Osada Sokoyama

Terytorialnie największa prowincja Karmazynowych Szczytów, zamieszkana przez Ród Kōseki. Daishi graniczy od północy i zachodu z morzem, na wschodzie z Soso, zaś południowa granica oddziela ją od Kyuzo i obszaru niezbadanego. Efektem tego jest możliwość tworzenia bardzo dochodowych szlaków handlowych i handlu morskiego przy - niestety - utrudnionym utrzymywaniu bezpieczeństwa włości. Podobnie jak pozostałe prowincje, dominuje tu krajobraz górski i lasy iglaste, z tą różnicą że dużo tu fauny - w tym tej drapieżnej, co na dłuższą metę może być dosyć niebezpieczne dla podróżników. Na ziemiach tych mieszkają również shinobi ze Szczepu Jūgo.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Grupa shinobi - co to właściwie było? Shinobi łączeni byli w grupy na różne misje, bo tak było łatwiej - oddział, zwłaszcza ten, który się uzupełniał, był w stanie zdziałać zazwyczaj więcej, niż pojedyncza jednostka. Dlatego zaczęli podróżować razem - on i Asaka. Byli grupą - taką dwuosobową, ale na tych papierach figurowali jako czteroosobowa. Nikogo to raczej nie zadziwi i nikt się tym nie przejmie, przynajmniej on tak uważał. Nie będą przecież nikogo ścigać, kto nie dopełnił takiego zobowiązania. Przyczepiliby się pewnie dopiero, gdyby Reira próbowała wracać i znów gdzieś się udać, przechodząc przez ziemię Yamanaka. O, wtedy byłby podpisik tu i tam, a wraz z podpisikiem i kłopoty, że dlaczego się pani nie stawiła wtedy a wtedy, pani KOSEKI, hęę? Ona się nigdzie nie wybierała, Teiren sobie poradzi, a ich dwójka zamierzała dotrzymać tej obietnicy, którą złożyli. Że w dwójkę? Na bezrybiu i rak ryba. Nie podrą ich zgody na przejście tylko dlatego, że zamiast stawić się z dwiema osobami więcej, przyszli sami. Tym, zdaje się, była drużyna - bo jak się okazuje grupa drużynie nierówna. Grupa to cyferki. Drużyna to ludzie o własnych osobowościach, imionach i zdolnościach.
Zaśmiał się cicho, słysząc ten udawany głos i wyciągnął kciuka w górę, skinąwszy głową. Ładnie, bardzo ładnie. Po tamtym wyskoku z baletnicy mogliśmy teraz przejść na stad-upowca. Asaka na scenie - jakby się tam czuła? Jak ryba w wodzie czy wkurwiona, że ludzie poświęcają jej tyle uwagi? Wkurwiona na pewno nie, białowłosa lubiła posiadać na sobie uwagę. Chyba tak dobrze się z tym oswoiła, że zaczęło się to jej aż podobać. Samo światło reflektorów nasunięte na jej twarz nie zawsze było przyjemne, ale to nic - wystarczy w końcu zbić reflektor.
- Czyli jednak polubiłaś mewy. - Zażartował, bo pamiętał, jak na nie biadoliła i jak bardzo ich nie cierpiała. - Cały rok w Sogen i ani razu nie popłynęłaś statkiem. - To nie było wypominanie, raczej głośne zastanawianie się. Ba! Całe życie w Karmazynowych i nigdy nie ruszyła się statkiem! Ale on też wolał podróże lądem, jeśli już miał przemierzać prowincje. Na statku mógłby mieszkać, ale jednak na statku nie miałeś szans na to, że nagle zobaczysz bandytów wiążących nagie kobiety łańcuchami do drzew. Jest się wtedy baardzo stratnym.
- Masz bliźniaka? - Ren był podobny kolorem włosów, ale już i tak można było krzyczeć o bliźniaku. W końcu w jakiej normalnej rodzinie rodzą się dzieciaki z takim ubarwieniem włosów? To na pewno nie mógł być gen dominujący! Inaczej więcej osób by tak chodziło. - Tak. - Była jak najbardziej Yamanaką, z krwi i kości. - Ją też poznałem na Kami no Hikage. Nawet ją lubię. Wiem, że przeżyła, bo spotkaliśmy się w poracie. - Co prawda ledwo wtedy kontaktował z rzeczywistością, ale kontaktował na tyle, żeby zapamiętać ją, Nikusi i parę innych osobistości. Tylko rozmowy... tych nie potrafiłby sobie przypomnieć. Zupełne się rozpływały. Ale nie ma co wracać do tamtych czasów - bardzo ponurych i niewartych wspominania. Żywcem wypalonych w jego głowie. - Nie wiem. To lekki problem, ale znajdę ją. - Z tymi oczami to nie było jakoś szczególnie trudne. Zapytać to tu to tam... tylko problem, że Inoshi była dość typową przedstawicielką swojego klanu i raczej ciężko o cechy charakterystyczne. Hm, bycie gówniakiem?
- Nic. To dziwi tylko mnie, bo kiedy wyrwałem się z Daishi to było pierwsze, na co wydałem zaoszczędzone pieniądze. Na wynajęcie łódki. Przepłynąłem wtedy z Ryuzaku no Taki na Hanamurę. - Chociaż zrobił to wtedy po to, że liczył na większy zarobek z okazji koronacji, która wtedy odbywała się na wyspie i turnieju, na który nawet za bardzo nie zerknął. Jakimś cudem - odwiedziny tamtego miejsca również oblepione były pewnym przykrym spojrzeniem. Zacisnął palce. - Bardzo. - Bez niej był niemal jak bez ręki, każda technika suitonu wymagała obecności wody, więc bez zbiornika był ogólnie rzecz ujmując - osłabiony. Woda niby była w powietrzu, ale żeby opanować sztukę wyciągania wody z powietrza, trzeba było się naprawdę napracować. Bardzo, bardzo napracować, zgłębić wszystkie sekrety tego żywiołu.
Oho, napnij brzuch? Nie brzmiało to zachęcająco, ale cokolwiek chciała zrobić, był pewien, że jest w stanie to wytrzymać. Ona też to wiedziała. Cofnął swoją rękę i wyprostował się, napinając mięśnie. Wszystkie komórki jego ciała grzmiały i wrzeszczały, wołając o ruszenie się, o skoczenie do przodu, o zatrzymanie Asaki, która bardzo wyraźnie się do czegoś przygotowywała. Może właśnie odtwarzała, fragment po fragmencie, obrazy z dzieciństwa i próbowała sobie przypomnieć, jak dokładnie ten ruch szedł, a może pozwalała właśnie działać pamięci mięśni i poddawała się pierwotnemu zmysłowi. W jej przypadku oba pewnie nachodziły się na siebie, ale to drugie dominowało. Dziewczyna rozpędziła się, ale widać było, że całej siły w to nie wkłada, że nie wsuwa w to serca, które było niezbędne. Mimo to uderzenie i tak było na tyle silne, żeby przesunąć go o trzy metry w tył, zapartego nogami o ziemię. Osłonił oczy jedną ręką, odruchowo, żeby piach do nich nie wleciał. Nie uczyniło żadnej krzywdy. Rozluźnił mięśnie i nabrał oddechu, gdy było po wszystkim.
- Zgadzam się. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem korzystałem z jakiejkolwiek techniki łuku. - Przyznał bez bicia. Znał te techniki, potrafił z nich korzystać, ale żeby je wykorzystywać? Strzała tak czy siak zabije. Po co więc filozofować. - Dziękuję. Włożyła w to całe serce, nie mógłbym jej zawieść.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Asaka »

Asaka na scenie nie czułaby się najlepiej. Tak, przyzwyczaiła się już do tego, że zwraca na siebie uwagę, jak nie wzrostem czy ogólnie wyglądem, to niewyparzonym jęzorem i pyskatą buźką, którą niektórzy w Daishi uważali za całkiem ładną. Tyle, że przez jej ogólne zachowanie większość mężczyzn myślała – i całkiem słusznie – że to za wysokie progi na ich nogi, a przecież nie miała nawet dobrego urodzenia. Jednak wieczna uwaga nie była jej na rękę – ale to przecież tego właśnie chciała przez całe życie, prawda? Uwagi. A mama miała rację; należy uważać, czego się sobie życzy, bo Los lubiła te życzenia spełniać na bardzo pokrętny sposób.
- Do mew mogłabym strzelać shurikenami. Idealny cel do ćwiczeń. Te małe gówniaki do niczego innego się nie nadają – gówniaki, heeh… Skrzeczało to, darło dzioba, srało gdzie popadnie, robiąc pułapki dla nieuważnych. Zupełnie jak gołębie w każdeym innym miejscu. Gołębi też nie cierpiała. I uważała je za taki sam cel dla gwiazdek i kunai jak mewy. - Miałam lepsze rzeczy do roboty. Ratowanie dzieci przed niedźwiedziami, mordowanie stonek na polu ziemniaków… - zaczęła wymieniać, odginając przy tym palce, przy czym przy tym ostatnim aż prychnęła pod nosem. Cholerne stonki. Wszystko później śmierdziało przez te robale, wszystko, kąpała się po tym dobre dwie godziny. Pomijając, że kompletnie nie zrozumiała na początku dziadziusia, który ze stonkami miał problem i biedna myślała, że stomka to jakiś nowy rodzaj… czegokolwiek nowy rodzaj.
Podróże morzem wydawały jej się nudne. No bo… co tam się może zdarzyć? A te kobiety przywiązane łańcuchem do drzewa… Należało dodać, że łańcuch miał kolce, a kobiety (i mężczyźni, tyle, że z jakiegoś powodu całkowicie ubrani) miały być podpalone i spalone ku uciesze tłumu składającego się z… pięciu bandytów.
- Nie mam. To po prostu mój brat. Mam jeszcze siostrę – ale siostra nie była do niej tak bardzo podobna; może co najwyżej jakimś szczegółem typu kształt nosa, może oczu. Raczej nic, co rzucałoby się w oczy od razu. Ale jej brat faktycznie był do niej dość podobny; do niej i do ojca, to te białe włosy i wybuchowy charakter. Podobieństwo wręcz uderzające. - Kami no Hikage? – to nie było pytanie, raczej po prostu zdziwienie. Sporo się tam wydarzyło, ale faktycznie nie było sensu do tego wracać czy wypytywać. Historia sama się rozwijała, jak rozwijał się pąk kwiatu lotosu na tafli jeziora. - Niech będzie, poszukamy jej – może faktycznie uda się ją znaleźć… Tyle, że wojenna zawierucha cholernie spokojnej prowincji mogła być nieco problematyczna. Ale to się okaże na miejscu. Przecież tyle mogła dla niego zrobić, poszukać kogoś, o kim myślał, skoro tak bez wahania skoczył w tę wojnę zaraz za nią, żeby nie zostawić jej z tym samą. Bogowie jej świadkami, że bez Shikaruia pewnie odwaliłaby coś arcydurnego.
- No a ja leniwie przemaszerowałam przez Karmazynowe Szczyty i Wietrzne Równiny i zatrzymałam się w Sogen. A pewien niezbyt rozgarnięty Uchiha zaprosił mnie do zamkniętej herbaciarni – nawet rozłożyła ręce w geście rezygnacji, bo to też pokazywało, dlaczego ma o Uchiha i o całym Sogen takie a nie inne zdanie. Debile. Kto zamyka herbaciarnię tuż po zmierzchu, gdy większość ludzi kończy swoją pracę i chciałoby gdzieś odpocząć? Tylko i wyłącznie sogeńczycy. Asaka wręczyłaby im własnoręcznie wystrugany order z ziemniaka, gdyby tylko jej się chciało. - Jak tam było? W Ryuzaku no Taki i na Hanamurze? – zapytała po chwili, ciekawa innych miejsc, jak to ona, zwłaszcza tych, w których jej nie było.
Zaciśnięcie dłoni nie umknęło jej uwadze i Asaka uśmiechnęła się lekko.
- Nie martw się, tutaj w Daishi wody będziesz mieć pod dostatkiem. Jak nie morze na północy i zachodzie, to mnóstwo jezior i gorących źródeł. Woda jest tutaj niemalże na każdym kroku – mówił jej, że słabo kojarzy Daishi, prowincję, z której pochodził, wiele z tego mogło mu umknąć. Ale cóż, taka była prawda. Nie trzeba było dużo szukać, by natknąć się tutaj na jakąś wodę, a już teraz, pod koniec jesieni, gdy niemalże ciągle lało, to już w ogóle. Raj dla suitonowca.
Asaka odetchnęła z ulgą, gdy cofnęła już wyciągniętą rękę, którą przed chwilą uderzyła w Shikaruia, odpychając go dość skutecznie w tył. Bała się, że przedobrzy, ale jednak to, że był przygotowany na cios i to, że nie włożyła w to całej swojej siły było wystarczające, by czarnowłosy nie wyrżnął o znajdujące się niedaleko drzewo. Wtedy… Wtedy mogło nie być za ciekawie. Dziewczyna wyprostowała się i poruszała kilka razy palcami, nabrawszy powietrze w płuca. To była mała rozgrzewka, przypomnienie sobie kilku ruchów, których uczyła się kiedyś, a których ze względu na ograniczenia swoich mięśni i ciała, nie potrafiła poprawnie wykonać. Dzisiaj się udało. Jej złote tęczówki prześlizgnęły się po sylwetce Sanady, po czym zatrzymały się na jego twarzy.
- Boli? Starałam się nie przyłożyć ci za mocno, żeby cię nie wywaliło gdzieś dalej – a że bolało… Ją bolało w młodości, gdy obrywała tą techniką. Ale ona była dość delikatnym dzieckiem, porcelanową laleczką – heh… Nie do końca, ale brakowało jej krzepy czy wytrzymałości, by przyjąć na siebie pełnię, czy nawet połowę siły, uderzenia. - Myślę, że nie zawodzisz – jak miałby? Był naprawdę utalentowanym shinobi, w dodatku nie był głupi, a wręcz przeciwnie. Mori nie widziała w nim absolutnie niczego złego. Zapatrzyła się na niego chwilę, z tą psotliwą iskierką w oczach, lecz koniec końców machnęła na niego ręką, zapraszająco, by podszedł, dając tym samym do zrozumienia, że nie zamierza już nic ćwiczyć. - Herbaty? – zapytała, przypomniawszy sobie o dzbanuszku, który pilnował jej klon, który za chwilę rozsypał się w drobny mak, zupełnie jak zwierciadło, które do tej pory stało sobie obok ławki i nikomu nie przeszkadzało.
Zapytała, a jakże, ale sama opadła na ławeczkę i wzięła dzbanuszek w ręce, przy okazji sprawiając, że tuż obok niej na siedzisku wyrosły dwie, półprzezroczyste czarki zabarwione rubinem kryształu, który kontrolowała. Nalała płynu o obu i sięgnęła po jedną z nich.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Shikarui »

Białowłosa nie wydawała się być osobą o bogatych zdolnościach aktorskich. Zawsze miała ten wyraz twarzy "a chcesz wpierdol?!", a jak nie miała, to można było z niej czytać jak z otwartej księgi. Zawsze mogły wkraść się jakieś przekłamania, co prawda, do odczytanych tekstów, ale to już kwestia umiejętności czytającego, nie aktora. Nie lubiła być przekłamana i nieautentyczna, co? Chociaż pewnie nie raz próbowała udawać... co, lepszą, niż jest? Osobę, którą świat chciał ją widzieć. Nie swoja skóra, ale skóra narzucona przez ogół - ona nie nadawała się do takich szarlataństw. To, że mogłoby chodzić chociażby o wszystkich tych bawidamków i zakochanych, co oglądali się za białowłosą, a potem uważali ją za "wyższą ligę" nawet Shikaruiemu do łba nie wpadło. Było coś nietykalnego w jej postawie, w jej sylwetce - wystarczająco dumnego, żeby trzymać rączki przy sobie i do boginki odnosić się z odpowiednim szacunkiem, a nie wyciągać ramiona od razu po to, co niedostępne. Kwestia urodzenia nie miała tu wiele do rzeczy - chodziło o to, jak ona sama się prezentowała. I znów - nie było w tym niczego przekłamanego, bo Asaka była ostatnią kobietą, która oddałaby się w ramiona pierwszego lepszego. Niektóre życzenia naprawdę trzeba było wypowiadać szeptem. Cicho, w głębi swoich piersi, żeby na pewno nikt nie usłyszał. Delikatnie, jak płatek niezapominajki na wietrze. Ostrożnie, jak ostrożnie poruszał się kot, kiedy nocą wilki obwieściły polowanie.
- Mnie denerwują bardziej gołębie. - Mewy były tak nieodłącznym elementem portów, że nie potrafił ich nie lubić. Darły się, racja, ale ich darcie się było nawet na swój sposób kojące - bo kiedy słyszałeś mewy oznaczało to, że wielka woda musi być już niedaleko. Może za tamtą wydmą, a może za linią lasu, która oddzielała cię od celu, co wzywał i mamił. Gdziekolwiek to było - było blisko. Niby gołąb również był nieodłącznym elementem miasta, ale ich gruchanie... o zgrozo, jak Shikarui go nienawidził, zwłaszcza ze swoim czujnym snem. - Kiedyś musisz mi pokazać. - Wyciągnął ręce, pokazując wyimaginowane rzucanie shurikenami. Piu, piu, piu! Pogromczyni mew - nie tylko pogromczyni stonek! - Mordowałaś stonki? A sądziłem, że to ja robiłem już wszystko. - Uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem, nie ze złośliwości, w końcu był osobą, która wiedziała, że żadna praca nie hańbi, ale o takiej pracy jeszcze nie słyszał! Ratowanie dzieci przed niedźwiedziami było przy tym zupełnie normalne i wtapiające się w tło codzienności shinobi. - Jak to było z tym niedźwiedziem? - Niby zwykły zwierz... ale nie. Shikarui nie ignorował natury, stado wilków czy jeden niedźwiedź potrafiły być groźniejsze od niejednego shinobi. Posiadały to, czego większość ludzi nie posiadała, co zatracili w etapie rozwoju i ewolucji - instynkt. Potrafił je gubić, ale sprawiał też, że byli niezastąpionymi łowcami.
- Jesteś najstarsza? - Nie to, żeby specjalnie się chciał narzucać, w końcu tematy o rodzinie były u nich tematem tabu, ale był ciekaw, najzwyczajniej w świecie ciekaw, a że, jak powiedziała Asaka, ta dwójka jeszcze żyła, to w pytaniu o nich nie było niczego złego. Damn, nie było złych pytań między nimi - były tylko te, które bardziej bolały. Skinął głową. - Dziękuję. Pewnie i tak jej nie będzie. - Wypędzona przez bitwę na front - oto, czego się spodziewał, ale rozejrzeć się zawsze można było. Parę godzin nie zrobi im różnicy, skoro już mieli pewność, że Daishi nie płonęło i nikt tu nie mordował noworodków na ulicy, a dziewic nie składano w rytualnej ofierze dla boga wojny.
- Do zamkniętej herbaciarni? - Chyba czegoś tutaj nie rozumiał, albo Asaka się przejęzyczyła? Usiadł obok niej, na ławeczce. Herbata jeszcze nie zdążyła całkiem ostygnąć, ale była już dość letnia. Przy tej pogodzie nic dziwnego. Na szczęście gruba porcelana trzymała dość skutecznie jej temperaturę. W twarzy Asaki nie widział jednak typowego "ups, pomyliłam się", nie, nie - wydawała się wręcz zgorszona tym, co przyszło jej w towarzystwie tamtego Uchiha przeżyć. - Czuję, że to przygoda jeszcze bardziej ciekawa, niż opowieść o stonkach. - No, na to wyglądało, tam nie było nawet o czym opowiadać - tu trach butem, tam trach butem i już stonki nie żyją. A tu? Brzmiało niemal jak pełen dreszczy i emocji napad na bank, tylko zamiast ryo kradłeś herbatę. - Ryuzaku no Taki jest miastem kupieckim, więc mają towary z całego świata. Aka powtarzał zawsze, że ludzie rządzący miejscami takimi jak Kami no Hikage i Ryuzaku no Taki powinni spłonąć, bo są fałszywi i... wiele innych epitetów. - Tak... poczucie sprawiedliwości tamtego chłopaka było iście... ogniste. Jak święta inkwizycja, która chce uderzyć we wszystkie, co według niego było złe. - Jest tam bardzo ciepło, pełno oliwnych gajów. Wszędzie są kramiki i ludzie są bardziej uśmiechnięci. To chyba przez słońce. - W deszczowych terenach jakoś ludzie byli zawsze bardziej ponurzy, tylko w sumie czemu..? Shikarui uwielbiał deszcz, ale nawet on miał dość, kiedy w Sogen padało zbyt długo. Gnuśniało się w domu, dostawało pierdolca, zdrowy człowiek musiał wychodzić, ruszać się, czynić cokolwiek. Nikomu nie służyło zbyt długie siedzenie na dupsku. - Hanamura jest zimna i pełna drzew wiśni. Byłem tam, kiedy koronowano Cesarza i odbywał się turniej. Miasto było pełne ludzi, tłok wszędzie. Główne ulice były przystrojone lampionami i wstążkami. Ładnie było. - A jak tam było..? No... ładnie było. Normalnie. Jak wszędzie indziej.
- Naprawdę? - To, że było morze, to akurat wiedział, ale nie wiedział, że Daishi pełne było jezior. Gdyby tak się nad tym zastanowić, to logiczne - w końcu tereny górzyste, dodatkowo rzek spływających z tych gór było sporo.
- Nie boli. - Przesunął dłonią po swoim ubraniu, przygładzając go w okolicy brzucha, żeby przekonać się, czy rzeczywiście nie boli. Opadł na ławeczce. Słońce już zachodziło. Mimo to żadne z nich już niczego nie mówiło. Siedzieli w ciszy, podziwiając chowające się za horyzontem słońce, wsłuchując się w cichnący szmer miasta, aż nastała zupełna cisza, a mróz nocy przegonił ich z powrotem do karczmy. Na drugi dzień zebrali się - i ruszyli załatwić swoje sprawy w Soso. Przypilnować magazynów z żywnością, też mi wielkie zlecenie. Zeszły im kolejne dwa tygodnie, nim znów zawrócili do Daishi.
Czekał na nich ciepły dom.
[/zt z Asaką]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Naoki
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
GG/Discord: Abur#4841

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Naoki »

Czy nigdy nic, nie może iść łatwo? W sumie sam początek tego wszystkiego zapowiadał się na coś bardzo łatwego i przyjemnego, ale czym dalej w las tym bardziej pod górę. Chociaż obecnie było z górki, przynajmniej tak fizycznie. Sanki nie należały do najlepszego środku transportu, jednak dało się go łatwo wykonać, przez co wydawał się idealny na ten moment.
Same wyjaśnienia dziewczynki zbytnio w niczym tu nie pomagały, chociaż informacja o umiejętnościach matki mogła być przydatna, o ile dziewczynka tylko z nimi nie przesadzała, jak to w naturze momentami mają dzieci. Na pewno będzie z tym trochę zabawy i szukania. Kto by się tego spodziewał. Na pewno nie Naoki, który liczył, że wszystko pójdzie łatwo i gładko, a tutaj kolejne komplikacje, mała nie wie gdzie mieszka. No wspaniale! Lepiej być nie mogło.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się. Jakoś sobie z tym poradzimy. - odparł, ze spokojem. Wiele mówić raczej nie musiał, zwłaszcza że przydałby się jakiś dobry plan jak zlokalizować jej dom.
- A pamiętasz chociaż jak wygląda twój dom? Albo jego okolica? - dodał, po chwili. Jedno proste pytanie, które mogło wiele ułatwić w zlokalizowaniu jej domostwa. Chyba, że wszystkie domy w okolicy wyglądają tak samo. Wtedy to staje się o wiele trudniejsze i jeszcze mniej przewidywalne, a samo poszukiwanie może zająć o wiele więcej niż dotarcie do miasta.
Jednak, jak w każdym mieście. Powinny znajdować się tutaj służby, które powinny dbać o bezpieczeństwo ludzi. Może one będą w stanie jakoś pomóc? A ich odróżnienie w tłumie ludzi, nie powinno być trudne. W końcu strażnicy posiadają swój charakterystyczny ubiór. Przez co chłopak rozglądał się za takimi osobami, które miał zamiar zaczepiać i pytać się o parę rzeczy.
- Przepraszam. Poszukuje domu tej dziewczynki, znalazłem ją w górach. Przydałaby się jej pomoc medyka, ja średnio się na tym znam. Dodatkowo nie pamięta gdzie mieszka. Nikt nie zgłaszał zaginięcia dziecka? - mówił, o ile natrafiał na odpowiednie osoby, które potrafiłby udzielić mu takich informacji, a jak na takie nie trafiał. To chodził sobie po ulicach razem z dziewczynką. Oglądając wszystkie domy i pytając się jej co chwilę, czy coś w okolicy wydaje się jej znajome. Niestety to powoli chyba przeradza się w zabawę, ciepło i zimno. Tylko ile ona finalnie zajmie? Na pewno będzie wiadomo niedługo.
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie. Obrazek
Kana Yuki

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kana Yuki »

11/15Zagubiona
[ Naoki - misja D ]

[/center]
0 x
Awatar użytkownika
Naoki
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
GG/Discord: Abur#4841

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Naoki »

Na pewno to łatwe nie było, sama dziewczynka także nie planowała tego ułatwiać do samego końca. Informacje przedstawione przez nią. W sumie były całkiem przydatne, gdyby nie fakt że większość domów prezentuje się w podobny sposób co opisany przez nią. Przez co chłopak jedynie westchnął, wiedząc że będzie musiał się z tym wszystkim trudzić. Teraz pozostało jedynie znaleźć odpowiednią osobę, która udzieli odpowiednich informacji.
Łatwe to nie było, a jak w końcu trafiła się odpowiednia osoba, musiała być dziwna i przedstawić jeszcze coś co było w tym wszystkim zbędne. Chociaż trochę pomogła, przez co chłopak grzecznie jej podziękował za wskazanie domu, który niestety zbyt dobrze się nie prezentował, a teraz pozostało chyba coś trudniejszego. Wyjaśnienie znaczenia słowa, które powiedziała kobieta. Sam Naoki znał jedynie powierzchowne znacznie tego słowa, ale nie planował przedstawiać go małej dziewczynce, która powinna pozostać jeszcze nieświadoma.
- Ja w sumie, sam zbytnio nie wiem. Będziesz się musiała zapytać mamy. Jednak przynajmniej teraz wiem gdzie Cię zabrać. - odparł. Spokojnym i opanowanym głosem, ładnie uśmiechając się do dziewczynki. By po tym zacząć ciągnąć kryształowe sanki pod jej dom, gdzie zatrzymał się i skierował w stronę drzwi, żeby do nich zapukać. Zapewne musiał nieco poczekać pod drzwiami nim ktoś mu otworzy. Teraz miał czas by przyjrzeć się wszystkiemu dookoła domu i ocenić jego stan. Po czym mógł chyba wszystko wyjaśnić kobiecie, która tu mieszka, przedstawiając jej całą historię. Gorzej jak otworzył ktoś inny, wtedy trzeba było prosić o możliwość porozmawiania z kobietą. Dobrze, że dziewczynka została przy sankach i ulicy. Tak było dla niej najlepiej, ciężko się spodziewać tego co się stanie.
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie. Obrazek
Kana Yuki

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kana Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Naoki
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
GG/Discord: Abur#4841

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Naoki »

Sprawa chyliła się powoli ku końcowi. Przynajmniej to mogłoby się zdawać, może i sama osoba, która przedstawiła mu informacje gdzie znajdzie matkę dziewczynki, nie należała do osób najmilszych. Jednak była pomocna i to bardzo, gdyby nie to zapewne chłopiec musiałby latać od domu do domu z małą czekając na moment aż rozpozna swój dom, a to mogłoby trochę zająć. W końcu jeżeli liczy się na ślepy traf, nawet posiadając sporą szansę powodzenia ona może po prostu zakpić i ostatnim odwiedzonym miejscem będzie to ostatnie.
Teraz jednak nie było takiego problemu, mógł udać się prosto pod wskazane miejsce, gdzie mała praktycznie od razu rozpoznała swój dom. Sam jego wygląd nie napawał zbytnio nadzieją na dobre warunki, ale ponoć miłość jest ważniejsza od pieniędzy, a tego raczej Tsuki nie brakowało.
Po pewnej chwili drzwi zostały otworzone, a w nich znalazła się kobieta, nie wyglądała zbyt dobrze. Można rzecz, że przypominała obraz nędzy i rozpaczy, czego nie można powiedzieć o jej córce, zapewne przeznacza wszystko na jej wychowanie nie martwiąc się o siebie.
- Spotkałem ją w górach. Trafiła tam ponoć za kotkiem. Nic poważnego raczej jej się nie stało, chociaż nie znam się na medycynie. Jedynie narzekała na ból kolana. - powiedział, spokojnym głosem. Chcąc nakreślić kobiecie całą sytuacje, w jakiej spotkał dziewczynkę. Pomijając oczywiście fragment o wilku. Niema potrzeby martwić jej nadaremno, zwłaszcza że to zwierze miało dość marginalną rolę w tym wszystkim.
Może i niechętnie, ale zielonowłosy zagościł w domu kobiety, mając okazję przyjrzeć się wnętrzu domostwa. Na pieniądze, nie mam co liczyć, ale i tak one są mi zbędne. Ważne, że Tsuki jest cała i może będę w stanie jeszcze jakoś im pomóc. pomyślał, kierując się w miejsce, które zostało mu wskazane przez matkę małej. Przynajmniej była uprzejma i zaproponowała herbatę, niegrzecznie byłoby odmówić, ale jednak po co niepotrzebnie kogoś trapić dodatkowymi obowiązkami.
- Podziękuje. Nie musi Pani podawać mi herbaty. Jestem Naoki. W skrócie N. - powiedział, uśmiechając się przy tym. Trzeba być chociaż miłym taką odrobinę. Przynajmniej zagościł tutaj chwilę, te parę minut by mieć czas żeby zastanowić się nad tym co powinien zrobić.
- Ja będę się powoli zbierać, muszę wrócić do swojej wioski i zająć się treningami. - powiedział, powoli podnosząc się z krzesła, na którym siedział. Jednak nim odsunął się od stołu, sięgnął do dużej torby, która miał przy sobie i wyjął z niej 300 ryo, które położył na stole.
- Może nie jest to jakoś wiele. Jednak proszę to przyjąć. Pani przyda się to o wiele bardziej niż mi, zwłaszcza że ma Pani na wychowaniu córkę. - dodał, po czym odszedł od stołu i skierował się w stronę wyjścia, by opuścić dom. Oczywiście także nie zabrał swoich pieniędzy, o ile kobieta chciała mu je oddać. Raczej dość szybko uda mu się odzywać te pieniądze, a może w niedalekiej przyszłości uda mu się tutaj wrócić by sfinansować im lepszy dom i lepsze warunki do życia. Momentami trzeba być dobrym i pomocnym dla innych, zwłaszcza w takich, gdzie dobre serce ma wielkie znaczenie.
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie. Obrazek
Kana Yuki

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kana Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Naoki
Gracz nieobecny
Posty: 668
Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
GG/Discord: Abur#4841

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Naoki »

Chłopak czuł się dobrze z tym co zrobił, spełnił dobry uczynek, który raczej zbyt wiele mu na razie nie przyniesie, ale jednak dawał mu poczucie lekkiego spełnienia. W końcu nie ma nic piękniejszego od ludzkiego szczęścia. Niestety nie mógł także odmówić herbatki, mimo że to zrobił ona i tak została mu podana. Więc jakby ją teraz tak po prostu zostawił, wszystko skończyłoby się jeszcze gorzej.
- Dziękuje. - odparł spokojnie, podnosząc naczynie z herbatką by napić się jednego łyka, oczywiście wcześniej dmuchając by nie poparzyć swoich ust. Gdyby on teraz potrzebował pomocy medycznej byłoby to dziwne, a tym bardziej niezbyt na miejscu.
Chociaż i tak zrobił już coś głupiego, co uzmysłowił sobie dopiero po chwili, a efektem tego były lekkie rumieńce wstydu na twarzy.
- Przepraszam. Nie chciałem by to tak wyglądało. Chciałbym po prostu jakoś bardziej pomóc. Pani i pani córce. - odparł, lekko załamującym się głosem. Teraz chyba nie miał większego wyjścia jak zabrać swoje pieniądze i to co dala mu kobieta. Jakby teraz odmówił, całkowicie pogrzebałby swoje wcześniejsze starania. Czemu to wszystko jest takie trudne. Przynajmniej teraz mógł opuścić ich dom i wyruszyć w stronę własnej wioski. By spędzić tam noc i nieco odpocząć. Następny dzień zapewne będzie cięższy od tego, zwłaszcza że planował pojawić się znowu w domu Tsuki, może będzie mógł jakoś pomóc, albo będzie tylko nachalnym gościem i samemu poczuje się jeszcze głupiej oraz gorzej niż przed chwilą. Trzeba poćwiczyć współpracowanie z ludźmi.

z/t
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie. Obrazek
Kana Yuki

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kana Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Kobayashi Guren
Gracz nieobecny
Posty: 46
Rejestracja: 29 gru 2018, o 11:36
Wiek postaci: 19
Ranga: Doukou
Widoczny ekwipunek: Torba na prawym pośladku

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kobayashi Guren »

Guren próbował sobie wyobrazić, jakby ta przechadzka wyglądała, gdyby Chiyo dalej była w nie najlepszym humorze. Oczywiście zakładając, że pomimo to dalej zechciałaby się udać wraz z bohaterem tam, gdzie miała jeszcze pewne sprawy do załatwienia. Obraz, jaki powstał w jego głowie, szybko przeszedł z niepoważnego w dość straszny. Gdy Kobayashi nagle zaczął widzieć swoją nową znajomą, okładającą go tą prowizoryczną torbą z wciąż spakowanymi produktami, wykrzykującą przy tym obelgi które z ust żadnej panny nie powinny się wydostać, natychmiast wyłączył wyobraźnie. Dla ułatwienia pokręcił przy tym krótko, acz gwałtownie, głową i wrócił dzięki temu myślami na właściwy tor. Miał tylko nadzieję, że ten obraz nie będzie go prześladował w koszmarach.
Na chwilę obecną Guren nie miał co się martwić. Chiyo dalej wykazywała się pozytywnym, a tym samym łatwiejszym do poradzenia sobie, humorem. Nawet potrafiła odpowiadać równie żartobliwie na śmieszki bohatera. Aż ciężko było uwierzyć, że nie tak długą chwilę temu to dziewczę rzucało mięsem tak skutecznie, jak nie jeden facet. I choć Guren bardzo chętnie by o tym zapomniał, to jego mózg nie był skłonny do współpracy w tej sprawie. Co się raz usłyszy i zobaczy, nie da się po prostu odsłyszeć i odzobaczyć.
Spojrzał na swoją towarzyszkę, gdy ta postanowiła zainicjować dalszą rozmowę i spróbować wyciągnąć nieco szczegółów z osoby bohatera. Jakby tego nie zrobiła, to on sam by w końcu zagadał, nawet jeżeli sama obecność Chiyo wydawała się mu nader sympatyczna.
- Z nie tak daleka. Pochodzę z... - Przerwał, a następnie na jego twarzy zawitał bardziej cwany wyraz - prowincji zaczynającej się na "d" i kończącego na "i".
Choć normalna odpowiedź byłaby bardziej taktowna, to zważywszy na poprzednie, pozytywne reakcje ze strony dziewczyny, Kobayashi postanowił nieco urozmaicić swoją. Poza tym nie wątpił w bystrość swojej towarzyszki i wątpił, że jego zagadka sprawi jej duży kłopot. A jeżeli tak, to na pewno doda to nieco komedii tej rozmowie.
- Nie jestem tutaj w jakimś konkretnym celu. Trafiłem do Sonoyamy przypadkiem. - Uśmiechnął się szerzej i zamknął lewe oko - Ale jak chcesz, to możesz uznać to za przeznaczenie, skoro na Ciebie trafiłem.
Wolał uniknąć rozprawiania na temat szukania miłości. To jak kroczenie po cienkim lodzie, szczególnie przy rozmowie z kobietą-potencjalnie-singielką. Choć Chiyo mogła nie stwarzać wrażenie typowej niewiasty, którą rajcowały takie tematy, to Guren i tak wolał być ostrożny. Jeszcze palnąłby coś nieodpowiedniego, został źle - albo wręcz przeciwnie, zbyt dobrze - zrozumiany i wymiana zdań z jego rozmówczynią zeszłaby na niewygodny tor. Nie mógł ryzykować utraty możliwości zjedzenia przygotowanego przez Chiyo obiadu.
- Tak to już z nami chłopakami jest, że lubimy sobie pofantazjować o dziewczynach. Nawet w dość śmieszne sposoby. - Zaśmiał się. - Poza tym, kto wie? Może kiedyś zdarzy mu się wyłowić jakąś pannę, którą z jednego czy innego powodu znalazła się na środku morza? Może to nie będzie do końca syrena, ale...no wiesz.
Zaśmiał się krótko.
0 x
Obrazek
Kana Yuki

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kana Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Kobayashi Guren
Gracz nieobecny
Posty: 46
Rejestracja: 29 gru 2018, o 11:36
Wiek postaci: 19
Ranga: Doukou
Widoczny ekwipunek: Torba na prawym pośladku

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Kobayashi Guren »

Specyficzny charakter Chiyo był swoistym powiewem świeżości dla Gurena. To nie tak, że nie miał do czynienia z chłopczycami wcześniej. Jego praca wręcz gwarantowała mu kontakt z kobietami o różnorodnych usposobieniach. Ale w Kurikara nie zawsze miał okazję do dokładniejszego poznania specyficzności poszczególnych panien, bo nie wszystkie skłonne były wymienić z nim paru słów niezwiązanych z ich zamówieniem. Albo sam był średnio do tego zdolny. Dlatego też bardzo cieszyła go luźna pogadanka z jego obecną rozmówczynią, która nie tylko odznaczała się urodą, głową na karku i niezważaniem na słowa przy wzmożonym stresie. Była też otwarta i żartobliwa w kontakcie z Gurenem. Konwersowało się z nią lekko i przyjemnie, co - gdzieś z tyłu głowy bohatera - go trapiło. Jeszcze poczuje się tak swobodnie, że zacznie używać bardziej zbereźnego słownictwa. Na domiar tego coś podpowiadało czarnowłosemu, że nawet wtedy nie powinien spodziewać się typowej reakcji, będącej czymś między liściem w twarz i kopem w klejnoty rodzinne, zważając na specyficzne usposobienie Chiyo. Ale dalej nie chciał ryzykować, skoro dotychczas wszystko szło w odpowiednim kierunku. Na szali stał obiad.
- Jednym przeznaczone jest dokonać czegoś niezwykłego, o czym będzie mówione i pisane przez kolejne lata. Mnie natomiast dane było najpierw zrobić coś, żeby ukoić Twoje nerwy po niefortunnej "ucieczce" transportowanych przez Ciebie rzeczy, a następnie...cokolwiek, w czym planujesz skorzystać z mojej dalszej pomocy, gdy znajdziemy się na miejscu. Ale czy czyni mnie to mniejszym bohaterem?
Ktoś znający sekrety Kobayashiego zapewne by parsknął śmiechem wiedząc, że tylko grał sztampowego protagonistę. Ale skoro w grę nie wchodziło jakieś zadanie, które miało niski, jeżeli nie minusowy, współczynnik moralności, to mógł sobie na to pozwolić. Aż przeszło bohaterowi przez głowę, że jak niedługo nie będzie miał okazji zrobić czegoś pod przykrywką Byakuro, to będzie trudno mu tę rolę grać, gdy okazja się w końcu znajdzie. Zapamiętał, by w niedługim czasie coś w tym kierunku poczynić. Może się poszwęda po mroczniejszych zakamarkach swej prowincji licząc na szybki zarobek, a przy okazji zaspokoi swoje sadystyczne, dyktowane przez własną krew, żądze? Myśl na później.
- No popatrz! Nie dość, że spełniam swoją narzuconą z góry powinność, to jeszcze mogę na tym zarobić. Jak dla mnie to jest przyjemne z pożytecznym. - Puścił Chiyo oczko.
Gdy dotarli na miejsce, co wydawało się być domostwem nowo poznanej znajomej, Guren przymrużył oczy i uśmiechnął się cwaniacko.
- Ty nie chcesz, żeby sprowadzał wyłowionych z morza blondynek, a sama mu w sumie przyprowadzasz przypadkowo napotkanego, acz pomocnego bruneta. Czy to sprawiedliwe?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Poza komentarzem na jego słowa, oczekiwał też możliwości wejścia do nie swojego domostwa, gdzie - jak się Guren domyślał - czekał ojciec Chiyo. Teraz tylko spróbować uniknąć nieporozumień, a tym samym niepotrzebnych komplikacji, i reszta powinna pójść gładko. Z akcentem na "powinna".
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 468
Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū

Re: Osada Sokoyama

Post autor: Inoyū »

0 x
PH BANK GŁOS

Obrazek

· 鹿 ·
ODPOWIEDZ

Wróć do „Daishi”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości