Gorące źródła w górach
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Gorące źródła w górach
- W Daishi polowania są nieodłączną częścią kultury. Niektóre rejony uznają chłopca za mężczyznę dopiero, gdy własnoręcznie upoluje drapieżnika takiego jak wilk. Lub niedźwiedź. - Wspominał a to o tym, a to o tamtym. Mujin był całkiem niezłym towarzyszem, bo spokojnym. Z drugiej strony - za spokojnym. Czarnowłosy brał poprawkę na to, że mógł mieć tyle doświadczenia, że zadzieranie z nim byłoby nierozsądne. Nie to, żeby próbował, bo przecież, no właśnie, łączył ich interes. Interesy zaś były świetnym gwarantem zapewnienia sobie bezpieczeństwa. I tworzyły jednocześnie ten rodzaj chemii, w której potrafiło kiełkować napięcie niepewności co do tego, co będzie, kiedy już wspólnym tematem wcale nie będzie omawiany kiedyś przeszczep. Co będzie, jeśli jeden od drugiego już niczego nie będzie chciał - i tylko przyjdzie mu zyskać? Relacje międzyludzkie były delikatną rzeczą. Newralgicznym punktem, na który Shikarui spoglądał teraz już płasko - ponieważ patrzył na ludzi i myślał sobie: "pewnie już nigdy więcej i tak go nie zobaczę". - Dobre mięso. Będzie z tego smaczny obiad. - Wskazał nożem na obrobionego dzika Asace, zostawiając go na stole w spiżarce, która jak w każdym prawilnym domu mieściła się pod ziemią. Takim sposobem łatwiej było utrzymywać żywność w dobrej kondycji. Niektóre warzywa i owoce mogły tak przeleżeć całą zimę. Odebrał pożyczony łuk, oglądając go ze wszystkich stron i to samo zrobił ze swoim. To prawda - nie pozwalał nikomu dotykać swoich broni. Miał obsesję na ich punkcie. Minimalnie mu przeszło, można powiedzieć, ale nadal trzymało się go to mocno. Jednak Mujin... Mujin po prostu wzbudzał zaufanie. Powody łączyły się ze sobą - jego delikatność, łagodny ton, maniery, profesjonalizm, to, że pomógł, chociaż wcale nie musiał. Shikarui nie lubił długów. Jednocześnie wiedział, że powinien być u Mujina zadłużony i wcale się tak nie czuł. To dawało do myślenia. I myślał o tym przez ostatnie miesiące, odkąd się rozstali. Tak jak i o ciągnącej się za nim klątwie, która doprowadzała ludzi do zniknięć. Przynajmniej było wiadomo, że Toshiro żyje. Po prostu miał to wszystko w dupie.
Przebrali się i ruszyli w kierunku gór, kawałeczek od domu. Chociaż zależy, czym kawałki były mierzone. Dla Shikiego blisko było na przykład do stolicy Koseki, a przecież wcale aż tak blisko miasto nie było. To był doskonały czas, żeby Asaka przejęła pałeczkę gaduły, bo on sam chwilowo ładował bateryjki, skupiając się na alkoholowym wyzwaniu, który stał przed nim. Próbując układać sobie wszystko w głowie tak, żeby czasem nie palnąć niczego głupiego. To wcale nie było takie proste!
Zostawił ręcznik i wszystkie przyniesione rzeczy (oczywiście w zwoju) na kamieniu nieopodal. Powietrze robiło się już przyjemnie rześkie przy zachodzącym słońcu, intensywne, pachnące wieczorem, podczas gdy gorące źródła parowały ciepłem.
- Jak podobają ci się Karmazynowe Szczyty dotychczas?
Przebrali się i ruszyli w kierunku gór, kawałeczek od domu. Chociaż zależy, czym kawałki były mierzone. Dla Shikiego blisko było na przykład do stolicy Koseki, a przecież wcale aż tak blisko miasto nie było. To był doskonały czas, żeby Asaka przejęła pałeczkę gaduły, bo on sam chwilowo ładował bateryjki, skupiając się na alkoholowym wyzwaniu, który stał przed nim. Próbując układać sobie wszystko w głowie tak, żeby czasem nie palnąć niczego głupiego. To wcale nie było takie proste!
Zostawił ręcznik i wszystkie przyniesione rzeczy (oczywiście w zwoju) na kamieniu nieopodal. Powietrze robiło się już przyjemnie rześkie przy zachodzącym słońcu, intensywne, pachnące wieczorem, podczas gdy gorące źródła parowały ciepłem.
- Jak podobają ci się Karmazynowe Szczyty dotychczas?
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Gorące źródła w górach
To był świetny sposób na to, żeby się dwójki samców pozbyć z domu i mieć chwilę świętego spokoju. Gdyby tylko Asaka takowego potrzebowała – a nie potrzebowała, bo zwyczajnie lubiła z ludźmi gadać. Co wcale nie znaczyło, że ludzi jako takich lubiła – bo nie lubiła. Zdecydowana większość była męcząco głupia, a białowłosa cierpliwości to nie miała, w przeciwieństwie do lawendowookiego. Miała ją tylko do dwóch osób, z czego pierwszą była jej młodsza siostra, a drugą rzeczony mąż.
- Och nie, żadna z osób walczących na turnieju nie posiadała zdolności Kosekich – i celowo powiedziała to w taki sposób, bo przecież na turnieju była jedna osoba z Daishi – Toshiro, który powalił całą arenę jednym celnym i potężnym genjutsu. Z czasem Asaka nawet zaczęła to podziwiać, choć tego nie widziała – ale podziwiała jego zdolności, a nie to, że nie potrafił dostosować umiejętności do walki na arenie jeden na jednego. Nie mówiła o tym jednak głośno. - Dlatego kibicowałam tej Hyuga, bo ten ród też pochodzi z Karmazynowych Szczytów.
Kieł oczywiście został darowany Mujinowi – a nawet oba kły, bo Asaka tyle dzików już oprawiła, że gdyby chciała, to wywiesiłaby je niczym korale na ścianie. Nie robiła tego jednak. Sama zresztą Shikiemu pomagała często z dzikami, sarnami czy czymkolwiek innym co udało mu się upolować, jako, że na rzeczy naprawdę się znała.
- Taak, przygotuję z niego coś dobrego na jutro – już miała kilka całkiem niezłych wizji w głowie na temat tego, co można z tego zrobić. Lubiła gotować. Naprawdę lubiła siedzieć w kuchni i pichcić coś dobrego. Wcześniej dla reszty jej rodziny, teraz dla Shikiego, ewentualnie dla kogoś kto ich odwiedził (czyli właściwie też jej rodziny, bo to oni do nich przychodzili; a to jej siostra, a to brat miał dość rodziców i wolał zostać na noc u siostry, a to czasem matka z ojcem, albo jakaś ciotka…). Sprawiało jej radość, gdy ktoś mówił jej, że to, co zrobiła, było naprawdę dobre i że smakowało. Że nikt nie chodził głodny, bo Asaka na samej skórze wiedziała jak to jest, gdy nie ma się co zjeść kolejny dzień.
Nawet Asaka się przebrała, choć nie musiała. Zwyczajnie nie lubiła podróżować w kimonie, bo było to, szczególnie w górach, zwyczajnie niewygodne. Już wolała długą spódnicę i koszulę przylegającą do ciała – i tak też się ubrała dzisiaj. Ten kawałeczek to rzeczywiście był kawałeczek, choć ich domu już stąd nie było widać. Drzewa na szczęście robiły swoje, a i ten spacerek dobrze zrobił Asace, bo nadawała po swojemu i nie wyglądało na to, żeby miała ochotę zamilknąć, próbując wciągnąć Mujina w rozmowę na różne tematy, pozwalając, by Shiki był po prostu sobą – czyli milczkiem.
Sama poszła między drzewa, by tam ściągnąć z siebie wszystko i obwiązać się ręcznikiem. Tego nie zostawiła na kamieniach, a blisko źródła, gdyby miała nagłą potrzebę wyjść. Przez ten krótki moment, kiedy ręcznika się pozbyła i weszła do wody, ktoś kto widział ją wcześniej mógł zauważyć lekko zarysowany brzuszek – nie tak płaski jak kiedyś, świadczący o tym, że małżeństwo nie kłamało. I że chwilę to już trwa, ale do rozwiązania ciąży to jeszcze długa droga. Nic dziwnego jednak, że pod luźną domową yukatą mogła to ukryć tak, że trudno było poznać. Białe włosy spięła wysoko na czubku głowy, by nie leciały do wody i niepotrzebnie się nie moczyły.
- Och nie, żadna z osób walczących na turnieju nie posiadała zdolności Kosekich – i celowo powiedziała to w taki sposób, bo przecież na turnieju była jedna osoba z Daishi – Toshiro, który powalił całą arenę jednym celnym i potężnym genjutsu. Z czasem Asaka nawet zaczęła to podziwiać, choć tego nie widziała – ale podziwiała jego zdolności, a nie to, że nie potrafił dostosować umiejętności do walki na arenie jeden na jednego. Nie mówiła o tym jednak głośno. - Dlatego kibicowałam tej Hyuga, bo ten ród też pochodzi z Karmazynowych Szczytów.
Kieł oczywiście został darowany Mujinowi – a nawet oba kły, bo Asaka tyle dzików już oprawiła, że gdyby chciała, to wywiesiłaby je niczym korale na ścianie. Nie robiła tego jednak. Sama zresztą Shikiemu pomagała często z dzikami, sarnami czy czymkolwiek innym co udało mu się upolować, jako, że na rzeczy naprawdę się znała.
- Taak, przygotuję z niego coś dobrego na jutro – już miała kilka całkiem niezłych wizji w głowie na temat tego, co można z tego zrobić. Lubiła gotować. Naprawdę lubiła siedzieć w kuchni i pichcić coś dobrego. Wcześniej dla reszty jej rodziny, teraz dla Shikiego, ewentualnie dla kogoś kto ich odwiedził (czyli właściwie też jej rodziny, bo to oni do nich przychodzili; a to jej siostra, a to brat miał dość rodziców i wolał zostać na noc u siostry, a to czasem matka z ojcem, albo jakaś ciotka…). Sprawiało jej radość, gdy ktoś mówił jej, że to, co zrobiła, było naprawdę dobre i że smakowało. Że nikt nie chodził głodny, bo Asaka na samej skórze wiedziała jak to jest, gdy nie ma się co zjeść kolejny dzień.
Nawet Asaka się przebrała, choć nie musiała. Zwyczajnie nie lubiła podróżować w kimonie, bo było to, szczególnie w górach, zwyczajnie niewygodne. Już wolała długą spódnicę i koszulę przylegającą do ciała – i tak też się ubrała dzisiaj. Ten kawałeczek to rzeczywiście był kawałeczek, choć ich domu już stąd nie było widać. Drzewa na szczęście robiły swoje, a i ten spacerek dobrze zrobił Asace, bo nadawała po swojemu i nie wyglądało na to, żeby miała ochotę zamilknąć, próbując wciągnąć Mujina w rozmowę na różne tematy, pozwalając, by Shiki był po prostu sobą – czyli milczkiem.
Sama poszła między drzewa, by tam ściągnąć z siebie wszystko i obwiązać się ręcznikiem. Tego nie zostawiła na kamieniach, a blisko źródła, gdyby miała nagłą potrzebę wyjść. Przez ten krótki moment, kiedy ręcznika się pozbyła i weszła do wody, ktoś kto widział ją wcześniej mógł zauważyć lekko zarysowany brzuszek – nie tak płaski jak kiedyś, świadczący o tym, że małżeństwo nie kłamało. I że chwilę to już trwa, ale do rozwiązania ciąży to jeszcze długa droga. Nic dziwnego jednak, że pod luźną domową yukatą mogła to ukryć tak, że trudno było poznać. Białe włosy spięła wysoko na czubku głowy, by nie leciały do wody i niepotrzebnie się nie moczyły.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Gorące źródła w górach
Hmh. Nikogo z Kosekich nie było na turnieju? To skąd w takim razie o nich wiedział? Skąd usłyszał. Chyba od tego mężczyzny który powiedział mu o przeszczepach. Tak, to musiał być on. Cholera, nie był w stanie sobie przypomnieć. W notesiku już znajdowała się informacja, że Koseki mogą robić z kryształu co tylko chcą. Dopisał ją podczas robienia notatek o dzikach. Swoją drogą to kły udało mu się otrzymać, podziękował za nie szczerze i z głęboką wdzięcznością. Jako prawdziwy medyk musiał szukać informacji o nowych składnikach i innych elementach do jego sztuki na każdym kroku. A skoro jego mistrz wykorzystywał oczy saren czy kanały jadowe skorpionów to czuł się całkowicie pewnie z tym, że któreś z tych elementów które zbada będzie miał nietypowe właściwości które wykorzysta. Odwiedziny w bibliotece na pewno poprawią jego wiedzę na ten temat. No i zawsze będzie miał jakąś pamiątkę z tego czasu spędzonego tutaj. Chociaż pewnie znajdą się jeszcze jakieś okoliczności które będzie trzeba wspomnieć od czasu do czasu...
W porównaniu do jego podróży, spacerek do gorącego źródła w górach to faktycznie był tylko spacerek. Krótki i nawet nie zauważył, kiedy pomiędzy poruszanymi przez Asakę tematami, znaleźli się na miejscu. Asaka chyba nawet w to celowała, żeby rozmową zająć Mujina i potencjalnie uprzyjemnić mu podróż. Albo po prostu chciała porozmawiać po drodze, żeby sobie też to skrócić i nie iść w całkowitej ciszy. Shikarui z kolei całkowicie się odizolował. Najwidoczniej nie był ekstrawertycznym typem i Mujin doskonale to rozumiał i szanował. Dzięki temu nie musiał gadać aż tak dużo. Nie przywykł do tego, wolał być rzeczowy i streszczać się ze słowami. O, był produktywny, to chyba było najlepsze na to określenie. Mujin rzecz jasna zawsze miał w swoich zwojach kilka przedmiotów uniwersalnych, w tym zapasowe ubrania i ręcznik. Zdecydował się na wsadzenie swojego kompletu właśnie w zwój, żeby uchronić je przed potencjalnymi zagrożeniami. Odziany tylko w ręcznik wrócił z zarośli i odłożył go na bok, gdy wszedł do wody. Ciepło ponownie wstrząsnęło jego organizmem, w pozytywny sposób. Nie miał zbyt dużej odporności na gorąc, dlatego gdy tylko zanurzył się do samej głowy, mruknął z zadowolenia. Zdecydowanie tego było mu potrzeba.
- Na ten moment nie mogę narzekać na nic. Jeśli takie źródła są powszechne w Daishi, to zazdroszczę niezmiernie. - odetchnął, zamykając oczy, żeby poczuć odprężające doznania jeszcze bardziej. Woda była czysta, okolica spokojna i bez ludzi którzy mogliby wejść i wszystko zniszczyć... Idealnie wręcz. Co innego miał powiedzieć? Nie miał czego. Wszystko było idealne.
W porównaniu do jego podróży, spacerek do gorącego źródła w górach to faktycznie był tylko spacerek. Krótki i nawet nie zauważył, kiedy pomiędzy poruszanymi przez Asakę tematami, znaleźli się na miejscu. Asaka chyba nawet w to celowała, żeby rozmową zająć Mujina i potencjalnie uprzyjemnić mu podróż. Albo po prostu chciała porozmawiać po drodze, żeby sobie też to skrócić i nie iść w całkowitej ciszy. Shikarui z kolei całkowicie się odizolował. Najwidoczniej nie był ekstrawertycznym typem i Mujin doskonale to rozumiał i szanował. Dzięki temu nie musiał gadać aż tak dużo. Nie przywykł do tego, wolał być rzeczowy i streszczać się ze słowami. O, był produktywny, to chyba było najlepsze na to określenie. Mujin rzecz jasna zawsze miał w swoich zwojach kilka przedmiotów uniwersalnych, w tym zapasowe ubrania i ręcznik. Zdecydował się na wsadzenie swojego kompletu właśnie w zwój, żeby uchronić je przed potencjalnymi zagrożeniami. Odziany tylko w ręcznik wrócił z zarośli i odłożył go na bok, gdy wszedł do wody. Ciepło ponownie wstrząsnęło jego organizmem, w pozytywny sposób. Nie miał zbyt dużej odporności na gorąc, dlatego gdy tylko zanurzył się do samej głowy, mruknął z zadowolenia. Zdecydowanie tego było mu potrzeba.
- Na ten moment nie mogę narzekać na nic. Jeśli takie źródła są powszechne w Daishi, to zazdroszczę niezmiernie. - odetchnął, zamykając oczy, żeby poczuć odprężające doznania jeszcze bardziej. Woda była czysta, okolica spokojna i bez ludzi którzy mogliby wejść i wszystko zniszczyć... Idealnie wręcz. Co innego miał powiedzieć? Nie miał czego. Wszystko było idealne.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Gorące źródła w górach
- Lepiej wspominam turniej na cześć koronacji Cesarza. - Złożył kimono tuż obok odłożonych przedmiotów i sam przewiązał się ręcznikiem, by zachować najzwyczajniej w świecie higienę - bo można było go oskarżać o wiele rzeczy, ale nie o to, że był wstydliwy. Tym bardziej nie teraz, kiedy jego ciało wyglądało jak wyglądało - pozbawione blizn, poza wypalonym znakiem na łopatce, którego wcale nie chciał się pozbywać. Związał włosy w koka, wbijając w nie szpilkę i poszedł do białowłosej, czekając uprzednio, aż do nich dołączy. Podał białowłosej dłoń, żeby pomóc jej wejść z asekuracją, by nie poślizgnęła się czasem na śliskim kamieniu. Jej niezdarność była wręcz legendarna, a teraz problemem nie był tylko siniak. Shikarui był zdania, że człowieka musi coś wzmocnić - siniaki były dobrym sposobem na hartowanie się. Och, wiedział o tym aż za dobrze. Tym nie mnie nie uważał, żeby to był świetny sposób na hartowanie tej maciupkiej istotki, której życie dopiero się rodziło w jej brzuchu. Dla niego - ignoranta - było to zupełnie nie do pojęcia i nie mieściło się w głowie, jak to się w ogóle dzieje. Niewiedza zaś prowadziła do jeszcze większego strachu z tym związanego, ale to był ten dobry strach. Mimo wszystko czarnowłosy nie wchodził jej na głowę, mimo tego, że teraz był niemal zawsze obok, gotów skakać na każde jej zawołanie. Czyli bez zmian - z tym skakaniem na zawołanie. Wsunął się do cudownie ciepłej wody, biorąc głębszy oddech.
- Powszechne. To kraina gór i jezior - tych zimnych jak i gorących. - Zdaje się, że Asaka wspominała kiedyś, że Mujin mógłby się wybrać na wędrówkę po górskich szczytach... albo nie? Czasami myliło mu się, co komu mówiła białowłosa, a jego pamięć zdecydowanie nie była dobra. Większość rzeczy szybko z niej wypadało, ginęło w nieskażonej inteligencją czerni. W miejscu czystym od myśli. Mogło się często wydawać, że Shikarui kontemplował świat - w rzeczywistości myślał o niczym. Taki absolutny zastój, odłączenie się, było dla niego stanem normalnym od dzieciństwa. Nauczył się tego, czy raczej - naturalnie wykształcił tę zdolność. Wtedy pomagała w przetrwaniu. Teraz była już po prostu stanem odprężenia.
- Co z tą niespodzianką? - Przymrużył oczy i podparł głowę na dłoni spoglądając na Asakę.
- Powszechne. To kraina gór i jezior - tych zimnych jak i gorących. - Zdaje się, że Asaka wspominała kiedyś, że Mujin mógłby się wybrać na wędrówkę po górskich szczytach... albo nie? Czasami myliło mu się, co komu mówiła białowłosa, a jego pamięć zdecydowanie nie była dobra. Większość rzeczy szybko z niej wypadało, ginęło w nieskażonej inteligencją czerni. W miejscu czystym od myśli. Mogło się często wydawać, że Shikarui kontemplował świat - w rzeczywistości myślał o niczym. Taki absolutny zastój, odłączenie się, było dla niego stanem normalnym od dzieciństwa. Nauczył się tego, czy raczej - naturalnie wykształcił tę zdolność. Wtedy pomagała w przetrwaniu. Teraz była już po prostu stanem odprężenia.
- Co z tą niespodzianką? - Przymrużył oczy i podparł głowę na dłoni spoglądając na Asakę.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Gorące źródła w górach
Oczywiście skorzystała z dłoni, jaką wyciągną do niej Shikarui, żeby przypadkiem się nie poślizgnęła i nie wywaliła w jakiś niefortunny sposób. Była kunoichi i jej ciało oraz organizm były znacznie wytrzymalsze od ciała normalnej kobiety, ale nadal jakoś tak instynkt działał, że się chroniło tę małą, tworzącą się, niewinną istotkę, nawet jeśli tak naprawdę nic jej nie groziło. Bo przecież Asaka teraz była dwa razy bardziej uważna niż normalnie. Co w ogóle zabawniejsze – ta ciapa i gapa, która potrafiła się wywalić na prostej drodze, nie miewała takich problemów, gdy zaczynał się taniec walki.
Wsunięcie się pod taflę wody przyszło gładko, gdy była tak asekurowana przez męża. On nie miewał takich problemów, ruszał się lepiej, był dokładniejszy i uważniejszy. Gdyby to on był na jej miejscu, to by się tak o niego nie bała, że mógłby się nagle wywrócić i zrobić krzywdę sobie i dziecku. No a z nią jak było każdy już wiedział. No może poza Mujinem, który nie miał jeszcze okazji oglądać jakiegoś dziwnego fikołka albo figury w stylu Asaki, gdy próbowała utrzymać równowagę, bo nieuważnie stanęła na malutkim kamyczku.
- Hm, co? – zupełnie zaskoczył ją temat o turnieju w Hanamurze. Wydawał się być taki… nagły. Ale to był Shikarui. Musiał usłyszeć wcześniejszą rozmowę Mujina i Asaki, długo tentegował i skoro byli teraz wszyscy razem, to postanowił się odezwać. - Wiesz, że mnie tam nie było. Więcej się działo? Czy po prostu cała otoczka lepiej ci zapadła w pamięć? – cóż, ten turniej w Watarimono nie został pozytywnie zapamiętany ani przez jedno, ani przez drugie. Tyle rozczarowań, strachu, bólu ile oboje niepotrzebnie przeżyli przez trzy dni… To było dla nich nieco zbyt wiele chyba. Ale wytrzymali to. Wytrzymali i nadal byli razem – mocniejsi niż wcześniej. I rozumiejący się lepiej niż kiedykolwiek. A teraz z obietnicą kompletnej rodziny już za kilka miesięcy.
- Tak, Daishi usiane jest gorącymi źródłami. I krystalicznymi górskimi jeziorami – to, które było nieopodal ich domu też było czyste. Przejrzyste. Zdecydowanie nie mulaste. W końcu nadal mieszkali dość wysoko, jako, że Seiyama była ulokowana na górze. Nawet nazwa stolicy mówiła „Święta góra”. - Dużo u nas wody i to takiej, która nadaje się do picia. Nie to co na Morskich Klifach. Tam to mają wszędzie to morze. My też mamy – i chciałoby się rzec… „to nic nadzwyczajnego”. Nic takiego jednak nie powiedziała.
Kobieta oparła się wygodniej o ziemię stanowiącą ściankę źródła i tylko głowa jej wystawała. Bogowie, jak przyjemnie… Tego jej było trzeba. Niby nic takiego dzisiaj nie robiła, ot po prostu występowała w swoim naturalnym środowisku, czyli w kuchni, ale jednak woda dawała takie przyjemne odprężenie, jakby cały dzień harowała na roli.
- Jaką niespodzianką? – zrobiła taką minę i powiedziała to takim tonem, że nawet głupi, głuchy i ślepy by nie uwierzył, że Asaka nie ma pojęcia o co chodzi.
Wsunięcie się pod taflę wody przyszło gładko, gdy była tak asekurowana przez męża. On nie miewał takich problemów, ruszał się lepiej, był dokładniejszy i uważniejszy. Gdyby to on był na jej miejscu, to by się tak o niego nie bała, że mógłby się nagle wywrócić i zrobić krzywdę sobie i dziecku. No a z nią jak było każdy już wiedział. No może poza Mujinem, który nie miał jeszcze okazji oglądać jakiegoś dziwnego fikołka albo figury w stylu Asaki, gdy próbowała utrzymać równowagę, bo nieuważnie stanęła na malutkim kamyczku.
- Hm, co? – zupełnie zaskoczył ją temat o turnieju w Hanamurze. Wydawał się być taki… nagły. Ale to był Shikarui. Musiał usłyszeć wcześniejszą rozmowę Mujina i Asaki, długo tentegował i skoro byli teraz wszyscy razem, to postanowił się odezwać. - Wiesz, że mnie tam nie było. Więcej się działo? Czy po prostu cała otoczka lepiej ci zapadła w pamięć? – cóż, ten turniej w Watarimono nie został pozytywnie zapamiętany ani przez jedno, ani przez drugie. Tyle rozczarowań, strachu, bólu ile oboje niepotrzebnie przeżyli przez trzy dni… To było dla nich nieco zbyt wiele chyba. Ale wytrzymali to. Wytrzymali i nadal byli razem – mocniejsi niż wcześniej. I rozumiejący się lepiej niż kiedykolwiek. A teraz z obietnicą kompletnej rodziny już za kilka miesięcy.
- Tak, Daishi usiane jest gorącymi źródłami. I krystalicznymi górskimi jeziorami – to, które było nieopodal ich domu też było czyste. Przejrzyste. Zdecydowanie nie mulaste. W końcu nadal mieszkali dość wysoko, jako, że Seiyama była ulokowana na górze. Nawet nazwa stolicy mówiła „Święta góra”. - Dużo u nas wody i to takiej, która nadaje się do picia. Nie to co na Morskich Klifach. Tam to mają wszędzie to morze. My też mamy – i chciałoby się rzec… „to nic nadzwyczajnego”. Nic takiego jednak nie powiedziała.
Kobieta oparła się wygodniej o ziemię stanowiącą ściankę źródła i tylko głowa jej wystawała. Bogowie, jak przyjemnie… Tego jej było trzeba. Niby nic takiego dzisiaj nie robiła, ot po prostu występowała w swoim naturalnym środowisku, czyli w kuchni, ale jednak woda dawała takie przyjemne odprężenie, jakby cały dzień harowała na roli.
- Jaką niespodzianką? – zrobiła taką minę i powiedziała to takim tonem, że nawet głupi, głuchy i ślepy by nie uwierzył, że Asaka nie ma pojęcia o co chodzi.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Gorące źródła w górach
Turniej na cześć koronacji Cesarza? A tak, chyba coś takiego było. Kiedy to całe Cesarstwo się złożyło. Wtedy niestety nie mógł być na miejscu i obserwować całego turnieju i wszystkich walk. Był w Ryuzaku, zajmował się wtedy dość poważnym przypadkiem. Czy wtedy było coś oglądać? Cholera chciałby wiedzieć. Tamten turniej u samuraiów był bardzo dobry, zarówno pod względem czysto organizacyjnym jak i spełniał założenie wielkiego widowiska.
- A, w Cesarstwie. Czemu lepiej? Ten samuraiski wydawał się bardzo porządnym wydarzeniem. - zapytał kiedy Shikarui wszedł już do wody. Zauważył przy tym jego wyjątkową troskę o Asake. Nie powinno go to dziwić w najmniejszym stopniu, faktem było że była ciężarna i mogła nie być w pełni sił fizycznych. Część energii i składników odżywczych jest przekazywana dziecku i to była prawda niepodważalna. Dwie osoby w jednym ciele, z czego jedna z nich regularnie go karmi. To musi mieć wpływ na fizyczne osiągi i stan psychiczny.
- Jeśli takie zjawiska są częstsze to trzeba będzie się poważniej zastanowić nad częstym odwiedzaniem. Gdyby tylko było choć trochę bliżej... - odpowiedział. Tak, przydałoby się w sumie żeby ta konkretna prowincja była bliżej jego aktualnej. Może gdzieś w jego okolicach, nieco mniej górskich, znajdują się gorące źródła które nie są uczęszczane przez kogokolwiek? Bo to było najważniejsze. Żeby nikt w tej samej wodzie się nie moczył. Nie miał zamiaru zakazić się czymś albo zachorować przez to, że jakiś kretyn bulionowy wszedł do jego wody. Może będzie musiał na przyszłość okupować prywatne bale? Tak, to też opcja. W Ryuzaku, jeśli już chciałby się onsenować, to pewnie taka opcja byłaby jedynym rozwiązaniem.
- Wydaje mi się że chodzi o "prawdziwą gościnność daishińczyków". Nie wiem co to znaczy, ale wnioskuję że chodzi o gorące źródła.
- A, w Cesarstwie. Czemu lepiej? Ten samuraiski wydawał się bardzo porządnym wydarzeniem. - zapytał kiedy Shikarui wszedł już do wody. Zauważył przy tym jego wyjątkową troskę o Asake. Nie powinno go to dziwić w najmniejszym stopniu, faktem było że była ciężarna i mogła nie być w pełni sił fizycznych. Część energii i składników odżywczych jest przekazywana dziecku i to była prawda niepodważalna. Dwie osoby w jednym ciele, z czego jedna z nich regularnie go karmi. To musi mieć wpływ na fizyczne osiągi i stan psychiczny.
- Jeśli takie zjawiska są częstsze to trzeba będzie się poważniej zastanowić nad częstym odwiedzaniem. Gdyby tylko było choć trochę bliżej... - odpowiedział. Tak, przydałoby się w sumie żeby ta konkretna prowincja była bliżej jego aktualnej. Może gdzieś w jego okolicach, nieco mniej górskich, znajdują się gorące źródła które nie są uczęszczane przez kogokolwiek? Bo to było najważniejsze. Żeby nikt w tej samej wodzie się nie moczył. Nie miał zamiaru zakazić się czymś albo zachorować przez to, że jakiś kretyn bulionowy wszedł do jego wody. Może będzie musiał na przyszłość okupować prywatne bale? Tak, to też opcja. W Ryuzaku, jeśli już chciałby się onsenować, to pewnie taka opcja byłaby jedynym rozwiązaniem.
- Wydaje mi się że chodzi o "prawdziwą gościnność daishińczyków". Nie wiem co to znaczy, ale wnioskuję że chodzi o gorące źródła.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Gorące źródła w górach
Temat w jego głowie ciągnął się przez... parę godzin. Przynajmniej wyjaśniało się, dlaczego milczał - przetwarzał informacje. Wszystkie po kolei. Mógłby oczywiście bardziej się uzewnętrznić, dzielić się nimi na bieżąco, ale on nie z tych typów, którzy to preferowali. Najpierw trzeba rzecz przemyśleć, przetworzyć, osądzić w zaciszu własnej głowy, dopiero potem można było wychodzić do ludzi z czymkolwiek tylko się chciało. Na przykład z osądem co do tego, który z turniejów zrobił większe wrażenie. Nie widział wszystkich walk - może niektóre były naprawdę tak widowiskowe jak tamte? Ominęły ich również finały - najważniejsze wydarzenie... ach, właśnie - finały. Może Mujin widział wszystkie?
- Mgła psuła widok. Nie było takiego widowiska. Ten samuraj, Seinaru Kei, walczył wtedy przeciwko Shidze. - Tak! To było to! W końcu mu się przypomniało! Wiedział, że skądś kojarzył tę gębę! Przystojną twarz zresztą, podkrążone oczy dodawały mu uroku. Zastanawiał się, czemu ta osoba była taka znajoma - i teraz go olśniło. To był ten samuraj, który powalił tańczącego wśród płomieni mnicha na kolana. - Płomienie trzaskały na wszystkie strony. Chise, zdolny szermierz, zaprezentowała walkę kilkoma mieczami na raz. Więcej się działo. - Nie wspominając, że z przyczyn oczywistych bardziej mu się podobał właśnie tamten turniej. Wyniósł z niego również traumę, to prawda. Taką, która sprawiła, że widok Shigi robił u niego wielkie oczy. Mimo wszystko ta trauma mogła zostać zabita. Z tą jakoś musiał przejść do porządku dziennego, bo porywanie się z motyką na słońce było nierozsądne. Nie to, że nie myślał inaczej. W końcu - nie byłby sobą. Ach, może po prostu za dużo już widział, że te walki na nim wrażenia nie zrobiły? No tak, wtedy patrzył na to z perspektywy kogoś o wiele mniej doświadczonego. Jego życie nabrało niesamowitego tempa od turnieju w Hanamurze.
- Słyszałeś może o przypadku, w którym osoba dzieli ciało na dwie? Dwa różne charaktery, dwie zupełnie inne postaci. - Jeszcze zanim dobrze wyjaśniła się sprawa z chłopakiem władającym wodą myślał, że jeśli ktoś miałby to wyjaśnić, to będzie to właśnie Mujin. Nie żeby jakoś bardzo go to intrygowało na ten moment, nie spodziewał się nigdy więcej spotkać tamtej dwójki pomimo powiedzenia, że może kiedyś wpadną. "Może" winno być pisane wielkimi literami. Takie było w głowie czarnowłosego. Nie miał o to żadnej pretensji. Tymczasem Mujin zaskoczył go całkowicie, bo nie dość, że w ogóle się nie spodziewał, że ten postanowi ich odwiedzić, to jeszcze że tak chętnie skorzysta z ich gościny. Podejrzane. Przecież wcale dobrze się nie poznali... a może tak się poznaje ludzi? Ale z drugiej strony - śpiąc w czyimś domu? Czy to nie za dużo? Nie czułby się chyba sam komfortowo nawet jakby zwyczajowo zalepił cały dom notkami wybuchowymi.
- Szkoda czasu, gdy czas to wiedza. - A może czas to pieniądz? Dla medyka, którym był Mujin, czarnowłosy wiedział już doskonale, że priorytetem wcale pieniądze nie były. Była nim właśnie wiedza. Jego wspomnienie, że lubi robić w spokoju badania, że mała klinika mu wystarczy, że dzięki temu może się skupiać na innych rzeczach. Jego notesik, w którym miał wszystkie informacje. O jak kusiło podejrzeć, co w nim takiego jest. Wykraść czyjeś myśli, ukraść kawałek duszy. Potem sprzedać.
Spojrzał w kierunku niewinnej jak nieobsrana łąka Asaki, która aktualnie była wielce z siebie zadowolona. Wydawała się bardzo szczęśliwa z okazji przybycia gościa. Skinął głową, potwierdzając słowa Mujina.
- Mgła psuła widok. Nie było takiego widowiska. Ten samuraj, Seinaru Kei, walczył wtedy przeciwko Shidze. - Tak! To było to! W końcu mu się przypomniało! Wiedział, że skądś kojarzył tę gębę! Przystojną twarz zresztą, podkrążone oczy dodawały mu uroku. Zastanawiał się, czemu ta osoba była taka znajoma - i teraz go olśniło. To był ten samuraj, który powalił tańczącego wśród płomieni mnicha na kolana. - Płomienie trzaskały na wszystkie strony. Chise, zdolny szermierz, zaprezentowała walkę kilkoma mieczami na raz. Więcej się działo. - Nie wspominając, że z przyczyn oczywistych bardziej mu się podobał właśnie tamten turniej. Wyniósł z niego również traumę, to prawda. Taką, która sprawiła, że widok Shigi robił u niego wielkie oczy. Mimo wszystko ta trauma mogła zostać zabita. Z tą jakoś musiał przejść do porządku dziennego, bo porywanie się z motyką na słońce było nierozsądne. Nie to, że nie myślał inaczej. W końcu - nie byłby sobą. Ach, może po prostu za dużo już widział, że te walki na nim wrażenia nie zrobiły? No tak, wtedy patrzył na to z perspektywy kogoś o wiele mniej doświadczonego. Jego życie nabrało niesamowitego tempa od turnieju w Hanamurze.
- Słyszałeś może o przypadku, w którym osoba dzieli ciało na dwie? Dwa różne charaktery, dwie zupełnie inne postaci. - Jeszcze zanim dobrze wyjaśniła się sprawa z chłopakiem władającym wodą myślał, że jeśli ktoś miałby to wyjaśnić, to będzie to właśnie Mujin. Nie żeby jakoś bardzo go to intrygowało na ten moment, nie spodziewał się nigdy więcej spotkać tamtej dwójki pomimo powiedzenia, że może kiedyś wpadną. "Może" winno być pisane wielkimi literami. Takie było w głowie czarnowłosego. Nie miał o to żadnej pretensji. Tymczasem Mujin zaskoczył go całkowicie, bo nie dość, że w ogóle się nie spodziewał, że ten postanowi ich odwiedzić, to jeszcze że tak chętnie skorzysta z ich gościny. Podejrzane. Przecież wcale dobrze się nie poznali... a może tak się poznaje ludzi? Ale z drugiej strony - śpiąc w czyimś domu? Czy to nie za dużo? Nie czułby się chyba sam komfortowo nawet jakby zwyczajowo zalepił cały dom notkami wybuchowymi.
- Szkoda czasu, gdy czas to wiedza. - A może czas to pieniądz? Dla medyka, którym był Mujin, czarnowłosy wiedział już doskonale, że priorytetem wcale pieniądze nie były. Była nim właśnie wiedza. Jego wspomnienie, że lubi robić w spokoju badania, że mała klinika mu wystarczy, że dzięki temu może się skupiać na innych rzeczach. Jego notesik, w którym miał wszystkie informacje. O jak kusiło podejrzeć, co w nim takiego jest. Wykraść czyjeś myśli, ukraść kawałek duszy. Potem sprzedać.
Spojrzał w kierunku niewinnej jak nieobsrana łąka Asaki, która aktualnie była wielce z siebie zadowolona. Wydawała się bardzo szczęśliwa z okazji przybycia gościa. Skinął głową, potwierdzając słowa Mujina.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Gorące źródła w górach
Czuła się gorzej, zwłaszcza o poranku. Wtedy rzeczywiście jej siły fizyczne były mniejsze, bywało jej naprawdę niedobrze. Do tego te jej humory, z jednej skrajności w drugą. Teraz na całe szczęście zatrzymała się na szczęściu – bo ogólnie tak się czuła: szczęśliwa, że przed nimi jeszcze taka wspaniała przygoda i że tak do niej blisko. Słyszała za to od matki, że przychodził taki moment, że to mijało. Że siły wracały i można było nawet biegać. Miała tylko nadzieję, że to przypadnie na czas tej wielkiej wyprawy, bo za nic w świecie nie zamierzała pozwolić, by Shikarui szedł tam sam. To w ogóle nie wchodziło w grę, nie było takiej mowy. Wiedziała, że będzie tysiąc razy spokojniejsza, jeśli będzie obok niego. Bo kto wie, co może się tam wydarzyć? Plułaby sobie w brodę, jeśli mogłaby mu pomóc, a nie byłoby jej obok niego. A na myśl o stracie Shikiego… Nie. Nie chciała o tym w ogóle myśleć.
- Tobie to nie powinno robić różnicy – odparła z przekąsem. Przecież czy mgła była czy nie, Shikarui i tak miał możliwość przez nią widzieć. Trudno to było zrozumieć, nawet dla niej, ale czuła jakąś taką wewnętrzną złość, gdy Shikarui uznał, że ten turniej w Cesarstwie był jednak lepszy. To chyba przez to, że uważał tak, pomimo tego, że był tam Shiga. I Chise. A to napawało ją i złością i smutkiem, bo wiedziała, jak to wszystko się skończyło. Kei okazał się dupkiem, który nawet nie miał w sobie tyle taktu by z nią porozmawiać po tym, jak zatargał z Ichirou jej męża do celi i tam zostawił, wcześniej ściemniając o jego stanie. Dlatego miała o nim dużo gorsze zdanie niż o Asahim, którego szczerze polubiła. - Wydawał się być porządnie zorganizowany, to fakt, tylko śmiałkowie jacyś tacy niedorobieni – odpowiedziała już Mujinowi i skrzywiła się wyraźnie. Chyba nigdy nie zapomni o kartkach odpornych na ogień, czy o shurikenach pokonujących wielkiego samuraja. No i o dużej ilości mgły.
- Ale w takim razie zapraszamy. Zawsze to pretekst, żeby ruszyć się od siebie, prawda? Szybciej jest z Ryuzaku do Sogen, a później statkiem do Daishi, to taka rada na przyszłość – oni z tego nie korzystali, bo Asaka nie cierpiała statków. Wsiadała na pokład dopiero wtedy, gdy musiała, i potem każdorazowo cierpiała bardzo z tego powodu, a Shikarui musiał trzymać jej włosy, kiedy wychylała się za burtę. Czy to takie dziwne, że Mujin ich odwiedził? Wyglądało na to, że też ich polubił, że złapali na Turnieju jakąś nić porozumienia i po prostu była okazja, by przekonać się o tym w praktyce. Czy to takie dziwne, że ktoś u kogoś nocował? Dla Asaki wcale. Przecież ona nocowała u Shikiego w Sogen wtedy, gdy dopiero co się poznali. To trochę tak, jakby ona była jego pierwszym gościem. I została już na stałe. Zaś Mujin był ich pierwszym gościem (oprócz rodziny) w Daishi. Czy i on zostanie już na stałe…?
- Aaach, oo to chodzi – udawała głupią, ta niewinnusia Asaka. Rzeczywiście, niewinna jak nieobsrana łąka. - Ale to Shiki przecież o tym zaczął, a nie ja – brakowało tylko, żeby podłożyła ręce pod głowę i spojrzała w niebo – zrobiła to za to mentalnie. Oczywiście zadowolona z siebie jak mało kiedy. - Gorące źródła to tak bonusowo akurat, najważniejsza część będzie później – uśmiechnęła się, zadowolona jak nażarty, gruby kot.
- Tobie to nie powinno robić różnicy – odparła z przekąsem. Przecież czy mgła była czy nie, Shikarui i tak miał możliwość przez nią widzieć. Trudno to było zrozumieć, nawet dla niej, ale czuła jakąś taką wewnętrzną złość, gdy Shikarui uznał, że ten turniej w Cesarstwie był jednak lepszy. To chyba przez to, że uważał tak, pomimo tego, że był tam Shiga. I Chise. A to napawało ją i złością i smutkiem, bo wiedziała, jak to wszystko się skończyło. Kei okazał się dupkiem, który nawet nie miał w sobie tyle taktu by z nią porozmawiać po tym, jak zatargał z Ichirou jej męża do celi i tam zostawił, wcześniej ściemniając o jego stanie. Dlatego miała o nim dużo gorsze zdanie niż o Asahim, którego szczerze polubiła. - Wydawał się być porządnie zorganizowany, to fakt, tylko śmiałkowie jacyś tacy niedorobieni – odpowiedziała już Mujinowi i skrzywiła się wyraźnie. Chyba nigdy nie zapomni o kartkach odpornych na ogień, czy o shurikenach pokonujących wielkiego samuraja. No i o dużej ilości mgły.
- Ale w takim razie zapraszamy. Zawsze to pretekst, żeby ruszyć się od siebie, prawda? Szybciej jest z Ryuzaku do Sogen, a później statkiem do Daishi, to taka rada na przyszłość – oni z tego nie korzystali, bo Asaka nie cierpiała statków. Wsiadała na pokład dopiero wtedy, gdy musiała, i potem każdorazowo cierpiała bardzo z tego powodu, a Shikarui musiał trzymać jej włosy, kiedy wychylała się za burtę. Czy to takie dziwne, że Mujin ich odwiedził? Wyglądało na to, że też ich polubił, że złapali na Turnieju jakąś nić porozumienia i po prostu była okazja, by przekonać się o tym w praktyce. Czy to takie dziwne, że ktoś u kogoś nocował? Dla Asaki wcale. Przecież ona nocowała u Shikiego w Sogen wtedy, gdy dopiero co się poznali. To trochę tak, jakby ona była jego pierwszym gościem. I została już na stałe. Zaś Mujin był ich pierwszym gościem (oprócz rodziny) w Daishi. Czy i on zostanie już na stałe…?
- Aaach, oo to chodzi – udawała głupią, ta niewinnusia Asaka. Rzeczywiście, niewinna jak nieobsrana łąka. - Ale to Shiki przecież o tym zaczął, a nie ja – brakowało tylko, żeby podłożyła ręce pod głowę i spojrzała w niebo – zrobiła to za to mentalnie. Oczywiście zadowolona z siebie jak mało kiedy. - Gorące źródła to tak bonusowo akurat, najważniejsza część będzie później – uśmiechnęła się, zadowolona jak nażarty, gruby kot.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Gorące źródła w górach
Mgła. Dla Shikaruia owszem, różnicy nie robiła, ale zdecydowanie dla całej reszty. Nie był wielkim fanem jako widz. Kto byłby, kto chciałby wejść na stadion tylko po to, żeby oglądać ogromną chmurę mgły przez dwie minuty? No właśnie prawdopodobnie nikt. Bardzo chciałby porównać obydwa wydarzenia na własne oczy, jak też zresztą wolał robić wszystko - samemu doświadczać i ufać swoim obserwacjom. Niestety jednak bez porównania musiał zaufać Shikaruiowi. Bardziej jednak zainteresował go stan fizyczny Asaki. Nie wątpił w jej możliwości na placu boju, mimo że i tak nigdy nie doświadczył tych umiejętności na własne oczy... No dobra, jednak troszkę wątpił. Ogólnie wątpił. Asaka mogła przyłapać Mujina na tym, jak patrzył się na nią. Wahał się czy powinien spytać, ale w końcu się zdecydował.
- Asaka-san, jesteś pewna że chcesz brać w tym udział w swoim stanie? Nie będziesz w pełni sił, a może być, znaczy się prawie na pewno będzie niebezpiecznie. Dla ciebie i dziecka. Szczególnie dla dziecka. - powiedział. Jakiekolwiek obrażenia brzucha, upadki, rany cięte i dźgane... Ogromne ubytki chakry, choroby... No cholera wie ile rzeczy mogło się zdarzyć na takim czymś. Skoro mówili że potencjalnie będzie niebezpiecznie, to chyba sama powinna wziąć to sobie do serca. Nawet stres potrafi sprawić, że kobieta poroni. Jest ogromna liczba zagrożeń które na dziecko czekają. Jak tutaj jeszcze aktywnie działać jako ninja? Jego matka, jak tylko została zdiagnozowała, to zawiesiła swoją karierę ninja. I bardzo rozsądnie, odpowiedzialnie.
- Statkiem... nie pomyślałem. Ale faktycznie mogło okazać się szybsze. Zapamiętam to na przyszłość. Oczywiście zapowiem się wcześniej, teraz i tak mocno nadużyłem waszej gościny. - no cóż, faktycznie mógł wysłać wiadomość. Kuriera z wiadomością dla Asaki i Shikaruia z Daishi. Teraz będzie wiedział, gdzie mieszkają i że w stolicy. Może opisać ich dom kurierowi, żeby ten przekazał wiadomość. Chociaż...
- Albo... Widziałem pewną technikę. Ninjutsu, zdaje się, które pozwala komunikować się na ogromne dystanse. Tworzysz swój obraz w innym miejscu i osoba po wejściu z tobą w interakcje może rozmawiać. Pokazała mi to kunoichi w Ryuzaku, ale na tą sztukę jestem zbyt niedoświadczony w ogólnych sztukach ninjutsu. - zdecydował się jeszcze powiedzieć. Co prawda ta kunoichi była dzieckiem i wykorzystała to do tego, żeby go nieco pognębić... ale ej, dowiedział się o tym. Zapamiętał. Miał to zapisane w notatniku, podobnie jak jej zamówienie na truciznę obezwładniającą przeciwników. Do dzisiaj się u niego nie pojawiła. Więc... zapomniała? Był to jedynie żart? Albo zginęła. Mogło się zdarzyć. Nie warto było rozpatrywać każdej, nawet najmniejszej możliwości, kiedy nie było to konieczne.
- Tak. Ten przypadek nazywa się ciążą. Chociaż tutaj bardziej pasuje określenie kooperacji dwójki ludzi żeby podzielić ciało jednej na dwa. Ale jeśli mówisz o bardziej dosłownym procesie... to niestety nie znam. -- nie do końca rozumiał złożone procesy myślowe Shikaruia, żeby udzielić mu odpowiedzi jakiej on dokładnie zechce. Właściwie to był on nadal wielką niewiadomą. O ile Mujin był stosunkowo prostym w założeniach bytem, to jednak on... Nie wiedział o co mu chodzi konkretnie. Mógłby okazać się psychopatą albo innym potworem i Mujina by to nie zaskoczyło.
- No nie wiem, to "później" też klasyfikuje się jako niespodzianka. - odpowiedział, widząc niewinną mimikę Asaki i nawet nie mając w głowie możliwości, że faktycznie jakaś jest, tylko ona sama udaje niewiniątko żeby zmylić swoje ofiary... Znaczy się gości, gości.
- Asaka-san, jesteś pewna że chcesz brać w tym udział w swoim stanie? Nie będziesz w pełni sił, a może być, znaczy się prawie na pewno będzie niebezpiecznie. Dla ciebie i dziecka. Szczególnie dla dziecka. - powiedział. Jakiekolwiek obrażenia brzucha, upadki, rany cięte i dźgane... Ogromne ubytki chakry, choroby... No cholera wie ile rzeczy mogło się zdarzyć na takim czymś. Skoro mówili że potencjalnie będzie niebezpiecznie, to chyba sama powinna wziąć to sobie do serca. Nawet stres potrafi sprawić, że kobieta poroni. Jest ogromna liczba zagrożeń które na dziecko czekają. Jak tutaj jeszcze aktywnie działać jako ninja? Jego matka, jak tylko została zdiagnozowała, to zawiesiła swoją karierę ninja. I bardzo rozsądnie, odpowiedzialnie.
- Statkiem... nie pomyślałem. Ale faktycznie mogło okazać się szybsze. Zapamiętam to na przyszłość. Oczywiście zapowiem się wcześniej, teraz i tak mocno nadużyłem waszej gościny. - no cóż, faktycznie mógł wysłać wiadomość. Kuriera z wiadomością dla Asaki i Shikaruia z Daishi. Teraz będzie wiedział, gdzie mieszkają i że w stolicy. Może opisać ich dom kurierowi, żeby ten przekazał wiadomość. Chociaż...
- Albo... Widziałem pewną technikę. Ninjutsu, zdaje się, które pozwala komunikować się na ogromne dystanse. Tworzysz swój obraz w innym miejscu i osoba po wejściu z tobą w interakcje może rozmawiać. Pokazała mi to kunoichi w Ryuzaku, ale na tą sztukę jestem zbyt niedoświadczony w ogólnych sztukach ninjutsu. - zdecydował się jeszcze powiedzieć. Co prawda ta kunoichi była dzieckiem i wykorzystała to do tego, żeby go nieco pognębić... ale ej, dowiedział się o tym. Zapamiętał. Miał to zapisane w notatniku, podobnie jak jej zamówienie na truciznę obezwładniającą przeciwników. Do dzisiaj się u niego nie pojawiła. Więc... zapomniała? Był to jedynie żart? Albo zginęła. Mogło się zdarzyć. Nie warto było rozpatrywać każdej, nawet najmniejszej możliwości, kiedy nie było to konieczne.
- Tak. Ten przypadek nazywa się ciążą. Chociaż tutaj bardziej pasuje określenie kooperacji dwójki ludzi żeby podzielić ciało jednej na dwa. Ale jeśli mówisz o bardziej dosłownym procesie... to niestety nie znam. -- nie do końca rozumiał złożone procesy myślowe Shikaruia, żeby udzielić mu odpowiedzi jakiej on dokładnie zechce. Właściwie to był on nadal wielką niewiadomą. O ile Mujin był stosunkowo prostym w założeniach bytem, to jednak on... Nie wiedział o co mu chodzi konkretnie. Mógłby okazać się psychopatą albo innym potworem i Mujina by to nie zaskoczyło.
- No nie wiem, to "później" też klasyfikuje się jako niespodzianka. - odpowiedział, widząc niewinną mimikę Asaki i nawet nie mając w głowie możliwości, że faktycznie jakaś jest, tylko ona sama udaje niewiniątko żeby zmylić swoje ofiary... Znaczy się gości, gości.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Gorące źródła w górach
Te wahania nastroju wpędzały go w prawdziwy dysonans. Tworzyły istny mętlik w głowie, trudny do opanowania. Tak jak właściwie do wszystkiego (wyłączając ludzi z talentem do wkurwiania innych), tak i do tego podchodził z cierpliwością i spokojnie. Przecież to nie była wina białowłosej, że ta karuzela miała swoje miejsce, chociaż był zupełnie niepewny co do tego, czy to tak faktycznie powinno wyglądać i tak miało być. Całe szczęście, że ci medycy byli pod ręką, tak jak i doświadczeni już rodzice w kwestii posiadania nawet niejednego dziecka - czyli rodzice Asaki. Ci zaś obstawiali, że to wahanie jest normą i może trwać nawet cały czas. Z większym i mniejszym natężeniem. Bez konkretnej zasady i przyczyny. Mimo to - to nadal była Asaka. Nawet kiedy przez pierwsze dni leżała w łóżku bez siły i chęci do życia, sprawiając, że czarnowłosy poważnie zaczął się martwić. A martwił się naprawdę rzadko. Jego poczucie zagrożenia życia dla ich dwójki musiało przekroczyć bardzo wysoki punkt - kiedyś nie było o to trudno. Ostatnimi czasy brakowało mu zaś wyzwania.
- Nie robi. Już zdążyłem zrozumieć, że moje oczy są wyjątkowe. Dzięki staraniom pięknej niewiasty. - Wdzięczność. Proste słowa jak "proszę", "dziękuję". Świat byłby o wiele piękniejszym miejscem, gdyby ludzie częściej tych słów używali. Niestety - zazwyczaj brakowało samokrytyki. Nie czuję się winny, więc nie przeproszę. Mam za nic to, że komuś sprawiłem przykrość, bo niczego złego we własnym mniemaniu nie powiedziałem. Nie podziękuję, bo mi się to należy. Shikarui należał do osób, które nie próbowały uczynić wielkiego "świata" lepszym - ale ten swój własny jak najbardziej. Ponieważ tylko ten mały świat go obchodził. Czasem pojawiały się w nim jednostki trzecie - jak Toshiro. Jak Kaito. Jak Mujin. Nigdy nie był pewien, czy którąkolwiek z nich mógł uznać za stałą. - Zgadza się. Uczestnicy nieciekawi. - Dobre było dopiero to, co zdarzyło się po turnieju, który dla nich skończył się o wiele szybciej niż dla innych. - Wiesz, kto wygrał? - Zwrócił się do Mujina. Jaka szkoda, że z żoną przegapili wspaniały występ Toshiro. Tam to by dopiero było co oglądać. Cała trybuna położona spać.
Przesuwał dłonią wodę, delikatnie, badając jej ruchy, ciesząc się przyjemnym ciepłem, które rozluźniało miejsce. I mógł tak całą wieczność. Może nie akurat w gorącym źródle, bo chyba nawet dla niego byłoby przesadą taka ilość gorąca, ale w jeziorze, przy morzu, do którego, jak słusznie zostało powiedziane, mieli dostęp. Gdyby nie to, jak potoczyło się jego życie, pewnie zamieszkałby na łodzi tylko dlatego, żeby być nieustannie na najpiękniejszym dla siebie terenie - otwartym morzu. Tym samym, którego Asaka naprawdę nie znosiła. Czasami trzeba coś wybrać. I wcale nie czuł się nieszczęśliwy z powodu swojego wyboru. W końcu - czasem mógł powędrować nad morze tylko po to, żeby wypłynąć nad morze i nacieszyć się rykiem jego fal i powietrzem tak czystym, tak pachnącym, że niemal kuło w płuca. Zupełnie innym od powietrza górskiego. Jednak kiedy Mujin zadał swoje pytanie, które kręciło się po jego głowie i wzbudzało niepewność, zatrzymał dłoń i natychmiastowo jego oczy spoczęły na medyku. W ten bardzo uważny sposób. Całkowicie zamarł w bezruchu - jak tygrys, który bada nowe stworzenie, które wtargnęło na jego teren, żeby upewnić się, czy nie jest niebezpieczne.
- Potrafię obronić to, co do mnie należy. - Odpowiedział spokojnie. Kiedyś... heh, stare czasy. Kiedyś zapewne umknąłby niepostrzeżenie, żeby tylko Asaka odpuściła. Powiedziałby jej definitywne "nie" i koniec. Ale to, co zdarzyło się w kraju samurajów, zmieniło jego podejście do wielu rzeczy. Z drugiej strony wiedział, że ta pewność siebie może go kiedyś zgubić. Jego umysł nie dopuszczał myśli, że dziecku może się cokolwiek stać.
- Cieszymy się z odwiedzin. Nie ma potrzeby myśleć o tym jak o nadużyciu. - Uspokoił go. Akurat miał szczęście, że w ogóle ich zastał w domu, wiadomo jak to ninja - zresztą oni sami tego doświadczyli nie raz. Rozbiegali się i po świecie i po różnych misjach. Oni aktualnie dali sobie na wstrzymanie, a i Shikarui skupił się na swoich treningach.
- Ninjutsu nie leży w naszej specjalizacji. - Uzupełnił również, ale nadstawił ucha. Taka technika rzeczywiście była diabelnie przydatna. Pozwalała natychmiastowo porozumieć się z innymi osobami bez konieczności długiego oczekiwania na dotarcie listu. Te zaś potrafiły iść i iść... nawet kiedy poganiali swoje konie. Ciężko było mu sobie wyobrazić dwóch "siebie", którzy znajdują się w różnych miejscach i dzięki temu można z kimś rozmawiać. Przedziwne. Świat ninja jednak miał w sobie tyle magii, że czarnowłosy rzadko cokolwiek podważał. Nie był tak sceptyczny jak Mujin. Z drugiej strony - nie był też łatwowierny, żeby uwierzyć we wszystko, co słyszał. Akurat Mujin zapracował sobie już na to, żeby uznać go za pewien autorytet. Osobę, która nie wciśnie ci bajki o smoku, który właśnie lata i... och, moment. Przecież smoki akurat w tym świecie też były normą.
- Z tego co wiem, mężczyźni nie mogą zajść w ciążę. - Albo mogą? Nie, chyba jednak nie mogą. Teraz nie był tego taki pewien, kiedy już to powiedział. - To był chłopak. Jedna jego osobowość była spokojna, a druga agresywna. Ta druga utrzymywała, że pojawiła się, by chronić spokojniejsze "ja". - Absolutnie nie wiedział, jak to opisać dokładniej. Całkiem prawdopodobne, że wystarczyłoby się szerzej wypowiedzieć, ale jego umysł zawsze próbował wszystko maksymalnie streścić. Już i tak mówił nieporównywalnie więcej niż kiedyś.
- Będziesz sprzątać bałagan, jeśli coś złego się stanie. - Miał na myśli to "później". Bo w jego myśli właśnie sobie dalej robiła żarty z tej alkoholizacji, w którą go wciągnęła i z której wcale nie był zadowolony. Wiedząc, że po alkoholu mówi zdecydowanie za dużo. O rzeczach, o których wcale nie chciał mówić. I to jeszcze tak poplątanych, że sam nie wiedział, jakim cudem w ogóle na to wpadł pod wpływem procentów. Tym bardziej nie wiedział, czemu to powiedział.
- Nie robi. Już zdążyłem zrozumieć, że moje oczy są wyjątkowe. Dzięki staraniom pięknej niewiasty. - Wdzięczność. Proste słowa jak "proszę", "dziękuję". Świat byłby o wiele piękniejszym miejscem, gdyby ludzie częściej tych słów używali. Niestety - zazwyczaj brakowało samokrytyki. Nie czuję się winny, więc nie przeproszę. Mam za nic to, że komuś sprawiłem przykrość, bo niczego złego we własnym mniemaniu nie powiedziałem. Nie podziękuję, bo mi się to należy. Shikarui należał do osób, które nie próbowały uczynić wielkiego "świata" lepszym - ale ten swój własny jak najbardziej. Ponieważ tylko ten mały świat go obchodził. Czasem pojawiały się w nim jednostki trzecie - jak Toshiro. Jak Kaito. Jak Mujin. Nigdy nie był pewien, czy którąkolwiek z nich mógł uznać za stałą. - Zgadza się. Uczestnicy nieciekawi. - Dobre było dopiero to, co zdarzyło się po turnieju, który dla nich skończył się o wiele szybciej niż dla innych. - Wiesz, kto wygrał? - Zwrócił się do Mujina. Jaka szkoda, że z żoną przegapili wspaniały występ Toshiro. Tam to by dopiero było co oglądać. Cała trybuna położona spać.
Przesuwał dłonią wodę, delikatnie, badając jej ruchy, ciesząc się przyjemnym ciepłem, które rozluźniało miejsce. I mógł tak całą wieczność. Może nie akurat w gorącym źródle, bo chyba nawet dla niego byłoby przesadą taka ilość gorąca, ale w jeziorze, przy morzu, do którego, jak słusznie zostało powiedziane, mieli dostęp. Gdyby nie to, jak potoczyło się jego życie, pewnie zamieszkałby na łodzi tylko dlatego, żeby być nieustannie na najpiękniejszym dla siebie terenie - otwartym morzu. Tym samym, którego Asaka naprawdę nie znosiła. Czasami trzeba coś wybrać. I wcale nie czuł się nieszczęśliwy z powodu swojego wyboru. W końcu - czasem mógł powędrować nad morze tylko po to, żeby wypłynąć nad morze i nacieszyć się rykiem jego fal i powietrzem tak czystym, tak pachnącym, że niemal kuło w płuca. Zupełnie innym od powietrza górskiego. Jednak kiedy Mujin zadał swoje pytanie, które kręciło się po jego głowie i wzbudzało niepewność, zatrzymał dłoń i natychmiastowo jego oczy spoczęły na medyku. W ten bardzo uważny sposób. Całkowicie zamarł w bezruchu - jak tygrys, który bada nowe stworzenie, które wtargnęło na jego teren, żeby upewnić się, czy nie jest niebezpieczne.
- Potrafię obronić to, co do mnie należy. - Odpowiedział spokojnie. Kiedyś... heh, stare czasy. Kiedyś zapewne umknąłby niepostrzeżenie, żeby tylko Asaka odpuściła. Powiedziałby jej definitywne "nie" i koniec. Ale to, co zdarzyło się w kraju samurajów, zmieniło jego podejście do wielu rzeczy. Z drugiej strony wiedział, że ta pewność siebie może go kiedyś zgubić. Jego umysł nie dopuszczał myśli, że dziecku może się cokolwiek stać.
- Cieszymy się z odwiedzin. Nie ma potrzeby myśleć o tym jak o nadużyciu. - Uspokoił go. Akurat miał szczęście, że w ogóle ich zastał w domu, wiadomo jak to ninja - zresztą oni sami tego doświadczyli nie raz. Rozbiegali się i po świecie i po różnych misjach. Oni aktualnie dali sobie na wstrzymanie, a i Shikarui skupił się na swoich treningach.
- Ninjutsu nie leży w naszej specjalizacji. - Uzupełnił również, ale nadstawił ucha. Taka technika rzeczywiście była diabelnie przydatna. Pozwalała natychmiastowo porozumieć się z innymi osobami bez konieczności długiego oczekiwania na dotarcie listu. Te zaś potrafiły iść i iść... nawet kiedy poganiali swoje konie. Ciężko było mu sobie wyobrazić dwóch "siebie", którzy znajdują się w różnych miejscach i dzięki temu można z kimś rozmawiać. Przedziwne. Świat ninja jednak miał w sobie tyle magii, że czarnowłosy rzadko cokolwiek podważał. Nie był tak sceptyczny jak Mujin. Z drugiej strony - nie był też łatwowierny, żeby uwierzyć we wszystko, co słyszał. Akurat Mujin zapracował sobie już na to, żeby uznać go za pewien autorytet. Osobę, która nie wciśnie ci bajki o smoku, który właśnie lata i... och, moment. Przecież smoki akurat w tym świecie też były normą.
- Z tego co wiem, mężczyźni nie mogą zajść w ciążę. - Albo mogą? Nie, chyba jednak nie mogą. Teraz nie był tego taki pewien, kiedy już to powiedział. - To był chłopak. Jedna jego osobowość była spokojna, a druga agresywna. Ta druga utrzymywała, że pojawiła się, by chronić spokojniejsze "ja". - Absolutnie nie wiedział, jak to opisać dokładniej. Całkiem prawdopodobne, że wystarczyłoby się szerzej wypowiedzieć, ale jego umysł zawsze próbował wszystko maksymalnie streścić. Już i tak mówił nieporównywalnie więcej niż kiedyś.
- Będziesz sprzątać bałagan, jeśli coś złego się stanie. - Miał na myśli to "później". Bo w jego myśli właśnie sobie dalej robiła żarty z tej alkoholizacji, w którą go wciągnęła i z której wcale nie był zadowolony. Wiedząc, że po alkoholu mówi zdecydowanie za dużo. O rzeczach, o których wcale nie chciał mówić. I to jeszcze tak poplątanych, że sam nie wiedział, jakim cudem w ogóle na to wpadł pod wpływem procentów. Tym bardziej nie wiedział, czemu to powiedział.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Gorące źródła w górach
- Cieszę się – chochliczy uśmiech zrobił miejsce temu bardziej spokojnemu, stonowanemu. Jej spojrzenie też wyłagodniało i dało się w nim wyczuć miłość, gdy patrzyła na męża. Rzeczywiście długo trwało, nim do Shikiego dotarło, jakim skarbem te jego oczy są. Jedyne w swoim rodzaju, bo potrafiące tak wiele… Dawały ogrom informacji, pozwalały wyprzedzić ruchy przeciwnika, przygotować się. Czasami to było wszystko, czego się potrzebowało – czasu, na obmyślenie krótkiego planu i zajęcie dogodnych pozycji. - A no właśnie. Złapaliśmy robotę tuż przed finałami i zawineliśmy się z Watarimono prosto do Ryuzaku. Nie oglądaliśmy więc ostatniej walki. Coś ciekawego się działo? – chyba mu wspominała, że złapali robotę, która zaprowadziła ich do miasta kupieckiego, ale nie wdawała się wtedy w większe szczegóły. Mimo wszystko warto było usłyszeć czy wygrała ta przebiegła lisica, czy sąsiadka z Kyuzo.
- Wiem, że będzie niebezpiecznie i to jest właśnie powód, dla którego muszę tam iść. Ta sprawa… Jest nam, Shikiemu zwłaszcza, bardzo bliska. Widzisz… Sanada to nazwisko szczepu Jugo. To taki mały szczep, który zamieszkuje w naszej prowincji. Różne rzeczy mówi się o Jugo. Takie najpopularniejsze, to to, że ci ludzie zamieniają się w potwory. Oniniwa to bardzo adekwatna nazwa, prawda? Ogród demona, diabła. Potwora – Asaka nieświadomie miewała czasem dryg do opowiadania o czymś w bardzo poetyckim stylu, jak teraz. - Han pochodzi z tego szczepu – zmierzała do tego bardzo powoli. - I chakra Hana jest zapieczętowana pod skórą Shikaruiego. Wiem, że mój mąż by tego nie odpuścił, wędrówki tam, a ja nie chcę mu tego zakazywać. Wiem, że będzie niebezpiecznie, ale gdybym miała siedzieć w domu i martwić się i denerwować… Będę naprawdę bardziej spokojniejsza jeśli będę na miejscu. Ty jesteś wybitnym medykiem, ja nie, choć coś tam potrafię. Moja siła leży gdzie indziej. W niemalże niezniszczalnych osłonach. Ze mną będziemy mieli znacznie większe szanse na przeżycie niż beze mnie. A dziecku nic nie będzie. Moja zbroja nas obroni. Nie będę się pchała do przodu – Asaka naprawdę dobrze to sobie przemyślała. Gdy dowiedzieli się o samej ciąży, a później o całej tej sprawie, dla Asaki było jasne jak słońce na niebie, że Shikarui będzie chciał tam iść. Długo tez myślała nad tym, co w związku z tym zrobić ze sobą. Z tym, że jest w ciąży. Wynik okazał się dla niej jednak całkiem prosty i Asaka nie chciała pluć sobie w brodę, że straciła męża tylko dlatego, że nie było jej obok. To wszystko było zbyt ważne – dla niej, dla Shikiego… Nie było innego wyjścia. Mogli tylko dziękować Amaterasu, że nie była w zaawansowanej ciąży.
- Żadne nadużycie. Możesz zostać u nas do czasu tej wyprawy i wyruszyć z nami. To naprawdę żaden problem – z nimi będzie mu raźniej. No i łatwiej trafi na właściwe miejsce, w końcu Asaka mieszkała tutaj od dziecka i znała tę prowincję. Shikarui też poruszał się już tutaj bez większego problemu.
- No nie, nie mogą – dodała do słów męża, całkiem ubawiona tym, że tak mu ta ironia wyszła. Bo Asaka zupełnie nie wyłapała, ze zastanawiał się nad tym poważnie. Jakoś było to oczywiste dla niej, że to kobiety zachodzą w ciążę, nikt inny. - Chłopak był torturowany i w wyniku tego pojawiła się ta druga osobowość. Byli bardzo od siebie różni… I „ten drugi”, mimo tego, że był w ciele chłopaka, to nie zwracał się do siebie jako „ja”. Tak jakby myślał o sobie, jako o odrębnym bycie, który zamieszkał ciało chłopaka – uzupełniła jeszcze to, co powiedział Shikarui. Ją też to zastanawiało przez jakiś jeszcze czas.
- Oczywiście – pewnie, że będzie sprzątać. Nadal była z siebie super-hiper zadowolona i ubawiona była całą sytuacją. Zwłaszcza powagą Shikiego, który widać załapał już dokładnie, że żona robiła sobie z niego żarty. Ale wszystko z miłości przecież.
- Wiem, że będzie niebezpiecznie i to jest właśnie powód, dla którego muszę tam iść. Ta sprawa… Jest nam, Shikiemu zwłaszcza, bardzo bliska. Widzisz… Sanada to nazwisko szczepu Jugo. To taki mały szczep, który zamieszkuje w naszej prowincji. Różne rzeczy mówi się o Jugo. Takie najpopularniejsze, to to, że ci ludzie zamieniają się w potwory. Oniniwa to bardzo adekwatna nazwa, prawda? Ogród demona, diabła. Potwora – Asaka nieświadomie miewała czasem dryg do opowiadania o czymś w bardzo poetyckim stylu, jak teraz. - Han pochodzi z tego szczepu – zmierzała do tego bardzo powoli. - I chakra Hana jest zapieczętowana pod skórą Shikaruiego. Wiem, że mój mąż by tego nie odpuścił, wędrówki tam, a ja nie chcę mu tego zakazywać. Wiem, że będzie niebezpiecznie, ale gdybym miała siedzieć w domu i martwić się i denerwować… Będę naprawdę bardziej spokojniejsza jeśli będę na miejscu. Ty jesteś wybitnym medykiem, ja nie, choć coś tam potrafię. Moja siła leży gdzie indziej. W niemalże niezniszczalnych osłonach. Ze mną będziemy mieli znacznie większe szanse na przeżycie niż beze mnie. A dziecku nic nie będzie. Moja zbroja nas obroni. Nie będę się pchała do przodu – Asaka naprawdę dobrze to sobie przemyślała. Gdy dowiedzieli się o samej ciąży, a później o całej tej sprawie, dla Asaki było jasne jak słońce na niebie, że Shikarui będzie chciał tam iść. Długo tez myślała nad tym, co w związku z tym zrobić ze sobą. Z tym, że jest w ciąży. Wynik okazał się dla niej jednak całkiem prosty i Asaka nie chciała pluć sobie w brodę, że straciła męża tylko dlatego, że nie było jej obok. To wszystko było zbyt ważne – dla niej, dla Shikiego… Nie było innego wyjścia. Mogli tylko dziękować Amaterasu, że nie była w zaawansowanej ciąży.
- Żadne nadużycie. Możesz zostać u nas do czasu tej wyprawy i wyruszyć z nami. To naprawdę żaden problem – z nimi będzie mu raźniej. No i łatwiej trafi na właściwe miejsce, w końcu Asaka mieszkała tutaj od dziecka i znała tę prowincję. Shikarui też poruszał się już tutaj bez większego problemu.
- No nie, nie mogą – dodała do słów męża, całkiem ubawiona tym, że tak mu ta ironia wyszła. Bo Asaka zupełnie nie wyłapała, ze zastanawiał się nad tym poważnie. Jakoś było to oczywiste dla niej, że to kobiety zachodzą w ciążę, nikt inny. - Chłopak był torturowany i w wyniku tego pojawiła się ta druga osobowość. Byli bardzo od siebie różni… I „ten drugi”, mimo tego, że był w ciele chłopaka, to nie zwracał się do siebie jako „ja”. Tak jakby myślał o sobie, jako o odrębnym bycie, który zamieszkał ciało chłopaka – uzupełniła jeszcze to, co powiedział Shikarui. Ją też to zastanawiało przez jakiś jeszcze czas.
- Oczywiście – pewnie, że będzie sprzątać. Nadal była z siebie super-hiper zadowolona i ubawiona była całą sytuacją. Zwłaszcza powagą Shikiego, który widać załapał już dokładnie, że żona robiła sobie z niego żarty. Ale wszystko z miłości przecież.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Gorące źródła w górach
- Nie, nie mam pojęcia. Wyszedłem przed finałową walką. - odpowiedział, zaintrygowany tym co powiedział Shikarui. Miłość. Hmh. Znaczy gdyby jej nie było to jaki byłby sens zawierania związku? Może polityczne małżeństwo, które miało przynieść jakieś korzyści dla rodzin obydwu stron? Coś tam słyszał, że bogaci są zazwyczaj mocno oderwani od rzeczywistości. Nie zastanawiał się jednak nad tym aż tak długo, bo nie było się nawet nad czym zastanawiać. Ot dwójka ludzi się kochała, wielkie halo.
- A... rozumiem. Skoro czujecie się tak pewnie, to już nie moja sprawa żeby was od tego odwieźć. Ale po co? W sensie, Shikarui-san... - już chciał powiedzieć "nie jesteś zobligowany do niczego" ale wtedy przypomniał sobie że sam był medykiem. I przez to był zobowiązany do ratowania ludzkich żyć przy każdej możliwej okazji. Nie były to obowiązki nałożone z góry. To było coś innego. Zupełnie jak rodzic ma obowiązek zajmować się dzieckiem, a dziecko rodzicami. Coś na tej zasadzie. Niepisane zasady? Mujin zazwyczaj określał swoją filozofię ratowania życia jako "obowiązek wobec ludzi" którzy pomocy potrzebują. Gdyby je zaniedbał, to nie będzie odpowiadał przed nikim. Poza sobą. I senseiem który wszystkiego go nauczył i wpoił większość jego wiedzy. I rodzicami. Hmh... nie wiedział jak to ująć w konkretny sposób. Ale było coś takiego, rodzaj odpowiedzialności wobec pewnych rzeczy. Shikarui mógł przez swoje pokrewieństwo i chakrę Hana mieć to samo. Mujin odetchnął głęboko.
- Rozumiem. Masz swoje powody. Dziękuję że mi o tym powiedzieliście. - dał sobie spokój. Po prostu. Po co próbować przekonywać kogoś, kto i tak nie zmieni zdania? Kto ma swoje wyjątkowo poważne powody i motywację? Jakby ktoś kazał Mujinowi porzucić medycynę całkowicie to prawdopodobnie zostałby wyśmiany i następnie wypierdolony na zbity pysk z jego przybytku. W najlepszym wypadku. W najgorszym zostałby pogryziony przez robaki do nieprzytomności i wyrzucił go gdzieś w zaułku. Okej, to nadal nie byłby najgorszy, ale na pewno gorszy niż to o czym przed chwilą pomyślał.
- A, chodzi o rozdwojenie jaźni. Kiedyś słyszałem. To swojego rodzaju mechanizm obronny. Czasami zdarza się tak, że w trudnych warunkach zachowujesz się inaczej niż zazwyczaj. Tylko jest to chwilowe. Ale rzadko zdarza się, by te zachowania utrzymały się i jeszcze pogłębiły. - powiedział co wiedział. Kiedyś miał taki przypadek... nie, zwrot. Jego mistrz mu o tym opowiadał. O tragicznych ludziach, którym wydawało się że w ich ciele zamieszkuje inna osoba. O przypadkach, gdzie samo Iryojutsu nie jest w stanie nic wskórać. Nie widział tego na własne oczy, tylko słyszał. I nie był pewien, czy warto byłoby to zobaczyć. Czy dowiedziałby się z tego czegokolwiek nowego na temat okołomedyczny? Możliwe. Nie, w sumie powinien nawet dążyć do takiego spotkania.
- A... rozumiem. Skoro czujecie się tak pewnie, to już nie moja sprawa żeby was od tego odwieźć. Ale po co? W sensie, Shikarui-san... - już chciał powiedzieć "nie jesteś zobligowany do niczego" ale wtedy przypomniał sobie że sam był medykiem. I przez to był zobowiązany do ratowania ludzkich żyć przy każdej możliwej okazji. Nie były to obowiązki nałożone z góry. To było coś innego. Zupełnie jak rodzic ma obowiązek zajmować się dzieckiem, a dziecko rodzicami. Coś na tej zasadzie. Niepisane zasady? Mujin zazwyczaj określał swoją filozofię ratowania życia jako "obowiązek wobec ludzi" którzy pomocy potrzebują. Gdyby je zaniedbał, to nie będzie odpowiadał przed nikim. Poza sobą. I senseiem który wszystkiego go nauczył i wpoił większość jego wiedzy. I rodzicami. Hmh... nie wiedział jak to ująć w konkretny sposób. Ale było coś takiego, rodzaj odpowiedzialności wobec pewnych rzeczy. Shikarui mógł przez swoje pokrewieństwo i chakrę Hana mieć to samo. Mujin odetchnął głęboko.
- Rozumiem. Masz swoje powody. Dziękuję że mi o tym powiedzieliście. - dał sobie spokój. Po prostu. Po co próbować przekonywać kogoś, kto i tak nie zmieni zdania? Kto ma swoje wyjątkowo poważne powody i motywację? Jakby ktoś kazał Mujinowi porzucić medycynę całkowicie to prawdopodobnie zostałby wyśmiany i następnie wypierdolony na zbity pysk z jego przybytku. W najlepszym wypadku. W najgorszym zostałby pogryziony przez robaki do nieprzytomności i wyrzucił go gdzieś w zaułku. Okej, to nadal nie byłby najgorszy, ale na pewno gorszy niż to o czym przed chwilą pomyślał.
- A, chodzi o rozdwojenie jaźni. Kiedyś słyszałem. To swojego rodzaju mechanizm obronny. Czasami zdarza się tak, że w trudnych warunkach zachowujesz się inaczej niż zazwyczaj. Tylko jest to chwilowe. Ale rzadko zdarza się, by te zachowania utrzymały się i jeszcze pogłębiły. - powiedział co wiedział. Kiedyś miał taki przypadek... nie, zwrot. Jego mistrz mu o tym opowiadał. O tragicznych ludziach, którym wydawało się że w ich ciele zamieszkuje inna osoba. O przypadkach, gdzie samo Iryojutsu nie jest w stanie nic wskórać. Nie widział tego na własne oczy, tylko słyszał. I nie był pewien, czy warto byłoby to zobaczyć. Czy dowiedziałby się z tego czegokolwiek nowego na temat okołomedyczny? Możliwe. Nie, w sumie powinien nawet dążyć do takiego spotkania.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Gorące źródła w górach
Bez wątpienia Shikarui wykazywał osobowość psychopatyczną. W przeciwieństwie jednak do psychopatów miał swoje uczucia. Nie był od nich całkowicie odcięty, chociaż bardzo intensywnie ich poszukiwał. Zazwyczaj szukał tych emocji w innych. Sprawdzał, czy da się je zdobyć, żeby je poobserwować, popatrzeć na nie jak małpkę, którą widzi się niby już któryś raz na egzotycznym drzewie, a za każdym razem się zatrzymujesz i sprawdzasz, czym tym razem cię zachwyci. Co tym razem wymyśli. W Mujinie ciężko było takie elementy znaleźć - takie jaskrawe. Był bardzo stosowany i sumiennie wędrowała jego osobowość po wszystkich tematach, nie czyniąc żadnego zawirowania. Jak mgła, która ucieka przed promieniami słońca z głębokim dolin. Nie zobaczysz, jak szybko mknie do tyłu, nie dojrzysz, jak się waha i nie uda ci się złapać momentu, w którym traci równowagę. Istot doskonałych jednak nie było na tym świecie - tak i nie było takich, które nie miały słabych punktów. Ta miłość, te emocje - zazwyczaj były punktami najsłabszymi. I jednocześnie czyniły cię silniejszym. Paradoks.
Minimalna szkoda, że nie wiadomo, kto wygrał. Asaka miała swoją faworytkę - tamtą... jak jej było? Nie pamiętał - ale była Hyugą. I wyglądała nijako - przynajmniej w oczach czarnowłosego. Miała ten typ urody, który gubił się w jej rodzimych stronach, zanikała w tłumie - co wcale nie było negatywne. Shikarui lubił się wtapiać w tło, ale nie lubił osób, które tak wtapiać się potrafiły. Bo skoro on był doskonale ukrytym potworem wśród ludzi, to czemu inny potwór mógłby się tam nie odnaleźć? Nikt nie szuka jednego liścia w wielkim lesie. Więc tak - szkoda. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że cholera, czemu tam nie zostali! Przecież już nic złego się nie działo! Ano nie działo. Oprócz tego, że działo się mnóstwo złego w jego własnej głowie.
- Słucham. - Był wyczulony na dźwięk własnego imienia. Były takie osoby, które wymawiały je po prostu dobrze. Nie pytasz: "dlaczego?". Po prostu brzmiały dobrze. Nie nadużywane, czasem miało taki wydźwięk, że gdyby naprawdę był tygrysem, to jego uszy właśnie stałyby w sztorc. Bo jego ślepia skierowane były chwilowo tylko na rozmówcę. I rozbłysły szlachetną czerwienią, która błyszczała jak jedna z gwiazd na niebie. W przeciwieństwie do nich - była o wiele upiorniejsza. Ludzie kochali gwiazdy. Były dla nich przewodnikami w ciemności i obietnicą tego, że nawet mrok coś rozpraszało w tym świecie. Zupełnie tak, jak Asaka kochała jego oczy. Mujin zaliczał się do tych osób, na którego ustach Łagodna Śmierć brzmiała bardzo dobrze. Jego usta były dobre - szkoda, że tak często je ukrywał. Można było z nich spijać nie tylko zdania. - Dziękuję za troskę. Jest mi bardzo miła. Niewiele osób jest do niej skłonnych. - Chwilowa podejrzliwość została ugaszona. Odsunięta tak, jak znów zaczęła przesuwać się jego dłoń, a on niby że opuścił głowę znów na wodę. Pozory. Chciał widzieć wszystko. Wszystko rozumieć. W momencie, w którym język Asaki stał się lekki i tak chętnie podzieliła się tymi informacjami - sam przecież powiedział już temu obcemu człowiekowi tak wiele. Naprawdę wierzył, że Asaka była w stanie się obronić - a tam, gdzie nie mogła, miała jego. Nie powinien ryzykować tak jej zdrowia i zdrowia dziecka, ale zwyczajnie nie mógł udawać, że ten temat nie istnieje. Jego dzika pogoń za Hanem i wypatrywanie go (jak jednej z gwiazd) nie była czymś, co mógł zignorować. Było silniejsze od niego. A ciągnęło go, bo chciał zrozumieć. Złapać tę gwiazdę w ręce i powiedzieć jej, żeby przestała znikać, zatrzymała się. Przypomniała sobie, że może być inną gwiazdą, niż tą przylepioną w ten jeden punkt. Przecież z każdej drogi można zawrócić - tego nauczyła go Asaka. Nie wiedział, co przyjdzie mu jeszcze pomyśleć i jak wiele wątpliwości odkryje. Pamiętał za to, jak przepowiedziano mu, że przyjdzie po więcej mocy. I tego chciał z całą pewnością. Więcej mocy. Woda wirowała wokół jego palców, a chakra przechodziła przez jego palce, delikatnie się uginając. Nic konkretnego. Żadnego wielkiego sensu czy przyczyny.
- Czy to nie słabość? - Co człowiek musi przejść, żeby tak zareagować? Co musi się wydarzyć? Czego doświadczyć? Nie lubił słabości. Traktował ten świat jako arenę, na której musisz walczyć z silniejszymi drapieżnikami o swój teren i swoją przestrzeń. O wszystko, czego chcesz. Ci, którzy nie są od ciebie silniejszy, są zaledwie zwierzyną łowną. Sarnami, które muszą umykać przed stadem wilków. Zabawne - były lasy, gdzie to nie wilki były najgroźniejszymi stworzeniami. To jelenie w nich królowały, ze swoimi dumnymi koronami, silne i dzikie. Obojętne - przecież nawet jeleń podda się łapom tygrysa.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, próbując nagiąć wodę do swojej woli zupełnie jakby była plasteliną, którą można kontrolować. Delikatne, minimalne ilości chakry rozpryskiwały się po wodzie - widok, którego nie potrafiłby opisać. Wyglądało to piękne. Błękitne przebłyski pod lekko poruszaną falą. W końcu złożył powoli, z namysłem, pieczęć Tygrysa, koncentrując nieco większą dawkę chakry a następnie smoka. Woda się poddała. Bardzo gładko zatańczyła w powietrzu, tworząc wąski strumień, który zatoczył przed nim koło i owinął tak kilka razy w powietrzu, przyciągając do siebie skupienie i uwagę czarnowłosego. A uśmiech był spowodowany tylko tym, że Asaka była z siebie taka zadowolona z tej "niespodzianki". Nie potrafił być na nią zły. Nawet jeśli czasem coś mu się nie podobało, co najwyżej potrafił być zirytowany. Zły... zły był na nią tylko dwa razy. I w obu przypadkach odbił to z nadwiązką. W drugim nawet przesadził. Cały jego paskudny charakter wypłynął na wierzch jak ta wiązka wody kontrolowana nieskomplikowanym, podstawowym jutsu. Nie od wczoraj i tym bardziej nie od dziś się nad nim zastanawiał, próbując stworzyć coś, czym jak najskuteczniej będzie mógł pokazywać Asace pewne rzeczy, które widzi. Teraz wydawało się to banalnie proste. Chyba już naprawdę nie było takich tajemnic, które by woda przed nim miała.
Minimalna szkoda, że nie wiadomo, kto wygrał. Asaka miała swoją faworytkę - tamtą... jak jej było? Nie pamiętał - ale była Hyugą. I wyglądała nijako - przynajmniej w oczach czarnowłosego. Miała ten typ urody, który gubił się w jej rodzimych stronach, zanikała w tłumie - co wcale nie było negatywne. Shikarui lubił się wtapiać w tło, ale nie lubił osób, które tak wtapiać się potrafiły. Bo skoro on był doskonale ukrytym potworem wśród ludzi, to czemu inny potwór mógłby się tam nie odnaleźć? Nikt nie szuka jednego liścia w wielkim lesie. Więc tak - szkoda. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że cholera, czemu tam nie zostali! Przecież już nic złego się nie działo! Ano nie działo. Oprócz tego, że działo się mnóstwo złego w jego własnej głowie.
- Słucham. - Był wyczulony na dźwięk własnego imienia. Były takie osoby, które wymawiały je po prostu dobrze. Nie pytasz: "dlaczego?". Po prostu brzmiały dobrze. Nie nadużywane, czasem miało taki wydźwięk, że gdyby naprawdę był tygrysem, to jego uszy właśnie stałyby w sztorc. Bo jego ślepia skierowane były chwilowo tylko na rozmówcę. I rozbłysły szlachetną czerwienią, która błyszczała jak jedna z gwiazd na niebie. W przeciwieństwie do nich - była o wiele upiorniejsza. Ludzie kochali gwiazdy. Były dla nich przewodnikami w ciemności i obietnicą tego, że nawet mrok coś rozpraszało w tym świecie. Zupełnie tak, jak Asaka kochała jego oczy. Mujin zaliczał się do tych osób, na którego ustach Łagodna Śmierć brzmiała bardzo dobrze. Jego usta były dobre - szkoda, że tak często je ukrywał. Można było z nich spijać nie tylko zdania. - Dziękuję za troskę. Jest mi bardzo miła. Niewiele osób jest do niej skłonnych. - Chwilowa podejrzliwość została ugaszona. Odsunięta tak, jak znów zaczęła przesuwać się jego dłoń, a on niby że opuścił głowę znów na wodę. Pozory. Chciał widzieć wszystko. Wszystko rozumieć. W momencie, w którym język Asaki stał się lekki i tak chętnie podzieliła się tymi informacjami - sam przecież powiedział już temu obcemu człowiekowi tak wiele. Naprawdę wierzył, że Asaka była w stanie się obronić - a tam, gdzie nie mogła, miała jego. Nie powinien ryzykować tak jej zdrowia i zdrowia dziecka, ale zwyczajnie nie mógł udawać, że ten temat nie istnieje. Jego dzika pogoń za Hanem i wypatrywanie go (jak jednej z gwiazd) nie była czymś, co mógł zignorować. Było silniejsze od niego. A ciągnęło go, bo chciał zrozumieć. Złapać tę gwiazdę w ręce i powiedzieć jej, żeby przestała znikać, zatrzymała się. Przypomniała sobie, że może być inną gwiazdą, niż tą przylepioną w ten jeden punkt. Przecież z każdej drogi można zawrócić - tego nauczyła go Asaka. Nie wiedział, co przyjdzie mu jeszcze pomyśleć i jak wiele wątpliwości odkryje. Pamiętał za to, jak przepowiedziano mu, że przyjdzie po więcej mocy. I tego chciał z całą pewnością. Więcej mocy. Woda wirowała wokół jego palców, a chakra przechodziła przez jego palce, delikatnie się uginając. Nic konkretnego. Żadnego wielkiego sensu czy przyczyny.
- Czy to nie słabość? - Co człowiek musi przejść, żeby tak zareagować? Co musi się wydarzyć? Czego doświadczyć? Nie lubił słabości. Traktował ten świat jako arenę, na której musisz walczyć z silniejszymi drapieżnikami o swój teren i swoją przestrzeń. O wszystko, czego chcesz. Ci, którzy nie są od ciebie silniejszy, są zaledwie zwierzyną łowną. Sarnami, które muszą umykać przed stadem wilków. Zabawne - były lasy, gdzie to nie wilki były najgroźniejszymi stworzeniami. To jelenie w nich królowały, ze swoimi dumnymi koronami, silne i dzikie. Obojętne - przecież nawet jeleń podda się łapom tygrysa.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, próbując nagiąć wodę do swojej woli zupełnie jakby była plasteliną, którą można kontrolować. Delikatne, minimalne ilości chakry rozpryskiwały się po wodzie - widok, którego nie potrafiłby opisać. Wyglądało to piękne. Błękitne przebłyski pod lekko poruszaną falą. W końcu złożył powoli, z namysłem, pieczęć Tygrysa, koncentrując nieco większą dawkę chakry a następnie smoka. Woda się poddała. Bardzo gładko zatańczyła w powietrzu, tworząc wąski strumień, który zatoczył przed nim koło i owinął tak kilka razy w powietrzu, przyciągając do siebie skupienie i uwagę czarnowłosego. A uśmiech był spowodowany tylko tym, że Asaka była z siebie taka zadowolona z tej "niespodzianki". Nie potrafił być na nią zły. Nawet jeśli czasem coś mu się nie podobało, co najwyżej potrafił być zirytowany. Zły... zły był na nią tylko dwa razy. I w obu przypadkach odbił to z nadwiązką. W drugim nawet przesadził. Cały jego paskudny charakter wypłynął na wierzch jak ta wiązka wody kontrolowana nieskomplikowanym, podstawowym jutsu. Nie od wczoraj i tym bardziej nie od dziś się nad nim zastanawiał, próbując stworzyć coś, czym jak najskuteczniej będzie mógł pokazywać Asace pewne rzeczy, które widzi. Teraz wydawało się to banalnie proste. Chyba już naprawdę nie było takich tajemnic, które by woda przed nim miała.
Ukryty tekst
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Gorące źródła w górach
- A to szkoda – powiedziała, ale wcale nie wyglądała na zmartwioną tym, że Mujin wyszedł przed finałową walką i też nie wiedział jak to wszystko wyglądało. Tak naprawdę to mało ją to wszystko obchodziło. Czego się mieli na Turnieju dowiedzieć, to się dowiedzieli, nic więcej naprawdę potrzebne nie było. Poznała trochę nowych umiejętności, spotkała starych znajomych, poznała nowych… Nadenerwowała się i namartwiła. Więcej naprawdę wiedzieć z tego nie potrzebowała. Kto wygrał to naprawdę nic dla niej nie znaczyło. Ten turniej niewiele dla niej znaczył sam w sobie i sama nie chciałaby brać w takim udziału. Dlatego też nigdy nie brała. Była zdecydowanie ponad to i nie potrzebowała się popisywać przed innymi tym, co potrafi. Im mniej o tobie wiedzą, tym większą masz przewagę. To, że coś tam mówiła o sobie przy Mujinie było pełną formą wymiany – informacja za informację. On trochę pochwalił się swoimi zainteresowaniami, porozmawiał z Asaką o różnych podejściach do technik usuwania blizn, w zamian za to Shikarui i Asaka podzielili się trochę tym, kim sami są. I tylko Asaka tutaj nie pokazywała za bardzo tego, co sama potrafiła – ot raptem jedna mała kryształowa łyżeczka i równie nieskomplikowana technika medyczna.
- Dziękujemy – Asaka skłoniła odrobinę głowę w ramach okazania szacunku rozmówcy. Dziękowała za zrozumienie. Za to, że nie naciskał, choć pewnie powinien, mając na uwadze dobro ciężarnej kobiety. Był w końcu lekarzem i sam widział w tym wszystkim ryzyko – bo ryzyko oczywiście było. Ale Asaka nie chciała wychowywać dziecka w samotności bez męża. Nie chciała, by żyło bez ojca, bo ona nie mogła go ochronić. Zwyczajnie nie chciała życia bez niego. Nazwijcie to uzależnieniem, pewnie tak było, ale serce ją ściskało na myśl, że mogłoby go zabraknąć, zwłaszcza tak wcześnie. - Spokojnie, wiemy co robimy. Pracujemy wspólnie od… No od czterech lat już właściwie. Znamy siebie i swoje możliwości. Nie jesteśmy też początkującymi ninja – mówiła to nie żeby się pochwalić, a żeby uspokoić sumienie ich gościa. Ale też z drugiej strony dzięki temu mógł ich trochę lepiej poznać. Zobaczyć jakimi są ludźmi. Tu jedna niby nieważna informacja, tu druga, tu trzecia. - Nie myśl też, że za nic mamy dobro dziecka, Mujin-san. Bardzo nam na nim zależało, ale jakoś bogowie ciągle go odmawiali. Okazało się za to niesamowitą niespodzianką – mimo tego, że było wyczekiwane, naprawdę. Asaka uśmiechnęła się znowu, spoglądając w taflę wody. Ręce miała schowane, można się było tylko domyślać, że trzymała się za brzuch, jakby chciała utulić to nienarodzone jeszcze dzieciątko.
- Hmm… U tego chłopaka zostały chyba na stałe. Zazwyczaj był sobą, a potem przychodziły takie przebłyski i wychodził na wierzch ten drugi, agresywniejszy, konkretniejszy. I rzeczywiście zachowywał się tak, jakby miał kogoś bronić. No, siebie… Podróżowaliśmy z tym chłopakiem prawie dwa tygodnie, więc to zdecydowanie mu nie przeszło, a z tego co wiemy, trwało w ogóle dużo dużo dłużej. Później zresztą pokazał te swoje kolory – dodała jeszcze. Rozdwojenie jaźni, tak? Kolejny mechanizm obronny? Tu po torturach, tak jak u Shikiego było zemdlenie, gdy przypomniał sobie traumatyczne przeżycia dzieciństwa… Czy była to słabość? Pewnie tak. Ale nie odpowiedziała na to pytanie.
Przechyliła za to głowę na ramię, przyglądając się temu, jak Shikarui leniwie zaczął bawić się wodą. Bawił się już wcześniej, ale teraz ewidentnie kombinował coś więcej, choć chyba tak, że nie myślał o tym wcześniej za dużo. Ot po prostu przyszedł moment, ochota i… o. Woda uniosła się w górę, strumyczkiem i zatańczyła przed nimi, okręcając się kilka razy, nim spadła do tafli gorącego źródła.
- Co to? – nie widziała wcześniej, by mógł w ten sposób kontrolować wodę. Zwykle nią atakował, a nie po prostu… bawił się, tworząc jakiś kształt.
- Dziękujemy – Asaka skłoniła odrobinę głowę w ramach okazania szacunku rozmówcy. Dziękowała za zrozumienie. Za to, że nie naciskał, choć pewnie powinien, mając na uwadze dobro ciężarnej kobiety. Był w końcu lekarzem i sam widział w tym wszystkim ryzyko – bo ryzyko oczywiście było. Ale Asaka nie chciała wychowywać dziecka w samotności bez męża. Nie chciała, by żyło bez ojca, bo ona nie mogła go ochronić. Zwyczajnie nie chciała życia bez niego. Nazwijcie to uzależnieniem, pewnie tak było, ale serce ją ściskało na myśl, że mogłoby go zabraknąć, zwłaszcza tak wcześnie. - Spokojnie, wiemy co robimy. Pracujemy wspólnie od… No od czterech lat już właściwie. Znamy siebie i swoje możliwości. Nie jesteśmy też początkującymi ninja – mówiła to nie żeby się pochwalić, a żeby uspokoić sumienie ich gościa. Ale też z drugiej strony dzięki temu mógł ich trochę lepiej poznać. Zobaczyć jakimi są ludźmi. Tu jedna niby nieważna informacja, tu druga, tu trzecia. - Nie myśl też, że za nic mamy dobro dziecka, Mujin-san. Bardzo nam na nim zależało, ale jakoś bogowie ciągle go odmawiali. Okazało się za to niesamowitą niespodzianką – mimo tego, że było wyczekiwane, naprawdę. Asaka uśmiechnęła się znowu, spoglądając w taflę wody. Ręce miała schowane, można się było tylko domyślać, że trzymała się za brzuch, jakby chciała utulić to nienarodzone jeszcze dzieciątko.
- Hmm… U tego chłopaka zostały chyba na stałe. Zazwyczaj był sobą, a potem przychodziły takie przebłyski i wychodził na wierzch ten drugi, agresywniejszy, konkretniejszy. I rzeczywiście zachowywał się tak, jakby miał kogoś bronić. No, siebie… Podróżowaliśmy z tym chłopakiem prawie dwa tygodnie, więc to zdecydowanie mu nie przeszło, a z tego co wiemy, trwało w ogóle dużo dużo dłużej. Później zresztą pokazał te swoje kolory – dodała jeszcze. Rozdwojenie jaźni, tak? Kolejny mechanizm obronny? Tu po torturach, tak jak u Shikiego było zemdlenie, gdy przypomniał sobie traumatyczne przeżycia dzieciństwa… Czy była to słabość? Pewnie tak. Ale nie odpowiedziała na to pytanie.
Przechyliła za to głowę na ramię, przyglądając się temu, jak Shikarui leniwie zaczął bawić się wodą. Bawił się już wcześniej, ale teraz ewidentnie kombinował coś więcej, choć chyba tak, że nie myślał o tym wcześniej za dużo. Ot po prostu przyszedł moment, ochota i… o. Woda uniosła się w górę, strumyczkiem i zatańczyła przed nimi, okręcając się kilka razy, nim spadła do tafli gorącego źródła.
- Co to? – nie widziała wcześniej, by mógł w ten sposób kontrolować wodę. Zwykle nią atakował, a nie po prostu… bawił się, tworząc jakiś kształt.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości