Trybuna zachodnia

Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Kyoushi »

  • Brakowało tylko Yamiego i byłby naprawdę szczęśliwy. Te dzieciaki dawały mu jeszcze więcej energii niż sam jej posiadał. Z wielką chęcią zostałby z nimi do końca turnieju i jeden dzień dłużej. W końcu poznał rówieśników, którzy również dobrze się bawili w jego towarzystwie. Yukari była bardzo odważna, odpyskowała Maname, która szukała nie wiadomo czego. Natomiast to co zwracało uwagę białowłosego to jej odpowiedź, w której stwierdziłaby, że pokonałaby go w pierwszej rundzie. Na te informacje również się uśmiechnął, a także odpowiedział pewny siebie:
    - Ooo, jaka pewna siebie! W takim razie nie wiem czy chcę to sprawdzać, ale gdy będziesz gotowa to chętnie się sprawdzę z kimś tak silnym! Co ty na to? Umowa? - zapytał z ciekawością i delikatnym uśmiechem, spoglądając na dziewczynę swoimi czerwonymi ślepiami, które błyszczały wręcz, ze względu na to iż tak bardzo lubił wyzwania i walkę, która powodowała wrzenie krwi w jego krwiobiegu. W dalszym wydarzeni biegu mógł wrócić do rozmowy z czerwonowłosą, białooką dziewczynką, która jakże dobrze bawiła się w jego towarzystwie i vice versa! W końcu całkiem sprawnie się dogadywali. Jego wzrok jeszcze powędrował gdzieś w stronę Akaruia, by sprawdzić co ten robi – okazało się, że dosiadł się do dziewczyny z psem, o co poprosiła Sagisa. To przecież logiczne, że ten pies na Sagisę będzie robił co mu każe, normalka.
    Nic w tym dziwnego, jednak on wolał wrócić do rozmowy ze swoją ulubienicą, którą niemal z miejsca stała się Sayuri. Młodziutka Hyuuga uśmiechnęła się niezwykle pięknie po pogłaskaniu jej, przez co strasznie uszczęśliwiła Kjo, który dawno nie wykonał czegoś równie dobrego jak samo wywołanie uśmiechu i bądź co bądź dziecka. Jednak co jak co, wcale za dzieci ich nie brał. Bo po co, wiek to tylko liczba. Przysłuchiwał się o czym mówiła z Yukari, a gdy słyszał o uczepieniu się do jego ogona zmrużył nagle oczy i położył obydwie ręce na biodra. Jeszcze przyszedł jakiś chłopiec (Ori), który nieśmiało się przywitał:
    - Hej hej! Nie bądź taki nieśmiały, przyjmiemy każdego! - powiedział, w kierunku chłopca, wskazując ręką by tutaj wrócił. W końcu miał także usługiwać niebieskowłosej, więc niech stanie trochę bliżej, dlaczego musi się stąd gdzieś udać.
    - Taaak? Muszę w takim razie wyhodować jakiś ogon! Gdy będziesz trochę starsza to możesz walczyć u mojego boku, a nie na moim ogonie, może być nam trochę niewygodnie. - powiedział z uśmiechem i dość żartobliwie, nie skreślając wcale przyszłości, która kiedyś dosięgnie i jego. Może zapuści brodę i zostanie starym zboczeńcem, to było całkiem realne i prawdopodobne w jego wykonaniu. Jednak może nie w tym życiu. Później wtrąciła się niebieskowłosa, jednak odpowiedział także Sayuri, który stwierdziła z ciekawością, że Kjosz jest doświadczonym wojownikiem. No w sumie był, taka prawda. By móc się skupić na walce musiałby pozbyć się tej upierdliwej dziewczyny co biegała dokoła niego.
    - Hmm… W kolejnym etapie będę mógł coś na ten temat powiedzieć… Teraz to Sagisa lub ta dziewczyna od czarnego piachu… A, spaliście wtedy chyba… - zastanowił się, wiedząc, że to ona opadła na ziemię na swoim żelaznym stożku. Powiedział dość szczerze, chociaż ten chłopak co operował swoim piachem przypominał mu Ichirou, piaskowego potwora. Ajć.
    No i zaczął się balet z niebieskowłosą, która nie tyle co dużo robiła, ale także bardzo dużo gadała. W sumie była podobna na swój sposób do białowłosego, przez co czasem nawet się uśmiechał, ale nie chciał do końca się zdradzić. Nie mógł jednak odpowiadać na wszystkie pytania Maname, która nie dowierzała jak mogło coś być zbyt łatwe. A jednak! Tak samo zaprzeczała temu, że nikomu nie uciekła. A przecież na pewno uciekła, gdzie taki bachor by się tu sam włóczył, niemożliwe.
    - Dokładnie ta! Osiwiałem przez tyle pytań, które zadajesz. No i może przez alkohol, którego nie odmawiam.. - powiedział odważnie, prężąc klatkę piersiową przykrytą stalową zbroją. Przy okazji zastanawiając się, kiedy kolejny raz może się napić. O, nawet Yami powrócił, podchodząc do Akaruia, ale to zauważył już kątem oka. Wtem narodziła się także dziwna sytuacja z Maname, która krążyła wokół niego w poszukiwaniu ogona. Kota. Cholera, to było już trochę zbyt natarczywe.
    - Nie tak prędko pani kapitan bez statku i załogi, nie doszukuj się, bo żadnego ogona nie mam. Przecież ludzie nie mają ogonów, o czym ty myślisz w ogóle. Miałaś zresztą szukać samuraja na arenie, a wciąż cię tam nie ma, jak chcesz to pomogę ci się tam dostać, co ty na to? - zapytał serio. Już miał nadzieję, że się zgodzi, a on ją po prostu wrzuci na arenę, a co.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Akarui »

Aira i jej psiak, Yuuki. No i znalazł się Yami!

Nie powinien ugryźć. To nie było dość pewne i uspokajające stwierdzenie, prawda? Jednak Yuuki był jeszcze szczeniakiem, ząbki mogły przypominać co najwyżej małe igiełki. Tozawa postanowił więc zaryzykować i wystawił wierzch wolnej prawej dłoni w kierunku jego noska. Ten dość niepewnie spojrzał na dłoń, potem na medyka, znów na dłoń, może na swoją panią... Pieska ciekawość powinna go pokierować do powąchania odsłoniętej ręki, ale czy to zrobi? Jeśli będzie bardziej ufny, Akarui odsłoni wnętrze dłoni, bardziej miękkie, bardziej ufne. I jeśli nadal reakcja Yuuki'ego będzie przyjazna, ta sama dłoń pogłaszcze go po główce i podrapie delikatnie za uchem.

Na propozycję małej zabawy w zakłady medyk uzyskał odpowiedź przeczącą. Dziewczyna wprost oznajmiła, że się na tym nie zna. Podejmowanie przez nią ryzyka było nie na miejscu, logiczne. Akarui nie będzie więc naciskał, to miała być tylko zabawa. - Ach tak, rozumiem, nie ma problemu. Aira powiedziała jednak co nieco od siebie i te parę słów stanowiło dla mężczyzny niejako kotwicę. Mógł się bowiem o coś zaczepić, przy czymś przystanąć i sprawić, by rozmowa trochę mocniej się skleiła: - Mówisz, że się nie znasz na walce, tak? Właśnie Sagisa zdradziła mi, że szkolisz się w sztuce Iryojutsu. Sam jestem medykiem, więc jeśli w czymkolwiek będę mógł pomóc, uczynię to z radością. A jak mogę rozumieć stwierdzenie, że znalazłaś się tu przez przypadek? Cóż, może białowłosa uzna to za ciągnięcie za język, ale w końcu na tym polegała rozmowa, prawda? Choć, jeśli ta nie będzie miała na nią ochoty, medykowi zostanie trwanie w ciszy, by nie obudzić małego.

Padło w końcu pytanie. Dość proste, dość oczywiste, a jednak odpowiedź nie musiała być taka sama. Co dziewczyna wie o Sagisie i Ryujinie? Co wie o zmarłej Tensie? Medyk musiał ostrożnie dobierać słowa, by nie zdradzić zbyt dużo, a jednak podać jakieś informacje. Zaczął od westchnięcia i kolejnego spojrzenia na tego malca wtulonego w jego pierś, dopiero potem padły słowa: - W Hanamurze. Cztery lata temu. Pojechałem po prostu oglądać turniej z okazji koronowania pierwszego Shimakage. Zatrzymałem się na nocleg w tym samym miejscu co Sagisa. W pewnym momencie usłyszałem wołanie o medyka... Tu na chwilę przerwał. Nie wiedział, czy może mówić o Tensie, więc postanowił przemilczeć ten temat, wracając po chwili: - Cóż, było dzień po porodzie. Maleństwo i wycieńczona matka potrzebowały pomocy i opieki. Potem pomogłem im dostać się do Sogen i nasze drogi się rozeszły. Obiecałem, że ją odwiedzę, ale świat tak pędzi do przodu...

Wtem Akarui usłyszał znajomy głos. Przy uchu zabrzęczało mu pytanie o spotkanie z Sagisą. Medyk odwrócił się, by zobaczyć znaną mu, miłą twarz. Uśmiechnął się do chłopaka, po czym najpierw przyłożył palec wskazujący do ust wydając krótkie: - Ćśśśśś! Po czym pokazał na śpiącego Ryujina. Ruchem głowy zaprosił Yami'ego do zajęcia krzesła obok, a gdy ten usiadł, zaczął mówić: - Eichiro, pozwól, że Ci przedstawię, to jest Aira i jej towarzysz, Yuuki. Potem odpowiedział na pytanie, dość wymijająco: - Po pierwsze, dżentelmen nie mówi o takich rzeczach! A po drugie, nic się nie wydarzyło. Trochę pogadaliśmy, potem wróciliśmy tutaj, ale szybko zaczęły się kolejne walki. Ryujin zasnął, więc dała mi go pod opiekę. Spojrzał na arenę, gdzie wszystkie walki trwały w najlepsze. Oczywiście mimo przeglądu pól walki, to ta jedna przykuwała najwięcej uwagi: - Tam jest. Ma niebezpiecznego przeciwnika, Sterowanie piachem daje mu dobrą defensywę i ofensywę przy zachowaniu bezpiecznego dystansu. Nie wiem, czy zdoła się do niego zbliżyć. Oczywiście, trzymał kciuki za swoją koleżankę, ale myślał też trzeźwo. Zastanawiało go tylko, jak szybko będzie mógł opuścić trybunę ze śpiącym Ryujinem na rękach?
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1525
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Kuroi Kuma »

Nowy dzień, nowy ja! Kuroi wyszedł z Ryokanu oślepiony nieco przez światło dnia, które już od samego rana dawało o sobie znać. Przymrużył nieco oczy, musiał się przyzwyczaić do tego blasku, zdecydowanie bardziej wolał wnętrze pomieszczenia - ciepłe, przyciemnione, wygodne. Miał jednak zamiar wrócić na trybuny i przyjrzeć się walkom - to dzisiaj miało zacząć się ciekawiej, kolejne rundy, w których to było aż dwóch członków Pustyni. Poprawił gurdę spoczywającą na plecach tuż obok wachlarza i sprężystym krokiem ruszył ku arenie, której odgłosy było słychać już z oddali. Po drodze jednak nie odmówił sobie przyjemności, by spróbować lokalnego jedzenia. Przed areną nie trudno było szukać stoisk, na których można było znaleźć dosłownie wszystko - takie duże atrakcje przyciągały wszelkiego rodzaju kupców szukających okazji do zarobku. Już sama atmosfera takiego wydarzenia po prostu sprawiała, że ludzie byli bardziej przychylni do wydawania ciężko zarobionych pieniędzy, a Kuroi nie był w tej kwestii wyjątkiem. Był za to jednak bardzo wybredny i nim zdecydował się na jakiś przysmak musiał zobaczyć co kryją pozostałe stoiska. Ślina ciekła mu prawie po brodzie, zapachy unoszące się w powietrzu wykręcały mu żołądek na drugą stronę, ten jednak ze spokojem patrzył, porównywał, przyglądał się jak kucharze przyrządzali swoje potrawy, ile uwagi do tego przykładali, ilu ludzi ustawiało się w kolejce. Każdy znak był ważny! W końcu zdecydował się na smażony makaron z warzywami i kawałkami wołowiny, który pachniał nieziemsko i mimo niezbyt imponującego wyglądu powalał smakiem. Tak rozpoczęty dzień nie mógł się nie udać, wystarczyło tylko nie trafić na Piekielne Małżeństwo i tyle. Jego brzuszek był pełen, nie wyglądał już na zmęczonego, bo w końcu mógł się umyć i porządnie wyspać. Na twarzy malował się szeroki uśmiech, gdy zbliżał się do areny. Liczył na dobre walki, bowiem nie była to pierwsza runda, najsłabsi zostali już odrzuceni i robiło się coraz trudniej.
Szedł przez wąski korytarz prowadzący na arenę, przez chwilę zrobiło się ciemniej, lecz na samym końcu było światełko. Mówili "nie idź w stronę światła!", ale słysząc odgłosy walk, skandowanie ludzi, to tylko jeszcze bardziej przyciągało go niczym ćmę do blasku. W końcu wyszedł na arenę, poczuł ten sam dreszczyk co ostatnim razem, rozejrzał się dookoła szukając znajomych twarzy i nawet kilka się ich znalazło. Akarui w towarzystwie Yamiego i jakiejś białowłosej dziewczyny. Przez chwilę przyszło mu do głowy by do nich dołączyć, tylko że bardziej zdziwiło go towarzystwo Kjosza. Ten chłopak nie potrafiący chociażby na chwilę usiedzieć w miejscu chyba w końcu znalazł dla siebie odpowiednie towarzystwo, bowiem otoczony był przez wianuszek dzieci. Ten wulkan energii chyba został na nowo rozbudzony. Pełen energii pomiędzy tymi maluchami, którym pewnie imponował wysoki chłopak z kataną przy boku - a może to tylko mylne wrażenie?
-Trafił swój na swego, co? - podszedł do Kjosza i położył mu rękę na ramieniu -Znowu Ci śpieszno na arenę? - zapytał głową wskazując na walczących. Znowu toczyły się cztery walki, ale szczególnie chciał się przyjrzeć dwóm z nich. Pierwszą była oczywiście ta prowadzona przez piaskowego chłopaka, który walczył z kimś z rodu Uchiha. Przyglądał się jego kontroli nad piaskiem, bo na ten moment nie za bardzo wiedział co takiego miał w planach jego bardzo odległy kuzyn. Drugą walką była oczywiście ta prowadzona przez Youmu - skoro ją poznał to ciekawym było jak sobie poradzi w starciu i oczywiście jak duże umiejętności posiada. Tyle mówiła, a ciekawe było jak to wygląda w praktyce. Na tą chwilę miała przewagę, ale elektryczność i żelazny piach cóż... to mogło ją stawić w złym położeniu, jeżeli ten jakimś cudem się do niej zbliży. Popatrzył na maluszków, białowłosy chyba faktycznie otwierał przedszkole, chociaż nie za bardzo pasował Kumie na przedszkolankę. Bardziej na tego szalonego woźnego, który pokazuje dzieciakom świat magii. Tylko jedna dziewczyna była nieco starsza od reszty, ale też miała mleko pod nosem. Młodziaki zawsze jednak przedstawiały pewien potencjał i nie można było ich w żaden sposób dyskryminować. Wiek to tylko doświadczenie, pewien zbiór zachowań, który oczywiście można było przekazać dalej.
-To Twoja nowa banda?
Przedszkole+Maname+Kjosz
0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Minoru
Posty: 1234
Rejestracja: 3 kwie 2019, o 17:58
Wiek postaci: 30
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Dorosły już mężczyzna o krótko przystrzyżonej brodzie i włosach dość niechlujnie związanych w kucyk.
Widoczny ekwipunek: - 2 x Torby umieszczone na plecach, przy pasie
- 2 x Katana wisząca u lewego boku
- Kamizelka shinobi

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Minoru »

0 x
Prowadzone misje:
  • Tetsu Maji - D Przekleństwo pustyni (Wolna)
  • Tsukune - Wyprawa B Zdradzicecki Korikami (Przejęta)
  • Arii - Zadanie specjalne C Kress
Awatar użytkownika
Misae
Posty: 1564
Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
GG/Discord: Misae#1695

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Misae »

Tomoe wygodnie umościł się na kolanach swojej pani zawijając się w małą kulkę tak aby tracić jak najmniej ciepła. Na pustyni, z której pochodził nie było tak ekstremalnie niskich temperatur. Jego opiekun powinien o tym wiedzieć, ale z drugiej strony wizja pozostawienia go w domu rodzinnym na nie wiadomo jak długo ani dla jednego ani dla drugiego nie byłaby niczym przyjemnym.
-Zdecydowanie tamta misja nie potoczyła się tak jak byśmy mogli sobie wyobrazić... no ale czy nie na to decydowaliśmy się zostając ninja? - rzuciła na zamknięcie tematu bardzo górnolotnie. Ale samej zdarzało jej się budzić w nocy na wspomnienie tamtych wydarzeń. Prawie nie straciła wtedy Minoru. Zmusiła człowieka by sam poderżnął sobie gardło. Był to ciężki egzamin dla jej odporności i zdrowia psychicznego. Czy go zdała? Była tu gotowa na kolejne przygody. Czyli jednak czas leczył rany. Czasem trwał to nieco dłużej, czasem krócej, ale dobrze dawał sobie z tym radę
Słuchając o Keiko nie mogła się nie uśmiechnąć. Wyobrażała sobie jak to wszystko musiało wyglądać
-Mogę to sobie wyobrazić... choć z waszej dwójki zawsze jego uważałam za tego co nie może usiedzieć na miejscu. - wyznała szczerze. Sokiro był młodszy i zawsze zdawał się mieć "mrówki w majtkach". Kunoichi miała tylko nadzieję, że to nie choroba aż tak odbiła się na jego reszcie zdrowia aby musiał zrezygnować z tego co kiedyś zdawało się być dla niego mocą napędową. Oby tylko odnalazł się w nowej roli. Może za jakiś czas go odwiedzi aby porozmawiać o tych wszystkich latach. Dobrze jej zrobi taki spacerek po starych znajomych. Koseki'ego też byłoby dobrze zobaczyć. Fajnie jakby dalej trzymał się w jednym kawałku.
-Bycie doko to nie taka zła sprawa... dzięki temu udało nam się uniknąć udziału w wojnie. Nie chce sobie nawet wyobrażać co bym zrobiła jakbyśmy mieli stanąć twarzą w twarz w walce z naszym przyjacielem. - starała się w każdej sytuacji dostrzec choć odrobinę optymistycznej nuty. Ale nie mniej prawdą było, że dziewczyna łatwo ulegała emocją. Była wrażliwa i empatyczna. O ile były to dobre cechy dla medyka to potrzebny był też twardy "ogon" i zdolność szybkiego podejmowania decyzji.
-Spójrz na nich... oni bardziej pasują na doko mimo wszystko... aż chciałoby się wspominać jak to było być w ich wieku. Chyba pora przestać zachowywać się jak jeszcze starsza niż rzeczywiście jestem kobieta i zacząć zdobywać nowe doświadczenia. - rzuciła nostalgiczne spojrzenie grupie bardzo młodych shinobi'ch. Z jednej strony miała wrażenie, że dopiero sama była w ich wieku, a z drugiej czuła nieodparte ukłucie w sercu, że było to wiele, ale to wiele lat temu. Czemu czas tak szybko leciał?
-Chyba nie jesteśmy najlepszymi wzorami do naśladowania - dodała, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła się śmiać. Zapewne nadmiar emocji związanych ze spotkaniem tak dawno nie widzianego przyjaciela, długą drogą jaką przebyła i tą całą plątaniną wspomnień. A może po prostu miała bardzo dobry humor i bawiła ją nieco ich sytuacja? Nie było powodu aby odpowiadać na te pytania.
-Uznałam to miejsce za dobre na rozpoczęcie przygód. Może uda się złapać jakieś zlecenie i ruszyć w świat? Wojnę raczej wolałabym ominąć. Chyba na tak dużo nie jestem jeszcze gotowa. Choć z drugiej strony taki chrzest bojowy przygotuje na wszystko inne. Jak przeżyjesz wojnę to żadne pilnowanie kupca nie będzie dla ciebie problemem. - czuła, że w sumie w tym co mówiła była odrobina racji. Jak spadać to z wysokiego konia, jak zaczynać to z wysokiego C. Będzie musiała się jeszcze zastanowić, ale miała na to trochę czasu. Teraz mogła oglądać turniej. Skinęła z uśmiechem głową kiedy przyjaciel postanowił jej opowiedzieć co przegapiła, więc ze skupieniem chłonęła każde jego słowo.
-Brzmi na bardzo, ale to bardzo bolesne... - na myśl o wyciąganiu z samej siebie kości przeszył ją bardzo nieprzyjemny dreszcz. Zapewne była to jakaś jego zdolność klanowa, nie mniej było to dla jej wyobraźni dużo gorsze do wyobrażenia niż pozostałe niezwykłe zdolności jakimi popisywali się pozostali z zawodników. Słuchała dalej z zainteresowaniem, czując coraz bardziej rosnącą ekscytację.
-Oni korzystają z piasku czy papieru tak jak Kitashi korzystał z kryształów? - rzuciła nie odrywając oczu od areny.
-Naprawdę?! - podskoczyła podekscytowana niczym mała dziewczynka. Im więcej widziała tym większe miała wrażenie, że musi się jeszcze bardzo wiele nauczyć aby mieć szansę przeżyć w tym okrutnym świecie shinobi. Te zdolności były po prostu niesamowite.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Sayuri
Posty: 99
Rejestracja: 6 gru 2019, o 20:28
Wiek postaci: 13
Ranga: Dōkō
Multikonta: Nikusui

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Sayuri »

Działo się na tyle dużo dookoła, że Sayuri miała wrażenie, jakby walki odeszły na drugi plan. A to w sumie dla nich się tutaj pojawiła. Dla zdobycia nowej, niezbędnej wiedzy. Z drugiej jednak strony poznawanie nowych osób, ich zachowań i rożnych opinii również było bardzo ważne. Można więc powiedzieć, że czerwownowłosa robiła co mogła, żeby podzielić jakoś swoją uwagę po równo, ale nie było to łatwe zadanie dla takiego dziecka.
Nieznajomy, mały chłopiec, które najprawdopodobniej nieznajoma niebieskowłosa dziewczyna upatrzyła sobie jako łatwą ofiarę, zdawał się być zagubiony w tym wszystkim. Jakby sam przepraszał za swoje własne istnienie. Być może miał ciężkie życie, a być może taki już był, że przepraszał za wszystko i we wszystkim, wszystkich ustępował. Tutaj Azuma poczuł się nieco odpowiedzialny i poradził nowemu koledze, by nie dał sobie wchodzić na głowę. Sayuri całkowicie się z tym zgadzała.
- Grzeczność, grzecznością, ale nigdy nie pozwól, by to się obróciło przeciwko tobie. Więcej wiary w siebie! - zawtórowała Azumie, by również jakoś podnieść na duchu nieznajomego chłopca. Być może i on, tak jak i Yukari, potrzebował towarzystwa. I być może dobrze, że znalazł się właśnie tutaj!
Białooka zerknęła na młodego przedstawiciela klanu Uchiha, gdy powtórzył jej stwierdzenie, ale w formie pytającej. Sayuri nieco się zarumieniła i pochyliła głowę w bok, przy okazji zasłaniając część swojej buźki.
- Mhm. - mruknęła cicho na potwierdzenie i odgarnęła włosy za ucho, gdy ponownie wyprostowała głowę. - Chcę pomagać w wielu płaszczyznach, więc pomyślałam, że medycyna jest równie istotna. - dodała cicho, tak jakby chciała, żeby tylko Azuma ją usłyszał. Ciężko jednak było być tego pewnym, bo nie mówiła szeptem, a dookoła było mnóstwo ludzi.
Na tle tych mnóstwa ludzi wciąż najbardziej wyróżniała się Maname. Czy jak to się zwała, Kapitan Maname. Sayuri niezbyt to wszystko ogarniała, zwłaszcza, że nie była ani z tych terenów, ani z terenów Cesarstwa, co również przyszło jej na myśl, że może to być ojczyzna tej dziewczyny.
- O jaaaa, Kyoushi-san. Do tego czasu na pewno stanę się tak silną kunoichi, że już nikt nam nie podskoczy! - zakomunikowała z radością. Owszem, jak podrośnie, to było dosyć odległe stwierdzenie. Wiele jej jeszcze przecież brakowało, ale umiejętności i wiedza przychodziły wraz z kolejnymi latami. Więc miała całkiem sporo czasu, by w przyszłości zaimponować Kyoushiemu na tyle, by był z niej dumny. I kiedy następnym razem się spotkają, być może już nie będzie tą małą dziewczynką z trybun. Chociaż dalej będzie słodka, to pewne!
Niestety Kyoushi nie zaspokoił do końca dziecięcej ciekawości. Być może było jeszcze za wcześnie, by móc określić, kto ma szansę na wygraną. Sayuri zmrużyła nieco oczy, ponownie spoglądając na arenę.
- To prawda, Sagisa-san jest bardzo silna, odważna i silną wolę walki. Jednak jej przeciwnik również jest bardzo silny. To władanie piaskiem... nigdy czegoś takiego nie widziałam. Jest bardzo szybki! - powiedziała nieco z przejęciem, składając swoje dłonie razem i zaciskając na nich swoje palce, tuż pod brodą. Jej oczy nagle otworzyły się szerzej, bo walka Sagisy była ciężka. Kobieta była zdecydowanie wolniejsza od piasku, który szalał na arenie. Sprawy nie poprawiał fakt, że nad arenami pojawiły się burzowe chmury, które sprawiły, że Sayuri dostała gęsiej skórki. - Notka... - wyszeptała sama do siebie, kiedy nagle rozbłysnęło światło, które najpewniej oślepiło mamę Ryujina. W dodatku piasek zdawał się być dobra obroną i kunai Sagisy nie dosięgnął przeciwnika. Była jeszcze szansa, w końcu kobieta posłała falę ognia, która podczas ostatniej walki była dość szkodliwa dla jej przeciwnika.
W tym czasie to Kyoushi przejął inicjatywę, bo uwaga Maname skupiła się na nim. Dość dziwna, zresztą, bo doszukiwała się ogona. Sayuri nadymała policzki i skrzyżowała ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Ja tylko tak w przenośni mówiłam, a nie dosłownie. - wyburczała pod nosem, nieco się złoszcząc po dziecięcemu. Co oznaczyło jedynie tyle, że jej policzki poczerwieniały, oczy zostały zmrużone, a usta ułożyły się w dzióbek. I to nie wyglądało nic a nic groźnie, ale za to rozbrajająco i zabawnie. I tak mogło być, gdyby rzeczywiście Kyoushi pomógł Maname znaleźć tego samuraja. Sayuri dokładnie pamiętała, jak Kyoushi chciał wcześniej pomóc Pustynnemu Medykowi znaleźć się na arenie, więc podskoczyła w miejscu i momentalnie się rozchmurzyła.
- Tak, tak! Kyoushi-san ci pomoże i znajdziesz się tuż przy samuraju! W końcu tego chciałaś, no nieeee? - zapytała, szczerząc się od ucha do ucha. Same fakty, same zachcianki niebieskowłosej, a jedną z nich ich dzielny wojownik Kyoushi chciał spełnić. No jak można byłoby z tego nie skorzystać?!
W tym czasie dołączył do nich kolejny nieznajomy! Dość wysoki, z widocznym zarostem na twarzy i najwidoczniej znał się z Kyoushim, bo zwracał się bezpośrednio do niego. Młoda Hyuuga przypatrywała mu się przez chwilę nienachalnie, po czym zwróciła swoje spojrzenie znowu na arenę. Miała w końcu dzielić uwagę między rozmowy i obserwację, więc póki miała okazję, analizowała walki. Oprócz piaskowego gościa, o którym wcześniej wspomniała, groźny wydawał się być przeciwnik tej kobiety, o której wspomniał wcześniej Kyoushi. Rzucał błyskawicami na prawo i lewo i wyglądało na to, że miał swoją przeciwniczkę w garści. Ależ to była energiczna walka! Oczy Sayuri otworzyły się jeszcze bardziej i otworzyła nieco usta, wdychając głośno powietrze, kiedy wokół kobiety pojawiały się elektryczne filary, z których stworzona została... klatka, więzienie? Jakkolwiek to nie nazwać, ten twór atakował osobę w środku. Youmu starała się przed tym uchronić i stworzyła jakąś kopułę, ale na pewno odniosła jakieś obrażenia.
- Ciekawe, czy uda jej się wydostać. To jutsu wygląda na bardzo potężne. - powiedziała, ni to do siebie, ni to do wszystkich. Wcześniej rozmawiała na temat walk z Azumą, więc liczyła, że rozmowa pociągnie się dalej i nie miała nic przeciwko, by inni też to podchwycili.
Kolejna z walk, w której brała udział inna przedstawicielka klanu Uchiha, zdawała się toczyć właśnie na jej korzyść. Potężne wybuchy były widowiskowe, na pewno zostało użyte coś więcej niż notki, te ciemne obłoki pochłaniające arenę nie były tylko zasłoną dymną i papierowy chłopak mocno oberwał. Co prawda trzymał się na nogach, ale Sayuri zdawała sobie sprawę z tego, że łatwo mu na pewno nie było. I teraz, kiedy eksplozja odsłoniła arenę, oczom wszystkich ukazały się cztery Masako.
Ostatnia z walk, która się toczyła, dotyczyła członkini klanu Hyuuga i chłopaka, który trzymał się dalekiego dystansu. Niezbyt dobrze to wróżyło. Walka była zdecydowanie najmniej dynamiczna, co nie znaczyło, że była nudna. Po prostu... nie była aż ta widowiskowa. Tamaki dążyła do tego, by walczyć w zwarciu, ale Han ciągle uciekał i rzucał bronią. Z czego jedną celnie, bo ta trafiła Hyuugę. Na całe szczęście nie było to jakieś poważne i wyglądało na to, że nie zawadza Tamaki w dalszej walce.

Dotyczy: Azuma, Ori, Kyoushi, Maname + pośrednio Kuroi i Yukari.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Aira
Gracz nieobecny
Posty: 65
Rejestracja: 9 paź 2019, o 21:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Aira »

0 x
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Akarui »

Orientacja w terenie a mroźna, samurajska północ.

Arenę spowiły czarne chmury. Co ciekawe, były one wypadkową jednej z walk, dla Akarui'ego wielce interesujących! Inne walki również wypadały ciekawie i medyk raczej nie odrywał od nich wzroku podczas rozmowy z Airą, jak tez po przyjściu Yami'ego. Techniki raitonu zaprezentowane przez jednego z shinobich były iście imponujące. Medyk sam posiadał ten żywioł, jednak nigdy nie przykładał większej wagi do trenowania swoich piorunów. NA widok tej walki czuł niejako inspirację i już planował, kiedy mógłby się zająć kolejnym treningiem. Na słowa Airy dotyczące treningu kontroli chakry jedynie krótko odpowiedział: - Och tak, to jest podstawa dla Iryonina. Im lepsza władza nad tą energii, tym mniejszy jej wydatek podczas stosowania technik medycznych i bardziej efektywny wynik samego leczenia. Iryojutsu uczył mnie mój ojciec. Porównywał leczenie ludzkiego ciała do niby prostego rzemiosła, szycia. Trzeba mieć wprawne oko, by nawlec nić na ucho tak drobnej igły. I trzeba wiedzieć jak prowadzić igłę przez rozerwany materiał, by znów stanowił jedno. Wiedza, precyzja i godziny codziennych ćwiczeń. Nie wiedzieć czemu, ale zawsze przypominając sobie nauki ojca, wracał wspomnieniami do tej najsmutniejszej chwili, gdy go stracił bezpowrotnie. I nie wiedzieć czemu, ale znów poczuł ten tępy ból przy lewym łokciu, choć tym razem nie pozwolił sobie nawet na grymas. Właśnie na tym ramieniu spał mały Ryujin.

Yami postanowił nie ukrywać swojego imienia. To już jego sprawa, przed kim chciał się odkrywać, a przed kim chciał się kryć. Akarui wolał prezentować bezpieczniejszą postawę. Szczególnie, że już nie raz w swoim życiu złapał się na posiadaniu ciut zbyt długiego jęzora. Chłopak był ważny. Nie tylko z tych dużych powodów, schowanych z nim od czasu Iglicy. Związanych z potencjalnym losem ich świata. Ale i tych mniejszych, bardziej prywatnych. To był przyjaciel Tozawy, nie chciał narażać jego życia. Jeśli więc on sam przedstawił się swoim prawdziwym imieniem, widocznie czuł się pewnie mimo tych tłumów.

Nowo przybyły kumpel szybko przeszedł do tego jednego tematu, który dominował wszystkie inne w Watarimono: turniej! Medyk spieszył z odpowiedzią: - Cóż, trochę się działo. Jak można się było domyślać, poziom rośnie w miarę kolejnych szczebelek tej drabinki. Wskazał palcem stronę areny, gdzie rządziły pioruny i powiedział: - Tam chłopak przejął inicjatywę swoim raitonem, choć umiejętności dziewczyny w kontroli żelaznego piasku były dość imponujące. Skierował rękę dalej, mówiąc: - Tam użytkownik papieru z wczoraj znów walczy z Uchihą, jednak dziewczyna świetnie sobie radzi. Tym razem ogień zaczyna dominować. Kiwnął głową dalej: - Dziewczyna z klanu Hyuuga dostała shurikenem, ale ten Ekko chyba jeszcze ma jakiegoś asa w rękawie. Do tej pory tylko broń dystansowa. I przeszedł do ostatniego pojedynku, jednak zamarł w pół słowa. Wszyscy już widzieli, co się stało.

Sagisa oberwała notką oślepiającą i znów wpadła do stawu. Tym razem jednak nie wynurzyła się tak szybko. Jej ręka została chwycona nad lustrem wody przez piach Shenzena. To nie miała być pomoc w wydostaniu się. To miał być atak, który w ostatniej chwili zmienił swoje właściwości. Przegrała. Płomiennowłosa została okryta przez sędziego, by za bardzo się nie wyziębiła, jednak nadal nie mogła utrzymać równowagi. Na pewno sporo się opiła i nadal była oślepiona, jednak stanęła o własnych nogach. A przeciwnik? Pokazał klasę! Jego piach pomógł wydostać się przyjaciółce z areny, a wokół nich rozbrzmiały dość nieśmiałe, ale jednak, brawa. Gdyby medyk miał wolną rękę, sam też był poklaskał. Dopiero teraz dokończył relację:- A Sagisa, jak widać, już do nas wraca. Zwrócił się do śpiącego chłopaka i mruknął do niego: - Twoja mama już wraca, Ryujin-kun. Po odprowadzeniu Sagisy wzrokiem rozejrzał się po widowni. Może Kyoushi tez to widzi? Choć mógł przegapić. W jego towarzystwie pojawiła się kolejna ciekawa osoba: Kuroi! Jeśli ich oczy się spotkają, ten ciemny typek na pewno zostanie obdarowany lekkim ukłonem i uśmiechem Akarui'ego.

Dotyczy: Aira, Yami, trochę Ryujin, zauważeni Kyoushi i Kuroi
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Kamiyo Ori
Posty: 1090
Rejestracja: 27 sty 2020, o 22:25
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek B
Krótki wygląd: Drobnej budowy , nawet jak na jego wiek. Na głowie ma czupryne czarnych włosów, dość matowych i nie świecących się zbytnio, spiętych w kucyk rzemieniem.
Widoczny ekwipunek: Duża torba na pośladkach przyczepiona paskiem.
GG/Discord: deviler_
Multikonta: Rokudo Gaika/Yuki Renji

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Kamiyo Ori »

Ah, cóż za szczęśliwy to dzień, w którym Ori został obdarzony taką ilością mądrości. Należy docenić, że pochodziła ona, nie z jednego, nie z dwóch ale aż trzech źródeł. Jedni radzili mu by nie pozwolił sobie wejść na głowę, inny by miał więcej w siebie wiary. Ostatni mówił by nie był nieśmiały. No po prostu takiej dawki truizmów i szczęścia dawno nie otrzymał od nikogo(prawdopodobnie nigdy) i do tej listy przydałoby się dodać nowinki o myciu zębów i sikaniu przed pójściem spać.

Niebieskowłose źródło chaosu, które wypatrzyło sobie w nim łatwy cel wyraźnie chciała sprawdzić jego limity. Gdy wspomniała, że jedna z dziewczynek chciała również się napić wody, to młodzik popatrzył na nią z pytającym wyrazem twarzy. W związku z brakiem jakiejkolwiek potwierdzenia słów Maname zrobił nieco zdziwioną minę patrząc na wodnistą dziewuchę.

- Wydaje mi się proszę Pani… - Zatrzymał nieco wypowiedź starając się rozważyć najwłaściwszą formę zwrotu do tej konkretnej osoby. - …Kapitan nie ma racji w tej sprawie.

Po przywołaniu morskiego wulkanu energii do porządku swoim jakże odkrywczym stwierdzeniem odwrócił głowę w kierunku areny walk, by patrzeć jak dwa pojedynki się właśnie rozstrzygnęły. Jeden w którym papierowy czarodziej walczył z tą dziewczyną, która chowała się we mgle przez całą pierwszą walkę. Chłopakowi udało się wyjść zwycięsko ze starcia pomimo rozległego oparzenia. Czy ognista magia była popularną? Z tego co słyszał, to nazwisko Uchiha wielokrotnie padało podczas tego turnieju. Dosłownie i metaforycznie.

Drugie starcie było o niebo ważniejsze. Walczył w nim w końcu człowiek, który w tym momencie zdecydował się ingerować we wszystkie sfery jego życia. Gdy chciał się przewietrzyć i otwierał drzwi tam był Shenghen. Gdy chciał wyjść na spacer, to zaraz widział młodzika. Gdyby chciał pójść na plaże, to pewnie byłby tam piasek. A to już wcale przecież nie tak daleko od chłopaka z Atsui.

Ostatnie momenty walki spowodowały, że maleńkie ziarenko nadziei na zwycięstwo Sagisy zostało zdeptane ciężkim butem brutalnej rzeczywistości. Po czym owa rzeczywistość wylała na nie dziesięć litrów napalmu i podpaliła robiąc ognisko ku czci ćwierć-czempiona tutejszego zorganizowanego mordobicia. Teraz pozostało najtrudniejsze, bo trzeba było odgrywać swoją rolę. Przecież ktoś kto w taki prosty sposób rozprawia się z trudnościami życia na pewno nie radzi sobie ze sprzeciwem. Ktoś taki pewnie w prosty sposób może „naprostować” chłopca i nie będzie miał on dużej możliwości, aby cokolwiek z tym zrobić.

Ori zaczął się trząść. Najpierw jego ręce, potem ramiona. Rękoma złapał się za barki próbując opanować drżenie. Na szczęście nikt nie patrzył na jego twarz, kiedy chłopak wygrywał, bo dojrzał by tylko kres nadziei i wyraz pogodzenia się ze swoim losem. Póki co nie było innych alternatyw i wszystkie jego plany spaliły na panewce.

- Dziękuje za rady. – Odezwał się do przedszkola, jednak w jego tonie nie można było usłyszeć wdzięczności. Wydany dźwięk przypominał nieco mechaniczny, pozbawiony emocji zwrot. Następnie odwrócił się do opiekuna szajki dzieciaków. - Chyba wrócę do swojego miejsca. Wydaje mi się, że Pan ma ręce pełne roboty. – Tylko tyle i aż tyle. W końcu Kamiyo był dobrym chłopcem i nie chciał sprawiać trudności innym.



Wątek: Sayuri, Yukari, Kyoushi, Azuma i Maname.
0 x
PH | Ryō | KP | Notes
Awatar użytkownika
Azuma
Posty: 1140
Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 18
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Azuma »

Młoda przedstawicielka klanu Hyūga postanowiła się podzielić jednym ze swoich sekretów. Odpowiednio ściszając głos, wyjawiła, że interesuje się sztuką medyczną. Było to na pewno godne odnotowania i zapamiętania, bo nie częśto spotykało się ludzi specjalizujących w Iryojutsu. Kto mógł wiedzieć kiedy przyda się ktoś z takimi zdolnościami?
- Musisz być bardzo bystra Sayuri-chan, słyszałem że Iryōjutsu wymaga na prawd wiele nauki... I żeby to wszystko zapamiętać... No.. no... - pokiwał z uznaniem, również samemu odpowiednio modulując i obniżając ton wypowiedzi. Sayuri raczyła również poprzeć go w jego opinii co do traktowania Oriego przez Maname, co tylko utwierdziło naszego Uchiha w tym, że słusznie prawi.
Ciemne chmury które nagromadziły się nad stadionem, zdawać się mogło nie zwróciły sobą uwagi wszystkich w koło. Niektórzy co bystrzejsi obserwatorzy, śledzący walkę Yoake kontra Youmu połączyli ten fakt z wysłaniem dwóch wiązek w niebo, ale tym którzy skupili się bardziej na rozmowach albo na innych arenach, mogło to umknąć. Gęsia skórka na karku i rękach powodowała, że z niecierpliwością wypatrywał co zaraz nastąpi. Nim jednak to nastąpiło...
- Noo nieee, Sagisa-san przegrała - stwierdził z niedowierzaniem, a następnie pretensją, odrywajać się wzrokiem od areny by spojrzeć to na Sayuri, Yukari, a następnie Kyoushiego. Jakby liczył na to, że usłyszy odpowiedź jak to mogło się wydarzyć. Kyoushi zapewne sam był z tego faktu niepocieszony, bo nie dość że to była przedstawicielka ich klanu to i była jedną z jego pretendentek o wygranej turnieju.
Nim jednak usłyszał cokolwiek, nastąpił oślepiający rozbłysk, a z nieboskłonu wystrzeliło potężne wyładowanie elektryczne. Będąc odwróconym, oczywiście przeoczył moment uderzenia gromu w jedną z aren co też skwitowane zostało kolejnym, głośnym jękiem zawodu - dość szybko zagłuszonym akompaniamentem okrzyków płynących z wszystkich trybun.
- Łuaaa, przeżyła to? - rzucił z podziwem, co tych bardziej świadomych mogło nawet rozbawić, bo zasady turnieju były dość jasne i w razie wątpliwości, walka zostałaby w porę przerwana. Dla młodego przedstawiciela klanu Uchiha, była to jednak pierwsza wizyta na takim obiekcie, gdzie mógł podziwiać kunszt wojowników gotowych do otrzymywania i zadawania prawdziwych ran. Wyciągnięte z tego wydarzenia doświadczenie, niewątpliwie będzie mogło procentować przez lata.
Youmu w jakiś sposób zdołała się obronić przed tym atakiem, wykorzystując do tego czarny piach, który najwyraźniej posłużył za piorunochron - wiązka wyładowania spłynęła po żelaznym kruszcu i została uziemiona, nie czyniąć nikomu krzywdy - ku pewnemu zawodowi gawędzi. Niemniej to nie był koniec, bo Yoake kontynuował ofensywę wykorzystująć w ataku kolejną technikę - wytworzył tajemnicze filary, które zamknęły kobietę w środku, pokrywajać obszar drobnymi wyładowaniami. Imponujące zagranie, które po raz kolejny kupiło mu trochę czasu na zaplanowanie kolejnych działań.
- Masako-san chyba wygrywa - zauważył, gdy pogromca Uchiha Akiego z poprzedniej rundy, otrzymał kolejne obrażenia - tym razem poprzez bolesne wbicie się długich i ostrych senbonów w okolicę barku i ramienia. Przeciwnik pomimo tych wszystkich obrażeń, dalej jednak twardo podejmował rękawice, nie poddając się, co też młodziakowi bardzo imponowało. Gdyby tylko nie walczył z jego kuzynką, a wcześniej nie pokonał innego przedstawiciela jego klanu, być może by mu teraz kibicował.
- Patrzcie, zaraz będzie po wszystkim - uprzedził pozostałych, nie będąc pewnym czy i oni akurat teraz obserwują ten pojedynek, a w jego opinii należało bo z tego co widział, zmierzał ku końcowi. Masako przeprowadzała odważną szarże - a Yuu, jej oponent w tym nie ustępował, również skracając dzielący ich dystans. Masako w celu przeprowadzenia ataku użyła kunaia i jak się młody Uchiha domyślał, była doczepiona do niego żyłka, bo przedstawicielka Uchiha zaczęła składać pieczęcie. Przy ich poprzednim spotkaniu zdradziła, że jest w stanie poprowadzić po tak cieniutkiej żyłce płomienie ognia...
Yuu tymczasem używał tego czego miał cały czas pod dostatkiem - papieru. Utworzył wcześniej chakramy, których dziwnych trafem młodziak z Uchiha nie widział - lub nie chciał zauważyć. I one posłane zostały w ruch i pędziły w stronę wskazanego celu - Masako.
- Dalej.... szybciej... - szeptał, widząc jak pierwsze języki ognia pokryły stalową żyłkę i pomknęły w kierunku Yuu. Dystans ulegał co raz większemu zatarciu, ale tyczyło się to obu technik - nie tylko ognistej Masako, ale i wprawionych w ruch papierowych chakramów. Nie tylko część trybun śledziła to z zapartym tchem - robił to też sędzia pojedynku, który widząc jak kolejne metry dzielącego dystansu zniknęły - zareagował.
Masako przegrała..
Stał trzymając barierkę i miał rozdziawioną buzię. Stał, wpatrywał się i nic nie mówił. Jego wyobrażenie o sile Uchiha, brutalnie zostało zmiażdżone. Trzech przedstawicieli jego klanu. Trzech przegranych. Przy okazji dwóch pokonanych zostało przez tego samego chłopaka i to po użyciu technik opartych o papier. O materiał który powinien spłonąć jak zmięta kartka papieru w piecu.
- To...- jęknął, nie wypowiedziawszy nic więcej, bo brakowało mu słów. - Niemożliwe... Niesprawiedliwe... No powiedz, jakie? Nie powiedział jednak nic, obdaty z dziecięcej naiwności.
0 x
Awatar użytkownika
Sagisa
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Sagisa »

W wątku: Shenzen, Kyoushi + kodomo
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Shenzhen
Martwa postać
Posty: 234
Rejestracja: 30 gru 2019, o 17:14
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Shenzhen »

Zeszli z areny i znaleźli się w tunelu, chyba najgorszy odcinek trasy był już za nimi. Chłopak nie mógł znieść faktu, że widziałą to niemal cała publika. Wyjątkiem byli CI, którzy akurat zeszli z trybun za potrzebą lub z innego nieznanego powodu, tylko oni nie zostali świadkami tej słabości do, której prezentacji chłopak został zmuszony.
Sagisa zdecydowałą się przełamać ciszę, która panowałą pomiędzy nimi. Chyba sama nie byłą do końca świadoma tego co wywołałą u młodego Sabaku stąd też na jej słowa o tym, że może już odsunąć od niej swój piasek, ten bez słowa spełnił jej prośbę i kruszec powrócił do gurdy swego właściciela, lecz tak jak do tej pory, nie odezwał się nawet słowem, nadal spoglądając przed siebie i zaciskajac pięści.
Pokonali tak jeszcze kolejne metry, prowadzące ich korytarzen z areny do momentu, kiedy nagle na twarzy Sagisy zagościł niespodziewany uśmiech. Nie umkneło to uwadze chłopaka, lecz tym samym dziewczyna ponownie zabrałą głos. Tym razem potraktowała całą sytuację na arenie jako śmieszną, co stanowiło już zbyt wiele dla Shenzhena by ten nie zareagował. Chłopak przystanął po czym odpowiedział:
- Wynik byłby ten sam - tutaj chłopak chciał zakończyć jednak nie mógł, coś nie pozwalało mu dobitnie nie wytłumaczyć dziewczynie jej błędu, w wyniku czego kontynuował:
- Ty nadal nie rozumiesz?
- Jesteś egoistką do szpiku kości. Kiedy odchodzi ukochana osoba lu dzieje jej się krzywda, opłakujemy nie tyle jej śmierć lub cierpienie, ile swoją samotność lub bezradność. Tylko, że spod tej reguły wyjęci są Ci najmłodsi. Ci, którzy nie zdążyli wykształcić w sobie czegoś takiego jak świadomość swojej samotnosci oraz CI, któzy nie mają siły by mieć wpływ an poczynania swych ukochanych. Dałem Ci taką możłiwosć, miałęm świadomosc tego, ze nie jesteś tutaj sama a Ty miaąłś to za nic. Nie próbuj też wmawiać sobie i mnie, że egoizm równa się rozwadze, zaś lekceważenie ryzyka stanowi gwarancję szczęścia. Skończyło się to szczęsliwie tylko dlatego, że też znajdowałem się na trybunie zachodneij podczas Twojej pierwszej walki. W każdym innym przypadku skończyłoby się to tragicznie....
- Chociaż ciężko nie nazywać tragedią faktu, że zmusiłaś mnie do tego bym obnażył swoją słabośc przed całym stadionem! Ludzie nie upadają bo brakuje im siły. upadają bo inni zaczynają dostrzegać ich słabości!

Złość wzięła górę nad młodym Sabaku:
- Wracaj do swych bliskich i dziękuj im! Dziękuj im za to, że byli w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie bo tylko przez łut szczęscia możecie widzieć się ponownie.....
Po tych słwoach, ruszył gniewnym krokiem by znacząco wyprzedzić Sagisę i znaleźc się na trybunie zachodniej. To tam czekał włąśnie na niego ten, przez którego a może i dzięki, któremu Shenzhen wzbudził w sobie takie emocje widząc podobna więź miedzy Sagisą a tym malcem.
Miał nadzieje, ze jego Kamiyo czekał na tym samym miejscu gdzie go pozostawił i zaraz to jego będzie mógł wziac w ramiona i zapewnić go o tym, że gdy tylko to wszystko się skończy, to wyrusza razem przed siebie i już nikt ani nic ich nie rozdzieli.
Kiedy wszedł na trybunę Kamiyo już tam był i aż się cały trząsł z tych emocji. NIc dziwnego skoro Sagisa sama w sobie mogła wydawać się groźną porzeciwniczką w oczach tego malucha. Shenzhen nie mógł być takim okrutnym i pozwolić by stan ten utrzymał się uchłopaka, więc postanowił szybko zaserwować mu remedium na to jakim był on sam. Podszedł spokojnym krokiem do chłopca po czym kucnął przy nim i położył rękę na jego ramieniu a anstępnie spojrzął mu w oczy iz uśmiechem an twarzy powiedział:
- Widzisz mały, mówiłęm CI, ze nic mi nie będzie i, ze szybko do Ciebie wrócę. Już nie musisz się bać, że coś mi zagraża.
Następnei przytulił do siebie mocno chłopaka mówiąc teraz mu do ucha:
- Gdy to wszystko się skończy, to już na zawsze będziemy razem, nic ani nikt nas nie rozdzieli a ja zadbam o to byś czuł się bezpiecznie i mógł do woli dłubać sobie w tym drewienku. Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Aira
Gracz nieobecny
Posty: 65
Rejestracja: 9 paź 2019, o 21:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko

Re: Trybuna zachodnia

Post autor: Aira »

0 x
Obrazek
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arena Niebiańskiego Lustra”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość