Ktoś jednak go zauważył, miał na tyle czasu i zasobów tak drogocennej chakry, by wykorzystać je na maluczkiego, nic nieznaczącego Doko, którym był Kuma. Zauważył lecący z dużą prędkością papierowy krążek, z którego coś nadlatywało. Staruszku, nie będzie Ci dane stąd zwiać, nawet gdybyś tego bardzo chciał. Nie możesz zostać obserwatorem, nie spiszesz wydarzeń, które dzieją się na Twoich oczach zwłaszcza, jeżeli się zaraz nie ruszysz. Drogi piaseczku, tutaj musimy znowu połączyć swoje siły. Spiął się i ruszył chmurką wzdłuż Muru, a najlepiej na drugą jego stronę, by w razie czego się nim zasłonić (mapka gdyby były wątpliwości). Nie sądził jednak, że to pozwoli mu się uchronić przed pociskami. Widział, że Kami potrafi wyczarować cuda z tych karteczek, już samo wytworzenie skrzydeł, które umożliwiały latanie było poza jego pojmowaniem. Shinobi często wychodzili poza ludzkie pojęcie, człowiek się do tego przyzwyczajał po jakimś czasie się przyzwyczajał, ale zawsze był ten moment, w którym byłeś zaskoczony. Nigdy nie mogłeś poznać wszystkich zdolności, zawsze pojawiał się tu jeden z drugim, którzy wykombinowali coś innego - jak latający Haretsu...
Kuma wykorzystał leżący wokoło piach, stworzyć przeszkodę dla koła znowu - zatrzymać jak najwięcej się da, lecz tym razem miał zamiar utrzymywać piach w miejscu. Chciał stworzyć coś w rodzaju miejsca "skażonego" piaskiem, który będzie swoistą pułapką dla tego, kto w nią wpadnie. Postanowił, że będzie tutaj walczyć... wytrzyma jeszcze trochę, nie podda się póki jeszcze dycha. Nie było dla niego najważniejsze to, by Dohito wygrali. Bardziej cenił swoje życie, które było obecnie zagrożone. Nie znał tych ludzi, pracował dla nich tylko i cóż, tyle. Obecnie jego wrogiem był Kami, lub jego klon, kopia, co to za różnica? Zagrażał mu, mógł zostawić w spokoju, pozwolić mu stać sobie na murze i po prostu być. Może i piach nie zrobi dużego wrażenia na papierze, ale kto tam go wie.
KP