Karczma Onigiri
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Karczma Onigiri
Szczerze? Toshiro zdecydowanie nie spodziewał się, że będzie tak to wyglądać. Uważał, że właśnie przez swoją subtelność ta organizacja istnieje w taki sposób jaki istnieje, a tutaj proszę, okazuje się, że przechodzą prosto do biznesów nie zważając na nic. Stąd też było jego pytanie, które jednak nie otrzymało żadnej odpowiedzi, ba, nawet mężczyzna wydawał się go zupełnie ignorować skupiając się głównie na Shikaruiu. Takie zachowanie zdecydowanie mu się nie podobało i gdyby nie to, że informacje to coś czego bardzo potrzebuje, to na pewno nie udawałby takiego spokojnego. Chociaż nieco zmienił pozycję swojego siedzenie z wyluzowanej na bardziej "nastroszoną" sygnalizującą, że też tutaj jest i nie chciałby być ignorowany. Po prostu pochylił się nieco bardziej do stołu, w kierunku ich rozmówcy. Wizualny aspekt tego miał sprawić, że jego postać stanie się nieco większa. W końcu Nishiayama zawsze był mało wyrazisty. Zmywał się często z otoczeniem. Teraz jednak, postanowił to zmienić. Nie było to jednak natarczywe, w końcu aby zdobyć informacje, często lepiej pozostać w cieniu. Skryć się w nim i słuchać. Tym bardziej, że było co słuchać, ponieważ mężczyzna na prawdę nie owijał w bawełnę wychodząc od razu z otwartą propozycją. Albo był szalonym gościem, który coś sobie uroił, albo na prawdę po prostu im się poszczęściło i jest to strzał w dziesiątkę. Sam uznał, że mogą uznać to za specjalny przywilej. Chociaż zapewne nie było to nic osobistego, a bardziej zależało im na tym, aby uzyskać potrzebne im informacje. Informacje, którymi chcieli się podzielić. Kiedy już sprawa była jasna, Asaka polała nieznajomemu jegomościowi sake. Toshiro wziął do ręki czarkę i trochę nią zamieszał jakby sprawdzał zawartość tej herbaty, a następnie upił z niej łyk analizując sytuację, w której się znaleźli. Spojrzał w kierunku Sanady, który to przez chwilę zaczął gapić się na białowłosą, a potem przeniósł wzrok na kogoś z tłumu. Zrobił to bardzo płynnie, ale z racji, że znali się całkiem długo, to czarnowłosy wychwycił ten moment zatrzymania się i wskazania "hej, patrzcie tam". Nishiyama nie spojrzał bezpośrednio w tamtym kierunku tylko bardzo przelotnie, po prostu zapamiętał osobę, którą im wskazał. Odstawił czarkę jak gdyby nigdy nic i dopiero wtedy spojrzał na osobę, którą wskazał, a ta... Niby zajęta swoimi rzeczami, ale co jakiś czas zerkała w ich stronę jakby czegoś doglądała. Byli obserwowani, to od razu mógł stwierdzić. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Dopiero teraz uwierzył nieco bardziej, że nie jest to przypadek, a gość, który się przed nimi znajduje nie jest przypadkowym oszustem. Jak na razie nie widział powodu do tego, aby zadawać inne pytania. Choć jeśli dobiją targu, to na pewno powie im jak w razie czego się z nimi skontaktować, gdzie ich szukać. Jakieś kryjówki, cokolwiek. Uznawał to za oczywistość, dlatego nawet nie śmiał się o to pytać. Reguły były chyba najważniejszą sprawą, która określi to czy rzeczywiście będzie zainteresowany dołączeniem. Na sygnał "zabłyśnięcia" umiejętnościami, który w sumie nie musiał paść, bo prędzej czy później wyszłoby z jakiego jest rodu. Spuścił na chwilę wzrok, a kiedy go podniósł jego oczy z czarnych jak smoła zmieniły się na czerwone, krwiste. Trwało to zaledwie moment. Moment, w którym gdyby chciał, to zapewne mógłby złapać go w iluzję, choć o nim akurat mogli wiedzieć najmniej z racji, że po drodze nie ujawniał za bardzo swoich umiejętności i w ogóle rzadko zdarzało mu się z nich korzystać. Jedynie kiedy rzeczywiście tego potrzebował. Był to jego ukryty as w rękawie. Tak jak i on mógł się skryć za pomocą tego jakże krótkiego kontaktu wzrokowego. Spojrzenie to było wyraziste, pełne determinacji, ale też i dużego spokoju. Kiedy mężczyzna wspomniał o Kazuo dotarło do niego, że na prawdę przyszli przygotowani. Doskonale musieli zdawać sobie sprawę z tego kim mniej więcej są, a na dodatek wiedzieli pod jakim rodem służą. Całkiem imponujące. Nie mógł to być przypadek.
- Dopóki dajecie wolną rękę w działaniu, to ja też nie widzę żadnych przeciwwskazań. - powiedział, a następnie jak gdyby nigdy nic wziął ostatniego łyka herbaty i odstawił pustą czarkę zakładając ręce na torsie czekając na więcej szczegółów i jak dobrze pójdzie podjęcie współpracy. Już teraz brzmiało to dla niego bardzo interesująco, ale trzeba było postawić jeszcze tę kropkę nad i.
- Dopóki dajecie wolną rękę w działaniu, to ja też nie widzę żadnych przeciwwskazań. - powiedział, a następnie jak gdyby nigdy nic wziął ostatniego łyka herbaty i odstawił pustą czarkę zakładając ręce na torsie czekając na więcej szczegółów i jak dobrze pójdzie podjęcie współpracy. Już teraz brzmiało to dla niego bardzo interesująco, ale trzeba było postawić jeszcze tę kropkę nad i.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma Onigiri
Kiedy ktoś wie o tobie zbyt wiele, zaczynasz się niepokoić. Przyznaj - jak dziwne byłoby spotkanie obcego na ulicy, kto spojrzałby głęboko w Twoje oczy i przywitał się z Tobą... z imienia. Lub nie powiedziałby nic a ty i tak byś wiedział, że on wie. Shikarui patrzył na tego człowieka i wydawało mu się, że wie o nim wszystko. Druga strona jednak wiedziała znacznie więcej. Fałszywy obraz, jaki tworzył ten Kruk, swojskiego, bezpośredniego człowieka, który przyszedł pogadać o interesach przy czarce sake, był baardzo złudny. Wiedział o tym najlepiej. Wszak sam taki obraz codziennie budował, tylko używał do jego malowania innych farb, a stawiane przez niego pociągnięcia pędzlem były bardziej łagodne, grzeczne, uległe. Leżało to przecież w jego naturze - ta grzeczna uległość. W tym wszystkich "wydawaniach się" nie było zbyt dużego miejsca na powiedzenie o tym Kruku czegokolwiek innego poza tym, że "jest". Niewielka to wiedza, móc o kimś powiedzieć, że istnieje, choć w tym przypadku była odkryciem, którego czarnowłosy próbował dokonać przez dwa lata. Więc? Wielka? Niewielka? Shikarui nie czuł, że potrzebował znać go cokolwiek ponad to, co sobą prezentował tu i teraz. W odwrotną stronę - Youmu musiał wiedzieć o nich niemal wszystko, skoro jego pracą na dzień dzisiejszy było zwerbowanie rekrutów do tej w s p a n i a ł e j organizacji. To, by dowiedzieć się czegoś o Youmu zaś brzmiało jak niezła zachęta na wypróbowanie swoich możliwości.
Shikarui zatrzymał się nad stawem tych myśli. Były pełne ryb - tych brzydkich, co kryły się w mule i ledwo było widać ich ruch. Głównie dzięki porastającym to miejsce roślinom wybijającym z dna. Niektóre z nich zdążyły paskudnie zgnić, ale to nie na tym brzegu. Jezioro było przecież bardzo duże i bardzo spokojne. Dzisiaj zatrzymał się na tym brzegu, do którego wód nie chciał się zanurzyć, a stał już na samej tafli. Nazwał ten brzeg "arogancją". Niebezpiecznie blisko mu było do niej od dłuższego czasu. Rosnąc w siłę rósł również w pewność siebie. Ta pewność siebie sprawiała również, że stawał się coraz bardziej bezczelny. Coraz częściej miał ochotę być po prostu wygodnym, rozleniwionym smokiem na swojej górze złota pokazującym, że nie wolno dotykać jego rzeczy - ani słowem, ani obcą dłonią. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę z tego, że ta arogancja i pazerność nie przyniosą niczego dobrego. Ta myśl była sprzeczna z pięknem tego, co widział w odbiciu wody.
Nie wkroczył między rozmowę Kruka z Toshiro. Spojrzał na przedstawiciela klanu Uchiha, świecąc czerwienią sowich oczu w przytulnym, wieczornym półmroku karczmy. Nawet jeśli Shikaruiego to zdziwiło, to nie było tego po nim widać. Czy nie było powodu do zdziwienia, że Kruki nie chcą mieć dostępu do zdolności klanu Uchiha? Może problem leżał w tym, że jego sharingan nie był jeszcze wystarczająco rozwinięty? Lecz nawet jeśli - genjutsu pozwalające przesłuchiwać było przecież takim potężnym, cudownym narzędziem... Ciekawe. Tak jak ciekawiło go to, jak Asaka podejdzie do zagadnienia, które tu padło, choć... nie, to ciekawiło go mniej. Bo wiedział. Jak sama tutaj powiedziała - jej lojalność nie była na sprzedaż. A jego? Pfff. Sprzedałby wszystko i wszystkich - poza własną żoną. Kwestią była po prostu cena, a ta w jego wypadku przestawała mieć nogi ze złota. Ach, ach, informacja o tym, kto jest nowym powiernikiem demona byłaby na pewno bardzo wiele warta... ale obiecał już białowłosej, że nie piśnie o tym słówka.
- Toshiro jest ważnym elementem naszego zespołu. Jego umiejętności pozyskiwania informacji za pomogą genjutsu są bezcenne. - W końcu się wtrącił. Poniekąd go ciekawiły słowa Youmu, z drugiej strony podejrzewał, że to może być swojego rodzaju prowokacja, czy może test? Dla nich? Dla samego Toshiro? To, jak działała ta grupa, pozostawało na razie tajemnicą. Wszystko tu było jedną wielką tajemnicą. Kawałek po kawałku odsłanianą - niby wprost, jak zauważył Toshiro, ale z drugiej strony Youmu działał na zasadzie kija i marchewki. Będziesz grzeczny? O zobacz - dostęp do poufnych informacji! Nie będziesz grzeczny? Ooo, wtedy dostaniesz naprawdę solidnego klapsa. Gra była niebezpieczna. Instynkt mu podpowiedział, żeby się wycofał. Że to może być za bardzo zobowiązujące, może za mocno zagrać na bezpieczeństwie ich rodziny. Był on jednak krótkim dreszczem, który nie przynosił ze sobą strachu a ekscytację. Ten o wiele głośniejszy głos instynktu mówił, że bardzo dużo na tym skorzystają oni wszyscy. Kiedy ta wymiana zdań została zakończona, pora było przejść do meritum sprawy, nie przedłużając tego spotkania. Ale tylko jeśli ta sprawa rzeczywiście została wyjaśniona.
- Opowiesz panu naszą podróż po Midori? - Zwrócił się do Asaki, muskając palcem jej dłoń na stole. Tak czule i bez skrępowania. Był oszczędny w takich gestach - zwłaszcza publicznie, ale czasem się zdarzały. Nie to, żeby nie kochał żony - bardziej była to kwestia tej wpojonej, naturalnej jak oddychanie etykiety. Nie okazujesz w bardzo wylewny sposób publicznie uczuć nie dlatego, że są złe, a dlatego, że mogą zwyczajnie kogoś zniesmaczyć bądź sprawić, że towarzystwo poczuje się skrępowane.
Shikarui zatrzymał się nad stawem tych myśli. Były pełne ryb - tych brzydkich, co kryły się w mule i ledwo było widać ich ruch. Głównie dzięki porastającym to miejsce roślinom wybijającym z dna. Niektóre z nich zdążyły paskudnie zgnić, ale to nie na tym brzegu. Jezioro było przecież bardzo duże i bardzo spokojne. Dzisiaj zatrzymał się na tym brzegu, do którego wód nie chciał się zanurzyć, a stał już na samej tafli. Nazwał ten brzeg "arogancją". Niebezpiecznie blisko mu było do niej od dłuższego czasu. Rosnąc w siłę rósł również w pewność siebie. Ta pewność siebie sprawiała również, że stawał się coraz bardziej bezczelny. Coraz częściej miał ochotę być po prostu wygodnym, rozleniwionym smokiem na swojej górze złota pokazującym, że nie wolno dotykać jego rzeczy - ani słowem, ani obcą dłonią. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę z tego, że ta arogancja i pazerność nie przyniosą niczego dobrego. Ta myśl była sprzeczna z pięknem tego, co widział w odbiciu wody.
Nie wkroczył między rozmowę Kruka z Toshiro. Spojrzał na przedstawiciela klanu Uchiha, świecąc czerwienią sowich oczu w przytulnym, wieczornym półmroku karczmy. Nawet jeśli Shikaruiego to zdziwiło, to nie było tego po nim widać. Czy nie było powodu do zdziwienia, że Kruki nie chcą mieć dostępu do zdolności klanu Uchiha? Może problem leżał w tym, że jego sharingan nie był jeszcze wystarczająco rozwinięty? Lecz nawet jeśli - genjutsu pozwalające przesłuchiwać było przecież takim potężnym, cudownym narzędziem... Ciekawe. Tak jak ciekawiło go to, jak Asaka podejdzie do zagadnienia, które tu padło, choć... nie, to ciekawiło go mniej. Bo wiedział. Jak sama tutaj powiedziała - jej lojalność nie była na sprzedaż. A jego? Pfff. Sprzedałby wszystko i wszystkich - poza własną żoną. Kwestią była po prostu cena, a ta w jego wypadku przestawała mieć nogi ze złota. Ach, ach, informacja o tym, kto jest nowym powiernikiem demona byłaby na pewno bardzo wiele warta... ale obiecał już białowłosej, że nie piśnie o tym słówka.
- Toshiro jest ważnym elementem naszego zespołu. Jego umiejętności pozyskiwania informacji za pomogą genjutsu są bezcenne. - W końcu się wtrącił. Poniekąd go ciekawiły słowa Youmu, z drugiej strony podejrzewał, że to może być swojego rodzaju prowokacja, czy może test? Dla nich? Dla samego Toshiro? To, jak działała ta grupa, pozostawało na razie tajemnicą. Wszystko tu było jedną wielką tajemnicą. Kawałek po kawałku odsłanianą - niby wprost, jak zauważył Toshiro, ale z drugiej strony Youmu działał na zasadzie kija i marchewki. Będziesz grzeczny? O zobacz - dostęp do poufnych informacji! Nie będziesz grzeczny? Ooo, wtedy dostaniesz naprawdę solidnego klapsa. Gra była niebezpieczna. Instynkt mu podpowiedział, żeby się wycofał. Że to może być za bardzo zobowiązujące, może za mocno zagrać na bezpieczeństwie ich rodziny. Był on jednak krótkim dreszczem, który nie przynosił ze sobą strachu a ekscytację. Ten o wiele głośniejszy głos instynktu mówił, że bardzo dużo na tym skorzystają oni wszyscy. Kiedy ta wymiana zdań została zakończona, pora było przejść do meritum sprawy, nie przedłużając tego spotkania. Ale tylko jeśli ta sprawa rzeczywiście została wyjaśniona.
- Opowiesz panu naszą podróż po Midori? - Zwrócił się do Asaki, muskając palcem jej dłoń na stole. Tak czule i bez skrępowania. Był oszczędny w takich gestach - zwłaszcza publicznie, ale czasem się zdarzały. Nie to, żeby nie kochał żony - bardziej była to kwestia tej wpojonej, naturalnej jak oddychanie etykiety. Nie okazujesz w bardzo wylewny sposób publicznie uczuć nie dlatego, że są złe, a dlatego, że mogą zwyczajnie kogoś zniesmaczyć bądź sprawić, że towarzystwo poczuje się skrępowane.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Karczma Onigiri
Osoba, z którą przyszło im rozmawiać była na prawdę dziwna. Tak zupełnie w skrócie - dziwna. Nie dość, że tak bezpośrednia, to jeszcze całkiem nie wiedząca czego tak na prawdę chce, a przynajmniej z tak to wyglądało z perspektywy Toshiro. Zamiast udać się w jakieś ustronne miejsce, to zaczął jak gdyby nigdy nic rozmowę w karczmie. Co prawda przysłowie mówi, że pod latarnią najciemniej, ale mógł się tutaj zjawić praktycznie każdy. Nawet pomimo obstawy nie byli w stanie zatrzymać wszystkich, którzy się tutaj kręcili. Dodatkowo ktoś akurat mógł coś usłyszeć i co wtedy? Nie podobało mu się zupełnie podejście tego jegomościa i jakoś nie pasowało mu do tej owianej wręcz mityczną legendą organizacji kruków. Chociaż być może właśnie dzięki takiemu a nie innemu podejściu utrzymują się tak długo w przekonaniu, że być może jest to tylko legenda. Kiedy ludzie się czegoś nie spodziewają, to po prostu to olewają i tak też to chyba tutaj działa.
Mężczyzna przedstawił im się z pseudonimu, pod którym pracuje. Huh. Któż by się spodziewał, że ktoś na pierwszym spotkaniu z takiej organizacji nie poda swojego prawdziwego imienia, tylko jakieś zmyślone. Gdyby ktoś zdecydował się nie dołączyć i ich wsypać, to pewnie do końca świata można by go było szukać w polu a i tak by się nie znalazło. Zupełnie jak igły w stogu siana. Zasady nie były jakoś szczególnie trudne, były takie, których mógł się spodziewać praktycznie każdy. Z każdym krokiem zadziwiała go prostota tej organizacji, ale może to było tylko na pierwszy rzut oka? A sam aparat wywiadowczy był zapewne o wiele bardziej skomplikowany. Nishiyama przyjął do wiadomości jak funkcjonują. Nie wynosić o nich informacji - sprawa pierwszorzędna. Skoro utrzymują swoje istnienie w tajemnicy, nic w tym dziwnego, że tak bardzo dbają o dyskrecję i pozbywają się wszelkich dowodów swojego istnienia. Nie zrywanie umowy? No nikt chyba nie lubi zostać oszukany, więc też nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Garoki dalej posługiwał się zwrotami bardzo bezpośrednimi nie zważając zupełnie na otoczenie, które rzeczywiście było zajęte sobą, ale każdy z nich mógł być jakimś szpiegiem, czy kimkolwiek innym i również zbierać informacje. Słysząc to wszystko już dawno mogliby zacząć podejrzewać, że coś jest nie tak. Toshiro rozejrzał się dookoła znów zerkając na niektórych z obstawy i na to co robią, oczywiście tych, o których wiedział dzięki Shikaruiowi. Wtedy usłyszał coś, czego po raz kolejny się nie spodziewał. Tak jak wcześniej zdziwiła go jego bezpośredniość, tak teraz można było wręcz powiedzieć, że ogarnął go szok. Oczywiście porównując tylko to między sobą, bo tak to nie dał po sobie niczego poznać. Spojrzał się tylko spod byka na Youmu Garokiego, który chyba nie wiedział co mówił. On rozumiał, że potencjał bojowy miał znacznie mniejszy niż Asaka, czy Shikarui, ale jeśli chodzi o zdobywanie informacji... To zdecydowanie przewyższał tę pierwszą. Dodatkowo potencjał, który w nim drzemał był wręcz nieograniczony pod tym względem.
- To w takim razie jakich umiejętności wymagacie jak nie takich stricte pod szpiegowanie, infiltrację, czy też przesłuchiwanie? - wypalił od razu obniżonym nieco tonem. Choć bardzo chciał się opanować, to nie dało się zupełnie zbagatelizować tego co działo się w jego środku, a działo się całkiem sporo. Już dawno nie został tak ugodzony przez kogoś. Zazwyczaj coś takiego bagatelizował, ale ostatnio nieco się zmieniło. Jego wnętrze wręcz eksplodowało, duma została ugodzona. Zapewne pił też do poziomu jego doujutsu, z którego oczywiście nie był dumny, ale czuł, że był na dobrej drodze do jego rozwinięcia. Nawet pomijając to, posiadał zestaw umiejętności, które idealnie pasowały do tego ugrupowania i właśnie dlatego chciał też do niego dołączyć. A tutaj taki Garoki powie Ci, że nie są przekonani do jego umiejętności, no wściec się tylko można. Zaraz po jego słowach wtrącił się też Shikarui, który stanął w jego obronie. Toshiro spojrzał w jego kierunku z jakby wdzięcznością? Nie spodziewał się tego po nim zupełnie. Zazwyczaj Shikarui dbał tylko i wyłącznie o swoje interesy, a teraz chciał, aby i on został dołączony? Tym razem poczuł się doceniony i to przez kogoś, kogo rzeczywiście podziwiał pod względem umiejętności. Być może w jakiś sposób w jego interesie było, aby Nishiyama pozostawał wokół nich, w końcu genjutsu jest kurewsko trudno rozpoznać, a on znał się na nim całkiem dobrze. Mimo tego na pewno znalazł by się ktoś na jego miejsce, a on jednak opowiedział się za nim. Dziwna sprawa... Czuć się docenionym przez kogoś. Chociaż mimo wszystko cała sytuacja bardzo go podburzyła, nie na tyle, aby rzucił się na jegomościa przed nim, aczkolwiek podniosła mu bardzo ciśnienie. Ukłuła jego dumę, a to rzadko się wcześniej zdarzało.
Mężczyzna przedstawił im się z pseudonimu, pod którym pracuje. Huh. Któż by się spodziewał, że ktoś na pierwszym spotkaniu z takiej organizacji nie poda swojego prawdziwego imienia, tylko jakieś zmyślone. Gdyby ktoś zdecydował się nie dołączyć i ich wsypać, to pewnie do końca świata można by go było szukać w polu a i tak by się nie znalazło. Zupełnie jak igły w stogu siana. Zasady nie były jakoś szczególnie trudne, były takie, których mógł się spodziewać praktycznie każdy. Z każdym krokiem zadziwiała go prostota tej organizacji, ale może to było tylko na pierwszy rzut oka? A sam aparat wywiadowczy był zapewne o wiele bardziej skomplikowany. Nishiyama przyjął do wiadomości jak funkcjonują. Nie wynosić o nich informacji - sprawa pierwszorzędna. Skoro utrzymują swoje istnienie w tajemnicy, nic w tym dziwnego, że tak bardzo dbają o dyskrecję i pozbywają się wszelkich dowodów swojego istnienia. Nie zrywanie umowy? No nikt chyba nie lubi zostać oszukany, więc też nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Garoki dalej posługiwał się zwrotami bardzo bezpośrednimi nie zważając zupełnie na otoczenie, które rzeczywiście było zajęte sobą, ale każdy z nich mógł być jakimś szpiegiem, czy kimkolwiek innym i również zbierać informacje. Słysząc to wszystko już dawno mogliby zacząć podejrzewać, że coś jest nie tak. Toshiro rozejrzał się dookoła znów zerkając na niektórych z obstawy i na to co robią, oczywiście tych, o których wiedział dzięki Shikaruiowi. Wtedy usłyszał coś, czego po raz kolejny się nie spodziewał. Tak jak wcześniej zdziwiła go jego bezpośredniość, tak teraz można było wręcz powiedzieć, że ogarnął go szok. Oczywiście porównując tylko to między sobą, bo tak to nie dał po sobie niczego poznać. Spojrzał się tylko spod byka na Youmu Garokiego, który chyba nie wiedział co mówił. On rozumiał, że potencjał bojowy miał znacznie mniejszy niż Asaka, czy Shikarui, ale jeśli chodzi o zdobywanie informacji... To zdecydowanie przewyższał tę pierwszą. Dodatkowo potencjał, który w nim drzemał był wręcz nieograniczony pod tym względem.
- To w takim razie jakich umiejętności wymagacie jak nie takich stricte pod szpiegowanie, infiltrację, czy też przesłuchiwanie? - wypalił od razu obniżonym nieco tonem. Choć bardzo chciał się opanować, to nie dało się zupełnie zbagatelizować tego co działo się w jego środku, a działo się całkiem sporo. Już dawno nie został tak ugodzony przez kogoś. Zazwyczaj coś takiego bagatelizował, ale ostatnio nieco się zmieniło. Jego wnętrze wręcz eksplodowało, duma została ugodzona. Zapewne pił też do poziomu jego doujutsu, z którego oczywiście nie był dumny, ale czuł, że był na dobrej drodze do jego rozwinięcia. Nawet pomijając to, posiadał zestaw umiejętności, które idealnie pasowały do tego ugrupowania i właśnie dlatego chciał też do niego dołączyć. A tutaj taki Garoki powie Ci, że nie są przekonani do jego umiejętności, no wściec się tylko można. Zaraz po jego słowach wtrącił się też Shikarui, który stanął w jego obronie. Toshiro spojrzał w jego kierunku z jakby wdzięcznością? Nie spodziewał się tego po nim zupełnie. Zazwyczaj Shikarui dbał tylko i wyłącznie o swoje interesy, a teraz chciał, aby i on został dołączony? Tym razem poczuł się doceniony i to przez kogoś, kogo rzeczywiście podziwiał pod względem umiejętności. Być może w jakiś sposób w jego interesie było, aby Nishiyama pozostawał wokół nich, w końcu genjutsu jest kurewsko trudno rozpoznać, a on znał się na nim całkiem dobrze. Mimo tego na pewno znalazł by się ktoś na jego miejsce, a on jednak opowiedział się za nim. Dziwna sprawa... Czuć się docenionym przez kogoś. Chociaż mimo wszystko cała sytuacja bardzo go podburzyła, nie na tyle, aby rzucił się na jegomościa przed nim, aczkolwiek podniosła mu bardzo ciśnienie. Ukłuła jego dumę, a to rzadko się wcześniej zdarzało.
0 x
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma Onigiri
Czy to Toshiro potrzebował informacji, czy może jednak Kruki – tych, których nie mieli, bo nie było ich na miejscu. Chyba, że któraś z osób, która tam była należała do tej organizacji… Mogło tak być, Asaka nie mogła wykluczyć takiej możliwości, ale prawdę mówiąc bardzo w to wątpiła. Musieli prześledzić skąd trójka bohaterów przybyła i wywnioskować swoje, stąd zapewne dlatego pojawili się tak prędziutko w karczmie. A Shikarui przecież dawał im tydzień.
Mało ją obchodziło jak nazywał się ich rozmówca. Cholernie pewne, że nawet gdyby podał im swoje prawdziwe miano i tak by nie uwierzyła. Oto jak prawdę ukryć w kłamstwie. Sama doskonale wiedziała jak to działało, bo przecież choć przez większość życia nosiła swoje rodowe nazwisko po tym, gdy jej ojciec przyznał się do niej i wcielił ją do rodziny – ona i tak przedstawiała się tym od matki. Bo tak było wygodniej, gdy chciało się coś ukryć. Tak po prostu. Była to jednocześnie prawda i kłamstwo. A imię tego mężczyzny było jej potrzebne tylko po to, by nie mówić o nim „e ty tam” albo „ten koleś”.
- Uczciwie – skomentowała tylko jednym słowem zasady, które Garoki im przedstawił. Nie zdradzać o nich informacji – hah, to w taki sposób udało im się tyle czasu ukrywać i udawać głupią bajeczkę. Dotrzymywanie słowa związanego z umowami też wydawało jej się sensowne. A przynajmniej jej osobiście się podobało. Bo inaczej po co by to wszystko było? Jak się czegoś podejmujesz, to starasz się doprowadzić do końca, tak przynajmniej nakazywała zwykła ludzka przyzwoitość. A przynajmniej jej przyzwoitość. Że rozmawiali w takim właśnie a nie innym miejscu? Hah, a sama mówiła Shikiemu i Toshiro jeszcze w Midori, że jeśli chcesz się gdzieś ukryć – wyjdź wprost na światło. Światło wszak oślepiało i sprawiało, że niedostrzegalne były szczegóły, zwłaszcza te, które chciałeś zostawić w ukryciu i w cieniu. Czy więc była zdziwiona? Ani trochę. Podejrzany zaułek w biednej części miasta to było właśnie to miejsce, w którym spodziewano się sekretów i szemranych interesów. A karczma? No błagam. Idealne miejsce.
Ona też nie wkroczyła pomiędzy tę rozmowę – po prostu słuchała. Czy była zaskoczona? Tak, trochę, z początku. Umiejętności Shikiego nie podlegały żadnym wątpliwością ale dlaczego do niej nie mieli problemu a do Toshiro tak? Zastanowiła się przez chwilę i odpowiedź wydawała jej się… oczywista. Wiedzieli o nich całkiem sporo, to jasne. Musieli wiedzieć więc, albo przynajmniej domyślać się, że Shikarui i Asaka są sobie bliscy. Nie nosili żadnych obrączek ani nic, ale łatwo można było pewne sprawy wywnioskować z tych rzadkich, ale wymownych gestów. Jak tego tutaj, w karczmie. Musieli się więc domyślać, że coś ich łączy. Może nawet wiedzieli – co. A w takim wypadku po co robić sobie problemy? Jeśli są sobie tak bliscy, jeśli podróżują razem, to najlepiej wcielić ich dwójkę. Jedno zdobywa informacje, drugie czuwa nad bezpieczeństwem, bo do tego właśnie się Asaka nadawała. A no, i odciąga uwagę. Naburmuszoną miną i obietnicą wpierdolu – w tym właśnie białowłosa była dobra. Dlatego się takich dwójek nie rozłącza. A Toshiro? Owszem, mógł zdobywać informacje poprzez genjutsu, ale… Chyba właśnie w tym tkwił problem. Tak przynajmniej zaczęła myśleć Asaka. Bo… Trzeba podejść do swojej ofiary, złapać ją w ryzy iluzji i wydusić informacje na głos. Konkretnie te, które się uzyskać chciało. To nikomu przecież pamięci nie wymazywało – pamięć wymazywała tylko śmierć. A… wyciąganie tych informacji, na których zależało, a następnie zabijanie, by nikomu się nie wygadać… Brzmiało to, cóż, dokładnie jak to, czego ta organizacja NIE chciała robić. Bo zwracało uwagę. Aż nadmierną. Nie powiedziała jednak nic, zmarszczyła tylko brwi.
Dreszcz przebiegł po plecach kobiety, gdy palec Shikiego przesunął się po wierzchu jej dłoni. Przyjemne uczucie i gest, który sprawił, że białowłosa ponownie przeniosła spojrzenie na męża. Przez krótką chwilę ważyła w głowie jego słowa, pytanie – ale to tak naprawdę nie było wcale pytanie. To była prośba, bo Shiki skróciłby opowieść do jednego, góra dwóch zdań, a chyba nie o to im tutaj chodziło.
- Opowiem. Interesują was wszystkie szczegóły czy raczej konkrety? – a więc czy mężczyzna chciał usłyszeć wersję dłuższą czy krótszą?
Nie zabrała ręki.
Mało ją obchodziło jak nazywał się ich rozmówca. Cholernie pewne, że nawet gdyby podał im swoje prawdziwe miano i tak by nie uwierzyła. Oto jak prawdę ukryć w kłamstwie. Sama doskonale wiedziała jak to działało, bo przecież choć przez większość życia nosiła swoje rodowe nazwisko po tym, gdy jej ojciec przyznał się do niej i wcielił ją do rodziny – ona i tak przedstawiała się tym od matki. Bo tak było wygodniej, gdy chciało się coś ukryć. Tak po prostu. Była to jednocześnie prawda i kłamstwo. A imię tego mężczyzny było jej potrzebne tylko po to, by nie mówić o nim „e ty tam” albo „ten koleś”.
- Uczciwie – skomentowała tylko jednym słowem zasady, które Garoki im przedstawił. Nie zdradzać o nich informacji – hah, to w taki sposób udało im się tyle czasu ukrywać i udawać głupią bajeczkę. Dotrzymywanie słowa związanego z umowami też wydawało jej się sensowne. A przynajmniej jej osobiście się podobało. Bo inaczej po co by to wszystko było? Jak się czegoś podejmujesz, to starasz się doprowadzić do końca, tak przynajmniej nakazywała zwykła ludzka przyzwoitość. A przynajmniej jej przyzwoitość. Że rozmawiali w takim właśnie a nie innym miejscu? Hah, a sama mówiła Shikiemu i Toshiro jeszcze w Midori, że jeśli chcesz się gdzieś ukryć – wyjdź wprost na światło. Światło wszak oślepiało i sprawiało, że niedostrzegalne były szczegóły, zwłaszcza te, które chciałeś zostawić w ukryciu i w cieniu. Czy więc była zdziwiona? Ani trochę. Podejrzany zaułek w biednej części miasta to było właśnie to miejsce, w którym spodziewano się sekretów i szemranych interesów. A karczma? No błagam. Idealne miejsce.
Ona też nie wkroczyła pomiędzy tę rozmowę – po prostu słuchała. Czy była zaskoczona? Tak, trochę, z początku. Umiejętności Shikiego nie podlegały żadnym wątpliwością ale dlaczego do niej nie mieli problemu a do Toshiro tak? Zastanowiła się przez chwilę i odpowiedź wydawała jej się… oczywista. Wiedzieli o nich całkiem sporo, to jasne. Musieli wiedzieć więc, albo przynajmniej domyślać się, że Shikarui i Asaka są sobie bliscy. Nie nosili żadnych obrączek ani nic, ale łatwo można było pewne sprawy wywnioskować z tych rzadkich, ale wymownych gestów. Jak tego tutaj, w karczmie. Musieli się więc domyślać, że coś ich łączy. Może nawet wiedzieli – co. A w takim wypadku po co robić sobie problemy? Jeśli są sobie tak bliscy, jeśli podróżują razem, to najlepiej wcielić ich dwójkę. Jedno zdobywa informacje, drugie czuwa nad bezpieczeństwem, bo do tego właśnie się Asaka nadawała. A no, i odciąga uwagę. Naburmuszoną miną i obietnicą wpierdolu – w tym właśnie białowłosa była dobra. Dlatego się takich dwójek nie rozłącza. A Toshiro? Owszem, mógł zdobywać informacje poprzez genjutsu, ale… Chyba właśnie w tym tkwił problem. Tak przynajmniej zaczęła myśleć Asaka. Bo… Trzeba podejść do swojej ofiary, złapać ją w ryzy iluzji i wydusić informacje na głos. Konkretnie te, które się uzyskać chciało. To nikomu przecież pamięci nie wymazywało – pamięć wymazywała tylko śmierć. A… wyciąganie tych informacji, na których zależało, a następnie zabijanie, by nikomu się nie wygadać… Brzmiało to, cóż, dokładnie jak to, czego ta organizacja NIE chciała robić. Bo zwracało uwagę. Aż nadmierną. Nie powiedziała jednak nic, zmarszczyła tylko brwi.
Dreszcz przebiegł po plecach kobiety, gdy palec Shikiego przesunął się po wierzchu jej dłoni. Przyjemne uczucie i gest, który sprawił, że białowłosa ponownie przeniosła spojrzenie na męża. Przez krótką chwilę ważyła w głowie jego słowa, pytanie – ale to tak naprawdę nie było wcale pytanie. To była prośba, bo Shiki skróciłby opowieść do jednego, góra dwóch zdań, a chyba nie o to im tutaj chodziło.
- Opowiem. Interesują was wszystkie szczegóły czy raczej konkrety? – a więc czy mężczyzna chciał usłyszeć wersję dłuższą czy krótszą?
Nie zabrała ręki.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma Onigiri
Dokładnie tak – Asaka nie zamierzała się bawić w matkę Toshiro, bo nią, niespodzianka, nie była. Był dorosłym mężczyzną, powinien sam doskonale wiedzieć jak o siebie zadbać. Tak jak nie zamierzała się wtrącać w sprawę wyrażenia chęci, by to w nim zapieczętowano tego cholernego demona, tak nie zamierzała robić tego teraz. To, według niej, godziłoby w jego dumę. Miał język, wiedział jak się mówi i teraz należało zrobić z tego pożytek. Gdyby sprawa tyczyła się Shikiego pewnie wyglądałoby to z jej strony dość podobnie, choć istniała większa szansa, że się wtrąci, bo to był w końcu jej mąż. Ale to zależało od tego jak by to wyglądało, bo całkiem możliwe, że też siedziałaby cicho, w końcu był głową rodziny i też sam powinien móc o sobie decydować. Ale jednak gdyby przyszło co do czego i to jego wybrano by na naczynie dla takiego demona – wtedy wyraziłaby się jasno i precyzyjnie. Zresztą, haha, zrobiła to wtedy tam na dole. To w sumie pewnie niektórych dziwiło, gdy znali charakter niepokornej Asaki, bo raczej trudno było sprawić by trzymała język za zębami. Ale jednak doskonale znała swoje miejsce i starała się nadmiernie nie zawstydzać Shikaruiego. Przy czym „nadmiernie” to tutaj słowo klucz. „Ale laluś” było jak najbardziej rzeczywiste.
Czy byli zgrani jako drużyna? Oni nie mieli wątpliwości, ale miała je Asaka. Ona sama i Shikarui – jak najbardziej byli zgrani, przyzwyczajeni do swoich ruchów czy umiejętności. Ale czy Toshiro? Kilka wspólnych trenigów to było chyba jednak trochę za mało by mówić o jakimkolwiek zgraniu, zwłaszcza, że na przestrzeni ostatnich kilku lat Asaka i Toshiro w ogóle nie mieli okazji ze sobą trenować. To tylko Toshiro i Shiki mieli jakieś tam swoje sparingi (nota bene w jendym z nim Toshiro niemal zginął, ale nigdy się o tym nie dowiedział…), ale zgrana drużyna? Nie, raczej… Raczej nie. I w tym momencie Asaka sięgnęła po czarkę z sake by zapić ten niezręczny według niej moment i nic nie palnąć. Siedzieć cicho – taki właśnie miała plan. Zresztą propozycja Garokiego była fair. Czy był w niej haczyk? Zapewne. Ale ten nie dotyczył ani jej ani Shikiego.
Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. Ale ani Youmu nie uśmiechał się miło, ani nie zrobiła tego Asaka. Był to zdecydowanie wymuszony uśmieszek, bo choć dowcipem jej pytanie nie było – ona nie pytała czy nie interesują ich szczegóły. Wiedziała, że tak było przecież. Po prostu zastanawiała się, czy bardziej interesują ich szczegóły konkretów czy szczegóły wszystkiego. Zresztą – właśnie dlatego to ona miała mówić a nie Shiki. Ona a nie Toshiro – który nie znał tych szczegółów, które opowiedziała im Rida.
- Oczywiście – Asaka zamilkła po tym jednym słowie, zastanawiając się jak właściwie zacząć tę całą historię. I dla nabrania oddechu, bo zajmie jej to pewnie dłuższą chwilę. - Znaleźliśmy się w obozie w Midori tak jak wszyscy inni najemnicy – z ciekawości i żeby zarobić. Zebrało się tam trochę ludzi. Nara chcieli byśmy sprawdzili co sprawia, że cały ten ich teren i las wyglądał jak wyglądał. Czyli liczne gejzery, wysoka temperatura, powalone drzewa, uschnięta roślinność. Ustalili, że ma to jakiś związek z jedną z ich gór, Iglicą. Podzielili nas na dwie grupy. Jedna miała zejść pod ziemię w głąb Iglicy, a jedna miała przeprowadzić zwiad na powierzchni, wokół góry. Nasza trójka i jeszcze osiem shinobi zgłosiło się do zwiadu właśnie. Łącznie było nas w grupie trzynaście osób. My, Uchiha Masako i chłopak, którego imienia nigdy nie poznałam, Yami z Shigashi no Kibu, Seinaru Kei pasterz z Teiz, Kuroi i Asahi Ichirou władający piaskiem, Shirone Nanami medyczka oraz jeszcze jeden Uchiha – Masaki. Dowodzili nami Nara Gyori oraz Senju Kyoko. W drużynie, która zeszła pod iglicę było więcej osób. Yoichi i Murai z Krawego Pokolenia, Shiga, mnich za którym był tutaj wywieszony list gończy – w tym momencie Asaka zatrzymała się na chwilę i skrzywiła - jego towarzyszka Uchiha Chise. Rida, kolejna medyczka. Tozawa Akarui, mnich Kai, Kyoushi służący Uchiha. Był też ktoś o imieniu Juranu i Hiroki. Tych znam z imienia. Było jeszcze kilka osób, ale w ogóle ich nie kojarzę, nie wrócili gdy było już po wszystkim – właściwie to aż do teraz nie zastanawiała się nad ich imionami. Tyle osób zginęło, a ona nie poddała tego w żadną refleksję – bo i po co? Zaryzykowali, tak jak oni. Zginąć mógł każdy. Shinobi liczyli się z takim życiem, bo… Tak po prostu było, czyż nie? - Wyruszyliśmy z obozu, z początku nie było niczego ciekawego. Później wkroczyliśmy na teren, gdzie gejzery wybuchały bez ostrzeżenia i trzeba było uważać pod nogi. Powietrze rzeczywiście było gorące, na tyle, że musieliśmy zrobić sobie maski, żeby się nie poparzyć. Mokuton nie dawał sobie rady w tamtych warunkach. Pokonaliśmy sporą drogę nim Shikarui zauważył pędzące na nas trzy osoby. Okazało się, ze było to dwóch Akimichi i Yamanaka, którzy rzucili się na nas z zamiarem zlikwidowania. To nie była prosta walka, ale się udało. Wtedy Toshiro i ten Masako zaczęli wyciągać z nich informacje. Okazało się, że pracują dla kogoś, kto nazywa się Ichikatsu, a gdzieś pod Iglicą znajduje się broń o sile setek ninja mogąca niszczyć całe wioski. Próbowali się do tej broni dokopać i ją zniszczyć, by ograniczyć straty. Ten Ichikatsu podobno, tak powiedzieli, przedstawił się im jako ktoś, kto jako jedyny z Rady przeżył po tym, co wydarzyło się na Kami no Hikage. Nie widzieli go, kontaktował się z nimi listami. Pozbyliśmy się całej trójki po przesłuchaniu. Shikarui wypatrzył Ranmaru, jednego z nich, i szliśmy za nim. Długo. Po drodze natknęliśmy się na trupy przeżarte przez robaki Aburame. A później na powieszonych Nara. Jeszcze później ten Ranmaru nas zaatakował z łuku, zestrzelił naszego dowódcę, który zginął na miejscu. Jak się okazało, ten łucznik posłał na nas dwa klony, których Shikarui nie był w stanie wykryć. Pozbyliśmy się, ale oryginału nigdy nie znaleźliśmy. Bo gdy mieliśmy iść w kierunku wspomnianego obozu pod górą, w którym kopali tunele, by go zbadać, odkryliśmy co to za „broń”. Bo ta broń wywaliła kawał ziemi i zrobiła dziurę głęboką na prawie sto metrów. Siedział tam na dole. On i szczątki pierwszej grupy. On to znaczy Ogoniasta Bestia – białowłosa spuściła wzrok i zabębniła paznokciami o blat stołu. Darowała sobie szczegóły walk, bo jeśli te będą Kruka interesować to zapyta, i wtedy mu je opisze. Wydawało jej się jednak że w obliczu tego wszystkiego innego, to jak przebiegały walki, których inicjatorzy i tak nie przeżyli, nie było takie ważne. - No i wtedy się zaczęło. Ten cały Uchiha Masaki okazał się być Uchiha Yoshimitsu. Zepchnął Senju Kyoko na dół, ta dziewczyna nawet nie miała szans nic zrobić. Zginęła na miejscu. No a potem wskoczył tam. Pojawiał się i znikał. Sprawił, że Bestia robiła dokładnie to, co sam chciał. Shinobi z dołu i od nas atakowali go wszystkim czym mieli i nic, ataki jakby w ogóle w niego nie trafiały. Zupełnie jakby go tam nie było – tyle opowiedział jej Shikarui, bo sama nie miała szans tego wszystkiego wiedzieć i widzieć. Bo… Sama była sparaliżowana strachem. - Część naszej drużyny rozdzieliła się by wrócić i zawiadomić Nara o tym, co się wyrabia, mieli wezwać posiłki. Reszta robiła co mogła by przeżyć. Trudno mi to wszystko opisać, bo wtedy tam w jednej chwili działo się wiele rzeczy, poza tym sama tego nie widziałam. A Shikarui miał problem by skupić się na jednym, gdy działo się tyle. Głazy odrywały się od granic przepaści i spadały na dół, ci na dole mieli naprawdę fatalne warunki, by przeżyć. No i większość nie przeżyła. My… My zobaczyliśmy w tym jeszcze jedną korzyść. By pozbyć się tego, za którym wystawiony jest list gończy. Wzięłam Shikaruiego i Toshiro na wachlarz, Shikarui ściął ziemię na przepaści by ta zsunęła się na dół. W międzyczasie Yoshimitsu chciał nas wszystkich uśpić genjutsu. Chyba nie wszyscy dali radę się z niego wydostać. No i ziemia spadła na dół, grzebiąc niektórych. Demon wtedy oberwał i stracił przytomność, a my zlecieliśmy na wachlarzu na dół. Nim kamienie spadły, Shikarui wysadził nogi mnicha. A gdy byliśmy na dole, ten przeklęty Jashinista sam się wysadził. Siebie i Chise. Nie wiedziałam, że Jashinista może się wysadzić. Poza tym na dole był jeszcze tylko Yoichi i Kai. Kyoushi i Murai dołączyli po chwili. Rida wydostała się wcześniej. Nikogo więcej nie było. Jak się później dowiedzieliśmy od Ridy – po drodze część z nich nie była wystarczająco szybka i zostali ranieni gejzerem. Jakaś dziewczyna z pustyni i ich dowódca zginęli na miejscu, a Pusty dobił pozostałą dwójkę by ich nie spowalniała. Poza tym ich grupa znalazła pod górą jakiś podziemny kompleks i bibliotekę, i trupy Aburame. Z zapisków dowiedzieli się, że Aburame celowo sprowadzili pod iglicę Jinchuuriki, żeby go uruchomić gdyby polityka nowej liderki Senju im nie podeszła. Tyle, że ten Jinchuuriki był stary i zmarł ze starości, a wtedy zapieczętowany w nim Pięcioogoniasty Demon się uwolnił, uwił tam gniazdko i zaczął siać, chyba dość nieświadomie, spustoszenie na ziemiach Midori. W bibliotece znaleźli genezę powstania Ogoniastych Bestii i informacje o tym, że można taką zapieczętować w człowieku. Tę Historię Mędrca Sześciu Ścieżek wziął niejaki Juranu i zdaje się, że został pogrzebany pod gruzami przy demonie, tak swoją drogą – wtrąciła jeszcze, nim wróciła rozmową na właściwe tory. - Gdy znaleźli śpiącego demona zaczęli się kłócić o to co z nim zrobić i w kim go zapieczętować, bo okazuje się, że ten cały Kai wiedział jak to zrobić, ale wtedy bestia się obudziła i zdenerwowała. I to wtedy wyrwał tą dziurę. I wkroczyła nasza drużyna…. Wracając więc na właściwe tory opowieści, gdy demon stracił przytomność… Cała reszta zeszła na dół. Yoichi stracił rękę i niedługo później zajęła się nim ta medyczka, Nanami. Kai uparł się, by wybrać kogoś do zapieczętowania bestii w człowieku, Zgłosiło się kilka osób. Gdy jednak zaczął proces – demon się ocknął i znowu się zaczęło. Wtedy w pierwszej kolejności próbowaliśmy się osłonić przed jego cholerną parą, a później usiłowaliśmy go przyszpilić by się tak nie wierzgał. Ichirou wezwał skądś wielkiego kota, który zrobił klony i go trzymał, ja usiłowałam kryształowym smokiem. Reszta starała się osłonić. Demon jednak zdążył zrzucić z siebie Kaia, który nadział się na jakieś kolce i zaczął nam umierać na oczach. Nie było więc za dużo czasu. Zwłaszcza, ze wściekły demon po raz kolejny wyrzucił z pyska ogromną energię, która zdumchnęła Pustego jakby nigdy nie istniał. Myślałam, że nie dotrwamy do końca prawdę mówiąc. Ale się udało. Demon zniknął. Lecz nim to zrobił powiedział do nas kilka słów. Zupełnie ludzkim głosem. „Ludzie. Jednak Kurama miał rację - nigdy się nie zmieniają” – zakończyła. Sama gubiła się w tej całej historii, mimo, że brała w niej udział, bo była tak kurewsko zawiła. Zakręcona. Niedorzeczna i nieprawdopodobna. I celowo ta końcówka, choć obfitowała w szczegóły, nie mówiła jednego – gdzie zniknął zapieczętowany demon. Asaka jednak nie zamierzała się bawić z Krukiem w kotka i myszkę. - Uprzedzę pańskie pytanie, panie Garoki. Tak, wiemy w kim jest zapieczętowany demon. Jednak daliśmy słowo, że to nie wyjdzie poza ludzi, którzy byli przy tym obecni, a była nas garstka. Proszę to potraktować jako dowód na to, że potrafimy dotrzymać słowa i umów. Jeśli jednak jakaś inna część tej historii była niejasna, chętnie tę niejasność rozjaśnię, na miarę możliwości i wiedzy.
I ponownie sięgnęła po czarkę. Przez całą rozmowę starała się patrzeć na rozmówcę, choć nie zawsze było to możliwe, zwłaszcza w momentach, w których próbowała sobie przypomnieć pewne szczegóły. Teraz zaś spojrzała na niego mocniej, z całkowitym spokojem i determinacją, starając się nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Dopiero później przeniosła to spojrzenie złotych oczu na męża, gdy też ponownie sięgnęła po czarkę z sake, a drugą ręką, tą, która ciągle leżała gdzieś na stole, złapała za palce dłoń Shikiego.
Czy byli zgrani jako drużyna? Oni nie mieli wątpliwości, ale miała je Asaka. Ona sama i Shikarui – jak najbardziej byli zgrani, przyzwyczajeni do swoich ruchów czy umiejętności. Ale czy Toshiro? Kilka wspólnych trenigów to było chyba jednak trochę za mało by mówić o jakimkolwiek zgraniu, zwłaszcza, że na przestrzeni ostatnich kilku lat Asaka i Toshiro w ogóle nie mieli okazji ze sobą trenować. To tylko Toshiro i Shiki mieli jakieś tam swoje sparingi (nota bene w jendym z nim Toshiro niemal zginął, ale nigdy się o tym nie dowiedział…), ale zgrana drużyna? Nie, raczej… Raczej nie. I w tym momencie Asaka sięgnęła po czarkę z sake by zapić ten niezręczny według niej moment i nic nie palnąć. Siedzieć cicho – taki właśnie miała plan. Zresztą propozycja Garokiego była fair. Czy był w niej haczyk? Zapewne. Ale ten nie dotyczył ani jej ani Shikiego.
Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. Ale ani Youmu nie uśmiechał się miło, ani nie zrobiła tego Asaka. Był to zdecydowanie wymuszony uśmieszek, bo choć dowcipem jej pytanie nie było – ona nie pytała czy nie interesują ich szczegóły. Wiedziała, że tak było przecież. Po prostu zastanawiała się, czy bardziej interesują ich szczegóły konkretów czy szczegóły wszystkiego. Zresztą – właśnie dlatego to ona miała mówić a nie Shiki. Ona a nie Toshiro – który nie znał tych szczegółów, które opowiedziała im Rida.
- Oczywiście – Asaka zamilkła po tym jednym słowie, zastanawiając się jak właściwie zacząć tę całą historię. I dla nabrania oddechu, bo zajmie jej to pewnie dłuższą chwilę. - Znaleźliśmy się w obozie w Midori tak jak wszyscy inni najemnicy – z ciekawości i żeby zarobić. Zebrało się tam trochę ludzi. Nara chcieli byśmy sprawdzili co sprawia, że cały ten ich teren i las wyglądał jak wyglądał. Czyli liczne gejzery, wysoka temperatura, powalone drzewa, uschnięta roślinność. Ustalili, że ma to jakiś związek z jedną z ich gór, Iglicą. Podzielili nas na dwie grupy. Jedna miała zejść pod ziemię w głąb Iglicy, a jedna miała przeprowadzić zwiad na powierzchni, wokół góry. Nasza trójka i jeszcze osiem shinobi zgłosiło się do zwiadu właśnie. Łącznie było nas w grupie trzynaście osób. My, Uchiha Masako i chłopak, którego imienia nigdy nie poznałam, Yami z Shigashi no Kibu, Seinaru Kei pasterz z Teiz, Kuroi i Asahi Ichirou władający piaskiem, Shirone Nanami medyczka oraz jeszcze jeden Uchiha – Masaki. Dowodzili nami Nara Gyori oraz Senju Kyoko. W drużynie, która zeszła pod iglicę było więcej osób. Yoichi i Murai z Krawego Pokolenia, Shiga, mnich za którym był tutaj wywieszony list gończy – w tym momencie Asaka zatrzymała się na chwilę i skrzywiła - jego towarzyszka Uchiha Chise. Rida, kolejna medyczka. Tozawa Akarui, mnich Kai, Kyoushi służący Uchiha. Był też ktoś o imieniu Juranu i Hiroki. Tych znam z imienia. Było jeszcze kilka osób, ale w ogóle ich nie kojarzę, nie wrócili gdy było już po wszystkim – właściwie to aż do teraz nie zastanawiała się nad ich imionami. Tyle osób zginęło, a ona nie poddała tego w żadną refleksję – bo i po co? Zaryzykowali, tak jak oni. Zginąć mógł każdy. Shinobi liczyli się z takim życiem, bo… Tak po prostu było, czyż nie? - Wyruszyliśmy z obozu, z początku nie było niczego ciekawego. Później wkroczyliśmy na teren, gdzie gejzery wybuchały bez ostrzeżenia i trzeba było uważać pod nogi. Powietrze rzeczywiście było gorące, na tyle, że musieliśmy zrobić sobie maski, żeby się nie poparzyć. Mokuton nie dawał sobie rady w tamtych warunkach. Pokonaliśmy sporą drogę nim Shikarui zauważył pędzące na nas trzy osoby. Okazało się, ze było to dwóch Akimichi i Yamanaka, którzy rzucili się na nas z zamiarem zlikwidowania. To nie była prosta walka, ale się udało. Wtedy Toshiro i ten Masako zaczęli wyciągać z nich informacje. Okazało się, że pracują dla kogoś, kto nazywa się Ichikatsu, a gdzieś pod Iglicą znajduje się broń o sile setek ninja mogąca niszczyć całe wioski. Próbowali się do tej broni dokopać i ją zniszczyć, by ograniczyć straty. Ten Ichikatsu podobno, tak powiedzieli, przedstawił się im jako ktoś, kto jako jedyny z Rady przeżył po tym, co wydarzyło się na Kami no Hikage. Nie widzieli go, kontaktował się z nimi listami. Pozbyliśmy się całej trójki po przesłuchaniu. Shikarui wypatrzył Ranmaru, jednego z nich, i szliśmy za nim. Długo. Po drodze natknęliśmy się na trupy przeżarte przez robaki Aburame. A później na powieszonych Nara. Jeszcze później ten Ranmaru nas zaatakował z łuku, zestrzelił naszego dowódcę, który zginął na miejscu. Jak się okazało, ten łucznik posłał na nas dwa klony, których Shikarui nie był w stanie wykryć. Pozbyliśmy się, ale oryginału nigdy nie znaleźliśmy. Bo gdy mieliśmy iść w kierunku wspomnianego obozu pod górą, w którym kopali tunele, by go zbadać, odkryliśmy co to za „broń”. Bo ta broń wywaliła kawał ziemi i zrobiła dziurę głęboką na prawie sto metrów. Siedział tam na dole. On i szczątki pierwszej grupy. On to znaczy Ogoniasta Bestia – białowłosa spuściła wzrok i zabębniła paznokciami o blat stołu. Darowała sobie szczegóły walk, bo jeśli te będą Kruka interesować to zapyta, i wtedy mu je opisze. Wydawało jej się jednak że w obliczu tego wszystkiego innego, to jak przebiegały walki, których inicjatorzy i tak nie przeżyli, nie było takie ważne. - No i wtedy się zaczęło. Ten cały Uchiha Masaki okazał się być Uchiha Yoshimitsu. Zepchnął Senju Kyoko na dół, ta dziewczyna nawet nie miała szans nic zrobić. Zginęła na miejscu. No a potem wskoczył tam. Pojawiał się i znikał. Sprawił, że Bestia robiła dokładnie to, co sam chciał. Shinobi z dołu i od nas atakowali go wszystkim czym mieli i nic, ataki jakby w ogóle w niego nie trafiały. Zupełnie jakby go tam nie było – tyle opowiedział jej Shikarui, bo sama nie miała szans tego wszystkiego wiedzieć i widzieć. Bo… Sama była sparaliżowana strachem. - Część naszej drużyny rozdzieliła się by wrócić i zawiadomić Nara o tym, co się wyrabia, mieli wezwać posiłki. Reszta robiła co mogła by przeżyć. Trudno mi to wszystko opisać, bo wtedy tam w jednej chwili działo się wiele rzeczy, poza tym sama tego nie widziałam. A Shikarui miał problem by skupić się na jednym, gdy działo się tyle. Głazy odrywały się od granic przepaści i spadały na dół, ci na dole mieli naprawdę fatalne warunki, by przeżyć. No i większość nie przeżyła. My… My zobaczyliśmy w tym jeszcze jedną korzyść. By pozbyć się tego, za którym wystawiony jest list gończy. Wzięłam Shikaruiego i Toshiro na wachlarz, Shikarui ściął ziemię na przepaści by ta zsunęła się na dół. W międzyczasie Yoshimitsu chciał nas wszystkich uśpić genjutsu. Chyba nie wszyscy dali radę się z niego wydostać. No i ziemia spadła na dół, grzebiąc niektórych. Demon wtedy oberwał i stracił przytomność, a my zlecieliśmy na wachlarzu na dół. Nim kamienie spadły, Shikarui wysadził nogi mnicha. A gdy byliśmy na dole, ten przeklęty Jashinista sam się wysadził. Siebie i Chise. Nie wiedziałam, że Jashinista może się wysadzić. Poza tym na dole był jeszcze tylko Yoichi i Kai. Kyoushi i Murai dołączyli po chwili. Rida wydostała się wcześniej. Nikogo więcej nie było. Jak się później dowiedzieliśmy od Ridy – po drodze część z nich nie była wystarczająco szybka i zostali ranieni gejzerem. Jakaś dziewczyna z pustyni i ich dowódca zginęli na miejscu, a Pusty dobił pozostałą dwójkę by ich nie spowalniała. Poza tym ich grupa znalazła pod górą jakiś podziemny kompleks i bibliotekę, i trupy Aburame. Z zapisków dowiedzieli się, że Aburame celowo sprowadzili pod iglicę Jinchuuriki, żeby go uruchomić gdyby polityka nowej liderki Senju im nie podeszła. Tyle, że ten Jinchuuriki był stary i zmarł ze starości, a wtedy zapieczętowany w nim Pięcioogoniasty Demon się uwolnił, uwił tam gniazdko i zaczął siać, chyba dość nieświadomie, spustoszenie na ziemiach Midori. W bibliotece znaleźli genezę powstania Ogoniastych Bestii i informacje o tym, że można taką zapieczętować w człowieku. Tę Historię Mędrca Sześciu Ścieżek wziął niejaki Juranu i zdaje się, że został pogrzebany pod gruzami przy demonie, tak swoją drogą – wtrąciła jeszcze, nim wróciła rozmową na właściwe tory. - Gdy znaleźli śpiącego demona zaczęli się kłócić o to co z nim zrobić i w kim go zapieczętować, bo okazuje się, że ten cały Kai wiedział jak to zrobić, ale wtedy bestia się obudziła i zdenerwowała. I to wtedy wyrwał tą dziurę. I wkroczyła nasza drużyna…. Wracając więc na właściwe tory opowieści, gdy demon stracił przytomność… Cała reszta zeszła na dół. Yoichi stracił rękę i niedługo później zajęła się nim ta medyczka, Nanami. Kai uparł się, by wybrać kogoś do zapieczętowania bestii w człowieku, Zgłosiło się kilka osób. Gdy jednak zaczął proces – demon się ocknął i znowu się zaczęło. Wtedy w pierwszej kolejności próbowaliśmy się osłonić przed jego cholerną parą, a później usiłowaliśmy go przyszpilić by się tak nie wierzgał. Ichirou wezwał skądś wielkiego kota, który zrobił klony i go trzymał, ja usiłowałam kryształowym smokiem. Reszta starała się osłonić. Demon jednak zdążył zrzucić z siebie Kaia, który nadział się na jakieś kolce i zaczął nam umierać na oczach. Nie było więc za dużo czasu. Zwłaszcza, ze wściekły demon po raz kolejny wyrzucił z pyska ogromną energię, która zdumchnęła Pustego jakby nigdy nie istniał. Myślałam, że nie dotrwamy do końca prawdę mówiąc. Ale się udało. Demon zniknął. Lecz nim to zrobił powiedział do nas kilka słów. Zupełnie ludzkim głosem. „Ludzie. Jednak Kurama miał rację - nigdy się nie zmieniają” – zakończyła. Sama gubiła się w tej całej historii, mimo, że brała w niej udział, bo była tak kurewsko zawiła. Zakręcona. Niedorzeczna i nieprawdopodobna. I celowo ta końcówka, choć obfitowała w szczegóły, nie mówiła jednego – gdzie zniknął zapieczętowany demon. Asaka jednak nie zamierzała się bawić z Krukiem w kotka i myszkę. - Uprzedzę pańskie pytanie, panie Garoki. Tak, wiemy w kim jest zapieczętowany demon. Jednak daliśmy słowo, że to nie wyjdzie poza ludzi, którzy byli przy tym obecni, a była nas garstka. Proszę to potraktować jako dowód na to, że potrafimy dotrzymać słowa i umów. Jeśli jednak jakaś inna część tej historii była niejasna, chętnie tę niejasność rozjaśnię, na miarę możliwości i wiedzy.
I ponownie sięgnęła po czarkę. Przez całą rozmowę starała się patrzeć na rozmówcę, choć nie zawsze było to możliwe, zwłaszcza w momentach, w których próbowała sobie przypomnieć pewne szczegóły. Teraz zaś spojrzała na niego mocniej, z całkowitym spokojem i determinacją, starając się nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Dopiero później przeniosła to spojrzenie złotych oczu na męża, gdy też ponownie sięgnęła po czarkę z sake, a drugą ręką, tą, która ciągle leżała gdzieś na stole, złapała za palce dłoń Shikiego.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma Onigiri
Wtrącił się. Wtrącił, bo lubił się wtrącać. Nie w życie każdego, nie stawać za plecami każdego. Za to, widzicie, z tygrysów to już były takie stworzenia - bardzo terytorialne. Toshiro był jego, więc kiedy jemu odmawiano wkroczenia w regiony, na których Shikaruiemu zależało, to robiło się przysłowiowe "ojojoj". I to nie ten, które się robi po dobroci ukochanej żonie, kiedy boli ją brzuszek. Wchodzisz z butami na nie swój teren, chcesz decydować o zdecydowanie nie swoich rzeczach - spotykasz się z niezadowoleniem osoby, która na tym terenie operowała. Sama ziemia nie miała z tym niczego wspólnego w tym dosłownym rozumieniu. W końcu znajdowali się w Ryuzaku no Taki, żaden inny teren nie mógł być mniej Shikaruia, niż ten tutaj. Dom państwa Sanada budowany był właśnie nad słonecznym jeziorem, pośród gór i lasów, a jednocześnie dom ich był tam, gdzie ich serce. Czyli dokładnie tutaj, w tej karczmie, przy tym stole. Na tych krzesłach. Shikarui lubił Toshiro. Lubił jego szarość, jego ułożoność. Lubił to, w jaki sposób się uginał, kiedy nacisnęło się go z odpowiedniej strony - jak miękka glina, która delikatnie zmienia swój kształt, kiedy ją ugnieciesz. Dokładnie to, czego Asaka nie lubiła. Fascynowało go teraz, co się stało pomiędzy nimi, albo raczej - jak to się działo, ze Toshiro, który normalnie byłby chłopcem do bicia przez białowłosą, tak mocno się z nią zaprzyjaźnił. Czy te zmiany pojawiły się niedawno? Te w nim, które sprawiały, że złotooka patrzyła ciągle na swojego przyjaciela z ukosa i niepewnie, jakby go nie poznawała. Zamierzał o to zapytać, oj zamierzał. Co chodziło po głowie białowłosej, co myślał o tym wszystkim sam Toshiro? Dla młodego Uchiha cała ta sytuacja zagęszczała się od momentu rozpoczęcia wyprawy na górę, gdzie swoje legowisko stworzył bijuu. Jego niedoskonałości, jego błędy, jego słabości, nawet część jego własnych myśli obracała się przeciwko niemu - wszystko zaczęło wypływać na wierzch i oplatać go ciasnym sznurem. Kruki ten sznur widziały. Ten, który nie ma możliwości swobodnego przemieszczania się, nie będzie dobrym szpiegiem. Shikarui uważał, że Toshiro był baaardzo naiwny. W niektórych momentach wydawał się wręcz niewinny w swoim rozumowaniu. Uchowany pod kloszem - najbezpieczniejszym ze wszystkich, bo przecież należącym do Kosekich, oderwany od realiów tego, komu ufać, komu nie, zafiksowany na punkcie swojego klanu. Jak chyba każdy Uchiha. Niby tak dumny, że był z daleka od rodzimych ziem, a jednak... czym się różnił od swoich pobratymców? Shikarui nie widział żadnej różnicy. Toshiro doskonale pasował do swoich braci i sióstr, których ziemie opuścił. Swoim wyglądem. Swoim myśleniem. Swoimi emocjami, które kłębiły się w jego wnętrzu. Jedynym, co sprawiało, że to nazwisko do niego nie pasowało, nie był problem słabo rozwiniętego sharingan, a tego, że został wyrwany z Sogen. Stał się zagubionym, szarym kaczątkiem, które nie mogło ewoluować w łabędzia. Krew zawsze była gęstsza od wody.
Postawa ich rozmówcy wskazywała sama przez siebie na to, jak bardzo czuł się tutaj pewnie. Nic dziwnego - z taką obstawą, na, jakby nie patrzyć, swoim terenie. Nic dziwnego, że uśmiechał się z politowaniem. Do słabszych tylko tak się uśmiecha. Z jego strony nie miały paść żadne litanie, a wtrącenie się po tym, co miało zostać powiedziane, miało delikatnie inne zabarwienie. Miało pokazać, że te decyzje, o których wspomniał Kruk, że je wszystkie tutaj - to Shikarui lubił i zamierzał podejmować. Także o tym, czy Toshiro się przyda czy też nie. Chłopak na szczęście wykazał się bardzo dobrym taktem. Wyczuł, być może podświadomie... nie, chyba po prostu był obrażony. Urażona duma piekła najbardziej w miejscu, gdzie chciałeś zabłysnąć. Pomimo tego, że Toshiro był skryty, czasem były chwile, w których naprawdę stanowił otwartą księgę. To chyba ta część jego naiwności.
Słuchał, gotów uzupełnić opowieść w razie potrzeby, ale takowej nie widział. Zdecydowanie nie byłby w stanie wydobyć z siebie takiego przemówienia, Asaka nadawała się do tego o wiele bardziej. Lubiła gadać, mówić, opowiadać, potrafiła to robić w poukładany i jasny sposób, nieprzesadny, konkretny i jednocześnie posiadający wszystko, co potrzeba. Bo rzeczywiście nie o to tu chodziło, by czarnowłosy powiedział pięć zwięzłych zdań. Zapewne z tej jego niedoskonałości Kruki sobie też sprawę zdawały, choć jego "wylewność", tak to nazwijmy roboczo, również można było kupić. Wszystko było przecież kwestią pieniądza, ale na szczęście miał wspaniałą żonę, która go uzupełniała na wielu płaszczyznach. W tym i tutaj.
- Yoshimitsu posiada mangyeku sharinga, który mocno go wyczerpał i chyba zranił jego wzrok. Uciekł po bitwie z potworem. - Dodał. Być może Kruki już to wiedziały, być może nie - ciężko stwierdzić. - Kobito stworzył na pustyni organizację, Klepsydrę. Zbierał do nich członków. - Odwrócił wzrok do Asaki i uśmiechnął się do niej pięknie, ciepło, ujmując jej palce i zaciskając na niej dłoń. Tymi właśnie splecionymi rękoma zbudują jeszcze bardzo, baaardzo wiele na tym świecie. Shikarui powoli zarażał się tą myślą coraz mocniej. Stawiał naprzeciwko Hana, tworząc dla niego doskonałe przeciwieństwo.
Przecież chakra to pieniądze, więc jak można chcieć ją zniszczyć?
- Wiemy za to, że człowiek imieniem Kyoushi wie, gdzie przebywa obecny jinchuriki demona zza Muru. Jest on potencjalnym członkiem Klepsydry. - Zwrócił się do Kruka. - Po zapieczętowaniu demona wybuchła wojna między Aburame i Nara.
Postawa ich rozmówcy wskazywała sama przez siebie na to, jak bardzo czuł się tutaj pewnie. Nic dziwnego - z taką obstawą, na, jakby nie patrzyć, swoim terenie. Nic dziwnego, że uśmiechał się z politowaniem. Do słabszych tylko tak się uśmiecha. Z jego strony nie miały paść żadne litanie, a wtrącenie się po tym, co miało zostać powiedziane, miało delikatnie inne zabarwienie. Miało pokazać, że te decyzje, o których wspomniał Kruk, że je wszystkie tutaj - to Shikarui lubił i zamierzał podejmować. Także o tym, czy Toshiro się przyda czy też nie. Chłopak na szczęście wykazał się bardzo dobrym taktem. Wyczuł, być może podświadomie... nie, chyba po prostu był obrażony. Urażona duma piekła najbardziej w miejscu, gdzie chciałeś zabłysnąć. Pomimo tego, że Toshiro był skryty, czasem były chwile, w których naprawdę stanowił otwartą księgę. To chyba ta część jego naiwności.
Słuchał, gotów uzupełnić opowieść w razie potrzeby, ale takowej nie widział. Zdecydowanie nie byłby w stanie wydobyć z siebie takiego przemówienia, Asaka nadawała się do tego o wiele bardziej. Lubiła gadać, mówić, opowiadać, potrafiła to robić w poukładany i jasny sposób, nieprzesadny, konkretny i jednocześnie posiadający wszystko, co potrzeba. Bo rzeczywiście nie o to tu chodziło, by czarnowłosy powiedział pięć zwięzłych zdań. Zapewne z tej jego niedoskonałości Kruki sobie też sprawę zdawały, choć jego "wylewność", tak to nazwijmy roboczo, również można było kupić. Wszystko było przecież kwestią pieniądza, ale na szczęście miał wspaniałą żonę, która go uzupełniała na wielu płaszczyznach. W tym i tutaj.
- Yoshimitsu posiada mangyeku sharinga, który mocno go wyczerpał i chyba zranił jego wzrok. Uciekł po bitwie z potworem. - Dodał. Być może Kruki już to wiedziały, być może nie - ciężko stwierdzić. - Kobito stworzył na pustyni organizację, Klepsydrę. Zbierał do nich członków. - Odwrócił wzrok do Asaki i uśmiechnął się do niej pięknie, ciepło, ujmując jej palce i zaciskając na niej dłoń. Tymi właśnie splecionymi rękoma zbudują jeszcze bardzo, baaardzo wiele na tym świecie. Shikarui powoli zarażał się tą myślą coraz mocniej. Stawiał naprzeciwko Hana, tworząc dla niego doskonałe przeciwieństwo.
Przecież chakra to pieniądze, więc jak można chcieć ją zniszczyć?
- Wiemy za to, że człowiek imieniem Kyoushi wie, gdzie przebywa obecny jinchuriki demona zza Muru. Jest on potencjalnym członkiem Klepsydry. - Zwrócił się do Kruka. - Po zapieczętowaniu demona wybuchła wojna między Aburame i Nara.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Karczma Onigiri
Motywacja? Jakiś cel? Czyżby koniec końców Toshiro znalazł coś dla siebie, co nie było dla niego od razu na wyciągnięcie ręki? Czyżby tym razem musiał nieco, albo nawet bardzo, bo tego jeszcze nie wiedział, postarać się o wzięcie tego czego chce? Obecna sytuacja na pewno nie była łatwa dla jednej jak i drugiej strony, chociaż wiadomo, dla drugiej na pewno łatwiejsza, jednak było widać tutaj szansę. Chłopak nawet nie spodziewał się, że Asaka, czy Shikarui wtrącą swoje dwa grosze kiedy Youmu przedstawił swoje wątpliwości co do jego osoby. Od jakiegoś czasu już zupełnie inaczej patrzył na wszystko co dzieje się dookoła niego. Czy był naiwny? Jedni mogli tak stwierdzić, aczkolwiek czarnowłosy za takiego się nie udawał. Podejrzewanie zdrady na każdym kroku i uważanie na praktycznie wszystko i wszystkich? Czy to można nazwać naiwnością? Raczej nie. Bardziej brzmiało to jak paranoja i rzeczywiście, po przemyśleniu tego wszystkiego Nishiyama coraz bardziej dochodził do takowych wniosków. Sam "pstryczek" w nos Asaki dał mu też ostatnio trochę do myślenia. Rzeczywiście ród, w którym się wychowywał nie dawał mu powodów do tego, aby posądzać go o coś co zrobił jego rodzicom inny ród. Było to ciężkie do przełknięcia, sam nie wiedział czy do dzisiaj sobie z tym poradził. Niby starał się trenować codziennie, aby pewnego dnia być dostatecznie silnym, aby dowiedzieć się kto zlecił zabicie jego rodziców, a także kto ten rozkaz wykonał, a potem ich zgładzić. Wiele razy myślał o tym dniu, jednak cały czas wydawał mu się bardzo odległy. Widząc to co potrafią inni i porównując do tego, co on potrafił... Jeszcze całkiem długa droga przed nim, jednak z drugiej strony ostatnio poczuł, że nie stoi w miejscu. Robi małe, systematyczne kroczki, ale to cały czas za mało. Dla niego to jest za mało i dlatego frustracja rośnie w nim z każdym dniem. Potrzebuje jakiegoś przełomu, najlepiej teraz. Poczuł, że może to być ta okazja, jedna na milion dlatego nie chciał jej stracić. Kiedy Garoki stwierdził, że nie mieli okazji przyjrzeć się jemu bliżej zastanowił się nad tym czego ostatnio doświadczył. Same wydarzenia w Midori były przecież bardzo ciężkie do przeżycia. Chyba jakaś połowa z ich grupy, a także tej drugiej nie wróciła z całej wyprawy. To już był jakiś wyczyn! Dodatkowo przecież przysłużył się wszystkim wyciągając informacje z tego gościa z Akimichi. No popatrz, wręcz idealnie. Ale dalej było mu mało, coś dalej przeszkadzało i wymagało sprawdzenia. Toshiro jeszcze nie wiedział co, ale jeżeli to coś przeszkadzało, to na pewno nie będzie przeszkadzać tylko w tym wypadku. Trochę ochłonął. Spojrzał na siebie bardziej obiektywnie. Sam był ciekaw jaki test przygotował dla niego Youmu. Nie zdziwiło go już specjalnie, że mężczyzna wymienił zestaw jego umiejętności bez żadnego zająknięcia. Był przygotowany. Bardzo przygotowany.
-Rozumiem. - odparł już bardziej opanowany, a może zdeterminowany i skupiony? Zapewne trochę i jednego i drugiego. - Zgoda. - odparł lakonicznie po tym jak Garkoi skończył swój wywód. Nie było potrzeby, aby pytać teraz o szczegóły i zadawać jakieś głupie pytania bawiąc się w kotka i myszkę. Ale po co? Dlaczego? Przecież wróciłem żywy z Midori, to Wam nie wystarcza? Wtedy Asaka zaczęła opowiadać to czego w sumie wszyscy z nich doświadczyli będąc w tym "piekle na ziemi" i to prawie dosłownie patrząc jak para wyniszczała tamtejsze środowisko. Rzeczywiście Asaka całkiem zwięźle, ale też dokładnie opowiedziała o tym co się stało. Oczywiście Toshiro mógł wtrącić swoje trzy grosze i dopowiedzieć jeszcze na przykład o tożsamości jednej osoby, o której nie wspomniała Asaka, ale na razie nie widział powodu z prostej przyczyny - ta osoba nie wróciła. Miał na myśli oczywiście Harumi, którą spotkał w dziwnych okolicznościach. Do tego całkiem przypadkiem dowiedział się, że była nawet poszukiwana przez jakiś czas i znalazła się w Bingo Booku, ale sprawa ponoć się wyjaśniła.Cóż, niestety nie było jej dane wieść dalszego spokojnego żywota, ponieważ dokonała go ona gdzieś w podnóżu góry, czy w jakimś tunelu, którym podążała grupa pierwsza. Oprócz tego nie chciał jej najzwyczajniej w świecie przerywać, bo było to po prostu niegrzeczne. Przy tym jak Yoshimitsu chciał złapać wszystkich w genjutsu warto też zauważyć, że tutaj z pomocą również przybył im Toshiro, z racji tego, że znał tę technikę bardzo dobrze, ale tego to Garoki chyba mógł już się sam domyślić, albo nawet wiedzieć, że zarówno Asaka jak i Shikarui to nie są specjalistami w tej dziedzinie. Oprócz tego dowiedział się kilku nowych rzeczy, których dowiedzieli się zapewne od tej medyczki, Ridy. Zastanawiało go tylko jak do kwestii tego w kim jest zapieczętowany biju podejdzie Garoki. Czy wymusi na nich zdradzenie tej informacji? Argument białowłosej był całkiem słuszny, ale czy wystarczy? Co prawda nie umawiali się, że to zdradzą, więc tutaj akurat mogło być różnie.
- Do samej organizacji należą już wcześniej wspomniany Seinaru Kei i Kuroi. Oprócz tego potencjalnie może należeć również do niej Akarui i Yami. Sama organizacja ma mieć charakter najemniczy i działać bardzo otwarcie nastawiając się na udział właśnie w podobnych wydarzeniach. - dopowiedział trochę od siebie na podstawie obserwacji. Widział jak tamci dwaj panowie długo rozmawiają z Ichirou, a na dodatek co nieco słyszał kiedy miał wolny czas i czekał na małżeństwo Sanada. Dużo nie trzeba było tutaj uzupełniać, Asaka sprawdziła się ze swoim przemówieniem i wyczerpała temat.
-Rozumiem. - odparł już bardziej opanowany, a może zdeterminowany i skupiony? Zapewne trochę i jednego i drugiego. - Zgoda. - odparł lakonicznie po tym jak Garkoi skończył swój wywód. Nie było potrzeby, aby pytać teraz o szczegóły i zadawać jakieś głupie pytania bawiąc się w kotka i myszkę. Ale po co? Dlaczego? Przecież wróciłem żywy z Midori, to Wam nie wystarcza? Wtedy Asaka zaczęła opowiadać to czego w sumie wszyscy z nich doświadczyli będąc w tym "piekle na ziemi" i to prawie dosłownie patrząc jak para wyniszczała tamtejsze środowisko. Rzeczywiście Asaka całkiem zwięźle, ale też dokładnie opowiedziała o tym co się stało. Oczywiście Toshiro mógł wtrącić swoje trzy grosze i dopowiedzieć jeszcze na przykład o tożsamości jednej osoby, o której nie wspomniała Asaka, ale na razie nie widział powodu z prostej przyczyny - ta osoba nie wróciła. Miał na myśli oczywiście Harumi, którą spotkał w dziwnych okolicznościach. Do tego całkiem przypadkiem dowiedział się, że była nawet poszukiwana przez jakiś czas i znalazła się w Bingo Booku, ale sprawa ponoć się wyjaśniła.Cóż, niestety nie było jej dane wieść dalszego spokojnego żywota, ponieważ dokonała go ona gdzieś w podnóżu góry, czy w jakimś tunelu, którym podążała grupa pierwsza. Oprócz tego nie chciał jej najzwyczajniej w świecie przerywać, bo było to po prostu niegrzeczne. Przy tym jak Yoshimitsu chciał złapać wszystkich w genjutsu warto też zauważyć, że tutaj z pomocą również przybył im Toshiro, z racji tego, że znał tę technikę bardzo dobrze, ale tego to Garoki chyba mógł już się sam domyślić, albo nawet wiedzieć, że zarówno Asaka jak i Shikarui to nie są specjalistami w tej dziedzinie. Oprócz tego dowiedział się kilku nowych rzeczy, których dowiedzieli się zapewne od tej medyczki, Ridy. Zastanawiało go tylko jak do kwestii tego w kim jest zapieczętowany biju podejdzie Garoki. Czy wymusi na nich zdradzenie tej informacji? Argument białowłosej był całkiem słuszny, ale czy wystarczy? Co prawda nie umawiali się, że to zdradzą, więc tutaj akurat mogło być różnie.
- Do samej organizacji należą już wcześniej wspomniany Seinaru Kei i Kuroi. Oprócz tego potencjalnie może należeć również do niej Akarui i Yami. Sama organizacja ma mieć charakter najemniczy i działać bardzo otwarcie nastawiając się na udział właśnie w podobnych wydarzeniach. - dopowiedział trochę od siebie na podstawie obserwacji. Widział jak tamci dwaj panowie długo rozmawiają z Ichirou, a na dodatek co nieco słyszał kiedy miał wolny czas i czekał na małżeństwo Sanada. Dużo nie trzeba było tutaj uzupełniać, Asaka sprawdziła się ze swoim przemówieniem i wyczerpała temat.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma Onigiri
Normalność. Oto jest. Jesteś więc i Ty. W karczmie o głupiej nazwie, ale przyciągającej. Dającej obietnicę słodkości (no zupełnie tak, jak obiecywano z normalnością, co nie?), ale czy była słodka, kiedy do niej wchodziłeś? Była raczej... przeciętna. Jak przeciętny był człowiek, na którego czekałeś. Jak zupełnie nieprzeciętna była grupa osób, która tu siedziała, przy przeciętnym stoliku. Na normalnych krzesłach. Z nienormalnym napitkiem, bo herbatką zniszczoną przez cukier. Tylko jedna kobieta nosiła w tym trio spodnie, ale to akurat zawsze się tobie podobało. Przynajmniej nie była delikatnym płatkiem róży, co zerwany z rodzimego krzewu nie ma się już czym bronić przed tym upiornym światem. Ooo, opowiedziałbym ci wiele historii o tym, jak ten krzew potrafi być upiorny. Rodzina, w której ludzie się kochają. Róże, które ludzie podzwiają. A w środku zgniłe, od wewnątrz zepsute. Zatrute liście i jeszcze bardziej zatrute kolce. Tu się kończy całkowita normalność - w tym punkcie, w którym przestajesz spoglądać na opakowanie, a zaczynasz zaglądać do środka. Okazuje się, że nigdy nic nie miało być tu normalne. Ale hej, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia! Na szczęście nie miałeś wystarczająco wiele trujących liści wplątanych we włosy z tamtymi trującymi myślami, żeby ten pozór normalności był jakkolwiek odbiegający od normy wielu przedstawień, jakie udało się odegrać. Kilka uśmiechów, przyjęcie fałszywego imienia, tak na potrzeby osobiste, sprzedanie informacje w zamian za to, by stać się Piórem. Świetny interes. Oj tak, naprawdę uważałeś, że był to drugi z interesów życia, już ugrany. Ten pierwszy był zasadzeniem ziarna idei w rodzimym Daishi. Na plony należało jeszcze poczekać. Każdy owoc, który rodził się na twoich oczach, wart był zapamiętania i dbania o to, by dojrzewał zdrowy i mocny.
Normalność. Widzisz, ja sądzę, że nikt tu nie był wystarczająco normalny, żeby o niej chociaż wspominać. Shikarui tak daleko rozminął się z tym słowem w młodości, że kosztowanie jej w ostatnich latach było egzotycznym kęsem ambrozji zerwanej z drzewa poznania. Najlepsze było to, że nie istniały kary za zerwanie tego owocu.
Odprowadził mężczyznę wzrokiem, oglądając się za jego towarzyszami. Nie wszyscy byli chętni do opuszczeni przybytku. Shikarui teraz już jawnie przesunął po nich szkarłatem tęczówek, nim zwrócił wzrok to na Toshiro, to na Asakę, wyciągając pod stołem nogi przed siebie i rozkładając się na krześle jak prawdziwy boss tego miejsca. Przypuszczalnie na chwilę obecną nim naprawdę był.
- Bardzo dobra robota z prostoliniowością. Świetnie to załatwiłaś. - Pochwalił Asakę. Był naprawdę pod wrażeniem, że tak prosto i jawnie postawiła sprawę dotyczącą Yamiego. Oczywistym teraz było, że ściany mają uszy, a niektórzy na tyle uważne oczy, że lepiej trzymać buzię na kłódkę. Nie szeptać. Nie poruszać bezgłośnie wargami. Rób "nic", w normalności przecież musi się to sprawdzić. A nie, poczekaj. Sprawdzało się w nienormalności. Pozwalało przeczekać. Zapaść w sen, by zacząć pracować, gdy nadejdzie odpowiednia chwila i czas. Teraz zaś Shikarui chciał ciągle robić coś, nie "nic". I wcale nie chodziło o to, że czuł potrzebę zostawania w ciągłym ruchu, wręcz przeciwnie. Nie mógł się doczekać osiąścia na laurach doczesnych dokonań w ich własnym domu. Jak król na swoim tronie. Jak smok na kopcu złota. Jak tygrys w swoim legowisku.
- Zamierzasz ruszyć na misję? - Zwrócił się już do Toshiro i podsunął swoją charkę po pustej herbacie po sake, zapraszając, by Asaka mu odrobinę nalała. Zaraz jednak wstał. - Powinniśmy to uczcić. Nasze wspólne zwycięstwo. - Aksamitny wzrok przesunął się po twarzy Toshiro. Jedwabny dotyk spojrzeniem, który musnął jego policzki, nos, oczy. Wszystko to przez to słowo, którego nie mógł się pozbyć. "Wspólne", a przecież Toshiro wcale nie został uznany jako część Kruków. To, w jaki sposób Shikarui się podniósł, w jak powłóczysty sposób spoglądał na świat, jak płynne były jego ruchy - wszystko składało się na ogromną pewność siebie i poczucie, że znalazł się właśnie na szczycie. Triumf wymalował się na jego twarzy, no tylko spójrzcie. Kamienne, zimno lico było zadowolone, choć wcale nie rzeźbiły go dodatkowe zmarszczki. Sekret, jak widzisz, zawsze krył się pod powierzchnią. Tam, gdzie nie było ślicznych płatków róży, a ostre kolce i jadowite liście. Tam głębiej. Tam - pod lawendową taflą wody. - Wasze zdrowie. Na co macie ochotę? - Przechylił czarkę, nim zebrał preferencje Asaki i Toshiro, nim poszedł domówić dla nich rzeczy. Czy się zamierzał upijać? Och nie. Nie byłby sobą, ale na te dwie, trzy czarki mógł sobie pozwolić - w ramach toastu. A nie byłby sobą, bo przecież brał pod uwagę to, że chcieliby się ich pozbyć. Że ci ludzie tutaj zostali nie przez przypadek. I nie koniecznie tylko po to, by słuchać.
- Moja żono, jesteś tak piękna, że nie potrzeba ci żadnej biżuterii, bo każda zostanie przyćmiona przez twoją urodę w moich oczach, ale powiedz mi - czy nie chciałabyś, bym kupił ci piękne klejnoty? Jesteśmy w mieście kupców. Jeśli czegoś pragniesz, powiedz. Możemy odwiedzić handlarzy, zrobić zakupy dla ciebie. Dla naszego domu. - Powiedział, gdy wrócił już, zasiadając na swoim miejscu. Zaraz za nim przyszedł karczmarz z ich zamówieniem, a przynajmniej częścią. Podając pod nos Shikaruiego słodkie dango.
Normalność. Widzisz, ja sądzę, że nikt tu nie był wystarczająco normalny, żeby o niej chociaż wspominać. Shikarui tak daleko rozminął się z tym słowem w młodości, że kosztowanie jej w ostatnich latach było egzotycznym kęsem ambrozji zerwanej z drzewa poznania. Najlepsze było to, że nie istniały kary za zerwanie tego owocu.
Odprowadził mężczyznę wzrokiem, oglądając się za jego towarzyszami. Nie wszyscy byli chętni do opuszczeni przybytku. Shikarui teraz już jawnie przesunął po nich szkarłatem tęczówek, nim zwrócił wzrok to na Toshiro, to na Asakę, wyciągając pod stołem nogi przed siebie i rozkładając się na krześle jak prawdziwy boss tego miejsca. Przypuszczalnie na chwilę obecną nim naprawdę był.
- Bardzo dobra robota z prostoliniowością. Świetnie to załatwiłaś. - Pochwalił Asakę. Był naprawdę pod wrażeniem, że tak prosto i jawnie postawiła sprawę dotyczącą Yamiego. Oczywistym teraz było, że ściany mają uszy, a niektórzy na tyle uważne oczy, że lepiej trzymać buzię na kłódkę. Nie szeptać. Nie poruszać bezgłośnie wargami. Rób "nic", w normalności przecież musi się to sprawdzić. A nie, poczekaj. Sprawdzało się w nienormalności. Pozwalało przeczekać. Zapaść w sen, by zacząć pracować, gdy nadejdzie odpowiednia chwila i czas. Teraz zaś Shikarui chciał ciągle robić coś, nie "nic". I wcale nie chodziło o to, że czuł potrzebę zostawania w ciągłym ruchu, wręcz przeciwnie. Nie mógł się doczekać osiąścia na laurach doczesnych dokonań w ich własnym domu. Jak król na swoim tronie. Jak smok na kopcu złota. Jak tygrys w swoim legowisku.
- Zamierzasz ruszyć na misję? - Zwrócił się już do Toshiro i podsunął swoją charkę po pustej herbacie po sake, zapraszając, by Asaka mu odrobinę nalała. Zaraz jednak wstał. - Powinniśmy to uczcić. Nasze wspólne zwycięstwo. - Aksamitny wzrok przesunął się po twarzy Toshiro. Jedwabny dotyk spojrzeniem, który musnął jego policzki, nos, oczy. Wszystko to przez to słowo, którego nie mógł się pozbyć. "Wspólne", a przecież Toshiro wcale nie został uznany jako część Kruków. To, w jaki sposób Shikarui się podniósł, w jak powłóczysty sposób spoglądał na świat, jak płynne były jego ruchy - wszystko składało się na ogromną pewność siebie i poczucie, że znalazł się właśnie na szczycie. Triumf wymalował się na jego twarzy, no tylko spójrzcie. Kamienne, zimno lico było zadowolone, choć wcale nie rzeźbiły go dodatkowe zmarszczki. Sekret, jak widzisz, zawsze krył się pod powierzchnią. Tam, gdzie nie było ślicznych płatków róży, a ostre kolce i jadowite liście. Tam głębiej. Tam - pod lawendową taflą wody. - Wasze zdrowie. Na co macie ochotę? - Przechylił czarkę, nim zebrał preferencje Asaki i Toshiro, nim poszedł domówić dla nich rzeczy. Czy się zamierzał upijać? Och nie. Nie byłby sobą, ale na te dwie, trzy czarki mógł sobie pozwolić - w ramach toastu. A nie byłby sobą, bo przecież brał pod uwagę to, że chcieliby się ich pozbyć. Że ci ludzie tutaj zostali nie przez przypadek. I nie koniecznie tylko po to, by słuchać.
- Moja żono, jesteś tak piękna, że nie potrzeba ci żadnej biżuterii, bo każda zostanie przyćmiona przez twoją urodę w moich oczach, ale powiedz mi - czy nie chciałabyś, bym kupił ci piękne klejnoty? Jesteśmy w mieście kupców. Jeśli czegoś pragniesz, powiedz. Możemy odwiedzić handlarzy, zrobić zakupy dla ciebie. Dla naszego domu. - Powiedział, gdy wrócił już, zasiadając na swoim miejscu. Zaraz za nim przyszedł karczmarz z ich zamówieniem, a przynajmniej częścią. Podając pod nos Shikaruiego słodkie dango.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma Onigiri
To całkiem zabawne – to jak myślał i rozumował Shikarui. Był cholernie terytorialny, to jasne, ale wykazywał tę cechę do ludzi mu zgoła obcych. Do bliskich też, oczywiście, ale trudno było momentami przewidzieć ile czasu to będzie „już”, by kogoś uznał za swego. W stosunku do Asaki też się w ten sposób zachowywał, nie od samiutkiego początku ich relacji, ale jednak było to na swój sposób naturalne. Podróżowali razem, ramię w ramię walczyli, troszczyli się o swoje bezpieczeństwo w podróży, o swoje zdrowie. Pilnowali snu tego drugiego. Normalnym było więc, że przyzwyczaili się do siebie i byli względem siebie terytorialni, zwłaszcza, że między to wszystko wplątały się uczucia mniej lub bardziej chciane czy zauważone. Jednak Toshiro…? Był przyjacielem białowłosej, osobą, której nie poznawała, a jednak nigdy nie powiedziałaby o nim, że jest „jej”. To stwierdzenie było zarezerwowane tylko i wyłącznie do jej najbliższej rodziny, w tym, a może przede wszystkim, dla Shikiego. I dlatego nie matkowała. Bogowie, nie miała ku temu ani prawa, ani tym bardziej ochoty. Już sto razy bardziej wolałaby się pokłócić z własnym mężem, by mówić Toshiro jak ma żyć. A nadmienić trzeba, że nie znosiła, n i e n a w i d z i ł a kłótni z Shikim.
Słowa Garokiego sprawiły, że białowłosa w ciszy skinęła głową. Dla niej sprawa była jasna – nie mówią wprost kto jest jinchuriikim, ale nie zamierzała też ściemniać, gdyby zagadka była rozwiązana przez resztę Kruków. Nie zamierzała też nadstawiać karku, by ukryć tożsamość Yamiego – bo wszystko było teraz tylko w jego rękach. Mogła jedynie powiedzieć, że nie jest to żadne z nich, ale jednak tego nie zrobiła. Milczała w zrozumieniu, tak jak milczał Kruk, przechodząc do dalszych kwestii tej historii. Jak na przykład śmierć Pustego.
- Ja nie mam wątpliwości, że nie żyje. Demon wcześniej tą samą techniką zrobił ogromny tunel, później użył jej jeszcze raz, a za trzecim razem Murai stał mu centralnie na drodze. Nie miał czasu ani miejsca by gdzieś odskoczyć. A skoro ta kula energii była w stanie wyżłobić dziurę w masie kamieni, skał i ziemi to łatwo zgadnąć, co robi z ludzkim ciałem. A Pusty był praktycznie przy jego pysku – w trakcie opowieści nie było miejsca na dokładne szczegóły co jak i kiedy, bo zrobiłby się zbyt duży chaos, anegdotka poganiałaby anegdotkę, i Asaka zatraciłaby pierwotną drogę historii. Teraz za to mogła to doprecyzować. Nie wierzyła, by ktokolwiek był w stanie przeżyć bezpośrednie trafienie z takiego bliska. Murai był martwy, a naoczni świadkowie musieli wystarczyć, bo to ciało, jak sądziła, nigdy się nie znajdzie. Już go nie było.
- Co do grupki… Już ich znamy. Może jeśli nadarzy się okazja, będziemy mogli się do nich… wmieszać? – gdy wypowiedziała te słowa, przeniosła wzrok na męża. Nie rozmawiali o tym i wcześniej o tym nie myślała, ale gdy mężczyzna o tym wspomniał, to… wydawali się wręcz idealnymi kandydatami. Bo byli tam, poznali się z założycielem… Niekoniecznie chciałby mieć ich przy sobie, chociaż Ichirou nie wydawał się osobą, która potępiała ich za to, co zrobili z tym mnichem. Tak, wprowadzili trochę chaosu, ale Asaka naprawdę wierzyła w to, że gdyby nie kamienie, które spadły na łeb demona, to nie dostaliby tych kilku chwil spokoju na rozmowę i ułożenie planu. Na rozstawienie się na planszy. Przede wszystkim nie wiedziała co o tym myślał Shiki, czy chciałby się w to wszystko padkować, stąd też zawahanie w głosie dziewczyny. Ale Garoki powiedział to tak… jakby liczył na to, że to zaproponują. Bo inaczej po co takim świeżakom jak oni wspominać o planach jego organizacji?
Poza tym to Asaka nic już nie chciała i skłoniła głowę, nieco niżej, w wyrazie… hm, szacunku. I życząc zdrowia. Tak, skoro znaleźli ich tutaj, to znajdą wszędzie indziej, by przekazać im niezbędne informacje i szczegóły.
Uśmiechnęła się do czarnowłosego, gdy ten wyraził swoją pochwałę. Asaka wtedy mocno zaryzykowała, chyba oboje to wiedzieli. To mogłoby ich tak samo skreślić jak wyjść im na dobre. Ale w szybkiej kalkulacji Asaka uznała, że naściemnianie, że nic nie wiedzą, byłoby idiotyczne i stawiałoby ich w bardzo niekorzystnym świetle. Za to zamierzała to obrócić na ich korzyść. Zagrała i.. wygrała.
- Szczerość może być tak samo skuteczną bronią jak słodkie słówka – jeden kącik jej ust uniósł się w górę, ukazując twarz dziewczyny z jej charakterystycznym uśmieszkiem. Nie mówiła teraz niczego wprost, ale Shikarui nie był głupi. Ona też głupia nie była. Wiedziała więc wiele razy, że Shiki robi coś nieszczerze, ale miło, byle tylko coś ugrać. I nie dawała znać, że nie dała się nabrać. Teraz za to Sanada mógł wnioski wyciągnąć sam – czy jej słowa były przypadkowe, czy raczej kryło się za nimi drugie dno?
Zerknęła kątem oka na Toshiro, gdy fiołkowooki zaczepił go i wyraził swoje zainteresowanie. Nadal uparcie milczała, nie wtrącając się w tę rozmowę, ale podsuniętą charkę zauważyła i napełniła ją tym, co jeszcze zostało w butelce, by następnie pełne naczynie przestawić pod nos męża, by przypadkiem szurając nim po stole niczego nie wylał. Nalała też Toshiro, jeśli ten wyraził taką chęć. I sobie dolała, całkiem osuszając butelkę. Toast jednak wypiła, wcześniej mamrocząc coś pod nosem, coś co mogło brzmieć jak „na zdrowie”, ale cholera wie.
- Na więcej sake – to jedyne co powiedziała – na to miała ochotę. Shikarui może nie zamierzał się upijać, ale Asaka nie miałaby nic przeciwko. Jakoś humor wcale jej nie dopisywał i było to widać. Wcale nie od dziś. - Rozpieszczasz mnie – powiedziała tylko i uśmiechnęła się półgębkiem. Ofiarowanie klejnotów komuś takiemu jak ona… komuś, kto sobie mógł rubiny stworzyć na zawołanie i nie byłyby żadną podróbką, a jedyne co to… zniknęłyby za kilka tygodni, jeśli nie znajdowałyby się blisko. Czerwień i karmazyn, rubin – te barwy pasowały Asace jak mało co, nie musiała więc marzyć o niczym innym. Zabawne, że Ichirou też zasugerował, że gdyby miał jej zdolności, to codziennie robiłby inną biżuterię dla siebie. A Asaka? Prawie niczego nie nosiła. Prawie – bo jej nadgarstek zdobiła delikatna bransoletka, którą otrzymała jako prezent ślubny, a we włosy wplecione miała kanzashi – prezent od Shikiego. Czy potrzebowała czegoś więcej? Czegoś… jeszcze? Była taka jedna rzecz, która chodziła jej po głowie od jakiegoś czasu, nigdy niewypowiedziana jednak na głos. Teraz też tylko się uśmiechnęła, nieco szerzej niż wcześniej. - Dobrze wiesz, że mam wszystko, czego mi potrzeba – czyli zadowolonego męża objadającego się słodyczami po tym, jak spełniło się jego długoletnie marzenie.
Słowa Garokiego sprawiły, że białowłosa w ciszy skinęła głową. Dla niej sprawa była jasna – nie mówią wprost kto jest jinchuriikim, ale nie zamierzała też ściemniać, gdyby zagadka była rozwiązana przez resztę Kruków. Nie zamierzała też nadstawiać karku, by ukryć tożsamość Yamiego – bo wszystko było teraz tylko w jego rękach. Mogła jedynie powiedzieć, że nie jest to żadne z nich, ale jednak tego nie zrobiła. Milczała w zrozumieniu, tak jak milczał Kruk, przechodząc do dalszych kwestii tej historii. Jak na przykład śmierć Pustego.
- Ja nie mam wątpliwości, że nie żyje. Demon wcześniej tą samą techniką zrobił ogromny tunel, później użył jej jeszcze raz, a za trzecim razem Murai stał mu centralnie na drodze. Nie miał czasu ani miejsca by gdzieś odskoczyć. A skoro ta kula energii była w stanie wyżłobić dziurę w masie kamieni, skał i ziemi to łatwo zgadnąć, co robi z ludzkim ciałem. A Pusty był praktycznie przy jego pysku – w trakcie opowieści nie było miejsca na dokładne szczegóły co jak i kiedy, bo zrobiłby się zbyt duży chaos, anegdotka poganiałaby anegdotkę, i Asaka zatraciłaby pierwotną drogę historii. Teraz za to mogła to doprecyzować. Nie wierzyła, by ktokolwiek był w stanie przeżyć bezpośrednie trafienie z takiego bliska. Murai był martwy, a naoczni świadkowie musieli wystarczyć, bo to ciało, jak sądziła, nigdy się nie znajdzie. Już go nie było.
- Co do grupki… Już ich znamy. Może jeśli nadarzy się okazja, będziemy mogli się do nich… wmieszać? – gdy wypowiedziała te słowa, przeniosła wzrok na męża. Nie rozmawiali o tym i wcześniej o tym nie myślała, ale gdy mężczyzna o tym wspomniał, to… wydawali się wręcz idealnymi kandydatami. Bo byli tam, poznali się z założycielem… Niekoniecznie chciałby mieć ich przy sobie, chociaż Ichirou nie wydawał się osobą, która potępiała ich za to, co zrobili z tym mnichem. Tak, wprowadzili trochę chaosu, ale Asaka naprawdę wierzyła w to, że gdyby nie kamienie, które spadły na łeb demona, to nie dostaliby tych kilku chwil spokoju na rozmowę i ułożenie planu. Na rozstawienie się na planszy. Przede wszystkim nie wiedziała co o tym myślał Shiki, czy chciałby się w to wszystko padkować, stąd też zawahanie w głosie dziewczyny. Ale Garoki powiedział to tak… jakby liczył na to, że to zaproponują. Bo inaczej po co takim świeżakom jak oni wspominać o planach jego organizacji?
Poza tym to Asaka nic już nie chciała i skłoniła głowę, nieco niżej, w wyrazie… hm, szacunku. I życząc zdrowia. Tak, skoro znaleźli ich tutaj, to znajdą wszędzie indziej, by przekazać im niezbędne informacje i szczegóły.
Uśmiechnęła się do czarnowłosego, gdy ten wyraził swoją pochwałę. Asaka wtedy mocno zaryzykowała, chyba oboje to wiedzieli. To mogłoby ich tak samo skreślić jak wyjść im na dobre. Ale w szybkiej kalkulacji Asaka uznała, że naściemnianie, że nic nie wiedzą, byłoby idiotyczne i stawiałoby ich w bardzo niekorzystnym świetle. Za to zamierzała to obrócić na ich korzyść. Zagrała i.. wygrała.
- Szczerość może być tak samo skuteczną bronią jak słodkie słówka – jeden kącik jej ust uniósł się w górę, ukazując twarz dziewczyny z jej charakterystycznym uśmieszkiem. Nie mówiła teraz niczego wprost, ale Shikarui nie był głupi. Ona też głupia nie była. Wiedziała więc wiele razy, że Shiki robi coś nieszczerze, ale miło, byle tylko coś ugrać. I nie dawała znać, że nie dała się nabrać. Teraz za to Sanada mógł wnioski wyciągnąć sam – czy jej słowa były przypadkowe, czy raczej kryło się za nimi drugie dno?
Zerknęła kątem oka na Toshiro, gdy fiołkowooki zaczepił go i wyraził swoje zainteresowanie. Nadal uparcie milczała, nie wtrącając się w tę rozmowę, ale podsuniętą charkę zauważyła i napełniła ją tym, co jeszcze zostało w butelce, by następnie pełne naczynie przestawić pod nos męża, by przypadkiem szurając nim po stole niczego nie wylał. Nalała też Toshiro, jeśli ten wyraził taką chęć. I sobie dolała, całkiem osuszając butelkę. Toast jednak wypiła, wcześniej mamrocząc coś pod nosem, coś co mogło brzmieć jak „na zdrowie”, ale cholera wie.
- Na więcej sake – to jedyne co powiedziała – na to miała ochotę. Shikarui może nie zamierzał się upijać, ale Asaka nie miałaby nic przeciwko. Jakoś humor wcale jej nie dopisywał i było to widać. Wcale nie od dziś. - Rozpieszczasz mnie – powiedziała tylko i uśmiechnęła się półgębkiem. Ofiarowanie klejnotów komuś takiemu jak ona… komuś, kto sobie mógł rubiny stworzyć na zawołanie i nie byłyby żadną podróbką, a jedyne co to… zniknęłyby za kilka tygodni, jeśli nie znajdowałyby się blisko. Czerwień i karmazyn, rubin – te barwy pasowały Asace jak mało co, nie musiała więc marzyć o niczym innym. Zabawne, że Ichirou też zasugerował, że gdyby miał jej zdolności, to codziennie robiłby inną biżuterię dla siebie. A Asaka? Prawie niczego nie nosiła. Prawie – bo jej nadgarstek zdobiła delikatna bransoletka, którą otrzymała jako prezent ślubny, a we włosy wplecione miała kanzashi – prezent od Shikiego. Czy potrzebowała czegoś więcej? Czegoś… jeszcze? Była taka jedna rzecz, która chodziła jej po głowie od jakiegoś czasu, nigdy niewypowiedziana jednak na głos. Teraz też tylko się uśmiechnęła, nieco szerzej niż wcześniej. - Dobrze wiesz, że mam wszystko, czego mi potrzeba – czyli zadowolonego męża objadającego się słodyczami po tym, jak spełniło się jego długoletnie marzenie.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Karczma Onigiri
Pomimo tego, że ich rozmówca miał wątpliwości co do tego, czy Toshiro się nada, czy też nie dalej kontynuował rozmowę w jego obecności. Nie przeszkadzało mu to w zupełności, skoro jego sprawa nie była stracona i potrzebowali się jeszcze co do niego przekonać, nie ma sprawy. Chłopak wiedział, że nieważne co to będzie, podejmie się tego i po prostu to zrobi. Tym bardziej, że swoimi umiejętnościami i charakterem raczej wpasowywał się całkiem nieźle. Na szczęście kwestia jinchurikiego nie została dogłębnie określona, jak się okazało, wystarczyło im powiedzieć, że w tej chwili nie mogą ujawnić jego tożsamości, a Kruk nie miał nic przeciwko. Do tego był całkiem pewny, że w końcu uda się ujawnić jego tożsamość. W sumie... Patrząc na to co robił tamten demon i na samą osobę Yamiego, to rzeczywiście, Nishiyama miał pewność, że nie długo sam się w jakiś sposób ujawni. Akurat kwestia śmierci Muraia nie podlegała żadnym wątpliwością. Typ po prostu wyparował w tej destrukcyjnej technice. Garoki również wyraził zainteresowanie grupą Ichirou, która rzeczywiście nie mogła zostać zignorowana. Już teraz byli w niej potężni shinobi, a to dopiero początek. Być może i Toshiro również rozważy wmieszanie się w ich szeregi, nie dość, że miałby informacje z jednej, to i też drugiej organizacji. Taka symbioza. Mogliby sobie wzajemnie pomóc, a do tego jak się okazało interesy obu organizacji były bardzo podobne. Mężczyzna nie pytał o nic więcej, ponieważ Asaka z kilkoma dopowiedzeniami poradziła sobie znakomicie w tym raporcie. Pozostawała jeszcze jednak kwestia Toshiro, która nie zostanie w tym momencie rozwiązana. Ba, nawet nie miał pojęcia w tym momencie co go czeka, ponieważ Garoki obwieścił mu, że ma się spodziewać kuriera, a na tę chwilę ma się tym nie przejmować i po prostu podróżować. Zaraz po obwieszczeniu tego "wyroku" po prostu wstał i wyszedł jak gdyby nigdy nic.
- Ty to zawsze miałaś gadane. - dopowiedział zaraz po Shikaruim, który w trakcie całej tej rozmowy zaskoczył go nie jeden raz. Od jakiegoś czasu wydawało mi się, że ma z nim dużo lepszy kontakt niż z Asaką. Wspólne treningi, nawet nauczył go swojego stylu. Zaś białowłosa... Z jakiegoś powodu nagle zmieniło się jej nastawienie co do niego i to tak zupełnie. Nie zrobił przecież nic co mogłoby im zaszkodzić. Wręcz przeciwnie, dopiero co się zeszli po dość długim rozstaniu i załatwianiu swoich spraw, a tutaj coś takiego. Z niechęcią spoglądał w stronę swojej przyjaciółki, która raczej spoglądała na niego jakby stał się nagle kimś gorszym. Ostatnimi czasy rzeczywiście trochę się zagubił, ale zamiast wyciągnąć pomocną rękę, to ta odsuwała się od niego coraz bardziej, co za tym idzie stała się o wiele bardziej oschła. Najwidoczniej taka musiała być kolej rzeczy. Nie spodziewał się tego zupełnie, ale nie zamierzał już nad tym rozpaczać, a po prostu zająć się przysłowiową robotą.
- Czy na misję? Nie wiem. Ponoć mają mnie złapać gdzieś w drodze, więc teraz tak na prawdę dalej jestem wolny. Nie do końca nasze. Wasze na pewno. Na moje jeszcze przyjdzie pora, mam nadzieję, że niedługo. Nie zawiodę i wtedy ponownie będziemy mogli świętować. - odparł i zaśmiał się na sam koniec. Ot tak chciał po prostu stworzyć kolejną okazję do tego, aby się spotkać i po prostu czymś się wspólnie pocieszyć. Dostrzegł jak Asaka cały czas unika jakiejkolwiek rozmowy z nim. Dlatego też jak na razie nie chciał jej się narzucać, bo po co psuć dobrą atmosferę? Być może po kilku czarkach przypadkowo coś mu się wymsknie i jakoś zacznie temat, chyba na to liczył. Nie wiadomo co jeszcze przyniesie ten wieczór.
- Ja również sake. - odparł i kiedy czarnowłosy przyniósł trunek uniósł w geście toastu, w geście wspólnego zwycięstwa, choć dla niego jeszcze niekompletnego, ale jednak. Można założyć, że po prostu wygrał jedną bitwę i potrzebuje jeszcze jednej do odniesienia sukcesu w całej wojnie. Cóż, jego batalia miała dopiero się rozpocząć, ale w jaki sposób? Kiedy i co będzie musiał zrobić? To już pozostawało zupełną tajemnicą, ale był gotów. Musiał być gotów jak nigdy. Wcześniej nie miał okazji zabłysnąć, a teraz będzie musiał i to samemu. Bez oczu Shikaruia, bez kryształu Asaki, teraz to jego oczy i umiejętności będą musiały zabłysnąć. Jeśli była okazja to oczywiście po raz kolejny dolał sobie alkoholu do czarki i od razu ją przechylił ówcześnie unosząc na chwilkę. Nienaturalne ciepło rozeszło się od gardła po koniuszki palców u stóp i nóg, a także aż po sam czubek głowy. Choć jeszcze procenty nie uderzyły mu do końca do głowy, to czuł to ciepełko, które zwiastowało, że niedługo wejdzie w stan lekkiego upojenia.
- Ty to zawsze miałaś gadane. - dopowiedział zaraz po Shikaruim, który w trakcie całej tej rozmowy zaskoczył go nie jeden raz. Od jakiegoś czasu wydawało mi się, że ma z nim dużo lepszy kontakt niż z Asaką. Wspólne treningi, nawet nauczył go swojego stylu. Zaś białowłosa... Z jakiegoś powodu nagle zmieniło się jej nastawienie co do niego i to tak zupełnie. Nie zrobił przecież nic co mogłoby im zaszkodzić. Wręcz przeciwnie, dopiero co się zeszli po dość długim rozstaniu i załatwianiu swoich spraw, a tutaj coś takiego. Z niechęcią spoglądał w stronę swojej przyjaciółki, która raczej spoglądała na niego jakby stał się nagle kimś gorszym. Ostatnimi czasy rzeczywiście trochę się zagubił, ale zamiast wyciągnąć pomocną rękę, to ta odsuwała się od niego coraz bardziej, co za tym idzie stała się o wiele bardziej oschła. Najwidoczniej taka musiała być kolej rzeczy. Nie spodziewał się tego zupełnie, ale nie zamierzał już nad tym rozpaczać, a po prostu zająć się przysłowiową robotą.
- Czy na misję? Nie wiem. Ponoć mają mnie złapać gdzieś w drodze, więc teraz tak na prawdę dalej jestem wolny. Nie do końca nasze. Wasze na pewno. Na moje jeszcze przyjdzie pora, mam nadzieję, że niedługo. Nie zawiodę i wtedy ponownie będziemy mogli świętować. - odparł i zaśmiał się na sam koniec. Ot tak chciał po prostu stworzyć kolejną okazję do tego, aby się spotkać i po prostu czymś się wspólnie pocieszyć. Dostrzegł jak Asaka cały czas unika jakiejkolwiek rozmowy z nim. Dlatego też jak na razie nie chciał jej się narzucać, bo po co psuć dobrą atmosferę? Być może po kilku czarkach przypadkowo coś mu się wymsknie i jakoś zacznie temat, chyba na to liczył. Nie wiadomo co jeszcze przyniesie ten wieczór.
- Ja również sake. - odparł i kiedy czarnowłosy przyniósł trunek uniósł w geście toastu, w geście wspólnego zwycięstwa, choć dla niego jeszcze niekompletnego, ale jednak. Można założyć, że po prostu wygrał jedną bitwę i potrzebuje jeszcze jednej do odniesienia sukcesu w całej wojnie. Cóż, jego batalia miała dopiero się rozpocząć, ale w jaki sposób? Kiedy i co będzie musiał zrobić? To już pozostawało zupełną tajemnicą, ale był gotów. Musiał być gotów jak nigdy. Wcześniej nie miał okazji zabłysnąć, a teraz będzie musiał i to samemu. Bez oczu Shikaruia, bez kryształu Asaki, teraz to jego oczy i umiejętności będą musiały zabłysnąć. Jeśli była okazja to oczywiście po raz kolejny dolał sobie alkoholu do czarki i od razu ją przechylił ówcześnie unosząc na chwilkę. Nienaturalne ciepło rozeszło się od gardła po koniuszki palców u stóp i nóg, a także aż po sam czubek głowy. Choć jeszcze procenty nie uderzyły mu do końca do głowy, to czuł to ciepełko, które zwiastowało, że niedługo wejdzie w stan lekkiego upojenia.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Karczma Onigiri
Nie ma ciała, nie ma dowodów. To takie proste. Banalne. Czemu masz wierzyć na słowo, że ten a ten nie zyje? To może być oszustwo. Zwykła próba wyłudzenia. Majątku? Wiedzy? Aaa, nie ważne! Sam akt lśnił tu na piedestale, a to, co dostawało się w zamian na wystąpienie na nim, było już tylko powodem. Nas, tu i teraz, interesował skutek. To jest właśnie to, o czym mówiła Asaka. Przestrzegała, że bieganie i machanie rękoma, ubieranie się na pstrokato i głośny krzyk, wcale nie są najlepszym sposobem na sięgnięcie po ten "powód". Tak i niewiadomą było, czy miecz i maska wystarczą, aby uwierzono w śmierć Shigi oraz jego kochanki. Osoby, którą podziwiał. Której szybkość i zwinność sprawiała, że był pod ogromnym wrażeniem. Która mieszkała w pięknym Sogen i choć w sposób niewiadomy wiodła swoje życie, to każdy ruch jej mieczy był jak taniec. Inspirujący zupełnie jak kopnięcie kamyczka z notką na łeb potwora.
Oczy Shikaruiego otworzyły się szerzej, spojrzał on ze zdziwieniem na swoją żonę. Lepiej to ująć jako "zdumienie". Oczy szukały potwierdzenia, szukały skinienia, przytaknięcia, krótkiego "yhym" - czegoś, co sprawi, że upewni się co do tej jednej rzeczy - że wcale się nie przesłyszał, a geniusz, jaki rozbłysnął nad tym stołem, należy do tej najwspanialszej kobiety pod słońcem. Drugie było zdziwienie, równe pierwszemu w swej mocy, na temat tego, że on sam mógł przegapić tak znakomitą możliwość zarobku. Nigdy by nie podejrzewał, że Asaka potrafi się z niedźwiedzia zmienić w węża, który swoim brzuchem przesunie kilka złotych kamyczków piasku, by odnaleźć wiedzę pogrzebaną między nimi. Potrafiła się pobrudzić, ale na ile? Oj bardzo. Przecież krew była bardzo lepka. I bardzo ciężko było ją sprać z ubrania.
- Bogowie mi pobłogosławili najwspanialszą żoną na świecie. - Przyznał po momencie zatkania. Pomysł był dobry. Czy faktycznie do realizacji? Na pewno nie w czasie teraźniejszym. Nie jutro, nie za miesiąc. Teraz wypadało im wrócić do ich wspólnego domu. Nacieszyć się sobą, jakby nie mieli wystarczająco czasu podczas tej długiej, rocznej podróży, na którą się udali. To już rok? Shikarui jak zwykle - zupełnie gubił się w upływie czasu.
- To prawda. - Mógłby wskazać wiele sytuacji, do których białowłosa mogłaby w tym momencie nawiązać, ale zamiast tego tylko uśmiechnął się pod nosem. Śliczne kłamstwa, okropne prawdy. Jeśli potrafisz dobrze żonglować tymi dwiema paniami to okazuje się, że mogą zamienić się swoimi epitetami. Asaka właśnie to zrobiła. I chociaż to, co powiedział Toshiro, było prawdą - że Asaka zawsze była wygadana - to nie spodziewał się po niej dwóch tak sprytnie ułożonych odpowiedzi. Powinien. Teraz na to patrząc wydawało się to całkiem naturalne, a jednak opuścił swoją gardę. Osiadając na laurach zawsze kończysz jako nieprzygotowany. Jakie szczęście, że to był ten słodki rodzaj przegranej, w której ustąpił miejsca osobie, która opowiadać lubiła. Jakie szczęście, że Asaka była tak bystra. Często widziała o wiele więcej, niż dostrzegał on swoimi oczyma.
- W takim razie zechciej więcej. Wiesz, że lubię, kiedy jesteś szczęśliwa. - Odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech. Wiedział, że jest szczęśliwa. Wiedział, że nie potrzebuje klejnotów, brylantów, a drogie suknie były zbyt problematyczne do noszenia na co dzień. Wystarczyło jej to proste odzienie, spinka do włosów. A jednak cieszyła się z każdych drobiazgów każdego dnia. Nie będąc zachłanną, doceniała to, co mogła uzyskać. Kiedy czegoś chciała - sięgała po to. - Możemy rozejrzeć się za kwiatami dla twojej matki. Zapewne już urządziła nam ogród, wypada się odwdzięczyć. - Matka Asaki, jak ona sama, należała do tych osób, co mają owsiki w dupsku. Po prostu nie mogły zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Zawsze musiały coś robić, choć nie koniecznie musiało być to podróżowanie.
- Wracasz z nami do Daishi w takim razie? - Skierował pytanie do Toshiro. - Nie chcę napinać atmosfery, ale zauważyłem, że w ostatnim czasie dziwnie się wobec siebie zachowujecie. - Shikarui nie był żadnym mastermindem ludzkich relacji, ale był wystarczająco bystry, by stało się to wręcz oczywiste. Wydawało mu się również, że oni też zdają sobie z tego sprawę, tylko... nie chcą poruszać tematu. Z jakiegoś powodu. Którą ze skutecznych broni wybierzesz? Słodkie kłamstwa czy szczere słówka? - Nie chcę wprowadzać nerwowej atmosfery. Jeśli nie chcecie mówić - rozumiem. - Uprzedził, nim posypały się ewentualne słowa... lub nim cisza stała się zbyt przytłaczająca. Nerwowa. Pełna napięcia, które nie powinno tutaj gościć, ale czarnowłosy tutaj nie mógł się popisać nadmierną dyskrecją, bo nie bardzo rozumiał, co się dzieje między dwójką przyjaciół. Prócz tej oczywistości, że dzieje się źle. Rozumiał bardzo dobrze, jak chyba większość ninja, że niektóre słowa, które chciało się powiedzieć, lepiej powiedzieć jak najszybciej. Potem może się okazać, że brakuje na nie czasu. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że Asaka niekoniecznie chciała cokolwiek Toshiro mówić.
Oczy Shikaruiego otworzyły się szerzej, spojrzał on ze zdziwieniem na swoją żonę. Lepiej to ująć jako "zdumienie". Oczy szukały potwierdzenia, szukały skinienia, przytaknięcia, krótkiego "yhym" - czegoś, co sprawi, że upewni się co do tej jednej rzeczy - że wcale się nie przesłyszał, a geniusz, jaki rozbłysnął nad tym stołem, należy do tej najwspanialszej kobiety pod słońcem. Drugie było zdziwienie, równe pierwszemu w swej mocy, na temat tego, że on sam mógł przegapić tak znakomitą możliwość zarobku. Nigdy by nie podejrzewał, że Asaka potrafi się z niedźwiedzia zmienić w węża, który swoim brzuchem przesunie kilka złotych kamyczków piasku, by odnaleźć wiedzę pogrzebaną między nimi. Potrafiła się pobrudzić, ale na ile? Oj bardzo. Przecież krew była bardzo lepka. I bardzo ciężko było ją sprać z ubrania.
- Bogowie mi pobłogosławili najwspanialszą żoną na świecie. - Przyznał po momencie zatkania. Pomysł był dobry. Czy faktycznie do realizacji? Na pewno nie w czasie teraźniejszym. Nie jutro, nie za miesiąc. Teraz wypadało im wrócić do ich wspólnego domu. Nacieszyć się sobą, jakby nie mieli wystarczająco czasu podczas tej długiej, rocznej podróży, na którą się udali. To już rok? Shikarui jak zwykle - zupełnie gubił się w upływie czasu.
- To prawda. - Mógłby wskazać wiele sytuacji, do których białowłosa mogłaby w tym momencie nawiązać, ale zamiast tego tylko uśmiechnął się pod nosem. Śliczne kłamstwa, okropne prawdy. Jeśli potrafisz dobrze żonglować tymi dwiema paniami to okazuje się, że mogą zamienić się swoimi epitetami. Asaka właśnie to zrobiła. I chociaż to, co powiedział Toshiro, było prawdą - że Asaka zawsze była wygadana - to nie spodziewał się po niej dwóch tak sprytnie ułożonych odpowiedzi. Powinien. Teraz na to patrząc wydawało się to całkiem naturalne, a jednak opuścił swoją gardę. Osiadając na laurach zawsze kończysz jako nieprzygotowany. Jakie szczęście, że to był ten słodki rodzaj przegranej, w której ustąpił miejsca osobie, która opowiadać lubiła. Jakie szczęście, że Asaka była tak bystra. Często widziała o wiele więcej, niż dostrzegał on swoimi oczyma.
- W takim razie zechciej więcej. Wiesz, że lubię, kiedy jesteś szczęśliwa. - Odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech. Wiedział, że jest szczęśliwa. Wiedział, że nie potrzebuje klejnotów, brylantów, a drogie suknie były zbyt problematyczne do noszenia na co dzień. Wystarczyło jej to proste odzienie, spinka do włosów. A jednak cieszyła się z każdych drobiazgów każdego dnia. Nie będąc zachłanną, doceniała to, co mogła uzyskać. Kiedy czegoś chciała - sięgała po to. - Możemy rozejrzeć się za kwiatami dla twojej matki. Zapewne już urządziła nam ogród, wypada się odwdzięczyć. - Matka Asaki, jak ona sama, należała do tych osób, co mają owsiki w dupsku. Po prostu nie mogły zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Zawsze musiały coś robić, choć nie koniecznie musiało być to podróżowanie.
- Wracasz z nami do Daishi w takim razie? - Skierował pytanie do Toshiro. - Nie chcę napinać atmosfery, ale zauważyłem, że w ostatnim czasie dziwnie się wobec siebie zachowujecie. - Shikarui nie był żadnym mastermindem ludzkich relacji, ale był wystarczająco bystry, by stało się to wręcz oczywiste. Wydawało mu się również, że oni też zdają sobie z tego sprawę, tylko... nie chcą poruszać tematu. Z jakiegoś powodu. Którą ze skutecznych broni wybierzesz? Słodkie kłamstwa czy szczere słówka? - Nie chcę wprowadzać nerwowej atmosfery. Jeśli nie chcecie mówić - rozumiem. - Uprzedził, nim posypały się ewentualne słowa... lub nim cisza stała się zbyt przytłaczająca. Nerwowa. Pełna napięcia, które nie powinno tutaj gościć, ale czarnowłosy tutaj nie mógł się popisać nadmierną dyskrecją, bo nie bardzo rozumiał, co się dzieje między dwójką przyjaciół. Prócz tej oczywistości, że dzieje się źle. Rozumiał bardzo dobrze, jak chyba większość ninja, że niektóre słowa, które chciało się powiedzieć, lepiej powiedzieć jak najszybciej. Potem może się okazać, że brakuje na nie czasu. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że Asaka niekoniecznie chciała cokolwiek Toshiro mówić.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Karczma Onigiri
Duma. To właśnie było widać w oczach o tęczówkach niemalże płynnego złota, słodkiego miodu. Duma, że mogła czymś zaskoczyć. Nie tyle siebie, bo co w tym było dla niej dziwnego? Robiła co mogła, a kto ją znał wiedział, że nie była altruistką i kimś, kto robi wszystko stuprocentowo zgodnie z prawem. Ale mogła zaskoczyć własnego męża, który chyba nie spodziewał się, że taka propozycja może w ogóle wyjść z jej ust. Wcześniej sam chciał zrobić wszystko sam, bez względu na Toshiro, bez względu na nią i to co ona chce – przyłączyć się do tej organizacji, owianej taką tajemnicą. Organizacji, która okazała się jak najbardziej prawdziwa. „Nie musisz w tym uczestniczyć” – ależ ją wtedy zdenerwował. Zdenerwował i sprawił cholernie dużo przykrości. To teraz było małym utarciem nosa – tak jej propozycja jak i wszystkie słowa, które powiedziała. To o szczerości jako skutecznej broni również. Ale przy tym, oprócz tego, że miały służyć jako nauczka, były też tym, na co sama miała ochotę, bo nie robiła niczego wbrew sobie. Jej oczy wwiercały się mocnym spojrzeniem w Shikaruiego, przypominając, że choć była kobietą i podlegała pod niego jako jego żona, to nie należy patrzeć na nią z góry.
To chyba było właśnie sedno problemu. To, jak wiele Toshiro miał w dupie, prezentując sobą postawę gorliwego wyznawcy tumizwisizmu i mamtowdupizmu. Pozornie nie, ale gdy przychodziło co do czego, gdy sprawy naprawdę ważne zaczynały się chrzanić – on, zamiast zawalczyć, pokazać, że mu zależy, że jest prawdziwą osobą z krwi i kości, mężczyzną, który nosi spodnie – po prostu wzruszał ramionami. Niby tak bardzo dbał o swoją rodzinę, ale zatracił się w przeszłości z duchami, zapominając o tym, że koniec końców on żyje, a jego rodzice nie. Podobała mu się dziewczyna, był w niej zakochany, ona nawet o tym nie wiedziała. Któregoś dnia oznajmiła mu, że wychodzi za mąż. I co? Nic. Jej narzeczony podczas treningu prawie go zabił, ba, oboje zrobili sobie sporo krzywdy – czy ten przyjaciel, jakim się okrzykiwał, wziął swoją przyjaciółkę na stronę by porozmawiać z nią o wybranku jej serca? Że… może nie być odpowiedni, że boi się, że mógłby coś jej zrobić? Ależ skąd, te myśli nawet mu nie przebiegły przez głowę. Teraz ta sama przyjaciółka patrzyła na niego jak na obcego, odmawiała rozmowy i cóż? – ach nic, po co się nad tym pochylić, w końcu trzeba zająć się robotą. To był ten problem. Toshiro jednym zdaniem, jeszcze w namiocie polowym w obozie, zasiał w sercu Asaki masę wątpliwości. Tym jednym zdaniem, które przeczyło wszystkiemu w czym on i ona byli wychowywani. Białowłosa była całkowicie oddana swemu klanowi, przygarnięta, gdy była już dość „stara” jak na nowych shinobi. A Toshiro? Miał dom, rodzinę, mógł uczyć się znacznie wcześniej niż ona. Po śmierci jego rodziców, co się niestety w tym zawodzie zdarza, też miał go kto przyjąć pod dach. I był przy tym tak kurewsko niewdzięczny. A tego Asaka zdzierżyć nie mogła.
Pochwałę przyjęła w milczeniu, zapijając ją tym co miała w czarce – czyli ostatnią kroplą trunku. Nie udawała, że nie usłyszała, bo usłyszała doskonale. Po prostu nie reagowała, cały czas czując i widząc nieprzyjemny dysonans, gdy słyszała i widziała Toshiro. Przyjaciel, tak?
- Zastanowię się – odparła i posłała lekki uśmiech Shikiemu. On dbał o takie rzeczy – dobrze skrojone, szyte na miarę ubrania z droższego, wytrzymalszego materiału, dodatki pokazujące, że nie jest się byle kim, ale też nie walące po oczach swoją pretensjonalnością. Szkoła pozorów. Trzymał piecze nad ich pieniędzmi, ale to nie tak, że co Asaka chciała kupić, to musiała iść do męża i spowiadać się z zachcianek i prosić o pieniądze czy kieszonkowe. Oboje wiedzieli jak to jest, gdy głód zagląda w oczy i szanowali jedzenie. Zawsze warto było więc mieć coś odłożone. Tym niemniej skoro Shikarui tak nalegał… Mogła się zastanowić. Kwestia kwiatów do zastanowienia nie była.
A potem Shikarui poruszył ten drażliwy temat. On – nie Toshiro. Oto komu zależało bardziej: komuś, kto dopiero zapoznawał się z emocjami, a nie temu, który uważał, że ma wszystko przemyślane. Asaka odstawiła czarkę na stół z cichym stuknięciem i na chwilę zagapiła się na Shikiego, mieląc w głowie to czy ponad miesięczną podróż stąd do Daishi wytrzyma w towarzystwie Toshiro i w takiej… atmosferze. W końcu jednak przeniosła na krótko spojrzenie na Toshiro. Nie chciała o tym rozmawiać nie tu, nie teraz, nie z nim – i tym nim jak raz nie był Shikarui. Gdyby zapytał ją na osobności, odezwałaby się bez wahania, zaś teraz zaciskała bezwiednie szczęki i lewą dłoń, która spoczywała na stole. W końcu się zdecydowała.
- Po prostu nie mam nic do powiedzenia komuś, kto uważa klan i rodzinę za ograniczenie. Komuś, kto miał możliwość uczyć się sztuk ninpo gdy tylko osiągnął odpowiedni wiek, komuś, komu nigdy nie zabrakło ciepła w domu, jedzenia w garnku i ubrań w szafie – warknęła w końcu, bo tym właśnie jej słowa były. Zimnym i ostrym mieczem tnącym zabliźnione rany.
To chyba było właśnie sedno problemu. To, jak wiele Toshiro miał w dupie, prezentując sobą postawę gorliwego wyznawcy tumizwisizmu i mamtowdupizmu. Pozornie nie, ale gdy przychodziło co do czego, gdy sprawy naprawdę ważne zaczynały się chrzanić – on, zamiast zawalczyć, pokazać, że mu zależy, że jest prawdziwą osobą z krwi i kości, mężczyzną, który nosi spodnie – po prostu wzruszał ramionami. Niby tak bardzo dbał o swoją rodzinę, ale zatracił się w przeszłości z duchami, zapominając o tym, że koniec końców on żyje, a jego rodzice nie. Podobała mu się dziewczyna, był w niej zakochany, ona nawet o tym nie wiedziała. Któregoś dnia oznajmiła mu, że wychodzi za mąż. I co? Nic. Jej narzeczony podczas treningu prawie go zabił, ba, oboje zrobili sobie sporo krzywdy – czy ten przyjaciel, jakim się okrzykiwał, wziął swoją przyjaciółkę na stronę by porozmawiać z nią o wybranku jej serca? Że… może nie być odpowiedni, że boi się, że mógłby coś jej zrobić? Ależ skąd, te myśli nawet mu nie przebiegły przez głowę. Teraz ta sama przyjaciółka patrzyła na niego jak na obcego, odmawiała rozmowy i cóż? – ach nic, po co się nad tym pochylić, w końcu trzeba zająć się robotą. To był ten problem. Toshiro jednym zdaniem, jeszcze w namiocie polowym w obozie, zasiał w sercu Asaki masę wątpliwości. Tym jednym zdaniem, które przeczyło wszystkiemu w czym on i ona byli wychowywani. Białowłosa była całkowicie oddana swemu klanowi, przygarnięta, gdy była już dość „stara” jak na nowych shinobi. A Toshiro? Miał dom, rodzinę, mógł uczyć się znacznie wcześniej niż ona. Po śmierci jego rodziców, co się niestety w tym zawodzie zdarza, też miał go kto przyjąć pod dach. I był przy tym tak kurewsko niewdzięczny. A tego Asaka zdzierżyć nie mogła.
Pochwałę przyjęła w milczeniu, zapijając ją tym co miała w czarce – czyli ostatnią kroplą trunku. Nie udawała, że nie usłyszała, bo usłyszała doskonale. Po prostu nie reagowała, cały czas czując i widząc nieprzyjemny dysonans, gdy słyszała i widziała Toshiro. Przyjaciel, tak?
- Zastanowię się – odparła i posłała lekki uśmiech Shikiemu. On dbał o takie rzeczy – dobrze skrojone, szyte na miarę ubrania z droższego, wytrzymalszego materiału, dodatki pokazujące, że nie jest się byle kim, ale też nie walące po oczach swoją pretensjonalnością. Szkoła pozorów. Trzymał piecze nad ich pieniędzmi, ale to nie tak, że co Asaka chciała kupić, to musiała iść do męża i spowiadać się z zachcianek i prosić o pieniądze czy kieszonkowe. Oboje wiedzieli jak to jest, gdy głód zagląda w oczy i szanowali jedzenie. Zawsze warto było więc mieć coś odłożone. Tym niemniej skoro Shikarui tak nalegał… Mogła się zastanowić. Kwestia kwiatów do zastanowienia nie była.
A potem Shikarui poruszył ten drażliwy temat. On – nie Toshiro. Oto komu zależało bardziej: komuś, kto dopiero zapoznawał się z emocjami, a nie temu, który uważał, że ma wszystko przemyślane. Asaka odstawiła czarkę na stół z cichym stuknięciem i na chwilę zagapiła się na Shikiego, mieląc w głowie to czy ponad miesięczną podróż stąd do Daishi wytrzyma w towarzystwie Toshiro i w takiej… atmosferze. W końcu jednak przeniosła na krótko spojrzenie na Toshiro. Nie chciała o tym rozmawiać nie tu, nie teraz, nie z nim – i tym nim jak raz nie był Shikarui. Gdyby zapytał ją na osobności, odezwałaby się bez wahania, zaś teraz zaciskała bezwiednie szczęki i lewą dłoń, która spoczywała na stole. W końcu się zdecydowała.
- Po prostu nie mam nic do powiedzenia komuś, kto uważa klan i rodzinę za ograniczenie. Komuś, kto miał możliwość uczyć się sztuk ninpo gdy tylko osiągnął odpowiedni wiek, komuś, komu nigdy nie zabrakło ciepła w domu, jedzenia w garnku i ubrań w szafie – warknęła w końcu, bo tym właśnie jej słowa były. Zimnym i ostrym mieczem tnącym zabliźnione rany.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Użytkownicy przeglądający to forum: Arii i 3 gości