Obrzeża osady

Chise

Re: Obrzeża osady

Post autor: Chise »

0 x
Rikimaru

Re: Obrzeża osady

Post autor: Rikimaru »

Rikimaru podrapał się z tyłu głowy, wpatrując się zakłopotanym wzrokiem w kobietę i dziewczynkę. Wychodziło na to, że wyszedł na kompletnego durnia, co dość rzadko mu się zdarzyło. Z lekkim uśmiechem chciał to oczywiście jakoś naprawić, dlatego też najpierw oddał dziewczynce owoc, aby zaraz wpaść na pomysł jak mógł im pomóc. A może tak pójść do tego ogródka i uzbierać z niego owoce? Hmm... Wydawało się to całkiem dobrym pomysłem, który Riki chcial zrealizować dla "poszkodowanych".
- Babciu, może pójdę z tobą do twojego ogródka i pomogę ci z uzbieraniem nowej porcji pomarańczy. Nie chcę, abyście oskarżali mnie za brak podziękowań za ten smaczny dar. Nie będzie to raczej problemem, prawda?
0 x
Chise

Re: Obrzeża osady

Post autor: Chise »

0 x
Rikimaru

Re: Obrzeża osady

Post autor: Rikimaru »

Cała ta gra to także było dla Rikimaru zapędzenie kobiet w jego tok myślenia. Jeśli faktycznie jest coś źle z tymi roślinkami czy owocami, to tak naprawdę zdobył swój cel - udało mu się dotrzeć do domu kobiet w którym to znajdowały się za pewne rośliny. Taszcząc na swoich plecach gurdę z wodą mógł przy okazji popodziwiać jeszcze tereny w jakich się znajdowali. W sumie to tak naprawdę zależało mu tylko na poznanie prawdy absolutnej - czy faktycznie coś się dzieje w ogródku kobiety, czy też nie. A może dziewczynka także jest w to zamieszana? Heh, tak naprawdę Rikimaru miał szansę dowiedzieć się o tym dopiero, kiedy dojdą do miejsca.
I tak się stało. W końcu doszli do miejsca zamieszkania, gdzie droga nie była aż tak długa. Mieszkały blisko oazy, więc zaopatrzenie można było szybko zdobyć. Wioska w końcu musiała skądś czerpać blisko wodę. Dlatego takie miejsce to wręcz raj dla obu dam. Zaczął czynić wedle rozkazów starszej kobiety, biorąc skrzynie i najpierw napełniając je do powolnie cytrynami, aby zaraz donosić je powoli do domu. Pogoda była taka, że nie należało przemęczać się. Mimo tego, przyjemna chłodnia także była ułatwieniem dla chłopaka.
0 x
Chise

Re: Obrzeża osady

Post autor: Chise »

0 x
Rikimaru

Re: Obrzeża osady

Post autor: Rikimaru »

Ależ oczywiście, że istniała taka opcja, iż on miał potwierdzenie swoich teorii, a ona dodatkową parę rąk do pracy. Nie przeszkadzało to zresztą Rikiemu, który z absolutnie czystymi chęciami pracował, obserwując przy okazji wszelkiego rodzaju owoce. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej. Jednak dużo lepiej dowiedziałby się, kiedy zacząłby dzielić rozmowę między sobą, a kobietę. Dlatego zaczął mówić powoli, ale zrozumiale do niej, kiedy ta zaoferowała mu lemoniadę do picia, a ten przysiadł się do niej.
- Babciu, jak to jest w końcu z tymi pomarańczami, że były takie bladozielone? Czy to jakaś specjalna mieszanka, czy może coś dodajesz? - Uniósł delikatnie brew, patrząc się na jej drzewka oraz zasoby ziół rosnących przy domku. Nie można było powiedzieć, czy faktycznie któraś z nich była trująca czy też nie. W sumie to każda rzecz jest trująca w nadmiarze. Nawet woda.
0 x
Chise

Re: Obrzeża osady

Post autor: Chise »

0 x
Rikimaru

Re: Obrzeża osady

Post autor: Rikimaru »

- A-ale.. Co... z... tymi... zzz... - Ostatnie słowa Rikimaru przerwane zostały jego nagłym zaśnięciem. Jeszcze przed kompletnym zaśnięciem na jego twarzy wymalował się łagodny uśmiech, osuwając się na ławce. Dopiero po pewnym czasie obudził się, kompletnie nie potrafiąc zorientować się w tym co tak naprawdę się wydarzyło. Pamiętał jednak, że najpierw był na ławce, a teraz... leżał na łóżku. To spowodowało, że do ciała Riki nagle doszedł przypływ adrenaliny. I wtedy wyciągnął ze swojej kieszeni kunai, wskazując nim na kobiety. - Co mi zrobiłyście? Mówcie mi i to teraz, albo serio wydarzy się coś nieprzyjemnego. - Warknął na obie kobiety, tym samym pokazując, że myśli o tym poważnie. Albo powiedzą, albo... sami się dowiedzą, kiedy tylko wydadzą głos sprzeciwu. Że też musiał im wszystkich zaufać. Cholerne zaufanie do wszystkich ludzi.
0 x
Chise

Re: Obrzeża osady

Post autor: Chise »

0 x
Rikimaru

Re: Obrzeża osady

Post autor: Rikimaru »

Rikimaru był całkowicie wkurzony całą sytuacją w związku z tym, że musiał dokonać oczywistego wyboru. Czy pójść za głosem mózgu czy może bardziej serca. Bił się sam ze sobą, z własnym wyborem. Chciał wybrać jak najrozsądniej. W głębi duszy nie chciał zabijać bezbronnej kobiety, jednak ostatecznie... Cholera jasna - to wszystko było powalone. Założył buty na nogi, celując nadal kunaiem w stronę dwóch kobiet. Wiedział co tak naprawdę chciał teraz zrobić. Ruszył czym prędzej z domku, jednak stanął w progu. Dał jeszcze jedną szansę.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę u kogoś podejrzany owoc, albo podejrzaną sytuację... Wrócę tutaj... I dokończę co chciałem zrobić.
Po czym wyruszył ponownie w odmęty pustyni, kierując się do wioski.
0 x
Awatar użytkownika
Nao
Martwa postać
Posty: 109
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 14:41
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: - Skórzana, zdobiona kaletka.
- Duża skórzana torba.
- Manierka przywiązana do pasa.
- Mały zwój przywiązany do pasa.
- Mały kozik przypięty do pasa.

Re: Obrzeża osady

Post autor: Nao »

z/t z - http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=73&p=98614#p98614



Nao po wyjściu z karczmy skierowała się w stronę domu. Posiadłość znajdowała się w dzielnicy mieszkalnej klanu Haretsu, więc miała kilkanaście minut na przemyślenia. Musiała porządnie się zastanowić co ze sobą zabrać, prócz tego co miała aktualnie. Nie posiadała zbyt wiele, więc brała raczej pod uwagę zapasy wody i żywności aniżeli jakiś dodatkowy ekwipunek.
Po parunastu minutach powolnego marszu, dotarła pod średniej wielkości posiadłość swojej rodziny. Weszła do środka i skierowała się w stronę części budynku, gdzie przed kilku laty mieszkała jej babcia. Otworzyła pomieszczenie będące typową rupieciarnią i jednocześnie skrzynką ze wspomnieniami i zaczęła poszukiwać skrzyni ze starymi ubraniami babci. Nigdy ich nie wyrzuciła, mimo że od jej śmierci minęło już kilka lat.
Ciuchy w gorszym stanie użyteczności wyciągnęła i przerobiła na luźne płachty materiału, którymi miała się zamiar okryć w podróży. Pustynia bywała bezwzględna przy takich wędrówkach, dlatego ważne było by zasłonić każdy skrawek skóry narażony na działanie niszczycielskich promieni słonecznych.
Potrzebowała jeszcze węgla drzewnego, nie tylko w razie rozchorowania się, ale także dla ochrony oczu. Wszechobecne promienie odbijały się od gładkich kamieni i piasku męcząc oczy bardzo szybko. Węgiel drzewny wtarty dookoła oczu potrafił skutecznie zmniejszyć ilość refleksów dochodzących w to miejsce. Miał jeszcze jedną niewątpliwą zaletę podczas mroźnych nocy. Był bardzo dobrym paliwem do ogniska. Szybko łapał temperaturę i ją utrzymywał. Do tego palił się o wiele dłużej niż wyschnięte na wiór gałązki które można było spotkać na pustyni.
Spakowała wszystko co pozostało z wczorajszego ogniska, jakieś pół worka i zapieczętowała w małym zwoju. Jeden mniejszy węgielek zawinęła w niewielki skrawek materiału i wsadziła do kieszeni.
Zebrała wszystkie dostępne bukłaki w domostwie, przemyła i zapełniła wodą ze studni. Całość związała linkami by można je było łatwo przetransportować na plecach a później zarzucić na zwierzę.
Gliniany garnek, coś na rodzaj patelni, czajnik zapieczętowała w małym zwoju. Wrzuciła dwa zestawy pałeczek do gotowania i dwa do jedzenia, tak w razie czego - do dużej torby i dopiero wtedy się położyła spać.

Ranek nastał wcześniej niż by tego chciała. Była zmęczona i rozkojarzona. To ewidentnie nie była jej pora. Przemyła twarz, zjadła pożywne śniadanie i spakowała bento. Spakowała również suszonego mięsa, na tyle, na ile pozwalało miejsce w dużej torbie.
Wzięła szybką kąpiel, zawinęła futon w rulon i zarzuciła na plecy podobnie jak związane bukłaki z wodą. Zebrała resztę ekwipunku, obwiązała głowę i dłonie materiałem i ruszyła w stronę bramy. Po drodze użyła węgla drzewnego w okolicach oczu by jeszcze bardziej się uodpornić na szkodliwe działanie słońca.
Nie była pewna czy nie będzie za wcześnie, ale miała jedynie nadzieję, że nie będzie zbyt późno. Nie lubiła jak się na nią czeka.



Ekwipunek:
- Mały zwój: garnek, patelnia, czajnik, kilogram węgla drzewnego.
- Kilka bukłaków z wodą.
- Fuuton związany linkami.
- Mały kawałek węgla zawinięty w materiał.
- Skrawki materiału do obwiązania ciała.
- Suszone mięso i po dwa rodzaje pałeczek (do gotowania i jedzenia) - w dużej torbie.


Nazwa
Fūin no Jutsu
Pieczęci
Przy pieczętowaniu Tygrys, przy odpieczętowaniu brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt E: 7% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: Niezauważalny(jednorazowe pieczętowanie)
Dodatkowe
Użytkownik musi stać obok zwoju (i takowy posiadać, rzecz jasna)
Opis Podstawowa technika specjalistów w pieczętowaniu, wymagająca użycia zwoju. Ninja staje w pobliżu papirusu i nakłada na papier (lub obok, jeżeli przedmiot jest za duży) to, co ma zostać zapieczętowane wewnątrz. Następnie przelewa do obu - przedmiotu i zwoju - swoją chakrę i składa pieczęć tygrysa. Efektem jest zamknięcie wewnątrz papieru docelowego przedmiotu, który następnie można w każdej chwili ponownie odpieczętować.
Uwaga -Pieczętowanie materiałów organicznych (m.in. materiałów do przeszczepu) możliwe jest przy pomocy tej techniki dopiero od Fūinjutsu C.
-Na randze E z Fūinjutsu możemy pieczętować przedmioty tylko w małych zwojach.
-W przypadku samurajów technika jest dostępna od Fūinjutsu rangi D
0 x
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: Obrzeża osady

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x
Awatar użytkownika
Nao
Martwa postać
Posty: 109
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 14:41
Wiek postaci: 23
Widoczny ekwipunek: - Skórzana, zdobiona kaletka.
- Duża skórzana torba.
- Manierka przywiązana do pasa.
- Mały zwój przywiązany do pasa.
- Mały kozik przypięty do pasa.

Re: Obrzeża osady

Post autor: Nao »

Dziewczyna spakowała wszystko co w jej mniemaniu będzie potrzebne do przeżycia kilku, kilkunastu dni na pustyni. Zawsze kierowała się zasadą by planować najgorsze scenariusze, a te łatwiejsze były wtedy tylko miłym zaskoczeniem. Pewnie dlatego przygotowała się tak skrupulatnie. Nie mogła sobie pozwolić na nic nie znaczącą śmierć po środku pustyni, zapomniana, nie dokonawszy niczego wielkiego. To właśnie głównie ta myśl była jej głównym bodźcem do działania. Zawsze kiedy jej nie szło, myślała jak wiele jeszcze musi osiągnąć. To dawało jej swoisty zastrzyk adrenaliny.
W końcu dotarła do bramy, gdzie czekał jej zleceniodawca. Były również dwa osiołki, co nieco zmartwiło Nao. Nie była pewna czy osioł przetrzyma tak długi czas na pustyni. Najwyraźniej jej zleceniodawca miał dopiero się stać bogatym człowiekiem. A niewątpliwie tak by się stało, gdyby się jednak okazało, że jego magiczny krem działa.
- Dzień dobry... - mruknęła ospale lekko pochylając głowę w stronę kurdupla.
Nao podeszła powoli do wolnego osiołka i przewiesiła przez niego fuuton i kubłaki z wodą. Nie było tego wiele, szczególnie że podróżować mieli ze zwierzętami, jednak Nao wierzyła, że staruszek zabezpieczył swoją część dobytku na tyle, by przetrwała całą podróż.
- Mhm. - zamruczała ponownie w odpowiedzi na podekscytowany ton staruszka. Widać, że mu zależało. Nao natomiast wolała by jeszcze pospać... Jeszcze nie do końca się obudziła i było jej nieco chłodnawo. Całe szczęście, że się przygotowała. Narzuciła jeszcze na plecy pelerynę która ją nieco ogrzała i poklepała osiołka po grzbiecie.
- Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić przyjacielu.
Powiedziała do zwierzaka, chociaż wiedziała, że ten raczej jej nie rozumie i raczej w nosie ma jej zapewnienie o dobrej zabawie. W końcu to on będzie musiał dźwigać kilogramy kaktusów...
Złapała za lejce i ruszyła powolnym krokiem, śledząc staruszka. Musiała się trochę rozruszać i pobudzić. A nic nie działa lepiej na zimno i senność jak spacer po wciąż chłodnej pustyni. Wiedziała, że jeszcze góra godzina i będzie kląć pod nosem na tą cholerną pogodę. Jednak teraz, miała zamiar rozkoszować się początkiem nieznanej przygody.
- Akikazu - san, byłeś już w tym miejscu?
Zapytała w końcu po kilku minutach marszu. Nie była pewna czy jej zleceniodawca aby na pewno zna dokładną drogę do celu. Miała tylko nadzieję, że tak faktycznie jest a miejsce nie zostało wskazane przez jakiegoś podpitego jegomościa który to przechwala się ile to on miejsc nie odwiedził. Głupio by było podróżować po pustyni w poszukiwaniu magicznego miejsca które może w ogólnie nie istnieć.
Po tych kilkunastu minutach senność zdążyła już całkowicie odejść w zapomnienie a wcześniej chłodny wiatr albo zmienił swoją temperaturę, albo poranny spacer faktycznie zdziałał cuda w tym względzie.
Słońce powoli i ospale podnosiło się ponad linię horyzontu. Wyglądało to naprawdę pięknie, ale Nao doskonale wiedziała, że to tylko cisza przed burzą. To co najgorsze miało dopiero przyjść.
0 x
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: Obrzeża osady

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x
Hao

Re: Obrzeża osady

Post autor: Hao »

Niedawne wydarzenia oraz jego skutki mocno przyczyniły się na światopogląd Hao. Swoją podróż by zmienić świat postanowił rozpocząć od Kozan czyli głównej scenie rebelii. Nastolatek na własne oczy chciał się przekonać co to takiego przyniosła i czy efekty buntu przyniosły korzyści jakie ludzie oczekiwali po poniesionym koszcie. Zwiedzanie stolicy rozpoczął od obrzeży miasta. Zwyczajnie spacerował się nie śpiesznie pośród tłumu starając się przy tym nie zwracać za bardzo na siebie uwagi. Przede wszystkim chciał uniknąć kłopotów, które były dla niego teraz zbędnie. Wolnym krokiem szedł przed siebie nasłuchując, obserwując okolicznych ludzi. Próbował odczytać co tak naprawdę sądzą o niedawno wprowadzonych zmianach. Czy są z nich zadowoleni czy wręcz przeciwnie. Oczywiście jego wieczny i delikatny uśmiech cały czas mu towarzyszył jednak w jego spojrzeniu można było dostrzec smutek, żal, cierpienie i współczucie.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości