Papyrus
Administrator
Posty: 3858 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 6 lip 2025, o 18:21
Wieczorne niebo nad Kinkotsu rozświetlały setki kolorowych lampionów, które kołysały się na pustynnym wietrze. Całe miasto wręcz promieniowało entuzjazmem – od pałacowych dziedzińców po najdalsze zaułki słychać było rytmiczne uderzenia bębnów taiko. Ich dźwięk mieszał się z wesołym gwarem tłumów wypełniających ulice. Na bramach i murach wisiały chorągwie w barwach wszystkich klanów, witając przybyszy w duchu jedności świętować radę Daymio oraz inaugurację Asahai Ichirou.
Główna ulica Kinkotsu zamieniła się w targ pełen smakołyków. Sprzedawcy zachwalali głośno swoje towary: soczyste szaszłyki yakitori skwierczące nad węglem, a obok nich kusiły słodkie daktylowe wypieki posypane kardamonem. Powietrze było ciężkie od aromatu przypraw i dymu unoszącego się nad dziesiątkami stoisk. Mieszkańcy, niezależnie od pochodzenia klanowego, chętnie sięgali po przysmaki i rozmawiali ze sobą, opowiadając o najróżniejszych rzeczach, ciesząc się szczęśliwymi chwilami.
Na centralnym placu rozstawiono prowizoryczną scenę z desek, otoczoną kręgiem pochodni. W jej blasku grupa mężczyzn w barwnych szatach wybijała rytm na ogromnych bębnach, wprawiając publikę w zachwyt. Co pewien czas w powietrze wzbijały się płonące wachlarze, a widownia wstrzymywała oddech, gdy ogniste smugi przecinały nocne powietrze. Tuż obok nich tancerki dawały popis swoich umiejętności przy akompaniamencie fletów, a zwiewne suknie ciągną za sobą złociste smugi. Gdy melodia cichła, a burzliwe oklaski się kończyły, dzieci wbiegały na środek, by również potańczyć.
Nieopodal kilku starszych rzemieślników stało wokół dużej, płaskiej piaskownicy. W skupieniu, przy świetle lampionów, budowali z wilgotnego piasku misterne rzeźby przedstawiające legendarne stworzenia pustyni i herosów dawnych - oraz nie tak dawnych bitew. Kilka kroków dalej alchemicy prezentowali proces przetapiania piasku w szkło – rozżarzony do czerwoności piasek zmieniał się na ich oczach w przezroczyste figurki węży i skorpionów. Zachwyceni gapie podziwiali każdy detal, a delikatne szklane cudeńka migotały w świetle lampionów.
Atmosfera święta udzielała się wszystkim. Młodzież śmiała się beztrosko, starcy obserwowali z nostalgią, a rodziny chodziły, trzymając się za ręce. Gdzieś w tłumie widać przedstawicieli różnych rodów, którzy mogli przybyć tutaj z różnych części pustyni - kuglarzy Ayatsuri, rzeźbiarzy Douhito i innych. Nadchodząca inauguracja Asahai Ichirou była nadzieją na lepsze jutro.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Minako
Posty: 296 Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy - Błękitne oczy - Śniada skóra - Malowane wzorki na dłoniach
Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach - Ochraniacz na czole - Rękawice bez palców z blaszkami - Odznaka shinobi na szyi - Ciężarki na nogach
Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
Multikonta: Saori
Post
autor: Minako » 6 lip 2025, o 21:36
I tak oto nadszedł wreszcie ten Wielki Dzień, w którym Ichirou miał oficjalnie zostać mianowany nowym Shirei-kanem Klanu Sabaku. Kinkotsu było teraz jak jeden, wielki ul, bo oprócz kupców, którzy przyjechali rozłożyć się ze swoimi straganami na Festiwalu, była tu przede wszystkim cała masa różnych przyjezdnych. Oczywiście zastosowano wszelkie możliwe środki ostrożności, aby zabezpieczyć całe to wydarzenie, jednak zdecydowanie nikt nie był w stanie kontrolować takich tłumów, które teraz świetnie się bawiły na jednej z głównych ulic Stolicy. Wieczorne niebo rozbłysło setkami lampionów, wszędzie można było dostrzec stoiska z jedzeniem i innymi wyrobami. Grała muzyka, bębny, tancerki tańczyły, ludzie śmiali się i śpiewali. To był dzień świętowania.
W tym całym tłumie była także Minako. Ubrana w czarny strój , poznaczony złotem i niebieskimi kamieniami, które idealnie współgrały z jej błękitnymi oczami, kroczyła pewnie główną ulicą i rozglądała się uważnie, najwyraźniej kontrolując czy wszystko przebiega bez żadnych zakłóceń. Była elegancka, ale też gotowa do boju, na co mogły wykazywać skórzane karwasze na rękach Kunoichi i kabury na obu udach, które wyłaniały się z rozporków długiej sukni przy każdym jej kroku. Miała to szczęście, że nie musiała nigdzie stać na baczność i po prostu gapić się przed siebie, jak niektórzy strażnicy, a zamiast tego chodziła swobodnie między straganami, kosztowała jedzenia i po prostu kontrolowała najbliższe otoczenie, od czasu do czasu także swoimi zdolnościami sensorycznymi. Była na służbie tak czy inaczej, dlatego dzisiaj stroniła od alkoholu, żeby mieć jasny umysł, ale i bez mocnych trunków można było dobrze się bawić, więc w pewnym momencie pozwoliła sobie nawet zatańczyć z tancerkami, by potem znów pójść dalej. Ogólnie była obecna, rozglądała się czujnie, ale nie odmawiała sobie przysmaków i zabawy. Dzisiaj należało świętować i oby nie stało się nic złego.
0 x
Ryū
Posty: 36 Rejestracja: 20 maja 2024, o 00:36
Wiek postaci: 29
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Czerwona maska Tengu. Ryū owinięty jest w minimalne, zużyte ubrania – strzępy ciemnej tkaniny i bandaże, z drobnymi elementami lekkiego pancerza. Z butów to Ryū nosi przede wszystkim tabi wyglądające jak gruba skarpeta z oddzielonym dużym palcem i wzmocnioną podeszwą.
Link do KP: viewtopic.php?p=218937#p218937
GG/Discord: bombel#0351
Multikonta: Mijikuma
Post
autor: Ryū » wczoraj, o 19:57
M i s j a D
Zlecenie specjalne - Duma Pustyni
JIGEN 1/7
Festiwal – dzień, na który czekała cała pustynna metropolia – właśnie się rozpoczynał. Tłumy mieszkańców i podróżników przewalały się przez szerokie aleje ozdobione barwnymi tkaninami i złoconymi proporcami, a z każdego zakątka unosił się zapach przypraw, potu i podekscytowania. To nie był zwykły dzień targowy – to było święto handlu, smaku i rywalizacji.
Dla kupców to moment prawdy. Miesiące przygotowań, testów przepisów i inwestycji w składniki miały dziś przynieść zysk – albo sromotną porażkę. Szczególnie gorąco było przy jednym z większych stoisk, ozdobionym szyldem „Umakushi” – słynącym z yakitori, które potrafiło ponoć przywrócić apetyt nawet choremu bijuu.
Tam właśnie wybuchła mała katastrofa.
Właściciel – krępy, mocno zbudowany mężczyzna o śniadej cerze i kruczoczarnym zaroście – furczał i miotał się jak wściekły szakal. Bluzgał w lewo i prawo, wrzeszczał na przechodniów, groził rusztem, a pot perlił mu się na czole jak rosa o świcie. Pod nogami walały się patelnie, połupane skrzynki z warzywami, porozrzucane noże i otwarte beczki z przyprawami. Płomień pod jednym z grillów buchnął niebezpiecznie, ale nikt go nie doglądał.
Nie miał nikogo do pomocy. A to właśnie dziś miał stanąć do rywalizacji z największymi konkurentami w mieście. Najlepsze Yakitori Roku 395? A on nawet nie miał kto podałby mu szczypce...
W tej chwili los zesłał mu Jigena.
Młody shinobi, o jasnej cerze i rysach tak arystokratycznych, że niemal nierealnych, akurat przechodził obok tłocznej alejki. W tłumie pełnym ludzi o pustynnym pochodzeniu i codziennej prostocie jego postać wyglądała jakby wyszła z innego świata – albo jakby ktoś przypadkiem zamówił książęcego kucharza, a dostał... kuchennego pomocnika.
Zanim zdążył odpowiednio zareagować, mężczyzna z Umakushi rzucił w jego stronę spojrzenie pełne nadziei (i desperacji), po czym zaskakująco żwawo podbiegł w jego stronę, wymachując rękami.
– Ej, chłopcze! Ty tam! Z twarzy wyglądasz na bystrego! Umiesz obracać szaszłyki?!
W tej chwili Jigen stał na rozdrożu. Pomóc temu człowiekowi – czy może zostawić go jego losowi?
0 x
Jigen
Posty: 8 Rejestracja: 26 cze 2025, o 17:43
Link do KP: viewtopic.php?p=226291#p226291
Post
autor: Jigen » wczoraj, o 20:44
Festiwale, festyny i wszelkie inne formy zabaw były ulubioną formą spędzania wolnego czasu. Szczególnie że w Atsui tak rzadko zdarza się okazja ku temu by wyprawić przyjęcie dla całego miasta lub obszaru pustyni. Tak wielu ludzi już od dawna nie odwiedzało Kinkotsu. Co spojrzeć to nowa twarz, nowa odznaka lub egzotyczna uroda charakterystyczna dla odległych obszarów kontynentu. Wśród ludzi dało się czasami rozpoznać co ważniejszego jegomościa po szatach, ochronie lub karawanie.
Jigen spacerował właśnie uliczkami podziwiając piękno festiwalowych straganów. Dźwięk śmiechu, muzyki i gwaru rozmów tworzył przyjemną kakofonię. Od czasu do rzadkiego czasu zatrzymywał się przy straganie, by obejrzeć błyszczące ostrza lub spróbować lokalnego przysmaku, ale nigdy na długo. Jego postura, choć niepozorna, emanowała pewnością siebie – każdy krok był przemyślany, każdy gest celowy. Gdzieś w oddali rozległ się wybuch sztucznych ogni i usłyszano krzyk dzieci będących pod wrażeniem.
Wtedy z letargu wyrwał go głos mężczyzny w pobliżu. Chłop jak dąb ale ewidentnie obsługa tak zatłoczonej uliczki go przerastała. Ludzie stojący w kolejce już mieli nietęgi miny i co chwila padał dziwny, niemiły komentarz.
- Proszę Pana... Ja się urodziłem do wielkich celów! Ale przyznam że szaszłyków nigdy nie obracałem. A będę mógł zjeść jednego? A! I nie ma nic za darmoszkę! - powiedział po czym zbliżył się nieco do stanowiska kuchennego. Była to kuchnie mocno polowa jednak wystarczająca by serwować proste dania wygłodniałemu ludowi.
- Ale... Czy ma Pan jakiś fartuch? Nie chcę się ubrudzić. Musze się jeszcze jakoś prezentować na tym festiwalu. A co jeśli spotkam tu miłość swojego życia? - powiedział nieco odbiegając od tematu gotowania. Nie wiedział czy Big Papa zna się na żartach jednak zaryzykował.
- To co miałbym robić? - zapytał rozglądając się po straganie.
0 x
Ryū
Posty: 36 Rejestracja: 20 maja 2024, o 00:36
Wiek postaci: 29
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Czerwona maska Tengu. Ryū owinięty jest w minimalne, zużyte ubrania – strzępy ciemnej tkaniny i bandaże, z drobnymi elementami lekkiego pancerza. Z butów to Ryū nosi przede wszystkim tabi wyglądające jak gruba skarpeta z oddzielonym dużym palcem i wzmocnioną podeszwą.
Link do KP: viewtopic.php?p=218937#p218937
GG/Discord: bombel#0351
Multikonta: Mijikuma
Post
autor: Ryū » wczoraj, o 21:42
M i s j a D
Zlecenie specjalne - Duma Pustyni
JIGEN 2/7
Goro – znany lokalnie jako właściciel stoiska Umakushi zaburczał głośno, gdy usłyszał z ust Jigena świętokradczą sugestię, że jego praca nie kwalifikuje się jako „wielki cel”. Na moment jego twarz przybrała odcień dojrzałego pomidora, a brwi zatańczyły groźnie… ale tylko na moment. Miał teraz poważniejsze problemy.
– Słuchaj, chłopcze! Nakarmienie głodnych brzuchów najlepszym yakitori w tej pustynnej prowincji to nie wstyd – to zaszczyt! Takim osiągnięciem sam bym się chwalił wnukom! Jak już jakieś będziesz miał, oczywiście! – zaryczał z entuzjazmem, po czym roześmiał się tak donośnie, że echo poniosło się po straganach.
Na sekundę zapomniał o presji.
Wytarł pot z czoła, jego wielkie oczy błysnęły nową nadzieją.
– Mów mi Goro! Dzisiaj jestem twoim szefem kuchni – a jak się spiszesz, to nie udźwigniesz tych monet, które ci zapłacę! Ale warunek jeden – musimy wygrać! Dzisiaj podobno na festiwalu mają być prawdziwi smakosze Yakitori i wybiorą najlepsze szaszłyki na całym festiwalu i to musimy być my! – wypalił, po czym zniknął za ladą i rzucił Jigenowi fartuch.
– Ubieraj się! Lecimy z tematem!
Wskazał paluchem na stoisko naprzeciw. Szyld krzyczał „Zeppin! ”, a obok przechadzał się wysoki, zadbany mężczyzna w kosztownym fartuchu i z szyderczym uśmieszkiem.
– Widzisz to? To Toro – mój brat! Własny brat, rozumiesz?! I postawił się naprzeciwko, żeby mi biznes ubić bo mu lubę podkradłem! A niech cię pies, Toro! – warknął, po czym przeklął coś jeszcze pod nosem, kompletnie ignorując, że Jigen wciąż tam stoi.
Po kilku sekundach wrócił do rzeczywistości.
– Dobra, koniec pierdół. Wskakuj za kuchnię. Umiesz się posługiwać nożem? Mam nadzieję, że tak, bo czas nas goni. Używamy trzech rzeczy: udko – dla soczystości, pierś – dla równowagi, skórka – dla chrupkości. Krojone na kawałki wielkości kciuka – nie mniejsze! Ludzie mają czuć każdy gryz. – Spojrzał badawczo na Jigena czy na pewno go słucha i rozumie.
– Weź udko. O tak. Skóra na dole, mięso do góry. Teraz patrz. Nie szarp, nie tnij jak drwal. Prowadź nóż jak prawdziwą katanę – z czcią. Ciągły ruch. Tu jest kość – widzisz? Tnij wzdłuż niej, nie przez nią. Delikatnie odseparuj mięso. To jak technika odpieczętowania – nie siłą, tylko precyzją, psia mać! Dobra. Kość oddzielona, teraz obcinamy te małe fragmenty twardej chrząstki. Ale nie usuwaj całego tłuszczu – to właśnie on sprawia, że mięso będzie soczyste! Bez niego wszystko wyjdzie jak stare onigiri – suche i smutne jak Toro, który dzisiaj wróci z płaczem do naszej mamusi! Ach, tak, już... teraz ułóż mięsko płasko. Poczuj jego strukturę pod dłonią. Kroisz w poprzek włókien, rozumiesz? To jak uderzenie z zaskoczenia – szybciej się rozpadnie w ustach, bardziej miękkie i pyszniutkie. Powtórz co zrobiłem, zobaczymy czy się nadajesz!
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość