Nie minęło nawet pół godziny gdy najmłodszy z Rakuraiów siedział ponownie między starszym bratem, a ojcem. Można było bezsprzecznie powiedzieć, że wykonał swoją robotę perfekcyjnie. Przed całą trójką rozpościerał się właśnie plac, na którym wymalowano naprzemienne rzędy kredowych kółek. Tor przeszkód, którego znaczenia, Minoru, nie mógł odgadnąć.
-
Wstawaj chłopcze - Ojciec zmienił ton na bardziej formalny. Teraz Minoru nie był jego synem... był jego żołnierzem i z tego powodu nigdy nie chciał zostać shinobi, by nie zostać żołnierzem Kenshiro. I oto chichot losu sprowadził go do tego dnia i miejsca. Naprawdę był żołnierzem swojego ojca. Minoru podniósł swój zad z chłodnej ziemi.
-
Twoje ruchy są zbyt chaotyczne, jesteś pozbawiony balansu, a to cie spowalnia - Najstarszy z rodu, również wstał ze swego miejsca, otrzepując swój ubiór.
-
Dlatego, dzisiaj zajmiemy się dokładnie tym, balansem - wskazał w kierunku pola przeszkód. Cała trójka ruszyła ku wyrysowanym na ziemi kołom. Zatrzymali się na jednym z brzegów, a Minoru spoglądał na ojca wyczekująco. Ten rozumiejąc intencje swego syna uśmiechnął się. Jego ciało skuliło się odrobinę, a ułamki sekund później wystrzelił jak z procy. Poruszał się z niesamowitą szybkością, Minoru nie mógł za nim nadążyć. No, może niedokładnie miał problem z zobaczeniem go. Widział jak się przemieszczał, widział, że przeskakiwał z kółko na kółko. Czego nie mógł dostrzec to szczegóły. Sposób w jaki ustawia stopy, jak układają się jego mięśnie. Widział jedynie poruszającą się figure, zupełnie jakby nie poruszał, żadną kończyną.
-
Wow - było jedynym co potrafił wydobyć z siebie Minoru, nim jego ojciec dotarł do końca pola przeszkód. Wiedział, że teraz jego pora, tylko, że nie czuł się gotowy.
-
Dotrzyj do mnie, jak najszybciej, stawiając swe kroki w okręgach, starając się nie nadepnąć na linie - wytłumaczył zadanie, na koniec zachęcając chłopaka gestem ręki. Starszy z braci Rakurai nabrał głębszego wdechu i zamachał kilka razy ramionami, jak gdyby starał się rozciągać i dodać sobie odwagi jednocześnie. Nie chciał jednak przeciągać. Ruszył. Ruszał się niczym dziki zwierz, skacząc z kółka na kółko, szło mu świetnie, wcale nie gorzej niż ojcu.
-
przecinasz linie - głos ojca dotarł do niego uświadamiając mu, że wcale nie jest tak dobry jak mu się zdawało. Jego wzrok powędrował ku ziemi, widział jak jego stopy dotykają kółek, przerywając kredową linię. Starał się poprawić, nie tracąc jednocześnie tempa, lecz sztuczka była to karkołomna w efekcie której bardzo szybko zapikował nosem w ziemię.
-
Wstawaj - rozkazał ojciec. Minoru nawet nie zauważył, kiedy ojciec znalazł się obok niego. Podniósł się, mozolnie, na równe nogi i otrzepał ubrania. Milczał, analizował, był zły.
-
wracaj na początek - Kenshiro nie spuszczał z tonu. Minoru ruszył na początek toru, a Sokiro poprawiał kółka.
-
jeszcze raz, tym razem skup się na krokach, wykonuj technikę dokładnie, na resztę przyjdzie jeszcze czas - wszyscy zajęli swoje miejsca i przejście toru przeszkód zaczęło się na nowo. Tym razem zwolnił tempo i to dość drastycznie. Lecz i to nie pomogło.
-
Jeszcze raz, wolniej, dokładniej - ponownie rozkazał Kenshiro i tak to trwało przez kilka godzin.
-
Dobrze, znalazłeś swoją prędkość. Teraz będziemy ją rozbudowywać, ale to dopiero jutro - najstarszy z Rakuraiów poklepał swego syna po plecach. Kilka chwil później, całą grupą ruszyli do domu.
Z/t - > dom rodziny Rakurai