Dom Shikiego

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

W gruncie rzeczy Shiki miał bardzo mało przemyśleń na jakikolwiek temat, bo bardzo niewiele myślał. Nie zastanawiał się, nie dumał, nie oceniał. Jego mózg był jak czysta kartka, na której raz po raz zapisywano następne słowa układające się w całe zdania. Wyłaniała się z czerni, tak jak z czerni zrobiono atrament. W tej samej otchłani znikała. Gdzie zamieszczano ten nieskończony ciąg papieru? Zawijano w rulony, segregowano, czy może tylko udawano, że cokolwiek się zapisuje, bo litery zaraz sie odlepiały, ścierały i pergamin sunął w nieskończonym kole, ciągle ten sam, dając tylko ułudę zmienności? To, czy rzeczywiście była to wieprzowina nie powinno więc mieć znaczenia, skoro nawet takie Kami no Hikage nie miało. Tu nie miało się do czynienia z kryształem, w którym wszystko zamarzało tak samo pewnie, jak pewna była jego twardość. To był płynny ocean, który nie posiadał dna. Lecz mogę was uspokoić, drogie dzieci - nie ważne, jak głęboki się wydawał - nic tutaj nie ginęło. Lawendowa tafla nie zwykła zapominać, odpuszczać i pozwalać znikać temu, co pozostawiło na jej nawierzchni rozchodzące się miarowo słoje wody. Mniejsze, większe - każde z nich narusząły idealnie gładką strukturę. Wiatr zmian też czasem potrafił to robić - a kiedy już zaczynał to nie uspokajał się przez długie, naprawdę długie tygodnie.
- Bardzo. - Jadł lepsze rzeczy, to na pewno. Aka lepiej gotował. Ale nawet jeśli gotował lepiej to ten gulasz był czymś innym, przede wszystkim stanowił kolejne przekreślenie tego, że na coś takiego nie mógł sobie pozwolić. Kiedyś jedynie spoglądałby ponurym spojrzeniem na takie danie, przegryzając zaschnięty chleb. Kiedy się to zmieniło? Kiedy jego dłonie stały się takie silne, kości przestały prześwitywać przez jego skórę, nabrał na wadze? Znienawidzony klan Uchiha dał mu to, czego żaden Jugo nigdy mu nie zaoferował. Więc kim byli “ci źli” i w kogo wymierzyć broń? Świat nigdy nie był taki prosty i nie oferował prostych dróg, dlatego Shikarui ich nie szukał. Chodził szarością, bo sam stanowił szarość. Nie zły, nie dobry. Więc ten najgorszy sort, wielu by powiedziało, bo pozbawiony tego, z czego społeczeństwo było tak dumne - kręgosłupa moralnego. Czarnowłosy przez moment spoglądał na swoją dłoń, jej wewnętrzną część, która była twarda od długich lat treningu z bronią i łukiem. Zamknął palce.
- Prawda? Wtedy wszyscy nagle zaczynają opuszczać swoją gardę. Więc po co się denerwować? - Chise Uchiha - dokładnie ją pamiętał. To, jak pękła, jak posypała się na kawałki i jak wtedy dopiero okazało się, że to ona była tutaj drapieżnikiem, a nie on. Kiedy prowokujesz i nabijasz człowieka igłami tak, ja nabijało się na nie myszki by zbadać ich reakcje i poznać ich budowę, powinieneś uważać, w kogo celujesz. Czasem progi są o wiele za wysokie na twoje nogi. Gdyby tylko jeszcze Shikarui miał w sobie jakikolwiek strach, który pomógłby mu się przed tym chronić byłoby zapewne łatwiej. Nie miał strachu, ale miał wysoce rozwiniętą zdolność oceny sytuacji. Instynkt, który podpowiadał, w którą stronę zrobić krok, żeby wykonać unik. Gdzie poprowadzić miecz. Nie był nieomylny, a Shikarui nie był żadnym geniuszem taktycznym. Czasami rzeczy się po prostu działy, bo Shiki nie posiadał żadnych ograniczeń. Jedynymi było jego własne ciało, a to… to budował coraz skuteczniej. Dlatego potrzebował cierpliwości. I dlatego tę cierpliwość miał. Łatwiej przychodziło mu się czymś znudzić niż stracić nawet najmniejszy pokład ze swoich hektolitrów niewzruszenia.
- Chcesz zagrać? - Zaproponował jej. Może też lubiła zgadywać? Nie, przepraszam. Strzelać. Bo przecież Asaka powiedziała, że zgadywanki są wtedy, kiedy są podpowiedzi, a to jest gra w strzelanie. Jak się okazywało - polubił strzelać tymi słowami tak samo, jak lubił strzelać z łuku. Choć… w sumie nawet nie był pewien, czy rzeczywiście strzelanie z łuku sprawia mu jakąkolwiek przyjemność.
- Instynkt rzadko mnie zawodzi, nawet jeśli nie jest dokładny. Tak zostałem… wysz… wysz… wyszko...lony. - Wyszkolenie? Brzmiało… źle. Nie brzmiało jak… on. Ale przecież miał być człowiekiem, a ludzie chyba byli “szkoleni”. Skrzywił się z wyraźnym niezadowoleniem do swoich słów, albo do swoich myśli - wybierz jedno. Lub wybierz oba. - Jesteś za to dobra w wymyślaniu. Podobało mi się. Jak wymyślisz coś jeszcze to daj znać. - Gładko przeszedł dalej, nie zatrzymując się przy własnym zawahaniu i zacięciu, które zaliczył, a które nadal obco brzęczało mu mimo wszystko w uszach. Na szczęście cichło z wolna, wraz z każdym kolejnym krokiem pod sogeńskim niebem. Ulice były zatłoczone. Shikarui nie zwrócił większej uwagi na to, że więcej ludzi zebrało się również w karczmie, te robaczki nic go nie obchodziły. Były, bo musiały być - niech będą. Tak długo, jak nie błądzili pod nogami, było w porządku.
- Kiedy zamierzasz ruszać do Karmazynowych Szczytów? - To dość istotne pytanie, skoro już oboje zadeklarowali, że wyruszą razem. Może po drodze ich drogi się rozejdą, kto wie? Shikarui brał pod uwagę fakt, że aktualnie może być tam niebezpiecznie, ale dbał o to jedyni “zdroworozsądkowo”. Zdecydowanie nie był to żaden argument, który mógłby go zatrzymać przed powrotem. - Jeśli nie masz gdzie spać mogę ci zaoferować nocleg w moim domu. - Że niby powinien być bardziej ostrożny? Że niby uważać? Że obcych się nie zaprasza? Ha! Nota single fuck was given that day. I nie chodziło o to, że ignorował zdolności Asaki czy też ją samą. Wręcz przeciwnie - skoro był na swoim terenie to o wiele łatwiej będzie ją sprawdzić niż w trasie, podczas dziczy. Nie ważne jak zajęty albo znudzony Sanada się wydawał, nie przestawał czuwać. Jakby dobrze się nie rozmawiało - Asaka była przecież potencjalnym wrogiem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Wiele by dała za umiejętność niemyślenia właśnie. Za możliwość dryfowania bez celu po meandrach myśli, wcale ich nie łapiąc w sito. Były dni, kiedy zależało jej na tym bardziej niż zwykle. Nie to, by była to umiejętność niezbędna do przeżycia, bo tak wcale nie było, ale myślenie, zbieranie myśli, to, co przychodziło jej do głowy zwyczajnie było męczące. Nie sam proces myślenia, ale jego wynik. Asaka nawet miała wrażenie, że na jednym jej ramieniu siedzi jakiś dobry duch, który podpowiada mądre rzeczy, a na drugim jakiś cholerny yokai, który namawia ją do psot i złego. I z jakiegoś powodu zwykle słuchała tego tego drugiego, od samego początku. Czy to więc dlatego tak bardzo czasami chciała móc nie myśleć? Żeby nie słuchać? Wymówki, wymówki.
- Złość jest całkiem niezłą motywacją - tak, w trakcie walki była nie do końca pożądana, robiło się wtedy rzeczy pod wpływem impulsu; rzeczy, których robić się wcale nie chciało i w innych warunkach nigdy by nie zrobiło. Ale złość dodawała siły, dodawała szybkości, determinacji, podnosiła z ziemi kogoś, kto już się podnieść nie powinien. To dopiero był obosieczny miecz - dodaje ci mocy, ale jednocześnie ogłupia. No i w większości nie miało się wpływu na to, czy się zdenerwuje czy nie. Można było mieć na to wpływ do pewnego stopnia, ale wszystko miało swoje granice. Zależało też od tego, jakie było źródło “zdenerwowania”. Ale chyba nie mówimy o irytacji, bo jakiś uparty komar ciągle brzęczy nam koło ucha? Asaka mówiła to z autopsji, jak zresztą większość rzeczy. Złość napędzała ją długie lata, i teraz, gdyby miała odpowiedni bodziec, robiłaby to nadal. Wystarczyło wziąć tylko dłuto i odpowiednio mocno zarysować powierzchnię - tak, by się jeszcze nie rozpadła, ale by już zaczynało doskwierać.
- Mogę spróbować. Nie będę na pewno tak skuteczna jak ty, na to się nie nastawiaj - znała swoje dobre i słabe strony… W pewnym sensie. Ta nie była jedną z nich, z pewnością. Nie bała się jednak próbować nawet wtedy, gdy wiedziała, że może nie być w czymś dobra. Albo gdy tylko jej się tak wydawało. Lubiła poznawać nowości, widzieć coś na własne oczy i wyrabiać sobie własne zdanie - jej zdanie, a nie zdanie setek innych ludzi, którzy mówią ci, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Może i było, ale jej zakuty łeb musiał się przekonać na własny rachunek. I dlatego była w Sogen. I chciała się stąd wyrwać jak najprędzej.
Uniosła wysoko jedną z brwi, gdy Shikarui zaciął się przy tym jednym słowie - był to dzisiaj właściwie pierwszy raz, gdy coś takiego zauważyła. Wprawiło ją to w zdumienie, ale króciutkie. Może zapomniał słowa? Jej się to zdarzało, albo przesiąkł już tą prowincją tak bardzo, że sam zaczynał zapominać jak się mówi. W tym miejscu od razu przypominał jej się dziad od stoMek i jakoś wszelkie zacięcia, przejęzyczenia i inne takie byki językowe przestawały mieć znaczenie. To też miało. Mówił z sensem, a Aska mu przytaknęła, gdy tak szła obok, i gapiła się to pod swoje nogi, to przed siebie, żeby przypadkiem na kogoś nie wpaść i nie usłyszeć łańcuszka wyzwisk pod swoim adresem. Nie, żeby było to pierwszy raz, ale jakoś nie miała na to ochoty. Miała zbyt dobry humor, by tak po prostu go psuć.
- Jasne, nie ma sprawy. Muszę cię tylko ostrzec, bo wymyślam raczej w biegu. Cokolwiek wymyślę i obmyślę wcześniej, jakoś nigdy nie wchodzi w życie. Muszę tak wiesz… Na żywioł - lepiej niech nie zakłada, że będzie teraz głowiła się nad zagadkami, grami słownymi czy czymkolwiek innym, bo to nie wypali. Tak samo było, gdy wykonywała jakieś zadania. Mogła znać plan z grubsza, ale szczegóły zawsze przychodziły jej do głowy w trakcie, a wtedy nie było czasu, by się zastanowić nad wszystkimi za i przeciw. Po prostu… działo się. Brzmiało znajomo?
- Nie wiem. Myślę nad zebraniem się od dłuższego już czasu, ale nawet nie mogłam się zdecydować w którą stronę iść. Jest mi wszystko jedno, nic mnie tutaj nie trzyma - żadne niedokończone sprawy… Wszystko było już doprowadzone do końca, zapięte na ostatni guzik, rachunki wyrównane i tak dalej. - Dostosuję się - dodała jeszcze tak dla formalności, żeby mieli jasność. Była w stanie znaleźć sobie zajęcie nawet na kolejny tydzień czy dwa, a równie dobrze mogła się po prostu zebrać z marszu. Wszystko miała przy sobie. To w końcu kunoichi, nie było sensu się dziwić nad tym, gdzie ona trzyma wszystkie swoje klamoty.
- Mieszkasz tu? - była nieco zdziwiona, ostatecznie to był przecież Jugo z jej rodzinnych stron, chociaż naprawdę… Wyglądał jak rasowy Uchiha. Tylko się tak nie zachowywał, a przynajmniej nie tak, na ile zdążyła poznać ludzi tutaj mieszkających. Tych miała dość tak samo bardzo jak tego całego klimatu i równin. Czy miała gdzie spać? Ostatnio mieszkała kątem u jakiegoś starszego małżeństwa, w zamian za pielenie grządek i… guess what… kopanie ziemniaków, ale miała już tego dość, więc poprzednie dwie noce wykosztowała się w karczmie.
Ona też była ostrożna, nie aż tak bardzo, jak być powinna, ale gdyby Sanada wykonał jakiś alarmujący ruch, to kunai na pewno znalazłby się w jej ręce. Jednak postanowiła obdarzyć go pewną dozą zaufania, skoro miała z nim pójść do Karmazynowych Szczytów. Więc przymykała oko. Znaczy przymykałaby, gdyby miała na co. Jak do tej pory nie dał jej ku temu powodów.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

Jej prywatni doradcy, którzy szeptają tylko do niej i których nikt nie może dosłyszeć. To musiało być irytujące. Nawet jeśli od czasu do czasu szepnęli coś pożądanego, co chciało się rzeczywiście usłyszeć, to przez większość czasu musieli być irytujący. Sami w sobie! Co dopiero dodawać osobę trzecią, która by ględoliła, podkurzała i prowokowała do tego, żeby zrobić coś głupiego. Jak już, zdaje się, zostało ustalone, o to chodziło w końcu w denerwowaniu przeciwnika - żeby zmusić go do głupot. Czyżby czuły punkt niewiasty? Nie było problemu przyjąć do świadomości wiedzę, że Asaka łatwo się denerwowała, od samego początku była nabuzowana mini ładunkami wybuchowymi, które poustawiane na jej skórze czekały na to, żeby wybuchnąć. To pewnie ten diablik na jej ramieniu czekał, ciekaw, który debil się odważy. Shiki nie czuł się debilem, a przełamanie tej granicy wydawało się kuszące - jak wszystko, co sprawiało, że u drugiej strony pojawiały się intensywne emocje zmieniające twarz.
- Złość zmienia Jugo w potwory. Nie słyszałaś o tym? - Słyszała na pewno. Nie czuł się źle z tą plotką, nie cierpiał wielce i miał to wielce gdzieś, co ludzie uważali. No może poza tym, że jak parę razy wypowiedziało się ze strachem słowo “potwór” to jakiś przycisk się w nim przełączał i rzeczywiście w potwora się zamieniał. Widział wystarczająco wiele Jugo, żeby wiedzieć, że to rzeczywiście w większości potwory - o wiele gorsze od diabełka na ramieniu Asaki. To był zupełnie inny poziom. Oto pojawił się miękki punkt w krysztale, w który mógłby celować, dotarło to do niego. Złość. Jej motywacja, jej moc - główne źródło jej utrzymania, które pozwalało jej w obliczu kryzysu zebrać sobie wszystko i jeszcze więcej, ścisnąć w garściach i działać. Na pewno by się nie rozpadła. Skruszyłaby się wierzchnia warstwa i kiedy dotarłby do tej wrażliwej, wtedy kryształ zacząłby się bronić. Właśnie, bo każdy miał swoje słabe punkty i każdy miał swoją wytrzymałość. Wiesz co jeszcze jest dobrym napędem? Zemsta.
- Dobrze. W takim razie jestem młodszy. - Pamiętał - osiemnaście wiosen. Osiemnaście. Czy już więcej? Kiedy miał urodziny? Chyba w zimie. Aaach… parę miesięcy temu musiał sobie o tym przypominać, teraz jakoś wcale nie chciało mu się nurkować w głębinach swojego umysłu w poszukiwaniu tego jednego, konkretnego pergaminu, który zaczynał wszystkie inne. Wolał ten umysł kierować w stronę Asaki. W końcu konkretna wiedza była zbędna, liczyła się sama gra. Czyż nie? Dziewczyna zdecydowanie się nie doceniała! Mimo wszystko takie głupie zgadywanie nie miało się nijak do prawdziwego instynktu, było po prostu zabawą, która zależała wiele od losu, a wiele od tego, ile druga strona ci powiedziała. Swoją odpowiedź Asaka praktycznie podłożyła mu pod nos.
- Nie szkodzi. Jestem cierpliwy. Poczekam. - Nie oczekiwał, że zamieni się w jego prywatnego klauna i zacznie na poczekaniu wymyślać zabawy, bez przesady. Nawet z całym swoim spaczeniem traktowania ludzi jak małe szczeniaczki miał jakiś tam poziom normy, żeby całkowicie nie traktować ludzi jak zabawki. Bo człowiek zabawką nie był. Byli myślącymi, podejmującymi własne decyzje istotami, dlatego właśnie byli o wiele lepsi od jakiejkolwiek z zabawek. - Niczego innego się nie spodziewałem po kobiecie, która nosi w oku ogień. - Wola ognia, co? Pasowała do Sogen bardziej niż jej się wydawało - ale tylko tego Sogen w jego głowie. Do tego rzeczywistego nie pasowała wcale. Pełnego uprzejmości, kurtuazji i spokoju, bo przecież polityka wymagała panowania nad sobą, a grzeczności nie okażesz, kiedy spala cię od środka złość.
- Mi też jest to obojętne. - Nie miał konkretnego planu kiedy wyruszyć, oprócz tego, że zamierzał wyruszyć. - Możemy wyruszyć jutro, jeśli jesteś dzisiaj zmęczona. Jeśli potrzebujesz pieniędzy możemy najpierw zrobić misje dla Uchiha. - Zaproponował. Równie dobrze rzeczywiście mogli wyruszyć za tydzień, ale skoro kobieta zrobiła już wszystko, co miała do zrobienia, to… czemu nie jutro? Nie było sensu tego odwlekać, przeciągać i przekładać.
- Tak. Służę rodowi Uchiha. - Wyjaśnił krótko, jasno i na temat. Wielkie rody miały ten luksus, że mogły zapewnić swoim shinobi własny dom, a małe szczepy? Jakoś nie wyobrażał sobie Jugo, którzy tak po prostu rekrutowali nowego najemnika i dawali mu własny kąt do spania. Pewnie sami o ten kąt do spania walczyli. - A ty masz swój własny dom w Karmazynowych Szczytach? - Skierował na nią swoje spojrzenie, kiedy szli wzdłuż uliczek Kotei wolnym krokiem, donikąd się nie śpiesząc. - Co powiesz na układ? Ja dam ci nocleg tutaj, a ty mi tam. - Jak dla niego był to układ niemalże idealny.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Złość i głupota to zdecydowanie były jej słabe punkty. Była też duma, najsłabsza strona ze wszystkich, ale jak dotąd nie dała o sobie znać (to znaczy jak dotąd dzisiaj). Asaka zdawała sobie doskonale sprawę z tego, gdzie ma braki i przynajmniej starała się coś z tym zrobić, ale jakieś widmo, aura - ciągle się przebijały przez jej kryształową skorupę. Właśnie ta aura złości była widoczna w jej złotych oczach, mogących przypominać piaski pustyni, na której nigdy nie była i nie widziała jej na własne… oczy. Ale to był tylko powidok, a nie realny znak, że kobieta zaraz wpadnie w furię, gdy tylko wypowie się słowo-klucz, albo nadepnie na kartę-pułapkę. Była młoda, ale potrafiła nad sobą panować do pewnego stopnia. A na pewno lepiej szło jej z braniem na smycz złości niż panowanie nad głupotą. Na to nie miała rady. Niby rozsądek mówił “nie rób, bo to durne”, a ona i tak z uporem maniaka robiła swoje. I wcale nie czuła, by mądrzała z wiekiem… Może po prostu częściej słyszała w swojej głowie “ej, to na serio jest głupie”. Ale, że i tak robiła wiadomą rzecz to inna sprawa.
Shiki natomiast wcale nie musiał się gimnastykować i rysować po krysztale, by wywołać w niej jakieś emocje, chyba, że o tę konkretną mu chodziło. Twarz Asaki nie była wykutą w skale rzeźbą i prawie co chwile można było dostrzec na niej jakieś emocje. Gdyby shinobi teraz odwrócił głowę i spojrzał trochę w dół, to mógłby zobaczyć jak właśnie marszczy brwi, a następnie rozpogadza się i jak gdyby nigdy nic powiedziała:
- Słyszałam też o tym, że złość piękności szkodzi i o tym, że jak za dużo się wypije, to się widzi białe myszki - krótko mówiąc przekaz był prosty: może tak, może nie, nie obchodzi mnie to, nie uwierzę póki nie zobaczę. Tak, każda historia miała ziarno prawdy, to na pewno, ale nie brała wszystkiego za pewnik tylko dlatego, że ktoś tak mówił. O niej mówili wiele złych rzeczy, czy były prawdziwe? W większości nie.
No dobrze, podpowiedź za podpowiedź. Zgadywanko-strzelanki były przynajmniej fair. Asaka zastanowiła się chwilę, był młodszy, to już sama wywnioskowała wcześniej, jednak bez konkretnego powodu, ot po prostu przeczucie, które choć raz podpowiedziało coś dobrze.
- Dziewiętnaście? - no miała kilka liczb do ucelowania, ale wiedziała jedno: no nie wyglądał na szesnaście i mniej. Znaczy ona dałaby mu tyle ile sama miała, ale po pierwsze sam powiedział, że jest młodszy, a po drugie pozory myliły. Znowu mogła spojrzeć na siebie i to wszystko wywnioskować. Miała przeczucie, że mógł mieć mniej niż to “magiczne” dwadzieścia, no bo pytał o to. To też była jakaś tam wskazówka, ale dopiero teraz wzięła to pod uwagę.
- Co? Ogień? - znowu ją zaskoczył, tak samo jak wcześniej, gdy stwierdził, że wygląda delikatnie. Może i miała w sobie jakiś wewnętrzny ogień, ale z pewnością nim nie władała. Coś innego jej przyświecało, coś, co potrafiło ten ogień rozniecać i gasić - a przynajmniej w naturalnych warunkach, a nie tych sztucznych, gdy użytkownik chakry zaczynał bawić się żywiołami i tworzyć ich pierwiastki gdzieś, gdzie nie było ich wcale. Ogień, który widział w jej oczach mógł być tylko ułudą, fatamorganą, fantasmagorią wywołaną jej ognistym charakterkiem i temperamentem. Ale to wszystko. Nic poza tym nie miała wspólnego z ogniem.
Dla niej faktycznie mogli wyruszyć nawet jutro, serio, ale choć słynęła z tego, że podejmowała decyzje pod wpływem chwili - zupełnie tak jak podjęła ją wtedy w karczmie - tak teraz jednak się zastanowiła, czy warto się spieszyć.
- Pieniądze mam odłożone, to nie problem - nakopała się tyle ziemniaków i namordowała stonek, że nie dość, że zdobyła doświadczenie profesjonalnego farmera, to jeszcze przynajmniej trochę się dorobiła. - Tylko, że to długa droga, poza tym przez tereny wojny. To ci nie będzie przeszkadzać? - “tym” były bandaże, które w ogóle pierwszy raz wypłynęły w tej rozmowie i które wskazała głową (pytanie, czy Sanada w ogóle zauważył ruch tego kurdupla, który szedł obok niego). Zwróciła na nie uwagę już wcześniej i oczywistym było, że przychodziło jej na myśl, że jest ranny. Może lepiej by więc było, by te rany wyleczył w spokoju swojego domu, a nie podczas podróży, która mogła się skończyć różnie, skoro dwa zwaśnione rody Karmazynowych Szczytów biły się ze sobą. A skoro chcieli się tam dostać, to musieli postawić stopę w jednym, bądź drugim, zakładając w ogóle, że granice nie były zamknięte. Bezpiecznie było jedynie w Daishi, ale to było teraz odgrodzone.
Służył rodowi Uchiha. Aha. Okej. Asaka przyjęła to ze spokojem i domyśliła się, że to dlatego wcześniej ją o to pytał, czy jest na usługach Uchiha. Nie była i nie zamierzała, ale szanowała, że ktoś mógł mieć inne pragnienia, nawet jeśli ona sama za tym rodem nie przepadała. Nie powiedziała nic, po prostu przyjęła to do wiadomości.
- Mam, w Daishi rzecz jasna. Nie ma problemu - bo nie było żadnego, układ był tak bardzo fair, że bardziej już nie mógł być.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

Lubił takich ludzi, właśnie oni skupiali jego uwagę. Takich, których twarz nie była kamienną maską, a wnętrze nie stanowiło mroźnego odłamka lodu, na którym wszystko rozbijało się kompletną miernością. Marność nad marnościami, szara i nijaka. Kryształ, choć od lodu o wiele bardziej twardy, nie był tak zimny. Jego przyjemnie ciepła barwa pustynnych piasków nie biła aurą pustki. Innymi słowy - Shikarui lubił osoby, które stanowiły jego przeciwieństwo. Asaka została wybrana przypadkiem, chociaż czy można tutaj mówić o jakimkolwiek wybieraniu? Nie wyszła na wybig, za nią nie biegły kolejne modelki. Brak oceny, brak oczekiwań - ot, przypadek, który sprawił, że to właśnie ją zaczepił i zapytał, co dobrego można tutaj zjeść. Wszystko dlatego, że nie mógł tak po prostu dać kelnerce do zrozumienia, że nie potrafi czytać i sięgnąć u niej po radę. To znaczy mógł - nie chciał. Po spędzeniu tam paru chwil więcej, poobserwowaniu karczmy, pewnie w końcu by się na coś zdecydował, ale raczej zaczepiłby kogoś innego, przypadkowego gościa tej knajpki, który właśnie wchodziłby do środka. Stało się tak, że akurat zaczepił ją - koniec pieśni. Czy raczej - dopiero jej początek.
- Nie sądzę, żeby było to możliwe po sake. - To pierwsze słyszał, to drugie… brzmiało dziwnie i abstrakcyjnie, ale powiedzonka już to do siebie miały, że na pozór - żadnego sensu nie posiadały. Większość osób, które miały pojęcie o Jugo, reagowały strachem lub ciekawością. W większości to pierwsze. Jej reakcja była taka… kompletnie zwyczajna. Nie to, żeby czegokolwiek oczekiwał, albo żeby tym zaplusowała jakkolwiek… no dobra, zaplusowała. Tylko sam tego nie widział przez to, że spłycone emocje w większości przesuwały się podświadomie i tak też na niego wpływały.
- Mniej. - Nie wyglądał na nastolatka. Nie miał w sobie niczego nastoletniego, zaczynając od urody, budowy ciała, głosu i kończąc na spojrzeniu. Tym ostatnim szczególnie. Dla niego wiek był cyfrą, zupełnie pustą, o której zapominał równie łatwo co o mijanych na ulicy ludziach. Tak, o tych wszystkich, którzy przesuwali się obok nich także. Ciekawe, czy przeskoczy o dwie liczby, czy jednak cofnie się tylko o jedną? Pewnie tylko o jedną. Mimo wszystko siedemnastka to było już zdecydowanie za mało.
- Nie pali się w tobie Wola Ognia? - Zapytał, zaglądając w jej oczy, w których ta Wola płonęła bardzo jasnym światłem. Nie była krystalicznie czysta, choć ona sama była kryształem. Nie była nieskazitelna, bo dziewczyna nie była świętą. Zresztą - pewnie się mylił. Zawsze uważał się za kiepskiego w ocenie ludzi, tak jak Asaka uważała się za kiepską w zgadywankach. O przepraszam - w wymyślonej przez siebie grze! Rzecz jasna nie tylko o grę chodziło, ale Shikarui dość mocno tę informację uprościł i spłycił. Dlatego też, ze względu na to, że na nią spoglądał, zobaczył jej wzrok wędrujący do bandaży. Sam na nie spojrzał, unosząc jedną rękę, chcąc upewnić się, że o bandaż właśnie chodzi. Drugą dłonią odczepił małą klamerkę, która bandaż spinała i trzymała w odpowiednim napięciu, żeby odpleść go z przedramienia. Umięśnione ramiona Sanady pokryte były pojedynczymi bliznami, które nie były ani tak pokaźne, ani tak liczne, żeby nie można było ich przegapić, jednak blizna na przegubie już do przeoczenia nie była - ta skryta do tej pory przez bandaż, którą Sanada odsłonił. Szeroka, wyżarta w skórze blizna równo otaczającą skórę poniżej nadgarstka.
- To tylko blizny. Nie ma w nich nic do przeszkadzania. - Obejrzał swoją rękę z prawej i lewej, po czym zawinął bandaż z powrotem. - Za bardzo rzucają się w oczy, więc je chowam. Nie lubię zapadać w pamięć.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Serce Asaki było niesamowicie dalekie od bycia bryłą lodu, albo nawet kamienną bryłą lodu - w każdym razie na pierwszy rzut oka mogła się wydawać spokojna, ale wystarczyło przeprowadzić z nią dwie sekundy rozmowy i to zwykle załatwiało sprawę. Ktoś, kto tak szybko wpadał w złość jak ona nie mógł mieć w swoim wnętrzu lodowej pustyni; ale oczywiście złość to nie było wszystko, a zaledwie drobny ułamek wszystkiego, co kotłowało się w jej głowie i wychodziło na światło dzienne ukazując się na jej twarzy. Ktoś, kto poszukiwał emocji w świecie, bo samemu mu brakowało, mógł się przy niej zatrzymać i gapić tak bez końca na kalejdoskop uczuć, który ciągle był w ruchu i co rusz wyświetlał nowy obraz. Kryształ, którym władała, mógł wydawać się zimny, to fakt, jednak gdyby przyjrzeć się uważniej, to w jego wnętrzu faktycznie zamknięty był ogień.
- No właśnie. Mi też się nie wydaje, nigdy mi się to nie udało, ale tak właśnie mówią - próbowała, a jakże! Eksperyment się udał, to po prostu teza była nieprawdziwa. Ale dawało to ogólny sens o tym, co dziewczyna myślała i jakie miała podejście, prawda? Jugo mieli złą sławę, to prawda, ale Shikarui był jedynym przedstawicielem tego klanu, którego spotkała i jak na razie, to wydawał się niesamowicie spokojny i rozsądny. Nie widziała tutaj nigdzie potwora. Polubiła go, ten spokój był na swój sposób kojący, zwłaszcza jeśli do kontrastu wzięło się jej temperament.
- Jeżeli masz mniej niż osiemnaście lat to na dłoni wyrośnie mi kaktus - powinna ostrożniej rzucać tymi stwierdzeniami, kiedyś jeszcze wyjdzie, że da sobie za coś głowę uciąć i… zostanie bez głowy. Nie, nie była naiwna i nie była też tak głupia, powiedzonko to powiedzonko, no ale jeśli miał mniej, to już naprawdę będzie musiała się zastanowić na czym ten świat stoi, że tak młoda osoba wygląda aż tak dojrzale. To nie miało większego znaczenia, życie ninja wymagało, żeby nawet dzieci były dojrzalsze, by podejmowały decyzje, których czasami nie potrafili podjąć dorośli. Tak to już było.
Pytanie, które zadał trochę zbiło ją z tropu, jednak nie na tyle, by spłoszona odwróciła wzrok. Asaka nie była strachliwą łanią, która umyka w zarośla na najdrobniejszy dźwięk pękającej gałązki, którą być może nadepnął drapieżnik. Na spojrzenie w jej płonące oczy odpowiedziała tym samym - spojrzeniem w lawendowe jeziora. Potrzebował odpowiedzi słownej? Jeśli tak, to się jej nie doczekał, bo kobieta jedynie się uśmiechnęła. A gdy uniósł rękę potwierdziła, że o bandażach właśnie mówi.
Bez słowa patrzyła, jak odwijał jeden z nich. Nie zwracała wcześniej większej uwagi na blizny na jego ramionach, to był shinobi, blizn mieli sporo. Każdy. Nawet ona jakieś miała. I nauczyła się nie zwracać na nie uwagi u siebie i u innych, taki zawód przecież. Jednak gdy bandaż opadł - nie potrafiła utrzymać kamiennej twarzy i jej oczy rozszerzyły się w zdumieniu. We współczuciu i zrozumieniu. Nie zamierzała pytać o nic więcej, odpowiedź miała przecież przed sobą. Żadna to rana, bo już dawno zagojona, ale nie dziwiła się teraz, że te bandaże nosił. Tylko czy faktycznie mniej się przez to rzucał w oczy? Podejrzewała, że być może jemu samemu trudno jest patrzeć na tamtą bliznę… Czy więc pod resztą bandaży kryło się to samo? Intrygowało ją to… Ale nie była wścibską kurą. Równie bez słowa patrzyła, jak na nowo zawija materiał wokół nadgarstka.
- I tak zapadasz. Może nie tak jak ja, ale jednak - przez te właśnie bandaże. I… przez niesamowite oczy.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

Rzecz jasna: ludzie wiele gadali. Dzięki temu można było wyciągnąć informacje za bezcen, jeśli tylko wiedziało się, gdzie szukać i gdzie nadstawiać ucha, ale czy czasem o tym już nie było? Zamknięte oczy, zamknięte uszy - życie tylko i wyłącznie we własnym świecie było bardzo wygodne, bo minimalizowało wszelakie możliwości tego, że staniesz się częścią systemu, który wykorzystywałeś. Praca shinobi nie zawsze była taka prosta, jak: idź, ochroń, wróć. Nie ograniczała się do trzech słów i nie ograniczała do trzech kroków, wykonywanych kolejno po sobie. Nie było na to żadnej konkretnej instrukcji, może dlatego nikt nie pomyślał, żeby założyć szkołę, w której uczono by dzieci nie tylko, jak zabijać, ale przede wszystkim - jak żyć. Shikarui niewiele gadał i nie lubił czegokolwiek dawać, a jednak z Asaką rozmawiał całkiem normalnie i wyciągał do niej dłoń. Minimalistycznie, ale naturalnie, ani nie powstrzymując się sztucznie ani nie nadwyrężając specjalnie. Aż chciałoby się powiedzieć: po prostu był sobą. Czyli tym strasznym Jugo, których wytykali od potworów. Musieli się dogadać z Asaką, skoro ona była “tą straszną” z rodzinnych stron, która przeniosła się tutaj i straszyła spojrzeniem.
- Nie mniej. Osiemnaście. - Skinął lekko głową. - Widzisz? Udało ci się. - Większość rzeczy, które wypowiadał Shikarui, można było odebrać za cynizm. Nie dlatego, że rzeczywiście były cynizmem przesiąknięte, że jego głos miał sarkastyczny wyraz. Jego ton brzmiał na znudzony, jakby wypowiadał prawdy oczywiste, dlatego w zasadzie można było sobie darować jakiekolwiek mówienie. Taki sam był jego flegmatyczny wyraz twarzy. Skoro widział już wszystko to nie było czym się zachwycić, a przecież widział tyle, co nic. Mimo to nie odnajdywał zachwytu w codzienności. Wzniesień, uniesień - kiedy nie latasz, nie musisz obawiać się upadku. Ciekawe, czy Asaka bała się czegokolwiek? Czy latając - bała się, że stłucze kryształowe lotki? Shikarui się nad tym, rzecz jasna, nie zastanawiał. Myślał zbyt przyziemnie i trzeźwo, żeby zapadać się w tak abstrakcyjne zastanowienia.
Przyglądał się tym zmianom. Temu kalejdoskopowi, który stanowił kwintesencję piękna, którego nie mógł zastąpić żaden obraz, żadna rzeźba. Więc kiedy ktoś okazywał emocje - było w porządku. Można było się wtedy poczuć niemal tak, jakbyś sam je odczuwał, choć Shikarui nie czuł niczego prócz lekkiego pociągu do samego faktu, że w zasięgu jego dłoni te emocje istniały. Przyjemności, że twarz się zmienia i prezentuje coś sobą. Tylko co, kiedy te emocje przeznaczone są dla ciebie? Chociaż współczucie i zrozumienie było oczywiste, Shikarui go nie rozumiał. Nie rozumiał tego spojrzenia dziewczyny i tej silnej dawki, która prześlizgnęła się przez taflę jej oczu i wykrzywiła zmarszczki mimiczne w niezwykle smutny i łagodny zarazem sposób. W ten mądry, a nie głupi. Nie potrafił pomyśleć, że ktoś mógłby mu tak po prostu współczuć, ale mniej więcej znał ten wyraz twarzy. Zupełnie inaczej zabarwiony, z zupełnie innym spojrzeniem. Tylko jedna osoba tak na niego spoglądała.
- Jak na razie wystarczająco mało, żeby nie kusić losu. - Nie był rozpoznawalny na ulicy, nikt nie zwracał większej uwagi na bandaże, bo nie pierwszy i nie ostatni ninja się nim oplatał. Były i takie szajbusy, które owijały się bandażami w całości, od stóp do głów. Cóż, niektórzy z wszystkiego potrafili zrobić broń. Choć i tak łatwiej było na uwagę niż bez nich. To znaczy - tak by było, gdyby nie to, co pod nimi chował.
Przeszli przez ulice miasta, schodząc na puste dzielnice, w te tereny, gdzie ilość ogrodów i drzew przysłaniała domostwa, a cisza była miodem dla uszu. Shikarui nie zatrzymywał się nawet - otworzył jedną z bramek, wchodząc do ogrodu, w którym jedynymi kwiatami były te dziko rosnące. Chodnik prowadził prosto do drzwi, które otworzył kluczem i wszedł do środka, ściągając buty w przedsionku i opierając łuk z kołczanem o ścianę. Posiadłość była spora. Nie nadawała się właściwie na mieszkanie pojedynczej osoby, raczej przypominała rodzinną posiadłość. Cicha i przyjemnie odseparowana od reszty swoim murkiem, drzewami, krzewami i przede wszystkim - odległością. Nikt tu nikomu przez płot nie zaglądał. Oprowadził ją pokrótce, wprowadzając do gościnnego pokoju - gdzie kuchnia, gdzie łazienka, gdzie studnia, z której można nabrać wody. Do oprowadzania wiele mimo wszystko nie było, dom był prosto zbudowany, tak i rozmieszczenie pokoi było jasne. Nie było gdzie się gubić pomimo sporej przestrzeni, jaka tutaj panowała. Dom był pusty i to było odczuwalne. Nie chodziło nawet o to, że Shikarui mieszkał tutaj sam. Nie było tu żadnych pamiątek, żadnych przypadkowych rzeczy codziennego użytku, żadnych książek. Półki i szafki były puste, jakby Shikarui właśnie zwabił kobietę do pułapki, która zaraz miała się uaktywnić, ale… nic się nie działo. Jedynym dowodem na to, że ktoś tu mieszka, był płaszcz powieszony przy drzwiach. Garnki i naczynia w szafkach. Ręczniki i mydło w łazience. Najbardziej podstawowe i niezbędne do życia rzeczy.
- Nie potrafię gotować. Nie ugoszczę cię jedzeniem. - Na szczęście dla tego problemu już zdążyli zjeść w karczmie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Prawdę mówiąc, to Asaka nie potrzebowała do szczęścia gadatliwego towarzysza. Gdy się rozkręciła i gdy nie była zbyt zajęta własnymi myślami, potrafiła gadać jak najęta i co zabawne - całkiem na temat, a nie od czapy o wpływie fazy księżyca na ruchy piasków na pustyni, które przyczyniają się do liczebności mrówek w Daishi. Ją samą w pewnym momencie zaczynało męczyć, gdy ktoś był jak zbyt głośno brzęcząca mucha. Zbyt głośno i zbyt długo brzęcząca. Żeby była jasność: ona sama nie peplała jak nakręcana zabawka od świtu do zmierzchu, ale na pewno nie można było jej zaliczyć do milczków. Co też bywało zdradliwe, bo na pierwszy rzut oka wydawała się właśnie taka: gburowata i cicha. Nic bardziej mylnego.
- Uratowana! Nie muszę szukać medyka, który wyciąłby kaktusa - bo z niej medyk był taki, jak z koziej dupy trąba.
Z medycznych spraw to potrafiła sprawić, by ktoś stracił przytomność - celnym ciosem w łeb. I potrafiła zabandażować sobie ranę. Koniec. Ale co jej więcej było potrzebne do szczęścia? Uczono ją, by działała tak, by nie musiała trafiać do szpitala, a kryształ był w tym bardziej niż pomocny. To pewnie dlatego tych blizn miała stosunkowo niewiele, przynajmniej jak na użytkownika niebieskiej energii - bo jak mieć bliznę, skoro broń przeciwnika napotyka na tak twardą i skuteczną obronę, jaką było Uwolnienie Kryształu?
Asaka nie miała wrażenia, że rozmawia z kimś cynicznym. Nie wyczuwała tego, może dlatego, że nie rzucał kąśliwych komentarzy (a miał ku temu kilka naprawdę dobrych okazji), ani nie starał się być przez to zabawny na siłę. Nie wyczuwała cynizmu, znudzenia w zasadzie też nie, bo to jak się wyrażał zupełnie o tym nie świadczyło. A że jego twarz była niemalże kamienną maską - miła odmiana po tym, jaka była sama. Bo doskonale wiedziała, że jest otwartą księgą dla innych. Nie była w stanie do końca ukryć złości, ani zachwytu, ani rozbawienia, ani smutku. Czy to dobrze? Czy to źle? Każdy kij miał dwa końce. A ten straszny Jugo nie był ani trochę straszny. Wyglądał na zmęczonego - i to w sumie tyle.
Każdy miał swoje demony. Mniejsze czy większe, straszniejsze bądź mniej straszne. I nie mówię wcale o tym diabliku, który siedział sobie niewidzialny na ramieniu białowłosej i wymachiwał z zachwytem nogami. Mówię o metaforach. Asaka była tylko człowiekiem i to człowiekiem, który przeżył swoją dawkę zła i niesprawiedliwości świata dość wcześnie. Przez to wcześniej musiała dorosnąć, wcześniej wziąć się w garść, wcześniej odpuścić. I bała się. Były rzeczy, których się bała, choć nie były one tak bardzo oczywiste na pierwszy rzut oka. Nie były to ohydne pająki, ani strach przed śmiercią - tak swoją, jak tą, że ją zada. Nie była niewinną dziewuszką a śmierć była wpisana w żywot ninji. Bała się czegoś innego. Chyba każdy się czegoś bał, czyż nie?
Musiałaby być bez serca, żeby nie współczuć i nie ofiarowywać swojego smutku. Te dwa uczucia rozmyły się jednak w końcu dość naturalnie i choć miała to wszystko w pamięci, jej twarz już tego nie odzwierciedlała.
- Masz więc dzisiaj niebywałe szczęście. Całkiem sprawie odwracam uwagę - skrzywiła się trochę gdy to mówiła, a zaraz później z tego skrzywienia zrobiła jednostronny uśmieszek. To prawda, przyciągała wzrok i uwagę, a gdy Shiki znajdował się blisko, mógł być niemal pewny, że światła reflektorów padną na nią, a on będzie mógł się schować w jej niewielkim cieniu. Bo kto z tej dwójki przyciągnie większą uwagę: gość z bandażami czy kurdupel o egzotycznej urodzie?
Asaka nadal prowadziła lekką rozmowę, gdy szli tak do celu, nie zamilkła całkowicie. Znała już Kotei, więc nie rozglądała się na wszystkie strony łapiąc wrażenia w ręce, a po prostu szła przed siebie. Domyśliła się już gdzie idą i domysły te zostały potwierdzone, gdy przeszli przez jedną z bramek. Dopiero teraz załączyła się jej ciekawość, która kazała jej okręcić się ze dwa razy wokół własnej osi i zwolnić, by wszystko sobie obejrzeć. I to tylko w ogrodzie. Przeszli przez próg drzwi i sama też ściągnęła buty; oprowadzana nie gadała za dużo, zbyt zajęta była zapamiętywaniem (nie, żeby było co zapamiętywać) i oglądaniem… Pustki. Czy wzięła to za pułapkę? Niespecjalnie, może powinna, może tak to właśnie wyglądało, ale coś mówiło jej, że Shikarui mieszka tu od niedawna - stąd i pustki na półkach. A przynajmniej takie było najprostsze wytłumaczenie.
- Ale ja potrafię - pewnie nie każdy szkolony w sztuce ninpo miał czas uczyć się gotować, ale Asaka… Nie od zawsze była szkolona. Pewien czas nie miała nawet zielonego pojęcia o tym, jakie ma możliwości i co potrafi - i co ma zapisane we krwi. Mieszkała z matką i babcią, prowadząc proste życie równie prostej wioski z dala od Seiyamy. Siłą rzeczy musiała nauczyć się gotować, takie było życie. Teraz się to przydawało, choć większość rzeczy, które wyniosła z rodzinnego domu były kompletnie nieprzydatne.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

- To kaktus może wyrosnąć na ręce? - Raz, dwa, trzy... boom! To był ten stopień, w którym mózg Jugo robił jedno wielkie bum, przegrzewały się przewody i nagle wszystko przestawało stykać. Blue screen, proszę zrestartować system. Wyobrażenie sobie, dosłownie, kaktusa wyrastającego z ręki było, cóż... Ciężkie było. Kiedy się do tego dodawało konieczność operowania, żeby tego kaktusa usunąć to było nagle... jeszcze ciężej. Nigdy nie uważał się za osobę z bujną wyobraźnią, dlatego i tutaj trzeba było wziąć poprawkę na to zacięcie i brak dosłownego wyobrażenia sobie tego, o czym było mówione.
Shikarui rozsunął drzwi prowadzące na wewnętrzny dziedziniec, na którym znajdowała się studnia. Drzwi frontowe zamknął. Nie odłożył zwoju, który nosił przy pasie ani torby na broń tuż obok niej. Były pewne rzeczy, z którymi większość shinobi nie rozstawała się nawet podczas snu, przynajmniej Shikarui tak uważał. Należał przy tym do tej bardziej przewrażliwionej grupy, która spodziewała się kosy w żebra niemal od każdego. Przyjemne tchnienie lata zalało pomieszczenie i przesunęło się do wnętrza odrobiną chłodu. W środku nie było za bardzo czego chronić, wszystkie istotne rzeczy zawsze właściciel tego przybytku nosił przy sobie, a mimo to zostawianie szeroko otworzonych drzwi ogrodowych kiedy wychodziło się na dłuższą chwilę było jak prawdziwe zaproszenie złodziejaszka do środka. Nawet jeśli te najpotrzebniejsze przy sobie miał i tak na dobrą sprawę niby nie było tutaj czego ukraść, to złodzieje potrafili wynieść wszystko. Jakbyś dobrze zasnął to sprzedaliby i ciebie wraz z całym domem.
- Może to nie ja mam szczęście tylko ty szczęście przynosisz. - Tak na czystą logikę! Słowo "szczęście" zaczęło się podejrzanie często przewijać odkąd Asaka się pojawiła, czyli... od jakichś paru godzin. I ciężko było zaprzeczyć, że coś dużo tych fartów się zebrało w jednym miejscu. Nie bardzo wierzył w szczęście czy nieszczęście. Inaczej: nie ignorował ich istnienia, po prostu się nad nimi nie rozczulał. Wierzył w przeznaczenie i to, że nie da się go zmienić, przynajmniej uważał tak do tej pory, bo ostatnio ta wiara została zachwiana. Były pewne zdarzenia, które po prostu musiały się stać - więc co, jeśli trafi cię strzała to powiesz, że miałeś pecha czy że niewystarczające umiejętności? Siła własnych mięśni albo jej brak - to było jedyne możliwe wytłumaczenie. Wystarczająco silna wola albo jej brak. Działanie do upadłego albo poddanie się. W tym szarym świecie ciężko było mówić o jakimkolwiek szczęściu. Szczęście miało wiele kolorów... och, Sanada był pewien, że doświadczył szczęścia. Nie mógł powiedzieć, że ten świat był całkowicie szary. Już nie.
- Jeśli potrafisz to do tego też mam szczęście. - Wyciągnął lekko jeden kącik ust ku górze spoglądając na swojego gościa. - Widzisz? Takie nagromadzenie szczęścia nie jest normalne. - O tutaj akurat już sobie żartował. Tak z sympatią, żeby nie było wątpliwości. W tym szarym świecie Asaka promieniowała ciepłem barw. Obserwowanie jej było przyjemnością.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Powiedzieć, że złotooka spodziewała się takiej reakcji to skłamać. Mori nawet na chwilę przystanęła, a później musiała stawiać większe kroki, żeby go dogonić, tak ją zaskoczył – znowu! Nie wiedziała teraz tylko czy on tak na serio, czy robił sobie z niej jaja, a jeśli to drugie, to był cholernie, cholernie przekonujący! Zmrużyła podejrzliwie oczy, na krótką chwilkę.
– Oszalałeś? – jemu kabelki w mózgu się przepaliły, gdy wspomniała o kaktusie na ręce, a jej coś zaczęło fajczyć się teraz.
Sama miała wyobraźnię dość bogatą i nie miała problemu, by zwizualizować sobie proces wyrastania pulchnego kaktusika najeżonego kolcami z dłoni, albo złego chochlika siedzącego na ramieniu, albo mózgu, który tańczy wokół ognia jak jakiś pustelnik z legend z dzidą w ręku (zamiast słuchać kogoś, kto papla bez sensu o konieczności wprowadzenia w sztuce teatralnej ciemnoskórego przedstawiciela jakiegoś królewskiego rodu, którego członkowie byli żółciutcy jak ich Amaterasu stworzyła!). Ale to, o co zapytał Shiki, kompletnie ją rozbroiło i się dziewczę pogubiło. Na chwilę przynajmniej.
– Nie, nie może. To takie powiedzenie jest. Że coś jest niemożliwe. Nie słyszałeś go nigdy? – przybrała taktykę, że Shikarui jednak mówił poważnie i sobie z niej nie stroił żartów, ale tylko dlatego, że jak dotąd tego nie robił. Postawiła więc wszystko na jedną kartę, zakładając, że nie trollował jej nadal.
Ona sama nie odłożyła żadnej z rzeczy, które miała przy sobie, bo zwyczajnie nie było takiego powodu. Nie będzie przecież odpinać kabury na broń, którą miała przypiętą do uda – z nią praktycznie się nie rozstawała. Torbę, którą miała przypiętą do pasa też nie zostawiła, bo zwyczajnie była do niej tak przyzwyczajona, że pozbywała się jej zazwyczaj dopiero wtedy, gdy szła spać.
– No nie wiem. Nikt nigdy nie zauważył, żeby miała taką właściwość, więc jak dla mnie to wszystko wskazuje, że ty masz dzisiaj niesamowite szczęście – wiadomo, że nie mówiła na serio, bo jak o czymś takim mówić poważnie?
Sama nie wierzyła w przypadki, ale to nie było tak, że w jej mniemaniu każde zdarzenie w życiu było zaplanowane przez bogów. Sama uważała, że były pewne stałe, rzeczy, które musiały się zdarzyć – i te nie były przypadkowe, a cała reszta to był już zbiór ciągów przyczynowo skutkowych wywoływanych lawinowo przez wolną wolę ludzi. A szczęście i pech przyświecały temu wszystkiemu gdzieś obok, wpływając na te lawiny w mniejszym i większym stopniu, zależy na jaki kamyczek trafiło. A przeznaczenie trudno było zmienić, bo… skąd można było wiedzieć co takiego miało czekać na końcu twojej drogi? Chyba, że było się wyrocznią… Asaka nią nie była, a Shikarui…?
– Tak, do tego też. Nie będziesz musiał jeść korzonków – zupa z korzeni na śniadanie, obiad i kolację. Asaka powiedziałaby, że Sanada miał ostatnio strasznego pecha, skoro szczęście postanowiło się do niego uśmiechnąć w takim stężeniu, nie powiedziała jednak nic, zostawiła tę uwagę dla siebie. – Oj tam od razu nienormalne! Trzeba się cieszyć i korzystać! – odwzajemniła uśmiech. Krzywo – bo z takich uśmieszków właśnie „słynęła”. Krzywych. Miało to swój urok.
Asaka potrafiła coś jeszcze: oprawiać mięso, bo tym właśnie zajmowali się u niej w wiosce: łowiectwem i obrabianiem tego, co udało się upolować. Była za młoda na polowania, umiała jedynie wytropić króliki, ale była sobie w stanie z tym poradzić też później. To też się przydawało w podróży. Przynajmniej nie musiała jeść niedopieczonego mięsa, czy źle oczyszczonego ze skóry. Ani nie musiała znać się na grzybach, by robić z nich wspomnianą zupę korzonkową.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

O, proszę! Znów emocje! Tak wyraziste, jak wyraźne było słońce wznoszące się nad lodowymi górami Hyuo, które miał okazję podziwiać jedynie z daleka. Zmieniały się u Asaki tak szybko i gładko... ciągle coś chodziło jej po głowie, ciągle odbierała świat z całymi jego dobrodziejstwami i całym syfem, jaki tylko mógł pomieścić w swoich ramionach. Nie przeciążało jej to? Życie, które mimo wszystko swoje ważyło, nawet jeśli było się zbudowanym z twardego kryształu... ach tak, przecież nawet jeśli kryształ został złamany - mógł się zregenerować. Niesamowita zdolność, która pozwalała przyjmować kolejne ciosy i pokazywać jęzor złowrogiej Los, która pazurami opierała się o piękną nawierzchnię. Jej zaskoczenie teraz zaskoczyło i jego, co odbiło się niewielkim echem na jego twarzy. Otworzył nieco szerzej zimne oczy, zmęczona twarz, bo to chyba rzeczywiście było najlepsze określenie, nieco napięła, kiedy na nią spoglądał, lecz nie w negatywnie, w żadnym wypadku. Nie było w nim przecież urazy, że pytała, czy oszalał. Zapewne tak. Zastanawiając się nad tym musiał być szalony już dawno temu, ale chyba świadomość tego to pierwszy krok do możliwości poprawy. Kruczek, dopisany małymi literami, leżał tam, gdzie Shikaruiemu do żadnej poprawy się nie śpieszyło. Nie uważał, żeby to szaleństwo przeszkadzało mu w czymkolwiek. Zresztą - co to za szaleństwo? Skryte bardzo głęboko. Nikt nie musiał go dostrzegać.
- Być może. - Przyznał szczerze. Nie mógł powiedzieć: tak, nie mógł też zaprzeczyć. Prawda, jak to już z szarością bywało, leżała sobie pośrodku i czekała na to, aż ktoś łaskawie uświadomi sobie, że nie trzeba skakać ze skrajności na skrajność, bo ta czekała na tego geniusza, który spojrzy na środek. - Nie słyszałem. Teraz już będę pamiętał. Albo przynajmniej spróbuję zapamiętać, bo poziom abstrakcji niektórych powiedzeń mnie przytłacza. - Lekko uniósł jedno ramię, jakby chciał gestem pokazać, że w sumie to sierybka, ale nie do końca. Bo wszystkie tego typu rzeczy były interesujące. Choć aktualnie czarnowłosy już czuł, że jest nieco zmęczony i musi zregenerować swoje introwertyczne bateryjki służące do kontaktu ze światem zewnętrznym. Nawet nie zauważył, kiedy minęły wszystkie te godziny. Asaka naprawdę pochłonęła jego uwagę.
- Może to jak oddziaływanie wody i pioruna. - Wyszedł z propozycją, która wydawała się najbardziej logicznym wyjaśnieniem serii zjawisk, jakie miały tutaj miejsce. - Kiedy wodza przewodzi piorun, ten staje się jeszcze silniejszy. Niektóre rzeczy są stworzone do współistnienia ze sobą, a innym przykazane jest się spotkać. - Kto tu miał najwięcej szczęścia? Istnienie pecha i szczęścia w tkaim ujęciu istnienia było niezaprzeczalne. Zawsze się mówiło i będzie mówić, że ten a ten miał więcej szczęścia, bo wygrał akurat na loterii, a tamten pecha, bo stawiając na najlepszego konia w wyścigu akurat przegrał całe pieniądze. Shikarui nigdy by się z tym nie sprzeczał. To właśnie te nieprzewidziane zdarzenia, które Los miał dla nas w planach. Nie dało się przed nimi uciec. Można było co najwyżej próbować przewidzieć, że grając zawsze jest ryzyka przegranej. Jest też szansa na to, że wygrasz fortunę. Nie koniecznie tą materialną.
- Zgoda. Więc będę korzystał. - Nie łapać cytryn, które dawał Los i nie robić z nich lemoniady - to grzech! Shikarui nie miał najmniejszego problemu z braniem tego, co mu się podobało. Czasem jedynie wymagało to większego wysiłku i cierpliwości.
Reszta dnia przeleciała bardzo szybko. Asaka pokazała w końcu swój kryształ, który zachwycał barwą i wrażeniem kruchości. Spędzili trochę czasu na milczeniu, trochę na drobnych rozmowach, a dnia następnego, kiedy wstało słońce, zebrali zapasy, zjedli śniadanie i ruszyli w kierunku Karmazynowych Szczytów, pełnych niewiadomego. Shikarui po drodze jedynie zostawił jeszcze wiadomość w domu Akiego, że rusza w rodzinne strony - i zapewne dłuższą chwilę go nie będzie.
[z/t Shiki i Asaka]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

Dom Shikaruiego nie był zbyt wystawny. Gubił się pośród innych domostw, jakie tutaj wybudowano. Na uboczu wioski, co miało swoje plusy i minusy. Niewątpliwym plusem była cisza, minusem zaś, że w kapciach nie można było wyskoczyć po świeże bułeczki. Jedyne, co go aktualnie wyróżniało, to to, jak bardzo był zarośnięty.
Dokładnie tak samo jak dom Akiego.
Rośliny ożyły po zimie, trawa wyrosła wysoko, wżarła się w chodnik, który prowadził od furtki do samego domostwa. Drzewa szumiały w swoim cichym rytmie i gubiły powoli liście. Oto była kolejna jesień. Shikarui otworzył drzwi i wszedł do środka. W butach.
- Nie ściągaj. - Zerknął na białowłosą. Panował tutaj wystarczający nieporządek, żeby nie przejmować się aktualnie ściąganiem butów. Nieporządek, bo było dużo kurzu. Oprócz tego domostwo było wręcz nienaturalnie uporządkowane. Całkowicie puste. Nic nie walało się bez potrzeby tak jak w każdym normalnym domu, nie było swetra przewieszonego przez krzesło, kubka zostawionego na stole. Od ich wyjazdu nic się tutaj nie zmieniło prócz przybycia warstwy kurzu, która utuliła to miejsce do snu. Całkiem naturalnie. Jakby od zawsze planowała to zrobić.
- Chcesz się tutaj zatrzymać na kilka dni? Chciałaś potrenować taijutsu. - Położył wszystkie rzeczy w kuchni, oparł to, co mógł o ścianę. Rzeczy takie jak wielki zwój czy swój łuk. Resztę ułożył na stole. Nie sądził, żeby teraz potrzebował nadmiernej ilości zwojów i tryliarda pierdół. Nie w środku miasta. Choć… oboje wiedzieli, że najciemniej bywało pod latarnią. Podszedł do okien, żeby je otworzyć na oścież, włącznie z drzwiami tarasowymi. Trochę świeżego powietrza, a pogoda, choć jesienna, była całkiem przyjemna. Wyglądając na niebo można było jednak odnieść wrażenie, że szykuje się na deszcz. - Sprawę z liderką powinienem załatwić od ręki. Akiego najwyraźniej i tak nie ma.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dom Shikiego

Post autor: Asaka »

Może i ten dom nie był zbyt wystawny, ale był dokładnie taki, jakim go zapamiętała. Pusty. Jakby niezamieszkany. Spędziła tutaj rok temu jedną noc, gdy umówili się, że wyruszą razem do Daishi, i że odwdzięczy mu się tym samym - i wtedy odniosła dokładnie takie samo wrażenie. Zimna pustka. Żadnych pamiątek, żadnych figurek, żadnego niczego, co by świadczyło o tym, że ktoś tutaj jednak mieszka. A teraz, gdy pojawili się tutaj rok później, wrażenie było tym bardziej spotęgowane, przez grubą warstwę kurzu, która osiadła na… no właściwie to na wszystkim. Akurat lokalizacja budynku w ogóle dziewczynie nie przestrzegała - grunt, że można się było gdzieś bezpiecznie przespać no i to w sumie tyle. Nie wiedziała, ile przyjdzie im tutaj zabawić. Że było bezpiecznie miała przynajmniej pewność. Kurz miał to do siebie, że idealnie widoczne były na nim wszelkie ślady, a tych tutaj nie było żadnych. Więc nikt tutaj nie myszkował. Święty spokój. Dobrze.
Nie ściągnęła butów, a i sama w kuchni zostawiła wachlarz, z którym tak rzadko się rozstawała. Rzeczywiście - nie był jej w ogóle do niczego w tej chwili potrzebny, do ewentualnego treningu też nie. Ale trening chyba jednak poczeka - bo jak Asaka ponownie po przerwie rozglądała się po domostwie, to nabierała przemożnej ochoty, żeby chociaż trochę tu sprzątnąć, bo inaczej to chyba wybuchnie z frustracji.
- Taaa, nie tylko taijutsu, ale tak. Tak, chciałam. Lepiej w jakimś stałym miejscu, a nie w drodze, gdzie potem nie mam nawet siły za bardzo nogami ruszać - tak, zdecydowanie będzie potrzebowała kilku dni. Poza tym chciała coś jeszcze załatwić w mieście, tak poza typowymi zadaniami shinobich. Zresztą… Ciekawe co w końcu wyjdzie z liderką Uchiha, o której notabene, Asaka nie miała najlepszej opinii. Nie, żeby kiedykolwiek ją spotkała, nie, ale z opowieści wydawała się jakaś taka… miałka. - Ale najpierw chyba tutaj trochę sprzątnę, bo chyba oszaleję z tym kurzem - skrzywiła się trochę po czym przejechała palcem wskazującym po blacie stołu, zostawiając nieciekawy ślad i brudząc sobie przy okazji rękę. Meeh - co za upierdliwość, ale chyba nie dałaby rady nawet zasnąć w takim… nie tyle syfie co… no w sumie to trochę jednak tak.
Zresztą ktoś musiał o nich pomyśleć, kupić jakieś jedzenie i skorzystać z okazji, że nie muszą się stołować po karczmach albo wyjadać zapasy, które kupili na drogę. A ugotowanie obiadu czy kolacji też chwilę zajmie. Typowo babska robota, ale Asace wcale to nie przeszkadzało, taka już była jej rola, wyraźnie zarysowana przez wychowanie w Karmazynowych Szczytach.
- Mmm… Skąd wiesz, że go nie ma? - w sumie to bardziej zaaferowana była przyjściem do znielubianego Kotei, więc mało zwracała uwagi na szczegóły. - Przy okazji… W sumie to też chciałam kogoś odwiedzić - wcześniej o tym nie myślała, ale przyjście do osady wywołały wspomnienia, które zaprowadziły ją do pierwszych spotkań po tym, jak sama tutaj trafiła.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dom Shikiego

Post autor: Shikarui »

Nostalgiczny obrazek przeszłości, która spotkała się z teraźniejszością. Ten dom mógł być pusty i mógł osiąść na nim kurz, ale w jego umyśle żył bardzo barwnym, wyraźnym życiem. Wypełniony strachem, bólem i jednocześnie poczuciem bezpieczeństwa. Bo ktoś, dosłownie kilka domów dalej, potrzebował cię i chciał o ciebie zadbać. Więc i ty dbałeś o niego. Były to przyjemne wspomnienia i nie przynosiły ze sobą żadnych żali. No regrets. Bardzo poprawnym wydawał się tu ten kurz, który stanowił kołdrę dla wszystkich tych wspomnień. Naruszanie go było jak sięganie do smaków dzieciństwa, które nie będą tak samo dobre, jak wtedy. Bo zbyt infantylne, zbyt nie na miejscu. “O zgrozo, jak ja mogłem robić to a to..!” Ano mogliśmy - wszyscy po kolei. Pozostawało zadać sobie pytanie, na ile pewne wspomnienia były wstydliwe. Na ile chciało się je zakryć bardzo grubą pierzyną. O, może właśnie taką z kurzu..? Czarnowłosy nie zostawił w Sogen rachunku swojego wstydu. Nie było tu czego się wstydzić. To właśnie tutaj rozpoczęła się jego wiara w to, że może stanąć tak wysoko, jak stawał każdy Cesarz. Bo Cesarzowie, obojętnie, jak wiele o nich mówić, również mieli naturę stricte ludzką. Przecież zbudowano ich z krwi i kości. Tak samo jedli, jak my. Tak samo śnili. Ich sny krwawiły na ten sam kolor.
- Czegoś jeszcze planujesz się poduczyć? Pomóc ci? - Nie śpieszyło się im jakoś bardzo szczególnie, mogli poświęcić kilka dni na doszkalaniu się. Obserwowanie czyichś treningów było nudne, kiedy sam nie miałeś czym się zająć, ale branie w nich czynnego udziału to już inna broszka. No i podziwianie efektu końcowego. To było wow!
Skrzywił się nieco i skinął głową, bardziej sam do siebie, ale i jednocześnie w potwierdzeniu, że kurzu się tutaj zebrało sporo. Wyszedł na dwór, żeby przynieść wodę ze studni. Postawił wiadro na blacie w kuchni i wyciągnął garnek, wrzucił kilka drewienek do pieca i przykucnął, żeby rozpalić zawartość. Długo nieużywany komin nie chciał od razu współpracować. Chwilę się czarnowłosy namęczył, żeby w końcu wszystko się rozgrzało i ogień przestał przygasać. Zapłonął równym ogniem i siwy dym uniósł się ku błękitnemu niebu.
- Pościel powinna być świeża, jeśli mole się do niej nie dobrały. W szafie obok sypialni. - Poinstruował ją. - Za długo nie możemy tu zabawić. Będę musiał zdać liderce ten dom po spotkaniu. - W końcu musiał ją poinformować, że rezygnuje ze służby jako że wraca w rodzinne strony. Zresztą - to gdzie wraca akurat nie powinno pani Uchiha obchodzić, ale tak się składa, że mogło i był gotów na tę ewentualność. Na szczęście nie miał tu jeszcze wielkich zobowiązań, był podrzędnym najemnikiem, jakich wielu. Tak czy siak lepiej było załatwić tę sprawę normalnie i po “cywilizowanemu”.
- Aka bardzo lubił kwiaty. Dbał o ogród. Zerknąłem w stronę jego domu, był pusty i całkowicie zarośnięty. Jeszcze bardziej, niż mój. - Zwolnił swoje ruchy aż zatrzymał się całkowicie. Wtedy, gdy był w trakcie nalewania wody do garnuszka, by się zagotowała. Odstawił garnek na płytę, na której miała się gotować. Jeszcze przecież trzeba sięgnąć po kubki, sprawdzić, czy jeszcze były ususzone liście herbaty…
On nie wrócił z Ryuzaku.
- Tak? A kogo? Nie wiedziałem, że znasz kogoś w Sogen. - Chociaż nie powinno go to dziwić i wiedział o tym. W końcu dziewczyna przebywała tutaj spory kawałek swojego czasu. Paradoksalnie - bo szczerze nie lubiła tych ziem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości