Karczma Onigiri

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Asaka »

Oddanie ludzi z Karmazynowych Szczytów było chyba jednak nieco inne od oddania Uchiha czy tych z Wysp. Na Wyspach panował kult siły, w którym przetrwać miał najsilniejszy osobnik, a selekcja naturalna była na porządku dziennym. Asaka słyszała też, że gdy tamci mieszańcy uznają jakiś rozkaz za głupi, to go po prostu nie wykonają robiąc po swojemu. Uchiha byli pozerami. Niby kulturalni i mili, ale za maską tej gry kryli swoje prawdziwe zdanie. Kapryśni i nieprzewidywalni. Dumni tylko i wyłącznie ze swojego kekkei genkai – jak komuś takiemu ufać? Jak twierdzić, ze ktoś taki jest oddany, skoro by zyskać większą siłę musi poświęcić coś dla siebie najważniejszego…? Oddanie – ta… Ale samemu sobie. Egoistyczne. Wystarczyło spojrzeć na Yoshimitsu… Szaleństwo całkiem się już odbiło w jego niesamowitych oczach. Zaś w górach ludzie byli dumni. Dumni z siebie, ze swojego pochodzenia, gotowi bronić swojego miejsca zamieszkania do ostatniej kropli krwi, poświęcając wiele ze swojego szczęścia czy własnych korzyści. Byli lojalni względem siebie, bo jak inaczej można iść z kimś ramię w ramię do walki wiedząc, że gdy drugiemu cos się nie spodoba, to zrobi po swojemu i podkopie cały plan?
Asaka nigdy nie zastanawiała się ile pieniędzy potrzebowałby dostać Shikarui, by zapomnieć o wszystkim co ich łączyło i poszedł w inną stronę. Och, kochał pieniądze i był gotowy za nie zrobić wiele, ale gdyby pomyślała, czy wierzyła, ze mógłby dla nich ją tak po prostu zostawić, sprzedać czy zabić, to sama musiałaby odejść wiedząc, że nie może być z kimś, komu nie może ufać w całości. Ale ufała mu przecież. W wielu sytuacjach pokazał, że może mu ufać. Że może przestać liczyć tylko na siebie i znaleźć w nim oparcie, przekazując mu część swojego ciężaru, by mogli go nieść wspólnie. Tak jak on dzielił się swoim ciężarem z nią. Dużo większym, dużo boleśniejszym ciężarem – i dużo mniej chętnie; wręcz czasami trzeba było coś z niego wyciągać, tak, jakby to on nie ufał jej w całości. Jakby bał się tego, że go oceni, przewartościuje wszystko jeszcze raz i ucieknie póki jeszcze mogła. Białowłosa jednak była bardziej tolerancyjna niż na to wyglądała. Była też dużo łagodniejsza niż na to wskazywały jej harde i niezadowolone minki. A te, o ironio, wcale nie odbierały jej urody czy uroku. O tak, wiedziała jakie Shikarui ma podejście. Wiedziała, że on też, jak Uchiha, lubi bawić się w grę pozorów. W to co wypada, i w to co nie – na pokaz. Bo tak było wygodniej. Była gotowa pójść z nim do Sogen, choć mieszkając tam nie byłaby szczęśliwa. Była gotowa osiąść u Jugo i zrobiłaby to znacznie chętniej – znała tam życzliwych ludzi. I mogłaby pracować na to, by pogodzić dwa zwaśnione rody – swój z urodzenia i swój z małżeństwa. Shikarui miał jednak rację mówiąc, że Koseki mają większe możliwości i głupiec by z tego nie skorzystał. Zresztą… To nie przekreślało wcale tego pomysłu. Bo nad relacją Jugo i Kosekich nadal można było pracować. Nigdy jednak nie postawiła przed Shikim ultimatum – że albo zamieszkamy w Daishi na ziemiach Kosekich, albo koniec z nami. Wiedziała też, że wiele spraw jest mu zupełnie obojętnych, jak i to, że były takie, które wytrącały go z równowagi szybciej niż zdąży się policzyć do pięciu. I z jakiegoś powodu zawsze były to sprawy dotyczące jego nagmatwanej przeszłości, którą kobieta całkowicie akceptowała. Naprawdę. Wiedziała też, że potrafił być brutalny i bawić się przeciwnikiem. Widziała, że czasami aż za bardzo cieszyło go, gdy z przeciwnika leje się krew. Tak długo jednak jak nie przeszkadzało to misji – tak długo milczała. Zaczęło za to przeszkadzać wtedy, gdy próbowali zapanować nad Demonem. Dlatego dostał w policzek – by się opamiętał. Do teraz jednak Shiki nie usłyszał na ten temat żadnego komentarza.
Rzeczą porządną było usłyszeć historię z dwóch stron konfliktu, a nie tylko tego, kogo w lwiej części to dotyczyło. Toshiro przecież zachowywał się też tak, jakby żadnej tajemnicy nigdy nie było, więc co złego było w tym, by Asaka opowiedziała to wszystko ze swojej strony, tłumacząc niewtajemniczonemu wszystkie zawiłości, które pojawiły się w kłótni kilkanaście minut wcześniej. Co złego było też w tym, by żona opowiadała swojemu mężowi przeszłe historie swojego życia? Swojego i swoich przyja… nie, swoich znajomych.
- Toshiro wpadł w jakąś paranoję. Myśli, że każdy może czytać w jego myślach i odczytywać prawdę i kompletną historię, a nie tylko to, co było mówione na głos. On chyba sam już nie wie co było faktem i powszechną wiedzą, a co wiedział tylko on i wydawało mu się, że wiedzą wszyscy – Shikarui też miał paranoję. Oglądał się wiecznie za siebie i wokół, nie pozwalając, by za jego plecami znajdował się ktoś obcy. Ale w swej paranoi nie wmawiał innym, że coś było inaczej, albo, że świat jest czarno-biały, gdy był pełen żywych kolorów.
Czarnowłosy z delikatnością, o jaką trudno było go posądzić, gładził Asakę, sprawiając, że układała się pod tym gestem jak plastelina. Ulegała i uspokajała się, choć uścisku swoich dłoni na jego drugiej ręce czy tej zaciśniętej na ubraniu na jego plecach nie poluzowała. Wręcz przysunęła się bardziej, zawierzając ciężar swojej duszy i bolącego serca jemu.
- Nikt nie wiedział. Po naszym weselu powiedziała mi Hotaru. Mi i rodzicom. Każde z nas było tak samo mocno zdziwione. Nie wiem sąd niby miałabym to wiedzieć, nie wiedziałam nawet, że jego rodzice pochodzili z Sogen, od Uchiha. Przecież nawet mówi tak jak my! – trudno by mówił z innym akcentem, skoro urodził się w Daishi i spędził tam całe swoje życie. - Nie. Przekreśla wszystko w co wierzę i o co walczę. Miał całe życie by się w tym połapać. On chyba to lubi. Bycie odludkiem. Tak jak większość Uchiha. Nienawidzi tego rodu, a kreuje się kropka w kropkę na takiego samego zapatrzonego w siebie i swój świat faceta – Asaka nigdy nie kryła się przed Shikim z tym, co myśli o Uchiha. I nie było to zdanie oparte na niczym czy na plotkach. Widziała to na własne oczy. - Nie, Shikarui. Niech idzie w swoją stronę i szuka tego swojego miejsca na ziemi po swojemu – wiedziała, o czym mówił. Przecież… znała jego podejście.
Spojrzała na niego, gdy dotknął jej twarzy. Najpierw błądziła w tych cieniach, niewiele widząc, ale znała jego rysy na pamięć, teraz więc niemalże widziała drobne zmarszczki mimiczne wokół jego ust, gdy do niej mówił. Widziała też błysk w jego oczach, gdy podniosła wzrok tak, jakby chciała spojrzeć właśnie tam.
Był lekarstwem. Balsamem na rany jej serca i duszy. Podporą, która wysłuchiwała jej od początku do końca, nie przerywając i nie negując niczego. Ocierał łzy, o których zapomniała już jak smakują i jak znaczą drogę po policzkach. A później lekkim jak piórko pocałunkiem zdejmował ciężar z jej drobnych ramion. Był lekarstwem, którego ona nie zamierzała nikomu oddać. Choć w tej chwili ona oddawała mu swój oddech.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Shikarui »

Oddanie oddaniu nierówne. Jedno słowo, jedno znaczenie. Wiele możliwości. Nie dlatego, że można było je luźno interpretować, a dlatego, że ludzie nauczyli się je luźno postrzegać. Nikt nie pyta słownik o zdanie, kiedy podaje kolejną błędną definicję jednego wyrazu. Nie pytali o to w Karmazynowych, nie pytali u Uchiha i nie pytali w Cesarstwie. Tam, skąd przybyli, też nikt nie zadawał pytań. U tych, co władali elementem drewna. I każdy interpretował tę wierność po swojemu i każdy mógł powiedzieć, że zależy mu na rodzie. Nie zgodziłby się, gdyby Asaka powiedziała, że tylko w Karmazynowych Szczytach pozostawali oddani pomimo wszystko. A wiedział, że by tak powiedziała. Wierzyła w swój ród i ludzi, którzy ją otaczali - łatwowiernie, jego zdaniem. W Karmazynowych kręcili się tacy sami zdrajcy co na Równinach. Jedyna różnica polegała na tym, że inaczej rozgrywali swoje gry. Równin pragnął każdy ród, a kto pragnął Karmazynowych? Nikt. Ten odsunięty od reszty świata kawałek ziemi wydawał się być rajem. Koseki zdawali się być tymi, co odsuwają się od wszelkich konfliktów, bo zwyczajnie nie mieli żadnego powodu, żeby w cokolwiek się uwikływać. Władali tak rozległymi terenami, że nawet nie było jak ich zaludnić. Mieli dostęp do wszystkiego - morza, gór, rzek. Urodzajnych pól i podmokłych dolin. Lata były bardzo urodzajne, lasy pełne zwierzyny przez zimę. Dla nich gra była prostsza. Tam, gdzie panował dobrobyt, tam trudniej było o wewnętrzne konflikty. Potaknąłby natomiast tym różnicom, które widziała między własnym rodem a tymi wszystkimi pozostałymi. Po to przecież, poniekąd, zwiedzili taki kawał świata. Byli niemal w każdym zakamarku - prócz na pustyni. Lecz Shikarui nie chciał oglądać złotych piasków. Tam, gdzie czuł się aż zbyt mało bezpiecznie przez brak wody.
Decyzje, jakie razem podejmowali, były dobre - ponieważ wspólne. Nie zawsze te, które mówione były głośno, bo Shikarui nie zapytał, czy Asaka nie przeniesie się z nim do Jugo. Znał odpowiedź bez jej słów. Uważał, że będzie im tutaj wygodniej. Ona będzie miała blisko do swojej rodziny, on do... do koryta. I myślał o tym, by ścisnąć ze sobą Kosekich i Jugo. Aby jego pobratymcy przestali być odludkami... tyko jednocześnie wcale nie był pewien, co dokładnie chce osiągnąć. Jugo nie bez przyczyny żyli tak a nie inaczej. Ich "dar", z jakim się rodzili, klątwa, jaką posiadali, nie była prosta do kontroli. Ludzie uważali ich za demony - nawet wśród ninja panowało takie przekonanie. Potwory. Nie bez powodu - potworami w większości byli. Kaganiec tutaj nie pomagał. Nie, to Koseki dawali możliwości. I rzeczywiście tylko głupiec by z nich nie skorzystał.
Historia Toshiro prezentowała się rzeczywiście dziwnie w stosunku do tego, co mówił. Jakby Asaka i on posiadali dwie zupełnie odmienne od siebie wersje. Pogodzić je? Oj - ciężko. Czarnowłosy już teraz był lekko skonfundowany i nie wiedział, gdzie położyła się prawda - pewnie po środku. Między tym, czego Asaka nie widziała, co widziała i ile działo się w głowie młodego shinobiego. Skoro więc jemu ciężko było się odnaleźć, to co dopiero Asace, która tyle czasu żyła w kłamstwie? Bo to w tym momencie brzmiało jak kłamstwo, którym białowłosa była karmiona, by potem od pstryknięcia wszystko przekreślić. Wyjmij niepotrzebne kartki z życiorysu i wywal je do kosza - proszę, tyle daję w zamian za tę przyjaźń. Ludzie się zmieniali, choć Shikarui za bardzo nie rozumiał, jak mogą się zmienić do tego stopnia. Co musi zachodzić w ich głowie. Co tam się dzieje, jaki chaos, jakie poplątanie? W jego prostym świecie przyczyn, skutków i bez nadmiernego zastanawiania się nad wszechrzeczą zdawało się to nieprawdopodobną. Rozumiał, że dla postronnych to zawsze wygląda inaczej, ale ostatnim, o co by podejrzewał młodego Toshiro to o to, że jest takim samym manipulatorskim skurwysynem jak on.
Nie potrzebował więcej zapewnień. Niech więc idzie i odkrywa swoją drogę - byleby jej nie zepsuł. Lubił Toshiro, rzecz jasna.
Lubił też jednak Chise.
Zatonął w jej pocałunkach, zapachu i smaku ciała, zamierzając na ten kawałek nocy skraść ją całą. Zmyć łzy. Zmyć wspomnienie po demonie. Zapomnieć się na kilka chwil, gdy była tak kusząco bezbronna.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Asaka »

Shikarui mógłby się jednak bardzo mocno zdziwić, bo nigdy by czegoś takiego nie usłyszał od Asaki – że tylko w Karmazynowych Szczytach pozostali ludzie oddani. Nie. Tacy byli wszędzie, jednak nietrudno było zauważyć, że akurat w Karmazynowych Szczytach odetek takich ludzi był znacznie większy. Wychowani w swojej tradycyjnej kulturze, stojący murem za swoimi liderami. Choć może to dlatego, że byli charyzmatyczni. Hyuga Reiko był i miał taki piękny uśmiech. Koseki Kazuo był i jak zagrzmiał, to wszyscy milkli, bojąc się o swoje życie. Yamanaka Arisu… Asaka nie wiedziała jaka była ta kobieta, wiedziała natomiast, że Kazuo-dono nie przepadał za liderką rodu z Soso. Nie znała liderów innych prowincji, jednak widziała ludzi i ich zachowanie. W górach najłatwiej było komuś zaufać – ale to pewnie dlatego, była tam wśród swoich. Ludzie z Wysp też całkiem przypadli jej do gustu. Tylko te Równiny… Zgadza się, dla Kosekich gra była prostsza – żyli na krańcu świata, którego nikt nie chciał. W górach, bo kto normalny chciałby żyć w górach, gdzie trzeba się namęczyć, żeby gdzieś się dostać? Nie rozumiała co takiego jest na Wietrznych Równinach, że wszyscy zdawali się mieć na to chętkę. Zaś Daishi miało jeszcze jedną rzecz, przez co byli mało tykalni – Kosekich i ich tarcze. Trudno wyobrazić sobie ród, który najechałby ich w górach, gdzie otoczyliby się kryształem niczym niezniszczalną fortecą.
Znała swoje miejsce. Poszłaby za Shikaruiem i za jego decyzją, bo to on był mężczyzną i miał w gruncie rzeczy ostatnie słowo w spornych kwestiach. Gdyby była zwykłą kobietą to pewnie w ogóle nie miałaby nic do gadania, ale nie była – miała nieco większy posłuch i prawa, jednak głową rodziny był właśnie Shiki. Ten sam, który wyglądał na takiego łagodnego i oddający pałeczkę swojej żonie, której często te decyzje jednak pozwalał podejmować. Bo to lubiła. A jemu było obojętne. Jednak gdy czegoś chciał i mówił o tym głośno, Asaka się z nim nie sprzeczała, chyba, że byłoby to skrajnie głupie. On jednak nie był idiotą. To i nie było takich sprzeczek. Oboje myśleli o tym samym w sprawie Jugo, choć nigdy nie rozmawiali o tym na głos. Jugo należało się bać. Lecz jeśli jakiś ród miałby sobie z nimi poradzić, to byli to właśnie Władcy Kryształu.
- Wiesz… - odezwała się jeszcze po chwili. - Myślę, że mój ojciec wiedział. O tym skąd pochodzili rodzice Toshiro i dlaczego u nas zamieszkali. W końcu był i jest Kogo rodu. Ale wydaje mi się, że nie wiedział, że odziedziczył ich doujutsu. Zdziwienie mojego ojca było zbyt rzeczywiste, by było udawane – wyznała mu i westchnęła. - Czuję się jakby wszystko co znam ktoś tak po prostu przekreślił i wymazał. Jakbym całe moje życie – bo dla Asaki całym życiem było odkąd zamieszkała w Seiyamie i rozpoczęła trening i… życie - trwała w jednym wielkim kłamstwie. To, kim jest Toshiro naprawdę nie było powszechnie znane. Zapytaj kogokolwiek w Seiyamie. Pewnie nawet nie będą go kojarzyć. Po co robić tajemnicę z czegoś co tajemnicą nie jest? Hotaru mówiła, że przy weselnym stole prosił, by nie podawać tej informacji dalej. Więc… jaki sens? Nic mi się tu nie zgadza – gadała i gadała. Dźwięk jej głosu zagłuszał, przynajmniej minimalnie, ten ból, który czuła w sercu. Słowa, które wypowiadała sprawiały, że utwierdzała się w przekonaniu, że nic tu do siebie nie pasuje.
Nie lubiła morza. Nie lubiła kołysania, które wywracało wnętrzności na drugą stronę. Lubiła jednak tonąć. Zwłaszcza będąc w ramionach ukochanej osoby – tej samej, która nosiła teraz na barkach jej smutki i wątpliwości. I tej samej, która starała się sprawić, by zapomniała choć na chwilę. Rzadko kiedy była tak bezbronna jak dziś. Nie lubiła tego uczucia na co dzień. Ale lubiła być bezbronna, gdy byli sam na sam.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Shikarui »

Zdziwiłby się. Na szczęście Asaka potrafiła go zadziwiać, dzięki czemu nigdy nie mógł się nią znudzić. Mól słuchać i odkrywać raz za razem. Niby tyle się znali, a wciąż tak wiele pozostawało do poznania. Niby tyle pozostawało do poznania, a przecież znał ją już jak nikogo innego. Tak jak i nikt inny nie znał go tak jak ona. Być może nie licząc tych osób, które zawsze były najbliżej. Matka. Saki. Shikarui o niej nie wspominał. Nie wspominał też o złotowłosej Jugo i nie wspominał o pogrzebie. Temat zatonął, jak jeden z wielu, o których czarnowłosy nie chciał rozmawiać. Nie cierpiał z ich powodu, nie były jego cieniem, kolcem w podbrzuszu, nie było tam czego leczyć. Pozostawała blizna i gdyby zacząć ją trącać, otworzyłaby się na nowo - wtedy byłoby co leczyć. Asaka uważała, że godne życie to takie, w której niczego nie żałujesz. Do śmierci Saki Shikarui uważał, że niczego nie żałował. Wtedy nagle zaczął żałować bardzo wielu rzeczy - dlatego tak rzewnie płakał. I dlatego nie chciał wypuścić zziębniętego, pozbawionego życia ciała, które nie rozkładało się tylko ze względu na mroźną zimę, jaka wtedy panowała.
Ucałował ją w czoło i wyciągnął spod nich kołdrę, samemu się nieco unosząc. Ściągnął ze stóp Asaki buty i sam potem ściągnął swoje, żeby się położyć na łóżku i gestem zaprosić ją do siebie, aby nakryć ich obu kołdrą i móc ją mocno do siebie przytulić. Objąć ramieniem. Takim sposobem była nienaruszalna. Nieosiągalna dla świata. Takim sposobem miał ją na wyłączność i bardzo mu się to podobało. Takim sposobem też mogła mówić, ile tylko zapragnęła, a jego ucho zawsze było przeznaczone dla niej. O czymkolwiek nie zapragnęłaby opowiedzieć, czego zrobić, starał się zrozumieć. Zawsze przyswajał i akceptował.
- Poplątana historia. - I nie chodziło mu o to, że historia Toshiro była poplątana, a to wszystko, co się wokół niej działo. Co (w ostatecznym rozrachunku) wyszło dzisiaj, tej właśnie nocy. Tak po prostu i niespodziewanie. Bardziej dla niej niż dla niego tak naprawdę, bo o to właśnie ta historia się rozbijała. Jemu to była zgoła obojętne - jego zmiana. Takiego go poznał - niepewnego, szukającego swojej drogi chłopaka, który ciągle spychany jest na drugi, może nawet trzeci plan. Ciągle gdzieś obok, podczas gdy miał ochotę zabłyszczeć. Niedoceniony nawet wtedy, kiedy należało go docenić - jak przy przesłuchaniu tamtych ninja w lesie. Dla Asaki robiło to różnicę ogromną. Wypowiedziała dokładnie te słowa na głos, o których myślał, jakby na moment otworzyła książkę i zapożyczyła z niej cytat. To tak apropo paranoi dotyczącej czytania w umyśle. Rzeczywiście ich paranoje rozbijały się na dwa odrębne modele - jego i Toshiro. - Może zechciał się uwolnić i stać się pierwszoplanowym bohaterem swojej własnej opowieści. - Podsunął Asace. Ona go znała przecież lepiej od niego. To wszystko nie musiało się obijać o świadome kłamstwa. Umysł, ta przerażająca i niezbadana rzecz, krył wiele sekretów. Potrafił zakryć jeszcze więcej, kiedy podświadomie zmienialiśmy obrazy z przeszłości na takie, jakimi chcielibyśmy je zobaczyć. Nie takimi, jakimi były naprawdę. - Nie kłamie celowo. Oszukał samego siebie. Poddał się swojej słabości, którą jest dla niego brzemię Uchiha. - Coś ci Uchiha mieli w sobie, że każdy z nich przeżywał osobiste obsesje. Że nie potrafili patrzeć do przodu, tylko ciągle goniły ich demony przeszłości. Czarnowłosemu wydawało się to absurdalne. Tak długo, jak to coś nie ma przewagi nad tobą, należy stawić temu czoła. W innym wypadku wzruszyć ramionami, jeśli nie zagrażało twojemu życie. Lecz, ach tak, tu wchodzi ta dziwna dumna, honorowość... te śmieszne rzeczy, które zaczynał łapać, bo zaczynał siebie samego uważać za gościa. Z pozycji psa przeszedł do pozycji człowieka. Z pozycji człowieka stał się shinobim. Z bycia shinobim zaczynał sięgać po bycie naprawdę dobrym shinobim. Takim, którego się bano. Takim, którego szanowano. Kul siły - bo przecież tylko to wyznawał Shikarui.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Asaka »

Nigdy nie chciała sprawiać mu bólu – chciała być tego zupełnym przeciwieństwem. Kojącym opatrunkiem na rany, które zadało mu życie i inni ludzie. Nie te blizny, które nosił na swoim ciele, jedne ładniejsze, drugie brzydsze – nie te fizyczne, z których trzy te najgorsze dobra Rida usunęła. Chodziło o te rany, których nie było widać gołym okiem, ale gdy wiedziało się jak patrzeć, to były widoczne. Rany, które sprawiały, że Shikarui był w gruncie rzeczy wycofanym i cichym człowiekiem, który musiał uczyć się świata i tego, jak w nim żyć nie od lat najmłodszych, a od momentu, gdy opuścił swoją klatkę. Więzienie zgotowane i zbudowane przez najbliższą rodzinę. Teraz ona była jego najbliższą rodziną. Zupełnie inną, bo nie tą przymusową, a tą wybraną całkowicie świadomie. Wiedziała, jak wiele kosztowało go powiedzenie o sobie, swoim życiu czegoś więcej. Że bał się tego, co mogłaby powiedzieć albo pomyśleć. A ją bolało, że tak długo musiała składać sobie jego życie z puzzli, które gdzieś tam w swojej nieuwadze powiedział na głos. Już trochę czasu minęło od tego, gdy go przycisnęła i powiedział coś więcej – i czy było gorzej? Czy była zawiedziona, przekreśliła go, albo się nim brzydziła? Absolutnie nie. Nie wszystko było łatwo przyswoić i zaakceptować, ale życie to nie bajka – i tak jak ona trafiła na ludzi, którzy podnieśli ją z dna, tak ona chciała robić dla niego to samo. Zasługiwał na to. Sama jednak nie zaczynała tych bolesnych tematów, a przynajmniej tych, o których wiedziała. Nie rozgrzebywała więc jego pamięci o Saki, wystarczyło jej, że widziała jego rozpacz wtedy, gdy na złamanie karku biegła do Nawabari. Wystarczyło, że opowiedział raz o ich relacji i relacji panującej w jego rodzinie. Nie mówiła też o Miwako, ani o Shuichim – choć Asaka sądziła, że coś po prostu musiało się stać, że nie pojawili się na ich weselu. Może rodzice jej nie pozwolili, opowiadała w końcu, że mają dla niej plan zgoła inny niż życie kunoichi. A Shuichi? Może pilnie musiał iść na jakąś misję – zdarzało się. Białowłosa ich nie skreślała, oboje bardzo przypadli jej go gustu. Tym niemniej była tutaj właśnie po to, by leczyć jego rany. By mógł powiedzieć co go boli i co mu przeszkadza, a ona – by coś temu zaradzić. Albo po prostu wysłuchać i potrzymać go za rękę, albo tulić do snu by odgonić koszmary.
Z wdzięcznością przyjęła zmianę pozycji i ułożenie się na posłaniu. Ciepło kołdry i ramienia Shikaruiego. Trudno uwierzyć, że ktoś tak gwałtowny potrafił być jednocześnie tak bardzo delikatny na drugiej istoty, prawda? Ale złotooka od zawsze widziała w nim nieco więcej. Nie tymi złotymi oczyma, a sercem.
- Nikt nigdy go nie spychał na drugi plan. Sam się tam umiejscowił. A ja czuję się tak, jakbym właśnie poznała inną osobę. I to nie taką, którą bym szanowała. Tylko taką, którą bym gardziła – ona też objęła go ręką, przysuwając się pod pościelą jeszcze bliżej. - Sprawił, że czuję się jak najgorsza przyjaciółka. Taka, która nie wspiera i niczym się nie interesuje, poza sobą. A tak nie było. Wiem to, ale jednak w jego słowach tak właśnie wyglądam. Gdybym nie wiedziała jak to faktycznie wyglądało, to sobą też zaczęłabym teraz gardzić – mówiła i mówiła, wylewając swoje żale. Słowa, które kołatały się gdzieś po jej umyśle. Nie była osobą, która użalałaby się nad sobą. Nie była też osobą, która tak bardzo by się przed kimś uzewnętrzniała. Do tej pory też podczas tego czasu, który razem spędzali nie było to zresztą konieczne. Shikarui mógł więc usłyszeć jak bardzo pogmatwane potrafiły być jej myśli – tej poukładanej i twardo stąpającej po ziemi osoby. Ile potrafiło być w niej samej żalu, złości i niepewności. Syfu, którym nie dzieliła się chętnie ze światem. Ale i Shikarui był jej prywatnym światem – takim, przed którym nie miała żadnych oporów. - Te ich przeklęte oczy i przeklęte ambicje. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie – przeznaczenie ludzi dotkniętych klątwą sharingana. Destrukcja samego siebie i wszystkich wokół. Przeznaczenie się rozwijało i powoli wypełniało, niezależnie od tego jak bardzo Toshiro chciał od tego uciec. Uciekając stawał się taki sam jak oni wszyscy.
Mogli rozmawiać o tym jeszcze długo. Ale czasami słowa nie były potrzebne. I choć potrafiły otworzyć wiele pozornie zamkniętych drzwi – czasami to czyny były ważniejsze. Tak jak teraz, gdy kobieta otulona zapachem czarnowłosego pozwoliła sobie zatonąć. Zapomnieć choć na chwilę o smutku i strachu, o demonach i czarnych ptakach. Tylko on miał moc zdolną do tego, by mogła się tak zatracić w chwili. Nie uciekała od tego.
Nie było przed czym.
Wiadomość od Toshiro mogła skwitować tylko wymownym milczeniem. I lwią zmarszczką pomiędzy jej brwiami.
- Nic nie zrozumiał – fuknęła pod nosem jeszcze, nim podziękowała karczmarzowi za przekazanie karteczki i nim razem z Shikim wyszli z budynku. Chciała jeszcze obejrzeć okolice Ryuzaku nim wyruszą w drogę do domu.

[z/t] x2
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Shinji

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Shinji »

Jesienne słońce było już w zenicie, kiedy Shinji razem z Hajime opuścili mieszkanie. Już samo to było dla siwowłosego dość... dziwnym przeżyciem. W normalnych warunkach już od wielu godzin byłby zajęty obowiązkami. Wszak wydojenie krów i nakarmienie trzody chlewnej nie mogło czekać całego dnia, a w okół domu i - nawet jeżeli nieubłaganie zbliżała się zimna, - również w polu wciąż była masa roboty. Co prawda i w niewielkim mieszkaniu starszego brata miał się czym zająć, bo samo uporządkowanie paleniska i kuchennego aneksu, żeby następnie móc ugotować skromny posiłek z resztek ryżu (który udało mu się jakimś cudem znaleźć) oraz suszonej makreli (pozostałej jeszcze z prowiantu jaki zapakował sobie na wyprawę do osady), zajęło go wystarczająco,jednak brat, którego nie widział od pięciu lat dość go dziwił. Oczekiwał, że spotka majestatycznego młodzieńca, pogrążonego w księgach i zajętego zgłębianiem wiedzy, a tymczasem kruczowłosy nie był skłonny wstać z łóżka przez całe przedpołudnie. Przespał nawet poranne modły! Zawinięty w koc niczym sushi, warczał budzony, że medytuje, aby lepiej połączyć się z Jashinem, jednak dźwięki, które niespełna kilka minut później zaczął z siebie wydawać, dziwnie przypominały chrapanie. Do tego ten zapach, który wydobywał z siebie kruczowłosy... Gdy poprzedniej nocy otworzył mu po raz pierwszy drzwi była to ostra i gryząca woń, a sam mężczyzna zdawał się być w jakimś dziwnym transie. Bełkotał i ledwie trzymał się na nogach, a w końcu upadł nieprzytomny na łóżko. Dziś woń była słodka, nieomal stęchła, jakby najadł się czegoś sfermentowanego. Nie mówił również wiele, zakomunikował jedynie, że wychodzą i tak znaleźli się w drodze do... cóż Shinji nie wiedział dokąd. Miał jedynie nadzieję, że tak dziwnie zachowujący się Hajime, chce zaprowadzić go do świątyni, jednak gdy tylko znaleźli się na zewnątrz przestał zastanawiać się nad celem ich podróży, zmieniając się w mieszankę konsternacji, szoku, obrzydzenia i podniecenia, która poruszała się na dwóch nogach przez uliczki osady.
Co prawda już dzień wcześniej, przybywszy do tego miejsca po raz pierwszy, spędził przynajmniej kilka godzin wśród pajęczyny uliczek Ryuzaku no Taki, jednak skupienie na poszukiwaniach brata, jak i późna pora nie pozwoliły mu na prawdziwe odczucie atmosfery tego miejsca. A odczuwać było co, zwłaszcza gdy przez całe życie mniej, czy więcej ograniczało się do życia na odosobnionej farmie. To miejsce śmierdziało rybami, kurzem i ludzkim potem, ale jednocześnie pachniało słoną, morską wodą i świeżo parzoną herbatą, a do tego niektóre kobiety roztaczały kwiatową, duszącą woń. Przy szaro-brązowych, zaniedbanych budynkach na próżno było szukać skrawka ogródka, a i te piękne, ozdobione drewnianymi rzeźbieniami ograniczały solidne płoty, sprawiając wrażenie, jakby nikt nie miał tu miejsca do życia. Wystarczało jednak spojrzeć w stronę oceanu, aby poczuć nieograniczoną wręcz przestrzeń. Nie było słychać śpiewu ptaków, za to wszechobecny gwar, przekrzykiwania i rozmowy, od których miał wrażenie, iż czaszka pęknie mu z bólu, ale jednocześnie przywoływały lekki uśmiech na jego twarzy. Nigdy nie słyszał tylu osób na raz.
- Uważaj jak chodzisz!
Z zamyślenia wyrwał go ból ramienia i krzyk mężczyzny, z którym zderzył się, nieco za długo skupiając uwagę na ulicznym straganie, zamiast patrzyć przez siebie. Spacer w takim tłoku był niemal wyzwaniem i zastanawiało go w jaki sposób, idący obok Hajime robi to z taką łatwością. Wszak przypominało to labirynt, taki jak na rysunkach w książkach, tylko te ściany nie były wykonane z drewna. Ruszały się, przekrzykiwały i zdawały wręcz specjalnie próbować wbiec mu pod nogi! Nic dziwnego, że z pewną dozą ulgi przyjął, gdy jego brat skręcił, wchodząc do pobielanego budynku, w którego środku znajdowało się kilka (a może kilkanaście) oddzielonych od siebie papierowymi ścianami tradycyjnych stolików. Uchylił usta, z zapartym tchem przyglądając się tak pięknemu wnętrzu, chociaż na świątynie to nie wyglądało...
0 x
Hajime

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Hajime »

Czerwone ślepie uchyliły się tylko na sekundę, kiedy jakaś obca(!) dłoń spoczęła na jego barku i zaczęła szturchnęła go, jęcząc przy tym coś o modłach do o najwyższego. Już w tej chwili Hajime zdał sobie sprawę, że coś tu trąci i nie trzyma się kupy. Po pierwsze: nadal był pijany w trzy tyłki, co oznacza, że wypił więcej niż pamięta - zrozumiały błąd, choć sparowany z ową stacją zdecydowanie nie przydatny. Po drugie: nie wiedział kto mu właśnie chodzi po mieszkaniu, nie wiedział po co tego kogoś w ogóle WPUŚCIŁ! Czy on go w ogóle wpuścił? Czy właśnie jakiś włamywacz plątał mu się po jego mieszkanku? Czy… Na Jashina, czy może przyszedł z nim do domu, rączka w rączkę, krzywym spacerkiem z baru do łóżka? Ostre warknięcie przebiło powietrze, kiedy mężczyzna zacisną swoje zęby i spiął mięśnie, przewracając się tym samym na drugi bok swojego łózka i mamrocząc coś pod nosem. Było mu niedobrze, stres uciskał jego żołądek a nietrzeźwy mózg nie był wstanie podtrzymać nawału informacji.
Kilkanaście godzin później spędzonych na skacowanych drzemkach, kiedy jego umiejętności dedukcji po raz kolejny były do czegokolwiek przydatne, Hajime w końcu był gotowy rozwinąć zagadkę tajemniczego gościa szwendającego się po jego kuchni. Lustrowanie pleców mężczyzny (bo na babe to nie wyglądało) przez dziurę w starym kocu zdecydowanie nie można było nazwać zawziętym czy owocnym śledztwem, jednak nadal zmęczony i obolały nie miał siły na nic innego. Już chciał wyczołgać się z pod pierzyny i po prostu porozmawiać z gościem w cztery oczy, kiedy skrawek urwanego filmy z zeszłej nocy przebiegł mu przed oczyma. Wysoka figura o śnieżnobiałych włosach i zezowatych, charakterystycznie złotych ślepkach, które tyle razy wyszukiwały go w trudnych sytuacjach… Jashin robi sobie z niego jaja, prawda?

- Idziemy - rzucił, biorąc pod pachę zieloną kurtkę i bez zbędnych ceregieli wyruszył ku ulicy. Potrzebował alkoholu, potrzebował czegokolwiek z procentem i możliwościami zżerania wątroby zanim zacznie jakąkolwiek rozmowę z młodszym bratem. W tym momencie przeklina siebie z przeszłości za to, że wypił ostatnią rezerwę trunku w swoim domu i jeszcze niczego nie odkupił. Właśnie na takie momenty trzyma się w szafie jakąś tanią sakę lub chociażby denaturat, do jasnej cholery Hajime! Teraz musiał przebijać się przez ulice osady na kacu w samo południe, gdzie słonce zdecydowanie bardziej przypominało zabójczy laser niż cokolwiek innego. Czemu Shinji nie mógł przyplątać się pod jego próg w nocy? A nie czekaj…
- Siadaj - warkną po raz kolejny głosem nietolerującym sprzeciwu, znajdując w końcu miejsce, uroczą Karczmę Onigiri, która serwowała trunki dla dorosłych. Tak, to był obecnie jedyny wymóg jakim Hajime się kierował. - Dopóki się nie napije, siedzisz chicho - wypowiedział przez zaciśnięte zęby, chowając twarz w dłonie. Musiał się napić albo stress zaraz sprawi, że zawartość żołądka znajdzie się na stole lokalu. Kiedy butelka sake ledwo co stuknęła się z drewnianą powierzchnią, mężczyzna nie mogąc czkać ani sekundy dłużej, wziął ją w dłoni i zaczął pić z gwinta. Zasygnalizował szybko zaskoczonej kelnerce, że wszystko jest w porządku. Oh, słodki trunek zaczął piec go w gardło i usta, sprawiając iż wszystkie problemu odpłyneły gdzieś tam w dal.
0 x
Shinji

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Shinji »

Ruszył za bratem do stolika, by następnie powoli i wygładzając każde zagięcie materiału na swoim haori, usiąść przy jego blacie. Miał na sobie wszak odświętne ubrania, których na co dzień nosić mu wolno nie było i chociaż paradował w nich już przez ostatnie kilka dni, wciąż obchodził się z nimi niczym dziecko, które całe życie bawiło się patykami, a nagle dostało drogą zabawkę. Gdy skończył utkwił spojrzenie w twarzy Hajime, milcząc jednak, tak jak brat sobie zażyczył. To nie była przyjemna cisza. Czerwone oczy mężczyzny zdawały się przeszywać go na wskróś, do tego szorstki ton, którym go uraczył... Czyżby wciąż był zły o to, z jakim rozbawieniem dzień wcześniej wyraził się co do różnicy w ich wzroście? W końcu ostatni raz widział go pięć lat temu i mimo, iż w gruncie rzeczy wciąż był w stanie poznać w tej wychudzonej twarzy swojego pucołowatego starszego brata, to wiele się zmieniło.
Będąc jeszcze dzieckiem i żyjąc wspólnie w ich białym domku nie słuchałby go tak bezdyskusyjnie. Oh nie, zapewne na złość i na przekór (jak to często z rodzeństwem bywa), paplałby trzy po trzy, aby jedynie pokazać, że rok różnicy między nimi nie daje mu absolutnie żadnej możliwości wydawania rozkazów w tej relacji. Jednak teraz było teraz i siwy zezulec zdążył pojąć, że w tym momencie, po nawianiu od rodziców z sakwą pieniędzy, jest absolutnie zależny od Hajime i kłótnia była ostatnim, do czego powinien dopuścić. Bo co miałby wtedy zrobić? Nie wiedział jak trafić do świątyni, a i o drogę przecież nikogo nie spyta, osada była wielka i obca, a powrót do domu i czekająca go tam konfrontacja były najbardziej przerażającą wizją. Z trudem przełknął ślinę na wyobrażenie złości ojca, zastanawiając się jaka kara by go czekała za tą samowolkę, kiedy o blat stołu stuknęło naczynie przyniesione przez kobietę. Podniósł wzrok na jej okrągłą twarz, dość automatycznie posyłając jej serdeczny uśmiech. Czy pełniła w tym miejscu jakiś rodzaj służby? Czy Hajime był kimś bardzo znanym, że usługiwała mu bez słowa? A może każdy mógł wejść tu i zażyczyć sobie napoju?
Odwrócił wzrok na powrót w stronę Hajime, uchylając ze zdziwieniem usta, kiedy ten tak łapczywie zabrał się za picie zamówionego trunku. Czy aż tak paliło go pragnienie? Przecież, jeszcze przed tym jak jego brat się obudził przyniósł do domu ze studni świeżą wodę i mimo, iż nie znalazł herbaty, którą można by zaparzyć, to podgrzał ją na żeliwnym piecyku do przyjemnej temperatury.
Tyle pytań i tak mało odpowiedzi...
- Ojciec przysłał mnie do ciebie, żebyś mnie szkolił – wyrzucił z siebie szybko, gdy brat oderwał butelkę od ust. Milczenie dało mu wystarczająco długą ilość czasu na przemyślenie tego co i jak powinien powiedzieć. Kruczowłosy nie wydawał się tryskać radością na jego widok, więc opowiedzenie prawdy, mogłoby skończyć się odesłaniem go na farmę... No chyba, że było to życzenie Kenshina, któremu oboje nie potrafili się sprzeciwić. – Oczekuje, że też zostaną Kapłanem – dodał ciszej, a na buźce zaplątał mu się lekki uśmieszek, na samo wyobrażenie, że kiedykolwiek mógłby usłyszeć takie słowa padające z ust rodzica.
0 x
Awatar użytkownika
Kazetani
Gracz nieobecny
Posty: 95
Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Kazetani »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yasuo
Posty: 1517
Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Yasuo »



Sorka za krótki post, ale popiszemy sobie trochę ;)
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -

Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki
  • Brak - brak
[/quote][/code]
Awatar użytkownika
Kazetani
Gracz nieobecny
Posty: 95
Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Kazetani »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yasuo
Posty: 1517
Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Yasuo »

- Mowa Agatty - Mowa Ojigi
  Ukryty tekst
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -

Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki
  • Brak - brak
[/quote][/code]
Awatar użytkownika
Kazetani
Gracz nieobecny
Posty: 95
Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Kazetani »

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yasuo
Posty: 1517
Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Yasuo »

- Mowa Agatty - Mowa Ojigi
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -

Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki
  • Brak - brak
[/quote][/code]
Awatar użytkownika
Kazetani
Gracz nieobecny
Posty: 95
Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit

Re: Karczma Onigiri

Post autor: Kazetani »

0 x
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości