Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Odsunęła się w końcu od szafy i zamknęła ją cicho, takim lekkim ruchem dłoni. Nie chciała więcej patrzeć w tamto odbicie, nie chciała przypominać sobie tamtych chwil, słodko-gorzkich, bo ściskały za serce tęsknotą, taką o której na co dzień nie zdawała sobie sprawy. Nigdy więcej już jej nie zobaczy, nie dotknie, nie tak naprawdę. A już na pewno więcej nie usłyszy tego, co ma do powiedzenia. Po takim czasie nie sądziła, że jakkolwiek ją to może jeszcze dotykać a tutaj taka niespodzianka – czy miła czy nie… Asakę to zdziwiło. Wręcz fizycznie bolało, a przecież nic jej nie było. Była tylko w ciąży, a dziecko nawet nie zaczęło jej jeszcze kopać – więc dlaczego w ogole czuła ten ból, skoro wszystko było z nią dobrze?
- Asagi-san też tak mówił. To on opowiadał chyba, nie? Czy już mi się myli – wiele rzeczy wtedy w Oniniwie zadziało się szybko, a chwilę później zaatakował ich Demon i podziała się reszta, więc Asaka nie była pewna kto co mówił, ale wiedziała, że ktoś o tym wspominał na pewno. I teraz dopiero skojarzyła, że Toshiro patrzył na nią dziwnie, jakby chciał jej coś przekazać. Coś niedorzecznego. No nie, nigdy w życiu by w takich warunkach i tak zawoalowanych sugestii nie zrozumiała.
Uniosła spojrzenie na Shikiego, kiedy podniósł głos – zdziwiona. Chyba nawet tak samo mocno jak on, bo nigdy w zasadzie nie słyszała, żeby głos podnosił. Albo, żeby krzyczał. Zawsze mówił tak spokojnie, cicho i miał taki kojący głos, którym białowłosa mogłaby się otulić. I otulała się. Uwielbiała jego brzmienie. Teraz zaś odkrywała cos, czego nie znała. Tak jak Shikarui odkrywał coś o niej. Ona też to dopiero dzisiaj odkryła i… wcale nie była z tego zadowolona. Nie cieszyła się, że jakaś karta została przed nią odwrócona, bo jej treść nie była piękna. Była… niepokojąca.
- Tak jakby – odpowiedziała cicho. Rodzina Cesarska… Nawet się z tym nie utożsamiała, bo jak niby miałaby? Nawet sama tego wszystkiego dobrze nie przyswoiła, nie było więc nawet mowy o akceptacji. Na razie było przetwarzanie danych. Choć… w jakiś tam sposób Shikarui miał rację. - Nie wiem? – to w zasadzie nie powinno być pytanie, ale tak zabrzmiało, bo nie wiedziała co to znaczy. Co to niby zmieniało? Nic, zupełnie nic. - Jestem, zawsze będę. Nie jestem ślubną córką mojego ojca – to się nie zmieniało. Himeko nie była żoną Takanomu, była przygodną kobietą, która mu wpadła w oko. Nic poza tym. Nic więcej. Była bękartem i nie było siły, która by mogła to w ogóle zmienić. Mógł się do niej przyznać, mógł ją wziąć do domu, do swojej rodziny, mógł pozwolić, by nosiła jego nazwisko – i zrobił to. Ale fakt był faktem. Była wynikiem tego, że dwójka ludzi nie potrafiła się powstrzymać i poszli ze sobą do łóżka (albo w krzaki, tego nie wiedziała i nie chciała wiedzieć), nie przejmując się konsekwencjami, które przyszły później. Była przypadkiem i pomyłką – coś, czego nigdy nie chciała dla własnego dziecka. I całe szczęście się od tego uchroniła, ale po tym jednym wyskoku z Shikaruiem, równie nieprzemyślanym, ten od razu zaproponował małżeństwo. Jakby sam się obawiał, że ewentualny owoc tego mógłby się okazać bękartem. Nie okazał się, bo ani tamtego razu, ani żadnego kolejnego nim wzięli ślub, w ciążę nie zaszła. I długo im nie wychodziło – aż do niedawna. Chyba, że było coś, o czym nie wiedziała; że na przykład była w ciąży już wcześniej, ale przez liczne treningi i misje zakończyło się to szybciej niż zaczęło. No nieistotne.
- Co ja i ty? … - patrzyła na niego nierozumiejącym wzrokiem, zupełnie nie wiedząc o co chodzi Sanadzie. Co to niby znaczyło, co oni? - Nie rozumiem.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

W Oniniwie przecież tak dużo się dzialo... tak wiele informacji napływało, tak wiele emocji, ludzi, zdarzeń. Dużo wszystkiego. Zebrano tam jeszcze więcej wspomnień należących do przeklętego człowieka, przed którym drżał świat, a który sprawiał, że Shikaruiemu było po prostu smutno. Jakby patrzył w odbicie w lustrze, chociaż nie był ani podobny do Suzumury wyglądem ani charakterem. Krzywe odbicie, to, co po drugiej stronie lustra - kto chciałby wymieniać piękny świat na ten brudny i splamiony? Asaka stała przed lustrem - i co widziała? Co widzisz? Co jest oszustwem a co nie? Czy to tylko odbicie mętne w tafli szkła, czy może po drugiej stronie jesteś jeszcze Ty? Shikarui często się na tym zastanawiał, kiedy wpatrywał się w niezmąconą taflę. Nie pękało. Nie zdradzało go. Nie pokazywało już blizn i nie mówiło historii spisanej krwią i wstrętem. Czemu by miało? Ta historia była zapisana w złotych oczach Hana - i tylko tam pozostawała. Więc czy pisała się w złotych oczach starszej Mori, w którą właśnie młoda kobieta się zamieniła? Nawet jeśli chciała uwierzyć, że to wszystko było iluzją, przychodziła po nią rzeczywistość. Pękały nadzieję - tylko to, nic więcej. Szkło nie było zmącone nawet jednym odbiciem paluszka. Gładkie i wypolerowane mówiło o całej prawdzie i tylko prawdzie. Było jedyną rzeczą na tym świecie, której oszukać się nie dało. Pokazywało wyłączni prawdę. Przebieraj się, maluj, przedstawiaj samego siebie jak najlepiej. Nawet ty dojrzałeś do myśli, żeby w końcu przestać przysłaniać obraz własnymi rzęsami, by był niedokładny. Łatwiej było przyjąć prawdę, kiedy nie trzeba było wychodzić jej naprzeciw samemu. Ani on, ani ty - od dawna już nie byliście sami.
- T-tak. Opowiadał o tym. - Wszystko działo się tak szybko i mijało tak prędko. Za szybko jak na czujne oczy Shikaruiego. Że trzymał się dobrze? No jasne, nie dręczyła go niesławna depresja. Jeśli ciało było zdrowe, mógł zdrowy być umysł - w jego wypadku przekręcenie tego powiedzenia w ten sposób miało ręce i nogi. Miało sens. Przez tych kilka dni samotnej podróży nie zdołał sobie tego wszystkiego, co w Oniniwie się działo, poukładać w głowie. Zawsze potrzebował czasu, bardzo dużej ilości czasu, żeby przekonać samego siebie, że nic się nie rozsypało, kiedy on nie patrzył. Że tym razem nie przeszkodziła mu ta ślepota, o której Asaka wspominać lubiła. Widział tyle rzeczy fizycznych - a ile umykało mu takich, do których podglądania nie pomagały nawet specjalne szkiełka?
- Ale nie jesteś półkrwi. - Pochodziła z dwóch szlachetnych rodów. Historio, ty zgubna, perwersyjna szmato... czemu musisz ciągle kręcić swoim paluszkiem w tym kotle nieszczęść i uśmiechać się perfidnie, kiedy połączenie kolejnych zrodzi z siebie całkowicie nową? Racja, nic nie wymaże tego, że była nieślubnym dzieckiem. Tutaj krzywo spoglądano na wszystkie wykroczenia z ram kultury, a Asaka nie tylko do nich nie pasowała - ona z nich wręcz wypadła. Swoim dziwacznym wyglądem, pochodzeniem. Wychowaniem. Wieśniaczka. Słyszał niemal we własnych uszach przezywania dzieciaków - najbardziej okrutnych stworzeń po tej stronie globu. Ponieważ nie mających żadnych zahamowań by powiedzieć to co myślą.
- Kto był kochanką Hana? - Zadał to sakramentalne pytanie. Brzmiało w jego własnych uszach jak wyrok, chociaż się go nie bał. Tak jak obawiał się wielu rzeczy na tym świecie, to nie bał się tego, o co pytał, nawet jeśli ta prawda wydawała się niepokojąca. Już nie chodził z jednej strony na drugą. Spoglądał intensywnie na Asakę, która teraz zdawała się jeszcze mniejsza niż zazwyczaj. - Przecież kochał się w Sanadzie. - Ehe, teraz tak ku złośliwości coś pukało do drzwi i nie chciało dać spokoju. Ile wiedzieli? Nie. Ile wiedział TOSHIRO, skoro to on sprzedał te rewelacje. Na twarzy Sanady pojawiło się zrozumienie jak i zamyślenie. Ściągnął brwi w ten charakterystyczny sposób. No przecież - Toshiro wtedy rzeczywiście... te jego słowa, o lesie... Zaskakujące, gdy puzzle, których nawet nie szukałeś bo nie sądziłeś, że są częścią obrazka, wskakują na swoje miejsce.
- To jest bardzo niebezpieczna wiedza. - Czy Shikarui zabrzmiał na zaniepokojonego? Nie. Na głęboko zamyślonego? Tak. Przesunął palcami po swojej pieczęci, gnąc pod nimi materiał. Ile warte byłyby takie informacje? Kto chciałby je posiąść? I kto był w ich posiadaniu? Czy trzeba ich zabić? Ścigać? Nie. Nie, nie, nie. Nikt się przecież nie zorientował. To oznaczało, że na razie cała tajemnica była bezpieczna... zaraz. Czy wszystkie wspomnienia zostały przekazane Hanowi? - Oby nikt nie zwrócił uwagi na to zamazane imię. - I to już zabrzmiało grobowo. Oby nikt nie szukał i nie próbował dociec prawdy, kim była ta jedna kobieta zapisana drobnym druczkiem gdzieś z boku.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

To były bardzo trudne… dwa tygodnie. Najpierw kłótnia o Akiego i Toshiro, później ciche dni w podróży do Oniniwy, później nie widzieli się kilka dni… Teraz to. Tęsknota, zmartwienie, ulga, radość, irytacja, spokój, szczęście, niedowierzanie, złość. W takiej kolejności. A potem zrezygnowanie, strach. Jak wiele można czuć jednego dnia. W ciągu jednej, dwóch godzin? I Asaka była tylko jedną osobą myślącą o tym wszystkim. Można było oszaleć. Można było zwariować. Gdy nie miało się kogoś, komu można zaufać. A ona ufała. Czy to źle, czy dobrze… Póki nie złapałeś kogoś za rękę na gorącym uczynku, to był czysty, nie tak? A potem pękało serce. Gdyby dzisiaj jej pękło, to już by się nie pozbierało – zbyt wiele emocji, zbyt wiele… wszystkiego. Nawet jak na nią. Były takie momenty, które były limitem, Nieprzekraczalną granicą, po której zrywała się tama bezpowrotnie.
Dzisiaj było takim limitem.
- Nie wiem kim jestem – nie była półkrwi? Półkrwi czego. Była bękartem, brudną krwią, tylko to się liczyło; nie była partią, którą chciano dobrze wydać, była partią, która musiała radzić sobie sama (i całe szczęście!). Była kim była, nikim wyjątkowym – tak to sobie tłumaczyła całe życie i starała się wyciągnąć z życia jak najwięcej. I teraz byłą tu gdzie była, dowiadując się, że w zasadzie pół tego życia to jedno wielkie oszustwo. Nawet nie wiedziała jak ma się do tego wszystkiego odnieść.
Ach, więc o to chodziło. Kto był kochanką Hana. Shikarui chyba bał się o to, o co Toshiro przez pewien moment, nim Asaka sama go nie wyprowadziła z błędu – bo nad tą sprawą, pokrewieństwa Hana i Shikiego, pochylała się całą drogę z Oniniwy do domu.
- Jakaś Sayuri. Atsuri? Atsuri Sayuri, coś takiego. Jeździec Głodu. Urodziła syna, a potem przerobiła się na marionetkę, cokolwiek to znaczy, bo nie rozumiem co Toshiro chciał mi powiedzieć – we łbie nie mieściło jej się jakies… marionetki, przerabianie siebie. Czyli, że co. Nawet nie wiedziała jak to sobie wyobrazić. - No i ten syn był ojcem mojej matki. Mój dziadek – dziwnie to brzmiało w jej ustach i złotooka wyraźnie się skrzywiła smakując to słowo. Nie pasowało tam. Brzmiało tak obco. Nie to, że nie wiedziała, że ma jakiegoś dziadka – musiała mieć, ale… No tu to nadal była dla niej abstrakcja. - Shikarui… Nie sądzisz, że Han wiedziałby, że jesteś jego potomkiem, skoro znał twoje nazwisko? Zreszta ty jesteś Sanada, Miki była Sanada. To była kobieta. Nie… nie zatrzymałaby swojego nazwiska przecież – Asaka wierzyła, że gdyby Shikarui był potomkiem Hana, to nazywałby się Suzumura, a nie Sanada.
- Wiem. Poprosiłam Toshiro, żeby nie mówił Shirei-kanowi. Sama mu powiem. On powinien wiedzieć – ale kto jak miał połączyć kropki? Nikt z obecnych w Oniniwie nie znał jej przeszłości, a tę znali i tak tylko najbliżsi. Zaś kurhan jej matki nie niósł na sobie żadnej informacji kto tam spoczywa, był bezimienny. Połączyć to mogli tylko ci, posiadający wiedzę o jej nazwisku i imieniu matki. Nikt inny – tak jej się wydawało. - SHikarui… - zrobiła do niego dwa kroki. - Czy ja jestem… Brudna? Czym ja jestem, skoro on jest moim… Skoro ja… Moja krew… Czy… - przełknęła ślinę, ale nie zamknęła oczu. Musiała wiedzieć, musiała. - Czy boisz się tego, czym się okazuję? Czy… Czy – czy skoro wiedział jaki jest Han, to czy… miał zacząć nią gardzić? Nienawidzić, bo była czymś, kim, kim on nigdy nie będzie? Bo Han nigdy nie będzie jego ojcem, i nie poklepie po główce? Przecież tak go kiedyś cenil i szanował. A teraz… Sam widział co chciał zrobić ten… czy to jeszcze był człowiek?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Każdego dnia wchodziliśmy na zupełnie nowy limit. Z początku wydawało mu się, że to takie wrażenie, wiesz, jak ten moment w którym się budzisz i boli cię brzuch, ale potem się podnosisz i okazuje się, że tylko nierówno spałeś. Z twoim brzuchem wszystko w porządku. Ale to nie były tylko "wydawania". To były autentyczne uczucia, które zachowywały się jak mięśnie. Im dłużej nad nimi pracowałeś, tym bardziej się rozwijały. Tym były mocniejsze. Rozwijały się w nas i co rusz poznawaliśmy ich nowe limity i możliwości. Towarzyszyło im od długiego czasu napięcie, które nie miało swojego ujścia w zwykłym "przepraszam" czy "dziękuję", bo nikt tu nie był winny. Ani ty, ani ona, ani tamten frajer z Klepsydry, który stał się jedynym głosem, którego wielki Ichirou słuchał. Ludzie lubili gadać, że każdy sam sobie układa los więc jest odpowiedzialny za każdy swój krok. Co za wierutna bzdura. Przecież to nie ty układasz swoją drogę - ktoś ci już ją wyłożył nierównościami. Niekoniecznie specjalnie, takie rzeczy się zdarzają. Drogi niszczeją przez upływ czasu i przez dzikie stworzenia, które nimi przechodziły. Niekoniecznie zła wola czegokolwiek czy kogokolwiek musiała nas doprowadzić do tego miejsca. łatwiej byłoby tak o tym wszystkim myśleć, gdybyś nie był tak religijnym skurwielem. Można wyciąć "religijnym" - wtedy też by się wszystko zgadzało.
- Masz szlachetne urodzenie, to powód do dumy! - Zwłaszcza w tych stronach. Można być bękartem i bękartem. Całkowity margines Asaki wywodził się z tego, że była córką jakieś przypadkowej wieśniaczki. A tak? Była córką szlachetnego rodu - i oczywiście Shikarui miał tu na myśli ród Suzumura, który był nie w ciemię bity swojego czasu. Potem przyszedł po niego Upadek. Kroczył ciężko i jego kroków nie dało się przegapić. - Jaka szkoda, że nie widzieliśmy więcej wspomnień. - Teraz dopiero otworzone mieli przed sobą puzzle z setkami tysięcy kawałków, które poskładali tylko w części. Nadal było tak wiele nieodkrytych i niewiadomych... a Shikarui chciał wiedzieć. Lubił wiedzieć. Lubił mieć pewność, że nic go nie zaskoczy i kiedy przyjdzie odpowiedni moment to on będzie mógł rozdawać karty, nie jakiś przypadkowy człowiek.
Sayuri... właśnie. W końcu o tym rozmawiali. Było o tym mówione... kiedy? Gdzie? Co dokładnie? Nie pamiętał. Wszystko było takie zamazane i niewyraźne, takie rozbabrane w tym błocie i deszczu... nadal czuł zimno przemokniętych ciuchów, które przylegały ciasną warstwą do jego ciała.
- Ja nie jestem jego potomkiem, skąd ten pomysł? - I skąd w ogóle rozpoczęcie tej myśli? Czy o tym też nie było mówione? Czy to jakaś kolejna fikcja, która mu się jedynie wydawała? Nie. To było jasne. Jasne dla niego. - Miki miała brata, nie pamiętasz? - Miała prawo nie pamiętać. Miała prawo też gadać od rzeczy, jak gadał i on, gubić się w tym wszystkim, co wiedzieli i czego tak naprawdę przede wszystkim NIE wiedzieli. Co było tylko dozą pomysłów i można było brać na "logikę". Czy inną krzywą mordę. Na moment przyglądał się Asace z kamiennym wyrazem twarzy. Czy shireikan musiał wiedzieć? Oczywiście, że nie musiał. Asaka bardzo ufała temu człowiekowi, Shikarui uznawał go za obiekt do robienia interesów. Bardzo przydatnych i wpływowych. Po jego głowie zresztą już pełzały myśli o strącaniu go ze stołka i zagarnięcia tego grajdołka dla siebie, ale nie - jeszcze nie czas. Jeszcze przyjdzie na to odpowiedni moment, kiedy już wszystko ułożone zostanie dokładnie tak, jak sobie tego zażyczył. Ta wiedza w sumie niczego nie zmieni w rękach lidera. No, jeśli oczywiście nie liczyć tego, że dostanie bombę do dowolnego wykorzystania. Takich rzeczy się nie wręczało w niczyje dłonie. Sekret mogło dotrzymać trzech, jeśli jeden z nich był martwy.
- Brudna? - No jak na jego to była całkiem umyta. Aa nie, moment. To nie o taki bród chodziło. - Oszalałaś? To wspaniałe! - Czarnowłosy rozłożył lekko ręce, podchodząc do białowłosej. Jego dłoń przesunęła się po jej policzku, wsunęła na skroń, palce wplotły we włosy, przeczesując je jednym ruchem. - Nigdy nie sądziłem, że możesz mieć jeszcze większą wartość w moich oczach. Jesteś prawdziwym skarbem. Nigdy cię nie wypuszczę. - To brzmiało bardzo pieszczotliwie, bo i pieszczotą było. Asaka była jedną z tych niewielu rzeczy w jego dłoniach, których nie mógł przeliczyć na pieniądze. Po prostu nie dało się jej zastąpić żadnym innym diamentem w kolekcji. Była unikalna. Zjawiskowa. Rozszczepiała dla niego światło na wszystkie barwy tego świata. Bez niej nie mogło być mowy o żadnych różowych okularach.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Prawda. Ostatnio myślała, że jej limitem jest umierający na jej rękach mąż, który zasłonił ją własnym ciałem. Dzisiaj… Limit przesunął się nieco dalej, chociaż w zupełnie innym kierunku niż się spodziewano. Nadal byłaby niesamowicie niespokojna, gdyby znowu coś się stało Sanadzie, w końcu to… To była miłość jej życia. Może i ślepa miłość, pewnie tak. Ale Asaka się tym nie przejmowała, bo było jej dobrze w takiej relacji i sama się na nią zgodziła. Nie było osób idealnych, Shikarui nie był z pewnością, i ona tez nie była, Mieli swoje wady, oboje. Ale tak długo, jak im to wszystko odpowiadało i czuli się ze sobą dobrze – tak nikomu nic było do tego.
- Szlachetne…? – powtórzyła za nim i zamyśliła się wyraźnie. - Han też był bękartem. Jego syn też, ta kobieta to jakiś przelotny romans. Bliźniacy chyba nie, ale ja znowu jestem nieślubna. Wymieszana z dwóch stron… - ale tak, była bękartem dwóch szlachetnych nazwisk, a nie tylko jednego. Czy to polepszało jej sytuację? Tak sobie, bo i tak nikt nie miał się o tym dowiedzieć i wiedzieć, prócz tych kilku osób. - A mówiłam, że warto by było… - mówiła, że szukanie informacji jest lepsze od konfrontacji z Hanem. Mówiła, że Shikarui będzie jeszcze żałować. Czy ona sama żałowała? Nie. Zupełnie jej to wyleciało z głowy. Pewnie znaleźliby coś jeszcze ciekawego, ale… mieli to co mieli. I obecnie nie było to do odtworzenia. Przecież tam nie wrócą.
Nie było o tym mówione. Asaka pierwszy raz w ogóle usłyszała to imię w kuchni. I teraz jak tak myślała, to chyba to nie Asagi im wtedy powiedział skrótowo co widzieli, a właśnie Toshiro! On jeden chciał się tym wtedy podzielić z resztą i zachował dla siebie wiadomość o jej pochodzeniu. Była mu naprawdę wdzięczna.
- Toshiro tak myślał. I… I myślałam, że o to ci teraz chodziło, o tych nas. Jak nie o to, to nie rozumiem o co ci chodziło – brakowało jeszcze, żeby jej uszy klapnęły smutno, jak to robiły psiaki, skruszone, że zrobiły coś nie tak. Ona może nie zrobiła nic takiego, ale za to nie zrozumiała, co Shikarui w ogóle chciał do niej powiedzieć; nie zrozumiała jego intencji. - Wiem, że nie jesteś jego potomkiem. Przecież to przed chwilą mówiłam… - sama do tego doszła. Ale też, gdy Shikarui to potwierdził, to też taki kamyk z serca spadał. Malutki, bo sama w to nie wierzyła, ale zawsze. - Miała? Już sama nie pamiętam – nie pamiętała czy w tym jednym wspomnieniu, które widziała, było coś o bracie Miki. Ale skoro Shikarui tak mówił… Nadal nie rozpakowała się z tej „wycieczki”. Nadal nie miała świadomości, że wynieśli coś z Oniniwy – zwój z domu Sanada, z pokoju brata Miki. Yoshimitsu jej go wręczył i zupełnie o tym zapomniała, gdy była zaaferowana Shenzhenem. I nie pamiętała tego nadal.
- Wspaniałe? Co w tym wspaniałego? – ona myślała, ze to… na swój sposób okropne. Nigdy nawet w snach jej się nie śniło, że mogłaby być potomkiem zbrodniarza. A teraz to okazało się być prawdą. Bogowie mocno sobie z niej zakpili – nie byle bękart, ale T A K I bękart. - Skarbem? – powtórzyła za nim, pozwalając pogładzić się po policzku, wręcz syciła się tym dotykiem. Bała się, że Shikarui może ją odrzuci przez to wszystko, a wyglądało na to, że… jemu się to jeszcze bardziej podobało. Trochę tego nie rozumiała. Znaczy – gdyby było na odwrót, to nie miałoby to dla niej znaczenia jaka krew płynie w żyłach Sanady, bo kochała go nie za jego nazwisko, które kiedyś niewiele dla niej znaczyło, a za to jaki po prostu był – zwłaszcza jaki był dla niej. Ludzie jednak reagowali różnie na takie rzeczy. Jemu jednak ufała, że mimo to ją zaakceptuje – nawet jeśli podświadomie się bała.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Mmm, racja. Jak ciężko się uznać za szlachetnego, kiedy jedyne, co masz w głowie, to obraz zwyrolstw i zła, którego dokonano. Potem dodajesz sobie, że hej - ta osoba nie miała wcale czystej krwi, nie była błękitna - była czerwona i zaprawiona... czymś. Dziwnymi bocznymi czynnikami sprawiającymi, że chociaż nosiła nazwisko rodu, w którym została zrodzona, to odtrącano ją na bok. Zapominał czasem o tym, jak dziwnie funkcjonował ten świat i że można było się nie cieszyć, a załamywać ręce, nad tym, że posiadało się potomka. Zapominał czasem o bardzo wielu rzeczach.
- Oczywiście, że warto, po to tam poszedłem. - Tak, to pamiętał. Tak samo jak pamiętał swoje sfrustrowanie, że Asaka jest taka oporna. Początek tej wyprawy był całkiem wyraźny. Klarowny, jeśli tak to mogę określić. Nie gubił się, bo zapisane w pamięci kartki biegły od jednego do drugiego zdania, choć już wtedy zaczęto zapisywać je w nienaturalnie szybkim tempie. Nienaturalnie mocnymi pociągnięciami pióra. Nadal je miał - koraliki tamtego chłopca. Dziwne to, zdaje się. Przywiązać się tylko dlatego, że się na kogoś spojrzał. Być może dziwne z perspektywy innych ludzi, bo dla Shikaruiego to było normalne. Tak samo szybko przywiązał się do Kaito, do Kuroia, do Akiego. Do Asaki. Akceptujesz świat takim, jakim jest, dzięki czemu może on przynieść w koszyczku fanty, które nazwiesz darami. Były tam bardzo ładne prezenciki, zaraz obok zgniłych jajek, bo na te, niestety, też bardzo łatwo trafić. I tak dostajesz piękno odczuć, tych żarliwie poszukiwanych, jak i obrzydliwą substancję wylaną ze skorpuki, od której mdli i przewraca w brzuchu. To, czego się dowiedzieli w Oniniwie i to, co przyniosła dziś dla niego w nowinach Asaka, nie należało do kategorii "zepsutych jaj". - Ale ważniejsze było porozmawianie z nim. - Powietrze opuściło płuca Sanady. Emocje w jego wnętrzu rozpaliły się nagle, szybko, a teraz dogasały, tląc się ledwo na jego dnie. To nie był popiół - to było ciepło. Gwarancja tego, że był naprawdę czymś więcej. Upewnienie, że był ciągle człowiekiem, nawet jeśli to słowo tak niewiele znaczyło, kiedy było się ninja. Dla niego znaczyło całkiem sporo.
- Pogubiłem się w Oniniwie. - W jej mgle i jej okropnym zimnie. I uderzeniach, które fundowała raz za razem, nie cleując w ciało - celując prosto w emocje. - Przez moment naprawdę pomyślałem, że możemy być dalekimi krewnymi. - Jakoś tak mimo wszystko... lepiej było, że się tak nie stało. Tylko dlaczego miłość Hana i Mikoto nie przyniosła na ten świat żadnego dziecka? Ten brak informacji. Czasem chyba jednak nie warto znać odpowiedzi. Mogą tylko przynieść ze sobą zawód. - Kiedy chcesz iść do Kazuo? Trzeba mu o tym powiedzieć i o przeszczepie. Mujin planuje wrócić do Ryuzkau no Taki. Nie wypada go przetrzymywać, kiedy my zajmiemy się sprawami klanowymi. - Można bardzo wiele rzeczy ukrywać przed liderem, ale niektóre... nawet z ograniczonym zaufaniem - lepiej powiedzieć. Zwłaszcza, że czarnowłosy nie mógł temu zaprzeczać. Bo nie wiedział tak naprawdę, ile osób wiedziało, gdzie te informacje mogły powędrować, jaka będzie wymiana tymi informacjami między liderami.
- To wielki shinobi o wielkiej sile. Pogubił się po drodze, dlatego trzeba mu pomóc. - Pomóc umrzeć. Należy go uwolnić. Chyba Shikarui też zabrałby jego oczy, gdyby tylko mógł, by postawić je przy swoich trofeach. Czy mógł - wątpliwe. To, co pokazał Han po nakryciu toną piasku wskazywało, że zapewne zostanie z niego tylko pył. I wspomnienie, jakie krwawą pieczęcią już odcisnął na tym świecie. - Skarbem. Jesteś moim skarbem. - Powtórzył, gładząc ją po głowie. - To może być twój krewny, ale to nie jest twój ojciec. Ukształtowała cię matka i Kouseki. Czego tu się bać? - Asaka sama wielokrotnie mu powtarzała, że Shikarui nie jest swoim własnym ojcem. Nie da się jednak powiedzieć, że rodzina nie zostawia na nas śladu. Zostawia - i to ogromny. Kształtuje nas jak mokrą glinę, ale potem nasz kształt ulega ponownemu formowaniu, nawet jeśli zdążymy zastygnąć. Zmienia się pod wpływem przypadkowych wydarzeń, innych ludzi jak i w końcu nas samych. Ale to nie Suzumura Hanji uczył Asakę i kształtował jej charakter. To byli dobrzy ludzie o dobrych wierzeniach, marzeniach i pragnieniach. - Jesteś wyjątkowa. Bądź z tego dumna. Ze swojej prawdziwej matki również, że mimo przeciwieństw losu tak cię wychowała. - Kult siły swoją drogą, ale w nim również tkwił kult rodziny. Matka go w końcu nie porzuciła - tkwiła z nim przez tyle lat i uważał, że starała się jak mogła i robiła, co mogła, by poradził sobie w życiu. Z całą pewnością to samo czyniła pani Mori.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Była oporna, bo bała się Hana. Bała się tego, co ten… człowiek może zrobić. Bała się tego, co może zrobić Shikaruiemu, jej, ich nienarodzonemu dziecku. Bała się tego, co mogą pomyśleć inni. Jasne… Mimo wszystko nic się nie stało, czegoś się dowiedzieli… ale nie było to nic, o czym później Han nie poinformowałby całej reszty, więc po części tylko zmarnowali czas. Nie odnaleźli innych wspomnień, nie otrzymali informacji innych, niż reszta. Han chciał o tym mówić, chciał informować o swoich planach. Chciał, żeby ktoś go powstrzymał – to jedno stawało się dla Asaki jasne. Ją też frustrowało, że jak Shiki czegoś chciał, to nie było argumentów, jakie mogłyby go przekonać do zmiany zdania, choćby mówiło mu to samo kilka zupełnie różnych od siebie osób. Nie i koniec- miało być tak, jak sobie wymyślił. Nawet jeśli nie miało to sensu. Nawet, jeśli się narażał, a nie odpowiadał tylko za siebie – był głową rodziny i miał na niej jeszcze… dwie istoty. Tak jak Asaka odpowiadała za niego, to normalne.
- Czy rozmowa z nim coś zmieniła? – pytała teraz poważnie, bo nie mieli do tej pory okazji o tym porozmawiać. Czy ta rozmowa twarzą w twarz zmieniła cokolwiek? Dla Asaki – zupełnie nic. Widziała, że ten człowiek zmienił się bezpowrotnie, że kiedyś był idealistą, dobrym człowiekiem, a teraz… teraz chciał zniszczyć świat takim, jakim go znali, bo wydawało mu się, że tak będzie lepiej. I kim on był, by o tym decydować? Nie był bogiem. Nie miał prawa mówić innym jak mają żyć – nie w taki sposób. Bo chciał pokoju. To nie chakra była problemem – to ludzie i ich serca byli zepsuci.
- Tam w Oniniwie myślałam, że możecie być spokrewnieni. Ale jego słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie. No i nie jesteście podobni, ani trochę. Całe szczęście – Shikarui podobał jej się taki, jaki był. Wystarczająco już go Han dotknął, nie potrzeba było więcej. - Chciałabym jak najszybciej… Tylko najpierw Keira – białowłosa przymknęła oczy na moment, modliła się o siłę, bo bogowie wiedzieli, że jej potrzebowała. Musiała pójść do rodziny z dwoma wiadomościami, dobrą i złą. Dobrą, że jej, dziecku i Shikiemu nic nie było i złą, bo Keira… wróciła. Ale nie z tarczą, a na tarczy. - Mam nadzieję, że Mujin nie będzie majstrować przy jej ciele – ale miała zamiar dać mu kredyt zaufania. Zresztą jak to miała sprawdzić? Słyszała, że zawalił się na nią cały budynek, więc mogła się domyślić ile z niej zostało. - Shikarui… Jesteś pewien tego przeszczepu? Możesz się jeszcze wycofać. Później już tego nie cofniemy. Jak coś pójdzie nie tak… Nie wybaczę sobie – no i wciąż nie wiedzieli jak to będzie działać. Czy to go nie ograniczy. Czy… jego oczy nie będą szwankować, czy to oko w ogóle się przyjmie. Czy nie będzie się bardziej męczyć. Czy przeżyje operację. Czy… czy to go nie oszpeci. Asaka miała mnóstwo wątpliwości – ciągle, ale czy można się było temu dziwić? - Nie poradzę sobie, jeśli cię teraz stracę. Tam w Oniniwie myślałam, że… Myślałam… - że serce jej stanie i rozpadnie się na miliard kawałków, których nie zdoła już poskładać. Tamto wydarzenie przypomniało jej jak kruche jest ludzkie ciało. I jak przywiązana jest do osoby, która teraz przed nią stała i głaskała ją po twarzy. Jak bardzo jest od niego… uzależniona.
- Pomóc w czym? Jak chcesz pomóc człowiekowi, który dopuścił się do zniszczenia jednego miasta, zabicia setek ludzi, wymordowania Rady i nawet się tym nie przejął? – słowo „pomoc” u niej dość daleko stała od „uwolnić”. A oczu Hana w domu trzymać nie chciała, byłoby to obrzydliwe i pewnie mieliby na tym polu kilka spięć. Albo w ogóle by mieli, gdyby Shikarui chciał tutaj trzymać kawałki ludzkich szczątków. To nie była melina świrniętego zielarza, a dom rodzinny – i taki miał pozostać.
- Boję się tego, kim ja mogłabym się stać. Boję się tego, co może zrobić świat. Ja… - nie była w ogóle przygotowana na to, by dowiedzieć się o sobie takich rzeczy. - Oniniwa pochłonęła moją rodzinę i w Oniniwie znalazłam inną jej część… Straciłam Keirę, a teraz okazuje się, że moich kuzynów i kuzynek jest trochę więcej… I co najmniej jednej osoby już nie znoszę – Youmu. Nie poznała jej, ale już się do niej uprzedziła, i trudno się było pozbyć tego odczucia.
Wyciągnęła ręce do czarnowłosego, żeby lekko się do niego przytulić i przysunąć. Była jego skarbem, tak? Ze wzajemnością. Dzisiaj jednak Asaka byłą pełna niepewności, drżenia, które trzeba było powstrzymać mocnym złapaniem jej w objęcia i poskładaniem do kupy. Z niepewnością nie było jej do twarzy.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Ludziom wokół zwyczajnie wydawało się, że nie ma to sensu. Dla nich to było bezwartościowe, głupie. Ale nie dla niego. Nie pragnął rzeczy sensu pozbawionych, byłyby zbędnymi elementami, a przecież! Tak to jest z pragnieniami i pokusami, że dla całego świata mogą się wydawać skrajnie idiotyczne, ale dla tego jednego jedynego człowieka będą najbardziej wartościowymi elementami życia. Tak samo było w przypadku Hana. Wszyscy uważali, że to nie ma sensu. Że tylko naraża siebie i Asakę, to był jedyny argument i koronny. Ignorancja - oto ludzka cecha. I druga, co jej dorównuje - strach. Nieznajome wywoływało strach, a Han był nieznajomym, który w swoich ramionach zgromadził tyle siły, by wpychać do każdej głowy ten pierwotny, zwierzęcy strach. Najważniejszy w tej chwili pobudzonego pragnienia był cel. To, co widziało się na końcu całkowicie prościutkiego korytarza. Kiedy Shikarui go czuł i widział, podanego jak na dłoni, musiał chociaż spróbować. Był łowcą okazji i zdecydowanie wolał je wykorzystywać, niż tworzyć. Tak było Z Shigą. Tak było z Akim. Tak było z Hanem. I wieloma innymi rzeczami, do których dążył. Jeśli bogowie przygotowali mu takie przeznaczenie, czemu miałby próbować zmienić swoją drogę? Jasne - mógłby po prostu chcieć ją zmienić. Kiedy jednak nie masz moralnych hamulców, bardzo łatwo nie chcieć w ogóle zwalniać.
- Tak. Zmieniła wszystko. - Dobiegł do swojego celu. Do czerwonowłosego posiadacza złotych oczu i martwego ciała. Przez tyle lat próbował znowu znaleźć się w tym punkcie, że czasami było to wręcz męczące. Nie same poszukiwania, tylko cała droga, którą należało pokonać. Miała pełne prawo mieć mu za złe, że narażał siebie, ją, ich dziecko. Nic dziwnego, że ją to drażniło, że przez to sama przeżyła zafundowany przez niego koszmar. Chyba najgorsze było w tym wszystkim to, że to nie budziło w nim poczucia winy, bo chociaż dostrzegał ten kąt widzenia innych jak i samej białowłosej, to tak jak postąpił zresztą - wiedział, że ją ochroni. Po prostu to wiedział. Tylko biju był dość niespodziewanym elementem całej tej scenerii. Scenariusz komuś wyrwał się spod kontroli. Podejrzewam, że spadł na ziemię i przejął go nowy reżyser. - Już wiem, co należy zrobić i jak mu pomóc. Kto wie? Może obwołają nas przy tym bohaterami. - Wyciągnął nieznacznie kącik ust ku górze na drobną chwilę. W kpinie. Tak, Shikarui w zasadzie kpił sobie z tego, bo do bohatera było mu tak daleko jak róży do gówna. Sami wybierzcie, w którą stronę ma to działać. Wcale nie przeszkadzało to, żeby gdzieniegdzie już mówiono o nich dobrze. Asaka? Oj tak, pasowała. Ale tam jest właśnie najciemniej, gdzie najjaśniej świecą. A Shikarui wiedział, że jest doskonałym potworem. Był dobrze ukryty - bo kto szukałby jednego liścia pośród koron drzew? - Porozmawiajmy o tym potem. - Temat nie był naglący, a był jednym z tych, nad którym można było ślęczeć dłuższą chwile. Shikarui był natomiast dość zmęczony. Wykończony bólem, podróżą, niespodziewaną dawką emocji.
- Pomyślałem wtedy o tym, że macie podobne oczy. Ty i Han. - Skoro już nawiązywali myśli do Oniniwy i spotkania z nim. - Gdyby nie ty, pewnie stałbym po drugiej stronie. - Shikarui bardzo mało gdybał i zastanawiał się nad przeszłością, ale czasem to robił. I dochodził niekiedy do wniosków satysfakcjonujących, a czasem do takich, które go zdumiewały. To go na przykład zdumiewało. Ile emocji rozbudziła w nim właśnie Asaka.
- Poprosiłem go o poskładanie ciała. - Mujina, rzecz jasna. Powiedział to, kiedy Asaka napomknęła że ma nadzieję, że nic nie majstrował. - Nie wiem, czy to możliwe. Uznałem, że będzie ci łatwiej widzieć ją w dobrym stanie. - Czasem się zastanawiał nad tym, na ile Asaka rzeczywiście dawała mu kredyt zaufania, na ile wiedziała, ile widziała. I tak naprawdę ile była w stanie wybaczyć. W wolnym pojęciu ludzi brak zastrzeżeń był również zgodą. W zasadzie sam nie wiedział, czy Mujin zamierzał przeszczep pobrać czy też nie - i nie zamierzał w to wnikać. Jeśli zamierzał to lepiej dla niego, żeby dobrze się z tym krył. Kłamstwa potrafiły mieć bardzo krótkie nogi.
- Moja matka była ślepa i była mistrzynią mieczy. Chise była ślepa i była mistrzynią mieczy, wybitną kunoichi. Sasha... Sasha był ślepy. - Shikarui nie miał pojęcia do imion. Jego zapamiętał. I nigdy nie zapomni. - Nie wiem, jak to jest żyć z jednym okiem. Jeśli przeszczep nie wyjdzie, wciąż mam drugie oko Akiego. A jeśli drugie nie wyjdzie, to znajdę kolejne. - Ludzie to tylko przedmioty, których potencjał możesz odpowiednio wykorzystać. Możesz je odpowiednio utylizować, przynajmniej dopóki nie poczujesz do nich czegoś więcej. Wtedy wszystko się komplikowało. - Mujin jest pewny siebie. Widziałaś, co potrafi. Nie da się umrzeć przy jego sztuce. - Ten człowiek DOSŁOWNIE odnowił jego wnętrzności. Tak po prostu. W głowie mu się to nie mieściło, takie możliwość.
- Tak, jak tego pragnie. Zabić go. - Gdyby tylko Shikarui wiedział, że tak naprawdę nosi pieczęć, która jest zdolna odrodzić samego Antykreatora..! Ale nie wiedział. Ta moc pieczęci pozostawała przed nim zakryta. - Nie bój się. Jestem tu. - I nigdzie nie zamierzał się wybierać. - Natsume? Mam nadzieję, że go jednak polubisz. Przypadł mi do gustu. Jego znajomy, ten od łuku, również. - "Ten od łuku". No, pewnie. Brawo Shikarui. Po prostu, kurwa, brawo. - Wracamy? - Zapytał po dłuugiej chwili tulenia jej do siebie.
Shikarui uważał, że z niepewność akurat Asace do twarzy bardzo pasowała. Właśnie dlatego, że tak rzadko ją widywał.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Było to narażanie się i to był niezaprzeczalny fakt. I o ile Asaka świadomie ruszyła do Oniniwy, żeby chronić Shikiego, to trudno było chronić kogoś, kto sam pcha się w niebezpieczeństwo i naraża jeszcze innych. Asaka nie była zadowolona z wniosków jakie miała po tej wyprawie, nie była zadowolona z tego, co tam się wydarzyło, jak zachowywał się jeden z drugim. A jednak nie żałowała, że poszła. Zastanawiała się tylko ile razy jeszcze w przyszłości Shikarui ich tak narazi. A przecież niedługo ich życie będzie jeszcze cenniejsze – a przynajmniej dla tej jednej istoty, która wywróci ich życie do góry nogami.
Rozmowa z Hanem zmieniała wszystko? Cóż, Asaka chętnie by się dowiedziała czym jest to „wszystko” – bo u niej nie zmieniło to zupełnie nic. Uniosła brwi w niezrozumieniu, kiedy wspomniał o bohaterach. I uśmieszek Sanady też jej się teraz nie podobał. Kiwnęła za to głową w potwierdzeniu, że porozmawiają później. Chyba będą musieli. Bo musieli sobie coś wyjaśnić w związku z całą tą wyprawą i nie można było tego tak zostawić.
Ona nie widziała podobieństwa w tych oczach, bo go w ogóle nie szukała. Skupiała się wtedy na potencjalnym podobieństwie Hana i Shikiego, a tego nie było. Zresztą… czarne białka oczu Hana też nie ułatwiały sprawy. Ale dla niej te złote oczy były jak każde inne, jak niebieskie u kogo innego, jak fioletowe u jej męża – to tylko kolor. Poza tym nie oglądała swojego złota na co dzień, trudniej więc było jej dostrzec takie szczegóły, które wyłapał Shiki.
- Dlaczego? – dlaczego gdyby nie ona? I nie była pewna, czy to była niepokojąca myśl, czy raczej powinna się cieszyć, że była w stanie odwidzieć jednego człowieka od pójścia ścieżką destrukcji i śmierci. Chyba jedno i drugie – z przewagą tego drugiego.
- Nie da się leczyć martwego ciała. A na nią zawalił się dom. Raczej… Nie da się tego polepszyć – ta prośba była oczywiście słodka, ale wynikała z jego niewiedzy. Nie, tej sytuacji nie dało się już polepszyć. Keira była w tragicznym stanie i nic tego nie zmieni. Tak, brak zastrzeżeń po części był zgodą i na wiele zachowań męża przymykała oko. Wyraziła jednak swoje zdanie jasno co do pobierania przeszczepów z ciała Keiry i tutaj wątpliwości mieć nikt nie mógł. - Nie chcę, by jej geny krążyły po świecie. Nasze zdolności. Nasze tajemnice. Tak nie powinno być, to sprzeczne z interesem klanu – nie w taki sposób. Co innego, jeśli ktoś to wydarł siłą, a tak… Ach. Była pewna, że jacyś Uchiha też nie będą zachwyceni, że ktoś nosi w oku ich Sharingana – ale to jej nie wadziło, bo wzmacniało to jej klan. W drugą stronę geny jej kuzynki mogły wzmocnić ich potencjalnych wrogów, a do tego dopuścić przecież nie mogła.
- Ale obie były ślepe od urodzenia, a ty posiadasz wzrok lepszy od normalnego człowieka. Co jeśli nagle twój Tsujitegan przestanie działać? Co zrobisz wtedy? Warto wymienić tak niesamowite doujutsu na głupiego Sharingana? – prawdopodobnie będzie działać, ale cholera wie w jakim zakresie. Pełnym? Połowicznym? Czy ryzyko było tego warte? - Zasłoń sobie jedno i w ten sposób funkcjonuj, to będziesz wiedzieć jak to jest żyć z jednym. No a przynajmniej częściowo będziesz wiedzieć. A… I żeby była jasność. Jeśli ten przeszczep wyjdzie, to nie życzę sobie, żebyś to jego drugie oko trzymał w naszym domu na pamiątkę – lubił zbierać różne dziwne rzeczy, a teraz przyszło jej do głowy, że może będzie chciał zatrzymać też taką obrzydliwą pamiątkę. - Nie chcę ani jednej rzeczy tutaj, która by o nim przypominała, rozumiesz? Wystarczy mi z nawiązką, że będziesz patrzyć na mnie jego okiem. Już samo to jest jak policzek. Stawia mnie w pozycji jakiegoś zamiennika, drugiego wyboru – ciągłe przypominanie, że wystarczyło mu tak mało czasu by kogoś pokochać i równocześnie z mijającym czasem nie potrafił zapomnieć. A ona nie lubiła się dzielić, nie w ten sposób – a musiała dzielić miejsce w sercu Sanady. Uwłaczające. I zastanawiające czy Shikarui w ogóle wiedział czym jest miłość. I tak, było to echo ich niedawnej kłótni o przeklętego po stokroć Irysa. Białowłosa nie zamierzała mu tego jednak odpuścić, bo chodziło tu też o jej spokój psychiczny, a nie tylko o zachcianki Shikiego. A były takie sprawy, na które machać ręką nie zamierzała. Nawet jeśli tamten człowiek był już teraz martwy. Nie miał szacunku, był egocentrykiem i egoistą, a Shikarui i tak do niego wzdychał jak… Ach, szkoda było strzępić ryja. Zresztą jej niezadowolenie było teraz wyraźnie odbite w wyrazie twarzy.
Zabić go. Brzmiało prosto, tylko wykonanie było trudniejsze. Sam jeden poradził sobie z Biju, z ich niewielką tak naprawdę pomocą, więc jak go zabić? Brzmiało jak coś awykonalnego. Tym bardziej, że już był martwy. Asaka nie wiedziała od czego się przy takim czymś zabrać i nawet w tej chwili nie chciała, bo miała inne priorytety. Już pomijając nawet to, że okazywał się być jej… rodziną.
- Nie, myślałam o tej oszustce, Youmu – oszukiwała na Turnieju, używając na Toshiro jakiejś techniki jeszcze zanim weszli razem na arenę. Nie podobało jej się to, bardzo. A potem jeszcze „spodobała się” Shikiemu – i to przypieczętowało w głowie Asaki to, że jej nie lubiła. Bardzo. Co innego walka na śmierć i życie, gdzie wszystkie chwyty były dozwolone. A co innego walka na arenie w kontrolowanych warunkach (inna sprawa, że tych Asaka też nie lubiła). - Ten od łuku to Asagi – przypomniała Shikiemu i westchnęła, przytulając się mimo wszystko mocno, nawet pomimo jej ogólnego niezadowolenia i krążących złych emocji, które miały jednak swoje miejsce w jej własnej głowie, a nie w obecnych akcjach Shikiego. - Możemy. Chociaż nie czuję się najlepiej i najchętniej bym się położyła – nie tyle co fizycznie, chociaż czuła zmęczenie, dopadało ją znacznie częściej i szybciej niż kiedyś. Ale psychicznie była wykończona.
Tak czy siak, jeśli SHikarui chciał, to złapała go za dłoń i wyszła z nim z sypialni, żeby skierować się na dół do kuchni. A jeśli nie – to zrobiła to samo, ale ostatecznie skierowała się do pokoju dziennego, żeby tam położyć się w swoim stałym miejscu na poduszkach.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

Czy kogoś zadziwiła reakcja Asaki? Jego na pewno nie. Koseki byli przecież znani z tego, że byli bardzo dumni i tradycyjni. Coś takiego jak eksperymenty na martwym ciele... To się po prostu nie godziło. Odprowadził ją wzrokiem, gdy ta ich opuszczała. Tym razem nie wstał, ponieważ powinien zrobić to Shikarui, a nie on. Poza tym ostatnie wydarzenia i dziecko na pewno odbiły się na dziewczynie. Z drugiej jednak strony przecież to już nie była osoba, to było ciało. Sam nie wiedział jakby zareagował gdyby ktoś rozmawiał przy nim o jakichś przeszczepach z bliskich mu osób. Chociaż sam temat bardzo go zaciekawił, tego nie dało się ukryć. W ogóle osoba Mujina okazała się dużo bardziej interesująca niż wydawało mu się wcześniej. Ten zaś na jego pytanie odparł bardzo ogólnikowo zapewne nie chcąc wydać zbyt dużo informacji. Shikarui jednak jak zawsze przychodził z pomocą w takich sytuacjach mówiąc prosto z mostu. Wyciągnąć z kogoś kekkei genkai? To brzmi jak coś niewiarygodnego, aczkolwiek nie wydawało mu się żeby Sanada żartował. Spojrzał najpierw na medyka, a później na Shikaruia. Nie bardzo wiedział co o tym myśleć, ale oboje wyglądali na poważnych. Nikt się nie śmiał. Mówili poważnie.
-Czyli przykładowo... Ja mógłbym posługiwać się kryształem jak Asaka czy Keira? Hm. Ciekawe.- zapytał samemu nie wierząc w to co mówi, a jednak... To o te przeszczepy w takim razie chodzi. Teraz wszystko było dla niego dużo jaśniejsze. Dlatego tak bardzo im na tym zależało i dlatego w ogóle ten temat był poruszony. Na początku myślał, że chodzi jedynie o narządy w podobnych sytuacjach, w których się wcześniej znaleźli, ale przecież... Po co? Skoro Mujin mógł "od ręki" je odtworzyć jeśli w ogóle jeszcze znajdowały się w ciele. Wiedza tego człowieka... Zdecydowanie była bardzo cenna, a jego umiejętności jak widać jeszcze cenniejsze.
-Nie, serio wszystko w porządku. Jak najlepszym.- on też dochodził do siebie po tym wszystkim. Docierało do niego na prawdę sporo rzeczy, co prawda jeszcze bardziej utwierdzały go w fakcie, że w dupie był i gówno widział, ale... Przynajmniej parł do przodu, a teraz było mu łatwiej, gdy już miał nieco czystszą głowę. -Nie tylko ja wyglądałem źle, gdy ostatnim razem się widzieliśmy.- odparł i nawet lekko się uśmiechnął. Nie mógł się powstrzymać od lekko zaczepnego żarciku. Tak po prostu miał, gdy znał się z kimś lepiej. Co oznaczało, że jak widać - psychika też powoli wraca do lepszego stanu. Wtedy Mujin i Shikarui dokończyli swoją rozmowę zgadzając się na przekazanie ciała, aczkolwiek przed tym... No cóż. To było chyba oczywiste co się właśnie dzieje w tym momencie, prawda?
Nie spodziewał się jednak tego co nadchodziło. Gdy zostali sami, Shikarui nagle wypalił z ciekawą nowinką, którą... Toshiro nie wiedział za bardzo jak przyjąć. Uśmiechnął się na początku nerwowo starając się jak najlepiej ukryć lekki niepokój, co oczywiście nie było trudne w jego przypadku, w końcu miał spore doświadczenie. Nie uważał żeby to był dobry znak. Ta moc to klątwa. Po co prosić się o kolejną? Zastanawiało go jedynie skąd miałby go mieć? Jedynym użytkownikiem tego dojutsu jakiego spotkał był Aka, ale wiadomo - Uchihów na świecie było wielu. To tak na prawdę cud, że na nikogo innego oprócz niego nie wpadł po drodze. Nie licząc oczywiście Kyoshiego i Chise, którzy nie posiadali tych oczu. Teraz te oczy, miał mieć Shikarui? Strasznie dziwne uczucie przeszło teraz po jego ciele. Jak na coś takiego zareagować? Czy Sanada w swoim postrzeganiu nie będzie kiedyś później pożądać i jego oczu w takim razie? Jak nie dla siebie to dla dziecka? Sporo nieprzyjemnych myśli przeszło teraz po jego głowie.[/akap]
-Na ten moment nic nie byłbym w stanie Ci pokazać. Jeśli mam być szczery, to jeszcze nic nie osiągnąłem oprócz lepszego postrzegania otoczenia.- odpowiedział zgodnie z prawdą. Może za jakiś czas. Jednak znając Shikaruia to nie będzie potrzebował żadnego nauczyciela. Z drugiej jednak strony bardzo ciekawiła go historia pozyskania tych oczu. Czy stało się to całkiem niedawno? Czy może dużo, dużo wcześniej, ale nie mieli nikogo kto by zajął się przeszczepem? A może to właśnie była to ta sprawa, którą musiał się zająć? Huh, tyle niewiadomych.-W takim razie oby się powiodła.- sam nie wiedział, czy mówił to do końca szczerze, ale jak zawsze zgrabnie potrafił to ukryć. Niechęć była często ukrywaną przez niego emocją, więc można było powiedzieć, że jest w tym mistrzem gdy tylko się na to zdecydował. Nastała niezręczna cisza, którą przerwał Mujina wracając do kuchni. Toshiro zdawał sobie sprawę też dlaczego tak bardzo zaprzyjaźnili się z medykiem. Ach ten Shikarui, wiecznie liczyłby we wszystkim zyski, a co się w takim razie stanie teraz z nim skoro nie będzie już tak wyjątkowy? Pewnie rynek zbytu.
Gdy Shikarui zostawiał ich samych Toshiro przeprosił mężczyznę, mówiąc, że chciał się przejść. Co też oczywiście uczynił wychodząc na zewnątrz i po raz kolejny spędzając samotnie trochę czasu w ogrodzie. Zbierał myśli po tym co usłyszał. Z drugiej strony przecież to nie było takie złe, Shikarui również by go wtedy obronił, prawda? A gdy jego bliskie osoby, nieważne jakie by nie były, rosły w siłę, to przecież powinien się cieszyć. Z drugiej jednak strony przytłaczała go mocno jego własna bezradność i słabość wobec tego co widział i czego doświadczył na własnej skórze. Po jakimś czasie postanowił wrócić do pokoju, w którym spał i zebrać swoje rzeczy. Poczekał aż małżeństwo wróci z powrotem na dół i gdy dotrą do medyka. Sanadom podziękował za gościnę, Mujinowi jeszcze raz za ratunek w midori, po czym pożegnał się z informacją, że idzie prosto do lidera, a później w razie czego będzie można go znaleźć u Masaru. I tyle by było z jego pobytu tutaj, a przynajmniej na jakiś czas.

z.t.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Błąkał się. Gubił. Wszystko mu się mieszało we własnych myślach i nie wiedział, jakby się zachował w tej a tej sytuacji i jaką decyzję podjąłby w tamtej. Suzumura Hanji sprawiał, że jego świat się trząsł w posadach, kiedy tylko o nim pomyślał. Teraz drżenie ustało, choć nadal każdy krok tego człowieka był jak huragan, który drążył jego myśli. Nie mógł wyrzucić go z głowy, więc nauczył się, jak z nim żyć. I teraz wiedział już, czego tak naprawdę od niego chce, czego spodziewać się po sobie samym i dokąd powinna prowadzić ta droga, ten tunel, którą pobiegł. Wymazała problem tego, że mogło się skończyć to tak, że pobiegnie nim sam. Samotność... samotność była specyficzną sprawą. Odczuwał ją w dzieciństwie, ale zamazała się i uległa wymrożeniu przez surowy klimat gór, zwłaszcza zimą. Nie dręczyła już od dawna jego myśli, bycie samotnym drapieżnikiem było w jego naturze i bardzo mu odpowiadało, ale jeszcze bardziej odpowiadało mu posiadanie przy boku kogoś, przy kim można się ogrzać, miast rozpalanego co wieczór ogniska. Ale pojęcie prawdziwej miłości, przyjaźni... można było wątpić, czy on był do tego zdolny. Może chociaż Asaka wierzyła w to, że tak? Że tak naprawdę kiedyś zmieni się całkowicie to, jaki okrutny, bezwzględny i pozbawiony skrupułów potrafił być? A ty? Myślałeś o tym? Myślał nie raz. Czym jest miłość i czym jest przyjaźń. Szastał tymi słowami na prawo i lewo, ale wciąż nie był pewien, czy pojmuje je tak samo, jak pojmowali je ludzie. Do pewnego stopnia na pewno - przecież w jego głowie też zarówno Asaka jak i Aka potrafili przewrócić. Potrafili sprawić, że zamiast myśleć tylko i wyłącznie o sobie, myślał też o nich. Powstawało jednak pytanie, czy to na pewno kwestia miłości, czy może pożądania posiadania kogoś na własność. Ponoć kochać można było na różne sposoby. Te zdrowe jak i te... mniej.
- Nie musiałbym dokonywać wyboru. Wybór byłby prosty. Kami no Hikage, kiedy płonęło... było piękne. Stanie u boku Hanjiego i spoglądanie, jak świat obraca się w pył, był obrazem, który mi się podobał. Chociaż nie jestem dobry w sztuce. - Było coś tragicznie romantycznego w tym, jak płomienie wszystko pożerały. A Shikarui całkiem lubił oglądać obce tragedie i nieszczęścia. Kiedy człowiek był złamany, potrafił robić rzeczy, których się po sobie nie spodziewał. I nie spodziewał się też nikt inny. Zadziwiał. Szokował. I potem sprawdzał te swoje limity, gdzie postawi kolejną granicę i do czego się może posunąć w akcie desperacji. Piękne. - Teraz chcę, żeby Daishi kwitło i rozwijało się. Dla ciebie i naszego syna. - Tak, tak, Shikarui nawet nie myślał o tym, że to mogłaby być córeczka. - Po drodze myślałem, że uda się go zawrócić z tej ścieżki. Teraz wiem, że jest tylko jeden sposób. I trzeba to zrobić. Choćbym miał dedykować temu swoje życie. - Właśnie po to, żeby ten bezpieczny świat przywitał jego własne dziecko uśmiechem, nie przelewem krwi. By jego pierwsze wspomnienia nie były zasłonięte zgryzotą i by nie widział płomieni, w których kochał się jego ojciec. Pragnienia, widzisz, się zmieniają. Ponieważ zmienia się człowiek, ucząc się nie tylko świata, ale przede wszystkim - samego siebie. Shikarui przechodził przez tę drogę cały czas. Oczywiście - nie zmieniło to w ogóle faktu, że kochał patrzeć, jak coś (bądź ktoś) płonie. Wtedy płonęło również jego serce.
Naprawdę to zrobił. Przysłonił sobie jedno oko dłonią, by tak spojrzeć na świat. Czy to przeszkadzało? Oj tak. Osłabiało. Prowadziło do tego, że ninja był osłabiony. To nie byłby świat tragiczny, jak ten bez obu oczu, ale na pewno nie byłby też łatwy. Odsłonił oczko - to ametystowe, chłodne, spokojne.
- Nie potrzebuję drugiego na pamiątkę. Mam jedno. - To nie stanowiło żadnego problemu. Natomiast... - Zastanowię się, co zrobić z drugim po przeszczepie. Dobrze ukryje w dojo do tego czasu. To niebezpieczna rzecz do trzymania. - Czyli tam, gdzie skrywał, w zasłoniętym pokoju, wszystkie rzeczy. Ale i nie na wierzchu. W zwoju, schowane pod jednym ze schodków, żeby przypadkiem nikt na nie nie trafił. Co prawda ciało Akiego spoczywało bardzo daleko od domu, nikt nie podążał za nim wzrokiem - upewniał się co do tego. Ale nadal - Shikarui nie lubił niepotrzebnego ryzyka. A takie oko wzbudzałoby pytania. Z całą pewnością by je wzbudzało. - Muszę się skontaktować z Krukami po wszystkim. Potrzebuję informacji o technikach Uchiha i co najważniejsze - trzeba sprzedać im nowiny z Oniniwy. Byłbym zadowolony, gdyby udało się rozporządzać własną siatką przepływu informacji przez Daishi. Jestem też ciekaw, co na ten temat myśli lider.
- Drugą opcją? - Oglądał się wcześniej, z tym jednym okiem zasłoniętym, ale teraz znów spojrzał na Asakę. Zawsze był kiepski w pocieszaniu i nigdy nie rozumiał takich skomplikowanych dróg, jakimi chodził ludzki umysł. To był w końcu fakt - najpierw był Aka, Asaka była druga. To coś znaczy? Zmienia? - Przed Akim miałem wiele kochanek i kochanków. To coś znaczy? - Złe pytanie. Nie "czy coś" znaczy, ale "co oznacza" - bo to miał dokładnie na myśli. - W nikim się nie zakochałaś przede mną? - W sumie nigdy o to nie pytał, nigdy nawet o tym nie myślał. Asaka w sumie też go nigdy nie pytała, z kim kiedyś sypiał i dlaczego. Te tematy były jakoś... odsunięte. Ale skoooro już zostały poruszone, to go zaciekawiła. - Jesteś pierwsza w moich myślach. I zawsze będziesz. - Była słodka, kiedy była zazdrosna! Oj bardzo lubił, kiedy była! Ale dzisiaj satysfakcja z tego trochę umykała.
- Ja też. Pożegnajmy się. - Wypadałoby po prostu. I też wypadałoby porozmawiać z Mujinem, kiedy zamierza wracać.
Jak się okazało dwójka panów siedziała na dole, Toshiro już w zasadzie spakowany i gotów do powrotu do swojego domu. Daleko nie miał.
- Dziękujemy za odwiedziny, Toshiro. Spotkamy się na treningu, jeśli będziesz. - Jakby na to nie patrzeć, to dawno ze sobą nie trenowali.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Że SHikarui był zagubiony we własnej głowie to wiedziała od dawna, praktycznie od początku. Gdyby nie wiedziała, to nie miałaby tyle cierpliwości tłumacząc mu niektóre najprostsze rzeczy. Gdyby nie był zagubiony, to nie chciałby się od niej uczyć jak to jest żyć godnie. Tyle, że na mówieniu i obserwacji się w zasadzie skończyło. Pod tym względem nie widziała u Sanady żadnej zmiany i… czy to nie było rozczarowanie? Ale przecież takie zmiany nie zachodzą nagle. Asaka jednak nawet jak to porównywała do pierwszych tygodni ich znajomości to tutaj różnicy nie widziała.
- …a teraz musiałeś dokonywać wyboru? Wahałeś się w ogóle? – kubeł zimnej wody na łeb, tym były teraz słowa Shikaruiego. Podobały jej się coraz mniej. Nie, co ja mówię, nie podobały jej się wcale. Czy to zły dobór słów, czy może właśnie dobry – cokolwiek to było, treść tego, co mówił Shikarui jej się nie podobała. Tak, dokonał swojego wyboru i wybór był taki, że nie poszedł za Hanem, ale w ogóle musiał się zastanawiać? Asaka zawsze sądziła, że Shiki nie chce pomagać Hanowi niszczyć chakry – tak jej mówił cztery lata wcześniej, a teraz…? Nie była taka pewna, czy jej wtedy nie okłamał. Może teraz faktycznie tego nie chciał, ale nie o to chodziło w ogóle. - Mówiłam ci, że nie da się go zawrócić. Ktoś, kto posunął się tak daleko jest już nie do nawrócenia – Han był stracony dla świata, tym bardziej, że już dawno był martwy. Ale teraz żył. Pytanie kto go w ogóle przywrócił? Bo sam siebie chyba nie… jak? Będąc już martwym? To się nie zgadzało nawet Asace, a miała naprawdę bujną wyobraźnię.
Całe szczęście nie potrzebował go na pamiątkę, bo naprawdę białowłosa takiego świństwa w domu trzymać nie chciała, i nawet nie ze względów bezpieczeństwa. Uniosła za to brwi do góry, kiedy Shikarui faktycznie na chwilę zasłonił sobie dłonią jedno oko – nie spodziewała się, że to teraz zrobi, ale z drugiej strony nie było to dziwne, nie gdy się go znało. Potrafił być aż do bólu dosłowny, a innym razem trzeba było czytać między wierszami.
- Nie możemy z liderem rozmawiać na temat Kruków, przecież wiesz – nie wolno im było rozmawiać o tym z innymi. Gdyby Kazuo był w to wtajemniczony nie przez nich, a przez kogoś wyżej, to oczywiście, ale nie był. Za to przecież groziłaby im śmierć i Asaka nie zamierzała ryzykować.
- Tak, drugą opcją – choć mówiła o drugim wyborze, ale tak. Powtórzyła raz jeszcze, zrezygnowana, za pytaniem Shikiego, który zrobił teraz w ogóle jakiś wywijas myślowy, po którym Asaka musiała głośno westchnąć. - Ta przeszłość nie ma dla mnie znaczenia. Więc nie, nic nie znaczy, tak długo jak odkąd jesteśmy razem, już nikogo innego nie ma – sądziła, że to było jasne. Chyba nie sądził, że podejrzewała go o to, że był taki… czysty? Doskonale wiedziała, że nie był, nie po tym, jak szybko chciał ją zabrać ze sobą do sypialni, a raczej – jeszcze lepiej – w krzaki. Tyle, że miała na tyle rozsądku, by mu odmówić. I nie, nie przeszkadzało jej to, jeśli byli względem siebie fair. Co, miała go rozliczać z życia, jakie prowadził, nim ja poznał? Złotooka nie była pierdoloną zazdrośnicą, która nie potrafi logicznie i trzeźwo spoglądać na świat. Robienie wyrzutów o coś takiego byłoby niedorzeczne. W każdym razie to przez to podejście, że przeszłość należy do przeszłości, nie pytała o te jego przeszłe „związki”. Czy raczej kontakty seksualne, bo przecież fizyczność nie musiała iść w parze z uczuciami – i prawdę mówiąc sądziła, że w przypadku tej przeszłości nie szła.- Ale nie chodzi tylko o fizyczność. Problem zaczyna się wtedy, kiedy nie potrafisz się wyleczyć z jakiegoś starego uczucia i zaczynasz nowy związek – nie mówiła tego konkretnie o nim, a tak bardziej… ogólnie. - Nie zamierzam się z drugą osobą dzielić miejscem w twoim sercu, nie w taki sposób na pewno. Ani w myślach, nawet jeśli zajmuję ich większą część – związki nie wychodziły, to przecież normalne i nie miała mu za złe tego, że był kiedyś Akim. Miała za złe dopiero to, że zataił przed ślubem ich relację, że ją tak naprawdę okłamał, przedstawiając go jako kogoś zupełnie innego. A później, po tym wszystkim co Aki zrobił, Shikarui wciąż mu na swój sposób wybaczał. Zabiegał w jego względy. A tego zaakceptować nie mogła i nie zamierzała. - Jest spora różnica między zauroczeniem i zakochaniem. Zauroczona byłam nie raz. Zakochana… Nie, w nikim się nie zakochałam przed tobą. I nikogo nie kochałam. W ten sposób można kochać tylko jedną osobę, każda inna nie będzie tym… będzie niczym, gdy się to porówna. Wtedy wiesz, że te poprzednie uczucia nic nie znaczyły… Ty tak nie masz? – nie miał? Dlatego pytał? Czy raczej było to jedno z tych podchwytliwych pytań? Asaka wiedziała, że miała przed sobą człowieka, którego pokochała tak, że przed nim nie było nikogo innego i po nim też nikogo już nie będzie. Jeśli jednak Shikarui tego nie odwzajemniał i musiała w jego sercu dzielić miejsce z kimś innym, to dla niej znaczyło to dokładnie tyle, co to, że któregoś dnia może się pojawić dla Sanady ktoś, kto mu w tym sercu zawróci tak, że to, co mieli, wyrzuci do kosza. W takim razie bogowie naprawdę byli okrutni i zrobili jej okropnego psikusa, bo coś takiego byłoby gorsze od śmierci. Asaka nie chciała się zadowalać byciem wygodną opcją. Nie chciała być też tymczasowym wyborem.
Bo nie chciała być pierwsza w jego myślach. W ogóle nie chciała zajmować tam żadnej kolejności. Rzecz jasna gdy urodzi się ich dziecko to i ono będzie w myślach – ale tych zupełnie innych i nie o to chodziło.

Zeszli w końcu na dół.
- Miło, że zostałeś, Toshiro – tak jak prosiła – przynajmniej do powrotu Shikiego, ale najwyraźniej Toshiro wziął to bardzo dosłownie. Nie chciała go jednak zatrzymywać, bo przecież miał też swój dom, w którym wypadałoby, żeby się w końcu pokazać. - Odwiedź nas kiedyś jeszcze – a teraz… teraz naprawdę chciała się już położyć.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Czy miał jakieś pojęcie czy Sanady chciały powiedzieć Toshiro o tajemniczej sztuce przeszczepów? Nie miał. Dlatego wolał tego nie mówić. Może omsknęło mu się przypadkiem? Cholera wiedziała czy powinien to mówić. Może Toshiro nie wiedział po co Shikarui wyruszył? W sensie że po komponenty. Mujin nie czuł się zobligowany, bo to nie była jego relacja. On nie był jego przyjacielem ani nikim szczególnym. Obcym. Po prostu. Na szczęście Pan Domu powiedział wszystko, mimo że Mujin próbował nieco bardziej rozszerzyć koncept i sprawić, by nie brzmiał jak "no możesz zdobyć umiejętności innego klanu". Sam zdobył tą wiedzę od kogoś innego, więc fakt że nie-medyk się o tym dowie? Pewnie, czemu nie. Może w przyszłości zostanie jego klientem?
Asaka i Shikarui poszli na stronę. Oczywiście mieli do tego pełne prawo, oczywiście że mieli. Ale to pozostawiało całkiem spory problem. Mujin i Toshiro nie wchodzili w interakcję. No nie miał za bardzo jak. Nie mieli punktów wspólnych. Nie mieli praktycznie niczego. No, może poza Oniniwą. Ale to nie było coś o czym chciał rozmawiać. Nadal miał w głowie tego ogromnego demona, ślimaka który wyżerał kryształ Asaki jak ogień wosk. Nie miał żadnego pojęcia jak on miałby coś takiego powstrzymać. A tak, nie miał jak. Sparaliżować? Nie próbował, może. Może powinien opracować truciznę która by na niego podziałała? Technika ograniczająca jego ruchy? Nie miał. Pieczęcie? No też nie. Niestety. To był ogromny problem. Ale był medykiem. Nie jemu była walka z tymi potwornościami. Jemu nie było to pisane, on musiał zajmować się tymi którzy zostali ranni w takich walkach. Nie musiał sobie tego przypominać cały czas, ale pozostawało to parcie, które sam na siebie nakładał. Parcie na to, by w każdej sytuacji móc być wartością dodaną.
- Tak, w teorii tak. - odpowiedział Toshiro. No taka była prawda, w teorii. Nie wiedział co prawda jak dokładnie robi się kryształ i co jest do tego wymagane, ale jeśli zapyta o to Asakę? Pewnie mu powie, czemu nie miałaby mu powiedzieć? Aburame nie miało żadnych wymagań, tylko musiały ci zostać zaszczepione robaki za młodu. I rozwijać się w twoim ciele. Praktycznie żadne wymagania. Może więc kryształ też miał jakieś warunki? Na przykład kryształowy rdzeń w twoim ciele? Albo specjalny trening za młodu? No nie miał pojęcia i będzie musiał się o to zapytać.
No i w końcu zeszli. I Toshiro postanowił się z domu Sanadów ewakuować. Nie każdy chciał najwidoczniej pasożytować tak długo, jak robił to Mujin. Nawet jeśli była to transakcja wiązana to czuł się nieco winny że zostawał tutaj tak długo, nadużywając gościnności. Szczególnie, że on sam na pewno nie miałby możliwości zapewnienia dobrych warunków do spania komukolwiek. Miał tylko swoje poddasze, reszta była pracownią i składzikiem. I piwnicą. Naprawdę nie byłoby wiele miejsca.
- Do zobaczenia, Toshiro-san. - powiedział jeszcze. Ostatnie pozdrowienie, kiwnięcie głową. Pożegnanie. Po którym zostali w domu we trójkę. Chyba że Sanadowie mieli jeszcze jakiegoś przyjaciela rodziny który wpadnie w odwiedziny czy inną marchewkę do zupy.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- Nie. - Bo tak naprawdę nie miał w czym się wahać. To nie był niefortunny dobór słów, tylko Asaka jakoś opacznie je zrozumiała. Zdaje się, że zamknęła jeden dzień w pigułce, uznając, że to własnie w czasie tej rozmowy zmiana postrzegania świata została dokonana i odwołując zmianę tej rozmowy, która zaszła w jego myślach, również do tej, która działa się stopniowo. Ale już tego Shikarui nie wiedział. Dlatego miał dla niej tak prostą odpowiedź jak ta. - W Oniniwie dostałem potwierdzenie. Tam nie było czego wybierać. - To potwierdzenie sprawiało, że jego myśli w końcu były spokojniejsze i bardziej ułożone. Nie musiał się już zastanawiać, co by było gdyby i zastanawiać się, czy rzeczywiście zawahałby się, gdyby jednak wszystko wyglądało inaczej. Przede wszystkim jednak nie musiał się przejmować tym, że dojdzie do konfliktu interesów. To nie było kłamstwo, że nie zamierzał pomagać mu niszczyć chakry. Ten pomysł był... ach, wyzwalający. Tylko że tak długo wbijano mu do głowy, jak uświęcona jest senninka, że nie potrafił do końca spojrzeć na nią w ten sposób, w jaki spoglądał na nią Han.
Skinął głową. To prawda, nie mogli o tym wspominać liderowi. Co było problematyczne. I co sprawiało, że tym bardziej chciało się rozwinąć na tyle, żeby mieć nad tym kontrolę.
Nie rozumiał tego, co Asaka chciała mu powiedzieć, przekazać i uczuć, które nią rządziły i kierowały. To nie był pierwszy raz i na pewno nie będzie też ostatni. Jej zazdrość w tym momencie była dziwna - to znaczy to była zazdrość w jego rozumowaniu, taka roszczeniowa. A on nie zamierzał układać swoich uczuć jakkolwiek inaczej, bo uważał, że były ułożone dobrze. Czuł się z tym dobrze. I sedno problemu zupełnie mu w tym wszystkim umykało mimo tego, że starał się jej słuchać uważnie. Albo i nie? Może tak naprawdę nie chciał tego słuchać i zrozumieć, bo to było niewygodne i tak naprawdę nie zamierzał się jakkolwiek dostosowywać i zmieniać tego, co dla niego wygodne było? Prawda gdzieś leżała pośrodku. Tam, gdzie chciał pojąć, co Asaka próbuje mu wyłożyć. Bo żeby się jakkolwiek do tego tematu odnieść, wypadałoby chociaż zrozumieć. W końcu był całkiem ciekawskim jegomościem.
- Nie rozumiem. - Przyznał wprost. - Nie jestem chory na żadne uczucie. W jaki sposób? - Nie zamierzała się dzielić w TAKI sposób... czyli... w sumie w jaki? To sformułowanie bycia "chorym na emocje" było równie enigmatyczne i dziwne... ale spodobało mu się. Pasowało do kilku jego stanów, ale na pewno nie do Akiego. - Nie zamierzam brać drugiej żony. - O to chodziło? O tą specyfikę miejsca? Tylko co z tym wspólnego miał Aka, skoro Akiego nie dość, że nie chciał mieć za żonę (męża?), to w dodatku chciał trzymać od niego odległość dokładnie taką, jaką mają do siebie znajomi. Przyjaciele. Tak, Aka to była definicja tego, co w jego głowie kryło się pod tym sekretnym, trudnym do pojęcia słowem "przyjaźni". Kiedy tak o tym myślał, to oddawało emocje, jakie się z tym wiązało. Przynajmniej do czasu. I też, rzecz jasna, po czasie, w którym się rozstali. - Nie. Wszystkie emocje coś znaczą. Są dla mnie bezcenne. - Zakochanie a zauroczenie... że cooo... O mamo. To dopiero zaczynały się trudne tematy. Po co odczuwać coś, co potem twoim zdaniem jest bezsensowne? To nie Shikarui miał tutaj problem z emocjami. To Asaka przeżywała kolejne załamanie. Wydawało się, że wyciągała nieistniejący problem. To znaczy nie wydawało się, bo problemu nie było. I nie istniało takie zagadnienie, jakie wyciągnęła. Ale jednak pojawiło się, fałszywe, w jej sercu i z jakiegoś powodu zdołało rozwinąć. Pewnie z powodu tej zazdrości. I po usłyszeniu tego wszystkiego Shikarui już to wiedział - że to kolejny hormonalny skok Asaki, który jej po prostu przejdzie. - Aka był dla mnie tym samym, czym Toshiro był dla ciebie. A ty to ty. Nie będzie drugiego Akiego na świecie. I nie będzie drugiej Asaki. Moje uczucia też się nie powtórzą w ten sam sposób. Nigdy nie kochałem Akiego tak, jak kocham ciebie. I nigdy bym go nie pokochał tak samo mocno. Nie pasowaliśmy do siebie. - Jak zresztą sama miała okazję zobaczyć. A to, co zobaczyła, było kwintesencją natury tego dzieciaka. Nie zmieniało to faktu, że Aka był dla niego dobry, dbał o niego i pomógł mu, kiedy wszystko się zawaliło. Nie mógł myśleć całkowicie źle o takiej osobie. Nawet teraz. Był po prostu rozwianym snem, tymczasem wszyscy żyliśmy na jawie.

- Ile planujesz jeszcze u nas zabawić? - Zwrócił się do Mujina, kiedy odprowadził już Toshiro do drzwi i wrócił do pokoju. - Nie chcemy cię zatrzymywać nazbyt długo, zwłaszcza że nas również wzywają obowiązki klanowe. - Jakby nie patrzeć mieli prawie że miesiąc urlopu przez czas, w jakim Mujin u nich przebywał. - Dobrze się rozmawiało z Toshiro?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Może i na co dzień robiła za tłumacza z Shikaruiowego na język zrozumiały dla wszystkich, ale nawet ona miewała czasami wątpliwości co do tego, co powiedział, co chciał powiedzieć i co zrozumiała. Nikt nie był idealny – a tym bardziej nie była idealna ona. O, Asaka była pełna nieidealności i nawet nie próbowała tym ideałem być. Tym razem nie zrozumiała go tak, jak sobie tego życzył, ale też trudno się dziwić, bo białowłosa nie była w najlepszej formie psychicznej. Wręcz była w koszmarnej formie i na pewno sporo czasu minie, nim ta zdoła się pozbierać. Tyle mieli nerwów… Tyle ona miała tych nerwów, tyle spraw na głowie, które trzeba było naprostować. I wcale nie były miłe. Jak ta z Keirą… Ktoś tak zmęczony jak Asaka obecnie nie mógł działać tak dobrze, jak zazwyczaj, nawet pomimo najszczerszych chęci. Kiwnęła głową, przyjmując do wiadomości potwierdzenie. Trochę to ją uspokajało, bo przecież mu ufała. Ufała, że mówi jej co myśli prawdziwie, a nie przepuszcza to przez filtr ładnego opakowania, żeby tylko jej się spodobało i nie zawracała mu dupy.
Była to swego rodzaju zazdrość, tak, ale na zupełnie innym podłożu niż można się było tego tak naprawdę spodziewać. Bo Asaka totalnie w dupie miała ich przeszłą relację. No, nie tak w dupie do końca, ale to nie tak, że jakieś poprzednie związki, przelotne czy nie, Shikiego, spędzały jej sen z powiek. Nie, zupełnie jej nie przeszkadzały ani nie wadziły, to w końcu było normalne, że człowiek miał różne potrzeby. Nie była więc zupełnie zazdrosna o tych wielu kochanków i wiele kochanek, bo dlaczego by miała? Ona i Shikarui poznali się w takim a nie innym punkcie swojego życia… i tak już zostali, wybierając to życie obok siebie, razem, więc to, co było wcześniej, nie miało takiego znaczenia. Może niektórym kobietom by to wadziło, przeszkadzało, kuło – ale tutaj Shikarui mógł być spokojny, bo to nie w tym leżał problem. O ile jakiś problem w ogóle był. Gdzieś tam był – to prawda. Leżał w niezakończonym i bolącym temacie sprzed wyprawy do Oniniwy. Leżał zaogniony jej strachem o życie Shikiego. Teraz tak palnęła z tym okiem, bo nagle jej się to skojarzyło, ale to tylko dlatego, że miała taki kiepski humor i żeby postawić sprawę jasno: żadnych oczu Akiego chowanych w domu.
- Nie mówiłam o tobie, tylko ogólnie. Odpowiadałam ci na pytanie – o na to, czy to coś znaczy. Czy był chory na te stare uczucia musiał sobie odpowiedzieć sam, ale twierdził, że nie był, więc nie było o czym mówić. - To dobrze – z tą drugą żoną – w ogóle o tym nie pomyślała, bo też Shikarui wiedział co myślała na ten temat. Ktoś by tego nie przeżył. - Nie to miałam na myśli. Chodziło mi o to, że jak się pozna tę odpowiednią osobę i się ją pokocha, to reszta wcześniejszych uczuć do innych osób po prostu… blednie. Nie, że nic nie znaczą. Po prostu ma się porównanie i wie, że to tak naprawdę nie była miłość. Bo ta jest jedna. Tyle chciałam przekazać – takie miała do tego podejście. I wcale nie przeżywała kolejnego załamania, to nie był też żaden skok hormonalny. Wywiązał się temat, więc odpowiedziała. - I dlatego wiem, że nie byłam wcześniej zakochana – i nie miało to nic wspólnego z tym, z kim się wcześniej sypiało i dlaczego. - Nie był tym samym. Ja z Toshiro nie sypiałam. Przyjaciele nie znają smaku swoich ust – o, dla niej była jasna różnica między przyjacielem a kochankiem. A to była akurat nowość, przecież każdego można było zastąpić – tak mówił kiedyś. A jednak nie będzie drugiego Akiego i drugiej Asaki.

Asaka została w pokoju z Mujinem, kiedy Shikarui poszedł odprowadzić Toshiro, i opadła na poduszki, siadając powoli, podtrzymując się ręką ściany. Wyglądała na zmęczoną – bo i zmęczona była. Z ulgą jednak usiadła i oparła się plecami o ścianę.
- Tylko nie myśl sobie, Mujin-san, że cię wyganiamy. Po prostu nie chcemy, żebyś czuł się zobowiązany siedzieć u nas nie wiadomo ile, jeśli sam masz swoje plany. Oczywiście możesz zostać tyle ile chcesz – no, z tymi obowiązkami to tez nie było do końca tak, bo w drugim miesiącu ciąży Asaka po prostu czuła się bardzo źle i sama z siebie bała się wyruszyć w dalszą drogę. Teraz czuła się lepiej, a przynajmniej było tak dwa tygodnie wcześniej. Dzisiaj już było na powrót źle i złotooka wiedziała, że teraz to już z każdym dniem będzie tylko gorzej i że na żadną misję przez następne co najmniej pół roku nie ruszy.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość