Gdzieś w mieście
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Gdzieś w mieście
24/15+
Oświetlona promieniami słońca skrzyneczka stała sobie pośrodku magazynu, czekając zapewne na swojego znalazcę. Chłopak od razu do niej podszedł, nie zastanawiając się dlaczego tak ślicznie wyeksponowany dobytek nie został przez nikogo zabrany, nie jest osadzony gdzieś w kącie lub zawalony stertą rzeczy i zakurzony latami zbierającego się pyłu. Otwierając skrzyneczkę i licząc pieniądze nawet nie zauważył, że ktoś mu się przygląda, co mogło być tragiczne w skutkach, jeśli byłaby to pułapka. Chłopak szybko odliczył całe 200 ryo, dziwiąc się wydzielonej kwocie, gdy jakiś dźwięk zwrócił jego uwagę.
Jego zleceniodawca stał na piętrze, o ile tak można było nazwać tę część, magazynu i wytoczył kwiecistą mowę o tym, jak to nie spodziewał się, że Shinowi uda się zajść tak daleko.
- Czyli to wszystko było próbą? - spytał z niedowierzaniem. Staruszek zadał sobie stanowczo zbyt wiele trudu, żeby zaprowadzić tylu śmiałków do skarbu, a przynajmniej po kolei sprawdzać dzisiejszą młodzież. - Naprawdę warto było tyle zachodu, żeby to organizować? - spytał tylko z uśmiechem, siląc się na przyjazny ton - To cały skarb? Podróż była warta więcej - skwitował, zanim oddalił się, wracając do karczmarza i informując o wykonaniu zadania.
Jego zleceniodawca stał na piętrze, o ile tak można było nazwać tę część, magazynu i wytoczył kwiecistą mowę o tym, jak to nie spodziewał się, że Shinowi uda się zajść tak daleko.
- Czyli to wszystko było próbą? - spytał z niedowierzaniem. Staruszek zadał sobie stanowczo zbyt wiele trudu, żeby zaprowadzić tylu śmiałków do skarbu, a przynajmniej po kolei sprawdzać dzisiejszą młodzież. - Naprawdę warto było tyle zachodu, żeby to organizować? - spytał tylko z uśmiechem, siląc się na przyjazny ton - To cały skarb? Podróż była warta więcej - skwitował, zanim oddalił się, wracając do karczmarza i informując o wykonaniu zadania.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Gdzieś w mieście
26/15+
Shin nie był zadowolony z całego obrotu spraw. Karczmarz co prawda go nie oszukał, ale zlecenie które wręczył młodemu shinobiemu nie było warte funta kłaków. Bieganie po całym Shigashi i rozwiązywanie spalających setki tysięcy szarych komórek mózgu tylko po to, by dowiedzieć się, że wszystko było tylko igraszką... ponury żart. Chłopak napił się i najadł. Nie zamierzał zbyt długo zostawać w tym miejscu, marzył jedynie o znalezieniu konkretniejszego zajęcia.
Shin nie widział sensu w czekaniu w gospodzie, więc postanowił kontynuować swą podróż. Nie wiedział jeszcze gdzie miałby się udać, ale nie chciał zostawać w Shigashi. Miasto go odrzucało, a pokręceni ludzie nie byli warci tego, by ich naprawdę poznać. Dziwni misjodawcy, życzliwi acz kierujący się nietuzinkowymi metodami ludzie i ten klimat, który przeszywa zimnem do szpiku kości.
Chłopak przyjął nagrodę z wdzięcznością, uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju, by się spakować. Zabrał wszystko, co miał i nie oglądnął się za siebie, informując karczmarza o kontynuacji podróży.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę - powiedział z uśmiechem, uściskawszy rękę właścicielowi lokalu, nie bądąc całkowicie szczerym w swojej wypowiedzi, ale nie chcąc urazić mieszkańca Shigashi - Bywaj!
z/t
Shin nie widział sensu w czekaniu w gospodzie, więc postanowił kontynuować swą podróż. Nie wiedział jeszcze gdzie miałby się udać, ale nie chciał zostawać w Shigashi. Miasto go odrzucało, a pokręceni ludzie nie byli warci tego, by ich naprawdę poznać. Dziwni misjodawcy, życzliwi acz kierujący się nietuzinkowymi metodami ludzie i ten klimat, który przeszywa zimnem do szpiku kości.
Chłopak przyjął nagrodę z wdzięcznością, uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju, by się spakować. Zabrał wszystko, co miał i nie oglądnął się za siebie, informując karczmarza o kontynuacji podróży.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę - powiedział z uśmiechem, uściskawszy rękę właścicielowi lokalu, nie bądąc całkowicie szczerym w swojej wypowiedzi, ale nie chcąc urazić mieszkańca Shigashi - Bywaj!
z/t
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Gdzieś w mieście
W momencie wejścia do sklepu mężczyzna, który zajmuje się sklepem niemal wyskoczył z butów widząc nowego klienta próbując wcisnąć mu jakieś nie wiadomo coś. Szkoda, że natrafił na mnie, zmęczonego wszystkim człowieka, którego złe siły zmuszały do pracy pod groźbą, którą sam sobie stworzyłem w głowie. Czym przecież sobie zasłużyłem zbędnym myśleniem... a może to dobrze, że te myśli zaczęły krążyć po mojej głowie?
Usta wykrzywiły się w grymasie zaś ręce otwarcie wyskoczyły przed klatkę piersiową w formie obrony przed tym... atakiem.
- Nie... nie ma takiej potrzeby. - odparłem na to wezwanie.
Następnie wytłumaczyłem mój nieprawdziwy cel wizyty. Na co alchemik zareagował poprawnie, tak jak powinien. Nie wiedział, o nieprawdziwej maści czyli wiedział co i jak, chociaż w tym aspekcie. Gdyby zaczął się plątać bądź co gorsza dać mi maść mogłem uznać, że coś jest na rzeczy. Teraz za wyjątkiem próby wciśnięcia mi swojego produktu, co jest naturalne, jedyną rzeczą, która nie dawała mi spokoju jest śpiący obok mężczyzna. Przejdźmy jednak dalej. Chciałbym to najchętniej mieć już dziś z głowy. Choć wiedziałem, że raczej tak to się nie skończy.
- Niemożliwe, powiedziano mi, że powinienem udać się do zielarza w centrum miasta. Czy może... przepraszam czy znajduje się może w pobliżu jeszcze jakaś apteka? - zapytałem uprzednio przykładając dłoń do podbródka udając zamyślenie.
Kiedy mężczyzna ponownie zapytał o lek pierwszym odruchem było najpierw ziewnięcie i szybkie odparcie, że wychodzę lecz może warto sprawdzić kolejną rzecz zanim cokolwiek zrobię.
- A jak to właściwie działa? I jak właściwie się takie rzeczy robi? - zapytałem ot co. Spojrzałem następnie na siedzącego mężczyznę i zbliżyłem się do mężczyzny mówiąc już szeptem - Przepraszam ale czy nie powinien Pan obudzić członka rodziny? Przecież od takiego snu będzie potem bolał kark.
Akurat to prawda. Spanie na krześle może powodować bóle pleców i karku. Nauczyłem się tego po kilku posiedzenia, w których oparłem się o dość niewygodne krzesło a potem głowa mi zwyczajnie opadła. Prawdziwe okropności.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
Misja Rangi - C - 25/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Alchemiczne towary Hideyoshiego -
- Formuła -
" Alchemik " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Qv7btgq ... D3E7F82D01[/youtube] Naprawdę szkoda, że Hideyoshi natrafił na ciebie, gdyby to był ktoś inny może i by na nim zarobił sprzedając mu swój idealny specyfik, a jednak byłeś to ty obarczając go zarówno stosem pytań jak i zamówieniem którego nie było. Mężczyzna zdawał się być zawiedziony twoją odpowiedzią, nie mniej jednak starał się nie pokazywać zbyt wielkiego grymasu na swojej twarzy zbyt długo.
- No cóż, jak nie to, to coś innego. Każdy czegoś potrzebuje, prędzej czy później. - Powiedział nim zdecydowałeś się wyrazić swoje zaskoczenie brakiem zamówionej maści. Podniósł lekko brew słysząc twój pytający ton oraz zawieszenie spowodowane możliwością odwiedzenia innego lokalu, no bo przecież, taki Yami mógł się pomylić i dotrzeć nie do tego sklepu. Wyglądało to jakbyś chciał wywołać niepokój w myślach mężczyzny, niepokój który miał podsunąć mu myśl utraty klienta.
- No... Jest jeszcze jedno miejsce, właściwie kilka. Ale nie powinieneś tam iść, tam zedrą z ciebie ostatnie grosze chłopcze. Może powinieneś mi po prostu powiedzieć o jaką maść chodzi i jakoś sprawie zaradzimy, jak sądzisz? - Uśmiechnął się, niemalże zawadiacko, nie spuszczając zarazem wzroku z twojej osoby.
- To po prostu działa! - Powiedział ze szczerym uśmiechem którego nie można pomylić z niczym innym jak po prostu życzliwością i chęcią ograniczenia komuś nerwów i wyjaśnień których może po prostu nie pojąć.
- To trochę skomplikowany alchemiczny bełkot chłopcze, nie ma co sobie tym zawracać zbyt dużo głowy, ciebie jako klienta interesują efekty a te są gwarantowane - Tłumaczył dalej, nie zagłębiał się w szczegóły lecz czy... Nie miał racji? Jakiego klienta obchodzi sposób osiągnięcia danego efektu jeśli za odpowiednią płacę dostaje dokładnie to czego chciał lub oczekiwał. Wtedy też zwróciłeś uwagę na mężczyznę który również znajdował się w budynku, siedział z boku na ławce, być może nawet i spał, nie wiedziałeś tego, w trosce o jego zdrowie zwróciłeś uwagę Hideyoshiemu który tylko słysząc twój szept machnął ręką i powiedział ci również szeptem wpasowując się w twój tom.
- To tylko mój ochroniarz. On nawet tak siedząc widzi wszystko. - Mówiąc to zaśmiał się cicho, uśmiech, nie zwyczajny a taki bardzo pewny siebie nie schodził z jego ust. Ochroniarz się nie odzywał, siedział tak jak siedział. Może zwyczajnie taka pozycja mu nie przeszkadzała lub dostrzegł coś niepokojącego i utrzymywał pozory.Kafuso
Ohaju
Recepcjonistka
Strażnik
Yumichika Souren
Hideyoshi
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Gdzieś w mieście
Wdałem się w rozmowę z Hideyoshim. Miałem dziwne wrażenie, że pomimo wyglądu mężczyzny wcale nim być nie musi. Wiem wiem bardzo głupie wrażenie ale to zwyczajnie zrodziło się mi gdzieś w głowie. Ciekawe czy było to efektem zapachu wydzielanego przez mikstury czy zioła. Naprawdę nietypowa sytuacja.
Pomijając już bzdurne wymysły wyobraźni, po których dostałem dreszczy. Zapytawszy o inne sklepy kupiec zwrócił uwagę na istnienie innych sklepów. Początkowo powiedział "jedno" lecz potem przeobraził to w liczbę mnogą. Z całą pewnością dotyczyć to może sklepów Pana Ocipiau czy jak tam się zwał. Kiedy zapytał mnie o maść dla starego pierdziela mogłem z całą swobodnością i bez żadnych kłamstw czy udawania powiedzieć prawdę
- Niestety nie wiem. Miałem tylko odebrać, kwota została już wcześniej uiszczona.
No może to nie była do końca pełna prawda ale jeśli uznać, że nieistniejąca maść, która nie istnieje może kosztować 0 Ryo wówczas nie wpłacając ani jednej monety mogłem w pełni założyć, że to co powiedziałem jest prawdą. Naciąganą jak portki na grubasie ale zawsze prawdą.
Alchemik nie odpowiedział mi na drugą część pytania dotyczącą tego jak te wszystkie środki się robi lecz w sumie miał racje. Skomplikowany bełkot alchemiczny, który równie dobrze może spowodować sny. Już chyba zaczynam widzieć piórka przed oczami...
Nie chciałem już mocniej naciskać byłoby to aż nader podejrzane. Wtedy ochrona się "zacieśni" pomimo drobnego faktu, że jest tutaj tylko 1 ochroniarz. Chyba tylko 1. Cholera wie co jest na górze. Poza tym wzmianka o "widzeniu" pomimo jego braku jest dość dziwne.
- Jak można widzieć nie patrząc? - zadałem niemal wręcz dziecięce pytanie.
Nie zależnie jednak od odpowiedzi ostatecznie podziękowałem alchemikowi za pomoc i opuściłem budynek zakładu.
Swobodnym krokiem zacząłem iść w kierunku bramy głównej. Początkowo planowałem wynająć pokój w jednej z karczm ale coraz więcej pytań bez odpowiedzi nakręca ten krąg domysłów. Jeśli nie posiadasz wiedzy trzeba ją pozyskać od osoby, która takową posiada. Znałem tylko jedną taką osobę. Yumichika Souren, pieprzony dziadyga...
z/t <- Idę do posiadłości Yumichika
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
Misja Rangi - C - 27/...
- Rok 386 - Wiosna -
- Yumichika Yami -
- Alchemiczne towary Hideyoshiego -
- Formuła -
" Dziadyga!? " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Qv7btgq ... D3E7F82D01[/youtube] Trudno się dziwić temu, że Hideyoshi pogodził się w tej chwili z utratą klienta bo bez dwóch zdań twoja maść była zakupem dokonanym w jednym ze sklepów należących do pana Ohaju. Byłeś w stanie zachować się wystarczająco skrycie by nie wyjawić zbyt wiele o swojej wizycie ani tym bardziej nie powiedzieć czegoś z czego mógłbyś później zostać rozliczony, zwłaszcza z zarzutem kłamstwa od którego będziesz się w stanie wymigać, w końcu... Zakup czegoś nie może być nie okraszony ceną zero ryo... A przynajmniej według ciebie.
Wspominałeś coś o Ryuzaku? No tak, przecież te nieszczęsne piórka niemal ciebie wprowadziły w błogi i kto wie jak długi sen, może tak długi jak wieczność? Mniejsza o wspomnienia, ale alchemiczny bełkot trafił do ciebie idealnie... Wciąż jednak siedzący nieopodal mężczyzna wprawiał cię w uczucie niepewności, siedział, cicho, nie patrzył się a jednak... Jak to określił Hideyoshi widział, wszystko nawet jeśli nie patrzył, był to jakże zadziwiający oksymoron. Nie patrzy a jednak widzi. Wciąż nie zbadałeś pomieszczenia na górze i mogłeś zakładać wszystko w końcu kto wie, jeśli ten widzi nawet nie patrząc to na górze może być ktoś kto słyszy nie słuchając, prawda? Wciąż jednak pozostawała to zagadka godna rozwiązania, może Hideyoshi odpowie na twoje pytanie które zdecydowałeś się w jego stronę skierować.
- A to już jego słodka tajemnica, w końcu jest moim ochroniarzem to nie mogę zdradzać jego sekretów, co nie? - Mrugnął w twoją stronę z lekkim uśmiechem bo twoje niemalże dziecięce pytanie wyraźnie go rozbawiło, tak jakby odpowiedź na nie była niemal oczywista i banalna. Nie miałeś już tutaj za bardzo czego szukać. Pożegnałeś się i wyszedłeś z budynku. Gdy odchodziłeś jego uwagę zajął kolejny klient którym od razu zaczął się zajmować. Niemal tak jak z tobą zaczął o gadce od mikstury.
O co tutaj faktycznie chodziło? Musiałeś wpierw dowiedzieć się więcej więc ruszyłeś do swojego domu, a dokładniej swojego dziadka który pewnie wie dużo więcej o sprawie w jaką chyba już się wplątałeś. Droga do bramy zajęła ci kilkanaście minut, przed wejściem do osady było dosyć tłoczno a to głównie z powodu strażnika który... Jak się okazało dobrze się dzikiem zajął. Pod drzewem było pełno dzieci oraz miał furę jedzonka. Każdy go myział i głaskał, chyba było mu tam dobrze. Jak tylko mijałeś bramę drogę zastąpił ci strażnik.
- Ey, chłopcze. Dzięki za tego dzika. - Wtedy też wręczył ci z uśmiechem kilkadziesiąt monet, dużo więcej niż to co ty wcześniej mu dałeś za przypilnowanie go. Stworzenie natomiast widząc ciebie od razu ruszyło w twoją stronę, aż chciałoby się rzec, że wywołało spore zamieszanie na bramie i aż odtrąciło parę osób by móc bezprecedensowo do ciebie podejść. Czy to była tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia?
- No właśnie... Tak cały czas na ciebie czeka... Chyba będzie jej ze mną dobrze, już przekonałem żonę do zrobienia zagrody... Chłopcze, przekonaj ją by została... Nie chcę widzieć jak później w nocy ucieka z zagrody... - Powiedział dosyć smutno, w jego głosie czuć było troskę o zwierzaka którego przez te parę godzin polubił, oraz zwierzaka który pozwolił mu zarobić kilka monet...
Jakkolwiek ta sytuacja się skończyła zapewne ruszyleś do swojego domu gdzie zacząłeś poszukiwać dziadka...
- Posiadłość Sourena -Kafuso
Ohaju
Recepcjonistka
Strażnik
Yumichika Souren
Hideyoshi
0 x
Re: Gdzieś w mieście
Wyprawa B
34/&&& -> cd.
Zaskoczył ich nagły, ostry zakręt. Inoshi poleciała w stronę Hikariego, ktoś zleciał z siedzenia, padło kilka przekleństw. Gdy się pozbierali poczuli, jak wóz zwalnia coraz bardziej, aż się zatrzymuje. Nikt jednak im nie otwierał, usłyszeli za to jakiś zgrzyt, jakby otwieranej bramy i ponownie ruszyli. Teraz droga była jeszcze bardziej wyboista i nierówna, jakby polna, nie wybrukowana. Dość równe kocie łby zastąpiła mniej zadbana trasa, ze zwykłej, uklepanej ziemi, pełnej dziur. Przez moment skakali po niej jak głupi, ale potem dotarło do nich coś jeszcze, dźwięki wskazujące na inny wóz, kierujący się w tą samą stronę co ten oraz jeden inny, w stronę wręcz przeciwną.
Jechali teraz całkiem wolno i prawdopodobnie właśnie zbliżali się do celu, gdy nagle jedno z kół głośno strzeliło, zapadając się w wyjątkowo dużą dziurę. W środku się ponownie zakotłowało, bo nikt się tego nie spodziewał. Okazało się, że wyczucie czasu było iście wyjątkowe - w tym samym czasie, gdy wóz opadł i podskoczył, usłyszeli świst broni. Ciężko było powiedzieć, kto ją rzucił ani w kogo dokładnie celował przez ten wypadek, ale efekt był jeden - ostry kunai był wbity dokładnie w miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą była głowa Hikariego. Jak tylko to sobie uświadomił, wóz stanął, a drzwi zaczęły się otwierać.
- Jesteśmy na miejscu - oświadczył okularnik, wypuszczając ich.
Stali przed dość sporym budynkiem z cegły. Teren całej posiadłości był dość duży, a droga, którą jechali, zapewne podjazdem. Z tego co się mogli jednak zorientować, nie byli przed wejściem głównym do niego, tylko z tyłu, przy skromniejszym. Widzieli fragment ogrodu oraz wysoki mur, który mógł być też tyłem innego wysokiego budynku, może jakieś kamienicy? Drzwi stały otworem, a w środku już był jakiś ruch, nie byli więc tu pewnie pierwsi - ale i nie ostatni, wnioskując po kolejnym wozie. Arashi dał im chwilę by się wygrzebali i mogli wyprostować nogi, zanim wejdą do środka.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Gdzieś w mieście
Hikari nie zdziwił się narzekaniom Inoshi, sam je słyszał co chwila. Teraz nawet ciasna uliczka jest problemem, trzeba wybierać te szerokie aby nie usłyszeć złego słowa... Chociaż nie zawsze to pomoże, bo jak są tłumy to również niedobrze, czasem zupełnie nic nie poradzisz. Przyzwyczajony do tego nawet nie komentował, a po prostu ostrzegł o zagrożeniu, szczególnie w takim wozie. W środku Hikari wolał zachowywać ciszę skupiając się, czy ktoś czegoś nie kombinuje. Nie za bardzo skupiał się na rozmowie, którą rozpoczęła uczennica, ale mimowolnie w tej ciszy wszystko słyszał i doskonale rozumiał. Pytanie, które zadała było dla niego dość zabawne, wcale nie musiało tutaj padać, aby poznać odpowiedź. Widać ją było po zachowaniu każdej z osób.
Szybko w słowach kobiety wyłapał informację, że walka kończy się dopiero w przypadku czyjejś śmierci. Musiał to jeszcze potwierdzić, ale nie koniecznie chciał robić to w tej grupce. Zresztą przynajmniej przy pierwszej walce wieczoru, którą mogliby usłyszeć wszyscy zawodnicy zasady powinny zostać wytłumaczone jeszcze raz. Powtarzanie tego co pojedynek mogłoby być nudne. Po takiej odpowiedzi kobiety spodziewał się, że temat ucichnie, ale tutaj postanowił zdobyć się na odwagę młodzieniec. Został do tego wszystkiego zmuszony, wątpił aby ktoś był w stanie udawać taki strach tylko dla zaskoczenia kogokolwiek w trakcie walki. U niektórych ludzi nie robi się długów, sam sobie był winny prawdę mówiąc. Akurat tej jednej osoby Terumi postara się nie zabić. Jest tylko po to, aby zwiększyć swoją moc za pomocą zdobycia drugiego wisiorka. Dalej nie zna ich znaczenia, dokładnego sposobu działania, ale przekonał się jak są przydatne. Sprawa w Ryuzaku wystarczająco chyba ucichła, aby móc spróbować się tym zainteresować. Szczególnie w przypadku posiadania dwóch sztuk.
W pewnym momencie wypatrzył spod kaptura czerwone ślepia, które od razu porównywał z sharinganem lub tsūjiteganem, bo znał oba kekkei genkai. Oba pozwalały tutaj dość dobrze zaobserwować każdą z osób, co było samo w sobie zagrożeniem, a takowemu dość znacznie wyraziła sprzeciw ta wulgarna jadąca z nimi kobieta. W chwilę jej groźba została wysłuchana, ale nikt nie był w stanie upilnować tego w każdej sekundzie tak więc Terumi zachowywał szczególną ostrożność, aż wydarzyło się coś czego nikt w środku nie przewidział. Ostry zakręt, kiedy to poleciała na niego Inoshi. Jemu jakoś udało się utrzymać przy tym, zatrzymując przy okazji swoją towarzyszkę, ale w powietrzu poleciało kilka przekleństw, sam dorzucił jedno. Ktoś nawet spadł z swojego siedzenia. Raczej nikt nie był na to przygotowany, czyżby chcieli w ten sposób zmniejszyć prawdopodobieństwo zapamiętania trasy? Możliwe.
Po tym jak można było usłyszeć otwieranie jakiejś bramy wjechali na bardzo kiepską drogę, od której można nabawić się obitego tyłka. Wóz niemalże podskakiwał i pytaniem było czy wytrzyma do końca podróży. Z zewnątrz w tym chaosie ciężko było coś wyłapać, ale udało się dźwięk drugiego takiego środka transportu. Albo jest to Arashi, albo kolejni zawodnicy. Nie robiło to wielkiej różnicy, wolał się skupić na obecnym niebezpieczeństwie, jakim jest brak widoczności. Umiał polegać na słuchu, pozbawiony obecnie wzroku nawet ten zmysł był lekko wyostrzony, ale wciąż nie ufał dwójce siedzącej naprzeciwko niego. Hikari kontrolował sytuację, aż wpadli w wielką dziurę po czym raptownie usłyszał świst broni. Instynktownie się schylił i złapał głowę uczennicy robiąc to samo. Ciężko było utrzymać pełną kontrolę, ale starał się jak był tylko w stanie. Wóz szybko się ustabilizował, ponieważ stanęli, a kunai był wbity w miejsce gdzie wcześniej była jego głowa. Czyżby to był przypadek? Wątpił w to. Złapał go za rękojeść i wyciągnął, a wtedy otworzyły się drzwi z raptowną dawką światła jak dla nich mogącą oślepić. Yogańczyk lekko przymrużył oczy dopiero po chwili widząc, że przywitał ich okularnik oznajmiający koniec podróży. Szybko przeanalizował sytuację, ta broń należała do mężczyzny w płaszczu. Kobieta miała zupełnie inne ostrza przy sobie, dodatkowo nie słyszał wyciąganego kunai'a, a takowego ktoś ciągle posiadał w dłoni. Wniosek jest prosty, kto z dwójki siedzącej naprzeciw wykonał tą akcję. Terumi miał zamiar wyjść jako czwarty, zostawiając za sobą tylko Inoshi, a gdy znaleźli się na zewnątrz nie zostawił tak tej sprawy.
- Coś zgubiłeś.
Powiedział będąc w odległości około pięciu metrów, a następnie rzucił w kierunku tajemniczego mężczyzny jego broń. Cóż jeżeli stał tyłem i nie zdążył zareagować to jego problem, ostrze powinno wbić się w okolicy ramienia. Celował tak, aby w wypadku uniku nikt nie został przypadkiem ranny.
- Uważaj jak trzymasz swoje zabawki.
Był tutaj gotowy na wszelaką reakcję, nawet tą agresywną. Gotowy do wykonania uniku, a także ataku w razie potrzeby. Gdyby wszystko udało się bez konfliktu nie rozglądał się zbyt wiele dookoła. Wolał to raczej mieć za sobą i już wejść do środka.
Szybko w słowach kobiety wyłapał informację, że walka kończy się dopiero w przypadku czyjejś śmierci. Musiał to jeszcze potwierdzić, ale nie koniecznie chciał robić to w tej grupce. Zresztą przynajmniej przy pierwszej walce wieczoru, którą mogliby usłyszeć wszyscy zawodnicy zasady powinny zostać wytłumaczone jeszcze raz. Powtarzanie tego co pojedynek mogłoby być nudne. Po takiej odpowiedzi kobiety spodziewał się, że temat ucichnie, ale tutaj postanowił zdobyć się na odwagę młodzieniec. Został do tego wszystkiego zmuszony, wątpił aby ktoś był w stanie udawać taki strach tylko dla zaskoczenia kogokolwiek w trakcie walki. U niektórych ludzi nie robi się długów, sam sobie był winny prawdę mówiąc. Akurat tej jednej osoby Terumi postara się nie zabić. Jest tylko po to, aby zwiększyć swoją moc za pomocą zdobycia drugiego wisiorka. Dalej nie zna ich znaczenia, dokładnego sposobu działania, ale przekonał się jak są przydatne. Sprawa w Ryuzaku wystarczająco chyba ucichła, aby móc spróbować się tym zainteresować. Szczególnie w przypadku posiadania dwóch sztuk.
W pewnym momencie wypatrzył spod kaptura czerwone ślepia, które od razu porównywał z sharinganem lub tsūjiteganem, bo znał oba kekkei genkai. Oba pozwalały tutaj dość dobrze zaobserwować każdą z osób, co było samo w sobie zagrożeniem, a takowemu dość znacznie wyraziła sprzeciw ta wulgarna jadąca z nimi kobieta. W chwilę jej groźba została wysłuchana, ale nikt nie był w stanie upilnować tego w każdej sekundzie tak więc Terumi zachowywał szczególną ostrożność, aż wydarzyło się coś czego nikt w środku nie przewidział. Ostry zakręt, kiedy to poleciała na niego Inoshi. Jemu jakoś udało się utrzymać przy tym, zatrzymując przy okazji swoją towarzyszkę, ale w powietrzu poleciało kilka przekleństw, sam dorzucił jedno. Ktoś nawet spadł z swojego siedzenia. Raczej nikt nie był na to przygotowany, czyżby chcieli w ten sposób zmniejszyć prawdopodobieństwo zapamiętania trasy? Możliwe.
Po tym jak można było usłyszeć otwieranie jakiejś bramy wjechali na bardzo kiepską drogę, od której można nabawić się obitego tyłka. Wóz niemalże podskakiwał i pytaniem było czy wytrzyma do końca podróży. Z zewnątrz w tym chaosie ciężko było coś wyłapać, ale udało się dźwięk drugiego takiego środka transportu. Albo jest to Arashi, albo kolejni zawodnicy. Nie robiło to wielkiej różnicy, wolał się skupić na obecnym niebezpieczeństwie, jakim jest brak widoczności. Umiał polegać na słuchu, pozbawiony obecnie wzroku nawet ten zmysł był lekko wyostrzony, ale wciąż nie ufał dwójce siedzącej naprzeciwko niego. Hikari kontrolował sytuację, aż wpadli w wielką dziurę po czym raptownie usłyszał świst broni. Instynktownie się schylił i złapał głowę uczennicy robiąc to samo. Ciężko było utrzymać pełną kontrolę, ale starał się jak był tylko w stanie. Wóz szybko się ustabilizował, ponieważ stanęli, a kunai był wbity w miejsce gdzie wcześniej była jego głowa. Czyżby to był przypadek? Wątpił w to. Złapał go za rękojeść i wyciągnął, a wtedy otworzyły się drzwi z raptowną dawką światła jak dla nich mogącą oślepić. Yogańczyk lekko przymrużył oczy dopiero po chwili widząc, że przywitał ich okularnik oznajmiający koniec podróży. Szybko przeanalizował sytuację, ta broń należała do mężczyzny w płaszczu. Kobieta miała zupełnie inne ostrza przy sobie, dodatkowo nie słyszał wyciąganego kunai'a, a takowego ktoś ciągle posiadał w dłoni. Wniosek jest prosty, kto z dwójki siedzącej naprzeciw wykonał tą akcję. Terumi miał zamiar wyjść jako czwarty, zostawiając za sobą tylko Inoshi, a gdy znaleźli się na zewnątrz nie zostawił tak tej sprawy.
- Coś zgubiłeś.
Powiedział będąc w odległości około pięciu metrów, a następnie rzucił w kierunku tajemniczego mężczyzny jego broń. Cóż jeżeli stał tyłem i nie zdążył zareagować to jego problem, ostrze powinno wbić się w okolicy ramienia. Celował tak, aby w wypadku uniku nikt nie został przypadkiem ranny.
- Uważaj jak trzymasz swoje zabawki.
Był tutaj gotowy na wszelaką reakcję, nawet tą agresywną. Gotowy do wykonania uniku, a także ataku w razie potrzeby. Gdyby wszystko udało się bez konfliktu nie rozglądał się zbyt wiele dookoła. Wolał to raczej mieć za sobą i już wejść do środka.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Gdzieś w mieście
Chłód... Czy to otoczenie, czy może dziewczę poczuło mróz swego serca, które niczym najtrwalszy posąg pozostaje obojętne na wszelkie. Stojąc tak chwilę, oczy Kyo posuwały się wzdłuż horyzontu, czegoś szukając... Albo robiły to tak po prostu? Po tych kilku chwilach, zdających się być minutami, Matsuda postawiła pierwszy krok, a potem kolejny i kolejny... Kierując się do wskazanego miejsca. Idąc w jej głowie krążyła tylko jedna, jedyna myśl... Co Ona właściwie zrobi z winowajcą? Nie wiedziała. Na razie zbyła te myśli, dochodząc do wniosku, że prędzej czy później będzie pewna... Pytanie czy to będzie prędzej, czy może i później...?
- Dlaczego to właściwie robię? - wymsknęło jej się, po raz kolejny spoglądając na swą egzystencję, tak pustą i tak chłodną... A pomimo to kontynuowaną, bo tego chciała, bo tego pragnęła, bo tego potrzebowała! Była pewna, że znajdzie się ta jedna, jedyna rzecz, która wrzuci do jej życia poruszenie, radość lub jakąkolwiek inną emocję, choćby i był to strach! Ale jednak... Co jeśli tego nie było? Czy wtedy jeszcze będzie mogła zwać się człowiekiem?
- To nie jest ważne! - agresywna myśl przeszyła dotychczasowy ciąg, przerywając bez wahania egzystencjalne pytania, a zamiast tego skupiając otchłań na celu... Tylko jedno miejsce.
//Do usunięcia post
- Dlaczego to właściwie robię? - wymsknęło jej się, po raz kolejny spoglądając na swą egzystencję, tak pustą i tak chłodną... A pomimo to kontynuowaną, bo tego chciała, bo tego pragnęła, bo tego potrzebowała! Była pewna, że znajdzie się ta jedna, jedyna rzecz, która wrzuci do jej życia poruszenie, radość lub jakąkolwiek inną emocję, choćby i był to strach! Ale jednak... Co jeśli tego nie było? Czy wtedy jeszcze będzie mogła zwać się człowiekiem?
- To nie jest ważne! - agresywna myśl przeszyła dotychczasowy ciąg, przerywając bez wahania egzystencjalne pytania, a zamiast tego skupiając otchłań na celu... Tylko jedno miejsce.
//Do usunięcia post
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Gdzieś w mieście
- Rok 386 - Lato -
[/color][/b] " Nieznane " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=DWpo2Kx ... J&index=11[/youtube] Niektóre. Nawet z pozoru głupiutkie pytania pozwalają pytającemu dowiedzieć się nieco więcej o ludziach którym je zadaje. I tak też co wyciągnęła sobie z odpowiedzi towarzyszy podróży Inoshi, należało do niej. O ile odpowiedź kobiety była spodziewana, potwierdzająca jej arogancje i pewność siebie tak, wypowiedź chłopaka wydawała się być niepokojąca. Nie brzmiał jak typowy wojownik który by do takich walk stanął. Pozory jednak mogą mylić. Ona przecież również tutaj nie pasuje. Po zadaniu tego pytania i uzyskaniu mglistych odpowiedzi nie kontynuowała rozmowy. Wszechobecny mrok połączony z atmosferą wytwarzaną przez arogancko, tajemniczy duet, zdawał się skutecznie zabijać dalsze nastroje. Nie tylko to skłoniło blondynkę do zaprzestania rozmowy. Mimo szczerej chęci wiedziała ile razy może szturchnąć niedźwiedzia nim ten odda.
Czasem jednak trudno trzymać język za zębami. Czasami, pewne osoby starają się wytworzyć w koło siebie tajemniczą nieprzyjemną aurę która jest jedynie maską pod którą skrywa się coś innego. Maską która pęka pod pierwszym ciosem, maską złożoną w całości ze słów które nie są najlepszą i ostateczną obroną. - Jejku, jejku. To już wiem czemu barman nic o tobie nie mówił - Skierowała wzrok na skrzeczące babsko. Mogła sobie pomyśleć co chciała o tych słowach. Tajemniczy kapturnik wykazał się posiadaniem jakiś specjalnych oczu o których Inoshi niestety, zbyt dużego pojęcia nie miała. - Oooo jesteś Jugo? Shikarui-sama mówił, że nie jest was już dużo. - Rzecz jasna blondynka nie miała pojęcia o tym, że Shikarui... Kłamał o swoim pochodzeniu. Zwłaszcza, że nigdy nie widziała prawdziwego Jugo a mutujące oczodoły są równie możliwe jak mutująca na kilka metrów ręka czy wyrastające rogi. Dostrzeżenie oczu wystarczyło jej by dowiedzieć się wystarczająco na temat zakapturzonego cwaniaka, przynajmniej, na razie. Yamanaka miała okazje widzieć Tsujiteigana w akcji, tak samo jak Sharingana, stąd też byłaby w stanie rozpoznać zarówno jednego, jak i drugiego.
No i hyc, zaskoczył ich zakręt a Inoshi wylądowała niemal na Hikarim. Z trojga złego najlepsze zakończenie, nic się jej nie stało prócz drobnego skonfundowania. Tulenie do Terumiego nigdy nie byłoby na miejscu, przynajmniej nie w takim wypadku i nie w taki sposób. Objęcia kapturnika mogłyby się skończyć sztyletem w czaszce a spotkanie ze skrzeczącą wiedźmą wydrapanymi oczami. To musiała być jej zabójcza technika " wydrap oczy no jutsu ". Jeśli jednak chodzi o potencjalną reakcję ostatniego z obecnych w tej jeżdżącej trumnie, pozostawał on niewiadomą, tajemnicą której Inoshi, już raczej nie zgłębi. Przejazd przestał być spokojny i zaczął bardziej przypominać szybką jazdę na koniu niżeli subiektywnie komfortowy przejazd mroczną karocą. Trząsło, tłukło a tyłek od wybojów mógł lekko piec. Wykorzystanie okazji to najlepsze co można zrobić by osłabić swoich oponentów. Inoshi nawet nie zauważyła co, ani kto a kunai już był wbity niemal w Terumiego. Wszyscy tak sprzedawali swoje umiejętności, przynajmniej ta dwójka. Kunaiem przecież bawił się nie kto inny jak mutanto oki zakapturzony. - Ale szczęście... - Skomentowała do siebie kunai który nie trafił Hikariego. Ale czy na pewno? Może nie trafił swojego celu... Umyślnie? Tak bliska odległość? Pudło? To pułapka, podstęp mający coś na kimś wymusić, wybadać reakcje. Ktoś tutaj był całkiem niezłym zbieraczem informacji.
W końcu dotarli. Dziewczyna opuściła wóz jak nadeszła jej kolej, rozejrzała się po okolicy z pewną dozą niepewności i ostrożności w swoich ruchach. Już tutaj byli na ziemi obcej, terenach na których byli gośćmi i nie mieli zbyt dużo do powiedzenia. - Ciekawe gdzie jesteśmy... To dalej Shigashi? - Przyjrzała się otoczeniu w jakim ostali się po opuszczeniu karocy. Szybko dostrzegła budynek, posiadłość i równie szybko doszła też do wniosku, że główne drzwi nie znajdują się w zasięgu ich wzroku a gdzieś indziej. Wciąż pozostawał młodzik, Inoshi go obserwowała, jego zachowania i gesty. Najbardziej nie pasował do tej grupy, mógł udawać, mógł być szpiegiem, mógł być każdym. Rozglądanie się po ogrodzie to było zwykłe marnowanie czasu ale czy można się powstrzymać przed takim ogrodem? Było to coś innego niż ogródek Hikariego i te " kilka " metrów w porównaniu z tym. Sytuacja z kunaiem uświadomiła jej tyle, że każdy może tutaj na nich czyhać. A już tym bardziej odpowiedź Hikariego była jak najbardziej w typie tego miejsca. " Nie wkurzaj mnie bo Cię zniszczę. Czy tak?Jeśli musiała to ruszyła za wszystkimi do środka, trzymała się bliżej Terumiego bo w kupie raźniej. - Mówiłeś coś o długu, nie było innych sposobów? - Odbiła pytanie, które padło jeszcze podczas przejazdu wozem Przez to wszystko ciekawiła ją specjalna umiejętność tego chłopaka. Każdy tutaj miał swoją specjalność, on również musiał. Albo musiało im na nim zależeć, albo istnieje całkiem poza rejestrem czarodziei. Zwykłe mięso armatnie które nie może spłacić długów wydawało się całkowicie nieprawdopodobne by znalazło się w takim położeniu. Kto wie. Może to właśnie ten chłopak był tajemniczym jugo ich grupy. Po wejściu do środka zależało jej na rozejrzeniu się, po pokoju w którym byli oraz rozmówcom.Jako nowi goście zostaną albo zapowiedżeni albo od razu rzuceni na pożarcie tłumowi lwów.Ukryty tekstUkryty tekst
Myśli - Mowa
0 x
Re: Gdzieś w mieście
Wyprawa B
37/___
Kobieta prychnęła pod nosem na słowa Inoshi. Rozpowiadanie przez barmana o LEGENDARNEJ sile młodej kunoichi było na wyrost i zapewne wszyscy siedzący tutaj o tym wiedzieli. Zresztą, nie każdy lubił działać w blasku sławy. Niektórym znacznie bardziej opowiadał cień, noc i anonimowość. Do tych drugich na pewno zaliczał się kapturnik, który na słowa Inoshi zareagował trudnym do zidentyfikowania chrząknięciem. Mogło być to potwierdzenie, a mogło być zaprzeczeniem, mogło być groźbą, pochwałą albo zwykłym chrząknięciem na odwal.
A skoro o tym mowa.. Groźba, sprawdzenie czy nieudany zamach? Teorie można było mnożyć i być może każda miała w sobie ziarenko prawdy, kto wie. Jedna może więcej tych ziarenek od drugiej, bo na pewno jakiś motyw przeważał, ale chyba warte założenia było, że mafia raczej byle kogo nie sprowadzała, musieli być to pewnie ludzie o pewnej sile, których nie zaskoczy jeden kunai. I rzeczywiście tak było.
Wniosek, że to zakapturzony rzucał wręcz nasuwał się sam. W końcu to on się nim bawił, podrzucał czekając, na dodatek był dziwny i milczący.. Idealny kandydat na cichego zamachowca bez honoru, co chce się pozbyć konkurencji jeszcze przed startem walk. Ale dlaczego więc celem był akurat Terumi? Bardziej oczywista wydawała się kobieta, która prezentowała agresywniejszą postawą i już wcześniej rzuciła się do niego.
Chłpak postanowił nie odpuścić tak tej sytuacji. Hikari, po wyjściu jako ostatni postanowił oddać własność domniemanemu właścicielowi, rzucając nim w niego. Uprzedził go słownie, ale jego reakcja i tak była szybka. Nie odkręcił się w miejscu, a zrobił miękki półobrót w bok, zgrabnie łapiąc broń w wciągniętą dłoń. Było w jego ruchach coś kociego, coś wręcz krzyczało, że to nie jest pierwszy, drugi, dziesiąty raz, kiedy coś takiego robi. Przyjrzał się broni, podrzucił ją, po czym odrzucił ją z powrotem w stronę Terumiego, jednak nie agresywnie - broń poleciała lekkim łukiem w jego stronę, tak by była skierowana w stronę młodzieńca nie ostrzem, a rękojeścią. Równie łagodnie mógłby przekazać dłoń 10letniemu doko bez ryzyka, że się pokaleczy.
Mógł zauważyć jednak, że w drugiej dłoni też trzymał kunai. Identyczny z tym co rzucał.
Sprytna sztuczka na zmylenie wroga czy niesłuszne posądzenie? Co obstawiacie?
Po tym krótkim spięciu ruszyli wszyscy w stronę środka. Inoshi nadal była najbardziej aktywną i gadatliwą stroną z tej całej gromadki i po raz kolejny postanowiła zagadać, tym razem konkretną osobę. Blondyn był w nich wszystkich najbardziej.. Przystępny. Kobieta była wredna, a drugi chłopak niemożliwie cichy.
- No wiesz.. - rozejrzał się płochliwie, sprawdzając jak daleko jest Arashi - Gdy mafia proponuje to odmawianie jest.. Nierozsądne - dokończył nieco ciszej, nachylając się lekko w jej stronę - Inny sposób mógłby być dla mnie znacznie bardziej.. Bolesny - wydawało się, że chłopaka przeszedł dreszcz na samo wspomnienie owych innych możliwości spłacenia długu. Więcej jednak nie mogli powiedzieć, bo weszli do budynku, gdzie był gwar i dyskretna wymiana zdań nie wchodziła w rachubę.
Weszli do przestronnej sali, jednak dość pustej, przypominającej hol. Kręcili się tu ludzie, ale widać było, ze nie żadni ciekawscy bogacze, co chcą pooglądać rozlew krwi, tylko zawodnicy i osoby im towarzyszące. Towarzystwo niezbyt rozrywkowe, choć oczywiście i od tego były wyjątki. W oczy rzucał się kolorowo ubrany chłopak, rozdający papierowe kwiaty, wyciągane jak z rękawa kolejnym paniom oraz roześmiana dziewczyna w lekkiej sukience, która flirtowała z co chwilę nowym chłopakiem. Najczęściej jednak ludzie byli cisi i skupieni, rozmawiali ze swoimi towarzyszami.
- Uwaga! - odezwał się damki głos. Oczywiście, głos nie wydobywał się znikąd, tylko miał źródło, którym była kobieta, dość młoda, ubrana po męsku.
- Zawodnicy, proszę za mną! - zakomenderowała, po czym odwróciła się i ruszyła przed siebie, w głąb budynku. Nie szli daleko, po wyjściu z sali jednym korytarzem, a następnie schodami w dół, a potem weszli do piwnicy. Nie była to żadna ciemna nora, a pięknie wysklepiona sala z półkami pełnymi wina. A jednak z każdym krokiem było coraz ciężej i ciężej. Jakby coś przygniatało ich do ziemi, zgniatało ogromnym ciężarem. Musieli jednak podejść jeszcze bliżej, aż dziewczyna dała im znak stop. Kilka osób nie dotarło do miejsca, w którym ich zatrzymała, parę upadło na kolana. Sam Hikari czuł, że jeszcze krok i sam może upaść.
- Dobra. To na początku coś słodkiego - zaczęła kobieta, klaszcząc w dłonie - Obiecaliśmy wam pokazać nagrodę i zaraz ją zobaczycie. Moc czuć już stąd, prawda? - uśmiechnęła się szeroko, po czym dała znać dłonią. Drewniany panel, który był przed nimi, odsunął się na bok, pokazując gablotkę, a w niej, pojedynczy wisiorek z zielonym kamieniem w środku. Hikari nie musiał nawet zadawać pytań, czuć było jaka biła od niego moc. Podobną czuł gdy stał w pobliżu wisiorka, który miał teraz na szyi.
- Imponujące, prawda? - dodała radośnie.
Inoshi w tym czasie została w sali, podobnie jak trochę innych osób. Osób towarzyszących było znacznie mniej niż zawodników, widocznie wielu z nich musiało być samotnymi wilkami. Co ciekawe jednak, został tu na przykład chłopak z kwiatami, który teraz widocznie dziewczynę musiał zauważyć. Uśmiechnął się do niej szeroko, idąc w jej stronę i już z daleka się jej kłaniając. Dłonie trzymał złożone przed sobą, a kiedy podszedł do niej na może trzy, cztery kroki to nagle rozłożył ręce, a papierowe kwaty róż spadły mu z rąk. Jedną jednak nadal miał w dłoni i z ukłonem wyciągnął go do dziewczyny.
- Piękne kwiaty dla pięknej Panienki. Cieszę się, że panienka nie jest tu dla tego.. Mordobicia. Szkoda byłoby takiej ślicznej buzi - odezwał się grzecznie i z kurtuazją. Przechylił głowę trochę w bok.
- Panienka towarzyszy temu wysokiemu jegomościowi, prawda? - zapytał przyjaźnie - Ja jestem tu, bo mój brat chce walczyć, choć dla mnie to głupota - przewrócił oczami, jakby podkreślając ten absurd.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości