Polana na obrzeżach osady
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Polana na obrzeżach osady
Patrzyła łakomie na prężnego, młodego dzika. Była głodna. Tak głodna. Rąbkiem odzienia przetarła usta, by otrzeć z nich nadmiar śliny. Gdyby była sama, oderwałaby nogę zwierzęcia i zjadłaby, choćby na surowo. Niestety, nie była sama. Nie była też, dzikuską z odległych lasów. Była królową. Tytuł zobowiązywał. Nie mogła puścić wodzy instynktom. Choć była głodna.
Spodobało jej się, jak Yasuo ją nazwał „kocią królową”. Analogia o włóczkach była bardzo trafna. Ona właśnie to robiła. Zamieniała ludzi w swoje zabawki i bawiła się nimi, póki były użyteczne. Porzucała je, gdy użyteczne być nie mogły.
W to wierzyła. Za taką się uważała. W odpowiedzi na słowa samuraja, wyniosła dumnie głowę. Wyprostowała plecy i przewróciła oczami, w wyrazie fałszywej skromności.
Prawdziwa monarchini, była nią, a władcy przynosi się podarki. Yasuo miał do zaoferowania skrzynkę pełną skarbów. Na razie wystarczy. Niechaj jednak nie myśli, że królowa sama będzie się do niej dobierać. On daruje, więc niech pociągnie swoją rolę do końca. Wierny rycerz, powracający z wyprawy, daruje swej Pani łupy wojenne. Powinien do tego klękać, a ona powinna siedzieć na złotym tronie. Wszystko powinno dziać się w pałacu.
Zamiast pałacu - polana w lesie. Zamiast tronu – stary płaszcz. Zamiast królowej – sierota. Zamiast rycerza – wędrowiec.
Zamiast złota...
-Głupi żart – skomentowała zawartość pudełka. - Co to jest? Jakieś zabawki? - Chwyciła w dwa palce jeden z dyniowych dzwoneczków i zadzwoniła nim cichutko. - Okradłeś wędrownych kuglarzy?
Bez dalszych komentarzy, pośpiesznie przejrzała zawartość pudełka. Łatwo potrafiła wyobrazić sobie spektakl z wykorzystaniem tych „osobliwych” narzędzi ninja. Bez względu na kolor i materiał – broń, to broń. Bez zastanowienia zgarnęła wszystkie senbony. Dzwoneczki, może nie były bronią, ale ona była kobietą i zwyczajnie jej się podobały. Pozostały shurikeny. Również chciała je sobie zatrzymać, lecz przypomniała sobie o towarzyszu. To Yasuo znalazł skrzyneczkę. Coś mu się więc należało. „Przyjaciel to wróg, który się jeszcze nie ujawnił”, a uzbrajanie wroga to głupota. Mimo to, Hibana postanowiła zaryzykować i powierzyć samurajowi te parę shurikenów. Wszak, rycerz i tak nie będzie wiedział co z nimi zrobić. Walczył mieczem, broń rzucana nie była w jego stylu. A, i jeszcze cukierek. Wahała się. Lubiła słodycze, ale powinni się podzielić „pół na pół”. Powinna mu go oddać. Wzięła przedmiot sporu – jej wewnętrznego – i obracała go przez chwilę w palcach. Widać było, że nie chce się z nim rozstawać. Wyraźnie to okazywała. Wręcz teatralnie. Ostatecznie, rzuciła cukierek Yasuo, z wyrazem dumy na twarzy. Jakże protekcjonalnie.
Pozostałe przedmioty owinęła w materiał i schowała za pazuchą.
Prezent niezbyt przypadł jej do gustu, jednak nie na tyle, by wieszać Yasuo. Śmierć samuraja byłaby ogromną starą. Przynajmniej na razie, był jej potrzebny.
Odłożyła pudełko i spojrzała na rycerza. Wyglądał na zmęczonego. Napracował się. Co by nie mówić, swoje zrobił. Przyniósł jej dzika, a nawet drewnianą skrzyneczkę. Obie te rzeczy, choć należały do niego, powierzył jej decyzji. Bez słowa sprzeciwu, pozwolił jej zabrać część przedmiotów. Wrócił z obiecanym dzikiem, choć wiązało się to – zapewne – z niemałymi problemami.
Była jego królową, a on jej rycerzem. To były jego obowiązki. Nie powinno jej to dziwić. Nie powinien żądać za nie zapłaty, czy podzięki. Powinien być szczęśliwy, że w ogóle może jej służyć. Błogosławić dzień, w którym pozwoliła mu na siebie patrzeć. Dziękować Bogom, że w ogóle się do niego odzywa.
Był jej rycerzem, ale nawet pies Cię opuści, jeśli nie dasz mu jeść. Yasuo zasługiwał na nagrodę, a przynajmniej powinien jakąś dostać, żeby mieć motywacje do dalszej pracy – dla niej.
-Yasuo – wyszeptała swoim kobiecym, zalotnym głosem. Poprawiła pozycje i sięgnęła po swój najładniejszy uśmiech. - Dziękuję. Dobrze się spisałeś.
„Dobry Yasuo, dobry. Masz marchewkę.”
Niech wie. Niech się cieszy. Niech przynosi więcej dzików i prezentów.
Dzik. Trzeba by go sprawić. Hibana miała doświadczenie w skubaniu ptactwa i obdzieraniu zajęcy ze skórek, lecz dzik... Nigdy tego nie robiła. Nigdy by sama nie polowała na tak duże zwierze.
-Jestem przekonana, że Ty to zrobisz najlepiej – kolejna marchewka dla samuraja. Mówiła słodkim głosem. Starała się sprawiać dość nieporadne wrażenie i skłonić Yasuo, by wziął na siebie, tę najobrzydliwszą z części jedzenia. Niech jeszcze raz wybawi ją z opresji. Hibana uśmiechnęła się po raz ostatni. Zmieniła wyraz twarzy. Postanowiła przypomnieć Yasuo, że poza marchewką, istnieje tez kij. - Tylko się odsuń – dodała szorstkim głosem. - Nie wybaczę Ci, jeśli zachlapiesz mnie krwią.
Spodobało jej się, jak Yasuo ją nazwał „kocią królową”. Analogia o włóczkach była bardzo trafna. Ona właśnie to robiła. Zamieniała ludzi w swoje zabawki i bawiła się nimi, póki były użyteczne. Porzucała je, gdy użyteczne być nie mogły.
W to wierzyła. Za taką się uważała. W odpowiedzi na słowa samuraja, wyniosła dumnie głowę. Wyprostowała plecy i przewróciła oczami, w wyrazie fałszywej skromności.
Prawdziwa monarchini, była nią, a władcy przynosi się podarki. Yasuo miał do zaoferowania skrzynkę pełną skarbów. Na razie wystarczy. Niechaj jednak nie myśli, że królowa sama będzie się do niej dobierać. On daruje, więc niech pociągnie swoją rolę do końca. Wierny rycerz, powracający z wyprawy, daruje swej Pani łupy wojenne. Powinien do tego klękać, a ona powinna siedzieć na złotym tronie. Wszystko powinno dziać się w pałacu.
Zamiast pałacu - polana w lesie. Zamiast tronu – stary płaszcz. Zamiast królowej – sierota. Zamiast rycerza – wędrowiec.
Zamiast złota...
-Głupi żart – skomentowała zawartość pudełka. - Co to jest? Jakieś zabawki? - Chwyciła w dwa palce jeden z dyniowych dzwoneczków i zadzwoniła nim cichutko. - Okradłeś wędrownych kuglarzy?
Bez dalszych komentarzy, pośpiesznie przejrzała zawartość pudełka. Łatwo potrafiła wyobrazić sobie spektakl z wykorzystaniem tych „osobliwych” narzędzi ninja. Bez względu na kolor i materiał – broń, to broń. Bez zastanowienia zgarnęła wszystkie senbony. Dzwoneczki, może nie były bronią, ale ona była kobietą i zwyczajnie jej się podobały. Pozostały shurikeny. Również chciała je sobie zatrzymać, lecz przypomniała sobie o towarzyszu. To Yasuo znalazł skrzyneczkę. Coś mu się więc należało. „Przyjaciel to wróg, który się jeszcze nie ujawnił”, a uzbrajanie wroga to głupota. Mimo to, Hibana postanowiła zaryzykować i powierzyć samurajowi te parę shurikenów. Wszak, rycerz i tak nie będzie wiedział co z nimi zrobić. Walczył mieczem, broń rzucana nie była w jego stylu. A, i jeszcze cukierek. Wahała się. Lubiła słodycze, ale powinni się podzielić „pół na pół”. Powinna mu go oddać. Wzięła przedmiot sporu – jej wewnętrznego – i obracała go przez chwilę w palcach. Widać było, że nie chce się z nim rozstawać. Wyraźnie to okazywała. Wręcz teatralnie. Ostatecznie, rzuciła cukierek Yasuo, z wyrazem dumy na twarzy. Jakże protekcjonalnie.
Pozostałe przedmioty owinęła w materiał i schowała za pazuchą.
Prezent niezbyt przypadł jej do gustu, jednak nie na tyle, by wieszać Yasuo. Śmierć samuraja byłaby ogromną starą. Przynajmniej na razie, był jej potrzebny.
Odłożyła pudełko i spojrzała na rycerza. Wyglądał na zmęczonego. Napracował się. Co by nie mówić, swoje zrobił. Przyniósł jej dzika, a nawet drewnianą skrzyneczkę. Obie te rzeczy, choć należały do niego, powierzył jej decyzji. Bez słowa sprzeciwu, pozwolił jej zabrać część przedmiotów. Wrócił z obiecanym dzikiem, choć wiązało się to – zapewne – z niemałymi problemami.
Była jego królową, a on jej rycerzem. To były jego obowiązki. Nie powinno jej to dziwić. Nie powinien żądać za nie zapłaty, czy podzięki. Powinien być szczęśliwy, że w ogóle może jej służyć. Błogosławić dzień, w którym pozwoliła mu na siebie patrzeć. Dziękować Bogom, że w ogóle się do niego odzywa.
Był jej rycerzem, ale nawet pies Cię opuści, jeśli nie dasz mu jeść. Yasuo zasługiwał na nagrodę, a przynajmniej powinien jakąś dostać, żeby mieć motywacje do dalszej pracy – dla niej.
-Yasuo – wyszeptała swoim kobiecym, zalotnym głosem. Poprawiła pozycje i sięgnęła po swój najładniejszy uśmiech. - Dziękuję. Dobrze się spisałeś.
„Dobry Yasuo, dobry. Masz marchewkę.”
Niech wie. Niech się cieszy. Niech przynosi więcej dzików i prezentów.
Dzik. Trzeba by go sprawić. Hibana miała doświadczenie w skubaniu ptactwa i obdzieraniu zajęcy ze skórek, lecz dzik... Nigdy tego nie robiła. Nigdy by sama nie polowała na tak duże zwierze.
-Jestem przekonana, że Ty to zrobisz najlepiej – kolejna marchewka dla samuraja. Mówiła słodkim głosem. Starała się sprawiać dość nieporadne wrażenie i skłonić Yasuo, by wziął na siebie, tę najobrzydliwszą z części jedzenia. Niech jeszcze raz wybawi ją z opresji. Hibana uśmiechnęła się po raz ostatni. Zmieniła wyraz twarzy. Postanowiła przypomnieć Yasuo, że poza marchewką, istnieje tez kij. - Tylko się odsuń – dodała szorstkim głosem. - Nie wybaczę Ci, jeśli zachlapiesz mnie krwią.
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

Re: Polana na obrzeżach osady
PRZYBYŁ Z
Nieduża, ale piękna oddalona o kilkadziesiąt kroków od najbliższych zabudowań w osadzie polana. Znajdujące się tu osoby mogą się czuć jak w domu, domu z zieleni, który zamieszkiwany jest przez najróżniejsze owady, robaki i inne insekty które wiedzą, że nie spotka je tutaj żadne niebezpieczeństwo. Latem polanę okrywa soczysta zieleń liści drzew. Wydeptana w środku, w kształcie owalnym, otoczona różnymi drzewami, głównie liściastymi. Drzewa strażnicy polany, bowiem stoją jeden za drugim, na baczność, jakby broniły wejścia na polanę. Wyścielona dywanem miękkich traw przeplatanych żółtymi nitkami jaskrów oraz białymi plamkami pachnących rumianków. Nieopodal znajdowały się krzewy owocowe, skrzętnie skrywające granatowe jagódki.
Tak mniej więcej przedstawiane mu tę miejscówkę. Do tego dodawane, że tu cisza i spokój. Na nieszczęście kiedy Yato wkroczył na polane ta była już zajęta przez jakąś osobliwą parę najwyraźniej czymś zajętą. Kobieta nie wyglądała na dużo starsza od niego, Czarnoelosa ubrana również na czarno z pokrowcem na nodze. Jej Towarzysz z gola zdawał się być równy wiekiem Yato tyle że był bardzo. Judy jak na swój wzrost. Miał też brązowe włosy. Ciekawy był zaś jego ekwipunek. Ta katana i cała reszta zdawała się wskazywać, że Yato ma do czynienia z samurajem. Tak czy inaczej nigdy wcześniej nie widział tej dwójki, zaś oni nie zdawali się być na rabdce. Czyżby knuli coś przeciw rodowi Aburame? By im nie przeszkadzać chłopak schował się w krzakach i obserwował ich poczynania będąc gotowym na wszystko, gdyby go wykryto.
Nieduża, ale piękna oddalona o kilkadziesiąt kroków od najbliższych zabudowań w osadzie polana. Znajdujące się tu osoby mogą się czuć jak w domu, domu z zieleni, który zamieszkiwany jest przez najróżniejsze owady, robaki i inne insekty które wiedzą, że nie spotka je tutaj żadne niebezpieczeństwo. Latem polanę okrywa soczysta zieleń liści drzew. Wydeptana w środku, w kształcie owalnym, otoczona różnymi drzewami, głównie liściastymi. Drzewa strażnicy polany, bowiem stoją jeden za drugim, na baczność, jakby broniły wejścia na polanę. Wyścielona dywanem miękkich traw przeplatanych żółtymi nitkami jaskrów oraz białymi plamkami pachnących rumianków. Nieopodal znajdowały się krzewy owocowe, skrzętnie skrywające granatowe jagódki.
Tak mniej więcej przedstawiane mu tę miejscówkę. Do tego dodawane, że tu cisza i spokój. Na nieszczęście kiedy Yato wkroczył na polane ta była już zajęta przez jakąś osobliwą parę najwyraźniej czymś zajętą. Kobieta nie wyglądała na dużo starsza od niego, Czarnoelosa ubrana również na czarno z pokrowcem na nodze. Jej Towarzysz z gola zdawał się być równy wiekiem Yato tyle że był bardzo. Judy jak na swój wzrost. Miał też brązowe włosy. Ciekawy był zaś jego ekwipunek. Ta katana i cała reszta zdawała się wskazywać, że Yato ma do czynienia z samurajem. Tak czy inaczej nigdy wcześniej nie widział tej dwójki, zaś oni nie zdawali się być na rabdce. Czyżby knuli coś przeciw rodowi Aburame? By im nie przeszkadzać chłopak schował się w krzakach i obserwował ich poczynania będąc gotowym na wszystko, gdyby go wykryto.
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
Hibana:
Ukryty tekst
Yato:
Ukryty tekst
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Polana na obrzeżach osady
Yasuo był zabawny. Pewnie dlatego nawet go trochę polubiła. Zabawny, nie dowcipny. Jego żarty może nie były zbyt wysokich lotów, ale te próby były wprost przezabawne.
Samurai porównywał ją do kota, ona również miała dla niego zwierzęcy odpowiednik: psa. Małego, uroczego i zabawnego pieska – szczeniaczka. Tak właśnie go widziała, ale nie zamierzała mu o tym mówić. Mógłby się jeszcze obrazić i ją zostawić. Co by zrobiła, bez swego „łowcy dzików”?
Jego dowcipy nie były zabawne – nie, ani trochę, za to on, je opowiadający – tak, przezabawny.
Tylko się uśmiechnęła i pokręciła głową. Resztę wypowiedzi, zwyczajnie zignorowała. Yasuo był jej rycerzem, a może nadwornym błaznem? Ludzkie analogie niezbyt mu pasowały - i dlatego był psem. Obroni, przyniesie zdobycz, rozbawi, a w zamian wymaga jedynie pochwały. Wiedziała o tym, więc to zrobiła. Pochwaliła go. Zadziałało lepiej niż sądziła. Widziała jak się czerwieni, a gdyby – jak na psa przystało – posiadał ogon – merdałby nim, jak oszalały.
Ponownie pokręciła głową.
Lecz nie poddała się jego pochwałom. Nie była pewna, czy stosuję wobec niej tę samą taktykę, czy zwyczajnie próbuje być miły. Spojrzała kątem oka, na swego pupilka. Na ten szczery uśmiech i niewinnie, śmiejące się oczy – próbował być miły. Najeżyła się jednak, gdy spytał o rozpalenie ogniska. Czerwone włosy i złote oczy, dość jednoznacznie sugerowały, jakiej natury chakra płynęła w jej ciele, ale Yasuo nie musiał o tym wiedzieć. Więcej - nie może o tym wiedzieć. Przypomniała sobie, jak podczas rozmowy z Kane wyznał, że jego zbroja nie jest odporna na ogień. Ciekawe, czy poczułby się zagrożony wiedząc, że ten najdzikszy z żywiołów – płynie w jej żyłach?
-Tajemnica – wyszeptała słodko, kładąc palec na wargi.
Może być jej ukochanym szczeniaczkiem, ale powinien znać granice. Nie zamierzała wyznawać mu swego imienia. Nie opowie mu swojej historii. Nie zdradzi pochodzenia. Nigdy nie zdradzi swych umiejętności!
Mógł zdobyć dla niej dzika, a choćby i całe skarby prowincji, ale wciąż pozostawał „obcy”. Nadal się go obawiała i niezbyt mu ufała. Był mężczyzną. Obcym mężczyzną.
Yasuo wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie bardzo otwartego. Szybko zaprzyjaźnił się z Hibaną, a nawet trochę do niej przywiązał. Był jej wierny. Dbał o nią i dzielił się tym, co miał. Jak z najlepszą przyjaciółką.
A może to tylko taka gra? Może był jaszcze sprytniejszy, od niej? Westchnęła. Grunt, że – bez słowa sprzeciwu – zgodził zająć się dzikiem. To było nawet zastanawiające. Spodziewała się nieco innej reakcji, na zrzucenie na niego najbrudniejszej roboty. Jakiegoś oporu, buntu, czy choćby niezadowolenia. Nic. Posłuszny, jak pies. Gdyby to on kazał jej sprawiać zwierzynę – z pewnością podniosłaby sprzeciw. Długo by się kłóciła, a po wszystkim - nie odeszłaby na bok. Zostałaby – możliwie blisko – nawet nie próbowałaby uchronić go przed bluzgającą krwią. „Jeśli ja mam być brudna, to on też”, tak by zapewne myślała.
Taka już była, ale Yasuo nie był nią.
Kolejne żarty brzmiały już tylko jak niepotrzebne szczekanie, a ona była głodna.
Przyciągnęła kolana do klatki, równocześnie podpierając na nich brodę i w milczeniu przyglądała się pracy samuraja. Polało się trochę krwi, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Yasuo wyglądał jakby wiedział co robi. Cóż, za bardzo go zepsuć nie może, więc niech się bawi. Nieodpowiednie pocięcie mięsa, nie zmieni jego smaku, a przynajmniej nie na tyle, by Hibana wyczuła tę różnice.
Kiedy Yasuo skończył, wzięła w ręce parę naostrzonych patyków i podeszła do niego. Spojrzała krytycznym wzrokiem na poćwiartowane szczątki dzika.
-Całkiem nieźle – skomentowała oschłym i wyniosłym tonem. Przeniosła wzrok na jego zakrwawione ręce. - Tylko mnie teraz nie dotknij.
Klęknęła przy nim i położyła na ziemi przyniesione patyki.
-Upieczemy go na tym – powiedziała i nabiła pierwszy kawałek mięsa na prowizoryczny szpikulec. Tak samo drugi i trzeci. Kładła je na ziemi - „W ogniu i tak, się oczyszczą”.
-Nie skończyliśmy naszej rozmowy – zaczęła cichutko, gdy drewniana dzida przeszywała czwarty kawałek, soczystego mięsa. - Mówiłeś, że jesteś poszukiwaczem przygód. Powiedz, dlaczego zdecydowałeś się na takie życie? Ciekawi mnie to.
Nie skłamała. Naprawdę była ciekawa. Dlaczego ktoś, z własnej woli, postanawia skazywać się na życie w drodze? Po co iść, kiedy ma się gdzie wracać?
Nie rozumiała tego. Zawsze żyła przekonaniem, że gdy będzie miała dom – nie opuści go, aż do śmierci. Nie pojmowała, jak można dusić się żyjąc w jednym miejscu. Gdyby ona miała dom...
Dłonie bezlitośnie przebijały włókna dziczych mięśni, a ogniste oczy wpatrywały się w samuraja – wyczekując odpowiedzi.
Samurai porównywał ją do kota, ona również miała dla niego zwierzęcy odpowiednik: psa. Małego, uroczego i zabawnego pieska – szczeniaczka. Tak właśnie go widziała, ale nie zamierzała mu o tym mówić. Mógłby się jeszcze obrazić i ją zostawić. Co by zrobiła, bez swego „łowcy dzików”?
Jego dowcipy nie były zabawne – nie, ani trochę, za to on, je opowiadający – tak, przezabawny.
Tylko się uśmiechnęła i pokręciła głową. Resztę wypowiedzi, zwyczajnie zignorowała. Yasuo był jej rycerzem, a może nadwornym błaznem? Ludzkie analogie niezbyt mu pasowały - i dlatego był psem. Obroni, przyniesie zdobycz, rozbawi, a w zamian wymaga jedynie pochwały. Wiedziała o tym, więc to zrobiła. Pochwaliła go. Zadziałało lepiej niż sądziła. Widziała jak się czerwieni, a gdyby – jak na psa przystało – posiadał ogon – merdałby nim, jak oszalały.
Ponownie pokręciła głową.
Lecz nie poddała się jego pochwałom. Nie była pewna, czy stosuję wobec niej tę samą taktykę, czy zwyczajnie próbuje być miły. Spojrzała kątem oka, na swego pupilka. Na ten szczery uśmiech i niewinnie, śmiejące się oczy – próbował być miły. Najeżyła się jednak, gdy spytał o rozpalenie ogniska. Czerwone włosy i złote oczy, dość jednoznacznie sugerowały, jakiej natury chakra płynęła w jej ciele, ale Yasuo nie musiał o tym wiedzieć. Więcej - nie może o tym wiedzieć. Przypomniała sobie, jak podczas rozmowy z Kane wyznał, że jego zbroja nie jest odporna na ogień. Ciekawe, czy poczułby się zagrożony wiedząc, że ten najdzikszy z żywiołów – płynie w jej żyłach?
-Tajemnica – wyszeptała słodko, kładąc palec na wargi.
Może być jej ukochanym szczeniaczkiem, ale powinien znać granice. Nie zamierzała wyznawać mu swego imienia. Nie opowie mu swojej historii. Nie zdradzi pochodzenia. Nigdy nie zdradzi swych umiejętności!
Mógł zdobyć dla niej dzika, a choćby i całe skarby prowincji, ale wciąż pozostawał „obcy”. Nadal się go obawiała i niezbyt mu ufała. Był mężczyzną. Obcym mężczyzną.
Yasuo wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie bardzo otwartego. Szybko zaprzyjaźnił się z Hibaną, a nawet trochę do niej przywiązał. Był jej wierny. Dbał o nią i dzielił się tym, co miał. Jak z najlepszą przyjaciółką.
A może to tylko taka gra? Może był jaszcze sprytniejszy, od niej? Westchnęła. Grunt, że – bez słowa sprzeciwu – zgodził zająć się dzikiem. To było nawet zastanawiające. Spodziewała się nieco innej reakcji, na zrzucenie na niego najbrudniejszej roboty. Jakiegoś oporu, buntu, czy choćby niezadowolenia. Nic. Posłuszny, jak pies. Gdyby to on kazał jej sprawiać zwierzynę – z pewnością podniosłaby sprzeciw. Długo by się kłóciła, a po wszystkim - nie odeszłaby na bok. Zostałaby – możliwie blisko – nawet nie próbowałaby uchronić go przed bluzgającą krwią. „Jeśli ja mam być brudna, to on też”, tak by zapewne myślała.
Taka już była, ale Yasuo nie był nią.
Kolejne żarty brzmiały już tylko jak niepotrzebne szczekanie, a ona była głodna.
Przyciągnęła kolana do klatki, równocześnie podpierając na nich brodę i w milczeniu przyglądała się pracy samuraja. Polało się trochę krwi, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Yasuo wyglądał jakby wiedział co robi. Cóż, za bardzo go zepsuć nie może, więc niech się bawi. Nieodpowiednie pocięcie mięsa, nie zmieni jego smaku, a przynajmniej nie na tyle, by Hibana wyczuła tę różnice.
Kiedy Yasuo skończył, wzięła w ręce parę naostrzonych patyków i podeszła do niego. Spojrzała krytycznym wzrokiem na poćwiartowane szczątki dzika.
-Całkiem nieźle – skomentowała oschłym i wyniosłym tonem. Przeniosła wzrok na jego zakrwawione ręce. - Tylko mnie teraz nie dotknij.
Klęknęła przy nim i położyła na ziemi przyniesione patyki.
-Upieczemy go na tym – powiedziała i nabiła pierwszy kawałek mięsa na prowizoryczny szpikulec. Tak samo drugi i trzeci. Kładła je na ziemi - „W ogniu i tak, się oczyszczą”.
-Nie skończyliśmy naszej rozmowy – zaczęła cichutko, gdy drewniana dzida przeszywała czwarty kawałek, soczystego mięsa. - Mówiłeś, że jesteś poszukiwaczem przygód. Powiedz, dlaczego zdecydowałeś się na takie życie? Ciekawi mnie to.
Nie skłamała. Naprawdę była ciekawa. Dlaczego ktoś, z własnej woli, postanawia skazywać się na życie w drodze? Po co iść, kiedy ma się gdzie wracać?
Nie rozumiała tego. Zawsze żyła przekonaniem, że gdy będzie miała dom – nie opuści go, aż do śmierci. Nie pojmowała, jak można dusić się żyjąc w jednym miejscu. Gdyby ona miała dom...
Dłonie bezlitośnie przebijały włókna dziczych mięśni, a ogniste oczy wpatrywały się w samuraja – wyczekując odpowiedzi.
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

Re: Polana na obrzeżach osady
Yato obserwował ową dziwną parę przez dłuższą chwilę. Wbrew jego oczekiwaniom tych dwoje nie stanowiło żadnego zagrożenia. Ot zwyczajna para. Zakochanych? Kochanków? A może to tylko jakieś młode małżeństwo które mile chciało spędzić ten dzień. Prawdę powiedziawszy nie interesowało go to zupełnie. Nie chcąc przeszkadzać młodym ich uroczej schadzce najciszej jak tylko to było możliwe, dbając o to, by pod jego stopami nie trzasnęła nawet najmniejsza gałązka wycofał się nieco głębiej w las by okrążyć polankę bardzo szerokim łukiem.Tych dwoje nie było jakimś szczególnie interesującym obiektem badań. Yato nie lubił marnować swojego czasu. Owszem zdarzały mu się chwile kiedy nie miał ochoty na nic i właściwie całymi dniami wylegiwał się na kanapie. Dziś jednak, by ochlonąć z trseiących go emocji postanowił przejść się nieco. Okrążywszy więc polankę ruszył szybkim krokiem w dalszą drogę.
ZT
POSZEDŁ DO
ZT
POSZEDŁ DO
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
Dobra, to co? XD Szukamy sędziego do naszej walki? :V
I w sumie nie wiem jaki masz pomysł na pieczenie tego dzika. Chcesz go upiec jak kiełbaskę nad ogniskiem czy jakiś prowizoryczny ruszt zrobić?
I w sumie nie wiem jaki masz pomysł na pieczenie tego dzika. Chcesz go upiec jak kiełbaskę nad ogniskiem czy jakiś prowizoryczny ruszt zrobić?
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Polana na obrzeżach osady
To, że męskie pojmowanie świata, różni się od kobiecego, jest oczywiste, jak następstwo nocy po dniu. Ale co z tego? Mężczyźni i tak, zawsze będą mówić, że nie rozumieją kobiet, a kobiety, że pojmują mężczyzn. Tak było i w tym przypadku. Hibana wiedziała, że Yasuo nie myśli, jak ona. Rozumiała, że inaczej patrzą na pewne sprawy, i że nie zawsze zdołają się porozumieć. Nie oznaczało to jednak, że jedno z nich było głupsze, od drugiego. Myśleli inaczej. Nie lepiej, czy gorzej. Inaczej.
Samurai – jakby czytał jej w myślach – postanowił potwierdzić jej tezę i wygłosić przemowę na temat dotyku. W obliczu męskiego głosu, kobieta jedynie podparła głowę na dłoni. Patrzyła na Yasuo, jak na głupiego i sama miała dość głupi wyraz twarzy. Oczy miała szeroko otwarte i wolno kręciła głową z niedowierzania.
-O czym Ty mówisz? - Zapytała w końcu.
Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno dobrze się wyraziła. Może się przejęzyczyła? - Nie chciałam tylko krwi, na swoim ubraniu. Mężczyźni... Zawsze tylko o jednym.
Zaraz „wykorzystać”, to już nie można wziąć kobiety za rękę, czy klepnąć ją w ramie? Tak zwyczajnie, ludzko, po przyjacielsku. Widać, że mężczyźni mają tylko jedno skojarzenie z „dotykaniem” kobiet. Hibana nie wzięła tego pod uwagę, gdy prosiła, by jego brudne dłonie nie zetknęły się z jej – w miarę jeszcze – czystym ubraniem. Nie rozumiała Yasuo. Po tym zdaniu należałoby spodziewać się buntu. Przecież pobrudził sobie dłonie, przygotowując dla niej kolacje. Dla niej. Gdyby to ona była na miejscu Yasuo, pewnie wstałaby teraz i – za wszelką cenę – usiłowałaby ochlapać go krwią. Przecież właśnie „napluł jej w twarz”, a właściwie - ona jemu. Nie rozumiała, jak mężczyzna może puścić płazem taką zniewagę? Nie pierwszy raz zresztą. Yasuo może i był samurajem, ale każda cierpliwość kiedyś się kończy. Coraz bardziej kusiło ją, by znaleźć tę granice.
Historia Yasuo jej nie zirytowała. Jedynie jeszcze bardziej posmutniała. „Bo mylono mnie z bratem”, aż tak niewiele człowiekowi trzeba, by zostawić dom? Była nieco rozczarowana, lecz nie zła. W ogóle rzadko się gniewała, i nie było w tym niczego dziwnego. Ciężko jej było zadbać o dobre wyżywienie. Po co więc, marnować tak cenną energie, na niepotrzebny gniew? Głupota.
A jednak się uśmiechnęła. Yasuo sam wybrał takie życie. Biedne i niebezpieczne. Jeśli więc, miała wcześniej jakiekolwiek wyrzuty sumienia, za to jak go traktuje, to właśnie straciła je bez reszty. Sam wybrał taki los.
Ona sama, nie miała zamiaru mu o sobie opowiadać. Kuć go w oczy, swą tragiczną historią. Jej przeszłość, jej sprawa.
Tym czasem, samurai opowiadał dalej. Tym razem o swoim bracie.
-Dziecka? To ile Ty masz lat?- Zawołała zdziwiona. Skoro jego bliźniaczy brat mógł spodziewać się potomka, to znaczy, że i Yasuo był już w tym wieku. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Sadziła, że jest nieco młodszy.
Ostatni patyk przebił się przez dziczy mięsień, wciąż nie potrafiła uwierzyć, że wystarczyła mu taka błahostka, by opuścić rodzinny dom. Zebrała szpikulce, wstała, odwróciła się do Yasuo plecami i skierowała twarz w stronę ognia.
-Hmmm... No, powiedzmy. – Nie. W żadnym wypadku, nie odpowiedział na jej pytanie. Jednocześnie rozumiała, że nie znając jej sytuacji, Yasuo nigdy nie zdoła jej odpowiedzieć. Zresztą, nawet gdyby poznał jej historie. Czy mógłby jej wytłumaczyć, dlaczego porzucił to, co ona straciła?
-Ja? - Powtórzyła, gdy Yasuo zapytał o jej historie. - Cóż, podobnie jak Ty. Jestem podróżnikiem – skłamała. - Jak już wspominałam, przybyłam do Kaigan, by zobaczyć morze. Nigdy wcześniej go nie widziałam – znowu skłamała. - Później, zapewne wrócę do domu – kolejne kłamstwo. - Nie mam wiele pieniędzy, a nie umiem zarabiać w drodze, jak Ty – bzdura. - W domu czeka na mnie rodzina i praca, więc wrócę tam, gdy tylko nacieszę oczy – kłamstwo, kłamstwo, same kłamstwa. Ta kobieta, każdym krokiem i słowem, mijała się z prawdą. Taka już byłą jej natura. Można by odnieść wrażenie, że dostałaby ciężkiej gorączki, gdyby choć raz powiedziała całą prawdę. Nie tylko część. Nie tylko to co „teoretycznie było prawdą”. Całą, prawdziwą, najprawdziwszą prawdę. O sobie, o swoim domu, o swoich zamiarach i podejściu do ludzi. Czy Yasuo wciąż chciałby z nią zostać? Szczególnie teraz, gdyby zrozumiał, że niemal wszystko co mówiła, było kłamstwem? Wolała nie sprawdzać.
-Chodź – powiedziała dźwigając w rękach ich kolacje i kierując kroki ku ognisku. - Pomożesz mi.
Samurai – jakby czytał jej w myślach – postanowił potwierdzić jej tezę i wygłosić przemowę na temat dotyku. W obliczu męskiego głosu, kobieta jedynie podparła głowę na dłoni. Patrzyła na Yasuo, jak na głupiego i sama miała dość głupi wyraz twarzy. Oczy miała szeroko otwarte i wolno kręciła głową z niedowierzania.
-O czym Ty mówisz? - Zapytała w końcu.
Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno dobrze się wyraziła. Może się przejęzyczyła? - Nie chciałam tylko krwi, na swoim ubraniu. Mężczyźni... Zawsze tylko o jednym.
Zaraz „wykorzystać”, to już nie można wziąć kobiety za rękę, czy klepnąć ją w ramie? Tak zwyczajnie, ludzko, po przyjacielsku. Widać, że mężczyźni mają tylko jedno skojarzenie z „dotykaniem” kobiet. Hibana nie wzięła tego pod uwagę, gdy prosiła, by jego brudne dłonie nie zetknęły się z jej – w miarę jeszcze – czystym ubraniem. Nie rozumiała Yasuo. Po tym zdaniu należałoby spodziewać się buntu. Przecież pobrudził sobie dłonie, przygotowując dla niej kolacje. Dla niej. Gdyby to ona była na miejscu Yasuo, pewnie wstałaby teraz i – za wszelką cenę – usiłowałaby ochlapać go krwią. Przecież właśnie „napluł jej w twarz”, a właściwie - ona jemu. Nie rozumiała, jak mężczyzna może puścić płazem taką zniewagę? Nie pierwszy raz zresztą. Yasuo może i był samurajem, ale każda cierpliwość kiedyś się kończy. Coraz bardziej kusiło ją, by znaleźć tę granice.
Historia Yasuo jej nie zirytowała. Jedynie jeszcze bardziej posmutniała. „Bo mylono mnie z bratem”, aż tak niewiele człowiekowi trzeba, by zostawić dom? Była nieco rozczarowana, lecz nie zła. W ogóle rzadko się gniewała, i nie było w tym niczego dziwnego. Ciężko jej było zadbać o dobre wyżywienie. Po co więc, marnować tak cenną energie, na niepotrzebny gniew? Głupota.
A jednak się uśmiechnęła. Yasuo sam wybrał takie życie. Biedne i niebezpieczne. Jeśli więc, miała wcześniej jakiekolwiek wyrzuty sumienia, za to jak go traktuje, to właśnie straciła je bez reszty. Sam wybrał taki los.
Ona sama, nie miała zamiaru mu o sobie opowiadać. Kuć go w oczy, swą tragiczną historią. Jej przeszłość, jej sprawa.
Tym czasem, samurai opowiadał dalej. Tym razem o swoim bracie.
-Dziecka? To ile Ty masz lat?- Zawołała zdziwiona. Skoro jego bliźniaczy brat mógł spodziewać się potomka, to znaczy, że i Yasuo był już w tym wieku. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Sadziła, że jest nieco młodszy.
Ostatni patyk przebił się przez dziczy mięsień, wciąż nie potrafiła uwierzyć, że wystarczyła mu taka błahostka, by opuścić rodzinny dom. Zebrała szpikulce, wstała, odwróciła się do Yasuo plecami i skierowała twarz w stronę ognia.
-Hmmm... No, powiedzmy. – Nie. W żadnym wypadku, nie odpowiedział na jej pytanie. Jednocześnie rozumiała, że nie znając jej sytuacji, Yasuo nigdy nie zdoła jej odpowiedzieć. Zresztą, nawet gdyby poznał jej historie. Czy mógłby jej wytłumaczyć, dlaczego porzucił to, co ona straciła?
-Ja? - Powtórzyła, gdy Yasuo zapytał o jej historie. - Cóż, podobnie jak Ty. Jestem podróżnikiem – skłamała. - Jak już wspominałam, przybyłam do Kaigan, by zobaczyć morze. Nigdy wcześniej go nie widziałam – znowu skłamała. - Później, zapewne wrócę do domu – kolejne kłamstwo. - Nie mam wiele pieniędzy, a nie umiem zarabiać w drodze, jak Ty – bzdura. - W domu czeka na mnie rodzina i praca, więc wrócę tam, gdy tylko nacieszę oczy – kłamstwo, kłamstwo, same kłamstwa. Ta kobieta, każdym krokiem i słowem, mijała się z prawdą. Taka już byłą jej natura. Można by odnieść wrażenie, że dostałaby ciężkiej gorączki, gdyby choć raz powiedziała całą prawdę. Nie tylko część. Nie tylko to co „teoretycznie było prawdą”. Całą, prawdziwą, najprawdziwszą prawdę. O sobie, o swoim domu, o swoich zamiarach i podejściu do ludzi. Czy Yasuo wciąż chciałby z nią zostać? Szczególnie teraz, gdyby zrozumiał, że niemal wszystko co mówiła, było kłamstwem? Wolała nie sprawdzać.
-Chodź – powiedziała dźwigając w rękach ich kolacje i kierując kroki ku ognisku. - Pomożesz mi.
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Polana na obrzeżach osady
Podobno nie ma ludzi głupich. Tak samo zresztą nie ma też mądrych.
Hibana – w myśl tej zasady – nie uważała Yasuo za głupca. Był inny. Po prostu inny. Od płci zaczynając, na pochodzeniu kończąc. Różnił się od niej w niemal każdej materii. Skoro był inny, to inaczej myślał. Stąd to nieporozumienie, a jedyny wniosek, jaki można by z niego wysnuć to: bierz – dziewczyno – poprawkę na męskie rozumowanie. Tyle. Ni mniej, ni więcej.
Uśmiechnęła się słysząc jak Yasuo próbował się wycofać z tematu. To było nawet zabawne.
-I dobrze – podsumowała krótko.
Nie było sensu dłużej drążyć tematu. Teraz ważniejszy był dzik, oraz opowieść Yasuo, którą bardzo chciała usłyszeć.
Historia wpłynęła na nią i ich relacje bardziej, niż przypuszczała. Nie była zadowolona ze swojej reakcji, a jeszcze mniej z faktu, że Yasuo zwrócił na nią uwagę.
-Nie jestem smutna – zaprzeczyła, podnosząc głowę. Ciężko powiedzieć, kogo próbowała oszukać? Yasuo, czy siebie? A może oboje?
Jeszcze bardziej posmutniała, ale tym razem z innego powodu. Skoro samurai zapytał, to znaczy, że zauważył to na jej twarzy. To, że widział jej emocje, niezbyt jej odpowiadało. Tym bardziej te prawdziwe. Te, których do końca nie kontrolowała. Dotknęła twarzy. Poważny błąd.
Tymczasem Yasuo snuł dalej historie swojego życia. Zdziwiła się słysząc, że jego bliźniaczy brat może już spodziewać się dziecka i zapytała go o wiek. Samurai oczywiście odpowiedział.
-Rozumiem. Czyli to tylko twoje pobożne życzenia – nie oczekiwała, aż tak rozbudowanej wypowiedzi. Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi. Wyraziła tylko swoje zdziwienie. Ni mniej, ni więcej. Jednak zdobyła kolejną informacje. Czy była ona ważna, czy nie – bez znaczenia. Nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Znajomość siebie i wroga, to podstawa zwycięstwa.
Tak, wciąż traktowała Yasuo, jako potencjalnego wroga. Zabawa w „królową i rycerza” była ciekawa, ale każda zabawa kiedyś się kończy. Gdy minie noc i wstanie dzień... Kim będzie królowa? Kim będzie rycerz? Ona – znów będzie nikim – sierotą, włóczęgą, bezdomną. On? Nie wiedziała. Wolała nie wiedzieć. Mogła mieć tylko nadzieje.
Nie tylko ona, była żądna wiedzy. Yasuo również nie zadowolił się jej bajeczką o domu. Chciał wiedzieć więcej, ale ona nie chciała mu więcej mówić.
-Z daleka – powiedziała wstając, ale dodała ziarenko prawdy. - Z pustyni.
Czuła, że taka wymijająca odpowiedź nie zaspokoi ciekawości samuraja. Równocześnie, gdyby podała jakiekolwiek inne odległe miejsce jeszcze – nie daj Bóg lub Bogowie – zacząłby ją wypytywać o szczegóły, których nie zna. Kłamać też trzeba umieć.
Tym czasem przyszło do kwestii kolacji. Yasuo, bez słowa przeją od niej dwa patyki i usiadł przy ogniu. Siedział tak teraz, z kijkiem z każdej dłoni. Hibana tylko się uśmiechnęła.
-Hmm... Jak wolisz – skomentowała wzruszając ramionami. Miała trochę inny pomysł. Ale kim ona jest, by mówić mężczyźnie, jak ma piec mięso?
Skoro Yasuo chce się trzymać kijki – niech trzyma. Ona tymczasem podeszła do stosu – zgromadzonego wcześniej – drewna i wyciągnęła z niego parę gałęzi, takich z pozostałościami po rozwidleniach. Powbijała je ziemie, na krawędzi paleniska i oparła o nie swoją porcje mięska. Upewniwszy się, że konstrukcja się trzyma, prychnęła zadowolona, spojrzała na samuraja i opadła na swoje leżysko.
Zapach był rzeczywiście piękny, a przede wszystkim – pyszny. Naprawdę trudno było się powstrzymać, by nie chwycić pierwszej z brzegu porcji, i nie zjeść jej – na wpół surowej. Takiej pysznej. Takiej soczystej. Dyskretnie otarła ślinę z kącików ust. Nie. Była teraz królową. Nie dziką, biedną sierotą. Prawdziwą królową. W obecności Yasuo, wyjątkowo poczuwała się do tej roli. Może dlatego, że on sam zachowywał się jak wierny rycerz? Nie mniej, bardzo jej się to podobało. Odpowiadała jej ta mała gra i dlatego tym bardziej, nie chciała dopuszczać do głosu swej prawdziwej natury.
Hibana – w myśl tej zasady – nie uważała Yasuo za głupca. Był inny. Po prostu inny. Od płci zaczynając, na pochodzeniu kończąc. Różnił się od niej w niemal każdej materii. Skoro był inny, to inaczej myślał. Stąd to nieporozumienie, a jedyny wniosek, jaki można by z niego wysnuć to: bierz – dziewczyno – poprawkę na męskie rozumowanie. Tyle. Ni mniej, ni więcej.
Uśmiechnęła się słysząc jak Yasuo próbował się wycofać z tematu. To było nawet zabawne.
-I dobrze – podsumowała krótko.
Nie było sensu dłużej drążyć tematu. Teraz ważniejszy był dzik, oraz opowieść Yasuo, którą bardzo chciała usłyszeć.
Historia wpłynęła na nią i ich relacje bardziej, niż przypuszczała. Nie była zadowolona ze swojej reakcji, a jeszcze mniej z faktu, że Yasuo zwrócił na nią uwagę.
-Nie jestem smutna – zaprzeczyła, podnosząc głowę. Ciężko powiedzieć, kogo próbowała oszukać? Yasuo, czy siebie? A może oboje?
Jeszcze bardziej posmutniała, ale tym razem z innego powodu. Skoro samurai zapytał, to znaczy, że zauważył to na jej twarzy. To, że widział jej emocje, niezbyt jej odpowiadało. Tym bardziej te prawdziwe. Te, których do końca nie kontrolowała. Dotknęła twarzy. Poważny błąd.
Tymczasem Yasuo snuł dalej historie swojego życia. Zdziwiła się słysząc, że jego bliźniaczy brat może już spodziewać się dziecka i zapytała go o wiek. Samurai oczywiście odpowiedział.
-Rozumiem. Czyli to tylko twoje pobożne życzenia – nie oczekiwała, aż tak rozbudowanej wypowiedzi. Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi. Wyraziła tylko swoje zdziwienie. Ni mniej, ni więcej. Jednak zdobyła kolejną informacje. Czy była ona ważna, czy nie – bez znaczenia. Nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Znajomość siebie i wroga, to podstawa zwycięstwa.
Tak, wciąż traktowała Yasuo, jako potencjalnego wroga. Zabawa w „królową i rycerza” była ciekawa, ale każda zabawa kiedyś się kończy. Gdy minie noc i wstanie dzień... Kim będzie królowa? Kim będzie rycerz? Ona – znów będzie nikim – sierotą, włóczęgą, bezdomną. On? Nie wiedziała. Wolała nie wiedzieć. Mogła mieć tylko nadzieje.
Nie tylko ona, była żądna wiedzy. Yasuo również nie zadowolił się jej bajeczką o domu. Chciał wiedzieć więcej, ale ona nie chciała mu więcej mówić.
-Z daleka – powiedziała wstając, ale dodała ziarenko prawdy. - Z pustyni.
Czuła, że taka wymijająca odpowiedź nie zaspokoi ciekawości samuraja. Równocześnie, gdyby podała jakiekolwiek inne odległe miejsce jeszcze – nie daj Bóg lub Bogowie – zacząłby ją wypytywać o szczegóły, których nie zna. Kłamać też trzeba umieć.
Tym czasem przyszło do kwestii kolacji. Yasuo, bez słowa przeją od niej dwa patyki i usiadł przy ogniu. Siedział tak teraz, z kijkiem z każdej dłoni. Hibana tylko się uśmiechnęła.
-Hmm... Jak wolisz – skomentowała wzruszając ramionami. Miała trochę inny pomysł. Ale kim ona jest, by mówić mężczyźnie, jak ma piec mięso?
Skoro Yasuo chce się trzymać kijki – niech trzyma. Ona tymczasem podeszła do stosu – zgromadzonego wcześniej – drewna i wyciągnęła z niego parę gałęzi, takich z pozostałościami po rozwidleniach. Powbijała je ziemie, na krawędzi paleniska i oparła o nie swoją porcje mięska. Upewniwszy się, że konstrukcja się trzyma, prychnęła zadowolona, spojrzała na samuraja i opadła na swoje leżysko.
Zapach był rzeczywiście piękny, a przede wszystkim – pyszny. Naprawdę trudno było się powstrzymać, by nie chwycić pierwszej z brzegu porcji, i nie zjeść jej – na wpół surowej. Takiej pysznej. Takiej soczystej. Dyskretnie otarła ślinę z kącików ust. Nie. Była teraz królową. Nie dziką, biedną sierotą. Prawdziwą królową. W obecności Yasuo, wyjątkowo poczuwała się do tej roli. Może dlatego, że on sam zachowywał się jak wierny rycerz? Nie mniej, bardzo jej się to podobało. Odpowiadała jej ta mała gra i dlatego tym bardziej, nie chciała dopuszczać do głosu swej prawdziwej natury.
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Polana na obrzeżach osady
Kochający brat, co?
Najemnik, poszukiwacz przygód, samurai, a przy tym dobry braciszek, i pewnie też syn. Wzorowy obywatel, z widokami na nie najgorsze życie. Pieniądze w kieszeniach, miecz przy boku i kochająca rodzina w domu.
Kim ona przy nim była?
Nikim. Sierotą, bezdomną, biedaczką, a przy tym oszustką, a nawet złodziejką. Zakała społeczeństwa, której zapewne chętnie by się pozbyto. Bez pieniędzy, dobrej broni i bez rodziny.
Byli jak ogień i woda.
Powiedziała Yasuo, że w domu czeka na nią rodzina. To było kłamstwo, a może życzenie?
Chciał z nią zostać do wiosny. Ciekawe, czy zmieniłby zdanie, gdyby poznał prawdę? Gdyby zrozumiał, że cały czas go okłamywała. Gdyby znał jej prawdziwą historie.
Obiecał chronić królową, chroniłby też włóczęgę?
Tylko Bogowie wiedzą, co przyniesie czas.
-Rozumiem. Dziękuję.
On nie dopytywał i ona nie dopytywała. Trochę się zmartwiła, że Yasuo mógł wyczuć jej kłamstwo. Skoro jednak nie wypytywał, to zapewne albo niczego nie podejrzewał, albo nie miało to dla niego znaczenia. Obie ewentualności, były dla niej wygodne. Nie obchodziło jej, czy samurai wiedział, że go okłamywała. Możliwe, że on też kłamał. Bez znaczenia. Dopóty, dopóki pierwsze nie krzyknie: „Sprawdzam”, mogli trwać w tych ładnych kłamstwach. Oby Yasuo myślał podobnie.
Zdążyła się wygodnie rozłożyć na miękkim płaszczu, gdy samurai poprosił ją o przysługę. Podniosła głowę i spojrzała na towarzysza oczami pełnymi niezadowolenia. Jak kot, któremu każe się łapać myszy. Jakim prawem, on wymaga od niej wysiłku? Mógł wcześniej o tym pomyśleć. Prychnęła niezadowolona, by jeszcze bardziej podkreślić swoją niechęć do tego zadania. Czy zrozumie aluzje? Nie robiłabym sobie nadziei. Hibana również nie pozostawiała sobie złudzeń.
Podniosła się z koca – każdym prychnięciem i gestem, podkreślając łaskę jaką mu czyni – i podeszła do stosu drewna. Nie bawiła się w żadną selekcje. Wzięła naręcze drewna – pierwszego z brzegu – po czym rzuciła je obok Yasuo.
-Proszę – zabrzmiał ton, zdolny zamrozić piekło.
To on miał być jej rycerzem. On powinien jej nosić drewno.
Co ją ugryzło? Czyżby opowieść Yasuo tak ją ruszyła? Czyżby zazdrość?
Gdyby ją zapytać – wyparłaby się.
Hibana nigdy nie czuła zazdrości, ani zawiści. Wiele typowych, ludzkich uczuć było jej obcych. Nigdy by nie przypuszczała, że pierwszym, które będzie dane jej poznać będzie właśnie zazdrość. Chyba, że to nie ona. Skąd mogła wiedzieć, co czuje? Nie umiemy nazwać nieznanego. Uznała, że to zazdrość. Czy miała racje? Pewnie pozostanie tajemnicą. Nikt się nigdy nie dowie, co się kreci po tej rudej głowie.
-Nie widzę problemu – powiedziała sadowiąc się ponownie na swoim miejscu. Nie została, by pomóc Yasuo. Powienien sam sobie poradzić. - Zostaw na ogniu. Najwyżej będą lekko przypalone. Ja nawet takie wolę.
Poruszyła lekko swoim mięsem, aby przekręcić je na druga stronę.
-Zresztą, rób jak chcesz – dodała oschle. Nie interesowało jej, co samurai zrobi ze swoją częścią kolacji. Mógł ją spalić na węgiel, albo zjeść na surowo. Jego mięso, jego sprawa.
Tym czasem, jej mięsko zaczynało się pięknie przyrumieniać. Niech Yasuo robi, co chce. Ona była już bardzo głodna, a kolor i zapach kusiły. Chwyciła pierwszą porcje z brzegu i zabrała się za jedzenie. Yasuo lub jakiś przypadkowy obserwator mógłby krzyknąć: „Uważaj, gorące!”, co by tylko oznaczało, że nie zna on Hibany. Nie zna Hibany, lub nigdy nie widział kota z za gorącą karmą. Pierwszy kawałek znikną szybciej, niż się pojawił. Później drugi i trzeci. Czwarty i piąty nawet nie zdążyły się przypalić, co samo rozwiązywało wcześniejszy problem. Takie tępo jedzenia może i nie przystoi królowej, ale była już zbyt głodna na te zabawy.
Odłożyła ostatni, pusty patyk, po czym odchyliła się do tyłu z głośnym westchnięciem. Co ciekawe, nawet po pochłonięciu połowy dzika – wciąż była trochę głodna. Niestety, reszta zwierzęcia należała do Yasuo. Nie śmiała o nie prosić. Nawet wśród zwierząt obowiązują zasady, których się nie łamie. Po za tym, dbanie o żołądek mężczyzny, było w jej interesie. Głodny samurai, to słaby samurai, a słaby samurai jej nie ochroni. To nie dobroć. To inwestycja.
Skoro się najadła – choć trochę – wyciągnęła się na płaszczu i splotła dłonie pod głową. Leżała ta przez chwile, patrząc w gwiazdy, po czym obróciła się twarzą do ognia. Leżała teraz na brzuchu z brodą złożoną na dłoniach.
-To był długi dzień – zanuciła cichutko do siebie, albo do Yasuo, albo do obojga i całego, nocnego wszechświata.
Leżała trochę za blisko. Ogień lekko przyrumieniał jej twarz, ale ona lubiła to uczucie. Ciekawe, prawda? Że też ktoś, dzierżący takie jak ona wspomnienia, uwielbia ogień nawet bardziej od innych. Cóż, niepojęty jest jej umysł. Może młody samurai będzie pierwszym, który go pojmie? Jeśli kiedykolwiek, to na pewno nie dzisiaj.
Przeciągnęła się i ziewnęła przeciągle.
-Śpij – rozkazała miłym głosem. Nie chciała przyznać, że nie zaśnie dopóki Yasuo tego nie zrobi.
„Będziesz dziś spała z jednym okiem otwartym.”
Jak zawsze.
Zacisnęła dłoń na rękojeści noża.
Dobranoc.
z/t (w czasie i przestrzeni) -> Karczma
Najemnik, poszukiwacz przygód, samurai, a przy tym dobry braciszek, i pewnie też syn. Wzorowy obywatel, z widokami na nie najgorsze życie. Pieniądze w kieszeniach, miecz przy boku i kochająca rodzina w domu.
Kim ona przy nim była?
Nikim. Sierotą, bezdomną, biedaczką, a przy tym oszustką, a nawet złodziejką. Zakała społeczeństwa, której zapewne chętnie by się pozbyto. Bez pieniędzy, dobrej broni i bez rodziny.
Byli jak ogień i woda.
Powiedziała Yasuo, że w domu czeka na nią rodzina. To było kłamstwo, a może życzenie?
Chciał z nią zostać do wiosny. Ciekawe, czy zmieniłby zdanie, gdyby poznał prawdę? Gdyby zrozumiał, że cały czas go okłamywała. Gdyby znał jej prawdziwą historie.
Obiecał chronić królową, chroniłby też włóczęgę?
Tylko Bogowie wiedzą, co przyniesie czas.
-Rozumiem. Dziękuję.
On nie dopytywał i ona nie dopytywała. Trochę się zmartwiła, że Yasuo mógł wyczuć jej kłamstwo. Skoro jednak nie wypytywał, to zapewne albo niczego nie podejrzewał, albo nie miało to dla niego znaczenia. Obie ewentualności, były dla niej wygodne. Nie obchodziło jej, czy samurai wiedział, że go okłamywała. Możliwe, że on też kłamał. Bez znaczenia. Dopóty, dopóki pierwsze nie krzyknie: „Sprawdzam”, mogli trwać w tych ładnych kłamstwach. Oby Yasuo myślał podobnie.
Zdążyła się wygodnie rozłożyć na miękkim płaszczu, gdy samurai poprosił ją o przysługę. Podniosła głowę i spojrzała na towarzysza oczami pełnymi niezadowolenia. Jak kot, któremu każe się łapać myszy. Jakim prawem, on wymaga od niej wysiłku? Mógł wcześniej o tym pomyśleć. Prychnęła niezadowolona, by jeszcze bardziej podkreślić swoją niechęć do tego zadania. Czy zrozumie aluzje? Nie robiłabym sobie nadziei. Hibana również nie pozostawiała sobie złudzeń.
Podniosła się z koca – każdym prychnięciem i gestem, podkreślając łaskę jaką mu czyni – i podeszła do stosu drewna. Nie bawiła się w żadną selekcje. Wzięła naręcze drewna – pierwszego z brzegu – po czym rzuciła je obok Yasuo.
-Proszę – zabrzmiał ton, zdolny zamrozić piekło.
To on miał być jej rycerzem. On powinien jej nosić drewno.
Co ją ugryzło? Czyżby opowieść Yasuo tak ją ruszyła? Czyżby zazdrość?
Gdyby ją zapytać – wyparłaby się.
Hibana nigdy nie czuła zazdrości, ani zawiści. Wiele typowych, ludzkich uczuć było jej obcych. Nigdy by nie przypuszczała, że pierwszym, które będzie dane jej poznać będzie właśnie zazdrość. Chyba, że to nie ona. Skąd mogła wiedzieć, co czuje? Nie umiemy nazwać nieznanego. Uznała, że to zazdrość. Czy miała racje? Pewnie pozostanie tajemnicą. Nikt się nigdy nie dowie, co się kreci po tej rudej głowie.
-Nie widzę problemu – powiedziała sadowiąc się ponownie na swoim miejscu. Nie została, by pomóc Yasuo. Powienien sam sobie poradzić. - Zostaw na ogniu. Najwyżej będą lekko przypalone. Ja nawet takie wolę.
Poruszyła lekko swoim mięsem, aby przekręcić je na druga stronę.
-Zresztą, rób jak chcesz – dodała oschle. Nie interesowało jej, co samurai zrobi ze swoją częścią kolacji. Mógł ją spalić na węgiel, albo zjeść na surowo. Jego mięso, jego sprawa.
Tym czasem, jej mięsko zaczynało się pięknie przyrumieniać. Niech Yasuo robi, co chce. Ona była już bardzo głodna, a kolor i zapach kusiły. Chwyciła pierwszą porcje z brzegu i zabrała się za jedzenie. Yasuo lub jakiś przypadkowy obserwator mógłby krzyknąć: „Uważaj, gorące!”, co by tylko oznaczało, że nie zna on Hibany. Nie zna Hibany, lub nigdy nie widział kota z za gorącą karmą. Pierwszy kawałek znikną szybciej, niż się pojawił. Później drugi i trzeci. Czwarty i piąty nawet nie zdążyły się przypalić, co samo rozwiązywało wcześniejszy problem. Takie tępo jedzenia może i nie przystoi królowej, ale była już zbyt głodna na te zabawy.
Odłożyła ostatni, pusty patyk, po czym odchyliła się do tyłu z głośnym westchnięciem. Co ciekawe, nawet po pochłonięciu połowy dzika – wciąż była trochę głodna. Niestety, reszta zwierzęcia należała do Yasuo. Nie śmiała o nie prosić. Nawet wśród zwierząt obowiązują zasady, których się nie łamie. Po za tym, dbanie o żołądek mężczyzny, było w jej interesie. Głodny samurai, to słaby samurai, a słaby samurai jej nie ochroni. To nie dobroć. To inwestycja.
Skoro się najadła – choć trochę – wyciągnęła się na płaszczu i splotła dłonie pod głową. Leżała ta przez chwile, patrząc w gwiazdy, po czym obróciła się twarzą do ognia. Leżała teraz na brzuchu z brodą złożoną na dłoniach.
-To był długi dzień – zanuciła cichutko do siebie, albo do Yasuo, albo do obojga i całego, nocnego wszechświata.
Leżała trochę za blisko. Ogień lekko przyrumieniał jej twarz, ale ona lubiła to uczucie. Ciekawe, prawda? Że też ktoś, dzierżący takie jak ona wspomnienia, uwielbia ogień nawet bardziej od innych. Cóż, niepojęty jest jej umysł. Może młody samurai będzie pierwszym, który go pojmie? Jeśli kiedykolwiek, to na pewno nie dzisiaj.
Przeciągnęła się i ziewnęła przeciągle.
-Śpij – rozkazała miłym głosem. Nie chciała przyznać, że nie zaśnie dopóki Yasuo tego nie zrobi.
„Będziesz dziś spała z jednym okiem otwartym.”
Jak zawsze.
Zacisnęła dłoń na rękojeści noża.
Dobranoc.
z/t (w czasie i przestrzeni) -> Karczma
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Polana na obrzeżach osady
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
Re: Polana na obrzeżach osady
Postanowił powrócić do miasta by poszukać kolejnej misji, a więc okazji do zarobku. Po drodze jednak postanowił się zatrzymać na polanie i odsapnąć. Usiadł na trawie, po turecku i zamknął oczy. Chociaż tego ostatniego nikt nie mógł zauważyć, w końcu oczy miał zakryte. Mimo pozornego pogrążenia się w odpoczynku, a może i we śnie, Aburame ciągle czuwał. Spodziewał się jakiegoś ataku? A może to była tylko ostrożność, bez której już dawno by umarł? Był shinobim, wiedział jak może skończyć się chwila nieostrożności lub zbytniej pewności siebie.
Zaczął się zastanawiać nad kierumkiem swoich treningów. Czy rozwijać się dalej pod kątem technik klanowych? A może skupić się na Dotonie? Mógł także wrócić do zaniedbanego ninjutsu czy genjutsu. Tyle możliwości a środki i czas ograniczony...
Bolesne lekcje to ponoć dobre lekcje....
Zaczął się zastanawiać nad kierumkiem swoich treningów. Czy rozwijać się dalej pod kątem technik klanowych? A może skupić się na Dotonie? Mógł także wrócić do zaniedbanego ninjutsu czy genjutsu. Tyle możliwości a środki i czas ograniczony...
Bolesne lekcje to ponoć dobre lekcje....
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości