Wioska Nagano

Kraj kupiecki położony nad morzem, na wschód od Prastarego Lasu. Graniczy z prowincjami Atarashi, Antai, Midori i Kaigan. Ryuzaku no Taki jest znane ze swojego bogactwa i szeroko zakreślonych wpływów - związane jest to z dobrym położeniem i łatwym dostępem do morza, czym nie może się pochwalić Shigashi no Kibu. Kraj ten ma bardzo żyzne gleby i przyjazny klimat, co korzystnie wpływa na dobrobyt jego mieszkańców. Na terytoriach tej prowincji, wśród nielicznych pagórków, można też znaleźć główną świątynię Wyznawców Jashina. Na północy, tuż przy granicy z Atarashi znajduje się z kolei Sarufutsu – miasteczko będące siedzibą szczepu Uchiha i Gazo - oraz Hachimantai - wioska, gdzie znajdują się Wyrzutkowie Cesarscy - Yuki.
Awatar użytkownika
Takashi
Posty: 1137
Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa

Wioska Nagano

Post autor: Takashi »

0 x
TakashiMinamotoRokubi
themekpgłosphbankbrudnopis

Obrazek
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 309
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Wioska Nagano

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Wszystko tu wyglądało zbyt... sielsko. Jakby ktoś celowo namalował ten obrazek, żeby rozmiękczyć obronę. Śmiech dzieci, zapach jedzenia, cień spokojnych gestów — zbyt doskonałe tło, by nie budziło podejrzeń. Mój wzrok prześlizgiwał się po twarzach przechodniów, po szczegółach architektury, po ruchu powietrza między ścianami domów. Każdy detal notowałem bez słów, ale nie szukałem piękna. Szukałem ukrytego ostrza. Narumi szła pewnym krokiem, ale w jej postawie było coś, co nie dawało mi spokoju. Spokój, który wydawał się zbyt głęboki jak na osobę, która ledwo uszła z życiem. Koneko — jak zwykle pełna empatii — zdawała się przeżywać wszystko mocniej niż sama poszkodowana. A ja? Ja po prostu nie umiałem tego kupić. To wszystko pachniało jak zasłona. Ciepła, miękka, tkana ze wspomnień i uśmiechów, która miała ukryć coś dużo mniej niewinnego. Gdy Koneko mówiła o swojej walce, Narumi zareagowała zbyt poprawnie. Za szybko. Jakby znała już tę historię i miała przygotowaną odpowiedź. A może po prostu chciała się wkupić? W każdym razie... coś tu nie pasowało. I dopóki nie odkryję co — nie zamierzam odwracać wzroku ani na sekundę. Ale może po prostu jestem zbytnio na nie na wszystko? I się tylko boczę dla zasady? Ale może po prostu jestem zbyt ostrożny. Zbyt chłodny. Może nauczyłem się odrzucać z góry wszystko, co wygląda zbyt dobrze, tylko dlatego, że nie pasuje do schematu, który sam sobie zbudowałem. Może to nie świat jest podejrzany, tylko ja jestem zamknięty. Ile razy coś autentycznego przeszło mi przed oczami, a ja patrzyłem na to jak na pułapkę? Czy każde dobro musi być próbą oszustwa? Może ich ciepło to nie teatr, tylko zwykłe, ludzkie uczucie. Może Narumi naprawdę miała szczęście, a jej rodzina naprawdę się o nią bała. I może to wszystko, co teraz się dzieje, nie jest żadnym spiskiem, tylko jednym z tych rzadkich momentów, kiedy wszystko po prostu się układa. Może się boczę tylko dlatego, że nie umiem inaczej. Że lepiej czuję się w chłodzie dystansu niż w cieple zaufania. Może to nie świat się myli, tylko ja po prostu już nie potrafię uwierzyć, że ktoś może mówić prawdę bez drugiego dna.

W słońcu południa, gdy ciepło łagodnie spływało po dachach domów i opierało się na ramionach przechodniów, wszystko wydawało się zwyczajne. Może zbyt zwyczajne. Ludzie nosili na twarzach zmęczenie, ale nie strach. Ich ruchy były płynne, nie spięte. Nawet spojrzenia, którymi obrzucali przybyszów, nie miały tej surowości, którą znałem z wiosek wyczulonych na wojnę. W Nagano nie było paniki. Była za to codzienność. Żywa, uporządkowana, normalna. Matka Narumi — głos miała miękki, zatroskany. W jej oczach nie czaiło się nic poza ulgą. Drżała jej warga, gdy obejmowała córkę, jakby nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Ojciec był spokojniejszy, trzymał się prosto, silnie, ale gdy patrzył na Narumi, jego twarz łagodniała. To nie był człowiek uczony kłamać. To był ktoś, kto nie spał po nocach, bo nie wiedział, czy jego dziecko jeszcze żyje. Gesty nie były wymuszone, łzy nie były teatralne. I to sprawiło, że przystanąłem. Na moment przestałem szukać fałszu. Narumi stała wśród nich nie jak szpieg, nie jak zwiadowca, ale jak ktoś, kto wrócił do domu i jeszcze nie zdążył tego zrozumieć. Mówiła o napaści z niechęcią, nie rozkoszując się ani dramatem, ani własną bohaterskością. Nie szukała litości. Nie kłaniała się też nadmiernie. A mimo to wciąż trzymała się jakby ostrożnie. Może dlatego, że po prostu nie wiedziała, ile jeszcze może stracić. Może nie była przyzwyczajona do spokoju. Zazwyczaj nie wierzę w czyste intencje, zwłaszcza od obcych. A jednak w tym wszystkim nie czułem zagrożenia. Przynajmniej nie takiego, które rodzi się z oszustwa. To był raczej strach — głęboki, przejmujący, ale prawdziwy. Strach przed tym, co przyjdzie jutro, i przed tym, że dzisiejszy dzień jest tylko chwilowym wytchnieniem. Obserwowałem ich w milczeniu. Ramiona miałem luźne, oddech równy. Spojrzenie bez napięcia, ale nie bez czujności. Ta rodzina nie wyglądała na ludzi, którzy coś ukrywają. Nie było tu prób przekonywania na siłę, żadnych niespójnych wersji, żadnych przesadnie przygotowanych gestów. A jeśli było — to dobrze to ukryli. Zbyt dobrze, by wzbudzić moje podejrzenia. Koneko, jak zawsze, dawała z siebie wszystko. Widziałem to w jej oczach, w tym, jak lekko się uśmiechała do Narumi, jak naturalnie wchodziła w ten świat. Jej obecność łagodziła napięcie, którego sam nie potrafiłem się pozbyć. Może właśnie dlatego jeszcze nic nie powiedziałem. Bo kiedy patrzyłem na nich razem — na tę trójkę — nie widziałem intrygi. Widziałem chwilowe bezpieczeństwo. Ale mimo to nie odpuszczę. Bo nawet jeśli wszystko wygląda w porządku, wojna nauczyła mnie jednego — właśnie wtedy trzeba uważać najbardziej. Póki co, jestem tu. Będę słuchał. Będę patrzył. I jeśli coś się zacznie łamać, zauważę to pierwszy. Nie dlatego, że wciąż im nie ufam. Tylko dlatego, że taka jest moja rola. Nie odzywałem się, spojrzałem na Koneko wymownie, a na podziękowania rodziców skinąłem tylko głową. Ja tu tylko sprzątam... syf po tym skrzacie... - wiedziałem, że mnie Koneko nie słyszy, ale mimowlnie spojrzałem na nią bardzo wymownie.
Chakra: 96%
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 137
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Wioska Nagano

Post autor: Koneko »

ObrazekGdy tylko wkroczyliśmy do Nagano, czułam, jak coś we mnie mięknie. Słońce stało już wysoko, a jego ciepło przyjemnie łaskotało mi kark. Wioska tętniła życiem. Dzieci przemykały między domami, targując się o słodkie bułeczki, z oddali słychać było radosne muczenie krów, a nad studnią dwóch rybaków z zapałem łowiło pstrągi ze źródła. Zapach świeżo gotowanej zupy grzybowej mieszał się z aromatem pieczonego chleba i słoną wonią kuźni. Wszystko to uderzyło we mnie jak fala czegoś dawno zapomnianego. Spokoju? Bezpieczeństwa? Nie potrafiłam tego nazwać, ale z jakiegoś powodu było mi z tym dobrze. Shigemi szedł kilka kroków za nami. Czułam jego spojrzenie, chłodne i ostrożne. Analizował każdy ruch Narumi, jakby szukał w jej krokach zdrady, jakiejś fałszywej nuty. A ja... ja po prostu ją czułam. Czułam jej emocje, czułam tę determinację, która płonęła gdzieś pod powierzchnią jej spojrzenia. Nie grała. Niosła w sobie coś prawdziwego, coś, co rozpoznawałam jak zapach wiosennego powietrza. I może właśnie dlatego w tamtym momencie znów poczułam tę znajomą złość do Shigemiego. Tę jego lodowatą rezerwę, wieczne kalkulowanie. Jakby wszystko musiało mieć sens, logikę, schemat. A przecież nie każdą duszę da się rozłożyć na części. Nie każda rana jest widoczna. Gdy Narumi powiedziała, że była bliska śmierci i gdy dziękowała nam za ratunek, widziałam, jak jej oczy szukają we mnie zrozumienia. I ja je dawałam. Ciałem, spojrzeniem, ciepłem obecności. Kiedy zatrzymałyśmy się przy studni i zobaczyłam jej rodziców, wiedziałam, co zaraz się wydarzy. Te emocje były tak znajome, tak ludzkie, tak zwyczajne, że aż ścisnęło mnie w gardle. Narumi rzuciła się matce w ramiona, a jej ojciec objął je obie, jakby tylko w ten sposób mógł uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Stałam z boku, ale nie czułam się obca. Czułam się częścią czegoś ważnego. Czegoś większego niż moje własne troski. Gdy jej rodzice spojrzeli na nas z wdzięcznością, serce uderzyło mi mocniej. Nie odpowiedziałam uśmiechem, ale wiem, że w moich oczach mogli zobaczyć więcej niż słowa. Narumi mówiła o zagrożeniu, o kolejnych atakach, o ninja, z którymi już nie da sobie rady. I wtedy zrozumiałam. Nie możemy po prostu odejść. Nie teraz. Nie stąd. W tym miejscu, pośród tych ludzi, nasza obecność może naprawdę coś znaczyć. Spojrzałam na Shigemiego. Jeśli tylko pozwoli, możemy zostać. Możemy zawalczyć o coś więcej niż tylko przetrwanie. Możemy dać tym ludziom nadzieję.
- Pomożemy Wam, tylko opowiedzcie nam wszystko, abyśmy mogli się przygotować. - spojrzałam na Shigemiego, widziałam, że przeczuwał co się święci i nie był z tego zadowolony ani trochę.
Obrazek
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości