Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi uśmiechnął się do towarzysza, który najwidoczniej miał jakiś problem w ocenie własnej przydatności. Senju mimo kekkei genkai które w jakiś sposób wiązało się z życiem, znacznie lepiej czuł się w atakach ofensywnych. Własny dar natury, wykorzystał jako narzędzie do obrony towarzyszy i bliskich mu osób. Chłopak usilnie starając się wciąż zwiększać własne możliwości, przebył już pokaźny kawałek krain w których przyszło mu żyć. Keion najwidoczniej szukał wciąż własnego pochodzenia... A dopóki żył i potrafił wspierać przyjaciół, z pewnością nie był osobnikiem nieprzydatnym. Senju założył ramiona za plecy, napawając się krótką chwilą w której słońce przebiło się przez otaczające dachy budynków. Kolejna przygoda dostarczyła mu kolejną porcję wiedzy i doświadczenia. Mimo że nie odnaleźli jeszcze statku, byli na dobrej drodze do tego by wyciągnąć jakieś informacje ze strażnika. Cała ta sprawa od początku nie wyglądała na łatwą, zwłaszcza że o całym zajęciu nikt nie słyszał... Oshi wciąż zastanawiał się, kto był na tyle bezczelny by wyciągnąć piracki okręt prosto z portu klanu Uchiha, a następnie podprowadzić go pod osłoną nocy...
- Na całe szczęście, efekt końcowy nie pochłania tak wiele chakry...
Powiedział z uśmiechem, gdy jego towarzysz wspomniał o technice klonowania. Oshi nie lubił opowiadać o swoich zdolnościach, wolał pozostawić część tajemnic do ostatniej chwili... W tej chwili mógł stworzyć kilkanaście bunshinów, zanim nie wypatroszy się z chakry. Wiedział jednak że nie jest to szczyt jego możliwości, wciąż znajdował się na początku drogi do miejsca w którym chciał się znaleźć... Musiał wciąż próbować, stawiając własne życie pod zastaw.
-Musimy jedynie znaleźć strażnika, o resztę nie masz co się martwić...
Oshi wypowiedział ostatnie słowa, chwilę przed wejściem do zajmowanej karczmy. Właściwie to zastanawiał się jak mają skontaktować się ze strażnikiem, jednak ku własnemu zdziwieniu okazało się że wspomniany mężczyzna już na nich czekał. Oshi dał znak towarzyszowi, po czym razem mogli już podejść do zleceniodawcy... Ponownie przyszło mu zmierzyć się z nim wzrokiem, w chwili gdy mężczyzna jawnie obwieścił że wie już doskonale o wyczynie obu młodzieńców. Niebieskowłosy jedynie wymamrotał coś pod nosem, po czym usiadł spokojnie naprzeciw strażnika. Informacje które udzielił, były równie zaskakujące co samo zadanie... Od początku mieli rozwiązanie swych pytań w zasięgu wzroku, człowiek którego szukali siedział przed nimi wodząc ich za nos niczym małe dzieci... Senju zirytował się dość widocznie, jednak nie kontynuował tematu, zadając tak upragnione pytania...
- Powiedz co wiesz na temat zajścia tamtej nocy, chcemy poznać wszystkie informacje które mogą pomóc w odnalezieniu zaginionego okrętu...
Ton głosu chłopca był jednoznaczny... Wypełnił swoje zadanie, teraz liczył jedynie na wdzięczność mężczyzny... Nie było szans na kolejne przysługi.
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Nie spodziewałem się dowiedzieć wiele od Oshiego o technice klonowania, której wcześniej użył. Dlatego też na spokojnie przyjąłem niewielką ilość informacji, którymi zdecydował się że mną podzielić. Choć głupio było mi przyznać że nie wiele mi to mówiło bo musiałbym porównać tą technikę do jakiejś, którą sam potrafiłem się posługiwać. Właściwie jedyna informacja jaką zdołałem wyciągnąć to fakt ze Oshi zużył pewnie tylko paręnaście procent swoich pokładów czakry. Co prawda mogło mi się to do czegoś przydać, ale tylko w sytuacji, gdybym uważnie obserwował jego posunięcia podczas walki. Jednak w czasie walki razem czy przeciwko sobie trudno było o tak uważną obserwację i analizę.
-Rozumiem, czyli nie potrzebnie się martwiłem. Jeśli chodzi o mnie to ja również w bezpośrednim starciu nie radzę sobie najgorzej, więc gdybyś przeholował z użyciem czakry, możesz na mnie polegać.-
Uznałem za stosowne żeby powiedzieć nieco o swoich umiejętnościach bo nie wykluczone było że będziemy musieli stoczyć walki z tymi, którzy zwinęli statek. Jednakże tak jak Oshi, póki co nie zamierzałem mówić za wiele i wolałem poczekać, żeby przekonać się jak to wszystko dalej się rozwinie.
Nim wszedłem do karczmy spodziewałem się że naszym obecnym zajęciem okaże się szukanie strażnika bądź czekanie, aż ten łaskawie zjawi się w karczmie, ale jak się później okazało to on czekał na nas. Odetchnąłem z ulgą bo wiedziałem że nie stracimy już niepotrzebnie więcej czasu i będziemy mogli przejść do konkretów, czyli udamy się na spotkanie z strażnikiem, który miał interesujące nas informacje. Zdziwiłem się, gdy okazało się że to właśnie on jest tym strażnikiem, którego chcieliśmy przesłuchać. Podobne zachowanie udało mi się zaobserwować u towarzysza, ale to akurat mnie nie dziwiło. Spodziewałem się jakiejś impulsywnej reakcji od Senju, ale ten o dziwo przeszedł do konkretów i zażądał informacji odnośnie nocy w której statek został skradziony. Od razu uznałem że powinienem wziąć z niego przykład i powstrzymałem cisnące się na język słowa. Dodatkowo w ogóle nie przejąłem się faktem że Oshi pobił nie tego gościa co powinien, tylko jego kompana bo byłem na to zbyt zdenerwowany.
-Nie można było tak od razu? Gdybyśmy wiedzieli że to ty posiadasz informacje bylibyśmy bardziej skorzy do współpracy.-Pomimo nerwów postarałem się nie mówić zbyt głośno, ostatnie czego teraz pragnąłem to ściągnąć sobie na głowę dodatkowe problemy.
Cóż wiele do roboty to tutaj już nie było. W końcu dom został pusty, a jego jedyną zawartością obecnie był usypiający dym. Dziewczynie także udało się znaleźć kogoś do opieki nad swoją matką, która najwyraźniej jeszcze odczuwała skutki fatalnego zadymienia z kadzidełek. A same decyzje co do dalszego działania miała podejmować dziewczyna, w końcu to ona lepiej znała okolicę i pozwoliło im do dotrzeć do adresu, z kartki gdzie niestety było już zamknięte, jednak ktoś szykował sobie chyba kolacje. Początkowe próby nawiązania kontaktu z mieszkańcami tego domostwa należały do dziewczyny. Pozostawało liczyć na to, że nawoływanie i prośba o otwarcie drzwi będzie wystarczająca by ktoś się pofatygował i otworzył. Oczywiście to nie musiało być takie proste, w końcu ktoś mógł być przygłuchy, dlatego w takiej okoliczności przyda się przejść dookoła domu i porozglądać przez okna, by znaleźć tam kogoś odpowiedniego do udzielenia paru odpowiedzi i delikatnie zapukać przez szybkę. By zadać takie same pytania jak w przypadku otwartych drzwi. Odnośnie dziwnych kadzidełek o charakterystycznym zapachu i kto przede wszystkim kupił takie dziadostwo. Fakt, faktem, jeżeli to było jakieś specjalne zamówienie, do tego dobrze opłacone, mężczyzna mógłby niechętnie podchodzić do odpowiedzi, czy tam kobieta. Jednak jak wiadomo w takich sytuacjach najlepszym argumentem są pieniądze. W końcu Akashi mógł spróbować przebić kasą anonimowość kupującego, w końcu i tak nie miał co robić ze swoją gotówką, a obecnie i tak nie miał jej jakoś wiele przy sobie marne 1200 ryo, które liczył że wystarczą na przekonanie rozmówcy, a jak nie to trzeba będzie wejść do środka i użyć innego argumentu, bardziej jashinowego. W końcu nikt nie chce być złożonym w ofierze. Chociaż to była ostateczność, a miało zacząć się od zwykłych gróźb i próbowania jakiś dziwnych flakoników, które mogłyby zawierać jakąś fajną truciznę. Przecież w takim dobytku musi być coś trującego, co nie będzie miało zbyt wielkiego efektu na młodzieńca, a sam sprzedawca raczej niechętnie chciałby wypić własny trujący trunek.
Od kiedy przybyłem do tej osady nic nie szło po mojej myśli, jedyne co do tej pory mógłbym nazwać miłym zdarzeniem, albo przynajmniej nie negatywnym to było zapytanie od drogę młodej sprzedawczyni. Dziewczyna była bardzo miła i wskazała mi drogę do siedziby, ale po tym jak się z nią pożegnałem wszystko wróciło na swoje dawne pokomplikowane tory. Miałem spotkać się z Oshiim i kapitanem, ale okazało się że Oshi załatwił wszystko sam, więc musiałem go szukać, a gdy już go znalazłem to tylko po to by uciekać do jakiejś karczmy przed sztormem. Jak się później okazało żeby dowiedzieć się czegoś co miało pomóc nam w kontynuowaniu naszej misji, musieliśmy pobić jakiegoś rabusia, przy czym Oshi musiał się trochę natrudzić.
Po tym wszystkim spodziewałem się że uzyskamy odpowiedź, mówiącą nam kto ukradł statek i gdzie go szukać, albo coś w tym rodzaju. Zamiast tego dostaliśmy przerażonego strażnika, który zaczął nam opowiadać historię o jakich duchach martwych piratów pływających po morzu na porwanym statku.
W pierwszym momencie emocję zaczęły brać górę nad zdrowym rozsądkiem i miałem ochotę wstać, po czym zwyczajnie siłą spróbować wyciągnąć informacje od strażnika, który moim zdaniem zwyczajnie nas okłamał. Całe szczęście nie zrobiłem tego i udało mi się ograniczyć jedynie do gniewnego syknięcia. Po chwili przypomniałem sobie moje pierwsze zadanie jako shinobii, które choć nie było jakieś trudne zaczęło się z wielkim hukiem. Wcześniej nie wierzyłem w żadne siły wyższe, ale wtedy przekonałem się że duchy i inne istoty nie materialne istnieją. Dowiedziałem się wtedy też jeszcze dwóch rzeczy, nie ma z nimi żartów bo potrafią być niebezpieczne, oraz że nie pojawiają się z przypadku. Jeśli historia strażnika miała być prawdziwa to znaczyłoby że poziom trudności naszej misji mógłby drastycznie wzrosnąć, a my nadal nie wiedzieliśmy gdzie szukać statku. Dodatkowo w tym momencie znalezienie statku wydało mi się mniejszym problem niżeli poradzenie sobie z tym co mogłoby nasz czekać, gdy już znajdziemy statek i pływające nim duchy. Siedziałem tak w ciszy i zamyśleniu jeszcze przez dłuższą chwilę nie wiedząc co począć nim w końcu zdecydowałem się odezwać do Oshiego.
-Wydaje mi się że on nie kłamie i to co powiedział to prawda. Pytanie tylko czy to rzeczywiście się wydarzyło, czy też ktoś w jakiś sposób zdołał go oszukać.-Wciąż bardzo mało wiedziałem o sztukach ninja i nie potrafiłem tego w żaden sposób wytłumaczyć. Jednakże nie odrzucałem możliwości, że za tym zjawiskiem mogła się kryć jakaś technika coś jak klony Oshiego w połączeniu z techniką przemiany.
-Wiesz zanim przyjdzie nam się z tym wszystkim zmierzyć, chyba chciałbym się trochę lepiej do tego przygotować bo to pewnie nie skończy się na pobiciu jednego rzezimieszka.-Bałem się żeby nie przysporzyć kłopotów, albo w sytuacji zagrożenia życia nie okazać się bezbronnym. Póki co moje zastosowanie dla moich umiejętności znajdowałem głównie w pomocy innym, ale nie mogłem dłużej wychodzić z założenia że to mi wystarczy.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi dawno już zapomniał o minie kapitana, kiedy razem z Keionem wkroczył do siedziby straży. Ich przybycie mogło oznaczać dla niego dwa rozwiązania. Albo wykonali zadanie, posiadając jakieś informacje, albo poddają się przez brak czegokolwiek. Nie mógł się jednak spodziewać, tego co mieli mu zamiar przedstawić... Opowieść o martwej załodze w pierwszej chwili mogła wtrącić z równowagi, jednak miał jedynie to... Jeśli powierzył zadanie dwójce obcych shinobi, znaczyło że nikt z tutejszych nie chciał się tego podjąć. Zły omen, budził w ludziach strach gorszy niż miecz wroga. Po zdaniu raportu ,Senju obiecał zająć się powierzonym zadaniem do końca, jednak wcześniej czekały ważniejsze sprawy... Coś mu podpowiadało, że czas wracać do domu, jednak nie miał zamiaru pozostawiać towarzysza.
Tak właśnie po dwunastu godzinach od rozmowy z kapitanem, Oshi rzucał ostatnie spojrzenie na karczmę za swoim plecami. Przemawiające spokojnie, jak gdyby wcale nie przebywał w sercu najgroźniejszych przeciwników Senju, odwrócił po chwili wzrok w stronę Keiona...
- Co powiesz na krótką przerwę od misji, wydaje mi się że obaj musimy zastanowić się co dalej...
Samotny, czerwony liść, opadający na wietrze przykuł jego uwagę, a w sercu poczuł dawne ciepło.
-Wiesz... W Shinrin jest pięknie o tej porze roku, może chciałbyś zobaczyć Stare świątynię Hayashimury?
Chłopak rozłożył ręce okazując swój entuzjazm, dokładając jeszcze na koniec zanim Keion zdążył odmówić.
-Może to nam przynieść możliwość by lepiej zastanowić się nad problemem, a sama wycieczka zawsze owocuje lepszą kondycją
Uśmiechnął się szeroko, spoglądając w kierunku gdzie znajdowała się granica jego domu. Mimo że Oshi szczerze tęsknił za Hayashimurą, to w gruncie rzeczy chodziło o coś jeszcze. Czuł że powinien się tam teraz znaleźć, więź która łączyła jego klan z lasem... Zawsze wiedział kiedy działo się coś niedobrego.
Wolał jednak nie mówić o tym Keionowi, pozostawiając na twarzy jedynie odznakę chęci zobaczenia wioski. Słońce powoli schodziło coraz niżej, co przynosiło mroźne jesienne powietrze. Oshi rozwiązał rękawy którymi przewiązywał płaszcz w pasie, po czym zarzucił na siebie czerwony uniform... Dzisiejszy dzień kosztował go niewiele pracy, więc był gotów iść już zaraz jak tylko uzupełnią zapasy... Za murem czekała jeszcze jednak persona którą chciał już zobaczyć, wolał nie łamać danego słowa... Zwłaszcza jeśli chodziło o Burū
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Dwanaście godzin później, czyli po tym jak wraz z Oshim skończyliśmy tłumaczyć kapitanowi straży czego zdołaliśmy się dowiedzieć o kradzieży statku, wciąż nie do końca wiedziałem co dalej. Część mnie chciała się stąd czym prędzej zabierać, żeby nie mieć do czynienia z bytami nadprzyrodzonymi, ale z drugiej strony bardzo chciałem doprowadzić historię do końca. Zastanawiałbym się pewnie jeszcze jakiś czas gdyby Oshi nie wyrwał mnie z tego bezsensownego letargu swoją propozycją.
-Krótka przerwa? Rzeczywiście pozwoliłaby nam się lepiej ogarnąć i nieco się uspokoić, a do tego z całą pewnością trzeba podejść na spokojnie.-Spojrzałem na Oshiego i bez słowa przytaknąłem głową. Poczułem lekką ulgę jakby kamień spadł mi z serca, ale wiedziałem że misja wciąż nie jest skończona.
-W sumie to słyszałem kiedyś o tych świątyniach, ale nie miałem do tej pory sposobności żeby je zobaczyć, nie byłem też w regionie Shinrin, więc może to być mój pierwszy raz. -Uśmiechnąłem się na myśl o podróży w miejsce, którego jeszcze nie odwiedziłem. Co prawda nie byłem wielkim podróżnikiem, ale za młodu wraz z rodzicami przemierzyłem kawałek świata i widocznie w ten sposób zaszczepiono mi chęć do podróżowania. Dlatego też słysząc propozycje Oshiego nie mogłem odmówić, poza tym wolałbym nie próbować sam rozwikłać tej historii o duchach.
-A pro po kondycji, można by trochę potrenować podczas wycieczki, albo jak już dotrzemy do Shinrin.
Wyraźnie widziałem entuzjazm Oshiego na myśl o powrocie w rodzinne strony i dobrze go rozumiałem. Kiedyś też tak się czułem, ale to było dawno temu, gdy jeszcze miałem do czego wracać i zdarzało mi się martwić o kogoś więcej niżeli tylko o siebie. Oczywiście te czasy były dla mnie już historią, więc wspomnienia o nich już nie wpływały w żaden negatywny sposób na moje samopoczucie, dzięki temu nie popsułem entuzjazmu Oshiego.
Choć dzień powoli się kończył wolałem nie zostawać tutaj dłużej i widziałem że Oshi też szykował się do drogi, a dzisiejszy dzień choć kłopotliwy to do ciężkich nie należał. Dlatego gdy tylko zdarzyła się sposobność uzupełniliśmy zapasy i ruszyliśmy w drogę co by nie tracić czasu w mieście duchów, piratów i tchórzliwych strażników.
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy - koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty - cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem - sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą - płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej - kabury na udach - wakizashi za pasem - manierka z wodą przy pasie
Kto by się spodziewał, że momentami może być tak fatalnie pod względem zapachów. Ten dzień w sumie zbyt dobrze się nie zapowiadał, w końcu zaczęło się od lekko irytujących zapachów, a kończy się na czymś co może wywołać wymioty nawet o kogoś z tak podwyższoną wytrzymałością i tolerancją na różne świństwa. Kto mógłby się tego spodziewać. Na pewno nie sam chłopak, który postawiony w lekko w niecodziennej sytuacji, obecnie jak na razie przyglądał się całej rozmowie, by w momencie jak dziewczyna spojrzała na niego odezwać się. - Były to kadzidła, przynajmniej z wyglądu. Tak bliżej precyzując. - powiedział, spokojniej starając się nie wdychać przy okazji zbyt dużej liczby powietrza by przypadkiem nie pociągnęło go na wymioty. Jeszcze postanowił pomóc towarzyszce z drzwiami i je przytrzymał ręką. - Oczywiście, zdradzenie takich informacji mogłoby zniszczyć Pani reputacje, ale chyba można je kupić? Bądź jakieś wskazówki. - dodał po chwili, wyrywając się lekko do przodu. W końcu szkoda byłoby tracić cały wieczór na rozmowę z jakaś staruszka znającą się na ziołach, a jak wiadomo dodatkowym zarobkiem raczej nikt nie pogardzi, zwłaszcza takim łatwym. Jak powiedzenie paru zdań na temat osoby, która mogła zakupić towar. Oczywiście, zawsze mogli to olać, a staruszkę mogła czekać wizyta straży, która raczej nie będzie proponować jej żadnych pieniędzy czy korzyści, a jej biznes niezbyt legalny może zostać zniszczony całkowicie.
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy - koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty - cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem - sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą - płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej - kabury na udach - wakizashi za pasem - manierka z wodą przy pasie
Kto by się spodziewał, że pieniądze mogą być skuteczną formą przekazu informacji, zazwyczaj każdy szanujący się informator życzył sobie zapłaty za swoją wiedzę, jednak ta kobieta zapewne nie należała do osób nazbyt posiadających informacje, jednak o osobach spod ciemnej gwiazdy już może posiadać. Dlatego wejście do środka było dobrym pomysłem i rozejrzenie się tam przy okazji. Dziewczyna najwidoczniej chciała sama przekupić już kobietę, rzucając trochę monet na blat jakby miało to wystarczyć, skoro była łaskawa rzucić od razu tyle bez zastanowienia, to równie dobrze mogła tam położyć wszystkie swoje pieniądze jakie posiadała. Lecz póki co nie trzeba się wtrącać w tą sprawę, póki staruszka się nie odezwie można spokojnie rozejrzeć się po pułkach. Może będzie tutaj coś interesującego poza niezbyt przyjemnym dymem. Oczywiście jeżeli kobieta nadal miała problemy z pamięcią, chłopak wyjął ze swojej torby niewielki mieszek zawierający 500 ryo i zaczął go lekko podrzucać w dłoni wydając nim charakterystyczne dźwięki monet. Pytania dziewczyny nie musiał tutaj ponawiać, ale pieniędzy na stół bez informacji także nie planował kłaść, w końcu było to bez sensu. Jednak zależało mu na czymś innym, co mogło być nieco zabawne w niedalekiej przyszłości. - Skoro jesteś w stanie stworzyć coś co pozbawi człowieka przytomności. - powiedział, przerywając na chwilę swoją wypowiedź, by odwrócić się w stronę staruszki. - To raczej posiadasz też coś co jest w stanie zabić, prawda? Albo jesteś w stanie coś takiego stworzyć. Chętnie bym przetestował coś takiego. - dodał po chwili, kończąc swoją wypowiedź. W końcu teraz nie szukał u niej tylko informacji, ale również namacalnego towaru. Dając kobiecie możliwość nabycia kolejnego klienta, jednak teraz takiego, który nie bawi się w pół środki z usypianiem. Chociaż nawet ta usypiająca mieszanka mogła być przydatna, a przy okazji mogłaby wszystko ułatwić w znaczącym stopniu. Przy czymś takim zwykły człowiek nie byłby w stanie walczyć nawet paru minut, lecz dla młodzieńca nie było potrzebne to w formie kadzidełek, a jedynie w formie zwyczajnej mieszanki.
Sytuacja wyglądała już nieco jaśniej w końcu wiedzieli, kto zakupił towar, który został użyty do porwania. Fakt obwiania kobiety o coś takiego raczej nie był najmądrzejszy, w końcu skąd może wiedzieć do czego zostaną wykorzystane jej produkty. Teraz jednak młodzieniec chciał załatwić swoje dodatkowe interesy, które mogłyby okazać się przydatne w niedalekiej przyszłości. Lecz to wszystko zostało przerwane przez pukanie do drzwi, najwidoczniej sama kobieta zbytnio nie spodziewała się teraz gości, przez co jednooki postanowił lekko do niej podejść i zadać jej proste pytanie. - To nie są zapowiedziani goście, prawda? - zapytał się, z lekkim uśmiechem na twarzy. W końcu jeżeli była to osoba, która zakupiła usypiająca substancje mogła chcieć się pozbyć potencjalnej osoby, która mogłaby ją wydać straży na przesłuchaniu. - Jeżeli tak, to ja chętnie otworzę te drzwi. Me usługi są dość tanie. - dodał po chwili. W końcu nie zawsze ma się okazję pomóc staruszce w potrzebie, a Sagisa miała by odrobionę czasu by wydobyć z niej dodatkowe szczegółowe informacje.
A jeżeli sama staruszka wyraziła chęci, by to właśnie chłopak otworzył drzwi zamiast niej, złożył trzy pieczęci, po czym dookoła niego pojawił się kłębek dymu, a on sam wyglądał już jak staruszka. W końcu to przez nią był prowadzony lokal, a nie przez młodego chłopaka, a sam był świadom, że nawet jeżeli osoba której otworzy drzwi na wstępie dźgnie go bronią, nie zrobi mu żadnej krzywdy, a on będzie miał dobry powód by połamać mu rękę.
Plan był prosty, otworzyć drzwi udając staruszkę, witając się takim samym sposobem jak ona z nimi na początku. Wszystko teraz zależało jedynie od szczęścia i od tego czy osoba podejrzana przyjdzie do nich sama i ułatwi jej poszukiwanie. W końcu znając wygląd podejrzanego łatwo będzie wprowadzić go w pułapkę.