Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Jashiniści. Ludzie, którzy po prostu nie umierają. potrafili czynić cuda dzięki swojej genetyce. O przepraszam - wierze. Różnica między ludźmi małej i wielkiej wiary była taka, że dla Shikaruiego nie było to żadnym wielkim dziwactwem i dość szybko w to uwierzył. Jashin po prostu przemawiał do tych, którzy byli mu wyjątkowo oddani. Czemu więc Amaterasu nie miałaby przemówić do innych? Przecież niektóre wyrocznie słyszały jej głos, tak jak i kapłani. Posiadali moc, błogosławieni przez nią. To tylko nieco większe dziwactwo w przyjętych normach. Przecież jego własne reberu było w stanie wskrzesić umarłych - przywrócić ich do stanu nienaruszonego, tylko wykończonego procesem.
- Życzę ci, żebyś nie miał okazji przekonać się. - Tak całkiem szczerze - Jahsiniści to była jakaś zupełnie inna liga. Ciężko było ich objąć umysłem, jeszcze ciężej przeciwko nim walczyć. Nie wiedział, jaki jest potencjał osoby przed nim, przez to, jak wyglądał, ciężko też było powiedzieć, czy wiele przeżył i wiele widział, a z tego, co poznał go sam Sanada, zaliczał się raczej do grupy siedzącej w swojej pracowni i ćwiczącej iryojutsu. Fantastyczna rzecz, nieoceniona zdolność na polu bitwy, ale na pewno też nie przeciwnik, którego Shikarui by się jakkolwiek obawiał. Ignorant - nie wiedział, jak wiele cudów ta sztuka kryła.
Jak to zazwyczaj - nie załapał żartu, dlatego tylko skinął głową. Raczej, że profesjonalizm! Skoro Asaka potrafiła machać kunaiem podczas walki, to jak mogłaby nie umieć machać nożem nad marchewkami? Ponieważ nie wiedział, czego rzecz się dokładnie tyczyła i żarcik wsiąkł jak kamień w jeziorze, darował sobie jakiekolwiek odpowiadanie. Było zresztą co odpowiadać?
- Nocleg również. - Poparł białowłosą, uznając to za bardzo dobry pomysł. W końcu do całej wyprawy był jeszcze kawałek... więc można uznać, że Mujin rzeczywiście przyszedł ich tak po prostu odwiedzić. Przekonać się, co słychać i czy ze zdrowiem wszystko dobrze. Spojrzał w kierunku Asaki, kiedy Mujin rzucił następnym żarcikiem, żeby przekonać się, czy ta się uśmiecha. Niby nie były to słowa na poważnie, ale może jednak poważnie mówił..? Może się czegoś obawiał od ich strony, potrzebował zapewnień o swojej nietykalności? Miał ją na pewno - w końcu miał uczyć białowłosą! Można się pozbywać wielu osób, ale nie tych użytecznych. - Bogom fortuny. - Uśmiechnął się, nawiązując znów kontakt wzrokowy z Mujinem. Postanowił wybrnąć z tego sprytem. Tak gdyby pytał na poważnie i tak gdyby to był żart, jeden z tych wielu, których po prostu nie rozumiał. Mimo wszystko rozbawienie czarnowłosego było nie lada wyzwaniem. I niestety - nie należał do tych, którzy byli rozbawieni po wytłumaczeniu ich.
- To dobrze. - "Szlachetności nie uznaję" - "to dobrze" - nie powiedział nikt nigdy. Oprócz Sanady. Nawet mimo tego, że był troszeczkę mniej upiorny jeśli chodziło o ludzi, to nadal ludzka moralność, którą tak lubiono się zasłaniać, klasyczne zło i dobro były dla niego przedziwnymi, niepotrzebnymi zupełnie elementami, na które patrzył z podziwem, ale i które go zwyczajnie irytowały. Były taką solą w oku - niby to krzywdy nie robi, ale z drugiej strony - no po co sobie to celowo do tego oka wpychać, skoro potem przeszkadza jak szlak? - Zdecydowaliśmy się na przeszczep, jednak dopiero za kilka miesięcy. Jizō pobłogosławił w końcu moją żonę. Nie chcemy ryzykować. - Jego uśmiech poszerzył się na moment. Raczej jako lekarz - Mujin zrozumie. Zresztą nawet jako nie lekarz pewnie by zrozumiał.
Za to mógł już nie zrozumieć, czemu kobieta w stanie błogosławionym wybiera się na wycieczkę krajoznawczą po rodzinnej wiosce Hana.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

W tym wypadku wada czy jednak zaleta? Skoro nie przeszkadza ci to, że ktoś zadaje ból – wręcz cię to cieszy… To co wtedy? Skoro… twoje rany po chwili same się zasklepiają?
- Taa… Pojeby od Jashina, tak mówi Shirei-kan. Nie robi im to problemu i jeszcze sprawia im przyjemność – dodała i pokręciła głową. N i e z n o s i ł a ich. I nie chodziło wcale o Shigę – no, a przynajmniej nie tylko – a po prostu o wszystko, co sobą prezentowali. Gwałty, mordy – och, to ostatnie było im przecież potrzebne. - Da się ich zabić. Gdy wyrzekną się Jashina – tyle wiedziała bo tyle widziała. Resztę dopowiedział jej Shikarui, bo tylko on pod tymi gruzami mógł stwierdzić, czy Shiga się wysadził czy nie. Wysadził się. I zginął. Nie wiedziała na czym to polega, ale o coś musiało tutaj chodzi. Była ewidentnie skrzywiona, ale gdy Shikarui dopowiedział swoje, to sama pokiwała głową. Też mu życzyła, żeby nie miał nigdy okazji się przekonywać na własnej skórze. Szkoda było na to nerwów i zdrowia. Zwłaszcza zdrowia – a to dopiero była ironia patrząc na to, jakimi zdolnościami dysponują Jashiniści.
- Ha! Nie jestem specem od machania mieczem, bez przesady. Ale w kuchni sobie radzę – akurat białowłosa nie miała problemu z tym, żeby żarty wyłapywac, sama często je sprzedawała gdy była w odpowiednim nastroju. To, że nie każdy żarcik ją śmieszył to inna sprawa! Ale teraz się nawet uśmiechnęła i odwróciła do panów na momencik, żeby cały czas niegrzecznie nie stać do nich tyłem. Niziutkie to takie, drobne, w yukacie luźno związanej w pasie… Tak łatwo można było wziąć ją za bezczelną siksę, zwłaszcza teraz gdy ewidentnie radością promieniowała i jeszcze bardzo ją to odmładzało. A już od bardzo dawna nie była przecież dzieckiem.
- Oczywiście, że to cały obrządek! – Shikarui jak zwykle był mistrzem skracania, żartowniś jeden, mówił najmniej jak tylko się dało. Ale Asaka już powiedziała Mujinowi, że jest tu trochę inaczej niż w Sogen, gdy przyznał się, że jest tutaj po raz pierwszy. To wszystko trzeba było zrobić z przytupem! - Zaczyna się na jedzeniu i kończy na piciu. To co dzieje się po drodze to wielka tajemnica – brakowało jeszcze tylko, by Asaka puściła do Yokage oczko, ale jej ubawiony wyraz twarzy mówił sam za siebie bardzo wiele. Słów nie potrzeba było tutaj za dużo. - Po tak długiej podróży trzeba się zrelaksować. Jaką byłabym gospodynią, gdybym pozwoliła, żeby gość u nas nie wypoczął? – to był standardowy obrządek, który zaczyna się od „ze mną się nie napijesz???!!!!” – a jak to się kończy to przecież każdy doskonale wie.
W sumie śmiesznie wyszło. Ten nie uznaje szlachetności, a drugi mówi mu, ze to dobrze. Asakę tak to ubawiło, że parsknęła tam pod nosem i pokręciła głową – a niby nie było się z czego śmiać, ale jednak było zabawne. Rzeczywiście, kto by się spodziewał takiego obrotu rozmowy, ale no co, taki mieliśmy tutaj u Sanadów klimat. Szlachetność nie sprawiała, że miało się co włożyć do garnka – ale też temu nie przeczyła. Pozwalała zachować czyste sumienie, ale też równie często sprawić, że niepotrzebnie się ryzykowało za coś, co wcale nie było tego warte. Ale nic nie było warte więcej niż życie. Biała Sanada też nie była szlachetna, choć mogło się tak czasami wydawać. Nie była idealistką. Była za to niesamowicie pragmatyczna i to akurat było widać.
Zarumieniła się lekko na słowa fioletowookiego, ale też jednocześnie – na powrót rozpromieniła. Czy naprawdę potrzeba było do tego słów? Chyba teraz wszystko mogło stać się dla Mujina jasne, a Asaka nie była trzepnięta w głowę, nie najadła się niczego dziwnego, ani to nie zupełnie jego nagłe zjawienie się tak na nią wpłynęło – jednak zdecydowanie było miłe. Rzeczywiście można się było za to zastanowić dlaczego kobieta w takim stanie chce wyruszyć wraz z mężem na tak niebezpieczną wyprawę – i sama o tym przed chwilą przecież mówiła! A chyba… nie wyglądała na nierozsądną, prawda? Złote oczy też się teraz śmiały, gdy spojrzała w dół, na brzuch skryty pod jasnofioletowym ubraniem – brzuch, który nie był ani trochę widoczny w tym momencie. A później skierowała roziskrzone spojrzenie na męża – ewidentnie rozczulona.
Zapachy unosiły się w powietrzu. Bardzo przyjemne zapachy ryżu, mięsa i warzyw.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Jashiniści. Ból sprawia przyjemność. Masochiści, to nie ulega wątpliwości. Pojeby? W konwencjonalnym rozumieniu - tak. Aczkolwiek to musi być interesujące, może udałoby się z którymś dogadać? Trochę badań w zamian za możliwość odczucia bólu? Jego robaczki potrafią być całkiem bolesne, musiał to im przyznać. Idealne do wysysania chakry i tortur z ich udziałem. Nie chciałby ich spotkać? Wręcz przeciwnie - bardzo chciałby. Najlepiej z takim nieszkodliwym, który by go nie zabił. Ale raczej odpadało. Gdyby natomiast mógł się z takim dogadać... Chciałby, oj chciałby. Może i ze społecznego punktu widzenia byłoby to problematyczne, ale z medycznego? Fascynujące.
Przemilczał to, kierując się na zupełnie inne tematy. Za nocleg był oczywiście bardzo wdzięczny, oj był. Lepiej spędzić noc u kogoś znajomego niż zdawać się na łaskę tych, niestety, przybytków publicznego kwaterunku. Standardy czystości w pokojach i łózkach były, co by nie powiedzieć, niskie. Jak na jego standardy, które były wygórowane do granic możliwości. Tutaj powinno być zdecydowanie lepiej. Nie miał Sanadów za pedantów czy innych maniaków czystości, ale patrząc na ogólny stan ich domu byli na pewno lepsi niż karczmarze i inna szarlanateria estetyczna.
- Brzmi intrygująco. - powiedział, bo tylko to w zasadzie był w stanie zrobić. Co innego miał powiedzieć? Znaczy się miał nadzieję że pomiędzy jedzeniem a piciem nie będzie ukrócenie jego żywota jakimś naostrzonym drewnianym palem, kiedy nadzy daishińczycy będą tańczyli wokoło niego wydając bliżej nieokreślone gardłowe dźwięki. Lubił swoje życie. Ale pić? Chyba miał do tego neutralne podejście. Znaczy się - lubił alkohol, był świetnym środkiem dezynfekującym. Ale dawno nie pił, chyba nie miał aż takiej odporności. Znaczy nie był w stanie stwierdzić jaką miał odporność. Mało kiedy pił. Wolał nie, miał inne sposoby na rozwiązywanie swoich wewnętrznych rozterek.
- A. Rozumiem. Gratuluję. - powiedział, też się uśmiechając. Lekko, skromnie wręcz. Teraz, kiedy był bez maski, to uśmiech na jego twarzy zdecydowanie był inny niż kilka zmarszczek na masce. Kobieta w ciąży. Kto by pomyślał, po stosunku kobiety zachodzą w ciąże. Wiele razy się spotykał z takim czymś i autentycznie go to nie zdziwiło ani nawet nie zaskoczyło. Ot kolejna okoliczność natury, nic specjalnego. Ale z drugiej strony... czemu właściwie chciała ryzykować własne życie? Nie lepiej byłoby, gdyby Shikarui sam poszedł walczyć, zostawiając Asakę? Albo jeszcze inaczej - nie lepiej byłoby gdyby został z nią? Na te pytanie prawdopodobnie uzyska odpowiedź, ale nie teraz. Teraz zdecydowanie zajmie się aromatami i kolejną czarką herbaty. Pochłaniał ją czarka za czarką. Co poradzić, po prostu była dobra.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- Ich rany, nawet te poważne, goją się w oczach. - Dopowiedział do historii Asaki. Z jednej strony nie życzył Mujinowi spotkania z takimi, z drugiej strony uważał, że na pewno by chciał. Miał go za osobę, która pożąda wiedzy, zwłaszcza tej medycznej i jest gotów dla niej przekraczać granice... nawet jeśli dba o etykę pracy. Już w końcu co nieco sobie o tym porozmawiali. Tutaj było o wiele bardziej komfortowo, w domowym zaciszu - bezpiecznym, w którym żadne słowo nie mogło się wymknąć niepożądane. Był to jeden z powodów, dla którego Shikarui się cieszył, że służby nie mają. Czarnowłosy czułby się wtedy mniej swobodnie, dopóki nie nabrałby zaufania do takiej osoby, a nie oszukujmy się - taka Saki trafia się jedna na cało życie. - Mieliśmy styczność z sektą, której przywódca żył nadal pomimo straty głowy. - Było to już powiedziane? Rozmowa o Jashinistach toczyła się od momentu, zanim wszedł do domu i zaczął przysłuchiwać się głosom. Ale tak - szkoda było zdrowia, przede wszystkim zdrowia. Spotkanie z Jashinistą było jak spotkanie z tygrysem - potrafisz walczyć, polować, masz swoje narzędzia pracy... ale to dzikie stworzenie i tak cię zaskoczy. Biorąc pod uwagę ich wytrzymałość na obrażenia bardzo niepewnym było, kiedy łowca zamieni się w ofiarę.
- Jedno z drugim niekoniecznie idzie w parze. - Teraz to był żarcik z jego strony, taki delikatny. Jeden z tych - to śmieszne, bo prawdziwe. Shikarui bardzo dobrze sobie radził z mieczami, a jednak wcale nie tak sprawnie radził sobie w kuchni. Miała ona tyle tajników, że była sztuką niemal jak sztuka ninja. Albo uczysz się tego całe życie, od małego, albo przychodzi ci zetknąć się z tym w życiu dorosłym i bang! Wiesz, jak bardzo niczego nie wiesz. Sadana przeżył prawdziwy szok, kiedy pierwszy raz dano mu ziemniaka do ręki i kazało obierać. - Tajemnica? - Spojrzał na Asakę z delikatnym zdziwieniem, samemu nie wiedząc, o co chodzi. Jaka tajemnica? Więc ta gościnność była tajemnicą? I w sumie to... skoro najpierw jedzenie, a potem picie... - To co jest pomiędzy? - Założę się o 100 ryo, że to samo pytanie chodziło Mujinowi po głowie, ale z jego ust wydobyło się tylko "intrygujące". Dla Sanady to było "zadziwiające". - Proponuję gorące źródła, potem kąpiel w krystalicznym górskim jeziorze. Doskonale hartuje ciało i odpręża. - On coś o tym wiedział. Ale on ze swoim hartowaniem ciała przechodził wręcz samego siebie. W środku zimy mógł kicać po ogródku na golasa i na jego stópkach nawet śladu po odmrożeniach nie było. Właśnie - i to mogło być pomiędzy! Bo łączenie gorących źródeł z alkoholem... i wtedy dotarło do Sanady, że to on będzie musiał pić. Przymrużył lekko oczy i spojrzał na białowłosą pod kątem z takim wyrazem, jakby chciał ją przeszyć lodowymi ostrzami na wylot. Dla wtajemniczonej był to wzrok przekazujący, że odkrył, w co właśnie go żona zaplątała. Przebiegła lisica - uczyła się od najlepszego!
- Dziękujemy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Nie było pedantycznie, bo przecież kuchnia to królestwo Asaki, która lubiła porządek, ale pedantką nie była. Yokage nie miał okazji jeszcze obejrzeć reszty mieszkania, gdzie dosłownie wszystko musiało leżeć na odpowiednim miejscu, bo inaczej Shikarui dostawał pierdolca. Wystarczyło, że Asaka coś gdzieś źle postawiła, to to czarne ptaszysko przelatywało przez dom i poprawiało. Ubrania musiały być idealnie złożone i powieszone, widać to było na nim nawet wtedy, kiedy siadał – każda fałdka materiału ułożona odpowiednio. Kolory dopasowane. Chodząca perfekcja, która nie znosiła brudu. Taki to był ten Shikarui, który skradł serce złotookiej Koseki. Ale w kuchni było po prostu normalnie, tu się nie wtrącał, bo za karę dostawał do obrania pietruszkę.
- Zostawmy ten okropny temat. Ból i gadające głowy mogą poczekać na później, nie wypada tak przy obiedzie – stwierdziła ostatecznie, żeby przerwać ten temat, który mógł się z tego wyrodzić w tej chwili. I tak, Mujin co i rusz dostawał jakieś sugestie, zahaczki, które mógł złapać i zanotować w swoim notatniczku o tym, że państwo Sanada to nie były jakieś tak słabe żuczki, pierwsze-lepsze Doko. Widzieli kawałek świata i na tym świecie też niejedno zrobili. Czy byli młodzi czy nie jak na realia ninja… Założyli rodzinę, to już było niesamowite same w sobie. Raczej nieczęsto się takich widywało, a jeśli już, to jedno zazwyczaj siedziało w domu. Oni podróżowali razem.
- Dobra dobra, już mi tu nie czaruj – Asaka pogroziła mentalnie paluszkiem mężowi, ale tylko tak na żarty, droczyła się z nim. - Mówisz tak, żeby tu ze mną nie siedzieć i nie obierać ziemniaków, a tak naprawdę doszedłeś do takiej wprawy, że uczeń przerósł mistrza – że ona mistrz, a Shiki uczeń. Tak było. Znaczy no… Prawie. Ale akurat obieranie ziemniaków to chłopak (dorosły mężczyzna, który za jakiś czas miał zostać ojcem!) opanował do perfekcji. I to nie tak, że migał się od obowiązków – te w tym domu były dość jasne. Ona zajmowała się kuchnią, on… był facetem i się nią nie zajmował. Za to leniuchował. Ale gdy białowłosa poprosiła męża o pomoc, to ją otrzymywała i zostawała wtedy wykonywana w dwustu procentach niemalże, a odkąd bogowie ich w końcu pobłogosławili po tylu latach, to tym bardziej nie mogła na tę pomoc (czy jej brak) narzekać. Miedzy innymi dlatego Shikiemu tyle schodziło na zakupach, bo próbował zgadnąć czego jego żona sobie nagle niespodziewanie zażyczy, a czego dziwnym trafem w domu wcale nie będzie. Czy zdolność prekognicji jego oczu tu coś pomagała? Otóż nie.
- Tak, tajemnica. To wiedzą tylko najstarsi mędrcy daishyńscy – próbowała, naprawdę próbowała zachować pełną powagę, ale no nie mogła i musiała odwrócić głowę, miała nadzieję, że zdąży, ale nie zdążyła. Prychnęła śmiechem. Po prostu widziała minę Mujina wyrażającą uprzejme zainteresowanie i minę Shikiego, która zmieniała się jak w kalejdoskopie – od zdziwionego zaciekawienia do pełnego zrozumienia tego, co dzisiaj będzie spoczywać na jego barkach. Lodowe igły odbiły się od wyimaginowanej kryształowej ściany i z łoskotem spadły na ziemię – a uśmiech Asaki, ten, no cóż, lisi był cały czas na swoim miejscu. Już wiedziała, że Shiki wiedział. I to tylko Mujin nie miał pojęcia z czym to się będzie wiązało. Asaka z kolei lubiła sobie popić od czasu do czasu, wtedy jej mąż przywdziewał tę spódniczkę i polewał żonie w spodniach sake czy inne nalewki. Ale była w ciąży i po pierwsze – no źle to mogło wpłynąć na dziecko, a po drugie śmierdziało jej to teraz i absolutnie nie chciała nawet pół łyczka alkoholu zrobić. No nie i po prostu nie. I koniec.
- Tak, dziękujemy. Wszyscy mówili, że już najwyższy czas i chyba rzeczywiście tak jest – Asaka po prostu musiała dojrzeć do tego wszystkiego i zrozumieć, że ta rodzina nie będzie pełna bez takiego małego brzdąca.
A skoro o obiedzie mowa… Asaka powyciągała gliniane, zdobione miski, by do nich ponakładać ugotowany ryż, przesmażone, zdecydowanie nie surowe mięso z sarny i chrupkie, również niesurowe, warzywa ze słodko-ostrym sosem. Prawie gyūdon, tylko z dziczyzną zamiast wołowiny – ot po prostu wersja Asaki. Dopiero wtedy przyniosła wszystko do stołu, razem z pałeczkami.
- Proszę, mam nadzieję, że będzie smakować.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Tak, temat Jashinistów trzeba było skończyć. Jak to wyszło, że został poruszony? Cholera wiedziała. Czemu akurat przed posiłkiem? Cholera wiedziała. Ale jeśli ktoś myślał, że takie coś może go zniesmaczyć, to cóż... Grubo by się pomylił. Mujin potrafiłby zjeść nawet nad rozprutym nieboszczykiem. Drastyczne widoki go nie ruszały. Nic co dotyczyło ciała ludzkiego go nie ruszało. Widział nie jedno, leczył nie jedno. No może jakby znalazł zęby w czyjejś śledzionie. Albo jakiś inny nierealistyczny wybryk natury. To wtedy może by się poruszył. Ale tak - był całkowicie opanowany. Spokojna twierdza pełna dyscypliny i wiedzy. I koncentracji. I wszystkiego czego potrzebuje medyk do wykonywania swoich powinności z najwyższą skutecznością.
- Tajemnica rytuału tak sekretna, że nawet ty o niej nie wiesz, Shikarui-san? Wprost nie mogę się doczekać. - ironia? Zdecydowanie nie u niego. On nie posługiwał się tą formą komunikacji. Był autentycznie zaintrygowany tym, co to może być. A także miał pewną myśl, pewną niewielką myśl, zgodnie z którą rytuał Asaki także był żartem. Aczkolwiek, aczkolwiek... Jeśli coś dla niego szykowała, to znaczy wymyśliła po tym jak wprosił się do nich do domu, to nadal na to czekał. Może faktycznie było to coś związanego z lokalnymi tradycjami? Cholera wie. Ale był zainteresowany. Asaka parsknęła śmiechem, patrząc na Mujina i Shikaruia. Czy był śmieszny? No cóż, skoro się zaśmiała, a wyglądała jakby bardzo tego nie chciała. Podobno doprowadzanie kobiet to śmiechu było jedną z wielu metod na zyskanie sobie ich sympatii. Tak przynajmniej czytał. Jak się nazywała ta książka? Nie był w stanie sobie przypomnieć, ale chyba było tam coś takiego.
- Gorące źródła, mówisz. Najwidoczniej nasza znajomość jest już na stałe powiązana ze wspólnym moczeniem się w wodzie. - czy to był przypadek? Czy po prostu bardzo lubili gorące źródła i moczenie w wodzie? Nie był w stanie powiedzieć. W sumie chyba któreś coś mówiło o Karmazynowych Szczytach i o tym, że sporo tam onsenów i innych podobnych przybytków. Dopóki będą mieli osobny basen to raczej nie powinno być z tym problemu.
- Dopóki nie jesteś około czterdziestki, to organizm jest sprawny w kwestii ciąży. Dopiero po nim zaczynają się problemy. - wiedza Mujina także sięgała tych tematów, oczywiście. Proces tworzenia nowego życia był dla Mujina bardzo interesujący, szczególnie za jego młodzieńczych lat. No jakby nie patrzeć chodziło o stworzenie całkowicie nowej istoty w przeciągu dziewięciu miesięcy. Też czasami doradzał podczas ciąż swoim pacjentkom. Był wykwalifikowany.
- Cóż... smacznego zatem. - powiedział nieco niepewnie. Czy oni się tutaj modlą przed jedzeniem? Czy są jakieś rytuały? Jeśli ich nie było, to zaczął rzecz jasna jeść. Ale jak były no to chyba wypadałoby żeby Mujin poczekał, żeby wszyscy zjedli w jednym momencie. Już po kilku kęsach mięsa, sosu i warzyw, w jego ustach zagościła błoga mieszanina smaków. Czemu to było takie dobre? Nie miał pojęcia, ale nie zamierzał się śpieszyć. Jadł miarowo, powoli. Odpowiednie przeżuwanie jedzenia było zdrowe, a on przecież był synonimem zdrowego ciała. No poza muskulaturą, ale poza tym był zdrowy jak ryba.
- Naprawdę dobre. Jakie to mięso? Nie znam go. - powiedział w przerwie pomiędzy jedną porcją a kolejną, gdy jego usta były odpowiednio puste do skomplementowania Pani domu i zapytania o mięso. Oby to nie był jakiś aligator czy inny wodny stwór... A w sumie. Skoro było dobre. Zwierzęta o takim mięsie też raczej nie mają w sobie trucizn i substancji szkodliwych.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Ciężko było obrzydzić pana Sanadę. Brak empatii sprawiał, że był też mało wrażliwy na jakiekolwiek zjawiska mało estetyczne, chciałoby się rzec. Takie jak samotne głowy odłożone na półeczce. Jedno z drugim nie musiało mieć wiele wspólnego, ale u niego akurat szło w parze, czyniąc go odpornym na wiele makabrycznych widoków. Jak i większość ninja. Niektórzy jednak nadal mieli w sobie więcej ludzkich odruchów, potrafili załamać ręce nad obrzydlistwami, jakich dopuścić mogą się chodzące na dwóch nogach narzędzia zbrodni. Co fascynujące - żywe narzędzia. Zbrodni - ha! Zależy od punktu widzenia. Nie było zbrodnią wymordowanie całej wioski, jeśli robiłeś to ku chwale swojego rodu. Nie było zbrodnią palenie ciał na stosie, wspólny grób, wybicie chorych, gdy miało to uratować resztę wioski. O chorobach zdecydowanie więcej wiedziała białowłosa. Respektował podejście Asaki i słowem się już w tym kierunku nie odezwał. Zresztą - może jednak, tak przy posiłku, gościu to przeszkadzało? Jakby nie patrzeć był to pierwszy gość w tym domu! Nie licząc rodziny Asaki, która zwykła tutaj przychodzić. Wypadało stanąć na wysokości zadania i przyjąć go w najlepszych możliwych warunkach. Tak i przymykając na największy, Murzynowy koszmar: faux pas towarzyskie!
- Moja żona ma różne pomysły. - Mujin nie mówił tego z ironią, a on był pewien, że to ironia właśnie była. Przecież ludzie często tak mówili, z przekąsem i sarkazmem, żeby się z kimś podrażnić. Szczęście w tym, że czarnowłosy nie widział złych intencji w Mujinie, co też nie oznaczało, że w ogóle je o nie podejrzewał. Mimo wszystko był osobą, której chciał powierzyć coś bardzo, bardzo cennego. Siłą rzeczy - musiał nadwyrężyć wszystkie swoje zasoby zaufania, jakie był w stanie w kimkolwiek pokładać. Jakoś lekarzowi łatwiej zaufać, wiecie? Takiemu, co poznajesz go od najlepszej strony - który pomaga ci i jeszcze nie chce za to pieniędzy. To była bardzo prosta droga do zdobycia sympatii i zaufania Sanady, który ponoć był taaaki niedostępny! Wystarczyło kupić mu z uśmiechem dango z kramu i już można go było kupić. To było po prostu bardzo cenne, wiecie? Takie małe gesty, przez które niczego nie chciałeś. Wciąż pamiętał doskonale czas swojego życia, w którym chodził w podartych ubraniach i boso, kradnąc i... ach, robiąc różne niewłaściwe rzeczy. Nie warto wspominać przy obiedzie - można by było zgorszyć. Wtedy taki gest był jak słońce, które wyglądało zza deszczowych chmur. Wiele się przez te lata zmieniło. Za to o pomysłach Asaki można było rozmawiać i rozmawiać! Shikiemu przynajmniej nigdy nie nudziło się słuchanie o nich.
- Lubię wodę. Jest przyjemna. - Shikarui spuścił z tonu. Z zadowoleniem mógł powiedzieć, że Mujin zebrał na lodóweczce same plusiki, potestowany już na wstępie (nieświadomie potestowany) i uznał, że na razie można go uznać rzeczywiście jak swojego chłopa, czy raczej - swoją krowę (?) ze słodkim mlekiem. Czuł się zresztą o wiele pewniej na swoim terenie. Poczucie nietykalności było zgubne i prowadziło do różnych rozczarowań, ale brał na nie minimum poprawki. Dostał przecież wystarczającą nauczkę, żeby nie zadzierać nosa! S i n i a k a! No! Dlatego od tej pory był grzecznym chłopcem, bo nikt nie lubił klapsów. No chyba że... a nie, nie. Nie idźmy w tym kierunku. - Mogę ci zaproponować wspólne polowanie. W lasach jest dość zwierzyny. - O tak, Shikarui naprawdę lubił polować. Ale dla niego polowanie nie było też żadnym wyzwaniem. Dlatego czasem to polowanie doprowadzane było oczywiście do punktów, w którym przestawało być polowaniem normalnym. W końcu co to za problem trafić w nieruchomą zwierzynę? W przestraszoną - o, to brzmi już lepiej! Polowania były typowe dla tego regionu. Nie brakowało różnych zabaw dla zwykłych człowieczków z nimi związanych. Czy Asaka naprawdę planowała przygotować dla gościa coś specjalnego? Tego akurat nie wiedział, ale wiedział, że na pewno nie pozwoli mu się nudzić.
- Asaka. - O, to był ten ton! Zawsze miał ten ton, jak nagle Asaka powiedział coś, co wydawało mu się nieodpowiednie i pojawiał się tylko w towarzystwie. Bo tylko w towarzystwie niektóre rzeczy były dla niego nieodpowiednie. Przed obcymi jednak trzeba było trzymać odpowiedni ton, fason. Relacje rozluźniały się, jak słowa, tylko przed bliskimi, ale nawet przy rodzinie Asaki Shikarui nigdy do końca się nie rozluźnił. Nagle dostawał kija w dupie i tyle. Przecież jej rodzina musiała o nim myśleć jak najlepiej! Jeszcze im się nie spodoba, stracą ich łaskę i co? Bogowie mogliby się pogniewać, przed którymi składali przysięgę! A w końcu Mujin jeszcze pomyśli, że Shikarui żałował żonie na służbę? No bo kto to widział - pani ziemska, żeby w domu kucharki nie miała? Żeby nikt drzwi gościowi nie otworzył, tylko sami gospodarze? Coby tak cicho było? Albo pomyśli, że jakiś tu wyzysk panuje, albo że mąż tu autorytetu żadnego nie ma? Z trzeciej w końcu strony - mężczyzna w kuchni? To się nie godzi! Chyba że dla sztuki, dla hobby! Ale nie przy ziemniakach! Mujin najwyraźniej jednak traktował to w normie. Różnice kulturowe? W miastach kupieckich wszystko było jakieś luźniejsze, to chyba przez tą mieszankę kulturową. Wszyscy zewsząd, więc przymykało się oczy na jedno i drugie. - Potrzebujesz pomocy? - Dodał zaraz mimo wcześniejszego, łagodnego zwrócenia uwagi. No bo... może jednak potrzebowała pomocy? A może była zmęczona? A może chciała usiąść? Tak jak wcześniej nie traktował jej nigdy jak delikatną istotkę, tak ciąża to trochę zmieniła. Trochę mocno. A jak zachodził w głowę i jak się modlił do wszystkich bóstw, kiedy Asaka się tak źle czuła w początkowych fazach, hooo! Kiedy jeszcze nie mieli pojęcia, że to już. Tak nagle. Zupełnie niespodziewanie.
- Posiadasz imponującą wiedzę medyczną. Jesteś zobowiązany wobec Ryuzaku no Taki? To dziwne, że nie wkładają większych pieniędzy w tak doskonałego medyka. - Pochlebiał mu zanadto, oczywiście, ale czarnowłosy rzadko kiedy szczędził pochlebstw, kiedy kogoś polubił. I kiedy chciał wygrać czyjąś sympatię. A akurat sympatię Mujina chciał ugrać. Zanadto - bo w końcu imponował jak dotąd wiedzą. Czy umiejętnościami - to się miało okazać. A i w końcu byli przed jego kliniką i widać było, że nie jest to szpital co się zowie. Dziwne. Albo Mujin kłamał co do tego, jak dobry jest, albo był dobrym szarlatanem i sprzedawał im bajki, albo Ryuzaku go nie doceniało... albo wcale nie służył komukolwiek. A to otwierało jakie doskonałe możliwości!
Z mówieniem smacznego to była śmieszna sprawa. No bo - czemu to mówisz? Bo boisz się, że nie będzie smacznego? Bo chcesz, żeby smaczne było? Czarnowłosy uśmiechnął się tylko lekko pod nosem.
- Smacznego.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

No obojga trudno było obrzydzić, bo Asaka też już swoje widziała i robiła. Było to chyba wpisane w życie i zawód ninja, gdzie słabe, delikatniusie jednostki po prostu bardzo szybko odpadały. Albo rezygnowali, albo życie wszystko weryfikowało – i ktoś prędzej czy później robił z nimi porządek. Tym niemniej Sanada nie chciałaby mieć żadnych głów w domu, bo to miało być miejsce piękne i spokojne, a nie galeria trupów. W domu miało pachnieć, a nie cuchnąć rozkładającym się ciałem. Białowłosa zwyczajnie nie miała ochoty w tym momencie dyskutować o Jashinistach i o tym, jakim wrzodem na dupie byli. Ani jakim wybrykiem natury.
- Jakby wszystko było wiadomo od razu, to nie byłoby przecież zabawy – uśmiechnęła się jak mały chochlik, w idealną uśmiechniętą podkówkę. Nawet jeśli była to ironia, to w obecnej chwili niespecjalnie się tym przejmowała. - Oczywiście, że mam! Gdybym nie miała, to byłabym wyjątkowo kiepską przedstawicielką mojego rodu – Koseki bez wyobraźni, no to byłoby… coś. Mając tak wolno tworzący się chakrowy materiał, musiała naprawdę kombinować kilka ruchów do przodu, żeby nagle nie obudzić się z ręką w nocniku. To raz. A dwa – jej pomysły bywały naprawdę różne, ale poza walką bywały raczej nieszkodliwe. Bywała złośliwa, ale to kiedyś. Dawno temu. Teraz wolała się po prostu podroczyć, zostawiając wszystko w raczej miłym wydźwięku.
Lisi uśmiech pojawił się znowu, kiedy Shikarui ją upomniał. Czasami można było odnieść wrażenie, że robiła to wszystko celowo tylko po to, żeby dostać od męża reprymendę. I chyba nigdy nie zapomni, jak celowo głośno opowiadała o Ichirou, że jest lalusiem, za co Shiki musiał przywołać ją do porządku, a później jeszcze przepraszał. Och, Asaka wtedy patrzyła na męża z nieskrywanym zadowoleniem i podziwem. I to trochę nawet jak teraz – bo zwyczajnie była w dobrym humorze. W Sogen mieli kija w dupie, a w Daishi – już mówiła. Dlatego w tej sekundzie niezbyt się przyjmowała.
- Oj żartuję sobie tylko – no przecież… nie mówiła tego na poważnie, chociaż nie kłamała. Shiki często przesiadywał w kuchni ale tylko dlatego, że miał fantazję poprzyglądać się jak Asaka gotuje bez-przeszkadzania-jej i rzadko kiedy prosiła go o pomoc w krojeniu czy obieraniu. Ale mu się zdarzało! I potrafił to zrobić, naprawdę! - Nie, dziękuję, poradzę sobie – doceniała wszystko co robił, zwłaszcza teraz. Jak kręcił się obok, doglądał, ciągle miał ją na oku. Nie zostawiał jej samą z niczym i naprawdę mogła na niego liczyć. I ktoś potem mówił, że Shikarui to taki beznadziejny… Nie dla niej. Dla niej był wspaniały i idealny. Teraz zresztą czuła się dużo lepiej.
- Taak, wieem, do czterdziestki to mi jeszcze daleko. Ale normalne kobiety w moim wieku to już dawno i dwójkę a nawet tróję dzieci mają, a nie dopiero pierwsze. Poza tym… No przecież wiesz jak to jest w naszym zawodzie. Co prawda mój ród zwykle żyje dłużej, nie chwaląc się, ale różnie bywa – jej ród żył dłużej bo i trudniej ich było zabić. Niesamowicie twardy i wytrzymały kryształ znacznie to wszystko ułatwiał. Nie sądziła tez, by pisane jej było krótkie życie – raz przez to kim była, dwa, że potrafiła udzielić pierwszej pomocy i sobie trochę też pomóc, trzy – Shikarui był bardzo ostrożnym człowiekiem i z jego oczami… no trudno go było zaskoczyć. Poza tym potrafił się bronić. Dlatego też tak dobrze im się razem pracowało – dobrze ze sobą współgrali i uzupełniali swoje braki i umiejętności. Uśmiechnęła się zaraz do męża, żeby osłodzić nieco te słowa. - Nie sądzę, by coś nam groziło. Ale rodzina musiała sobie przecież pogadać.
Zasiadła z nimi do stołu. Nie było żadnej modlitwy, żadnego rytuału. Ot, dostajesz miskę jedzenia i jesz – nic więcej robić nie trzeba było.
- To sarna. W Daishi to dość popularne mięso, razem z inną dziczyzną. W górskich lasach mieszka tego sporo – wyjaśniła medykowi, pewnie uspokajając jego myśli, co do krokodyli. W ogóle – krokodyl? Jakby powiedział to na głos, to Asaka patrzyłaby na niego nierozumnym wzrokiem, jak na Kenseia gdy opowiadał o pingwinach. - Cieszę się, że smakuje.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Czy spodziewał się że to Asaka była tutaj szefuńciem i dyktowała zasady? Zdecydowanie nie. Myślał że to Shikarui jest bardziej decyzyjny. Aczkolwiek po tym niespodziewanym... rytuale, można było mieć wątpliwości. No i po tym, że aktualnie była ciężarna. Jak wiele razy spotykał się z sytuacjami, gdzie mężczyzna musiał spełniać zachcianki ciężarnej żony? Nie aż tak dużo, bo praktycznie nie znał prywatnie ludzi którzy byliby w takiej sytuacji. Ale ale, to nie znaczy że tak nie było. Mujin z racji swojego ogromnego doświadczenia w wielu dziedzinach życia był w większości pewny posiadanych informacji. Aczkolwiek tematy społeczne i oparte na relacjach międzyludzkich wolał trzymać dla siebie.
Shikarui lubił wodę, no proszę. Tak, wydaje mi się że ludzie lubią wodę. Czyścić się w niej, pić, używać do gotowania, a także w innych formach niż czysta woda. Woda była wszak gwarancją życia i je podtrzymywała. Nie mogło być życia bez wilgoci. Znaczy się mogło być, ale nawet pustynne kaktusy mają nieco wilgoci w sobie. Dlatego na terenach pustynnych i surowej zimy niewiele mogło przetrwać. W sumie... Mujin też lubił wodę. Czystą, przejrzystą i niezanieczyszczoną.
- Polowanie? Szczerze mówiąc nie mam doświadczenia z łukami, ale czemu nie. - ani z broniami dystansowymi wszelakimi. Ani broniami jakimikolwiek, poza skalpelem rzecz jasna. Czy mógłby się tam przydać? Znał techniki do sterowania robakami, po co komu pociski skoro ma się pociski które same ścigają, są szybkie, w dużych ilościach i mogą dodatkowo stworzyć ochronę wokoło ciebie? Z kunaiów czy strzał nie stworzysz bariery i nie będziesz na nich latać.
- Nie, w żadnym wypadku. Jestem samodzielny i nikomu nie podlegam. Osobiście wolę być takim niszowym i mało znanym. Mam dzięki temu sporo czasu na własne projekty i badania. Gdybym zrobił się zbyt popularny, to nie miałbym chwili spokoju i czasu dla siebie. A tak to zawsze jakąś znajdę. Chyba że akurat dzień będzie zapełniony klientami. - pochlebstwa zawodowe jak zawsze były mile widziane. Były doskonałym wskaźnikiem docenienia umiejętności i były całkiem oczywiste, biorąc pod uwagę jakiego kalibru specjalistą Mujin był. Te mniej zawodowe przyjmował już mniej spokojnie, bo i nie były takie oczywiste.
- Sarna. Hmh. - skomentował, nie mając w zasadzie więcej co powiedzieć. Zazwyczaj operował na wieprzowinie i wołowinie. I na rybach rzecz jasna. W odpowiednich proporcjach z warzywami i innymi składnikami różnego rodzaju. Jego dieta była rzecz jasna odpowiednia dla zdrowego człowieka, który ma pojęcie co warto jeść, a czego nie. A to co przygotowała Asaka zdecydowanie warto było jeść. Wolał skupić się zdecydowanie na jedzeniu niż na rozmawianiu, szczególnie biorąc pod uwagę że rozmowa z pełnymi ustami była sporym nietaktem. A jego wizerunek jako medyka opierał się na kulturze, nie mógł tak po prostu dać ciała w takiej sytuacji. Co by sobie o nim pomyśleli? Jego potencjalni klienci, króliki doświadczalne dla nieprzetestowanej przez niego sztuki? No właśnie, byłaby to ogromna strata.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Niespodzianki! Nie był jedną z osób, które niespodziankami gardziła. W innym wypadku nie dogadywaliby się zbyt dobrze z Asaką - ta wszelkiego rodzaju niespodziewajki lubiła, nawet bardzo. Tak samo jak lubiła płatać psikusy, to jedno (jak i kilka innych przymiotów) zostało jej z dzieciństwa, o którym się tyle nasłuchał od niej i jej rodziny. Tak i teraz budził się w niej ten chochlik. Jego obudzenie było zwiastunem doskonałego humoru białowłosej, zresztą, cholera! Asaka rzadko kiedy miewała humor zły. Nie każdy dzień był idealny, bywały momenty, w którym jedno czy drugie było bardziej burkliwe, ale w swojej młodości przeszli przez wystarczającą liczbę nieszczęść, żeby teraz kochać kolory świata, jakie wiły się wokół nich. Objawiały w najmniejszych i największych chwilach. Dlatego tak sobie merdał kryształową łyżeczką, zupełnie przyzwyczajony do tego, że do ich zastawy są regularnie dołączane takie cuda (a które wyglądały tak wystrzałowo, że oo ciee! No i pasowały do jego ubrania), w trasy już w ogóle nie brali jakichkolwiek naczyń - bo po co? Przyjemniej napić się herbaty z kryształu niż drewnianego kubka. To wliczało się w jej kreatywność. Pewnie któregoś dnia wpadłby na to, że może z reberu stworzyć naczynia, ale jego kreatywność mieściła się o - właśnie na tej łyżeczce od herbaty. Aburame też byli klanem, który kreatywności wymagał, choć w mniejszym stopniu. Wszak można było hodować przedziwne robactwo... to się gładko łączyło z pociągiem do medycyny. Shikarui powolutku układał sobie obraz Mujina w głowie.
- Nie szkodzi. Nauczę cię. - Shikarui był bardzo dobrym nauczycielem - bo systematycznym, konkretnym, nie wplatającym opowieści o niebie i chlebie. - Łuk jest prostym narzędziem w obsłudze. Wymaga precyzji, której na pewno ci nie brak, oraz odrobiny siły do naciągnięcia cięciwy. - To miała być przecież rozrywka, nie żaden konkurs, kto lepiej strzelał. Shikarui lubił udawać gorszego. Lubił też, kiedy spychano go w notowaniach na ostatnie miejsce. Wtedy dostawało się znakomity element zaskoczenia. Wręcz wpychali ci w ręce kartę atutową, którą można było potem tulić do piersi i szastać nią na prawo i lewo.
- Nie wiem, czy nasz gość miał okazję poznać niesamowite zdolności Koseki. - Daishi często było uważane za "zadupie świata". Kraniec wszystkiego, nic tu nie ma, psy dupami szczekają, tylko góry, a za górami - już wiadomo - tajemnicze i opuszczone miejsca, o których nawet bogowie nie pamiętali i które były domem najgorszego ścierwa i wszystkich wyrzutków. Wyłapał uśmiech posłany w jego kierunku. - Teraz tym bardziej nie ma się czego obawiać. - Rzecz jasna pił do tego znów, jakim to Mujin nie jest dobrym medykiem. Ale taka prawda - mieli odpowiedni zasób umiejętności, żeby się chronić - jeśli nie atakować.
- Więcej pieniędzy to zazwyczaj większe możliwości. Sława ponadto ściąga inne wykwalifikowane osobistości, otwiera drzwi wcześniej zamknięte. Posiadając większą klinikę i obracają większymi pieniędzmi mógłbyś zatrudniać medyków do opieki nad zwykłymi klientami, a samemu skupić się na intrygujących przypadkach czy badaniach - jak wspomniałeś. - Ach, interesy, pieniądze! Uwielbiał te tematy! Nie ważne, czego interes dotyczył - handlu mlekiem, mięsem, broniami, ludźmi czy medycyny - wszędzie był jeden i ten sam schemat w ogólnym rozrachunku. Oczywiście często trzeba było być w czepku urodzonym, a niekiedy wymagało to ogromnego nakładu pracy, żeby dojść do takiego punktu. Czasem jednak po prostu los się do ciebie uśmiechał. Podobało mu się, jak Mujin przyjmował pochlebstwa. Jak gładko się do niego przylepiały i jak nie udawał, że jest inaczej, jak nie obnosił się skromnością. Ewidentnie lubił, kiedy ludzie prawili mu komplementy. A to dobrze. Z takim Kazuo było mu jednak ciężej doszlifować maskę, by była tą idealnie pasującą do lidera. Tutaj nawet nie musiał się starać. Nie był jednak na tyle odważny, żeby jeszcze całkowicie przełamać ją na pół. Musiałby wtedy bardziej milczeć. Przecież gościa wypada zabawić - nie zostawiać go w ciszy. Zresztą... zadziwiająco łatwo medyk wpasował się w elementy tego domu.
Po obiedzie oprowadzili medyka po mieszkaniu, pozwolił Asace pokazać mu jego pokój, wręczyć mu świeżą pościel i uczynić wszystkie te rzeczy, do których pani domu była stworzona. Przebrał się sam w wygodne ciuchy i rzeczywiście zabrał Mujina na polowanie. Dał mu swój stary łuk - i mówiąc stary mam na myśli, że było to naprawdę sprawne i piękne, zadbane narzędzie - wraz z kołczanem i strzałami. Przeszli przez malownicze okolice - a tutaj mamy taką a taką górę, a taka i taka legenda z nią związana. A tam, pomiędzy szczytami, jest tajemnicze, krystaliczne jezioro, do którego ponoć sama Izanami wypłakała swoje łzy za dziećmi, stąd się pojawiło. A tutaj mamy taki bór, po którym chodził kiedyś niedźwiedź, co potrafił mówić i posługiwać się chakrą - 40 ninja potrzeba było, by go powalić i zakończyć jego terror w dolinie. Shikarui słyszał mnóstwo historii. Był mistrzem ich skracania, przez co traciły na swojej barwności, ale sens pozostawał. Większość z nich pozna, rzecz jasna, od Asaki. Ta co usłyszała jakąś, od razu sprzedawała ją mężowi. A on uwielbiał ich słuchać. Część wyczytał. Jeszcze inne sam usłyszał, przypatrując i przysłuchując się ludziom i potem przekazywał on swojej żonie. Aby polowanie miało jakikolwiek koloryt, techniki chakrowe wypadały w przedbiegu. Podejście do czujnych zwierząt wcale nie było takim prostym zadaniem, jak się mogło wydawać.
Dwójka mężczyzn stanęła na wysokości zdania i Shikarui przyniósł na ramieniu młodego dzika - najlepszy okaz, jaki był, bo mięso nie było jeszcze żylaste a jednocześnie zwierzę było odpowiednio wyrośnięte. Wypadało je teraz oprawić, pokroić na części - z jakiegoś powodu miał wrażenie, że to mogło być już bardziej interesujące. Ponazywał większość fragmentów, sprezentował Mujinowi jak to się robi i akurat powoli zaczął zbliżać się wieczór. Doskonały moment na to, żeby odpocząć w gorących źródłach, które mieli tu rzut beretem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Shikarui nic nie musiał tak po prawdzie, on po prostu wolał, by to Asaka dyrygowała. Lubił się dopasowywać. Asaka nie lubiła się słuchać innych z drobnymi wyjątkami – posłuchałaby Shirei-kana i słuchała też swojego męża, gdy już wyrzucił z siebie jakieś życzenie, albo przyszło mu do głowy to, co by chciał. Partnerstwo idealne bym powiedziała, bo oboje ze sobą żyli tak, jak im to odpowiadało. Nikt nie musiał nic w sobie naginać, czy nawet chodzić na kompromis, żeby tylko się ze sobą dogadać i żeby im ze sobą było dobrze. Dobrali się naprawdę jak w korcu maku – i Asaka naprawdę wierzyła w to, że byli sobie przeznaczeni od początku.
To, że Shikarui lubił wodę miało też swoje drugie dno. Jeśli Mujin był wystarczająco sprytny, to mógł sam wyciągnąć z tego wnioski. Jeśli jednak nie wpadł na to, co naprawdę Shiki miał na myśli, to pewnie przyjdzie czas, w którym sznury na ustach puszczą i w końcu będzie to powiedziane dosłownie. Przecież czekał ich rytuał kończący się na alkoholu. A po alkoholu jakoś magicznie język się rozwiązywał i mówiło się dużo chętniej.
Shikarui rzeczywiście był dobrym nauczycielem. Miał całą cierpliwość głazu i naprawdę trudno było go wyprowadzić z równowagi. Białowłosa uśmiechnęła się, tak ciepło i łagodnie, słysząc całą tę propozycję – że pójdą zapolować, że Shikarui nauczy medyka jak korzystać z łuku. Kiedyś nie do pomyślenia było, żeby dał obcej osobie łuk, swoją własność, do rąk. Pozwalał go dotykać tylko Asace, a później w ramach prezentu ślubnego od jej wuja dostał inny, nowy, z którego korzystał obecnie. Ten stary był odłożony, ale nadal był własnością fioletowookiego, a on o wszystkie swoje rzeczy dbał idealnie. I nadal nie pozwalał, by ktoś dotykał jego własności – a tutaj proszę.
- Och racja. Nie przedstawiłam się należycie, chociaż my twoje zdolności znamy – a znali je poprzez test z robaczkami na trybunach… Przez co Mujin też znał jedną ze zdolności Shikiego – jego niesamowite oczy. Zaś o Asace wiedział tylko, że jest początkującą iryoninką. To mówiło o niej tylko odrobinkę i raczej nie pasowało jej wysoko w hierarchii uzdolnionych ninja. - Pochodzę z rodu Koseki, który panuje w tej prowincji. Nie wiem czy miałeś kiedyś okazję spotkać i widzieć na własne oczy kogoś z nas. Albo chociaż słyszeć – ale przecież widział, jak zrobiła tutaj Shikiemu kryształową łyżeczkę z niczego. Chociaż… Nie było powiedziane, że to ona. To mógł być równie dobrze Shiki, prawda? Zadupie świata okazywało się być niesamowicie cywilizowanym miejscem. Ludzie byli tu wychowani, wiedzieli jak się zachować, nie byli też głupi. Byli za to cholernie trudni do pokonania, gdy miało się już styczność z kimś, kto nie był początkującym shinobi.
Nie chciało jej się dyskutować na temat pieniędzy, zanotowała jednak to, że Mujin był niezależnym ninja, który nikomu nie podlegał. Miało to swoje plusy, bo nikt od niego nic nie wymagał i miał wolną rękę do wszystkiego, ale miało też minusy – jak choćby finansowe, czy też nikt za niego nie poręczy, gdyby zrobiło się wokół niego gorąco i niebezpiecznie. Ale każdy kij miał przecież dwa końce. Piękniejsza Sanada pokiwałą jednak głową, wtórując słowom męża, bo miał sporo racji. Pieniądze dawały możliwości. I kupowały też czas wolny od nużących zadań, zezwalając robić te bardziej skomplikowane.
Gdy zjedli, Asaka podała na osłodę dango, które czekały na Shikiego aż wróci do domu. Lubiła go tak rozpieszczać, sprawiając przyjemność słodkościami, za którymi tak przepadał. Sanadzie w końcu do szczęścia nie potrzeba było wiele. Ale i Mujin miał okazję spróbować jeśli tylko chciał – do pary z kolejną herbatą. Później rzeczywiście oprowadzili Mujina po domu, wskazali łazienkę, pokój dzienny, sypialnię dla niego, jak też i inne rzeczy jakie mieli na terenie domu. Asaka pokazała mu swoją „pracownię”, pokój gdzie pracowała czasami nad ziołami i prostymi specyfikami sztuki Dokutsukuru. Pokazała też swój ogród, o który dbała jak mogła i musiała się tego nauczyć, żeby nie zepsuć trudu jej matki włożonego w ułożenie tam tego wszystkiego.
Asaka pożegnała ich, mówiąc, że polować to jej się nie chce, chociaż była w tym naprawdę dobra. Lepsza była tylko w obrabianiu mięsa później – to było w końcu całe jej życie zanim w ogóle usłyszała słowo „chakra”. W zamian za to pokręciła się po domu – posprzątała wszystko po obiedzie, a później zabrała się za kolejne gotowanie, bo jak panowie wrócą, to pewnie będą chcieli coś zjeść. No i trzeba było też przygotować coś, co będzie pasowało do sake i innych alkoholi. Tych na szczęście mieli pod dostatkiem. Co i rusz dostawali coś od jej rodziny, a nie za bardzo pili, bo Asace to się samej nie chciało, a Shiki… nie pijał za bardzo. Narobiła więc mochi i daifuku, a później zabrała się za przygotowanie warzyw w temuprze i tonkatsu. Może, jeśli panowie coś upolują, to będzie mogła coś zrobić z tego, co przyniosą – ale to już raczej na kolejny dzień. Generalnie sama miała ochotę pogrzać się w gorących źródłach, dobrze jej to robiło w obecnym stanie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Shikarui miałby uczyć Mujina łucznictwa? Cholera jasna, tego się nie spodziewał zupełnie. Sztuka zabijania z ogromnych odległości tylko dzięki swojemu celnemu oku i sprzętowi. Cóż... możliwe że trucizny znalazłyby zastosowanie. Ale ale chyba nie o to chodziło w łucznictwie, żeby drasnąć wroga. Tylko żeby zabić. Bez możliwości jakiejkolwiek obrony z jego strony. Ktoś mógłby powiedzieć, iż jest to sztuka tchórzy, ktoś kto zdecydowanie nie był ninja. Do polowania - oczywiście że chcesz używać narzędzi nieopartych na chakrze. Dla pozyskania skóry na przykład, przypalenie zwierza ogniem byłoby niezwykle głupie. Nie znał się na łucznictwie zupełnie i nigdy nie chciałby nauczyć się takiej sztuki. Aczkolwiek w ramach poznawania lokalnej kultury chyba byłby w stanie towarzyszyć Shikaruiowi.
- Nic mi nie zaszkodzi spróbować. - cóż, czemu miałby? Przecież i tak będzie pod opieką Shikaruia, chyba że to Mujin okaże się zwierzyną którą zechcą upolować. Nie tyle że im nie ufał, bo przez wspólny interes w postaci przeszczepu raczej nie mogliby go zabić, ale zawsze miał to gdzieś z tyłu głowy. Jego mistrz zginął, bo za bardzo zaufał nieodpowiednim ludziom. Chyba. On prawie podzielił jego los. Nawet jeśli dobrze tej dwójce z oczu patrzyło, w szczególności z oczu Asaki, to troszkę chyba zajmie zanim się do nich całkowicie przekona.
- A tak, miałem okazję poznać umiejętności Kosekich. Zdaje się jeden z walczących na turnieju był Kosekim. - odpowiedział. Hmh, widział jak Asaka tworzyła łyżeczkę i to go nie zdziwiło. Ten zamaskowany powiedział wszak o kryształowych pancerzach, a nie o łyżkach, ale możliwość swobodnego kształtowania wytrzymałego kryształu zdecydowanie była lepsza niż jakiś tam pancerz. Dawało to ogromne możliwości w zakresie ofensywy i defensywy i nawet Mujin musiał przyznać, że były to umiejętności wyjątkowo dobre. Nie tak dobre jak jego robaki rzecz jasna, ale nadal - bardzo dobre.
Mujin poszedł faktycznie na polowanie, ale zanim się przeszli do lasu to miał sporo czasu na rozmyślanie o przyszłości swojej kliniki. Zatrudnianie innych medyków? Hmh, możliwe że tak by mógł postąpić. Dzięki temu miałby więcej czasu na swoje projekty, jak wspomniał Shikarui. Tylko gdzie znaleźć dobrych medyków? Musiałby zdecydowanie znaleźć inny lokal, zwracając szczególną uwagę na lokalizację... Byłoby z tym sporo roboty i utraciłby renomę niewielkiego prywatnego ośrodka jednoosobowego, tak bliskiego historii jego rodziny. Ale opcja - do przemyślenia jak najbardziej i może po przeżyciu tego wszystkiego postara się wcielić to w życie? Podczas podróży powrotnej będzie miał więcej czasu na podsumowanie plusów i minusów tego wszystkiego. Na szczęście nie myśleli o tym, że bycie znanym może zaszkodzić Mujinowi gdyby był przez kogoś poszukiwany.
Samo polowanie było interesującym doznaniem. W głuszy, całkowicie sami. Jego oczy zapewniały ogromną przewagę Shikaruiowi w dziedzinie znajdowania zwierzyny łownej, więc nawet nie musieli kłopotać się z tropieniem. Mujin niestety nie trafiał często, pierwsze kilka strzałów musiał oddać w drzewa żeby mieć jakiekolwiek pojęcie o dystansie i mocy, a siła naciągu to też była inna sprawa. Generalnie łuk nie był aż taki prosty, jak można było się spodziewać. Mnóstwo czynników które wpływały na strzały zdecydowanie utrudniały zadanie zestrzelenia czegokolwiek. Shikarui musiał być w tym wyjątkowo dobry. Może to jego oczy? Dary natury, które pozwalały na oddawanie tak precyzyjnych strzałów? Albo był w tym bardzo sprawny sam z siebie. Następnie wrócili do domu i oprawili zwierzynę. Mujin głównie oglądał i obserwował, z własnego wyboru, woląc stać z boku i notować wszystko co tylko się dało. Jego notes uzupełnił się o szczegółowe rysunki zwierza, włącznie z nazwami części ciała. Mujin poprosił jeszcze o możliwość zatrzymania jednego z jego kłów w ramach możliwości potencjalnego użycia tego fragmentu do jego alchemicznych produktów. A potem? Potem zapadł wieczór i przyszła pora na onsen. To będzie jego drugi, kolejny z Sanadami. Całkowity przypadek? Nie, przypadki przecież nie istniały. Ale na skrupulatny plan tez to nie wyglądało. Po prostu poszedł z nimi. Gorące źródła podobno dobrze zmywały zmęczenie z podróży, a to zdecydowanie mu się przyda.

z/t + Asaka + Shikarui
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Wieczorny chłód sprzyjał spacerom. Zapewne gdyby nie mieli dzisiaj gościa, Shikarui namówiłby Asakę, by usiedli przy jeziorze, którego brzeg pokryty był roślinami odstraszającymi wredne komarzyska na tyle, na ile mogły być one odstraszane i tak by spędzili swój wieczór. Gwiazdy były przepiękne i starał się teraz nadrobić cały ten czas, w którym nie mógł ich za długo oglądać. Jak szlachetne kamienie wisiały na granacie, który w sposób idealny prezentował ich walory. Tak jak nie znał się na pięknie i nie był na nie zbyt wrażliwy - tak mógł powiedzieć, że gwiazdy własnie takie były. Piękne. Na szczęście nie musiał martwić się, że żadnej z nich nie mógł złapać - wystarczyło wyciągnąć do nich rękę i zamknąć palce. Już była twoja. Na wyłączność, by nikt ci jej nie ukradł. Dobrze, że te gwiazdy znajdował w oczach Asaki. Jego plan wieczoru zmienił się na tyle, że teraz uwzględniał gościa. Wiązała się z tym powinność, by odpowiedzieć na jego potrzeby, tak i ugoszczenie sake. Nie wypadało gościa nim nie poczęstować, tym bardziej nie wypadało kazać mu pić samemu. Ponoć podczas ciąży niedobrze było pić, zresztą białowłosa nawet nie miała ochoty, odrzucał ją ten zapach. Znowu przyciągały ją inne zapachy, których nawet by się nie spodziewał, albo robiła się hyperwrażliwa na inne. To tylko przejściowe - zapewniali medycy. Skoro przejściowe, to tak najwyraźniej miało być. Tak jak i miało być tak, że to on miał się napić sake. To nawet nie tak, że sake nie lubił. Jej smród mu przeszkadzał, źle mu się kojarzył, ale lubił czasem wypić wino do towarzystwa Asaki, jedną czy dwie czarki, dla samego rozluźnienia. Nie dziwiło go, że niektórzy mogli ten trunek pokochać bardziej od żywej istoty. Choć był zdradliwy, to przynosił poziom ukojenia, jakiego nie dało się zastąpić innym stymulantem. Ciało i umysł stawały się nad wyraz lekkie, a język tak lekki, znikały granice, świat stawał przed tobą z otwartymi bramami i krzyczał: czekam na podbicie! Więc ruszałeś nawet tam, gdzie na trzeźwo byś nie poszedł. W końcu po procentach byłeś dumnym lwem, gotowym na wyzwania. Zazwyczaj to jemu przychodziło łapać Asakę w pasie i zatrzymywać, żeby nie realizowała głupich pomysłów, jakie jej do głowy wtedy wpadały.
Po powrocie do domu i przebraniu się, oświadczył Asace, że napiją się w ogrodzie - szkoda marnować tak pięknej nocy. Jego odczuwanie zimna było zdecydowanie o wiele bardziej ułomne niż u większości osób, więc dla niego temperatura była jak najbardziej w sam raz. Ubrał nawet cieniutkie szaty, czarne rzecz jasna, wyszywane lawendowymi nićmi w ramach drobnych ozdób i dodatków. Mroźne, rześkie, górskie powietrze po długiej i gorącej kąpieli było dokładnie tym, czego potrzebował. Dawało nadzieję na to, że wytrzyma się chwilę dłużej, zanim alkohol sieknie na amen. Ciągle nie do końca potrafił się do trunku przyzwyczaić - może nie chciał? Może to była jakaś podświadomość? Nie bardzo się nad tym zastanawiał - ot, w jego wnętrzu ciągle istniał opór przed alkoholem. Całkowicie pijani ludzie wzbudzali w nim pogardę. Tacy, którzy już nawet ustać na nogach nie mogli i bełkotali tylko, rzygając pod własne nogi. Na szczęście miał pewną granicę, w której potrafił samemu sobie powiedzieć "dość".
Gotowy i w ubraniu wszedł do kuchni, żeby pomóc Asace i wziąć od niej rzeczy do wyniesienia, bo przecież - nie może się przemęczać, a wrażeń już miała dziś dość. I wtedy też przypomniał sobie coś, nad czym dumanie zajęło mu ostatni czas.
- Czytałem ostatnio o wielkich kotach zamieszkujących Prastary Las. O prawdziwych tygrysach, takich jak z obrazów. Chcę takiego. Są urocze. - Przez moment pomyślał, jakich słów Asaka użyła wtedy w stosunku do krów, kiedy tak zafiksowała się na ich punkcie. Urocze. Tak, one były urocze. Tygrysy w jego mniemaniu były urocze. Chociaż nie dawały mleka. - Koty mają dobry wpływ na sen i dzieci. - O tym też czytał. Co z tego, że między domowym dachowcem a tygrysem była ogromna różnica. Decyzja ta nie była jedną z tych już podjętych. Ostatnio nie było takich w zasadzie. Powoli uczył się szerszego dzielenia swoich planów i myśli z Asaką.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Lubiła te wieczorne spacery z Shikim nieopodal jeziora. Lubiła wiaterek, który targał długie włosy i ubrania, lubiła rześkie powietrze, którym się tutaj oddychało, lubiła ciszę i spokój. Lubiła też zanurzyć stopy w jeziorze, albo niedbale rzucać do niego płaskie kamienie i patrzyć jak odbijają się od tafli wody, nim zaczynały tonąć. Lubiła też te wieczorne rozmowy z fioletowookim. Nie to, żeby w ciągu dnia nie lubiła z nim rozmawiać, ale Shiki zdawał się… otwierać nieco bardziej wieczorami, gdy byli już zupełnie, całkowicie sami. Miło było tak sobie planować życie, snuć niestworzone historyjki z dzieckiem w roli głównej; myśleć nad imieniem, zastanawiać się jakie będzie i że niezależnie od tego co odziedziczy, o ile cokolwiek – będzie tak samo cudowne. I wiele z tych planów po prostu nie miało większego sensu, bo oboje zdawali sobie sprawę, gdy już ich potomek przyjdzie na świat, to nic nie będzie takim, jak to widzieli teraz. Życie zweryfikuje zupełnie wszystko i to było bardziej niż pewne. Tym niemniej białowłosa nie mogła się już doczekać. Wiedziała już jaka głupia była wzbraniając się przed dzieckiem przez początek ich małżeństwa i naprawdę w Watarimono zrozumiała jak wiele tracą. Dlatego teraz tak bardzo przepełniało ją to szczęście. Nic i nikt nie był tutaj przypadkowy.
Alkohol to było ostatnie o czym obecnie myślała. I ani myślała go teraz pić! Zupełnie ją do tego nie kusiło i jej koleżanka, iryoninka ze szpitala w Seiyamie mówiła, że to nawet lepiej, bo dziecko będzie zdrowsze. To był najlepszy argument na to wszystko i załatwiał wszystkie ewentualne „ale ze mną się nie napijesz?”. Naprawdę nie uważała też, że Shikarui, jeśli się napije o jedną czarkę za dużo, skończy jak Masayuki. Wierzyła, nie – wiedziała! – że to, co Shikarui przeżył i widział na własne oczy sprawia, że jego umysł nie jest tak zamknięty jak umysł jego ojca. Że wie więcej, zdaje sobie sprawę z większej ilości spraw i że nie popełni jego błędów. Popełni swoje i nie tak okropne, bo będzie miał u boku ją.
Asaka, gdy też się już przebrała, narzuciła sobie na ramiona płaszczyk, absolutnie nie chcąc się teraz przeziębić przez przypadek. Rzadko chorowała, organizm miała silniejszy, jak to kunoichi, ale i tak zwyczajnie nie było sensu kusić losu. Ona sama nie była ubrana w czerń – ponownie założyła na siebie wzorzystą, jednokolorową yukatę, tym razem w odcieniu kobaltu i z białym, kwiatowym wzorem lilii. Włosy rozpuściła i złapała tylko z boku, żeby nie wpadały jej do oczu.
- Tylko czy w naszym klimacie będzie mu się dobrze żyło? – odpowiedziała mu na to, ale uśmiechnęła się do męża. Słowo „urocze” w jego ustach było równie urocze, co dla niego tygrysy. Ale Asaka lubiła koty. Kotowate. Pewnie jakby takiego wychować od maleńkości, to przyzwyczaiłby się tak samo, jak zwykły kociak. - Hmm, no kot już jest. Łażą za nim małe kaczuszki. Chyba myślą, że jest ich mamą – to był dość śmieszny widok. Jak Asaka to ostatnio zobaczyła, to nie mogła się nadziwić i gapiła się przez okno w kuchni dobre kilka minut na ten ewenement. - Oglądam to od kilku ostatnich dni, a pani Chiasa mówiła, że widziała, jak śpią razem z nim w stajni na dole – ale coś w tym faktycznie było. Kocie mruczenie spędzało trochę trosk z ramion.
Razem z mężem zabrali do ogrodu talerze ze słodkościami, jakich narobiła – mochi i daifuku, ale też warzyw w tempurze i tonkatsu. Słodki sos teryaki też się znalazł. Kilka czystych talerzyków, czarek, dzbanek z białą herbatą. I alkohol – na dobry początek butelka daishyńskiej sake, ale na panów czekały też dużo słodsze, owocowe nalewki. Zdecydowanie też mocniejsze od ryżowego wina. Ogródek mieli uroczy – a teraz, późnym wieczorem, kwiaty wydzielały intensywny, słodki, naprawdę przyjemny zapach. Białowłosa, gdy już wszystko rozłożyli, wróciła się jeszcze do domu, żeby przynieść ze sobą gliniane naczynie, do którego wsadziła dość dużą świecę, mającą rozświetlać ciemność przy stoliku, do którego mieli zasiąść.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Notes i rysik z zawrotną szybkością przejeżdżały po kolejnych stronnicach, zapisując wszystko co tylko się dało. Ogromną wytrzymałość kryształu, Antykreatora, trening kontroli chakry opartej na zabawach w wodzie, pieczęcie i inne niesamowitości które wynikły w czasie rozmowy. A także przybliżoną lokalizację tego źródełka mając za punkt odniesienia dom Sanadów. Pewnie nie zapisał wszystkiego, nie było opcji żeby spamiętał wszystko. Dlatego też potrzebował notatek. O, o Jugo rzecz jasna też musiał napisać. Pamięć zwykłego człowieka nie jest w stanie objąć wszystkiego czego będzie potrzebował, jakaś nauka zawsze pójdzie w las. Ninja też nie był w stanie wszystkiego spamiętać, geniusz pokroju Mujina także. Dlatego robienie notatek trzeba było uprawiać regularnie. Dwójka Sanadów szła razem, dlatego Mujin nie musiał nawet się rozpraszać. Na jego twarzy widać było wyraz absolutnego skupienia, nieprzerwanego niczym i nikim. I to mu odpowiadało, nawet jeśli przyjechał w gości.
Mujin po powrocie do domu o dziwo się przebrał. Tak, zdarzało mu się nosić inne rzeczy niż jego standardowy uniform. W normalnych warunkach, w terenie i pracowni, nosił się standardowo. W przypadku innych okoliczności, przykładowo tych wymagających odpowiedniej etykiety, zakładał inne odzienie. Ale tylko przy specjalnych okazjach. To można było nazwać właśnie takową okazją. Dlatego kiedy zaczynały się już przygotowania do tego wielkiego wydarzenia opartego na alkoholu, ukazał się inny Mujin. Bardziej... swobodny? Co prawda nadal miał swoje najważniejsze akcesoria przy sobie, w tym czapeczkę. Twarz? Niezakryta. Powietrze tutaj wydawało się wyjątkowo czyste, głównie dlatego że byli mocno na obrzeżach wioski. Gdzie nie było zgiełku, odchodów, zanieczyszczeń. A nawet jeśli były, to nie były w aż takiej ilości. Chłodne powietrze nie zdradzało obecności żadnych nieporządności. Całe szczęście dla niego.
- I są bardzo pożyteczne. Pozbywają się gryzoni i są bardzo czystymi zwierzętami. - powiedział Mujin, wchodząc w rozmowę akurat w momencie kiedy poruszany był temat zwierząt. Koty faktycznie były bardzo dostojne. Starały się dbać o swoje futro, piłowały pazury... Z tego co wiedział, nigdy nie miał żadnego zwierzęcia na własność. Ale słyszał nieco o tym z zaufanych źródeł. Od klientów którzy za dużo gadali.
- Coś pomóc? Przynieść? - zapytał, oczekując chyba jakiegoś rodzaju polecenia pokroju "przenieś stół" czy "weź tą sałatkę" albo czegoś takiego. Jak już miał w tym uczestniczyć, to minimum przyzwoitości nakazywało żeby pomóc. Zwłaszcza że Asaka była ciężarna i nie była w pełni możliwości fizycznych.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości