Idee potrafią być wzniosłe. Niestety, bardzo często są to jedynie puste słowa i hasła niesione na sztandarach. W imię walki przeciwko nierównością, śmierci, krzywdzie i cierpieniu oni sami są gotowi doprowadzać od kolejnych mordów, kradzieży oraz masowego cierpienia na całe społeczności. Zapominają, że buntując się przeciw systemowi, buntują się przeciwko wszystkiemu co on reprezentuje. Buntują się przeciwko władzy, buntują się przeciwko shinobim, ale buntują się także przeciwko zwykłym ludziom. Nawet jeśli część z nich wierzy, że są w stanie zbudować tak wspanialszy świat, to zapominają, że najpierw doprowadzą istniejący do kompletnej ruiny. Nie zastanawiają się nad ofiarą, którą wszyscy będą musieli ponieść, aby w ogóle móc cokolwiek zbudować nowego. Najgorsze jednak w tym jest to, że daje to jedynie obłudne wrażenie, że posiada się wolną wolę. Człowiek myśli, że wszystko co robi, jest wyłącznie jego decyzją. Że to dzięki własnym przemyśleniom chce się buntować, że to dzięki własnym doświadczeniom chce coś zmienić. Pod otoczką trudnej drogi, tak naprawdę wybierają prostszą. Nie muszą w ten sposób niczego przydatnego dla społeczeństwa robić, bo przecież wystarczy, że jakkolwiek się zbuntują, że zrobią cokolwiek przeciwko istniejącym zasadom, aby byli "lepsi", od tych, którzy dali się zniewolić.
Jak świat długi i szeroki, wojny toczone były od zawsze. Nawet w czasach, których żaden człowiek już nie pamięta, ani żaden człowiek nie znalazł po nich nawet jednego śladu. Nawet przed czasami o których mowa w legendach o stworzeniu chakry. Zawsze istniała siła, która była używana aby podnosić rangę oraz prestiż swojego regionu. Zanim powstali ninja, taką rolę spełnione wyćwiczone wojsko, zanim powstały armie, rolę młota pełnili najsilniejsi z mężczyzn. Obecny system sprawia, że nie sama siła fizyczna jest czynnikiem decydującym. Na przeciw jednego shinobiego można postawić całą armię, nawet dobrze wyszkolonych ninja i bez mrugnięcia okiem wygra on to starcia. Sama groźba posiadania tak potężnych broni trzyma wielu ludzi w ryzach. Nie trzeba jej używać, nie trzeba jej prezentować. Wystarczy świadomość, że może zostać wykorzystana. Że obie strony mogą rzucić coś takiego przeciwko sobie. Władze klanów nie są ludźmi bez skrupułów i serc. W tym aspekcie nie różnią się oni niczym od innych. Owszem, zdarzają się jednostki patologiczne, jak wszędzie, ale w znacznej większości nie doprowadziliby do masowych mordów tylko po to aby móc zabić kilka osób po przeciwnej stronie. Niczego nie zyska się wojną, jeśli polegnie w niej większość obywateli. Z drugiej strony, dla wywrotowców nie ma to aż takiego znaczenia. Ich przywódcy dążą wyłącznie do tego, aby zniszczyć zastany system. Obalić władzę, zniszczyć wszelki struktury i hierarchię społeczne. A gdy brak sztywnych zasad, w ludziach odzywa się to co najgorsze. Pierwotne instynkty biorą górę i dochodzi do takiej eskalacji przemocy, że nikt już nie jest w stanie tego zatrzymać, bo Ci ludzie nie mają niczego do stracenia. Przestali wierzyć we władzę, więc zrobią wszystko aby tę władzę zniszczyć. Nawet jeśli oni sami mają przy tym zginąć.
Udający strażników, bandyci pod sztandarami Ryuzaku, zdawali się tylko potwierdzać te przypuszczenia Kisuke. Nie mieli oni nic do stracenia, a że widzieli w ninjach zagrożenie i siłę sprawczą władzy, to musieli ich ukarać. Nie udało się aresztować i zdyskredytować? No to próbują dalej. Nie udało się ich zamknąć w kamiennych więzieniach? Próbują dalej, nie hamując się już właściwie przed niczym. Jeden błąd i nawet nie zauważą, gdy z ich rąk ktoś straci życie. A będąc w tym szale, są gotowi poświęcić innych oraz samych siebie, aby chociaż spróbować obalić ten system. Dwóch strażników zostało już z walki wykluczonych, a kolejny nic sobie z tego nie robił. Nawet widmo porażenia Raitonem i kolejnych obrażeń nie robiło na nim wrażenia. Do końca będzie chciał ich powstrzymać, nawet jeśli to oznacza oddanie życia swojego i wszystkich wokół.
Hiroe musiał być jednak bardziej powściągliwy. Zanim jednak przeszedł do ataku, musiał poradzić sobie w obronie. Przeciwnik, mimo tego że przeszkadzało mu sporo robaków, to w dalszym ciągu walczył bez żadnych przeszkód. Pieczęci składał tak, jakby owady nic go nie obchodziły, poruszał się tak jakby ich nie czuł, a do tego celował bez cienia wątpliwości, a przecież owady od dłuższego czasu powinny utrudniać mu orientację na polu walki. Na analizę tego zjawiska nie miał jednak czasu, trzeba było działać i był na to gotowy. Praktycznie wszystkie owady natychmiastowo miały wrócić do niego, a on sam wyskoczył z krawędzi dachu w kierunku miejsca, gdzie przed chwilą utrzymywała się jego ściana owadów. Wtedy też owady tworzą dookoła niego barierę, która ma obronić przed ewentualnymi pociskami, a także zamortyzować i zagłuszyć jego lądowanie. Całkowita zmiana miejsca położenia powinna ułatwić mu zadanie, bo przeciwnik nie będzie spodziewał się ataku z zupełnie innego kąta. Dobył dwóch shurikenów, skrzyżował je na wysokości klatki piersiowej i posłał pocisk prosto w klatę piersiową przeciwnika. Jego ziemna defensywa może poradziła sobie z kilkoma piorunami, jednak bezpośrednie trafienie żywiołem bardzo skutecznym na tego typu defensywy powinno być o wiele skuteczniejsze. Spodziewając się "wyrwy" w obronie przeciwnika, natychmiastowo potem posłał dwa shurikeny, które miały zranić przeciwnika. Na koniec sporo owadów poleciało prosto na niego aby przygwoździć rannego do ziemi, ogłuszając go uderzeniem o ziemię. Na wszelki wypadek chronił również swoje tyły owadami, gdyż jedynie częściowo był w stanie analizować co dzieje się z Tamaki i jej częścią walki.
Ukryty tekst