Festiwal
- Souei
- Posty: 1334
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Festiwal
Pojawili się chyba jeszcze przed czasem. Wśród wciąż trwającego świętowania można było łatwo dowiedzieć się, że główny punkt programu jeszcze był przed nimi. Mimo, że wszyscy czekali na przemówienie nowego Shirei-kana tłum nie zamierzał siedzieć z rękami pod pupą, a zamiast tego każdy chciał wycisnąć z tej fety jak najwięcej. Souei i Kyoushi cały czas mogli więc skorzystać co nieco na tej wesołej atmosferze, choć Matsuda wciąż miał z tyłu głowy problemy wiszące nad Kinkotsu. Taki spęd ludzi to idealny cel do ponownego siania niepokoju, a i temat uroczystości był idealny do tego, aby trochę podkopać autorytet władzy. Chyba dlatego z łatwością można było spostrzec zwiększone zagęszczenie patroli i strażników, którzy na pewno mieli mieć oczy i uszy bardzo szeroko otwarte.
Cóż, na pewno nie było to zadanie gości z dalekich stron, takich jak dwójka przyjaciół Iczira, toteż Pazur niezbyt skupiał się na zabezpieczaniu uroczystości, a bardziej na zabezpieczaniu swojego żołądka odpowiednią ilością jedzenia i picia. Stoiska ciągnące się wzdłuż głównej ulicy wyglądały jeszcze lepiej niż to, co codziennie można obserwować w centrum miasta, a odświętne lampiony jedynie zachęcały do krótkiego przystanku przy każdym z nich. Matsuda miał już mniej więcej pojęcie na temat tutejszej kuchni, sporo rzeczy już wypróbował, więc teraz wiedział już czego szukać w gąszczu propozycji. Razem z Kyoushim unikał jednak największego ścisku, bo nie ma nic przyjemnego w ocieraniu się o spocony plebs i mieszania zapachu przypraw z zapachem potu i niemycia.
- Widać, że nie oszczędzali. - Stwierdził, gdy przespacerowali już spory kawałek przystrojonej dzielnicy, tuż pod siedzibą władzy, gdzie teoretycznie miało nastąpić wielkie odsłonięcie.
- Wiesz, ja to bym chyba poszedł w bardziej kameralną atmosferę, ale to przecież wielki Książę Pustyni. Zastaw się, a postaw się. - Rzucił z przekąsem, bo o ile rozumiał potrzebę zrobienia na ludziach jak najlepszego pierwszego wrażenia, to jednak powoli zaczynał sądzić, że to chyba jednak trochę za dużo. Ostatecznie wszystko sprowadzało się do tego, aby napełnić mieszki kupców i artystów, którzy windowali swoje ceny na ten jeden tylko wieczór. No i do tego dochodziła jeszcze mentalność nowego władcy, który lubił być przecież w centrum uwagi, gwiazdorzyć i pokazywać swój lepszy profil. Nie przeszkadzało mu to w Asahim, ale on sam był po prostu inny. Ciekawiło go jednak, co nowy lider będzie miał do przekazania w swoim pierwszym przemówieniu, bo dotychczas nie rozmawiali o rządzeniu z perspektywy rychłego nadania mu tej nowej, ale jakże odpowiedzialnej funkcji.
- Mam nadzieję, że nie posadzą go za biurkiem na dobre. Zwłaszcza w perspektywie tego, o czym rozmawialiśmy. Powinien mieć jakieś swoje asystentki, co zrobią za niego tą brudną robotę, co nie? - Rzucił do Kjosza, gdy zatrzymali się przy stoisku z yakitori. Proste, smaczne, a przede wszystkim bezpieczne dla żołądka. Grillowane owady zupełnie mu nie podeszły, a nie można przecież cały czas wcinać mango i bananów jak jakaś małpa. Dajcie tu trochę protein, ludzie!
Cóż, na pewno nie było to zadanie gości z dalekich stron, takich jak dwójka przyjaciół Iczira, toteż Pazur niezbyt skupiał się na zabezpieczaniu uroczystości, a bardziej na zabezpieczaniu swojego żołądka odpowiednią ilością jedzenia i picia. Stoiska ciągnące się wzdłuż głównej ulicy wyglądały jeszcze lepiej niż to, co codziennie można obserwować w centrum miasta, a odświętne lampiony jedynie zachęcały do krótkiego przystanku przy każdym z nich. Matsuda miał już mniej więcej pojęcie na temat tutejszej kuchni, sporo rzeczy już wypróbował, więc teraz wiedział już czego szukać w gąszczu propozycji. Razem z Kyoushim unikał jednak największego ścisku, bo nie ma nic przyjemnego w ocieraniu się o spocony plebs i mieszania zapachu przypraw z zapachem potu i niemycia.
- Widać, że nie oszczędzali. - Stwierdził, gdy przespacerowali już spory kawałek przystrojonej dzielnicy, tuż pod siedzibą władzy, gdzie teoretycznie miało nastąpić wielkie odsłonięcie.
- Wiesz, ja to bym chyba poszedł w bardziej kameralną atmosferę, ale to przecież wielki Książę Pustyni. Zastaw się, a postaw się. - Rzucił z przekąsem, bo o ile rozumiał potrzebę zrobienia na ludziach jak najlepszego pierwszego wrażenia, to jednak powoli zaczynał sądzić, że to chyba jednak trochę za dużo. Ostatecznie wszystko sprowadzało się do tego, aby napełnić mieszki kupców i artystów, którzy windowali swoje ceny na ten jeden tylko wieczór. No i do tego dochodziła jeszcze mentalność nowego władcy, który lubił być przecież w centrum uwagi, gwiazdorzyć i pokazywać swój lepszy profil. Nie przeszkadzało mu to w Asahim, ale on sam był po prostu inny. Ciekawiło go jednak, co nowy lider będzie miał do przekazania w swoim pierwszym przemówieniu, bo dotychczas nie rozmawiali o rządzeniu z perspektywy rychłego nadania mu tej nowej, ale jakże odpowiedzialnej funkcji.
- Mam nadzieję, że nie posadzą go za biurkiem na dobre. Zwłaszcza w perspektywie tego, o czym rozmawialiśmy. Powinien mieć jakieś swoje asystentki, co zrobią za niego tą brudną robotę, co nie? - Rzucił do Kjosza, gdy zatrzymali się przy stoisku z yakitori. Proste, smaczne, a przede wszystkim bezpieczne dla żołądka. Grillowane owady zupełnie mu nie podeszły, a nie można przecież cały czas wcinać mango i bananów jak jakaś małpa. Dajcie tu trochę protein, ludzie!
0 x

- Jigen
- Posty: 19
- Rejestracja: 26 cze 2025, o 17:43
- Link do KP: viewtopic.php?p=226291#p226291
- Ryū
- Posty: 126
- Rejestracja: 20 maja 2024, o 00:36
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Czerwona maska Tengu. Ryū owinięty jest w minimalne, zużyte ubrania – strzępy ciemnej tkaniny i bandaże, z drobnymi elementami lekkiego pancerza. Z butów to Ryū nosi przede wszystkim tabi wyglądające jak gruba skarpeta z oddzielonym dużym palcem i wzmocnioną podeszwą.
- Link do KP: viewtopic.php?p=218937#p218937
- GG/Discord: bombel#0351
- Multikonta: Mijikuma
- Jigen
- Posty: 19
- Rejestracja: 26 cze 2025, o 17:43
- Link do KP: viewtopic.php?p=226291#p226291
- Minako
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Odznaka shinobi na szyi
- Ciężarki na nogach - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Saori
- Kyoushi
- Posty: 2702
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Festiwal
Dostali się tam bocznymi uliczkami, klucząc z wprawą dwóch typów, którzy dobrze wiedzą, że najlepsze kąski omija się, jeśli idzie się w ślad za tłumem. Kjosz prowadził jak zwykle – nie jak przewodnik, ale jakby droga po prostu robiła mu miejsce. Omijał ścisk, dzieciaki z lampionami, karłów przebranych za lisy i damulki z wachlarzami większymi niż ich biodra. Po drodze skubnął parę słodyczy z wystawionych tac, raz udając smakosza, innym razem zagubionego arystokratę z amnezją. Nikt się nie czepiał – wyglądał, jakby miał prawo. Zresztą, szli z Soueiem. A tego nawet świnie w błocie puszczały przodem.
Kiedy w końcu dotarli w okolice głównej alei, zgiełk był już na tyle duży, że trzeba było się komunikować półuchem i półmimiczką. Tłum ryczał, muzyka waliła w bębny, a lampiony bujały się nad głowami jakby były lekko naćpane herbatką z maku. Wokół pełno żarcia, kolorów i ludzi, którzy udawali, że wszystko jest pięknie – choć wielu z nich miało miny jak sprzedawcy garnków na ostatnim oddechu prowizji.
Kjosz szedł z rękami w kieszeniach, z nonszalanckim półuśmiechem. Jego białe włosy lśniły w świetle lampionów, a wzrok od czasu do czasu zatrzymywał się na czymś – to na strażnikach z nieco zbyt spiętymi pośladkami, to na dziewczynach, które chyba pomyliły święto z konkursem mokrego kimona.
— Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli to wszystko nie wygląda jak ślub handlarza bronią z księżniczką z dzielnicy czerwonych lampionów. — rzucił do Soueia, zerkając z ukosa na rząd baldachimów rozciągniętych nad ulicą. — Ale nie powiem, pachnie dobrze. Niektóre stoiska wyglądają, jakby można było się tam zakochać, stracić pieniądze i umrzeć z przejedzenia – w tej kolejności.
Zatrzymał się przy jednym z nich, akurat tym z yakitori. Ciepły zapach przypieczonego mięsa uderzył w nozdrza, przywołując wspomnienia z podróży, obozów i ostatnich chwil, kiedy jadło się coś ciepłego, a nie łapało w biegu.
— I pomyśleć, że jeden z nas kiedyś jadł chrupiącego konika polnego z sosem słodko-kwaśnym. Pewnie dalej siedzi mu w jelitach, macha nóżkami i się śmieje. — rzucił z półdrwiącym uśmiechem w stronę Soueia.
Wtedy pojawiła się Ona. Nie, nie Matka Wszystkich Problemów, choć potencjał miała. Najpierw zerknięcie kątem oka. Potem głos. Nieznajomy, ale pewny. Rozbawiony, ale nie zaczepny. Kunoichi z ciemnymi oczami i postawą kogoś, kto nie rozgląda się po straganach w poszukiwaniu przekąsek, tylko śledzi całe miasto jednym spojrzeniem.
Gdy przysunęła się bliżej, opierając o stoisko, Kjosz uniósł brew, jakby nie wiedział, czy właśnie spotkał miłość życia, nową współlokatorkę, czy może kolejną przygodę z kategorii „ile razy można się sparzyć, zanim się nauczysz”.
— Tym razem bez owadów. Chociaż kto wie — może to yakitori ma nogi, tylko jeszcze nie zdążyło uciec. — rzucił z lekkim uśmiechem, zerkając kątem oka na Minako.
— Jeśli to był tekst na podryw, to nie wiem czy bardziej podziwiać odwagę, czy apetyt. Ale jeśli przyszłaś tu za zapachem albo za którymś z nas… cóż, gratuluję gustu. Albo współczuję. Jeszcze nie wiem. — dodał z tym swoim zawadiackim tonem, bardziej prowokującym niż flirtującym. Po chwili spojrzał na Soueia i szturchnął go łokciem.
— Mamy nową towarzyszkę festiwalu, co? A wyglądało, że będzie spokojnie.
Obrócił patyk z mięsem w dłoni i ugryzł kawałek, nie spuszczając z niej wzroku. Ocena? Ciekawość? A może po prostu kolejny rozdział, który sam dopisze sobie później do historii, jak zwykle po swojemu.
Kiedy w końcu dotarli w okolice głównej alei, zgiełk był już na tyle duży, że trzeba było się komunikować półuchem i półmimiczką. Tłum ryczał, muzyka waliła w bębny, a lampiony bujały się nad głowami jakby były lekko naćpane herbatką z maku. Wokół pełno żarcia, kolorów i ludzi, którzy udawali, że wszystko jest pięknie – choć wielu z nich miało miny jak sprzedawcy garnków na ostatnim oddechu prowizji.
Kjosz szedł z rękami w kieszeniach, z nonszalanckim półuśmiechem. Jego białe włosy lśniły w świetle lampionów, a wzrok od czasu do czasu zatrzymywał się na czymś – to na strażnikach z nieco zbyt spiętymi pośladkami, to na dziewczynach, które chyba pomyliły święto z konkursem mokrego kimona.
— Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli to wszystko nie wygląda jak ślub handlarza bronią z księżniczką z dzielnicy czerwonych lampionów. — rzucił do Soueia, zerkając z ukosa na rząd baldachimów rozciągniętych nad ulicą. — Ale nie powiem, pachnie dobrze. Niektóre stoiska wyglądają, jakby można było się tam zakochać, stracić pieniądze i umrzeć z przejedzenia – w tej kolejności.
Zatrzymał się przy jednym z nich, akurat tym z yakitori. Ciepły zapach przypieczonego mięsa uderzył w nozdrza, przywołując wspomnienia z podróży, obozów i ostatnich chwil, kiedy jadło się coś ciepłego, a nie łapało w biegu.
— I pomyśleć, że jeden z nas kiedyś jadł chrupiącego konika polnego z sosem słodko-kwaśnym. Pewnie dalej siedzi mu w jelitach, macha nóżkami i się śmieje. — rzucił z półdrwiącym uśmiechem w stronę Soueia.
Wtedy pojawiła się Ona. Nie, nie Matka Wszystkich Problemów, choć potencjał miała. Najpierw zerknięcie kątem oka. Potem głos. Nieznajomy, ale pewny. Rozbawiony, ale nie zaczepny. Kunoichi z ciemnymi oczami i postawą kogoś, kto nie rozgląda się po straganach w poszukiwaniu przekąsek, tylko śledzi całe miasto jednym spojrzeniem.
Gdy przysunęła się bliżej, opierając o stoisko, Kjosz uniósł brew, jakby nie wiedział, czy właśnie spotkał miłość życia, nową współlokatorkę, czy może kolejną przygodę z kategorii „ile razy można się sparzyć, zanim się nauczysz”.
— Tym razem bez owadów. Chociaż kto wie — może to yakitori ma nogi, tylko jeszcze nie zdążyło uciec. — rzucił z lekkim uśmiechem, zerkając kątem oka na Minako.
— Jeśli to był tekst na podryw, to nie wiem czy bardziej podziwiać odwagę, czy apetyt. Ale jeśli przyszłaś tu za zapachem albo za którymś z nas… cóż, gratuluję gustu. Albo współczuję. Jeszcze nie wiem. — dodał z tym swoim zawadiackim tonem, bardziej prowokującym niż flirtującym. Po chwili spojrzał na Soueia i szturchnął go łokciem.
— Mamy nową towarzyszkę festiwalu, co? A wyglądało, że będzie spokojnie.
Obrócił patyk z mięsem w dłoni i ugryzł kawałek, nie spuszczając z niej wzroku. Ocena? Ciekawość? A może po prostu kolejny rozdział, który sam dopisze sobie później do historii, jak zwykle po swojemu.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Souei
- Posty: 1334
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Festiwal
Może takiego relaksu właśnie było im potrzeba. Souei myślał tu przede wszystkim o Kjoszu, który od zbyt dawna nie miał już chyba urlopu z prawdziwego zdarzenia. A wiadomo, że raz na jakiś czas reset jest potrzebny. Naładować akumulatory i zasoby chakry, aby po tygodniu lub dwóch wywrzeć krwawą zemstę na jinchuuriki dziewięcioogoniastego. W gruncie rzeczy Matsuda był zadowolony, że jego kompan nie odpuszcza i taki właśnie jest jego plan na dokończenie swojej własnej historii. Tym bardziej, że mafiozo sam obudził w sobie tą chęć szukania coraz większych wyzwań. Może to starcie z Tentorą, a może wyściubienie nosa z Shigashi pozwoliło mu nabrać szerszej perspektywy. Uświadomił sobie, że świat poza mafijnym miastem ma o wiele więcej do zaoferowania i zabicia. Czy miał teraz chęć udowodnić coś sobie i światu? Nie, nie o to chodziło. A jednak coraz częściej zaprzątał sobie głowę tajemniczą ekspedycją Ichirou i tym, czego potencjalne legendarne znalezisko może mu przysporzyć. To jednak musiało poczekać przynajmniej do końca oficjalnych uroczystości, które... nawet się jeszcze nie zaczęły? Matsudę chyba ominął wjazd pozostałych Shirei-kanów do miasta, ale ludzie mówili, że w siedzibie władzy już coś się dzieje. Cóż, na pewno nie było to coś dla oczu i uszu plebsu, więc wszyscy zgodnie umilali sobie czas zabawą.
- Wiesz, w sumie jak jeszcze stał Czerwony Smok w Shigashi, to mieliśmy tam jakieś wesele prostytutki i hmmm... rzeczywiście niewiele się różniło. - Rozejrzał się po zgiełku, artystach i wesołym chaosie. Widać, że język dobrej zabawy jest językiem uniwersalnym.
I wtedy pojawiła się ona. Cycolina. Teraz nawet jeszcze bardziej wyeksponowana niż podczas sparingu, więc sama prosiła się o to, aby kolejność patrzenia była jasno określona.
- To jest ta co ci mówiłem. Ta... no wiesz. - Rzucił bardzo dyskretnie i półgębkiem do swojego towarzysza, gdy jego oczy przenosiły się z wycięcia stroju na jej oczy, których i tak nie zapamięta po takim pierwszym wrażeniu.
- Ah, Mikoto, witaj ponownie. Yyyy... nie, nie. Dzisiaj tylko kurczaczek, bezpiecznie. - Ratował to jak mógł, bo oczywiście znowu nie mógł się powstrzymać. Wypchnął Kjosza łokciem krok do przodu.
- A to jest mój kolega, Kyoushi. Kyoushi, to jest Mikoto. - Szybko ich spiknął, aby trochę odwrócić od siebie uwagę.
- Dziękować mi? Niby za co? - Rozumiał, że to jakaś pustynna kurtuazja, ale on w sumie nie umiał w takie grzeczności, więc zapytał wprost, odwracając się już z powrotem do grilla, szukając tych lepiej wypieczonych kąsków i patyków, na których jest najwięcej mięsa. Każda sztuka kosztowała tyle samo, więc umiejętność wydarcia dla siebie najlepszej była tutaj kluczowa.
- Wiesz, w sumie jak jeszcze stał Czerwony Smok w Shigashi, to mieliśmy tam jakieś wesele prostytutki i hmmm... rzeczywiście niewiele się różniło. - Rozejrzał się po zgiełku, artystach i wesołym chaosie. Widać, że język dobrej zabawy jest językiem uniwersalnym.
I wtedy pojawiła się ona. Cycolina. Teraz nawet jeszcze bardziej wyeksponowana niż podczas sparingu, więc sama prosiła się o to, aby kolejność patrzenia była jasno określona.
- To jest ta co ci mówiłem. Ta... no wiesz. - Rzucił bardzo dyskretnie i półgębkiem do swojego towarzysza, gdy jego oczy przenosiły się z wycięcia stroju na jej oczy, których i tak nie zapamięta po takim pierwszym wrażeniu.
- Ah, Mikoto, witaj ponownie. Yyyy... nie, nie. Dzisiaj tylko kurczaczek, bezpiecznie. - Ratował to jak mógł, bo oczywiście znowu nie mógł się powstrzymać. Wypchnął Kjosza łokciem krok do przodu.
- A to jest mój kolega, Kyoushi. Kyoushi, to jest Mikoto. - Szybko ich spiknął, aby trochę odwrócić od siebie uwagę.
- Dziękować mi? Niby za co? - Rozumiał, że to jakaś pustynna kurtuazja, ale on w sumie nie umiał w takie grzeczności, więc zapytał wprost, odwracając się już z powrotem do grilla, szukając tych lepiej wypieczonych kąsków i patyków, na których jest najwięcej mięsa. Każda sztuka kosztowała tyle samo, więc umiejętność wydarcia dla siebie najlepszej była tutaj kluczowa.
0 x

- Minako
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Odznaka shinobi na szyi
- Ciężarki na nogach - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Saori
- Kyoushi
- Posty: 2702
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Festiwal
Kyoushi przeżuł powoli ostatni kawałek yakitori, unosząc nieco brew, gdy w całym tym ulicznym zgiełku nagle pojawił się temat jego własnego imienia. Zwykle nie miał nic przeciwko sławie, wręcz przeciwnie — bywała użyteczna jak dobrany kunaia do pleców w ciemnej alejce. Ale z drugiej strony, jak słyszał to z ust kogoś, kto jeszcze przed chwilą sądził, że może uciekająca kura to flirt, to należało odpowiednio zareagować.
Spojrzał na Minako, uśmiechnął się zawadiacko i zerknął kątem oka na Soueia, który już teraz był najwyraźniej zajęty przeglądaniem patyków jak artysta sushi pod lupą. Zbliżył się pół kroku, uniósł głowę z teatralnym zdziwieniem i rzucił tonem kompletnie zaskoczonego ucznia, który właśnie dowiedział się, że ma na imię Einstein.
— Czekaj, czekaj, czekaj… sławny na cały kontynent? Ktoś mnie podrobił? Bo ostatnim razem jak sprawdzałem, to moja największa sława to nieopłacony rachunek w Karczmie Pod Spaloną Kończyną i ten raz, co przebrałem się za kapłankę i przemyciłem broń w kadzielnicy. - Westchnął teatralnie i podrapał się po głowie, jakby rzeczywiście nie miał bladego pojęcia, o co może chodzić.
— To może jakiś inny Kyoushi. Taki, co zbiera autografy, a nie poharataną reputację. Ale wiesz, brzmi nieźle. Może powinienem się z nim kiedyś spotkać. Pożyczy mi jakąś legendę, ja mu oddam trochę długu.
Uścisnął dłoń Minako — mocno, ale z nutą tej zuchwałej nonszalancji, jakby sprawdzał, czy przypadkiem nie ukrywa kunaia w rękawie. Gdy zbliżyła się, przyjrzał się jej jeszcze uważniej — jakby chciał zapamiętać nie tylko twarz, ale całą postawę hehe. Coś w niej było… niepokornego. A takich ludzi się nie zapomina.
— Minako, mówisz… No, to jeśli kiedyś spotkasz tego sławnego Kyoushiego, to daj mu znać, że jakiś typek o tym samym imieniu zajumał mu stylówkę i robi wrażenie na kunoichi z gracją połamanego wachlarza. - Zerknął jeszcze raz na Soueia i Minako, unosząc brew z lekkim rozbawieniem.
— A co do tego sparingu… Wychodzi na to, że przegapiłem walkę sezonu. Pewnie były błyskawice, pot, może łzy? Ktoś rzucał meblami? Bo jeśli nie, to nie jestem pewien, czy się liczy. - Poprawił patyk w zębach, który wcześniej służył za yakitori, i westchnął teatralnie, jakby coś właśnie go olśniło.
— Aha, i nie żebym się czepiał… ale nikt mi nie powiedział, że mój koleżka ma jakieś fanki z walki pustynnej. Czuję się pominięty. Obrażony. Potrzebuję jeszcze jednego szaszłyka albo flaszki żeby to przeżyć. - Zrobił krok w stronę grilla, ale odwrócił się jeszcze raz do Minako i dodał tonem od niechcenia, ale z błyskiem w oku.
— W każdym razie… miło, że się nie rzuciłaś od razu z kunaiem. Zazwyczaj jak ktoś mnie rozpoznaje, kończy się to eksplozją albo pozwem.
Spojrzał na Minako, uśmiechnął się zawadiacko i zerknął kątem oka na Soueia, który już teraz był najwyraźniej zajęty przeglądaniem patyków jak artysta sushi pod lupą. Zbliżył się pół kroku, uniósł głowę z teatralnym zdziwieniem i rzucił tonem kompletnie zaskoczonego ucznia, który właśnie dowiedział się, że ma na imię Einstein.
— Czekaj, czekaj, czekaj… sławny na cały kontynent? Ktoś mnie podrobił? Bo ostatnim razem jak sprawdzałem, to moja największa sława to nieopłacony rachunek w Karczmie Pod Spaloną Kończyną i ten raz, co przebrałem się za kapłankę i przemyciłem broń w kadzielnicy. - Westchnął teatralnie i podrapał się po głowie, jakby rzeczywiście nie miał bladego pojęcia, o co może chodzić.
— To może jakiś inny Kyoushi. Taki, co zbiera autografy, a nie poharataną reputację. Ale wiesz, brzmi nieźle. Może powinienem się z nim kiedyś spotkać. Pożyczy mi jakąś legendę, ja mu oddam trochę długu.
Uścisnął dłoń Minako — mocno, ale z nutą tej zuchwałej nonszalancji, jakby sprawdzał, czy przypadkiem nie ukrywa kunaia w rękawie. Gdy zbliżyła się, przyjrzał się jej jeszcze uważniej — jakby chciał zapamiętać nie tylko twarz, ale całą postawę hehe. Coś w niej było… niepokornego. A takich ludzi się nie zapomina.
— Minako, mówisz… No, to jeśli kiedyś spotkasz tego sławnego Kyoushiego, to daj mu znać, że jakiś typek o tym samym imieniu zajumał mu stylówkę i robi wrażenie na kunoichi z gracją połamanego wachlarza. - Zerknął jeszcze raz na Soueia i Minako, unosząc brew z lekkim rozbawieniem.
— A co do tego sparingu… Wychodzi na to, że przegapiłem walkę sezonu. Pewnie były błyskawice, pot, może łzy? Ktoś rzucał meblami? Bo jeśli nie, to nie jestem pewien, czy się liczy. - Poprawił patyk w zębach, który wcześniej służył za yakitori, i westchnął teatralnie, jakby coś właśnie go olśniło.
— Aha, i nie żebym się czepiał… ale nikt mi nie powiedział, że mój koleżka ma jakieś fanki z walki pustynnej. Czuję się pominięty. Obrażony. Potrzebuję jeszcze jednego szaszłyka albo flaszki żeby to przeżyć. - Zrobił krok w stronę grilla, ale odwrócił się jeszcze raz do Minako i dodał tonem od niechcenia, ale z błyskiem w oku.
— W każdym razie… miło, że się nie rzuciłaś od razu z kunaiem. Zazwyczaj jak ktoś mnie rozpoznaje, kończy się to eksplozją albo pozwem.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Souei
- Posty: 1334
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Festiwal
Nie czuł się zawstydzony, tym, że pomylił imiona. W końcu nie na nie zwracał uwagę ani wcześniej, jak i teraz. W tej chwili był już zajęty wybieraniem kurczaczka, więc odparł trochę niedbale.
- Tak, tak... Minako, już pamiętam. - Wybrał nareszcie jakiegoś smakowitego patyka i rzucił parę ryo zapłaty, aby w końcu odwrócić się już do zgromadzonych i słuchać potoku słów Kyoushiego, które jak zwykle, miały sens tylko w połowie. Drugą trzeba było albo interpretować inaczej, albo przepuścić przez grube sito, z tym że dziewczyna raczej jeszcze tego nie wiedziała. Ale tekst o przebieraniu za kapłankę rozbawił również Matsudę, który parsknął śmiechem akurat przeżuwając. Cóż, nie był to najpiękniejszy widok, ale przynajmniej powstrzymał się na tyle, żeby nikogo nie opluć.
- Chwila moment, ja też myślałem, że rozmawiam z tym sławnym. Nawet dałem ci dziesięć ryo za autograf na kunaiu. Co za ludzie... - Machnął ręką na to całe oszustwo, starając się nie wyjść z roli oszukanego fana. Fajna próba, ciekawe kiedy tamta się zorientuje, że jest wkręcana, ale przecież o to właśnie przecież chodziło na festiwalu, prawda? O dobrą zabawę, nieważne, że kosztem innych.
- Ah, nie ma o czym mówić. - Odpowiedział już do niej, wciąż uśmiechnięty, lecz trochę bardziej serio.
- Raczej nie było opcji, żeby cię tam zostawić, to byłoby naprawdę chamskie. Wielbłądy nie miałyby się gdzie podziać i tak dalej... - Na wspomnienie o wartościowej lekcji wzruszył tylko ramionami. On w sumie nie poświęcił tej walce tak dużo ze swoich myśli, bo szczerze mówiąc Minako nie pokazała niczego odkrywczego. Nie zamierzał jej tego jednak w taki sposób wykładać. W ogóle nie było sensu wchodzić tutaj w jakąś rolę mentora czy innego wywyższającego się dupka, bo udało mu się powalić ją w sparingu. Może następnym razem, gdy odsłoni pokaże mu trochę więcej ze swoich umiejętności, będą mogli podyskutować o tym kto kogo i dlaczego. Więc tak, może następnym razem.
- Zapraszam po więcej, jeśli zdecydujesz się odsłonić więcej... kart. Mam na myśli więcej kart. - Zawiesił się na chwilę znowu z powodu jej wyzywającego ubioru, ale teraz było to już tylko przelotne. Sam doprowadził się do porządku.
- Tak, tak... Minako, już pamiętam. - Wybrał nareszcie jakiegoś smakowitego patyka i rzucił parę ryo zapłaty, aby w końcu odwrócić się już do zgromadzonych i słuchać potoku słów Kyoushiego, które jak zwykle, miały sens tylko w połowie. Drugą trzeba było albo interpretować inaczej, albo przepuścić przez grube sito, z tym że dziewczyna raczej jeszcze tego nie wiedziała. Ale tekst o przebieraniu za kapłankę rozbawił również Matsudę, który parsknął śmiechem akurat przeżuwając. Cóż, nie był to najpiękniejszy widok, ale przynajmniej powstrzymał się na tyle, żeby nikogo nie opluć.
- Chwila moment, ja też myślałem, że rozmawiam z tym sławnym. Nawet dałem ci dziesięć ryo za autograf na kunaiu. Co za ludzie... - Machnął ręką na to całe oszustwo, starając się nie wyjść z roli oszukanego fana. Fajna próba, ciekawe kiedy tamta się zorientuje, że jest wkręcana, ale przecież o to właśnie przecież chodziło na festiwalu, prawda? O dobrą zabawę, nieważne, że kosztem innych.
- Ah, nie ma o czym mówić. - Odpowiedział już do niej, wciąż uśmiechnięty, lecz trochę bardziej serio.
- Raczej nie było opcji, żeby cię tam zostawić, to byłoby naprawdę chamskie. Wielbłądy nie miałyby się gdzie podziać i tak dalej... - Na wspomnienie o wartościowej lekcji wzruszył tylko ramionami. On w sumie nie poświęcił tej walce tak dużo ze swoich myśli, bo szczerze mówiąc Minako nie pokazała niczego odkrywczego. Nie zamierzał jej tego jednak w taki sposób wykładać. W ogóle nie było sensu wchodzić tutaj w jakąś rolę mentora czy innego wywyższającego się dupka, bo udało mu się powalić ją w sparingu. Może następnym razem, gdy odsłoni pokaże mu trochę więcej ze swoich umiejętności, będą mogli podyskutować o tym kto kogo i dlaczego. Więc tak, może następnym razem.
- Zapraszam po więcej, jeśli zdecydujesz się odsłonić więcej... kart. Mam na myśli więcej kart. - Zawiesił się na chwilę znowu z powodu jej wyzywającego ubioru, ale teraz było to już tylko przelotne. Sam doprowadził się do porządku.
0 x

- Minako
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Odznaka shinobi na szyi
- Ciężarki na nogach - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Saori
- Kyoushi
- Posty: 2702
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Festiwal
– Ooo proszę, czyli jednak mam fanów! – rzucił z udawanym wzruszeniem, kiedy Minako przyznała, że to naprawdę on. A ja już myślałem, że Matatabi jest bardziej rozpoznawalny ode mnie… a tu proszę, ktoś jeszcze kojarzy fryzurę, a nie tylko ogonki i pazurki. Przeciągnął dłonią po włosach, które, mimo że niedawno przetarte z kurzu drogi, nadal wyglądały jak po pięciodniowym turnieju wrestlingu w pustynnym burdelu. Idealnie.
– Przebranie za kapłankę to był klasyk. – przyznał z dumą. – Zwłaszcza jak musiałem święcić zupę ramen, bo stary mnich się zatruł glonami. Do dziś nie wiem, czy ludzie tam przyszli po duchowe oczyszczenie czy po rozgrzane kluski. Ale udało się jedno i drugie. - Spojrzał wymownie na Soueia, jakby to był najważniejszy element historii, a nie fakt, że połowa świątyni poszła potem z biegunką.
Gdy Minako zaczęła rzucać łobuzerskimi uśmiechami, a Souei powoływał się na traumę związaną z oszustwem kunaiowym, Kjosz zrobił niewinną minę i wzruszył ramionami.
– Ja tam mówiłem, że jestem tylko Kyoushi. Ten “słynny” pewnie ma jeszcze jakiś tytuł: Kyoushi-sama-sama Trzeci z Lewa, Opiekun Demonów i Nieprzypadkowy Zjadacz Szaszłyków. - Zatrzymał się na chwilę teatralnie.
– Chociaż… przyznaję. Demon czasem sam za mnie autografy rozdaje. Ale pisze jak kura pazurem, więc lepiej uważać. - Słuchał o ich walce bez mebli, ale z kupą – i prawie się zakrztusił powietrzem.
– Wielbłądzie łajno?! Chciałbym zobaczyć jak Ichirou przegrywa z tak zacnym przeciwnikiem. - Uderzył się lekko pięścią w dłoń, jakby doznał objawienia.
– Wiedziałem, że kiedyś przegra z kimś z odpowiednim… aromatem.
Kiedy Minako wspomniała, że nie miała zamiaru rzucać się na niego z kunaiem, Kjosz uniósł brew, ale wyraźnie zadowolony z tej deklaracji.
– Słuchaj, ja tylko dmucham na zimne. Raz wchodzisz do baru, a jakaś babka z krzaków rzuca w ciebie dzidą, bo “tak wyglądasz jak ten Kyoushi od demona, trzeba zabić”. Innym razem jakiś starzec śpiewa ci poemat o twojej klątwie, a ty tylko chciałeś się wysikać. Trauma. - Rozejrzał się teatralnie, po czym zniżył głos.
– W sumie miło, że nie chcesz mnie dźgać. To rzadkość. Muszę to zapisać w dzienniczku: “22 lipca – nikt mnie nie próbował zadźgać. Jeszcze”. - Mrugnął porozumiewawczo, po czym z uśmiechem zbliżył się do rusztu, jakby jego jedyną życiową misją była aktualnie obrona najlepszego szaszłyka.
– W sumie… skoro już nie rzucasz kunaiem i nie planujesz podkładać bomb, to może rzeczywiście czas nadrobić te zaległości. Ale uprzedzam – nie jestem dobry w grzecznościowe pogadanki. Więc jeśli chcesz mnie poznać, musisz to przeżyć. - Zerknął w jej stronę, z tym swoim zawadiackim półuśmieszkiem, który był mieszanką “zaraz powiem coś głupiego” i “chyba jednak nie żartuję”.
– Zaczniemy od pytania kontrolnego. Gdybyś miała wybrać: flaszka, szaszłyk czy bijatyka… to co bierzesz najpierw?
Uniósł palec.
– Odpowiedź powie mi wszystko. Albo nic. Ale i tak zapytam.
– Przebranie za kapłankę to był klasyk. – przyznał z dumą. – Zwłaszcza jak musiałem święcić zupę ramen, bo stary mnich się zatruł glonami. Do dziś nie wiem, czy ludzie tam przyszli po duchowe oczyszczenie czy po rozgrzane kluski. Ale udało się jedno i drugie. - Spojrzał wymownie na Soueia, jakby to był najważniejszy element historii, a nie fakt, że połowa świątyni poszła potem z biegunką.
Gdy Minako zaczęła rzucać łobuzerskimi uśmiechami, a Souei powoływał się na traumę związaną z oszustwem kunaiowym, Kjosz zrobił niewinną minę i wzruszył ramionami.
– Ja tam mówiłem, że jestem tylko Kyoushi. Ten “słynny” pewnie ma jeszcze jakiś tytuł: Kyoushi-sama-sama Trzeci z Lewa, Opiekun Demonów i Nieprzypadkowy Zjadacz Szaszłyków. - Zatrzymał się na chwilę teatralnie.
– Chociaż… przyznaję. Demon czasem sam za mnie autografy rozdaje. Ale pisze jak kura pazurem, więc lepiej uważać. - Słuchał o ich walce bez mebli, ale z kupą – i prawie się zakrztusił powietrzem.
– Wielbłądzie łajno?! Chciałbym zobaczyć jak Ichirou przegrywa z tak zacnym przeciwnikiem. - Uderzył się lekko pięścią w dłoń, jakby doznał objawienia.
– Wiedziałem, że kiedyś przegra z kimś z odpowiednim… aromatem.
Kiedy Minako wspomniała, że nie miała zamiaru rzucać się na niego z kunaiem, Kjosz uniósł brew, ale wyraźnie zadowolony z tej deklaracji.
– Słuchaj, ja tylko dmucham na zimne. Raz wchodzisz do baru, a jakaś babka z krzaków rzuca w ciebie dzidą, bo “tak wyglądasz jak ten Kyoushi od demona, trzeba zabić”. Innym razem jakiś starzec śpiewa ci poemat o twojej klątwie, a ty tylko chciałeś się wysikać. Trauma. - Rozejrzał się teatralnie, po czym zniżył głos.
– W sumie miło, że nie chcesz mnie dźgać. To rzadkość. Muszę to zapisać w dzienniczku: “22 lipca – nikt mnie nie próbował zadźgać. Jeszcze”. - Mrugnął porozumiewawczo, po czym z uśmiechem zbliżył się do rusztu, jakby jego jedyną życiową misją była aktualnie obrona najlepszego szaszłyka.
– W sumie… skoro już nie rzucasz kunaiem i nie planujesz podkładać bomb, to może rzeczywiście czas nadrobić te zaległości. Ale uprzedzam – nie jestem dobry w grzecznościowe pogadanki. Więc jeśli chcesz mnie poznać, musisz to przeżyć. - Zerknął w jej stronę, z tym swoim zawadiackim półuśmieszkiem, który był mieszanką “zaraz powiem coś głupiego” i “chyba jednak nie żartuję”.
– Zaczniemy od pytania kontrolnego. Gdybyś miała wybrać: flaszka, szaszłyk czy bijatyka… to co bierzesz najpierw?
Uniósł palec.
– Odpowiedź powie mi wszystko. Albo nic. Ale i tak zapytam.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Souei
- Posty: 1334
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Festiwal
Chwilowo to Kyoushi przejął stery w rozmowie, co była dla Soueia całkiem komfortową sytuacją. Jadł sobie swojego kurczaczka i słuchał tylko tego potoku słów, który wydobywał się z jego ust w jak zwykle przesadzonej ilości. Minako wydawała się zaangażowana w jego opowieści, których na pewno miał bez liku. Niestworzone rzeczy można przecież wymyślać w nieskończoność. Obserwował głównie ją, ciekawy kiedy zacznie być znudzona i przejdą do jakichś realniejszych tematów. Nie bardzo wiedział, czy na tym festiwalu będzie jeszcze na co czekać, a ona jako tubylec mogłaby rzucić trochę światła na to, jak będzie toczyła się uroczystość. Mimo to nie wcinał się w ich rozmowę, tylko czekał na swoją kolej.
0 x

- Minako
- Posty: 302
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Odznaka shinobi na szyi
- Ciężarki na nogach - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Saori
- Ichirou
- Posty: 4080
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Użytkownicy przeglądający to forum: Brook i 4 gości