezależnie jak było to na odludziu, dobrze było mieć takie miejsce gdzieś poza rodzimymi terenami. Choć jakby się zastanowić to nawet Gokiburi nie było tak relaksujące. Zmiana krajobrazu wyraźnie Benisuke służyła.
- Trochę szczęścia nam nie zaszkodziło. Już przed wejściem zastanawiałem się co zrobić jakby ciebie… was, nie było. Może i tak bym tu czekał. - Na wpół zapytał siebie, na wpół rzucił pytaniem Kutaro. Rozważał wcześniej taki tok postępowania. Miał nadzieję, że nikt by mu nie miał za złe, gdyby zadomowił się tu kilka dni.
- Skoro nie szliście przez Sogen to pewnie deptałem wam po piętach. - Rzucił żartem Aburame. - Z Ryuzaku, na Shinrin i przez zachód Wietrznych. Do Karmazynowych Szczytów wszedłem przez Soso. Tak w ogóle to znam je całkiem dobrze, kiedyś szwędałem się po nim łapiąc jakieś drobne zajęcia. - Wspomniał, mając na myśli początki swojej kariery shinobi, gdy zbierał różne informacja o tamtejszych ludziach. Kilka przygód tam przeżył, jakąś burdę w karczmie, zawody wędkarskie i pomógł nawet jakiemuś choremu na głowę dziadkowi. Nawet nie było tam tak źle, choć wiało jak diabli.
- Tak więc nie wiem jak z Sogen, też je ominąłem. - Pokręcił głową z bezsilności. Nie wiedział jak sytuacja tam wyglądała. - Po tym jak było na murze to jestem zadowolony z obecnej sytuacji, czyli po żadnej stronie. Ale skoro pytacie o wojnę. To wam powiem ciekawostkę. - Zaczął żartobliwie konspiracyjnym tonem. - Bo do Ryuzaku wysłał mnie mój lider, żebym tam powęszył jaka sytuacja jest w mieście. No i trochę się pobiłem z takim ninją, który chyba był z Cesarstwa. Więc cholera wie czy wojna się nie powiększy. - Sprzedał im swoją historię. Lecz nagle urwał, bo mu się przypomniał pewien szczegół z walki. - Ej! Toshiro, bo Ty się znasz na takich rzeczach. Ten facet co z nim walczyłem miał takie czerwone oczy. Nie takie jak… O właśnie nie takie jak Twoje, Nana! Tylko takie świecące. - Zapytał Nishiyamę, lecz nie kończąc nie patrzył na niego tylko z lekkim zaskoczeniem spoglądał w hipnotyzujące oczka kunoichi. Były nieco inne niż oczy drugiego Uchihy, choć może ich umiejętności hipnotyzujące nie do końca pochodziły z dziedzictwa rodu, a zwyczajnego uroku osobistego. Co tu dużo mówić, Kutaro nie zamierzał przepuścić zawieszenia wzroku na urodziwej twarzy.
- Co? Czyli wkraczamy w region przechwałek? - Roześmiał się Benisuke odchylając się do tyłu na siedzisku gdy w końcu odzyskał władzę nad swoimi oczami. - No dobrze. - Nie dał na siebie czekać. Wstał więc z posłania i nonszalancko rzucił w kąt swój płaszcz ukazując elastyczną koszulkę bez rękawów. Strzelił paskudnie kostkami palców w geście wyłamywania ich na zewnątrz i rozłożył ramiona na boki. Ze skóry prawej ręki zaczęły wychodzić robaczki i wzbijać się do lotu. Kolejne zastępy Kikaichū nie przestawały wychodzić z ciała. W ten sposób lecąc wytworzyły wokół stołu dosyć duży pierścień, otaczający towarzystwo i następnie wróciły do lewej ręki Kutaro, by ponownie ukryć się wewnątrz swojego domku.
- Podobało się? - Zapytał Aburame siadając ponownie na swoim siedzisku gdy chmara ponownie wróciła do niego. - Kontroluje takie robaczki, karmiąc je swoją chakrą. Dosyć użyteczne. - Pokazał Nanie jednego żuczka na czubku swojego palca. Jednak sam ninja patrzył na kobietę będąc ciekawy jej reakcji. Różnie ludzie reagowali dowiadując się, że Kutaro był chodzącym gniazdem robactwa. Jedni z fascynacją inni z obrzydzeniem. Gdzie trafi ona?
- Hm ciekawe czy robaki się mogą upić razem ze mną? - Z głupia rzucił pytaniem patrząc jak Nana pośpiesza Nishiyamę do kolejnej kolejki. Czy latałby wtedy wężykiem, a może w ogóle by się nie wzbiły? Dzisiaj mógł być dobry wieczór do testów.
- I jak miałby ten trening wyglądać? Mam robactwo się upić z robactwem i gonić Toshira po trawniku? - Zapytał dziewczynę robiąc ręką gest wężyka mający symbolizować ich stan po sake. - A może też będziesz chciała dołączyć?
- Trochę szczęścia nam nie zaszkodziło. Już przed wejściem zastanawiałem się co zrobić jakby ciebie… was, nie było. Może i tak bym tu czekał. - Na wpół zapytał siebie, na wpół rzucił pytaniem Kutaro. Rozważał wcześniej taki tok postępowania. Miał nadzieję, że nikt by mu nie miał za złe, gdyby zadomowił się tu kilka dni.
- Skoro nie szliście przez Sogen to pewnie deptałem wam po piętach. - Rzucił żartem Aburame. - Z Ryuzaku, na Shinrin i przez zachód Wietrznych. Do Karmazynowych Szczytów wszedłem przez Soso. Tak w ogóle to znam je całkiem dobrze, kiedyś szwędałem się po nim łapiąc jakieś drobne zajęcia. - Wspomniał, mając na myśli początki swojej kariery shinobi, gdy zbierał różne informacja o tamtejszych ludziach. Kilka przygód tam przeżył, jakąś burdę w karczmie, zawody wędkarskie i pomógł nawet jakiemuś choremu na głowę dziadkowi. Nawet nie było tam tak źle, choć wiało jak diabli.
- Tak więc nie wiem jak z Sogen, też je ominąłem. - Pokręcił głową z bezsilności. Nie wiedział jak sytuacja tam wyglądała. - Po tym jak było na murze to jestem zadowolony z obecnej sytuacji, czyli po żadnej stronie. Ale skoro pytacie o wojnę. To wam powiem ciekawostkę. - Zaczął żartobliwie konspiracyjnym tonem. - Bo do Ryuzaku wysłał mnie mój lider, żebym tam powęszył jaka sytuacja jest w mieście. No i trochę się pobiłem z takim ninją, który chyba był z Cesarstwa. Więc cholera wie czy wojna się nie powiększy. - Sprzedał im swoją historię. Lecz nagle urwał, bo mu się przypomniał pewien szczegół z walki. - Ej! Toshiro, bo Ty się znasz na takich rzeczach. Ten facet co z nim walczyłem miał takie czerwone oczy. Nie takie jak… O właśnie nie takie jak Twoje, Nana! Tylko takie świecące. - Zapytał Nishiyamę, lecz nie kończąc nie patrzył na niego tylko z lekkim zaskoczeniem spoglądał w hipnotyzujące oczka kunoichi. Były nieco inne niż oczy drugiego Uchihy, choć może ich umiejętności hipnotyzujące nie do końca pochodziły z dziedzictwa rodu, a zwyczajnego uroku osobistego. Co tu dużo mówić, Kutaro nie zamierzał przepuścić zawieszenia wzroku na urodziwej twarzy.
- Co? Czyli wkraczamy w region przechwałek? - Roześmiał się Benisuke odchylając się do tyłu na siedzisku gdy w końcu odzyskał władzę nad swoimi oczami. - No dobrze. - Nie dał na siebie czekać. Wstał więc z posłania i nonszalancko rzucił w kąt swój płaszcz ukazując elastyczną koszulkę bez rękawów. Strzelił paskudnie kostkami palców w geście wyłamywania ich na zewnątrz i rozłożył ramiona na boki. Ze skóry prawej ręki zaczęły wychodzić robaczki i wzbijać się do lotu. Kolejne zastępy Kikaichū nie przestawały wychodzić z ciała. W ten sposób lecąc wytworzyły wokół stołu dosyć duży pierścień, otaczający towarzystwo i następnie wróciły do lewej ręki Kutaro, by ponownie ukryć się wewnątrz swojego domku.
- Podobało się? - Zapytał Aburame siadając ponownie na swoim siedzisku gdy chmara ponownie wróciła do niego. - Kontroluje takie robaczki, karmiąc je swoją chakrą. Dosyć użyteczne. - Pokazał Nanie jednego żuczka na czubku swojego palca. Jednak sam ninja patrzył na kobietę będąc ciekawy jej reakcji. Różnie ludzie reagowali dowiadując się, że Kutaro był chodzącym gniazdem robactwa. Jedni z fascynacją inni z obrzydzeniem. Gdzie trafi ona?
- Hm ciekawe czy robaki się mogą upić razem ze mną? - Z głupia rzucił pytaniem patrząc jak Nana pośpiesza Nishiyamę do kolejnej kolejki. Czy latałby wtedy wężykiem, a może w ogóle by się nie wzbiły? Dzisiaj mógł być dobry wieczór do testów.
- I jak miałby ten trening wyglądać? Mam robactwo się upić z robactwem i gonić Toshira po trawniku? - Zapytał dziewczynę robiąc ręką gest wężyka mający symbolizować ich stan po sake. - A może też będziesz chciała dołączyć?
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Dom Masaru
Miejsce, w którym można było odsapnąć i czuć się zupełnie swobodnie. Nigdy nie spodziewał się, że właśnie takim miejscem okaże się jego dom, z którego tak często "uciekał" podróżując po różnych krainach. Czasem tak już po prostu jest, że rzeczy, których szuka się bardzo daleko ma się tak na prawdę na wyciągnięcie ręki, albo pod samym nosem. Nishiyama nieświadomie uczynił Daishi, a co dalej za tym idzie, Seiyamę, bezpieczną przystanią zarówno dla Kutaro jak i najprawdopodobniej Nany. Sam też czuł się tutaj dużo swobodniej od czasu, aż przepracował pewne rzeczy. Wyprostowanie sprawy z Asaką na pewno pomogło. Każdy mógł teraz w spokoju żyć swoim życiem i dalej iść do przodu, a gdy ich drogi ponownie się skrzyżują to nie będą mieli sobie nic za złe i będą mogli wymienić się bez problemu swoimi doświadczeniami, przeżyciami i myślami.
-Pamiętaj, że zawsze jesteś tutaj mile widziany. Czuj się jak u siebie nawet jeśli kiedyś mnie nie zastaniesz.- oznajmił z lekkim uśmiechem na ustach mając nadzieję, że rozwieje wszelkie wątpliwości Kutaro odnośnie tego, czy następnym razem powinien poczekać, czy też nie. Co prawda dom pewnie stał zamknięty, ale nikt by się nie obraził gdyby wszedł jednym, czy drugim sposobem i skorzystał ze wszystkich dóbr, które jego dom oferował. -Nie pamiętam żebyś wcześniej wspominał o Twoich przygodach w Soso. Widzisz, najwidoczniej nawet jak się nie znaliśmy to coś Cię ciągnęło do tego miejsca. Najwidoczniej nie bez powodu.- powiedział i zaraz po tym roześmiał się. Poza tym Aburame słusznie zauważył, że musiało ich dzielić zaledwie parę dni albo nawet dzień różnicy w podróży. Bardzo dobrze złożyło się jednak, że to właśnie Toshiro z Naną dotarli jako pierwsi. Wtedy jednak padło pytanie od tej drugiej odnośnie tego po jakiej stronie by stanęli. Czarnowłosy doskonale znał odpowiedź na to pytanie, ale najpierw pozwolił dokończyć Kutaro. Nie zaskoczyło go fakt, iż rób Aburame był zaciekawiony rozwojem sytuacji, w końcu graniczyli z tymi prowincjami, więc rozważnym jest dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie konfliktu, który odbywa się tuż pod granicami. Co więcej okazało się, że najemnicy walczyli już tam chyba pełną parą, ponieważ doskonale wiedział kto posiada takiej oczy. Takie... Umiejętności. Shikarui i jego dziewięć kilometrów, o których zawsze powtarzał. Chociaż ostatnimi czasy ten dystans chyba się już zwiększył? Sam już nie był pewien. Nie dało się ukryć, że Nana była urodziwą kobietą, ale jak na razie Toshiro zdawał się tego jakby zupełnie nie dostrzegać. Bał się czegoś? Być może. Nie uszło mu jednak uwadze jak Kutaro zawiesił na niej swój wzrok gdy ta na chwilę aktywowała swojego sharingana, a po chwili go dezaktywowała. Spojrzenie zostało nawet po jego dezaktywacji, ale niestety Nishiyama musiał przerwać ten ciekawy moment swoją odpowiedzią, w końcu został wywołany przez obu rozmówców.
-Co do tego, po której stronie bym się opowiedział, to tak jak wspominał Kutaro, po żadnej. Ani jednak, ani druga strona nie ma racji i swoimi akcjami pokazała, że nie warto opowiadać się po którejkolwiek ze stron. Jeśli chodzi o to co ja bym zrobił, to zrobiłbym to co mieli w założeniach Uchiha podczas akcji na muru. Im mniej Antykreator ma sprzymierzeńców, tym lepiej, tym bardziej, że mamy dowody na to, że z Dzikimi da się dogadać. Jeśli jednak problemy i niezgodność dalej leżą po naszej stronie to nigdy nie będziemy w stanie tego osiągnąć.- zrobiło się nieco poważnie, ale oczywiście Toshiro nie zamierzał cały czas utrzymywać takiego tonu, ot chcieli poznać jego zdanie, to się nim podzielił. -Co do oczu to tak się składa, że tak, znam się. Nawet bardzo dobrze. Mój dobry przyjaciel takie posiada.- no teraz już tylko jedno takie, ale to mały szczegół, o którym nie trzeba wspominać i przypominać, prawda? -Ranmaru. Widzą przez przeszkody na dalekie dystanse. Mowa tutaj o kilku lubi więcej kilometrach. Mgła, czy inne takie również nie są żadną przeszkodą.- wytłumaczył dwójce działanie oczu, z których użytkownikiem spędził tak dużo czasu. -Zastanawia mnie tylko co Cesarstwo chce tam wskórać i po co się mieszają. No, chyba nigdy nie pojmę do końca tej polityki.- powiedział wzruszając ramionami i lekko się zaśmiał. Nie była to zupełnie jego sprawa, aczkolwiek dalej był w szoku jak ludzie byli dalej ślepi na realne zagrożenia i bawili się w swoje małe wojny.
Tak też było, że jak się o czymś wspomniało to zaraz się podłapało, szybko przeszli na temat związany z umiejętnościami, a tych Nana nie znała w przypadku okularnika, jedynie z opowiadań, ale sama prezentacja na pewno mówiła dużo więcej. W czasie gdy robaczany magik prezentował swoje sztuczki Toshiro został szturchnięty i popędzony do nalania następnej kolejki co oczywiście od razu uczynił obdarzając równie wesołym uśmiechem Nanę. Od kiedy to ta czuła się przy nim tak swobodnie? Pamiętał jeszcze to jak wyglądali jakiś czas temu. Zupełnie zdystansowani i trzymający się na długość kija. Teraz okazało się, że nawet się nie obejrzał, a już było zupełnie inaczej.
-W sumie sam jestem ciekaw skoro żywią się Twoją chakrą, ale czy alkohol wpływa na chakrę? Wydaje mi się, że nie. Jedynie kontrola może być nieco... Luźniejsza, że tak to ujmę.- zaśmiał się na samą myśl chwiejącego się Kutaro i wysłanej przez niego chmary robaków kołyszącej się w tym samym rytmie i kierunku. -Myślę, że to nienajgorszy pomysł, z chęcią przekonam się, czy jesteś w stanie mnie złapać.- zaśmiał się wyobrażając sobie kolejną osobę w tym wszystkim w tym stanie, czyli siebie i chybotliwy pościg owadów. -No właśnie, jeśli już to Ty też musisz dołączyć.- oznajmił unosząc jedną ręką swoją czarkę, a drugą podał Kutaro, który teraz jako jedyny wstał. Pora się napić i nadać trochę tempa temu spotkaniu. Być może któryś z ich głupich pomysłów się zrealizuje? Dlaczego by nie? Każdy z nich zasługiwał na odrobinę relaksu i rozluźnienia.
-Pamiętaj, że zawsze jesteś tutaj mile widziany. Czuj się jak u siebie nawet jeśli kiedyś mnie nie zastaniesz.- oznajmił z lekkim uśmiechem na ustach mając nadzieję, że rozwieje wszelkie wątpliwości Kutaro odnośnie tego, czy następnym razem powinien poczekać, czy też nie. Co prawda dom pewnie stał zamknięty, ale nikt by się nie obraził gdyby wszedł jednym, czy drugim sposobem i skorzystał ze wszystkich dóbr, które jego dom oferował. -Nie pamiętam żebyś wcześniej wspominał o Twoich przygodach w Soso. Widzisz, najwidoczniej nawet jak się nie znaliśmy to coś Cię ciągnęło do tego miejsca. Najwidoczniej nie bez powodu.- powiedział i zaraz po tym roześmiał się. Poza tym Aburame słusznie zauważył, że musiało ich dzielić zaledwie parę dni albo nawet dzień różnicy w podróży. Bardzo dobrze złożyło się jednak, że to właśnie Toshiro z Naną dotarli jako pierwsi. Wtedy jednak padło pytanie od tej drugiej odnośnie tego po jakiej stronie by stanęli. Czarnowłosy doskonale znał odpowiedź na to pytanie, ale najpierw pozwolił dokończyć Kutaro. Nie zaskoczyło go fakt, iż rób Aburame był zaciekawiony rozwojem sytuacji, w końcu graniczyli z tymi prowincjami, więc rozważnym jest dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie konfliktu, który odbywa się tuż pod granicami. Co więcej okazało się, że najemnicy walczyli już tam chyba pełną parą, ponieważ doskonale wiedział kto posiada takiej oczy. Takie... Umiejętności. Shikarui i jego dziewięć kilometrów, o których zawsze powtarzał. Chociaż ostatnimi czasy ten dystans chyba się już zwiększył? Sam już nie był pewien. Nie dało się ukryć, że Nana była urodziwą kobietą, ale jak na razie Toshiro zdawał się tego jakby zupełnie nie dostrzegać. Bał się czegoś? Być może. Nie uszło mu jednak uwadze jak Kutaro zawiesił na niej swój wzrok gdy ta na chwilę aktywowała swojego sharingana, a po chwili go dezaktywowała. Spojrzenie zostało nawet po jego dezaktywacji, ale niestety Nishiyama musiał przerwać ten ciekawy moment swoją odpowiedzią, w końcu został wywołany przez obu rozmówców.
-Co do tego, po której stronie bym się opowiedział, to tak jak wspominał Kutaro, po żadnej. Ani jednak, ani druga strona nie ma racji i swoimi akcjami pokazała, że nie warto opowiadać się po którejkolwiek ze stron. Jeśli chodzi o to co ja bym zrobił, to zrobiłbym to co mieli w założeniach Uchiha podczas akcji na muru. Im mniej Antykreator ma sprzymierzeńców, tym lepiej, tym bardziej, że mamy dowody na to, że z Dzikimi da się dogadać. Jeśli jednak problemy i niezgodność dalej leżą po naszej stronie to nigdy nie będziemy w stanie tego osiągnąć.- zrobiło się nieco poważnie, ale oczywiście Toshiro nie zamierzał cały czas utrzymywać takiego tonu, ot chcieli poznać jego zdanie, to się nim podzielił. -Co do oczu to tak się składa, że tak, znam się. Nawet bardzo dobrze. Mój dobry przyjaciel takie posiada.- no teraz już tylko jedno takie, ale to mały szczegół, o którym nie trzeba wspominać i przypominać, prawda? -Ranmaru. Widzą przez przeszkody na dalekie dystanse. Mowa tutaj o kilku lubi więcej kilometrach. Mgła, czy inne takie również nie są żadną przeszkodą.- wytłumaczył dwójce działanie oczu, z których użytkownikiem spędził tak dużo czasu. -Zastanawia mnie tylko co Cesarstwo chce tam wskórać i po co się mieszają. No, chyba nigdy nie pojmę do końca tej polityki.- powiedział wzruszając ramionami i lekko się zaśmiał. Nie była to zupełnie jego sprawa, aczkolwiek dalej był w szoku jak ludzie byli dalej ślepi na realne zagrożenia i bawili się w swoje małe wojny.
Tak też było, że jak się o czymś wspomniało to zaraz się podłapało, szybko przeszli na temat związany z umiejętnościami, a tych Nana nie znała w przypadku okularnika, jedynie z opowiadań, ale sama prezentacja na pewno mówiła dużo więcej. W czasie gdy robaczany magik prezentował swoje sztuczki Toshiro został szturchnięty i popędzony do nalania następnej kolejki co oczywiście od razu uczynił obdarzając równie wesołym uśmiechem Nanę. Od kiedy to ta czuła się przy nim tak swobodnie? Pamiętał jeszcze to jak wyglądali jakiś czas temu. Zupełnie zdystansowani i trzymający się na długość kija. Teraz okazało się, że nawet się nie obejrzał, a już było zupełnie inaczej.
-W sumie sam jestem ciekaw skoro żywią się Twoją chakrą, ale czy alkohol wpływa na chakrę? Wydaje mi się, że nie. Jedynie kontrola może być nieco... Luźniejsza, że tak to ujmę.- zaśmiał się na samą myśl chwiejącego się Kutaro i wysłanej przez niego chmary robaków kołyszącej się w tym samym rytmie i kierunku. -Myślę, że to nienajgorszy pomysł, z chęcią przekonam się, czy jesteś w stanie mnie złapać.- zaśmiał się wyobrażając sobie kolejną osobę w tym wszystkim w tym stanie, czyli siebie i chybotliwy pościg owadów. -No właśnie, jeśli już to Ty też musisz dołączyć.- oznajmił unosząc jedną ręką swoją czarkę, a drugą podał Kutaro, który teraz jako jedyny wstał. Pora się napić i nadać trochę tempa temu spotkaniu. Być może któryś z ich głupich pomysłów się zrealizuje? Dlaczego by nie? Każdy z nich zasługiwał na odrobinę relaksu i rozluźnienia.
0 x
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: Dom Masaru
Ranmaru. Klan tak doskonale jej znany. W końcu wychowała się w Hyuo, właśnie na jego terenach. Wielokrotnie widziała członków tego klanu. Doskonale znała jego umiejętności, Kekkei Genkai całkiem podobne do jej własnego. Tam wywlókł ją jej sensei, z dala od Sogen, na wyspy. Mówił, że to dla jej dobra. Dla ochrony. Tylko czy musiał zabierać ją tak daleko? Czy było to konieczne? Wtedy jako mała dziewczynka nie kwestionowała jego decyzji. Teraz nie była już tego taka pewna. Chciał, żeby jej czerwone oczy wtopiły się w tłum, przynajmniej tak jej tłumaczył. O dziwo udało mu się. Pozostała anonimowa przez wiele lat, trzymając się na uboczu. Zawsze s a m a. Była wyrzutkiem, nie z własnego wyboru. Tak ją wychowano, nie znała innego życia. Została skazana na samotność. Czy sensei chciał, żeby była wiecznie sama, słaba i zagubiona? Same myślenie o nim wzbudzało w niej ogromną złość. Szybko odrzuciła od siebie wszystkie negatywy. Nie był to czas na użalanie się nad sobą i rozgrzebywanie przeszłości. Teraz uczyła się wszystkiego na nowo w towarzystwie Toshiro. Szło jej opornie, jednak ostatnio zrobiła dużo postępów. Coraz łatwiej było jej się otworzyć, rozluźnić, a może nawet zabawić? Tak jak teraz. Obecność Toshiro i Kutaro wpływała na jej nastrój w bardzo pozytywny sposób. Ufała Toshiro, dlatego od razu zaufała też Kutaro. Nie miała doświadczenia w tych sprawach, więc opierała się na wiedzy Uchihy i starała się brać z niego przykład. Skoro traktowali się jak przyjaciele, robiła dokładnie tak samo. Otwierała się na nich nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Dawno nie czuła się tak swobodnie. Rozmowa o Cesarstwie, Hyuo odrobinę ją zasmuciła. Były to najlepsze i najgorsze wspomnienia jakie posiadała. Wszystko w nich przypominało jej o dzieciństwie i samotności. Umyślnie przemilczała cały temat. Nie miała najmniejszej ochoty dodawać cokolwiek od siebie. Uśmiechała się odrobinę sztucznie zapychając się przekąskami. Na szczęście chłopcy szybko dali za wygraną i polityka zeszła na dalszy plan.
- Przechwałek? Taki pewny siebie! - Zawołała do Kutaro uśmiechając się radośnie. Nie kryła zdziwienia, kiedy chłopak przystał na jej prośbę i zdecydował się pokazać jej co potrafił. Patrzyła na niego z czystą ciekawością idealnie malującą się na jej porcelanowej twarzy. Nie odrywała od niego wzroku ani na moment, czekając na magiczną sztuczkę. Nagle z jego rąk zaczęły wychodzić czarne kropki, robaki. Jej pełne usta złożyły się w literkę „o” kiedy wpatrywała się wielkimi, ciemnymi oczami w małe żuczki. Była w szoku i nawet tego nie kryła. - Coooo - zaczęła kładąc dłonie na stole i podnosząc się odrobinę na rękach w górę. Chciała widzieć dokładniej. W końcu Kutaro pokazał jej jednego ze swoich pupili z bliska i mimo, że nie była fanką robaków zrobiły na niej duże wrażenie. - Mogę sobie jednego zatrzymać? - Wyrwało jej się, kiedy lustrowała dokładnie żuczka siedzącego grzecznie na palcu chłopaka. Wow! Słysząc następne słowa Kutaro wybuchnęła szczerym śmiechem. Od razu przed oczami stanął jej obraz uciekającego Toshiro. Spojrzała na niego z łobuzerskim uśmiechem
- Sama chciałabym to zobaczyć - dodała lustrując go od stóp do głów, jak gdyby oceniała jego możliwości ucieczki. Albo i coś innego. Czego w nim szukała? Szybko powróciła wzrokiem na Kutaro. Co ją dzisiaj napadło? Musiała przestać. Sama siebie nie rozumiała. Oczywiście spędzała z Toshiro mnóstwo czasu. Więcej niż z kimkolwiek innym. Mimo wszystko byli tylko.. kim byli i co się stało z razem, ale osobno? Może to te procenty. Na pewno to wina sake i tylko sake. Nic z tego nie było prawdziwe, a ten dziwny mętlik w głowie był wynikiem alkoholu. Coś się jej pomyliło. Na pewno jutro, na trzeźwo, wszystko wróci do poprzedniego stanu. Wróci, prawda? W końcu od zawsze miała słabą głowę, nie piła zbyt często. Nie było sensu pić bez towarzystwa. Zresztą kiedy podróżowało się samemu, było to cholernie niebezpieczne. Wtedy zawsze musiała być czujna. Uważać na otoczenie, zawsze w gotowości. Teraz mogła jednak się rozluźnić i cieszyć chwilą spędzoną z tą dwójką. W końcu była w domu. Teraz już wiedziała, że tym było dla niej Daishi. A może Toshiro? Przygryzła delikatnie dolną wargę odpychając od siebie wszystkie niewygodne myśli. Jak zawsze zresztą. Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Zwłaszcza, że najczęściej spotykała się z obojętnością ze strony Czarnowłosego. Razem, ale osobno - nie mogła o tym zapominać. Wzięła w łapkę czarkę i uniosła w górę. Wypiła na raz całą jej zawartość.
- Dołączyć do treningu czy ucieczki przed Twoimi robakami? - Zażartowała unosząc jedną brew ku górze. Na gest wężyka, jaki pokazał jej Kutaro zaśmiała się pod nosem. - Jeszcze trochę sake i nici z pościgu. Biedne robaczki w ogóle już nie wstaną - powiedziała dumnie puszczają Kutaro oko. Potem zachichotała jak złośliwy chochlik. Nie mogła się powstrzymać. Wzięła w łapki butelkę z trunkiem i rozlała do pustych czarek. Teraz to ona bawiła się w gospodynię. Za bardzo się panoszyła? Powoli zaczynała się czuć jak u siebie. Biedny Toshiro, jeszcze chwila i zacznie go ustawiać w jego własnym domu. Jeszcze nie wiedział w co się wpakował. A może był świadomy i zrobił to specjalnie? Masochista! Na szczęście zawsze mógł jej grzecznie podziękować i wystawić za drzwi. Dokąd wtedy by poszła? Wyrzutek.Nikt inny Nic innego na nią nie czekało. Oczywiście oprócz upragnionej zemsty, która zawsze kryła się gdzieś głęboko w jej zepsutym sercu.
- Przechwałek? Taki pewny siebie! - Zawołała do Kutaro uśmiechając się radośnie. Nie kryła zdziwienia, kiedy chłopak przystał na jej prośbę i zdecydował się pokazać jej co potrafił. Patrzyła na niego z czystą ciekawością idealnie malującą się na jej porcelanowej twarzy. Nie odrywała od niego wzroku ani na moment, czekając na magiczną sztuczkę. Nagle z jego rąk zaczęły wychodzić czarne kropki, robaki. Jej pełne usta złożyły się w literkę „o” kiedy wpatrywała się wielkimi, ciemnymi oczami w małe żuczki. Była w szoku i nawet tego nie kryła. - Coooo - zaczęła kładąc dłonie na stole i podnosząc się odrobinę na rękach w górę. Chciała widzieć dokładniej. W końcu Kutaro pokazał jej jednego ze swoich pupili z bliska i mimo, że nie była fanką robaków zrobiły na niej duże wrażenie. - Mogę sobie jednego zatrzymać? - Wyrwało jej się, kiedy lustrowała dokładnie żuczka siedzącego grzecznie na palcu chłopaka. Wow! Słysząc następne słowa Kutaro wybuchnęła szczerym śmiechem. Od razu przed oczami stanął jej obraz uciekającego Toshiro. Spojrzała na niego z łobuzerskim uśmiechem
- Sama chciałabym to zobaczyć - dodała lustrując go od stóp do głów, jak gdyby oceniała jego możliwości ucieczki. Albo i coś innego. Czego w nim szukała? Szybko powróciła wzrokiem na Kutaro. Co ją dzisiaj napadło? Musiała przestać. Sama siebie nie rozumiała. Oczywiście spędzała z Toshiro mnóstwo czasu. Więcej niż z kimkolwiek innym. Mimo wszystko byli tylko.. kim byli i co się stało z razem, ale osobno? Może to te procenty. Na pewno to wina sake i tylko sake. Nic z tego nie było prawdziwe, a ten dziwny mętlik w głowie był wynikiem alkoholu. Coś się jej pomyliło. Na pewno jutro, na trzeźwo, wszystko wróci do poprzedniego stanu. Wróci, prawda? W końcu od zawsze miała słabą głowę, nie piła zbyt często. Nie było sensu pić bez towarzystwa. Zresztą kiedy podróżowało się samemu, było to cholernie niebezpieczne. Wtedy zawsze musiała być czujna. Uważać na otoczenie, zawsze w gotowości. Teraz mogła jednak się rozluźnić i cieszyć chwilą spędzoną z tą dwójką. W końcu była w domu. Teraz już wiedziała, że tym było dla niej Daishi. A może Toshiro? Przygryzła delikatnie dolną wargę odpychając od siebie wszystkie niewygodne myśli. Jak zawsze zresztą. Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Zwłaszcza, że najczęściej spotykała się z obojętnością ze strony Czarnowłosego. Razem, ale osobno - nie mogła o tym zapominać. Wzięła w łapkę czarkę i uniosła w górę. Wypiła na raz całą jej zawartość.
- Dołączyć do treningu czy ucieczki przed Twoimi robakami? - Zażartowała unosząc jedną brew ku górze. Na gest wężyka, jaki pokazał jej Kutaro zaśmiała się pod nosem. - Jeszcze trochę sake i nici z pościgu. Biedne robaczki w ogóle już nie wstaną - powiedziała dumnie puszczają Kutaro oko. Potem zachichotała jak złośliwy chochlik. Nie mogła się powstrzymać. Wzięła w łapki butelkę z trunkiem i rozlała do pustych czarek. Teraz to ona bawiła się w gospodynię. Za bardzo się panoszyła? Powoli zaczynała się czuć jak u siebie. Biedny Toshiro, jeszcze chwila i zacznie go ustawiać w jego własnym domu. Jeszcze nie wiedział w co się wpakował. A może był świadomy i zrobił to specjalnie? Masochista! Na szczęście zawsze mógł jej grzecznie podziękować i wystawić za drzwi. Dokąd wtedy by poszła? Wyrzutek.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Dom Masaru
Niezależnie co się robiło wojna jak kloszard wracała do dyskusji na całym kontynencie. Była najciekawszym wydarzeniem miesiąca i nie zapowiadało się, żeby miała zniknąć w najbliższym czasie z języków. Czemu konflikt tak bardzo interesował ludzi? Odpowiedzi należało szukać w samej naturze człowieka. Wojna była tragedią dla zaangażowanych, ale dla obserwatorów była zmianą. Jak powszechnie wiadomo zmiana fascynowała ludzi, była powiewem świeżości, dawała okazję do wywrócenia do góry nogami nie tylko okolicy, ale i własnego życia. Nawet jeśli u większości ta zmiana byłaby na gorsze to większość ludzi by zaryzykowała i ruszyła w stronę zarobku. Nie zapominajmy, że sporo osób zwyczajnie nie miało nic do stracenia, a żołd czy zwyczajnie splądrowane z pola bitwy fanty mogły odmienić życie niejednej osoby. Nawet jeśli ktoś nie uległ pokusie zarobku to sporo ludzi mogło się zastanawiać, który kolejny region zostanie wciągnięty w konflikt. Mur, Sogen potem Antai i Yusetsu, z informacji jakie Kutaro zdobył nie zapowiadało się, że skończy się tylko na Wietrznych Równinach. Nawet jeśli udział nie będzie oficjalny to najemnicy z całego świata kierowali się w stronę zawieruchy na granicy. Może nawet jakieś małe szczepy uznają to za okazję do powstań i zbudowania własnych krajów? Nie żeby był to pomysł wybitnie mądry, ale ktoś mógł się na to pokusić.
- Właściwie to racja. - Pokiwał z uśmiechem głową Aburame. - Na początku szwędałem się po Soso, potem odwiedziłem Antai, a jeszcze potem Daishi. - Tutaj zrobił krótkie kiwnięcie głową do Toshiro. - Jakoś na tą północ mnie ciągnie. - Zakończył z wesołym grymasem błąkającym się po twarzy. Ciekawie się to składało. Albo krążył po Kaigan, albo po dalekiej północy kontynentu. Nic po środku. Wciąż nie udało mu się odwiedzić pustyni, ale z drugiej strony nic tam ciekawego dla niego nie było. Lud był to dziki, sztywny i obcy w swoich kulturach. Całe wybrzeże od Kaigan do Daishi wydawało się być dosyć podobne. Choć dialekty się mieszały i tu i ówdzie się coś nieco inaczej wypowiadało to było dosyć podobnie. Takie piaskowe ludki to były jak osobny gatunek.
- Czyli Cesarstwo jednak zamierza się mieszać w sytuację. - Na wpół zapytał, na wpół stwierdził Benisuke po usłyszeniu słów Nishiyamy o Ranmaru. Ranmaru, posiadali całkiem ciekawe zdolności. Wręcz idealne dla szpiega. Wyjaśniało to też jak oponent Kutaro widział przez te wszystkie zasłony dymne, oraz dlaczego się w nich tak lubował. Bardzo niebezpieczny przeciwnik, chociaż wydawał się być czysto fizycznie zdeklasowany przez Kutaro. - Myślicie, że wojna w Sogen się rozniesie na resztę świata? Udało się, że ta nasza z Narami była dosyć lokalna. - Zapytał dwójkę, może szukając zaprzeczenia. Jakoś liczył, że będzie spokój. Ludzie nie będą się mordować jak zwierzęta. Oczywiście bez wahania chroniłby Kaigan przed najeźdźcami, ale wciąż Kutaro wolał gdyby ich zwyczajnie nie było.
Krótko po pokazie zdolności Benisuke, przyszło pytanie, które na początku zbiło Kutaro z tropu. Po co Nanie był jego robak? Z jednej strony nie miał oporów, żeby w bitwie dla bezpieczeństwa rozdawać ludziom Kikaichū. Lecz bezpośredni pytanie o żuczka nie dla jego funkcjonalności, a… na pamiątkę? Sam Aburame nie do końca wiedział czemu ale się poczuł jakby była to dosyć intymna prośba. Głównie z uwagi na więź jego z owadami, po części traktował je jak fragment jego własnego ciała. Lecz wpadł mu do głowy pewien pomysł. Przysunął na początku do dziewczyny palca z żuczkiem, lecz zaraz schował go w pięści.
- A co dostanę w zamian? - Zapytał z szelmowskim uśmiechem. Opierając brodę na pięści z chrząszczem. Nie oczekiwał niczego konkretnego, po prostu był ciekaw jak Nana zareaguje na niewinny żarcik. Ciemnowłosa była wciąż dosyć tajemnicza i wycofana, a w ten sposób Kutaro zamierzał ją nieco wciągnąć do zabawy w licytację ofert. Może przypadkiem się czegoś ciekawego o niej dowie.
- Dobra to jest tak. Słuchajcie. Słyszeliście powiedzenie “Kto pije i pali, ten nie ma robali”? Więc te robaki nie muszą pić mojej krwi, żeby się upić. Wystarczy żeby były w środku mojego ciała, to po czasie jakoś ten alkohol do nich dochodzi i też są śmieszniejsze. Wiem co mówię, mój świętej pamięci dziadek pędził samogon. - Wspomniał biednego dziadeczka, który zginął straszną śmiercią spowodowaną między innymi apetytem na alkohol. - Tak więc dziwnie wtedy się je kontroluje. Tym bardziej, że ja też się muszę upić. - Właściwie to poruszona została ciekawa kwestia. Czy Kutaro był w stanie odwrócić proces i po napojeniu owadów alkoholem, zaprosić je do siebie i w efekcie samemu się nawalić. Fascynujące pytanie, będzie musiał ten eksperyment kiedyś przeprowadzić. Jednak w związku z tym, że aktualnie już był wstawiony, dzisiaj badanie nie mogło być przeprowadzone. Za to mogło być kontynuowane ładowanie kolejnych ilości sake.
Z tą ambitną myślą sięgnął po świeżo nalany przez Nanę kieliszek.
- A czym niby trening miałby się różnić od ucieczki przed robakami. Na początku wy po uciekacie przed żukami. A potem ja po uciekam przed… eee… kijem? - Zakończył pytająco. Oczywiście żadnych planów w tym momencie nie miał. Ba! Nie sądził, żeby jakiekolwiek ich układanie miało sens. Nie zdziwiłby się nawet jakby "trening" w rzeczywistości zamienił się w roześmiane przepychanki spitych ludzi.
- Właściwie to racja. - Pokiwał z uśmiechem głową Aburame. - Na początku szwędałem się po Soso, potem odwiedziłem Antai, a jeszcze potem Daishi. - Tutaj zrobił krótkie kiwnięcie głową do Toshiro. - Jakoś na tą północ mnie ciągnie. - Zakończył z wesołym grymasem błąkającym się po twarzy. Ciekawie się to składało. Albo krążył po Kaigan, albo po dalekiej północy kontynentu. Nic po środku. Wciąż nie udało mu się odwiedzić pustyni, ale z drugiej strony nic tam ciekawego dla niego nie było. Lud był to dziki, sztywny i obcy w swoich kulturach. Całe wybrzeże od Kaigan do Daishi wydawało się być dosyć podobne. Choć dialekty się mieszały i tu i ówdzie się coś nieco inaczej wypowiadało to było dosyć podobnie. Takie piaskowe ludki to były jak osobny gatunek.
- Czyli Cesarstwo jednak zamierza się mieszać w sytuację. - Na wpół zapytał, na wpół stwierdził Benisuke po usłyszeniu słów Nishiyamy o Ranmaru. Ranmaru, posiadali całkiem ciekawe zdolności. Wręcz idealne dla szpiega. Wyjaśniało to też jak oponent Kutaro widział przez te wszystkie zasłony dymne, oraz dlaczego się w nich tak lubował. Bardzo niebezpieczny przeciwnik, chociaż wydawał się być czysto fizycznie zdeklasowany przez Kutaro. - Myślicie, że wojna w Sogen się rozniesie na resztę świata? Udało się, że ta nasza z Narami była dosyć lokalna. - Zapytał dwójkę, może szukając zaprzeczenia. Jakoś liczył, że będzie spokój. Ludzie nie będą się mordować jak zwierzęta. Oczywiście bez wahania chroniłby Kaigan przed najeźdźcami, ale wciąż Kutaro wolał gdyby ich zwyczajnie nie było.
Krótko po pokazie zdolności Benisuke, przyszło pytanie, które na początku zbiło Kutaro z tropu. Po co Nanie był jego robak? Z jednej strony nie miał oporów, żeby w bitwie dla bezpieczeństwa rozdawać ludziom Kikaichū. Lecz bezpośredni pytanie o żuczka nie dla jego funkcjonalności, a… na pamiątkę? Sam Aburame nie do końca wiedział czemu ale się poczuł jakby była to dosyć intymna prośba. Głównie z uwagi na więź jego z owadami, po części traktował je jak fragment jego własnego ciała. Lecz wpadł mu do głowy pewien pomysł. Przysunął na początku do dziewczyny palca z żuczkiem, lecz zaraz schował go w pięści.
- A co dostanę w zamian? - Zapytał z szelmowskim uśmiechem. Opierając brodę na pięści z chrząszczem. Nie oczekiwał niczego konkretnego, po prostu był ciekaw jak Nana zareaguje na niewinny żarcik. Ciemnowłosa była wciąż dosyć tajemnicza i wycofana, a w ten sposób Kutaro zamierzał ją nieco wciągnąć do zabawy w licytację ofert. Może przypadkiem się czegoś ciekawego o niej dowie.
- Dobra to jest tak. Słuchajcie. Słyszeliście powiedzenie “Kto pije i pali, ten nie ma robali”? Więc te robaki nie muszą pić mojej krwi, żeby się upić. Wystarczy żeby były w środku mojego ciała, to po czasie jakoś ten alkohol do nich dochodzi i też są śmieszniejsze. Wiem co mówię, mój świętej pamięci dziadek pędził samogon. - Wspomniał biednego dziadeczka, który zginął straszną śmiercią spowodowaną między innymi apetytem na alkohol. - Tak więc dziwnie wtedy się je kontroluje. Tym bardziej, że ja też się muszę upić. - Właściwie to poruszona została ciekawa kwestia. Czy Kutaro był w stanie odwrócić proces i po napojeniu owadów alkoholem, zaprosić je do siebie i w efekcie samemu się nawalić. Fascynujące pytanie, będzie musiał ten eksperyment kiedyś przeprowadzić. Jednak w związku z tym, że aktualnie już był wstawiony, dzisiaj badanie nie mogło być przeprowadzone. Za to mogło być kontynuowane ładowanie kolejnych ilości sake.
Z tą ambitną myślą sięgnął po świeżo nalany przez Nanę kieliszek.
- A czym niby trening miałby się różnić od ucieczki przed robakami. Na początku wy po uciekacie przed żukami. A potem ja po uciekam przed… eee… kijem? - Zakończył pytająco. Oczywiście żadnych planów w tym momencie nie miał. Ba! Nie sądził, żeby jakiekolwiek ich układanie miało sens. Nie zdziwiłby się nawet jakby "trening" w rzeczywistości zamienił się w roześmiane przepychanki spitych ludzi.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Dom Masaru
Wiadomym było, że wojna to temat, który nie będzie jedynie w kręgu zainteresowań tych, których bezpośrednio dotyczy. Inne rody również im się przypatrywały zapewne knując już co mogłyby na tym zyskać. Potężnego sojusznika? Albo na przykład osłabienie innego rodu, a później zagarnięcie coś dla siebie? Cóż, powodów było na pewno wiele, niektórzy po prostu chcieli zarobić, bo wiadomo, że najemnicy wtedy są dużo bardziej opłacalni niż wystawianie własnych shinobi. Za wojnami nigdy nie stały jednak szlachetne pobudki, wychodziły jedynie z chciwości jednej lub drugiej strony, czasem nawet i obu. Jak chociażby wojna Hyuga i Yamanaka, po co ona im była? W pewnym momencie Kauzo powiedział dosyć i po prostu się zakończyła, więc jeśli ktoś trzeci miał taki wpływ na to, to po co ona wybuchała? Totalnie bez sensu. Tak jak ta, która odbywała się teraz.
-Bardzo mnie to cieszy, że potoczyło się tak, a nie inaczej.- odparł i uśmiechnął się szczerze. Przecież gdyby nie to, to nigdy by się nie poznali, a wiadomo było, że los lubił robić niestworzone rzeczy. Tym razem jednak Toshiro się poszczęściło. Sam zapewne nie mógł sobie tego lepiej zaplanować, tym bardziej, że samemu bardzo wiele podróżował i przecież często nie było go w ogóle w Daishi. Zwiedział już wszystkie większe skupiska ludzi oprócz cesarstwa, do którego jakoś jak na razie go nie ciągnęło, aczkolwiek jeśli nie on do nich, to oni zawitali do niego, chociażby w rozmowach.
-Na to wygląda. Chociaż wiesz... Nigdy nie wiadomo, ja też jestem przecież shinobi Kosekich.- oznajmił i jeden z jego kącików ust podniósł się do góry w uśmiechniętym grymasie. Zdarzały się przecież jednostki, które trafiały w różne miejsca z różnych powodów. Tak jak to było w jego przypadku. Nie można było przecież wykluczyć, że inni nie mieli podobnie. Skoro jemu tak się udało, to dlaczego innym miałoby się nie udać? -Wydaje mi się, że nie. Skończy się jak zawsze. Zapewne byli to po prostu wynajęci najemnicy, których zawsze jest pełno albo przypadek taki jak mój. - oznajmił i wzruszył ramionami. Nie wydawało mu się żeby kolejna wojna była jakaś bardzo odkrywcza. Może się mylił, a może nie. W końcu kiedyś na pewno stanie się tak, że któraś ze stron zdobędzie dużą przewagę i druga strona bardzo mocno przegra i będzie musiała coś oddać? Albo w ogóle zniknie z powierzchni ziemi? Zawsze była taka możliwość. Przerażająca, ale jednak. Tym bardziej jeśli dwa rody stają na przeciwko jednego, w dodatku osłabionego. Na ich szczęście działo się to daleko od granic, pośród których teraz przebywali, więc mogli jedynie sobie o tym bez większych problemów i pohamowań po prostu porozmawiać.
Wydawało się, że Nana wraz z Kutaro dogadywali się dużo lepiej niż Toshiro mógłby się spodziewać. Z jednej strony znał przecież Kutaro i wiedział, że jest bardzo towarzyski, ale po drugiej stronie stała Nana, która chyba niedawno dopiero zaczęła bardziej obcować nieco bardziej z ludźmi. Wydawało się to wręcz niemożliwe, aby praktycznie przy drugim spotkaniu już tak dobrze się dogadywali, a jednak, okularnik prezentujący swoje umiejętności i odsłaniający swoje karty zrobił wrażenie na czarnowłosej, która patrzyła na niego z dużym zaciekawieniem. Zastanawiające było to, co sprawiło, że tak było. Toshiro poświęcił całkiem sporo czasu i wysiłku na to, aby ta czuła się jakkolwiek swobodnie w jego towarzystwie, gdzie dalej to nie było chyba najbardziej komfortowe towarzystwo, a tutaj z Aburame od razu zdawali się bardzo dobrze dogadywać. Beztroskość okularnika i sposób w jaki wpływał na ludzi swoją obecnością zawsze fascynowało Nishiyamę. Najwidoczniej Benisuke musiał mieć w sobie to coś co przyciągało uwagę tak wielu osób. Przecież sam brunet bardzo szybko czuł się w jego towarzystwie bardzo swobodnie, a to już dużo znaczyło. Nic więc dziwnego, że Nana również tak szybko odnalazła się w tej sytuacji. Bezpieczna przystań na pewno pomagała się rozluźnić i otworzyć. Nie trzeba było przecież myśleć o tym, że zaraz jakiś wariat wtargnie tutaj i rozpocznie krwawą rzeź. Poza tym przecież byli tutaj jedynie sami swoi. Zarówno jedno jak i drugie było w końcu zaangażowane w dyskusje, czyli coś na co Toshiro liczył od samego początku. Bardzo dobrze. Cieszyło go, że ta dwójka się dobrze dogaduje. Obserwował jedynie z uśmiechem na twarzy jak dwójka stosuje między sobą swoje przepychanki samemu za bardzo w nie nie ingerując.
-Powiedzenia nie słyszałem, ale wydaje się dość trafne.- oznajmił zgodnie z prawdą. Chyba jednak nikogo nie dziwiło, że go nie znał, przecież to brzmi zupełnie jak powiedzenie, które może być sławne jedynie w jednej prowincji - Kaigan. -A jak są śmieszniejsze to co wtedy? Tylko krzywo latają, czy na przykład potrafią odwalić coś dziwnego, że tak powiem "swojego".- tutaj oczywiście wspomógł się rękoma i pokazał cudzysłów, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Cały zamysł śmiesznego Kutaro ze śmiesznymi robaczkami bardzo go bawił i na pewno nie odpuści sobie podpuszczenie później Aburame do tego, aby im to zaprezentował. Oczywiście w końcu przyszedł moment na czarkę, którą polała Nana, więc zaraz za okularnikiem również sięgnął po czarkę.
-Trenować można na różne sposoby. Ucieczka przed robakami to jedno, walka na kije czy tam miecze to drugie, ale jest pewnie jeszcze dużo innych rzeczy, na które wpadniemy gdy już do tego dojdzie.- oznajmił wspaniałomyślnie jakby to cokolwiek wnosiło. Prawdą było, że planowanie w tym momencie nie było zbyt sensowne, w każdym razie koncept przepychanek spitych ludzi jak najbardziej Toshiro odpowiadał, ba, nawet do niego dążył, ale to pewnie jeszcze po kilku głębszych. -Ej, ej, właśnie, Kutaro. Musisz jej pokazać tę sztuczkę z nieswoimi robakami... No wiesz, jak wtedy gdy gadałeś z tamtymi robalami i wyciągałeś od nich informacje jak ścigaliśmy tych powaleńców. Jestem ciekaw co powiedzą te z mojego podwórka!- powiedział i zaśmiał się zaraz po tym, bo co mogą takie robale? Ponarzekać na właściciela, czyli jego i staruszka Masaru? Albo wręcz przeciwnie, stwierdzić, że fajnie jest, bo często ich nie ma, a sąsiedzi ciągle w domach siedzą? To na pewno też było zajęcie na nieco późniejszy wieczór.
-Bardzo mnie to cieszy, że potoczyło się tak, a nie inaczej.- odparł i uśmiechnął się szczerze. Przecież gdyby nie to, to nigdy by się nie poznali, a wiadomo było, że los lubił robić niestworzone rzeczy. Tym razem jednak Toshiro się poszczęściło. Sam zapewne nie mógł sobie tego lepiej zaplanować, tym bardziej, że samemu bardzo wiele podróżował i przecież często nie było go w ogóle w Daishi. Zwiedział już wszystkie większe skupiska ludzi oprócz cesarstwa, do którego jakoś jak na razie go nie ciągnęło, aczkolwiek jeśli nie on do nich, to oni zawitali do niego, chociażby w rozmowach.
-Na to wygląda. Chociaż wiesz... Nigdy nie wiadomo, ja też jestem przecież shinobi Kosekich.- oznajmił i jeden z jego kącików ust podniósł się do góry w uśmiechniętym grymasie. Zdarzały się przecież jednostki, które trafiały w różne miejsca z różnych powodów. Tak jak to było w jego przypadku. Nie można było przecież wykluczyć, że inni nie mieli podobnie. Skoro jemu tak się udało, to dlaczego innym miałoby się nie udać? -Wydaje mi się, że nie. Skończy się jak zawsze. Zapewne byli to po prostu wynajęci najemnicy, których zawsze jest pełno albo przypadek taki jak mój. - oznajmił i wzruszył ramionami. Nie wydawało mu się żeby kolejna wojna była jakaś bardzo odkrywcza. Może się mylił, a może nie. W końcu kiedyś na pewno stanie się tak, że któraś ze stron zdobędzie dużą przewagę i druga strona bardzo mocno przegra i będzie musiała coś oddać? Albo w ogóle zniknie z powierzchni ziemi? Zawsze była taka możliwość. Przerażająca, ale jednak. Tym bardziej jeśli dwa rody stają na przeciwko jednego, w dodatku osłabionego. Na ich szczęście działo się to daleko od granic, pośród których teraz przebywali, więc mogli jedynie sobie o tym bez większych problemów i pohamowań po prostu porozmawiać.
Wydawało się, że Nana wraz z Kutaro dogadywali się dużo lepiej niż Toshiro mógłby się spodziewać. Z jednej strony znał przecież Kutaro i wiedział, że jest bardzo towarzyski, ale po drugiej stronie stała Nana, która chyba niedawno dopiero zaczęła bardziej obcować nieco bardziej z ludźmi. Wydawało się to wręcz niemożliwe, aby praktycznie przy drugim spotkaniu już tak dobrze się dogadywali, a jednak, okularnik prezentujący swoje umiejętności i odsłaniający swoje karty zrobił wrażenie na czarnowłosej, która patrzyła na niego z dużym zaciekawieniem. Zastanawiające było to, co sprawiło, że tak było. Toshiro poświęcił całkiem sporo czasu i wysiłku na to, aby ta czuła się jakkolwiek swobodnie w jego towarzystwie, gdzie dalej to nie było chyba najbardziej komfortowe towarzystwo, a tutaj z Aburame od razu zdawali się bardzo dobrze dogadywać. Beztroskość okularnika i sposób w jaki wpływał na ludzi swoją obecnością zawsze fascynowało Nishiyamę. Najwidoczniej Benisuke musiał mieć w sobie to coś co przyciągało uwagę tak wielu osób. Przecież sam brunet bardzo szybko czuł się w jego towarzystwie bardzo swobodnie, a to już dużo znaczyło. Nic więc dziwnego, że Nana również tak szybko odnalazła się w tej sytuacji. Bezpieczna przystań na pewno pomagała się rozluźnić i otworzyć. Nie trzeba było przecież myśleć o tym, że zaraz jakiś wariat wtargnie tutaj i rozpocznie krwawą rzeź. Poza tym przecież byli tutaj jedynie sami swoi. Zarówno jedno jak i drugie było w końcu zaangażowane w dyskusje, czyli coś na co Toshiro liczył od samego początku. Bardzo dobrze. Cieszyło go, że ta dwójka się dobrze dogaduje. Obserwował jedynie z uśmiechem na twarzy jak dwójka stosuje między sobą swoje przepychanki samemu za bardzo w nie nie ingerując.
-Powiedzenia nie słyszałem, ale wydaje się dość trafne.- oznajmił zgodnie z prawdą. Chyba jednak nikogo nie dziwiło, że go nie znał, przecież to brzmi zupełnie jak powiedzenie, które może być sławne jedynie w jednej prowincji - Kaigan. -A jak są śmieszniejsze to co wtedy? Tylko krzywo latają, czy na przykład potrafią odwalić coś dziwnego, że tak powiem "swojego".- tutaj oczywiście wspomógł się rękoma i pokazał cudzysłów, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Cały zamysł śmiesznego Kutaro ze śmiesznymi robaczkami bardzo go bawił i na pewno nie odpuści sobie podpuszczenie później Aburame do tego, aby im to zaprezentował. Oczywiście w końcu przyszedł moment na czarkę, którą polała Nana, więc zaraz za okularnikiem również sięgnął po czarkę.
-Trenować można na różne sposoby. Ucieczka przed robakami to jedno, walka na kije czy tam miecze to drugie, ale jest pewnie jeszcze dużo innych rzeczy, na które wpadniemy gdy już do tego dojdzie.- oznajmił wspaniałomyślnie jakby to cokolwiek wnosiło. Prawdą było, że planowanie w tym momencie nie było zbyt sensowne, w każdym razie koncept przepychanek spitych ludzi jak najbardziej Toshiro odpowiadał, ba, nawet do niego dążył, ale to pewnie jeszcze po kilku głębszych. -Ej, ej, właśnie, Kutaro. Musisz jej pokazać tę sztuczkę z nieswoimi robakami... No wiesz, jak wtedy gdy gadałeś z tamtymi robalami i wyciągałeś od nich informacje jak ścigaliśmy tych powaleńców. Jestem ciekaw co powiedzą te z mojego podwórka!- powiedział i zaśmiał się zaraz po tym, bo co mogą takie robale? Ponarzekać na właściciela, czyli jego i staruszka Masaru? Albo wręcz przeciwnie, stwierdzić, że fajnie jest, bo często ich nie ma, a sąsiedzi ciągle w domach siedzą? To na pewno też było zajęcie na nieco późniejszy wieczór.
0 x
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: Dom Masaru
Czasami zapominała, że Toshiro tak naprawdę przynależał do Daishi. Mieszkał tutaj z wyboru, ale posiadał także swój ‚klan’. Nie był do końca taki sam jak ona. Skarciła się za to, że ta myśl ją zasmuciła. Przecież nie mogła wymagać od niego bycia samemu z własnego wyboru, tylko dlatego, że ona tak wybrała. Nie musiał cierpieć tak samo. Po co? Nikt świadomie nie wybierał samotności. Przecież była nieprzyjemna, odrzucająca i przede wszystkim bardzo smutna. Potrafiła zabijać innych swoją obecnością. Nana sama siebie nie rozumiała. Dlaczego zdecydowała się na bycie wyrzutkiem, zamiast zwyczajnie dołączyć do klanu Ranmaru, daleko w Hyuo, gdzie została porzucona? Nauczono ją samotności, wpojono jej, że więzy z ludźmi były krzywdzące, oznaczały słabości. Dopiero teraz zauważała błędy swojego wychowania. Przekonywała się na nowo, jak ważni mogli stać się inni i niekoniecznie oznaczało to coś złego. Niestety szło jej to powoli, dlatego Toshiro napotkał na drodze wiele przeszkód próbując ja zrozumieć. Teraz? Teraz powoli wychodziło jej to całkiem nieźle. Do czasu, w końcu z nią nigdy do końca nie wiadomo. Zawsze coś dziwnego mogło strzelić jej do głowy. Tak naprawdę w każdym momencie. Jej dzikie usposobienie wciąż czaiło się tam w głębi jej serca. Pewnie nigdy nie będzie się go w stanie całkowicie wyzbyć. Z drugiej strony czy trochę spontaniczności było aż takie złe?
- W czym specjalizują się Koseki? - Zagadnęła Toshiro przenosząc wzrok właśnie na niego. Chłonęła nowe informacje jak gąbka, była jak zawsze ciekawa. Nigdy o nich nie słyszała. Mogła zgadnąć, że wywodzili się z Daishi i to właśnie dlatego Toshiro zdecydował się tutaj zamieszkać. Ciekawiło ją czy posiadali jakieś specjalne zdolności. W świecie shinobi każda informacja była na wagę złota. Wieloletni staż samotności nauczył ją zbierania wszystkiego co się dało. Życie było niebezpieczne, nigdy nie wiadomo, kiedy konkretne dane mogą się przydać. Oczywiście Czarnowłosy nie musiał jej odpowiadać. Zaakceptowałaby jego decyzję - niechętnie.
- Co do najemników - zaczął spoglądając na jednego i drugiego. - Może już o tym wiecie. Na Murze udało nam się przechwycić list, coś w stylu raportu. Było tam napisane, że Protektor zabijał Dzikich dla sportu. Podobno obwinia ich za śmierć syna. Dla zemsty - spojrzała wymownie na Toshiro. Potem zrobiła krótką pauzę dając im chwilę na ewentualne przerwanie jej opowieści, jeśli już o tym wiedzieli. Kiedy nie pojawiły się żadne obiekcje kontynuowała - Jeszcze przed naszym przybyciem Kaminari Ukyo złożył mu wizytę. Wiedzieli, że uderzymy. Byliśmy skazani na porażkę jeszcze przed dotarciem na Mur - skończyła wzruszając lekko ramionami. Przeżyli, byli cali i zdrowi - nie miało to już znaczenia. - List nie dotarł na czas, więc rozpoczęliśmy niewykonalne zadanie.
Jeśli chłopcy mieli jakieś dodatkowe pytania na pewno im na nie odpowiedziała. Życie najemników było ciężkie i zdecydowanie przykre. Dostali swoje wynagrodzenie, ale za jaką cenę? Dwa spalone ciała. O dwa spalone, niewinne ciała za dużo. Chłopcy podyskutowali jeszcze trochę o wojnie. Świadomie opuściła ten temat. Wojna czy nie wojna. Bezsensowna walka była nieodłączną częścią egzystencji jako shinobi. Teraz już się o tym przekonała.
1, 2, 3 sekundy później wyrwało jej się, czy zostawiłby jej jednego żuczka. Pytanie wydawało jej się całkiem normalne, do momentu aż wypowiedziała je głośno. Kutaro przecież praktycznie jej nie znał. Była dla niego obcą osobą, czemu miałby się z nią czymkolwiek dzielić? Zwyczaje żuczek wydał jej się całkiem słodki i tyle. Palnęła jak zwykle bez zastanowienia. Jej pytanie zdawało się zrobić na nim spore wrażenie. Przygryzła delikatnie dolna wargę. Ugh. Znów nie potrafiła zachowywać się jak reszta społeczeństwa. Już miała cofać swoją prośbę, kiedy Kutaro odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Zamrugała nie kryjąc zaskoczenia. Zaraz jednak odzyskała rezon. - Hmmmm - westchnęła unosząc lekko brwi ku górze. Game on. Nie mogła sobie odpuścić, prawda? Przybliżyła się do niego. Z łobuzerskim uśmiechem skopiowała jego gest. Zacisnęła dłoń w pięść, oparła na niej swoją brodę.
- Masz coś konkretnego na myśli? - Odparła cicho prześwietlając go czarnymi źrenicami. Zatrzepotała długimi rzęsami. Nie wiedziała jeszcze w co się pakowała, ale nie mogła być przecież gorsza! Jeszcze czego. Nie potrafiła sobie odpuścić. Toshiro doskonale o tym wiedział, dla Kutaro była to pewnie nowość. Zachowywała się z widoczną pewnością siebie. Cóż, rzadko kiedy się czegoś obawiała. Wręcz przeciwnie. Wyzwanie ewidentnie ją nakręcało. A to właśnie za nie wzięła słowa chłopaka. Chciał się droczyć? So be it. Była w świetna w te klocki.
Potem wznieśli kolejny toast, a raczej szybkiego szota, którego prawie odruchowo im nalała. Sama oczywiście nie pozostała w tyle. Alkohol wchodził bardzo szybko, trochę za szybko jak dla niej. Zachichotała na wspomnienie kija. Nie posiadała takiego. Mogłaby za to zdzielić go kataną. Czy wtedy dostałaby żuczka w prezencie? Zachichotała na samą myśl, sama do siebie. Uh. Kręciło jej się trochę w głowie.
- To zależy co byś chciał trenować, Toshiro-kun - zarzuciła jakimś kiepskim żartem jak na wstawioną dziewuchę przystało. Zaśmiała się z własnego, nieśmiesznego żartu, machając rękami w ramach przeprosin. Wstała od stołu. Zachwiała niebezpiecznie chichocząc z własnej głupoty. Asekuracyjnie chwyciła się blatu stołu. Wysłuchała słów Toshiro i znów spojrzała wielkimi czarnymi oczami na Kutaro. No nie! Gadające żuczki! - One mówią? Teraz już na pewno chcę jednego! - Zawołała podchodząc do pana Benisuke. Chwyciła obydwoma łapkami za jego zaciśniętą pięść z żuczkiem i zaczęła siłować się z jego zaciśniętymi palcami. Jej twarz wyrażała skupienie, chociaż radosny uśmiech nie opuszczał jej twarzyczki. Świetnie się bawiła. Chociaż pewnie nie powinna pić już więcej sake. No więc kto poleje następnego, hm?
- W czym specjalizują się Koseki? - Zagadnęła Toshiro przenosząc wzrok właśnie na niego. Chłonęła nowe informacje jak gąbka, była jak zawsze ciekawa. Nigdy o nich nie słyszała. Mogła zgadnąć, że wywodzili się z Daishi i to właśnie dlatego Toshiro zdecydował się tutaj zamieszkać. Ciekawiło ją czy posiadali jakieś specjalne zdolności. W świecie shinobi każda informacja była na wagę złota. Wieloletni staż samotności nauczył ją zbierania wszystkiego co się dało. Życie było niebezpieczne, nigdy nie wiadomo, kiedy konkretne dane mogą się przydać. Oczywiście Czarnowłosy nie musiał jej odpowiadać. Zaakceptowałaby jego decyzję - niechętnie.
- Co do najemników - zaczął spoglądając na jednego i drugiego. - Może już o tym wiecie. Na Murze udało nam się przechwycić list, coś w stylu raportu. Było tam napisane, że Protektor zabijał Dzikich dla sportu. Podobno obwinia ich za śmierć syna. Dla zemsty - spojrzała wymownie na Toshiro. Potem zrobiła krótką pauzę dając im chwilę na ewentualne przerwanie jej opowieści, jeśli już o tym wiedzieli. Kiedy nie pojawiły się żadne obiekcje kontynuowała - Jeszcze przed naszym przybyciem Kaminari Ukyo złożył mu wizytę. Wiedzieli, że uderzymy. Byliśmy skazani na porażkę jeszcze przed dotarciem na Mur - skończyła wzruszając lekko ramionami. Przeżyli, byli cali i zdrowi - nie miało to już znaczenia. - List nie dotarł na czas, więc rozpoczęliśmy niewykonalne zadanie.
Jeśli chłopcy mieli jakieś dodatkowe pytania na pewno im na nie odpowiedziała. Życie najemników było ciężkie i zdecydowanie przykre. Dostali swoje wynagrodzenie, ale za jaką cenę? Dwa spalone ciała. O dwa spalone, niewinne ciała za dużo. Chłopcy podyskutowali jeszcze trochę o wojnie. Świadomie opuściła ten temat. Wojna czy nie wojna. Bezsensowna walka była nieodłączną częścią egzystencji jako shinobi. Teraz już się o tym przekonała.
1, 2, 3 sekundy później wyrwało jej się, czy zostawiłby jej jednego żuczka. Pytanie wydawało jej się całkiem normalne, do momentu aż wypowiedziała je głośno. Kutaro przecież praktycznie jej nie znał. Była dla niego obcą osobą, czemu miałby się z nią czymkolwiek dzielić? Zwyczaje żuczek wydał jej się całkiem słodki i tyle. Palnęła jak zwykle bez zastanowienia. Jej pytanie zdawało się zrobić na nim spore wrażenie. Przygryzła delikatnie dolna wargę. Ugh. Znów nie potrafiła zachowywać się jak reszta społeczeństwa. Już miała cofać swoją prośbę, kiedy Kutaro odpowiedział jej pytaniem na pytanie. Zamrugała nie kryjąc zaskoczenia. Zaraz jednak odzyskała rezon. - Hmmmm - westchnęła unosząc lekko brwi ku górze. Game on. Nie mogła sobie odpuścić, prawda? Przybliżyła się do niego. Z łobuzerskim uśmiechem skopiowała jego gest. Zacisnęła dłoń w pięść, oparła na niej swoją brodę.
- Masz coś konkretnego na myśli? - Odparła cicho prześwietlając go czarnymi źrenicami. Zatrzepotała długimi rzęsami. Nie wiedziała jeszcze w co się pakowała, ale nie mogła być przecież gorsza! Jeszcze czego. Nie potrafiła sobie odpuścić. Toshiro doskonale o tym wiedział, dla Kutaro była to pewnie nowość. Zachowywała się z widoczną pewnością siebie. Cóż, rzadko kiedy się czegoś obawiała. Wręcz przeciwnie. Wyzwanie ewidentnie ją nakręcało. A to właśnie za nie wzięła słowa chłopaka. Chciał się droczyć? So be it. Była w świetna w te klocki.
Potem wznieśli kolejny toast, a raczej szybkiego szota, którego prawie odruchowo im nalała. Sama oczywiście nie pozostała w tyle. Alkohol wchodził bardzo szybko, trochę za szybko jak dla niej. Zachichotała na wspomnienie kija. Nie posiadała takiego. Mogłaby za to zdzielić go kataną. Czy wtedy dostałaby żuczka w prezencie? Zachichotała na samą myśl, sama do siebie. Uh. Kręciło jej się trochę w głowie.
- To zależy co byś chciał trenować, Toshiro-kun - zarzuciła jakimś kiepskim żartem jak na wstawioną dziewuchę przystało. Zaśmiała się z własnego, nieśmiesznego żartu, machając rękami w ramach przeprosin. Wstała od stołu. Zachwiała niebezpiecznie chichocząc z własnej głupoty. Asekuracyjnie chwyciła się blatu stołu. Wysłuchała słów Toshiro i znów spojrzała wielkimi czarnymi oczami na Kutaro. No nie! Gadające żuczki! - One mówią? Teraz już na pewno chcę jednego! - Zawołała podchodząc do pana Benisuke. Chwyciła obydwoma łapkami za jego zaciśniętą pięść z żuczkiem i zaczęła siłować się z jego zaciśniętymi palcami. Jej twarz wyrażała skupienie, chociaż radosny uśmiech nie opuszczał jej twarzyczki. Świetnie się bawiła. Chociaż pewnie nie powinna pić już więcej sake. No więc kto poleje następnego, hm?
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Dom Masaru
Alkohol się lał coraz bardziej rozluźniał atmosferę i sprawiał, że w głowę było coraz lżej. W końcu w rozmowę zostali wszyscy włączeni. Na początku Kutaro miał wrażenie, że Nana trzymała się z dystansem, ale po subtelnych wysiłkach zaczęła dogadywać i żartować. Zadanie wykonane. Benisuke co prawda mógł sobie prowadzić długimi godzinami dywagacje o niczym z Nishiyamą, ale skoro była ich tutaj trójka to raczej wypadało wciągnąć wszystkich w rozmowę. Przez to chwilowo Toshiro mógł być pomijany z uwagą, ale bez obawy wrócimy również do niego. Po prostu kurtuazyjnie chciał zapewnić rozrywkę dla wszystkich tu zgromadzonych.
Właściwie to Aburame nigdy nie pytał bruneta co dlaczego pracował dla Kosekich. Na początku nie interesował się zbytnio dlaczego tu był. Gdyby być szczerym to na początku długo nie wiedział, że ma kontakt z Uchihą. Potem jakoś nie pytał, z jednej strony nie chciał być wścibski, z drugiej nieszczególnie go to interesowało. Teraz jednak gdy padło pytanie o motywy towarzysza zastrzygł uszami i z chęcią słuchał jego hstorii.
- Tak w ogóle, to jak to jest, że pracujesz dla Koseki? - Zapytał bezpośrenio. - Dosyć daleko to Daishi od Sogen. Choć może akurat to zaleta? - Stwierdził pytająco na koniec. Czy brunet był jakimś uchodźcą z rodowego regionu, czy po prostu się wychował z dala. Kutaro jako tako również nie pochodził ze stolicy Kaigan, nie każdy musiał mieszkać w siedzibie klanu.
- To wiele wyjaśnia. - Skomentował słowa Nany o bitwie na murze. - Niemal od razu się dowiedzieliśmy, że mamy uważać na Shinsengumi z piórkami przy mundurach. Nic dziwnego więc, że operacja się nie udała. - Pokręcił głową ze smutkiem. - Kuyo polował na dzikich? To okropne. Ani trochę nie żałuję, że opuściłem mur tak szybko, jak to było możliwe. Cały ten konflikt wydawał się jedną wielką pomyłką. - Kolejne szczegóły jakie z czasem wypływały tylko to potwierdzały. Bezsensowna strata żyć. Teraz tylko się rozpowszechniała na coraz większe tereny. Państwa rzucały się do gardeł by uszarpać nieco więcej terytorium i wpływów. Smutne. Kutaro mógł tylko kręcić z rozpaczą głową. Nic innego nie mógł zrobić, nie miał żadnej siły politycznej, a nie był aż tak głupi, by stanąć na środku bitwy i drzeć mordę w apelu o pokój. Pewnie na ułamek sekundy obie strony byłby zgodne, żeby w tamtym momencie go ustrzelić.
Miłą odmianą nastroju natomiast były słowne przepychanki z Naną. Czarnowłosa chwyciła przynętę dyskusji, choć raczej wyglądało na to, że w pełni świadomie. Niewątpliwie nieco zabawy było przyjemną i potrzebną odmianą szarości życia.
- Może i mam. A potrafisz się takim robakiem zaopiekować. Taki żuczek to jak część mnie. - Odparł podobnie półgłosem patrząc prosto w oczy kunoichi. Następnie dla większej kabały pozwolił robakowi na ułamek sekundy pomaszerować po grzbiecie ręki, by moment później schować się między palcami. Z jego twarzy nie znikał uśmiech podobny do najedzonego kota. Zamierzał dalej prowadzić tą gierkę tym bardziej, że najwyraźniej odpowiadało to obu stronom. Kutaro nie miał pojęcia gdzie idzie tym tropem, choć bardzo możliwe, że alkohol zaczynał podpowiadać kroki. Zadecydował więc, że zwyczajnie pójdzie z prądem, ciekawy gdzie go to zaprowadzi.
Z konkursu świdrowania się oczami wyrwał ich niezawodny Nishiyama wspominając o jego pewnej umiejętności. Robaczy magik sam do końca nie wiedział jak to działało. Mógł kontaktować się ze stawonogami w ograniczonym stopniu i rozumieć ich język na czas używania techniki. Zazwyczaj nie mówiły nic wybitnego, z uwagi na swój wątpliwy intelekt, ale z odrobiną cierpliwości bywały pomocne.
- Nie wiem jak się będą zachowywały. Pewnie będą krzywo latać. Coś mi się jednak wydaje, że uda się to dzisiaj sprawdzić. - Następnie Aburame roześmiał się z udawanym oburzeniem. - Toshiro, robisz ze mnie widowisko. Może sprawdzę czy masz pluskiew w domu… - Podniósł rękę w groźbie rzucenia techniki kontaktu z owadami, lecz zaraz padł ofiarą aktów niewypowiedzianej agresji ze strony Nany. Zabawnie musiało to wyglądać gdy drobna dziewczyna siłowała się pięścią siedzącego przy stole Kutaro. Nie była świadoma pewnego drobnego faktu, że żuczek już dawno ponownie siedział w swoim gniazdku, po wejściu przez skórę dłoni. Jednak Benisuke wciąż niemiłosiernie trzymał zaciśniętą pięść. Pomimo oczywistej różnicy masy, atak z zaskoczenia i alkohol spowodowały, że okularnik się zachwiał i jak worek ziemniaków spadł z krzesła na plecy. Czy samemu to już zależało od uporu agresorki i jej skupienia na garści z robaczkiem widmo.
Właściwie to Aburame nigdy nie pytał bruneta co dlaczego pracował dla Kosekich. Na początku nie interesował się zbytnio dlaczego tu był. Gdyby być szczerym to na początku długo nie wiedział, że ma kontakt z Uchihą. Potem jakoś nie pytał, z jednej strony nie chciał być wścibski, z drugiej nieszczególnie go to interesowało. Teraz jednak gdy padło pytanie o motywy towarzysza zastrzygł uszami i z chęcią słuchał jego hstorii.
- Tak w ogóle, to jak to jest, że pracujesz dla Koseki? - Zapytał bezpośrenio. - Dosyć daleko to Daishi od Sogen. Choć może akurat to zaleta? - Stwierdził pytająco na koniec. Czy brunet był jakimś uchodźcą z rodowego regionu, czy po prostu się wychował z dala. Kutaro jako tako również nie pochodził ze stolicy Kaigan, nie każdy musiał mieszkać w siedzibie klanu.
- To wiele wyjaśnia. - Skomentował słowa Nany o bitwie na murze. - Niemal od razu się dowiedzieliśmy, że mamy uważać na Shinsengumi z piórkami przy mundurach. Nic dziwnego więc, że operacja się nie udała. - Pokręcił głową ze smutkiem. - Kuyo polował na dzikich? To okropne. Ani trochę nie żałuję, że opuściłem mur tak szybko, jak to było możliwe. Cały ten konflikt wydawał się jedną wielką pomyłką. - Kolejne szczegóły jakie z czasem wypływały tylko to potwierdzały. Bezsensowna strata żyć. Teraz tylko się rozpowszechniała na coraz większe tereny. Państwa rzucały się do gardeł by uszarpać nieco więcej terytorium i wpływów. Smutne. Kutaro mógł tylko kręcić z rozpaczą głową. Nic innego nie mógł zrobić, nie miał żadnej siły politycznej, a nie był aż tak głupi, by stanąć na środku bitwy i drzeć mordę w apelu o pokój. Pewnie na ułamek sekundy obie strony byłby zgodne, żeby w tamtym momencie go ustrzelić.
Miłą odmianą nastroju natomiast były słowne przepychanki z Naną. Czarnowłosa chwyciła przynętę dyskusji, choć raczej wyglądało na to, że w pełni świadomie. Niewątpliwie nieco zabawy było przyjemną i potrzebną odmianą szarości życia.
- Może i mam. A potrafisz się takim robakiem zaopiekować. Taki żuczek to jak część mnie. - Odparł podobnie półgłosem patrząc prosto w oczy kunoichi. Następnie dla większej kabały pozwolił robakowi na ułamek sekundy pomaszerować po grzbiecie ręki, by moment później schować się między palcami. Z jego twarzy nie znikał uśmiech podobny do najedzonego kota. Zamierzał dalej prowadzić tą gierkę tym bardziej, że najwyraźniej odpowiadało to obu stronom. Kutaro nie miał pojęcia gdzie idzie tym tropem, choć bardzo możliwe, że alkohol zaczynał podpowiadać kroki. Zadecydował więc, że zwyczajnie pójdzie z prądem, ciekawy gdzie go to zaprowadzi.
Z konkursu świdrowania się oczami wyrwał ich niezawodny Nishiyama wspominając o jego pewnej umiejętności. Robaczy magik sam do końca nie wiedział jak to działało. Mógł kontaktować się ze stawonogami w ograniczonym stopniu i rozumieć ich język na czas używania techniki. Zazwyczaj nie mówiły nic wybitnego, z uwagi na swój wątpliwy intelekt, ale z odrobiną cierpliwości bywały pomocne.
- Nie wiem jak się będą zachowywały. Pewnie będą krzywo latać. Coś mi się jednak wydaje, że uda się to dzisiaj sprawdzić. - Następnie Aburame roześmiał się z udawanym oburzeniem. - Toshiro, robisz ze mnie widowisko. Może sprawdzę czy masz pluskiew w domu… - Podniósł rękę w groźbie rzucenia techniki kontaktu z owadami, lecz zaraz padł ofiarą aktów niewypowiedzianej agresji ze strony Nany. Zabawnie musiało to wyglądać gdy drobna dziewczyna siłowała się pięścią siedzącego przy stole Kutaro. Nie była świadoma pewnego drobnego faktu, że żuczek już dawno ponownie siedział w swoim gniazdku, po wejściu przez skórę dłoni. Jednak Benisuke wciąż niemiłosiernie trzymał zaciśniętą pięść. Pomimo oczywistej różnicy masy, atak z zaskoczenia i alkohol spowodowały, że okularnik się zachwiał i jak worek ziemniaków spadł z krzesła na plecy. Czy samemu to już zależało od uporu agresorki i jej skupienia na garści z robaczkiem widmo.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Dom Masaru
Mieszkanie z wyboru w Daishi to było bardzo dużo powiedziane. Zapewne gdyby Toshiro niegdyś miał wybór to pewnie też zostałby wyrzutkiem, zupełnie jak Nana. Niestety w pewnym momencie było już na to zupełnie za późno i doskonale wiedziałby z czym wiązałaby się taka ucieczka. Bycie ściganym przez ród, w którym się wychowywano to nie jest zapewne niczym przyjemnym. Wystarczył już mu fakt, że w każdym momencie inny ród może chcieć zacząć deptać mu po piętach. W końcu jednak wytrwałość została nagrodzona i teraz żyje sobie w bardzo dobrych stosunkach nie dość, że z mieszkańcami, to jeszcze samym Shirei-kanem. Kazuo bardzo mądrze i rozsądnie podchodził do sprawy. Teraz cieszyło go, że trafił właśnie tutaj, a nie nigdzie indziej. Poza tym wiadomym było, że nie od razu był tutaj tak mile widziany i lubiany, musiał sporo przepracować żeby sobie zasłużyć na takie traktowanie po drodze robiąc oczywiście parę głupstw. Na szczęście teraz powoli wydostawał się z tej ponurej samotności. Mogłoby się wydawać, że zrobił to chyba w ostatnim możliwym momencie. Gdy już wydawało się, że spadł na samo dno wyciągnąć jeszcze ręce i chwycił się jakieś zagubionej skarpy. Tak oto od tamtego czasu piął się jedynie w górę i w górę. Odzyskał nie tylko swoją tożsamość, ale i jakąkolwiek chęć do tego, aby działać i stawać się lepszą wersję siebie.
-Och no tak, przecież nigdy Ci nie opowiedziałem tej historii.- oznajmił z lekkim zdziwieniem. Sam w tym momencie zgłupiał, ponieważ wydawało mu się, że Kutaro o tym wiedział, a tutaj proszę. Bardzo dobrze, że w końcu to pytanie padło, przynajmniej będzie mógł rozwiać wszelkie wątpliwości.-Jeśli chodzi o mnie to ja już urodziłem się w Daishi, w Seiyamie. Jednak jeśli chodzi o to jak się tutaj znalazłem... To cóż. Historia jest nieco bardziej zagmatwana.- powiedział i odetchnął przed resztą swojej wypowiedzi. Nie było mu ciężko już o tym mówić, szczególnie w takim towarzystwie. Bardzo ufał Kutaro, a Nana również nie bała się opowiedzieć mu swojej historii. Można by powiedzieć, że był im winien te wyjaśnienia. -Jak wiecie, lub nie, Uchiha jest całkiem specyficznym i burzliwym rodem. W pewnym momencie rozegrała się tam rewolucja i została zmieniona władza na tą, którą znacie dziś. Moi rodzice brali czynny udział w tym przewrocie. Jednak jakiś czas po tym zostali wrobieni w morderstwo jakiegoś urzędnika, czy kij wie kim on tam był, kogoś w miarę ważnego. Nawet pomimo tego, że ich intencje były jasne i większość osób wiedziała, że przecież pomagali to cóż... Nie udało się przekonać tych postawionych wyżej i musieli uciekać, co udało im się tylko dzięki życzliwości osób, które ich dobrze znały i wiedziały, że nigdy by czegoś takiego nie zrobili. A potem? Potem po prostu dopadli ich na jakiejś misji. Z tego co wiem była to perfidna zasadzka. Ci, którzy to zrobili byli wytrwali i nawet po iluś latach dalej byli żądni zemsty na kimś kto nawet nie był temu winien. Nie mam pojęcia kim musiał być ten zamordowany człowiek, ani ilu ludzi nie było zadowolonych z jego śmierci. Być może byli to ci, którzy po prostu chcieli zatrzeć ślady, tak w razie czego.- wzruszył na sam koniec lekko ramionami. Widać było, że opowiadał to z pełną powagą. Mina nieco mu zrzedła, ale nie wyglądał na załamanego, czy przygnębionego. Miał wiele lat żeby to przetrawić i pogodzić się z rzeczywistością taką jaka jest.
-No, ale chyba wystarczy moich przygnębiających historii jak na jeden wieczór.- oznajmił i uśmiechnął się lekko. Po chwili nie było już widać wcześniejszego zachwiania nastroju. -W czym specjalizują się Koseki?- powtórzył pytanie kobiety dając sobie chwilę czasu na zastanowienie. -Potrafią stworzyć i posługiwać się bardzo wytrzymałym, aczkolwiek nieco wolnym kryształem. Takie twory mogą przybierać różnorakie kształty i są jednocześnie ich defensywą jak i ofensywą. Oczywiście królują jeśli chodzi o tę pierwszą część. Bardzo ciężko przebić się przez ich reberu. - odparł z przekonaniem w głosie. Widział już Koseki w akcji zarówno po swojej jak i po przeciwnej stronie. Niestety ta, która stała na przeciwko niego skończyła dość marnie. Szkoda. Bo ninja z tego klanu byli na prawdę bardzo przydatni. Chwilę po tym Nana podzieliła się z nimi na prawdę interesującymi wiadomościami. To, że Mur był gotowy na ich przybycie było dla niego wręcz oczywiste, dlatego w pewnym momencie zdecydował się schować swoje piórko, ale to nie o ten szczegół mu chodziło. Bardziej interesowała go motywacja Protektora, a oprócz tego fakt śmierci jego syna i to w jaki sposób mścił się na Dzikich.
-Wiedziałem, że gdzieś tam głęboko Uchiha posługiwali się dobrymi motywacjami. Szkoda tylko, że wyegzekwowanie ich w odpowiedni sposób padł właśnie na nich i przez to skończyło się to tak jak się skończyło.- westchnął głęboko, aczkolwiek przeniósł skupiony wzrok na Nanę. -Powiedz, Nana. Czy przy tej wzmiance o śmierci syna było coś jeszcze? Albo przy tej wzmiance zabijania Dzikich dla sportu?- Nishiyama wiedział, że Protektor było Uchihą. Poza tym dowiedział się, że w pojedynkę pokonał sześciu grandmasterów. Był to nie lada wyczyn, potrzebował zapewne ku temu potężnej mocy. Mocy, o której Toshiro już wiedział i nawet widział ją na własne oczy. Jeśli Protektor też osiągnął ten poziom... Cóż. Dobrze, że do niego nie dotarli i zdecydowali się wycofać. -Ech, gdyby poświęcili więcej czasu na przygotowania i załatwienie odpowiedniego wsparcia być może by się udało. Poza tym po raz kolejny ludzie potwierdzają, że są niegodni powierzonych im stanowisk i kierują się jedynie osobistymi pobudkami. Wydaje mi się, że oni tak na prawdę chcieli tego rozlewu krwi, zarówno jedni jak i drudzy.- to coś, co wyniósł już z lat młodzieńczych. Akurat w przypadku Kazuo już zdołał się całkiem przekonać, ale ogólna niechęć do polityki i polityków dalej pozostawała. Zgadzał się w zupełności z Kutaro co do tego, ze była to jedna, wielka pomyłka.
Przechodząc jednak w te ciekawsze i milsze rzeczy to Nana wydawała się już całkowicie puścić swoje wodze i dała się całkiem ponieść chwili grając w otwarte karty. Trochę go to zaskoczyło, ale z drugiej strony cieszyło. Dobrze, że czuła się swobodnie w towarzystwie obu panów. "Żart" rzucony w stronę Toshiro oczywiście nie został przez niego tak odebrany. Być może gdyby był bardziej trzeźwy poddałby go dogłębnej analizie i wiedziałby o co w nim chodzi. Jednak w tym stanie nie mógł się na coś takiego zdobyć i jedynie co z tego odczytał to po prostu takim jakim było.
-Wiesz, że ze mną możesz trenować wszystko. Jestem cały do Twojej dyspozycji.- choć mogło zabrzmieć to dwuznacznie, Nishiyama miał niewinne intencje, zupełnie jak nieobsrana łąka. Gdy Nana podnosiła się ze stolika i zachwiała się dość niebezpiecznie instynktownie wyciągnął ku niej rękę łapiąc ją za nadgarstek, aby wyrównać jej równowagę. Miał dość długie ręce, a ona była całkiem blisko, więc nie musiał się nawet jakoś bardzo podnosić. Sam nawet nie wiedział kiedy i jak to się stało, więc gdy ta odzyskała równowagę to od razu rozluźnił uścisk i posłał jedynie przepraszający uśmiech. W którym momencie zaczął o nią dbać? A może była to po prostu zwykła i prosta chęć utrzymania domu w jednym kawałku?-Mam nadzieję, bo teraz to sam jestem ciekaw.- odparł Kutaro, gdy ten wspominał o pijanych robakach. -Oj już nie przesadzaj z tym widowiskiem. Po prostu Twoje umiejętności są bardzo ciekawe i bardzo użyteczne. Nie możesz dać sobie tego odjąć. Poza tym jak już sprawdzisz to będziesz im mógł ładnie powiedzieć, żeby się stąd wyniosły.- oznajmił i roześmiał się zaraz po tym. Minęła krótka chwila i Nana siłowała się z zamkniętą pięścią Aburame. Toshiro jedynie obserwował zabawną scenę z uśmiechem na ustach. Wcale nie bolało go to, że "schodził na chwilę na drugi plan". Wręcz przeciwnie, cieszył się, że dwie osoby, z którymi tak dobrze spędza mu się czas dogadują się między sobą.
-Och no tak, przecież nigdy Ci nie opowiedziałem tej historii.- oznajmił z lekkim zdziwieniem. Sam w tym momencie zgłupiał, ponieważ wydawało mu się, że Kutaro o tym wiedział, a tutaj proszę. Bardzo dobrze, że w końcu to pytanie padło, przynajmniej będzie mógł rozwiać wszelkie wątpliwości.-Jeśli chodzi o mnie to ja już urodziłem się w Daishi, w Seiyamie. Jednak jeśli chodzi o to jak się tutaj znalazłem... To cóż. Historia jest nieco bardziej zagmatwana.- powiedział i odetchnął przed resztą swojej wypowiedzi. Nie było mu ciężko już o tym mówić, szczególnie w takim towarzystwie. Bardzo ufał Kutaro, a Nana również nie bała się opowiedzieć mu swojej historii. Można by powiedzieć, że był im winien te wyjaśnienia. -Jak wiecie, lub nie, Uchiha jest całkiem specyficznym i burzliwym rodem. W pewnym momencie rozegrała się tam rewolucja i została zmieniona władza na tą, którą znacie dziś. Moi rodzice brali czynny udział w tym przewrocie. Jednak jakiś czas po tym zostali wrobieni w morderstwo jakiegoś urzędnika, czy kij wie kim on tam był, kogoś w miarę ważnego. Nawet pomimo tego, że ich intencje były jasne i większość osób wiedziała, że przecież pomagali to cóż... Nie udało się przekonać tych postawionych wyżej i musieli uciekać, co udało im się tylko dzięki życzliwości osób, które ich dobrze znały i wiedziały, że nigdy by czegoś takiego nie zrobili. A potem? Potem po prostu dopadli ich na jakiejś misji. Z tego co wiem była to perfidna zasadzka. Ci, którzy to zrobili byli wytrwali i nawet po iluś latach dalej byli żądni zemsty na kimś kto nawet nie był temu winien. Nie mam pojęcia kim musiał być ten zamordowany człowiek, ani ilu ludzi nie było zadowolonych z jego śmierci. Być może byli to ci, którzy po prostu chcieli zatrzeć ślady, tak w razie czego.- wzruszył na sam koniec lekko ramionami. Widać było, że opowiadał to z pełną powagą. Mina nieco mu zrzedła, ale nie wyglądał na załamanego, czy przygnębionego. Miał wiele lat żeby to przetrawić i pogodzić się z rzeczywistością taką jaka jest.
-No, ale chyba wystarczy moich przygnębiających historii jak na jeden wieczór.- oznajmił i uśmiechnął się lekko. Po chwili nie było już widać wcześniejszego zachwiania nastroju. -W czym specjalizują się Koseki?- powtórzył pytanie kobiety dając sobie chwilę czasu na zastanowienie. -Potrafią stworzyć i posługiwać się bardzo wytrzymałym, aczkolwiek nieco wolnym kryształem. Takie twory mogą przybierać różnorakie kształty i są jednocześnie ich defensywą jak i ofensywą. Oczywiście królują jeśli chodzi o tę pierwszą część. Bardzo ciężko przebić się przez ich reberu. - odparł z przekonaniem w głosie. Widział już Koseki w akcji zarówno po swojej jak i po przeciwnej stronie. Niestety ta, która stała na przeciwko niego skończyła dość marnie. Szkoda. Bo ninja z tego klanu byli na prawdę bardzo przydatni. Chwilę po tym Nana podzieliła się z nimi na prawdę interesującymi wiadomościami. To, że Mur był gotowy na ich przybycie było dla niego wręcz oczywiste, dlatego w pewnym momencie zdecydował się schować swoje piórko, ale to nie o ten szczegół mu chodziło. Bardziej interesowała go motywacja Protektora, a oprócz tego fakt śmierci jego syna i to w jaki sposób mścił się na Dzikich.
-Wiedziałem, że gdzieś tam głęboko Uchiha posługiwali się dobrymi motywacjami. Szkoda tylko, że wyegzekwowanie ich w odpowiedni sposób padł właśnie na nich i przez to skończyło się to tak jak się skończyło.- westchnął głęboko, aczkolwiek przeniósł skupiony wzrok na Nanę. -Powiedz, Nana. Czy przy tej wzmiance o śmierci syna było coś jeszcze? Albo przy tej wzmiance zabijania Dzikich dla sportu?- Nishiyama wiedział, że Protektor było Uchihą. Poza tym dowiedział się, że w pojedynkę pokonał sześciu grandmasterów. Był to nie lada wyczyn, potrzebował zapewne ku temu potężnej mocy. Mocy, o której Toshiro już wiedział i nawet widział ją na własne oczy. Jeśli Protektor też osiągnął ten poziom... Cóż. Dobrze, że do niego nie dotarli i zdecydowali się wycofać. -Ech, gdyby poświęcili więcej czasu na przygotowania i załatwienie odpowiedniego wsparcia być może by się udało. Poza tym po raz kolejny ludzie potwierdzają, że są niegodni powierzonych im stanowisk i kierują się jedynie osobistymi pobudkami. Wydaje mi się, że oni tak na prawdę chcieli tego rozlewu krwi, zarówno jedni jak i drudzy.- to coś, co wyniósł już z lat młodzieńczych. Akurat w przypadku Kazuo już zdołał się całkiem przekonać, ale ogólna niechęć do polityki i polityków dalej pozostawała. Zgadzał się w zupełności z Kutaro co do tego, ze była to jedna, wielka pomyłka.
Przechodząc jednak w te ciekawsze i milsze rzeczy to Nana wydawała się już całkowicie puścić swoje wodze i dała się całkiem ponieść chwili grając w otwarte karty. Trochę go to zaskoczyło, ale z drugiej strony cieszyło. Dobrze, że czuła się swobodnie w towarzystwie obu panów. "Żart" rzucony w stronę Toshiro oczywiście nie został przez niego tak odebrany. Być może gdyby był bardziej trzeźwy poddałby go dogłębnej analizie i wiedziałby o co w nim chodzi. Jednak w tym stanie nie mógł się na coś takiego zdobyć i jedynie co z tego odczytał to po prostu takim jakim było.
-Wiesz, że ze mną możesz trenować wszystko. Jestem cały do Twojej dyspozycji.- choć mogło zabrzmieć to dwuznacznie, Nishiyama miał niewinne intencje, zupełnie jak nieobsrana łąka. Gdy Nana podnosiła się ze stolika i zachwiała się dość niebezpiecznie instynktownie wyciągnął ku niej rękę łapiąc ją za nadgarstek, aby wyrównać jej równowagę. Miał dość długie ręce, a ona była całkiem blisko, więc nie musiał się nawet jakoś bardzo podnosić. Sam nawet nie wiedział kiedy i jak to się stało, więc gdy ta odzyskała równowagę to od razu rozluźnił uścisk i posłał jedynie przepraszający uśmiech. W którym momencie zaczął o nią dbać? A może była to po prostu zwykła i prosta chęć utrzymania domu w jednym kawałku?-Mam nadzieję, bo teraz to sam jestem ciekaw.- odparł Kutaro, gdy ten wspominał o pijanych robakach. -Oj już nie przesadzaj z tym widowiskiem. Po prostu Twoje umiejętności są bardzo ciekawe i bardzo użyteczne. Nie możesz dać sobie tego odjąć. Poza tym jak już sprawdzisz to będziesz im mógł ładnie powiedzieć, żeby się stąd wyniosły.- oznajmił i roześmiał się zaraz po tym. Minęła krótka chwila i Nana siłowała się z zamkniętą pięścią Aburame. Toshiro jedynie obserwował zabawną scenę z uśmiechem na ustach. Wcale nie bolało go to, że "schodził na chwilę na drugi plan". Wręcz przeciwnie, cieszył się, że dwie osoby, z którymi tak dobrze spędza mu się czas dogadują się między sobą.
0 x
- Nana
- Posty: 832
- Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
- Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
- Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
- GG/Discord: nanusia_
Re: Dom Masaru
Toshiro zdecydował się opowiedzieć im o swojej przeszłości. Nie zamierzała mu przerywać. Zamieniła się w słuch i z zaciekawieniem czekała na dalszą część opowieści. Nie była to szczęśliwa historia, jednak nie spodziewała się niczego innego. Ich życie było jedynie serią porażek. Wzlotów i upadków. Nie było łatwo od samego początku, doskonale to rozumiała i mogła się z tym utożsamić. „Specyficzny i burzliwy” idealnie opisywało Uchiha. Zacisnęła pełne usta w cienką linię. Najgorsze w tym wszystkim było to, że te słowa idealnie opisywały też Nanę. Pasowała do swojego rodu, nawet jeśli tego nie chciała. Niektórych rzeczy nie dało się zmienić. Jej natura zawsze znalazła wyjście na powierzchnię, nawet kiedy próbowała ją ukryć. Teraz już to wiedziała. Skupiła się jednak na opowieści Toshiro, odganiając od siebie wszystkie negatywne myśli. Nie chciała psuć sobie humoru. Bycie nietrzeźwą na smutno wydawało się kiepską opcją. Sharingan vs Sharingan. Ich historie rzeczywiście były bardzo podobne. Prawie identyczne. Toshiro wiedział o sobie trochę więcej niż Nana. Kto wie, może kiedyś również uda jej się uzyskać taką wiedzę o swojej przeszłości? Może akurat przed tym jak będzie mogła zabić morderców, którzy zaatakowali jej rodziców? Idealne zakończenie ich nic nie wartego życia, które zamierzała im odebrać. Kiedy skończył o nic nie zapytała, nie dodała też nic od siebie. Nie mieli wpływu na to co już się wydarzyło. Nie było sensu roztrząsać przeszłości, przynajmniej takie miała założenie. Done is done. Potem zdecydował się odpowiedzieć na jej pytanie.
- Kryształ? - Jej oczy widocznie zabłyszczały. Była pod sporym wrażeniem. Tyle ciekawych umiejętności posiadali shinobi na tym świecie. Te, które miał wydawały jej się takie nudne i słabe w porównaniu z innymi. No i świecidełka! - Musi wyglądać ślicznie - dodała chichocząc. Głupi komentarz jak zawsze jej się wymsknął. Była wstawiona, więc nie można było jej za bardzo winić. Nie powiedziała tego specjalnie. Pewnie na trzeźwo odważyłaby się na jakąś konstruktywną wypowiedź. Teraz było jej wszystko jedno. Zakodowała sobie jednak w głowie o Kosekich. Jeśli miała spędzić dużo czasu w Daishi lepiej było znać tutejszych mieszkańców. Przezorność była dobrą cechą, której często jej brakowało. Teraz jednak zbierała wszelkie dostępne informacje. Nigdy nie wiadomo kiedy Daishi przestanie być dla niej takie łaskawe, dowie się o jej obecności i kto wie, może będzie chciało się jej pozbyć? Zakładała taką możliwość, ciekawe czy Toshiro również o tym myślał. Był pod ich opieką. Nie musiał obawiać się odzewu z Sogen. Ona była jedynie zagubionym kundlem. Nikt nie stanąłby w jej obronie, ale nie musiał, na pewno poradziłaby sobie s a m a. Jak zawsze. Nauczona samotności zasłaniała się nią jak tarczą.
Potem zdecydowała się opowiedzieć im o liście, jaki zdobył Renkuro, członek jej drużyny, w wyprawie na Mur. Niektóre informacje posiadali, inne były dla nich nowe. Tak jak się spodziewała. Każdy z nich wyrobił już sobie swoją opinię na temat Uchiha i Straży. Czy zwykły list mógłby ją zmienić? Wątpliwe.
- Nosiłam to piórko przez jakiś czas. Zgubiłam je całkiem przypadkiem. Na szczęście - rzuciła zaskoczona w stronę Kutaro. Czyżby ktoś nad nią czuwał, a nawet o tym nie wiedziała? Musiała się chwilę zastanowić jak to się stało. Rozpuściła włosy, kiedy starała się wpłynąć na Ajina, ich przeciwnika. Wtedy jej się udało, piórko zniknęło wraz ze wstążką, którą miała związane włosy. Ajin. Ciekawe co u niego? Wciąż czasami zaprzątał jej głowę. Zdradzony przez własnego przyjaciela. Może mogłaby kiedy odwiedzić… Nie, nie mogła. Miała zakaz chociażby patrzenia w stronę Sogen. Zerknęła ukradkiem na Toshiro. Pewnie urwałby jej łeb za sam pomysł powrotu w tamte strony. Czemu aż tak ją tam ciągnęło? Słysząc pytanie Toshiro nie kryła zdziwienia. Skąd wiedział? Teraz to już w ogóle poświęciła mu całą swoją uwagę.
- Tak! - Zaczęła podekscytowana - Jego Sharingan się zmienił. Podobno płakał krwią? - Ciągnęła wlepiając swoje wielkie, czarne oczka w Toshiro, jak gdyby chciała go o coś uprosić. - Wiesz coś na ten temat?
Gdyby jej teraz nie odpowiedział pewnie rzuciłaby się na niego z pazurami. B a r d z o chciała wiedzieć i nie wyobrażała sobie, żeby jej odmówił. Byłoby dla nich zdecydowanie lepiej, gdyby tego nie zrobił. Wcześniej niezadowolona zaakceptowałaby jego milczenie. Teraz? Teraz nie było takiej opcji! Nie kryła zainteresowania, nie potrafiła nawet gdyby bardzo chciała. Tym razem nie zamierzała mu odpuścić.
Potem zrobiło się bardziej wesoło. Słysząc odpowiedź Toshiro na jej kiepski żart wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Jego słowa były tak dwuznaczne, że aż szczypały w oczy. Biedny Toshiro jednak w ogóle tego nie zauważył. Jak zawsze taki zdystansowany i zimny. Śmiała się szczerze. Chciała coś odpowiedzieć, ale nie potrafiła przestać się śmiać. Łzy zakręciły się w kącikach jej oczu. - Tak tak - udało jej się jedynie z siebie wydobyć. Nie zamierzała go więcej męczyć.
Żuczki, przepychanki! Atmosfera zdawała się robić coraz bardziej beztroska z minuty na minutę. Kiedy próbowała wstać zachwiała się niebezpiecznie. No tak, sake. Toshiro błyskawicznie ją podtrzymał. Nie zdążyła nawet mrugnąć. Zdziwiła się lekko, ale szybko zachichotała - Ups - skwitowała jedynie posyłając mu wdzięczny uśmiech. Wcześniej rozmawiali o chronieniu siebie wzajemnie. Czy była to część ich niewypowiedzianej umowy? Potem jednak zajęła się innymi, ciekawymi rzeczami. Bardzo łatwo było odwrócić jej uwagę. Żuczek Kutaro okazał się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza, kiedy się dowiedziała, że nie mogła go mieć. Wielki cios w jej ego sprawił, że od razu zapragnęła go jeszcze bardziej. I ani jej się śniło odpuścić.
- Część Ciebie? - Dopytała przekrzywiając delikatnie głowę na bok. Brzmiało prywatnie i intymnie. Nie bardzo się tym przejęła i tak go chciała. - Będę dla niego miła - odpowiedziała niczym urażona dziewczynka trochę się naburmuszając. Wiedziała, że zachowywała się dziecinnie, nie umiała jednak nic na to poradzić. Zwłaszcza po procentach. Potem jednak okazało się, że żuczek potrafił się komunikować, co zrobiło z niego idealnego kandydata na zwierzątko domowe. Od razu przystąpiła do ataku siłując się z Kutaro. Skubany nie chciał również nie zamierzał odpuścić. 1, 2, 3 sekundy walki później chłopak padł na plecy, a Nana pisnęła zaskoczona. Trzymała się jego zaciśniętej pięści z całej siły i nie zamierzała puścić. Nie chciała być tą gorszą. Jej reakcja była zdecydowanie opóźniona. Poleciała do przodu wraz z Kutaro i nie mogła nic na to poradzić. Dopiero w ostatnim momencie wyciągnęła dłonie w przód amortyzując swój upadek. Inaczej pewnie z impetem uderzyłaby czołem w jego nos - co nie wydawało jej się złym pomysłem, zasłużył sobie. Tak ją prowokował, nieładnie. Zamiast tego w końcu przestała się z nim siłować, puściła jego pięść i zatrzymała ciężar ciała na rękach po obydwu stronach jego głowy. Usiadła sobie wygodnie, okrakiem na jego brzuchu. Syknęła odrobinę wkurzona, że zmuszono ją do puszczenia jego pięści z robaczkiem. Nie podobało jej się. Wiedziała, że miała dwie opcje. Pierwsza była strasznie kusząca. Sharingan, katon, pazury i siła. Prawdziwy dziki instynkt, który ryczał, żeby wydostać się na zewnątrz. Walczyła ze sobą. Z drugiej strony wiedziała, że Toshiro by na to nie pozwolił. Wiedziała, że zaatakowanie Kutaro było złym pomysłem, przecież był dla niej bardzo miły, otwarty. Całkiem go polubiła. Przybliżyła swoją twarz bardzo blisko jego twarzy. Jej oczy znowu zalśniły typową czerwienią. Na jej usta wypełzł łobuzerski uśmiech. Przymknęła powieki, dzieliły ich zaledwie milimetry. - Wygrałeś - wyszeptała w końcu, wciąż nie wyglądała na szczęśliwą z przegranej. Wzięła jeden bardzo głęboki oddech, jej oczy powróciły do normalnego koloru. Wstała zwinnie znów lekko się chwiejąc. Wyminęła leżącego Kutaro, przewrócone krzesło i podeszła do stolika biorąc w łapkę jedno onigiri, które od razu zaczęła jeść. Zachichotała z pełną buzią. Bawiła się świetnie.
- Kryształ? - Jej oczy widocznie zabłyszczały. Była pod sporym wrażeniem. Tyle ciekawych umiejętności posiadali shinobi na tym świecie. Te, które miał wydawały jej się takie nudne i słabe w porównaniu z innymi. No i świecidełka! - Musi wyglądać ślicznie - dodała chichocząc. Głupi komentarz jak zawsze jej się wymsknął. Była wstawiona, więc nie można było jej za bardzo winić. Nie powiedziała tego specjalnie. Pewnie na trzeźwo odważyłaby się na jakąś konstruktywną wypowiedź. Teraz było jej wszystko jedno. Zakodowała sobie jednak w głowie o Kosekich. Jeśli miała spędzić dużo czasu w Daishi lepiej było znać tutejszych mieszkańców. Przezorność była dobrą cechą, której często jej brakowało. Teraz jednak zbierała wszelkie dostępne informacje. Nigdy nie wiadomo kiedy Daishi przestanie być dla niej takie łaskawe, dowie się o jej obecności i kto wie, może będzie chciało się jej pozbyć? Zakładała taką możliwość, ciekawe czy Toshiro również o tym myślał. Był pod ich opieką. Nie musiał obawiać się odzewu z Sogen. Ona była jedynie zagubionym kundlem. Nikt nie stanąłby w jej obronie, ale nie musiał, na pewno poradziłaby sobie s a m a. Jak zawsze. Nauczona samotności zasłaniała się nią jak tarczą.
Potem zdecydowała się opowiedzieć im o liście, jaki zdobył Renkuro, członek jej drużyny, w wyprawie na Mur. Niektóre informacje posiadali, inne były dla nich nowe. Tak jak się spodziewała. Każdy z nich wyrobił już sobie swoją opinię na temat Uchiha i Straży. Czy zwykły list mógłby ją zmienić? Wątpliwe.
- Nosiłam to piórko przez jakiś czas. Zgubiłam je całkiem przypadkiem. Na szczęście - rzuciła zaskoczona w stronę Kutaro. Czyżby ktoś nad nią czuwał, a nawet o tym nie wiedziała? Musiała się chwilę zastanowić jak to się stało. Rozpuściła włosy, kiedy starała się wpłynąć na Ajina, ich przeciwnika. Wtedy jej się udało, piórko zniknęło wraz ze wstążką, którą miała związane włosy. Ajin. Ciekawe co u niego? Wciąż czasami zaprzątał jej głowę. Zdradzony przez własnego przyjaciela. Może mogłaby kiedy odwiedzić… Nie, nie mogła. Miała zakaz chociażby patrzenia w stronę Sogen. Zerknęła ukradkiem na Toshiro. Pewnie urwałby jej łeb za sam pomysł powrotu w tamte strony. Czemu aż tak ją tam ciągnęło? Słysząc pytanie Toshiro nie kryła zdziwienia. Skąd wiedział? Teraz to już w ogóle poświęciła mu całą swoją uwagę.
- Tak! - Zaczęła podekscytowana - Jego Sharingan się zmienił. Podobno płakał krwią? - Ciągnęła wlepiając swoje wielkie, czarne oczka w Toshiro, jak gdyby chciała go o coś uprosić. - Wiesz coś na ten temat?
Gdyby jej teraz nie odpowiedział pewnie rzuciłaby się na niego z pazurami. B a r d z o chciała wiedzieć i nie wyobrażała sobie, żeby jej odmówił. Byłoby dla nich zdecydowanie lepiej, gdyby tego nie zrobił. Wcześniej niezadowolona zaakceptowałaby jego milczenie. Teraz? Teraz nie było takiej opcji! Nie kryła zainteresowania, nie potrafiła nawet gdyby bardzo chciała. Tym razem nie zamierzała mu odpuścić.
Potem zrobiło się bardziej wesoło. Słysząc odpowiedź Toshiro na jej kiepski żart wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Jego słowa były tak dwuznaczne, że aż szczypały w oczy. Biedny Toshiro jednak w ogóle tego nie zauważył. Jak zawsze taki zdystansowany i zimny. Śmiała się szczerze. Chciała coś odpowiedzieć, ale nie potrafiła przestać się śmiać. Łzy zakręciły się w kącikach jej oczu. - Tak tak - udało jej się jedynie z siebie wydobyć. Nie zamierzała go więcej męczyć.
Żuczki, przepychanki! Atmosfera zdawała się robić coraz bardziej beztroska z minuty na minutę. Kiedy próbowała wstać zachwiała się niebezpiecznie. No tak, sake. Toshiro błyskawicznie ją podtrzymał. Nie zdążyła nawet mrugnąć. Zdziwiła się lekko, ale szybko zachichotała - Ups - skwitowała jedynie posyłając mu wdzięczny uśmiech. Wcześniej rozmawiali o chronieniu siebie wzajemnie. Czy była to część ich niewypowiedzianej umowy? Potem jednak zajęła się innymi, ciekawymi rzeczami. Bardzo łatwo było odwrócić jej uwagę. Żuczek Kutaro okazał się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza, kiedy się dowiedziała, że nie mogła go mieć. Wielki cios w jej ego sprawił, że od razu zapragnęła go jeszcze bardziej. I ani jej się śniło odpuścić.
- Część Ciebie? - Dopytała przekrzywiając delikatnie głowę na bok. Brzmiało prywatnie i intymnie. Nie bardzo się tym przejęła i tak go chciała. - Będę dla niego miła - odpowiedziała niczym urażona dziewczynka trochę się naburmuszając. Wiedziała, że zachowywała się dziecinnie, nie umiała jednak nic na to poradzić. Zwłaszcza po procentach. Potem jednak okazało się, że żuczek potrafił się komunikować, co zrobiło z niego idealnego kandydata na zwierzątko domowe. Od razu przystąpiła do ataku siłując się z Kutaro. Skubany nie chciał również nie zamierzał odpuścić. 1, 2, 3 sekundy walki później chłopak padł na plecy, a Nana pisnęła zaskoczona. Trzymała się jego zaciśniętej pięści z całej siły i nie zamierzała puścić. Nie chciała być tą gorszą. Jej reakcja była zdecydowanie opóźniona. Poleciała do przodu wraz z Kutaro i nie mogła nic na to poradzić. Dopiero w ostatnim momencie wyciągnęła dłonie w przód amortyzując swój upadek. Inaczej pewnie z impetem uderzyłaby czołem w jego nos - co nie wydawało jej się złym pomysłem, zasłużył sobie. Tak ją prowokował, nieładnie. Zamiast tego w końcu przestała się z nim siłować, puściła jego pięść i zatrzymała ciężar ciała na rękach po obydwu stronach jego głowy. Usiadła sobie wygodnie, okrakiem na jego brzuchu. Syknęła odrobinę wkurzona, że zmuszono ją do puszczenia jego pięści z robaczkiem. Nie podobało jej się. Wiedziała, że miała dwie opcje. Pierwsza była strasznie kusząca. Sharingan, katon, pazury i siła. Prawdziwy dziki instynkt, który ryczał, żeby wydostać się na zewnątrz. Walczyła ze sobą. Z drugiej strony wiedziała, że Toshiro by na to nie pozwolił. Wiedziała, że zaatakowanie Kutaro było złym pomysłem, przecież był dla niej bardzo miły, otwarty. Całkiem go polubiła. Przybliżyła swoją twarz bardzo blisko jego twarzy. Jej oczy znowu zalśniły typową czerwienią. Na jej usta wypełzł łobuzerski uśmiech. Przymknęła powieki, dzieliły ich zaledwie milimetry. - Wygrałeś - wyszeptała w końcu, wciąż nie wyglądała na szczęśliwą z przegranej. Wzięła jeden bardzo głęboki oddech, jej oczy powróciły do normalnego koloru. Wstała zwinnie znów lekko się chwiejąc. Wyminęła leżącego Kutaro, przewrócone krzesło i podeszła do stolika biorąc w łapkę jedno onigiri, które od razu zaczęła jeść. Zachichotała z pełną buzią. Bawiła się świetnie.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości