Dom Masaru

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

Zawsze, kiedy widział Toshiro, mężczyzna wydawał mu się wyrwany z tej rzeczywistości. Nie były to jakieś sentymentalne, pełne empatii odczucia wobec niego, skądże znowu. Jego ton, jego wygląd, jego całe ja, mówiło: jestem z Sogen. Dryg, który w sobie miał również. A jednak akcent miał tutejszy. Wychowanie również. Przesiąknął górami, które wyparły jego urodę sugerującą, że chłopak należy do rodziny Uchiha, choć był do boleści wręcz ich przedstawicielem. Urody bywają mylące. Zwodzi myśli to, co widzi oko, bo to największa pokusa, by wierzyć tylko w to, czego można doświadczyć zmysłami. Świat był przecież prosty, banalny, a oni nie byli żadnymi naukowcami, żeby stawiać tezy i szukać ich potwierdzeń, ale bywali niektórzy ludzie, którzy nie byli budową ramki. Stanowili wszystko to, co ramka i płótno zakrywały. Nie to, żeby oceniał Toshiro, chłopak był mu tak samo obojętny jak wszyscy ludzie, z góry uważany za wroga. Z góry nielubiany. Choć te dwie ostatnie rzeczy jakoś w nim wygłodniały i kiedy teraz podchodził do Toshiro jak do nowego człowieka, to nie widział w nim robaka. Kogoś, kogo mógłby się obawiać. Nie, był człowiekiem z krwi i kości. Tak jak był nim Sanada, którego ciało ozdobione było nieprzyjemnymi bliznami. Skoro jednak Toshiro nie pasował ani do tej krainy jezior, ani do Sogen, to do czego mógłby pasować? Do jednej z tych bajek o rycerzach? Och tak, dać mu lśniącą zbroję, białego rumaka i mógł pokonywać dzikie dystanse. Gnać na oślep, byle na ratunek. Najpewniej tej białowłosej damie. Chyba był w tym cień szczęścia, że czarnowłosy nie wyłapał spojrzeń, jakie Toshiro słał w kierunku swojej sąsiadki i jego żalu, a nawet jeśli gdzieś po drodze, gdy się mijali, je zobaczył, to nie połączył faktów. W jego oczach był dobrym przyjacielem jego żony. Najgorzej, czyż nie? Mieć świadomość, że ktoś obcy przychodzi do tej, w której się kochasz i bez pardonu oświadcza jej rodzicom, że weźmie ją za żonę. Nawet wcześniej nie raczył zapytać Mori o zdanie. Czy chce, czy jest zainteresowana. Ba! Nigdy między nimi nawet nie padło słowo "kocham cię". Niesprawiedliwość nad niesprawiedliwościami, a niebo przy tym nie drżało. Nie chwiał się firmament i nie spadały łzami gwiazdy z granatu. Tak zostawało się z pustymi rękom. Pośrodku niczego, z mizerną nadzieją na to, że przyjdzie jeszcze lepszy dzień. Bóg jeden wie, czy to naiwność, czy wciąż szczera wiara.
Kiedy z Nim ostatnio rozmawiał, twierdził, że oba.
Tak spotkały się spojrzenia na jednej linii, jednym torze. Spojrzenia rywali, ktoś by powiedział, ale Shikrui czuł od niego wszystko prócz rywalizacji. Żadnego gniewu, żadnej zawiści. W końcu nie znał się na ludziach. Zawsze lubił czerń, więc i podobały mu się te czarne oczy. Gdyby tylko podszedł bliżej, mógłby się w nich przeglądnąć. Jak w sadzawce, w której nie sposób dojrzeć dna, więc tym bardziej chcesz zanurzyć w niej dłoń, żeby sprawdzić, co czeka na samym dole. Jakie skarby chowa ta nienaruszona tafla. O, tym razem ktoś ją naruszył. Strachem, walką o przetrwanie. Przekonaniem, że zaraz zginie. Chłonął jego strach, pożerał go tak, jak drapieżna ryba rozszarpuje słabsze osobniki w swoim stawie. Jeden powiedziałby, że to kpina, inny, że śmieszne. Trzeci wspomniałby o tragedii. Tragiczne było to, jak łatwo można było zakończyć życie drugiej osoby.
- To naturalne, że kobiety zajmują się domem. - Nie widział w tym niczego niepoprawnego, w końcu panująca tutaj kultura jasno mówiła, kto jest panem domu, głową w rodzinie. Czarnowłosy nie był żadnym rewolucjonistą w tym wypadku, nawet jeśli nie walczył jak lew o swoją pozycję. To było, no właśnie - naturalne. A on nie kłócił się z porządkiem rzeczy, dopóki ten porządek mu nie przeszkadzał i nie pchał się pod nogi, tworząc z siebie samego przeszkody. - Dobrze to nazwałeś. Wyrzuciły. - Ton Sanady i jego spojrzenie zawsze były takie same - zimne. Obojętne. Znudzone. W tych trzech słowach zawierała się cała jego postawa. Był jak tygrys, który wysunął się z zarośli i stanął, objawiony, przed człowiekiem i choć mówił ludzkim głosem jasnym było, że do ludzi nie należy. Tym nie mniej po tym żarciku na jego ustach pojawił się krótki, ulotny uśmiech, który był docenieniem tego żartu.
- Dziękuję. Nie należała do najprostszych. - A Asaka śmiała się do łez z ilości pieczęci, jakich ta technika wymagała. Zrobił jeden krok w kierunku Toshiro, ale słysząc jego następne słowa zatrzymał się i przechylił lekko głowę na bok, jak zainteresowany wilk małym szczeniakiem, który rzucał się na jego ogon. Albo wielki kocur, na którego skacze wyrośnięte kociątko. Tak, jak miał w zwyczaju określać tych, których polubił szczeniakami, tak Toshiro jeszcze się do nich nie zaliczał. Był ninją z krwi i kości o nieznanych umiejętnościach. Sanada za bardzo cenił swoje życie, żeby ignorować kogoś, kto władał tą błękitną śmiercią.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Czasem pozory mogły mylić. I to nawet bardzo. Toshiro był jedną z tych osób, które takowe umiał bardzo dobrze zachowywać. Często chował swoje życiowe rozterki za beztroską maską człowieka, który często miał w oczach pustkę. Nie było w nich dużo radości, aczkolwiek uśmiech na jego twarzy pojawiał się od czasu do czasu. Tak po prostu, po ludzku starał się nie tracić radości z życia. Asaka wraz ze swoim rodzeństwem zapewniali mu równieśnicze towarzystwo, być może dlatego tak łatwo było o pogłębienie uczuć, które do niej żywił? Niesamowitym było jak łatwo można było przywiązać się do drugiego człowieka, a zarazem jak trudno jest taką więź utrzymać i pielęgnować. Niemniej jednak jemu się udało, co prawda w wąskim gronie i to sąsiedzkim, ale jednak Nishiyama posiadał jakichś znajomych i nie był nigdy sam. Oprócz tego od zawsze był praktycznie z nim Masaru, jego mentor, opiekun, był praktycznie dla niego jak ojciec. Los jednak chciał, aby poznał kogoś bliżej i tym kimś był Shikarui, który pojawił się znikąd i po prostu go zaatakował pod pretekstem wspólnego treningu. Oczywiście chłopak nie mógł się domyślić co tak na prawdę miał na myśli nowoprzybyły, jednak nie skupiał się na tym. Dalej nie miał pojęcia dlaczego przyszedł właśnie tutaj? I to jeszcze on, wybraniec Asaki. Toshiro czuł się na prawdę zmieszany w tej sytuacji i to z wielu powodów. Wyszedł na kogoś, kto nie byłby w stanie praktycznie zareagować na taki atak z zaskoczenia pokazując swoją słabość. Nawet jeśli nie byłby to atak z zaskoczenia, to powątpiewał, aby mógł cokolwiek tutaj wskórać z takową techniką. Widział, że shinobi, który przed nim stał nie należał do tych przeciętniaków, takich jak on. Gdyby był sam to zapewne prychnąłby teraz i wściekle uderzył w któreś z okolicznych drzew. Opanowała go pewnego rodzaju zazdrość, wydawało mu się, że w tym momencie był w każdym aspekcie gorszy od stojącego przed nim, w sumie niebawem pełnoprawnego mężczyzny. Brakowało tylko... No wiecie, drzewa, domu i samocho... A to nie te czasy, troszkę poszalałem.
W każdym razie ktoś mógłby powiedzieć, że stał przed nim największy rywal. Jednakże tak zupełnie nie było. Ani przez chwilę tak na niego nie spojrzał, choć wydawało się, że powinien. Bardziej bolało go to, że on osiągnął zapewne zupełnie dużo więcej niż on. Byli w pewnym sensie jak ogień i woda, żywioły, którymi oboje dysponowali. Woda zawsze wygrywała z ogniem i tak też było w tym przypadku, każdym przypadku.
- Tutaj się zgodzę... Aczkolwiek gorzej gdy nie ma żadnej kobiety w rodzinie. - tak, miał tutaj ma myśli swoją "rodzinę", która składała się tylko z dwóch członków. Masaru i jego. Nie mniej, nie więcej. Jedynie służba, którą zatrudniał jego opiekun co jakiś czas ogarniała cały ich dom. Ze wszystkim innym musieli radzić sobie sami. Od jakiegoś czasu Shikarui szwędał się z Asaką i mieli siebie nawzajem, co z jednej strony było bardzo pocieszające, ale z drugiej dla Toshiro trochę przygnębiające. Sanada pozostawał pomimo wszystko jakiś zimny, wydawało się jakby nie było w nim choćby opar emocji. Jego lawendowe oczy patrzyły na niego obojętnie, aczkolwiek samo to, że się tutaj zjawił nie wskazywało na to, aby rzeczywiście taki obojętny pozostawał. Oh, a jednak w końcu na tej tafli nicości pojawiło się małe drganie. Skromny uśmiech, który tak na prawdę nie mówił za dużo. Z grzeczności? Nie, on raczej na takiego nie wygląda. Wszystko wskazywało na to, że mimo wszystko udało mu się go jakoś rozruszać. Nishiyama docenił technikę, choć tak na prawdę nie miał pojęcia, że Shikarui stał za nim w pewnej odległości i klepał pieczęci jak oszalały i to w ogromnej ilości. Ale za to efekt końcowy był zdecydowanie efektowny!
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

Czy gorzej? Na pewno. Kobieta wprowadzała do domu ład, swojego rodzaju porządek. Czyniła cztery ściany tym, co nazywało się domem. Wszystko dlatego, że człowiek mógł do niej powiedzieć: kocham cię i rzec to całkowicie szczerze. I tak każdy z nich tutaj chciał mówić te dwa proste słowa do białowłosej, która właśnie przygotowywała ślub, jawnie wskazując tym samym, kto to prawo dostanie. Wybrała ona sama, nie tupnęła nóżką, nie powiedziała "nie". A rodzina, szczęśliwa, że mąż nie uciekał przed diabelnym charakterem, pchnęła ją w ręce zimnego czarnowłosego, który stał na spokojnej tafli wody i przyglądał się temu, nad którym był lepszy we wszystkim. Ten, co zrobił wszystko o krok dalej, więc teraz widać było jego plecy. Och, jakież to potrafiło być frustrujące! I jakie motywujące zarazem. By dać z siebie wszystko, żeby dać z siebie więcej. W sercu Toshiro nie było nienawiści. Ignorancja przyświecała Sanadzie, który nie zdawał sobie sprawy z jego odczuć, ale tego jednego mógł być pewien, spoglądając w czarne ślepia towarzysza - nie płonęła w nich nienawiść. Było tylko podniesienie rękawicy bez pochylania się, duma, która nakazywała wyprostować plecy. Albo nie, nie duma - godność. Tak, ulubione słówko Asaki, które zajmowało mu dni na myślenie. Hmm, chyba właściwie mógłby go polubić, bo jak tu nie lubić ładnych ludzi? Sylwetka chłopaka naprzeciwko niego była wystarczająco smukła, jego włosy wystarczająco długie. Oczy wystarczająco smutne. Idealne na to, by dać się zakochać. Tylko że to nie takich oczu szukała Asaka. Niektórzy tak po prostu mają - przeciąga ich Yang, skoro sami stanowią Ying. Szukają pierwiastka samego siebie w przeciwieństwie. Ogień poszukiwał wody, a woda ciągnęła do ognia. Jedno poszukiwało ogrzania, gdy drugie chciało się ochłodzić. To niemal ograniczało się do prostego uzupełniania się. Bycia dla siebie jak puzzle, które wspólnie tworzą piękny obraz. Coś musiało więc nie pasować, albo Asaka była już tak przyzwyczajona do obecności sąsiada, że nie pomyślała nawet o nim w kategorii mężczyzny, skoro zawsze był obok. Był jak brat, prawdziwy przyjaciel. Uuuch, friendzoned. Brutalnie i jakże pospolicie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Z perspektywy Toshiro właśnie wszystko tak wyglądało. Shikarui był tym, który był o krok do przodu nawet w rzeczach, na które nie miał wpływu, nawet żywioł. Zdawało mu się, że może jedynie obserwować jego plecy i cały czas podążać za nim. Chyba dość znany i denerwujący motyw nieprawdaż? Jednakże niezwykle prawdziwy, cały czas wynajdował jakąs dziedzinę czy to życia, czy to shinobi, w której przodował.Nishiyama mimo wszystko nie dawał za wygraną, nie był osobą, która się poddawała tak łatwo. Dodatkowo cała ta sytuacja motywowała go do tego, aby stawać się jeszcze silniejszym. Można by rzec, że przez takie sytuacje jego życie nabierało kolorów i nie opierało się w głównej mierze na zemście. Mógł na chwilę odejść od myśli, że chce za wszelką cenę znaleźć i rozliczyć się z ludźmi, którzy ścigali jego rodziców i w końcu dopięli swego. Nie wiedzieli o tym, że mieli potomstwo, a raczej syna, którym był nie kto inny jak Toshiro. Teraz ten syn stawał się coraz silniejszy poznając na swojej drodze wielu ludzi, którzy mu w tym pomagają. Czasem bezpośrednio jak Masaru, a czasem pośrendnio, jak teraz Shikarui. Oprócz tego wzmacniał się też psychicznie, tak, aby nie lecieć ślepo do celu, a wszystko skrupulatnie zaplanować. Może nie powoli, ale skrupulatnie zbliżać się do celu. Niestety jeden został mu już odebrany. Była to oczywiście Asaka. W tym przypadku nie miał nic do powiedzenia, ponieważ dziewczyna sama dokonała takiego a nie innego. Czarnooki zamierzał to oczywiście uszanować, bowiem jakim byłby p r z y j a c i e l e m, gdyby tego nie zrobił i wspierać ją w tym ważnym dla niej wydarzeniu. Tym bardziej starał się nie być oschły wobec Sanady, a wręcz przeciwnie. Z nim również chciał zbudować jakąś więź. Wiadomo, że od razu nie wskoczą sobie w ramiona i nie będą umawiać się na wypady na piwo, aczkolwiek z czasem wszystko jest możliwe. W końcu jak to mówią... Przyjaciół nigdy nie za wiele? Tak, chyba to określenie było najbardziej trafne.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

Niebo się kończyło.
Władający ogniem chłopak był wytrwały w swoich próbach podejmowania wyzwania. Choć nie było to żadne wyzwanie. Shikarui nie zamierzał walczyć, nie zamierzał posyłać na niego żadnych technik. Jak na razie nie planował się nawet ruszyć. Ciągle stał w tym samym miejscu, szczerze ciekaw, po co tym razem sięgnie młodzieniec. Młodzieniec! W jego wizji rzeczywistości Toshiro był przynajmniej jego rówieśnikiem. Może trochę młodszy, niewiele, ale nie wiekiem tylko doświadczeniem. Brakowało blizn na jego skórze. Brakowało odcisków na palcach. Brakowało w jego oczach tego, co zawsze rozbudzało do nieprzytomności (z cudowności odczuć, rzecz jasna) - walki. Była motywacja, była kalkulacja. Był błysk rozsądku, który utwierdzał w przekonaniu, że przed Sanadą nie stoi ktoś, kto uniesie niespodziewanie w górę ręce i zechce się poddać. Nie to, żeby on sam był taki o tym przekonany. Nie był też przekonany o tym, że rzeczywiście się podda. Czemu? Przed czym? To miał być tylko trening. Wspólna nauka. Shikarui zapisywał ruchy Toshiro w swojej głowie, każdy jego gest i każdą pieczęć jaką składał. Czekał, aż w końcu sięgnie po największą broń klanu Koseki... chociaż mógł nie sięgnąć wcale. Być może był tym, który został dotknięty przekleństwem nie dziedziczenia genów? Był ciekaw, co mu jeszcze pokaże. W treningu, czy też w prawdziwym starciu, jeśli tylko zechce po takowe sięgnąć i zaprezentować coś, co już znał. Co potrafił od dawna i teraz pozostawało mu jedynie spróbować wykorzystać to przeciwko swojemu przeciwnikowi. Czarnowłosy czuł się całkiem dobrze. Odświeżony w pewien sposób, chociaż spora część jego chakry zniknęła. Już trochę za dużo tego spokoju. Spokojnych misji, w których nie pojawiało się żadne wyzwanie. Spokojnych wędrówek, w których rzeki nie spływały krwią. Tęsknił do tego szkarłatu, czerwieni. Czegoś brakowało i czego - było oczywistym. Tyle dobrego, że natura drapieżnika nie rwała mocno i intensywnie. Pozwalała mu jeszcze drzemać w tych zaroślach, w półcieniach i czekać, aż w końcu wstanie księżyc. A gdy już się to stanie, las magicznie opustoszeje. Zamrą ptaki, umilkną świerszcze. Cisza. Wszędzie tylko głucha cisza. I brak nawet najdrobniejszego szmeru, kiedy kocie łapy będą kroczyć po ziemi tej dżungli.
A Niebo naprawdę zamierzało się skończyć.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Racja. Trzeba było pamiętać, że jest to cały czas trening. Toshiro miał cały czas tę świadomość, aczkolwiek podejmował wyzwanie zupełnie na innej płaszczyźnie. Chodziło tutaj o to, aby nie tylko jedna strona się męczyła, którą w tym przypadku był nie kto inny jak Nishiyama. Jeśli chodzi o techniki żywiołowe, to nawet nie miał podejścia do Shikaruia. Ten miał odpowiedź na wszystko i w sumie czarnooki nie miał się co dziwić, ponieważ dokładnie tego się spodziewał. Widać było po nim, że miał doświadczenie w wielu bojach, którego jemu brakowało. Cóż za zbieg okoliczności, ponieważ kilka dni temu również o tym rozmyślał kiedy zajmował się członkami klanu Hyuga i Yamanaka. Ci jednak wydawali się dużo słabsi niż mężczyzna, który stał przed nim. Dodatkowo rozprawił się z nimi bardzo łatwo, aż za łatwo... Pytanie jednak czy jeśli sięgnie po swoją najlepszą broń to będzie dokładnie tak samo w tym przypadku? Obawiał się, że nie. Aczkolwiek skoro był to trening i oboje po prostu testowali swoje możliwości, to zamierzał spróbować. Zawsze warto wiedzieć w czym ktoś jest dobry, a w czym nie, szczególnie jeśli jest możliwość, że kiedyś przyjdzie obcować z tą osobą znacznie więcej. Oprócz tego oboje mogli wyciągnąć z tego treningu cenne doświadczenie. Można by powiedzieć, że już pierwsze się udało, ponieważ czarnowłosy zaczął zdawać sobie sprawę z tego jak bardzo przewaga żywiołowa ma znaczenie. Dodatkowo poprzez techniki Sanady wiedział do czego zdolni są użytkownicy Suitonu, a są zdolni do na prawdę niewyobrażalnych wręcz rzeczy. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie mu walczyć z użytkownikiem tego żywiołu, to wiedział, że na katon nie mógł w tej sytuacji w ogóle liczyć, no chyba, że do dywersji. Pomimo tego, że trening był dość intensywny, to o dziwo Toshiro czuł się całkiem nieźle i jeszcze dość pokaźne zasoby chakry, na pewno dostateczne aby kontynuować.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

Chakra Shikaruiego była zimna. Wyrachowana. Jednocześnie tak idealnie pasowała do tego otoczenia, że nie mógł być w żadnym innym miejscu. Żadnym innym zakątku świata. Drapieżnik pozbawiony skrupułów. Sumienia. Tygrys, który teraz zażarcie walczył z tym, z czym nigdy nie miał wygrać. Bo jak wygrać z tym, co plótł twój własny umysł? Zamykał w pułapce, z której wyjście prowadziło prosto - w przepaść, kochanie, idź dalej, bo niczego nie zdziałasz! Zbyt wielu poddawało się w momencie przegrania, sądząc, że niczego więcej już nie zdziałają. Do tej grupy nie zaliczał się żaden z czarnowłosych, którzy, o Losie, zakończyli swoje życiowe wędrówki w Daishi tylko po to, by poznać Asakę i się w niej zakochać. Pozwolić jej być słońcem na błękitnym niebie, za które samej siebie pewnie nie uważała. Nie musiała. Wystarczy, że oni obaj doskonale wiedzieli, jak ciepła jest i ile łagodności wprowadza swoim ognistym charakterem. Wszystko było cieplejsze i przyjemniejsze od energii, która wypełniała tego mordercę. A na pewno było lepsze od wściekłej chakry, która nagle go opanowała. Potwór. Nie było niczego dziwnego w tym, że ludzie tak wołali na Jugo.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Masaru

Post autor: Asaka »

Ostatnie dni były szalone. Nie dlatego, by działo się w nich coś bardzo dziwnego, czy przeżywane były na wariackich papierach, w pędzie, ale dlatego, że działo się tak wiele. Te całe przygotowywania do ślubu… Asaka nie sądziła, że tyle się trzeba będzie nauczyć. Że tyle trzeba będzie przygotować wcześniej, i to dużo wcześniej. Nie mówiąc już o szyciu sukni specjalnie na tę okazję. Tu wchodziła kolejna rzecz, za którą mogła dziękować Teatrowi – że jako tako potrafiła się w dziwnych fatałaszkach poruszać w miarę bez większego problemu, co też wcale nie przyszło łatwo. Tym niemniej tego dnia, gdy Shikarui zniknął na kilka godzin porobić zakupy w mieście (zakupy głównie dla jej matki, która dopadła biedaka tuż przy drzwiach), Asaka przesiadywała z matką w kuchni, głównie słuchając jej peplania (a była chyba jeszcze bardziej podekscytowana tym ślubem niż sami zainteresowani) bez większego ładu i składu, a niby miała się uczyć jak być dobrą żoną. Typowo dla Asaki – jednym uchem wlatywało, drugim wylatywało, i te myśli tak krążyły sobie po kuchni, aż dolatywały do sufitu, bądź czmychały przez okno, by może jeszcze gdzieś kiedyś napatoczyć się na białowłosą i zaląc się w umyśle na chwilę dłużej. Tylko, że dzisiaj nie była ta chwila.
Shikarui zresztą pojawił się na chwilę, żeby przytaskać pakunki dla Minako i jeszcze jakieś zwoje wypełnione… czymś tam. Wybuchowym. W ilości: za dużo (tak przynajmniej podpowiadał rozum, chociaż diablik szepczący w ucho mówił: „tego nigdy nie jest za dużo”). Asaka tak naprawdę nie miała za dużo czasu, by się dziwić, a na stwierdzenie, że była zniżka, tylko wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że mógłby ich nakupić nawet 100 i nie robiłoby to żadnego problemu, tak długo, jak nie wysadzi jej rodzinnego domu i bliskich – zresztą Minako zaraz wygoniła Shikiego z kuchni i tyle go widziały. Asaka zanotowała w pamięci tylko, że czarnowłosy w końcu się doczekał na zamówioną broń, którą obiecała sobie później obejrzeć z bliska. I tak właśnie leniwie mijał czas. Minako gadała, Asaka… nie słuchała.
Co innego przykuło jej uwagę. Coś absurdalnie głośnego i zdecydowanie dobiegającego z podwórka. Tyle, że chyba nie ich. Minako mruknęła coś, na co Asaka stwierdziła, że sprawdzi co się wyrabia i z ulgą wygramoliła się z kuchni, pomału rozmasowując zdrętwiałe od siedzenia na stopach nóżki. Nie, rzeczywiście na ich posesji nic nie wydawało takiego hałasu, było cichutko i spokojnie, ale gdy tylko znalazła się na zewnątrz, łatwo było oszacować skąd i co robi taki raban. U sąsiadów…
U sąsiadów zawsze trawka była zieleńsza. Choć tym razem należało chyba powiedzieć, że bardziej mokra. Gruby, murowany płot skutecznie przeszkadzał w zobaczeniu całej sceny, ale to dla złotookiej nie był absolutnie żaden problem. Wskoczyła na murek, rzuciła okiem na to, co się wyrabia, na wodę znajdującą się absolutnie wszędzie, na Toshiro znajdującego się na drzewie, na Shikaruia oplecionego czarnym bluszczem, atakującego… w sumie Asaka nie wiedziała co atakował. Wiedziała natomiast, że jest źle. Bardzo źle. Kurewsko źle. Serce zabiło szybciej, niż powinno.
Jasna cholera. Dziewczyna zacisnęła mimowolnie zęby.
Nie pierwszy raz widziała go w takim stanie. Problem w tym, że nie tak łatwo było doprowadzić go do takiej furii. Ale Asaka nie miała teraz czasu, by się zastanawiać nad tym, co go tak wkurwiło.
- Shikarui! – krzyknęła, nadal stojąc na murku. Stąd miała przynajmniej dobry widok na całą rozgrywającą się scenę. - Toshiro, nie ruszaj się! – dokrzyknęła jeszcze.
Rubinowy kryształ dość prędko zaczął się pojawiać się wokół Nishiyamy w momencie, gdy Shikarui zajęty był czymś innym i jeszcze zanim mlecznobiała mgła opadła na całą scenę. Mgła, która i ją pozbawiała widoczności.
Mogła teraz liczyć tylko na to, że Shikarui się opamięta. A jeśli nie – to że kryształ oddzielający go od Toshiro, jej przyjaciela z dzieciństwa, go zatrzyma.
Serce biło jak szalone.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Najwidoczniej komuś ostatnio brakowało pewnego... Dreszczyku emocji jeśli można tak ładnie nazwać rozlew krwi i pierwotne wezwanie do walki. Taki właśnie teraz stawał się Shikarui za sprawą dziwnej, chłodnej jak lód chakry. Być może to było dopełnienie, którego szukała "ognista" Asaka? Jej temperament i charakter malował się jasnymi, ciepłymi barwami, zaś Shikaruia ciemnymi i zimnymi. Byli jak Ying i Yang, nic więc dziwnego, że tak się spoufalali. Kiedy czarnowłosy był we ferworze walki i pozwalał swojemu umysłowi ściągnąć ograniczenia i korzystać z tej naturalnej energii jeszcze bardziej było to widać. Toshiro miał świadomość, że teraz mógł skończyć dość marnie, gdyby nie to, że parał się takimi, a nie innymi umiejętnościami. Choć staw był na prawdę mały wydawało się jakby nagle z jego środka powstał sztorm i z niebotyczną prędkością zbliżał się w kierunku chłopaka stojącego na brzegu. Zupełnie tak jakby miał go porwać, puścić w zapomnienie tak aby nikt nigdy go już nie odnalazł. Pomimo wszystko w tym sztormie było coś zastanawiającego. Oczy, które lśniły teraz szkarłatnym blaskiem. Nie było to coś, co pospolicie występowało w przypadku klanu Jugo. Akurat te mutacje wyglądały zupełnie inaczej, ich ślepia często stawały się żółte. Tym razem jednak było inaczej, jednak Nishiyama nie miał pojęcia dlaczego, dodatkowo teraz nie miał czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ jak wcześniej udało mu się dostrzec, leciała w niego burza z piorunami i to taka konkretna i szybka burza. Na szczęście udało się tę anomalię zająć czym innym, a przynajmniej na chwilę, ponieważ pierwszy klon padł bardzo szybko. Ostrza precyzyjnie "wbiły" się tam gdzie miały. Z dużą szybkością i impetem. Gdyby celem był brunet, raczej nie wyszedłby z tego żywy, nawet jeśli zaraz obok byłaby zaawansowana opieka medyczna. W tym momencie pognał na drzewo, ponieważ Shikarui zdawał się być zajęty poprzez drugiego klona. Nie był do końca pewny czy mężczyzna jeszcze w jakimś stopniu się kontroluje czy też nie, coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że jednak nie, dlatego nie czuł się do końca pewnie w tym wszystkim. Dodatkowo był na skraju wyczerpania, ponieważ zaczął trening o wiele wcześniej niż Sanada, to zużył nieco więcej chakry, po tym co teraz zrobił to już w ogóle, jednak musiał się ratować, aby nie oberwać zbyt mocno.
A może był on jednak wszystkiego świadomy i dawał po prostu upust swoim emocjom wiedząc, że może to zrobić? Kto wie? Możliwe, że nawet sam Shiki nie wie. Nie dawał on jednak za wygraną i długo nie musiał czekać, aż kolejny klon padnie. Tym razem od zabójczych senbonów, które w olbrzymiej ilości wbiło się w jego "ciało". Słusznie padło tutaj porównanie do jeżozwierza, ponieważ dokładnie to wyglądało! Ktoś kto to wymyślił trafił w sedno sprawy. Teraz jednak pojawiał się problem, ponieważ jego oddech cały czas przyśpieszał. Nawet nie zauważył kiedy jego reakcje na bodźce zewnętrzne były już znacznie opóźnione. Cholera, czyżby użył zbyt dużo chakry na ostatnie techniki? Nie, nie było jeszcze tak źle, aczkolwiek przed oczami miał małą mgiełkę. Pomimo tego mógł jeszcze dalej w miarę funkcjonować, jednak kolejny ubytek chakry już raczej nie wchodził w grę. Jeszcze przez chwilę podtrzymał wzmacniający efekt, aby dostrzec co robi Shikarui. Ten niespodziewanie złożył jakąś pieczęć, a dookoła nagle zostało przysłonięte przez wszechobecną chakrę. Zupełnie jakby ktoś wziął niesamowicie wielki kubeł z jasnoniebieską energią i rozlał ją po otaczającym ich terenie. W tym momencie musiał już zrezygnować ze wspomagacza i jego oczy wróciły do normalnego stanu. Zgarbił się nieco na drzewie nie wiedząc czego może się teraz spodziewać. Wtedy znikąd usłyszał bardzo dobrze znajomy głos. Był to nie kto inny jak Asaka, która stała teraz na murku i krzyczała do swego przyszłego męża. Zaraz po tym nakazała mu, aby się nie ruszał. Wolał nie kwestionować jej prośby dlatego też ani zamierzał drgnąć z drzewa, z którego, jak na razie, bezpiecznie wszystko obserwował. Okazało się, że tym morzem chakry była mgła, która nagle zaczynała gęstnieć coraz bardziej. Jednakże technika Koseki zadziałała i wokół niego zaczynał się tworzyć rubinowy kryształ. Ten rubinowy kryształ, który należał do białowłosej, z którym był zaznajomiony praktycznie od dziecka, teraz oddzielił go murem od Sanady.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

Zatrzymał się. Nasłuchiwał. Czuwał. Cip, cip, ptaszynko. Gdzie jesteś? Czemu skrywasz swoją osobę w cieniach nieistnienia, stapiasz się z otoczeniem, jakbyś się czegoś bała? Czemu sięgasz po sztuczki, które zawładną umysłem? Zdradzę ci sekret, taki całkiem oczywisty, by od teraz był naszym wspólnym. Ludzie nienawidzą tego, czego się boją. Takich iluzji można się było bać. Poczucie wyżerania żywcem utknęło głęboko w nim, rwało mięśnie i każdy kawałek skóry, która to skóra opinała się na maksymalnie napiętych mięśniach, kiedy tkwił już na brzegu. Na lekko ugiętych nogach. Nieznacznie pochylony. Czujny. Nie musiał wcale szukać swojego zbiega - teraz, kiedy pęknąć miała do reszty iluzja i ukazać jego szkarłatnym ślepiom tego, który mu umykał. A przynajmniej - próbował. Żywy ogień płonął w jego żyłach, napędzał, drapał i swędział. Nie dopuszczał do siebie myśli, że można to rozwiązać inaczej niż przez rozlanie krwi. Och zgoda - dopuszczał troszeczkę. W głębokich dnach oceanu, gdzie nie docierało już światło dnia, bo te, zalśniwszy - zatarło się, zagubiło - znikło. Przyjemnie było przez chwilę nie być. Zatopiony w miejscu, gdzie najodważniejsi nawet nie zanurzali się w poszukiwaniu starych wraków skrywających tajemnice tego świata. Świat był zakrzywiony, ale klarowny jak nigdy. Odbierał go każdą komórką ciała, kiedy jego wyczulone zmysły ćwiartowały ten świat na kawałki i rozkładały na czynniki pierwsze. Wiatr był wyjątkowo zimny, kiedy było się przemoczony do suchej nitki, ale jednocześnie przyjemny. Każde zagięcie gałązki, każde drgnięcie listka, które obiło się o drugi, każdy promień słońca, który pieścił skórę, każda kropelka wody, która zsuwała się z jego dłuższych włosów i krańców rzęs. Ten świat nie mógł być jednak wyrazisty, jeśli spoglądałeś na niego spod szkarłatnej tafli własnych urojeń. Więc nienawidzisz tego, czego się boisz. Podobno wypełniony jesteś zaś nienawiścią dlatego, że jesteś pełen smutku. Całkiem romantyczne. Zwłaszcza, kiedy prawdziwy romans miał się dopiero rozegrać.
Miecze spoczywały w dłoniach czarnowłosego tak, jakby się z nimi urodził. Tańczyły pomiędzy jego palcami, kiedy je okręcał wokół własnej osi, jakby nic nie ważyły i nigdy nie przerywał tego ruchu. W równym, hipnotycznym ruchu stali można było odmierzać mijający czas, który ocierał się o skórę zebranych. Jak te cholerne promienie słońca. Niby ciepłe, niby fizycznie tu będące. Tylko czemu w takim razie nikomu ciepło nie było? Chociaż nie miał oczu skierowanych na Toshiro - nie musiał. Nie teraz, kiedy iluzja zniknęła. Odrobina szczęścia, albo geniusz młodego Uchiha - cokolwiek to było, sprawiło, że nie uciekał. Na szczęście dla niego i nieszczęście dla Sanady, który u w i e l b i a ł zapach strachu. Adrenalinę gonitw za ofiarą, która usilnie się broni i próbuje chwytać się życia wszelakimi kosztami. Widział jego cięższy oddech i szczupłe zasoby chakry. To przystanięcie, złożenie dłoni w chakrę, było wprowadzeniem go do swojego królestwa, minimalnym przedłużeniem słodyczy agonii, skoro ofiara sama nie chciała jej przedłużać. Tu jeden krok dzielił od życia i nieżycia, a czarnowłosy nawet nie sięgnął po łuk na plecach. To by było za proste. Zbyt oczywiste i odbierające całą przyjemność z aktu. Już to widział, już czuł ten słodki smak na krańcu języka...
Zarejestrował pojawienie się Asaki, ale nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Weszła w jego pole widzenia cicho i gładko, nie jak burza, która zamierza niszczyć, a jak światło o poranku. Nie dala impulsu, by chronić. Nie musiał jej bronić, już nie. Przed zmarłymi nie istniała ucieczka, nie można było ich przegonić żadnym jutsu, a tym właśnie miał się stać zaraz Toshiro. Zimnym trupem. Złoży go wtedy u stóp swej bogini i odprawi rytuały... Nie. Nie był aż tak szalony. Nie zmieniało to zupełnie faktu, że naprawdę zamierzał zrobić poważną krzywdę temu dobremu sąsiadowi, z którym przyszedł tutaj zawrzeć przyjacielskie stosunki. I kiedy zrobił swój pierwszy krok, dotarł do niego głos Asaki. Jak czar, zaklęcie składające się tylko z jego imienia. Jej obecność, która była dopełnieniem, które dawno zaakceptował, stała się wyraźna, tafla wody przestała zamazywać jej boki. Krople krwi z tego porwanego ciała przestały barwić krystaliczną sadzawkę - szkarłat pochłaniany był przez prawdziwy kryształ. Wysysał z niego barwę, a wraz z barwą pobierał wszystko inne, jakby potrzebował ich do życia. Nasycić się cierpieniem, nienawiścią, by być bardziej wytrzymałym. Rósł w oczach, a energia czarnowłosego w oczach malała - tylko jego własnych. Bo był jedynym, który widział przez tę mgłę.
Wybił się z ziemi i skoczył na drzewo. Nie bał się tego kryształu. Znał go doskonale, pomagał mu. Chronił go. Był tarczą i mieczem, której nie bano się używać, a on nie bał się o nią prosić. Był tym, co mu się podobało i dla czego chciał się starać - manifestacją tej żywej istoty, która stała spory kawałek dalej, w bezpiecznej odległości. Czy się bała? Nie, oczywiście, że nie. Ona się nigdy go nie bała. Nie jego. Bała się o niego. I o Toshiro, dla którego ten szkarłatny, szlachetny kamień go zdradził. Wołał przecież do niego myślami - zdrajców zabija się wspólnie! Zawsze tak było. Jedno chroniło drugie, zawsze razem, nigdy osobno. Zaufanie było wszystkim, co mieli. Lecz zdradził, zdradził, Przyjacielu! Czemu?
Szczęk miecza odbijającego się od kryształowego kamienia był obrzydliwy. W tej ciszy, głuchej, mlecznej ciszy mgły, był uderzeniem tsunami w ostatni bastion. Ten zamek na klifie, który przez tak długi czas był lubiany i znany. Czarnowłosy oparł dłonie o idealnie gładką powierzchnię, przyglądając się zza niej temu, który go nie dostrzegał - ale mógł widzieć dwa jasne, płonące punkciki za kryształem. Zsunął się w dół i zaczął obchodzić drzewo dookoła, spoglądając na klatkę, w której uwięziono jego ptaszynkę. Chyba tylko on myślał o tym jak o klatce, miejscu, które wzbudzało panikę, skoro nie mogłeś się z niego ruszyć, uciec. Zareagować. Shikarui! Spojrzał w kierunku Asaki. Przejrzysta tafla wody, z której odsączano karmin, myśli jak pijane, rozpływające się na boki, mętna samoświadomość. Jego cel nie chciał się ruszyć, nie chciał uciekać... Co nie oznaczało, że mu czegokolwiek zapomniał.
Ruszył w kierunku białowłosej.
Jego kroki nie były już pośpieszne, wolne, jakby szedł na spacer. Mgła zaczęła się rozchodzić i słońce, to długo oczekiwane, w końcu zajrzało na nowo nad staw. Było naprawdę ciepłe. Czarnowłosy przymrużył lekko oczy. Miecze wysunęły się z jego dłoni i wbiły w miękką ziemię, a on sam uniósł dłoń, by jej wierzchem otrzeć skórę pod nosem, po której potoczyła się kropla krwi, rozmazując ją na mocno pobladłej twarzy. Każdy kolejny krok był cięższy wraz z tym, im więcej czarnego znamienia znikało z jego skóry. Kolce przestawały wypijać z niego soki życiowe i pompować truciznę do żył, która przyćmiewała zdrowy rozsądek.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Masaru

Post autor: Asaka »

Nie bała się. W każdym razie nie w takim rozumieniu strachu, jakie większość z nas ma na myśli. Nie bała się tego potwora, oplecionego cierniowym bluszczem, o ślepiach czerwonych jak krew, z siłą i szybkością jakiegoś demona, z którym ona nie miałaby najmniejszych szans. Nie bała się tego, że jego szał mógłby się odwrócić przeciwko niej, że wystarczą dwa ruchy ciała, a jej dusza uleci z tego świata. Powinna się bać, czyż nie? Każda inna, normalna osoba pewnie by się bała. Ale w tym zawodzie nie było miejsca na strach przed śmiercią. Zresztą nie uważała Shikaruia za żadnego potwora. A jedyny strach, jaki odczuwała, to właśnie strach o innych. Jedna literka, a zmieniała tak wiele… Zgadza się, bała się o Toshiro, o Shikaruia, o swoją rodzinę. Ale nie ich konkretnie.
Tak samo jak też teraz nie bała się, że Shikarui odwróci się i skoczy na nią, zmieniając swój cel ataku. Asaka nie była głupia i nauczyła się w trakcie walki myśleć na kilka kroków do przodu; nie była też głucha, choć oczy zawodziły w tej gęstej, nienaturalnej mgle. Znała ją. Shikarui zawsze działał w ten sposób i instynkty wzięły górę. Zaś kroki mężczyzny, zwykle ciche, teraz trochę chlupotały na rozmokłej ziemi, która cmokała, a trawa szeleściła, zrzucając z siebie krople wody. Chyba nawet głuchy by to usłyszał. Tak jej się przynajmniej zdawało.
Wiedziała, że tutaj trzeba działać szybko. Jedno zawahanie, ułamek sekundy dłużej i mogło się to wszystko skończyć tragicznie. Kryształ pojawił się wokół Toshiro, opierając się na gałęziach drzewa; nie zamknęła go jednak. Nie chciała go uwięzić całego, nie chciała, by się udusił w szczelnej kopule, zostawiła więc na samej górze prześwit, przez który powietrze wpadało do środka. Miała nadzieję, że jej tarcza się nie przyda, że Sanada opamięta się wcześniej, ale nie zamierzała niczyjego życia składać na ołtarzu Nadziei. Nadzieja była złudna. I równie przewrotna co Los, choć chyba bardziej bezlitosna. Choć czasami bardziej przekupna.
Ostrze zderzyło się z twardym tworem, rzężąc nieprzyjemnie. Czy była to zdrada? Nie, zdecydowanie nie. Kryształ, owszem, pomagał lawendowookiemu niejednokrotnie i Asaka nigdy nie użyła go przeciwko niemu; nie bezpośrednio i celowo, z wyłączeniem sparingów, którym poddawali się na przestrzeni miesięcy znajomości. Ale pomoc nie zawsze była oczywista. A dla otumanionego szałem i dzikością umysłu nie wszystko musiało być takie oczywiste – jak to, że w tym momencie kryształ też mu pomagał. Nie zdradzał, tylko go chronił. Obu ich chronił. Toshiro przed bezpośrednim atakiem, a Asaka znała możliwości Shikiego, i Shikaruia przed nim samym. Przed tą bestią, która teraz wzięła górę, a późnej, gdy już rozsądek i rozum dojdą do głosu – może nawet żałowałby tego, co się stało? I to przed tym chciała go ochronić.
Sonata trwała. Nieprzyjemnie rozciągnięty menuet, gdy Shikarui obserwował zza kryształowej ściany swojego przeciwnika, aż w końcu dał za wygraną – ale tego białowłosa nie miała szansy widzieć czy wiedzieć. Usłyszała tylko miękkie plaśnięcie, gdy zdecydował się zeskoczyć z drzewa. Allegro nastąpiło, gdy mgła zaczęła się przerzedzać, a sylwetka Shikaruia pojawiła się na widoku. Nie biegł już, a szedł powoli w jej kierunku. Broń wypadła mu z rąk, albo on sam pozwolił, by się wysunęła; był blady, a bladość ta uwidaczniała się tylko w miarę cofania się czarnych znaków.
Złotooka przeskoczyła przez murek, by dostać się do ogródka Toshiro. Jej klapki zanurzyły się w rozmokłej ziemi – nie miała nawet okazji się przebrać czy jakoś sensowniej ubrać, skoro wyleciała tylko na zewnątrz zobaczyć co się święci, a później działała już szybko. Sama ruszyła w kierunku Sanady, znacznie szybciej i zwiększą werwą niż on. Bystre oczy dostrzegły krew uciekającą mu z nosa. Nic nowego. Zawsze po tym był wykończony, a jego organizm domagał się odpoczynku. W końcu dopadła do niego, ubrana w domową yukatę, a nie w strój, jaki można było na niej zobaczyć podczas podróży czy różnych misji. Złapała go, by go potrzymać, choć może pomocy wcale nie potrzebował – ale i tak nie zamierzała się tym przejmować.
- Jak się czujesz? – spytała cicho, wiedząc, że czuje się źle.
Kryształ chroniący Toshiro rozsypał się w pył.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Toshiro również nie odczuwał do końca strachu, ponieważ tak na prawdę nie był świadomy tego co nadchodzi. Co prawda nie znał Shikaruia zbyt dobrze, jednak wyszedł z założenia, że ktoś kto jest tak blisko Asaki nie jest w stanie posunąć się do czegoś takiego jak morderstwo i to jeszcze na czyjejś posiadłości podczas zwykłego, niewinnego treningu? Nie, czarnowłosy raczej nie miał takiego mniemania o ludziach, a dopiero później miał sobie uświadomić, że tak na prawdę był krok od tego, aby zostać zgładzonym. Nishiyama specjalizował się w tym, aby płatać ludziom figle i niestety jeśli chciało się z nim trenować, to trzeba było się liczyć z tym, że będzie doskonalił coraz bardziej swoją najmocniejszą dziedzinę. Wcześniej nie mieli okazji się poznać, a teraz... Chyba wręcz poznali się za bardzo. Czarnooki obserwował poczynania Sanady, który zaczął zachowywać się jak bardzo głodny zwierz polujący na swoją zwierzynę. Wykończywszy oba wabiki pozostało mu jedynie odnaleźć prawdziwego, tego który ukrył się pośród drzew. Nie miał on przecież świadomości, że tak na prawdę nic to nie dawało i czarnowłosy dalej miał go jak na talerzu. Dodatkowo okazało się, że mężczyzna dysponuje techniką, która miała pozbawić go zupełnie zmysłu wzroku. Toshiro był po prostu ciekaw jaki kolejny ruch wykona jego rywal? Bo tak chyba w tym momencie można było nazwać Shikaruia według niego, sparingpartnerem, albo jeszcze inaczej jakkolwiek by sobie zażyczył, ale na pewno nie myśliwym, który tropi swoją ofiarę, aby ją koniec końców rozszarpać. Co prawda wiedział jak działają Jugo, jednak miał też świadomość, że sporo z nich potrafi nad sobą panować i swoje emocje po prostu przekształcić w jeszcze większa siłę, co wydawało mu się, że właśnie robił Sanada. Jak bardzo się mylił, tego nie miał prawa wiedzieć. Tak jak nie mógł wiedzieć tego, co by nastąpiło gdyby nie to, że pojawiła się Asaka. Kryształowa powłoka zaczynała odcinać go od świata zewnętrznego, jeszcze chwilę Nishiyama pozostawał spięty, jednak po chwili nieco bardziej się rozluźnił i nawet bardziej przysiadł na gałęzi ze zmęczenia, które potęgowało się z każdą chwilą. Było ono jednak zdrowe, takie po wysiłku. Czuł się wewnątrz jako tako bezpieczny. Jedyną opcją dostania się do środka było chyba zalanie go od góry, ponieważ dziewczyna zadbała o to, aby się w środku nie udusił. Choć interwencja wydawała mu się zbędna, zaczął się nad tym wszystkim bardziej zastanawiać i doszedł do wniosku, że w takim razie coś musiało być na rzeczy. Z błędnego myślenia wyprowadził go dopiero szczęk metalu, który usłyszał po chwili. Był to nie kto inny jak Shikarui starający się go dopaść pomimo świadomości, że ochrona z kryształu należała do jego żony. Jego mięśnie momentalnie, mimowolnie się spięły zaś sam Toshiro ustawił się w nieco bardziej "bojowej" postawie, która świadczyła o jego gotowości na nadchodzące ataki. Niedługo po ataku we mgle pojawiły się święcące czerwone oczy lustrujące jego osobę przez kryształ.
Co to do cholery było? Jaki sekret skrywał Sanada, o którym nie wiedział Nishiyama? Dwa krwistoczerwone punkciki nagle zniknęły, zaś chłopak wewnątrz kryształu usłyszał jak Shiki obchodzi drzewo wypatrując najprawdopodobniej jakiegoś słabego punktu. Czyżby aż tak bardzo się w tym wszystkim zatracił i zamierzał go w tej chwili po prostu zabić? Toshiro w tym momencie bardzo zdystansował się myślami wobec jego położenia. Czyżby znów naiwnie zaufał, iż ten świat jest tak prosty i ludzie wcale nie są tacy źli? Tak, znów to zrobił i znów był o krok od śmierci. Tym razem został uratowany przez Asakę, która chyba po prostu zainteresowała się tym co dzieje się zaraz obok. W końcu robili sporo hałasu i mogła po prostu przyjść i go opierniczyć za to, że zachowywał się zbyt głośno. Co z tego, że Shikarui miał być jej mężem skoro nie znał Nishiyamy, był dla niego zupełnie obojętny, więc bez problemu mógłby pozbawić go życia. Skoro wszyscy tak go traktowali to dlaczego wciąż lgnął do tego, aby być dobrym, praworządnym człowiekiem? Sam tego nie wiedział i powoli zdawał sobie sprawę z tego, że jeden człowiek raczej nie jest w stanie niczego zdziałać. Może jedynie ślepo gonić za swoimi ideałami mając nadzieję, że zainspiruje choć jedną osobę do zmiany. Często tak bywało, że aby być dobrym, trzeba było być niesamowicie silnym, ponieważ wiele robiło się nie oczekując tak na prawdę niczego w zamian, czy też pomocy od kogokolwiek. Tej siły ewidentnie Toshiro nie posiadał. Nie był on zadowolony z obrotu spraw, jego mina strasznie zobojętniała co mogłoby wydawać się dziwne w obliczu takiego zagrożenia. W końcu jednak myśliwy odpuścił sobie i zaczął przemieszczać się w innym kierunku. Cholera, Asaka! Mężczyzna spojrzał w górę, jednak otwór był zbyt mały, aby się przez niego przecisnąć. Uderzył pięścią w kryształ jednak ten był zdecydowanie za twardy, aby coś wskórać, nie pozostało mu nic innego jak czekać. Mgła jeszcze nie schodziła, aczkolwiek lekko się rozrzedzała. Nagle kryształ, który go ochraniał pękł, tak po prostu rozsypał się w pył. Nishiyama resztkami sił skupił się, aby z maksymalną dla niego prędkością pobiec w kierunku, w którym wcześniej oddalał się Shiki, a także słyszał głos Koseki. Podczas gdy biegł obraz lekko mu się rozmazywał, a do tego mgła nie pomagała mu dostatecznie dobrze rozpoznać się w tym co się dzieje dookoła niego. Mgła rozeszła się już praktycznie całkowicie, a jego oczom ukazała się dość niespodziewana sceneria. Miecze czarnowłosego zostały po drodze porzucone, zaś teraz znajdował się w objęciach swojej przyszłej żony. Chłopak mógł odetchnąć z ulgą, ponieważ furia nie przeniosła się na białowłosą. Opadł na ziemię pod wpływem zmęczenia obserwując z dystansu to co się działo. Nie miał teraz siły robić komukolwiek wyrzutów, a wyjaśnienia zapewne przyjdą z czasem.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Masaru

Post autor: Shikarui »

W całym swoim gniewie, wszystkich głupstwach, które czynił ten Ciepły Promień Słońca, był właśnie tym, co stanowiło o jej łagodności i mądrości. Shikarui widział w niej cały czas osobę bardzo mądrą, doświadczoną przez życie, ból i innych ludzi, zahartowaną w miejscach, w których większość pozostałaby złamana. W gruncie rzeczy człowiek miał tylko dwie opcje w sytuacji, w której stał pod ścianą. Mógł zamienić się w drapieżnika i walczyć, albo poddać się i dać sobie założyć kaganiec. Z czasem przyzwyczajałeś się do obu wersji, znajdowałeś złote środki, rozumiałeś, że zawsze są drogi poboczne, trzeba się tylko wystarczająco mocno wysilić i zastanowić. W swojej prostocie i powadze myśli Asaka je widziała. Wystarczyło zachować się godnie, ratować samego siebie, żeby zawsze móc spojrzeć samej sobie w twarz i nie wstydzić się czynów i słów, jakie zostały zrobione, jakie zostały wypowiedziane. Być jak strzała, która nigdy nie ogląda się za siebie i nigdy się nie cofa. Może lecieć tylko prosto i wylądować u swojego celu. Jeśli chybisz - to nic. Tak długo, jak nie dasz się połamać i nie pozwolisz, żeby ktoś tobą sterował, zawsze będziesz się posuwać do przodu, tylko nie zawsze w tym samym tempie. Niektóre urywki trasy były bagnami, inne łąkami porośniętymi kojącymi i leczniczymi ziołami. W jednym punkcie byłeś sam, by w następnym wiedzieć, że najbardziej samotnym jest się w tłumie. W tym trzecim kroku w końcu odkrywasz, że po prostu szukałeś tej jednej osoby, dla której mógłbyś zrobić wszystko i której wszystko mógłbyś powiedzieć. Tak się rzecz miała z ludzką dobrocią, że była luksusowym towarem, który należało naprawdę ostrożnie chronić. Więc jeśli serce masz łabędzie, to obyś dupy nie miał szklanej - z tego nie będzie już czego zbierać. Jeśli do dobroci dołączysz w jednej paczce naiwność, to to szkło będzie kartką papieru. Każdy ją podepcze, przejdzie po niej jak po śmieciu. To jest brutalny świat, a brutalność wymaga najintensywniejszych rozwiązań, żeby z nią walczyć. Nie koniecznie mieczem i tarczą, które fizycznie miały pogrzebać, skrzywdzić. Jeśli odpowiadało się nienawiścią na nienawiść, to zawsze prowadziło do tego samego - do nieznośnego przedłużenia się koła agresji, które nie miało końca. Zemścisz się na jednym, ten jeden ma również przyjaciół, zechcą się zemścić na tobie. Ty masz swoją rodzinę, rodzina więc zemści się na przyjaciołach wroga. To było przecież zbyt chore. To było tak realnie oblepione krwią, że do tego obrazka właśnie Shikarui pasował. Do tego negatywu, który zgrzytał z tym uprzejmym, miłym światem wiary w lepsze jutro i lepszych ludzi.
Oparł się jedną dłonią o ramię Asaki, spoglądając na nią szkarłatnymi oczyma. Lepiej już nawet wyglądał po tym, jak całe nogi miał pokaleczone. Za to ona stała tutaj, cała i zdrowa, przecząc wszystkiemu, o czym alarmował go mózg i do czego napędzał, dając niezbędną benzynę do rozpędzania się Molocha. Grzeczna, schludna, czysta. Pachniała nadal mieszkaniem, które opuściła, chociaż teraz wszystkie wonie wirowały w jego nozdrzach i niemal miał wrażenie, że jest on zatkany. Niemal - bo zatkany nie był. Ach, no tak. Metaliczny zapach krwi zdecydowanie tutaj dominował. Był przemoczony do suchej nitki. Mokry pudel, ot co. A Toshiro prezentował się wcale nie z gorsza pod tym względem. Nie do końca rozumiał to, co się wydarzyło. Albo raczej - rozumiał, tylko ciężko było mu to w tej chwili ułożyć w głowie i pozbyć się tego strachu. Adrenalina nadal krążyła w jego żyłach. Pozostawały pytania, na które chciał odpowiedzi. Jak każdy z nich miał pytania, na które należało odpowiedzi udzielić.
- Przepraszam. Spanikowałem. Myślałem, że chce mnie zabić. - Powiedział całkowicie wprost, bez najmniejszego wstydu, a jego głos i mimika pozostawały niezmiennie - neutralne. Teraz tylko miały barwę ogromnego zmęczenia. - Źle. Chyba im dłużej się temu poddaje, tym jest gorzej. - Przesunął się tak, by przytulić do siebie Asakę, nie zważając na to, jak jest mokry i że Asaka też będzie mokra. Nie dostrzegł nawet chwilowo tego, że przecież kobieta cała się ubabra w błocie. Ba! Już się ubabrała, bo przyleciała tu w tym, w czym paradowała po domu. I niech bogowie jej to wynagrodzą. Cofnął się o pół kroku, by obrócić się przodem do Toshiro, chociaż wcale nie musiał tego robić. I tak widział go doskonale, jak nie może ustać na nogach, a jednak pędzi w ich kierunku - przez moment tak, jakby sam diabeł go gonił. W końcu jego własne nogi przestały go słuchać.
- Dobrze, że przyszłaś. - Nie musiał tego mówić. To rozumiało się samo przez siebie.
Shikarui miał tylko jeden słąby punkt, który go rozbrajał całkowicie. Była to bezsilność. Zapędzenie go w róg, w którym czuł się zniewolony. Toshiro zapędził go w ten róg tylko jednym jutsu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Masaru

Post autor: Asaka »

Tłuczenie w cholernie twardy kryształ nie miało żadnego większego sensu. Wiedział to zdziczały umysł, instynkt Shikaruia, i powinien wiedzieć o tym również Toshiro, od dziecka zaznajomiony z tworami Asaki i jej młodszej siostry. Może nie przywykł, że rubinowy minerał wytworzył się wokół niego tak szybko (a przynajmniej szybko jak na shoton właśnie, bo nadal nie był to żaden demon prędkości), ale o jego wytrzymałości powinien mieć pojęcie. Miało to, oczywiście, swoje wady jak i zalety, jak wszystko zresztą w tym świecie, w którym przyszło nam żyć. Toshiro miał szczęście, że nie uderzył pięścią jakoś bardzo mocno, bo gotów sam siebie poranić, a nic by nie wskórał - tak jak Shikarui mógł co najwyżej stępić ostrza i obić sobie ręce, ale szybko zaniechał jakichkolwiek większych prób.
Toshiro miał rację, że coś było na rzeczy. Coś o czym nie miał prawa mieć bladego pojęcia - coś, co skłoniło Asakę do przerwania tego "sparingu" i wtrącenia się, by odgrodzić jednego czarnowłosego od drugiego. Mogło mu się wydawać, że to tak niepotrzebnie, zbędnie się wtrąciła - i niech mu będzie. Zresztą tajemnicy Sanady nie zamierzała nikomu sprzedawać czy rozpowiadać. Zresztą... Kto by uwierzył...? Już od dawna przed wszystkimi udawała, że Shikarui to po prostu bardzo spokojny Jugo, a gdyby chciał komuś powiedzieć, jak wygląda rzeczywistość, to droga wolna. Chociaż wątpiła, że chciał. Jej powiedział dopiero po jednej jedynej kłótni jaką mieli między sobą. Chociaż... Jej nie zaatakował. Nigdy. A z Toshiro była nieco inna sprawa, czyż nie?
Kątem oka obserwowała, jak czarnooki zeskakuje z drzewa i na pełnej kurwie biegnie w ich stronę, choć chyba w połowie tej drogi zrezygnował, zatrzymał się, odetchnął i klapną dupskiem na mokrą ziemię. Co za różnica, i tak był cały przemoczony. Tak jak Shiki, który zrobił sobie z ramienia Asaki podpórkę. Szkarłat oczu łypał na nią, tak samo jak łypał szkarłat pod nosem, rozsmarowany byle jak na twarzy. Dziewczyna uniosła dłoń, by zetrzeć to materiałem rękawa swojego kimona w kolorze lila. Miała w głowie pytania, a jakże, tyle, że chyba mniej niż oboje mężczyźni razem wzięci. Może dlatego, że wiedziała co się wydarzyło i co się dzieje teraz, jak też widziała część rozgrywającej się sceny z dobrego miejsca na murku. Och, domyśliła się, że Shikarui musiał być pod wpływem figla Toshiro, skoro bił powietrze - obraz układanki odkrywał się sam, wraz z tym, jak kolejne puzzle znajdowały swoje odpowiednie miejsce w ramce.
- Mnie nie przepraszaj - bo za co? To nie przez nią spanikował, nie przez nią wpadł w szał. Nie ją próbował zabić. Ciekawe czy Toshiro się już zorientował, że nic tutaj nie było na niby? Słyszała okropne zmęczenie w głosie czarnowłosego. Brzmiał tak samo jak wyglądał - beznadziejnie. Zresztą za chwilę to potwierdził. I przytulił ją, pozwalając by jej ubranie nieco przesiąknęło wodą. Asaka, jak to ona, zupełnie się tym nie przejęła, bo jej ręce same przycisnęły go do niej, sprawiając tym samym, że nieco przejęła na siebie ciężar jego ciała. Puściła go jedną ręką w chwili, gdy poczuła, że Shiki chce się odwrócić. - Wiem - mruknęła pod nosem. Wiedziała. Gdyby nie przyszła, gdyby Minako nie wygoniła jej z kuchni, żeby sprawdziła, co to za hałasy, to Toshiro w tej chwili byłby już martwy.
Asaka pogładziła Sanadę po plecach, po czym zwróciła głowę na siedzącego, zmęczonego sąsiada. Chłopaka... Właściwie już mężczyznę, którego znała połowę swojego życia. Był jedną z nielicznych osób, które nie zwracały uwagi na to, że jest bękarcicą.
- Toshiro? Jak się czujesz? Tylko nie kręć, wiem, że Shikarui dał ci popalić - bo przecież wiedziała, jakim wrzodem na dupie potrafił być Shiki dla przeciwnika.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Dom Masaru

Post autor: Toshiro »

Wiadomym było, że pięścią muru się nie przebije, (no w sumie akurat w tym świecie to możliwe, ale przyjmijmy, że chodzi o sam zamysł przysłowia) aczkolwiek połączenie kilku faktów i adrenalina napływająca do krwi zrobiła swoje. Chłopak po prostu martwił się o Asakę i tak wyraził swoje zdenerwowanie, bowiem był w tym krysztale wtedy bezsilny. Gdy się z niego uwolnił pędził na złamanie karku w ich kierunku, aczkolwiek kiedy zobaczył, że wszystko jest w porządku, to odetchnął z ulgą łapiąc oddech. To chyba normalne, że chcemy za wszelką cenę obronić coś co jest dla nas cenne, nieprawdaż? Tak własnie czarnowłosy postrzegał swoją sąsiadkę, która okazała się być katalizatorem Shikaruia. Toshiro powoli dochodził do siebie zastanawiając się nad tym co się stało. Coś mu tutaj ewidentnie nie pasowało, aczkolwiek wychodziło na to, że każdy z nich miał jakąś swoją tajemnicę. Asaka była bękartem, Shiki miał... moc podobną do jugo i jakieś niespotykane mutacje czerwonych jarzeniówek, a on? On choć był stąd, to tak nie do końca był stąd. Dodatkowo ostatnio stało się coś co tylko to potwierdzało. Na szczęście nie miał powodów, aby narzekać na to, że nie ma gdzie mieszkać, ponieważ żyli tutaj życzliwi ludzie tacy jak Masaru. Wiadomym było, że sporo ludzi nie patrzyło na niego przychylnie, aczkolwiek na pewno neutralnie, ponieważ wiele rzeczy dało się ukryć.
Nie dało się jednak ukryć tego, że Nishiyama był kompletnie przemoczony, chociaż tak na prawdę nic mu nie było oprócz tego, że musiał odetchnąć. Już po chwili czuł lekki przypływ sił umożliwiający mu normalne funkcjonowanie. Nie można tego było jednak powiedzieć o Sanadzie, który dalej leżał w objęciach białowłosej i cały czas się do niej tulił. Toshiro przysłuchiwał się ich konwersacji, ponieważ co lepszego miał do roboty? Najwidoczniej Koseki martwiła się o swojego męża, więc ewidentnie coś było tutaj na rzeczy. Nie miał pojęcia co i nie zamierzał wypytywać, ponieważ są to sprawy, o których najczęściej mówi się samemu. Choć na usta cisnęło się wiele słów, to nie zamierzał ich w ogóle wypowiedzieć. Po krótkiej wymianie zdań, która jeszcze bardziej wprowadzała go w kolejne niewiadome kobieta postanowiła się zwrócić w końcu bezpośrednio do Nishiyamy.
- Tak na prawdę to nic mi nie jest. Moje zmęczenie wynika z wydatku chakry. Musiałem się trochę natrudzić żeby zająć czymś Shikaruia, po uwolnieniu tych... Znaków. - wytłumaczył nie wiedząc za bardzo co powiedzieć. Było to też swego rodzaju stwierdzenie pytające "co do kurwy się stało?!", aczkolwiek nie wprost. Następnym razem jednak nie zamierza go niczym zajmować, a po prostu go spacyfikuje techniką wiążącą. Najwidoczniej tym razem miał sporo szczęścia, że Asaka była w pobliżu. Niczego nie świadomy nie chciał przecież od razu używać technik, które by położyły jego sparingpartnera. Może to i dobrze, że Sanada dalej nie wie o tej technice, ponieważ w razie czego będzie mógł wykorzystać ją w przyszłości gdyby miała mieć miejsce podobna sytuacja. Co prawda Toshiro nie był złośliwy, aczkolwiek mógł jeszcze dodać tekst, którym przywitał go czarnowłosy "Przepraszam, sądziłem, że będziesz odporniejszy". Aczkolwiek nie był to raczej odpowiedni czas i miejsce na tego typu docinki. Dlatego po swojej odpowiedzi postanowił po prostu dalej milczeć czekając na to co postanowi dwójka przyszło-żeńców(//czaicie, że jest takie słowo chyba, bo mi nie podkreśliło?xd//).
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości