Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Poczułem mieszankę zaniepokojenia, niepewności i determinacji, które wypełniły mój umysł i serce. Zrozumiałem, że sytuacja stała się coraz bardziej skomplikowana, a niebezpieczeństwo otaczało nas z każdej strony. Mimo to, moja determinacja, aby zaopiekować się rannymi, wypełniała mnie silniej niż kiedykolwiek wcześniej. Widok rannych ludzi, którzy z desperacją szukali pomocy, a kunaie spadające z nieba zagrażały ich życiu, tylko jeszcze bardziej pobudził mój instynkt medyka. Wiedziałem, że muszę działać szybko i skutecznie, by uratować tych, którym groziło niebezpieczeństwo. Chociaż sam doznałem lekkich obrażeń, to moja uwaga była skupiona na tych, którzy potrzebowali pomocy. Z każdym krokiem, jakim zbliżałem się do rannych, czułem, jak adrenalina wzbierała we mnie, podtrzymując mnie w trudnych chwilach. W moim umyśle krążyły myśli o tym, jak szybko i skutecznie mogę zareagować, aby zminimalizować cierpienie i uratować życie rannym. Mimo że sam doznałem lekkich obrażeń, to mój własny ból został odsunięty na bok, gdy skoncentrowałem się na ratowaniu innych. Moje ręce drżały lekko pod naporem emocji, ale mój umysł działał jak dobrze naoliwiona maszyna, szybko analizując sytuację i podejmując odpowiednie działania. Instynkt medyka wzmocniony latami treningu i doświadczenia kierował mną ku rannym, dając mi pewność, że nawet w obliczu największego zagrożenia potrafiłem zapewnić im pomoc. Mimo spadających ostrzy i ryzyka, jakie niosło ze sobą zbliżanie się do rannych, nie zważałem na własne bezpieczeństwo. Mój jedyny cel był jasny - uratowanie życia tych, którzy potrzebowali pomocy. Z każdym kolejnym krokiem, który zbliżał mnie do nich, moja determinacja rosła, a moje serce biło coraz mocniej, napędzając mnie do działania w obliczu trudności. W obliczu niespodziewanych wyzwań i niebezpieczeństw, wiedziałem, że nie ma czasu na wątpliwości ani wahania. Mój umysł był skupiony wyłącznie na zadaniu przed mną - uratowaniu jak największej liczby rannych, nawet jeśli oznaczało to ryzyko dla mojego własnego życia. To było dla mnie nie tylko obowiązkiem, ale i powołaniem, któremu byłem całkowicie oddany. Moje ręce drżały lekko, gdy zbliżałem się do składziku leków, w którym miały być zapasy na wypadek ewakuacji. Pomimo bólu i lekkich obrażeń, moja determinacja nie słabła - chciałem upewnić się, że zabierzemy ze sobą wszystkie potrzebne środki, które mogłyby nam pomóc przetrwać trudne czasy. Widok spadających z nieba kunaich i odgłos walki wokół nas tylko jeszcze bardziej podsycał moje pragnienie zebrania jak największej ilości lekarstw. Byłem przekonany, że każdy zapas może okazać się niezbędny w najbliższej przyszłości. Z perspektywy młodego medyka ninja, odpowiednie przygotowanie to klucz do przetrwania, a każda pigułka czy bandaż mogły uratować komuś życie. Jednak gdy dotarliśmy do składziku, słowa Keiona trochę mnie ochłodziły. Jego ostrzeżenie o niebezpieczeństwie i pilnej potrzebie opuszczenia Twierdzy dotarło do mnie, budząc wewnętrzną niepewność. Mimo że głos rozsądku podpowiadał mi, że czas na zbieranie zapasów minął, a teraz należy skupić się na bezpiecznej ewakuacji, to wciąż czułem w sobie chęć zgarnięcia choćby garści pigułek czy opakowań leków. Spojrzenie Keiona, pełne powagi i determinacji, przypomniało mi o pilności sytuacji i konieczności działania. Chociaż poczułem lekkie rozczarowanie i frustrację, że nie mogłem zabrać więcej zapasów, zrozumiałem, że teraz nie czas na osobiste potrzeby, lecz na działanie w imię wspólnego dobra. To spojrzenie było jak ostrzeżenie, które skierowało mnie na właściwą ścieżkę. Chociaż poczułem się trochę zniechęcony, że nie mogłem zrobić więcej, wiedziałem, że teraz muszę skupić się na tym, co najważniejsze - bezpieczeństwie nas wszystkich i szybkiej ewakuacji z tego miejsca. Ostatecznie, choć moje serce wciąż tęskniło za lekami i zapasami, które mogłyby pomóc w leczeniu rannych, zaakceptowałem fakt, że muszę podporządkować się większemu celowi. Moja determinacja wzmocniła się, a moja uwaga skoncentrowała się na szybkim i skutecznym udzieleniu pomocy tym, którzy tego potrzebowali w obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa.
Spojrzałem na Keiona i tylko powiedziałem: -Byle żebyśmy wszyscy nie pozdychali z głodu. Dobra spieprzamy. - powiedział. Doskwierały mi moje delikatne rany, ale to nie był mój największy problem. Zobaczyłemsobie sprawę, że przegraliśmy bitwę. Choć serce wciąż bije mi z determinacją, a w oczach tli się iskra nadziei, moja racjonalna myśl podpowiada mi, że teraz musimy się ewakuować ze szpitala polowego. Widzę to, co dzieje się wokół mnie: chaos, zniszczenie, ludzie walczący o przetrwanie. To obraz, który mówi mi, że nie ma już nadziei na odwrócenie losu tej bitwy. Zrozumienie, że musimy opuścić to miejsce, jest dla mnie trudne do zaakceptowania. Przez chwilę czuję, jakby cały świat rozsypywał się na kawałki, a ja stoję bezradny wobec tego chaosu. Jednak wraz z tym uczuciem przychodzi także determinacja. Wiem, że muszę działać szybko i skutecznie, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie i innym. Kiedy patrzę na swoich towarzyszy, widzę w ich oczach tę samą determinację, którą czuję w sobie. Wiedzą, że musimy działać wspólnie, aby przeżyć. To wspólne zrozumienie i zaangażowanie daje mi siłę, aby podjąć niezbędne działania. Musimy działać szybko i sprawnie, aby ewakuować rannych i umożliwić wszystkim wyjście z tego miejsca. Mimo smutku i żalu, jaki czuję widząc zniszczenia wokół mnie, wiem, że teraz musimy skupić się na ratowaniu życia i zapewnieniu bezpieczeństwa naszym towarzyszom. To zrozumienie, że przegraliśmy bitwę, jest trudne do przeżycia, ale jednocześnie daje mi motywację, aby działać jeszcze bardziej z determinacją i zaangażowaniem. Musimy przetrwać ten trudny czas i szukać sposobów na kontynuowanie walki w przyszłości... - Kto ma siły niech biegnie do magazynu i bierze do kieszeni wszystko co może, gdy ostatni nasz człowiek opuści szpital musimy go spalić do gołej ziemi, nie mogą dostać naszych zapasów to ich zbyt wzmocni. Bierzcie co się da! Tylko pamiętajcie co bierzecie! - krzyknąłem, zakończyłem podleczenie Ai, nie mogłem się oszukiwać naż czas się skończył. Dobrze, że miałem wypchane kieszenie pigułkami z krwią oraz bojowymi i trochę leków przeciwbólowych. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak wiele ich będzie potrzebnych w naszym kondukcie uciekinierów. Gdy spojrzałem na Anzou i Hanę, którzy przemierzali gruzowisko Twierdzy, byłem pod ogromnym wrażeniem ich determinacji i poświęcenia. Ich wysiłki, by pomóc innym w obliczu tak ogromnego zniszczenia, wywołały we mnie głęboki szacunek i podziw. Mimo chaosu i niebezpieczeństwa, jakie otaczało nas z każdej strony, widok tych dwóch ninja działających z takim oddaniem dodał mi sił do działania. Kiedy moje spojrzenie padło na Chino, moje serce prawie przestało bić. Jej ciało było dosłownie pokryte ranami, a widok jej urwanej nogi i potrzaskanej twarzy był wstrząsający. Wszystkie moje instynkty medyczne krzyczały, że muszę zareagować natychmiast i pomóc jej przezwyciężyć jej cierpienie. Jednak w tym samym momencie, gdy wewnętrzny konflikt między pragnieniem udzielenia pomocy a potrzebą szybkiej ewakuacji był na szczytowym poziomie, słyszałem w swojej głowie słowa Keiona, które przypomniały mi o pilnej potrzebie opuszczenia Twierdzy. To ostrzeżenie było jak szorstki podmuch wiatru, przypominający mi, że teraz nie ma czasu na długie rozważania czy długotrwałe leczenie. To był moment trudnych decyzji i bolesnych ustępstw. Czułem się bezradny, patrząc na Chino, która desperacko potrzebowała pomocy, ale wiedziałem, że teraz muszę działać racjonalnie i zdecydowanie. Wybrałem ewakuację, choć serce krwawiło mi z powodu pozostawienia jej bez natychmiastowej pomocy. Musiałem zaakceptować to jako część rzeczywistości, która nas otaczała, i skupić się na tym, co było konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkich. Pomimo trudności i wewnętrznych rozterek, musiałem działać szybko i zdecydowanie, wierząc, że to, co robię, ma służyć większemu dobru i bezpieczeństwu wszystkich, którym mogłem pomóc.
Stojąc na gruzowisku Twierdzy, odczuwałem walkę emocjonalną wewnętrznego konfliktu. Na jednej stronie mojego umysłu krzyczał głos potrzeby udzielenia pomocy rannym, których widziałem wokół siebie. Ich cierpienie i beznadziejna sytuacja sprawiały, że serce mi krwawiło, a instynkt medyka wzywał do natychmiastowego działania. Chciałem pozostać, leczyć i pomagać, a nie opuszczać tych, którzy tak desperacko potrzebowali wsparcia. Jednak na drugiej stronie tego konfliktu kłębiły się myśli o bezpieczeństwie i konieczności ewakuacji. . Wiedziałem, że każda chwila zwłoki mogła być decydująca dla naszego bezpieczeństwa, a pozostanie na miejscu niosło ze sobą ryzyko dla nas wszystkich. Wewnętrzny konflikt między pragnieniem pomocy a potrzebą bezpieczeństwa wywoływał falę emocji. Czułem się splątany, rozdarty między poczuciem obowiązku wobec rannych a niepokojem o własne życie i życie tych, którzy byli ze mną. To był moment, w którym musiałem stawić czoło swoim wewnętrznym demonom i podjąć trudną decyzję. W końcu, z wyrzutem sumienia i bólem serca, zdecydowałem się na ewakuację. To było jak odcięcie części mojego serca, pozostawiając za sobą tych, którym mogłem pomóc, ale wierząc, że to, co robię, służy większemu dobru. Musiałem pogodzić się z tym, że teraz nie mogłem pomóc wszystkim i skupić się na tym, co najważniejsze - naszym bezpieczeństwie i przetrwaniu. Rozpocząłem się szybkim tempem ewakuować. Jednak nie głównym tłumem, a lekkim poboczem, tak aby jak najmniej narażać się na atak oraz jak najmniej zawadzać innym. Sharingan miał mi pomagać uniknąć zagrożeń jak tylko się da. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie:
1. Dylemat ewakuacyjny
2. Podjęcie decyzji
3. Ewakuacja
CHAKRA: 39%
ZDOLNOŚCI Ukryty tekst EKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
1x torba na pośladkach
Ukryty tekst
Nazwa
Sharingan: Ichi Tomoe
Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować.
Możliwości
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania
Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu, dziedzina klanowa D
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu APasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Krótki wygląd: - Krótkie blond włosy zaczesane do tyłu i wygolone po bokach - Jasne niebieskie oczy o szerokich źrenicach - Duża blizna na prawej skroni - Blizna na brodzie - Otwory gębowe na dłoniach i klatce piersiowej
Widoczny ekwipunek: - Medalion przynależności do klanu Nara - Czarny płaszcz - Maska lisa przypięta przy pasku - Torba na glinę na lewym biodrze - Torba na glinę na prawym biodrze - Kabura na broń na lewym udzie
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
To miała być ta chwila geniuszu, gdzie po zespoleniu z mocą Susano, koci szef zmiażdży rudego bakłażana i zetrze go na proch. Szybkie ataki dochodziły celu, raz po raz raniąc pomarańczowe monstrum, które jednak nie zasypało gruszek w popiele i odwzajemniło ataki tym samym. Nie miał wyjścia i niebieskopłomienny kot przyjął na siebie ataki, które zniósł niemal bezboleśnie. To napawało go optymizmem, jednak problemem był brak mocy do skrzywdzenia tego skurwysyna. Brakowało mu siły, więc spodziewał się, że będzie to trwało dłużej niż by chciał.
Białowłosy dostojny degustator procentowych napoi, tuż po komentarzu ze strony Katsumi zauważył coś na co czekał jak nikt inny. U jego pasa pojawił się znikąd śnieżnobiała katana, która mogła przenieść szale zwycięstwa na jego korzyść. Płomienna łapa szybko dobyła ów katane, przechodząc do pozycji bojowej wskazując na lisa. To miał być wymierzony atak w tego skurwiela.
Ruszył bez namysłu w kierunku tego bydlaka, by przejść do ataku, który wzmacniał każdy atak katana, który wystosował w kierunku lisa, a było ich bez liku. Atakował głównie głowę, szyje, obojczyk i tors, wymierzając je tak wiele razy jak tylko może, a każdy z nich z zachowaną techniką godną szermierza, mistrza miecza, którym niewątpliwie był Kjuszardo. Każdy z nich był silniejszy niż jego własna siła, na co liczył, że być może to pomoże w tej walce. Czujnie jednak podczas ataków czy szarży spoglądał na lisa, spodziewając się, że może zaatakować bijuudama, która należy za wszelka cenę uniknąć. Skrót1. Epickie dobycie katany, szarża i ataki mistrza szermierki
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi - Kabura na lewym i prawym udzie - plecak - blaszane rękawiczki - opaski na dwóch przedramionach - kamizelka Shinobi pod płaszczem
Młody Kaminari nie zamierzał odpuszczać. Jego potyczka tutaj składała się z różnego rodzaju pomniejszych celów, które finalnie miały doprowadzić go do przetrwania. Początkowo walczył z wrogami, potem sam chciał przeżyć korzystając z pomocy medyków, a teraz chciał donieść Chino w odpowiednie miejsce, aby ta mogła mu pomóc. Hana również nie zamierzała próżnować, wspierała go i starała się ocalić jak najwięcej istnień. Anzou starał się nieustannie słuchać tego, co dzieje się dookoła, ale nie było to łatwe. Zmęczenie powoli dawało mu się we znaki, ale nie mógł się zatrzymać, nie mógł ot tak odpuścić, musiał pchać ten wózek do samego końca.
- Chino, jeszcze trochę. Nie poddawaj się! Kaminari starał się ciągle mówić do przywódczyni klanu, nie chciał, aby ta zginęła na jego rękach. Uchiha wydawał rozkazy, które ułatwiały wszystkim przejście przez twierdzę w sposób skuteczny. Poziom zniszczeń był przytłaczający. Po jakimś czasie Anzou dostrzegł jakąś dwójkę.
- Medycy? Jesteście w stanie pomóc? Albo wiecie gdzie możemy otrzymać pomoc? Rzucił dość głosno nastolatek w kierunku Keiona i Shigemiego. Czekał na informacje by dalej ruszyć zgodnie z otrzymaną odpowiedzią.
Krótki wygląd: Nałożyła na nogi ciepłe, czarne pończochy, a na to spudniczkę. Założyła zwykłą koszulę, a na ramiona zarzuciła błękitną kurtkę. Włożyła na nogi lekkie obuwie, żeby zawsze być gotową do akcji. Włosy upięła jak zwykle z delikatnym akcentem.
Widoczny ekwipunek: Odznaka shinobi (naszyjnik); Kabura na broń (na prawym udzie), kabura (na lewym udzie), dwie torby z ekwipunkiem (z tyłu na biodrze), ciemne rękawiczki (zwykłe), Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych Sił Sogen" (na lewym ramieniu)
Dotrwanie do tego momentu spowodowało, że trudno nie wierzyć w szczęśliwy traf. Reakcja zdarzeń pchała wszystkich w określone miejsca. Łączyła całość niczym puzzle. Dla jednych oznaczało to wypełnienie swojej powinności i posiadanie celu w życiu. Inni widzieli w tym niepoukładany chaos, jak z koszmaru. Wybudzenie było o tyle trudne, że scenariusz pozwalał jedynie na parcie naprzód. Uznanie dominacji przeciwnika nie obyło się bez chwili goryczy. Negowanie faktu, który odgrywa się w chwili obecnej. Niby ludzka rzecz. Nie było złych ani dobrych decyzji, bo trudno takie odróżnić. Należało patrzeć bardziej przez pryzmat czasu.
Oczywistym było, że ich rola tutaj dobiegała końca. Kwestionowanie zasadności bitwy nikogo nie obchodziło. Żadna cudowna pomoc nie nadeszła. Zrobili tyle, na ile byli zdolni. Przynajmniej ci, którym pozwolił na to los. Hana powoli przyzwyczajają się do tych odczuć i emocji. Nie były jej w smak, lecz pozwalały nabrać dystansu i potrzebnego doświadczenia. Na długo nie zapomni tej jakże krótkiej i intensywnej potyczki. Dłuższa walka mogłaby doprowadzić jedynie do pewnej śmierci. Nadal znajdowali się w bezpośrednim kontakcie z wrogiem, co powodowało nieustanną obawę o własne życie. Tak było w chwili odwrotu do twierdzy. Teraz wraz z Anzou musieli zadbać o uratowaną Chino, której nie do końca potrafili pomóc. Dla kogoś nie obytego z wiedzą to oczywiste, że każda poważniejsza rana niosła pewne obawy. Dziewczyna nie mówiła nic na głos, żeby nie wzbudzić paniki. Rozsądnie było zakładać, że brak przytomności i ledwie rozpoznawalny kształt nogi mógł świadczyć o komplikacjach. W tych warunkach szansa na pomyślne uzdrawianie była bardzo niska. Sam fakt, że lada moment twierdzą znowu mogła być wzięta szturmem nie napawał optymizmem. Jedynym ratunkiem było przedarcie się jak najdalej stąd. Modlitwa o to ciągle gdzieś krążyła w pełnej myśli głowie młodej kunoichi. Pozwalając iść towarzyszowi pierwszemu, Shirakawa osłaniała tyły i mogła jedynie mieć nadzieję. Nim nie dotarli w okolice punktu szpitalnego. Trudno było określić jak przedtem mógł wyglądać schemat pomieszczeń dla medyków, którzy pomagali rannym w trakcie bitwy. Istotne było to, że natrafili z Anzou na dwójkę całkiem obcych ludzi. Nie wnikała w ich powody, dlaczego zostali tu sami. Równie dobrze mogli działać pod presją czasu przy ewakuacji lub korzystać z tego chaosu i pokusić się o szabrowanie. Na ich szczęście w tym zgiełku nie trafili na Uchiha. Ci akurat byli na tyle oddani sprawie, że wraz z Shirei-kanem dbali o jak najdłuższe powstrzymywanie wroga. Sytuacja wynikła dla Hany o tyle niezręcznie, że trudno było skupić się na właściwej ocenie. Skoro już nastąpiła, to jak zwykle pozwoliła Anzou na inicjatywę. Zaraz potem pod wpływem bazującej adrenaliny znalazła się przy chłopaku, żeby spełnić swój obowiązek. Jego zajęte ręce uniemożliwiały mu jakąkolwiek obronę, dlatego chciała zareagować w porę i być odpowiednim wsparciem, które osłoni ich przed każdą ewentualnością. Mimo, że grali do tej samej bramki, co Shigemi i Keion, to ufność pozostawała na poziomie między klanowym. Chyba zgodnie mogli uznać, że zależy im tylko na uratowaniu towarzyszki. - Proszę, jeśli jesteście w stanie ocenić jej stan, pomóżcie. - dodała odważnie Hana w stronę Keiona i Shigemiego. Anzou nieraz powtarzał, że powinna być bardziej pewna siebie, co starała się uczynić, ale sama na razie nie potrafiła tego ocenić. - Odwdzięczymy się, cokolwiek jest wam w tej chwili potrzebne. Powinniśmy się stąd ewakuować. - odparła rozsądnie w geście zachęty do negocjacji. Lekka perswazja zawsze pomagała, kiedy presja przeszkadza w podjęciu decyzji. Każdemu zależało też na bezpieczeństwie. Nie zamierzała powstrzymywać ich przed kradzieżą, a być może znalazłaby rozwiązanie na ich problem. Gdyby tylko zechcieli krótko streścić swój plan. Posiadała pusty zwój, do którego mogłaby schować sporą część medykamentów, a potem zdetonować notkę i zniszczyć resztę. Nie była to chwila na domysły, więc wraz z Anzou mogli tylko liczyć na pomyślne rozstrzygnięcie. Bez tego każda sekunda zwłoki oznaczała same powikłania rannej kończyny u Chino. Liczyła, że podczas marszu też można ocenić obrażenia poszkodowanej. Połączyć własne dobro z innych za obopólną zgodą.
Nie trwało to długo, gdy podszedł do niego jeden z mężczyzn i poinformował, że ten jeszcze ma ich eskortować przez trzy dni, Ario popatrzył na niego beznamiętnie, ale początkowo nic nie komentował.
- A co jest w Sarufutsu? Przecież jak dzicy przedarli się przez front i zaraz zajmą Sogen, to trzy dni drogi dla zwinnego oddziału to nic. Powinniście ewakuować się jeszcze dalej. - odparł, po czym cicho westchnął. - Mogę Wam pomóc przejść do tego punktu, niech będzie.
Nie bardzo mu się to podobało. Trzymanie rannych tak blisko przegranego frontu aż się prosiło o jakieś kuku, ale no nie jego to była decyzja. Wojna była przegrana, a on sam nauczył się ponownie wiele na podstawie klęski innych. Jeszcze kilka takich wojen, a Ario będzie mógł szczycić się mianem specjalisty. Chociaż nie był przekonany, czy to akurat dobrze.
Następnie Hoshi poinformowała go o tym, że po swojej stronie mamy tylko Kyoushiego. Ario doskonale o tym wiedział i o tym dokładnie też mówił.
- Dokładnie o tym mówię. Tylko, że bijuu Kyoushiego może nie wystarczyć, nawet jeżeli będzie to kwestia doświadczenia bitewnego. Nie mniej, nic tu po nas. - powiedział, po czym skierował się w kierunku zielonowłosej dziewczyny. Ta skomentowała fakt, że zostali wysłani przez klan. Kto został ten został.
- Ja jestem tutaj z ramienia Kropli. Mnie Saori-sama nigdzie nie wysłała, także nie jestem tu jako klanowicz. Ona ogólnie ma tendencję, do zapominania o mojej osobie, więc nawet mnie to nie dziwi. - wyjaśnił beznamiętnie. - Zrobisz jak uważasz. Nie zamierzam Cię powstrzymywać. - dodał.
Na sam koniec popatrzył na Hoshi.
- Wiesz...z każdą kolejną bitwą i wojną zaczynam...chyba zmieniać zdanie co do tego wszystkiego. - powiedział równie tajemniczo, co tajemniczy wyraz twarzy przybrał. W jego oczach tym razem pojawiła się nuta szaleństwa, ale nie w znaczeniu tego, jaki był Ario. Przez chwilę stał się zdecydowanie dużo mroczniejszy niż zawsze, gdzie z rudowłosego pacynkarza, który życzył wszystkim dobrze, można było wykryć coś...niepokojącego. Momentalnie jednak potem powrócił stary pacynkarz, co wydawało się, że miał na większość rzeczy wyjebane - choć nie było to prawdą.
- Nieważne. Później porozmawiamy. Idę odeskortować rannych.
To powiedziawszy ruszył wraz z klonami z całym tabunem ludzi, asekurując i odprowadzając ich do Sarufutsu.
TL:DR
1. Gadki szmatki & ewakuacja
Krótki wygląd: Mierząca 154cm, drobna dziewczyna o błękitnych oczach i długich, śnieżnobiałych włosach sięgających do końca pleców. Ubrania zależnie od tego co robi - najczęściej wariacja czarnego kimona lub pancerz własnej roboty (szczegóły w KP).
Widoczny ekwipunek: Najczęściej pancerz na sobie, który ma podpięte dwie kabury i dwie torby. Fioletowa, japońska parasolka przy pasie i także drewniane pudełko z nogami przy pasie.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Ucieczka, odwrót. Czyżbyś tego nie przewidywał od samego początku Staruszku? Tego że padniecie pod naporem Dzikich, którzy wleją się za Mur, bo nikt nie odciął głowy hydrze, nikt nie pozbawił ich lidera, tylko ślepo wykonywał rozkazy ludzi, którzy chyba nie za bardzo mieli jakiś większy plan, tylko reagowali na to, co się dzieje. Wszyscy przygotowani do obrony, tylko nikt nie wie czego broni, nikt nie zawołał liderów innych klanów wiedząc, że takie niebezpieczeństwo się zbliża. Negocjator padł w pierwszej chwili, na co innego liczyli? Do czego to doszło, że Ci, których uznawaliśmy za dzikusów, za prymitywów byli tak dobrze skoordynowani i umieli się zgrać tak dobrze, że dumni shinobi szczali w gacie obecnie uciekając przed ich naporem. Śmieszne.
Nagle głowa jednej z Uchih spadła z jej głowy, jakiś facet jednym, szybkim cięciem pozbawił życia jedną z sióstr, które operowali pewien czas wcześniej. W tym momencie wiesz, że Twoje wysiłki poszły w połowie na marne. Kocur jednak walczył dalej, druga Uchiha stworzyła mu wielki miecz - szermierz w końcu dostał to, czego potrzebował.
Misae za to się zerwała. Kolejna nieprzewidziana rzecz, dziewczyna miała chyba jakiś kurwa sprytny plan, żeby sobie jednak zostać i patrzeć dalej. Nie to żeby coś, ale widok walki dwóch bestii można było obserwować z dużo większej, bezpieczniejszej odległości. -Mogę... Ale tego nie zrobię. Dziewczyna ma prawo robić co chce, nawet jeśli to skrajnie idiotyczne - rzucił do marionetkarza i zatrzymał swoją chmurkę w powietrzu, tak by zawisła na chwilę, a oni się zatrzymali. -MENDO JEDNA. PO DOBROCI, PO ZŁOŚCI, CZY NIE ODPUŚCISZ?! - zawołał do białowłosej i to od jej decyzji miało zależeć co robią dalej. Jeżeli wróci sama z siebie i pozwoli kotu walczyć bez zbytniego przeszkadzania, to super i Kuroi znowu rusza chmurkę dalej, wszystko super. Jeśli odpowie że po złości, to miał zamiar wyciągnąć po nią piaskową łapę, by złapała ją i przyciągnęła do nich, żeby nasza medyczka nie została z tyłu pozostawiona sama sobie. Jeśli jednak wybrała trzecią opcję... to Kuroi miał inny plan.
Wznieść jej piaskowy fort, zamek z piasku, który miał ją uchronić przed Dzikimi, ale pozostawić okienko, by mogła dalej obserwować potyczkę. Nie zostawiał jej żadnego wyjścia ani nic takiego, bo bądźmy szczerzy - przy użyciu niewielkiej ilości swojej chakry mogła roznieść piaskowe ściany w strzępy. Wszystko zależało jednak od niej samej.
Chakra i Statystyki
Ukryty tekst
Techniki
Ukryty tekst
Ekwipunek
Ukryty tekst
Skrót:
1. Zatrzymujemy się
2a. Jeżeli Misae wybiera opcję 1 lub 2 - to wracamy z nią
2b. Jeżeli Misae wybiera trzecią opcję, to tworzę jej zamek z piasku, żeby sobie patrzyła wygodnie