Shi no gēto [miasto - uliczki, brama i mur]

Kuroi Kuma

Re: Shi no gēto

Post autor: Kuroi Kuma »

SIŁA 14
WYTRZYMAŁOŚĆ 25
SZYBKOŚĆ 31 | 41
PERCEPCJA 20 | 30
PSYCHIKA 10
KONSEKWENCJA 10
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
Przeklinał siebie w myślach, że nie mógł zrobić więcej. Cieszył się z jednego, że krew jeszcze nie przesiąknęła przez niego samego. Ciała nie zaczęły się rozkładać dokładając do wszystkiego okropną woń, przy której najwytrwalsi zaczynają wymiotować na jak dzieci. Chłopak był w złym stanie, jakim cudem w ogóle się utrzymywał na nogach pod sam koniec? Adrenalina? Rozglądał się lecąc na chmurze w poszukiwaniu czegoś, na czym mógł zawiesić oko, gdzie znajdzie wszędzie znany krzyż, lub namiot polowy rozstawiony z krzątającymi się wszędzie ludźmi. Był na murze, chaos nie pomagał jednak w rozpoznaniu, ale takie były warunki i nic nie mógł poradzić. Przysłuchiwał się rozmowom - może tam coś wspomnieli, może jednostki zaopatrzeniowe wiedziały coś więcej. Wtem jednak coś go tknęło - przypomniał sobie miejsce w którym mógł mu ktoś pomóc i skierował chmurę w tą stronę. Jednak świeca przygasała, tętno chłopaka stawało się mniej wyczuwalne. Cały czas przykładał dłonie do jego klatki piersiowej, by zatrzymać krwawienie, dlatego też to nie mogło być to. Szukał... szukał w pamięci czegoś, co mogło mu się przydać. Przypomniały mu się dłonie - całe zakrwawione - tak jak teraz. Miał na rękach jego posokę, jednak ta sytuacja była inna. Odetchnął głęboko, nie dekoncentrował się. Zapewne zbliżał się do punktu, przycisnął dłoń by może w innym miejscu wyczuć puls, nawet jego cząstkę. Przystawił ucho do piersi chłopaka - czyżby oddychał? Jeżeli nie to nadal kontynuując technikę rozpoczął uciskać jego klatkę. Stopniowo, raz po raz - być może przywróci mu to żywot, zachowa chociaż jeden spośród tysiąca martwych cielsk położonych na placu boju.
//dalej Chiyute no Jutsu - leczenie
0 x
Hakai

Re: Shi no gēto

Post autor: Hakai »

Nie wiedząc czemu nie zauważyłem jak potoczyła się moja walka. No po prostu umknęło mi to tak jakby bóg nie chciał bym to zobaczył. Jednak zauważyłem że wokół mnie nie ma już moich kolegów. Musieli się wycofać. Zerknąłem na mur i zobaczyłem tam Yukiko. Najwyraźniej się obraził czy coś. Postanowiłem ruszyć w jego stronę i chwilę z nim pogadać. W końcu mojego przeciwnika nie ma ? Wskoczyłem na mur i szybko pobiegłem na jego czubek.
-Yukiko co robimy?
Zerknąłem na niego zaciekawiony po czym podszedłem i usiadłem niedaleko. Przyglądałem się ziemi po drugiej stronie muru. Zupełnie inny świat. Czemu ludzie się od niego odcięli ? Ciekawe jak tam wygląda życie. Kto jest tamtejszym przywódcą. A no i jakie tajemnicze umiejętności mogą tam posiadać. Świat nie zbadany. Przyglądając się dziwnym bestią rozmyślałem o mocy którą shinobi za muru posiadają. Może udało by się im ją skraść ? Przydał by mi się jakiś power up. Taki by nadgonić swoich kolegów...
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Chłopiec, którego matką było morze, a rodzeństwem kałuże, nie miał okazji pokazać tego co potrafi. Z niewiadomych przyczyn kundle nie chciały kości Toru… Może była przeterminowana? Raczej nie, bo krystalicznie czystej wody Yü też nie chciały. Cóż, ich strata! Nie chciały, to zostały brutalnie wykopane przez troskliwego braciszka malucha. No dobra, wcale nie troskliwego. Kamiru wykopał kundle z powrotem za mur bo miał taki kaprys i tylko tyle. Malec stojący w tym czasie po drugiej stronie budowli zawiódł się nieco, gdy warczenie i ujadanie z góry ucichło. Też chciał powalczyć, ale Yuki lubił zabierać całą zabawę dla siebie. Jedenastolatek postanowił wrócić na górę i zrobił to nie zwlekając ani chwili. Dotarłszy na szczyt, mimo lekkiego gniewu, wyszczerzył ząbki do swej bratniej duszy i zmniejszył dzielący ich dystans. –Nee Onii-chan.-zaczął ignorując zgiełk na dole-Co tu się właściwie dzieje?-Nie mógł wiedzieć, że wszechwiedzący (jego zdaniem) Bóg Wygnany zadawał sobie to samo pytanie. –Moim zdaniem to całkiem fajna wycieczka de gozaru.-Yüsuke kolejny raz się uśmiechnął, tym razem był to uśmiech, który aż emanował szczęściem. Ten uśmiech mówił wszystko, mówił „dziękuję”, mówił „podziwiam”, mówił prowadź „mnie dalej”, wyrażał uczucia, którymi albinos darzył szarookiego w sposób bardziej wymowny niż tysiąc słów, wyrażał nawet więcej niż czekoladki merci. Co dalej? Dalej maluch będzie szedł za swym mentorem choćby na koniec świata!


(Bieda biedę biedą zabiedzić próbuje, wiem))
0 x
Rinsari

Re: Shi no gēto

Post autor: Rinsari »

Tym razem miała szczęście - gdyby wilczury ją dopadły zostałaby z niej pewnie tylko mokra plama i kawałki poszarpanego mięsa. A tak przynajmniej przeżyła i nawet jedną bestie unicestwiła! Ale nie miała nieskończonej ilości bombek żeby rzucać w każdą bestie, miała ich tylko trzy, a przydałoby się mieć jedną w zapasie.. Postanowiła więc wspomóc swoją celność dając kolejnej piaskową otoczkę dzięki której będzie mogła skorygować jej lot. Jak pomyślała tak zrobiła - po otoczeniu kulki kwarcowym surowcem dała drobny impuls czakry, który ją odpalił i rzuciła w stronę bestii, starając się nimi tak kierować, żeby zabić je obie, pamiętając o ich regeneracji. Jeśli uda się zabić tylko jedną, to drugą złapać w piach i unieruchomić, otaczając go nim szczelnie - może ktoś się nim zajmie, a może się uduszą, mniejsza o to. Nie miała najmniejszego zamiaru schodzić z chmurki, dopóki coś będzie na dole.
Nazwa
Sabaku Fuyū
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (1% za utrzymanie)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Dosyć pomocą technika przy pomocy której może ominąć kłopotliwe bądź niebezpieczne przeszkody na swojej drodze. Użytkownik techniki tworzy piaskową wysepkę na którą następnie wchodzi. Dzięki zmieszaniu swojego piasku z chakrą, użytkownik może podróżować przy pomocy wysepki, z wysoka omijając wszelkie niedogodności.
Bombke podlepi Kaien w swoim poście
0 x
Sakebiko

Re: Shi no gēto

Post autor: Sakebiko »

Dziewczyna nie spodziewała się, że nawet w takiej sytuacji jej towarzysz zachowa stosunkowo zimną krew i będzie się tak uparcie bronić. Szczerze powiedziawszy, gdyby ona znajdowała się tam zamiast Hikariego, to pewnie by piszczała z bólu, ale nie wiadomo czy wpadłaby na taki genialny pomysł. Jedyne czego białowłosa nie mogła przeboleć, to faktu, że druga część ataku jej kompania najzwyczajniej w świecie nie wyszła, co za tym idzie odleciał trochę w bok. Kunoichi tylko zacisnęła mocniej swoje drobne łapeczki na katanie. Z oczu buchała czysta furia, a sumując to z ich czerwonym kolorem - no cóż, mała bestyjka się obudziła. Na swoje nieszczęście nie miała zbyt wiele czasu, żeby zastanowić się nad tym co powinna teraz robić, ale wiedziała jedno - że ten sukinkot dostanie za swoje, choćby miał wyrwać jej wszystkie włosy z głowy. Poza tym, co jak co, ale używanie mózgu przez Sakebiko zawsze kończyło się źle, więc... Lepiej było nie prowokować losu.
Króliczek albinosek od razu postanowił przejść do hardej ofensywy. Zacisnąwszy swoje białe ząbki (przy okazji pokazując je wszystkim w grymasie pełnym złości) rzuciła się na osiłka. Nie miała jednak zamiaru zrobić tego w sposób tak oczywisty, jakby się każdy tego spodziewał. Zamiast biec prosto, postanowiła, że odbije w bok przed nim - a biorąc pod uwagę, że suma zasięgu ostrza i jej łapek powinna być większa od rąk olbrzyma, miała zamiar ściąć jego nogi. W tym działaniu to różnica wzrostu robiła swoje, bo białowłosa zbyt wysoka nie była, tudzież bieg wymagał od niej jeszcze pochylenia się. Wolała bowiem zmniejszyć szansę na oberwanie jego pięścią, przy okazji ograniczając jego mobilność. Tak, zabijanie tutaj kogokolwiek nie było w gestii dziewczyny, ale dobrze wiedziała, że musi się bronić - a nic tak dobrze nie działa jak używanie instynktu - naturalnej obrony i ataku dostępnej dla każdego, nawet dla takich małych i niewinnych stworzonek jak Sakebiko.
0 x
Kaien

Re: Shi no gēto

Post autor: Kaien »

Owszem, Kaiena podchmieliło zwycięstwo, bo jest skromna różnica między ujebywaniem minionków, a ujebywaniem mini-bossa. Dziadek szlachtował taki typowy cannon-fodder co to sam się pchał pod nóż i padał za pierdnięcie. A tutaj na Kaiena rzucił się najpierw katoniarz, potem koleś z zajebiście wielkim mieczem (musiało to znaczyć, że jest silny) bo tak mocno go pierdyknął, że aż mu jego wypasiony pancerz rozciął, płytko bo płytko, no ale? Jest to więc roznica. Nie chodzi tylko zawsze o ilość, ale też o jakość. Kaien napawał się jego krwią. Była ciepła, tak pięknie pachniała. Jego źrenice się zwężyły lekko.
Kaguya wpadł w coś na wzor euforii, ekstazy... Mordowanie jest takie wspaniałe. Kiedy ten płomień, który ktoś chciał zgasić tobie, płomień życia, ty gasisz innym. Gdy czujesz to takie wspaniałe ostatnie ciepełko, gorący knot i ulatujący dym. Puff i zgaszone. Tak teraz puff, ciepła krew, ciepłe jelita, pociął przeciwnika uśmiercając go na miejscu. To było najcudowniejsze uczucie jakie do tej pory Kaien poczuł w całym swoim życiu. Wszechogarniająca radość, satysfakcja i ciepło. W końcu było to jego pierwsze morderstwo. To naprawdę było COŚ! Tak jak pierwszy raz, ale w sumie Kaien go jeszcze nie odbył... Kij z tym. Na razie mordowanie prowadzi w stawce tego co jest najlepsze w życiu i dlaczego warto żyć.
Zgarnął Zanbato od trupa doliczając sobie do kill-counta nową kreske, nowego zabitego. Zatrzymał się tak w połowie drogi. Widział, że Rini odlatuje na chmurce. Czyli jest dość bezpieczna. Wykorzystał kilka sekund na wypatrzenie gdzie jest najwięcej wrogów i dobył kolejnej bomby.
-Leci, Dobrzy spierdalać! - Wrzasnął, przesłal czakrę do bomby i wyrzucił ją, potem szybki ruch i znów leci na góre.
Prawdopodobnie jeśli Rin się uda to gdzieś w tym momencie huknie. On jest nadal na murze dzięki Kinoboru. I tak i tak, po huknięciu czy nie, wpadnie na mur. Jeśli jest coś zlego do dobicia to rozpierdzieli to potężnym ciosem zanbato celując w głowe i w tułów i aż to rozczłonkuje. Uwaza by nie oberwać, miecz jest dlugi, pozwoli mu utrzymać dystans...
Jak wszystko wyszlachtowane to uśmiechnie się do Rini i zawoła ją do siebie. Jak dziewczyna się zbliży to poda jej jeszcze jedną bombę.
Podtrzymuję Akekkotsu hokkotsu no Yoroi.
Podtrzymuje Hokkotsu no Yashi.
Zanbato w łapie.
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.
Obrazek Nazwa: Bakuha
Typ: Broń - Bomba.
Objętość: Troszke większe od piłki baseballowej. 15
Waga Fūin: 15
Ninpō: Brak.
Opis: Bakuha to połączenie specjalnie spreparowanej notki, która ma większy zasięg od zwykłej i służy jako dodatkowy zapalnik z połówką kilograma zaschniętej wybuchowej gliny. Notka w momencie otrzymania czakry zaczyna się iskrzyć i po 5 sekundach następuje jej wybuch który z kolei powoduje wybuch gliny. Zasięg rażenia to okręg o promieniu około 10 metrów.
Cena: 150 ryo
Sila - 80
Szybkość - 60
0
0 x
Yoshimitsu

Re: Shi no gēto

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Naguri

Re: Shi no gēto

Post autor: Naguri »

Czas mijał, a wszystko powoli wracał do poprzedniego stanu, mi po jakimś czasie udało się skołować nowe spodnie, ale miałem już dość wrażeń i wciąż za mało doświadczenia w walce. Cholera, miasto prawie puste, kradł by co chciał, ale po co mi dobytek? Pora ruszyć z powrotem w świat, ale spokojnie, jeszcze tu kiedyś wrócę łajzy. Cóż mimo iż odchodziłem warto było się pożegnać więc na szybko znalazłem jeszcze Hakaia i Kaiena, razem lub osobno. -Dobra, nic mnie tu już nie trzyma, zdobyłem tu trochę wiedzy i póki nie podniosę swych umiejętności bojowych, będę dalej podróżował po świecie, a tu zdążyłem się nauczyć że jest mały, więc spotkamy się jeszcze pewnie. Zebrałem swoje manatki i ruszyłem spokojnie przed siebie.

z/t
0 x
Hakai

Re: Shi no gēto

Post autor: Hakai »

Piękna wojna. Szkoda że ludzie tak szybko umierają. Tak to mógł bym ją oglądać jeszcze wiele lat.Wstałem z zimnego kamienia tworzącego mur. Słysząc głos Yukiko odwróciłem się na chwilkę i odpowiedziałem zaspanym głosem. -Spoko. Ja też lecę. Do zobaczyska. Zbiegłem po pionowej ścianie i ruszyłem przez sam środek ewakuowanej wioski. Na chwilę rozproszył mnie jakiś umierający shinobi więc kopnąłem go w twarz i patrząc w niebo ruszyłem dalej przed siebie. Chyba odwiedzę tutejsze tereny. Może mają jakąś łatwą robotę dla kogoś takiego jak ja. Mógł bym nawet wybić komuś myszy w piwnicy. Nie smakują tak źle.
[Z/T]
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Mimo przygody z barbarzyńcami próbującymi przedrzeć się za mur, Kamiru i Yüsuke postanowili pozostać w Sogen jeszcze przez jakiś czas. Tak miało być? Los tak chciał? Kaprys Wygnanego Boga? Jeśli już, to chyba to ostatnie, ale Hoozukiemu w to graj! W końcu co to za wycieczka, gdy zaraz po dotarciu do celu trzeba wracać (pielgrzymka…). Prowincja pod jurysdykcją klanu Uchiha była po prostu obrzydliwa, wstrętna pod każdym względem, bo w niczym nie przypominała wysp, które to maluch kochał całym swym serduszkiem, ale i tak świetnie się tutaj bawił. Codziennie chadzał z braciszkiem w coraz to nowe miejsca, poznawał coraz to nowych ludzi i uczył się nowych rzeczy. Trzeba zaznaczyć, że Yü bardzo ciągnęło w tym okresie do zdobywania wiedzy. Tego dnia Yüsuke wyszedł wcześniej z wynajmowanego przez wyspiarzy pokoju w karczmie i zaszył się gdzieś w ciemnej uliczce, gdzie nikt nie śmiał mu przeszkadzać.
Po co spłynął z łóżka wraz z pierwszym pianiem kogutów z Sogen? Po to, żeby spływać lepiej! Tak, tak, dosłownie! Dzieciak posiadał umiejętność zmiany swego ciała w wodę już od pierwszych dni swojego życia, ale jak do tej pory zawsze skraplał się w całości zmieniając się w bezkształtną kałużę, która w razie potrzeby mogła się przemieszczać. Jedenaście lat oswajania się ze swoim kekkei genkai i tylko tyle potrafił? Nie… Brzdąc posiadał wyjątkowy talent do suitonu i umiejętności nadanych mu przez geny, ale nigdy nie wykorzystywał pełni drzemiącego w nim potencjału. Dlaczego? Bo nie było takiej potrzeby… Dopiero po przemyśleniu ostatnich wydarzeń, po tym jak wielki kundel zmusił go do użycia kekkei genkai, chłopiec zrozumiał, że odruchowa przemiana w brodzik nie zda mu się na zbyt wiele. Gdyby mógł wtedy zmienić w wodę tylko rękę, to drugą mógłby porządnie ranić zwierzę i to właśnie postanowił osiągnąć! A czy to było dla niego trudne? Oczywiście, że… Nie! Dlaczego miałoby być trudne? Albinos stanął w kącie, skupił chakrę w dłoni i spróbował chwycić za wbity w śmietnisko pręt. Jego wodnista ręka przeszła przez pręt, ale zachowała swój kształt. I tyle, ot i cały trening. Białowłosy najzwyczajniej to umiał, ale zostało jeszcze coś czego musiał spróbować. Widział kiedyś jak jego siostrzyczka Hanaye zmienia swoją dłoń w ostrze, umiejętność niezwykle przydatna, zwłaszcza dla takiego zapalonego szermierza jak on, więc natychmiast spróbował swoich sił i w tej sztuce. I tym razem nie miał żadnych problemów, była ręka i jest ostrze, proste!

Klanówka z D na C -100PH 5H nauki
Po tym niezbyt wyczerpującym treningu maluch postanowił powrócić do swojego braciszka.
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Samotność Wygnanego Boga-Czyli bez Yüsuke ani rusz! 1/45+

Rozczarowanie, smutek, żal, rozpacz, wiele jest uczuć, które mogły towarzyszyć ludziom, a nawet bogom i ich małym, białowłosym kompanom. Krzyk, błagania, skomlenie, płacz, różne dźwięki wydają Ci, którzy zostaną wbrew swej woli rozdzieleni. Jednak czy demony zwracają na to uwagę? Zwracają i właśnie stąd czerpią swą moc. Cieszy je rozpacz, karmią się łzami i krwią, bawi je wpędzanie w depresje i nękanie ludzkości. A jak się mają sprawy, gdy piekielne zastępy mogą spotkać się z istotami boskimi? Ulice spływają krwią niewinnych co cieszy popleczników Belzebuba, ale mimo tej całej radości płynącej z bezsensownej rzezi zło nigdy nie zwycięża dobra. Mimo to odwieczna wojna wciąż trwa i nic nie wskazuje na to, by którakolwiek ze stron miała ogłosić kapitulację.

Kolejne starcie miało stoczyć się w okolicach Sogen, gniew bogów i wściekłość potępionych zogniskowała się na tym, który sam zwał się Bogiem Wygnanym. Bóstwo, które bezsprzecznie bóstwem nie było, a nim się zwało, Wygnany, który nie był przeklęty… Właśnie on miał się stać jedynym pionkiem za szachownicy, przy której zasiadałem ja „Zły Demon z Zachodu” i… Nie ważne kto, bo przecież wiadomo, że to ja wygram!

Kamiru nie zdawał sobie sprawy z tego, co szykowały dla niego siły przekraczające jego ludzkie pojęcie. Miał robić to, co uważał za konieczne lub słuszne, działać według własnej woli, a może tylko tak mu się miało wydawać? Na długo po pierwszym pianiu koguta z karczmie, w której zatrzymał się duet wyspiarzy wybuchło wielkie zamieszanie. Krzyk jakby jeden zarzynał drugiego dotarł z parteru na piętro i do uszu Szarookiego. Każdy normalny człowiek zerwałby się wtedy, by sprawdzić cóż takiego się dzieje, ale Yuki mianował się przecież Bogiem! Czyżby miał zareagować tak jak wszyscy i tym samym przyznać się do okłamywania samego siebie? Bóg czy istota z krwi i kości? Odpowiedź niby to oczywista, a jednak coś tu się nie zgadza…
0 x
Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Zanim tak naprawdę zimnokrwisty młodzieniec zdołał się rozkręcić, rozpalić swoje żyły ogniem walki, ta skończyła się. Może to i dobrze? Zamaskowany nie miał jeszcze okazji do wejścia w prawdziwy tryb berserka, a wtedy mogłyby stać się rzeczy straszne. Albo straszniejsze. Napastnicy zostali odparci, nadszedł czas na pochowanie zmarłych, ocenienie strat. A te były olbrzymie, podobnie jak liczba poległych. Skąd mają przybyć nowi shinobi? Ucihha wyślą kolejnych krwistookich? Przecież to strata potencjału, a ich stosunki z rodem Senju wiszą na nitce babiego lata z napisanym na niej "Pokój". Nie zaryzykują osłabienia, kosztem wzmocnienia muru. A jeśli ta konstrukcja i jej obrońcy upadną? Wtedy wszyscy będą mieli problem. Ponoć pozostali z liczących się wojowników wysłali prośby o pomoc do innych prowincji. W końcu poszli po rozum do głowy? Lepiej późno niż wcale, huh. Na ile to pomoże, czas pokaże, póki co żadnego realnego wsparcia nie było widać.
    Co się tyczy samego Kamiru, przez ten szybko uciekający tydzień zdążył się zmienić. Czarne kudły od treningów i wyruszenia do Sogen zdołały odrosnąć, i to bardziej, niż Szarooki by tego chciał. Związał je w warkocz i zdał się na łaskę bóstw zajmujących się owłosieniem i stylizacją. Najwyżej potem znowu je przytnie, obecnie miał ważniejsze rzeczy do zrobienia. Treningi, zwiedzanie tego niezwykłego miejsca i pilnowanie Yuu, by nie poszedł na za długi spacer. Kałuży mało co groziło śmiercią, ale nagłe pojawienie się tych przybłędów władających katonem albo raitonem... I po Białowłosym smarku. To nie byłby fajny koniec wycieczki. Oprócz fryzury, młodzieniec zmienił swoje ubrania. Nie zabrał z Ryuzaku innych sztuk stroju, pozostało mu używać tego, co oferowali miejscowi. Lekkie, ale nie poddające się łatwo zmiennym warunkom pogodowym. Można powiedzieć, że trochę upodobnił się do Hoozukiego, choć nadal istniało morze różnic. Prawie tak, jak z Hyuo i Kantai. Głębokie myśli nawiedzały jego głowę niczym stada waleni wędrujące wodami rozlanymi wśród wysp. Taaa...
    Właściwa akcja działa się pewnego przedpołudnia, czy tam późnego ranka. Określenie wystarczająco względne, by nie mieć problemów ze składaniem zeznań strażnikom. Krzyki przeszyły powietrze, zaskakując zebranych w karczmie, pijących, spożywający późne śniadanie, śpiących czy też robiących cokolwiek innego, co mogli robić goście tego uroczego przyczółku. Nie był to dźwięk rogu ostrzegający przed atakiem, tylko... No, coś. Bijatyka pijaków? Czarnowłosy niechętnie podniósł się z klęczek. Medytował? Odpoczywał? Ciężko powiedzieć, może po prostu istniał. Zawsze coś. Miał gdzieś zakładanie maski. To zadziwiające, jak kilka dni zmienia człowieka. Oczywiście, zabrał wszelkie żelastwo ze sobą ale pobawić się w mocowanie może później. A kiedy w końcu zwlecze się na dół, do źródła hałasu? Najpewniej spróbuje zrozumieć, co się tam działo. Jakby ludzie nie mogli koegzystować w pokoju.
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Samotność Wygnanego Boga-Czyli bez Yüsuke ani rusz! 3/45+

Skrzyp, trzask, skrzyp, odzywały się próchniejące deski, które próbowały udawać schody, podczas gdy pewna postać pokonywała drogę z piętra na parter. Wkurzający łoskot ucichł dopiero, gdy czarnowłosy mężczyzna, który jakoś nie przypominał Kamiru, znalazł się już na dole. Brawo Wygnańcze! Pewnie nikt by Cię nie poznał, gdyby nie brzęczące żelastwo w jednej z Twoich dłoni hahahaha! No dobra, to wcale nie było śmieszne… Zwłaszcza, że szarooki nie mógł mnie usłyszeć, ale i tak świetnie się z nim zabawię. Tak więc, gdy Yuki dotarł na parter nie dojrzał źródła krzyku, wszystko wyglądało normalnie, zupełnie tak jak wtedy, gdy kładł się spać poprzedniego wieczora. No może z wyjątkiem braku zalanych w trupa jegomościów, zbitych kufli na podłodze i rozlanego wszędzie piwa… Z naprzeciwka, zza lady patrzył na niego wesoły, wąsaty karczmarz, który czystą ścierką wycierał naczynia, które mimo trudności wciąż trwały w formie, którą nadali im ich twórcy. Zupełnie jak lodowe wilki będące ulubionymi tworami zimokrwistego bożka, ale dość tych dygresji… Ogólnie rzecz biorąc wszystko wyglądało w porządku i nic nie wskazywało, by komukolwiek w okolicy działa się krzywda. Dopiero po chwili ryk rozrywanego ponownie dopadł uszu Szarookiego. Krzyk dochodził z zewnątrz, ale wyglądało na to, że nikogo poza członkiem klanu z Hyuo to nie obchodziło. Czyżby stali bywalcy (którzy siedzieli w barze już popołudniu…) wiedzieli coś, czego samozwańczy bóg wiedzieć nie wiedział? Karczmarz wyglądał na dobrze poinformowanego, bo w końcu był karczmarzem, a oni zawsze są dobrze poinformowani nie? Tylko czy bruneta zainteresuje sprawa dziwnych krzyków? Mało to razy ignorował podobne, wydobywające się z gardziołka Yüsuke? Jak będzie tym razem?
0 x
Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Młodzieniec w końcu raczył zwlec swoje cztery litery (choć Kamiru to, jak wszyscy widzą, liter sześć) by zastać tam porządek, jaki zazwyczaj panował w knajpie w godzinach po-porannych. Żadnych weteranów imprez i bijatyk (masło maślane ale cóż zrobić) a nawet osoby, albo też istoty, zdolnej wrzeszczeć tak, jak chwilę temu, nigdzie nie było widać. Zagadkowe to wszystko, ne? Żyjąc na tym świecie dobre już kilkanaście wiosen, a właściwie zim, bo na Hyuo wiosna to okres kiedy śnieg nie pada powyżej kostek. No. Jeszcze nie Zamaskowany ruszył z lekkim uśmiechem na twarzy w kierunku ziemi obiecanej wszystkich alkoholików, czyli baru. Szarooki więcej uwagi skupił na osobie stojącej za tym kawałkiem drewna, niż na trunkach wokół. Teoretycznie jadł śniadanie godzinę, może dwie temu, ale w praktyce jego wnętrzności domagały się pożywienia. Kim był Bóg, by nie zaspokajać swoich żądz? Jakimś mnichem pustelnikiem który wyrzucił nawet glinianą czarkę?
    Zanim jednak zdołał dopełznąć do wąsatego mężczyzny, dźwięk, który zwabił Kamiru na dół, rozległ się ponownie, zalewając wszystkich swym nieludzkim brzmieniem, podobnie jak żywica więzi w sobie niczego nieświadome komary. Czy krzyk przyniesie zimnokrwistemu młodzieńcu zgubę? Któż może to wiedzieć. Nie licząc Mojr, staruchy mają stanowczo za dobrą siatkę informatorów we wszystkich dziewięciu światach... Mniejsza z emerytkami zajmującymi się szyciem szalików na skalę światową. Krótka, ale niezwykle szczegółowa dedukcja doprowadziła Czarnowłosego do prostego wniosku. Nikt nie przejmował się dzikimi wrzaskami. Gdyby chodziło o wrzaski dzikich, wtedy sprawa miałaby się inaczej. Ale to już zupełnie inna historia. Chłopak powściągnął ciekawość, nie lubił wychodzić na takiego, co zadaje za dużo pytań. Takim osobom często przytrafiały się niespotykane przygody. W sensie, tych ludzi nikt już potem nie spotykał. Jeśli to nic ważnego, to Yuki też mógł to zignorować, wystarczyła mu świadomość tego, że Yuu nie potrafi wydawać z siebie takich odgłosów. A skoro Kałuży nic nie groziło (poza nim samym) to można zająć się potrzebami ciała.
    Ohayou. Coś do jedzenia znalazłoby się? Szare ślepia podziwiał wąsy mężczyzny. A może wąsa. No, włosy pod nosem. A gdyby tak samemu zapuścić coś podobnego? Albo nawet większego? Czarne kudły i tak miał już długie, czemu by nie zrobić tego samego z resztą twarzy? W kuchni powinny znaleźć się jakieś resztki śniadania, nie będzie więc problemu z ponadprogramowym posiłkiem. Chyba. Jeśli będzie, można zapolować samemu.
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Samotność Wygnanego Boga-Czyli bez Yüsuke ani rusz! 5/45+
„Nikogo to nie interesuje, więc mnie też nie powinno.”-Myślenie godne jednego z baranów, który zawsze będzie podążał za stadem. Prawdziwe orły latają samotnie, górują nad wszechrzeczą i pogardliwie spoglądają na prymitywne istoty kłębiące się poniżej. Tak… By dotrzeć gdzieś, gdzie nikt nie był trzeba samotnie kroczyć przez nieznane. Oczywiście życie samotnika do najłatwiejszych nie należy, niebezpieczeństwa czają się na każdym rogu, a nie ze wszystkim można sobie poradzić samemu. Dobrym przykładem mogłaby być samotna wyprawa za Sogeński mur. Niby to wycieczka w nieznane, każdy krok jest postępem dla cywilizowanej części świata, ale szanse na powrót śmiałka mieszczą się w zakresie między zerem, a jednym procentem. Kamiru bez wątpienia nie zachował się jak jednostka wybitne, raczej jak część tłuszczy, czym rozczarował obie strony odwiecznego konfliktu. „Czyżby nie był godny naszej uwagi?”-Pytały wyższe istoty, które wątpiły w zasadność wyboru człowieka jako figurki na wielkiej planszy. Zawiedziesz nas Śmierciotwarzy? Nie zapewnisz nam rozrywki? Oj zapewnisz… Tylko jeszcze o tym nie wiesz…

Szarooki pewnym krokiem zbliżył się do lady, a karczmarz przywitał go serdecznym uśmiechem, nawet na chwile odłożył ścierkę, będącą symbolem jego władzy w tym przybytku. Dziwni są Ci ludzie…
-Ohayou.-odpowiedział uśmiechnięty wąsacz-Oczywiście, że by się znalazło. Żona za chwilę skończy przygotowywać specjalność dnia.-I tu właśnie wypowiedź karczmarza powinna się skończyć, by Yuki mógł się do reszty pogrążyć w rozważaniach dotyczących nagłej przemiany w zarośniętego lumpa. Coś sprawiło, że facetowi gęba się nie zamykała, ale co? Yüsuke! A raczej jego brak…
-Nie ma z Tobą tego małego nicponia?-zapytał ciepło mężczyzna-Nie widziałem go dzisiaj… Śpi jeszcze?-Albinos był zdecydowanie kimś, kogo trudno jest przeoczyć, był wprawdzie mały, ale zdecydowanie zbyt charakterystyczny, by nie zwrócić na niego uwagi. Aha, co z krzykami z zewnątrz? Wciąż rozbrzmiewają raz po raz, mniej więcej raz na jedną/dwie minuty.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości