- Dobrze więc, ustalone chyba. Harisham-san pójdzie teraz do sklepu a my tymczasem zbieramy się stąd i idziemy szukać domu tego Yasuo. - powiedziałam do wszystkich podnosząc się z miejsca przy czym skrzywiłam się nieco. Rany po walce finałowej wciąż dawały o sobie znać, jednak na szczęście zostały bardzo dobrze opatrzone w szpitalu, więc nie martwiłam się tym zbytnio. Szczerze powiedziawszy, bardziej się teraz martwiłam o Harishama, na którego mogła czekać walka z tym całym Yasuo. Tak jak samuraja widziałam w akcji i wiedziałam na co go stać, tak kapłan Hachimana był dla mnie pewną zagadką. W swojej walce turniejowej, trafił bardzo niefortunnie na użytkownika uwolnienia błyskawic i nie miał zbytnio nic go gadania przez całą walkę, która szybko się zakończyła, przez co ciężko było mi określić poziom umiejętności chłopaka. Mimo wszystko jednak wciąż czułam pewną dozę strachu przed tym jak sobie poradzi z samurajem. Słysząc słowa Shinsa skierowałam na niego moje spojrzenie.
- Cóż, może i jest to szukanie igły w stogu siana, jednak nie mamy chyba żadnego lepszego wyjścia. Chyba że znasz kogoś kto mógłby wiedzieć gdzie znajduje się dom Yasuo. - odpowiedziałam Douhotowi.
Trybuna wschodnia
- Tamaki Hyūga
- Martwa postać
- Posty: 1830
- Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5229
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Toshiki Oden
- Lokalizacja: To tu, to tam
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1070
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=5993&p=92024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Trybuna wschodnia
0 x
Lokalizacja Hibany: Świątynia Onikirimaru oraz Dojo szkoły Ryu
Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna
Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna
- Harisham
- Martwa postać
- Posty: 797
- Rejestracja: 17 sty 2020, o 01:23
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=130785#p130785
- Multikonta: Harikido, Prosiaczek
Re: Trybuna wschodnia
Cały czas zaskakuje mnie ten niesamowity i w gruncie rzeczy niewinny upór Rekinka i jego czarno-białe spojrzenie na świat. Skoro Yasuo okazał się grzesznikiem, to właściwe dla niego jest czynienie grzechu. Nie ważne jakiego. W końcu to robią grzesznicy. Słuchając go można sobie przypomnieć jak prosty był świat, gdy samemu patrzyło się na niego dziecięcymi oczami. Teraz jednak niestety wszystko jest dużo bardziej skomplikowane.
- Wątpię, aby stchórzył. Jakkolwiek jest bluźniercą, to nie wydawał mi się tchórzem. Zresztą nawet jeśli rzeczywiście nie pojawił się dzisiaj na arenie, to i tak w końcu wróci do swojego domu. Ja tam natomiast będę na niego czekał, skoro sam mnie zaprosił. - odpowiadam Yosuke, po czym zwracam się do Hibany - Yasuo dopuścił się bluźnierstwa na temat Hachimana, w związku z czym czuje się w obowiązku wytłumaczyć mu jego błędy, lub bronić honoru Boga Ośmiu Chorągwi. Wcześniej natomiast zapraszał nas do siebie do domu, więc to tam właśnie zmierzamy. Zrobimy jednak tak, jak mówiła Tamaki. Wy już idźcie, a ja zrobię małe zakupy i was dogonię. - mówię, po czym oddzielam się do grupy idąc w stronę miasta i jego części handlowej.
z/t dla mnie, Yosuke, Tamaki, Shinsa i Hibany
- Wątpię, aby stchórzył. Jakkolwiek jest bluźniercą, to nie wydawał mi się tchórzem. Zresztą nawet jeśli rzeczywiście nie pojawił się dzisiaj na arenie, to i tak w końcu wróci do swojego domu. Ja tam natomiast będę na niego czekał, skoro sam mnie zaprosił. - odpowiadam Yosuke, po czym zwracam się do Hibany - Yasuo dopuścił się bluźnierstwa na temat Hachimana, w związku z czym czuje się w obowiązku wytłumaczyć mu jego błędy, lub bronić honoru Boga Ośmiu Chorągwi. Wcześniej natomiast zapraszał nas do siebie do domu, więc to tam właśnie zmierzamy. Zrobimy jednak tak, jak mówiła Tamaki. Wy już idźcie, a ja zrobię małe zakupy i was dogonię. - mówię, po czym oddzielam się do grupy idąc w stronę miasta i jego części handlowej.
z/t dla mnie, Yosuke, Tamaki, Shinsa i Hibany
0 x
5 linijek i do przodu. To moje nindo. Dobre, nie?
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
- Kana Yuki
- Gracz nieobecny
- Posty: 28
- Rejestracja: 21 mar 2020, o 21:30
- Wiek postaci: 19
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 87#p136287
Re: Trybuna wschodnia
Jasnowłosa ku własnemu zdziwieniu nie była ucieszona z przebiegu wydarzeń. Z jednej strony w pewnym momencie i tak musiałaby znaleźć wymówkę do ucieczki i skoro taka nadarzyła się sama z siebie powinna być wdzięczna losowi. Z drugiej strony natomiast zaczynała czuć się coraz swobodniej przy czekoladowym księciu i czuła, że może skorzystać więcej z tego spotkania. Kana zdawała sobie sprawę, że szanse na ich ponowne spotkanie są raczej nikłe. Zupełnie jak to, że spotka w tłumie tą samą osobą dwa dni z rzędu. Może to nie był przypadek?
Zdziwiła się nieco, gdy ciemnowłosy postanowił się z nią pożegnać na osobności. Może w rzeczywistości pod warstwą pychy i egocentryzmu był miłą osobą? Wątpliwe. Z pewnością był kobieciarzem. Dobrze o tym wiedziała i starała się nie przykładać wagi do jego gestów, po prostu traktować je z dystansem. Jednak jasnowłosa popełniła błąd jakim było spojrzenie prosto w złote oczy mężczyzny. Był w nich jakiś magnetyzm. Flirciarski uśmiech, ciepły dotyk.. przez kilka pierwszych sekund nawet nie zarejestrowała monet w swojej dłoni. Nie przywiązała do tego uwagi, zastanawiając się jak powinna pożegnać się z jegomościem. Dopiero gdy książę wstał z miejsca, ocknęła się i niewiele myśląc też podniosła się na równe nogi i delikatnie złapała za skrawek ubrania chłopaka. Chyba chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Speszona puściła odzienie księcia.
- Ichirou-san.. do trzech razy sztuka. - uśmiechnęła się delikatnie i wycofała nieco, by nie przeszkadzać w odejściu shinobi. Sama stała w miejscu dłuższą chwilę, czekając aż większość tłumu wyjdzie. Nie lubiła tłoków. Policzek w miejscu które dotknął mężczyzna wciąż był nieprzyjemnie ciepły. Ścisnęła dłoń, w której były monety i przypomniała sobie o ich istnieniu. Wyprostowała dłoń by zerknąć na jej zawartość. Spodziewała się tam jakiś drobnych. Wyobraźcie sobie zdziwienie dziewczyny, gdy zobaczyła tam 300 Ryo! Była to o wiele wyższa kwota niż byłaby w stanie zarobić pracując w kawiarni przez miesiąc (duża część wypłaty szła na "dach nad głową"). Czy shinobi są aż tak bogaci by szastać takimi pieniędzmi?! Gdy ilość ludzi na trybunach zmniejszyła się znacząco, jasnowłosa także udała się w stronę wyjścia.
<z/t>
Zdziwiła się nieco, gdy ciemnowłosy postanowił się z nią pożegnać na osobności. Może w rzeczywistości pod warstwą pychy i egocentryzmu był miłą osobą? Wątpliwe. Z pewnością był kobieciarzem. Dobrze o tym wiedziała i starała się nie przykładać wagi do jego gestów, po prostu traktować je z dystansem. Jednak jasnowłosa popełniła błąd jakim było spojrzenie prosto w złote oczy mężczyzny. Był w nich jakiś magnetyzm. Flirciarski uśmiech, ciepły dotyk.. przez kilka pierwszych sekund nawet nie zarejestrowała monet w swojej dłoni. Nie przywiązała do tego uwagi, zastanawiając się jak powinna pożegnać się z jegomościem. Dopiero gdy książę wstał z miejsca, ocknęła się i niewiele myśląc też podniosła się na równe nogi i delikatnie złapała za skrawek ubrania chłopaka. Chyba chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Speszona puściła odzienie księcia.
- Ichirou-san.. do trzech razy sztuka. - uśmiechnęła się delikatnie i wycofała nieco, by nie przeszkadzać w odejściu shinobi. Sama stała w miejscu dłuższą chwilę, czekając aż większość tłumu wyjdzie. Nie lubiła tłoków. Policzek w miejscu które dotknął mężczyzna wciąż był nieprzyjemnie ciepły. Ścisnęła dłoń, w której były monety i przypomniała sobie o ich istnieniu. Wyprostowała dłoń by zerknąć na jej zawartość. Spodziewała się tam jakiś drobnych. Wyobraźcie sobie zdziwienie dziewczyny, gdy zobaczyła tam 300 Ryo! Była to o wiele wyższa kwota niż byłaby w stanie zarobić pracując w kawiarni przez miesiąc (duża część wypłaty szła na "dach nad głową"). Czy shinobi są aż tak bogaci by szastać takimi pieniędzmi?! Gdy ilość ludzi na trybunach zmniejszyła się znacząco, jasnowłosa także udała się w stronę wyjścia.
<z/t>
0 x
- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Trybuna wschodnia
Jego pieśń tak ulotna jak chłodny wiatr, co właśnie przeleciał przez trybuny, potrząsając kosmykami rudo-brunatno-brązowo-jakichś włosów mężczyzny, przeminęła, dotykając jedynie kilku par uszu osób oglądających walki. Niektórzy mówią, że do trzech razy sztuka, ale chyba nic z tego. Czasami trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, aby wrócić na nią jeszcze silniejszym. – I choć walczyć będę, to zła się nigdy nie ulęknę~, prawda? – Rzucił pytanie w eter, jakby udając, że liczy jeszcze na jakąkolwiek odpowiedź kogokolwiek. Tak nie było, bez przesady. Czy Tatsuo przez to wszystko było smutno? Nie! No... może, może tak trochę? Kultura samurajów i innych mniej otwartych na muzykę ludzi nie była po prostu tym, czego mężczyzna oczekiwałby od świata. Otwartość na muzykę została zamieniona na chęć zobaczenia widowiska. O, popatrzcie, kolejna notka wybuchowa wybuchła przed twarzą młodzieńca. R e w e l a c j a. Zamrugał kilkukrotnie, dając upust swojej agresji kłębiącej się w środku i zrobił szybki wdech, by następnie dmuchnąć sprzężonym (powiedzmy) powietrzem w czyjeś włosy. Może choć taką część siebie tutaj zostawi, niszcząc komuś przepiękną fryzurę. Jak nie muzyką, to siłą, jak to mawiają.
Pochwycił mocniej lutnię w swojej prawej dłoni i opierając ją o ziemię, powstał wreszcie ze swojego siedzenia. Nawet osoby, z którymi jeszcze jakiś czas temu rozmawiał, go porzuciły. Może to i dobrze, przynajmniej nie musi marnować swojej siły na mało znaczące osoby. Zawiesił swój instrument, przewieszając go przez lewę ramię, a swoją dłoń położył na jelicie, a przynajmniej jakiejś jego części, która teraz mogła być użyta do szerzenia kaganka muzyki. – ~I gdy powrócisz znów tu, do kraju, co wychował cię, zrozumiesz jak bardzo, marne jest życie twe. – Schodząc z trybun, kontynuował pieśń, z którą tutaj wszedł. Wtedy opowiadał o szermierzu wyruszającym na wojnę, z której, choć powrócił do kraju, to cóż, nikt nie mówił, że przecież będzie żywy. Właściwie to przecież nikt niczego nie mówił. Doszedł wreszcie na ostatni szczebel schodów i spojrzał z góry na trybuny szalejące do kolejnego zwycięzcy. Czy udało się temu papierowemu chłopakowi wygrać? Może, oby. Nie przejmując się tym zbytnio, pochwycił mocniej lutnię i wydał z niej ostatnie dźwięki. – ~A to wszystko, dla chwały swego rodu, lecz przecież o Tobie, nie powie się nikomu. – Wers zwieńczający piosenkę w oryginale szedł inaczej, lecz co to za piosenka, gdy nie doda się nieco od siebie. Nawet jeżeli miałoby to przekreślić cały sens utworu. A może pozwala to nadać mu nową interpretację? Och! Szkoda tylko, że i tak nikt tego nie zrozumiał. Skłonił lekko głowę i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w kierunku lasów.
z/t
Pochwycił mocniej lutnię w swojej prawej dłoni i opierając ją o ziemię, powstał wreszcie ze swojego siedzenia. Nawet osoby, z którymi jeszcze jakiś czas temu rozmawiał, go porzuciły. Może to i dobrze, przynajmniej nie musi marnować swojej siły na mało znaczące osoby. Zawiesił swój instrument, przewieszając go przez lewę ramię, a swoją dłoń położył na jelicie, a przynajmniej jakiejś jego części, która teraz mogła być użyta do szerzenia kaganka muzyki. – ~I gdy powrócisz znów tu, do kraju, co wychował cię, zrozumiesz jak bardzo, marne jest życie twe. – Schodząc z trybun, kontynuował pieśń, z którą tutaj wszedł. Wtedy opowiadał o szermierzu wyruszającym na wojnę, z której, choć powrócił do kraju, to cóż, nikt nie mówił, że przecież będzie żywy. Właściwie to przecież nikt niczego nie mówił. Doszedł wreszcie na ostatni szczebel schodów i spojrzał z góry na trybuny szalejące do kolejnego zwycięzcy. Czy udało się temu papierowemu chłopakowi wygrać? Może, oby. Nie przejmując się tym zbytnio, pochwycił mocniej lutnię i wydał z niej ostatnie dźwięki. – ~A to wszystko, dla chwały swego rodu, lecz przecież o Tobie, nie powie się nikomu. – Wers zwieńczający piosenkę w oryginale szedł inaczej, lecz co to za piosenka, gdy nie doda się nieco od siebie. Nawet jeżeli miałoby to przekreślić cały sens utworu. A może pozwala to nadać mu nową interpretację? Och! Szkoda tylko, że i tak nikt tego nie zrozumiał. Skłonił lekko głowę i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w kierunku lasów.
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości