Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 29 maja 2024, o 12:37
I uderzyła o ziemię. Gdyby nie ból, który przeszywał jej ciało, a przez to jak czuła każdą swoją kończynę nawet wątpiła czy aby na pewno boli ją w tych wszystkich miejscach gdzie to czuła, czy może bolało gdziekolwiek indziej, ale nie akurat tam. Ta niepewność realnych obrażeń tylko zdawała się potęgować to, jak odczuwała efekty, jakie zderzenie z ziemią miało na jej ciało. Po prostu, przestawała wierzyć we wszystko co czuła, a przynajmniej, w to gdzie to czuła. Skoro nie mogła się poruszać, albo chcąc ruszyć ręką ruszała się jakkolwiek inaczej niż tego zapragnęła, skąd mogła wiedzieć czy ból, który czuje, na pewno tam czuje? Nie miała pojęcia jak działa technika, którą zaatakował ją Sho. Nawet nie wiedziała jak to zrobił, przecież tylko ją dotknął. Nawet nie szarpnął. Nie widziała żadnej pieczęci a i tak jej cos zrobił. Cholerny znachor.
Wiedziała tylko, że nie została złapana w genjutsu. Ten ból powinien ją z niego wyciągnąć. Cholera, a dokładnie nic się nie zmieniło. Właściwie, chyba nigdy nie miała do czynienia z shinobim używającym iluzji, ale z tego co jej wyszkolenie mówiło, ból powinien ją uwolnić. Tak się nie stało. Czyli to nie iluzja. Ale potrafiła już oddychać. Z bólem. Kurewskim bólem, bała się tego co upadek mógł zrobić z jej żebrami. Tym razem to uczucie chyba faktycznie dotyczyło miejsca, w którym je czuła. Każdy wdech, każdy wydech sprawiał, że cierpiała. Już zdecydowanie wolała swój jeszcze potężniejszy upadek, kiedy Piekielny Lis zniszczył twierdzę, na murach której stacjonowała. Wtedy ból był silniejszy, wtedy ucierpiała na pewno bardziej. Jednak wtedy wciąż miała władzę nad swoim ciałem, choć z ledwością poruszała się samodzielnie, wiedziała, że jej układ nerwowy jej nie oszukiwał. A teraz? Teraz nic nie wiedziała.
Ale potrafiła teraz poruszyć oczami. Jakiś progres. Usta, też się otwierały tak jak tego chciała. Wykrztusiła z siebie jakiś okrzyk bólu w momencie huknięcia o podłoże. Odruch, czy może faktycznie mogła coś powiedzieć? Jednak na razie się wstrzymała przed testowaniem tego. Obserwowała tego potwora, który upadł obok niej, i w przeciwieństwie do Ai mógł się podnieść. Mówił do niej, ha. No oczywiście, że żyła. Dwukrotnie spotkała Kyuubiego i przeżyła, ze znanych jej osób tylko Shinichi mógł się tym poszczycić. Dobrze, że go tutaj z nią nie było. Lis pewnie pojawiłby się po raz trzeci. Ten duet lubił go przyciągać. Jednak, czy demon czy Sho. Niewiele różnili się od siebie. On też nie był człowiekiem. Przynajmniej nie na tyle, na ile znała ludzi. Jego ciało, a przynajmniej to co widziała w miejscu rany, zdecydowanie nie było ludzkie. Cały wypełniony tymi samymi nićmi, którymi wcześniej ją atakował? Obrzydzało ją to niemalże w takim samym stopniu jak dzicy.
-Zo.. staw mnie... - każde słowo sprawiało jej ból, zbliżony do tego, który odczuwała przy oddychaniu. Albo taki sam? Cokolwiek jej zrobił wcześniej, wciąż miało ją we władaniu, więc daleka była od jakiejkolwiek próby oceniania poziomu cierpienia. Zdecydowanie jednak nie podobało jej się to, że ją dotknął. Obrócił, cokolwiek. Ale chociaż na pewno kark był cały. Inaczej nie łapałby za szyję. Chyba. -Skur... wysynu... - I o to stał się osobą, którą obdarowała swoim pierwszym przekleństwem. Nie miała najmniejszego pojęcia co chce zrobić, dlaczego jej po prostu nie zabije. Do czego miała się nadać? Dzikuska ją przed czymś chciała ostrzec, nie słuchała. Zapewne wiedząc, że będzie teraz bezwładnie leżeć na ziemi... też by się nie posłuchała. Ale na pewno lepiej by się przygotowała. Tak, miałaby więcej rysunków, które mogłyby jej pomóc.
Ukłucie. Nie wiedziała jakimi lekami chce ją faszerować i po co. Już raz jakoś podał jej środki nasenne. Co tym razem? Nie musiała długo się zastanawiać, po tym jak tylko poczuła dłonie Sho, albo chwilę później, nie była nawet w stanie tego określić, zaczęła krzyczeć.
Nie kontrolowała ani swojego głosu, ani swojego ciała. Czuła się wyniszczana od środka, wypalana, jakby ktoś przez jej gardło wlewał roztopioną stal, chcąc zrobić ekskluzywny odlew jej przełyku i żołądka. Bolał ją każdy milimetr jej ciała, nigdy nie czuła czegoś tak przerażającego, w tej chwili naprawdę się bała. Bała się tego, że umiera. Wolała zginąć normalnie. Tak jak zginęła Hokori. Umrzeć od razu od upadku na głazy. Nie cierpieć. Nie wić się z bólu tak jak ona, w pełni zdana na litość pierdolonego znachora. Chciała być Hokori. Chciała przestać być.
Wszelki ból jaki czuła wcześniej został stłumiony przez to uczucie trawiące jej ciało. To co czuła po upadku nawet nie wymusiło na niej jakiegoś odruchowego zgięcia się w pół, uniesienia choćby bioder czy głowy. Tak teraz jej ciało było zmuszone do ruchu, jakby miało to pomóc jej znieść ból, wyrzucić to, cokolwiek zrobił czy robił ten potwór. Chciała krzyczeć. Chciała wykrzykiwać wiele rzeczy, ale nie potrafiła. Sam krzyk, bardziej przypominający ryk zwierzęcia czy kogoś rozrywanego na strzępy wydobywał się samoistnie. Każda, nawet najdrobniejsza żyłka jej ciała pulsowała jakby chciała wyrwać się z jej ciała i uciec od tego co z nią się działo. To, że jeszcze chwilę temu nie była w stanie kontrolować swoich ruchów nie miało żadnego znaczenia. Teraz to ona była pod władzą odruchu i chęci ucieczki. Niestety, to nie jej ciało kierowało się do ucieczki z tego miejsca, a całe jej życie chciało z niej wypłynąć.
Miała dość wszystkiego. Dość wszystkich. Gdyby tylko mogła, rwałaby sobie włosy z głowy wyklinając wszystkich, którzy w jakimkolwiek stopniu byli odpowiedzialni za to, że tutaj była, że znalazła się w takiej sytuacji. Pierdolony znachor, który chuj wie co robił, zamiast ją po prostu zabić, to się pastwił jak dziecko nadmuchujące jakąś jebaną żabę. Ayumu za to, że musiała wydzierać tę rudą mordę do tego stopnia, że Ai się nad nią ulitowała. Satoru, że był takim pierdolonym głupcem. A sam Hayato, bo nie jakiś kurwa pan, wcale nie był lepszy. Ojciec, który tak ją przywitał kiedy trafiła do obozu w Sarufutsu zaraz po zakończeniu walk, a teraz? Teraz ją wypuścił jakby, kurwa, nigdy nic. Jakby nic nie znaczyła. Dzikich nienawidziła od zawsze, tak nawet teraz zdawało się to wszystko potęgować. Jebane działo Jugo, gdyby tylko doszło do skutku, sama wystrzeliłaby w ich osady, strzeliłaby bronia antykurwabiju w sam środek przejętego Kotei, byle tylko pozbyć się tej zarazy. Uchiha? Jebana balista, która tylko rozjuszyła Lisia. Kyoushi, który miał ich ocalić, a jedynie tylko dał im wszystkim złudną nadzieję. Chuj.
A jej myśli zaprzątało jeszcze wielu innych ludzi, których mogła nienawidzić, których nienawidziła za wszystko. Za niewłaściwe spojrzenia, za to, że oddychali jak jebani debile. Nawet ten to cuchnące kocisko mogło ją ostrzec. Podrapać. Szarpnąć. Syczeć na jebanego Sho. To nie, kurwa. Uśpił jej czujność, jebanym przymilaniem się. Czy kocia sierść nada się na pędzel?
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 30 maja 2024, o 00:24
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
19
♦
Wiara miała to do siebie, że prowadziła ludzkość w najmroczniejszych czasach jej istnienia...
Tymi słowami rozpoczęła się ta opowieść Ai. Opowieść spisana atramentem, łzami i krwią. Opowieść pełna niezrozumienia, nienawiści i odwagi... albo głupoty. Cienka jest granica między tą dwójką - tak często różna w zależności od perspektywy. Czy po tym wszystkim Ai jeszcze wierzyła, że w każdym człowieku jest dobro? Czy wierzyła, że bogowie w ogóle dbają o jej los? Jaki bóg chciałby patrzeć, jak jego wyznawcy cierpią? Jak młodziutka, złotowłosa dziewczynka leży na zimnej, brudnej podłodze na jakimś wygwizdowie. I niestety - nie było to żadne genjutsu. Nikt nie namieszał jej w głowie, nikt jej nie omamił, nikt nie zamknął jej w pułapce własnego umysłu. To wszystko działo się i było tak realne, że żadna iluzja niemogła się mierzyć z bólem, który Tachibana odczuwała na każdym milimetrze swojej skóry.
Kim był Sho - nie wiedziała. Panu Hayato pomagał z jego chorobą, tworzył też jakieś mikstury. Co więc skłoniło mężczyznę do badań nad chakrą natury? Nie wiedziała. A może nie było żadnego powodu, dla którego to robił. Może czerpał z tego samą frajdę oglądając niewinną, młodziutką panienkę na ziemi? Tego nie wiedziała. Wiedziała za to, że był pierwszym człowiekiem, którego w swym krótkim dotychczas życiu, nazwała zwykłym skurwysynem.
Leki mają leczyć. To, co dziewczyna miała mieć wstrzyknięte do organizmu z pewnością nie było lekarstwem. A przynajmniej nie w powszechnym rozumieniu tego słowa. Jak dokładnie działała genetyka, przeszczepy i modyfikacja materiału genetycznego - Ai nie miała pojęcia. I nie musiała mieć - czuła, że coś się w niej zmienia. Czuła, jak jej mięśnie rozwijają się w gwałtownym, niebezpiecznym dla życia tempie. Czuła przy tym ogromny ból. Chciała, żeby to się skończyło, żeby przestała cierpieć. Ale nie mogła. Była obezwładniona dziwacznym, medycznym jutsu. Mogła tylko obserwować, jak ze środka jej obojczyków zaczynają wyrastać dziwne, niezrozumiałe dla niej wzory, pokrywając jej ciało dziwnymi, czarnymi wzorami. Wyglądało to trochę jak słońce, od którego odbiegają ciemne, falujące paski. I z każdym kolejnym zajętym przez pieczęć centymetrem czuła coraz to większy i większy ból.
- Musisz nauczyć się to kontrolować. - mężczyzna cofnąl dłoń z ciała dziewczyny, pozwalając jej rzucać się bezwładniea na ziemi. Jej ciało wyglądało, jakby zostało przejęte przez jakiegoś demona, a sam Sho właśnie odprawiał egzorcyzmy. Dziewczyna wiła się w bólu, z nienawiścią wypisaną na twarzy. Miała ochotę go zamordować. Wydłubać mu oczy, wyrwać język, a serce (o ile w ogóle ta bestia je miała ) wyrwać z klatki piersiowej i zjeść. Jeżeli wcześniej spotkała się z klanem Juugo, to mogła zrozumieć, posładać pewne elementy układanki. Sho słyszała bardzo dobrze, nawet mimo tego jadu zatruwającego jej umysł. - Znajdź mnie, gdy to się stanie. Kto wie, może będzie z Ciebie coś więcej. Ale nie teraz. Jeszcze nie teraz. - mężczyzna zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę, która walczyła o każdy oddech, o każdy ruch, o swoje życie. Gdyby była odrobinę słabsza, pieczęć rozerwałaby jej ciało na kawałki. Ale żyła. Choć w tym momencie mogła tego żałować...
♦
Obudził ją ból. Coś mocno naciskało na jej i tak już połamane żebra. Bolało jak skurwysyn. Ale ten ból i tak był niczym, w porównaniu do tego, co czuła jakiś czas temu.
Gdy spojrzała w dół, zorientowała się, że jest obejmowana w pasie przez jakiegoś człowieka. Po dłoniach mogła łatwo rozpoznać, że ewidentnie należały do mężczyzny. Mężczyzny, który zaciska swe palce na wodzach, pędząc ile sił w końskich nogach po nierównej, błotnistej drodze. Ktoś trzymał Ai, by nie spadła na dół - nawet, jeżeli sprawiało jej to ogromny dyskomfort.
Gdyby obróciła się za siebie, szybko poznałaby, kto odratował jej życie. Na koniu wraz z nią jechał nie kto inny, jak Satoru. Nie zorientował się jeszcze, że dziewczyna odzyskała przytomność. Złotowłosa zaś po chwili zorientowała się, że gdzieś w okolicy słyszy jeszcze kolejne kopyta. Po chwili, gdy wyjechali zza stromego zakrętu widziała kolejnego jeźdźca - dobrze zbudowaną kobietę o rudych włosach, oraz starszego człowieka w kamizelce shinobi z symbolem Uchiha. Ayumu i strażnik jechali chwilę przed nimi. A gdzieś na horyzoncie majaczyło miasto, która dziewczyna już tak dobrze znała.
Sarufutsu.
Następny post proszę w podanym temacie
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 1 cze 2024, o 19:45
~ 4/... ~ ~ Uchiha Nana ~
~ Wyprawa rangi B ~
~ Tam i z powrotem ~
~ rok 394 ~
Nie mieli pytań. Kurou wrócił i oddał Nanie mapę, mówiąc, że może ją zatrzymać i pilnować drogi.
- Zatrzymujcie się w karczmach i starajcie się być wypoczęci. Zmieniajcie się. I, Nana-san, naprawdę uważaj, na Saori-sama. Od negocjacji zależy sporo. Teraz te tereny i klan, do którego dołączyłaś, zależą od tego, czy ta kobieta dostarczy informacje, które ma dostarczyć i wynegocjuje to, co ma wynegocjować. Zwykle bym tego nie mówił, bo to nie jest sprawa ninja, co robi jego pan, ale chciałem ci zaznaczyć, żebyś zwracała prawdziwą uwagę na to i jak ważne jest twoje zadanie. W porządku? W porządku.
Nana mogła zadać jakieś pytanie, ale po odpowiedzi, Kurou w końcu odszedł na bok, do ciemnowłosej kobiety, która czekała przy koniu na niego. Nana zauważyła subtelny gest, jaki kobieta wykonała, wyciągając do niego dłoń i lekko ją dotykając Oboje czekali aż Nana zorganizuje swoją grupę i wyruszą oni w drogę. Młodzi Uchiha na końcu, strażnicy po obu stronach wozu, a Nana na początku, rozglądająca sie za niebezpieczeństwami na szlaku, który ciągnął się przed nimi.
Droga jednak była spokojna. Karczmy były rozstawione w strategicznych miejscach na drodze, mniej więcej pół dnia od siebie, dzięki czemu łatwo można było się zatrzymywać na odpoczynek. Młodzi Uchiha nie sprawiali problemu, strażnicy słuchali rozkazów, służki były miłe i ciche, nie oczekujące zbytniej uwagi - wyszkolone po to, żeby wykonywać swoją pracę w ciszy i spokoju, a zabawiać rozmową tylko na wyraźne żądanie.
Wszystko wydawało się iść dobrze.
Pierwszego wieczoru Nana zobaczyła, kim jest Takeda Sayori. Czy ją sobie wyobrażała czy nie - od tego zależało, czy była zdziwiona, czy zaskoczenia nie było. Sayori była kobietą pod sześćdziesiątkę, o czarnych, posiwiałych włosach spiętych w ciasny, elegancki kok. Na sobie miała podróżne kimono o wysokiej jakości. Jej twarz była pomarszczona, ale ciepła, a jej oczy bystre. Nana pierwszego wieczoru otrzymała od niej miłe skinienie głową, po czym kobieta została zaprowadzona do pokoju.
Nana musiała zdecydować, jak miała wyglądać warta każdej nocy.
Następne dni wyglądały bardzo podobnie. Tereny nie zmieniały się za bardzo - większość bagien Sogen było zostawionych na północy. Tutaj były głównie równiny, lasy, a przede wszystkim pola i miejsce wypasu bydła. W czasie podróży, Nana mogła naliczyć się mnóstwa najróżniejszych krów na polach. Od zwykłych łaciatych, przez śnieżnobiałe, do brązowych oraz włochatych. Wołowina była jedną ze specjalności sogeńskich.
Spali w gospodach, nich złego nie wydawało się dziać. Dodatkowo - wiele osób podróżowała na południe, do Ryuzaku. Kupcy, karawany, pojedynczy podróżnicy. Trzeba było zachować uwagę, ale nie wydawało się to nic dziwnego.
Dopóki nie natrafili na parę, którą Nana zauważyła. Pojawili się w miejscu, gdzie łączyły się trakty, sypiali w tej samej gospodzie co oni i codziennie wydawało się, że wyruszali w swoją podróż w tym samym czasie. Pewnie by nie zwrócili uwagi Nany, gdyby nie to, że przypominali jej Kurou i kobietę, która czekała na niego przy koniu. Byli bardzo podobni do nich, chociaż młodsi o jakieś dwadzieścia lat.
Mężczyzna był wysoki, o czarnych włosach związanych w kucyk. Nosił na sobie fioletowe kimono, które podkreślało oczy tego samego koloru. Jego uroda była jednocześnie męska i delikatna, a w jego postawie była jakaś mroczność. Przy boku nosił katanę i wydawał się spięty i uważny, o ile nie spoglądał na kobietę, która szła przy nim. Ta była od niego niższa, miała takie same, długie czarne włosy, które miała rozpuszczone, a ubrana była w podróżne kimono w kolorze czerni. Wydawało się, że na twarzy ma bardzo delikatny makijaż. Tak naprawdę była zjawiskowa. Pełna gracji i piękna, chociaż jej twarz - kiedy mogło się wydawać, że nikt na nią nie patrzy - nie wyrażała emocji. Przy rozmowie z kimkolwiek jednak nabierała wyjątkowego uroku i czaru.
Oboje byli piękni, ale było między nimi też dziwne podobieństwo. Jednocześnie przypominali Nanie Kurou i kobietę z wcześniej. Mężczyzna nawet byłby w typie Nany, chociaż może nieco zbyt stary - był około trzydziestki. Jego towarzyska - jej wieku nie dało się tak łatwo określić.
I szli w tę samą stronę. Jednego dnia trochę przed nimi, innego trochę za nimi. Nie narzucali się, ale po kilku dniach mężczyzna codziennie rano i wieczorem pozdrawiał grupę. Jednak większa interakcja, jeżeli taka miała nastąpić, zależała od Nany.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 4 cze 2024, o 15:55
~ 3/... ~ ~ Yami ~
~ Misja rangi A~
~ Jeden z nas ~
~ Jesień, rok 394 ~
- Byłem dzieckiem, a czasy były inne. Oraz, zdaje się, mamy zupełnie inne spojrzenia na świat. Zapieczętowali w tobie bijuu kiedy byłeś już dorosły? - zainteresował się mężczyzna.
Rozmowa jednak naturalnie się urwała w momencie, kiedy przyszła czwórka ludzi, którzy mieli z nimi iść za Mur. Kenta, na przedstawienie się Yamiego, skinął głową.
- Mam nadzieję, że Gobi-sama nie ma nic przeciwko, że będę się zwracał do ciebie, Yami-sama. Jeżeli będzie trzeba, zakładam, że przekażesz informacje od Gobi-sama nam. Co do kostek - aż tak się nie martwimy, patrz - wskazała na buty, które mieli na stopach. - Zasłaniają nam kostki. Bardziej bym się przejął, jeżeli chciałbyś odgryźć nam paluszki.
Aiko parsknęła wesoło, ale reszta tylko lekko przewróciła oczyma na niezbyt mądry żarcik rzucony przez Kentę.
- Dobrze, ruszajmy. Musimy dojść jak najdalej w stronę Muru dzisiaj. Chciałbym spędzić noc pod Murem, z daleka od Kamienia z Gwiazd. Mam nadzieję, że spędzimy w jego okolicy jak najmniej czasu i jak najdalej, jak się da. Oczywiście, nie powinno być większego problemy, jeżeli tylko przechodzimy, ale i tak mam nadzieję, że zanim wrócimy, już go gdzieś przeniosą. Yami, droga początkowo powinna być prosta. Kiedy dojdziemy dalej, opowiem ci, czego możesz się spodziewać.
- Nie słuchaj szeptów z lasu.
- Jeszcze go nie strasz, Yumiko-san - uśmiechnął się Yamamoto i skinął na nich głową. - Wyruszajmy.
Wyruszyli.
Droga, którą szli była mniej więcej taka sama, jaką Yami wybrał, aby sam do Muru się dostać. Szli bagnami i lasami, omijając drogę, która prowadziła do Shi no Geto i wyrwy w Murze. Najwyraźniej Yamamoto też chciał ominąć Mur idąc na północ, do morza. Wszystko wydało się takie samo, jak wtedy, kiedy Yami tam szedł - tylko było żywsze i spokojniejsze. Fauna wyszła z ukrycia i nie było wojsk idących w tle. Wydawało się bezpieczniej, ale okazjonalnie było widać ślady po przemarszu wojsk.
Do morza dotarli niedługo później. Dzień nie był upalny, ale bryza znad Morza Lazurowego była bardzo przyjemna, a zapach soli bardzo miło wypełniał jego płuca i nozdrza, co było oczyszczające. Szli niewielkim klifem nad plażą, po jednej stronie mając las i bagna, po drugiej stronie morze. Niebo było szare. Podróż - przyjemna.
Do Muru i jego zakończenia przy morzu dotarli, kiedy słońce już zachodziło. Lekko się przejaśniło, więc można było zobaczyć piękny zachód słońca. Skąpani w tym świetle, rozbili obóz, gdzie mieli zostać na noc, a Kenta, kiedy reszta zajmowała się swoimi sprawami, zapytał Yamiego:
- Byłeś kiedyś przy Murze? Chciałbyś go zobaczyć z bliska? Jutro będziemy przez niego przechodzić, ale teraz to możemy go obejrzeć.
Yamamoto Kazuo
Tanashi Hiroshi
Matsuda Aiko
Hirose Yumiko
Nakamura Kenta
0 x
Yami
Posty: 2959 Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Post
autor: Yami » 4 cze 2024, o 19:43
Nie ma to jak zwykła rozmowa dwóch Jinchurikich. Jeden z nich zabił Twojego druha a teraz sam musisz być mu druhem. Niesamowita ironia losu. Czułem z tego tytułu żal i wciąż wątpiłem w śmierć Kyoushiego jednak nie mogłem mieć do niego o to pretensji. Starły się dwie ideologie, ktoś musiał się w końcu ukorzyć przed siłą drugiego. Jeśli Kazuo potrafił wyczuwać położenie innych Jinchurikich jak to była w moim przypadku tak musi wiedzieć czy Kyoushi nadal żyje czy nie. Do tej pory informacja ta nie dotarła do mnie. Ponadto czyta się go zdecydowanie łatwiej niż liderkę Matekich, która w moich oczach widnieje jako wybitny mówca. Nie tylko siła sprawia, że ktoś zostaje wybrany na przedstawiciela rodu.
- Mogłem mieć z 16 lat. Zostałem wybrany tylko i wyłącznie dlatego, że osoba pieczętująca Kokuou nie chciała aby ta znalazła się w rękach jednego z klanów. Byłem wtedy zwykłym synem kupca i do dziś jestem "neutralny", a przynajmniej taki chcę pozostać.
Kiedy Kenta opowiedział "żart" związany z podgryzaniem palców, chwilę czekałem aż w końcu głośno westchnąłem opuszczając głowę. Przynajmniej się stara utrzymać "wysokie" morale swojej załogi potencjalnie zmniejszając napięcie jakie mogą mieć do mojej osoby deeskalując niejako potencjalne uprzedzenia.
- Wątpię abym musiał cokolwiek przekazywać. Kokuou, jak zresztą i ja, raczej preferuje odpoczywać i nie angażować się w większość spraw. Zdarzały się i takie momenty, gdzie nie odzywała się przez kilka miesięcy. Zresztą nie zrobiła tego ani razu od czasu gdy "dałem" się wam pojmać. - odparłem zgodnie z prawdą - zawsze możemy rozmawiać w trakcie drogi skoro i tak podróż ma zdawać się bezpieczna.
Puściłem koło uszu wzmiankę o szeptach lasu bokiem. Będzie liczyła się prawda, którą mi będą przekazywać. Łatwo będzie określić czy mówią prawdę czy zwyczajnie się nabijając więc te drugie przypadki będą z nawiązką zwracane. Tak jak i tym razem.
- I nigdy nie jedz żółtego śniegu.
Kiedy mieliśmy rozbić obóz sięgnąłem do Dużej Torby z której wyjąłem średni zwój. Rozwinąłem go aby odpieczętować znajdujący się tam namiot aby nie musieć martwić się jakimikolwiek przygotowaniami. Kiedy jednak spojrzałem na pieczęć coś mi nie pasowało. Jasna cholera, kiedy przybiegłem tamtej nocy do obozu dzikich z Suzumebachi mieliśmy rozbite obozowisko. To właśnie tam znajdowało się mój namiot z zestawem do gotowania. Biorąc pod uwagę to co jej wtedy powiedziałem najpewniej wróciła do swoich rodzinnych stron. Tak będzie dla niej najlepiej. Zwinąłem zwój i schowałem go z powrotem do torby. Skoro nie miałem swojego namiotu pozwoliłem rzucić trawiące mnie od dłuższego czasu pytanie.
- Przez ostatni miesiąc moja głowa była zajęta różnymi sprawami więc pozwól, że zapytam. Czy to prawda, że Jinchurki Dwuogoniastego zginął w tamtejszej bitwie?
Nim jednak udzielona została mi jakakolwiek odpowiedź usłyszałem pytanie Kenty.
- Widzieć nigdy nie widziałem. Kilkukrotnie byłem w okolicy i chciałem go ujrzeć jednak coś stawało mi na przeszkodzie. Skoro został zbudowany i jego głównym celem była ochrona kontynentu przed wami ale również i przed Yokai... może będą znajdowały się tam też pieczęcie, które nas przed nimi chroniły. Nawet jeśli zniszczone mogą posłużyć do odtworzenia tamtejszej techniki lub nawet pozwolić je odbudować. Czyż nie lepiej byłoby siedzieć z rodziną w domu niż pozwolić jej martwić się o Twoje zdrowie?
Patrząc na skład naszej drużyny oraz fakt, że nigdy nie wiadomo co może się stać wpadłem na jeden ciekawy pomysł. Miałem pewną technikę, która pozwalała określać przybliżone miejsce osoby, w przypadku rozdzielenia się. Aktualnie Yamamoto wiedziałby gdzie znajduję się ja ale nie wiedziałby położenia innych Sensorów. Ja to w ogóle nie wiedziałbym gdzie się kierować gdybym oddzielił się od drużyny. Ucieczka byłaby najsensowniejsza ale nawet gdyby do tego doszło, rzuciłoby to cień na moją "dobrą wolę" a prędzej czy później i tak zostałbym ponownie złapany.
- Miałbym pewną propozycję ale opowiem o niej jak już będziemy przygotowywać się do spoczynku.
0 x
Nana
Posty: 832 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 7 cze 2024, o 12:45
Po krótkiej rozmowie z Kurou wyruszyli w podróż. Idąc za jego wskazówkami zatrzymywali się w wyznaczonych miejscach o różnych porach dnia i nocy. Nikt nie chciał ryzykować wpakowania się w jakąś zasadzkę. Za każdym razem przeszukiwali karczmę zanim pani Sayori dostawała swój pokój. Wartę zmieniali co kilka godzin, żeby każdy pozostawał wypoczęty.
Nie spoufalała się za bardzo. Nie była ani osoba wylewna, ani rozmowną. Nikomu to jednak nie przeszkadzało. Skupiała się na swojej pracy. Na misji, którą brała poważnie. Nie chciała popełnić błędu, zwłaszcza odkąd Kurou tak bardzo zaznaczył jej ważność. Cieszyła się na Ryuzaku. Dawno nie widziała osady. Miała też oko na dwójkę młodych Uchiha, którzy dzielnie wykonywali swoje zadanie. Z początku była sceptyczna bojąc się, że będą zaledwie przeszkadzać. Każdy ninja musiał jednak jakoś zacząć.
W między czasie, gdy pełnili warty Nana starała się nawiązać z dwójką nastolatków jakiś kontakt. Przynajmniej podstawowy.
- A taką technikę katon znacie? - Zapytała pewnego popołudnia, gdy Pani Sayori jadła akurat świeży obiad obok. Nana wzięła głębszy wdech i wypluła w stronę pobliskiego bagna wielką kulę ognia. Zaproponowała dwójce, żeby także spróbowali i jeśli tego chcieli dała im też wskazówki. Pod pretekstem nauki próbowała wybadać ich możliwości. Chciała wiedzieć na jakim poziomie byli i czy mogli jej się przydać w walce. W końcu podróż była długa, a świat wyjątkowo niebezpieczny i nieprzewidywalny.
Wszystko wydawało się w porządku aż do momentu, w którym natrafili na dwójkę nieznajomych. Niespodzianki mogły mieć tragiczne skutki, więc Nana starała się mieć ich na oku. Co jakiś czas aktywowała swojego sharingana, próbując dowiedzieć się czegoś więcej o przepływie ich chakry. Sprawdzała też przepływy chakry swoich sojuszników próbując zapobiec zbiorowemu genjutsu.
- Uważajcie na tę dwójkę. Gdybyście zauważyli coś podejrzanego, mówcie. Tym razem wyruszymy dopiero, gdy oni wyruszą przed nami - poleciła reszcie.
W pewnym momencie, kiedy zmieniała wartę zostawiając panią Sayori w rękach Yumi. Chociaż teoretycznie mogłaby teraz odpoczywać czuwała gdzieś w pobliżu, koło okna szlachcianki. Wtedy ponownie zobaczyła dwójkę podróżników. Niby od niechcenia podeszła kawałek bliżej.
- Czy my się znamy? - rzuciła bez ogródek. Chociaż wyglądała na wyluzowaną wpatrywała się w nich uważnie. Gotowa do uniku, gdyby ktoś zdecydował się zaatakować.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 9 cze 2024, o 12:10
~4 /... ~ ~ Yami ~
~ Misja rangi A~
~ Jeden z nas ~
~ Jesień, rok 394 ~
- Co? - zdziwiono się na żart Yamiego o żółtym śniegu. Nie wydawało się, że zrozumieli skąd tego typu komentarz, ale z drugiej strony nie ciągnęli tematu.
Jeżeli chodziło o namiot - Yami takowy dostał. Ekwipunek, który zostawił Suzumebachi być może był gdzieś w okolicy, ale może kobieta go zabrała ze sobą. Oczywiście, mogła też umrzeć, ponieważ Yami pozbawił jej przytomności i porzucił na bagnach - była szansa, że natura zdecydowała się pochłonąć kobietę. Razem z namiotem i zestawem do gotowania. Cóż, nawet jeżeli to się nie stało, Yami musiał skorzystać z namiotu dostarczonego przez Dzikich.
Ale za to teren był bardzo ładny - brzeg morza.
Kazuo, który przygotowywał posiłek z pomocą Yumiko, podniósł głowę, kiedy Yami zapytał go o życie Kyuoshiego. Młoda kobieta uniosła głowę bardzo szybko na to pytanie, jej koński ogon niemal uderzył Hiroshiego, który przygotowywał więcej drewna na opał i niemal fuknął na Yumiko, kiedy ta tak gwałtownie zareagowała. Najwyraźniej była żywo zainteresowana tematem.
Kazuo usiadł ciężko przy swoim zestawie do gotowania, który był ozdobiony symbolami, których Yami nie znał. Kiedy się rozejrzał, większość ich rzeczy była ozdobiona takimi symbolami. Chłopak dość szybko zrozumiał, że nie były one wyłącznie do ozdoby - powtarzały się. Musiały pełnić jakąś funkcję.
- Myślę, że żyje - odpowiedział po dłuższym czasie Kazuo. - Ta kobieta… Katsumi, tak? Nie miałem go w dłoni, kiedy… Nie lubię rozmawiać o walkach, ale jego bestia się nie uwolniła, jego ciało nie było tam obecne. Co się z nim stało? Tego nie wiem. Uważam, że żyje, ale świat jest pełen tajemnic. - Spojrzał na Yamiego powaznie - Ty rozmawiasz o swoich walkach? Opowiadasz o tych, których zabiłeś?
Sprawa z Murem i Kentą nastąpiła chwilę później. Młodzieniec skinął na Yamiego i, jeżeli ten istotnie się zgodził, obaj ruszyli na wschód. Nikt ich nie zatrzymywał - sensorzy znali sygnaturę chakry Yamiego, Yamamoto wiedział, gdzie on był. Po dniach spędzonych w zamknięciu, bycie na “wolności” chociaż “nie do końca” było czymś nowym.
- Idziemy brzegiem i lasem, byłby widoczny już wcześniej, gdybyśmy szli na bardziej odkrytym terenie. Ale niedługo powinno być go widać. To ciekawy widok. Ja od lat z daleka patrzyłem na Mur, ale jednak go unikałem, bo kręcili się przy nim czarni. A jako dzieciak nie chciałem na czarnych włazić - opowiadał Kenta, kiedy szli brzegiem klifu. - A jak jest tutaj? Po tej stronie Muru, mam na myśli. Trochę wiemy, trochę nie wiemy, ale chciałbym wiedzieć, jak ty to widzisz. Jako… osoba neutralna, tak? Tak się nazwałeś?
Po kilkunastu minutach wyszli na prześwit miedzy drzewami i Yami ujrzał Mur. Wysoki na kilkadziesiąt metrów, wyrastający niemal nagle, przed jego nosem. Musiał wysoko zadrzeć głowę, żeby dojrzeć jego szczyt. Sam Mur był zbudowany z czarnego kamienia i ciągnął się w jedną i drugą stronę - nieskończenie, jakby się wydawało - w jedną. W drugą - wpuszczał się w morze.
Wydawał się gruby i potężny. Jednak, na jego długości, Yami dostrzegł pęknięcia - porządne, mocne pęknięcia, które nie mogły powstać dawno. Owszem, nie widział Muru wcześniej, ale wydawało mu się, że te pęknięcia są nowe.
Yamamoto Kazuo
Tanashi Hiroshi
Matsuda Aiko
Hirose Yumiko
Nakamura Kenta
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 15 cze 2024, o 23:01
~ 5/... ~ ~ Uchiha Nana ~
~ Wyprawa rangi A ~
~ Tam i z powrotem ~
~ rok 394 ~
Dzień był całkiem przyjemny, kiedy Nana zdecydowała się zaczepić dwoje nastolatków, którzy z nią szli. Do tej pory grzecznie wykonywali rozkazy, a zostawieni samym sobie, w końcu przestali mruczeć do siebie pod nosami o Koteiczykach i tylko łypali spode łbów. Cóż. Yumi łypała, bo Daichi - piętnastoletni chłopak, był bardzo zadowolony ze swojej pozycji z tyłu całego pochodu, gdzie mógł obserwować Nanę, która wszystko prowadziła.
Nana zwykle stroniła od ludzi, niezwykłym więc było, że zdecydowała się spróbować utworzyć najmniejszy cień więzi z nastolatkami. Ci jednak wyglądali na dość zaintrygowanych tym, co im chciała pokazać.
Składając pieczęcie, Nana zauważyła, że Daichi patrzył z włączonym sharinganem, uważając na każdy jej ruch, a Yumi była nieco obrażona - skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła w bok. Łatwo byłoby znienawidzić dziewczynę, kiedy była taka ostentacyjna, ale była też bardzo młoda, co w jakiś sposób ją usprawiedliwiało.
- Chętnie się nauczę! - zawołał Daichi i podszedł do Nany, żeby ta jeszcze raz dokładnie pokazała mu pieczęcie.
- Chyba żartu… - powiedziała Yumi i spojrzała na chłopaka z niedowierzaniem. Nana zauważyła, że ten tylko się do niej uśmiechnął, a ona przewróciła oczyma i odeszła na bok, gdzie stanęła pod drzewem, naburmuszona, mrucząc coś do siebie pod nosem.
- To co, Nana-san dokładnie mi pokaże, jak zrobić technikę jeszcze raz? - zapytał Daichi, stając dość blisko Nany. Był to dość wysoki młodzieniec, w tym wieku, już dorastał do jej wzrostu. Do tego stanął naprawdę blisko, kiedy poprosił, żeby Nana mu pokazała jeszcze raz. Dyszał jej na kark.
Droga w dalszym ciągu była spokojna, chociaż Nana zwróciła uwagę nieznajomych, którzy zdawali się iść w tą samą stronę, co oni. Spojrzenie sharinganem jak najbardziej zasugerowało jej, że to były osoby władające chakrą. Jednak poruszali się po trakcie, jak zwykli ludzie. Potencjalnie jednak byli niebezpieczni, szczególnie, jeżeli mieliby złe zamiary. Z drugiej strony, byli to po prostu podróżujący ludzie.
Oczywiście, zwróciła dwójce Uchihów uwagę na tą dwójkę i oboje od razu spojrzeli na nich, bez słowa uruchamiając swoje oczy. Dzięki temu Nana zdołała określić, że oboje mają po jednej łezce. Oboje też zmarszczyli brwi i zerknęli na Nanę.
- Ninja - mruknął Daichi, prawie gotowy do walki.
- Tak, ale nie wydają się nas chcieć atakować - dodała Yumi i przygryzła wargę. - Wygląda jak Kurou-san. Prawie pomyślałam, że to jest Kurou-san, ale jest młodszy. Daj nam znać, co mamy robić.
W końcu jednak zdecydowała się podejść do pary.
Z bliska oboje wydawali się jeszcze bardziej atrakcyjni. Kobieta była bardzo delikatna, a spojrzenie jej fiołkowych oczu niemal zniewalające. Chociaż odziana w strój podróżny, wydawała się jakby była księżniczką jakiego klanu, która zaraz miałaby wsiąść do lektyki. Jedyną rzeczą, która wskazywała na cokolwiek były jej dłonie - lekko poplamione i z niewielkimi bliznami - na pewno znak osoby, która walczyła, ale nie tylko. Plamy były czymś innym, czego Nana nie potrafiła powiedzieć. Pachniało od niej świeżo, ziołami - jakby miała nimi wypełnioną torbę, którą miała przewieszoną przez plecy. Kobieta głownie patrzyła w przestrzeń.
Mężczyzna za to wydawał się jeszcze przystojniejszy. Oczy miał fiołkowe, tak samo jak kobieta obok niego. Jego postura, ruchy i dłonie pokryte odciskami wskazywały na wojownika. Twarz miał jednak przyjazną i po tym, jak Nana się do niego zbliżyła, uśmiechnął się do niej.
- Obawiam się, że nie, ale możemy się poznać - odpowiedział, po czym elegancko się ukłonił. - Izanagi. Miło poznać. To moja piękna małżonka, Izanami.
Kobieta spojrzała na Nanę i uśmiechnęła się wyjątkowo czarująco - tak, że Nana zdołała się zaniepokoić. Nie odpowiedziała jednak - skinęła lekko głową na powitanie i wróciła do wpatrywania się w przestrzeń, po prostu przysłuchując się rozmowie.
- Podróżujemy do Ryuzaku, pewnie, jak wy, skoro na szlaku od kilku dni praktycznie jesteśmy razem.
Nie wydawało się, że którekolwiek z pary będzie chciało atakować.
0 x
Nana
Posty: 832 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 16 cze 2024, o 20:32
Nie chciała nawiązywać z nimi kontaktu na siłę. Nie próbowała ich w żaden sposób do siebie przekonać. Wychodziła jednak z założenia, że podstawy współpracy trzeba było stworzyć. Jakąkolwiek, chociażby cienką, nić zaufania. Ucząc młodzież jednej ze swoich technik mogła być pewna, że gdy przyjdzie im walczyć będą lepiej przygotowani. Nie zyskiwali na tym tylko oni. Nie spodziewała się entuzjazmu, a jednak po część go dostała. Skinęła głową na chłopaka, żeby podszedł. Kiedy jednak nie przestawał się zbliżać w ostatnim momencie wcisnęła między ich ciała swoją dłoń, palec wskazujący wbiła lekko w jego klatkę. Nie było w tym nic agresywnego.
- Skup się - szepnęła, bo przecież znajdował się na tyle blisko, że nie musiała nawet mówić głośniej. I wtedy popchnęła go lekko palcem napierając na jego skórę. Uniosła przy tym jedną brew. Niby żartobliwie. Nie nalegała na udział Yumi. W końcu mogła dołączyć w każdym momencie dobrowolnie. Ponownie wykonała pieczęci w zwolnionym tempie. - Sharingan pomoże ci w skopiowaniu ruchów moich dłoni. Wydaje mi się, że nie dasz jeszce rady skopować całej tehcniki, ale na to też przyjdzie czas.
Trenowali jakiś czas. Nie za długo, żeby żadne nie było zmęczone. W końcu musieli być w pełnej formie. Gotowi na niebezpieczeństwo.
Podróż rzeczywiście wydawała się spokojna. Przynajmniej do czasu, aż nie zaczęła im niemal towarzyszycć dwojka obcych shinobi. Mogł to być zwykły zbieg okoliczności. W końcu znajdowali się na głównym szlaku transportowym. Nit jednak nie lubił niespodzianek, zwłaszcza na ważnej misji.
- Yumi-san ma rację. Czekamy. Pozostańcie czujni i chrońcie panią Takedę - poleciła dwójce ruszając w stronę nieznajomych.
Nie podeszła do nich z jakimś konkretnym planem. Wręcz przeciwnie. Czasami zwykła rozmowa mówiła o drugim człowieku wiele więcej. Ale Nana nie była mistrzynią rozmów. Odchrząknęła mierząc dwójkę wzrokiem. Uderzyła ją ich uroda i podobieństwo.
- Nana - przedstawiła się zdawkowo. Zwróciła uwagę na szczegóły. Na ich twarze, ubrania, na to w jaki sposób podróżowali i ile potencjalnie mogli mieć przy sobie broni czy zwojów. Wzięła głębszy wdech zapachu przeróżnych ziół. Słysząc dalsze słowa nieznajomego skinęła głową. - Tak - zgodziła się lustrując jedno, potem drugie. Skoro mieli się mijać na trasie, nie było powodów, żeby dawać przed nimi inaczej. - Cenimy sobie spokój. Nie szukamy kłopotów, więc będziemy mieli was na oku, Shinobi - dodała po prostu. Może było to chłodne i prostolinijne. Z bliska mężczyzna rzeczywiście jeszcze bardziej przypominał Kurou. Zakładając, że para nie była tutaj nasłana, żeby pozbyć się Sayori-sama, nie widziała dalszych problemów. Nie ufała im jednak za grosz. Taka była z natury. Mogłaby ich nastraszyć. Mogłaby użyć genjutsu, żeby spróbować się ich pozbyć. Była jednak ostrożna. Nie znała ich możliwości i szczerze nie chciała nikogo testować.
Jeśli żadne nie miało nic do dodania zdecydowała się wrócić do reszty, gotowa do ruszenia dalej.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 17 cze 2024, o 22:41
~ 6/... ~ ~ Uchiha Nana ~
~ Wyprawa rangi A ~
~ Tam i z powrotem ~
~ rok 394 ~
Yumi odeszła na bok, pilnując pani Sayori. Dziewczyna co jakiś czas łypała spode łba na Nanę próbującą nauczyć czegoś Daichiego. Ręce miała skrzyżowane na piersi, usta zaciśnięte. Nana, kątek oka, zauważyła, że pani Sayori odzywa się do młodej kunoichi, która odpowiadała jej zakłopotana i nieco zawstydzona, żeby się trochę otworzyć moment później.
Nana za to, z minuty na minutę, dochodziła do wniosku, że ten cały Daichi to był niezły bumelant. Początkowo jeszcze szło mu całkiem nieźle, ale kiedy przyszło do mieszania chakry, Nana mogła być przekonana, że chłopak tylko udawał, że techniki nie znał. I to udawał, ostatecznie, nieudolnie, bo nie potrafił zapanować nad nią tak, żeby za pierwszym razem wyszła beznadziejnie. Ot, po prostu zadziałała.
Co nie znaczyło, że dalej nie brnął.
- Nana-san jest niesamowitą nauczycielką! Na pewno, jeżeli mnie Nana-san będzie trzymała blisko siebie, to będę się mógł bardzo wielu… - tutaj uśmiechnął się głupawo - rzeczy nauczyć.
Yumi w pobliżu nie było do przewracania oczyma.
Kobieta nosiła się lekko - torba zarzucona przez ramię, żadnej widocznej broni, ale kto wie, co mogła trzymać w rękawach kimona i pod nim. Mężczyzna miał katanę i trochę więcej bagażu na plecach, ale poza tym wydawało się, że za dużo ze sobą nie mają. Z drugiej strony, jako ninja na pewno mieli pochowane zwoje ze swoim dobytkiem. Ciężko było ocenić tak naprawdę, na ile byli niebezpieczni.
Na przedstawienie się Nany i rzucenie ostrzegawczych słów, Izanami odwróciła powoli głowę i wbiła fiołkowe spojrzenie w Nanę. Było ono chłodne, tak samo jak ton Nany. Mrugała wolno, niemalże wpatrując się w młodą kobietę z niedowierzaniem, że ta ośmieliła się do niej odezwać w ten sposób. Nie odpowiedziała, co spowodowało pełną napięcia ciszę. I była ona coraz bardziej i bardziej niepokojąca.
Kiedy wydawało się, że za chwilę coś wybuchnie - wybuchnęło. Izanagi, po krótkim, zaniepokojonym spojrzeniu na swoją małżonkę oraz Nanę, nagle roześmiał się serdecznie, rozładowując napięcie. Izanami na to uśmiechnęła się delikatnie, ale to Izanagi odpowiedział.
- My również nie szukamy kłopotów, po prostu podróżujemy w tą samą stronę, Nana-san. Proszę przyjąć nasze przeprosiny, że was zaniepokoiliśmy. Nie to było naszym celem. Wiadomo, w większej grupie jest bezpieczniej, więc trzymając się pochodu, jestem przekonany, że unikamy bandytów. Oczywiście, też nie planowaliśmy tego tak naprawdę. Nadal chcielibyśmy iść tą drogą do miasta, mam nadzieje, że nie będzie z tym problemu.
Izanagi poczekał na odpowiedź Nany i już miał się żegnać, żeby grupy nadal zmierzały w tą samą stronę, ale szły osobno. I kiedy Nana się potencjalnie oddalała od nich, usłyszała miły i niemal niewinny głos kobiety.
- A jak nas rozpoznałaś? Ukryliśmy naszą tożsamość, jako ninja dobrze. W jaki sposób to odkryłaś?
0 x
Nana
Posty: 832 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 18 cze 2024, o 20:50
Bardzo szybko zdała sobie sprawę, że chłopak ukrywał więcej niż pokazywał. Jego umiejętności musiały wychodzić poza zakres, który wcześniej zakładała. Bardzo dobrze, w końcu byli dzięki temu bezpieczniejsi. Nie rozumiała czemu się ukrywał i jaki był w tym jego cel. Pewnie powinna była zrozumieć. Czasami jednak brakowało jej obycia z innymi ludźmi. Zwłaszcza w takim trudnym wieku. Jako nastolatka była zdana na siebie. Z dala od osad, gdzieś w nieprzystępnych terenach Hyuo.
- Ukrywanie własnych umiejętności rzeczywiście może ci się kiedyś przydać - skwitowała tylko ruszając w stronę Sayori-sama. Przerwa dobiegła końca. Czas ruszać dalej.
Rozmowa z dwójką nieznajomych - pomimo wszelkich różnic i możliwych zakończeń tej krótkiej znajomości. Pomimo też potencjalnych niebezpieczeństw - okazała się łatwiejsza niż rozmowy z Daichim, czego Nana nie zamierzała przyznawać na głos. Chociaż miała wrażenie, że nie przypadła pięknej małżonce do gustu, wciąż rozmowa jakoś się kleiła przez jej męża. Nigdy nie była mistrzynią w prowadzeniu konwersacji zwłaszcza, że robiła o stosunkowo rzadko. Była uważna, nie spuszczała swojej gardy i też nie dawała po sobie zbyt wiele poznać. Mogli myśleć sobie co chcieli, zwyczajnie była ostrożna. W końcu miała robotę do wykonania. Nie chodziło tutaj tylko o jej własne życie, ale także o dwójkę młodych, niesfornych szczeniaków i ważnej szlachcianki. Czy tego chciała czy nie, nie mogła pozwolić sobie na kłopoty.
Nie przejęła się za bardzo niedowierzającym spojrzeniem Izanami. Nie planowała nawet jej odpowiadać, gdyby nie nagły śmiech mężczyzny. Uniosła jedną brew nie do końca rozumiejąc, czy wziął jej słowa pół żartem czy jednak pół serio. Westchnęła.
- Umowa stoi - zgodziła się w końcu z Izanagim. Dojście do porozumienia było zdecydowanie pozytywnym krokiem na przód, chociaż Nana wciąż zamierzała na nich uważać. Pożegnała się i miała już ruszyć, kiedy miły dla ucha głos kobiety zatrzymał ją w pół kroku. Odgarnęła długie, czarne włosy na ramię zwracając na nich swoją uwagę.
- Przepływ chakry. Tego nie ukryjecie. Jesteście z Kotei? - Zapytała w końcu może w nagrodę; w odpowiedzi na to jak nieznajoma spróbowała podtrzymać rozmowę. Tak przynajmniej robiła zawsze Katsumi, kiedy sprawy nie były do końca rozwiązane, a jednak nic więcej nie kleiło konwersacji. Zadawała pytanie. Spojrzała ciemnymi tęczówkami na mężczyznę. - Przypominasz jednego z tamtejszych żołnierzy. Uchiha Kurou.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 21 cze 2024, o 20:10
~ 7/... ~ ~ Uchiha Nana ~
~ Wyprawa rangi A ~
~ Tam i z powrotem ~
~ rok 394 ~
Nana nie zamierzała najwyraźniej grać w żadne gierki. Niemalże od razu zdradziła, co wiedziała, tym samym odkrywając kim była. Niemniej nie było w tym żadnej tajemnicy, jako że Daichi i Yumi nosili emblematy klanowe i ochraniacze ze znakiem klanu. Poza tym - jaki ciemnowłosy klan mógł podróżować w towarzystwie ważnej osoby?
- Przynajmniej jesteśmy ze sobą szczerzy - odpowiedziała Izanami, w dalszym ciągu uśmiechając się delikatnie do Nany. - Nie jesteśmy z Kotei. Podróżujemy z zachodu, z Shigashi, szukając nowych okazji. Teraz jest tam bardzo niebezpiecznie, ich mafie prowadzą ze sobą wojnę. Owszem, rozumiemy, że i tutaj jest niespokojnie, ale mamy nadzieję dostać się na południe zanim to niebezpieczeństwo tutaj dotrze.
To… wydawało się prawdopodobne. Chociaż dalsze ich reakcja, na nazwisko, które wypowiedziała Nana. Spojrzeli po sobie i wyraźnie nie spodziewali się, że to usłyszą. Twarz kobiety nie zmieniła jednak wyrazu, za to mężczyzna lekko ściągnął usta i się nieco wyprostował - wyraźnie czując dyskomfort.
- Możliwe - odpowiedział krótko. - Jesteśmy spokrewnieni.
Nie nie powiedział więcej, a Izanami lekko skinęła głową, jakby w pożegnaniu. Wydawało się, że raczej chce się oddalić.
0 x
Nana
Posty: 832 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 23 cze 2024, o 23:18
Shigashi było miejscem, o którym słyszała, ale nigdy nie miała okazji go odwiedzić. Chodziły pogłoski o mafii, o kultach z tamtych terenów. Ale czy rzeczywiście były prawdziwe? Ludzie mieli tendencję do wyolbrzymiania słownych historii. Szukali posłuchu; szukali uwagi.
- Jakie niebezpieczeństwo? - Pozwoliła sobie zapytać z czystej ciekawości. Lepiej było wiedzieć jakie nowe problemy nadciągnęły z innych terenów. Co znowu mogło się wydarzyć. Słowo podróżnych shinobi było znacznie więcej warte niż zwykłe historyjki na dobranoc; ku przestrodze dzieciom, jakimi karmili się prości ludzie z pobliskich wiosek.
Może nie powinna była pytać. Tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia. Teraz zdała sobie sprawę, że temat rodzinny nie dla każdego był tym przyjemnym i sama mogła być tego przykładem. Nieświadomie zgryzła dolną wargę żegnając się krótkim skinieniem głowy z Izanami. Zdecydowała nie drążyć tematu. Nie wściubiać nosa w nieswoje sprawy. Kurou był jej znajomy tylko po fachu. Walczyli na jednej wojnie, mieszkali w jednej osadzie. Prywatnie nic o nim nie wiedziała i tak było też łatwiej.
- Nie będę was dłużej zatrzymywać - zdecydowała odprowadzając wzrokiem Izanami. Spojrzała w końcu na mężczyznę. - Szerokiej drogi - pożegnała się i jeśli nie miał nic do dodania ruszyła w stronę towarzyszy. Zamierzała zdradzić im imiona tej dwójki, bo może gdzieś już je słyszeli.
Potem za pewne ponownie ruszyli w drogę.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 448 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 24 cze 2024, o 21:01
~ 8/... ~ ~ Uchiha Nana ~
~ Wyprawa rangi A ~
~ Tam i z powrotem ~
~ rok 394 ~
Żadna ze stron szczególnie się nie rozgadywała już, po tym jak Nana zapytała o Kurou. Odpowiedź na ten temat była krótka, a nikt nie chciał kontynuuować rozmowy. Jednak Izanagi, kiedy Nana się pożegnała, uśmiechnął się.
- O Shigashi i mafiach możemy sobie porozmawiać, jeżeli zechcesz, na następnym postoju w karczmie. Takimi historiami bardzo chętnie się dzielimy z nowo poznanymi ludźmi na trakcie. Ale bez nacisku, rozumiem, że masz co do nas obawy. W każdym razie, miłej podróży tobie i twoim towarzyszom.
Rozeszli się w swoją stronę i dalej ruszyli w podróż. Wydawało się, że małżeństwo tym razem trzymało do grupy większy dystans, ale z całą pewnością dalej szło w ich stronę. Nie wydawało się jednak, że mieli zamiar w jakikolwiek sposób ich atakować.
Jednak Daichi i Yumi wyglądali na lekko zaniepokojonych i czekali na jakieś słowa i zapewnienia Nany, czy wszystko było w porządku. Nana widziała, że oboje trzymali dłonie w okolicach swoich kabur, gotowi dobyć broni, ale czekali na jakikolwiek rozkaz Nany. Tak samo strażnicy pani Takeda - też wydawali się być gotowi na walkę na śmierć i życie, jeżeli miałaby zajść taka potrzeba.
Jeżeli Nana nie wydała żadnego rozkazu i uspokoiła swoich ludzi, dalsza podróż przebiegała dość spokojnie. Jedyną przeszkodą była granica z Ryuzaku, która wydawał się pilnie strzeżona i każde z nich było dokładnie sprawdzane, zanim zostało wpuszczone na ziemie Ryuzaku. Było to coś nowego - do tej pory Nana nie była dokładnie sprawdzana na granicy między prowincjami, nawet jeżeli między nimi podróżowała. Tutaj jednak, idąc w karawanie, musiała się poddać sprawdzeniu. Głównie, oczywiście, był sprawdzony powóz pani Takeda i to od niej zawołano dokumentów na przejazd. Wszystko wydawało się zgodne z procedurami i zostali wpuszczeni na ziemie Ryuzaku, ale spędzili w miasteczku przy granicy kilka godzin.
Znów z parą, która za nimi szła.
Mogli wyruszać dalej dopiero wczesnym wieczorem, na co pani Takeda zarządziła postój w karczmie przy granicy. Do tej pory starsza kobieta unikała rozmowy i jechała w swoim powozie bez wielu wypowiedzianych słów, ale tego wieczora zaprosiła Nanę, żeby ta zjadła z nią kolację, bo chciała porozmawiać o dalszej drodze.
- Obie zdajemy sobie sprawę z tego, że tutaj kończy się ta łatwiejsza część drogi, czyli to Sogen, gdzie i znak klanu Uchiha i symbol klanu Takeda ma znaczenie. Na tych ziemiach będzie nam grozić nieco więcej niebezpieczeństw - wyjaśniła pani Takeda, kiedy zasiadły do kolacji z Naną w dość bogatym pokoju, gdzie Sayori miała spać. - Podróżowałaś już tędy?
0 x
Nana
Posty: 832 Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
Link do KP: viewtopic.php?p=155137#p155137
GG/Discord: nanusia_
Post
autor: Nana » 24 cze 2024, o 21:17
Wymienili się grzecznościami. Może kiedyś mieli rzeczywiście spotkać się w karczmie i porozmawiać na temat Shigashi. Podróż była przecież wyjątkowo długa. Chociaż zbliżali się powoli do celu, wcale nie miało być łatwiej. Wręcz przeciwnie.
Nana opowiedziała po krótce o swojej rozmowie z nieznajomą parą. Przyznała, że nie spodziewała się problemów z ich strony, jednak mimo wszystko zaleciła reszcie czujność. Byli obcy i nie miała pewności co do ich zamiarów. Powiedziała im, że gdyby zauważyli lub wyczuli coś niepokojącego powinni od razu ją powiadomić. Wolała dmuchać na zimne.
Granica okazała się problematyczna, jednak dopóki nie mieli niczego do ukrycia nie było też problemów. W końcu pani Takeda przybywała do Ryuzaku w ważnych sprawach. Wiele się zmieniło od ostatniego razu, gdy przekraczała granicę. Nic dziwnego, w końcu wojna wymagała czujności. Nigdy nie wiadomo, kiedy wróg zamierzał uderzyć. I kto dokładnie stał po której stronie. Ostrożność na pierwszym miejscu.
Zaproszona przez panią Takedę usiadła na miejscu na przeciwko kobiety. Chociaż nie mogła narzekać na pożywienie, jakie zazwyczaj spędzała w towarzystwie dwójki nastolatków, tak kolacja z Sayori smakowała o wiele lepiej. Nic dziwnego, że ktoś tak wysoko postawiony jadał inaczej. Rozejrzała się po pokoju, z czystej ciekawości.
- Tak, w przeciwną stronę. Przybyłam z Hyuo do Ryuzaku, potem do Sogen - wyjaśniła popijając jaśminową herbatę z czarki. - Znajduje się tutaj ktoś, kto jest mi dłużny. Jak długo planuje Pani zostać w mieście po dotarciu?
Zabrała się za jedzenie zupy miso z ryżem. Ciepły płyn przyjemnie rozgrzewał jej gardło, uspokajał żołądek. Przytaknęła odnośnie tej części podróży, jaka wciąż im pozostała.
- Droga jest niebezpieczna, ale czy mamy się spodziewać konkretnie kogoś, kto mógłby chcieć się nas pozbyć? - Dopytała spoglądając na starszą kobietę. Zdawała sobie sprawę, że nie każda wiedza była przeznaczona dla jej uszu. Mimo wszystko w roli ochroniarza odnajdowało się znacznie łatwiej, gdy wiedziało się czego można było się spodziewać. Pani Takada, chociaż wyglądała na miłą kobietę, mogła mieć całe stado wrogów.
- Będziemy kontynuować w taki sam sposób jak dotychczas - zapewniła ją.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości