
W połowie drogi pomiędzy Gokiburi, osady rodu Aburame, a Prastarym Lasem, lekko zbaczając z drogi i przedzierając się przez kilka większych i mniejszych zarośli, znajduje się niewielka polanka. Opuszczona, zapomniana, uwielbiana przez dzikie zwierzęta i rzadsze okazy owadów, które nie czują tutaj zagrożenia. Prawie nikt tutaj nie zagląda regularnie, prawie - bowiem na jednym z okolicznych drzew mieszka Mitsui, młody członek rodu Aburame. Postanowił on żyć na własną rękę, w zgodzie z naturą, pielęgnując swoje wartości i próbując się odnaleźć w otaczającym świecie. Po roku na treningach spędzonych w Ryuzaku no Taki, potem nagłym powrocie spowodowanym napięciami politycznymi, a w końcu i brutalnym oraz krwawym konfliktem, czego sam był świadkiem, postanowił ku dezaprobacie rodziny oddalić się od nich. Nie oznaczało to rzecz jasna odcięcia się całkowicie od rodu, bowiem raz w tygodniu witał w osadzie by uzupełnić niezbędne dla siebie zapasy, których nie mógł stworzyć z różnorakich powodów, a przy okazji dostarczyć rodzinie rzadkie okazy roślin czy owadów, które udało mu się tutaj pochwycić. Żył z nimi w symbiozie, z czasem jego decyzja została zrozumiana i uszanowana, mimo niebezpieczeństwa, jakie na siebie sprowadzało mieszkanie w samotni oddalony od reszty familii.
~~~~
Kolejny świt zastał młodzieńca, który drzemał sobie w najlepsze. Czasem miewał sny, nawet miłe. Wierzgał się w swoim legowisku, walcząc z niewidzialnymi kłusownikami, którzy rzekomo przyszli tutaj niszczyć piękny las i zagłuszać ową idealną harmonię. Zbudził się nagle, zdawszy sobie sprawę, że mógł coś słyszeć. Sięgnął energicznym ruchem po swój kunai, który znajdował się pod poduszką i zastygł w bezruchu, nasłuchując. Czy coś się zbliżało? Czy też był to zwykły sen?