Przydrożna polana w cieniu drzew

Ryuuhei

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Ryuuhei »

-Taa... może powinienem się przespać... ale nie potrafię tak po prostu się położyć. Rozwalam się na trawie i zamykam powieki... ale jako kto? Zaczyna mnie to drażnić. W dzień nie mam czasu o tym myśleć, ale teraz, kiedy wszyscy śpią, nie mogę przestać - dumałem, siedząc na trawie w pobliżu pochrapującego już cicho Shintaro. Polubiłem tego idiotę, ale nie znaczyło to wcale, że polubiłbym go, będąc sobą. Nie potrafiłem nie myśleć o wszystkich sytuacjach, na jakie natknąłem się w ciągu paru ostatnich dni. Nie potrafiłem nie zastanawiać się nad tym, jak zareagowałby na nie "dawny ja". Co takiego wiedział? Jakich znał ludzi? W jakim środowisku się obracał? Jakie miał marzenia? Czym się interesował? Byłem czystą, białą kartką, ostatnią stroną wyrwaną z niemal całkiem zapisanego zeszytu i czułem się dziwnie. Źle. Dokuczało mi zagubienie. Emocje, które umiałem nazwać, lecz które raz za razem były dla mnie czymś nowym, a wszystko tylko dlatego, że jakiś śmieć mnie zaatakował. Bez względu na to, jak długo się zastanawiałem, nic nie mogłem sobie przypomnieć. To już i tak był cud, że udało mi się pod wpływem adrenaliny wytworzyć parę nici z chakry.
-Co mam robić na tym świecie?
0 x
Marusa

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Marusa »

Misja dla Shintaro i Ryuuhei, post 1Czas mijał, jeden uciął sobie drzemkę, drugi potrenował. Był już późny poranek, a od wschodu minęła już godzina. Cichy odgłos szeleszczących liści spowodowanych lekkim wiaterkiem towarzyszył wam w tamtym momencie. Słońce chociaż nie grzało, to promienie lubiły was lekko dotykać swym niewielkim ciepełkiem. Niedaleko was chodziło kilka osób, większość pojedynczo, ale znalazły się również dwie pary. Na pierwszy rzut oka było widać, że to głównie mężczyźni chodzili, zapewne z własnych osad do innych, czy to w interesach czy to towarzysko. Nie byli to żadni wyćwiczeni wojownicy, jedynie chłopi, co żyją z pracy własnych rąk. Spokojnie płynący czas od czasu do czasu urozmaicał się dźwiękiem jakiegoś ptaka, albo małego futerkowca. W pewnym momencie w wasze pole widoku wbiegł pewien staruszek. Może nie tyle wbiegł co bardzo szybko przykuśtykał. Cały widocznie mokry od potu, mający problem z łapaniem oddechu zwracam się do każdego, kogo zauważył prosząc o pomoc. Przy tym wyrazy ledwo dawały radę wyjść z ust wykończonego staruszka. W końcu staruszek zauważył i was oraz doczłapał się do was. Miał na sobie starą, białą lnianą koszule, ale zadbaną bez żadnego zabrudzenia. Do tego nosił brązowe workowe spodnie, tylko tym razem uszyte z wełny. Do tego na nogach klapki. Był łysy na głowie, z za wyjątkiem dwóch kęp białych włosów w okolicach uszu. Miał duży ostry nos, odstające uszy i sporo zmarszczek na czole. Jego skóra, widocznie opalona miała na sobie wiele przebarwień, typowych dla podeszłego wieku. Zanim się do was odezwał to potrzebował kilku chwil dyszenia i łapania powietrza. Pot z jego głowy kapał, kiedy starał uspokoić oddech. W końcu przemówił do was cichym, zadyszanym głosem:
-Błagam... pomóżcie mi.
0 x
Shintaro

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Shintaro »

Chłopak spał już od paru dobrych godzin czując jak przez sen jego mięśnie od kości wraz z stawami odpoczywały regenerując się do dalszej pracy i podróży która czekała go do Sabishi, obaj chłopcy w planach mieli aby wyruszyć od razu z samego rana kiedy to tylko wybudzą się już ze snu. Chłopak śnił o różnego rodzaju potrawach kulinarnych które chciał serwować w swojej rodzinnej restauracji kiedy już tylko dotrze do swojego domu, niedługo po tym kolejny sen przyśnił się mu dotyczył on jego rodzinnej wioski jednak był bardzo nie wyraźny i wydawał się być czymś w rodzaju złego przesłania... w śnie dostrzegł burzę piaskową oraz ledwo widoczne kontury poniszczonych budynków.. na sam koniec w śnie dostrzegł gruzy swojej restauracji oraz połamany w pół szyld znad drzwi który wisiał na wejściu, chłopak przewrócił się na prawą stronę zmieniając pozycję i ziewnął cicho słysząc odgłosy ćwierkających ptaków, przeciągnął się aby wyprostować zastygłe mięśnie i otworzył delikatnie oczy zauważając zieloną trawę oraz śpiącego niedaleko Kizoku. " Słońce tak przyjemnie grzeje... dobrze jest móc pospać bez porannego obowiązku wstawania gdziekolwiek.. " Pomyślał czarnowłosy podnosząc się do pozycji pół siedzącej pod drzewem, podniósł z ziemi swój plecak i założył go na plecy opierając się miękkim wnętrzem plecaka o twardy pień, co robiło za pewnego rodzaju poduszkę. - Nie śpie.. - Stwierdził krótko dostrzegając w oddali wymęczonego człowieka który pokuśtykał w ich kierunku, chłopak zmierzył go odrobinę zaspanym wzrokiem i przyjrzał się mu ważnie z zainteresowaniem wymalowanym na zmęczonej twarzy szesnastolatka. - O co chodzi? więcej szczegółów? usiądź uspokój się, będziesz w stanie wszystko zrozumialej wyjaśnić - Odparł wyjmując z kieszeni ostatnie onigiri z poprzedniego dnia zjadł połowę i podał drugą połowę koledze.
0 x
Ryuuhei

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Ryuuhei »

Ktoś mógłby powiedzieć, że dookoła nas rozgrywała się sielanka. Cud życia, spokój, podążający za swoimi sprawami wieśniacy, którzy nie wadzili nam, a my nie wadziliśmy im. Ktoś mógłby powiedzieć, że to miłe uczucie, że słońce, że wiaterek, że tak fajnie, taka wolność, że pieniądze w kieszeni, że samodzielność, indywidualizm, miód, mleko i orzeszki. Myliłby się taki ktoś. Sztywniałem w pobliżu nieznajomych, w pobliżu ludzi, których nie zwykłem widzieć. Przerażała mnie moja niewiedza na ich temat. Wieśniak, czy nie? Może shinobi, może jakiś biedny wyrzutek spoza kraju, może kolejny napastnik, który zaatakuje z zaskoczenia? Niczego nie byłem pewny. Może to z powodu utraty pamięci, może była to moja cecha wrodzona - ta niepewność. Tego też nie wiedziałem i robiło się to powoli żenująco śmieszne.
Mój spokój naruszył nagle nieznajomy. Starzec, zapadnięty, słaby, zziajany i przejęty. Przypałętał się do nas i poprosił nas o pomoc. Był zdesperowany? Na pewno, skoro prosił o nią dwóch nieznanych mu nastolatków... choć może była to cecha tego kraju, że każdy ufał w dobroć drugiej osoby. Nie byłem przekonany do staruszka ani do tego, w co też mógł się wpakować, ale należało go wysłuchać, toteż automatycznie obróciłem się na dupie, siadając twarzą ku niemu. Zdążył on już do tej pory wybudzić Shintaro z jego snu i to on zainicjował rozmowę z facecikiem.
-Nie - rzuciłem, usłyszawszy słowa Shintaro, mierząc mężczyznę wzrokiem. -Zanim usiądziesz, przedstaw się. Zanim się przedstawisz, złap oddech. Zanim złapiesz oddech, opuść dłonie tak, żebym je widział. Czysta ostrożność, nie bierz tego do siebie - zapewniłem, biorąc kawałek białej kulki słonych drobinek z ręki towarzysza. Byłem nieufny. Tak, w końcu zaczynałem być "jakiś".
0 x
Marusa

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Marusa »

Misja dla Shintaro i Rhuuhei, post 4Staruszek przyczłapał do waszej dwójki i trochę zdziwiony, że dostał dwie, trochę różne instrukcje. Ale postanowił się zastosować, do tej od białowłosego chłopaka. Staruszek zrobił kilka wdechów i wydechów. Dłuższą chwilę mu zajęło, zanim był w stanie mówić normalnie. Zanim zaczął mówić pokazał ręce, a na jego ciele nie ma żadnych plecaków, kabur ani innych takich rzeczy. jedynie koszula, spodnie i klapki i tyle. Zaczął mówić od nowa, tym razem bez dyszenia, jednak głos pozostał dalej zmęczony:
Przepraszam panów bardzo, gdzie moje maniery. - Zaczął przepraszając, a następnie zaczął już jak należy. - Nazywam się Komatsu Kazuo i pochodzę z małej osady na granicy z Sabishi. Moją wioskę napadli bandyci i potrzebna jest pomoc. Błagam! Pomóżcie. - Zaczął starzec błagać, po czym również obiecywać. - Zapłacimy wam za pomoc, ale błagam pomóżcie. Nie wiem nawet w jakim stanie jest moja osada.
Starzec co jakiś czas podczas rozmowy z wami chwiał się. Wyglądał jakby robił wysiłek ponad swoje siły, byle tylko znaleźć pomoc dla swojej osady.
0 x
Shintaro

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Shintaro »

Chłopak spojrzał w kierunku Kizoku który stanowczo i krótko odparł nie, jedna z brwi czarnowłosego uniosła się delikatnie w zastanowieniu dlaczego chłopak zaprzeczył tak nagle, długo nie zajęło mu zastanawianie się nad tym o co chodziło białowłosemu. " Ostrożność... chłopak po woli wraca chyba do siebie.. wydaje mi się że chyba odrobinę się zmienił odkąd wczoraj rozmawialiśmy... może ta noc pozwoliła mu poukładać sobie trochę w głowie " Pomyślał czarnowłosy podnosząc swój obolały tyłek z trawy w międzyczasie słuchał instrukcji które przedstawiał chłopak ich rozmówcy, rozglądał się odrobinę po drzewach poszukując inspiracji do wykorzystania gałęzi tych drzew w nowych potyczkach jakie miały spotkać ich oboje, tak więc gdy usłyszał przeprosiny za maniery mężczyzny uśmiechnął się delikatnie spoglądając na niego - Sabaru Shintaro, przyjemność po naszej stronie - odparł spokojnie poprawiając kij do kendo przy lewym boku, wyjął z kabury kunai a następnie za jego pomocą ściął cztery gałęzie znajdujące się nad ich głowami po czym przysiadł z nimi na ziemi obok swojego kompana, obaj usłyszeli błagania o pomoc starszego mężczyzny, rozchodziło się mniej więcej o pomoc w uratowaniu jego napadniętej wsi, co ciekawsze czarnowłosego nastolatka zainteresowała informacja iż mężczyzna pochodzi z małej osady na pograniczu z Sabishi, było to miejsce w które obaj mieli się udać, czarnowłosy w tym czasie odcinał pomniejsze gałązki i liście z swoich oszczepów albo inaczej mówiąc kołków i ostrzył je ostrzem kunaia aby wykonać z nich cztery kołki o długości trzydziestu centymetrów które schował po wykonaniu do plecaka zatapiając je w piasku który w nim się znajdował, wstał z ziemi i odparł leniwie - Chętnie pomożemy skoro oferuje nam pan zapłatę, jednak musi pan się liczyć również z tym iż nie posiadamy ze sobą również żadnej żywności dlatego też będziemy chcieli uzupełnić zapasy w wiosce o ile ona tam jeszcze stoi, akurat mieliśmy udać się w kierunku granicy tak więc chętnie zaoferujemy swoją pomoc, oczywiście ciała oraz ekwipunek bandytów również należeć będzie do nas, prosimy również o możliwość udzielenia nam opieki medycznej w razie gdybyśmy doznali jakiś ran w walce, jeśli się pan zgodzi możemy zagwarantować pomoc i wyruszać - Odparł spokojnie poprawiając szelki od plecaka. Chłopak przykucnął przy ziemi i przelał swoją chakrę do podłoża aby skruszyć glebę i powstał z niej piasek, postanowił w drogę udać się w locie tak więc przygotowywał dodatkowy piasek do wykonania techniki.
0 x
Ryuuhei

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Ryuuhei »

Staruszek zaczął mnie zastanawiać tym bardziej, im więcej opowiedział nam o swojej sytuacji. Według niego, bandyci zaatakowali zamieszkiwaną przez niego wioskę i właśnie w związku z tym wyruszył po pomoc. Intrygował mnie jednak fakt, że akurat ktoś taki, jak on zdołał zbiec, a na dodatek przebyć drogę do tego miejsca w pojedynkę. Nie składało mi się to w logiczną całość, o ile bandyci nie byli początkującymi rabusiami, a wioska starca nie znajdowała się naprawdę blisko nas. Oczywiście Shintaro bez namysłu ani bez zwrócenia uwagi na mnie zgodził się na wszystko. Miał przynajmniej wystarczająco dużo rozumu, by jakiekolwiek warunki postawić, lecz mimo to byłem zmuszony, by szturchnąć go łokciem w bok z karcącym spojrzeniem.
-Pchasz się śmierci w zęby, człowieku - pomyślałem, lecz szybko całą swą uwagę skierowałem na starca.
-Nie tak szybko. Nie wykluczam, że być może przyjdziemy wam w sukurs, ale najpierw chciałbym więcej szczegółów, bo nie zadowolę się tym, co usłyszałem... w przeciwieństwie do mojego towarzysza - oświadczyłem, spoglądając spode łba na Shintaro. -Po pierwsze, chciałbym dowiedzieć się podstawowych rzeczy. Ilu jest nieprzyjaciół? Jeśli nie potrafisz wskazać dokładnej liczby, proszę cię o przybliżoną. Jak dawno nastąpił atak? Jak uzbrojeni byli wrogowie? W jaki sposób walczyli? Ilu mieszkańców liczy twoja wioska? Czy mieszkają w niej osoby o wysokim ryzyku? Mam tu na myśli dzieci, starców, kaleki lub ciężko chorych. Wiem, że to wiele, ale prosisz nas o zaryzykowanie własnych żyć. Każda informacja będzie na wagę złota. Po drugie, muszę się dowiedzieć, jak udało ci się uciec. Ze szczegółami. Niewykluczone, że twoja droga ucieczki może być naszą drogą wejścia - zalałem starca pytaniami oraz wątpliwościami. -Powtórzę pytania, o których zapomnisz, nie obawiaj się - zapewniłem go. Lekki dreszcz przebiegł mi po plecach. Czy kiedyś również byłem tak stanowczy? Tak opanowany?
0 x
Marusa

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Marusa »

Misja dla Shintaro i Ruuhei, post 7Jeden już zadeklarował pomoc, chociaż na paru warunkach, a drugi nadal nieufny, wypytuje o wszystko co może. Kazuo usiadł na ziemi dając wypocząć swoim starym kościom, po czym zaczął odpowiadać na warunki członka szczepu Sabaku.
-Oczywiście Sabaru-san, nie potrzebni nam ani bandyci ani ich rzeczy. I pomożemy, na ile będziemy mogli. Nie mogę obiecać konkretnej ilości żywności, bo nie wiem ile tego nam zostanie. Pomoc medycznej nie możemy zapewnić żadnej, po za naszymi metodami przekazywanymi z pradziada na dziada. W razie potrzeby, to możemy zapewnić dach nad głową.
Staruszek obiecywał ile może, ale prawda była taka, że dużo obiecać nie mógł. Następnie zaczął odpowiadać na pytania drugiego z was:
Widziałem ich chyba pięciu, ale nie wiem czy to wszyscy. Nauczyliśmy się kiedyś rozpoznawać nadchodzące napaście. Niestety, tym razem nie zależało im na wiosce, bo gonili za nami. Udało mi się uciec, bo znam jak nikt inny okoliczny las, ale to jest istne pomieszanie z poplątaniem i każdy, kto nie zna tamtejszych ścieżek to zgubi się. Niestety po za mną nikt nie zna tamtejszych ścieżek, ostatnio zmarł nasz leśniczy, niestety się rozchorował i nie zdążył nikomu przekazać tajników lasu. Dlatego ja zostałem wysłany, bo nawet jeśli za mną pognali, to prędzej padną ze zmęczenia niż mnie w lesie złapią. Ogólnie żyje tam moja rodzina i trzy inne. Jest jeszcze Ryoko, mój przyjaciel, z dzieci jest tylko dwójka moich wnucząt i jeden innej rodziny. Kondycji już nie mam jak kiedyś i ten bieg mnie wykończył, ale jeśli chcecie przejść przez las, to beze mnie się zapewne zgubicie. No chyba, że będziecie skakać po koronach drzew, ale wtedy szybko was znajdą. Jeszcze jakieś pytanie, czy możemy ruszać? - Staruszek popatrzył na was, po czym klasnął rękami i jakby go oświeciło dopowiedział. - A tak! chcieliście wiedzieć jak daleko. Przybyli do naszej wioski wczoraj koło południa. Czyli jak nasi chłopcy dobrze na polu pracowali i nie mogli ich zauważyć. Przyszli od strony Sabishi, kiedy nasze pola są po drugiej stronie wioski, zaraz koło lasu. Las zapewnia dobre warunki do upraw.
Kazuo wyglądał jakby chciał już wracać w swoje strony. Rzecz jasna z wami.
0 x
Ryuuhei

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Ryuuhei »

-Czyli spore ryzyko. Będziemy musieli się obejść bez pomocy medyka. Jeśli jest ich tylko piątka, nasza dwójka ma szanse, jeśli zaczniemy eliminować cel za celem. Dodatkowo moglibyśmy spróbować ataku z zaskoczenia w ten, czy inny sposób. Jeśli część wieśniaków żyje, mogłaby nam pomóc, widząc szansę na odwet. Niewykluczone jednak, że zostali oni gdzieś uwięzieni. W takim wypadku na naszą korzyść byłoby wypuszczenie ich. Chaos sprawiłby, że przeciwnicy rozpierzchną się na wszystkie strony. Atakowanie pojedynczych celów byłoby wtedy łatwiejsze - przeanalizowałem w głowie zaistniałą sytuację. Nie stroniłbym od wykorzystania kobiet, starców i dzieci jako dywersji, gdyby miało nam to pomóc, jednak mimo wszystko nieliczni wieśniacy nie wydawali się znaczną pomocą, skoro sami nie dali rady się obronić.
-Ech... zgadzam się. Twoja wioska jest nam po drodze. Nie gwarantuję, że to się uda, ale postaramy się zarobić na naszą zapłatę. Liczę na to, że po drodze zapoznasz nas z układem budynków w wiosce, a na miejscu przynajmniej nie utrudnisz nam zadania. Zaznaczam jednak już teraz, żeby nie było nieporozumień: nasz cel to eliminacja zagrożenia. Potwierdzasz? - zwróciłem się do Kazuo. Było to trochę nieprofesjonalne. Mówiłem bowiem, jak stary wyjadacz, a nawet nie przedstawiłem się swojemu klientowi. Fajnie byłoby pamiętać swoje imię, by w ogóle móc to zrobić...
0 x
Shintaro

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Shintaro »

Czarnowłosy chłopak odczuł jak jego towarzysz szturchnął go po cichu łokciem w bok, chłopak w tym czasie ostrzył ostrzem noża wierzchołki drewnianych patyków przeniósł wzrok z końcówki kołka spoglądając w oczy białowłosemu dostrzegł a raczej zrozumiał co ten chciał mu przekazać na co Shintaro wzdychnął cicho i nie poradnie rozumiejąc że na szali stawiają swoje życia " Chodzi tylko o pieniądze.." Przekazał telepatycznie jak to mieli w zwyczaju shinobi spoglądający na siebie i rozumiejący swoje myśli. Następnie obaj rozmówcy wymieniali między sobą informację, natomiast chłopak schował do plecaka swoje nowe zabawki i był gotów do drogi przygotowując piasek do swojej techniki odczuł na sobie kolejne nie przyjazne spojrzenie Kizoku, nie ukrywał tego że nie podobało mu się to jak jego towarzysz podchodził do oceniania decyzji które podejmował szesnastolatek. - O to miałem zamiar wypytać go w drodze.. by nie tracić już więcej czasu który i tak nam spierdala.. - odparł dość nieprzyjaźnie zakańczając swoje przygotowania. - Gotowi? ruszamy.. - Odparł chłopak przykładając mocniej obie dłonie do podłoża, znajdujący się tutaj mężczyźni mogli dostrzec pewnego rodzaju małą pustynię pod swoimi stopami czy też zadkami, chłopak otworzył delikatnie usta i stwierdził krótko -Sabaku Fuyū - Wypowiedział nazwę techniki po czym mała wysepka uniosłą ich odrobinę nad ziemią po czym rozdzieliła się na trzy mniejsze wyspy które kontrolował chłopak, cała trójka uniosła się wyżej w powietrzu i wszyscy razem polecieli w kierunku granicy Sabishi - Daj znać kiedy będziemy zbliżać się do wioski, musimy zejść na ziemie za nim tam dotrzemy aby nikt nas nie zauważył resztę drogi pokonamy lasem. W trakcie podróży muszę zregenerować jak najwięcej chakry tak więc.. kontrolujcie lot- Odparł pewny siebie lewitując na wysepce. Uśmiechnął się delikatnie siadając na wyspie złożył ręce ze sobą i skupił się na odnawianiu chakry zużytej do wykonania techniki. - Co do wszystkie co powiedział Kizoku... załóżmy że to on jest głosem rozsądku i wszystko co mówi to priorytet.. postaramy się wyeliminować bandytów jednak nie możemy zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa ludziom, nie wiemy jak wygląda dokładna sytuacja, czy oni zostali pojmani i gdzieś zamknięci? jeśli tak to pewnie jeden z nich ich pilnuje.. załóżmy że dwóch patroluje wioskę a dwóch obija się gdzieś na dupie.. najprościej wyeliminować byłoby najpierw patrol.. potem strażnika wypuścić ludzi narobić zamieszania i zdjąć pozostałą dwójkę - Odparł czując jak wiatr rozwiewa jego kruczoczarne włosy.
0 x
Marusa

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Marusa »

Misja dla Shintaro i Ryuuhei, post 10Shintaro, użyłeś swojej techniki, żeby przyśpieszyć drogę. Staruszek początkowo był niepewny i w pewnym stopniu bał się tej wysepki. W końcu to coś nowego dla niego. Po paru chwilach się jako tako przyzwyczaił, ale musiałeś za niego kontrolować wysepkę bo nie był w stanie tego robić. Kazuo zaczął wam odpowiadać na wasze pytania:
-Ano o stan samej osady to się nie martwcie zanadto, zawsze da się ją odbudować, przede wszystkich chciałbym, żebyście zapewnili jej mieszkańcom bezpieczeństwo. Więc można powiedzieć, że ta misja miałaby dwa cele, pierwszy, najważniejszy to zapewnienie bezpieczeństwa misji, a drugi to pozbycie się zagrożenia. Jeśli do tego nasza osada będzie nietknięta i nic nie stracimy, to na pewno uda nam się zapewnić wam prowiant.
Skorektował również cel białowłosego członka waszej kampanii. Kiedy wy tam przemierzaliście połacie terenów, słońce przyjemnie grzało, a wiatr spowodowany przemieszczaniem się dawał przyjazny chłodek. Tereny, z początku zielone zmieniały się na bardziej żółte z mniejszą ilością roślinności. W pewnym momencie to właśnie pustynne klimaty dominowały krajobraz. Zbliżaliście się już do granicy kiedy Kazuo zawołał:
-Tam! Tam jest las! A za nim nasza osada.
Do tego pokazywał wam ręką kierunek, w którym mniej więcej podążaliście, lekko z prawej strony. Rzeczywiście tam był las, który był otoczony z większości stron piaskiem. Do tego za tym lasem chyba były jakieś zabudowania, ale z racji odległości było ciężko stwierdzić, ale skoro Kazuo mówił, że tutaj, to czemu by mi nie wierzyć.

Piszecie jeden post tutaj i kontynuujemy w innym temacie(później podam link na gg)
zużyłeś na podróż 22% chakry, następnym razem proszę o dane techniki w uhide
0 x
Shintaro

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Shintaro »

Cała trójka z nich leciała na piaskowych wyspach przemierzając kolejne kilometry ponad gałęziami drzew zmierzali w kierunku osady na ratunek jej mieszkańcom a tak naprawdę przede wszystkim chodziło o zarobienie paru dodatkowych groszy na swoje życie. Chłopak siedząc na piaskowej chmurze uważnie obserwował otoczenie wysłuchując tego co miał do powiedzenia starszy mężczyzna który korygował wypowiedzi białowłosego kompana. - O to się nie martwię, postaramy się o zapewnienie mieszkańcom bezpieczeństwa jednak jeśli ktoś zginie z własnej głupoty nie odpowiadamy za to, co do prowiantu chętnie jak pan zapewne widział podzieliliśmy się kulką ryżową na pół - Odparł spokojnie ziewając bez zakrywania ust, chłopak przyglądał się terenom jakie znajdowały się pod nimi kiedy tereny zielone oraz przyjemny chłodny wiaterek zamieniły się na pustynną żółć oraz skwierczące słońce chłopak poczuł sie wręcz jak nowo narodzony. - Tak.. pustynia dobrze na mnie działa.. Kizoku widzę tą osadę, schodzimy na ziemię resztę drogi pokonamy pieszo, przygotuj się - Odparł stanowczo zniżając wysokość lotu aż cala trójka znalazła się na ziemi. - Mam nadzieję że odpoczął pan wystarczająco w trakcie lotu, musiałem zużyć trochę chakry abyśmy mogli dotrzeć tu czym prędzej.. bez pana nie przeszlibyśmy lasem a w trakcie drogi znacząco by nas pan spowalniał mogłoby być już za późno tak więc.. w drogę - Odparł spokojnie ruszając się na przód, cała trójka stanęła przed lasem i jeśli mężczyzna zaczął ich prowadzić to ruszyli w las.

Ok przepraszam zapomniałem, dawno nie grałem// :)
0 x
Ryuuhei

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Ryuuhei »

Chcąc, nie chcąc, musiałem stanąć na jednym z piaskowych podestów Shintaro i po raz pierwszy zawierzyć mu moje życie. Wrażenia? Nieszczególne. Odkryłem za to, że nie lubiłem zawierzać nikomu mojego życia. Lecieliśmy we trójkę tak długo, aż lasy ustąpiły miejsca pustynnym piaskom i usypanym z nich wydmom. Zmieniło się powietrze, zmieniła się wilgotność, zmienił się klimat, a my lecieliśmy w przestworzach na spotkanie z nieznanym. Na domiar złego, wszystko wskazywało na to, że będziemy musieli strzec wieśniaków, jak oczka w głowie, co bardzo mieszało mi szyki.
-Nie użyjemy ich jako przynęty, jeśli musimy tak bardzo o nich dbać. Ten dziadek prosi nas, żebyśmy zrobili wszystko za nich, kiedy oni będą siedzieć i nas dopingować. Czuję zażenowanie. Irytację... - pomyślałem. Niechętnie odnosiłem się do takich zachcianek w sytuacji, w której nasze życia mogą zależeć od bezwzględności i nieprzewidywalnej strategii. Póki co nie mieliśmy większego planu, bo nic nie wiedzieliśmy o naszych oponentach. Dopiero zaczynaliśmy dostrzegać zarysy budynku za sporych rozmiarów lasem. Wtedy też Shintaro zaczął sadzać nas powoli na ziemi.
-Niewykluczone, że mimo wszystko w lesie czeka na nas jakaś zasadzka. Jeśli bandyci nie znają tego terenu, to tym bardziej mogli rozłożyć stacjonarne posterunki między drzewami, nie oddalając się zbytnio od samej wioski. Prowadź nas ostrożnie i ostrzegaj, jeśli tylko zauważysz jakąś nieprawidłowość. Od tego zależą życia twoich bliskich. Jeśli my im nie pomożemy, możesz spisać na straty ich wszystkich i siebie samego - powiedziałem do staruszka, gdy lądowaliśmy przed samym wejściem do lasu.
0 x
Motoko

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Motoko »

Ciężki drewniany kołek, związany liną, wydawał się być dobrym pomysłem, oczywiście tylko do czasu. Mo starała się nie wywierać na sobie zbyt dużej presji wobec treningów technik, zważywszy na to, że ostatnimi czasy, jedyne o czym myślała podczas dzierżenia w dłoni swojego miecza, była jego twarz. Pamiętała nawet dotyk jego szczupłych i zręcznych dłoni, które zamiast przywodzić na myśl same przyjemności, jak dawniej, teraz jedynie przyprawiały ją o gęsią skórkę z obrzydzenia. Był martwy, a wszystko za sprawą miecza, który swobodnie dyndał obok jej nogi w sayi. Jednakże, to nie o tym miała myśleć i też nie to miała wspominać! Złapała za linę i pociągnęła drewniany, gruby kołek, aż pod drzewo, na którego najbliższą gałąź, która mierzyła około 15 stóp ponad nią, rzuciła linę, tak by ta do niej wróciła. Podciągnęła ciężki kołek, tak żeby zwisał na wysokości jej ramion i związała linę przy konarze, starając się zrobić wystarczająco mocny supeł, który nie rozwiąże się w trakcie treningu.
Stanęła na wprost drewnianego kołka i zamknęła na chwilę oczy, chcąc stuprocentowo wykorzystać swoje skupienie. Otworzyła oczy i ze niesamowitą prędkością wyjęła tachi z sayi, używając przy tym podstawowej techniki, znanej pod nazwą Iaidō. Naturalnie, nie poprzestała jedynie na tym uderzeniu, ponieważ zaraz zebrała się do jeszcze szybszego wykonania cięcia z powietrza. Początkowo zdawało jej się, że wszystko się udało, jednak widok przeciętego kołka z prawej strony był wystarczającym potwierdzeniem, na fałszywość jej słów. Odetchnęła głęboko, spoglądając na uciętą część kołka i włożyła tachi z powrotem do sayi. Skoncentrowała się i znów wykonała technikę Iaidō, przy czym tym razem zadała cios na ukos, żeby zaraz dołożyć do tego technikę znaną pod nazwą Iaigiri. Tym razem skutek był natychmiastowy i dziewczyna niemalże sama by nie zarejestrowała co się stało, gdyby nie biała poświata, a także chrzęst drewna, uderzającego o ziemię. Dopiero po wykonaniu tego silnego cięcia, poczuła mięśnie w całym ciele. Schowała miecz do sayi i zauważyła dosyć nienaturalne zjawisko. Jej dłonie drżały pod wpływem adrenaliny, która stopniowo opuszczała jej ciało, co również zwiastowało te skurcze mięśni, których nieświadomie użyła zadając dwa razy te potężne cięcia. Mimo tego, że jedno z nich nie zostało praktycznie wcale zarejestrowane przez dziewczynę, tak już drugie z powodzeniem, nawet trafiło i rozszczepiło kołek, tam gdzie dziewczyna chciała. Dopiero po chwili dłuższego odsapnięcia zrozumiała, że to nie koniec tej farsy! Nie widząc żadnych przypadkowych przechodniów, stanęła na wprost drzewa, którego gałęzie sięgały do jej pasa i znów wykonała technikę poprzedzającą silne cięcie. Kolejny raz, chrzęst gałęzi oraz liści uderzających o ziemię, dotarł do uszu Mo, która z każdym użyciem techniki, zauważała coraz więcej. Widok poświaty, którą zostawiał po sobie miecz, powoli stawał się naturalnym widokiem dla dziewczyny, która nie ukrywając, coraz bardziej cieszyła się z opanowywania nowej techniki. Jej uśmiechu również nie zmywał ból, który odczuwała praktycznie w każdym członku swojego ciała, za każdym razem, kiedy tylko przyszło jej trochę dłużej odpocząć. W końcu, czując opanowujące ją wycieńczenie, zmusiła się do zabrania liny i przerzucenia poharatanych kawałków kołka w jedno miejsce, musiała iść do łóżka, już, teraz, natychmiast! Satysfakcja z kilkukrotnie dobrze wykonanej techniki dawała jej takiego kopa, że postanowiła potrenować jeszcze chwilę, żeby łóżko było jedynym o czym dziewczyna zdąży pomyśleć!

Nauka techniki: Iaigiri [A]
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3053
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Przydrożna polana w cieniu drzew

Post autor: Yami »

Mogłem nareszcie odpocząć. Droga z Sogen nie była przyjemna, szczególnie gdy dopadła mnie w połowie drogi ulewa, lecz przynajmniej miałem ją za sobą. Poinformowałem swego ojca o powierzonym przez niego poselstwie, iż dotarło do jego przyjaciela z Sogen bezpiecznie i bez większych trudności, wolałem trochę skłamać abym nie dostał reprymendy, która skierowana byłaby w moje "lenistwo". Nie mniej jednak dostałem pozwolenie na chwilę odpoczynku. Udałem się więc do przydrożnej polany, gdzie mogłem usiąść w cieniu drzewa i poobserwować niebo nad osadą. Czułem, że żyłem pełnią życia. Brak zmartwień, brak pracy, tylko i wyłącznie słodkie nieróbstwo.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości