- Racja. - Odparł z lekkim rozdrażnieniem, ale nie było to rozdrażnienie na Asakę. Był rozdrażniony sobą. Nie w jego stylu było przecież rzucanie takimi niedokładnymi informacjami, nawet jeśli zdawkowość już jak najbardziej. Tylko jak mógł zapomnieć, że przecież smok nie lata? Ledwo unosi się nad ziemią. Nie można więc na nim przelecieć. Tym bardziej, że Asaka rzeczywiście rozmawiała o tym z Masako.
Obejrzał się za ramię, w kierunku grupy pierwszej, z której dało się dosłyszeć coś, co z tej odległości chyba bardziej było szmerem, ale kiedy jego wzrok natrafił na grupę, to bez problemu można było powiedzieć, że kolejna osoba chyba pragnęła skończyć z kością w sercu. Świetnie. Niech robią jak najwięcej zamieszania, to oprócz tego, co było z przodu wioski, gdzie znajdowała się grupa broniąca, będzie jeszcze druga dywersja. Jemu to na rękę. Przesunął jeszcze wzrok ku grupie broniącej, zaglądając w serce wioski i dalej - błyskawicznie przeciągając oczyma po żywych istotach, wyłapując ich pulsującą życiem energię, żeby zerknąć na sytuację na froncie. Najwyraźniej Jugo stawiali im naprawdę zawzięty opór.
- W przeciwieństwie do pozostałych członków Klepsydry, wasz Pan jest jedyną osobą, która rozumie, że gdyby nie te kamienie to demon szalałby tam dalej. - W jego głosie nie zabrzmiała żadna pretensja. Jedyna osoba, która mogłaby mieć mu tak naprawdę najwięcej za złe, stała tu i się uśmiechała, błyszczała... Huh. Shikarui lekko zwolnił, spoglądając na Yoichiego. Bił z niego przyjemny spokój. Zawsze tak było..? A może to kwestia tego, że jego oczy teraz jeszcze ciężej było oszukać co do szczerych intencji? - Nie wykalkulowałem tego dokładnie. Sądziłem, że będzie wystarczająco czasu na odsunięcie się. - Zwłaszcza, że leciał od prawej strony jaskini, gdzie stał tylko Shiga i Chise... ale cóż. Było minęło. Niczego by nie zmienił. Tamto wydarzenie go uwolniło - a był egoistą. Sam nie był pewien, co się z nim teraz wyprawia, że nagle, patrząc na Yoichiego, mógł powiedzieć całkiem szczere "przepraszam". - Przepraszam. - Zwrócił wzrok z powrotem do ich celu.
Wachlarz Asaki, tak? Przelecenie na wachlarzu byłoby dobrym pomysłem. Psy i Yoichi musieliby przejść po dachach. Nie byłoby to chyba aż takim problemem. Tym nie mniej - nadal tworzyło ryzyko. Za to wcale, ale to wcale, nie chciał wpakowywać się w Jugo. Nawet nie chodziło o to, że wolał uniknąć niepotrzebnej walki - chodziło głównie o to, że to byli Jugo. Spaczone całkowicie potwory, które napędzały go lękiem.
- Nie bój się ich sensoryzmu. Moje oczy są od nich czujniejsze. - Uspokoił Yamiego, jeśli ten miał jakiekolwiek wątpliwości po tym, co działo się... podczas tego wydarzenia, po którym sam Yami został też przeklęty. - Przechodzimy przez stare koryto rzeki. Szerokość: 10m. - Spojrzał na Asakę, by spojrzeć, czy to rozwiązanie jej pasuje. Zakładało użycie smoka, albo jej kryształu do ochrony ich eskapady. Jeśli uzyskał od niej potwierdzenie, skierował się już tam prosto, uznając decyzję za podjętą na mocy nadanej mu przez samego siebie.
- Pytałeś, kim są osoby, które wytknęły mnie palcami. To Ichirou Asahi i Seinaru. Dwie sławy. Członkowie organizacji imieniem Klepsydra. - Zwrócił się do Akiego. - Straciłem nad sobą panowanie podczas jednego spotkania i uznali mnie za pomocnika Hana. Asaka próbowała to wyprostować - bez refleksji. - czy mu to przeszkadzało? Ależ oczywiście. Każde potencjalne zagrożenie mu przeszkadzało. A lubił się pozbywać tego, co przeszkadzało. Klepsydra to jednak nie był pojedynczy cel. I to też nie była grupa, w której jeden cel wydawał mu się ponad własne siły. Poza tym gdyby Ichirou chciał go zabić, miał ku temu dwie okazje. Czarnowłosy nie próbował zrozumieć, co kierowało Diabłem Świtu - próbował kiedyś. Kiedy jego mózg starał się ogarnąć to, co właściwie mu się przytrafiło. Dał sobie z tym spokój. Starał się unikać jak się da przedstawicieli tej organizacji. A tu proszę - są z Yoichim w jednej drużynie i nawet... och, jak naiwnie - ale Shikarui odkrył, że obecność Yoichiego była tak naturalna, jak naturalny był oddech. W żaden sposób nienachalna. I gdzieś tam w jego mózgu tkwiło ostrzeżenie, że cicha woda brzegi rwie. Atak zazwyczaj nadchodził z najmniej spodziewanego kierunku. Hej - przecież sam stosował taką taktykę.
Techniki:
Zbroja: 3 kunai na prawym udzie, 3 kunai na lewym udzie