Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Lubił myśleć, że te nerwy sprawiały, że byli bezpieczniejsi. Nie raz i nie dwa sprawiły, ale jego uwaga zazwyczaj była jednak nad wyrost. Ta przesadna ostrożność. Momenty, w których się przydawała, były niemal kroplami w całym morzu, ale on tego jakby nie dostrzegał, a Asaka to po prostu akceptowała. Ba! Czasem przecież nawet podziwiała, jak Shikarui tworzył swoje zmyślne wizje i wcielał Projekt: Ochrona w życie. Czasem potrafiła nawet prychać śmiechem, a on wtedy oglądał się na nią i mrużył tak śmiesznie brwi.
- W obie strony mnie to denerwuje. I drażni brakiem kontroli. - Kiedy tylko pojawiała się jakaś zupełnie niespodziewana zmienna Shikarui zazwyczaj wpadał w dziwny stan, który trwał czasem dłużej, czasem krócej, w zależności od tego, co mu się nie spodobało. I jak duża zmienna to była. Czasem stan ten był ulotny i zostawały tylko przemyślenia i strach przed nieznanym. To hipokryzja, bo przecież sam wykorzystywał elementy zaskoczenia jako główny atut walki. Zakrywał ludziom oczy mgłą, by niczego w niej nie widzieli. Tymczasem sam nie mógł znieść, gdy ktoś próbował przejąć jego własną domenę i obrócić ją przeciwko niemu. Przymknął powieki, kiedy białowłosa wyciągnęła do niego swoją dłoń i poczuł przyjemne ciepło, kiedy chakra przepłynęła przez jej skórę.
- Chciałem, żeby to się ustabilizowało. I zniknęło. Że to tylko skutek uboczny. Bałem się przyznać przed samym sobą, że jest inaczej. - Mówienie o strachu, niepewności i bólu nigdy nie było tutaj tabu. Nie wychodziło tylko wtedy, kiedy pojawiały się te przymusy, które nie pozwalały wszystkie poukłada w głowie po swojemu. - Czas minął i nic się nie zmieniło. - Nie był człowiekiem, którego blokowałaby duma. Przecież jego honor to była dziwaczna abominacja, której chyba nawet honorem nie można było nazwać. Powstawała i adaptowała się do otoczenia tylko wtedy, kiedy robiło to na tym otoczeniu dobre wrażenie. Złapał ją za dłoń, ujmując delikatnie w swoją.
- Spojrzałem tylko na ciebie, kiedy ją wykonywałaś. Tylko tyle. - Albo może aż tyle? - Powinienem w końcu sięgnąć po zwoje, które zostały wtedy przyniesione w tej paczce. Najwyższy czas. Może tam jest coś na ten ujęte. - Poszły w odstawkę i dołączyły do skarbnicy wielu ciekawych rzeczy w tym domu, bo próg B był na razie dla niego nieosiągalny. Minął, no właśnie, prawie rok, a on nie zdołał wcale lepiej zapanować nad tym okiem. Nie tracił motywacji ani cierpliwości, ale treningi były wyjątkowo i paskudnie męczące. Za to odświeżającym było to, że od tego roku ani razu jego klątwa się nie uaktywniła. Wymienił chyba po prostu jedną na drugą i nie wiedział, która go bardziej aktualnie wykańcza.
-Myślisz, że Saki będzie miała moje oczy? - Pamiętał akurat to, jak Asaka mówiła, że wydawało jej się, że widziała błysk czerwieni. Ale wydawać się może wiele. Kto wie, czy w ogóle Saki odziedziczy jakiekolwiek kekkei genkai. - Zastanawiałem się… czy to możliwe, żeby przekazać jej senninkę. Jeśli twoja matka była Jugo i mój ojciec. - Zastanawiał się, czy to tak działa, ale kiedy o tym głęboko myślał, to przecież zdarzało się, że z beztalenci rodził się prawowity posiadacz kekkei genkai. Więc tu może też tak mogło się zdarzyć..?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

To była ta urocza strona Shikiego (ale umówmy się, dla Asaki prawie każda jego strona była urocza) – ta przesadna wręcz potrzeba chronienia wszystkiego co mu tak drogie. Paranoiczne wyszukiwanie przeciwników i niebezpieczeństw. A to, jak zabezpieczał miejsca ich odpoczynku, to była najzabawniejsza (dla Asaki) rzecz na świecie. Ale nie w stylu “umieram ze śmiechu” tylko w stylu “ojej to takie urocze”. Ile razy po prostu siadała sobie i obserwowała, jak Shiki rozkłada te wszystkie swoje narzędzia bezpieczeństwa, i po protu uśmiechała się do niego, nie mogąc wyjść z podziwu. Bo ta jego zawziętość rzeczywiście była tego podziwu godna.
- W obie? – w sensie, że drażniła go ta dziura, którą widział z tyłu głowy i drażniło go też to, że nie miałby mieć tego Sharingana? - To nie do końca skutek uboczny… To nie w twoim Tsujiteganie grzebaliśmy, to nie to oko było przeszczepione… – oczywiście, że pewność będa mieli dopiero, kiedy i jej wymienią oko, ale wszystko wskazywało na to, że to mogła być jakaś właściwość oka samego w sobie. Asace trudno się było odnieść, bo nie miała takiej wizji, zresztą miała oboje oczu, ale jakieś tam przemyślenia co do sprawy miała.
Westchnęła cicho i zamilkła, pozwalając chwili trwać. Chwili ciszy, którą przerywało tylko gaworzenie małej Saki i jej ruchu – jak się bawiła, jak próbowała sie podnieść, jak coś próbowała przekazać, albo porozumiewała się z kimś lub czymś, czego dorośli nie widzieli. Białowłosa w końcu zsunęła dłonie z twarzy Shikiego, ale nie po to, by je zabrać, a objąć go w ramionach i przytulić do sobie na poziomie klatki piersiowej. Głaskała go bardzo delikatnie po ramionach z tyłu, robiła nawet palcami takie małe kółka, a ostatecznie nachyliła się do niego, żeby ucałować go w czoło – to miał być taki czuły i uspokajający gest. - Mów mi o wszystkim… – mruknęła, a jej głos zgubił się gdzieś w czarnej czuprynie Shikiego, kiedy oparła podbródek o czubek jego głowy.
Odsunęła się w końcu od niego po dłuższej chwili i odwóciła zobaczyć co robi mała poczwarka. A nie robiła nic specjalnego. W jej małe, lepkie łapki wpadł w końcu misiek, który leżał obok i teraz ciamkała mu ucho, wielce z siebie zadowolona. Mała ząbkowała i ogólnie bywała marudna, ale misiek w buzi zwykle rozwiązywał wszystkie problemy.
- Dziwne, nigdy o czymś takim nie słyszałam – ale z drugiej strony Asaka mało o czym słyszała, bo nie była żadną kopalnią wiedzy. Tym tutaj był SHikarui, a skoro i on nie wiedział co jest grane, to tym bardziej…
- Tak myślę. Może będzie damską mini wersją ciebie? – tutaj Asaka już zachichotała, bo nie do końca miała na myśli idelną kopię. Wierzyła, że Saki będzie miała normalny dom, normalnych rodziców i normalne dzieciństwo, a nie to, co przeżywał Shiki i co go ukształtowało takim, jakim był. Koseki żałowała, że takie coś mu się przydarzyło i naprawdę czasami sobie wyobrażała jaki Shiki by był, gdyby nie jego popierdoleni rodzice. Jak łagodnym człowiekiem by był. Jak delikatnym, łagodnym. - Nie wiem. Może… Może nie. Nie mam pojęcia – chyba wszystko było jednocześnie możliwe i niemożliwe. Ale to trochę zaalarmowało Asakę, tak czy siak i tak zamierzała obserwować Saki i pilnować co się z nią dzieje. Wyłapać jej predyspozycje.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

- Zrozumiałem to. I rozumiem… akceptuję. - Według niektórych nie można było mieć wszystkiego. Czasami wszechświat nie chciał pozwolić, żebyś miał i gwiazdkę z nieba i gwiazdkę, która od dawna błyszczy na ziemi i mamiła cię swoich wyglądem. Wybierz. Wybieraj swoją stronę i swoje największe pragnienia. Kiedy Shikaruiemu przyszło do wybierania, obrócenie się w jedną i konkretną stronę nie było proste. Chciał mieć wszystko - i przecież poniekąd miał. Dostał dokładnie to, czego chciał. Koszt był niewielki. Z kosztami powinno się liczyć. Odpowiednio kalkulować zyski - więc wziął rachunki i przeliczał je w kółko i w kółko, licząc na to, że błąd, którego wcześniej nie ujął, zniknie. A co gdyby było tak, jak Asaka go przestrzegała - że straciłby pół wizji? A nie tylko jej maleńki kawałek? Mimo siły, jakie oferowało to oko, nie chciałby go. Musiałby wtedy bardzo przeprosić Asakę, że nie może nabrać takiej siły, jakiej by chciał, ale strach pożarłby go i zapędził w róg, z którego ciężko byłoby mu sobie wywalczyć drogę na wolność. - To tylko mały skrawek wizji. Dobrze, że nie stało się tak jak ostrzegałaś. - Przyzwyczaję się. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? Minęło już tyle czasu. Zamknął oczy, siedząc z twarzą wtuloną w jej klatkę piersiową. - Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. - Powinieneś był. Mówić jej o wszystkim. I mówił. Teraz już nie było między nimi tajemnic. Tylko ta słodkość i czaaaasem mniejsze problemy. Nie wspominając o tych wielkich, które wybuchły zeszłego roku i pozwoliły im poznać prawdy, które powinny pozostać zakopane razem z trupami. I tam też pozostać - w zaświatach.
Jego oczy również powędrowały do dziewczynki, która świetnie się bawiła, zajmują się sobą. I memłając misia tak, jakby miało nie być jutra. Czekała ją przyszłość świetlana, obojętnie, jakiego kekkei genkai by nie posiadła. Zawsze było prawdopodobieństwo, że nie będzie miała jakiegokolwiek. Pozostanie ninja, która wybierze własną ścieżkę i nikt jej nie będzie gonić za to, czego ma a czego nie ma. Karmazynowe Szczyty takie nie były. A przynajmniej nie miał być taki skrawek ziemi, w którym się wychowa. Kazuo był sprawiedliwym liderem i dla niego ważna była jedność mieszkających tutaj ninja. To, jaki masz kolor oczu czy kim była twoja matka czy dziadek schodziło na zupełnie nieistotny plan. Nie żeby brakowało tutaj kultu przodków - nie. To ty definiujesz swoje życie i to, kim jesteś. I tak miała zdefiniować swoje życie Saki. Nadal nie widział podobieństw, o których mówiła Asaka, ale im wcale nie zaprzeczał. Tylko szukał. I zastanawiał się chyba każdego dnia, jak to będzie, kiedy dorośnie. I przed jakimi zagrożeniami trzeba będzie ją chronić.
- Pójdę po te zwoje. - Odezwał się po dłuższej chwili ciszy, podczas której objął Asakę jednym ramieniem, opierając głowę o jej rękę, kiedy tak przypatrywali się dziecku. Podniósł się z krzesła i ucałował Asakę w czoło. Znikął tylko na chwilę, bo zaraz wrócił do pokoju z kilkoma zwojami, które ułożył na stole, zdecydowanie z dala od dziecięcych rączek, które chciały wszystko wpakować do dzioba. Kucnął na moment przed dziewczynką, która wydała z siebie prześmieszny pisk. Micha jej się aż cieszyła, kiedy ojciec wyciągnął do niej rękę i można ją było złapać. I coś pogadać, ale to bardzo intensywnie, jakby miała wszystkie przygody swojego życia do opowiedzenia. Shikarui nie mógł się nie uśmiechnąć. Nie mógł nic innego zrobić, jak się do niej uśmiechać. Nawet kiedy zupełnie nie rozumiał, co Saki miała na myśli i co próbowała mu przekazać.
- Będzie wspaniała nawet jeśli nie urodziła się z żadnym kekkei genkai. - Wypowiedział w końcu tę myśl na głos. Najpierw w ogóle nie brał pod uwagę, że może być to dziewczynka. Potem nie brał pod uwagę, że może nie mieć kekkei genkai. A teraz już wszystko było nieważne tak długo, jak długo była szczęśliwa i roześmiana. I co najważniejsze - nie chorowała. Przecież tak dużo dzieci umierało zanim dobrze zdążyły zasmakować świata. Wrócił do biurka, gdzie odwinął węzełek pierwszego z brzegu zwoju, żeby spojrzeć na jego zawartość.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

To, czy skrawek wizji rzeczywiście będzie tylko mały bądź aż mały, przyniesie przyszłość, ale Asaka trochę wydawała się nieprzekonana. Sceptyczna. Cały czas taka była, od początku jak w ogóle pierwszy raz te prawie dwa lata temu usłyszała o pomyśle wymiany sobie oka. W tym wypadku ich role się odwróciły i to czarnowłosy był wręcz niepoprawnym optymistą, a Asaka widziała sprawę w… czarnych kolorach. No a przynajmniej w szarości. I trochę… Wolałaby się rozczarować. Wolałaby, żeby jej wizje, jej strach nie okazał się brzemienny. Ale trzeba było uważać, co się myśli i sobie życzy, bo los bywał przewrotny – i teraz złotooka wcale nie cieszyła się z tego, że jej rozmyślania okazały się trafne. Przynajmniej w małym stopniu.
- Następnym razem mów szybciej – mruknęła do niego, patrząc wciąż gdzieś tam w przestrzeń. Nie znosiła tego, że Shiki potrzebował zwykle tyle czasu, żeby coś przetrawić. Nie zawsze, i pracowali nad tym sukcesywnie od kilku lat, ale czasami osiągał naprawdę (nie) imponujące wyniki – jak tym razem. Prawie rok. Rok. 365 dni myślenia i trzymania swojej drugiej połówki w niewiedzy. A co by to dało gdyby wiedziała? Inaczej patrzyłaby na pewne rzeczy. Ostrożniej. Nie wypuściłaby go z domu tak szybko nie mając pewności, że jest w pełni sprawny. Obserwowałaby go, sama wyciągałaby odpowiednie wnioski. Ale przede wszystkim – wspierałaby go. I to chyba bolało najbardziej: że nie potrzebował jej wsparcia. Że… wręcz go nie chciał.
Kiedy w końcu wyplątali się ze swych objęć, a Shiki poszedł po zwoje, Asaka na momencik tylko podeszła do okna, by je otworzyć i wpuścić do sypialni ciepłe powietrze, po czym ponownie znalazła się przy córce, której zaczęła machać palcami przed wielkimi oczami. Bo oczy, jak to dzieci, miała ogromne. Ogromne i roześmiane, nawet teraz, gdy swoimi malutkimi rączkami trzymała misia, a paluszkami ściskała go, żeby jej nie wypadł. I z zapamiętaniem gryzła mu ucho, wcale na niego nie patrząc. Bo patrzyła się na Asakę i na to, jak próbowała ją zabawiać. Saki w końcu zapiszczała radośnie i wypuściła zabawkę, żeby wyciągnąć ręce do mamy – i gdy ją złapała, to jej rękę chciała gryźć. Białowłosa na szczęście była na tyle zwinna, że wymieniła dłoń na oślinionego misia. A chwilę później misiek został zmieniony na rękę ojca. O, ta to na pewno była smaczna i idealna do gryzienia. To było tym bardziej śmieszne, gdy Saki się uśmiechała i śmiała tymi swoimi dwoma przednimi, dolnymi ząbkami. No i… dobrze było widzieć Shikaruiego, który się uśmiecha – a robił to zdecydowanie częściej i wylewniej niż kiedyś. Jednak to dziecko, to zdecydowanie był to, czego było im trzeba w tym związku – tak po prostu. Zmieniało wiele. Wywracało życie do góry nogami. Priorytety też były ustawione zupełnie gdzieś indziej. I Asaka miała rację w tym, co zawsze myślała – że Shiki będzie wspaniałym ojcem. I że nie będzie podobny do swojego.
- Dla mnie też nie ma to znaczenia – to, czy odziedziczyła jakieś zdolności po Asace albo Shikim. A może po przodkach. A może faktycznie będzie mogła sama swoją drogę ułożyć tak, jak tego zapragnie, a nie jak będzie jej powiedziane. Inna sprawa, że w dużej mierze była i miała być zależna od rodziców, od tego co oni jej wymyślą… Ale Asaka, choć wychowana w Karmazynowych Szczytach i znająca swoje miejsce (a przynajmniej wtedy, kiedy było jej to na rękę, albo wtedy, gdy czuła przed daną osobą respekt), nie miała zamiaru mówić swojemu dziecku jak ma żyć. Co ma lubić, czego nie, choć oczywistym było, że chciałaby dla niej jak najlepiej. Chyba każda matka, która kocha swoje dziecko, chce dla niego wszystkiego co najpiękniejsze – choćby było niemożliwe do spełnienia.
- Chcesz poczytać w spokoju? Wezmę ją na dół i razem zrobimy obiad, co Saki? – mówiła jednocześnie do jednego jak i drugiego, a gotowanie z córką w kuchni pod jej czujnym okiem miała już opanowane.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

To prawda, że były rzeczy, z którymi Shikarui po prostu radził sobie sam i musiał wręcz sam sobie z nimi poradzić. Nie dlatego, że nie potrzebował Asaki. Potrzebował. Tak jak teraz potrzebował jej akceptacji i powiedzenia, że mimo to będzie dobrze i że jeśli tylko chce to mogą wrócić do tego, co było dawniej. Potrzebował jej delikatnego dotyku i przytulenia do siebie. Ciepła jej ciała. Jednak te myśli, te nieuporządkowane sprawy jego głowy, czasem potrzebowały dojrzenia w ciszy i samotności, zanim potrzeba się rodziła. I zanim był w stanie dokładnie wypowiedzieć, o co mu chodzi. Wynikało to z prostego faktu - tej potrzeby kontroli. To, żeby miał pewność, ze to, co powie, nie będzie żadną pomyłką i że on sam nie będzie nakładał na siebie ciśnienia, żeby powiedzieć to dobrze. To zazwyczaj odczuwał, kiedy ten problem... to nawet nie musiał być problem. Nie musiał być nawet duży. Ot - ten typ tak miał. Co przeszkadzało, to prawda, ale wypracowali to jakimś sposobem. Takim, że przynajmniej teraz już mówił i nie zatrzymywał wszystkiego dla siebie, knując swoje spiski w tych ciemnościach swojego świata. Świat, piękny i kolorowy, miał za dużo rzeczy do zaoferowania, żeby wszystko krztusić we wnętrzu. Teraz już to wiedział. Potrzeba było wielu starć i spięć, żeby i to pojął. I znów - gdzieś tam w swojej głowie, kiwając do siebie samego. Tak, tak, to jesteśmy My. Teraz on, Asaka i Saki.
- Nie przeszkadzacie mi. Jak ci wygodniej. - Uśmiechnął się ciepło. Spędzał tak wiele czasu na czytaniu i poznawaniu niezwykłego i niezgłębionego świata liryki, a tak rzadko kiedy mógł mówić o tym, że się dekoncentrował inaczej, niż przez to, że sprawiało mu to przyjemność. Zawieszenia się tylko po to, żeby patrzeć, co znowu Saki wykombinuję. Albo przed jaką tragedią trzeba będzie ją ratować! A to dopiero początek, przecież jeszcze nie zaczęła biegać! Na pewno będzie śmigała jak perszing. Na pewno. Czasem bywało tak, że to Asaka coś psociła - a to skakała na niego z ukradka, a to przytulała się do niego. Atencja, atencja! I cała ta atencja mogła zostać jej dana. Nie było takiego zwoju, książki czy poezji, której nie można było odłożyć tylko po to, żeby spędzić z Saki i Asaką czas. - Obiadu nie odmówię. - A już na pewno nie tego obiadu robionego przez Asakę. Wspaniale wyglądała ta drobna kobietka z tym pucołowatym maluchem w rękach. Ten grubasek potrzebował jeszcze trochę czasu i odrobiny ruchu, żeby zrzucić nadmiar swojej wagi, ale to przyjdzie! Wszystko przychodziło z czasem. Naprawdę - czy będzie jego żeńską miniaturką..? Ta myśl ciągle kręciła się po jego głowie...
Oderwał w końcu spojrzenie od dwóch kobiet, żeby skupić oczy na tym, co napisane było w zwojach. Przyswojenie tej wiedzy potrzebowało czasu i przede wszystkim długich treningów. Odpowiedniego stopnia zaawansowania. Potem poćwiczy z Asaką, kiedy będą mieli chwilę czasu, albo gdzieś tam w przerwach, w trakcie, w... w czasie robienia czegokolwiek. Mieli cały ten dom dla siebie i teraz tylko czas trzeba było dzielić z dzielną Saki, która, doprawdy - jak kot - cieszyła się zawsze, kiedy poświęcało się jej uwagę... choć czasem potrafiła być tak pochłonięta swoimi super ważnymi sprawami, że świat i otoczenie jakby jej umykało. Ciekawe, kiedy będzie mówić..? I kiedy w końcu jej podejmowane już próby siadania zakończą się wielkim sukcesem? Pod tym względem matka Asaki stanowiła prawdziwą kopalnię wiedzy. Wychowała w końcu nie jedno nawet dziecko. Dlatego mimo wszystko niewiele było wielkich zaskoczeń, Asaka i Shikarui bardzo dobrze się przygotowali. Choć nadal pozostawała jakaś niepewność i pewne odruchy wzbudzające strach, gdy coś się działo. Chociażby wtedy, gdy Saki wydawała z siebie jakiś nagły, głośny dźwięk. A potem się śmiała, gdy spanikowany ojciec czy matka przybiegali jak na zawołanie. Kawalarka niczym mamusia. To normalne. Chyba każdy tak miał. Każdy, kto odpowiednio mocno kochał swoje dziecko i chciał przelać na niego jak największą ilość swojej miłości. Oraz mieć pewność, że temu dziecku zupełnie nic nie brakuje i co najważniejsze - nic mu się nie dzieje. Rezygnacja z kołyski była, chociażby, dość naturalnym następstwem tego, że Shikarui jak i Asaka po prostu za bardzo kochali ją do siebie przytulać. I tak naturalnie w końcu wychodziło, że zasypiali razem z nią. Zwłaszcza, kiedy na początku potrafiły być nocne płacze, które w momentach kryzysu wyganiały czarnowłosego z sypialni. Ale to tylko w ostateczności, w której jego oczy i tak były już na zapałkach i wręcz było po nich widać zaczerwienieni od przemęczenia brakiem snu. Ze wszystkim dotąd sobie poradzili całkiem sprawnie. Mając swoje wsparcie. I ten rok był im naprawdę potrzebny, żeby odpocząć od Oniniwy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Już to w zasadzie powiedziała – że będzie dobrze i że jeśli chce, to mogą wymienić oko na jego własne. Białowłosa, choć miała to jego oko przyjąć, wcale by się je obraziła, jeśli cofnęliby się do punktu wyjścia i w końcu nie można było powiedzieć, że nie próbowali. Shikarui jednak nie chciał się cofać. Jeśli tylko on uważał, że ta okrojona wizja jest tego wszystkiego warta, to złotooka nie zamierzała się o to wykłócać. Akceptowała to, tak jak Shikarui tego potrzebował, i choć nie do końca zgadzała się z jego metodami i tym ile musiała się czasami na niego naczekać to… co innego mogła zrobić? Czekała na niego ciągle; żeby przystosował się do życia wśród ludzi, żeby łapał swoje myśli, żeby był w stanie je wyrazić. Żeby się uśmiechnął, powiedział co mu się podoba, a co nie. Czego pragnie a czego wręcz przeciwnie. Asaka nie była cierpliwą osoba, ale do SHikiego… Sądziła, że było warto.
- No, to idziemy robić obiad. Jakieś życzenia? – o, pewnie coś słodkiego po obiedzie! A kunoichi już miała w głowie pomysł na to, by mężowi zrobić dango. Pytała go jednak dla pewności, bo może miał jakiś inny pomysł. Nie było niczego, czego nie można by było skorygować.
Złapała Saki pod pachami i uniosła ją, przytulając ją do siebie. A czarnowłosa znowu miała w rączkach misia, którego nieporadnie teraz chciała wcisnąć do buzi swojej mamie.Tak czy siak w końcu Shikarui został sam, ale mógł ciągle w sypialni słyszeć okrzyki z dołu, a pryznajmniej te pojedyncze – coś się działo. A to Saki coś po swojemu gaworzyła, a to Asaka szczebiotała do małej, mówiąc byle co o byle czym – głównie o tym co robi i co robić będzie. Były to typowe odgłosy domu, nic specjalnego. Bo i po obiedzie i przygotowanych słodkościach, Asaka zabrała małą Sanadę ze sobą do ogrodu, żeby zająć się swoimi posianymi ziołami. Zebrała je wszystkie delikatnie, pilnując, żeby dziecko miało jakieś zajęcie - przyzwyczajała ją do wychodzenia na zewnątrz. A później przygotowała nasiona do kolejnego plonu, przyklepując wszystko rękoma i podlewając wodą. Dzień jak co dzień chciało się powiedzieć. I tak, tej codzienności potrzebowali, Asaka zwłaszcza. Oniniwa, emocje związane z tą opuszczoną wioską były wszak bardzo mocne. Te… nerwy, strach, złość. Było tego tak dużo… Ale Saki była lekarstwem. Balsamem na wszystkie rany.
Prawdą jednak było, że Asaka naprawdę czuła, że w końcu musi się wyrwać z domu, wykonać jakąś misję bo zardzewieje. Szybka robota dla klanu, najlepiej u boku swojego partnera i towarzysza, bo tęskniła za tym przeokrutnie. Potrzebowała się wyszumieć, wyszaleć… I równie szybko wrócić do domu, do swojej córeczki i patrzeć jak dorasta. A chciała uwiecznić w pamięci z tego najwięcej jak się da… W końcu po wszystkim zostają wspomnienia, a dzieci rosły tak szybko…
Równie szybko mijały dni.

[zt] + Shikarui
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości